• Nie Znaleziono Wyników

Przegląd Wielkopolski : miesięcznik regionalny poświęcony zagadnieniom kultury wielkopolskiej w przeszłości i w chwili obecnej, 1946.04 nr 4

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Przegląd Wielkopolski : miesięcznik regionalny poświęcony zagadnieniom kultury wielkopolskiej w przeszłości i w chwili obecnej, 1946.04 nr 4"

Copied!
35
0
0

Pełen tekst

(1)

PRZEGLĄD

WIELKOPOLSKI

T A D E U S Z K O Ś C IU S Z K O

Rysunek A l. O rłow skiego — K ra kó w , Muzeum N arodow e.

KOK I I — 1946 KWIECIEŃ — NR 4

(2)

PRZEGLĄD WIELKOPOLSKI

m i e s i ę c z n i k r e g i o n a l n y p o d r e d a k c j ą

DR. ZD ZIS ŁA W A GROTA i DR. W INCENTEG O OSTROWSKIEGO

S P I S R Z E C Z Y :

Dr Adam Skałkowski: Kościuszko a W ie lk o p o la n ie ... 97 Dr Ludwik Jaxa Bykowski: Młodzież szkolna Wielkopolski i Pomorza

w świetle badań eksperym entalnych... jp j D r Stanisław Pigoń: Z nad Gopła na Górę Lubiń . . . . 113 D r Mieczysław Jabczyński: Bernard C h rza n o w ski... H8

Z r u c h u w y d a w n i c z e g o :

S. Nosek: Słowianie w pradziejach ziemi polskiej (Dr W. Hensel) 122 Kronika stoi. miasta Poznania. R. X V III. z. 1—2. (D r Zdz. Grot) 123 K r 0 n ik a ...

Z Bibliografii re g io n a ln e j... 127

Kierownictwo graficzne: M a r i a n R o ma l a

W y d a w c a : Jan Jachowski, Poznań, Zygmunta Augusta 1. — N a k ł a d c a - Księgarnia Akademicka, spółdzielnia z odp. udziałami, Poznań, Zygmunta Augusta I. — A d r e s R e d a k c j i : Poznań, Zwierzyniecka 20, pok. 7 _

A d r e s A d m i n i s t r a c j i : Poznań, Zygmunta Augusta ł.

PKO V-242. Właściciel konta: Księgarnia Akademicka, sp. z odp udz Konto czekowe nr 44 w banku „Społem“ — Oddział w Poznaniu.

_____________ 850 III. 46. 2100 K - 14121

Tłoczono w Drukarni św. Wojciecha pod Zarządem Państwowym w Poznaniu.

(3)

P R Z E G L Ą D W I E L K O P O L S K I

M I E S I Ę C Z N I K R E G I O N A L N Y

POŚWIĘCONY ZA G A D N IE N IO M KULTURY WIELKOPOLSKIEJ W PRZESZŁOŚCI I W C H W ILI OBECNEJ

,,L itw in ", ja k im się m ie n ił Tadeusz Kościuszko (tyleż przez pam ięć 0 sw ym pochodzeniu co własność w brzeskim w o je w ó d ztw ie ) czuł się źle w śród W ie lk o p o la n , gdy w ro k u 1789 w ra z ze stopniem generała b ry g a d y o trzym a ł kom endę w w o js k u k o ro n n y m i stanął na kw aterze we W ło c ła w k u nad W is łą . T ę s k n ił za ro d z in n y m i stronam i, za Siecbno- w iczam i i ic h sąsiedztwem, m ile w sp o m in ał tam przeżyte łatą po po­

w ro cie ze słu żb y w a rm ii am e ryka ńskie j i w y r y w a ł się do „s w o ic h ".

Tem u n a s tro jo w i dał w y ra z w liście do generała N ie sio ło w skie g o, k tó r y zasiadając w sejm ow ej K o m is ji W o js k o w e j m ógł, ja k m u się zdawało, in n y1 dlań uzyskać p rzyd zia ł: „Z a k lin a m na w szystko, co jest w ży c iu najm ilszego, to je st żoneczkę i d zia tki, ...abyś ch cia ł JW . Pan D obro­

dziej w y rw a ć m nie z m iejsca ta k nieprzyjem ne g o, kosztow nego i nic jeszcze nie m ającego" (a m ia ł na m y ś li n ie w ą tp liw ie słaby postęp orga­

n iz a c ji s iły zb ro jne j z zaciągu sejm owego). „Bóg w id z i — słow a nie mam do kogo przem ów ić — i dobrze, bo <z w o ła m i n ig d y n ie gadałem.

Co za G asko n y!" (tu znać awersję, k tó rą K orzon ta k tłum aczy. „L u d odm ienny strojem i charakterem od Brześcian, d w o ry nieznane w pra- w ia ły Kościuszkę w stan osam otnienia; gaskonady, tj. c h w a lib u rstw o 1 Próżność u ra ż a ły jego szczerą i skrom ną naturę, a stosunki służbowe m u sia ły b yć n ie zad o w alające "). „ A le dam p o k ó j opisyw ać k ra jo w y c h ";

(tak bitzmi ciąg dalszy lis tu z 7 lutego 1790) „p o w ie m ty lk o , że k ra j p ię k n y i tenby być p o w in ie n dla p oczciw ych i gospodarnych L itw in ó w przezna­

czonym , a nie dla nich, gnuśnych i niedbałych. C h cie jcie m nie p o w ró cić do L itw y "...

Słów tych n ie n ależy przeceniać ale też nie trzeba lekce w ażyć ja k o ż a rto b liw y c h w liście w szak raczej p ry w a tn y m . T a kie w yp o w ie d ze n ia m ie w a ją dla h is to rii często w iększe znaczenie n iź li o fic ja ln e ośw iadcze­

nia. Zwłaszcza że za ty m i szły dalsze słow a bardzie j w ażkie: „K tó ż jestem?

Rok II Poznań, k w ie cie ń 1946 r. N r 4

D r A dam S ka łko w ski Prof. 'U n iw e rsyte tu Poznańskiego.

K O Ś C I U S Z K O A W I E L K O P O L A N I E

97

(4)

A z a li n ie L itw in , spółrodak wasz... Kogo mam bronić, je ż e li nie was i siebie samego?... Bo złość m nie bierze: z L itw y abym w K oron ie służył, gdy w y nie m acie trzech generałów . K ie d y was nizać na sznurku będzie przemoc, wtenczas chyba ockniecie się i o siebie dbać będziecie". — K orzon w „b io g r a fii ,z dokum entów w y s n u te j" to „n ie z w y k łe roz­

drażnienie K ościuszki (że aż się odgrażał „chyba, Bóg w id zi, co złego sobie zrobię") p rzyp isu je „p ro w in c jo n a liz m o w i", a zresztą ogranicza się do uw agi, że kam pania lite w s k a z r. 1792 m iała fa ta ln y przebieg z po­

w odu bądź zdrady bądź nie ud o lno ści dow ódców w yznadzonych na p ó ł­

n ocn y teren w o jn y . Jednak p o w o ła n y dokum ent w a rt d okładniejszej analizy.

„P ro w in c jo n a ln y p a trio ty z m może i w y ja ś n ić w pew nej mierze stra­

tegię i p o lity k ę N a cze lnika w r. 1794, g d y powstańcze działania skie ru je p rze ciw im p e ria liz m o w i K a ta rz y n y II, oszczędzając A u s trię , a n aw et Prusy (aż do b itw y pod Szczekocinam i, k tó ra ro zw ia ła w szelkie złudze­

nia, p rz y n a jm n ie j od te j strony). Lecz jeszcze i w dw adzieścia la t potem w P aryżu w obec zw ycię skie g o A le ksa n d ra czy wobec kongresu iwe W ie d n iu stać będzie na straży granic ro d zinn e j swej L itw y przede w szystkim . N a tom iast bardzo ry c h ło zm ie n ił się jego stosunek do roda­

k ó w z W ie lk o p o ls k i i, w y z b y ł się w sze lkich uprzedzeń. Bo czyliż nie W ie lk o p o la n in G liszczyński z „L itw in e m " Prozorem składał delegację, k tó ra im ien ie m spisko w ych K o ro n y i W ie lk ie g o K sięstw a błagała go, żeby w ra ca ł do k ra ju i stanął na czele pow stania narodow ego. I alboż to nie I brygada w ie lk o p o ls k a pod M a d a liń s k im podniosła sztandar in s u re k c ji, Ona też w b itw ie pod R acław icam i odpierała skrzyd ło w e a ta k i M o s k a li. S ekretariat p o ło w y N aczelnika w odezwach do o b y w a ­ te li W o ły n ia w s k a z y w a ł im W ie lk o p o la n ja k o w z ó r ta k m ęstwa ja k to le ra n c ji re lig ijn e j:

„N ie m acie w w aszym k ra ju w ojska, ale m acie ludzi, a ci ludnie w n e t staną się w o jskie m . N ie m ie li w o js k a W ie lk o p o la n ie , a zro b iw szy zmowę świętą, w je d n y m dniiu w siedm iu w o je w ó d z tw a c h zg n ę b ili najezd- n ik ó w i siłę zb ro jną do k ilk u n a s tu ty s ię c y podnieśli, D a li o n i w szystkim braciom p otrze b ny bardzo dla n ich p rzykła d , że pow stanie bez p om ocy w o jska uskutecznione b yć może, b y le ty lk o w s z y s tk ic h u m y s ły złą czył interes O jczyzn y, a m iłość w o ln o ści św ię tym je ogniem za pa liła."

„N ie w s trz y m a ły ich od tego dzieła różność w ia ry i w yznania. O boje to nic nie przeszkadza do kochania O jc z y z n y i w olności. N ie ch k a żd y szanuje Boga podług w ia ry sw o je j, a rnie masz ta k ie j w ia ry , k tó ra b y c z ło w ie k o w i b yć w o ln y m 'zabraniała. Ta praw da p ołączyła W ie lk o p o - lanów ; m im o m nóstw a lu d zi różnego w yzn a nia w ta m tych stronach, uczuli, że n ie mogą być szczęśliw i bez w o ln o ści i o d w a ż y li się b y ć w o ln y m i."

98

(5)

Do oswobodzenia W a rsza w y we w rześniu 1794 w jakże dużym stopniu pom ogło pow stanie na ty ła c h oblegającej stolicę a rm ii p ru s k ie j a ci p ow stańcy w ie lk o p o ls c y n a jd łu że j w y tr w a li ju ż n aw et po upadku Pragi w w ie rn o ści dla in s u re k c ji pod wodzą dawnego konfederata barskiego Pawła Skórzew skiego. Ig n a cy D z ia łyń ski, szef owego sławnego w dzie­

ja ch ro k u 1794 p u łk u X piechoty, ja k o organ iza tor sprzysiężenia, i Ig n a cy Z a krzew ski, prezydent W a rsza w y i członek rządu pow ołanego przez re w o lu c ję i przez N aczelnika, d z ie lili jego lo s y w n ie w o li. Po­

dobnie ja k i Jan K iliń s k i (rodem z Trzemeszna) przecież obok K ościuszki g łów na postać legendy.

N a tu ła c tw ie w okresie w stę pn ym to w a rz y s z y ł Kościuszce „ L itw in "

N iem cew icz, ale później za p o w rote m do E uropy m ia ł styczność i z w ie lu W ie lk o p o la n a m i, k tó rz y n a jlic z n ie j e m ig ro w a li zagrożeni prześladow aniam i za u dział w in s u re k c ji, ile że b y li ju ż poddanym i p ru s k im i od drugiego rozbioru. W y b ic k i znam iennym i w ita ł go słow y, ja k o „pow róconego do E uropy na pow rócenie nam P o ls k i". I ci co nie p o d z ie la li te j w ia ry i naw et nie z b yt mu ż y c z liw i i nader k ry ty c z n ie go osądzający u zna w a li przecież jego niesporne p rzew odnictw o. W y c o fa ­ nie się K ościuszki z życia p olityczne g o po zatracie le g io n ó w nie 'zm niej­

szyło powszechnego dlań szacunku. Zawsze o dw ied za li go najczęściej W ie lk o p o la n ie , ile że im b y ło n a jła tw ie j przejechać do F ra n c ji z dw orem p ru s k im w latach 1795— 1805 pozostającej na p rz y ja c ie ls k ie j stopie.

1 ta k poznał w te d y Józefa Lipskiego, M ie lż y ń s k ic h , M y c ie ls k ic h , K w i- le ckich , k tó ry c h w y m ie n ia w korespondencji sw o je j. K rąg znajom ych

’z ziem i w ie lk o p o ls k ie j b y ł o czyw iście znacznie szerszy. A w ięc je ś li np.

A n to n i S ulkow ski, późniejszy generał w o js k K sięstw a W arszaw skiego, prze dsta w ia ł się N apoleonow i, o czyw iście nie om ieszkał odw iedzić i Kościuszkę. I w ogólności Polacy, zwłaszcza m in o ru m gentium , k tó rz y nie m o g li m arzyć, aby oglądać Pierwszego Konsula, a tern b ardziej Cesarza, inaczej ja k z oddalenia, nie 'za n ied b yw a li być u „N a c z e ln ik a ", chociażby żeby móc coś o n im opow iedzieć za pow rote m do k ra ju . A nie b ra k ło i takich, co um yśln ie w ty m celu podążali do Paryża.

Zwłaszcza k o b ie ty . W śród n ic h m ia ł Kościuszko najgorętsze w ie lb i­

c ie lk i. Do n ich należała W iry d ia n n a z R adolińskich K w ile c k a , k tó ra secundo vo to b y ła za Stanisław em Fiszerem, adjutantem N aczelnika, co się naw et stało za tego staraniem (w ystępującego w r o li swata). W ir y ­ dianna spisała osobny pam iętniczek o Kościuszce, w k tó ry m m am y n a j­

w ie rn ie js z y jego obraz z początku X IX w ie ku .

Z u p ły w e m la t ro z lu ź n ia ły się stosunki m iędzy b y ły m N a cze lnikie m a krajem , zwłaszcza odkąd nad ziem ie p olskie wzeszła gw iazda N apo­

leona. N a w e t w ę z ły łączące z Fiszeram i z e rw a ły się 'zupełnie na skutek ró ż n ic y w zapa tryw a n iach na przyszłość Polski. W szakże o fice ro w ie

(6)

nasj będąc we F ra n c ji uw ażali za sw ój obow iązek odw iedzać Kościuszkę w B e m lle , gdzie m ieszkał w dom u C eltnerów . W śró d ty c h b y li m i dw a j T u rn o w ie A dam i K arol, W ie lk o p o la n ie . A da m Turno o ta k ic h od­

w iedzinach m ó w i w sw oich w spom nieniach pod datą 8 k w ie tn ia 1814:

,,Z F ontainebleau po obiedlzie K o zie tu lski, S zeptycki, S karżyński M a d a lin ski, ja i jeszcze k ilk u o fic e ró w p o je ch a li oddać nasze uszano­

w anie n a c z e ln ik o w i Kościuszce, k tó r y m ieszkał w B e rv ille u p rz y ja c ió ł sw oich C eltnerów . Ten starzec 68-letni w yso kie go w zrostu p rz y ją ł nas ze łzam i i m y pełne oczy tych m ie li. Każdego osobno o nazw isko p y ta ł i ca ował, a m y go w ręce. G dy m u K o z ie tu ls k i pokaizał pierścień k tó r y dał gen e ra łow i M a d a liń skie m u 1794 ro ku , a k tó r y m ia ł na palcu syn jego p u łk o w n ik , ro zp ła ka ł się... Poczęstował nas w inem i z płaczem i pe nem sercem radością o dje ch a liśm y szczęśliwi, żeśmy m o g li oblicze tego w ie lk ie g o i praw dziw ego Polaka w id zie ć i ręce te całować, któ re O jczyznę naszą ta k dzielnie i nieszczęśliw ie b ro n iły ". Kiedy; jednak K o ­ ściuszko osiadł w S zw a jcarii Już rzadziej ktoś z ro d a kó w zbaczał z w ie l­

k ic h szlaków, aby m u się p o kło n ić. D opiero na odgłos jego zgonu cała Polska w sw ych granicach h is to ry c z n y c h prześcigała się w objaw ach

hołdu'pośm iertnego. . ,

W ie lk o p o ls k a me pozostała w ty le a oczyw iście w Poznaniu cerem o­

nie kościelne p rz y b ra ły postać najokazalszą. P ierw si za m ó w ili nabo­

żeństwo żałobne (na 11 g ru dn ia 1817) we farze u czniow ie gim nazjum ad sanctam M a n a m M agdalenom , a jeszcze wspanialsze (19 t. m.) w k a ­ tedrze o b yw a te lstw o w ie js k ie i mieszczanie poznańscy. Na obu b y ł obecny n a m ie stn ik książę A n to n i R adzi­

w iłł z rodziną i w ie lu d y g n ita rz y naw et niem ieckich. M o w ę żałobną w y g ło s ił ge­

n erał A m ilk a r K osiński. Zaczął od słów :

„C n o ta nie je s t czczym słowem, nie je st bez znaczenia w yra ze m ". A przebiegłszy w k ró tk im zarysie dizieje żyw o ta Tade­

usza K ościuszki zakończył: „T a k im b y ł Mąż, k tó r y ziom kom sw oim nie dał ginąć bez c h w a ły ".

To odpow iadające treżwem u, zró w n o ­ ważonem u osądow i W ie lk o p o la n określe­

nie r o li i zasługi N acze lnika skazanej już na zagładę R zeczypospolitej może h is to ­ ria p rz y ją ć bez zastrzeżeń.

Tadeusz Kościuszko (w edług rysunku H. C ehnera) Z b io ry Rapperswylskie.

100

(7)

D r L u d w ik Jaxa B y k o w s k i Prof. U niw ersytetu Poznańskiego.

MŁODZIEŻ SZKOLNA WIELKOPOLSKI I POMORZA W ŚWIETLE BADAN EKSPERYMENTALNYCH

Badania eksperym entalne nad m łodzieżą poznańską rozpocząłem już r. 1919 w czasie mego pierw szego p o b y tu w w y z w o lo n e j s to lic y C hro­

brego, a w n e t potem rozszerzyłem na inne m iasta w o je w ó d ztw a poznań­

skiego i na Pomorze. Przeniósłszy się na stałe do Poznania w ro k u 1927 pom nożyłem i p ogłębiłem m oją pracę i objąłem n ią m łodzież w szystkich g im n a zjó w ogólnokształcących w o je w ó d z tw zachodnich, a p rz y pom ocy m ych u czn ió w znaczną ilość in n y c h ty p ó w i poziom ów szkół. D robna część w y n ik ó w ty c h prac została o p u b liko w a na przed w ojną, ja k praca dra T. Z aw orskiego nad m łodzieżą sem inaryjną, m gra Lonczaka nad dziećm i szkół pow szechnych Poznania, większość została w m aszyno­

pisach. Z estaw ienia w ła sn ych badań 'z tego terenu dokonałem tuż przed w o jn ą latem 1939 r., ta k , że całość b y ła zupełnie gotow a do d ru k u i m ia ła się ukazać w n ie d łu g im czasie opatrzona lic z n y m i ilu s tra c ja m i i w y k re s a m i i tabelam i c y fro w y m i. N ie ą te ty ¡inwazja niem iecka w e w rześniu 1939 ro k u pociągnęła za sobą zniszczenie nie ty lk o całego ela­

b o ra tu i k ilk u in n y c h prac n a u ko w ych zn a jd u ją cych się ta k w p ry w a ­ tn y m m ieszkaniu, ja k i w U niw ersytecie, a co gorsza zniszczenie w szyst­

k ic h m a te ria łó w surow ych, przez co cała 25-letnia praca nad m ło ­ dzieżą prow adzona na obszarze R zeczypospolitej poszła na marne, poza d ro b n y m i p rz y c z y n k a m i d aw n ie j ogłoszonym i. Dokonano tego nie w zw ią zku z dzia łan ia m i w o je n n y m i i bom bardow aniam i, lecz na zimno, przez lu d z i c y w iln y c h , po urzę do w ym odebraniu gmachów, urządzeń, z b io ró w i a k tó w u n iw e rs y te c k ic h przez w yznaczonego dygnitarza. W o ­ bec tego fa k tu niespotykanego w k u ltu ra ln y m społeczeństwie, a zwłaszcza ze s tro n y chlubiącego się p rzyd om kiem ,,narodu filo z o fó w ", mogę je ­ d ynie ograniczyć się do ogólnego obrazu, do przedstaw ienia ostatecz­

n ych w y n ik ó w , bez szczegółowego uzasadnienia cyfro w e go i bez ilu s tra - c y j i w ykre só w .

W ie lk o p o ls k a przedstaw iała przed w o jn ą sw o is ty obszar nader cenny dla naszych badań, a to ze w zględu na n ajb a rd z ie j je d n o lity narodow o i w y zn a n io w o s k ła d sw ej ludności. Jak podaje ro c z n ik sta ty s ty c z n y w edle ostatniego spisu P olacy w ty m w o je w ó d z tw ie przed n o w y m po­

działem a d m in is tra c y jn y m s ta n o w ili 90,5, a rzym scy k a to lic y 89,3% ogó łu ludności. Ta je d n o lito ś ć je s t c z y n n ik ie m ogrom nie u ła tw ia ją c y m s tw ie r­

dzenie p ra w id ło w o ś c i zjaw isk, k tó re w in n y c h w yp a dka ch mogą być

(8)

zamaskowane czyn nikam i ró ż n ic u ją c y m i i k o m p lik u ją c y m i całość zja ­ w is k i stosunków . Jeśli tedy chodzi o sform ułow anie pew nych p ra w p rzyro d y, to podobna je d n o lito ść u ła tw ia ich w y k ry c ie i ustalenie o g ó l­

nego schematu, oraz może stanow ić p oc z ą tk o w y p u n k t w y jś c ia i um oż­

liw ić analizę w y p a d k ó w trudn ie jszych , bardziej złożonych, nie pozw a­

la ją c y c h na in te rp re ta c ję prostą wedle je d ne j zasady, a ty m bardziej na w yra że nie ścisłym w zorem m atem atycznym . Proste stosunki w w o ­ je w ó d z tw ie poznańskim s ta n o w iły klu c z dla zrozum ienia ogrom u bogac­

tw a ty p ó w i zależności na ca łym obszarze ziem R zeczypospolitej. N ie ty lk o bow iem w fizyce im badane zja w iska są prostsze, ty m prędzej i ła tw ie j dają się w y k ry ć pra w a n im i rządzące, ale to samo d o ty c z y o b ja ­ w ó w życia cielesnego i psychicznego, ta k jednostkow ego ja k zb io ro ­ wego.

Jeżeli chodzi o w łaściw ości-cielesne, to prócz pow szechnie przez le k a ­ rz y szkolnych określanych w m yśl in s tru k c ji m in is te ria ln y c h p om iarów wzrostu, w agi, obw odu p ie rsi i s iły n acisku rąk, d o ko n y w a łe m jeszcze p om iarów czaszki i tw arzy, długości ko ń c z y n i ich obw odu p rz y skurczu i rozkurczu, dalej obw odu tu ło w ia w pasie i w biodrach, oznaczałem barw ę oczu, w ło só w i skóry, stopień uw łosienia, a ostatnio grubość fałdu s k ó ry na brzuchu, co w szystko bądź to w p ro st z u zyskanych c y fr, bądź z obliczanych na ic h podstaw ie w skaźników , pozw alało m i o kre ślić znacznie d o k ła d n ie j stadium ro zw o ju , stopień odżyw ienia, a ponadto przynależność rasow ą i ty p b u d o w y c z y li k o n s ty tu c ję fizyczną. T echnikę stosowałem je d n o lic ie zgodną z zasadami podanym i w E n c y k lo p e d ii w y - s chow ania w m ym a rty k u le o „A n tro p o lo g ic z n y c h podstaw ach w y c h o ­

w a n ia ".

Otóż ta k m łodzież w ie lk o p o ls k a ja k pom orska przedstaw ia się na ogół ja k o w ysoka, sm ukła, chuda, ale dość silna, k tó re to cechy w po- ló w n a n iu z in n y m i d zie lnicam i potę gu ją się z w ie k ie m w m iarę ro z w o ju fizycznego i ustalania się ty p u budow y. N a jw ię c e j tu „a s te n ik ó w " wedle te rm in o lo g ii E. Kretschm era, „ p y k n ic y " natom iast należą do w y ją tk ó w i chyba w szyscy są pochodzenia m iejskiego.

W a rto jeszcze wspom nieć, że ja k w całej Polsce, stw ie rd zić można b y ło popraw ę ro zw o ju , k tó r y w s k u te k w o jn y znacznie się pogorszył,

* t r ioWO w ra c a ł do n o rm y daw niejszej, i naw et ją zdystansow ał!

W ie lko p o lsce i na Pom orzu dokonało się to szybciej, ale też i w y c z e r­

panie w ojenne i zniszczenie ekonom iczne b y ło tu mniejsze, niż zwłaszcza na ziem iach w schodnich. A le n ie ty lk o n a stą p ił p o w ró t do n o rm y sprzed ro u 1914, lecz jeszcze dalsza popraw a i postęp, w b re w p o w ie rzch o w n e j o pin a pesym istów . W y n ik to nie ty lk o p o p ra w y stosunków gospodar­

czych we w łasnym , n ie p o d le g łym państw ie, k tó r y to stan u le gł p ogor­

102

(9)

szeniu dopiero w okresie k ry z y s u w latach trzyd zie stych zwłaszcza na w si, ale i in n y c h czyn ników . Pnzede w szystkim n ależy podnieść znacze­

nie racjonalnego , i szeroko stosowanego w yc h o w a n ia fizycznego nie ty lk o w szkołach, ale i ro zm a itych organizacjach, ja k harcerstw o, zw ią zki sportow e, przysposobienie w o js k o w e itp . Duża w ty m zasługa S tudium W y c h o w a n ia Fizycznego w U n iw e rsyte cie Poznańskim, w szczególności k ie ro w n ik a S tudium profesora E. Piaseckiego, k tó r y nie ty lk o w y s z k o lił liczne zastępy w y k w a lifik o w a n y c h n auczycieli, ale d zię ki g ru n to w n y m badaniom p row adzonym p rz y pom ocy chętnych w s p ó łp ra c o w n ik ó w po­

znał naturę fizyczn ą m łodzieży p o ls k ie j i je j potrzeby, ulepszył m etody zagraniczne i dostosow ał je do stosunków rodzim ych, je d n y m słowem dał p od staw y teoretyczne narodow em u system ow i w y c h o w a n ia fiz y c z ­ nego, k tó r y w p ra k ty c e od razu w y k a z a ł sw oje w a lo ry .

W cześniej jeszcze niż ogólna popraw a b u d o w y i ro zw o ju , u ja w n ił się w y ra ź n ie p rz y ro s t w zrostu: m łodzież p ow ojenna je st wyższa niż daw ­ n ie j, p rz y czym tendencja ta trw a ła aż do w yb u ch u n ow ej w o jn y w ro k u

1939. O b ja w to pow szechny, zauw ażony w całej Europie. Tłum aczą go pobudzającym działaniem p o w ie trza i słońca działającego bezpośrednio na skórę w obec rozpowszechnionego po w o jn ie z w ycza ju starogreckiego g im n a s ty k i i s p o rtó w nago. N a tom iast s iln ie js z y rozrost p ie rsi u ja w n ił się później, p o w o je n n y zaś k ry z y s e konom iczny znów je n a d w ą tlił.

Co do uba rw ien ia , to je st ono w yra źn ie jasne. O czy pow szechnie są n iebieskie ró żn ych odcieni, w ło s y płowe, u dzieci z w y k le ln ia ne lub złotaw e, z w ie k ie m n ie k ie d y cie m n ie ją przed okresem p o kw ita n ia , w każ­

dym razie przew ażają b lo n d y n i, b ru ne ci należą do w y ją tk ó w i podobnie ja k szatyni należą do przyb yszów z in n y c h ziem, albo są pochodzenia m iejskiego. W p o ró w n a n iu z N iem cam i w ło s y m ają odcień p opielataw y,

„p la ty n o w y " , naw et le k k o z ie lo n ka w y, a nie m iedziany. Rudzi należą do rza d kich w y ją tk ó w . Skóra w reszcie je st biało-różow a, d e lika tn a w do­

tk n ię c iu , opalająca się na słońcu w y ra ź n ie m iedziano, oczyw iście o ile nie zostanie sztucznie 'zeszpecona i p rzycie m n io na m odnym i płyn am i, im itu ją c y m i cerę W łoszek, H iszpanek czy Cyganek.

N a d er ważną antro p olog iczn ie cechą je st k s z ta łt czaszki, tw a rz y i nosa, w y ra ż a n y c y fro w o p rz y pom ocy w ska źn ika głów nego tw arzow ego i no­

sowego. O tóż ogół ma czaszki stosunkow o w ydłużone, c z y li z b o kó w ściśnięte n a skroniach, tw arze w ys o k ie c z y li je s t w yra źn ie d łu g o lię y , o nosach w ą skich w yd łu ż o n y c h , częściej prostych, ale n ie k ie d y garba­

tych m n ie j lu b w ię ce j!).

Ł) W ska źn ik g łó w n y jest to procentow y stosunek najw iększej szerokości czaszki (średnicy) na skroniach do długości czaszki od gladyszki na czole nad nosem do n a j­

bardziej w ystającego p u n ktu kości po tyliczn ej, w skaźnik tw a rzo w y podaje ta k iż stosu­

nek w ysokości tw a rzy m iędzy górną nasadą nosa a 'd o ln y m brzegiem szczęki dolnej, wreszcie nosow y stosunek szerokości nosa u podstaw y do jego długości.

(10)

C echy te u ja w n ia ją c e się w średnich p o m ia ro w ych i w liczebności po­

szczególnych typó w , ch a ra kte ryzu ją całe om awiane te ry to riu m , a ró w ­ nież obszar p rz y łą c z o n y do w o je w ó d z tw a poznańskiego w ro k u 1939, Czyli dawne w o je w ó d ztw o k a lis k ie , n a jja s k ra w ie j je d na k w ystę p u ją na Pomorzu.

Spostrzeżenia nasze h a rm o nizu ją z w ie lk im i badaniam i doko n an ym i w latach 1921—-1933 z ra m ie n ia M in is te rs tw a Spraw W o js k o w y c h pod k ie ru n k ie m profesora (wówczas kapitana) dra Jana M yd la rskie g o , k tó r y w ten sposób pisze w sw ym spraw ozdaniu3) :

,.T e ry to riu m p o m o rsko -w ie lko p o lskie przedstaw ia się je d n o lic ie pod w zględem k s z ta łtu tw arzy, nosa i w zrostu ja k o te ry to riu m w y b itn ie w ą- skonose, w ąskotw arzow e, o w zroście n ajw yższym w Polsce. Różnice zachodzą w kształcie g ło w y, m ia n o w ic ie w o j. pom orskie ma głow ę w ię ce j w yd łu żon ą niż poznańskie". Nasze d a ty szczegółowe nie ty lk o p o tw ie r­

d z iły te spostrzeżenia, ale w y k a z a ły w ym ie n io n e cechy w stopniu s il­

niejszym , co b y św iadczyło o d o k o n y w a n iu się w y ra ź n y c h doborów w czasie stu d ió w w szkołach średnich i w yższych. W ła ś c iw o ś c i te zw ią ­ zane są z obfito ścią rasy p ó łn o cn o-e u ro pe jskiej c z y li n ordyczn e j (a w e ­ dług skróconego znakow ania p ro f. J. Czekanow skiego), m ającej tu sw ój ośrodek, z którego, ja k w y k a z a ły nasze badania, ciągnie w y ra ź n ie dwom a szlakam i na wschód przez W ileńszczyznę i p o łu d n io w y wschód przez W o ły ń k u K ra in ie , oraz węższym pasem w zdłuż rzek: W is ły , Bugu i D ź w in y 3).

Rasa ta, k tó rą ta k głośno re k la m o w a li rasiści n ie m ie ccy ja k o p ow o ­ łaną do rządzenia światem , a k tó ra , ja k w y k a z a ły badania prof. Czeka- nowsikiego i jego uczniów , o b fic ie j w ys tę p u je w Polsce n iż w N ie m ­ czech, w sw ym typie czystym na Pom orzu stanow i w iększość względną, w śród m a tu rz y s tó w w W ie lk o p o ls c e zaś zajm uje drugie m iejsce pod względem liczebności. G d yb yśm y je d n a k z a lic z y li za p rzykła d e m a n tro ­ p o log ó w n ie m ie ckich (v. Eickstadt) do czystych n o rd y k ó w -także je d ­ n o s tk i b ardziej k ró tk o g ło w e (o w s k a ź n ik u gł. do 83) wobec tego, iż w ie le z n ich je st w yra źn ie d łu g o lic y c h i wąskonosych, pro cen t ich jeszcze b y się podniósł i w W ie lk o p o ls c e może w y s u n ą ł na czoło, a na Pom orzu uzyskał większość bezwzględną.

A le elem ent n o rd y c z n y w ys tę p u je tu ponadto w typa ch mieszanych.

Z tych n a jp o s p o lits z y jest, ja k wszędzie w Polsce, ty p sarm acki c z y li subnordyczny, rów nież jasno pigm entow any, ale o k rą g ło lic y i k ró tk o -

1925 J M y d la rs k l' Sprawozdanie z w ojsk, zdjęcia antropologicznego Polski „Kosmos I, -) L. Jaxa B yko w sk i r Stosu n ki rasowe wśród naszych a b itu rie n tó w o im n a zia ln vrh

„Przegląd A n tro p o lo g ic z n y " V I (1931— 1932). Poznań 1932. 9 azjainych

104

/

(11)

g ło w y (wsk. gł. 83— 84), o nosie szerszym i grubszych w argach. W śród a b itu rie n tó w gimnaz. ty p ten s ta n o w ił w W ie lk o p o ls c e 31,3, a na_ Pomo­

rzu 26,3°/o. T y p to d o m in u ją c y w Polsce, któ re g o centrum znajduje sią na Polesiu i Czarnej Rusi.

D ru g i ty p m ieszany rasy północnej, k tó r y na naslzych ziem iach poza o m a w ia nym terenem je s t nader rzadki, tu je d n a k w ystę p u je w pewnymi (8— 10) procencie, to północno-zachodni. Podobny on do n o rd y k ó w , ale o ciem niejszej p igm entacji, zwłaszcza w ło s y b y w a ją brunatne' naw et ciemne, choć z w y k le p rz y ja sn ych oczach, siw ych, naw et niebieskich.

W e d le C zekanow skiego-typ ten p ow sta ł ze skrzyżo w a nia rasy p ółno cn ej z śródziem nom orską, g d y sarm acki — z laponoidalną.

Z in n y c h ty p ó w p o s p o lity m je s t w śród ludności m ie js k ie j ty p a lp e js k i średniorosły, o b ru n a tn y c h w łosach i p iw n y c h , a w Polsce też siw ych oczach, siln ie k ró tk o g ło w y (wsk. 88), o p o ciąg łe j tw arzy. D aje on p rz y ­ k ła d in filtr a c ji stopniow ej, ko nce n tryczne j. Z ośrodka, k tó r y u nas sta­

n o w i K ra k o w s k ie ze Śląskiem rozprzestrzenia się on w o k ó ł ró w n o m ie r­

nie z zagęszczeniem malejący|m p ra w id ło w o w m iarę, odległości. Średni je g o p ro ce n t w Polsce w y n o s i w śró d a b itu rie n tó w g im n a zja ln ych 12,9, w W ie lk o p o ls c e 10,4, na Poborzu 5,1. W ystę p o w a n ie jego w iąże się zapewne ze średniow ieczną k o lo n iz a c ją m iast przez N iem ców , po napa­

dach Tatarów .

O ile ten ty p je st p o s p o lity w śró d dzieci kupców , rze m ie śln ikó w i prze­

m ysło w có w , to w śród ro b o tn ik ó w w id z im y znów często ty p p ra ­ s ło w ia ń s k i cz. su blaponoidalny: n is k i, s iln y i z w a lis ty szatyn, pod- k ró tk o g ło w y (wsk. ok. 81), o tw a rz y sze ro kiej, grubyjm często ¡zadartym nosie. N a jo b fic ie j w ys tę p u je on n a piaskach M azowsza i tam, gdzie sięgnęła k o lo n iz a c ja mazurska, stąd o bfits z y je s t w w o j. p om orskim (12%), zwłaszcza na p ra w y m brzegu W is ły , niż poznańskim (4,8%).

Inne ty p y , ja k d y n a rs k i (ó), la p o n o id a ln y (2) i i. są na ty m obszarze w y ją tk o w e , nie dochodząc 2%.

K ilk a słów należy pośw ięcić m ło d zie ży ty c h ziem w in n y c h d z ie ln i­

cach Polski. N ie sp o tyka m y je j w ie le : W ie lk o p o ls k a n ie sta n o w iła po o dzyska n iu n iepodległości te re n u ekspansji w p rze c iw ie ń s tw ie do czasów p rze drozb io ro w ych . Jeszcze m n ie j Pomorze. O wszem oba te w o je ­ w ó d ztw a s ta n o w iły teren p rz y p ły w u , im ig ra c ji z in n y c h d z ie ln ic m ia n o ­ w ic ie w a rs tw urzędniczych, zwłaszcza z M azowsza i w o j. kra ko w skie go . Ilu s tru je to następująca tabela, podająca w odsetkach ilość m ło d zie ży ósm ych k la s g im n azjum p rz y b y łe j z in n y c h dzielnic, oraz m łodzieży danego teren u stud iu ją ce j poza ro d zin n ym w o je w ó d z tw e m c z y li procent im ig ra n tó w i e m ig ra n tó w w stosunku do ogółu.

(12)

T a b e l a 1.

W o je w ó d z tw o Im ig ra c ja E m igracja

8,7 18,0

38.9 6,9

33.9 1,1

14,2 35,9

Różnica

— 9,3 + 32,0 + 32,8

— 21,7 K ra k o w s k ie

Pom orskie Poznańskie W a rszaw skie

O ile d o p ły w m łodzieży w om a w ia nym obszarze d o ty c z y ł niem al w y ­ łącznie syn ó w u rzę d n ikó w p ań stw o w ych i w o js k o w y c h , to p rze ciw n ie em igrację z Pomorza a zwłaszcza W ie lk o p o ls k i s ta n o w iły dzieci kupców , a w m n ie jszym stop n iu p o d o fic e ró w i k o le ja rz y .

O czyw iście m łodzież znacznie ła tw ie j i s iln ie j dostosow uje się do o to ­ czenia i n o w ych w a ru n kó w , a n iże li dorośli. N ie ty lk o pod p orząd ko w u je się zw yczajom i obyczajom szkoły, acz n ie k ie d y u w stępu tra fia ją się pew ne ta rc ia i dysonanse w y w o ła n e opozycją do n o w ych w ym agań, ale naw et p rzysw a ja sobie gw arę i akcent otoczenia, choć czasem odbiegają one od o fic ja ln y c h re g uł ję z y k a lite ra c k ie g o i n a u k i szkolnej. A le dużo w ła ściw ości n a tu ra ln y c h i p ie rw o tn y c h zachow uje się na stałe i opiera w p ły w o w i otoczenia.

Jeżeli z w ró c im y się teraz do w ła ściw ości psychicznych, to i tu m ożem y w y k ry ć pew ne cechy w spólne dla ogółu, oraiz inne związane z w e w n ę trz ­

n ym zróżnicow aniem . /

W naszych badaniach sta ra liśm y się poznać ja k najw szech stro nn ie j p sychikę badanych, zw racając specjalną uwagę na w ła ściw ości ważne w ychow aw czo. W dziedzinie poznaw czej nie zado w a la liśm y się w ię c ' określeniem ogólnego poziom u in te le k tu a ln e g o c z y li tzw. in te lig e n c ji globalnej, ty m m n ie j nie o g ra n ic z y liś m y się do ja k ie jś je d ne j d yspozycji, ale sta ra liś m y się poznać rozm aite dziedziny, zwłaszcza ważne w p ra cy szkolnej. W ty m celu o p ie ra liś m y się g łó w nie na testach w zo ro w a n ych na system ie Rossolima, p ozw a la ją cych nie ty lk o o k re ś lić tzw. ,,p ro fil in te le k tu a ln y ", ale ró w n ie ż sprawność poszczególnych uzdolnień i p rz y ­ sposobień poznaw czych, w ię c pam ięć w je j ro zm a ity c h rodzajach, w y ­ obraźnię, spostrzegawczość, procesy rozum ow ania itd . N ie p o s łu g iw a ­ liś m y się je d n a k schematem Rossolima, lecz u p ro ś c iliś m y go i dostoso­

w a li do badań izbiorow ych, w czasie k tó ry c h badani rozw ią zyiw a li po­

szczególne te s ty pisemne, od k la s y czw artej, a naw et trze cie j szkół po­

wszechnych, aż do szkół akad e m ickich i k u rs ó w u zupełniających, a k o n ­ tro la u zyskan ych p rz y ich p om ocy w s k a ź n ik ó w z o p inią w y c h o w a w c ó w w yka za ła ic h w a rto ść z u w a g i na trafność diagnozy.

D ziedzinę uczuć i w o li badano p rz y pom ocy odpow iedniego k w e s tio ­ nariusza, a uzupełniano czasem i sp e cja ln ym i eksperym entam i, np. dy- nam etrem , ergografem , re je stra to re m p ra c y itp .

106

(13)

N a tu ra ln ie ja k nie m ożna m ó w ić o ja k im ś odrębnym a n tro p olog iczn ym ty p ie W ie lk o p o ls k i lu b Pomorza lecz ty lk o o odm ianach re g io n a ln ych P olski i Polaków , m im o m n ie jszych lu b w ię k s z y c h ró żn ic fiz y c z n y c h tw o rzą cych jeden naród, ta k i pod w zględem p sychicznym n ie ma ja k ic h ś sw o istych cech zasadnidzych, a różnice lo k a ln e m ają ty lk o ilo ś c io w y charakter. W s zystkie w ię c cechy ch a rakte ryzu ją ce ogół m łodzieży p o l­

s k ie j w ys tę p u ją tu jasno i w yra źn ie , a u je d n o s ta jn ia ją c y w p ły w w y c h o ­ w a w c z y s z k o ły p o ls k ie j po odzyska n iu n iepodległości w y ra ź n ie ła g o d z ił p rze ciw ie ń stw a i tarcia, ja k ie się u ja w n ia ły w śród starszego społeczeń­

stwa. Owszem w ła śn ie z pow od u je d n o lito ś c i n a rod o w ej ty c h d zie ln ic w y ra ź n ie zaznaczyły się ch arakte rystyczne cechy i zjaw iska, nader p ra ­ w id ło w o , ta k iż można b y ło osta lić pew ne n o rm y ,' n ie k ie d y m o żliw e do w y ra że n ia fo rm u łą m atem atyczną. A w ię c ła tw e pamięć, a w zw ią zku z ty m znaczne zdolności ję zyko w e , bystra spostrzegawczość i b ujn a w y ­ obraźnia, o ile nie ma ja k ic h ś zew nętrznych lu b w e w n ę trzn ych zahamo­

wań. T a k samo w ie lk a uczuciowość, siln a i głęboka, a ty lk o może n ie ta k w y le w n a , ja k na w schodzie i m n ie j głośna n iż u M a zu ró w pod W arszaw ą, a owszem nieraz ham owana i n aw et ta jo n a zwłaszcza w obec obcych i m ało znanych. Do tego dołączyć n ależy zręczność i p re cyzję ruchów , w a ru n k u ją c ą dokładność i subtelność w yko n a n ia , oraz w y trw a ło ś ć , a naw et zaw ziętość w pracy, k tó re to cechy w y s tę p u ją w y ra ź n ie u p ra ­ c o w n ik ó w fiz y c z n y c h zwłaszcza ro ln y c h na w si, a k tó re obok znacznej pom ysłow ości podkreśla H. Ford, z entuzjazm em m ów iąc o ro b o tn ika ch p o ls k ic h w sw ych zakładach. T w ierdzenie to p rze ciw sta w ia się popu­

la rn e m u p o g lą d o w i o b ra k u s iły w o li u P olaków , ic h niestałości, le k k o ­ m yślności, słom ianym zapale i ła tw y m zniechęceniu, co w szystko w ie ­ dzie do p rz y s ło w io w e j „n ie p ro d u k ty w n o ś c i s ło w ia ń s k ie j". Te p rze ci­

w ie ń s tw a nie w y k lu c z a ją się jednak, ale w ro z m a ity sposób ko m b inu ją , a to w zależności od w a ru n k ó w i okoliczności, w śró d k tó ry c h w y c h o w a ­ nie zajm uje pow ażną ru b ry k ę .

Przede w s z y s tk im w ię c ow a zmienność i b ra k w y trw a ło ś c i to cecha w a rs tw y tzw. in te lig e n c ji i grup p ozostających pod je j w p ły w e m i urokiem , ja k ro b o tn ic y w miastach, gdy natom iast o lb rzym ie m asy lu d u w ie js k ie g o o k a z y w a ły i okazują energię dochodzącą do zaw ziętości, c;zy to g d y chodzi o b o ry k a n ić się z upraw ą ziem i na w łasnym zagonie, czy o je j obronę przed drapieżnym najeźdźcą, ja k w ła śn ie w W ie lk o p o l- sce, a czego p rz y k ła d e m b y ł h is to ry c z n y w óz D rzym a ły. Do osłabienia 1 ro zw ich rze n ia te j e n e rg ii p rz y c z y n ia ły się i w a ru n k i ogólne, w s k u te k k tó ry c h w z o ro w y ro b o tn ik nasz na e m ig ra cji, na Saksach czy w A m e ryce , po p o w ro cie do k ra ju nie m ógł obyć się bez ,,n a s ta w n ik a ", p a r to lił i le n iuch o w a ł. In n y m p rzykła d e m uczniow ie słabi w szkołach średnich, k tó rz y znalazłszy się na u n iw e rs y te c ie w odm ien n ym system ie p ra c y

(14)

od razu się w y ib ija ją i dystansują sw ych k o le g ó w podaw anych za w z ó r w szkole średniej.

O tóż tam, gdzie, ja k w łaśnie w W ielko p olsce, stosunki b y ły bardziej unorm ow ane i uporządkow ane, u ja w n ia ły się też w y ra ź n ie j społeczne zalety, a z a n ik a ły w ady, a obraz staw ał się w yra źn ie jszy.

Jeżeli chodzi o stosunki w szkołach, to u ja w n ia ją się tu przede w szyst­

k im pra w a ro z w o ju psychicznego i stopniow e podnoszenie się in te lig e n c ji ogólnej w y ra ż o n e j w ska źn ikie m p ro filu in te lektu alne g o z w y ra ź n y m za­

ham owaniem , a n ie ra z n aw et i załam aniem w okresie p rze dp o kw itow an ia . Podobnie jasno w y s tą p iły sw oiste o b ja w y ro z w o ju poszczególnych dys- p o z y c y j i władz, z k tó ry c h pam ięć ro z w ija się szybko i osiąga sw ój szczyt w okresie prze dp o kw itan ia , gdy ścisłość rozum ow ania i zdolność a b s tra k c ji dopiero później, ale doskonalą się dłużej, n ie w ą tp liw ie jeszcze w czasie s tu d ió w akadem ickich, a zapewne i później. Bardzo in d y w i­

dualne o dm ian y i w ahania w ykaizuje w y o b ra źn ia i związana z nią tw ó r­

czość artystyczna. D zieci np. nader chętnie w y p o w ia d a ją się p la styczn ie rysunkiem , w m iarę je d n a k d ojrzew an ia i ro z w o ju poczucia p iękna z um iejętnością o c e n y estetycznej, ja w i się też a u to k ry ty c y z m , niezado­

w o le nie z w ła sn ych „d z ie ł", a w zw ią zku z ty m coraz rfcadsze sponta­

niczne w yp o w ia d a n ie się graficzne, a u n ie k tó ry c h n aw et w yra źn a n ie ­ chęć do rysu n kó w .

Bardzo jasno i typ o w o u ja w n ia się pow szechnie obow iązujące praw o m niejszej w a rto ś c i ro c z n ik ó w starszych w danej klasie. D la p rz y k ła d u podaję tabelę zestaw ioną przelz dra T. Z aw orskiego na podstaw ie badań p ro filu in te le ktu a ln e g o u czn ió w w ie lk o p o ls k ic h se m in arió w n a u czycie l­

s k ic h 1).

T a b e l a 2.

M iejscow ość n a jm ło d si 1 r. spóź. 2 1. spóź. 3 1. spóź. 4 i w ięc.

K ro to szyn 60,1 57,3 53,3 55 _

Leszno 69,7 60,8 56,6 _____ _

O strzeszów 63,6 55,7 51,9 59 49,6

R aw icz 61,5 57,4 60,2 55,9

Rogoźno 61,8 54,6 49,1 ---

W olsztyn 61,2 57,7 48,1

Średnio 63,0 57,2 53,2 56,8 49,6

Ja k z ta b e li w idać, n a jm ło d si prze dsta w ia ją się n a jle p ie j, późniejsze zaś ro c z n ik i o kazują nie m al pow szechnie stopniow o coraz n iższy p ro fil.

W y ra ź n ie ró w n ie ż zaznacza się z ja w isko dziedziczności, czego w y ra ­ zem np. są rozm aite w s k a ź n ik i poszczególnych w ładz w różnych rasach.

T a k np. trasa p ółnocna w y k a z u je średnio wyższe w s k a ź n ik i ścisłości roizu- ') T. Zaworski, P ro fil in te le k tu a ln y uczniów sem inariów nauczycielskich. K w a rta ln ik

108

/

(15)

m ow ania, zaś ty p sarm acki w y b ija się w dziedzinie w yo b ra źn i. W zw ią zku z ty m zapewne pozostaje fakt, że w Poznańskim i na Pom orzu średni w s k a ź n ik spostrzegawczości je st w yższy, niż w yo b raźn i, a na M azow szu i w w o je w ó d z tw a c h w schodnich o dw rotn ie . N a w e t rodzinna dziedzicz­

ność w y s tę p u je nie ty lk o w dziedzinie cielesnej, ale i duchow ej ja k o zgodność upodobań i uzdolnień.

Bardzo charakterystyczne są d ob o ry związane też z typem i poziom em szkoły. Z ałączony w y k re s w skazuje, ja k daw ne gim nazjum klasyczne, zniesione reform ą m in is tra J. Jędrzejew icza, se lekcjonow ało młodzież, e lim in u ją c je d n o s tk i m n ie j zdolne, ta k że utrzym ać się w n im m o g li ty lk o w y b itn ie j uzdolnieni, a w Poznaniu gim nazjum M a rii M a g d a le n y w y b ija ło się na czoło. P rzeciw nie daw ne s zko ły realne i sem inaria na­

u czycie lskie g ro m a d z iły ż y w io ły m n ie j in telige n tne , k tó re w gim nazjach kla syczn ych nie m o g ły dać rady.

Podobnież w szkołach zaw odow ych, ja k w y k a z a ły badania Zb. S ik o r­

skiego w Poznaniu, z je d n e j s tro n y d o b o ry regulow ane program em szkoły, z d ru g ie j praca i ćw iczenie w o kre ślo n ym k ie ru n k u w yznaczo­

nym typ e m szkoły, p ro w a d z iły do ufo rm ow an ia zespołów c h a ra k te ry ­ stycznych o ustalonym o bliczu psychofizycznym .

A le d o b o ry d o k o n y w a ły się rozm aicie w różn ych szkołach i pod in ­ n y m w zględem m ia n o w ic ie z u w a g i na awans społeczny. O ile np. g im n a ­ z ju m czy lice u m ogólnokształcące u m o ż liw ia ło każdem u dalsze studia,

a w ię c o tw ie ra ło w id o k i postępu, to s z k o ły zaw odow e i sem inaria na­

u czycie lskie dla w ie lu np. u rz ę d n ik ó w p rz e d s ta w ia ły się ja ko społeczna degradacja, stąd ty lk o w ostateczności s k ie ro w a li o n i tam swe dzieci, zwłaszcza synów , g d y m im o sztucznej pom ocy nie m o g li podołać w y ­ m aganiom „s z k o ły ła c iń s k ie j". N ie b y ł to o czyw iście o b ja w z d ro w y ani dem okratyczn y, ale szeroko rozp len io n y. I znów badania w zw ią z k u z ty m d a ły w y n ik , ogłoszony przez Z a w o jskie go , że w sem inariach n au czycie lskich n a jle p s i u czn io w ie re k ru to w a li się z p ro le ta ria tu , gdy syn o w ie in te lig e n c ji należeli do najsłabszych, p rze ciw n ie n iż w g im ­ nazjach ogólnokształcących. R ó w n ou p ra w n ien ie w s z y s tk ic h ty p ó w szkół średnich zapewne zm n ie js z y ło b y te różnice.

Poważne też są w p ły w y w a ru n k ó w i otoczenia, k tó re mogą w p ew nym stop n iu zm o d yfiko w a ć n a w e t dziedziczność. W ia d o m a rzecz, że m iasto ze s w ym i w spółczesnym i urządzeniam i działa przyśpieszająco na ro z w ó j:

dzieci m ie js k ie d o jrze w a ją prędzej ta k fizy c z n ie ja k p sychicznie n iż w ie js k ie , k tó re w s k u te k tego w y d a ją się pnzy różn ych d o ry w c z y c h egza­

m inach gorzej ty m w ię ce j, że now ość stosunków i tem po życia działa na nie Oiszołamiająco. N a o m aw ianym terenie fa k t ten w ystępuje, m n ie j

(16)

ja s k ra w o w obec m niejszej ró ż n ic y życia i ła tw o ś c i k o m u n ik a c ji, ale is t­

n ie je i zaznacza się w cale w yra źn ie . Zresztą n aw et liczebność samego m iasta w y w ie ra w p ły w : im m iasto je s t większe, ty m szybsze je st tempo ro z w o ju m łodzieży, a poziom in te lig e n c ji w yższy. Zaznacza się to zja ­ w is k o w podanej ta b e li 2; jeszcze ja s k ra w ie j można to b y ło stw ie rd zić w gim nazjach, gdzie zgodność b y ła niem al zupełna, a w s p ó łc z y n n ik k o ­ re la c ji dochodził 0,90. P raw idłow ość ta u ja w n iła się w yra źn ie w szkołach w o je w ó dztw a pom orskiego a zwłaslzcza poznańskiego, na in n y c h bow iem terenach obfitszy procent ludności n ie p o ls k ie j spow odow ał c h a ra k te ry ­ styczne k o m p lik a c je , tu zaś z ja w isko w y s tą p iło w znacznej prostocie.

Lecz n ie ty lk o teraźniejszość, lecz i przeszłość ma sw oje znaczenie i za­

pew ne przez swą tra d y c ję w p ły w a na stan obecny. I ta k na om aw ia­

n ym terenie Leszno i Chełm no p rze d sta w ia ły się k o rz y s tn ie j, n iż b y w y ­ padało z liczebności ty c h miast.

N a tom iast na obszarze dawnego zaboru pruskiego ja skra w o zaznaczyła się w yra źn a p op ra w a poziom u in te le ktu a ln e g o m łodzieży, k tó r y stale się podnosił, ja k to w y n ik a ło ta k ze średnich, ja k i m aksym alnych w skaź­

n ik ó w . Ś w iadczy to, że szkoła polska działała dodatnio na rolzwój u m y ­ s ło w y w ych o w a n k ó w , le p ie j niż obca, zaborcza. A le co ciekawsze, że bardzo w y ra ź n ie zaznaczyła się też popraw a w ro z w o ju fizyczn ym , ja k świadczą d a ty rn tro p o m e tryczn e dzieci p o lskich na Śląsku z czasów p ru ­ skich, zestawione z pom iaram i w spółczesnym i. Szkoła obca, zaborcza, w roga, działała w p ro s t deprym ująco ham ująco, ogłup ia ją co i niszcząco.

W szak p o m ia ry dokonane na gimnalzjastach radom skich z okresu n ie ­ w o li przez dra S uligow skiego w y k a z a ły stan nader sm utny, graniczący z charłactw em , zwłaszcza je ś li chodzi o ro zw ó j i sprawność piersi. Sien­

k ie w ic z o w s k i „P a m ię tn ik poznańskiego n a u czycie la ", to n ie obraz z fa n ­ ta z ji, lecz z realnego a ta k tragicznego rzeczyw istego życia narodu.

Jeszcze jeden szczegół w a rt podkreślenia, w ią żą cy się z poprzednim punktem . W p ie rw szym dziesięcioleciu po o dzyskaniu niepodległości we w s z y s tk ic h szkołach w id z ie liś m y m n ie jszy lu b w ię k s z y postęp i po­

praw ę stanu um ysłow ego m łodzieży. Zm iana nastąpiła, k ie d y po prze­

w ro c ie m a jo w y m w n ie k tó ry c h zwłaszcza k u ra to ria c h rozpoczęły się masowe ru g i i przeniesienia, gdzieniegdzie w p ro st dezorganizujące pracę szkolną. W szak b y w a ły gim nazja hum anistyczne, w k tó ry c h nie p ro w a ­ dzono n a u k i ła c in y , inne, gdzie b y ło paru n a u c z y c ie li śpiewu, k tó rz y zastępow ali polon istę itp. N ie dziw ota, że w y w o ła ło to obniżenie efe ktu p ra c y s zko ły i o dbiło się J a tal nie na poziom ie u m y s ło w y m m łodzieży, a ró w n ie ż w ła ściw ościa ch charakteru. W y ra ź n ie s tw ie rd z iły to w y n ik i naszych badań. Na szczęście na obszarze k u ra to riu m poznańskiego, obejm ującego w ów czas oiba ro zp atryw an e w o je w ó d ztw a , n ie b y ło po­

d obnych w strząsów , tu też badania nasze s tw ie rd z iły stałą popraw ę lub 110

(17)

1

u trzym a nie n o rm y aż do ostatnich c h w il przed w o jn ą. W n io s k i są tak jasne, w y s u w a ją się same piizez się.

A le obok w sp ó ln ych zaznaczyły się też pew ne sw oistości regionalne także w dziedzinie psychicznej. W s p o m n ie liśm y o w ię ksze j ścisłości rozum ow ania, a m niejszej fa n ta z ji W ie lk o p o la n i Pomorzan. R ównież w y ra ź n ie zaznacza się p o w oln ie jsze tem po ro zw o ju , w yra ża ją ce się na Pomoiizu różnicą do d w u lat. S kutkie m tego m łodzież z ty c h o k o lic przedstaw ia się w szkole średniej gorzej, je st m n ie j lo tn a niż na M a ­ zowszu lub w M ałopolsce, a w y b ija się dopiero na studiach w yższych

w u n iw e rs y te c ie .. U n iw e rs y te t Poznański ma już pow ażn y zastęp m ło ­ d y c h s ił n a u k o w y c h w yw o d z ą c y c h się w ła śn ie z Pomorza. O te j w ła ś c i­

w o ści p ow inn o się pam iętać w p ra c y w szkołach średnich i nie zniechę­

cać się n ie zad o w alającym i może na razie w y n ik a m i, podobnie ja k ongiś M ic k ie w ic z nailzekał na tępotę „łb ó w żm udzkich". U tru d n ie n ie m d al­

szym je s t p o w o ln ie js z y tem perament. Serią testów, k tó rą ogół ro zw ią zu je w przeciągu 60 m inut, a W arszaw iacy, L u b lin ia c y i L w o w ia c y naw et w 50— 55 m inut, tu w ym aga do 75 m inut. To w szystko zapewne pozo­

staje w zw ią zku z obfito ścią rasy północnej, znacznie p o w o ln ie jsze j niż ty p y p ołudniow e, albo sarm acki Ozy a lp ejski. Z n ow u nasze badania s tw ie rd z iły w iększą obfitość tem peram entu flegm atycznego i ch o lerycz­

nego, a n iedobór sa n g w in ik ó w w p o ró w n a n iu z in n y m i d zielnicam i Polski.

A le to rodzi też i poważne w a lo ry tutejszej m łodzieży. Jest ona po­

w olniejsza, ale i ostrożniejsza, m n ie j le kko m yśln a. C h a rakterystyczne w spom nienie osobiste: g d y objąłem stanow isko w U n iw e rsyte cie Po­

znańskim , p ie rw si, już w p ie rw szym ro k u z b liż y li się do m nie n ie o fic ja l­

nie K ró le w ia c y , potem dopięto M ało po la n ie , m im o że przecie p rz y b y łe m ze Lw ow a, na końcu, dopiero w trzecim ro k u m ej p ra c y Poznańczycy i Pom orzanie. O b se rw o w a li i oceniali...

P racują o n i w o ln ie j, ale w y trw a le , ró w n om ie rn ie, solidnie, system a­

tycznie, nie zniechęcając się trudnościam i, lecz je przełam ują. N ie b u ­ ja ją też w obłokach, lecz oceniają trzeźw o rzeczyw istość.

Jeśli, chodzi o o g ó ln y nastrój, to w W ielko p olsce, a jeszcze bardzie j na Pomorzu, znacznie w ię k s z y procent podał usposobienie poważne i to stale, g d y p rze ciw n ie W a rs z a w ia c y i M a zu rzy w ogóle, podobnie ja k K ra k o w ia c y są w eseli, a W a rsza w ia cy ponadto ła tw o źm ienni. M a .to do­

d a tn ie i ujem ne strony. Powaga usposobienia p o w od u je też i surowsze ustosunkow anie się do życia, g d y znow u pogoda i wesołość podnoszą w a lo ry tow a rz y s k ie je d n o stki, a w p ra c y zwłaszcza zb io row ej, są c z y n n i­

kie m p od n ie cają cym i w zm agającym w yd a jn o ść ilo ś c io w ą i ja ko ściow ą.

W zw ią zku z ty m w śród tutejszej m ło d zie ży tru d n ie j dochodzi do za­

111

(18)

warci,a p rzy ja ź n i, ale za to tz re g u ły b y w a ona trw a ła . Dlatego też i p rz y ­ bysze z in n y c h d zie lnic nie czują się dobtize i sw obodnie w śró d ostroż­

n ych i zim nych W ie lk o p o la n lu b Kaszubów, w p rze ciw ie ń stw ie do ser­

decznych i w y la n y c h kre so w ców w schodnich, lu b b eztro skich i w eso­

łych , p e łn ych hum oru W arsza w ia kó w .

To je d n a k chłodne i k ry ty c z n e usposobienie nie stanow i w cale prze­

szkody w ż y c iu społecznym , k tó re owszem stoi w yso ko i spoclzywa na trw a ły c h podstaw ach ideow ych.

Społeczna i zbio row a praca prow adzona b y ła w duchu p a trio tyczn ym , k tó r y p rzyśw ie ca ł o g ó ło w i m łodzieży szkolnej w sze lkich stopni i k ie ru n ­ kó w . W ie rn o ś c i ty m ideałom dał św iadectw o ogół w czasie potrze b y w o je n n e j z najeźdźcą, w ie lu n a jw y b itn ie js z y c h o fia rn ie zło żyło swe życie i zdrow ie bądź na p olu c h w a ły podczas bitew , bądź pod k a to w s k im to p o ­ rem, bądź za d ru ta m i k o n c e n tra c y jn y c h obozów. Szerizej niż gdzie in d ziej, uznawana b y ła idea p orozum ienia słow iańskiego, w sp ó łp ra c y duch o w e j i sojuszu p rz e c iw drapieżcom . N ie s te ty p ró b y re a liz a c ji te j id e i w czy­

nach ro z b ija ły się o opór zw ie rzch n ich c z y n n ik ó w d e cyd u ją cych w Pań­

stwie.

Jeszcze jedna cecha w yra ź n a i charakterystyczna, to powszechna i głęboka re lig ijn o ś ć m ło d zie ży tutejszej. M ożna pow iedzieć, że Poznań i Poznańskie s ta n o w iły ośrodek ka to licyzm u, p ro m ie n iu ją c y na wsize s tro n y. N ie c h ę tn i ro b ili zarzut tute jsze j m łodzieży bądź niestzczerości pod ty m względem , bądź p ły tk o ś c i u m ysłu i bezkrytycznego poddaw ania się zasugerow anym dogmatom, w p rze ciw ie ń stw ie do sam odzielnego i naukow ego stanow iska d aw niejszej generacji. Z arzut to niesłuszny.

Jak świadczą zeznania w naszej ankiecie, m łodzież współczesna nie je st obo ję tna wobec ty c h n a jw yższych zagadnień, ani bezkrytyczn a , owszem rozważa je i ocenia w szechstronnie, podobnie ja k i ide olo g ie p olityczne . W ie lu też, ja k w y k a z a ła ankieta, przechodzi ró w n ie ż ciężkie w a lk i, o kre sy rozczarow ań i w ą tp liw o ś c i, ty lk o g d y pitzed p ółćw ie rćw ie cze m m łodzież dochodziła w w ie lu w yp a d k a c h do w y n ik ó w u je m nych i od­

w racała się od w ia r y lu b o bo ję tniała , obecnie g ru n tu je się i w zm acnia w re lig ijn o ś c i. O p ły tk o ś ć m yśli, a ty m m n ie j o obłudę w ja k im k o lw ie k k ie ru n k u nie w o ln o je j oskarżać!

To b y ła b y k ró tk a c h a ra k te ry s ty k a m łodzieży z d o b y p rze dw o je n ne j na obszarze W ie lk o p o ls k i i Pomorza. Badania nasze m ia ły na celu w y ­ łącznie poznanie naukow e bez ubocznych ten d en cyj w ja k im k o lw ie k k ie ru n k u . I to też ogólne zestaw ienie podaje św ia tła i cienie. Ze św ia te ł je s t znacznie w ię c e j niż cieni, to p ow inn o nas napaw ać radością i otuchą wobec ta k cię żkich stosunków d o b y dzisiejszej i budzić nadzieję, że m łode p o ko le n ie sprosta ty m o lb rz y m im zadaniom, ja k ie przed n im stoją i zbuduje lepszą i w spaniałą przyszłość d la naszej O jczyzn y.

112

(19)

W ieśniak łu ż y c k i — A k w a tin ta Samuela G ranichera (1758— 1843)

D r S tanisław Pigoń

P rof. U n iw e rs y te tu Jagiellońskiego

ZNAD G O P Ł A NA G ÓR Ę L U B I N

/ .

Roman Z m o rski na Łużycach

Z lite ra tó w p o ls k ic h p o ło w y X IX w . n ie jed e n osobiście p rz e w in ą ł się przez Łużyce; zw ę d ro w a li je w u m y ś ln y c h w y p ra w a c h A . K ucharski, T. L e n a rtow icz i in. Jednakow oż najzażylsze chyba z tytan. k ra je m sto­

su n ki łą c z y ły R. Zm orskiego. Zawiązane (za m ło d u p rz e trw a ły długo i za­

zn a czyły się osobnym i plonam i w tw órczości a rtystyczn e j.

Zaczęło się to jeszcze na ła w ie u n iw e rs y te c k ie j. S tudiując p rzygodnie w u n iw e rs y te c ie w ro c ła w s k im , za sprawą p rof. Ć elakow skiego zaw arł Z m o rski znajom ość a w k ró tc e i p rz y ja ź ń ze starszym nieco teologiem p ro te sta n ckim I. E. Sm oleriem (1816— 84), je d n y m z g łó w n y c h szerm ie­

rz y u św iadom ienia narodow ego na Łużycach. Za jego nam ow ą w y b ra ł się m ło d y poeta w tam te o kolice, b y w k o n s e k w e n c ji zabaw ić tam przez czas dłuższy a i potem raz po raz pow racać. P unkt porozu m ie n ia się obu p rz y ja c ió ł u s ta lił się od razu; upodobania ic h sch od ziły się b lisko . Smoler m ia ł już za sobą duże dzieło swego życia, d w u to m o w y zbiór p ie śni lu ­ dow ych, „P esnieki h o rn y c h a d e lnych Lużiskach Serbów (1841 3), dzieło analogiczne do tych, ja k ie u nas p rz y g o to w a li W a c ła w z O leska, Zegota Pauli, K. W . W ó jc ic k i i in., a w p o łu d n io w e j S łow iańszczyźnie W u k K aradżić. Z m o rski b y ł ró w n ie ż ro zentuzjazm ow anym m iło ś n ik ie m i zbieraczem p ie ś n i i podań lu d o w ych , z b ro dził za n im i M azowsze i W ie lk o p o ls k ą . Także baw iąc na Łużycach ch od ził od w s i do w si, pod­

113

(20)

s łu c h iw a ł pasterzy i żn iw ia rz y , u czestniczył w obrzędach ludow ych, słow em poczynał sobie w ty m k ra ju ja k n iedaw no na ziem i o jczystej.

M ia ł w y s o k ie uznanie dla zb io ru p rzyja cie la , k ilk a pieśni i legend prze­

tw o rz y ł stam tąd p o e tycko na ję z y k polski.

Z a d o m o w ił się na Łużycach na tyle , że tam u m y ś lił założyć swą t r y ­ bunę ideową, skąd b y m ógł przem aw iać do rodaków , k ie d y na ziem i o jczystej, w s k u te k w zm agającej się tam re a k c ji rządow ej p ru skie j, b y ło to już utrudnione. A w łaśnie dla Łużyc, zostających pod łaskaw ą opieką k ró la saskiego Jana, zaśw itała pod on czas, po r. 1848, dola trochę ja ś­

niejsza: u cis k u narodow ego jeszcze nie stosowano, owszem, ję z y k łu ­ ż y c k i u zyskał b y ł w łaśnie pew ne p re ro g a ty w y w szkole, kościele, a ta k ­ że w prasie. Cenzura n iem iecka p rzym kn ę ła c h w ilo w o jedno oko.

S korzysta ł z tego Z m o rski i p rz y pom ocy Sm oleria izaczął tam, w Bu- dziszynie r. 1849, w yd a w ać p e rio d y k p o ls k i „S ta d ło ", p ośw ięco n y idei narodow ości i w s p ó ln o ty s ło w ia ń skie j. D ru k o w a ł w n im re d a k to r w łasne poezje i rozpraw y, m. in. w iększą rzecz o narodow ości, m ie ścił też u tw o ry poe tów w spółczesnych: Lenartow icza, O lizarow skiego, K. Brzozow skiego i in., uczonych i p u b lic y s tó w : Lelew ela i Dahlmana, a w obszernych re fe ­ ratach sam daw ał sprawę (z ru ch u um ysłow ego w śród lu d ó w sło w ia ń ­ skich.

K ró tk i b y ł ż y w o t „S ta d ła "1); nie p rze trw a ło ono n i ro ku : po 12 zeszy­

tach rozw iązało się niespodzianie i zam ilkło.

P aroletn i p o b y t na Łużycach p o z w o lił Z m orskiem u poznać dokładnie ten k ra j, ja k tego dowodzą jego polskie na ten tem at ro z p ra w y i relacje.

Pisał on o Łużycach p a ro kro tn ie , najobszerniej w „T y g o d n ik u llu s tr."

(1862, n r 145 nn.), gdzie dał szczegółow y opis k ra ju pod w zględem ge­

ograficznym , h istorycznym , e tnograficznym . Tam też w y d a ł silę z ta ­ jem nicą, przez co to m ia n o w ic ie ten k r a ik stał się sercu jego ta k b lis k im i m iły m : oto s p ra w iło to, dostrzeżone ró w n ie ż przez Lenartow icza, jego b ra tn ie podobieństw o do P olski. „ W id o k w si czysto serbskiej — pisze Z m orski — od razu ch w yta za serce Polaka, k tó r y znienacka do n ie j zabłądziwszy, mniem a, że jedną z o jczystych w ita w iosek. Taż sama tu spoko jn-ość", ta kie same sady, o g ro d y i pola, i „ ta k samo na w y ­ sta w io n ych gościnnie ko ła ch kle ko czą poczciw e b o c ia n y ". W duszach m ieszkańców zaś ten sam opór p rze ciw ko z ło w ro g ie m u za le w ow i ger­

m ańskiem u.

Jakoż ta dostrzeżona w sp ó lno ta p o lsko -łu życka w id e i w o ln o ści dała zaw iązek i stała się ideą m acierzystą dużego poem atu dram atycznego,

J W „S tadle" pomieszczono też po śm ierci Słowackiego k ró tk i ale w ym ow ny nekro- log (pióra zapewne samego redaktora), oraz rozprawę o „K ró lu -D u ch u ", pierwsze w ogóle studium, entuzjastyczne n. b., o tym poemacie. K orbut nie w iadom o na ja k ie j zasadzie przyp isa ł je w „S tu latach m y ś li" i w „L ite ra tu rze " Zmorskiemu, choć pods^gnowane jest w yraźnie monogramem Lenartowicza.

114

(21)

ja k i Z m o rski za m yślił i zaczął tw o rzyć, pragnąc w n im dać w y ra z du­

chowego p obratym stw a łączącego te dwa narody. M ia ł to b yć te j jego w ie lo le tn ie j zażyłości p lo n p o e ty c k i, n ajpełniejsze M razem dzieło, z któreg o pragnął u czynić trw a łą po sobie w narodzie pam iątkę.

Z am ysł nie w p e łn i się udał. U tw ó r pt. „Ś w ię to m a jo w e " nie został w yko ń czon y, zachow ały się zaledw ie dw a fragm enty, k tó re w y d o b y te ze spuścizny dopiero po śm ierci autora od razu zo stały zagrzebane na ka rta ch czasopisma, dziś tru d n o dostępnego i p ra w ie zapomnianego;

razem z n im i poem at u to n ą ł w p ia sku nie pa m ię ci2). K ie d yż w ła ś c iw ­ sza będzie pora na w y d o b y c ie go stam tąd je ś li nie dziś, g d y miedze p ob ra ty m c ó w znow u ta k b lis k o z sobą się zeszły.

Z m o rski nie b y ł poetą o nad m ie rn e j in w e n c ji, to też i ten jego u tw ó r n ie odznacza się now ością ko n ce p cji, opiera się o dzieło cudze, dość w y ra ź n ie m ia n o w icie p rzyp om ina I I część „D z ia d ó w ". Za osnowę ma i on obrzęd lu d o w y łu ż y c k i i zdaniem p o e ty sięgający rodow odem sw ym zam ierzchłych czasów pogańskich, obrzęd św ięcenia M e i (por.

p o ls k i „m a ik ") w noc św. W a lp u rg i (z 30 k w ie tn ia na 1 m aja). O brzęd ten, podobnież ja k obrzęd Dziadów , zanika tam coraz b ardziej i tra c i swą powszechność. „ W d niu ty m niegdyś cała połabska S łow iańszczy­

zna obchodziła swe najw iększe, radosne św ięto: św ięto odradzającej się. p rzyro d y, zw ycię stw a dnia nad nocą, św ia tła nad ciemnością, odpo­

w ie d n ie naszym sobótkom ". D zisiaj go a to li coraz m n ie j.

Z a b y te k ten obrzęd o w y oglądał je ­ szcze Z m o rski naocznie i u le g ł jego u ro k o w i. „Scena ta p ia w d z iw ie czaro- dziejsko-m alow niczego nabiera uroku.

N ig d y nie zapomnę w rażenia, ja k ie na m nie podczas p o b y tu mego w Łuży- cach s p ra w iło niespodziane z nią, ja k -' b y z im p ro w iz o w a n y m przedstaw ie­

niem czarodziejskiego interm ezza, spo­

tk a n ie ". P ostanow ił ją w ię c z u ż y tk o ­ w ać w p o e ty c k im o pracow aniu i w n ią ja k w ko le b kę w ło ż y ć przyśw iecającą m u z w yso ka ideę m acierzystą.

J a k się rzekło, z poem atu ogłoszono zaledw ie dw a fra gm en ty; może ich w ię c e j w ogóle nie b yło . P ierw szy Roman Z m o rs k i (w edług d rz e w o ry tu ) z n ic h przedstaw ia jedną, raczej

2) M onografista poety G. K orbut („Sto la t m yśli poi.", IX 258) m ieni go „obrazem liry c z ­ nym z piastow skich czasów", czym on jako żywo n ig d y nie m ia ł być; i nie jest. Utwór-

b y ł d ru ko w a n y w lw o w skim „S w iecie" 1872 r., skąd p o w tó rzyła go poznańska „W a rta 1880 r.

115

(22)

ju z końcow ą, fazę obrzędu. Podobnie ja k w D ziadach" i +„+=,,• a

S'd ten ° brZęd p rz y g o to w a ł 1 J'ak został zainscenizo- u tw ó r,, hvł» Y • tą' ze i tu ta j owa fragm entaryczność n n i ! m W yłącznie P rzypadku ale raczej rozm ysłu, w y -

P rosze z 'Programu lite ra c k ie g o m łodo-rom an tycznego? W ta­

k im razie i ona b y ła b y ty lk o rep ro du kcją . 9

obrzędow w ^ im ddeT PrZed'StaWia ™ Szczycie H ro m a d nika tłu m z n ó w T a 9 d W na 01T (chÓr męSkil k o b iecy, chór o g ó ln y to

ow. m łodzieńców czy dziewcząt), któ re zbio row o w y ra ż a ją radość r ? L r ^ Z WiOSny a trWOgg Praed N iem cam i. O brzę- Guślarza P odni e ZY P ° Czywiście P °9 a ń ski. a w ię c znów rodzaj r t ; Jeg° Przew odem d oko n yw a się zatkniecie w ziemię M e i t o w a T z y s T l n l ; brZ.ÓZki ° k o ro n ie s t r o jo n e j kw ia ta m i, dżemu

« » T S - ,a ic e ‘ p, 4sy — • " * R adaśi p - y - Idea ro d z ic ie lk a poem atu m ieści się dopiero w d ru gim fragm encie m a ją cym stanow ić zakończenie całości. Zakończenie niespodziane'

brzęd został p rz e rw a n y przez nagłe ukazanie się d ziw n ej postaci-

s ssr^t yfss-sr - w s s

2 d a le kich stron zdąży! na obrząd starzec Dalrbór, a rcy k a p ła n pogan- . U' rzecznik 1 P rzedstaw iciel w olności narod o w ej Łużyc Przed la ty , g d y N ie m c y w ta rg n ę li do k ra ju i na górze Lub in ie pokonaw szy siedm iu k ró ló w serbskich w y m o rd o w a li k w ia t nalrodu, ścię li św ięte i ęby i strzaskali ołtarze, arcykapłan, n ib y s ta ry Halban, uszedł cu do w ­ nie z Pogromu, tu ła ł się po lasach, po czym p rze w ęd ro w a ł w szystkie k ra je słow iańskie, niosąc wszędzie w ieść o zagładzie narodu, aż

Łuż^czSo‘ e tr m f T ™ “ ° n r ° 2fcaZ' i y ZM d Gop,a w ra “ ! nad Łabą do Łużyczan, z pochodnią gorejącą w ręku, z w y z y w e m w o je n n ym : Czas n e ? w a lk i I 2! PrZe^ Zema po klęsce 1 ze słabości, czas stanąć do ponow - i w oła- ^ J6ZdZCą n ie m ie cklm ! Przyszedł w ię c teraz m ię d zy sw oich

116

Cytaty

Powiązane dokumenty

Augusta 1. Właściciel konta: Księgarnia Akademicka, sp.. Ilość ta w następnych latacn.. posiada niepokaźne u ba rw ien ie ochronne ciemno-szare.. Ropucha szara

śladowały obce wzory, nagłe więc, masowe zjawienie się tam doskonałej ceramiki typu polskiego może być jedynie w ynikiem przybycia tu grup ludności obcej,

Wydaje się, że zagadnieniu zaludnienia ziem odzyskanych jednak zawsze jeszcze nie dość poświęca się uwagi i miejsca, i w zbyt ciasnej sprawę tę traktuje się

Jest rzeczą jednak bardzo możliwą, że pod obcą powloką mogło się utrzymać stare słowiańskie podłożeH. Kto wie czy

ronie polskiej, będę mierny i posłuszny i będę się starał o dobro jego majestatu, potomkom i Korony polskiej, a bronił od zła i roszystko czynić będę,

szcza ciekawe dla mnie b yły wiadomości dotyczące psychologii jego tworzenia. Oto raz zachodzę do mieszkania p rzy ul.. Więc głowię się i przychodzą nowe

N ow ackiego jest po raz pierw szy uargum entowane podaniem źród eł.. na s

dy strategiczne, miejscowości te sposobem amerykańskim poprzenosić na inne miejsca, przemieszać, poukrywać, —- to się wtedy na- pewno ani ludność tybylcza nie