• Nie Znaleziono Wyników

Przegląd Wielkopolski : miesięcznik regionalny poświęcony zagadnieniom kultury wielkopolskiej w przeszłości i w chwili obecnej, 1946.06 nr 6

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Przegląd Wielkopolski : miesięcznik regionalny poświęcony zagadnieniom kultury wielkopolskiej w przeszłości i w chwili obecnej, 1946.06 nr 6"

Copied!
36
0
0

Pełen tekst

(1)

PRZEGLĄD

WIELKOPOLSKI

ROK U - 1946

C Z E R W IE C - N R 6

(2)

PRZEGLĄD WIELKOPOLSKI

M I E S I Ę C Z N I K R E G I O N A L N Y p o d r e d a k c j ą

DR. ZD Z IS ŁA W A GROTA i DR. W INCENTEG O OSTROWSKIEGO

S P I S R Z E C Z Y :

D r Kazimierz Tymieniecki: Lędzicze (Lechici) czyli Wielkopolska w wieku I X ... , , 161 D r Józef Bossowski: Zakładnicy miasta Poznania z r. 1939 . . . 174 D r Zdzisław Grot — D r Wincenty Ostrowski: Szlakiem myśli

M ie s z k o w e j... ... 1 7 9

D r Zdzisław Grot: Wspomnienie o Januszu Staszewskim . . . . 183 Z ruchu wydawniczego:

J. Kostrzewski: Prasłowiańszczyzna (D r W itold Hensel) . . 186 J. Przeworska: Życie ludzi w dawnych wiekach (D r W. Hensel) 187 T . Manteuffel: Słowiańszczyzna pierwotna (D r W itold Hensel) 188 Szamotulskie wydawnictwa o polskich grafikach (H.Przybylski) 188 Pierwiosnek R. X IV n r 1. 1946 (D r Wincenty Ostrowski) . . 190

K r o n i k a ...1 9 1

Kierownictwo graficzne: M a r i a n R o m a ł a Sekretarz Redakcji: mgr Z o f i a O s t r o w s k a

W y d a w c a : Jan Jachowski, Poznań, Zygmunta Augusta 1. — N a k ł a d c a : Księgarnia Akademicka, spółdzielnia z odp. udziałami, Poznań, Zygmunta

Augusta 1. — A d r e s R e d a k c j i : Poznań, Lubeckiego 22, m. 2. _ A d r e s A d m i n i s t r a c j i : Poznań, Zygmunta Augusta 1.

PKO V-242. Właściciel konta: Księgarnia Akademicka, sp. z odp. udz.

Konto czekowe nr 44 w banku „Społem“ — Oddział w Poznaniu.

_________ 2917 — VI. 46. 2000 — K - 14140

Tłoczono w Drukarni św, Wojciecha pod Zarządem Państwowym w Poznaniu

(3)

P R Z E G L Ą D W I E L K O P O L S K I

M I E S I Ę C Z N I K R E G I O N A L N Y

POŚWIĘCONY ZAGADNIENIOM KULTURY WIELKOPOLSKIEJ W PRZESZŁOŚCI I W CHWILI OBECNEJ

Rok II Poznań, czerwiec 1946 r. N r 6

D r K azim ierz T ym ie n ie cki.

P roi. U n iw e rs y te tu Poznańskiego.

L Ę D Z IC Z E (L E C H IC I) C Z Y L I W IE L K O P O L S K A W W IE K U IX . Zagadka p oczą tkow ych d z ie jó w polskiego narod u od bardzo dawnego czasu zajm ow ała lu d z i zagłęb ia ją cych się w k s ią ż k i i badających za­

b y tk i, budząc n ie je d n o k ro tn ie także głośne echo w śró d szerokiego ogółu. N a sw ój sposób sta ra li się dać odpow iedź na to p y ta n ie ju ż k r o ­ nika rze średniow ieczni. A le środki, k tó ry m i rozporządzali b y ły n ie w y ­ starczające. P oczątki naszego p iśm ie n n ictw a h istorycznego p o w s ta ły dopiero z końcem w . X I i początkiem w. X II, a w ię c w p ó łto ra stulecia po w p ro w a d ze n iu do P olski chrześcijaństw a. O kres czasu d zie lący ten m om ent od pow sta n ia państw a polskieg o b y ł przypuszczalnie dłuższy.

Co w ię c m o g li w iedzieć nasi k ro n ik a rz e o p oczą tkow ych dziejach na­

rodu? Jedynie to co p rz e trw a ło w ustnej tra d y c ji zm ie n ia ją cej się szybko. W tru d n ie j s y tu a c ji zn a jd o w a lib y ś m y się dzisiaj, g d yb y nam w y ­ padło odtw arzać czasy N apoleona I z ustnej opow ieści. Ś redniow ieczne nasze k ro n ik i, od tzw. G alla A n o n im a aż do Długosza, p o z o s ta w iły nam ty lk o legendę o p ie rw ia s tk o w y c h dziejach narod u p o lskie g o 1). W le ­ gendzie zaś, choć nie jedno może nas ż y w ie j zająć, nie o dn a jd ziem y z pew nością w ie rn e go obrazu m in io n e j rzeczyw istości. Pomocą w p e w ­ n ych w yp a dka ch mogą nam służyć św iadectw a obce, pochew

n a ro d ó w w cześniej ro z w ija ją c y c h swe w łasne piśm ie n nictw o. Znacze­

nie ty c h św iadectw , o ile p rz e trw a ły one do nas, je s t w ie lk ie . A le w y ­ dobycie z n ic h o dpow iedzi na interesujące nas p y ta n ia nie. je s t łatw e.

O b cy p o św ięca li w iększą uw agę naszylm dzie jom dopiero od c h w ili, gdy dla n ich sam ych n a b ie ra ły one doniosłego znaczenia. Przed ty m o d n a jd u je m y często ty lk o same o kru ch y. N ic w ię c dziwnego, że nauka zajm ująca się początkam i naszych d z ie jó w zmuszona je s t do zestaw ia­

n ia ze sobą śladów m ocno różnego nieraz pochodzenia i charakteru.

W ie le p ola do dow olnego w ysn u w a n ia w n io s k ó w pow staje zawsze

161

(4)

wtedy;, g d y z a jm u ją c y się odleglejszą przeszłością idzie za pierw szą nasuw ającą się um ysłow ą asocjacją bez podjęcia p ró b y je j sprawdze­

nia. O fia rą takiego postępow ania pad a li nie ty lk o d a w n i kro n ikarze, ale i p ó źn ie jsi pisarze h isto ryczn i. N a połączenia zaś ta k ie c z y li asocja­

cje w p ły w a ła często aktu a ln a współczesność. D latego legenda je st n a j­

częściej obrazem w ła sn ych upodobań i w yobrażeń. M im o swego po­

zornego bogactw a szczegółów, w gruncie rzeczy p óźniej dodanych, nie zastąpi ona obrazu rzeczyw istego. D la bogactw a zaś i barw ności opo­

w ia d an ia nie p o ś w ię c im y p ra w d y . Je dyn ym w y jś c ie m b y ło w ię c do­

skonalenie samego sposobu badań c z y li m e tod y naukow ej.

W badaniach n a d początkam i państw a i narod u polskiego szczególną ro lę o d g ry w a ła przez d łu g i czas legenda o Lechitach. T a k się już zło ­ żyło, że sami k ro n ik a rz e śred nio w ieczn i upodobali sobie tę nazwę, gdy zam ierzali podać jakąś opow ieść szczególnie zajm ującą ale ró w n ie n ie ­ praw dopodobną. Pierwszylm b y ł na ty m p o lu n ie zm ie rn ie uczony ale nie w y rz e k a ją c y się e fe któ w p isa rskich M is trz W in c e n ty , k ra k o w s k i b iskup i potem za ko n n ik c yste rski w Jędrzejow ie, piszący swą k ro n ik ę w sto la t po rozpoczęciu się naszego pisa rstw a historycznego, a za n im poszli w szyscy następni k ro n ika rze . Dlaczego tę nazw ę ta k w ła ­ śnie sobie upodobali? Praw dopodobnie dlatego, że n ie b y ła już w ó w ­ czas w poto cznym obiegu, a w ię c ja k w sze lka nazw a archaiczna nada­

w a ła się b ardzie j do w sze lkich n ie z w y k ły c h zestawień. W śla d y śred­

n io w ie c z n y c h k ro n ik a rz y poszli następnie, czyniąc to zresztą w in n ym duchu i ro zu m ie niu w zależności od spółczesnego stanu ośw ia ty, p i­

sarze późniejsi, a zwłaszcza z w . X V I I I i pierw szej p o ło w y X IX . Z n ie ­ zm iernie lic z n y m i a nie uzasadnionym i te o ria m i o Lechitach ro z p ra w ił się dopiero k ry ty c z n ie w d ru g ie j p o ło w ie w. X IV z n a k o m ity uczony, z W ie lk o p o ls k i się w yw o d zą cy, a m ia n o w ic ie A n to n i M a łe c k i2). D o­

pie ro po usun ię ciu ty c h „g ru z ó w " trzeba b y ło zacząć na now o budo­

wać. U c z y n ił to w szczególności K a ro l P otka ń ski3). O d jego uczonej, na h is to ry c z n y c h i ję z y k o w y c h w y w o d a c h opa rte j, ro zp ra w y zagadnie­

n ie n a zw y i znaczenia L e ch itó w na n o w y c h zostało oparte podstawach.

N ie w ą tp liw y m b y ło je d yn ie , że nazw a ta oznaczała sam ych ty lk o Pola­

ków . Użylwana przez k ro n ik a rz y w sensie ju ż b ardzie j uczonym a n ie potocznym b y ła natom iast dobrze znana i ta k ą pozostaje jeszcze dzisiaj u szeregu sąsiednich narodów . N ic innego bow iem n ie oznacza nazw a ruska Lach, bądź lite w s k a Lenkas (też łotew ska), czy w reszcie w ę g ie r­

ska Lengyel (czytaj Lendjel). W s z y s tk ie te n a z w y są bardzo stare.

O Lachach pisze w ie lo k ro tn ie najstarsza k ro n ik a k ijo w s k a c z y li tzw.

N estor. N ie u ż y w a ły też in n e j n a z w y pozostałe la to p is y ruskie. Czy L itw in i p rz e ję li swą nazwę od Rusi n ie je s t rzeczą pew ną. Form a lite w ­ ska w skazuje raczej na sam odzielne źródło. W form ie w ę g ie rs k ie j w i­

162

(5)

doczny je st też d ź w ię k nosow y, k tó r y ty lk o z P olski w p ro st a nie z Rusi, gdzie go w ogóle nie b yło , m o g li W ę g rz y przejąć. Zna nazwę tę ju ż źródło w ę g ierskie ze s c h y łk u w. X II. Daje n a w e t je j w łasną etym ologię, tłum acząc w ęgierską nazwę P olaków ja k o „n a jle p s z y c h w o jo w n ik ó w ".

W y n ik a ło to z błędnego zestaw ienia z w ę g ie rskim „le g e n y " oznacza­

ją c y m tow arzysza albo w o ja ka, g d y tym czasem źró d łosłow u itej n a zw y należy oczyw iście szukać w ję z y k u słow iańskim . W reszcie ta sama nazw a naszego narod u zaw ędrow ała w w ie ka ch średnich do p o łu d n io ­ w y c h S łow ian w b rzm ieniu Ledianin, k tó rą p rzyd a je ro c z n ik c h o rw a cki naszemu W ła d y s ła w o w i W a rn e ń c z y k o w i w ro k u o b jęcia przez niego w ła d z y na W ęgrzech (1440). Znana b y ła ;na p o łu d n iu już w w. X III, odnosząc się w ty m w y p a d k u do Bolesław a W s ty d liw e g o kra ko w skie g o lu b B olesław a Pobożnego w ie lk o p o ls k ie g o , k tó r z y przez m ałżeństw a w ę g ierskie w eszli w k o lig a c je ró w n ie ż bałkańskie. P ośrednictw o w ę g ierskie w p rz e ję c iu samej n a z w y je st w ię c bardzo praw dopodobne.

Tą samą drogą p rze n ik n ę ło ró w n ie ż do K on sta n tyn o p o la i znane jest p isa rzow i b iza n tyń skie m u K in na m o so w i z w . X II. W pieśniach serb­

skich nazwa lu d u Ledian p rz e trw a ła do czasów now szych, ale w ję z y k u pobocznym ju ż się n ie zachowała. Jakie b y ło w ię c polskie brzm ienie le j nazwy? W zw ią zku ze śladam i n o só w ki u p aru lu d ó w ościennych m iała ona form ę Lęchow ie. Uczona a n ie potoczna form a „le c h itó w "

b y ła ju ż form ą zlatynizow aną. Interesujące są fo rm y pochodne, ja k w ziem i „la d z k ie j", znane ze źródeł ru s k ic h z początku w. X III. M ó w io n o leż w Lęsiech tj. w k r a ju Lęchów. Tem at sam rdzennie s ło w ia ń ski b rzm ia ł la d z dodaniem su ffik s u ch z tw a rd y m je re m na końcu. D la p oró w n a n ia m ożna p rz y to c z y ć w yrazyi ta kie ja k brach, swach, Stach lub Czech z Czesława, choć w ty m w y p a d k u ma m iejsce ju ż zatrata naza- lizm u. S tarosłow iańska lę d ina oznaczała ziem ię nieupraw ną, lą d w p o l­

skim , któ re m u w in n y c h ję z y k a c h sło w ia ń s k ic h o d p o w ia d a ły lada i leda.

W szy s tk ie w y s tę p o w a ły często w nazw ach m ie jsco w ych . W średnio­

w iecznej nazw ie p o łu d n io w o -s ło w ia ń s k ie j pozostał b y ślad p rz y m io t- n ik a foim o w an e go od Lęcha w postaci „ la d iś k i" . Znaczenie samej nazw y w y tłu m a c z y ł ju ż W ła d y s ła w N e h rin g, z n a k o m ity slaw ista w ro c - aw ski, a w ię c ty le co P olak ¡tj. m ieszkaniec ró w n in , odłogów , pastw isk, p o i etc. A le ju ż w w . X I I I — X I V znaczenie te j n a z w y b y ło zapomniane.

ięc k ro n ik a rz śląski, pochodzenia p raw dopodobnie niem ieckiego, ączy nazwę Lechów z n ie m ie c k im łis tig , c h y try . Podobnie zresztą ja k nazwę P olaka je d en z k ro n ik a rz y ła c iń s k ic h p ró b o w a ł w y tłu m a c z y ć od n a z w y ła c iń s k ie j bieguna północnego. D o ro bion o też do Lechów eponim a, a w ię c bohatera, k tó r y nadał swe im ię n arod o w i. Legenda o ec u b y ła dopiero w y tw o re m w X IV , a te n k tó r y ją opow iedział, tj.

ro n i arz w ie lk o p o ls k i, w z o ro w a ł się p raw dopodobnie na k ro n ik a rs tw ie

163

(6)

czeskim znającym ju ż od daw na „o jc a Czecha". W potocznym u ż y c iu nazwa Lęchów w yszła ju ż w ów czas z obiegu. A le to n ie dow o­

dzi, że n ie b y ła ona starą tu b ylczą nazwą i że należy! ją uznać za filia c ją ruską (P otkański).

W fo rm ie zupełnie ty p o w e j w y s tą p iła ta nazw a ju ż w źródłach n a j­

daw niejszych, a w ię c w okresie g d y nie stała się jeszcze nazw ą w y łą c z ­ nie uczoną. T y m źródłem b y ł tzw . G eograf B aw arski, pochodzący z epoki o sto la t w cześniejszej od najsta rszych w iadom ości o p ie rw szym chrześcijańskim Piaście i zarazem tw ó rc y w ie lk ie g o państw a n arod o ­ wego, M ie szku 1. N azw a ta w y s tę p u je tam w fo rm ie „L e n d iz i" a w ię c w w y m o w ie s ło w ia ń skie j Lędzicze lu b Lędzianie. Pierwsza z ty c h form w y d a je się nam odpow iedniejszą naw et. W iadom o, że S łow ianie bardzo chętnie u ż y w a li nazw p a tro n im ic z n y c h c z y li o jczyco w ych . Form ę tę stosow ali ró w n ie ż do nazw pochodzenia topograficznego, ja k w ła śn ie w ty m w yp a d ku . U w zg lę d nien ie te j n azw y przez ję zyko zn a w có w u ła tw i przypuszczalnie w y tłu m a cze n ie n a zw w ę g ie rs k ie j, lite w s k ie j czy n aw et ru s k ie j. A n a w e t w ¡stosunku do przypuszczalnego polskiego Lęcha stanow i ona postać d aw niejszą i podstaw ow ą, g d y Lęch b y ł b y ju ż ty lk o pochodnym a to w fo rm ie prze tw orzon e j i zdrobnionej (w edług ty p u brach, swach etc.). Nas je d n a k in te re su je tu ta j strona h istoryczna zagadnienia. W nauce p o ls k ie j n ajs ta ra n n ie j za ją ł się p o ­ w yższym z a b ytkie m lw o w s k i p rofesor S tanisław Z a k rz e w s k i4). D ostrzegł on w isto cie zw iązek m iędzy nazw ą „L e n d iz i" a Lacham i-Lęcham i w sa­

m ym źródłoisłowie. B y lib y to w ię c Polacy, k tó ry c h tu „p o z n a je m y od s tro n y gra nic w sch o d n ich ". A le w ty m ostatnim w ła śn ie się m y lił.

A ty m b ardziej b y ł w błędzie, g d y szu kał ich na terenie Rusi C zerw onej.

Ja k w ie le nazw szczepow ych s ło w ia ń s k ic h ta k i ta m ogła się pow tarzać u S ło w ia n w ró żn ych częściach ic h rozsiedlenia. Z nani na Rusi u pisarza greckiego (Konstantego P orfiro ge n ety) „L e n z a n in o i" m o g li b yć Polanam i k ijo w s k im i, ale n ic za ty m n ie przem aw ia, ażeby ic h szukać na Rusi C zerw onej. Lędzicze zaś w y m ie n ie n i u Geografa baw arskiego b y li Pola­

nam i zachodnim i nad W a rtą a n ie Polanam i w sch o dn im i n a d D n ie ­ prem 5). Dlaczego Z a krze w ski n ie w p a d ł na to najprostsze, zdaw ało b y

się, rozw iązanie? Z w io d ło go w ty m w y p a d k u przekonanie o ko le jn o ści, w e d ług z g ó ry ułożonego planu, w y lic z o n y c h w p o m n iku lu d ów . T y m ­ czasem ta k a k o le jn o ś ć w y s tę p u je ty lk o w części p ierw szej źródła, gdzie są w y lic z o n e lu d y , bezpośrednio graniczące z państw em fra n k o ń s k im na zachodzie i z państw em w sch o d n io rzym skim na p o łu d n iu . W ty m w y ­ padku posuw ał się m ia n o w icie a u to r za b y tk u z północnego zachodu na p o łu d n io w y wschód. W części d ru g ie j, przechodząc do lu d ó w m n ie j

164

(7)

sohie znanych, k o le jn o ś c i te j n ie zachow yw ał. B ra k zupełnie podstaw do w y o d rę b n ie n ia trzeciego pasa zaczynającego się od P yrzyca n i W ie - luńczan na Pom orzu Zachodnim , ja k to c z y n ił w ła śn ie Zakrzew ski. Całą treść z a b y tk u możemy) p od zie lić ty lk o na dw ie a n ie na trz y części, gdyż pozw ala na to sama re d a kcja tekstu, przeprow adzająca w yra źn e rozróż­

n ie nie m ię d zy częścią pierw szą i drugą. W d ru g ie j części n ie ma zupeł­

nie system atycznego u k ła d u ch a ra kte ryzu ją ceg o część pierw szą. N a j­

w y ż e j w y lic z a n e są g ru p y nazw p ob lis k ic h , co pozw ala w isto cie na zo rie nto w a nie ¡się w sąsiedztw ie poszczególnych ludów . B ra k je d n a k system atyza cji ca łe j obszernej te j części. K olejn o ść nazw nie w ska ­ zuje na ¡trzymanie się tego samego k ie ru n k u z północnego zachodu na p o łu d n io w y wschód, ja k w części p ie rw sze j m n ie j obszernej. P rzeciw nie n aw et k ie ru n e k g eo graficzny w w y lic z a n iu nazw lu d ó w w y ra ź n ie się zm ienia a na to można p rz y to c z y ć w ie le p rż y k ła d ó w z pośród nazw nie udzących w ą tp liw o ś c i w ic h id e n ty fik a c ji. A w ię c po W iśla n a ch nad górną W is łą idą dopiero Slęzanie u jeszcze po n ic h Dziadoszyce z d o l­

nego Śląska. W ty m w y p a d k u a uto r ja k by) się trz y m a ł k ie ru n k u prze­

ciw nego niż początkow o, tj. z p o łu d n iow eg o w schodu na p ó łn o cn y za­

chód. A le górnośląscy O polanie znaleźli się dopiero po tam tych, c z y li ze ścisła k o le jn o ść n ie została tu zachowana. Zobaczym y, że n a zw y te stanow ią je d n a k grupę sąsiednią. W zw ią zku z ty m p rz y jrz y jm y się najbliższem u sąsiedztw u naszych Lędziczów. N a z w y poprzedzające n ic nam, ja k się zdaje, n ie pow iedzą. W e źm y dla p rz y k ła d u dw ie ostatnie.

A tu re z a n ó w p raw dopodobnie szukać n a le ż y daleko na p ołud n iu. C zy az za Dunajem , można w ą tpić, gdyż nasze ź ró d ło w y lic z a ty lk o lu d y na północ od D u n a ju m ieszkające. M ó g ł to być je d en z szczepów tu rs k ic h lu b u gro-fińskich , na co ii sama nazw a zdaje się w skazyw ać. N astępu­

ją c y c h po n ic h C hozirozów , bezpośrednio poprzedzających Lędziczów, szukano i w D a lm a c ji (J. Lelew el), choć je s t to sprzeczne z założeniem źródła, n ie w ychodzącego na p o łu d n ie od D u n a ju i też na Rusi (Szafa- rz y k ) lu b ma W ęgrzech (Z akrzew ski). W zesta w ien iu z jeszcze po-, p rze dn im i nazw am i, ja k w szczególności s ie d m io grod zkim i N e riu a n i c K b ^ N e ry w a n i), to ostatnie rozw iązanie je st n a jb a rd z ie j praw dopo- n ne' ^ zw ią zku z parom a jeszcze ludam i tamże w y m ie n io n y m i sta- n o w ią pow yższe szczepy w y ra ź n ie grupę połud n iow ą, zbliżoną do

unaju. A le potem opis przenosi nas na północ.

s p o tdk 1CZe S ą w ła ś n ie P ierw szą nazwą z te j grupy. W dalszym ciągu

■ P y am y ju ż szereg szczepów z północnego zachodu i n a w e t bezpo- n a z w T ° |ty k a ją c y c h B a łtY'k u , a ty lk o dw ie n ajbliższe po Lędziczach nie hW ° tąd nie w Y ia^n io rie - T Ym ostatnim s p ró b u jm y się p rz y jrz e ć za C°nr 1Z6J N aJbliższa po Lędziczach nazw a ,,T hafnezi" w y g lą d a dość ga owo. Prób owiano ic h zestaw ić z nazw ą rz e k i T a n w i d o p ły w u

165

(8)

Sanu (Szafarzyk). A le ta k ję z y k o w y c h ja k i g eograficznych argum en­

tó w b ra k tu ca łko w icie . W obec tego nasuw a siię in n a m ożliw ość. N a północ od W ie lk o p o ls k i, ja k o przypuszczalnej sie d ziby Lędziczów, zn aj­

duje się ziem ia draw ska z grodem D raw skiem , późniejszym Drachim em , na czele nad je zio re m D raw sko, z któreg o w y p ły w a k u zachodow i, zw racając się następnie na p ołud n ie, rzeka Drawa. N azw a ziem i d ra w ­ skie j (późniejszej d ra ch im skie j) je s t n ie w ą tp liw ie starsza i pow szech­

niejsza od n a z w y ziem i Czaplińskiej od m n ie j znacznego C zaplinka nad tym że je zio re m D ra w skiem k u połudn. w sch o do w i położonego. Polska nazwa D raw sko w dokum entach średniow iecznych, praw dopodobnie spod p ió ra n ie p iie ckie g o pisarza pochodzących, w y s tę p u je ja k o T raheim (z r, 1433). W szystko to przem aw ia za tym , że nie w y ja ś n ie n i dotąd

„T h a fn e z i" są to poprostu D raw czanie od rzeki, je z io ra i najstarszego grodu (nazwa n ie m ie cka A łt-D ra h e im ) w y w o d z ą c y swą nazwę. Dalszą z k o le i nazw ą w opisie są ,,Z eriuani (czyt. Z e ryw a n i). W ra z z D ra w - czanami p rz e k ro c z y liś m y N oteć w k ie ru n k u północno-zachodnim . N a ­ stępnie z k o le i je s t ziem ia Z w ie rzyń ska , na śro d ko w ym jeszcze Pomo­

rzu, ale ju ż b ardzie j k u zachodow i w ysunięta. N a le ż y ją oczyw iście odróżniać o d p aru in n y c h ziem z w ie rz y ń s k ic h a w szczególności od o b o d ry c k ie j z późniejszym m e kle m b u rskim Z w ie rzyn e m Schw erinern zw iązanej, k tó rą ju ż w cześniej w naszym opisie o d n a jd u je m y (Zuireani, czyt. Z w ire a n i tj. Z w ie rz y n ia n ie ). N azw a p o m o rskie j ziem i z w ie rz y ń ­ skiej, w yw odząca się od m iejscow ości Z w ie rz y n o nad górną O krze ją p łyn ącą iku B a łty k o w i, może by(ć m n ie j dokład n ie oddana przez obcego pisarza a n iże li nazw a o b o d ry c k ie j, ale znając tru d n o ści w yra że n ia przez N iem ca czy innego cudzoziem ca g ło sow n i s ło w ia ń skie j, nie p o w in n o nas to d ziw ić, a ta k samo o k o n s e k w e n c ji w p is o w n i n ik t w ówczas nie m y ­ ślał. Samo Z w ie rz y n o nie ma ta k sta re j m e try k i ja k D raw sko lu b Z w ie ­ rz y n o b o d ryo ki, ale nazw a ziem i z w ie rz y ń s k ie j b y ła w użyciu. W p ro ­ w adza ją też do swego atlasu ks. Stan. K o zie ro w ski. Położenie ziem i z w ie rz y ń s k ie j doskonale za to odpow iada k o le jn o ś c i w y lic z e n ia nazw w te j grupie. Bez Z w ie rz y n ia n p o w sta ła b y w te j części Pomorza w id o ­ czna luka, gdyż dalej zaczyna się już Pomorze nadodrzańsfcie. T ru d ­ ność stanow ić m oże je d y n ie w zm ian ka w opisie, że z tej w łaśnie ziem i w yw o d zą swe p oczą tki w s z y s tk ie szczepy słow iańskie. Dlatego też w o dróżn ie niu od zaniedbyw anej zie m i d ra w s k ie j, tej aż z b y t w ie le zna­

czenia starano się przypisać, n ie mogąc je d n a k b liż e j wskazać gdzie b y to ta k o le b k a słow iańska dała się odnaleźć. W z m ia k a o szczepach sło­

w ia ń skich , a w opisie nie same ty lk o szczepy sło w ia ń skie są u w zg lę ­ dnione, w ska zu je m im o w szystko na to, że ziem i tej n ie n a leży szukać gdzieś daleko na wschodzie, gdzie szczepy u g ro -fiń s k ie i tu rs k ie m ia ły przewagę. A u to r opisu znał le p ie j S ło w ia n m iędzy Łabą i O drą i w ie d z ia ł

166

(9)

o nich, że p rzyszli z k ra ju dalej na w schód położonego. Tam w ła śn ie na śro d k o w y m Pom orzu d o p a try w a ł się ich daw niejszej siedziby. N astępny szczep, w y m ie n io n y przez Geografa, b y li to dobrze ju ż znani P yrzycanie nad dolną Odrą, nie dochodząc je d n a k jeszcze do z a to k i Odrzańskiej. Za­

c h o w a li o n i swą odrębność plem ienną aż do począ tków w . X II, gdy z ra ­ m ienia Bolesław a K rzyw oustego n aw raca ł ic h św. O tto. O statnim w resz­

cie szczepem sło w ia ń skim w te j grupie b y li nadmorscy! W ie lu ń cza n ie od grodu W ie lu n ie c , c z y li W o ły ń na w ysp ie ¡tej samej nazw y, ta k ja k p o ­ p rze dn i od grodu P yrzyc. W ty m czasie P yrzyca nie i W ie lu ń cza n ie do­

ró w n y w a li sobie liczbą posiadanych g ro d ó w a przypuszczalnie i m no­

gością zaludnienia, g d y poprzednio wytmiemione szczepy dalszego Po­

m orza b y ły liczniejsze. N a jś w ie tn ie js z a przyszłość czekała W ieluńczan, do czego p rz yczyn ia ło się obronne położenie n ad morzem, a także ko- iz y ś c i gospodarcze stąd płynące.

W w y lic z e n iu ca łe j g ru p y pow yższej od Lędziczów do W ie lu ń czan w ystę pu je w yra źn a kolejność, ale ty m razem w k ie ru n k u północno-za- c odnim. Plem ion w sch odniopom orskich a u to r p om nika ju ż n ie w y li­

cza bądź dlatego że ic h nie znał, bądź też że b y ły one związane z p le m io ­ nam i środkow o-pom orskim i. W dalszym ciągu przechodzi w p ro st do m ieszkających za W is łą i je zio re m Drużnem Prusów. O ty c h bliższych w iadom ości ju ż nie posiadał prócz je d y n ie tej, ja k daleko b y ł ic h k ra j od granic państw a frankońskiego. N ie w ie w szczególności n ic o p le ­ m ionach pru skich, k tó ry c h , ja k jeszcze dużo p óźniej, b y ło w iele. W k o ­ le jn ości Prusów po plem ionach pom orskich je st n ie w ą tp liw ie pew ien sens. N a tu ra ln y m je s t rów nież, że w dalszym c ią g u zagłębia się w lu d y m ieszkające na wschodzie. W y s tą p iły itam lu d y o nazw ach h is to ry c z ­ nych ja k C hazarzy (Caziri) i W ęgrzy, wów czas jeszcze gdzieś za D n ie ­ prem, należący do g ru p y ugro-fińsfciej. W y s tą p iła Ruś i szereg lu d ó w w schodniosłow iańskich. A le p ó źn ie j znów z w ró c ił się a u to r na zachód.

• -'k poprzednio w y lic z y ł grupę pom orską n a p ó łno c z o dch yle n iem k u zachodow i od Lędziczów się znajdująca, ta k w o sta tn iej części p om nika w y rcza grupę lu d ó w m ieszkających na połud n ie i p o łu d n io w y wschód ślo lę d z ic z ó w . W odrębie natom iast te j g ru p y b ra k zupełnie o kre- z T ej ^ Olej iności geograficznej. N a jlic z n ie j w y s tą p iła grupa śląska w raz n a d ^ k 1^ 1 SZCZepami w schodnich Łużyc. Są to m ia n o w ic ie Slęzanie

! . IZeką Slęza, tj. na ś ro d k o w y m Śląsku doko ła W ro c ła w ia . Z p ó łn o c y trw a ła ° w ^ k 2 DziadoszYce na Sl3sku D olnym , k tó ry c h nazwa prze-

• a w kazdym razie w c ie le n ie do państw a polskiego, ja k to w ie m y ł a n i e j 2 P^erWszYcb ła t w - X I. Od p o łu d n ia m ie szka li natom iast Opo- zw y6 slasdc ° d k 6 O polu PosiadaŃ cY sw oje centrum p o lityczn e . Prócz na- z nad ^ a’ k t ° ra eŁapami 0b ję ła w następnym o kre sie inne plem iona górnego biegu O dry, nazw a O pola ja k o n ie ty lk o gro du ale i k ra ju

167

(10)

u trz y m a ła się n a jd łu że j, gdyż aż do w. X IV . W k ie ru n k u M o ra w p rz e j­

ściowe stanow isko za jm o w a li G ołężycanie na dzisiejszym Śląsku opaw ­ skim. K ra j ten, k tó r y następnie s iln ie j się zw iązał z M ora w a m i, w p o ­ czątkach b y ł raczej z ple m io na m i ślą skim i zw iązany. M ilc z a n ie na p ó ł­

n ocnym zachodzie b y li ju ż b liż s i Łużyczanom . N atom iast n ie w ie lk ie plem ię Bieżuńczan nad rzeczką B ieraw ą i dalej k u O święcim iowi, a w ię c na p o łu d n io w y m wschodzie, s ta n o w ili ju ż p rze jście od dorzecza O dry, do k tó re j w pada Bieraw a, k u dorzeczu g órnej W is ły . P om ijając w ię c n aw et M ilcza n , ja k o w ychodzących poza granice późniejszego h is to ry c z ­ nego Śląska, a uto r opisu w y lic z y ł sześć ple m io n śląskich. A pozostają jeszcze dw ie zagadkow e nazw y, a m ia n o w icie „F raganeo" i „Luipiglaa".

P ierw si n ie mogą b yć Prażanami, gdyż tam m ie szka li Czesi, znani ró w ­ nież naszemu opisow i i u w z g lę d n ie n i w p ierw szej jego części zgodnie z o gó ln ym planem . N ie k tó rz y (Keiltslch) p ró b o w a li ic h odnaleźć na w schodnim brzegu O dry, m ia n o w ic ie na połud n ie od ziem i lu b u s k ie j.

D rudzy m ie szka li być może nad rzeczką Łupią, d o p ływ e m N issy.

W iad o m ości Geografa o w szystkich plem ionach te j g ru p y b y ły dość dokładne, a w zw ią zku z ty m podaw ał liczbę posiadanych przez n ic h grodów . B y ła b y w ty m analogia do p le m io n p om orskich. Jedne i d ru ­ gie b ardziej w ysu n ię te k u zachodow i z n a jd o w a ły się jeszcze w zasięgu jego d okła d n ie jszych re la c ji. N ie c z y n ił tego z re g u ły, g d y chodziło 0 lu d y m ieszkające dalej na wschodzie, chociażby te n o s iły naw et g ło ­ śne nazwyl i z a jm o w a ły w ie lk ie przestrzenie. D alszym ciągiem g ru p y p o łu d n iow o-zach o dn ie j późniejszego obszaru P olski, c z y li g ru p y plem ion śląskich, b y li W iś la n ie n ad górną W is łą m ieszkający. Jest to je d y n y ze szczepów p olskich, o k tó ry m posiadam y dw ie inne współczesne w ia ­ dom ości, a m ia n o w icie w opisie G erm anii k ró la anglosaskiego A lfre da , będącym przeróbką z daw niejszego O rozjusza i w legendzie pannońskiej, c z y li żyw o cie św. M etodego pochodzenia greoko-słow iańskiego. Geo­

graf b a w a rs k i n ie m ia ł je d n a k bliższych danych o W iślanach, skoro nie podał lic z b y ic h grodów . W g ru p ie ro zp a try w a n e j obecnie w y m ie n ie n i zostali oni na początku podobnie ja k w poprzedniej Lędzicze. W y li­

czano w ięc ic h zaraz po lu d ach dalej na w schód czy na południe m ie ­ szkających. T rudno pow iedzieć ja k daleko na w schód sięgali W iś la ­ nie. Jeżeli ośrodkam i ic h b y ły K ra k ó w i W iś lic a , to je d n a k i Sandom ierz zn ajdo w a ł się w ic h zasięgu. O puszczy lu b e ls k ie j za W is łą tru dn o tu ­ ta j coś pow iedzieć. G eograf n ie zna w ka żdym razie już żadnego p le ­ m ie n ia na te ry to riu m p o ls k im w k ie ru n k u Rusi. Słabsze zalu dn ie nie lu - belszczyzny, prócz n a jw y ż e j samego praw ego brzegu W is ły , da się s tw ie rd z ić jeszcze w początkach w. X IV . Z p u n k tu w id ze nia Lędziczów 1 ich bliższylch i nieco dalszych sąsiadów spraw a ta nie d o ty c z y nas zresztą bezpośrednio. N a p ółno c od W iślan , c z y li późniejszych K ra k o -

168

l

(11)

M e L T a T t u ^ “ ar “ Ge° 9 r l f " S ł “ <»">

N azw a « . ( w p ^ L T ^ Z * “ • »

Z terytorium dalej ku DÓłnn™ i«- oczywiście nic wspólnego wiśiańskim, którego w te j qruDieZ C> ^ T SZCZegohxości Pomorzem nad-

« ¡6 D o ty c z y ^ * ” * *

graficznych względów wynika że aóma __ t d Wartą ~ z 9eo‘

je s t w ie rc k i (por. m iasto Z aw iercie, ti za W a r t ć p rz y *n i° tollk od W a rty w tym w y p a d k u górna n ip m ' i 3 -lezące) i lu d nad W artą, czanie. T ym ś m ie ć Ł ę t c n f ^ ^ ja k w łaśnie W ie r- wcześniej, m ię d zy S lę z a n a n ć i D LunS1Zl)’ w y m ie n io n y c h nieco m ieszkańców w ie lk ic h łea ^a a d o s z y c a m i, uważać będziem y ja k o ię c z y c a n . W Z w y p i Z l W 1 ^ ^ P ^ i e ^ c h ró w n ie ż lic z b y grodów przez ńich 1 Ł ęzyco w ' G©ograf w y m ie n ia g ru p y ś lą s k ie f i g ru p y p o m o r s k i ? * ja k prZ y P i n a c h sób d o ko ń czyliśm y onisu caip u a ^ Lędziczach- W ten spo- czów. D alej na wschód • n Z ^ prócz i ^ c z e Lędzi- m io n p olskich. W s z c z e e ó ln o ś ć ć WSChod G eograf nie w y m ie n ia ple- n ie w ą tp liw ie nie jednym 3 lecz w i e l u ^ w Z ^ Ć Wiedzieć ° Piemionach, sze M azow sze po o bu stronach w ’ ł krajU . ta k r ° Zległym Jak PÓźniej- począ tkow o do M azowsza zi . l s y- a w łączając w to przynależną Ś rodkow ych gór p o lskich To 3 Pad° mSką 3Ż d° Łysog ó r- c z y li niego Pomorza nad dolną W i s Z T d ° ty c z y ’ ja k w id zie liśm y, wschod- d zie lnie K u ja w o W ór \ * połozone30 - N ie w y m ie n ia rów nież od- p lem iennej z w'. IX w yka z, WSp0mmmy Jeszcze za c h w ilę . M apa Polski ścią zachodnią i w schodnią Ć l T c z e ^ n ia ro ™ m ie m o ś ci m ię d zy czę- P róby w y p e łn ie n i, tei m ^ T Wschodmej w szelkie rozpaczliw e Sa , d n L y T t ć n ip ' PY 2Właszcza Że ^ a n i e n ie uza-

p . K uch a rskie g o« ) ^ ^ ^ byĆ prace

w yp a dku n ć , • • d ą' BardzieJ w ięc rozsądną rzeczą będzie w ty m d obnie Ć T ’a T e ^ mapie t6 j °'dlepłeJ «Póki b ia łe j plam y, po je j s p e n e tro w a ć 711 ge° g ra fo w ie w . X IX dla śro d kow e j A f r y k i przed z częścią mc^T T ^ P° d ró ż n ik ó w europejskich. A le in ic z e f S

Pozosta 3 POZmejSZej P olski P iastow skiej,

pla m y dla oh Z *?, W sam ym śro d ku ty c h ziem w ie lk ie j b ia łe j W zg lę d y ję z y k o w Ć * * ° P° 1Skl n ic z y m n ie dało b y się uzasadnić.

W a rtą ś ro d k T Ć ć PTZemaWiają ^ to,Żsamoiścią Lędziczów i Polan nad w y n ik a z p o p r z t h J Sam° stw^erdzaJ^ ró w n ie ż dane geograficzne. Jak w ie ze w szystkich S° p rzeglądu' W ie lko po lska b y ła otoczona w ła ści- P om inięcie je d n p - f Ć PrZ6Z Plemioina znane dość dobrze G eografow i Pom yśl^eniĆ D ^ p L f 0H T ra ln e j ^ n&d W a rt* ^ st ^ n i e do uznam y za późniejszych w t ' ? Zg° dnie Z d a w n y m i 1 b y k o w y m i

J ych W ie lk o p o la n , ta n ie dająca się n iczym w y tłu -

16»

(12)

m a rzyć lu k a zostanie w yp e łn io n a . Lędzicze nad środkow ą W a rtą sta­

n o w ią is to tn ie m o cn y człon łączący pom iędzy grupą pom orską a śląsko- kra kow sko-sieradzko-łęczycką, u żyw a ją c w ty m w y p a d k u nazw e poki późniejszej. Z sąsiedztw W ie lk o p o ls k i b ra k ty lk o w w y lic z e n iu Geografa n ajbliższych K u ja w . A le zagadka ta tłu m a czy się ła tw o , je ż e li w e źm ie m y pod uwagę szczególnie b lis k ie zrośnięcie się tego k ra ju z W ie lk o p o ls k ą w znaczeniu geograficznym . Żadna przeszkoda n a tu ra ln a n ie oddziela K u ja w od W ie lk o p o ls k i. B ra k tu ta j b y ło naw et w ię kszych skupień leś­

n ych na pograniczu, ja k np. m iędzy Śląskiem ś ro d ko w ym i G órnym , c z y li ziem iam i Slęzan i O polan, nie m ów iąc ju ż o puszczach oddziela­

ją c y c h plem iona pom orskie od W ie lk o p o ls k i. Prócz tego K u ja w y w ra z z ciążącym i do n ich ziem iam i dobrzyńską i chełm ińską nie sta n o w iły n ig d y je d n o lite j całości geograficznej. Leżąc na n is k im i n ie zm ie rn ie ła tw y m do p rze bycia dziale w o d n y m N o te ci— W a r ty i dalej w dorzeczu W is ły środkow o -d o ln e j, b y ły n a tu ra ln y m ja k b y pom ostem dla rozsze­

rzania się Lędziczów w ie lk o p o ls k ic h . T a k ja k obszar W iś la n na p o łu ­ d niu rozszerzał Się k u w schodow i, ta k rów nież te ry to riu m Lędziczów obejm ow ało p rz y n a jm n ie j bliższe K u ja w y . N ie zm ie rn ie b lis k ie zrośnię­

cie się o k o lic G opła i K ru s z w ic y z Gnieznem i Poznaniem w dziejach i tra d y c ji czasów późniejszych je st tego rów nież pośrednim 'dowodem.

Obszar zaś przez Lędziczów za jm o w a ny m usiał b y ć znaczny. D ow odzi tego liczb a 98 g ro dó w w y m ie n io n y c h przez Geografa. N ie były| to o c z y ­ w iście w szystkie g ro d y W ie lk o p o ls k i, gdyż tych szczegółowe badania archeologów p re h is to rii i p ro to h is to rii, ja k w szczególności W ład . Ko- w a le n k i, o dn a jd ują znacznie w ię ce j. B y ły to g ro dy znaczniejsze, ja k tem u odpow iada sarn te rm in ła c iń s k i u ż y ty przez Geografa w ty m w y ­ padku, tj. Mc iv ita te s " a inie ,,ca stra". Liczba zaś 98 „m ia s t , gdyż ta k należa ło by tłum aczyć ,,c iv ita te s " je st naw et o 3 wyższa, aniżeli całego zw ią zku w eleckiego, w e d łu g danych tegoż samego naszego Geografa, a w ię c zw ią zku obejm ującego c z te ry k ra je (regiones), zam ieszkiw ane przez c zte ry głów ne plem iona fe d e ra cji znane dobrze z czasów p ó ź n ie j- sych (Redarów, D oleńców , C zie zp ie nian i Chyżan). Obszar za jm o w a ny przez Lędziczów , o b e jm u ją cy w ła ś c iw ą W ie lk o p o ls k ą późniejszą w ra z z częścią K u ja w (nad Gopłern), nie ustępow ał w każdym razie ro zle g ło ­ ścią te ry to riu m zw ią zku w eleckiego, lecz raczej je przewyższał. A ta k samo i zagęszczenie ludności n ie b y ło tu ta j m niejsze niż w w ie lu obsza­

rach m iędzy Łabą i Odrą, a b y ło z pew nością w iększe niż w zie m ia ch dalej na w schód położonych. W ty m w y p a d k u dane czerpane z samego Geografa nie w ysta rcza ją, gdyż w idoczne u niego zagęszczenie g ro dó w na zachodzie m ożnaby też tłum aczyć lepszym i in fo rm a c ja m i autora dla ty c h terenów , ale to samo w y n ik a z lic z n y c h danych późniejszych. D a l­

sze dzieje p o lityczn e , kościelne i gospodarcze ro z g ry w a ły się w części

(13)

zachodniej obszaru etnicznego polskiego, ja k to w y n ik a z k r o n ik i do- um entow. Tu itez m u s ia ły b yć głów ne sku pien ia ludności. W śró d Sło­

w ia n m iędzy Łabą i Odrą, ja k z tegoż Geografa w y n ik a , panow ało prze- onanie, ze p rz y b y li oni z poza te j d ru g ie j rzeki. A le k ra j, z k tó ry m pam ięć o tym b y ła zachowana, nie leżał daleko za Odrą, a w ka żdym razie zn a jd o w a ł się jeszcze w zasięgu d okład n iejszych w iadom ości Geo-

> gm a' i t0 re S° liczbg Sro d ó w d o kład n ie podaje, m ając tu ta j na m y ś li, ja k w id zie liśm y, obszary Pom orza środkowego.

O znaczeniu W ie lk o p o ls k i i je j g łó w n y c h grodów , ja k G niezna i Po­

znania, i to n ie ty lk o w w. X ale -także w w ie k u w ka żdym razie p o ­ przednim a w ię c w in te re su ją cym nas w tej c h w ili w . IX , m am y stosun­

k o w o obfite dane z w y k o p a lis k prow ad zo nych przez prof. J. K ostrzew - s lego i jego w sp ó łp ra c o w n ik ó w . Pozostałości m aterialne, w y d o b y w a n e z ziem i przez naszych p re h is to ry k ó w , są o czyw iście ró w n ie ż źró d łam i lis o ry c z n y m i c z y li siadami, ja k ie przeszłość po sobie pozostaw iła. S iła ic h dow odow a je s t n aw et bardzo znaczna. To, co się dochow ało m ate­

ria ln ie m e może być w y tw o re m n ic z y je j fa n ta z ji, ja k to się zdarza ze szczegółami p rzechow anym i przez ustną tra d ycję . Prócz tego liczba 1 roznorodno-ść ty c h m a te ria ln y c h śladów przeszłości w ciąż w zrasta ę i w yk o p a lis k o m . A-le są to źródła n ie „m ó w ią c e ", a w ię c nie m o- S p L nam przekazac nazw 1 fa k tó w jedno ra zow ych, dających się opo- , . le c ' . " o w ią c y m i są ty lk o źródła historyczne, przekazane w p i­

śmie, a w ię c in te le k tu a ln ie i obok -tych m n ie j w a żkie z ustnej tra d y c ji a ws ute-k tego podlegające c ią g ły m zmianom. Liczba źródeł p iśm ie n ­ n ych n ie s te ty n-ie w zrasta ju ż dla czasów n ajda w n ie jszych , to znaczy że w szystkie są ju ż znane i udostępnione, ale w ro zu m ie niu ich i w głęb­

szym w n ik n ię c iu m o ż liw y je s t w ciąż dalszy postęp. Relacja G eografa pew nością zasługuje na n ajdo kła dn ie jsze i n ajb a rd z ie j w szechstronne 2 P.a rzam e‘ Pewna ilość nazw nie dość zro zu m ia łych n ie może nas n zic. M o żliw o ść zniekształceń, naw et daleko posuniętych, przytoczo - p re t naZW W szeregu w y p a d k ó w n ie w ą tp liw ie zachodzi. Trudność in te r- w w IX P°^e^ a r ów nież na tym , że szereg nazw znanych i u ż y w a n y c h k tó re nast(fPnie w Yszło z użycia. D o ty c z y to w ła śn ie nazw plem iennych, scowośc YDr CZnie m niejszą ż a ł o ś ć a niżeli nazw y rzek i n aw et m ie j- przem iano em i0na; ja k o tw o ry Poetyczne, p o d le g a ły daleko id ą cym przed no w111! a lb ° z n ik a ły zuPełnie z w id o w n i. Ś w iat plem ienny, na kró tko, w ła śn ie n ie t t ” W ielkiego Państw a narodow ego, cechuje n aw et ta w czasach n - Wa ° SC' M im ° t0 w ie le Z ty c h nazw znaJduJe p o tw ie rd z e n ie na stałe w Dot y c z y to n aw et ty c h plem ion, k tó re w e szły ju ż przytoczone n r7 P“ StWa Po ls k ie g0 - A le prócz nazw ró w n ie ż inne dane ja k w ia d o m n ż, ° grafa mOŻna spraw dzić w źródłach późniejszych, ladom osci o u s tro ju O bo d rytó w , W e le tó w czy Serbów łu ż y c k ic h

(14)

a to zw iększa bardzo znacznie ufność w jego zasadniczą w iarygodność.

W ie lk ą wagę ma zwłaszcza wczesna data pow stania tego źródła. W p ra w ­ dzie d ochow any rękopis je st ko pią z w. X I, ja k o ty m św iadczy pismo, ale sam p o m n ik p ow s ta ł w obrębie w. IX . W c h w ili pisania pom nika nie b y ło jeszcze m iędzy M o ra w a m i i B ułgarią p óźn ie jszych W ęgier.

P rzybycie W ę g ró w na samym s c h y łk u w. IX je st w ię c szczególnie do­

n io słe dla d a ta c ji pom nika. Zauważono rów nież (Zakrzew ski), że M o ­ ra w y n ie o d g ry w a ją jeszcze w ówczas doniosłej ro li, a to w skazuje na­

w e t na pierw szą p ołow ę w. IX . Geograf, pochodzący z p o łu d n ia N ie ­ m iec — praw do p od o b nie z k ó ł duchow ieństw a p rz y kościele św. Emme- rama w Ratyzbomie — b y łb y w ię c starszy ta k od A lfre d a ja k i legendy pannońskiej. W y m ie n ie n i przez niego Lędzicze nie w y s tę p u ją w d w u in n ych źródłach ja k W iśla n ie . A le ro la Polan w w. X p os tu lu je ich po­

lity c z n e istn ie n ie w w ie k u poprzednim . 1 2 3 * 5

1) Por. nasz a r ty k u ł o „P o ls k ie j le gendzie ś re d n io w ie c z n e j" w czasopiśm ie „P rzeszłość".

Poznań 1935, n r 4.

2) L e c h ic i w ś w ie tle h is to ry c z n e j k r y t y k i, L w ó w 1893.

3) L a c h o w ie i L e ch ici, K ra k ó w 1898. Rozpr. A k . U m ie j., w yd z. filo lo g ., t. 27.

') O pis g ro d ó w i te r y to r ió w z p ó łn o c n e j s tro n y D u n a ju , c z y li tzw . G eo graf B a w a rs k i.

A rc h . N a uk,. L w ó w 1917. — D a w n ie js z e j lite r a tu r y nie c y tu je m y .

5) P rz y jm o w a liś m y ta k w „S p o łe c z e ń s tw ie S łow ian, le c h ic k ic h (L w ó w 1928), str. 159.

N a ty m g ru n c ie stan ął też p ro f. F. B u ja k , pisząc o Lendzianach-Lechach w re fe ra c ie pt. „U s tró j P o ls k i w X I w ie k u " . S pra w o zdan ia P olsk. A k a d . U m ie j., styczeń— m a j 1945 r., str. 70.

'“J Z a p iska k a ro liń s k a , zw ana n ie w ła ś c iw ie G eografem B aw arskim . Sprawozd. T ow . N a u k . w e L w o w ie V , str. 81— 86. Por. Z. W o jc ie c h o w s k ie g o , U s tró j p o lity c z n y ziem p o ls k ic h w czasach p rz e d p ia s to w s k ic h . P a m ię tn ik H is t.-P ra w n y , t. IV , z. 2. L w ó w 1927,

str. 5— 17, gd zie ro z b ió r w n io s k ó w E. K u c h a rs k ie g o . ..

1.72

(15)

D r Józef Jan Bossowski

Prof. U n iw e rs y te tu Poznańskiego.

\

Z A K Ł A D N IC Y M IA S T A P O Z N A N IA W R. 1939

Zaczęto brać za k ła d n ik ó w w dniiu 11 w raeśnia 1939 w godzinach po­

łu d n io w y c h , kilka n aście godzin po ukazaniu się p ie rw szych m u n du ró w m em ieokich na ulica ch miasta. Zabierano ic h z m ieszkań i zwożono sa­

m ochodam i osobow ym i (po jednem u) do ratusza, gdzie umieszczono ic h w tzw. zło te j sali starego b u d yn ku ratuszowego. Zw ożenie trw a ło przez c a ły dzień. Ponieważ o d b yw a ło się (ja k k o lw ie k z p e w n y m i o d ch yle ­ n ia m i) w porządku alfab e tyczn ym nazw isk, nasuw ało się przypuszcze­

nie, ze b y ła zg o ry p rzyg o to w a n a lis ta i to lis ta d a w n ie j ju ż ułożona z v łv ^ Zak“ 0W także takie « * y . ¿ ó r e ju ż n ie

J ’ s k ła d n ik ó w doszła wiadom ość, iż zażądano desygnow ania za a i ow od prezydenta m iasta R atajskiego, czemu o d m ó w ił ośw ia d ­ czając, ze m ó g łb y je d y n ie siebie proponow ać. P raw dopodobnie p ro p o ­ n o w a li nazw iska przedstaw iciele „N ie m ie c k ie g o Z w ią z k u w Polsce''.

Późnym w ieczorem przysze dł do z ło te j s a li K u rt Ł u c k (zam ieszkały w Polsce n ie m ie c k i h is to ry k i etnolog, ja k się okazało, agent rządu n ie ­ m ieckiego) i o d c z y ta ł n a zw iska za kła dn ikó w . Rozeszła się w iadom ość / ze zam ierzone je st p rzew iezienie z a k ła d n ik ó w do w ię z ie n ia dla pospo-

d y c h przestępców p rz y ul. M ły ń s k ie j. O d w ró c ił to swą in te rw e n c ją p rezydent R a tajski przedstaw iając n ie m ie ckie m u generałow i, iż w y ­ sta rczy zabezpieczenie osób z a k ła d n ik ó w dla e w entualnej ro li, ja k ą im w ładze n ie m ie ckie przeznaczają (w edług ro zp la ka to w a n ych w m ieście 9 oszeń m iano rozstrzelać dziesięciu z a k ła d n ik ó w w razie ja k ie g o k o l- r zam aehu na w o js k o lub o sob y narod o w ości n ie m ie c k ie j), a dalsze ra tii>ry Są n ie Potrzebne. W obec tego pozostali za kła d n ic y w b u d y n k u kładr)23' 3 Prezydent Ratajs k i u zyskał ponadto, że na koszt m iasta za- ratuszaY ° trz y m y w a Ii P ożyw ienie z p o ls k ie j re s ta u ra c ji w podziem iach o db ie ra ł CZegolme PrzYk r y b y ł dzień naistępny, gdy w o js k o n ie m ie ckie i śpiewa° ratUSZ' a S ta ry Ry'n e k buczał n ie m ie c k im i o k rz y k a m i radości brano r ! \ dzieci zwo,żonych na ten dzień do Poznania. Tego d nia ode- o ty m 9t ad ę p re z y d e n to w i R atajskiem u. Z a k ła d n ic y d o w ie d z ie li się ja k ie ś in fo ' ^ ° fic e r' k tó r y szukał prezydenta, aby uzyskać o d niego trz y noce ^ mÓWił ° n im " Stadtp ra Sid e n t a, D ." Przez pierw sze stole albo ,n H był° SpaĆ ^ Się dał° : siedząc na krze,ŚIe z głową na Po trzech d ń iT U zestawiony|ch krzesłach lub też leżąc na podłodze.

Poszwińskieurw , nadeSlZły łóżka i sienniki dzięki staraniom p. Adama Ratajski zlecił l'Sf ^ ° ,nego potem ina forcie V II), któremu prezydent 11 cje łącznika między zakładnikami i czynnikami

173

(16)

n ie m ie ckim i. W obec tego p. P oszw iński m ia ł p o k ó j w ratuszu i o p ie ko ­ w ał się zakładnikam i. N arażało go to n a p rz y k ro ś c i ze s tro n y nie m ie c­

k ie j, lecz te go nie zrażąły. G dy b y ło spodziewane dostaw ienie p a r tii z a k ła d n ik ó w w późnej porze, zostaw ał na noc w budynku, aby z m iejsca zająć się dostaw ionym i.

R ozdział loikali b y ł taki, że złota sala by|ła m iejscem p o b ytu dzien­

nego dla w s z ystkich i tam spała większość, sąsiednia m ała sala (nale­

żąca do b ib lio te k i m ie js k ie j) b y ła zajęta na łó żka (sypiano tam na zm iany, często zestawiano dw a łóżka, aby w środku m ogła się zmieścić jeszcze jedna osoba, choć b y ło to m iejsce n a kancie), w zło te j s a li łó ­ żek nie b yło , ty lk o s ie n n ik i w zg lę dn ie m aterace na podłodze. P olscy p ra c o w n ic y b ib lio te k i m ie js k ie j w y p o ż y c z a li za kła dn iko m książki, lecz ry c h ło tego zakazano.

W m a łe j sali, przez k tó rą b y ł dostęp do z ło te j sali z k o ry ta rz a (b y łv tam poprzednio p o rtre ty p re z y d e n tó w miasta), osadzono straż. Z m ie­

niano ją co k ilk a dni. Straż n ie m iała in fo rm a c ji, że p iln u je z a k ła d n i­

ków , przypuszczała, że to przestępcy. G dy n o ta riu sz N o w o s ie ls k i w y ­ szedł w n o c y — n ie mogąc spać — z syp ia ln i, spotkał się z uw agą ż o ł­

nierza, że p e w n ie w yrzuty! sum ienia spać m u n ie dają, i z zapytaniem ja k ie g o przestępstwa się dopuścił. Ponieważ n ie b y ło stałych p rz e p i­

sów, każda now a straż tw o rz y ła isobie przepisy porządkow e odm ienne od dotychczasow ych. U b ik a c je sanitarne z n a jd o w a ły się na k o ry ta rz u (gdzie takża b y ła p la ców ka straży), w ię c trzeba b y ło przechodzić przez p rz y le g a ją c y do zło te j sali p o k ó j straży i tu b y ł teren a u to ry ta ty w n e j dow olności. Czasem straż p ozw ala ła udać się na k o ry ta rz po jednem u, czasem uzależniała pozw olenie od u tw o rz e n ia g ru p y złożonej z trzech osób. N a stole w p o k o ju straży ustaw iono p is to le t m a szynow y z w y lo ­ tem zw ró co nym na złotą salę. W n o c y straż w ch o d ziła do sal i lic z y ła , czy >są w szyscy. N ie byjło to każdej nocy, le cz dość często. Zakazano w ych o dzić na ganek, p rz y le g a ją c y do z ło te j sali od stro n y w schodniej (od u lic y W ie lk ie j).

P ie rw szy kom endant (nazw iskiem Liedkem ayer, je ż e li pam ięć n ie za­

w odzi) przeszedł po k ró tk im czasie do innego zajęcia. Następcą jego b y ł m a jo r Sendmann. W ów czas k u rs z m ie n ił się na gorszy, p rz y k rz e j­

szy i z ło ś liw y . K om endant urządzał apele, k tó re b y ły p rz y k re zarów no ze w zględu na sw ój przebieg, ja k i na to, że trzeba b y ło stać bez ruchu parę godzin lu b dłużej, co n ie k tó ry c h z a k ła d n ik ó w (np. prof. Padlew- skiego, k tó r y m ia ł p o w yże j 70-ciu la t) w yra źn ie m ęczyło. Jeden apel b y ł zorg an izo w a ny szczególnie uroczyście, bo z ja w iła się n ań kom isja, w k tó r e j obók kom endanta b ra ł udział ja k iś m łodszy N ie m iec w m un­

durze (podobno p ra w n ik ), starszy s iw y (podobno radca sądu w o js k o - 1 74

(17)

wego) i lekarz. Zaczęło się od prze m ó w ie nia kom endanta, z któreg o b y ło w idać, że pragnie odegrać pewtną ro lę p o lity c z n ą . Przemówienie, w y lic z a ło w sze lkie rzekom e za w in ie n ia p olskie w obec N iem ców , a gróźby| m ieszały się z zapow iedziam i, że N ie m c y n ie popełnią obecnie ty c h błędów , ja k ie p o p e łn ili w poprzedniej w o jn ie , że będą spraw ie­

d liw i, lecz tw a rd z i i nieugięci. Potem zaczęło się k o le jn e p rze słuch i­

w anie z a kła dn ikó w , k tó re b y ło o czyw iście zupełnie bezcelowe, a s łu ­ ż y ło ko m e nd a nto w i je d y n ie do w yp o w ia d a n ia z ło ś liw y c h uw ag pod adresem poszczególnych z a k ła d n ik ó w i polskieg o społeczeństwa.

Ze szczególną z ło śliw o ścią s p o ty k a li się za kła d n ic y o n ie m ie c k ic h na­

zw iskach. A d w o k a ta N e h rin g a (k tó ry zg in ął potem w obozie w Żabi- kow ie) p y ta ł kom endant, za ko g o uw ażał się jego ojcie c, dziadek i p ra ­ dziadek, ażeby stw ie rd zić, w k tó ry m p o k o le n iu „ t k w i zdrada". N a za­

kończenie kom endant ośw iadczył, że będzie m ó w ił ja k mężczyzna do m ężczyzn i dlatego m usi przyp om nie ć zakładnikom , w ja k im celu ich u w ię zio no i że może ich spotkać tein sam los co w in n y c h miastach.

C h a rakte rystyczn e b y ło zajście m n ie j w ię ce j w ty m czasie z notariuszem N o w o sie lskim . W porze w ie czo rn e j weszło do z ło te j sali dw óch o fice ­ rów , praw dopodobnie zw ie d zali ratusz. U czu li się d o tk n ię c i tym , że z a k ła d n ic y nie w s ta li, lecz nie skońęzyło się na naganie. Jeden z n ich p rz y s tą p ił do m usztry. K om enderow ał: „w s ta ć ", „u sią ść" i ta k d w u k ro t­

nie. Krzeseł b y ło znacznie m n ie j a niżeli z a kła d n ikó w , dlatego n ie w szyscy m o g li usiąść, a notariusz N o w o s ie ls k i stał na środku sali, k rz e ­ sła dla niego absolutnie nie b yło , z w ró c ił na siebie uw agę o lb rz y m im wzrostem . A b y go u karać za niespełnienie rozkazu w ojskow ego, p o ­ prow adzono go bez płaszcza i kapelusza z ratusza na plac W o ln o ś c i do b u d yn ku p o lic y jn e g o i tam zatrzym ano aż do 'dnia następnego. G dy w k ilk a d ni p ó źn ie j b y ł apel, kom endant zaczął grom ić notariusza N o ­ w osielskiego, k tó r y po w yjsłuchaniu n a g a n y zapytał, czy może sprawę w yja śn ić. I z w ró c ił uw agę na to, że w obec m a łe j lic z b y krzeseł n ie ty lk o on, ale i in n i za kła d n ic y usiąść nie m ogli. N a to b y ła c h a ra k te ry ­ styczna odpow iedź, iż sprawa je st załatw iona. D alszy w y p a d e k charak-

e ry s ty c z n y zaszedł wówczas, gdyj w jedną n ie d zie lę rano p rz y p ro w a - zono trzech k s ię ż y m ię d z y n im i ks. P rałata Taczafca z p a ra fii św. M a r­

cina i ks. D e ttlo ffa , p ro f. h is to r ii sztuki w U n iw e rs y te c ie Poznańskim.

szystkim trzem (trzecim b y ł ks. Bączkiew icz) za rzu cił kom endant, że

^ t azalnilcy p o d b u rza li p rz e c iw k o N iem com , n a to o św ia d czył ks. Pra- d la j1CZak'. Że j ,ako proboszcz n a jw ię k s z e j p a ra fii w Poznaniu zastrzegł a . S!et3ie iinne fu n k c je duszpasterskie, a w yg ła szan ie kazań z le c ił w i- anuszom p a ra fii, ks. D e ttlo ff p o w o ła ł się na to, że ja k o p rofesor h is to r ii sz u i nie je s t czy n n y w a k c ji duszpasterskiej, w reszcie ks. B ączkiew icz w skazał na to

ze jego zajęcia n ie wy)chodzą poza szkołę, w k tó ry c h

175

(18)

u c z y ł re lig ii. Ponieważ b y ło oczyw iste, że in fo rm a cja kom endanta i za­

rz u ty na n ie j oparte b y ły fałszyw e, ośw ia dczył kom endant, iż zbada sprawę. Isto tn ie w k ró tc e zw olniono ks. Taczaka i ks. B ączkiew icza natom iast zatrzym ano ks, D e ttlo ffa ja k o profesora.

Zrazu za kła d n ic y skła d ali się z je d no stek w sile w ie k u lub starszych.

o tern ic h lic z b a p ow ię k s z y ła się o grono m ło d zie ży akadem ickiej. B y li to studenci, k tó r z y — nie będąc o b ję ci m o b iliza cją — szli za w o js k ie m aby dostać b ro ń i m undury. G dy to ich zaw iodło, w ra c a li do Poznania ja k k tó r y m ógł: pieszo lub na row erach. N ie s te ty zamiast jechać prosto do sw ych dom ów rodzinnych, poszli do now ego dom u akadem ickiego, aby zabrać tam swą ciepłą bieliznę i ubrania. Przypuszczali, że p o rtie r będzie m ógł im w ty m dopomóc. W b u d yn ku b y ło ju ż w o js k o n ie m ie c­

kie, studentów aresztowano, a po p aru dniach odstaw iono do ratusza ja k o z a kła dn ikó w . S ytuacja ich o ty le b y ła gorsza niż in n y c h zakład­

n ikó w , iż kom endant zapow iedział z góry, że n ie będą m o g li być z w a l­

n ia n i na 'k ró tk ie je d no d nio w e u rlo p y , któ re im ii z a k ła d n ic y m o g li o trz y ­ m yw ać po p od p isa niu d e kla ra cji, iż w razie niezgłoszemia się podlegają karze śm ierci. Zdarzało się, że w łaśnie w nocy, k tó rą z a k ła d n ik spę­

dzał w domu, dokonyw ano u nie go re w iz ji. P raw dopodobnie p rz y ­ puszczano, że będzie można p rzyła pa ć P olaków na ko n ta k ta c h d ają ­ cych p ow ód do dalszych represji.

Prof. W in ia rs k ie g o sprowadzono ja k o za kła dn ika nie w iedząc o tym , że b y ł swego czasu prezydentem K o m is ji L ik w id a c y jn e j w Poznaniu, k tó ra zm ierzała do w y k o n a n ia posta no w ień T ra k ta tu W ersalskiego co do usunięcia N ie m có w z polskiego te ry to riu m . G dy dow iedziano się o tym , n a s tą p ił w yb u ch : w z ło te j sali słychać b y ło ju ż n ie k rz y k , ale r y k kom endanta, iż w ie dobrze, ja k a b y ła ro la prof. W in ia rs k ie g o w spraw ie n ie m ie c k ie j.

Ponieważ złota sala b yła N iem com potrzebna ja k o lo k a l reprezenta­

cyjny, przeniesiono z a k ła d n ik ó w po k ilk u tyg o d n ia c h do b u d yn ku p r y ­ w atnego gim nazjum „C o lle g iu m M a ria n u m " p rz y ul. Różanej. Tam umieszczono ic h w poko ja ch po k ilk u w jednym , co daw ało lepsze w a ­ ru n k i niż stłoczenie w s z y s tk ic h w z ło te j sali w ratuszu. U jem ną stroną b y ły u tra ta ż y c z liw e j o p ie k i ja k ą czuło się w ratuszu ze srony p ra ­ c o w n ik ó w B ib lio te k i M ie js k ie j: P. H e le n y R etzów ny i dra R olbieckiego (straconego przez N ie m có w w parę la t później). Pan A dam P oszw iński p rzeniósł się z za kła d n ik a m i na ul. Różaną i o p ie k o w a ł się w s z y s tk im i z niestygnącą gorliw o ścią .

W d niu IB listopada 1939 zw o ln io n o k ilk u n a s tu z a kła d n ikó w , areszto­

w a n ych pierw szego dnia, tj. z początkiem w rześnia. W te j liczb ie b y ł rów nież a u to r n in ie js z e j n o ta tk i, ale zw o ln ie nie b y ło raczej pozorne.

O godz. 5-ej po p o łu d n iu zw o ln io n o za kła dn ikó w , a w trz y godziny 176

(19)

później m ia ł ju ż piszący to w spom nienie w sw oim m ieszkaniu oficera w ż ó łty m m undurze i czterech żołnierzy. W ręczono d ru k o w a n y b la n k ie t te j treści, iż całe urządzenie m ieszkania ulega ko n fiska cie i m usi pozo­

stać n ie tk n ię te dla n iem ieckiego lo ka to ra . O fic e r okazał się fa łs z y w y m p ro ro kiem , bo po odebraniu k lu c z y od m ieszkania i zaw iadom ieniu obecnych, że przew ozi ic h się do obozu dla w ysie d lo n y c h , zapropono­

w a ł w bardzo u p rze jm y sposób piszącem u te słowa, aby oglądnął sw oje m ieszkanie, i p o w tó rz y ł to uprzejm e zaproszenie jeszcze raz z tym do­

datkiem , że aini tego m ieszkania ani Poznania w ż y c iu w ię ce j n ie zoba­

czę. D o m o w n ikó w rozdzielono tak, a b y n ie m o g li się porozum ieć. O za­

b ra n iu n a w e t n ajba rd zie j ko nieczn ych rzeczy w dostatecznej ilo ś c i nie b y ło m ow y, naw et d w u prześcieradeł n ie pozw olono zabrać. M o ja żona zdołała uratow ać mą profesorską togę, co p o z w o liło m i reprezentow ać U n iw e rs y te t Poznański na u ro czystej p o w oje n ne j in a u g u ra c ji ro k u aka­

dem ickiego w U n iw e rsyte cie Ja g ie llo ń skim w m arcu 1945.

Ja kie b y ły dalsze lo s y u w ię z io n y c h z a k ła d n ik ó w zaczynając od p o ­ ło w y listopada 1939, tego nie mogę podać, bo po k ilk u ty g o d n io w y m p obycie w obozie w G łó w n e j znalazłem się w pierw szylm transporcie w ysie d lo n ych . W c h w ili odjazdu zo stały m i dw a w spom nienia: fcs. Le­

w a n d o w ski z Sołacza żegnający krzyże m ja d ących w nieznane i... ra ­ k ie ty puszczane na rozkaz Greisera, a b y w ie d zia ł, że w ie lk ie dzieło w y ­ siedlenia ju ż się rozpoczęło.

\

177

(20)

D i Z dzisław G rot i D r W in c e n ty O stro w ski

S Z L A K IE M M Y Ś L t M IE S Z K O W E J

Jest czas i ch w ila , aby wobec budow ania n o w ych zrębów Rzeczypo­

s p o lite j zbadać i poddać r e w iz ji zagadnienie s to lic y Państwa Polskiego.

N a le ż y przełam ać m ilczenie, w y w o ła ć rzeczową dyskusję i rozp atrzyć zagadnienie to w szechstronnie — rozum nie, sine ira et studio.

N ow e granice Pańsitwa, n o w y u k ła d dróg k o m u n ik a c y jn y c h , now a s tru k tu ra gospodarcza, now a faza stosunków p o lity c z n y c h i now a h i­

storyczna o rie n ta c ja p o lity k i p o ls k ie j, ogrom ne w reszcie .zniszczenie W arszaw y dom agają się tego i narzucają p yta n ie , czy nie nadszedł -czas, aby stolicę Państwa przenieść na p o w ró t z nad W is ły nad W a rtę , z W a rsza w y do Poznania, K ra k ó w czyniąc p rz y ty m m e tro p o lią n a u k i i sztuki de iure, boć b y ł n ią i je st do dziś de facto.

S tolica państw a p o w in n a m ieć położenie m o ż liw ie centralne. W a r­

szawa ta k ie położenie posiadała w okresie przedw ojennym , ta k ja k Po­

znań i Gniezno, m e tro p o lia K ościoła w Polsce, posiadałyl je w począt­

kach d z ie jó w naszych w dobie o rie n ta c ji zachodniej, za M ieszka i Bo­

lesława, na k tó ry c h genialnie zakreślonym fundam encie po la t tysią cu odb u do w u je naród nasz Rzeczpospolitą.

Sprawdzianem centralnego położenia może być — zgrubsza b io rą c __

odległość n ajw a ż n ie js z y c h o środków życia państw ow ego, c z y li n a j­

w ię kszych m iast od danego centrum . P o ró w n a jm y odległości g łó w n y c h m iast p o ls k ic h od W a rsza w y i Poznania.

N ajznaczniejsze O dległość O dległość

m iasta Polski od W a rsza w y od Poznania

w lin ii p o w ie trz n e j w lin ii p o w ie trz n e j

Gdańsk ok. 280 km ok. 250 km

K a to w ice ,, 250 km ,> 280 km

K ra k ó w ,, 250 km i. 340 km

L u b lin ,, 150 km .. 400 km

Łódź ,, 120 km ,, 190 km

Szczecin ,, 450 km ,, 200 km

W ro c ła w ,, 300 km ,, 140 km

Razem: ok. 1800 km ok. 1800 km

W id z im y , że położenie Poznania w stosunku do siedm iu n a jw ię k s z y c h m iast p o lskich je s t w obecnych granicach n ie m n ie j korzystne, niż p o ­ łożenie W arszaw y.

178

(21)

/ Położenie geogra ficzno -ko m u n ikacyjne w obecnym u kła d zie p o lity c z ­ n y m czyni z Poznania n ie z w y k le w a żn y węzeł. Leżąc na skrzyżo w a niu d ró g w io d ą cych z zachodu (od Parylża i B erlina) na wschód (do M o s k w y i Leningradu), oraz z p ołud n ia (od W ie d n ia , Pragi, K rakow a, K a to w ic i W ro c ła w ia ) na północ (do Szczecina, O lsztyna i Gdańska), znalazł się Poznań rów nocześnie w sam ym środku p o ls k ic h dróg w o d n ych nad W a rtą i łączy się w sposób n a tu ra ln y z ca łym dorzeczem O dry, a przez k a n a ły B ydgoski i W a rcia ń sko-G op la ński z dorzeczem W is ły .

Z Rosją weszła dziś Polska na m ądrą drogę p orozum ienia i zgody. M a ona w ie lk ą przyszłość, abstrahując od m o ż liw o ś c i n ie is to tn y c h wahań.

N asiłniejsze o p o ry psychiczne do re a liz a c ji .p o lity k i p rz y ja ź n i z Rosją n ap o tyka ć się będzie n ie w ą tp liw ie na terenach p olskich wschodnich.

N ajlepszą znajom ość N ie m có w i nieprzejednaną niechęć do n ie m ­ czyzn y n ap o ty k a m y na terenach P olski zachodniej, a w pie rw szym rzędzie (ja k to N ie m c y w czasie o k u p a c ji stw ie rd zając doku m e n to w a li) w W ielko p olsce. P rzykładem choćby u stosunkow anie się W ie lk o p o ls k i do le g io n ó w Józefa P iłsudskiego, k tó re w espół z państw am i c e n tra ln y m i w y s tą p iły p rze ciw Rosji. Jeśli przeto nadszedł czas, aby lik w id o w a ć nasz w ro g i stosunek do R osji, aby o d w ró c ić k ie ru n e k p o lity k i do w schodu na zachód, aby zastąpić p o lity k ę tzw . ja g ie llo ń s k ą p o lity k ą tzw . piastow ską, w te d y koniecznie oprzeć się n ależy na W ie lko p o lsce . W szak W ie lk o ­ polska przez w ie k i cała k o ła ta ła darem nie o ta ką w ła śn ie p o lity k ę p ia s to w ­ ską , a tra d y c ja je j i żyw otność n ig d y tu n ie w y g a s ły . W ie lk o p o ls k a , przez

w ie k i osam otniona w sw ym dążeniu, n ie rozum iana b y ła w ty m w z g lę ­ dzie n aw et do o statnich czasów. W sza k jeszcze k ró tk o przed w o jn ą od­

rzu co n y został w Sejm ie p ro je k t p o słó w w ie lk o p o ls k ic h , aby zm ienić nazwę w o je w ó d z tw a poznańskiego na w ie lk o p o ls k ie . A przecież p ro ­ je k t ten b y ł w yra ze m rozum nej m y ś li p ań stw o w e j, bo proponow ana przez p o słó w w ie lk o p o ls k ic h nazw a w rażać m ia ła w m yśl narodu w ła ­ snego i św iata całego tę praw dę, że ziem ia ta, to nie kresy, lecz kolebka narodu i państw a naszego, a może (ja k sdę dziś okazuje) i całego św iata słow iańskiego; że ziem ia ta b y ła ongiś centrum państw a i b yć n im w przyszłości pow inna. P ro je k t je d n a k został odrzucony, k u n ie u k r y ­ w anej w prasie n ie m ie c k ie j radości. R ealizacja p o lity k i zgody z Rosją 1 czujn o ści w stosunku do N ie m có w n a p o ty k a ła w przeszłości i n a p o ty ­ kać będzie w p rzyszłości na duże zrozum ienie w W ielko p olsce. To u ła ­ tw ić może rzą d ow i w dużym stopniu jego pracę. Jeśli się chce przeto d o p ra w d y na p ew nych podstaw ach oprzeć p o lity k ę p orozum ienia z Ro­

sją, wtedy! przeniesienie s to lic y do Poznania oznaczałoby k o n k re tn y k r o k w ty m k ie ru n k u .

i W s p o m n ijm y jeszcze o działalności badaw czej h is to ry k ó w poznań­

skic h i p re h is to ry k ó w , k tó ry c h uw aga g łó w n ie s k ie ro w y w a ła się i skie-

1 79

Cytaty

Powiązane dokumenty

Augusta 1. Właściciel konta: Księgarnia Akademicka, sp.. Ilość ta w następnych latacn.. posiada niepokaźne u ba rw ien ie ochronne ciemno-szare.. Ropucha szara

śladowały obce wzory, nagłe więc, masowe zjawienie się tam doskonałej ceramiki typu polskiego może być jedynie w ynikiem przybycia tu grup ludności obcej,

97 Dr Ludwik Jaxa Bykowski: Młodzież szkolna Wielkopolski i Pomorza.. w świetle badań

Wydaje się, że zagadnieniu zaludnienia ziem odzyskanych jednak zawsze jeszcze nie dość poświęca się uwagi i miejsca, i w zbyt ciasnej sprawę tę traktuje się

ronie polskiej, będę mierny i posłuszny i będę się starał o dobro jego majestatu, potomkom i Korony polskiej, a bronił od zła i roszystko czynić będę,

szcza ciekawe dla mnie b yły wiadomości dotyczące psychologii jego tworzenia. Oto raz zachodzę do mieszkania p rzy ul.. Więc głowię się i przychodzą nowe

N ow ackiego jest po raz pierw szy uargum entowane podaniem źród eł.. na s

dy strategiczne, miejscowości te sposobem amerykańskim poprzenosić na inne miejsca, przemieszać, poukrywać, —- to się wtedy na- pewno ani ludność tybylcza nie