CHRZEŚCIJANIN
E W A N G E L I A — Ż Y C I E I M Y Ś L C H R Z E Ś C I J A Ń S K A — J E D N O Ś Ć — P O W T Ó R N E P R Z Y J Ś C I E C H R Y S T U S A
„Idźcie te d y i czyńcie u czn ia m i w s zy stk ie narody, chrzcząc je w im ię Ojca, i Syna, i Ducha Ś w ięte g o “.
Ew. Sw. M at. 28. 19
„ A lbow iem nie w sty d zę się za E w angelię C hrystuso
wą, p o niew aż je st m ocą Bożą k u zb a w ien iu ka żd em u w ierzą cem u “.
Rzym. 1, 16
Rok zało żen ia 1929 W arszaw a, czerw iec 1963 Nr 6
T reść n u m e ru : Z ielone Siwięta — d n ie m jedności; — Dzień pięćdziesiąty f— Z ielone Ś w iątk i i ja k ie m a dila ,nas znaczenie D uch Ś w ięty — Z pewnego- -braterskiego- zgrom ad zein-ia — Ś w iatło z cie
n ia przyszłych dó b r (Pas) — K ro n ik a
„ A g d y p r z y s z e d ł d z ie ń p ię ć d z ie s ią t y , b y li w sz y sc y j e d n o m y ś ln ie p o s p o łu .
„ T ę d y s ię s t a ł z p r ę d k a n ie b a s z u m , j a k b y w ia t r u g w a łt o w n e g o , i n a p e ł n i ł w s z y s t e k d o m k ę d y s ie d z i e li .
I u k a z a ły s ię im r o z d z ie lo n e j ę z y k i n a k s z t a łt o g n ia , k tó r y u s ia d ł n a k a ż d y m z n ic h .
I n a p e ł n i e n i s ą w sz y sc y D u c h e m Ś w ię t y m , a p o c z ę li m ó w ić in n y m i j ę z y k a m i, j a k o im D u c h o n d a w a ł w y m a w ia ć ...
A o n e g o m n ó s t w a w ie r z ą c y c h b y ło s e r c e j e d n o i d u s z a j e d n a ...”
Dz. Ap, 2, 1—4; 4, 32
ZIELONE ŚWIĘTA
K sięga Dziejów A postolskich m ogłaby być w łaściw ie nazwania księgą D ziejów D ucha Św ię
tego. Albowiem w księdze itej każda z; postaci Kościoła działała pod bezpośrednim kierow nic
tw em Ducha Świętego. Duch Św ięty był głów ną siłą rozw ijającego się Kościoła.
Szczególnie d w a pierlwsze rozdziały Dziejó-w odgryw ają w ielką roilę pirzy studiow aniu zagad
nienia Du-cha Św iętego. T e rozdziały m ówią bowiem o przygotow aniu n a p rzyjęcie m ocy D ucha Św iętego oraz, o sam ym fakcie zesłania.
O statnie słowo-, k tó re Jezus w ypow iedział n a tej zie-mi, było słow-o o b ie tn ic y :,,A le przyjm iecie moc Ducha Świętego, k tó ry przy jd zie do was;
i będziecie mi św iadkam i i w Jerozolim ie, i w całej Judei, i w Sam arii, aż do krańców ziem i“ (Diz, Ap. 1, 8). I gdy t e słow a P an w ypo
wiedział, w zniósł się w górę — czytam y — aż w reszce obłok zasłonił go przed oczam i patrzą
cych uczniów.
Grono uczniów -wróciło do Jerozolim y i od
dało się jednom yślnej m odlitw ie i prośbie w oczekiw aniu —/ zgodnie z obietnicą P a n a —
„innego Pocieszyciela“ .
P o starajm y się zwrócić uw agę, w jaki sposób grono uczniów oczekiw ało „obietnicy O jca“.
DNIEM JEDNOŚCI
Pierw szym faktem , n a k tó ry zw racają uw agę D zieje A postolskie je s t to, że uczniow ie ocze
kiw ali m ocy D ucha Świętego, przebyw ając w - m o d l i t w i e i p r o ś b a c h (Dz. Ap. 1,14).
N ie oczekiw ali bezczynnie. O bietnica okre
śliła ra m y ich m odlitw y. D okładnie wiedzieli, czego p rag n ą i o co proszą, chociaż nie mogli z pew nością wiedzieć, w jak ie j form ie to się objaw i. Prosili, szukali i ko łatali o dobry dar.
N astępnie, uczniow ie oczekiw ali w s p o - ł e c z i n o ś c i .> „T rw ali j e d n o m y ś l( n i e n a m odlitw ach i pro śb ach “ (Dz, Ap. 1, 14). Także w -dzień Pięćdziesiątnicy „byli w szyscy jedno
m yślnie n a jed n y m m iejscu“ (Dz. Ap. 2. 1).
W spólne p rag n ien ie przekształciło ich w jedną, jednom yślną grupę m odlitew ną. Z najdow ali bło
gosław ieństw o w e wspó-lnym oczekiw aniu na ten siam dar. Jednom yślność m a w ielkie znacze
nie. O dczuwa się szczególną siłę, gdy się jest oto
czonym p rzez innych, k tó rzy są także zaanga
żow ani w tę sam ą św iętą spraw ę. W iara posila w iarę. N ie m a w iększej przeszkody dla naw ie
dzenia D ucha Św iętego, ja k ludzka niezgoda.
Kościół, k tó re g o członkow ie żyją w niezgodzie, Zbór skłócony, zgrom adzenie gdzie istnieje nieporozum ienie, nie m ogą stać się dom em
D ucha Św iętego. I w reszcie przyszedł dzień, w k tó ry m obietnica s ta ła się rzeczyw istością.
„I s ta ł się n a g le z n ieba szum ” — czy tam y w D ziejach (2, 2). Duch Ś w ięty zstąpił — „z nie
b a ”. W r z e c z y w i s t y m p r z e ż y c i u P i ę ć d z i e s i ą t n i c y n i e m a n i c , c o m o ż n a n i e j a k o w y p r a c o w a ć . Nie! D uch Ś w ięty zstępuje w Sw ojej mocy. To jest realne, nadprzyrodzone przeży
cie duchow e.
I gdy teraz, obchodzim y p am iątkę Pięćdzie
siątnicy oraz gdy odczuwa się pow szechne p ra gnienie i potrzebę posiadania m ocy D ucha Św ię
tego do św iadectw a o nasizym P anu, w arto zastanow ić się nad sposobem apostolskiego oczekiwania. Oczekujm y n a przeżyw anie szcze
gólnych błogosław ieństw Bożych w jedności;
w duchu pokory i uniżenia przed Św iętym Bo
giem. O ddalm y od siebie w szelką pychę duchową i Skłonności do sądu nad bratem.. N iechaj Duch łaski uczyni nas ludźm i m odlitw y. M ódlm y się o jedność każdego Zboru. M ódlm y się o jedno
m yślność pracow ników Kościoła.
Niechaj dzień Z ielonych Św iąt, dzień pam ią
tk i zesłania D ucha Św iętego n a uczniów w J e rozolimie, przejdzie do tra d y c ji naszej społe
czności kościelnej jako d z i e ń j e d n o- ś c i. M ając obietnicę Bożą, przy g o tu jem y się do w łaściw ego oczekiw ania n a przeżyw anie m ocy D ucha Św iętego; w k tó rą chce nas wy
posażyć nasz Pan, aby uczynić nas św iadkam i jego śm ierci i zm artw y ch w stań ia aż do ostat
niego k rań ca, p rzy n a jm n ie j, naszego k raju . Niech W szechmogący Bóg w ty m n am do
pomoże.
Stanisław Krakiewicz
D Z IE Ń P IĘ Ć D Z IE S IĄ T Y
„A g dy przyszed ł d zień pięćdziesiąty, byli w szysc y je d n o m y śl
nie pospołu... 1 u ka za ły się im rozdzielone ję z y k i na kszta łt ognia, k tó ry usiadł na k a żd y m z nich, i n a pełnieni są w szyscy D uchem Ś w ię ty m , a poczęli m ó w ić in n y m i ję zy k a m i, ja k im i im D uch on daw ał w ym aw iać...”
Dz.Ap.2,1.3
K ażde św ięto, każda p am iątk a lub rocznica w życiu społeczności dzieci Bożych m a tak ie znaczenie dla każdego z nas, jak ie im nada serce nasze. D latego ta k w ażną rzeczą jest du
chow y sta n każdego serca. N ajśw iętsza bow iem sam a w sobie spraw a, i n a jb a rd zie j n a w e t waż
na a dla nas pożyteczna, nie przyniesie nam zbudow ania, posilenia i innego zysku ducho
wego, jeśli serce nasze ani nie będzie jej p ra gnęło, ani nie będzie gotow e na jej przyjęcie.
P rzykładow o w spom nijm y, że Pism o Św ięte, zaw ierające w ielkie obietnice Boże dla każdego człowieka, przynosi zbaw ienie i w ielkie błogo
sław ieństw o tym , k tó rzy p rz y ję li je do serca z w iarą, gdyż potrzebow ali i p rag n ęli Boga.
Ale gdy to Słowo Boże je s t odrzucone lub przy jęte bez w iary, połow icznie — byw a to powo
dem u tra p ie n ia i bólu, gdyż sta je się Ono w y
rzutem sum ienia lub ciężarem zakonu i obo
w iązku tylko, k tó ry jest ponad siły człow ieka.
T aki sta n stać się może przyczyną przek leń stw a i osądzenia, gdyż pow iedział P a n Jezus: „kto m ną gardzi a nie p rzy jm u je słów moich, m a ktoby go osądził: słowa m oje, k tó rem ja m ó
wił, one go osądzą w ostateczny dzień” (Jan 12,48).
I dlatego najw ażniejszą sp raw ą w dożyw aniu błogosław ieństw a Bożego, jest zw ażanie na stan serca. Oczywiście serca w łasnego p rze d e wszys
tkim , a nie cudzego.
*
I tego roku, jak i la t poprzednich, pozwolił nam P a n dożyć jeszcze jednej W ielkiej Roczni
cy. Śm iem pow iedzieć, że rocznicy tego sam ego
rzędu, co P a m ią tk a N arodzenia Pańskiego, P a m ią tk a Śm ierci P ań sk iej, P a m ią tk a W ielkiej N iedzieli — Z m artw y ch w stan ia Pańskiego.
Rocznica bow iem DNIA PIĘĆD ZIESIĄ TEG O jest w spom inaniem ostatniego z szeregu licz
nych D Z IEŁ BOŻYCH, objaw ionych, w czasie około trz y d z ie stu lat, a tw orzących razem BO
ŻY PLA N ZBAW IENIA GRZESZN IK A . Za
częło się ono NARODZENIEM , w ykonało na KRZYŻU GOLGOTY i w akcie ZMARTW YCH
W STANIA, a zapieczętow ane zostało i wypo
sażone w m oc zw iastow ania w łaśnie w DZIEŃ PIĘĆD ZIESIĄTY .
NA RO DZEN IE poprzedzone zostało aktem pokory i posłuszeństw a a n astęp n ie POCZĘ
CIEM z DUCHA ŚW IĘTEGO. GOLGOTA po
przedzona została ak tem pokory i posłuszeń
stw a w GETSEM ANE. Z w iastow anie Ewangelii Z baw ienia rozpoczęte zostało ak tem pokory i posłuszeństw a w B etabarze a w następstw ie N A PEŁN IEN IEM DUCHEM ŚWIĘTYM — to w odniesieniu do G łow y Kościoła — Pana Je
zusa, w odniesieniu zaś do Jego Ciała-Kościoła, dokonało się ono w Jerozolim ie w DZIEŃ PIĘĆD ZIESIĄTY .
Poprzedzone było rów nież aktem pokory i posłuszeństw a s tu i dw udziestu uczniów i uczennic (nie szukających już siebie i swo
ich rzeczy, ale P ana Jezusa), k tó rzy przez po
słuszeństw o Słow u P an a — n apełnieni zostali D uchem Ś w iętym w edług obietnicy Ojcowskiej.
To napełn ien ie — chrzest Ognia i Ducha, uczy
niło ich i cząstkam i CIAŁA PAŃSKIEGO, to jest Jego Kościoła, i dało im moc do trw ania w
N r 6 C H R Z E Ś C I J A N I N
wierności i posłuszeństw ie P a n u i nauce A po
stolskiej, trw an ia w jednom yślnej społeczności, trw an ia w m odlitw ie i trw a n ia w św iadectw ie.
Ten chrzest nie tylko dokonał cudow nego utw ierd zen ia serc, ale położył pieczęć mocy Bo
żej na w szystkim , co czynili zgodnie z Jego wolą w Jego Im ieniu. C hw ała Panu!
*
W ym ienione zostały najw ażniejsze a k ty dzia
łania Bożego, w ynikiem którego było objaw ie
nie się na grzesznej ziem i BOŻEGO PLANU ZBAW IENIA GRZESZNIKÓW .
K ażdy z ty ch aktów Bożych z osobna m a n ie
słychanie w ielkie znaczenie dla każdego czło
wieka. M ożna n aw et powiedzieć, że m a znacze
nie p rze ra sta ją c e możność całkow itego zrozu
m ienia głębi i wagi duchow ej tego w ydarzenia.
W szystkie te a k ty działania Bożego razem w zię
te, tw orzą p e ł n e ZBAW IENIE BOŻE, k tó re przynosi człow iekow i p e ł n e błogosław ień
stw o Boże w Jezu sie C hrystusie, to jest m oż
ność p r z y j ę c i a zbaw ienia, możność ż y- c i a zbaw ieniem , i m ożność w y k o n y w a - n i a p lan u zbaw ienia, gdyż daje m oc do w y
konania w o l i Bożej. W spom nijm y tu ta j, że Bóg chce, aby w szyscy byli zbaw ieni i ku znajom ości p raw d y p rzyszli” (1 Tym . 2,4) i dla
tego P a n Jezu s uczniom Sw ym pow iedział:
„Idźcie! ... każcie Ew angelię w szystkiem u stw o
rzeniu...” . To znaczy, że ci co poznali P raw dę Bożą, to jest Jezusa C hrystusa, a P ra w d a ich wysw obodziła — ja k m ów i P a n — z m ocy grze
chu i śm ierci (Ja n 8,32), m ają te ra z tę PRAW DĘ BOŻĄ zanieść i oznajm ić innym , nie z n a ją cym J e j ... T aka jest w o l a Boża, ta k n a p i
sano.
A do w ypełnienia i głoszenia woli Bożej, daje Pan moc, moc Bożą — moc D ucha Św iętego.
Dlatego o Jezusie, k tó ry w ykonał wolę Ojcow
ską, przepow iedziane było, że „On chrzcić będzie Duchem Ś w ięty m ”. Boże dzieło jest doskonałe i zupełne. W iedział P an, że do w ykonania Jego Słowa i woli, do głoszenia E w angelii zbaw ienia, potrzebna jest człow iekowi Moc Boża. I dlatego, kom u Bóg zleca pracę, tego w yposaża i w moc do jej w ykonania. Bo w ykonanie m a być s k u t e c z n e , to jest m a przynieść owoc. I nie byle jaki owoc, ale trw ały owoc (Jan 15,16). Taka jest wola P an a Jezusa. O to m odlił się i w Swej ostatniej m odlitw ie (Ja n 17,20), a m odlitw a J e go została w ysłuchana.
A w ięc znam ieniem żywego Kościoła, i każ
dego żywego członka Kościoła — jest przyjęcie PRAW DY BO ŻEJ, życie PRAW DĄ BOŻĄ, oznajmianie PRAW DY BO ŻEJ, przynoszenie OWÓCU PRAW DY i n a koniec, TRWAŁOŚĆ OWOCU. Ja k ie to w s z y s t k o jest ważne, piękne, Boże! C hw ała Panu!
P raw d a Boża dana została ludziom w pełni w Osobie P an a Jezusa, objaw iona zaś i p rze k a zana w E w angelii C hrystusow ej. Ew angelia je s t p e ł n ą P raw d ą Bożą, k tó rą b y ł i któ rą głosił P a n Jezus, a po Jego odejściu do
Nieba tę służbę głoszenia p e ł n e j Ew angelii przejęli Uczniowie Pańscy. J a k zaś należy J ą rozum ieć, nauczać i stosować, objaśniali i n a u czali Apostołow ie, to jest Uczniowie specjalnie do tego celu w y b ran i przez P an a Jezu sa osobiś
cie, naznaczeni i pom azani D uchem .
I m y dzisiaj, ja k tam ci pierw si chrześcijanie, trw a m y i trw ać chcem y tylko w nauce A postol
skiej (Dz.Ap. 2,42). To jest w tak iej, jak ą m am y zapisaną w Piśm ie Ś w iętym ; we w szystkich jej nakazach, zakazach, radach i ostrzeżeniach.
A gdy tę n a u k ę A postolską uw ażnie czytam y (pam iętając, że A postołow ie głosili p e ł n ą Ew angelię), w idzim y z radością jej prostotę do
stęp n ą dla każdego, i dow iadujem y się, że E w an
gelia C hrystusow a w nauce A postolskiej spro
w adza się do Osoby P a n a Jezusa. A postoł P a w eł tak m ocno i jasno to w łaśnie pow iedział:
„Albowiem nie osądziłem za rzecz potrzebną co inszego umieć między wam i, tylko Jezusa Chrystusa, i to Onego ukrzyżowanego” (1 Kor.
2,2).
A więc pełna E w angelia — to JE Z U S CHRY
STUS, to Jego Osoba i Jego Dzieło Zbaw ienia (Krzyż). Osoba bow iem P a n a Jezu sa obejm uje i w ypełnia w szystkie w ym ienione już Dzieła Boże, składające się na ZBAW IENIE CZŁO
W IEKA (N arodzenie, U krzyżow anie, Z m a rt
w ychw stanie, W ylanie D ucha Św iętego). Po U krzyżow aniu zaś P ana (zapłata i zgładzenie grzechów naszych) m ogło nastąpić Z m artw y ch w stanie Jego (dla uspraw iedliw ienia naszego
— Rzym, 4,25), a po Z m artw y ch w stan iu przy
szło W niebow stąpienie, a b y (mógł być z N ie
b a p rzy sła n y Pocieszyciel — D uch P ra w d y oraz w ylanie m o c y D ucha Św iętego (bo J e zus chrzci D uchem św ięty m ).
I dlatego i m y — śladem pierw szych uczniów Pańskich — nie opow iadam y t y l k o c z ę ś c i Ew angelii, któregoś t y l k o z w ym ienionych już D zieł Bożych, ale opow iadam y i opowiadać m am y p e ł n ą E w angelię, to jest opow iadam y Jezu sa C hry stu sa U krzyżow anego, bo „w Nim mieszka wszystka zupełność Bóstwa (Boga) cie
leśnie” (Kol. 2,9), i dlatego, że p ełn a E w angelia (C hrystus) je s t „mocą Bożą ku zbawieniu każ
demu wierzącem u” (Rzym. 1,16), „przez którą uwierzywszy, jesteśm y zapieczętowani Duchem onym Św iętym obiecanym ” (Efez. 1,13).
♦
W łaśnie w DZIEŃ PIĘĆD ZIESIĄ TY doko
nało się D ZIEŁO BOŻE, k tó re przyniosło OWOC BOŻY, i OWOC te n trwał, trwa i trwać będzie w i e c z n i e . J e s t nim KOŚCI0Ł. W tym DNIU PIĘĆD ZIESIĄ TY M pow stał bowiem KOŚCIÓŁ, p ow stała społeczność św iętych, spo
łeczność CIAŁA CHRYSTUSOW EGO. Z roz
proszonych pojedynczych kam yczków — po
w stała budow la, Zbór. D okonała tego moc DU
CHA ŚW IĘTEGO. A te n owoc Jego działania jest trw ały .
Dzieło dokonane w dzień Pięćdziesiąty w G órnej Izbie n a ty ch s tu i dw udziestu, zebra
nych w m odlitw ie, jednom yślności i społecz
ności — nie przem inęło; Jego działanie było w ew nętrzne; płom ień ognia i języki obce — to zew nętrzne objaw y tego, co dokonało się w e
w n ą trz (w sercach) stu d w udziestu osób, z k tó ry ch k a ż d a napełn io n a została D uchem Św iętym .
Zdaw ałoby się, że ci uczniow ie i uczennice m ieli już przed tem w szystko, co potrzebne było do życia chrześcijańskiego, to jest do w ypełnie
n ia w oli Bożej i św iadczenia o zbaw ieniu Bo
żym. P ow ołani b yli przecież osobiście przez P a na Jezusa, naw róceni do Niego, byli w Jego szkole przez pew ien czas, w idzieli Go i dotykali, razem z N im m odlili się i jedli cudow nie roz
m nożony chleb, b y li św iadkam i bardzo w ielu cudów a naw et pom ocnikam i Jeg o w licznych usługach, b y li św iadkam i śm ierci P ańskiej, b y li też św iadkam i Jego zm artw ychw stania, oglą
dali swego Z m artw ychw stałego P an a i dotykali Jego ciała uw ielbionego, b yli przezeń nauczani przez d ni czterdzieści po zm artw ychw staniu, i P a n tch n ą ł n a nich, i w zięli D ucha Św iętego, aby rozum ieli Pism a.
W szystko to było ich osobistym przeżyciem , a jed n ak przew idział Bóg w Sw oim P lan ie Zba
w ienia, że jeszcze czegoś im potrzeba. I dlatego kazał im P an: ,,...a w y zostańcie w m ieście Je - ruzalem ie, dokąd nie będziecie przyobleczeni mocą z w ysokości” (Łk. 24,49). M ieli więc w szystko — o p r ó c z mocy z wysokości. I to w łaśnie zostało im dane w Dzień Pięćdziesiąty, gdyż posłuszni byli Słow u P ańskiem u, gdyż by
li razem , byli w społeczności m odlitw y, a dla
tego też byli jednom yślni.
Nie chcę powiedzieć, że b y ły to niezbędne w aru n k i dla tego przeżycia, bo tak ich nie po
staw ił im P an, poza jed n y m może: posłuszeń
stw o Jego Słowu. A le m ożna powiedzieć, że te w łaśnie objaw y b y ły (i są) owocem i św iadec
tw em praw idłow ego sta n u duchowego. Pan Je
zus był ich miłością — dlatego m iłowali się wzajemnie. Pan Jezus był na pierwszym m iejs
cu w sercu — więc byli razem. Pan Jezus był największą ich potrzebą — więc trwali w mo
dlitwie.
Tak więc gdzie P a n Jezu s kró lu je, tam m a też m iejsce dla Siebie i D uch Św ięty. Gdzie dla P an a Jezu sa nie m a pierw szego m iejsca — tam i nie m a m iejsca dla D ucha Św iętego.
Inna je s t działalność D ucha Św iętego, gdy
„karze św iat z grzechu i z spraw iedliw ości i z sąd u ” (Jan 16,8), gdy przek o n u je i gdy n a
pom ina, a in n a zupełnie, gdy D uch Ś w ięty przychodzi, aby zajął należne M u królew skie m iejsce w sercu człow ieka. A to Jego przyjście m usi być poprzedzone królow aniem Jezusa
w sercu.
To w łaśnie dzieło Boże w ykonało się wów
czas w G órnej Izbie w Dzień P ięćdziesiąty.
T rw ałym owocem zaś jego było ta k skuteczne opow iadanie Ew angelii, ta k błogosław ione n a śladow anie P a n a Jezusa. Ze w szystkim i zna
kam i i cudam i. Ze w szystkim i też i ciężaram i:
odrzuceniem i niezrozum ieniem przez najb liż
szych, tułaczką, i na koniec uw ielbieniem P ana przez m ęczeńską śm ierć. W ypełnili i m ieli moc
w ypełnić, co pow iedziano: „...bądź w ie rn y aż do śm ierci...” (Obj. 2,10).
Za najw ażn iejszy s k u te k P ięćdziesiątnicy spośród bardzo w ielu, śm iem uw ażać ten, że Sam P a n Jezus był w idoczny w życiu, i owo
cach życia tych, k tó rzy P ięćdziesiątnicy dożyli w sercu. S k u tk iem więc nap ełn ien ia D uchem Ś w iętym było św iadectw o i było ono p raw dzi
we: „...ale m y zm ysł C hrystusow y m am y ”.
(1 K or. 2,16).
*
S p raw y K ró lestw a Bożego, są spraw am i n a j
w iększej, Bożej wagi, i dlatego igrać nim i nie godzi się. Pięćdziesiątnica wówczas dała sama sobie świadectwo w życiu uczniów Pańskich.
A zauw ażm y, że je st to sp raw a ta k subtelna duchowo, ta k czysta i św ięta i niezgodna z na
szą ludzką n a tu rą , a ta k jednocześnie bardzo podstaw ow a dla opow iadania E w angelii i w y
pełniania Słowa Pańskiego, iż od sam ego począt
k u b y ła atakow ana przez moc ciem ności. Od w e
w nątrz, od serca — przez cielesność (m. in.
przypisyw anie znaczenia sobie sam em u, sw ym talen to m , zdolnościom, zasługom , dośw iadcze
niu, m yślom itd .); od zew nątrz — przez fałszy
w e nauki, niedow iarstw o, prześladow anie ze stro n y ów czesnego Kościoła i prześladow anie otoczenia.
W spom nieliśm y, że P ięćdziesiątnica daw ała o sobie św iadectw o. I ta k było. Żyw a treść, obecność D ucha Św iętego, w ylała się na zew
n ą trz w dziełach i owocach Ducha Świętego, a przede w szystkim w Jego mocy. W ypełniło się, co P a n m ów ił o potokach wody żyw ej, pły
nącej z życia, napełnionego D uchem (Jan 7, 38.39; J a n 4,14). W ypełniło się i Słowo o do
b ry ch owocach dobrego drzew a: „Nie może drzew o dobre owoców złych przynosić, ani drze
wo złe owoców dobrych przynosić” (Mt. 7,18)
— ta k pow iedział Pan. Słowo P ań sk ie jest nie chw iejące się, a w ypow iedzi Boże odnoszące się do zasadniczych sp ra w K ró lestw a Bożego — zawsze są ak tu aln e. I dlatego sp raw a Pięćdzie
siątnicy, to jest spraw a n ap ełn ien ia Mocą z N ie
ba —- jest ta k długo a k tu aln a, jak długo trw a Kościół P ański n a ziemi, jak długo św iadectw o
E w angelii m a być tu ta j słyszane.
G dy po Pięćdziesiątnicy p rac a ew angelizacyj
na Kościoła rozszerzała się — ja k pożar — w ów czesnym społeczeństw ie, nie słychać było n a u k i o Pięćdziesiątnicy, nie n a u c z a n o w iele o D uchu Św iętym . Dlaczego? Może w y
jaśnim y to sobie p raktycznie. G dy przychodzi się z praw dziw ą i u m ie ję tn ą pom ocą do m rą cych z głodu ludzi, nie m ówi się im o sposobie u p raw y roli i o jej naw ożeniu, nie naucza się o rodzajach ziarna lub innych upraw , a tym bardziej nie naucza się um ierająceg o z głodu człow ieka o s tru k tu rz e ziarna, o jego składzie chem icznym , jakkolw iek to w ażne bardzo kw es
tie, i praw dziw e. A le głodnym podaje się chleb, aby go jedli. A by jed li i nasycili się. Na to jednak, aby głodnego karm ić, trz e b a sam em u m ieć chleb i podać go.
Nr 6 C H R Z E Ś C I J A N I N 5 Podobnie też, gdybyśm y spotkali w w ędrów
ce przez jakieś bezdroża, człow ieka u m ie ra ją cego z prag n ien ia— nie uśw iadam ialibyśm y go, że jest m u potrzebna woda, że woda jest dobrą rzeczą i konieczną rzeczą, nie m ów ilibyśm y też 0 sposobie kopania stu d zien lub ich poszuki
w ania, a ty m bardziej nie zaczęlibyśm y uczenie opowiadać o składzie chem icznym w ody i jej fizyko-chem icznych właściwościach. Um ierają
cy z pragnienia — potrzebuje wody. A więc przede w szystkim trz e b a go napoić; tą wodą, k tó rą się m a ze sobą. Je śli się ją ma.
Otóż Pięćdziesiątnica z Uczniów uczyniła w ysłańców nak arm io n y ch Chlebem Żyw ota, to jest Jezusem — (Jan 6,35.55); napojonych W odą Żyw ą, to je s t Jezusem , k tó ry poi wodą żywą (Ja n 4,14; 7,37.38).
Oni znali Jezusa, którego Ciało jest p o k a r
m em i którego K re w jest oczyszczeniem i n a
pojem , oni poznali ju ż m oc wody żyw ej — (to jest D ucha Św iętego), k tó rą Jezu s był całkow i
cie w ypełniony i k tó rą daw ał im pić, gdy z Nim (na ziemi) przebyw ali, a tera z gdy P a n odszedł do N ieba, zostali tą „w odą żyw ą” bezpośrednio z N ieba napełnieni.
S tąd też nie ty le o Pięćdziesiątnicy m ówili, ile dzięki Pięćdziesiątnicy, z m ocą Bożą sk u tecznie w skazyw ali grzesznikom na Pana, jako
na źródło chleba i wody żywej, a doraźnie k a r
m ili i poili ty ch ginących, aby dzięki te j ich usłudze grzesznicy n a b ie rali m ocy dla przyjścia do sam ego Pana, P a n zaś prow adził ich dalej, Sam k arm ił i Sam poił.
P io tr u K orneliusza (Dz. Ap. 10,34— 48) nic nie m ów ił o D uchu Św iętym , ale z a n i m skończył m ówić (w m ocy Pięćdziesiątnicy) p r o s t e św iadectw o o Jezusie C hrystusie, już D uch Ś w ięty sam zstąpił i n a p e łn ił w s z y s t k i c h obecnych. G dy P aw eł przyszedł do Efe
zu, zapytał będących tam około d w u n a stu ucz
niów: „Izaliście w zięli D ucha Św iętego uw ie
rzyw szy? A oni m u rzekli: ow szem eśm y ani sły
szeli, jeśli jest D uch Ś w ię ty ” (Dz. Ap. 19,2).
Cóż to znaczy? O dpow iedź jest p rosta: nie m a ch rześcijaństw a bez p rzyjęcia ożyw iającej m ocy D ucha Św iętego, i A postoł P aw eł, w idząc te n brak, nie om inął ta k zasadniczej sp raw y przy sp o tk an iu w ierzących ludzi.
Z dalszego w yjaśnienia widać, że b yli oni uczniam i Janow ym i, to jest w ierzącym i w J e
zusa, (jako tego, k tó ry m iał przyjść), n ato m iast żyw y Jezu s jeszcze w sercach ich nie zam iesz
kał. W obec tego, P aw eł nie uczy ich o D uchu Św iętym , nie m ówi o P ięćdziesiątnicy, ale za
czyna od w y jaśn ien ia im różnicy m iędzy św ia
dectw em Jan o w y m o Jezusie, k tó ry m iał przyjść 1 przyszedł, a św iadectw em A postolskim o J e zusie U krzyżow anym i Z m artw ychw stałym , k tó ry żyje i chce zam ieszkać w sercu człow ie
ka. A gdy te m u św iadectw u uw ierzyw szy, przy jęli w raz z nim i Jezu sa do serca — zostali ochrzczeni w Im ię P ańskie. A gdy w szystko do
konało się w kolejności i porząd k u Bożym, do
piero wówczas P aw eł w łożył n a nich ręce, a gdy tego dokonał — „zstąpił na nich D uch Św ięty
i m ów ili językam i, i p rorokow ali”. Chw ała Panu!
Był nap ełn io n y P io tr, był n apełniony Paw eł Ja k u b i inni. A c z y m byli napełnieni, tego i udzielali innym . N ie tylko wiedzę o D uchu, nie ty lk o naukę o D uchu — ale D ucha samego.
A D uch sam w skazyw ał na Jezusa, k tó ry pro
wadził dalej tych, k tó rz y uw ierzyli, bo Jezus jest P a ste rz em dobrym , dba o Sw oje owce i m a dla nich po k arm duchow y i cielesny. „Dosyć ci n a łasce M ojej” — to jest n au k a Boża, k tó ra jest w y starczająca dla owcy P ańskiej, w sercu k tó re j Duch Boży m ieszka.
U czniowie po P ięćdziesiątnicy udzielali z te go, co w nich było, żyło obficie i dlatego w y
lew ało się n a zew nątrz. To nie budzi sprzeciw u w w ierzących. Bo jest jaw ne, jasne, silne i bez
spornie Boże. A skąd w iem y, że Boże? A stąd, że przynosi Boże owoce: „...spraw iedliw ość, po
kój i radość w D uchu Ś w ięty m ”, przynosi zdro
wie, porządek, miłość, jedność, i w iele innych.
A to buduje, bo tego p o trz e b u je i do tego tęskni każda dusza.
B udzi zaś sprzeciw w w ierzących i byw a od
rzu can e to, co nie jest jaw ne, jasne, silne i bez
spornie Boże; co nie niesie „spraw iedliw ości, pokoju, radości w D uchu Ś w iętym ". Co nie przynosi zdrow ia i porządku, miłości, jedności...
G dy U czniowie po P ięćdziesiątnicy m ów ili •—
objaw iała się m oc D ucha Św iętego, i gdy w kła
dali ręce — zstępow ał D uch Ś w ięty na tych, na k tó ry ch ręce by ły położone.
K to zaś nie m a sam pełności Ducha, i nie jest posłany przez P ana, próżno będzie m ów ił o D u
chu, próżno w kładał ręce — D uch Ś w ięty nie napełni, nie zstąpi. J a k to często widzim y. I dla
tego w łaśnie, gdy widzi się w śród w ierzących tu i ta m t y 1 k o formę czasów apostolskich, ale bez owoców czasów apostolskich, n a ś l a d o w n i c t w o najśw iętszych spraw , ale bez ich o w o c ó w, może to spotkać się z oporem, p ro testem , a n aw et odrzuceniem .
To nie jest odrzucenie św iętej sprawy Bożej, ale odrzucenie służby nieudolnych lub nie po
słanych, czy też nie n apełnionych przez Ducha Św iętego sług.
B iada człowiekowi, k tó ry by D ucha zelżył, ale biada i tem u, kto by D ucha n a pohańbienie podał. W spom nijm y też synów Scew y (Dz. Ad
19, 13— 16).
A jest w śród chrześcijan, tak ic h n i e p o s ł a n y c h głosicieli w ielkich sp ra w Bożych, w ięcej niż im — głoszącym , i nam — słucha
jącym , się zdaje. (Nie m ów i się tu o napełnio
nych i posłanych przez D ucha Św iętego słu
gach Pańśkich).
P raw dziw a obecność D ucha Św iętego — przy
nosi praw dziw e św iadectw o i owoce Ducha Św iętego. T e g o p o trzeb u je lud Boży, t e g o p o trzeb u je św iat! Z całą pewnością!
T am gdzie D uch Ś w ięty zstępuje, tam i zmysł C h rystusow y się objaw ia. Nie dziw m y się, że gdy nauczanie o św iętej spraw ie przynosi nie- św ięte owoce (w yw ołuje rozdzielenie, niepo
kój, złe sądy, obm owiska, potępianie i wiele innych) — wówczas zam iast u tw ierdzenia w
wierze, przychodzi zgorszenie i zachw ianie w ia
ry, a zam iast budow ania w ia ry — ru jnow anie.
T e g o D uch Boży i zm ysł C hrystusow y nie czyni!
*
J e st jeszcze jedna sp raw a o n iezm iern ej do
niosłości, a m ianow icie sp raw a w z a j e m n e g o s t o s u n k u d o s i e b i e tych, k tórzy w yznają Im ię C hrystusow e. I tu ta j w łaśnie de
cyduje obecność (albo b rak obecności) Ducha Św iętego i Jego o w o c u , k tó ry m jest miłość (Gal. 5,22). (Oczywiście m ow a jest o m iłości Bożej, a nie naszej w łasnej, ludzkiej, z jej ca
łym niedostatkiem ). T utaj w łaśnie decydującą rolę odgryw a zm ysł C hrystusow y, k tó ry pozw a
la naśladow ać P a n a w nie-sądzeniu „w edług w i
dzenia oczu” (bo m yli) i „słyszenia uszu” (bo zawodzi).
N iejed n o k ro tn ie słyszy się, że najw iększym zgorszeniem św ia ta jest organizacyjne rozdzie
lenie chrześcijan. To stw ierd zen ie m a w szelkie pozory słuszności, ale jest błędne, gdyż nie to jest zasadniczą przyczyną zgorszenia. Zgorsze
niem dla św iata jest bow iem nie ty le to w idzial
ne rozdzielenie, ile jeszcze bardziej w idoczny dla w szystkich brak miłości jednych chrześcijan do drugich.
N ie-jedność K ościoła polega nie ty le na po
dziale na różne odłam y, ile na b ra k u m iłości Bożej, na b rak u żywego C h ry stu sa w sercach.
Członkowie — pow iedzm y — dw óch lub trzech różnych odłam ów chrześcijańskich, gdy sam i przez się będą w jak iejś m iejscow ości godnie i rze teln ie w życiu rep rezen to w ać E w an
gelię, to je s t żyć w e w zajem nej m iłości i po
szanow aniu — nie będą zgorszeniem św ia tu na pewno. A le wówczas nie będzie trzeb a zbyt długiego czasu, gdy dojdą do przekonania, że i żyć pow inni razem . I żyć będą dobrze i trw ale.
Podobnie jak w m ałżeństw ie, gdy z miłości p r a w d z i w e j i p o w a ż n e j jest zaw ar
te, a nie z zaślepienia lub w yrachow ania, z w y- rozum ow ania lub jak iejś polityki pow staje, gdyż wówczas p rz y n a jm n ie j jedna stro n a, jeśli nie obydwie, poszkodow ana bywa.
I w społeczności chrześcijan ew angelicznych różnych odcieni, w g ru n cie rzeczy dw a zasad
nicze k ieru n k i są re p re z e n to w a n e : ew angelicz- no-chr ześ ci j ański i zielonośw iątkow y. Je d e n i drugi niejednolite, re p re z e n tu ją c e różne od
cienie, pow odow ane w gruncie rzeczy niedo
kładną znajom ością i niedożyciem p e ł n i praw d y E w angelii C hrystusow ej. I dlatego zwrócono uw agę pow yżej na konieczność p e ł - n e j obecności m ocy D ucha Św iętego z owo
cem, k tó ry nazyw a się: miłość!
Odcienie i różnice w w idzeniu lub rozum ie
n iu n iek tó ry ch kw estii i sp ra w życia ew ange
licznego, b y ły i — n ie ste ty — będą. Podobnie jak i różnice w ich p rak tycznym , codziennym stosow aniu. I nie tu leży sedno spraw y, ale w d u c h u w k tó ry m n a stę p u je spotykanie się ze sobą różnych poglądów , m yśli, przyzw y
czajeń (tra d y c ji m yślenia i postępow ania w Zborach).
Może dla p rzy k ła d u w spom nim y pierw szą w ielką ko n feren cję A postołów i starszych braci w Jerozolim ie (Dz. Ap. 15). Czy pomimo, że byli to m ężow ie pełni D ucha św ięteg o , była tam jednolitość poglądów , m yśli, zdań? Nie!
I tam , (jak u nas obecnie), by ły dw ie luźne g ru p y : je d n a wówczas sądziła, że należy zacho
w yw ać (i nauczać) Zakon M ojżeszowy, a druga, chyba m niej liczna uw ażała, że nie należy go w dalszym cią g u kłaść na now o-zrodzonych du
chowo ludzi, na chrześcijan. B yła to różnica zdań bardzo w ielka, i nic dziwnego, gdyż p ły nąca z w iekow ej tra d y c ji i praw a przez Śamego Boga podanego, od stosow ania którego mogło wyzw olić jedynie objaw ienie woli Bożej, czego nie w szyscy dostąpili. W stosunku do w szyst
kich ta m zebranych nie m ożna byłoby zastoso
wać, często u nas w ypow iadanego (i nadużyw a
nego rów nie często) określenia o b ra k u ducho
wego zrozum ienia („w yrozum ienia” — jak n ie
k tó rz y nazyw ają) lub b ra k u „soli” . T am na tej k o n fere n c ji wszyscy uczestnicy byli m ężam i pow ołanym i przez P a n a Jezu sa i nie tylko ochrzczonym i, ale i napełnionym i m ocą Ducha Św iętego, głoszącym i w brew całem u św ia tu — zbaw ienie z łaski Bożej przez w iarę w Jezusa C hrystusa. A pom im o to — różnica zdań była, i to taka, że n a w e t doszło do dyskusji i sporu, czytam y bow iem : „A gdy był w ielki spór 0 tern...” (w. 7). A le czy ta różnica zdań św iad
czyła o nie-jedności? A bsolutnie nie! Była róż
nicą poglądów , ale nie było kłótni, choćby u k ry te j pod pozornym spokojem lub rów nie po
zorną łagodnością czy dostojeństw em . Nie, oni w ym ieniali różne m yśli, ale byli jedno! Był w nich Ż yw y P a n Jezus, był obecny D uch Św ię
ty, b yła Jego moc. I dlatego owocem zgrom a
dzenia tego b yła w spaniała uchw ała; nie w y
nik „m ądrego” kom prom isu, układności, lub um iejętności starszych, ale o w o c d z i a ł a n i a D ucha Bożego; oni m ieli praw o w tym w spaniałym , m ądrym , pełnym m iłości i łaski orzeczeniu i zaleceniu d la now ych uczniów 1 uczennic użyć słów: „Albowiem zdało się Du
chowi Ś w iętem u i nam...” (Dz. Ap. 15,28), gdyż m ogli oni, k tó rz y m ieli „w ielki spór o ty m ”, powiedzieć też: „...zdało się n am j e d n o m y ś l n i e zgrom adzonym ...”. C hw ała P a n u za jed nom yślnych braci! W tak ie j zasadniczej i niezm iernie tru d n e j spraw ie! T ru d n ej dla lu dzi, ale nie tru d n e j dla Ducha!
W spom nijm y, że droga Pańska, je s t „w ąską drogą” , ale droga — to nie ostrze b rzytw y. D ro
ga, najw ęższa naw et, m a swą lew ą i praw ą kraw ędź, i p rze strz e ń m iędzy ty m i kraw ędzia
m i je s t w łaśnie drogą. W obec tego nie tylko
„ ty ” lub „ ja ” jesteśm y n a P a ń s k i e j d r o d z e , ale każdy, k to idzie obok, p rze d lub za nam i, choćby nie szedł ty m sam ym śladem , ale innym . Dopóki nie w ykroczył poza lew ą lub p raw ą kraw ędź, pozostaje na drodze. W ystą
pienie poza kraw ędź, to albo herezja, albo od
rzucenie Słowa. A p am iętając, że „...po części znam y...” (1 Kor. 13,9), w iedzieć też pow inniś
my, jeśliśm y trzeźw i, że zawsze w tym , co głosim y i nauczam y, (poza zasadniczym i, fu n
N r 6 C H R Z E Ś C I J A N I N 7 d a m en taln y m i kw estiam i) tk w i jakiś niedosta
tek, czegoś b ra k u je (ze zm ysłu Chrystusow ego) lub jest czegoś źbyt w iele (z nas sam ych). Dla- w i e l u członków, w zajem nie uzupełnia ję tego Kościół to organizm sk ład ający się z dych się. (1 Kor. 12; Efez. 4,16).
Sam i będąc niedostateczni, (czy nie mówisz w m odlitw ie: Panie! T y znasz nied o statek mój...?), a m ając w se rc u pośw iadczenie od D u
cha, żeśm y jed n a k dziećm i Bożymi, pom yślm y
—- i zastosujm y tę p raw dę i do drugich, w k tó ry ch w idzim y niedostatek. Piszę to, m ając na
uwadze, że piszę dla ludzi duchow ych, (nie m ów w tej chw ili: a któż jest duchow y? Strzeż się od łatw ego sądu, to grzech!); więc rozum ie
m y, że m ow a te ra z nie o h e re z ji lub odrzuceniu Słowa. M owa tu o n i e d o s t a t e c z n y m zrozum ieniu woli i Słowa Pańskiego... Co h e
rezją jest lu b odrzuceniem Słowa, to wyszło poza kraw ędzie drogi P ańskiej. A p am iętajm y jednak, że oznaczeniem kraw ędzi drogi P a ń skiej jest nie ty lk o prawo i sąd, ale i m iłosier
dzie i łaska. Bo sp raw a Boża z ludźm i, to nie ty lk o Synaj, ale i Syon, do któ reg o droga w ie
dzie przez Golgotę.
Jeśliśm y społecznością ew angeliczną, to jest ludzi, k tó rzy przez w i a r ę w Jezu sa C hrys
tu sa otrzym ali żyw ot w ieczny (Ja n 3,36), to w iedzm y, że nie w iedza i um iejętność uczyniła nas społecznością, ale w iara w Tego, k tó ry u m arł na K rzyżu, aby tę społeczność zrodzić.
A w iara to dar!
Są bracia, k tó rz y m ówią ty lk o i w yłącznie o Jezusie C hrystusie i o zbaw ieniu z łaski; są inni, k tó rzy przede w szystkim m ów ią o chrzcie D uchem Św iętym ; a m iędzy ty m i dw om a ro
dzajam i św iadczenia jest w iele in n y ch odcieni opow iadania E w angelii. K ażdy to czyni w edle danego m u zrozum ienia lub przeżycia, lub p rzy ję te j nau k i i poglądu. Są bracia, k tó rz y p raw ie nie znają n a u k i o P ięćdziesiątnicy, a są i tacy, k tó rz y się tej n au k i obaw iają. A le to, że oba
w iają się n a u k i o Pięćdziesiątnicy, n ie ozna
cza zdaje się, że obaw iają się sam ej Pięćdzie
siątnicy. Czy słuszną więc rzeczą je s t w yraźne zupełnie o s ą d z a n i e tak ic h braci, uw aża
nie ich za n i e d u c h o w y c h , być może n i e n a w r ó c o n y c h , a czasem n aw et za h e r e t y k ó w (zarzut: być może on zgrzeszył przeciw ko D uchow i Św iętem u).
W spom nijm y bracia, że ci, k tó rz y obaw iają się n a u k i o Pięćdziesiątnicy, czynią to częs
to z niew iedzy, b o i m n i k t j e s z c z e n i e o b j a w i ł P i ę ć d z i e s i ą t n i c y w usłudze Chrystusowej, z m iłością opow iadając nie ty le P ięćdziesiątnicę, ile raczej m ów iąc o Jezusie C hry stu sie w mocy Pięćdziesiątnicy, z objaw ie
niem się jej znam ion i cudów w raz z owocam i w postaci w ielu dusz przyprow adzonych do P a n a Jezusa, do K rólestw a Bożego, a uzdrow io
nych na duszy i ciele.
Nie trzeb a źle sądzić (Jak. 4,11.12; 5,5) tych, co razem z nam i zn ajd u ją się na drodze P a ń skiej, gdyż i ich zbaw ienie stało się przez łaskę Pańską. Są oni bliżej lew ej czy praw ej k ra wędzi tej drogi niż „ ty ” lub „ ja ” , ale są na
drodze P ańskiej. Pom yśl, że może w łaśnie dla
tego są tam , gdzie są, że nie znają (jak każdy z nas), k tó re jś z w ielu p raw d królestw a Bożego, bo im tego nie pow iedziano, albo pow iedzieli im ci, k tó rz y ty lk o m ówili, ale owocem ich n a u k i i św iadectw a, nie b y ły ani znam iona, ani cuda, ani budow anie jedności, ani co najw aż
niejsza — pokój i radość i spraw iedliw ość w D uchu Św iętym . N atom iast byw ało czasem za
m ieszanie, a czasem i szum, ale nie ten z nie
ba, ty lk o te n z ludzi, z ziemi. W spom nijm y, że Pism o mówi, iż „gołe słowo w arg tylko do nę
dzy słu ży ” (Przyp. Sal. 14,23b). A potem ten, k tó ry nie w idzi owocu s w e g o św iadectw a lub n a w e t sprzeciw ianie się, tw ierdzi, że to z b ra k u w ia ry słu ch ający ch się dzieje, nie rozeznając spraw y, że to jest w ynik niedosta
tecznego św iadectw a, składanego przez nie n a
pełnionych lub nie posłanych ludzi, często n a
w et dobrej woli, ale nieroztropnych. W ten więc sposób, jako nieduchow ych ocenia się ludzi zra
żonych lub zgorszonych n i e u ś w i ę c e n i em ta k św iętej sp raw y Bożej, ja k Pięćdziesiątnica, i n i e p o s z a n o w a n i e m Osoby Ducha Św iętego, K tórego się opow iada i w zyw a bez bojaźni, lekko, w ludzkiej gorliwości.
Czyż ktokolw iek e w a n g e l i c z n i e w i e r z ą c y , widząc działanie Pięćdziesiątnicy, od
rzu całb y Ją? To b łąd ta k sądzić. Toć ta m w J e rozolim ie — w iele tysięcy n i e w i e r z ą c y c h ludzi w i d z i a ł o i s ł y s z a ł o znaki i znam iona. I owoc tego oczyw isty: spośród nie
w ierzących w Jezu sa C h rystusa — trz y tysiące n araz uwierzyło!!! B yli i sprzeciw iający się, ale w śród niew ierzących. A w ierzący człowiek, zba
w iony przez P a n a Jezusa, czy m ożna sądzić i m yśleć, że odrzuciłby p r a w d z i w ą Pięć
dziesiątnicę?
J a k d o tąd — w eźm y o stan ie 40 la t — rozer
w anie, spory i sprzeciw y istn ieją wśród chrześ
c ija n ty lk o z pow odu nieobecności Ducha Św ię
tego w sercach, a nie z pow odu Jego obecności.
Nie ty le nauczania i m ów ienia o Pięćdziesiąt
nicy potrzeba, ale potrzeba, i to koniecznie, objawienia się Pięćdziesiątnicy. Ze w szystkim i znakam i, d a ra m i i owocami. Bo J e j owocem bę
dzie — ja k wówczas — p rzejaw ienie się zm ysłu C hrystusow ego, k tó ry nie sądzić, ale służyć i uniżać się każe. N ie może św ięta i słuszna sp raw a Boża, jak ą jest Pięćdziesiątnica — dzie
lić w ierzących. Je śli ta k jest — to dlatego, że b rak J e j pełności w śród lu d u Bożego. Gdzie Jezus Chrystus, (a On chrzci Duchem Świętym), tam i Jego pokój i radość, życie społeczne w mi
łości. Lud Boży potrzebuje obecności Żywego Jezusa Chrystusa, lud Boży potrzebuje mocy i obecności Ducha Św iętego.
P iszący te słow a już w dzieciństw ie swoim w idział działanie Słowa Bożego i D ucha Św ię
tego. Nie są m u rzeczą obcą cudowne uzdro
w ienia i nie tylko słyszał o nich. Sam przeżył n a sobie działanie Słowa, K rw i i Ducha. Z po
ko rą w yznać m usi, że jeszcze za m ało dał Mu m iejsca w sercu, ale z tego co otrzym ał św iad
czy, że Bóg jest m iłością, i Ten Bóg powiedział, że Sam w szystko w ykonał i obiecał, że wykona
tak, aby dziecko Boże „...było bez n a g a n y w dzień P a n a naszego Jezu sa C h ry stu sa ” (1 Kor.
1,8). A piszący to, uw ierzył i te m u Słow u P a ń skiem u.
A w ierząc też w obietnicę Pańską, że Koś
ciół, k tó ry m a być dobudow any w ostateczne (nasze) dni, będzie w spanialszy od tego pierw szego, i w ierząc, że do te j budow y potrzebna jest moc Ducha Św iętego, oczekiwać m am y w y
lan ia D ucha, k tó re jest przepow iedziane przez proroków . To pierw sze (w iosenne) w ylanie desz
czu błogosław ieństw a, o k tó ry m Joel pisał — dokonało się w Dzień P ięćdziesiąty. A tego d ru giego, późnego (w ieczornego), o k tó ry m w k il
ku m iejscach Pism o m ówi — oczekiwać m am y teraz, ry chło już. P ro śm y więc bracia o D ucha Św iętego, p rośm y o zm ysł C hrystusow y, proś
m y o rozszerzenie serc, aby nie by ły za tw ar
działe na d elik atn e działanie D ucha Św iętego,
abyśm y jednom yślnie czuw ając, w s p ó l n i e oczekiw ali potoków deszczu w ieczornego i do
czekali się, aby — ja k wówczas „... napełnił wszystek dom kędy siedzieli”.
„Przetoż bracia! bądźcie cierpliw ym i, aż do przyjścia Pańskiego. Oto oracz cierpli
w ie oczekuje drogiego pożytku ziemi, cier
pliw ie go oczekując, ażby otrzym ał deszcz ranny i wieczorny. Bądźcież i w y cierpli
wym i, a utwierdzajcie serca wasze, albo
wiem się przybliża przyjście Pańskie (Jak.
5,7.8).
Słowo o w y laniu D ucha jest n am dane, z obietnicą. P ro śm y w spólnie i jednom yślnie, aby objaw iło się ono w ty m czasie w całej w spaniałości w nas i przez nas — jako nie- chw iejące się św iadectw o m ocy Bożej dla tych, co nas otaczają, a są bliscy sercu naszem u.
Zdzisław A. Repsz
Zielone Świątki i jakie ma dla nas znaczenie Duch Święty
Zielone Ś w iątki nie są w ynalazkiem naszego stulecia, lecz należą do ty ch siedm iu w ażnych św iąt, k tó re lud Boży S tarego T e sta m en tu m u siał bezw arunkow o święcić. J a k w szystkie owe św ięta, ta k też i Zielone Ś w iątki m ają sw oje odrębne znaczenie w historii zbaw ienia. Zielone Św iątki są niew ątp liw ie zw iązane ze św iętem
„przynoszenia snopów pierw iastków żniw ”, a to znów m a zw iązek ze św iętem w ielkanocnym .
N a początku now ych żniw, pierw szy snopek m usiał być pośw ięcony B ogu (3 Mojż. 23, 10).
W idzim y w ty m obraz zm artw y ch w stan ia n a szego P ana. W spom nijm y przy ty m n a św ia
dectw o A postoła: „Lecz tera z C h ry stu s z m ar
tw y ch w zbudzony jest, i s ta ł się pierw iastkiem tych, k tó rz y zasnęli” (1 Kor. 15, 20). Nie bez znaczenia było, że Jezus zm arł w czasie Ś w iąt W ielkanocnych, i rów nież nie jest przypadkiem , że D uch Ś w ięty został w y lan y w dzień Zielo
n ych Św iątek. Św ięto to było ściśle zw iąza
ne w S tary m P rzy m ierzu z zakończeniem zbio
ru zbóż i dlatego przynoszono wówczas Bogu ofiarę w postaci dw óch chlebów pszennych (3 Mojż. 23, 16. 17). W raz z w ylaniem D ucha Św ię
tego zostało też zakończone Jezusow e dzieło zbaw ienia, a kościół Boży w y stąp ił z w ielką m ocą na jaw.
Bez w ątpienia działał także i w S ta ry m T e
stam encie D uch Św ięty. Je d n a k była tam Jego działalność więcej u k ry ta i ograniczona do k ró t
kiego czasu. W S tary m P rzy m ierzu w idzim y przede w szystkim działalność Boga-O jca. W Ew angeliach czytam y o działalności Syna. W Zielone Ś w iątki rozpoczął D uch Ś w ięty sp ra w ow anie sw ojego urzędu, i działa wciąż jeszcze w sercach ludzkich.
Jeśli chcem y mieć jasne pojęcie o tym , uo oznacza dla n a s dzisiaj D uch Św ięty, wówczas m usim y n a stę p u jąc e rzeczy dobrze rozw ażyć:
Czy D uch Ś w ięty jest Osobą, czy ty lk o w pły
wem lub mocą, k tó ra od Boga pochodzi? Jeśli D uch Ś w ięty je s t ty lk o siłą, wówczas chcę ja nią rozporządzać; a jeśli jest Osobą, wówczas On rozporządza m ną. Jeśli jest tylko mocą, wówczas sta ra m się w ięcej z niej posiąść; jeśli jest Osobą, wów czas chce On więcej m nie po
siąść. A w ted y m uszę zrobić Mu m iejsce w m o
im sercu i życiu.
Z tego rozw ażania w ynika pytanie, czy m am D ucha Św iętego, albo czy On m nie m a; czy m ieszka On w m oim sercu i czy przyznałem M u praw o rozporządzania m oją całą ludzką istotą. G dy zrozum iem y, że Bóg chce całkow i
cie panow ać i rządzić nam i, m ożem y wówczas zrozum ieć sens m odlitw y: „Nie m oja, lecz Two
ja wola niech się stan ie!” A gdyśm y to już po
jęli, zrozum ieliśm y ty m sam ym w ielką ta je m nicę kró lestw a Bożego.
D uch Ś w ięty chce osiągnąć w nas zupełnie określony cel, do którego n ie u sta n n ie dąży. W m odlitw ie A postoła P aw ła za G alacjanam i, z n a j
d u je się w yrażenie: „...ażby C h ry stu s był wy- k ształto w an y w w as” (Gal. 4, 19). A by tu na ziemi, ta m odlitw a urzeczyw istniła się w nas, potrzeba w łaśnie m ocy Bożej. A lbow iem co u ludzi jest niem ożliw e, to jest dzisiaj jeszcze m ożliw e u Boga.
W pięciu p u n k ta c h chciałbym się postarać w yjaśnić, jakie znaczenie m a dla nas Duch Św ięty, te n D uch m ocy:
1. D uch Ś w ięty jest D uchem p raw d y i w tym c h a ra k te rz e jasno objaw ia grzesznikow i je go sta n zguby; w skazuje nam n a Syna Bo
żego, jako n a W ybaw cę i n a Zbaw iciela. J e zus pow iedział o D uchu Św iętym : „Lecz po
cieszyciel on, D uch Św ięty, którego pośle Ojciec w im ieniu Moim, onci w as nauczy wszystkiego, i przypom ni w am w szystko,