• Nie Znaleziono Wyników

Szewc, kamasznik i moja pomoc - Zofia Siwek - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Szewc, kamasznik i moja pomoc - Zofia Siwek - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
1
0
0

Pełen tekst

(1)

ZOFIA SIWEK

ur. 1937; Bełżyce

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Lublin, rodzina, rzemiosło, szewc, kamasznik, ulica Niecała, narzędzia szewskie, praca

Szewc, kamasznik i moja pomoc

Po wojnie, bardzo krótko [tata prowadził] taki punkt szewski przy ulicy Niecałej, ale krótko się [z tego] utrzymywał, bo zajął się handlem. U kamasznika zamawiał wierzch, a spód [buta] sam robił. Miał skórę i robił te zelówki sam. To były buty szyte [ręcznie]. A podeszwy były przybijane takimi szpilkami drewnianymi. Nawet ja mu pomagałam te buty robić – bardzo to lubiłam. Bardzo lubiłam to robić, miałam małe palce, to mi to zgrabnie szło. Nakłuwało się szpilarkiem, dziurę się robiło w podeszwie i wkładało się szpilkę taką drewnianą, młoteczkiem trzeba było wbić tę szpilkę i tak jedna koło drugiej, jedna koło drugiej, to była taka bardzo fajna zabawa.

Młotek i szpilarek mam do dzisiaj. Tak. I nóż szewski jeszcze też mam do dzisiaj. Bo to był specjalny nóż, taki wąziutki, cienki, centymetrowej szerokości, o tak gdzieś centymetr miał. Mnie nie interesowały lalki, raczej mnie interesowały roboty takie przeznaczone dla mężczyzny. Tata nie miał pomocnika, moje siostry wymigiwały się od takich robót, a ja bardzo chętnie. Lubiłam na przykład drewno heblować. Nawet wspólnie z tatą wyheblowaliśmy, zrobiliśmy kredens kuchenny. Bardzo to była przyjemna robota, to heblowanie. Moje siostry uciekały, jak tata wołał do roboty:

„Rób, rób!” To tylko takie było polecenie. Ja mówiłam, że nie umiem, nie wiem, jak. [A tata]: „Rób, rób, rób!” I właśnie takie roboty, jak wbijanie gwoździ, to wolałam, niż lalki. Ale to dobrze, bo wiele rzeczy nauczyłam się z konserwacji starych mebli – [w tym] chętnie biorę udział.

Data i miejsce nagrania 2016-04-07

Rozmawiał/a Piotr Lasota

Transkrypcja Agnieszka Piasecka

Redakcja Agnieszka Piasecka

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Gdy byłam na kursie w Warszawie, to był rok [19]56, po skończeniu już, gdy po egzaminach poszliśmy, zostaliśmy na jeden dzień w Warszawie, żeby sobie pójść potańczyć..

Był w naszej szkole sekretarz partii, nazywał się pan Mitura i to był chyba taki – tyle, co ja wiem – to był chyba taki mądry człowiek, który chronił trochę młodzież.. Bo

się nauczyłam, ale tyle było tego mnożenia, dzielenia, że z konieczności człowiek się szybko nauczył. Data i miejsce nagrania

Ale to nie był płacz z żalu, tylko jakiś taki, tak jakby jakiś ciężar z człowieka spadł, że coś się skończyło, że pewna epoka już się skończyła.. Nie pamiętam

No mnie się to podobało, bo tak było ciekawie – przez okno widać było tylko nogi tych, którzy szli po chodniku.. W tych suterenach nawet było czysto i wilgoci się nie

Rano o siódmej sprawdzali – czasami, od czasu do czasu, listę - i jeśli ktoś się spóźnił pięć minut nawet, to trzeba było pisać wyjaśnienie.. Oj tam, bzdury się

Bo jeżeli on może te pięćset procent zrobić, to dlaczego robi sto procent, czy sto pięćdziesiąt, jeżeli zdolny jest wykonać taką normę.. Nie mam pojęcia, jak to

Żeby dostać [bilet] na godzinę czternastą, to czternasta minęła, była piętnasta, stało się dalej, na godzinę szesnastą dopiero się dostawało. Tak, że trzeba było