• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 2002, nr 3/4

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 2002, nr 3/4"

Copied!
32
0
0

Pełen tekst

(1)

1

(2)

WYZNANIE WIARY KOŚCIOŁA ZIELONOŚWIĄTKOWEGO

W POLSCE

W ier z y m y , że P is m o Ś w i ę t e - B ib lia - j e s t S ł o w e m B o ż y m , n i e o m y l n y m i n a t c h n i o n y m p rz e z D u c h a Ś w ię te g o , i s t a n o w i j e d y n ą n o r m ę w i a r y i życia.

W ie r z y m y w B o g a w Trójcy Ś w i ę t e j j e d y n e g o , w o s o b a c h O jc a i S y n a , i D u c h a Ś w ię te g o .

W ie r z y m y w S y n o s tw o Boże J e z u s a C h r y s t u s a , p o c z ę t e g o z D u c h a Ś w i ę t e g o , n a r o d z o n e g o z M arii Dziewicy; w J e g o ś m ie r ć n a krzyżu z a g r z e c h ś w i a t a i J e g o z m a r t w y c h w s t a n i e w ciele; w J e ­ g o w n i e b o w s t ą p i e n i e i p o w t ó r n e p rz y jśc ie w c h w a le .

W ie r z y m y w p o j e d n a n i e z Bogiem przez u p a m ię ta n ie i wiarę w e w a n g e lię , w chrzest i W ieczerzę

Pańską.

W ierzy m y w c h r z e s t D u c h e m Ś w ię ty m , p r z e ż y w a n i e p e łn i D u­

c h a i J e g o d a r ó w .

W ie r z y m y w j e d e n Kościół, św ięty, p o w s z e c h n y i a p o s to ls k i.

W ierzy m y w u z d r o w i e n i e c h o ­ rych ja k o z n a k łaski i m o c y Bożej.

W ierzy m y w z m a r t w y c h w s t a ­ n ie i życie w iec zn e.

Po czym poznajemy Boga?

P

o czym poznajemy, że nie tylko istnieje, ale że jest Bogiem żywym, prawdziwym, jedynym? Jest wiele odpowiedzi dobrych, a zarazem przy­

jemnych. Poznajemy Go, dos'wiadczając Jego błogosławieństw, łask, cudów. Poznajemy Go dzięki Jego Słowu, dzięki Ewangelii Jezusa Chrystusa, dzięki świadectwu Ducha Świętego, którego nam dał.

Jest także odpowiedź równie dobra, przed którą jednak człowiek się wzdraga:

trudności. Biblia nazywa je różnie; nie mają jednorodnego oblicza i są, jak się zdaje, stopniowalne: utrapienia, ciem, tygiel, piec gorejący, dół zagłady. Pewnie to jeszcze niecała lista. Trudności nie muszą być karą za grzech lub dopustem Bożym; są częścią naszego doświadczenia, nieodłączną jak cień. Patrzymy na nie jednak jak na zło, bo wywołują cierpienie, a cierpieć nie lubimy.

Po nawróceniu, chrzcie, kolejnych spotkaniach z Bogiem nie zostaje nam odję­

ta żmudna, szara codzienność z jej strapieniami i kłopotami (ale także blaskami!).

W głębi duszy tego byśmy pragnęli. Przecież nasz Bóg jest wszechmocnym Bogiem cudów, czemu więc nie miałby zamienić naszego życia w pasmo sukcesów, w beztroską egzystencję! Jak w starej kołysance, której bohaterowie

„żyli wśród róż, nie znali burz - rzecz najzupełniej pewna“. My zaś żyjemy w nazbyt dotkliwie realnej rzeczywistości.

- No nie! - wołasz na przykład. - Przecież nie dlatego wyniosłem się z Sodomy, żeby trafić do Gomory!

Bóg nas zbawia i przemienia na swój obraz, a upodobało Mu się wykorzysty­

wać w tym celu okoliczności naszego życia - czyli właśnie to, przed czym chce­

my uciec. Realność Boga okazuje się tymczasem w codzienności. Poznajemy Go, idąc Jego drogą po ziemi, a nie w abstrakcyjnych, fikcyjnych, wirtualnych sferach.

Czy należy więc modlić się o trudności? Nie ma takiej potrzeby. Same przyjdą.

Utarczki, nieporozumienia, starcia to sytuacje, z którymi stykamy się na co dzień. Nie dlatego, że je lubimy, ale choćby dlatego, że różnimy się wrażliwością i temperamentem, a także mamy rozmaite koncepcje rozwiązywania problemów, z jakimi konfrontuje nas życie. Bronimy swego stanowiska, przekonani, że słuszność jest po naszej stronie. I nieraz istotnie jest.

Kiedy człowiek obserwuje konflikt, w którym nie uczestniczy i który go nie dotyczy, a szczególnie wtedy, gdy sam staje się stroną konfliktu - w naturalnym odruchu obronnym przywołuje Boga na świadka. A właściwie na pomoc.

Oczekujemy, że potwierdzi, iż to my mamy rację. Ze wyda sprawiedliwy wyrok - na naszą korzyść, rzecz jasna. Spodziewamy się, że będzie walczyć u naszego boku (albo wręcz za nas), że da zwycięstwo.

W ten sam sposób rozumuje nasz adwersarz...

„Niech będzie wola Twoja jak w niebie, tak i na ziemi“ - mówimy, odmawiając Modlitwę Pańską. Powtarzamy to często, ale rzadko poświęcamy temu uwagę.

Słowa te przypominają tymczasem prawdę - niby dla wszystkich oczywistą - że Bóg jest BOGIEM: że jest absolutnie suwerenny, nie ulega innej woli albo władzy, nie staje się niczyim narzędziem ani atutem. Nie m ożna Nim rozporządzać. Boża obietnica nieustającej obecności i imię Immanuel, „Bóg z nami“, znaczą coś zupełnie innego.

Nieraz jesteśmy rzeczywiście tak udręczeni, że nie potrafimy rozeznać, czy należy dalej walić głową w mur, czy zrezygnować, czy może go... przeskoczyć.

Niezależnie od tego, jaka postawa jest w danej sytuacji właściwa, liczy się jedno - ufność. „W ierzę naw et wtedy, gdy mówię: jestem bardzo utrapiony“

(Ps 116,10). Rozwiązanie przyjdzie na pewno, prędzej czy później. I jeszcze jedno - naprawdę mądrej rady udzielił w swej modlitwie XVIII-wieczny

duchowny ewangelicki, Friedrich Christoph Geringer, pietysta:

„Panie, pomóż mi zmienić to, co wymaga zmiany, pogodzić się z tym, czego zmienić nie mogę, oraz odróżnić jedno od drugiego“.

CHRZEŚCifAMN 3 - 4 /2 0 0 2 w w w .c h n .k z .p l

(3)

M inka i Fifinek zapraszają dzieci d o starożytn ych A ten!

PODRÓŻE W CZASIE - str. 2 4 - 2 5

W numerze:

OD REDAKCJI Monika Kwiecień

Po czym poznajem y B o g a ? ... 2

KAZANIE Michał Hydzik

Pan nasz ży je!... 4

NASZ CYTAT Dietrich Bonhoeffer

Co zaw dzięczam y W ielkanocy? 5

SONDAŻ

Jakie znaczenie dla Twojego życia ma zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa? 6

BIBLIA I TEOLOGIA Marian Suski

Nasze zmartwychwstanie i Duch Święty 6

DUCHOWE DARY ŁASKI Edward Czajko

Słowo p o z n a n ia ... 8

EWANGELIA I ŻYCIE Krzysztof Matuszewski

W szkole m ożna w ię c e j... 11

ŚWIADECTWO

O p o w ieść K orzenia... 13

PREZENTUJEMY

Bramy Nieba i Płomienie Piekła... 16

WYDARZENIE Piotr Końca

Wystawa i sympozjum o Holokauście 18

CHRZEŚCIJAŃSTWO W PRAKTYCE Zdzisław Józefowicz

Przeterminowani?... 21

RELACJA Władysław Wigłasz

Gwiazdkowa Niespodzianka 2 2

PODRÓŻE W CZASIE dla dzieci!

Wiołetta Antoszczuk

W starożytnych A te n a c h ... 2 4

RODZINNE PUZZLE Wiołetta Jenderko

Obudź się, tato!... 2 6

ZASNĘLI W PANU bp Mieczysław Czajko

Pastorostwo Tamara i Piotr Amielkowie 31

STAŁE RUBRYKI:

WIADOMOŚCI Z ŻYCIA KOŚCIOŁA

KRAJ

... 2 8

OGŁOSZENIA

... 2 9

Okładka: fot. Władysław Plewiński

I g j l Uwaga!

■ H B P o d a je m y n o w y nu m er te le fo n u i faksu d o redakcji:

(0-prefiks-22) 620-02-65

(4)

Michał Hydzik

W

dzieciństwie prawie codziennie, i to nie­

kiedy kilkakrotnie,

przechodziłem obok przydro­

żnego krzyża, na którym wi­

siała figurka wyobrażająca rozpiętego na nim Chrystusa.

Częstokroć przystawałem i ze w spółczuciem wpatryw ałem się w twarz Ukrzyżowanego.

Nieco później, gdy słyszałem zza kazalnicy, jak ktoś wska­

zyw ał na Jezusa jako Boży ratunek dla ginącego świata, p ow ątpiew ałem w praw dzi­

wość tego poselstwa, miałem bow iem przed oczami raczej bezmiar bezradności Wiszącego na krzyżu.

Myślałem wówczas: „Jakże On mógłby pomóc komukolwiek, sko­

ro sobie pomóc nie może? Czy mo­

że kogokolwiek uzdrowić, uwol­

nić, sam będąc boleśnie przybity do krzyża, obarczony cierpieniem, bezsilny?“. Muszę przyznać, że na wiele lat ten widok, utrwalony w dziecięcej duszy, nie zachęcał mnie do zaufania Mu i uwierzenia w jakiekolwiek Jego możliwości.

Moment nawrócenia się był przełomem w moim życiu i spowo­

dował zarazem zmianę w postrze­

ganiu Chrystusa. Stało się odtąd dla mnie oczywiste, że Boży plan zbawienia zakładał również odku­

pieńczą śmierć Jego Syna na krzy­

żu za grzechy i odstępstwa ludzi, tak jak to wyraził prorok Izajasz:

„On to poniósł grzech wielu“

(53,12). Grzech zstąpił z drzewa w formie nieodpowiedzialnego nieposłuszeństwa, wykazanego

przez Adama, i musiał tam wrócić w akcie posłuszeństwa drugiego Adama - Jezusa Chrystusa.

Pan Jezus, niosąc grzech ludzko­

ści, poniósł także i jego skutki.

Dlatego w swej proroczej wizji Izajasz widział Chrystusa niosące­

go oprócz grzechu także nasze choroby i cierpienia (53,4).

Śmierć Jezusa na krzyżu jest faktem historycznym, odnoto­

wanym przez kronikarzy tamtych dni. Od tego momentu każdy, kto wierzy, może spojrzeć na Ukrzy­

żowanego, by doświadczyć błogo­

sławieństw zastępczej śmierci Bożego Syna.

W duchowym sensie wydarzenia Golgoty porównać możemy do dramatu związanego z plagą węży na pustyni podczas przemarszu Izraela z Egiptu do Kanaanu (4M 21,4-10). Także wówczas pełne wiary i posłuszeństwa spojrzenie na węża przybitego do drzewca gwarantowało zachowanie życia, mimo wcześniejszego śmiertel­

nego ukąszenia.

Wdzięczny jestem Bogu za Chrystusa ukrzyżowanego, na któ­

rego mogły już spojrzeć miliony, by pozbyć się jadu grzechu i do­

znać ratunku od śmierci i potę­

pienia. Moje serce raduje się, że i ja mogłem z łaski Bożej tego doś­

wiadczyć. Ale historia Jezusa nie kończy się na krzyżu. Ewangeliści odnotowują, że Jezus został przez najwierniejszych Mu przyjaciół złożony do grobu (J 19,40-42).

Przed laty wraz z grupą przyja­

ciół zwiedzałem londyńskie British Museum. Spośród wielu ekspona­

tów najbardziej zainteresowały

mnie sarkofagi i mumie z zabalsa­

mowanymi ciałami władców i kró­

lów starożytnych krajów. Wielu z nich żyło w czasach przed naro­

dzeniem Jezusa. Prawie każdej trumnie, mumii i sarkofagowi towarzyszyły tabliczki z imionami, nazwą dynastii, datami urodzenia i śmierci. Ludzie ci przed wiekami podbij ah narody i ustanawiali pra­

wa, ale nie oparli się prawu śmier­

ci. Ich szczątki były niemymi świa­

dkami dawnej potęgi i świetności.

Wyszedłszy z tego swoistego cmentarzyska, mimo woli wznio­

słem ręce ku niebu i westchnąłem:

„Dzięki Ci, Boże, że nie spotkałem tu sarkofagu z napisem: »Tu leży Jezus z Nazaretu, ukrzyżowany w Jerozolimie w wieku 33 lat«“.

Nie mogłem Go tam spotkać, albowiem - w odróżnieniu od największych możno władców - jedynie On zmartwychwstał. By­

łem dwukrotnie przy Jego grobie w Jerozolimie i poświadczam z ca­

łą mocą, że jest pusty, a skromna tabliczka wisząca na ścianie gro­

bowca obwieszcza, że nie ma Go tu, że zmartwychwstał, że żyje!

Ta wspaniała wieść po raz pierw­

szy obwieszczona została zdumio­

nym niewiastom, które szukały Go wśród umarłych (Łk 24,5-6), a później - powtarzana przez wieki - oparła się wszelkim atakom diabła, niewierze, ignorancji i ośmiesza­

niu. Do dziś brzmi ona jak dźwięk najdonioślejszych dzwonów:

„Pan nasz żyje! Już przed światem znika noc!

Król nasz żyje! Chwałę dajmy Mu i cześć!“

(„Śpiewnik Pielgrzyma“, 66). □

4/2002 w w w .chn.kz.pl

(5)

NASZ CYTAT

Co zawdzięczamy Wielkanocy?

N

asza e p o k a to czas szukania, czas lękli­

w e g o d o t y k a n i a i p y t a n i a o Boże rzeczy. N ad n aszą e p o k ą zaw isła w iel­

ka sam o tn o ść; s a m o tn o ść , k tóra o b e c n a jest tylko ta m , gdzie p a n u je opuszc zen ie przez Bo­

ga. W nasze ośrodki wielkomiejskie, w n a j­

większy i najdzikszy ruch niezliczonych m as ludzkich w d a r ła się w ielka b ie d a o s a m o tn ie n ia i b e z d o m n o śc i. Ale rośnie te ż nadzieja, że przecież z n ó w ze chcą przyjść takie czasy, gdy Bóg za m ieszka m ięd zy ludźmi, g d y Bóg p o z ­ woli się znaleźć. Ludzi n aw ie dziło p ra g n ie n ie kontaktu z Bożymi rzeczami; g o rą c e p r a g n ie ­ nie, które chce być za sp o k o jo n e . Dziś w y sta ­ w ia się n a s p rz e d a ż w iele lekarstw, które o b ie c u ją ra d y k a ln e z a sp o k o je n ie te g o p r a g ­ nienia; i sięgają po te lekarstw a setki tysięcy chciw ych rąk.

P onad dzikim ru c h e m i krzykliwą re k la m ą now y c h śro d k ó w i d ró g stoją sło w a Jezusa Chrystusa: oto Ja jestem z w am i... Świat jest św ia te m Boga; o b o ję tn ie gdzie się udajem y, s p o ty k a m y Boga sa m e g o , zawsze jest z nam i Jezus Chrystus, Z m artw ychw stały. (...) Bóg żyje, żyje w świecie, żyje d la świata, o b d a r z a g o s e n s e m i życiem , czyni n a m z n iego ojczyznę, a życiu n a sz e m u d a je o d n ie sie n ie d o wieczności i sw o ją bliskość - to jest łaska, która chce być naszym ud ziałe m ...

A oto ja jestem z w am i przez w szystkie dni, aż do skończenia św iata... Jezus Chrystus jest p rz e ­ strzenią naszego życia. Jezus Chrystus jest c e n ­ tru m naszej w spólnoty. Jezus Chrystus jest z n am i aż d o sk ończenia świata. To w łaśnie za w d zięc zam y Wielkanocy.

Dietrich Bonhoeffer

Niemiecki teolog i duszpasterz luterański, stracony przez hitlerowców 9 kwietnia 1945 r.

Wydawnictwu „Alleluja“, wydawcy wyboru rozmyślań i listów D. Bonhoeffera pt. Krzyż i zmartwychwstanie (Kraków 1999), w tłumaczeniu ks. Kazimierza Wojtowi­

cza CR, dziękujemy za zgodę na przedruk. Tytuł i skróty pochodzą od redakcji.

(6)

SONDAŻ

BIBLIA I TEOLOGIA

Nasze zmartwychwstanie i Duch Święty

Jakie znaczenia dla Twojego życia ma zmartwychwstanie

Jezusa Chrystusa?

Ci, którzy znali mnie kiedyś i znają obecnie, po prostu wiedzą, co znaczy poznać zmartwychwstałego Jezusa Chrystusa. Potrzeba mocy samego Boga, by powstać ze śmierci. W ciep­

lejszych promieniach wiosennego słońca bezlistne wciąż drzewa zdają się pytać: „Czy znów wszystko się zazieleni?“. Czas płynie i w pewnym momencie... pusty, jakby martwy las wybucha wprost życiem. Bóg prze­

mawia prosto do serca o zmartwych­

wstaniu swego Syna.

Dariusz, leśniczy, nauczyciel szkółki niedzielnej

Kiedyś był ból. Potem nadszedł czas rozterek. Nienawiść za to, że skoń­

czyło się to, co dobre. Potem, w mocy Jego zmartwychwstania, powoli, powolutku zapukało do mnie prze­

baczenie; zakiełkowało i wyrosło jak ogromne drzewo na pustyni.

Wiesia, zajmuje się dom em

Zmartwychwstanie Jezusa to dla mnie podstawa mej wiary. Oparcie dla intelektu i ducha. Będąc głęboko przekonany, że zmartwychwstanie Jezusa z Nazaretu jest faktem histo­

rycznym, mam fundament, który pozwala mi zawsze i niezachwianie wierzyć w prawdziwość Jego słów wypowiedzianych za życia i spisanych przez Jego uczniów. Uwalnia mnie to od postrzegania chrześcijaństwa i Bib­

lii jedynie z perspektywy mojego we­

wnętrznego odczucia czy poznania, stanów moich uczuć czy okoliczności życiowych. Mówiąc krótko: jeśli ktoś udowodni mi, że zmartwychwstanie nigdy nie nastąpiło, porzucę wiarę w to, że chrześcijaństwo jest jedyną prawdziwą religią, a Biblia Słowem Bożym.

Janusz, muzyk, lider młodzieżowy

Marian Suski

Z

m artw ychw stanie kojarzy się nam z powrotem po śmierci do życia. Ten fakt dokonał się w trze­

cim dniu po śmierci Pana Jezusa Chry­

stusa. Słowo B oże podkreśla rolę D ucha Świętego w dziele zmartwychwzbudzenia Chrystusa: „A jeśli Duch tego, który Jezusa w zbudził z m artw ych, m ieszka w was, tedy Ten, który Jezusa Chrystusa z martwych wzbudził, ożywi i wasze śmiertelne ciała przez D ucha swego, który mieszka w was“ (Rz 8,11).

Zmartwychwstanie Chrystusa jest na­

zwane „pierwiastkiem“ powszechnego zm artw ychw stania (1 K or 15,20).

Wierzący zgodnie z Biblią oczekują na to, że D uch także ich w zbudzi do życia w nowym ciele w czasie zmartwychwsta­

nia. Ci, którzy umarli w Chrystusie, oraz żyjący w społeczności z N im na ziem i, w przemienionych, nowych i nieskazitel­

nych ciałach wyjdą na spotkanie z Panem (1 Ts 4,16-18) i na zawsze będą przebywać w chwale Bożej. Pismo Święte podkreśla, że cały cz ło w ie k p o w stan ie do ży cia - w ciele, które będzie nowe i nieskazitelne.

Po zmartwychwstaniu każdy z nas będzie tym samym co niegdyś człowiekiem, zachowa charakterystyczne cechy swojej osobowości1.

Z m artw ychw stanie m ożna rów nież rozpatrywać jako akt zachodzący w du­

chowym życiu człowieka. Apostoł Paweł p rz e d sta w ia ro z p o czę cie ży c ia dla C hrystusa jako akt zm artwychwstania duchowego (Rz 6,4). Sprawia to w nas Duch Święty. On przekonuje człowieka 0 g rzech u , sp ra w ied liw o ści i sądzie (J 16,8). Oświecenie, będące dziełem D ucha, pozw ala zrozum ieć, że bez C hrystusa żyliśm y w grzechu niew iary 1 potrzebujemy upamiętania. On także przekonuje nas, że Chrystus - osądzony przez ludzi jako przestępca - zmartwych­

wstał i został uznany za sprawiedliwego przez Boga. Wiara w Niego doprowadza do duchow ego zm artw y ch w stan ia

człow ieka i oczyszcza go z wszelkiej nieprawości. Dzięki działaniu D ucha możemy zrozum ieć, że szatan został osądzony, a w raz z nim wszyscy jego słudzy na wieki pozbawieni społeczno­

ści z Bogiem.

Z m artw ychw stanie duchow e jest przeżyciem nowego narodzenia, które spraw ia, że zostajem y w łączeni do Kościoła i stajemy się współuczestnikami Królestwa Bożego. Jesteśmy odtąd pod­

danymi nowego Władcy, którym jest sam Bóg. Otrzymujemy zupełnie nowe zada­

nia i now ą odpowiedzialność, wyzna­

czoną przez Chrystusa. Do realizacji tych zadań przygotow uje nas D uch Święty. Proces tego przygotowania Biblia obrazuje jako rozwój człowieka od nie­

m owlęctwa poprzez dzieciństwo i m ło­

dość do pełnej dojrzałości.

N arodzenie dziecka przynosi wiele radości w rodzinie. Rodzice cieszą się, gdy niem owlę rozwija się prawidłowo, zaczyna ich rozpoznawać i reagować uśm iechem na ich głos. Stan niem owlę­

ctw a duchowego Paweł przedstawił na przykładzie zboru w Koryncie, który charakteryzowało m.in. nadmierne przy­

wiązanie do autorytetów ludzkich oraz brak poznania, że jedynym nieomylnym autorytetem jest Chrystus, a pozostali s ta rs i w K o ś c ie le są ty lk o słu g a m i (1 Kor 3,1-9). Przywiązując się do sług, tracimy niekiedy z oczu obraz Chrystusa.

Gorsza sytuacja czeka nas wówczas, gdy obdarzani przez nas szczególnym za­

ufaniem słudzy Chrystusa zbłądzą i po­

ciągną nas za sobą. Dlatego duchowe nie­

m ow lęta m uszą przejść przez proces

„śmierci“ w spojrzeniu na otaczających ich ludzi i przeżyć „zmartwychwstanie“ - dorosnąć do stanu, w którym pełnym i nieograniczonym zaufaniem obdarzać będą tylko samego Chrystusa (Rz 8,11).

Dzieci m ają wiele dobrych cech i Pan Jezus stawia je za wzór, mówiąc: „Jeśli się nie nawrócicie i nie staniecie jak

CHRZEŚCIJANIN 3 - 4 /2 0 0 2 w w w . c h n . k z .p l

(7)

SONDAŻ

Jakie znaczenia dla Twojego życia ma zmartwychwstanie

Jezusa Chrystusa?

dzieci, nie w ejdziecie do K rólestw a Niebios” (Mt 18,3). W tych słowach Chrystus podkreśla uniżenie, lub pokorę, jako ważną cechę, którą posiada dziecko i która jest niezbędna do uczestniczenia w Królestwie Bożym. Jednak wzrasta­

jąc, m usim y pozbyć się niektórych dziecięcych cech. Paweł napisał: „Gdy byłem dziecięciem, mówiłem jak dziecię, m yślałem jak dziecię, rozumowałem jak dziecię; lecz gdy na męża wyrosłem, zanie­

chałem tego, co dziecięce“ (1 Kor 13,11).

Ważne jest zwłaszcza nowe myślenie, które m a na celu rozpoznanie woli Bożej (por. R z 12,2). D ziecko je st często skoncentrow ane na własnej osobie.

D orastając duchow o, doceniam y w co­

raz większej m ierze to, ja k potrzebne i cenne jest skupienie uwagi na osobie Chrystusa. Z ludzi skupionych na sobie stajem y się lu d ź m i sk u p io n y m i na N im . W tym okresie Duch Święty uczy nas p rz e ż y w a n ia śm ie rc i w łasn e g o

„ ja “ i zmartwychwstawania do czynie­

nia woli Bożej.

Zwracając się do „młodych“, apostoł Jan podkreśla ich moc, która pozw ala na pokonywanie Złego (1 J 2,13.14).

M łodość m a to do siebie, że lubi działać w sposób entuzjastyczny i emocjonalny.

W ten sposób m ożna dokonać wielu heroicznych czynów. Bywa jednak, że entuzjazm przem ija i żeby osiągnąć cel - potrzeba wytrwałości. W Liście do Hebrajczyków 10,36 czytamy:,Albowiem wytrwałości wam potrzeba, abyście, gdy wypełnicie wolę Bożą, dostąpili tego, co obiecał”. W okresie duchowej młodości uczymy się właściwego podejścia do działania, zaprzestajemy kierowania się em ocjam i i zm artw ychw stajem y do życia, w którym wytrwale i cierpliwie dążymy do realizacji Bożego celu.

Okres dojrzałości duchowej charakte­

ryzuje się posiadaniem dośw iadczenia i związanego z tym głębszego poznania Boga (por. 1 J 2,13). W tedy m ożem y

być ojcam i duchow ym i dla mniej dojrzałych wierzących. Stajemy się auto­

rytetami, dlatego istotne jest, abyśmy kierow ali się w ów czas w łaściw ym i m otyw am i. D obrze pojm ujem y swą służbę, gdy m otywem naszych czynów nie jest myśl o sobie, o własnej wielkości i prestiżu, ale głębokie przeświadcze­

nie, że jesteśm y po prostu narzędziem w ręku Bożym 2. N a tym etapie życia D uch Św ięty uczy nas um ierać dla własnej chwały i zm artwychwstaw ać do bezinteresownego działania w miłości.

Pastor Jim Cym bała pisze: „Chrystus nie zachwyca się religijnym sukcesem. On interesuje się tym, czy wykonujem y B oże dzieło oraz ja k i dlaczego je wykonujem y“3.

O soba prow adzona przez D ucha Świętego w pew nym okresie swojego rozw oju przeżyw a proces uw olnienia od strachu przed śm iercią fizyczną i czuje, że bez obaw m oże spotkać się z Bogiem . Paweł powiada: „pragnę roz­

stać się z życiem i być z Chrystusem , bo to daleko lepiej“ (Flp 1,23). Takie spojrzenie je s t skutkiem tego, że zm artw ychw stanie C hrystusa staje się naszym udziałem.

Gdy Duch Święty przez śmierć i zmar­

twychwstanie dokona wielkiego dzieła przekształcenia naszej osobowości na obraz Chrystusa, wtedy jesteśm y gotowi do owocnej służby dla sprawy Króle­

stwa Bożego. W ten sposób Pan osiąga sw ój cel w n asz y m d o cz esn y m życiu i w ów czas m ożem y pow iedzieć razem z apostołem Pawiem: „Albowiem dla mnie życiem jest Chrystus, a śmierć zyskiem“ (Flp 1,21).

1 W. Barclay: Listy do Koryntian, Wyd.

„Słowo Prawdy“, 1979, s. 204.

2 W. Barclay: Dzieje Apostolskie, Wyd.

„Słowo Prawdy“, 1979, s. 169.

3 J. Cymbała: Świeży wiatr, świeży ogień, Wyd. Akwila, s. 63.

Dla mnie zmartwychwstały Jezus to przede wszystkim żywy Bóg, który pokonał śmierć. Dzięki temu ja jestem wolna od strachu przed śmiercią, nie muszę przeżywać rozpaczy z powodu śmierci bliskich, którzy odeszli w Pa­

nu. Zmartwychwstały Jezus to Boża OBIETNICA M OJEGO ZMART­

WYCHWSTANIA. To daje mi poczu­

cie tymczasowości m ojego pobytu na ziem i i pozwala zdystansować się do problemów, jakie mnie spotykają, choćby były ogrom ne, p atrząc po ludzku. To Pokój na dziś i Nadzieja na jutro.

Anna, pedagog Jezus poprzez swoje zmartwych­

wstanie pokonał śmierć, grzech i dia­

bła. Moc zmartwychwstałego Chry­

stusa działająca we mnie daje mi więc wolność od strachu przed śmiercią i piekłem, daje mi moc, aby odeprzeć pokusy, które diabeł stara się pod­

suwać, aby mnie usidlić.

Andrzej, asystent pastora Odpowiedź na to pytanie byłaby na pewno inna kilka lat temu, kiedy się nawróciłam, niż teraz, kiedy z pełną świadomością podjętej decyzji staram się żyć z Jezusem każdego dnia.

Wtedy jeszcze bardzo mało wiedzia­

łam o osobie Jezusa jako Syna Bożego, Boga i Zbawiciela, a mimo to tak bar­

dzo zapragnęłam pójść za Nim. Wtedy zmartwychwstanie i życie wieczne odpowiadały w pewnym sensie na pytania o cel i sens życia tu i teraz, na ziemi. Fakt, że Jezus zmartwych­

wstał i dał ludziom szansę życia wiecznego z Bogiem po śmierci, upe­

wniał mnie w tym, że nie zostałam stworzona w wyniku przypadku, że mój byt jest elementem pewnej sen­

sownej całości, że światem kieruje pewien porządek, który nadal mu Bóg Ojciec. Najważniejsze było dla mnie

(8)

SONDAŻ

I»1I N ; | « M J d a r y ł a s k i

Jakie znaczenia dla Twojego życia ma zmartwychwstanie

Jezusa Chrystusa?

wtedy to, że Bóg akceptuje i kocha mnie taką, jaką jestem, i że daje mi szansę innego życia.

Dzisiaj zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa ma dla mnie chyba nieco szersze znaczenie, z pewnością pogłę­

bione wiedzą pochodzącą z Bożego Słowa. Jest ono wypełnieniem się obietnicy danej ludziom przez Boga, że Jezus Chrystus powstanie z mart­

wych, by dać c z ło w ie k o w i ży cie w iec zn e w niebie, ale też, że przyj­

dzie ponownie w dniach ostatecznych, że Bóg da nam wtedy nowe, wieczne ciała i nową ziemię.

Na koniec coś, co niektórym może się wydać nieco śmieszne, ale dla mnie osobiście miało duże znaczenie i w znacznym stopniu umocniło moją wiarę w sens zmartwychwstania Je­

zusa Chrystusa. Kiedy już byłam ochrzczoną, nowo narodzoną chrześ­

cijanką, mieszkałam w domu akade­

mickim, w tym samym zresztą, w któ­

rym mieszkałam przed nawróceniem.

Zanim jeszcze oddałam swe życie Jezusowi, przydarzyła mi się tam bar­

dzo niemiła sytuacja, kiedy to pijany student wyłamał w nocy drzwi mojego pokoju, upierając się, że to jest jego piętro i jego pokój. Bardzo to wtedy przeżyłam, bo byłam zupełnie sama.

Od tamtego czasu bardzo się bałam zo­

stawać sama w nocy. Później mieszka­

łam na parterze, ale to wcale nie było bardziej bezpieczne miejsce, gdyż częs­

to pojawiali się tam różni podglądacze i ekshibicjoniści. I właśnie wtedy, kiedy ogarniał mnie przejmujący i parali­

żujący strach, w środku nocy budzi­

łam się i modliłam się do Boga.

Uświadamiałam sobie wówczas, że Jezus umierając na krzyżu i zmart­

wychwstając trzeciego dnia, prze­

zwyciężył grzech, i ja, mając Jezusa w swoim sercu, też jestem zwycięzcą nad grzechem, lękiem i strachem. To, co otrzymywałam wówczas od Boga, to niesamowity pokój i pewność, że jestem z Tym, który jest większy od

SŁOWO POZNANIA

Jasnow idzenie czy n atch n io n y przekaz wiedzy?

Zdobywanie coraz większej w iedzy je s t dla dziecka Bożego źródłem wielkiego błogosławieństwa. Albowiem większe poznanie Boga w Jezusie Chrystusie przynosi obfitsze życie. Nic dziw nego więc, że apostoł Paweł m odlił się o to, aby święci w Efezie, którzy ju ż byli

„zapieczętowani Duchem Świętym obiecanym “, mogli otrzym ać

„Ducha mądrości i objawienia ku poznaniu Jego“ (por. Ef 1,1-18).

Edward Czajko

D

awniej w Izraelu mawiał każdy, kto wybierał się, aby zasię­

gnąć rady Bożej: Chodźm y do

jasnowidza! Albowiem kogo dziś zwie się prorokiem , daw niej nazyw an o

jasnow idzem (1 Sm 9,9);

G dy się schodzicie, jeden z was służy psalm em , inny nauką, inny objawie­

niem (1 K or 14,26a);

...drugi przez tego samego Ducha [otrzymuje] mowę wiedzy (1 Kor 12,8).

Po rozw ażaniach pośw ięconych duchowemu darowi mowy albo słowa m ądrości (gr. logos sofias) kolej na duchowy dar mowy albo słowa wiedzy (lub też poznania; gr. logos gnoseos).

Przede w szystkim należy zaznaczyć, że pew ną trudność spraw ia istnienie dwóch szkół jego interpretacji. Pierw­

sza je st zw iązana przede w szystkim z neopentakostalizmem, druga zaś głów­

nie z klasycznym pentakostalizm em , czyli m chem zielonoświątkowym.

Według pierwszej szkoły, duchowy dar słowa wiedzy to nadnaturalne objawie­

nie faktów dotyczących jakiejś osoby lub sytuacji, których nie mogliśmy poznać dzięki wysiłkom naturalnego umysłu, gdyż jest ono fragmentem wiedzy danej przez Boga, objawionej przez Ducha Świętego, który pragnie, by te fakty - odnośnie do osób czy sytuacji - były znane. Taką definicję w oparciu o poglą­

dy Johna W im bera opracował David Pytches, anglikański biskup i charyzma­

tyk. Jako ilustrację tego poglądu podaje się w ydarzenia z życia i działalności niektórych w spółczesnych charyzm aty­

ków, na przykład Paula C aina1.

Oto opis jednego z takich wydarzeń:

„Paul [Cain] zakończył w spaniałe kazanie i zaczął się modlić o ludzi na sali. Tego ranka zgromadziło się około 150 osób. Poprosił, żeby wstali chorzy na cukrzycę. Gdy zaczął się modlić o cu­

krzyków, spojrzał na kobietę, która stała po jeg o lewej stronie. Przez chw ilę się w nią wpatrywał (nigdy wcześniej jej nie spotkał, podobnie jak nikogo ze zgroma­

dzenia), a potem powiedział: - Nie jesteś chora na cukrzycę. M asz niski poziom cukru we krwi. Pan uzdrawia cię z two­

jego niedobom cukru we krwi. Widzę cię, ja k siedzisz na żółtym krześle.

Mówisz: - Obym tylko dotrwała do rana.

Gdybym tylko wytrwała do rana. Alergia męczy cię tak bardzo, że czasem całą noc nie śpisz. W tej chwili Pan uzdrawia cię z alergii. P roblem y z zastaw ką serca - w imieniu Jezusa - ustępują. Podobnie jak narośl na trzustce. W tym momencie całą salę ogarnęło silne poczucie bojaźni Bożej. Ludzie zaczynah otwarcie płakać, w idząc działanie m ocy B ożej i troskę o jedno z jego dzieci. Paul [Cain] nadal patrzył na kobietę, a potem powiedział:

- Diabeł zaplanow ał dla ciebie zała­

m anie nerw ow e. Gdy to powiedział,

CHRZEŚCIJANIN 3 - 4 /2 0 0 2 w w w . c h n .k z .p l

(9)

SONDAŻ

mężczyzna siedzący obok niej zaczął płakać. Wiedział, że jego żona była bliska nerw ow ego załam ania. Paul mówił dalej: - Pan teraz niweczy ten plan. Nie będziesz miała nerwowego załamania. A potem , rów nie niespo­

dziewanie, jak zaczął mówić do kobiety, Paul przerwał i stwierdził: - Myślę, że to wszystko, co Pan chce, żebym teraz zrobił“ (cytat z książki Jacka Deere:

Zaskoczony mocą Ducha).

A utor relacji sprawdził autentyczność wydarzenia, zna imię i nazwisko tej ko­

biety. C zytelnikom pow ątpiew ającym w możliwość takiego wydarzenia przy­

pom ina też proroka Elizeusza, który potrafił podać izraelskiem u królow i plany syryjskiego dowódcy, podejm o­

wane w jego sypialni (por. 2 Kri 6,12).

M oglibyśmy do tego dodać zdolności telepatyczne proroka Ezechiela. Przy czym chcę zaznaczyć, że samo zjawisko telepatii czy jasnowidzenia jest teologi­

cznie neutralne. Natomiast nie jest obo­

jętne źródło, z którego te zdolności pochodzą. A lbow iem , ja k m ów i przy­

toczone na w stępie Słowo ze Starego Testamentu, proroków nazyw ano daw ­ niej jasnow idzam i.

Praktyki podobne do przykładu Paula C aina spotykaliśmy u nieżyjącej już znanej ew angelistki am erykańskiej, Kathryn Kuhlman, która wskazując okre­

śloną osobę w zgromadzeniu i nazywając jej chorobę, ogłaszała jej uzdrowienie.

Ostatnio zaś dzięki Telewizji Polskiej zobaczyliśmy takie praktyki u Benny Hinna. Niestety, jak wynikało z filmu, były to tylko słowa, słowa, słowa.

Z w olennicy w spom nianej definicji słowa wiedzy przypisują temu ducho­

w em u darow i rów nież następujące w ydarzenia biblijne: poznanie przez P ana Jezusa stanu m oralnego Sam a­

ry tan k i (J 4,18.19.29), znalezienie w łaściw ego m ie js c a n a w ie c z e r z ę p a s c h a ln ą (M k 14,13-15), znajomość myśli innych ludzi (J 2,24) czy też to, że w pierwszej rybie, złowionej przez Pio­

tra na polecenie Pana Jezusa, znajdował się pieniądz na podatek (Mt 17,27).

P ow staje tylko pytanie, dlaczego w ydarzenia dotyczące zarówno Pana Jezusa, jak i współczesnych kaznodzie­

jów należy łączyć akurat z duchowym darem słow a w iedzy albo poznania.

C z y n ie n a le ż y p o łą c z y ć ich ra czej z darem objawienia, o którym niewiele się m ów i w odniesieniu do darów duchow ych? A postoł Paw eł traktuje objawienie jako jeden z owych darów, gdy pisze: „Cóż tedy, bracia? Gdy się schodzicie, jeden z was służy psalmem, inny nauką, inny objawieniem, inny językam i, inny ich w ykładem ; w szy­

stko to niech będzie ku zbudow aniu“

(1 Kor 14,26). W łaśnie - inny objawie­

niem służy.

W ydaje się więc, że u Pana Jezusa manifestacją Ducha w słowie wiedzy nie są te pojedyncze przypadki, wymienione wyżej i im podobne, ale całe Jego nauczanie - Jego nauka o Bogu i od Boga, podana ludziom w mocy Ducha Świętego. Czytamy w Ewangehach: „zdu­

m iew ały się tłum y nad nauką jego.

A lb o w iem uczył je ja k o m oc m ający, a nie jak ich uczeni w Piśmie“ (Mt 7,28-29);

„Nigdy jeszcze człowiek tak nie prze­

mawiał, jak ten człowiek [Jezus] m ów i“

(J 7,46).

Podobną manifestacją D ucha w słowie wiedzy było nauczanie apostołów, na przykład kazanie Piotra w dniu Pięć­

dziesiątnicy (Dz 2) i w domu Korne­

liusza (Dz 10) oraz nauczanie apostoła Pawła: „A m owa m oja i zwiastowanie moje nie były głoszone w przekonujących słowach mądrości, lecz objawiały się w nich Duch i m oc“ (1 K or 2,4).

W kierunku tej interpretacji du ­ chow ego daru słow a wiedzy poszły przemyślenia takich zielonoświątkowych nauczycieli jak Donald Gee i Reinhold U lonska2. Pozw ólm y sobie teraz na dłuższy cytat z pracy pierwszego z nich, poświęconej darom duchowym, w tym darow i słow a wiedzy: „Zdobyw anie coraz większej wiedzy jest dla dziecka B ożego źródłem wielkiego błogosła­

wieństwa. Albowiem większe poznanie t>

Jakie znaczenia dla Twojego życia ma zmartwychwstanie

Jezusa Chrystusa?

tego, który jest na świecie. Zmart­

wychwstanie oznacza więc dla mnie przede wszystkim Nadzieję i Zwy­

cięstwo.

Monika, tłumaczka Zmartwychwstanie Jezusa jest dla mnie sednem mojej wiary. Gdyby go nie było, moje pielgrzymowanie „wą­

ską drogą“ nie miałoby sensu. Dzięki niemu mogę mieć relację z Bogiem i mogę ufać, że ja także zmartwych­

wstanę. Wiara w zmartwychwstanie napawa mnie z jednej strony radością, bo dzięki niemu mogę wieść zwycię­

skie życie chrześcijańskie, z drugiej strony bojaźnią, wynikającą z przeko­

nania, że ci, którzy odrzucą Chrystusa, będą potępieni.

Katarzyna, terapeutka zajęciowa Z całą pewnością zmartwych­

w stanie w iąże się w m oim życiu z n ad z ie ją. D z ię k u ją c B ogu za zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa, zawsze myślę o przyszłości, o tym, co wciąż przede mną. Jest to takie ciche wzdychanie o odnowienie wszy­

stkiego, co jest wokół mnie.

Kuba, student teologii

„Cale życie chrześcijańskie jest jedną ciągłą Wielkanocą“.

za Marcinem Lutrem - Krzysztof, tłumacz, teolog Zmartwychwstanie - to dla mnie wciąż niesamowita sprawa. To cu­

downa wolność, w której mogę robić

„wszystko“, a staram się robić to, co podoba się mojemu Zbawicielowi. To pewność, ufność, że ja też kiedyś zmartwychwstanę. To pewność wiecz­

nego życia z Jezusem. Jest to cud.

Danuta, żona marynarza Zmartwychwstanie - nowe życie dla mnie.

WiesIaw, ochroniarz

rys. A nnie Vallotton

(10)

SONDAŻ

Jakie znaczenia dla Twojego życia ma zmartwychwstanie

Jezusa Chrystusa?

Zmartwychwstanie to przejście ze śmierci do życia. Zmartwychwstanie jest dla mnie obietnicą nieba.

Maria, 30 1., nauczycielka Zmartwychwstanie to zwycięstwo, zmartwychwstanie to nadzieja,

zmartwychwstanie to życie.

Zuzia, 15 1., uczennica Trudno wymyślić coś mądrego na temat zm artw ychw stania Jezusa.

Przy zmartwychwstaniu cala inteli­

gencja zawodzi, a pozostaje tylko wiara i ten szczególny rodzaj ufności, która krzyczy: On żyje!

Mariusz, 23 1., duchow ny Zmartwychwstanie Jezusa upoważ­

nia mnie do nowego życia z Bogiem.

Irena, pielęgniarka środow iskow a Zm artwychwstanie Pana to dla mnie drogowskaz do Królestwa Bo­

żego, to recepta na życie wieczne.

Walentyna, gospodyni dom ow a Dla mnie zmartwychwstanie Pana Jezusa jest mocą Bożą i siłą do prze­

trwania w doczesnym życiu. Gdyby Pan Jezus nie zmartwychwstał, moje życie nie miałoby sensu, ponieważ żyłabym bez nadziei na spotkanie z Panem Bogiem i bez celu.

Zmartwychwstanie jest dla mnie uwolnieniem od grzechów i dzięki temu w yzwoleniem od śmierci wiecznej. Mam pewność, że dzięki zm artwychwstaniu niedługo stanę twarzą w twarz z moim ukochanym Zbawcą, od którego - z łaski, przez wiarę - otrzymałam zbawienie.

Krystyna, pielęgniarka

Zebrali i opracow ali K rzysztof Matuszewski i Mariusz Antoszczuk

B oga w Jezusie C hrystusie przynosi obfitsze życie. Nic dziwnego więc, że apostoł Paweł modlił się o to, aby święci w Efezie, którzy już byli »zapieczęto­

wani D uchem Św iętym obiecanym«, mogli otrzymać »Ducha mądrości i obja­

wienia ku poznaniu Jego« (por. E f 1,1-18).

Należy przeto pośród wielu manifestacji jednego Ducha odnaleźć usługę, która byłaby nadprzyrodzona, a jednocześnie apelowała do intelektu, czyli miała na celu ośw iecenie um ysłu w rzeczach Bożych. W ydaje się, że są wszelkie pod­

stawy ku temu, by być przekonanym, iż tego rodzaju działanie D ucha w idzim y w manifestacji słowa wiedzy.

M ożemy spotkać się z zarzutem, że pojmowanie sło w a w ie d z y ja k o d aru n a u c z a n ia w Kościele zadaje gwałt fundamentalnej zasadzie, że wszystkie dary Ducha Świętego są nadnaturalne.

To jest właśnie bardzo dziwne, że dla niektórych jest sprawą bardzo trudną rozpoznanie działania Ducha Świętego w dziedzinie, która je st mniej w i­

dowiskowa. Oponenci naszego poglądu przypuszczają, że określając słow o wiedzy jako dar nauczania, twierdzimy, iż każde nauczanie w Kościele jest tym darem. To jest absurd (...).

Jest stosunkow o łatw o rozpoznać elem ent nadprzyrodzony w praw dzi­

w ym prorokowaniu. Tutaj manifestacja D ucha je st praw idłow o przyjęta.

Duchowy dar prorokowania w myśli każdego łączy się z urzędem proroka.

Następuje nawet często niebezpieczna przesada, gdy idzie o dary proroctwa, języków i tłumaczenia. Nadaje im się często ważność i autorytet daleko więk­

sze, niż zostało to nakreślone w N ow ym Testamencie. A usługiwaniu nauczycieli, tej posłanej przez Boga ochronie przed fanatyzm em i błędem, powierzchowne rozumienie odmawia zupełnie elementu nadprzyrodzonego. N ie uznaje się nie­

jednokrotnie w cale, że jest to w ogóle manifestacja duchowego daru“ . M am y - m ów i dalej D. G ee - „pow ażny po w ó d do n aw o ły w an ia o właściwe pojmowanie i danie miejsca w zborze darowi Ducha, jakim jest słowo wiedzy.

C hodzi o takie pojm ow anie, które pozwala uznać ten dar za manifestację Ducha, w ystępującą czasem w zw iązku z usługą natchnionego nauczania“.

Jak zatem duchow ego daru słowa m ądrości należy się spodziew ać pod­

czas narad zborow ych czy kościelnych grem iów kierow niczych, tak ducho­

wego daru słowa wiedzy należy oczeki­

wać podczas w ykładów natchnionych nauczycieli chrześcijańskich w zborach, na konferencjach m iędzyzborowych, a naw et m iędzykościelnych, oraz w w y­

kładach b ogobojnych teologów na uczelniach.

D la m nie jednym z przykładów du­

chow ego dam słowa w iedzy był wykład m ojego profesora Starego Testamentu, ks. bpa Jana Szerudy, u którego jako ostatni przed jeg o śm iercią pisałem pracę dyplom ow ą - pośw ięcony proro­

kow i Jerem iaszow i i je g o księdze.

R zeczyw iście była to ośw iecająca w ie­

dza, podana w ogniu z wysoka.

1 Pierwszy zarząd naszej wspólnoty ko­

ścielnej - po jej ponownym usamodzielnie­

niu się - miał sposobność, łącznie z piszącym te słowa, oglądać Paula Caina w działaniu podczas konferencji z udziałem Johna Wimbera w Edynburgu, w 1990 r. Wówczas P. Cain odczytywał z uprzednio przygotowa­

nych fiszek informacje dotyczące życia wybranych osób.

2 Ten kiemnek interpretacyjny reprezentuje także C. Peter Wagner, zwolennik tzw. trzeciej fali ożywienia charyzmatycznego, związa­

nego z nazwiskiem nieżyjącego już Johna Wimbera, choć sam nazywa się po prostu ewangelikalnym chrześcijaninem.

POMYŚL!

„Modlimy się tak, jak wierzymy;

wierzymy tak, jak się modlimy“

Q l CHRZEŚCIJANIN 3 - 4 /2 0 0 2 w w w . c h n .k z .p l

(11)

EWANGELIA I ŻYCIE

W szkole można więcej

Korzeń, Kryska, Adam i Misiek to ludzie „z przeszłością“. Brali udział w różnych terapiach, ale tylko

w

je d n e j skutecznej -

w

spotkaniu z Jezusem Chrystusem, g dzie On sam je s t terapeutą, a Biblia podręcznikiem .

Krzysztof Matuszewski

W

sp ó łczesn a szkoła - zjawisko, na które w ie­

lu r e a g u je a le r g iq . U czniow ie, nauczyciele, rodzice, psychologowie, policja, urzędnicy - często zniechęceni, przerażeni, sq zgodni, że szkoła to już nie tyle edukacja, wychowanie, wzniosie wartości, ile przemoc, stres, narkoty­

ki, upadek moralności. Szkoła się zmienia, coraz w ięcej w niej można...

Kiedy w maju zeszłego roku Korzeń i Ktyśka opowiadali w iławskim liceum o swoich doświadczeniach z narko­

tykami, po spotkaniu podszedł do nich młody chłopak. Zdaje się, że wiedział lepiej od innych, o czym mówili. To, co zrobił, trochę zaskoczyło wszystkich.

Zerwał z plecaka naszywkę z Uściem m a rih u a n y i w rę c z a ją c j ą Korze­

niowi, podziękował za s p o tk a n ie . B y ł n a p r a w d ę poruszony.

Z a n o n im o w y ch a n k ietek uczniów

JESTEŚCIE OK. POTRAFICIE DOTRZEĆ DO CZŁOWIEKA, O C Z M Ś C IE JEŻELI ON TYLKO CHCE

PODZIWIAM W A SZ A TO, ŻE MIMO SWOICH POTKNIĘĆ WŻYCIU, MIELIŚCIE SILĘ A B Y WYBRNĄĆ Z TEGO I POMAGAĆ LUDZIOM, KTÓRZY POTRZEBUJĄ POMOCY.

JESTEŚCIE NIESAMOWICI.

NIGDY NIE SPOTKAŁEM SIĘ Z KOLESIAMI TAK OBCYKANYMI, KTÓRZY NAPRAWDĘ ROZUMIEJĄ TEN PROBLEM. WASZE PODEJŚCIE JE ST WŁAŚCIWE! NO MOŻE M ISIEK NIE POWINIEN TYLE KRZYCZEĆ.

ŻABA.

TA POGADANKA DOTKNĘŁA MNIE. CHCIAŁABYM, ŻE B Y CZĘŚCIEJ TAKIE CO Ś BYŁO. TO SPOTKANIE NA PEWNO WIELE M l DAŁO I DUŻO Z NIEGO ZAPAMIĘTAM.

HISTORIE PRAWDZIWE SĄ NAJTAJNIEJSZE I NAJBARDZIEJ DOCIERAJĄ

JE ST E M POD B AR D ZO DUŻYM W RAŻENIEM , ŻE TAK SW O BO D NIE R O Z ­ M A W IA LIŚC IE 0 SWOIM ŻYCIU, PROBLEMIE M AM NADZIEJĘ, ŻE POMOŻECIE TYM

BARDZO WIELU LUDZIOM. JESTEŚCIE SPOKO!!!

* * *

Du m łodych ludzi w Dawie m a styczność z narkotykami, trudno ocenić. O ich Uczbie wiadom o jedno - przeraziłaby wielu. To już nie tylko problem szkół średnich; „łatwiejsi“ są gimnazjaliści, bardziej naiwni. Tak naiwni, jak często ich rodzice, żyjący w błogiej nieświadomości. Kto jakkto, ale ich dziecko przecież nigdy...

P roblem staje się coraz bardziej widoczny, szczególnie gdy pojawia się kolejny nekrolog, w którym

„pogrążona w smutku rodzina zawia­

dam ia“ o kolejnej ofierze najpo­

tężniejszego światowego biznesu.

W iosną zeszłego roku p rzedsta­

w iciele w ład z m iasta o d p o w ie­

dzialni za profilaktykę uzależnień, dyrektorzy szkół i pedagodzy przy­

stali na propozycję m iejscow ego zbo­

ru K ościoła Zielonoświątkowego, b y zaprosić do szkól ludzi z Fundacji

„Głos Ewangelii“. To nie panowie pod krawatam i wyjaśniający zawiłe dane statystyczne, moralizujący, objaśnia­

jący, jak nie należy zażywać narko­

tyku, który prezentuje zawieszona na tabhcy plansza. K orzeń, K ryśka, A dam i M isiek to ludzie „z prze­

s z ło śc ią “ . B rali u d ział w różn y ch

terapiach, ale tylko w jednej sku­

tecznej - w spotkaniu z Jezusem Chry­

stusem , gdzie O n sam je st terapeutą, a BibUa podręcznikiem. Wcześniej byh w piekle, wiedzą, jak tam jest, i z prze­

jęciem o tym wszystkim opowiadają.

Najpierw „Epitafium dla narko­

mana”, krótki fabularyzowany film , firm ow any przez PW N , o tragicz­

nych losach kilku m łodych ludzi z różnych środowisk. Choć bardzo realny, nie robi na młodzieży większego w rażenia. N a sali szum, rozmowy.

Wiadomo, kolejne dw ie lekcje czy sprawdzian z głowy. Głosy cichną |>

(12)

Z a n o n im o w y ch an k ietek uczniów

AÖ/fS/f MÓWIĄ DO RZECZY, SENSOWNIE, PRZEKONUJĄCO / INTERESUJĄCO.

:

JE ST E ŚC IE SPOKO. M YŚLĘ, Ż E TO, CO USŁYSZAŁEM , ZM IE N I M O JE ŻYC IE I BĘDĘ WIEDZIAŁ, JA K POSTĘPOWAĆ W DALSZYM ŻYCIU. DZIĘKI.

WSZYSTKO JE ST OK, ALE CZEMU P RZY WSZYSTKICH NAZWALIŚCIE M NIE CPUNEM, TO BYŁA MOJA TAJEMNICA. POPALAM JUŻ PARĘ LAT. JA ZDAJĘ SOBIE SPRAWĘ, CO Z TEGO MOŻE WYNIKNĄĆ, ZNAM DOKŁADNIE WSZYSTKIE DRAGI, JAKIE BRAŁEM. SERDECZNE POZDROWIENIA OD DIABŁA DZIĘKI.

nieco, gdy Korzeń bądź Henryk Dedo - prezes Fundacji, zaczynają obalać mity dotyczące narkotyków. Podział na m iękkie i twarde, wyjście z uza­

leżnienia to kwestia silnej woli, uzależnienie „dopada“ mięczaków, jeden raz nie zaszkodzi... - te i inne kłamstwa są skrupulatnie wtłaczane do nastoletnich głów przez dealerów, ludzi narkobiznesu, uczonych teore­

tyków. Zycie brutalnie odsłania prawdę.

P rzecież żaden narkom an nie postanowił któregoś dnia, że będzie ćpunem, że po kilku miesiącach wyda wszystkie swoje pieniądze, potem pieniądze rodziców, następnie te skra­

dzione na gramy cennych drągów.

Żaden ze szkieletowatych, słania­

jących się, żebrzących „twardzieli“

o radykalnych poglądach pacyfistycz­

nych nie pomyślał kilka miesięcy wcześniej, że właśnie składa się na broń dla terrorystów lub na nową limuzynę dla uśmiechniętego pana, tak hojnego, że pierwszą działkę pro­

ponuje gratis. Nie pomyślał, że ten potężny biznes, armia dealerów, ma­

fijne działania, polityczne afery ist­

nieją po to, by dotrzeć właśnie do niego - ucznia klasy Ib jednej z iław­

skich szkół. Pogrzeby kolegów zaczy­

nają otrzeźwiać, ale jest już za późno - zmiany w mózgu, zniszczone narządy wewnętrzne, zmiany w psy­

chice, zobojętnienie, bezsilność, coraz częstsze halucynacje prowadzące nie­

rzadko do zabójstwa, odizolowanie od rzeczywistości... wreszcie żałosna śmierć. „Bo uzależnienie od narko­

tyków to sam obójstw o rozłożone w czasie, nieuleczalna choroba śmiertelna, gdzie pomóc może tylko cud“ - zdecydowanie podsumowuje Korzeń. Atmosfera na sah zmienia się. Twarze skupione, wystraszone, zamyślone, na niektórych ironiczny uśmiech, rumieńce, wściekłość, spuszczony wzrok.

Cuda się zdarzają. M ów i o tym przytoczone świadectwo Korzenia.

Oczywiście Korzeń nie opowiada o tym wszystkim na spotkaniu. Przed­

stawia najważniejsze fakty, bez szczegółów. To jednak wystarcza, by atmosferę panującą na sali określić jednym słowem: „szok“. Podobnie się

dzieje, gdy już dość dokładnie opo­

wiada o swoim życiu Kryśka - ma się wrażenie, że słucha się scenariusza jakiegoś amerykańskiego dramatu psychologicznego, w którym wszyst­

ko jest „naj“. Po prostu trudno wy­

myślić czarniejszą historię z tak cu­

downym happy endem.

K iedy spotkanie dobiega końca, m łodzież zachęcana je st do w y­

pełnienia krótkich ankietek. Można zostawić swój adres, by drogą lis­

towną utrzymywać kontakt z ludźmi z Fundacji, ale można też zupełnie anonimowo opisać w kilku słowach swoje wrażenia. Dla prowadzących jest to zawsze najbardziej wiarygodny test. Młodzież jest szczera. Napisać trochę głupot, jakieś wulgaryzmy, pogróżki - żaden problem. A jednak niemal wszystkie, choć różnie sfor­

m ułow ane, w ypow iedzi św iadczą o przeżyciu czegoś szczególnego. Na koniec jeszcze broszury „Jesteś cenny“ z ewangelicznym przesłaniem oraz kasety z reportażami zawie­

rającymi świadectwa Korzenia, Kry- śki i innych. Za symboliczną zło­

tówkę lub za darmo można otrzymać wstrząsające reportaże emitowane już w niejednej prestiżowej rozgłośni radiowej. Jeszcze kilka tygodni po spotkaniach kasety krążą po szkole, pożyczane tym, którzy nie uczestni­

czyli w prelekcjach. O tym się mówi.

Kiedy młodzież wychodzi z sali, spora gmpka otacza prowadzących.

Dziękują, przybijają „piątkę“, rozma­

wiają o następnych wizytach w szkole, pomagają w składaniu sprzętu, zdarza

się, że chcą się modlić. Po kilkunastu minutach sala pustoszeje. „Spotkanie było spoko“.

Podobne opinie, choć inaczej sformu­

łowane, wyrażają obecni na prelekcjach pedagodzy, nauczyciele, księża.

„To, co najbardziej docierało do uczniów, to pełne autentyzmu relacje, opowiadania o życiu, oparte na do­

świadczeniu wnioski. Forma jest także bardzo atrakcyjna dla młodzieży - wszyscy byli mile zaskoczeni komunikatywnością prowadzących.

Okazuje się, że o tak ważnym pro­

blemie można mówić normalnie.

Reakcje i opinie dorosłych (księży oblatów - katechetów , n au czy ­ cieli) były także bardzo pozytywne”

- skomentowała pani Halina Sere- brennikow, pedagog z Zespołu Szkół w Iławie.

„Były klasy, które już skończyły zajęcia i mogły udać się do domów.

Niektórzy uczniowie wahali się. Po spotkaniu jednak przychodzili, by podziękować za zachętę do ucze­

stnictwa w prelekcjach. Żałowali, że niektórzy ich koledzy byli nieobecni.

Obiecywah, że opowiedzą im wszy­

stko w szczegółach. Po spotkaniach młodzież dopytywała się o kolejne wizyty ludzi z »Głosu Ewangelii«, wyrażała zainteresowanie ich żywą wiarą w Boga” - podsumowała pani Hanna Sadowska, pedagog z Zespołu Szkół w Suszu k. Iławy.

C zy spotkania, w których od m aja ub.r. wzięło udział około 1600 uczniów, rozwiązały problem narko­

tyków w tych szkołach? Oczywiście,

CHRZEŚCIJANIN 3 - 4 /2 0 0 2 w w w .c h n .k z .p l

(13)

że nie. Walka nie o to tak naprawdę się toczy. To walka o konkretnego ucznia z Ib, o jednostki, o tych, którzy przyj­

mą przestrogę. Dlatego już wkrótce planowane są kolejne prelekcje w po­

zostałych szkołach regionu. Pedago­

dzy z okolicznych miast dopytują się 0 możliwość zaproszenia Fundacji.

D yrekcja jednej z iławskich szkół wstępnie zaproponowała stworzenie szkoleniow ej rady pedagogicznej 1 zorganizowanie spotkań z rodzicami.

Biuro Pełnomocnika Burmistrza ds.

Profilaktyki przeznaczyło środki finan­

sowe na przeprowadzenie cyklu spotkań w iławskich szkołach średnich i gim ­ n azjach , na zorganizow anie, ja k w zeszłym roku, młodzieżowego spo­

tkania „Pod prąd“ (nr 9-10 z ub.r.).

Ż adne z tych przedsięw zięć nie m iałoby większego sensu, gdyby nie ich fundam entalne przesłanie:

„to Jezus Chrystus m oże wypełnić tw oje życie tak, że nie będziesz m usiał grzebać w śm ieciach, by znaleźć coś, co z a p e łn i tw o ją w ew n ętrzn ą pu stk ę; a jeśli nawet twoje życie już się rozpada, to Jezus z miłości do ciebie daje ci zupełnie now e” . N ie teoretyczne wywody, opinie naukowców, apele moralnych autorytetów, groźby przedstawicieli p raw a m ogą radykalnie odm ienić zrujnow ane życie tych m łodych chłopaków i dziew czyn. Korzeń, Misiek, Kryśka byli na to uodpor­

nieni. K iedy jed n ak „praw dziw a św iatłość“ przyszła do ich życia,

ciem ność ustąpiła, bo „światłość świeci w ciemności, lecz ciemność jej nie przemogła“ (J 1,5). Zdarzył się cud. Teraz jeżdżą po szkołach całej Polski i opowiadają o tym, ratując życie innych. To naprawdę niezwykłe zjawisko, za które Bogu niech będzie c h w ała, że i to m o żn a d z iś ro b ić w szkole.

W poprzednim numerze pisaliśmy o konferencji „W spółczujący Kościół”, zorganizowanej przez zielonoświątkową Misję Nadziei, wkrótce - o działalności Chrześ­

cijańskiego Ośrodka dla Osób Uzależnionych „Teen Challenge”

w Broczynie (red.).

ŚWIADECTWO

O P O W IE Ś Ć KORZENIA

T

o, co odczuwałem przez długi czas, to wstyd, że żyję. Cóż, oto jestem , urodziłem się;

ty lk o k to m n ie w to w p ak o w a ł?

Z pogardą odnosiłem się do samego siebie. Dlatego z jednej strony dużo myślałem o śmierci, o tym, aby to wszystko urwać, a z drugiej robiłem tak wiele, by bardziej się dowartościo­

wać i coś z tego życia mieć. Zacząłem medytować i uprawiać różne formy wschodnich religii. Kiedy byłem w siód­

mej klasie, zam iast po papierosa, sięgnąłem po klej. Jego wąchanie po­

wodowało zaburzenia w pracy serca oraz pojawianie się przed oczyma pewnego obrazu - to był niezły odlot.

Po czterech miesiącach uświadomi­

łem sobie, że w m oim umyśle nie zostało już miejsca na nic innego.

M iałem swój wyimaginowany świat, sferę wizji i halucynacji. Świat rze­

czyw isty odw iedzałem jedynie od czasu do czasu, ale czułem się w nim

nieswojo - to była zawsze podróż w problem , w poczucie, że jest się nikim, że nie m a żadnej nadziei na przyszłość. W iedziałem, że nie m am siły, by żyć tak ja k inni, żyć norm al­

nym życiem.

ŻYCIE NA KRAWĘDZI______________

Z acząłem słuchać ostrej m uzyki p u n k o w e j. Jej p rz e sła n ie stało się dla m nie obow iązującym praw em . W szystko podporządkowałem ideo­

logu, że skoro życie nie m a sensu, to jedyne, co m ożna zrobić, to zapić się, zaćpać, zabalow ać i przynajm niej wesoło umrzeć. N a różnych festiw a­

lach poznałem ludzi, którzy podob­

nie do m nie wyglądali, podobnie myśleli, zachowywali się jak ja. Po­

czułem się włączony w pew ną wspól­

notę, odczułem, że kogoś obchodzę.

Oddałem się temu bez reszty.

K ażdy w ieczór spędzaliśm y na zażywaniu prochów, wąchaniu kleju,

rozpuszczalników . Kiedy któregoś razu przy ognisku spędzaliśmy w ten sposób noc, zaproponow ałem kum ­ plow i, że później odprowadzę go do dom u. Szliśm y jak ąś piaszczystą drogą. Nagle poczułem, jak zimny pow iew w ypełnił m oje wnętrze.

Usłyszałem wtedy gdzieś w środku krzyk, którego ton był pełen autoryte­

tu i żądał: „Zabij go!“. To, że był to mój najlepszy kum pel, nie m iało żadnego znaczenia. M iałem problem z otw arciem noża, który zaw sze nosiłem przy sobie. I kiedy pod­

chodziłem z tyłu do Pietrucha, by go pchnąć, nagle uświadomiłem sobie:

„Boże, co ja robię?!“.

Gdy szliśmy obaj dalej, przed m o­

imi oczyma zaczęły ukazywać się nowe obrazy, halucynacje, których wcześniej nie doświadczałem. Widzia­

łem, jak przekraczam jakąś bramę, za którą znajdował się dziwny ogród.

Pośrodku stała piękna bogini Wenus. [>

(14)

Gdy znalazłem się za bramą, zamiast niej zobaczyłem wielką łodygę, na szczycie której znajdow ała się głowa czerwonej żmii. Przeraźliwie śm iała się i krzyczała: „Ty na zawsze bę­

dziesz mój! Nigdy już nie wyjdziesz z tego ogrodu!“. Kiedy próbowałem się wydostać, usłyszałem: „Zabijemy cię!“. Zaczęło do mnie docierać, że dzieje się ze m ną coś dziwnego, że może tracę rozum, zapadam na jakąś chorobę psychiczną od tego wącha­

nia. Kiedy szliśmy już drogą asfal­

tową, wokół widziałem pełno krwi, przerażające obrazy. Pamiętam, jak powiedziałem Pietruchowi: „Ja tracę rozum , uciekaj!” . K iedy ju ż sam wracałem do domu, byłem pewien, że zwariowałem.

Kolejne dni spędziłem w domu, zastanawiając się, co się stało. D o­

szedłem do wniosku, że w m oim mózgu zaszły jakieś nieodwracalne zmiany, wcześniej miewałem przecież paraliże, zaniki pam ięci. Z am iast trafić do psychiatryka, postanowiłem się powiesić. Odwiedził mnie jednak Pietruch. Z przerażeniem opowiadał, jak od czasu naszej wędrówki m iewa koszmarne, paraliżujące wizje. Zdziwi­

łem się, bo on przecież nie wąchał wtedy, wypił najw yżej jakiegoś

„bełta“. Doszhśm y do wniosku, że znaleźliśmy się pod wpływem jakie­

goś uroku, czarów. Pomóc nam miały karty tarota. Rzeczywiście, kiedy po raz pierwszy rozkładaliśmy je, ogar­

nął nas stan błogości, lęki ustąpiły niemal natychmiast.

TAROT___________________________

Z afascynow ałem się tarotem . R oz­

kładając w domu karty, o których nie w iedziałem praw ie nic, zapadłem w dziwny, hipnotyczny stan. Przyszło nadnaturalne poznanie na tem at znaczenia każdej z 78 kart. Późniejsza lektura książek na temat tarota p o ­ tw ie rd z iła m oje d o św iad czen ie.

O dtąd całe moje życie skupiło się na okultyzm ie, punkow e klim aty poszły gdzieś na bok. Nieraz ktoś prosił mnie, żebym mu powróżył.

Trafność m oich przepow iedni zachę­

cała m nie jeszcze bardziej do zgłę­

biania tajników tarota.

Pewnego razu przyszła do mnie dziewczyna, która przygotow ywała się do matury. W hipnozie przepo­

wiedziałem jej przyszłość, ale z kartami zaczęło się dziać coś dziw nego.

Byliśmy oboje przerażeni. Jedna z kart przedstawia w izem nek ryby przebitej d z ie s ię c io m a m ie c z a m i. Z k aż d ej z tych ran w ypływ ała praw dziw a krew. To nie była już hipnoza, lecz rzeczywistość, oboje widzieliśmy to samo. Postanowiliśm y nie ciągnąć tego dalej. Kiedy trzymaliśmy kartę oboje, widzieliśmy jak krew podnosi się na niej i opada.

W tym m omencie zrozumiałem, że to ju ż nie ja zajmuję się okultyzmem, ale okultyzm zajmuje się mną. D o­

tarło do mnie, że to nie jest kwestia tylko jak ich ś tajem niczych m ocy przyrody, ale że za tym stoi jakaś inteligencja, m ająca bardzo konkret­

ne zamiary, a ja się w to uwikłałem.

N ie znałem tych zamiarów, ale wie­

działem, że jestem jej narzędziem.

Podczas któregoś z tych szczególnych duchowych przeżyć usłyszałem głos, który zapewniał mnie, że jestem kimś szczególnym, że będę wielki i znany, bo przeze m nie będą oddziaływać m oce zdolne do k o n y w ać cudów . D uch, który często do mnie mówił, nakazał mi z w ra c a ć się do n ie g o po im ie n iu - brzmiało ono: Prom e­

teusz, bo, ja k twierdził, przynosił św iatło z w ysokości. W arunkiem używ ania m ocy m iało się stać całkowite wyrzeczenie się wszelkich odczuć, pragnień, miłości, nienawiści, dążenia do szczęścia. Pom yślałem w ów czas o m oich przyjaciołach, dziew czynie. Stając się „w ielkim czaro w n ik iem “, straciłbym ich wszystkich. Nie chciałem tego. To w yw ołało gniew tych istot, które wcześniej postrzegałem jako przyjazne.

WALKA O DUSZĘ__________________

P o sta n o w iłem skończyć z taro tem , z okultyzmem. W ówczas zacząłem doświadczać przerażających stanów lękowych. W iele razy leżałem jak sparaliżowany, mając przed oczyma makabryczne obrazy i słysząc przera- źliwe krzyki, wołania moich bliskich o pomoc, odgłosy wałki. Uczyłem się

nie zw racać na to uwagi. D em ony jednak robiły wszystko, by pokazać mi, ja k bardzo są potężne i w ściekłe - wypominały mi, że zamiast ich mocy, wybrałem coś tak ulotnego jak szczęście, którego m iałem nigdy nie zaznać. Groziły, że mnie zabiją.

Żyłem w wielkim strachu. Z tego powodu mniej wąchałem, ale wciąż byłem w nałogu. Zatem problemy, które m nie rujnow ały, to i okultyzm , i ćpanie, a do tego dołączył stan mojego zdrowia. W ślinie pojawiła się krew, uświadomiłem sobie, że powoli umieram. Coraz częściej zadawałem sobie pytanie, czy jest jeszcze dla m nie jakaś szansa. Któregoś razu, będąc w swoim pokoju, w którym działy się te wszystkie koszm arne his­

torie, p ostanow iłem zaw ołać do Boga. Przyszło mi to z wielkim tru­

dem, stałem chyba przez pół godziny, zanim wykrztusiłem: „Boże Żydów, jeśli chcesz, objaw mi się i pomóż m i“. M ówiąc to, m iałem świadomość, że nastąpi jakaś zmiana. W moim wnętrzu zaczęła pojawiać się jakaś nadzieja, ożywienie.

W krótce po tym przyszła do mnie pew na dziewczyna i wręczając Nowy Testament, powiedziała: „Korzeń, tu jest napisane o takich ludziach jak ty;

jest napisane, że oni wszyscy pójdą do piekła“. W yśm iałem ją wtedy, ale w ziąłem od niej prezent. N ie za bar­

dzo chciało mi się czytać, ale jedna k sięg a z a in te reso w a ła m n ie - Objawienie św. Jana. Gdy czytałem pierw szy rozdział, uderzył m nie zawarty tam opis postaci. W szystkie moje duchowe przeżycia, wizje i dozna­

nia, których przecież nie doświadczają przeciętni ludzie - jed y n ie ci

„wybrani“, „wyjątkowi“, „tacy jak ja “ - wydały mi się nagle czymś małym.

Po przeczytaniu chyba dwóch kolej­

nych rozdziałów zrozum iałem , że słowa, które czytam, także nie po­

chodzą z tego św iata, ale nie by ł to z pew nością ten duchow y świat, który znałem dotychczas. To mnie bardzo zafascynowało. Zacząłem czy­

tać z dnia na dzień coraz więcej.

Najważniejszą czynnością każdego d n ia stała się lektura N ow ego Testamentu. Dopiero po kilku tygod­

CHRZEŚCIjANlN 3 - 4 /2 0 0 2 w w w . c h n .k z .p l

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ta szczególna część pochodzi od tych, którzy korzystają z pracy sług Pana, i którym zalecono w Liście do Galatów 6:6: „A ten, którego się naucza Słowa Bożego

David Jenkins był zdania, że gdy się mówi o zm artw ychw staniu Jezusa Chrystusa, tonie m a się na m yśli w ydarzenia historycznego, lecz raczej nasze przeżycie

Gdy matka Jego, Maria, została poślubiona Józe- fowi, okazało się, że, zanim się zeszli, była brze­.. mienna z Ducha

Dzięki temu, iż Nieskończony stał się na chwilę skończonym, ci którzy staną się nieskończonymi będą już mogli zostać takimi na zawsze.. Czy musiało tak się

Jest on jednym z zało- żcieli tego Zboru, który prężnie się rozwija. W dyskusji podkreślano wagę

sem, gdy rodzi się w nas poczucie winy, złościmy się na innych, staramy się usprawiedliwić nasze zachowanie,. „g ę s to ” się tłum aczym y, odrzucam y

Czy m ożna jednak udowodnić takie przypadki?10 Jeśli jest to jakiś znak dla obecnych, to przyczyna jego ukazania się pow inna być oczywista. Jednakże uganianie się za

Po czwarte, określanie stanowiska dopiero wtedy, gdy ludzie już popełnią błędy, wejdą w niewłaściwe powiązania i układy, gdy prawie każdy sam już się