• Nie Znaleziono Wyników

Przegląd Wielkopolski : miesięcznik regionalny poświęcony zagadnieniom kultury wielkopolskiej w przeszłości i w chwili obecnej. 1939.05 nr 5

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Przegląd Wielkopolski : miesięcznik regionalny poświęcony zagadnieniom kultury wielkopolskiej w przeszłości i w chwili obecnej. 1939.05 nr 5"

Copied!
36
0
0

Pełen tekst

(1)

ïO K I - 1939

(2)

P R Z E G L Ą D W I E L K O P O L S K I

M I E S I Ę C Z N I K R E G I O N A L N Y

S P I S R Z E C Z Y :

M ateusz S iu c h n iń s k i i Lech C y fro w ic z : G r a s a n c i...

D r J u liu s z W illa u m e : T aje m nica zw ycięstw a pod Zdzicchow ą ,

J. W . S zulczew ski: J a k w W ie lk o p o ls c e gadają z w ie r z ę ta ? ...

S tan isła w M ik o ła jc z y k : R o ln ic tw o w ie lk o p o ls k ie w czo raj i dziś •

J. S ła w ik -Z a b ło c k a : Stefan R o goziński — p io n ie r p o ls k ie j m y ś li k o lo n ia ln e j K r o n i k a ...

Z ru ch u w y d a w n ic z e g o ...

P od p r ę g i e r z ...

B ib lio g ra fia reg io nu za kw ie cie ń 1939 ...

14 15 15 16 16 16 16 17' 17

R ysunek na o k ła d k ę w y k o n a ł M . R om ała.

R e d a k to r: P rof. J ó z e f K r a s o ń, Poznań

K o m ite t re d a k c y jn y : A d a m K a le tk a , D r Z d z is ła w G ro t, D r W in c e n ty O stro w sk W y d a w c a i m iejsce w y d a n ia : J. J a ch o w ski, K się g a rn ia U n iw e rs y te c k a sp.z o.o. w P ozn an ii

A d re s R e d a k c ji i A d m in is tra c ji: Poznań, ul. K a n ta k a 8/9

Cena po je dyncze go num eru 1 z ł P ren um e rata roczna 10 z ł D la szkół i nauczycielstw a prenum erata w yn osi 6,—■ z ł rocznie

P. K . O. 200.324

k o n ta : J . J a c h o w s k

Z a k ła d i m iejsce o d b ic ia : D ru k a rn ia P ań stw ow a w P oznaniu, u l. S k ła d o w a 3. — 915. 39

(3)

P R Z E G L Ą D W I E L K O P O L S K I

M I E S I Ę C Z N I K R E G I O N A L N Y

P O Ś W IĘ C O N Y Z A G A D N IE N IO M K U LTU R Y W IELKO PO LSKIEJ W PRZESZŁOŚCI I W C H W IL I OBECNEJ

N r 5

R o k I Poznań, m aj 1939 r.

C - ll

Hołd pruski

l a Albrecht, margrabia brandenburski, a także

^ ro Prusach, szczeciński, pomorski, słoroiański,

kaszubski książę, pan Rugii, burgrabia norym­

berski, przyrzekam i ślubuję, że najj. roładcy i panu Zygmuntomi, króloroi Polski, m. księciu Citroy, Rusi i roszystkich ziem pruskich panu i dziedzicami, jako mojemu przyrodzonemu dziedzicznemu panu i jego majestatu potomkom i następcom, królom i Ko­

ronie polskiej, będę mierny i posłuszny i będę się starał o dobro jego majestatu, potomkom i Korony polskiej, a bronił od zła i roszystko czynić będę, co jest obomiązkiem miernego masala. Tak mi dopomóż Boże i śmięta Jego emangelio.

(A c ia Tom iciana V II. n r 33)

141

(4)

G R A S A N C I

D w u g ło s z p o w o d u k s ią ż e k H il. M a jk o w s k ie g o - G ro d zis k W ie lk o p o ls k i - i A d o lfa N o w a c z y ń s k ie g o — W a r t a n a d W a r t ą — o ra z — Poznaj Po zn ań.

M ło d a , a co za ty m idzie, niedośw iadczona firm a w yd a w n icza Stefana D ip p la w Poznaniu, w d obrej w ierze w y d a ła w u b ie g łym ro k u książkę H ila re g o M a jko w skie g o p t.: „G ro d z is k W ie lk o p o ls k i Przeszłość, Z a b y tk i, L u d z ie ". P iękna szata zew nętrzna te j k s ią ż k i k r y je w sobie rz a d k o s p o ty ­ kaną ram otę, ra m o tę -ra ry ta s . O ka zu je się, że Józef B aka z n a la z ł w X X w ie k u godnych siebie następców i naśladow ców . H ila r y M a jk o w s k i w iedzie w śró d nich p ry m . N ie p o tra fiłb y m teraz rozstrzygnąć, czy w ięcej je st w te j książce b łę d ó w s ty lis ty c z n y c h , czy rzeczow ych, h isto ryczn ych . W ka żd ym ra zie i je d n ych i d ru g ich je st bardzo dużo.

Lecz o d d a jm y na c h w ilę głos samemu a u to ro w i:

„W s z a k gród to osada słow iańska, ogrodzona fosą i zasiekam i, a z a l i b y d z i k i z w i e r z czy n ie p rz y ja c ie l nie w ta rg n ą ł w e w n ą trz m i a s t a " ( ! ) [str. 11].

„ N a jp ie r w — jeszcze osadą będąc — n a l e ż a ł s i ę G ro d zisk k s ią ­ żętom ś lą s k im ..."(!) [str. 11].

.... p ła ta ją c y z inną b r a c i ą s z l a c h t y w ie lk o p o ls k ie j łb y s t a ­ r o s t o m k r ó l e w s k i m, g r a b i e ż c o m i h u l t a j o m, n a p a d a j ą c y m w i e l m o ż y i l u d n o ś ć (!) [str. 11].

„ . . l e n n e d o b r a g r o d z i s k i e p rz y p a d a ią w s p a d k u ...“ (!) [str. 12]

N a w niosek w iększości c z y te ln ik ó w odbieram P anu głos, Panie M a j­

k o w s k i! Proszę się te ra z tłu m a czyć. J a k m ożna b y ło ta k napisać? P rz e ­ cież na dobrą spraw ę wszyscy, k tó rz y c z y ta li Pana książkę, p o w in n i p rz e ­ stać p ić p iw o grodziskie, p o w in n i zb o jko to w a ć w sp ó łw in n e b ro w a ry g ro ­ dziskie, w spółw inne, bo su b w e n cjo n o w a ły to w y d a w n ic tw o .

„ P o p a r c i u także d y r. A n to n ie g o Thum a, w y d a w n ic tw o p rz y b ra ło k s z ta łt re a ln y, za CO' na ty m m iejscu składam me najgorętsze p o d zię ko ­ w anie w s z y s tk im m i ż y c z liw y m osobom " [str. 7]. P rzecież to zdanie nie ma a n i rą k, a n i nóg. J a k m ożna b y ło ta k ą ka le kę puszczać m ię d zy lu d z i.

O d samego po czą tku nie może sobie a u to r dać ra d y z h isto rią . P rz y ­ n a jm n ie j tam , gdzie je st pozo sta w io n y samemu sobie. N a sprezentow anej ju ż stronie 11 pisze M a jk o w s k i m, in .: „N a z y w a ło się ono, być może, w p ie rw G rodziszcze, lu b G ro d zisko , Bóg ra c z y to w iedzieć . P rócz Pana Boga p o tra fią rozw iązać tę zagadkę h is to ry c y i p re h is to ry c y . O dp o w ie d ź je st n a stępu jąca: w nazw ie »grodzisko« prze ch o w u je się ślad dawnego g r o d u (A l. B ru c k n e r, W ł. K o w a le n k o ). W y ra z y zakończone sufiksem

»sko« oznaczają m iejsce, na k tó ry m d a w n ie j coś b y ło lu b coś się d zia ło . T a k im i na p rz y k ła d w y ra z a m i są prócz g rodziska: cm entarzysko i p o b o jo ­ w isko. D a le j — gród a m iasto, to dw a c a łk o w ic ie różne pojęcia. M ia s to średniow ieczne p o w sta ło na p o d g ro d z iu poza zasiekam i i fosą.

(5)

P iękno k ra jo b ra z u w ie lk o p o ls k ie g o — Jezioro G óreckie. Fot. Ulatowski

Pod c h w ilo w y m , n ie d łu g im p a n o w a n ie m g ło g o w c z y k ó w ks. H e n ry k a I I I i H e n ry k a I V b y ł G ro d zisk nie „ n a jp ie r w “ , na po czą tku swej h is to rii, lecz przez pew ien k r ó tk i okres czasu, po śm ie rci P rze m ysła I I , na m ocy testam entu jego, oraz H e n ry k a Probusa,

A u to r p rze ślizg n ą w szy się po h is to rii m iasta średniow iecznego i now o­

żytnego w ięcej n iż pobieżnie, i, ja k to w yka za łe m na p rz y k ła d a c h , z d u żym i lędam i, d a ł w dalszym ciągu szereg p o rtre tó w postaci zw ią za n ych z op i- syw anym m iastem , bądź to urodzeniem , bądź to dzia ła ln o ścią , i p o p rz e ­ p la ta ł je szkicam i ró żn e j treści.

N ie w chodząc ju ż w szczegóły, ch cia łb ym podnieść je d n ą k a rd y n a ln ą Wadę tej ksią żki. O tóż b ra k w n ie j k o n k re tn y c h w iadom ości dotyczących m iast, b ra k chociażby s k ró tu d z ie jó w m iasta. A u to r nie ż a ło w a ł m iejsca dla opisu cudów lu ź n o związanego z G ro d ziskie m O. B e rn a rd a z W ą - rzeźna, nie szczędził p a p ie ru i z a c y to w a ł in extenso dw ie d łu g ie m ow y

«S. P rusinow skiego, n iepotrzeb nie na szkico w a ł jego postać, niepotrzebnie, o nie d o d a ł niczego nowego do w y d a n e j w 1935 ro k u obszerniejszej p ra cy , r Z. G ro ta p t . : „K s . A le k s y P ru s in o w s k i“ . N ie w y k o rz y s ta ł natom iast Źródeł z n a jd u ją c y c h się w B ib lio te c e Z a k ła d u N arodow ego im . O sso liń ­ skich („G ro d zisce n sia acta a d v o c a tia lia “ i „G ro d zisce n sis c iv íta s “ ), nie P o słu żył się we w y s zu ka n iu m a te ria łó w a n i B ib lio g ra fią F in k la , ani też ib lio g ra fią H is to r ii W ie lk o p o ls k i p ro f. A . W o jtk o w s k ie g o . W y k a z lit e ­ ra tu ry p rz e d m io tu z a ty tu ło w a ł a u to r „ Ź r ó d ła " , g d y tym czasem p ra w d z iw e Źródła są w ty m w yka zie w m niejszości. Chyba ty lk o d la osiągnięcia w y ż -

(6)

szei lic z b y w ty m w yka zie a u to r zam ieści! m ię d zy p o z y c ja m i b ib lio g ra ­ fic z n y m i ró w n ie ż E n c y k lo p e d ię O rge lb ra n d a i P rz e w o d n ik O rło w icza . I jeszcze jedno — w im ie n iu 35 m ilio n ó w P o la k ó w ja k n a ju ro czyscie ] p ro te s tu ję p rz e c iw k o n a zyw a n iu W r o c ł a w i a n ie m ie ckim B reslau.

P rzecież... ale po co u p rze d za ć fa k ty n ie d a le k ie j, m am nadzieję, p r z y ­ szłości. — Pisze jeszcze p. M a jk o w s k i m. in. na stronie 161:

W m urach m iasteczka, oprom ienionego legendą o cudzie O. B ern a rd a , a J. N. Szum an p is a ł swego „ K r ó la H a ra ld a H e lfa g a ra , późnie, „ D y n a ­ m ikę B y tu “ , w m i e ś c i e t y m w y c h o w a ł e m s i ę r ó w n i e ż i , a U).

P ew nie dlatego, żeby fa k t ten d o n io s ły nie z a w ie ru s z y ł się w m rokach dZ1C A r t y k u ł n in ie js z y nosi t y t u ł „G ra s a n c i". — H ila re g o M a jko w skie g o , m im o że jego ksią żką z a ją łe m się na początku, nie uważam w cale w raz z in n y m i osobami, z k tó ry m i na te n te m a t rozm aw iałem , za grasanta g ro ź ­ nego. N ie ! „G ro d z is k W ie lk o p o ls k i'' nie został, m am w rażenie, zaku p io n y p rze z b ib lio te k i szkolne, nie z d o b y ł rozgłosu, stąd szkoda dla re g io n u nie duża.

S zko d n ikie m bez p o ró w n a n ia w ię kszym jest A d o lf N o w a czyn ski g ra ­ su ją cy PO d zie ja ch w ie lk o p o ls k ic h w w y d a w n ic tw a c h „ W a r ta nad W a rtą i P oznaj P oznań“ . J a k ten w ie lk i „o d k ry w c a " W ie lk o p o ls k i w y g lą d a na

tle p oniżej zestaw ionych p o z y c y j b ib lio g ra fic z n y c h w yp rze d za , ących w cza- Sie je io „re w e la c je " ! niech osądzą c z y te ln ic y . O to w yb ra n e ty tu ły roz- d z ia łó w jego książek, sko n fro n to w a n e z n ie k tó ry m i ty lk o pracam i, w ym ię n io n y m i d la p rz y k ła d u .

1. „U ro d ził się w G linnie

2. „F is z e re k “

3. „H e in e u B rezó w “

4. „C z a rn a s u k ie n k a “

5. „ In n y L ib e lt“

6. „D w a j Ż y c h liń s c y “

7. „P ro ro k E lia s z ze Śm igla ‘

8. „Monumentum“

9. „P a n i B ecko w a "

10. „H u s y ta w Z bąszyniu“

— tem at został poprzednio poruszony i om ów iony przez: a) d ra F. Pohoreokiego,

b) d ra Z. G rota.

— o generale Fiszerze p is a ł m. in.: p ro f. A . S ka ł- k o w s k i, w y d a ją c p a m ię tn ik F iszerow ej.

— p o rtre t E. B re zy da ł w P o ls k im S ło w n ik u B io ­ g ra ficzn ym d r Z. G rot.

__ w y c z e rp u ją c ą m on og rafię p t,: E m ilia S czaniecka na pisała H. Łuozaków na-K ozerska.

— postać L ib e lta o m ó w ili m, in.:

a) p ro f. A . W o jtk o w s k i, b) d r M , R ym a rkie w icz,

— o L . Ż y c h liń s k im p is a ł M . H aim an,

__ L A rc is z e w s k i po sia da sw ój p o rtre t, na szkico­

w a ny w P o l. Stów. B io g r. przez M , W ajsb lu m a .

— Jana O stroroga i jego M onum entum o m ó w ił m.

in. D o brzyń ski.

— d r S truś zna la zł swego bio g ra fa w osobie ks.

E. M ajkow skieg o.

— o Zbąskich i o Zbąszyniu p is a ł obszernie p ro f.

J. Krasoń.

11. „L o g o w ie “ — postać ks. L o g i o m ó w ili:

a) p ro f. A . W o jtk o w s k i, c) Laubert, b) d r St. K a rw o w s k i, d) A . B asiński.

(7)

12. „G u ile tta 1 Rom eo“ — tem at o m ó w ili:

a) d r K osido w ski,

b) d r St. W a syle w ski, c) M a ria F re lk ie w ic z . 13. „ F ilm o gubernatorze A la s k i" — gen. K rzyżanow skiego „ o d k r y li" :

a) d r Z. G rot, b) M . Hairnan.

14. „Z ezna nia D o k to ra K o lle n sch e ra " — o K ollenscherze p is a ł d r Z. G rot.

15. „P u łk o w n ik M o ls k i" — o M o ls k im ¡pisali: a) p ro f. A . S ka łko w ski, b) d r St. W asyle w ski.

16. „K a n o n ik nad k a n o n ik i" — postać ks, G orczyczew skiego o m ó w ili:

a) d r J. Staszewski, b) m gr K ra je w ska . N o w a czyń ski w y b ra ł sobie „K ra in ę tysiąca je z io r“ ja ko teren swej obecnej p ra c y p u b lic y s ty c z n e j. Poznań i W ie lk o p o ls k a d o sta rcza ją m u od szeregu la t tem atów , om ów ionych n a jp ie rw w felietona ch, um ieszczanych w prasie codziennej i perio d yka ch , a następnie zebranych i w yd a n ych we fo rm ie ksią żko w e j. Owocem te j p ra c y są w ła śn ie „ W a r ta nad W a r tą “ i „P o z n a j P oznań“ .

N ie s p o tk a łb y się N o w a czyń ski z zarzutem , g d y b y w te j sw o je j d z ia ­ ła ln o ś c i trz y m a ł się zasad etycznych obow ią zu ją cych pisarza. — W zebra­

nych po w yże j p rz y k ła d o w o a rty k u ła c h a u to r „ W a r t y nad W a r tą “ w y ­ raźnie lu b m ię d zy w ierszam i nazyw a się o d k ry w c ą szeregu zapom nianych rzekom o postaci i fa k tó w h is to ry c z n y c h W ie lk o p o ls k i. In s y n u u je W ie lk o ­ polanom niew dzięczność w stosunku do p rz o d k ó w i b ra k zainteresow ania h is to rią własnego regionu. R zeczyw istość p rze d sta w ia we fa łs z y w y m św ietle. W y lic z y łe m p rz y ka żd ym z podanych a rty k u łó w , k to u p rz e d z ił N ow aczyńskiego w „o d g rz e b a n iu “ i m n ie j lu b w ięcej szczegółow ym om ó­

w ie n iu poszczególnych tem atów , kto w ięc w in ie n zwać się o d kryw cą , je ż e li w ogóle ten t y t u ł je st u s p ra w ie d liw io n y ... C zy je d n a k N o w a czyń ski zdaje sobie spraw ę z tego, ja k ą k rz y w d ę w y rz ą d z a h is to ry k o m i n ie h isto ryko m , k tó rz y ju ż p rze d n im d o k o n y w a li poszczególnych „o d k r y ć " ?

N o w a czyń ski pisze bez znajom ości rzeczy. — Czy inaczej można nazwać b ra k i w opano w aniu lite r a tu r y p rz e d m io tu — tego niezbędnego w s tę p u do w s z e lk ic h badań? — Ja k ż e inaczej p o s tą p ił J. K is ie le w s k i, a u to r n a p ra w d ę cennej i głośnej dziś k s ią ż k i „Z ie m ia g ro m a d zi p ro c h y “ , k tó r y o k a z a ł się ta k s k ro m n y m i lo ja ln y m w o b e c a u to ry te tu n a u k i, że nie z a w a h a ł się z w ró c ić się do S e m in a riu m H is to ry c z n e g o z p ro śb ą o p rz e ­ g lą d n ię cie swego d z ie ła przed w y d ru k o w a n ie m , prze z fa c h o w c a h is to ry k a . G d y b y nie to, że głęboko w ie rzę w uczciwość duszy p o ls k ie j, m u s ia ł­

bym dojść do jednego ty lk o w nio sku : że N ow aczyński, ro z p o rz ą d z a ją c o l­

b rz y m im rozgłosem i reklam ą, system atycznie odsuwa w cień tych, k tó ry c h uw aża za k o n k u re n tó w w dążeniu do jakiegoś sobie je d y n ie w iadom ego celu. — Chyba ty lk o p rz y p a d k ie m ta k się z ło ż y ło , że N ow a czyń ski p ró ­ b u je tu ta j ja k g d y b y zdystansow ać sam ych p ra w ie W ie lk o p o la n . — T o jedna sprawa.

D ru g a — to szereg nieścisłości histo ryczn ych .

W a rty k u le p t . : „P o s e ł L ip s k i“ a u to r p o k p iw a sobie z tego, że W o j­

ciech L ip s k i n a p isa ł broszurę a ntyniem iecką , bo to b y ło w ówczas b a rd zo

145

(8)

modne. R zeczyw istość h isto ryczn a w yg lą d a nieco inaczej, C a ły szereg broszur, k tó ry c h a u to ra m i są P o la cy — posłow ie w B e rlin ie , b y ł owocem celow o zorganizow anej a k c ji, in s p iro w a n e j przez D y re k c ję „ L ig i P o ls k ie j . Jakże inaczej, w ie rn ie j w y p a d łb y p o rtre t pana posła, g d yb y N ow a czyń ski w sp o m n ia ł chociażby ty lk o m im ochodem , że L ip s k i b y ł m a jo re m w p o w ­ sta n iu listo p a d o w ym , że b y ł kom isarzem p ow stania 1848 r. na p o w ia t pleszew ski, że p o sło w a ł na sejm p ro w in c jo n a ln y , że b y ł czło n kie m I D y ­ re k c ji T o w a rz y s tw a Pom ocy N a u k o w e j, że z a ło ż y ł sław nego „Z ie m ia n in a , że w reszcie b y ł in ic ja to re m p ro je k tu i w sp ó łza ło życie le m drugiego w K s ię ­ stw ie g im n a zju m polskiego — w O strow ie.

O w ie le m n ie j p rz y je m n ą gafę p o p e łn ił N o w a czyń ski w a rty k u le

„W s p o m n ie n ie o K o ś c ie ls k ic h ". T u ta j n i m niej n i w ię ce j, ty lk o z je d n e j osoby z ro b ił dw ie, z k tó ry c h pie rw sze j ka z a ł się zruszczyć, d ru g ie j zaś p rze jść na m ahom etanizm . B u jn ą fa n ta z ją o dznacza ją się badania N o w a ­ czyńskiego, boć l- o W ła d y s ła w K o ście lski, w ięzień w M oabicie, adw ersarz m a jo ra V o ig ts -R h e tz 'a , i W ła d y s ła w K o ś c ie ls k i, S efer-P asza to jedna i ta sama osoba; 2-o tenże W ła d y s ła w , choć p rz e b y w a ł w służbie tu re c k ie j, r e lig ii k a to lic k ie j nie p o rz u c ił. M ó g ł b y ł chyba N o w a czyń ski to spraw dzić w czasie swego p o b y tu w M iło s ła w iu . A le to ta k b yw a : je ż e li sam autor, z b y t w ygodny, odm aw ia w in n y m w y p a d k u k o rz y s ta n ia z zaofia ro w a n e j m u do badań ko re sp o n d e n cji, k ry ją c e j bogate m a te ria ły , a p ro si ty lk o o opow iedzenie m u k ilk u anegdot, w ówczas nie m ożna się dziw ić, że do

jego pra c z a k ra d a ją się ta k ie b łę d y.

A lb o ta dow olność w in te rp re ta c ji ź ró d e ł oraz niepotrzebne odgrze­

byw anie i zw alczanie porzuconych daw no argum entów . Przecież ju ż dziś n ik t nie tw ie rd z i, że A n o n im tzw . G a ll, b y ł F rancuzem z pochodzenia.

W s z y s tk o to, m am w rażenie, w dostatecznym chyba sto p n iu upow ażnia do nazw ania N ow aczyńskiego szkodnikiem . O b yd w ie k s ią ż k i p o w in n y być zakazane d la m ło d z ie ż y p o ls k ie j, nie ty lk o ze w zg lę d ó w w yżej p rz y to ­ czonych, ale jeszcze z uw agi na s ty l, s ty l szmoncesowy.

N o w a czyń ski podobno p rz y g o to w u je do d ru k u trz e c i zbiór. Z apo­

biegnie się, choć w części, p rz y s z ły m być może niespodziankom , k r z y w ­ dzącym w ie lk o p o ls k ic h h is to ry k ó w , je ż e li ogłosi się ju ż d z isia j p u blicznie , że m. in. z n a jd u je się obecnie w d ru k u dw utom ow a m o n o g ra fia o ks. W a ­ w rz y n ia k u , że w opra co w a n iu je s t książka o H ip o lic ie C egielskim , że na w arsztacie z n a jd u je się praca o „L id z e P o ls k ie j i że we w szystkich b ib lio ­ tekach na u ko w ych m. Poznania m ożna p rz e jrz e ć i w y k o rz y s ta ć „ B ib lio ­ g ra fię H is to r ii W ie lk o p o ls k i" p ro f. A . W o jtk o w s k ie g o .

I na zakończenie jeszcze dw a p y ta n ia :

1- o C zy Z w ią ze k P o p ie ra n ia T u r y s ty k i w W ie lk o p o ls c e z g o d z ił się na używ anie hasła „P o z n a j P oznań , bez podania autora.

2 - o C zy obecną d zia ła ln o ść N ow aczyńskiego na terenie W ie lk o p o ls k i na­

le ż y uważać za k o n ty n u a c ję p ra c y p u b lic y s ty c z n e j, k tó re j z g n iły m owocem b v ły a r ty k u ły w „Ś w ie c ie " w ro k u 1907? . M ateusz S iuchniński.

(9)

H u rra ! jesteśm y o d k ry c i! A d o lf N ow aczyński, o g a rn ię ty zapałem o d k ry w c z y m , nie n a p o ty k a ją c na drodze odpow ie dnich, godnych o d k ry c ia obiektów , w p a d ł na je d y n y w sw oim ro d z a ju p o m ysł w m ó w ie n ia w lu d z i cz y ta ją c y c h k sią żki, że W ie lk o p o ls k a to d ru g a A m e ry k a , czekająca na swego K olum ba, i czym prędzej zam ianow aw szy się o d kryw cą , za b ra ł się do opisania tego w iekopom nego w yd a rz e n ia ; i ta k p o w s ta ły „ W a r ta nad W a r tą “ i „P o z n a j P oznań".

„ W a r ta nad W a rtą " , w ydana przed ro kie m z górą, p rz e s ta ła b yć w p o ­ ję c iu w y d a w n ic z y m nowością, nie d e z a k tu a liz u ją c się b y n a jm n ie j ja k o p rz e d m io t re c e n z ji; nowością za to w c a łym tego słow a znaczeniu je st d ru g ie „ d z ie ło " b a n n ity z P odgórza: „P o z n a j P o zn a ń " — i ty m przede w szystkim z a jm ie m y się.

Ten d ru g i z rz ę d u z b ió r fe lie to n ó w N ow aczyńskiego, na tem atach w ie lk o p o ls k ic h o p a rty , w ty p ie nie odbiega od pierw szego (W a rta nad W a rtą ).

W trz y d z ie s tu k ilk u szkicach w n im z a w a rty c h sp o tyka m y te same cechy na p la n p ie rw s z y przez a u to ra w ysuw ane ja ko zasadnicze: „re w e - la c y jn o ś ć " — „c h a ra k te r o d k ry w c z y " — „te n d e n c y jn o ś ć " (n. b. w ie lo k ro tn ie przez N ow aczyńskieg o p o d kre śla n a ), w reszcie ró w n ie ż często przez autora podnoszona spraw a zapoznania re g io n u w ie lk o p o ls k ie g o przez inne dzielnice.

Chcąc zrecenzować pracę N ow aczyńskiego, m u sim y być z g ó ry p r z y ­ goto w a n i na tr u d y niem ałe. P rzede w s z y s tk im a u to r pisze i m ó w i naraz o w szystkim , p rze ska ku je raz po raz od średniow iecza do czasów n a jn o w ­ szych, od a ry jc z y k ó w do żydów , od filo z o fó w do kupców , od mecenasów s z tu k i do z w y k ły c h p ie c z e n ia rz y -re z y d e n tó w („b y c z y p rz o d k o w ie "). J a k o ty g o d n io w y fe lie to n w „K u rie rz e P o zn a ń skim " te n czy in n y obrazek z d z ie jó w W ie lk o p o ls k i, w sw oistej o p ra w ie s ty lu N ow aczyńskiego podany, może być od czasu do czasu naw et z u p e łn ie m iłą le k tu rą (n a jw a żn ie jsze : nie poprzedzoną żadnym w stępem ). N ie m ożem y żądać ani staw iać w te d y ty c h wym agań, do ja k ic h u p ra w n ie n i zo sta liśm y w c h w ili, k ie d y fe lie ­ to n ik i zebrane w je d n ą całość s ta ły się ksią żką w p e łn y m tego słow a zna­

czeniu, we w stępie naw et nie o p a trzo n ą ko n ie czn ym zd a w a ło b y się o b ja ś ­ nieniem : zb ió r fe lie to n ó w . U ła tw iło b y to zadanie c z y te ln ik o w i-k ry ty k o w i, a zwłaszcza a u to ro w i.

Przechodząc do le k tu r y te k s tu stw ie rd za m y, że s ty l nie odbiega w niczym od znanego nam od la t „g e n re " pisarskiego głośnego sa rka sty- k a la m b u rz y s ty . I na to m u sim y zw ró cić sp e cja ln ą uwagę, że a u to r nie p o s ta ra ł się ubrać p ra c y sw ojej w ja kie ś inne, nowsze k s z ta łty , ty lk o o b d a ­ r z y ł c z y te ln ik a po raz setny próbą swego ta le n tu w fo rm ie o d czte rd zie stu la t znanej i, co- gorsze, dziś ju ż raczej nużącej. Zastosow anie szablonu przez au to ra w ska zu je na zupe łn e nie licze n ie się z c z y te ln ik ie m z szerszych sfer społeczeństwa. Z b ió r fe lie to n ó w Nowaczyńskiego', to praca zd a je m i się Propagandowa, m ająca za zadanie dotrzeć do n ajszerszych w a rs tw lu d ­ ności — a tu ten s ty l. M ó g ł b y ł choć w interesie w ła s n y m z niego zre zy-

147

(10)

gnować; chyba że je d n a k cele inne p rz y ś w ie c a ły p ra c y autora, i sądząc z głębszej le k tu r y — nap ra w d ę w szystko, prócz propa g a n d y regionu w ie l­

kopolskiego, m ogło się z ło żyć na pow stanie te j ,,n ie z w y k łe j książki.

N a z górą trz y s tu stronach przeżyw a N ow a czyń ski sw o ją trze cią m ło ­ dość, głośny (famosus o łim ) d ra m a tu rg -e s s e is ta -fe lie to n is ta -k ry ty k w y b ra ł przede w s z y s tk im w p ra cy swej lin ię najlżejszeg o oporu, pisząc po pierw sze o rzeczach znanych i ju ż opracow anych, po d rugie o lu d z ia c h i zd a rze ­ niach m n ie jsze j wagi. Z a rz u t ten p o s ta w ił m u ju ż w re c e n z ji „ W a r ty nad W a r tą “ m gr P ilic h o w s k i, dziś ja muszę go p o w tó rzyć.

O gół p rz y c h y ln e j N ow aczyńskiem u p ra sy poszedł to re m b e z k ry ty c z ­ nego entuzjazm u, sugestionując c z y te ln ik ó w n ie b yw a łą fo rm ą re k la m y zgoła nieeurop ejskiego g a tu n ku (ja k b y to „n a s i w iw a to w a li na cześć jakiegoś F re u d a czy innego E in ste in a ).

Recenzenci z m a ły m i w y ją tk a m i (E. N o w icka w „D z ie n n ik u P oznań­

s k im “ i A . B a siń ski w „N o w y m K u rie rz e “ ) z a c h ły s ty w a li się s u p e rla ty ­ w am i, w p rz ystę p ie nadm iernego u w ie lb ie n ia u cie ka ją c się do w zo ró w pane- g iry s tó w z e p o ki baroku. Z resztą i sam a u to r nie p o s k ą p ił sobie k o m p le ­ m e n tó w we wstępach do obu książek, zarazem groźnie m achając piórem w k ie ru n k u ty c h pism, k tó re „d z ie ła “ jego p o m in ę ły m ilcze n ie m : „trz e b a się tu będzie w y ra ź n ie i jasno ro z p ra w ić z tą niechęcią. Recenzenci- p a n e g iryści nie w c h o d z ili zresztą w ocenę k sią żki. D la nich m ia ro d a jn ą stała się persona autora. P rz y jm o w a li w s ze lki ja d i b ru d s p ły w a ją c y z jego p ió ra ja k o w a rto ś c i bezsporne o epokow ym znaczeniu. Ta n iepom iern ie p rz y c h y ln a ocena w p ły n ę ła in m inus na to m d ru g i szkiców. Ż adnej zm iany, te same c h w y ty m yślow e, te same o d la t k a la m b u ry i n o w o tw o ry -d z iw o lą g i językow e, w tre ś c i w reszcie te n sam dobór te m a tó w (w e d łu g N ow aczyń- skiego re w e la c y jn y c h , a w rze czyw isto ści szeroko znanych, i te same p o ­ staci m niejszego fo rm a tu , z w y ją tk ie m ch w alebn ym k ilk u ) . M ożna by to

scha ra kte ryzo w a ć: N o w a czyń ski ma pasję robienia z ka żd e j trochę om szałej p lo tk i — h is to rii.

Zm ianę p ra w d z iw ą sp o ty k a m y je d y n ie we w stępie. O ile w łom ie p ie rw szym je st ty lk o próba a ta k u w stronę zn ienaw id zonej „ G a lile i , o ty le w d ru g im m am y ju ż generalną ofensywę, d la ilu s tr a c ji k tó re j w a rto p rz y to c z y ć je d n ą z re ce n zyj, m ia n o w icie zamieszczoną w „ I lu s t r a c ji Po - s k ie j“ : „...d ru g a to ju ż książka znakom itego autora, k tó rą z ro d z iła „ n ie ­ u le c z a ln a “ ju ż a n im o zja do m ia ro d a jn e j obecnie w ro d z in n y m mieście

(nad W is łą i R udaw ą) „m e n ta ln o ś c i“ oraz „z a s ta rz a ła a d m ira c ja d la m o ­ ra ln e j i in te le k tu a ln e j s tr u k tu r y społeczeństw a nad W a r tą “ . N a le ż a ło b y p ó jść jeszcze d a le j: nie a nim ozja, lecz po p ro s tu nienaw iść, z a ja d ła , bez­

w zględna, w n a jb ru ta ln ie js z e j fo rm ie podana. (C z y ta ją c w ja k ic h k o lw ie k pracach N ow aczyńskiego uw agi skierow ane w stronę jego rodzim ego re ­ gionu, p o d z iw ia łe m nieraz ich niesam ow icie n ie n a w is tn y to n ).

(11)

O fensyw a niechęci w k ie ru n k u p o łu d n io w y m zw rócona, je st czasem n a w e t niekonsekw entna i śmieszna, a przede w szystkim n ie w yb re d n a w f o r ­ m ie zw alczania w szystkiego, co z „c ie p ły c h k ra jó w pochodzi (w je d n ym z fe lie to n ó w zarzuca a u to r M a ło p o la n o m b łę d n ą rz e ko m o w y m o w ę „sen- z a c ja “ , p rz e c iw s ta w ia ją c je j jako w ła ściw ą „sensacja s p ró b u jm y d a le j:

„d iv is io “ , „C a e s a r“ m oże C isar?). A ta k na w ła s n y re g io n — w y ż y w a n ie się w n ie w yb re d n ych słowach, m io ta n ych na K ra k ó w przez czło w ie ka tamże urodzonego, w ychow anka czcigodnej A lm a e M a tris Jagellonensis, w y d a je się co n a jm n ie j niew skazany we w stępie do k sią żki, k tó re j celem ma być propagow anie u m iło w a n ia przez W ie lk o p o la n regionu własnego i n a w o ływ a n ie do poznania tegoż przez m ieszkańców in n ych d z ie ln ic (z ły to ptak, co w łasne gniazdo k a la ).

Tendencyjn ość p ra cy N ow aczyńskiego je s t d w u to ro w a : z je d n e j stro n y sp o tyka m y „gorące* pragnienie stw orzenia około Poznania takiego b lo k u zainteresow ań, ja k i dotychczas o ta cza ł K ra k ó w , z d ru g ie j to c h a ra k te ry ­ styczne d la przekornego ducha N ow aczyńskiego w ykazanie, że je d n a k „ o d ­ k ry w c ą “ piękna przeszłości W ie lk o p o ls k i je st „ G a lic ja k “ .

Z a n im p rz e jd z ie m y do tekstu, z a trz y m a m y się jeszcze nad o św ia d ­ czeniem autora, um ieszczonym we w stępie, że p o m y łk i mogą się znaleźć,

„a le w m o ż liw ie n a jm in im a ln ie js z y m procencie, n ic dosłow nie nie znaczą­

cym w naw ale (sic) w iadom ości i w iedzow ności, ja k i w am się dostaje i jeszcze w p rz y s z ło ś c i dostawać będzie . T a n ie słychan a pewność sie­

bie „besserw issera“ , za p ra w io n a m egalom anią, z a b ija w N ow aczyńskim jego bezsporny ta le n t, k tó ry , m im o pewne n ie u n ikn io n e n a ro w y w ieku, m ó g łb y się w y ła d o w a ć jeszcze dziś w dziełach n a p ra w d ę w iększej m ia ry i rz e te ln e j w a rto ści, m ia s t sprzedaw ać się za m iraże 5000 s re b rn ik ó w (piszę na od p o w ie d zia ln o ść pew nej re d a k c ji, k tó ra ju ż daw no ty p o w a ła N o w a ­ czyńskiego ja k o la u re a ta n a g ro d y P oznania ). Ze s tro n y Pana A d o lfa w ska ­ z y w a ła b y na to niesłychan a jego „p iln o ś ć “ i pośpiech w d o k o n yw a n iu o d ­ k ry ć i w ypu szcza n iu w ś w ia t „u ro d z iw y c h “ książeczek.

W b re w je d n a k zapew nieniom o nie o m yln o ści stw ie rd za m y, że u c h y ­ bień większego k a lib ru jest niem ało. U d e rza nas przede w s z y s tk im b ra k za­

poznania się ta k ze ź ró d ła m i ja k i z lite ra tu rą , dotyczącą tego czy innego

„byczego p rz o d k a “ — m orowego (sic) „a n te n a ta “ . R am y a r ty k u łu nie p o z w a la ją na zebranie b ib lio g ra fii postaci „o d k ry ty c h przez N ow aczyń skiego; fa kte m je st je d n a k niespornym , że k a ż d y z rzekom o zapoznanych p ra szczu ró w ma ju ż za sobą, je ż e li nie w y c z e rp u ją c ą m onografię , to p r z y ­ n a jm n ie j w y s ta rc z a ją c ą n o ta tkę b io g ra fic z n ą zup e łn ie zastosowaną do w y m ia ró w d z ie jo w y c h postaci. Ze swej s tro n y raczej d la p rz y k ła d u p r z y ­ taczam y k ilk a uchybień : np. pisząc o W ro ń s k im , za p o m n ia ł o n a jż a r liw ­ szym jego w ie lb ic ie lu , tłu m a c z u i w y d a w c y Ja n ko w skim , prezesie Tow . M e sjanistyczneg o w W a rsza w ie , nieszczęsną J u lię z M o liń s k ic h uważa

149

(12)

nadal za „k o n k u b in ę “ , pisząc o L u d g a rd z ie w o ła z patosem: „ K to to ? “ ...

U m ieszcza w książce sw ej zu p e łn ie n ie zw ią za n ą z regio n e m W ie lk o p o ls k i D eotym ę i w y p is u je na je j cześć peany, p o w o łu ją c się na K raushara.

P am iętam y w szyscy niesm aczny w swej treści, nieom al p a szkw il, p ió ra N ow aczyńskiego w p ra c y p t.: „ T y lk o d la k o b ie t“ , gdzie na str. 44 sm aruje biedną „P a n ie n k ę z o k ie n k a “ ile w lezie, n a zyw a ją c ją ka b o tyn ką , z „k a z n a - czejskiej kasy ru b e lk i b io rą c ą “ , piszącą i im p ro w iz u ją c ą „ry m o w a te ta ­ siem ce“ , p rz y ty m m iłe sło w a p o d adresem F. F ale ń skie g o . O becnie na o d w ró t — grom y na F aleńskiego i p o ch w a ły i z a ch w yty nad „d ru id e ssą n a ro d o w ą “ . G dzie konsekw encja?

A w reszcie żyd y, ż y d y i jeszcze raz żydy, M erzbachy, Schockeny, B lo - chy, Lascy, G o lla n cze i in n i. Z p rz y to c z o n y c h „b y c z y c h p rz o d k ó w “ sądzić można, że W ie lk o p o ls k a to jakaś w y lę g a rn ia m iędzynarodow ego żydostw a, czyżby znajom ość w y m ie n io n y c h p o te n ta tó w „je w re js k ic h ‘ i d z ie jó w ich b y ła ta k konieczna?

P rze ch o d zim y teraz do u ste re k innego gatunku, nieraz jednakże b a r­

dzo rażących, zaczynając od ty tu łu ; o ile „ W a r ta nad W a r tą “ m ia ła na­

p ra w d ę w szystkie cechy w ie lkie g o „s lo g a n u “ , o ty le „P o z n a j P oznań“ , hasło w zięte z afisza propagandow ego w p o cze ka ln i k o le jo w e j a la „c u k ie r k rz e p i“ z a la tu je b ra k ie m in w e n c ji, za kra w a na pewne ro zle n iw ie n ie a u to ra . N a stę p n ie s p o ty k a m y szereg dosyć n ie ty le fry w o ln y c h co t r y w ia l­

nych p rzeróbek nazw i p rz y s łó w , ja k np. na str. 276 „D u p a łó w k a , na str.

279 „n ie p o d m y w a ło się“ zam iast nie u m yw a ło się, poza ty m n ie z ro ­ zum iałe w p ro s t o kreślenia: na str. 201 „P o la c y i W ie lk o p o la n ie .

K sią żkę N ow aczyńskiego m ożna czytać, zastanaw iać się nad je j treścią, ale nie n a le ży brać je j za „e w a n g e lię “ , raczej za zaw iedzion ą próbę d o ko ­ nania „w ie lk ic h o d k ry ć “ , zaw iedzion ą o ty le , że m ło d y zespół h is to ry k ó w pod dow ództw e m nap ra w d ę P o lih is to ró w tw o rz y ju ż rz e te ln ą h is to rię W ie lk o p o ls k i. N ie s te ty prace ich, ja k w idać, do rą k N ow aczyńskiego nie dochodzą, bo w id a ć b y ło b y ich w p ły w . Prace źró d ło w e z d z ie jó w W ie lk o ­ p o ls k i pisze się p o w o li, bo to nie są nied zie ln e fe lie to n ik i, w k tó ry c h treść może nie godzić się z ty tu łe m (vide str. 85 „P a n i B eckow a ).

Na zakończenie, w ra ca ją c raz jeszcze do „p o s ta c i m niejszego fo rm a tu "

w y d o b y ty c h przez N ow aczyńskiego z pom inięciem n a p ra w d ę w ie lk ic h , stw ie rd za m istn ie n ie jeszcze pew nych n ie z ro z u m ia ły c h d la m nie tenden cyj autora, W w ie lu w y p a d k a c h lu d z ie ci b y li zw ią za n i z W ie lk o p o ls k ą albo sam ym fa k te m urodzenia, albo ja k im ś ty lk o epizodem swego życia, m y ­ śle li, p ra co w a li, ż y li daleko stąd, skąd w ięc to nagłe p rzem eldow a nie ich na te re n „w ła ś c iw e j p rzyn a le żn o ści g m in n e j“ ; m ożna to ty lk o tłu m a czyć

je d n y m : szukaniem łatw ego, sensacyjnego te m a tu i ta n ie j p opula rn ości.

Lech C y fro w ic z .

(13)

!III!IIIIII!IIIIIIIIIIIIIIIIIIIII!IIIIII!IIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIII

d n iu 21-go k w ie tn ia b r. z m a rł w Z a krze w ie ks. P atron D r B o l e s ł a w i m a ń s k i, d u ch o w y w ódz i nie u stra szo n y obrońca polskości w N iem czech, N a ró d zachow a w e w dzięcznej p am ięci św ie tla n ą postać w ie lk ie g o p a trio ty .

Ks. D r B. Dom ański, prezes Z w ią z k u P olaków w Niem czech, w to ­ w a rzystw ie wiceprezesa tegoż Z w ią z k u Stefana Szczepaniaka.

Z życia szkoły po lskie j w Zakrzew ie, założonej przez ks, Patrona Do­

mańskiego,

151

(14)

tanisław Batow ski

Jeśli chcesz z nim do męstwa, ukaż m i takiego, B y z Polakiem po rów nał w dziwnym męstwie jego.

Jeśliże pojedynkiem, jeśliże gromadą,

T rudn o znaleźć Polaczka w ta k ie j sprawie z A inszy narodowie, gdy co z kim działają, Szczęściem to sobie zową, gdzie P o la k i mają

(Wiedza o Polsce T. I . A.

wadą;

M i k o ł a j Rey

D r J u liu s z W illa u m e

TAJEMNICA ZW YC IĘSTW A POD ZD ZIEC H O W Ą

P ierw szą w o tw a rty m polu, stanowczą przewagę nad w o jskie m nie-

^ 1 ^ ; ; “

pow s,ańcy » ¿ . " ¡ w

k o p o ls ti. Toteż wiadom ość o T ? ? ?

cego na stłum ienie pow stania w G nieźnie posiadał-, ” m atschutzu - ld ^ ' duży w a lo r m o ra ln y. Sukces ten, odniesiony ju ż w m^ apr Zeczal ni e częciu p o w s ta n ia g rudniow e go w Poznaniu „ J t u , P° r0Zp0‘

P o la kó w , ale, co w ięcej, p rz y c z y n ił się do ta k d ^ ■ ° ł P° m ° sł na duchu strategicznym przerzucenia lin ii b ojow ej na DÓłno"108/ P ° P° d WZględe™

rzekę Noteć. ’ P° łn ° C od Po^ a m a , aż nad

152

(15)

W w alkach pod G nieznem b ra ła u d z ia ł przew ażnie m ło d zie ż. N aoczny św iadek, d r Jacobson stw ierdza, że „ w G nieźnie w p ie rw szych dniach pow stania za b ro ń c h w y c ił niem al ty lk o lu d roboczy, uczniow ie ze szkół, akadem icy, w yp ę d za ją c N iem ców z obw arow anego obozu pod miastem .

„N a to m ia s t sta te czn a starszyzna, p rze ko n a n a , że słuszność i św iętość sp ra w y odniesie ostateczne zw ycię stw o na zapow ied zianym kongresie p o ­ k o jo w y m , zakazała w sze lkich starć z p rz e c iw n ik ie m “ . Na życzenie R a d y L u d o w e j z Poznania rozpoczęto w ięc ro ko w a n ia z sto ją cym w Zdziechow ie dow ództw e m b a ta lio n u , goszczonego w dw orze p. W e n d o rffa (na dow od p o ls k ie j to le ra n c ji d o d a jm y — dzisiejszego w ła ś c ic ie la Z d zie ch o w y). N ie in c y o k a z a li skłonność do u stępstw dopiero po p rz y b y c iu pow stańców z P y- szczynka, k tó rz y w ra z z o d d zia łe m gnieźnieńskim , u tw o rz y li grupę liczącą o k o ło 170 lu d z i. N a ich czele s ta ł p. Skwerens, k tó r y z a rz ą d z ił natarcie na Zdziechowę.

Po k ró tk ie j w alce w zięto do n ie w o li p laców kę niem iecką, stojącą w szkole, w sile 11 ofice ró w , 50 ż o łn ie rz y i 2 k u lo m io tó w . T o s k ło n iło N iem ców do ponow nego naw iązan ia zerw anych rokow ań. W czasie ty c h p e rtra k ta c y j d ow ództw o niem ieckie s tw ie rd z iło , że połączenie telefoniczn e i te le g ra ficzn e z a rty le rią , stojącą w M ą czn ika ch (na p n p d Zdziechow y) zostało przerw ane. T a okoliczność zde cyd o w a ła o zgodzie N iem ców na w ycofanie się nad N oteć. Jednakże P o la cy ż ą d a li po p ro s tu złożenia b roni.

W ty m celu ów czesny kom endan t G niezna, p. K itte l, p rz y w o ła w s z y pomoc z W rze śn i, ra n k ie m 31 g ru d n ia 1918 r. za a ta ko w a ł Zdziechow ę. Ż o łn ie rze niem ieccy bez w a lk i rz u c ili broń. W e d łu g r e la c ji naocznego św iadka (m ającej znaczenie ź ró d ła histo ryczn e g o ), k a p ita n a F enrycha, w zię to do n ie w o li 27 o fic e ró w i o k o ło 400 ż o łn ie rz y . Z d o b yto 24 ciężkie k u lo m io ty i parę le k k ic h , d a le j w o zy z a m u n icją dum -dum , 5 k u c h n i potow ych, oraz 69 koni. N a to m ia st 50 je źd źcó w u c ie k ło z czterem a arm a ta m i. — S to ją cy w M ą czn ika ch ro tm is trz a r ty le r ii n ie m ie ckie j nie u zn a ł k a p itu la c ji zdzie- chow skiej. W y s trz e liw s z y 4 ra z y z d z ia ł do n a c ie ra ją cych pow stańców , w y c o fa ł się na Żnin.

T a k sko ńczyła się próba zajęcia G niezna przez przew ażające s iły n ie ­ p rz y ja c ie ls k ie . Zachodzi jeszcze p yta n ie , gdzie le ż y ta je m n ic a załam ania się u p rz e c iw n ik a ducha ofensyw y, co s ta ło się p rz y c z y n ą masowe, p a n ik i.

N a to p y ta n ie z n a jd z ie m y o d pow ie dź w w spom nieniach w spółuczestn ika w y p a d k ó w d ra A . Tom aszewskiego, ogłoszonych pt. Z dobycie dw orca w Ł o p ie n n ie („P rz e s z ło ś ć “ , ro k V I I , N r 5/6).

R uch pow stańczy w Ł o p ie n n ie ro zp o czą ł się ju ż 30 g ru d n ia 1918 r.

N a św ięta Bożego N a ro d ze n ia dużo ło p ie n n ia k ó w w ró c iło z a rm ii nie m ie c­

k ie j do domu. W ie ś lic z y ła o k o ło tysiąca P olaków . K o lo n iś c i m em ieccy z a m ie szkiw a li w o k o lic y . N iepew ne w ieści o p o w sta n iu k r ą ż y ły w Ł o p ie n n ie

153

(16)

ju ż 28 grudnia. D o p ie ro w dwa d n i potem p rz y b y li z sąsiedniego K łe c k a 4 pow stańcy, w z y w a ją c ło p ie n n ia k ó w na pomoc G nieznu, N a ty c h m ia s t za­

ję to pocztę i w y p ra w io n o się po broń do k o lo n is tó w niem ieckich, gdyż prócz kłe ccza kó w n ik t je j nie posiadał.

Równocześnie, m ię d zy 2 a 4 godz. po p o łu d n iu , k ilk u „s p e c ja lis tó w “ u d a ło się na stację ko le jo w ą , ażeby ro zkrę cić szyny, a przez to udarem nić dalsze tra n s p o rty n ie p rz y ja c ie ls k ie z N a k ła do Gniezna. Z a le d w ie z d o ła li o d krę cić jedną szynę, gdy od stro n y Z d zie ch o w y u ka za ł się pociąg w y w ia ­ do w czy. N ie m c y ogniem k a ra b in o w y m s p ę d z ili b e z b ro n n y c h z to ru i z a ję li stację O dd zia łe m w sile 1 oficera, 20 lu d z i z c ię ż k im i k u lo m io ta m i obsa- a z ili dworzec.

N a wiadom ość o p rz y b y c iu w roga zaalarm ow ano K łe c k . K o ło godziny 5 -te j po p o łu d n iu p rz y b y ło 20 u z b ro jo n ych kłecczaków . M ie li oni naw et 2 le k k ie k u lo m io ty , Do nich d o łą c z y ło się 30 m ło d y c h z Ł opien na i pod kom endą St, K ry g ie ra ru s z y li na dworzec.

M ro k pan o w a ł n ie p rze n ikn io n y, gdy zbliżano się do s ta cji. Osaczono ją z dw u stron, dla odcięcia o d w ro tu pociągow i na Janow iec. N a s ta c ji przetaczano parow óz i napraw ian o szyny. Na o k rz y k p la c ó w k i n ie m ie c k ie j:

„P o s te n !“ o d p o w ie d zia ła bezładna palba. W ilg o tn e p o w ie trze potęgow ało uk w y s trz a łó w dubeltó w ek. Na nie o d p o w ie d z ie li N ie m cy te rko te m ma- szynówek. B liskość zabudow ań s ta c y jn y c h potęgow ało echo strza łó w , u tru d n ia ją c o rie n ta c ję w położeniu. N iebaw em obie nacierające lin ie p o w ­ stańców z o k rz y k ie m : „D a le j n a p rz ó d !“ ru s z y ły na wroga. O jego planach u ś w ia d o m ił ło s k o t o d je żd ża ją ce j lo k o m o ty w y . G ęsto o s trz e liw a n a przez nasze lew e s k rz y d ło , u m knęła w k ie ru n k u Janow ca, znacząc swą ucieczkę d e tona cjam i rzucanych z n ie j ręcznych granatów .

Pozm ej okazało się, że niespod ziew any a ta k za sta ł N iem ców p rz y

" aWCe W P °cz e k a ln i- W popłochu, p o rzu ciw szy broń, u m k n ę li na p a ro - w o z ie w ycięzcom d o s ta ły się w ręce 2 ciężkie k u lo m io ty z a m u n icją , i -cadziesiąt gra n a tó w ręcznych, oraz c a ły pociąg w ęglow y. N ie m cy uszli ra n n ym i, z p o ls k ie j strony, jako o fia ra p o m y łk i, p a d ł jeden powstaniec.

' t 1 zdobyciu dw orca n a tych m ia st p rze rw a n o połączen ia telefoniczn e 7 ^ ra i,0206 2 ^*n*eznem 1 Zdziechow ą. t a k t ten za n ie p o k o ił N iem ców , ZieC ow ' e’ k tó rz y w obawie p rzed w iększą s iłą pow stańców , zacho- ą ą im na ty ły , w y c o fa li się za N oteć, a ty m sam ym u ła tw ili ro z w ó j pow stania w północn ej W ie lko p o lsce .

Zapom niana przez d z ie jo p isó w pow stania w ie lko p o lskie g o , drobna P opienn icka w zw ycię stw ie pod Zdziechow ą odegrała, ja k w id z im y , k a p ita ln ą ro lę języczka u wagi.

154

(17)

J. W . S zulczew ski Puszczykowo.

JAK W W IE L K O PO LSCE GADAJĄ ZWIERZĘTA?

Z d z ie d z in y k u ltu ry d u c h o w e j ludu.

W W ie lk o p o ls c e k rą ż y sta ra gadka, iż n ie ­ k tó re z w ie rz ę ta u m ie ją m ó w ić po lu d z k u . B y ­ d lę ta np. ro z m a w ia ją ja k lu d zie , ale ty lk o w noc w ig ilijn ą . O ty m p rz e k o n a ł się — na swe n ie ­ szczęście n ie s te ty — p e w ie n gospodarz z Ja- roszew a po d Ż ninem . Chcąc p o d słu ch a ć ta k ą ro zm o w ę , u k r y ł się w w ig ilię pod k o ry te m w oborze. G d y zegar za czą ł w y d z w a n ia ć p ó ł­

noc, w te d y r z e k ł jeden w ó ł do d ru g ie g o : ,,Co, p s try , nie cieszysz się na ś w ię ta ? " Na to o d ­ p o w ie d z ia ł z a g a d n ię ty : „C ó ż m am się cieszyć, k ie d y po ś w ię ta c h p rz y jd z ie nam w y w ie ź ć n a ­ szego gospodarza na c m e n ta rz !" G ospoda rz słysząc to, p rz e lą k ł się i zaraz zaczął się g ra m o lić spod k o ry ta , T ym przestraszy! owego pstrego w ołu, k tó r y nie poznaw szy gospodarza, p rz e b ił go rogam i. T r z y d n i p óźniej s p ra w d z iła się p rz e p o w ie d n ia w ołu.

Także i o bocianie chodzi wieść, iż niegdyś m ó w ił on po lu d z k u . W te d y to ż y ł on w w ie lk ie j k o m ity w ie z czło w ie kie m , donosząc m u często, co o n im w niebie rozm aw iano. Bo la ta ją c w ysoko w obłokach, m ia ł nieraz sposobność p odsłuch ania ro zm ó w a n io łó w . R azu jednego u słysza ł, iż ty lk o tr z y d n i pozostaje c z ło w ie k o w i do życia. G d y ten się o ty m d o w ie d zia ł, p rz e s ta ł się troszczyć o gospodarstw o, a rozpoczętego p ło tu nie uko ń czył, lecz w y p o rz ą d z ił go p o k rz y w a m i. Z a u w a ż y ł to przechodzą cy w te d y obok za g ro d y Pan Jezus, a do w ie d zia w szy się od gospodarza o p rz y c z y n ie ta k ie j n ie c h lu jn e j p ra cy, ro zg n ie w a ł się na bociana i s k ró c ił m u ję zyk, ta k że ten z a n ie m ó w ił. D latego te ra z klekoce, lecz ja k d a w n ie j, ta k i d zisia j b u d u je on nadal swe gniazdo na dom u człow ieka.

Z w y k łe j m o w y z w ie rz ą t c z ło w ie k oczyw iście nie rozum ie. R o zu m ie li ją ty lk o n ie k tó rz y . 0 te j u m ie ję tn o ści k ró la Salom ona m ó w i naw et B ib lia . Także w W ie lko p o lsce , ja k fam a głosi, ż y li ta c y znaw cy, np. ów le k a rz ze S trzelna, k tó r y z p ta k a m i ro z m a w ia ł i p o d c in a ł im ję z y k i, by n a u c z y ły się m ó w ić po lu d z k u . P o słu ch a jm y, ja k w e d łu g ty c h znaw ców brzm ią głosy ró żn ych z w ie rz ą t w tłu m a c z e n iu na ję z y k po lski.

M a ła p ó j d ź k a, la ta ją ca , ja k inne sowy, ty lk o w nocy, przep o w ia d a chorym b lis k ą śm ierć. P rz y la tu je ona do ośw ietlonego okna, za k tó ry m ta k i c h o ry le ż y i w o ła : „C h o d ź w d o łe k po d k o ś c ió łe k !“ In n e p ta k i in te ­ re su ją się w ięcej d o b y tk ie m człow ieka. K a c z k a np, k ła n ia się nisko

155

(18)

gospodarzow i, a zezując w stronę sto d o ły, w o ła p ro sza ln ym głosem :

„ P o n ! F o n ! P o n !“ N a w e t niem iecką m ow ą nie gardzi, b y le i N iem ca nabrać na darm ochę, prosząc: „ H e r r ! H e r r ! H e r r ! " Inaczej g ę s i , te nie proszą. O puściw szy podw órze, w o ln y m tru c h c ik ie m ciągną w zboże, a d o ­ staw szy się w szkodę, ta k ro z m a w ia ją : „ Id z ie ekonom ? Id z ie ? “ A gdy ten się z ja w i, krzyczą; co się zm ieści: „U c ie k a j! T y i ja , ty i j a ! " P o ­ dobnież zachow ują się w ró b le . W ie czn ie głodne d a rm o z ja d y , siedząc na drzew ie, ta k się n a ra d za ją :

„W ie s z , gdzie pańska pszeniczka? W ie m ! N o to kim , k im ." a)

i ca łą chm arą ru sza ją w pole. Zaś w i l g a , c z y li ja k ją w W ie lk o p o ls c e n a z y w a ją „ Z o f i a “', nie p o trz e b u je ła s k i człow ieka, ale się go boi. On m ó g łb y zabrać je j m łode. T oteż u k ry w s z y dobrze swe gniazdo w gęstw inie gałęzi, ta k szyd zi z niego:

„C h cia łe ś, chciałeś m oje d zie ci m ieć!

P o c a łu j je w r z y ć !"

W m ow ie p ta k ó w rozpoznać m ożna n ie je d n ą w łaściw ość lu d zką . C z a j k a np, m a ją c usłane gniazdo a w nim zniesione ja jk a , c h w a li się, ja k napuszony gbur:

„C z te ry ja jk a , P ią ta c z a jk a ."

Czasem i k u r a nie b rz y d z i się chw albą. Z n ió słszy np. ja jo , ta k się czuje ważną, że k rz y c z y na całe g a rd ło , aż się podw órze trzęsie:

„Z a p iszcie m i g o s p o d a rs tw o !" Słyszącego to k o g u t a aż dum a rozsadza;

drze się on: „N a c a ły r o k ! " Z a zw ycza j je d n a k k u ra jest p ta kie m ro z ­ sądnym i ta k gdacze: „ J a jk a niosę, boso chodzę, jestem k ie p !"

S m u tn ym p takiem , c z y li p ła czkie m , ja k p o d Żninem m ów ią, jest d z i k i g o ł ą b . W m a ju , k ie d y inne p ta k i się weselą, on ta k la m e n ci:

„ T a zam iana nieszczęśliw a, N ie w y p iłe m s z k la n k i p iw a ."

W te d y zazw yczaj m ożna w p o b liż u usłyszeć także głos d u d k a , podobny do głosu ra ta ja orzącego i n a w ołują cego w o ły : „ H o t ! h o t! h o t!"

Legenda głosi, iż pod S trz e ln e m ż y ło sobie kie d y ś dw óch gospodarzy, Jeden z nich m ia ł parę w o łó w , ale do p ra c y nie bardzo się k w a p ił. W o la ł n a to m ia st w ys ia d y w a ć w k a rczm ie i odw iedzać zn ajom ych. B a rd zo lu b ił paradę, lecz ja k paradow a ć w o ła m i! T o te ż zazdrośnie sp o g lą d a ł na swego sąsiada i na jego sm ukłe konie i w ciąż m a rz y ł o zam ianie. Ten ani słyszeć o ty m nie c h c ia ł; p ra c o w a ł on i to nie ty lk o we dnie robocze, lecz i w n ie ­

dziele. N ie d ziw ota, że w n e t konie p o z ry w a ł. D o p ie ro w te d y , nie z d ra ­ dzając nic sąsiadow i, z g o d z ił się na zamianę, obiecują c naw et u rzą d zić suty litk u p . Lecz ko n ie w k ró tc e potem zdechły, a le k k o m y ś ln y gospodarz, zeszedłszy na d zia d y, na kw aśne ja b łk o z b ił oszukańca, z p o w o d u czego

*) Z niem ieckiego „ko m m e “ .

156

(19)

te n n a w e t litk u p u n ie w y p r a w ił. W te d y Pan Jezus, d o w ie d z ia w s z y się 0 tym , u k a ra ł obu. L e k k o m y ś ln e g o gospodarza z a m ie n ił w d z ik ie g o gołębia, 1 en-ci gołąb te ra z w cią ż lam enci, że przyobiecanego litk u p u nie u ż y ł, a pozo­

staw szy na d a l le k k o m y ś ln y m , naw et porządnego gniazda sobie nie uściele.

D ru g i zaś za swe oszukaństw o s ta ł się dudkiem . T e n m a jeszcze swe w o ły i orze. L u d z ie tw ie rd zą , iż na ta k zoranych m iejscach rosną w lesie smardze.

P od o b n ie ja k gołąb, n a rz e k a ją c y m p ta k ie m jest szyb ko b ie g a ją cy d e r k a c z . O n w szystko w id z i na czarno, obaw ia się, że z p o w o d u g ło d u jeść będzie m u sia ł perz, co m u nie w y jd z ie na z d ro w ie . O n ta k w o ła :

„B ie ż , b ie ż ! ź r y j p e rz ! J a k zeżresz, to zdechniesz!“

Innego usposobienia jest jego sąsiad t r z c i n i a k . Ten na w szystkie d o le g liw o ś c i zaleca jeden i ten sam środek: cie rp liw o ść. T o te ż siedząc w trz c in ie ta k w s z y s tk ic h poucza:

„R y b a , ryba, ry b a — ra k , ra k , ra k,

Ś w ierzbi, św ierzbi, ś w ie rz b i: d ra p , d ra p , drap, B o li, b o li, b o li: cierp, cie rp , c ie rp .“

T a k ie j p ogod y ducha nie k a ż d y p ta k posiada, n a jm n ie j j a s k ó ł k a , k tó ra nieustannie się skarży. S po tka w szy np, w r ó b l a , ta k go beszta:

„ T o ci gospodarz, to ci p o n ! J u ż w nim siedzi on.

G d y skończyłam dom ek, P s ia k rę ć !“

J a k w id z im y , w zło ści ja s k ó łk a naw et k lą tw ą nie g a rd zi. N aw iasem p ow iedzia w szy, do n a jb a rd z ie j o k lę ty c h p ta k ó w należy p e r l i c a , k tó ra 0'd rana do w ieczora nic w ięcej nie gada, ja k „P s ia k re w “ . S ło d k im zaś p ta kie m je s t s y n o g a r l i c a , k tó ra w ciąż w o ła : „ C u k r u ! “ P ow ró ciw szy do ja s k ó łk i, je j żale są p o n ie k ą d uzasadnione. Częste są w y p a d k i, że takiego p ró ż n ia k a w ró b la , o kupują cego co ty lk o zbudowane gniazdo ja s k ó łk i, żadne p ersw azje nie z d o ła ją zm usić do opuszczenia tegoż.

Z rozpaczonej ja skó łce nic w te d y nie pozostaję, ja k zam urow ać w ejście. — Lecz nie ty lk o do w ró b la m a ona żal. N ie ra z ta k sobie n uci:

„ G d y żem o d le cia ła , b y ło żeru w bród, J a k żem p rz y le c ia ła , wszędzie ty lk o głód.

P ow iedz, grube Ibisko, K to p o ja d ł to w s zystko ? “

G r u b y m ł b e m zow ią pod Janow cem trz n a d la , k tó r y siedząc na drzew ie p rz y d ro ż n y m , usta w iczn ie ta k ą nowość ogłasza: W iem , wiem , wiem , co panna ś n i!“

N ie b a rd zo za d o w o lo n ym p ta k ie m je st także s k o w r o n e k . Jest to P tak pow ażny, w iecznie ch w a lą cy Pana Boga. T y m b a rd z ie j ra z i go ska­

kanie pasących się na p o lu kóz. N a jb a rd z ie j n ie n a w id z i on ciągle p o d ry - gającego ko zła . D o niego odnoszą się też jego słow a:

„ Z ła p go za ro g i, postaw na nogi, I b ij, b ij, b i j ! "

(20)

Sąsiadką skow ronka jest k u r o p a t w a . N ie c ie rp i ona z a j ą c a , k tó r y je d y n ie w ucieczce w id z i swe ocalenie. S p o ty k a ją c go, d a je m u taką ra d ę : „ W ciernie, panie b ra c ie !“

D o n ie j podobna, lecz od niej m niejsza i coraz rz a d z ie j spotykana p r z e p i ó r k a p o w ta rza u staw icznie: „P ię ć k o lo n !“ Jest ona z tego p o ­ w odu ulubieńcem gospodarza, bo zboże z pięciom a ko la n k a m i w źdźble, to okaz bardzo cenny, św iadczący o w ie lk im u ro d z a ju . Także gospodarzow i m iły m p ta k ie m je s t d z i u r l a d a , przede w szystkim w czasie d łu g o ­ trw a łe j posuchy. On, z ja w ia ją c się, zw ia s tu je zm ianę pogody, g d y głosi:

,,B ędzie deszcz!“

S m u tn ym i coraz rz a d z ie j sp o tyka n ym p ta k ie m je s t niegdyś p o d z i­

w ia n y z ło to g ło s y s ł o w i k , piew ca m iło ści. N ik t się n im nie in te re s u je : piosnek m iło sn ych n ik t obecnie nie śpiewa, zagłusza je krzyczące radio, a m iło ść ta k jakoś spow szedniała. T oteż s ło w ik p rzyp o m in a sobie dawne dobre czasy, k ie d y słuchano jego' śpiewu. W te d y jeszcze po w ioskach w łó c z y li się m nisi, c z y li kle ch y. T y c h on w spom ina:

„C o ja w idzę, co ja w id zę ? Jeden, d ru g i, trz e c i!

K to tam id zie ? K le c h a ! Id ą z kw esty, niosą że r.“

D o u p rz e jm y c h p ta k ó w n a le ży d z i k a g ę ś , przede w szystkim je j m ęski p rz e d s ta w ic ie l, g ajor. N a d łu g o trw a ły c h p rz e lo ta c h zawsze ba w i on swe panie, p o ka zu je im o sobliw ości o k o lic y i w o ła : „ T u panie g ó ra !“ , potem znów : „ T u panie d ó ł! “ A one z p rz y z w o ito ś c i bardzo1 się d z iw u ją :

„O c h , och“ i O j e j ! “

G a d a tliw y m zw ierzęciem jest p i e s . W id z ą c idącego, donosi swemu panu:

„ Id z ie , id zie , idzie, Jest, je st, jest,

P oszedł, poszedł, p o sze d ł.“

K o t zaś p ro w a d z i w ieczne ro zm o w y z m y s z a m i , T rz y m a ją c m ysz w szponach, ta k do n ie j m ó w i: „M y s z , do fa m ilii p is z !“ M a ona zw o ła ć inne m yszy, b y k o t m ia ł w ięcej zdobyczy. A le m ysz nie je st głu p ia . P łacze i w zd ych a : „ N ie mam p a p ie ru !“

Do n a jb a rd z ie j g a d a tliw y c h z w ie rz ą t należą oczyw iście ż a b y . S ie­

dząc w k a c e rk u w c ią ż p y tlu ją ję z y k a m i. P rzede w s z y s tk im in te re s u je ich dobre jedzenie. O ty m ta k ro z m a w ia ją :

„C o gotujesz? G ro c h ! Dosz m i coś? D o m ! J a też g ro c h ! \ J o c i też d o m !“

L u b też:

„Z o s iu , co gotujesz? G ro c h ! J a też groch.

J a d w is iu , co gotujesz? G ro c h ! M h, mh, mh.

D acie m i z tego? d a m y ! J a też wam dam .“

158

(21)

A lb o : „R ech, rech, rech, d o b ry w ie c z ó r!

Ung, ung, ung, d o b ry w ieczór, p a n i sąsiadce!

Rech re-e-ech, r-e -e c h ! J a d ła ś p a n i ju ż ko la c ję ? Rech, rech, ung, a ja k ie !

Ung, ung, ung, p ó jd zie sz p a n i do kościoła?

Rech, rech, rech, p ó jd ę ! T rr, a czym się n a k ry je s z ? T r r , rech, p ła c h tą !"

Żaby ro z m a w ia ją także o sw ych kło p o ta ch . A je st sposobność po temu, gdy nad w odą z ja w ia się bocian. W te d y ta k ro z m a w ia ją :

„ B y ł tu pon? B y ł!

Co ci w z ią ł? D z ie c k o ! M n ie też dziecko

O k u m c e zaś, k tó re j m e lo d y jn e , do głosu dzw onów podobne unkanie w yd o b yw a ją ce się z stawu, s ta ło się pow odem do pow stania lic z n y c h podań 0 zatopion ych kościo ła ch i o d z y w a ją c y c h się z przepaści ich dzw onów , o p o w ia d a ją pod G nieznem taką p o w ia stkę :

B y ły raz kie d yś dw ie siostry, bardzo1 piękne, ale też bardzo p rz e ­ w rotne. Starsza w p ra w d z ie w yszła za mąż, ale o dom nie dbała. W cią ż o d w ie d z a ła swe kum oszki i to tu k u k u k ! i to tam p rzysta n ą w szy k u k u k ! 1 ta k od rana do’ w ieczora. M ą ż zd ziczał, a d zie ci z m a rn ia ły . D ru g a siostra zaś chcąc być zawsze m ło d ą i piękną, nie chciała w y jś ć za mąż, ty lk o chcia ła się w iecznie baw ić. Lecz la ta szybko u ch o d z iły , a u ro d a z n ik ła . W te d y z ło rz e c z y ła swemu losow i, w o la ła być żabą w w odzie, n iż kobietą starą. A b y ł to czas, k ie d y ta k ie życzenia się s p e łn ia ły . Zaraz zaczęła się k u rc z y ć , coraz b a rd z ie j i b a rd z ie j, aż s ta ła się p o d o b n ą do żaby. T a k p o w sta ła kum ka. Siedząc w stawie, ż a łu je stale swego zm arnowanego życia. W te d y s ły s z y m y je j narzekanie :

„O ch , och, gdzie p o d z ia ła się m o ja uroda?

P rzecież jeszcze jestem m ło d a ! Och, och, gd yb ym za mąż się w y d a ła , T obym w staw ie nie s ie d z ia ła ."

S tarszą zaś siostrę także dosięgła kara. Z n ie j p o w sta ła w iecznie tu ła ją c a się k u k u ł k a , k tó ra nie dbając o swe potom stw o, p o d k ła d a in n ym p ta ko m swe ja ja .

159

(22)

S ta n is ła w M ik o ła jc z y k

Prezes W lk p . Zw. K ó łe k R o ln ic z y c h

R O L N IC T W O W IE L K O P O L S K IE W C Z O R A J I DZIŚ

N ie m am z a m ia ru pisać h is to r ii ro ln ic tw a w ie lk o p o ls k ie g o i o k re ś la ć r o li i w y s iłk ó w w ie lu z naszych w ie lk ic h p rz o d k ó w na p o lu ro z b u d o w y k u ltu r y w s i w ie lk o p o ls k ie j. P ragnę je d y n ie w ram ach k ró tk ie g o a r ty ­ k u łu zw ró cić uwagę na w y ra ź n ie zarysow ujące się trz y etapy, ja k ie r o l­

n ic tw o w ie lk o p o ls k ie na te j drodze od w c z o ra j do dziś w o s ta tn ic h czasach o d b y ło .

P ie rw szym etapem je st okres zaborów, d ru g im — pierw sze la ta N ie ­ p o d leg łości, trz e c im — ostatnie la ta i c h w ila obecna.

W p ie rw s z y m e ta p ie po o kre sa ch u p a d k u i n ie p o w o d z e n ia c h w y ­ s iłk ó w p o w s ta ń c z y c h — następu je coraz głębsze z ro zu m ie n ie p o trz e b y g ru n to w n e j p ra c y nad za ch o w a n ie m ducha i ję z y k a p o lskie g o w ś ró d lu d u p o ls k ie g o i u n ie z a le żn ie n ie m się e k o n o m ic z n y m od w ro g a .

Z b y t ła tw e k r e d y ty w ta la ra c h p ru s k ic h w ra z z p ó ź n ie js z y m i k o n ­ se kw encjam i oraz zabieranie ziem i, dobrow oln e od sprzedaw czyków , a przym usow e od le k k o m y ś ln y c h spośród ówczesnej szlachty, ja k i n ie ­ s te ty u w ła szcze n ie c h ło p ó w d o p ie ro p rze z za b o rcó w , b y ły z b y t g ro ź n y m i ostrzeżeniam i, b y nie rozpocząć grom adzenia w ła sn ych ś ro d kó w fin a n ­ so w ych d la ra to w a n ia zie m i p rz e d w y d a rc ie m u p ie rw s z y c h i p o w a żn ie zająć się p ra c ą nad u ś w ia d o m ie n ie m n a ro d o w y m c h ło p ó w .

D la te g o też p ra ca ks. ks. W a w rz y n ia k ó w , S za m a rze w skich i in n y c h id z ie w k ie ru n k u ro z b u d o w y s p ó łd z ie lc z o ś c i p o ls k ie j, k tó r a na o d c in k u h a n d lo w y m u ła tw ia z b y t i n a b y c ie r o ln ik o w i p o ls k ie m u — e lim in u ją c z p o ś re d n ic tw a p rze d e w s z y s tk im żyda — a na o d c in k u b a n k o w y m i p a r- c e la c y jn y m , g ro m a d zi oszczędności całego sp o łe cze ń stw a p o lskie g o i lic z n e j e m ig ra c ji, p rz y c z y n ia ją c się do u n iezale żnienia od zaborczych k re d y tó w , ro z p ro w a d z e n ia z ie m i p o ls k ie j w ręce p o ls k ie g o ch ło p a i s p o l­

szczenia m ia s t i s tw o rz e n ia p o ls k ie g o rze m io sła , h a n d lu i p rze m ysłu . P ra ca zaś P a tro n a J a c k o w s k ie g o — tw ó rc y W ie lk o p o ls k ic h K ó łe k R o ln ic z y c h — p o p u la rn ie k ró le m c h ło p ó w w ie lk o p o ls k ic h zwanego id zie po lin ii pielęgn ow ania ję z y k a i ducha polskiego ch ło p a i podnoszenia k u ltu r y gospodarczej jego w a rszta tu , ja k o że w ysoka p ro d u k c ja , um iejętność stosow ania nowoczesnych i n a jta ń szych m etod w te jż e p ro d u k c ji, w a ln ie się m ia ła p rz y c z y n ić do stw orzenia te j potęgi gospodarczej niezależnej, k tó ra w W ie lk o p o ls c e w s k rz e s iła niezależność gospodarczą od w roga, w cześniej od niezależności p o lity c z n e j.

R o z u m ie li te p o trze b y ró w n ie ż sami ch ło p i. W ia d o m o np., że dw a j c h ło p i — Staszak i Banaszak — k ie d y to po nabożeństw ie p rz y s z li w ro k u

Cytaty

Powiązane dokumenty

śladowały obce wzory, nagłe więc, masowe zjawienie się tam doskonałej ceramiki typu polskiego może być jedynie w ynikiem przybycia tu grup ludności obcej,

97 Dr Ludwik Jaxa Bykowski: Młodzież szkolna Wielkopolski i Pomorza.. w świetle badań

Wydaje się, że zagadnieniu zaludnienia ziem odzyskanych jednak zawsze jeszcze nie dość poświęca się uwagi i miejsca, i w zbyt ciasnej sprawę tę traktuje się

Jest rzeczą jednak bardzo możliwą, że pod obcą powloką mogło się utrzymać stare słowiańskie podłożeH. Kto wie czy

szcza ciekawe dla mnie b yły wiadomości dotyczące psychologii jego tworzenia. Oto raz zachodzę do mieszkania p rzy ul.. Więc głowię się i przychodzą nowe

N ow ackiego jest po raz pierw szy uargum entowane podaniem źród eł.. na s

dy strategiczne, miejscowości te sposobem amerykańskim poprzenosić na inne miejsca, przemieszać, poukrywać, —- to się wtedy na- pewno ani ludność tybylcza nie

Praca kółek włościańskich;