• Nie Znaleziono Wyników

Szczutek. R. 2, nr 21 (1919)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Szczutek. R. 2, nr 21 (1919)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

M I S Y E K S . O K O N I A W K O L B U S Z O W E J

ROK ii. NR 21. CENA N-RU 8 0 FEN. — K 1*50 25 MAJA 1919

Za c z ę l i ś m y o d p a r c h ó w , p s i a i c h m a ć , t e r a z m u s i n a m k s. Ok o ń

N O Ż E P O Ś W I Ę C I Ć N A P I S M I E N N Y C H I

(2)

Str. 2. - Nr. 21. „S Z C Z U T E K " 25 maja 1919.

Ż ołnierzow i polskiem u N iech sobie tam d yplom aty na Polsce pióra sw e ostrzą — ty pisz bagnetem traktaty;

to-ć dyplom acyą najprostszą!

N iechaj m a rn u ją w P aryżu sukcesy M arny na nice — ty kreśl uJrogowi na krzy żu nieprzedaw nione granice!

N iech sobie K on-gres, ród K onów kraje, przykraw a, okraw a — z a tk n ij na bagnet i ponów nieprzedaw nione sw e prawa!

Cóż u)rogów chytrość szatańska, sw oi i obcy Judasze,

gdy od O raw y do Gdańska zablyszczą bagnety nasze?

Ż ołnierzu polski, do dzieła!

graj pierw sze skrzypce ty ninie, bo, gdyb y Polska zginęła,

i Europa w raz zginie!

J ó z ef Rehdzyńsfci

A gen or G ołuchow ski u Lourse’a

Codziennie o godz. 11-ej rano zjaw ia się hr. Go- Juchowski przy stolika u Lourse’a. Mocarz, co ongi trząsł dyplomacyą, państw centralnych, arcym istr*

trój przym ierza — siaduje se cicho przy kawie, jakby najzw yklejszy śm iertelnik. A oto im prerya na ten te m at jednego z najm łodszych satyryków naszych:

A genor Gołuchowski siedzi. Robi to, co każdy czło­

nek Izby Panów , ale robi to „in p artib u s in fid eliu m “ u L ursa.

I on także był kiedyś farysem i on był arg o n au tą i on chciał dostać Złote R uno, cesarz F ranciszek Józef m ó ­

w ił m u „K ochany m ój h ra b io Gołuchow ski4'.

T eraz m u to m ów i G ustaw Beylin.

Z każdego k ąta idzie za p ach dem okracyi: m ocny z a ­ pach m ocnych c y g a r, drażniący zapach 1‘origanu, w ą t­

pliw y zapach paradoksów .

Jest „tout V arsovie“ cała dem okracya. A pod filarkiem flirt: uśm iech a się p ięk n a p an i pod noskiem m ałym , m łody człowiek pod nosem w ielkim — flirtu ją bez ró ­ żnicy w yznania.

Oto jest sielanka Goethego „H erm an u n d D iam an d “ . Oto jest K azim ierz W ielk i — K azim ierz D u n in — M arkiewicz — a oto są G ustaw B eylin i Adolf H ertz — oto jest naszej współczesności G ustaw — Adolf.

P om im o w szystko racy ę m a Nowy T estam ent: „M arta lepszą cząstkę w y b ra ła “ .

A ta m znów się zbiera n a „B iały Krzyż“ p an i P ad e- rew skiej. W szystko w Polsce jest dzisiaj niżej „Białego K rzyża11.

A p a n n a F ifi w ychodzi za m ąż i p rzestaje się puszczać, a p a n n a Bożenka w ychodzi za m ąż i zaczyna się puszczać, a P olacy dostali k orytarz do Gdańska.

— Czekali w przedpokoju, w ięc dostali korytarz.

— Czy wie pan, że h ra b ia Józef będzie w Londynie polskim l‘am bassadeur?

— H ra b ia Józef? C hyba 1‘em brasseur?

Je st je d n a k ja k a ś n ieu b łag an a logika w tem tylko.

N ajpierw pisze się bajki, które kto in n y konfiskuje, później się konfiskuje sam em u.

Człowiek w alczy, zabiega, k ła n ia się, urzęduje, jest w ielkim , kocha, żyje (jeszcze jak i jeszcze z kim!) — później się starzeje. I w tenczas m yśli aforyzm am i.

H ra b ia A genor m yśli aforyzm am i:

* *

Od czterech dni jestem w W arszaw ie. P rosiłem w ho ­ telu o d w a słoneczne pokoje z w idokam i na... przeszłość.

* *

B ardzo m ądrze pow iedział Steczkowski: „N ic nie stracone — oprócz honoru".

*

I to się n azy w a dyplom acya: u rządzać zam achy n ie ­ udane! Jakże wysoko pod ty m w zględem stał ś. p. a rcy - książę F ran c isz ek F erdynand!

* *

P ow iedziałem dziś kelnerow i: „Proszę m a łą czam o- żółtą“.

*

P odobno statyści w y stęp u ją w teatrach . Ja się im nie dziw ię. Skoro pian iści z a jm u ją się polityką.

* *

T eraz znów znieśli tytuły. Ciekaw jestem ja k oni będą odróżniać książki.

* *

Socyaliści chcąc uszczęśliw ić ludzkość znoszą w iększą w łasność ziem ską. Mnie się zdaje, że po w in n i w tym celu znieść raczej w łasność m niejszą.

* *

Gdybyż to tylko rody się skończyły! Ale zobaczycie, że i porody się skończą.

* *

Zw rócono m i uw agę, że m aczam palec w kaw ie.

N aiw ni! Nie w ta k ic h rzeczach m aczałem palce.

* *

A ustro-w ęgierski m in ister sp raw zagranicznych — to także człowiek.

* *

Czy m i się zdaje, czy też aforyzm y K onara są głupie?

J a n Lechoń.

Z SO N ETÓ W W ARSZAW SK ICH S E J M

W p łyn ą łe m na m ó w przestw ór i różnych o krzy kó w — duch nurza się w gadaniu i ja k czapla brodzi!,

w śród fali haseł grzm iących, frazesów pow odzi próżno szuka dla zdrow ej m y śli przew odników .

o

Patrzę pilnie, g u ł i a z d szu ka m , sejm u przodow ników , właśnie figlarz K orfanty na trybunę w chodzi,

Okoń się z S ta p iń sk im trochę za łeb w odzi, K lem ensiew icz się m iota w śród basow ych ryków...

Nastrój? S zu m n o i gwarno, ale nieciekaw ie, zdań ró żn ych zaw ierucha, ściera się jaskraw ię, Z daw a się: słychać zdała m u zy k ę chochoła — wre m n iem a ń d ziw n y zam ęt w śród w yb ra ń có w koła...

K ied yż tu w szyscy u is p ó I n e j pośw ięcą się sprawie?

K iedy na w szystkich razem — w i e l k a m y ś l zawoła?

st. m.

(3)

25 maja 1919. „S Z C Z U T E K u Nr. 21. - Str. 3

Kochany Szczutku ! Do Stanisław ow a przybyła także m isya am erykańska. Dlaczegóżby nie? „I ty Betleem E frata nie jesteś gorsza m iędzy m iastam i judzkicm i".

Sztab g n erabiy i władze zachodniej U krainy postanaw iają, w ystąpić go­

dnie. W c ly ka biba, na j znajut!

„A m erykańskie" barabole, pierogi ze serem , kiełbasa z kapustą. I surow y n ak az służbie: porcye potrójne. A h o /iu k i kilko schocze! N a j znajut!

Mimo, że w pow ietrzu duszno, A m e­

ry k an ie czują się doskonale, tem -ci w ięcej, żc Alicya M asaryk w P radze n ap o m y k ała ccś o lem, że z U k ra iń ­ cam i będzie m ożna robić b ry la n to ­ we inlei-esy! naltow e ! H ip, lup Y a n kee ! Szcze ne u/merla U kraina!

N astrój bajeczny, uroczysty. W pow ietrzu coraz bardziej duszno.

W śród ogólnego m ilczenia zabiera głos a ta m a n Szczenew'mertuczek, a pow itaw szy dro g ich gości czyta oko­

licznościową k an tatę Łesi U krainki, kończącą się rzew nym refrenem :

J a w am każu, ałe fe, A m eryka n a j żyje!

P u n k t k u lm in a cy jn y uroczystości:

Mówca w ręcza przew odniczącem u niisyi sw ą tabakierkę, w yciętą kozi- Kiem z kory wierzbowej. W zruszony A m erykanin odpow iada — ditko znaje szczo — po angielsku. Poczem rew anż: Sięga do kieszeni i ofiaruje atam an o w i sw oją papierośnicę w upom inku. Jakież było je d n a k zdzi­

w ienie obu panów , gdy n a jej d ro ­ gocennym w ierzchu ujrzeli — p ię­

k ną podobiznę Białego Orła. P a p ie ­

rośnicę ową wręczono bowiem grze­

cznem u A m erykaninow i w śród p o ­ dobnych okoliczności w Krakowie!...

G alicyo ciesz się ! Ja k się dow iadujem y, m inister skarbu w padł n a k ap italn y pom ysł zastan aw iając się n ad sposobam i ochronienia korony przed katastrofą grożącą jej wobec blizkiej zm iany w aluty.

P la n jest zupełnie prosty: Złoty polski zostaje zrów now ażony z za­

granicznym kursem franka. Stosu­

nek jego do korony u stala się w ten sposób, że w m iejsce stu groszy, b ę­

dzie się on dzielił n a 100 koron.

Dzięki tem u korona nietylko zacho­

w a sw ą dotychczasow ą w artość o- biegową, ale ponadto zyska na sile kupna! I nie oburzać się tu na n ie ­ cnych oszczerców, którzy tw ierdzą, że p an m in iste r m a w pięcie interes}^

finansow e M ałopolski!

P a tr y o ta

O byw atel A. słyszał pew nego r a ­ zu zdanie wygłoszone przez sędzi­

wego obyw atela B.:

— Nie jestem w stanie dać k r a ­ jow i sił swoich, w ięc ku p u ję po­

życzkę państw ow ą.

O byw atel A. w rócił ra z do dom u n a ran em bardzo zm ęczony. Żona ro b i m u w ym ów ki:

— W łóczysz się całą noc, a p o ­ tem nic nie możesz...

O byw atel A. odpow iada, z godno­

ścią:

— Nie jestem w stanie kupić po­

życzki państw ow ej — o d d aję swoje siły.

Poco się u czyć?

— Jasiu , Jasiu , znów n iedostate­

czny z geografii?

— Albo ja głupi uczyć się geo­

grafii?

— Co ty gadasz?

— Pewno! T eraz podpiszą p o ­ kój... A za dw a la ta znów się pobi­

ją i z całej geografii zostanie tylko ta oś, n a której się globus ziem ski kręci.

Drażliwość

W gazetach ukazały się reklam y pew nego aptekarza, któ ry poleca swój środek „ A n tip a rc h “ przeciw parchom . Poseł P riłu ck i w yciął so­

bie jedno z ta k ic h ogłoszeń, żeby przedstaw ić to jak o corpus delicłi an tysem ityzm u w Polsce.

Z literatury

— Dlaczego „C h arita s“ Ż erom ­ skiego w ydaje się P a n i n iep raw d o ­ podobną?

— A ustryacy w ciągu całej po­

wieści w ieszają tylko jednego czło­

wieka....

N ieinteligentna m am usia

—■ M am usiu, co to znaczy w łaści­

wie delegat?

— Delegat., hm ... w idzisz dziecko to taki pan, co deleguje kiełbasę do W iednia.

JAK SOBIE MAŁY KAZIO WYOBRAŻA „ P E J S A Ż“ POLSKI.

(4)

Str. 4. — Nr. 21 ..S E e Z U T E K*‘ 25 maja 1919

— Słyszałaś, że hrabia Fredzio został ambasadorem . W ysłano go podobno do Argentyny.

— Czyżby? Nie do T w o rek ?

(5)

Ostatecznie m ożem y Pana uw olnić. Ale cóż Pan zrobi ze sobą w obec tak fatalne]

reputacyi.

To najmniejsze! Zawsze jeszęze mogę zostać urzędnikiem w m inisterstw ie aprowi- zacyi w Polsce.

25 maja 1919. „3 M £ C V T E K

K R O N P R I N C P R Z E D S Ą D E M

Nr. 21 — Str. 5.

(6)

Str. 6. - Nr. 21.

I____________

„S Z C Z U T E K “ 25 maja 1919.

Nasz p ojekt konstytucyi I.

Rzeczpospolita, strzegąc do ostat­

ka sił swej niepodległości, całości, gotow a będzie zadow olić się g ra n i­

cam i, zakreślonem i jej przez potę- żoych Sojuszników , poczem zacznie ich pocichu kląć.

II.

K ażdy obyw atel Rzeczypospolitej je st w olny. P ań stw o poręcza m u nietykalność tw arzy i k u ch n i gazo­

w ej; w olno obyw atelow i, co chce, gadać, drukow ać i t. d., dopóki za to n ie pójdzie do kozy. W tedy w ol­

ność obyw atelska przysługuje w y ­ łączni* policyi i straży w ięziennej.

III.

W yobrazicielem w ładztw a n arodu jest Sejm, złożony z posłów, którzy sobie co k ilk a dni w y m y ślają od durniów i błaznów , oraz z m arsz ał­

ka, któ ry przyw ołuje tych ostatnich do porządku.

j IV.

W ładzę najw yższą pow ierza się N aczelnikow i P ań stw a, a potem m o ­ żna ju ż nic sobie z niego nie robić, naw et bechtać przeciw n iem u opi­

nię, a naw et aranżow ać zam aszki.

V.

R ząd stanow ią coraz to in n i m i­

nistrow ie, m ając y do pom ocy w ciąż jed n y ch i tych sam ych pom ocni­

ków. Pomocnicy są wielkością sta­

łą: m ają plecy, biorą łapówki i przez nich można wszystko.

VI.

Oprócz rządu, będzie m iał n aró d sam orząd, którego je d n a k nie n a ­ leży utożsam iać z sam osądem , an i sam ogw ałtem .

VII.

Jeśli kto co zbroi, to go się p ro ­ w adzi do sądu, dla uspołecznienia oskarżonego w im ieniu Rzeczypo­

spolitej.

V III.

Choć Rzeczpospolita wcale się nie chce z n ik im bić, ale i tak m usi m ieć wojsko, bo inaczej nie byłoby żadnych parad , ani m uzyki n a u li­

cach, a n i obchodów narodow ych.

I do T e a tru W ielkiego też potrzeba żołnierzy — i ja k b y bolszewicy

przyszli, także.

IX.

Rzeczpospolita będzie m iała skarb dla u trw a le n ia wolności. A jak b y który obyw atel nie chciał nic daw ać na ten skarb, to i jego wolność nie będzie u trw alona.

X.

N ad p racą i zdrow iem czuw ać będzie specyalne <ninisterym n, w y­

znaczone do lego, by ju ż tylko jem u strejk u jący robotnicy w ybijali szyby.

XI.

M ając obowiązek zajęcia się tw ór­

czością rodzim ą . n a polu n au k i i sztuki, rząd zainicyuje syndykat księgarzy, kunslhendlerów , oraz przedsiębiorców teatraln y ch i kon­

certowych. P rócz celów propagandy, zadaniem syn d y k atu tego będzie stworzyć przytułek dla steranych p ra c ą uczonych, literatów , artystów ,

by nie zdychali n a ulicy.

XII.

W co kto w ierzy, niech sobie w ie­

rzy, i owszem, byle wierzył. W iara w w irujące stoliki, sny, grafo-frenc- chirom ancyę i przepow iednie z kart, jakkolw iek ogólno-narodow a, nie będzie korzystała z żadnych przy­

w ilejów , co jest najlepszym dow o­

d em wrolności sum ienia.

Trzy po trzy

Ostateczne brzm ienie tra k ta tu po­

kojow ego dow iodło ra z jeszcze, że Lloyd George rzeczywiście nie boi się nikogo i niczego n a święcie, oprócz — polskiego Gdańska...

(7)

maja 1919

W iele hałasu — o n ic!

L am ią sobie ludzie głow y Jak to było w K olbuszow ej.

Syoniści uJznoszą krzyki:

— „Gewałt! a n tysem itn iki!"

—; „P otw arzl“ — woła Głos N arodu, Pieniąc się z tego pow odu — Nie m y! M y kultu rę m a m y!

N arobiły tego ch a m y".

— „Co takiego?" — „Piast" odpow ie A ni nam to było w głowie,

Głos ogólny w inę zw ala Na Okonia i Dąbala".

—• „Fałsz w ieru tn y!" — Okoń w rzaśnie — To najw iększa potw arz właśnie!

Bo kom edyę — szczyt ohydy! — Urządzają sam e żyd y ".

P rzem ów ili też endecy:

— „Dość hałasu o tej hecy, Badań św iadczą tu w yn iki, Że spraw cam i bolszew iki".

Zaczem w szyscy głosy w znoszą Chórem i o w yro k proszą:

— „ Św ietny Sejm ie! W in a czyja, Niech osądzi ko m isy ja".

Ta jest w tru d n ej sytnacyi...

By z pow odu tej rabacyi N iko m u nie psuć honoru, Ma d w ie p ra w d y do w yboru:

Filip z R adziechow a K iedy w swoim czasie S ichulski ukończył słynne k a ry k a tu ry g alicy j­

skich posłów sejm ow ych i niebosz­

czykowi m arszałkow i B adeniem u Pokazał k ary k atu rę jego rodzonego syna, tato Badeni uśm iał się serde­

cznie i szczerze „S ichule“ g ra tu lo ­ wał.

W in szu ję p a n u — rzekł sw ym sepleniącym głosem — u d ał się p a ­ nu lepiej, niż mnie!

W pow iedzeniu tem dźw ięczała boleść ojcowska. Bo czego się m a r- szałkowicz ją ł, pokpił z kretesem . Nie poszło m u z n au k am i, nie udało się też z k ary erą polityczną. Zrobił go papa m arszałkiem pow iatow ym w Buczaczu, pow stały wesołe w spo­

m inki tego m arszałkow ania. D ał go w ybrać posłem sejm ow ym i sekreta­

rzem , heca była w sejm iel Jako poseł dopom inał się najw yżej o m o ­ stek koło Koropca, sekretarzem zaś był takim , ja k k u ra ogrodnikiem !

Tym czasem zm arło się p a n u m a r­

szałkowi, przyszła w ojna, now a P o l-

,s Z

e

Z U T E K “ Skoro pow ie się, że ży d k i

„ Tim es" zrobi hałas brzydki.

...Bolszewicy? w śród Polaków?

Radość dla C zecho-Słow aków ...

Ja k tu w ybrnąć z d ylem a tu I dogodzić p rzytem światu?

Stw ierdzić, prosta rzecz, że w m a ju N ie było rozruchów w kraju.

Jow ialsJci

Przez telefon Dzyń, dzyń, dzyń...

— T u m in iste r p rz e m y słu i h a n ­ dlu.

— T u m in iste rstw o spraw z a g ra­

n iczn y c h , szef sekcyi X.

— Ł a d n e u wras p orządki! D o­

nosi m i w łaśn ie m ój referent, że w y sła ł do wTaszego m in isterstw a pew ien w ażny a k t jeszcze w m a r ­ cu, a wyście go d o tąd nie załatw i.i.

W ta k im razie ten re fere n t w p ro ­ w a d ził p a n a m in is tra p odw ójnie w b łą d i d o p u śc ił się dw óch w y­

stępków : k ła m stw a i oszczerstw a.

P rzedew szystkiem bow iem żadnego a k tu tu n ie p rz y sła ł, pow tóre zaś p o d a ł nas w podejrzenie, jakoby- m y wogóle kied y k o lw iek cokolw iek za ła tw iali.

D zyń, dzyń, dzyń...

O s t r o ż n i ^ J p o w iedź

— Czy jest różnica m iędzy szta­

bem generalnym koalicyi, a szta-

ska zaś nie poznała się n a geniuszu radziechow skim ! Ju ż w czasie w ojny próbow ał h r. S tanisław H enryk w y­

płynąć przez N. K. N., ale jakoś nie poszło, jeździł do W ied n ia jako

„dziedzicznie obciążony członek**

izby panów , łaził po „H oheitach“ i

„Erlauchtach**, czy się nie trafi ja k a am b asad a, d arem n y trud!

A w antury ruskie zastały dziedzica radziechow skiego w sw oim m a ją ­ tku. N adchodziły o nim z tam tej strony frontu różne wieści, ja k to, że zabity, że internow any, że u m a rł n a tyfus itd., aż tu nagle, w m arcu, h r. S tanisław H enryk zjaw ił się w K rakow ie, w e Lwowie i w W a rsz a ­ wie. O pow iadał, że w tem h a jd a ­ m ackim piekle znow u ta k źle nie

jest, chw alił rząd u k ra iń sk i, a szcze­

gólnie podnosił m ądrość i k ulturę H ołubow icza, który m u u łatw ił p o ­ dróż do W iednia.

W praw dzie ta p rzepustka — ja k opow iadają — kosztowała b agatel­

kę, bo rozparcelow anie m iędzy U kraińców jednego m ajątk u , ale

Nr. 21. - Str. 7.

bem generalnym państw central­

nych?

Mnie p an o to pyta, cyw ila?

Zw róć się p a n lepiej odrazu po od­

powiedź do generała H allera. T en będzie w iedział napewno!!

Pew nem u p o sło w i M iałeś cham ie tylko gnój Z a m ia st koni, parę k u r — D ziś m asz „hopów" wiele K u p u jesz hotele

N iedługo se ku p isz dwór!

OD REDAKCYI

! • • • • • • • •I»CO«C0M • * • • • « • • • • • • • « • • • • • |

Z numerem bieżącym zmuszę- j ni jesteśmy podnieść cenę po- J jedyńczych numerów „Szczu- ; tlęa“ na I Koronę 50 halerzy. ;

czegóż się nie robi d la św iętej sp ra ­ w y ojczystej!

W obec zapew nień Hołubowicza, że w „zachodniej Ukrainie** nie b ę­

dzie „takiej** reform y rolnej, ja k w Polsce, h r. St. H enryk zaczął p ro p a ­ gować w cielenie Galicyi w schodniej do U krainy, rzekom o d la w zm ocnie­

n ia polskości n a w łaściw ej U krainie.

To, że h r. S tanisław H en ry k u w ie ­ rzył w „durn y cie“ H ołubow icza, to nic dziw nego, ale, że „prezydent Z a ­ chodniej Ukrainy** w y b rał sobie ta ­ kiego „ambasadora** do Polski, to je st zadzw iające! A sens b a jk i tej krótki! Było trzech B adenich, dw óch było m ądrych, a trzeci był a m b a sa ­ dorem „Z achodniej Ukrainy**!

A liści w czoraj pisało w „Czasie*', że ks. C zartoryski pisał, że n ie p ra ­ w da, jak o b y to w szystko było p r a ­ w dą. A no cóż robić? Ale d la hr.

S tan isław a H enryka tem ci gorzej.

Bo byłby p rzy n ajm n iej w sław ił się i uw iecznił swe im ię, a tak?

Chochoł

Ki ... ... .—"• " --- ---

■«rovnll£ lite ra c k i: S ta n isła w W a sy le w sk l. - W y d a w c a I re d a k to r odpow .: Alfred A ltenber*. — D ru k arn ia N arodow a w K rakow ie

(8)

Psi akr eutH Nie dam pluć se w kaszę Gdańsk, L w ów , Cieszyn będą nasze!

Haller grzecznie kłania m u się T u ś m i Grzesiu, ty wisusie!

W szystk o m u pooglądali N óżki, plecki i tam dalej,

„Pójdziesz —■ boś jest za gorący N a kurs u zu p eln ia ją cy“.

W IEW 1

jrt,*r££jĄ

.lederi nudzi, drugi gdera N iechże Cię jasna choleral Nic nie gadać, nic nie mruczeć

Lecz na pam ięć się nauczyć!

OGNIEM 1 MIECZEM, CZYLI PRZYGODY SZALONEGO GRZESIA — POWIEŚĆ WSPÓŁCZESNA

R O Z D Z I A Ł X I I I . _ „

Rys. K . M ackiew icz

Cytaty

Powiązane dokumenty

Okoń po raz pierw ­ szy pyskow ał w sejm ie polskim, m arszałek T rąm pczyński chciał się coś bliższego dowiedzieć o tym bolszew iku Tarnobrzeskim.. Służąc

Rzecz stoi w zw iązku z obietnicam i, które poczynił kongres pokojow y żydom zam ieszkującym Polskę.. Munio zawsze do

W czasie oblężenia W arszawy przez Niem ców Milanówek uwiecznił się tem na kartach historyi, że istniało wówczas bezpośrednie połączenie kolejowe

Dalsze 3 króliki zarażone cholerą zjadła pew na rodzina z Kaźmierza, która zaraz potem poszła do teatru na W ygnanego Erosa.?. Zbliżam się do

— Bardzo mi się podoba podniosły, poetyczny styl tej konstytucyi, zwłaszcza ustęp o orle białym, który symbolizować m a jasność, m ajestat, moc, górność

M ieszkańcy tej wsi są zupełnie bezbożni, nie chcą iść do w ojska u kraińskiego i nie żyw ią żadnych uczuć narodow ych dla U krainy... Albo jedno albo

Bolszewicy zostaną sromotnie pobici, poczem zajmą Odessę, Archangielsk, M urm ań i podbiją Syberyę. Ukraińcy będą ostrzeliwać granatam i Lwów, wobec czego

Jestto stolica pokolenia polishm en, które prow adzi tu w alkę z jak im iś H ajdam aks... Od tej chw ili włóczy się po Polsce