• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1963, nr 5

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1963, nr 5"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

C H R Z E Ś C I J A N I N

E W A N G E L I A — Ż Y C I E I M Y Ś L C H R Z E Ś C I J A Ń S K A — J E D N O Ś Ć — P O W T Ó R N E P R Z Y J Ś C I E C H R Y S T U S A

„Idźcie te d y i czyńcie u czn ia m i w szy stk ie narody, chrzcząc je w im ię Ojca, i Syna, i D ucha Ś w ięte g o “.

Ew. Sw. M at. 28. 19

„ A lb o w iem nie w sty d zę się za E w angelię C hrystuso­

wą, poniew aż je st m ocą Bożą k u zb a w ien iu ka żd em u w ierzą cem u “.

Rzym. 1, 16

Rok z ało że n ia 1929 W arszaw a, m aj 1963 Nr 5

T reść n u m e ru : W niebow stąpienie — P ierw szy dzień w w ieczności — Ś w iadectw o P ism a Ś w iętego o zba­

w ie n iu —~ D obra w onność C h ry stu so w a — B ojaźń P a ń s k a —• Z n aczenie p o stu i m odlitw y — P a n p atrz y n a se rc e — Ś w iatło z cien ia przyszłych dó b r (Efod i n ara m ie n n ik i) — Rozm owy z C z ytelnikam i — K ro n ik a.

,,... a uczyniłem , ze zakwitło drzewo ..."

Ezech. 17.24

Fot. CAF

Wiosna w Polsce

(2)

2 C H R Z E Ś C I J A N I N Nr 5

W N I E B O W S T Ą P I E N I E

„1 stało się gdy im błogosław ił, że rozstał się z n im i, i b y ł n ie sio n y w górę do n ie b a ”. Ł k . 24,51

„A g d y oni p a trzyli, w górę p odniesiony je st, a obłok w ziął

Go od oczów ic h ”. Dz. A p. 1, 9

W ielkie dzieło zbaw ienia zostało w pełni w ykonane. P a n Je zu s ja k zw ycięski wódz po zw ycięstw ie n a d w rogam i, z w ielkim triu m fem pow rócił do Sw ej chw ały. Ziem ia nie była Jego ojczyzną, lecz Niebo, ale przyszedł tu na ziem ię dobrow olnie, aby w ysw obodzić człow ie­

ka z m ocy grzechu i śm ierci w iecznej.

Na Sw ej drodze n ap o tk a ł w ielu w rogów a ta ­ k u jąc y c h Go podstępnie, ale ostatecznie w róg nad w rogi — szatan, z o sta ł zw yciężony, w ła ś­

n ie ta m — n a Golgocie.

W ypełniły się w spaniale słow a proroczego psalm u (24,7): „Podnieścież o bram y! w ierzchy wasze; podnieścież się wy, b ra m y wieczne, aby w szedł k ró l chw ały!”

W niebow stąpienie P an a Jezusa je s t radością i um ocnieniem lu d u Bożego, gdyż o trzy m ał obietnicę, że przyjdzie czas, gdy tą sam ą drogą podąży za P a n e m z triu m fe m i radością do Nieba, aby ta m przebyw ać w iecznie na p rz y ­ gotow anym przez P a n a m iejscu i to obok Niego. D zień W niebow stąpienia je s t dniem zw ycięstw a i 'w ypełnienia o b ietn icy Ptań-

skiej: „Idę przygotow ać w am m iejsce...’’!

P rzez czterdzieści dni po Sw oim Z m a rtw y c h ­ w staniu, p rzeb y w ał P a n Jezus t u n a iziemi

ucząc i przygotow ując Sw ych uczniów do p ra ­ cy głoszenia Ew angelii. U kazał się uczniom przy p u sty m już grobie, szedł z nim i drogą do Em aus, uk azał się im w ieczorem pierw szego dnia w izbie szczelnie zam k n iętej, b ył z nim i nad jeziorem G enezaret, był też w idziany przez więcej ja k pięciuset braci (1 K or. 15, 8); n a w e t ja d ł i pił ,z nim i, a b y ty lk o u p ew nić ich w w ie ­

rze, że praw dziw ie zm a rtw y ch w sta ł P an . Za każdym zaś razem , Jego- p a ste rsk ie i pełne m i­

łości: „Pokój w a m ” ! w lew ało otuchę, radość i te n u p rag n io n y pokój do ich strw ożonych i zm ęczonych serc.

W reszcie przyszedł czas, aby w yp ełn iły się Jego Słow a: „Idę do Ojca M ojego i do O i ca w aszego” , a w y p ełn iły się one w czterdzieści dni po Z m a rtw y c h w stan iu a m iało to m iejsce na G órze O liw nej, blisko Jero zo lim y i blisko Betanii.

P a n Jezu s żegnając się ze Sw ym i u k o chany­

m i uczniam i, w yszedł tego dnia w ich to w arzy ­ stw ie z Jerozolim y drogą znaną i ulubioną, a p row adzącą do B etanii. A gdy doszli -prawie do szczytu wzgórza, z atrzy m ali się grom adząc dokoła P a n a a On podniósłszy ręce błogosław ił im „I stało się, gdy im błogosław ił, że rozstał sie z nim i i w zniósł się do nieba... a obłok w ziął Go od oczów ich ”.

Różne spra-wy, w ielkie i cudow ne, przeżyli uczniow ie tow arzysząc P a n u Jezusow i na d ro ­ gach Jego pracy. Byli św iadkam i objaw ienia w ielkich p raw d Bożych i m ocy Bożej, ale to co

m ieli teraz, tu na G órze O liw nej oglądać, tego jeszcze nie w idzieli. Było to bow iem w spa­

niałe i triu m fa ln e zakończenie drogi cierpienia i poniżenia i pozornej klęski, k tó ra była cu­

dow nym , Bożym zw ycięstw em .

W tedy to usłyszeli bezpośrednio od P an a Jezusa to ostatnie, ta k brzem ienne w cudow ne -owoce, pow ażne polecenie:

„Idąc n a w szystek św iąt głoście Ew angelię w szy stk iem u stw orzeniu. K to u w ierzy a ochrzci się — zbaw iony będzie, ale kto

nie u w ierzy — będzie potępiony”

A gdy to pow iedziaw szy, błogosław ił im Pan.

uczniow ie w idzieli Jego ręce, a tak je przecież dobrze znali. Te dobre, pełne m iłości, m ocy i łaski dłonie P a n a Jezusa. Znali je i w idzieli, gdy dloty)kały się lub unosiły n a d cierpiącym i, chorym i, o pętanym i, nad dziećmi. Te sam e ręce łam ały chleb, błogosław iły go i k a rm iły nim czasem tysiączne rzesze, a uczniów — zawsze. I oto po raz o statn i w zniosły się te ko­

chane ręce, p rze b ite o k ru tn ie gw oździam i tam na Golgocie dla zbaw ienia człow ieka, uniosły się one teraz jeszcze nad nim i w o sta tn im bło­

gosław ieństw ie.

Dlaczego te ra z ta k w ielu chrześcijan nie widzi ow ych błogosław ieństw Jezusa? Jedni może dlatego, że nie w ierzą, inni znów może dlatego, że n ie zupełnie nawiró-cili się d o P a n a

nie zerw aw szy z grzechem tego św iata...

A le m y tera z postąpm y tak, jak uczynili wóWCzajs Uczniowie. S pójrzm y i m y, i p rz y j­

rzy jm y się błogosław iącym ręk o m P a n a Je z u ­ sa, p ełnym łaski i błogosław ieństw a. A gdy sp o jrzy m y z w iarą, w ów czas każda potrzeba będzie zaspokojona. Jego ręce bow iem m ogą zaspokoić w szelką potrzebę człowieka, i ducha, i duszy, i d a ła . M ogą uw olnić od tro sk i niepo­

koju, m ogą uchronić od grzechu i bezbożnego życia.

T rzej uczniow ie Jego w idzieli Go już raz w odm ienionej, oprom ienionej jasnością nie­

biańską postaci (Mt. 17, 1— 8; Mk. 9, 2— 8;

Łk. 9, 28— 36), a tera z w szyscy zebrani na Gó­

rze O liw nej uczniow ie, zobaczyli jak w ich oczach, um iłow any P a n i M istrz w stę p u je do Nieba. Św iadkow ie Jego pokory, poniżenia tu na ziem i, w idzą tera z Jego m oc i chw ałę, są św iadkam i -trium fu i zw ycięstw a n a d grzechem

i szatanem .

Zdum ieni i zachw yceni zarazem , w skupieniu p a trz y li na to, co działo się w ich oczach, póki dw aj A niołow ie nie stanęli przed nim i, oznaj­

m iając im (i nam) cudow ną, w spaniałą now inę:

„T en Jezus, K tó ry w górę w zięty jest od w as

do N ieba, ta k p rzyjdzie jako w idzieliście Go

(3)

idącego do N ieba” . C hw ała P a n u naszem u! A więc przyjdzie, przyjdzie na pew no z pow ro­

tem! C hw ała Panu!

P a n Jezus, k tó ry oznajm ił ludow i Bożemu, iż będzie zab ra n y do N ieba, sta ł się też Swego ludu poprzednikiem i przew odnikiem na tej cudow nej drodze do w iekuistego przebyw ania z Bogiem (Żyd. 6, 20).

Tak więc przed nam i błogosław iona ojczyz­

na, do k tó re j po niedługim czasie podążym y i m y za Nim, aby być z Jezu sem po w ieczne czasy.

Pism o Św ięte uczy nas, że tu ta j na ziemi, nie m am y trw ałego m iejsca pobytu. D latego też dusza każdego człow ieka tęsk n i do zapew nienia sobie i bliskim sw oim trw ałego pokoju i bez­

pieczeństw a, a dusza człow ieka w ierzącego tę s­

kni do przebyw ania z Bogiem, do ojczyzny nie­

biańskiej, k ra in y g ó rnej i pełn ej światłości.

A co je s t tęsk n o tą duszy tw o jej, drogi Czy­

telniku? Czy odczuw asz i ty tęsk n o tę za wiecz­

nym m ieszkaniem , p ełnym szczęścia, radości i pokoju? Czy nie chciałbyś się zobaczyć z tym i m iłym i, k tó rz y w pokoju a nieraz i z radością odeszli do Pana?

Tam w tej niebiańskiej ojczyźnie nie m a już ani obłudy, ani niespraw iedliw ości, ani rozcza­

rowań. Bóg otrze w szelką łzę, a śm ierć nie m a tam dostępu. P rz e d nam i droga szczęścia, droga któ rą uto ro w ał P a n Jezus.

PIERW SZY D ZIEŃ

„A jeden z onych złoczyńców — urągał Mu m ówiąc: Jeśliżeś Ty jest Chrystus, ratujże sie ­ bie i nas. A odpowiadając drugi grom ił go m ówiąc: I ty się Boga n ie boisz, chociażeś jest w tym że skazaniu? A m y zaiste spraw iedliw ie, bo godną zapłatę za uczynki nasze bierzemy, ale Ten n ic złego nie uczynił. I rzekł do Je­

zusa: Panie! pom nij na m nie, gdy przyjdziesz

do królestw a Twego! A Jezus m u rzekł: Za­

praw dę powiadam tobie, dziś ze Mną będziesz w raju”. Łuk. 23, 39 43.

Jeżeli w niatizym ziem skim życiu byw ają dini w ażne ze w zględu n a sw oje znaczenie, ty m bardziej nad w y raz w ie lk ie znaczenie m a dla nas p ierw szy dzień w wieczności. K iedy żałn- kną się nasze oczy w o sta tn im d n iu życia ziemskiego — zaśw ita n a m ra n n a zorza wiecz­

nego życia.

W Piśm ie Św. zn a jd u jem y kilk a faktów , które m ów ią O' przeżyciach tych, k tó rz y odesz­

li do wieczności; w spom nijm y sobie choćby łotra n a krzyżu, cierpiącego w n iew ypow ie­

dzianych m ękach. Z jego fizycznym i bólam i łączy się mękia duchow a. W yznaje: ,,My osą­

dzeni jesteśm y spraw iedliw ie, bo godną zapła­

tę za u czynki nasze b ierzem y ” . Skruszony, zmęczony cieleśnie i duchowo, kończy o s ta t­

ni dzień swojego ziem skiego życia. P ełn y m m i-

N im odszedł P a n z tej ziem i zostaw ił jeszcze i ta k ą obietnicę ludow i Sw ojem u:

„A oto J a m je s t z w am i po w szystkie dni, aż do skończenia św ia ta ”.

A więc On, Jezu s C hrystus, idzie przed na­

mi, i je s t z nam i. C hw ała P a n u naszem u!

U czniow ie w rócili z G óry O liw nej posileni w w ierze i um ocnieni w sw ej służbie. W racali, aby być św iadkam i Jezu sa C hrystusa. U jrzeli i przek o n ali się, że służyli P a n u Chwały!

Ich przekonanie i w ia rę potw ierdzili w ysłań­

cy N ieba — A niołowie. U czniow ie w iedzieli też, że jeżeli w Jego Im ien iu będą prosić Ojca N iebieskiego, to w szystko będzie im dane (Ja n 14,13; 16,23).

W ierzyli i w iedzieli, że będzie im dana moc D ucha Św iętego (Dz. Ap. 1,4.3).

P ra w d a o Jezu sie C h rystusie w ypełnia się i dziś w sercach lu d u Bożego, a gdy się w ypeł­

nia — tow arzyszy te m u ta sam a radość, k tó rą przeżyw ali uczniow ie wówczas.

N iebiańska droga stoi i dziś otw o rem dla każdego. O tw orzył ją bow iem Jezus. S k ie ru j­

m y w ięc i dziś m yśli nasze, serca nasze na tę w sp an iałą nieb iań sk ą drogę, k tó rą przeszedł Jezus. Z aufaj Mu, bo ta k ja k odszedł, ta k i przyjdzie po odkupiony i w y b ra n y Swój lud.

C hw ała i cześć naszem u P an u , Jezusow i C hrys­

tusow i! Am en.

Kazimierz Muranty

W W IECZNOŚCI

łości spojrzeniem p a trz y n a niego Zbaw"ciel.

I w ted y ize sk ru c h ą rozbójnik w oła d o Niego:

„Pom nij n a m n ie F anie, gdy przyjdziesz do k ró lestw a Tw ego!” I n a ttio w ołanie zbójcy, P a n m u d a je obietnicę cudow nego dnia: „Za­

prawdę powiadam tobie, dziś ze Mną będziesz w raju”.

A czy m y w iem y, Co nas czeka gdy zakoń­

czym y Paszą ziem ską w ędrów kę i postaw im y pierw szy k ro k w wieczności? P o k ró tc e zasta­

now im y się Pad ty m zagadnieniem .

C zytam y w E w angelii o Łazarzu, że „um arł...

i odniesiony b ył przez aniołów n a łonlo A bra- ham ow e...” (Łuk. 16, 22). O dniesiony przez aniołów, posłanych „na posługę d la tych, k tó ­ rzy odziedziczyć m a ją zbaw ienie” (Żyd, 1, 14).

Aniołowie o d p ro w ad zają w ięc tzbawioPych do niebiańskich m ieszkań. G dy ty lk o bowiem zam kną się hasze cielesne oczy, otw iera się nasz w zrok w e w n ę trz n y i zbaw iony w idzi sie­

bie w n iebiańskim p rzy b y tk u . T ru d n e do Opi­

sania są przeżycia, k tó re będą nasizym u d zia­

łem w te n p ierw sz y dzień p o bytu w wiecznoś­

ci. S pełni się w reszcie nasze serdeczne p ra g ­ nienie p rzeb y w an ia w P anu. N asze serca n a ­ pełnią się radością, w wieczności bowiem

„ u jrz y jm y Go, ja k On je s t“ (1 J a n 3, 2; tłum .

ras.). OCkiniemy się w dom u Ojcowskim.

(4)

4 C H R Z E Ś C I J A N I N Nr 5

C zytam y o ty m w E w angelii w edług Jatna:

„W dom u Ojca Mego w iele jest m ieszkania; a jeśli nie, w żdybym ci w am pow iedział. Idę, abym w am zgotow ał m iejsce; a g dy oldeljdę i zgotuję w am m iejsce, p rzy jd ę zasię i wezm ę was do Siebie, żebyście gdziem J a je s t i w y b y li” (14, 2.3). W p ierw szym d n iu p o b y tu w w ieczności w prow adzeni zostaniem y w obco­

w an ie Iz Panem . U jrzy m y Parnia, k tó ry cierp iał za n a s n a k rzyżu G olgoty i śm iercią S w oją nas odkupił. W raz z przejściem w w ieczność zoba­

czym y to, co n ie docierało do n aszych s e rc n a ziemi.

O to ta k niedaw no Ł azarz w idział psy, k tó re lizały ra n y jego, a teralz znalazł ipocielszeinie n a łonie A braham ow ym . Ł o tr nla k rz y ż u jesz­

cze niiediaiwno w idział sw oich opraw ców , k tó ­ rz y łam ali m u golenie, a o to te ra z w idzi J e z u ­ sa W ra ju. Pism o Św ięte nau cza nas, że zoba­

czym y m iliony aniołów , ja k o ty m m ówi O bjaw ienie Św. J a n a : ,,I w idziałem i słysza­

łem głos w ie lu aniołów około onej stolicy i onyoh zw ierząt i starców , a b y ła liczba ich tysiąckroć sto ty sięcy i dziesięćkroć s to ty się ­ cy”. (5, 11). I m y też w spólnie a nim i będzie­

m y chw alić ii wielbić Boga. W kraczając w wieczność, w kraczam y w obiecany pokój i Od- pocznienie; ja k o zm ęczeni pielgrzym i kończy­

m y sw ój dzień roboczy n a ziem i i p rzech o d zi­

m y do w iecznego odpodznienia. ,,I słyszałem głos z nieba, m ów iący d o mnile, napisz: Błogo­

sław ieni są o d tąd um arli, k tó rz y w P a n u u m ierają. Z apraw dę m ów i D uch, iż odpoczną Od tru d ó w swoich, a uczynki ich id ą w śla d ża n im i” . (Obj. 14, 13; tłu m . ros.).

K im są ci ludzie, k tó rz y w eszli do wieczne­

go Odpotizniehia? To są ci, k tó rz y „om yli szaty sw oje i w y b ie lili je K rw ią B a ra n k a ”. Ci, k tó­

rz y w iarą p rz y ję li Je zu sa C hrystusa, jak o sw e­

go Osobistego Z baw iciela i prlzez tio s ta li się dziećm i Bożymi. W E w angelii w edług Ja n a napisano: „A tym , k tó rz y G o przyjęli, w ierzą­

cym w Im ię Jego, d a ł moc, a b y się stali dzieć­

m i Bożym i’”. (1, 12; tłu m . ros.). Je d y n ie bo­

w iem w ty m 'w ypadku, nasz p ierw szy dzień w wieczności s ta n ie się (początkiem w ielkiej n ie­

w ypow iedzianej radości!

— A le do będzie z tym i, k tó rz y w ziem skim życiu n ie p o słuchali w ezw ania Ojcowskiego, alby (przyjść do Jeg o S yna (Jan 6, 44), k tórzy nie p rz y ję li Jezu sa C h rystusa jak o osobistego Zbaw iciela? Ja k iż będzie los ty c h ludzi w p ierw szym d n iu wieczności?

W spom nijm y bogatego człow ieka, o k tó ry m n apisano w E w angelii w edług Ł ukasza: „A b ę­

dąc w piekle, podniósłszy oczy swe, gdy był w m ękach, u jrz a ł w dalii A brah am a i Łazarza h a łonie jeg o i zaw oław szy rze k ł: Ojdze A b ra­

ham ie! zm iłuj się n ad e m ną, a poślij Łazarza, a b y omlodzył koniec p alca sw ego w wodzie, a ochłodził język m ój, bó m ęki cierp ię w ty m p ło m ieniu” (16, 23—24).

D rogi C zytelniku, jeśli n ie m asz jeszcze w se rc u pew ności, że jesteś dzieckiem Bożym — w edług Słow a z lis tu do Rizymian 8, 16 — p rzy jd ź do Jezusa, póki n ie jest za późno!

N iech Bóg Ci dopomoże. Am en.

tłu m . M. S elm o w iczo w a D. I. Klassen

z czasop. „ E w angelskoje S ło w o “ (nr 78).

Ś w iadectw o Pism a Św iętego o zb aw ien iu

„ P am iętaj n a m n ie, Panie! dla m iło ści hu lu d o w i S w e m u n a w ied źże m ię zb a w ie n ie m T w o im ”

Z apraw dę błogosław iony je s t człowiek, k tó ­ rego sam Bóg w prow adza n a drogę zbaw ienia i pokazuje m u w czym leży tajem n ica zba­

w ienia, k tó re jest d a re m łask i Bożej, w y je ­ d n a n e j d la w szystkich grzeszników przez P a ­ n a i Zbaw iciela naszego — Je zu sa C hrystusa.

Z yskać zbaw ienie m oże każdy grzesznik, k tó ry uśw iadom i sobie p rzerażający fak t, iż z n ajd u je się n a drodze prow adząc do zguby w iecznej, i d late g o zapragnie być od n iej w y ­ baw iony. N a drodze bow iem po k tó re j szedł dotąd, p a n u je grzech z całą sw ą m ocą, a zapła­

tą za grzech je s t śm ierć... (Rzym. 6,23).

B yć zaś Zbawionym, znaczy być uw olnio­

ny m od grzechów i od ich sk u tk u . T u ta j m o­

głoby być postaw ione n a stę p u jąc e p y ta n ie : kto, lu b co m oże grzesznika uw olnić Od g rze ­ chów i ich sk u tk u ? N a ta k ie p y ta n ie d a ł od­

powiedź P a n Je zu s w słow ach: „... poznacie p raw dę a p raw d a w as w ysw obodzi“ (Ja n 8,32).

A tą P ra w d ą w yzw alającą człow ieka od grzechu,

Ps. 106,4

jest jedynie Sam Jezus C hrystus, jak pow iedział

„... Jam ci |jest t a droga, i praw da, i żywot; ża­

d en n ie przychodzi do Ojca tylko przeze M nie“

(Ja n 14,6).

N astęp n y m p y tan ie m , k tó re może się n a ­ sunąć, jest: Czy może ktokolw iek stw ierdzić, że p raw d a z a w a rta w D ekalogu i Zakonie M ojżeszow ym m a m oc przebaczyć, uw olnić grzesznika od grzechów jego? Odpowiedź brzm iałaby: nie, n ie może! A dlaczego? D late­

go, że ja k lu stro m dże ty lk o ukazać plam y i b ru d , ale n ie je s t w stan ie ich zmyć, ta k też Zakon grzechu n ie gładzi i nie uw alnia od n ie ­ go, ale jed y n ie d aje poznanie grzechu i żąda k a ry i o fia ry za grzech (Rzym. 3,20). Je d y n ą mjOcą zaś oczyszczającą grzechy je st św ięta k re w o fiarn eg o B a ra n k a Bożego — Jezu sa

C h ry stu sa (Jana 1,29; Żyd. 9,11— 14).

Moc te j św iętej K rw i b yła zbaw ieniem dla w ielu m ilionów ludzi; czy nie będzie w y sta r­

czająca i d la Ciebie, drogi C zytelniku, dla

(5)

oczyszczenia cię od grzechów tw oich? Niech cię Bóg zachow a od tego, abyś zlekcew ażył krew Je zu sa C hry stu sa i p o trak to w ał ją jako pospolitą! (Żyd. 10,29).

Zakon więc dobry jest, i był p o trzebny do określonego czasu, jak o przew odnik. K u cze­

mu zaś o n wiedzie? Z akon był dany, aby wiódł człow ieka do z u p e ł n e g o od p u ­ szczenia grzechów, b y ł przew odnikiem , w iodą­

cym do zupełnego oczyszczenia w Jezusie Chrystusie, którego się d o stępuje przez wiarę, a nie przez uczynki. G dy zaś przyszła do nas w i a r a , ju ż n ie jesteśm y pod m ocą i p rz e ­ wodnictw em Zakonu, gdyż pow iedziano:

„albowiem w szyscy S ynam i Bożym i jesteście przez w ia rę w C h rystusie Je zu sie ” (Gal. 3,26;

5,4). Oby Bóg udzielił i Tobie, drogi C zytelni­

ku, d a ru w ielkiego i kosztow nego: w i a r y . Zakon m ia ł w ielkie znaczenie przede w szyst­

kim d la n a ro d u izraelskiego, k tó re m u został objaw iony oraz tych, k tó rz y b y go dobrow olnie przyjęli. Ale gdy uspraw iedliw ienie grzeszni­

ków przyszło n a św ia t w Jezusie C hrystusie, gdy P raw d a Boża i łaska Boża okazała się jawnie w B aran k u Bożym, Z akon przestał być przew odnikiem , „pedagogiem ” (Gal.

3,24.25) naszym , k tó rzy śm y w Je zu sie C hry­

stusie ochrzczeni i obleczeni przez w iarę w Te­

go, k tó ry jest P ra w d ą (Jan 1,17; 14,6) i S p ra ­ wiedliwością, i Pośw ięceniem i O dkupieniem (1 Kor. 1,30).

Szukajm y więc u sp raw iedliw ienia z grze­

chów nie przez uczynki zakonu, bo t o prze­

kracza m ożność i siły człow ieka, ale szukajm y uspraw iedliw ienia z w iary, do k tó re j naw ołuje nas Ap. Paw eł, k tó ry jakkolw iek n iegdyś g o r ­ liwy w yznaw ca i czyniciel Z akonu, ale gdy uwierzył, n ie opow iadał ju ż Z akonu i jego przepisów, lecz E w angelię C hrystusow ą (Rzym.

1,16), i słow o w i a r y (Rzym. 10,6-10).

M nie i Tobie m ów i Jezus: 2,Jam jest droga, i praw da, i żyw ot, n ik t n ie przychodzi do Ojca, tylko przeze M nie” . A to w yklucza w szelką inną drogę do zbaw ienia, do życia wiecznego, do Ojca niebiańskiego.

A le czy Ty, duszpl prag n ąca zbaw ienia, w ie­

rzysz tem u, co m ów ił P a n Jezus? Bóg chce, abyś w ierzył (Ja n 3,18). W szak wiesz, że po­

średnikiem m iędzy tobą a O jcem w Niebie, jćst Ten, k tó ry sta ł się u b łagalną o fia rą za grzechy nasze, m oje i tw o je. A Słow a Jego są bardziej w iarygodne, niż słow a jakiegokolw iek człowieka. C zytaj i p rzy jm ij do serca co n a ­ pisał o ty m A postoł J a n (1 J a n a 3,5-13).

Czy więc, drogi C zytelniku, szukać m iałbyś poza Jezusem jak iejś inn ej drogi lu b d rzw i do K rólestw a Bożego? W iesz już z P ism a Ś w ięte­

go, że jed y n ą drogą i drzw iam i do Ojca N ie­

bieskiego, jest w łaśnie P a n Jezus. I ty lk o w Nim m am y odkupienie w in naszych, nie przez w ykonyw anie uczynków Zakonu, ale

przez w iarę, iż k re w Jeg o gładzi w szelki grzech.

K to zaś p rag n ąłb y być uspraw iedliw iony od grzechów przez ścisłe w ypełnianie Zakonu, te n też niech w ie, że n ie w ypełnienie jednego choćby przykazania, jest rów noznaczne z p rze­

stęp stw em całego Zakonu, ja k to w yraźnie m ów i A postoł Ja k u b : „A lbow iem ktoby zachow ał w szystek Z akon a w jed n y m by upadł sta ł się w in ien w szystkich p rzy k a z a ń ” (Jak.

2,10). A w ów czas ta k i człow iek pozbaw ia się łaski zbaw iennej, nie Chcąc żyć z w iary (Gal. 3,11).

Tych ostrzeg a A postoł Paw eł, że czytając Zakon, m ają n a sercu zasłonę, k tó ra n ie po­

zw ala im dożyć bezpośredniego w zięcia zba­

w ienia pti P ana. A dopiero gdy t a zasłona o d ję ­ ta zostanie, w ów czas człow iek zrozum iew a, że zbaw ienie je s t d a re m Bożym , a więc danym darm o w Osobie Jezu sa C h ry stu sa. Bóg zba­

w ia przez naw rócenie grzesznika do P a n a J e ­ zusa. T ak było z Zacheuszem (Łk. 19,9.10), i ze stróżem w ięzienia w F ilippis (Dz. Ap. 16,3), i z w ielu innym i.

T ak w ięc te ra z zastanów się d ro g i C zytelni­

ku, jeśli chcesz być zbaw iony i dostąpić poko­

ju z Bogiem, obierz za Z baw iciela i O rędow ni­

ka — P a n a Jezusa. Tego Jezusa, k tó ry u m arł za Ciebie n a K rzyżu. P orzuć w szelkie inne drogi i sposoby u sp raw iedliw ienia się. Jeśli w ejdziesz do K ró lestw a Bożego przez jedyne drzw i, k tó ry m i jest Je zu s (Ja n 10,7-9), zba­

w iony będziesz. N ie z a dobre uczynki, któ - reb y ś czynił, ale po to, abyś w Im ieniu Jezu sa dobrze czynił innym .

Izraelici w w ędrów ce n a puszczy, gdy — w y p e łn ia jąc rozkaz Boży — z w ia rą spojrzeli n a wysoko zaw ieszonego w ęża m iedzianego, byli ocaleni do śm ierci. S yn Boży b ył w yw yż­

szony n a K rzyżu, abyśm y — ja i Ty, zostali zbaw ieni, abyśm y m ieli żyw ot w ieczny. W ięc weź te n d a r zbaw ienia, a razem z innym i od­

k u p ionym i przez K re w B aranku, dziękuj Bogu i w ielbij Im ię Jezu sa C hrystusa, k tó ry był, jest i będzie n a w ieki. (Żyd. 13,8). Am en.

Karol Szałomski

WYDAWNICTWA KOŚCIOŁA

zł.

W ędrów ka P ie lg r zy m a — J. B u n y a n a 30.—

[Strum ienie n a p u sty n i — L. C ow m an 30.—

K alendarz J u b ileu szo w y K ościoła

B ogata t r e ś ć ; w ie le in fo rm a cji z h isto rii ruchu ew a n g eliczn eg o w P o lsce; sp is Z borów K ościoła z p o d a n ie m dinli n a b o żeń stw ; 334 s tr o n ic e 25.—

M oc z w y s o k o śc i — O sw ald J. S m ith 10.—

Mąż k tó r eg o B óg u ży w a — O sw ald J. S m ith 10.—

P ó jd źm y do J ezu sa (podr. dla Szk. N iedz.) 10.—

Ś p iew n ik P ie lg r zy m a , w y d . V, te k sto w e 30.—

K siążk a dla rejestra cji czło n k ó w w Zborach 30.—

Z am ów ien ie n a p o w y ższą literatu rę n a leży k ierow ać pod adresem : Z jed n oczon y K ościół E w a n g eliczn y , W arszaw a, A l. J ero zo lim sk ie 99/37.

E w entu aln e zw roty k sią że k ze Z borów , n a leży ad reso­

w a ć: Z jed n o czo n y K ościół E w a n g eliczn y , II Zbór War­

szaw sk i, W arszaw a 25, u l. P u ła w sk a 114.

(6)

6 C H R Z E Ś C I J A N I N Nr 5

D obra wonność C h rystu sow a

Z życia d w u d ziesto letn iej dziew czyny

„ B ośm y dobrą w onnością C h rystu so w ą Bogu w tych, k tó r z y zb a w ie n i b y w a ją i w ty c h , k tó r z y giną” 2 Kor. 2,15

K iedy podczas potężnej fali przebudzeniow ej w szkockim m ieście Glasgow, poznałem P a n a Jezu sa pod w pływ em D ucha Św iętego, n a w ró ­ ciła się w tym że czasie m łoda dziew czyna, nazw iskiem H elena Ew ing (czytaj — Jułing).

Była to w ątła istota, ale od sam ego początku swego nowego życia uczyniła C h ry stu sa zupeł­

nym P a n e m sw oim i została napełniona D u­

chem Św iętym . Przeżycie to było czymś bardzo w yraźnym w jej życiu.

M ożna by powiedzieć, że „rzeki w ody ż y w e j”

p ły n ęły z życia tej m łodej dziew czyny, k tó ra gdy um arła, — a m iała wówczas zaledw ie d w a ­ dzieścia lat, — p łak ała cała Szkocja. W iem o tym , że setki m isjo n arzy n a całym św iecie opłakiw ało je j zgon.

N auczyła się języka rosyjskiego i prag n ęła pojechać do E uropy, aby pracow ać dla Boga.

Gdy m oja m atk a p rzysłała m i teleg raficzną wiadomość o je j śm ierci, przebyw ałem w łaśnie na ew angelizacji w A nglii. Siedem godzin lały się z m oich oczu łzy, k tó ry c h żadną m ia rą nie p o trafiłem zatrzym ać. Moi gospodarze, u k tó ­ rych m ieszkałem m yśleli, że to była m oja n a­

rzeczona, ale ta k przecież nie było. J a n ależa­

łem tylko do ty ch tysięcy w ierzących, k tó rż y w tym dn iu płak ali rów nież. O dczuw ali bo­

w iem ja k będzie brakow ało jej na ziemi.

B yła pow szechnie znaną, w ręcz sław ną oso­

bą, choć nie napisała ani jed n e j książki, nie ułożyła żadnej pieśni, ani nie oddaliła się od m iejsca swego p o bytu dalej ja k na trz y sta kilom etrów , o ile m i w iadom o.

Chociaż m łodo u m arła, przyprow adziła w ie­

lu ludzi do C hrystusa. C odziennie w staw ała koło p iąte j godziny rano, ab y czytać Pism o Ś w ięte i m odlić się." J e j m atk a pokazyw ała m i dzienniczek, w k tó ry m m iała im iona około 300 m isjonarzy, oprócz innych nazw isk. M odliła się codziennie za nim i. I to w skazuje, że P a n Bóg położył jej szczególnie na sercu, aby była n ie­

w iastą m odlitw y.

W ty m dzienniczku zauw ażyłem także sło­

w a: „O Boże, r a tu j D uglasa S te w a rta (czytaj S tiu ła rta ) i uczyń go tak im m isjonarzem , jak im je s t jego b ra t J a m e s ” . H elena odeszła do w iecz­

ności, nie doczekaw szy się w ysłuchania m odlit­

wy, k tó ra została w y słu ch an a nieco ' później.

J a k w iadom o, m ój b ra t, jako m isjonarz, był w ięziony w czasach h itlero w sk ich przez pięć lat.

H elena m iała zw yczaj zapisyw ać d atę dnia, od którego za kim ś zaczynała się m odlić oraz d a tę w ysłuchania. P ro w adziła czynne życie m odlitw y, k tó re poruszało ram ię Boże i ludzi.

Pew nego dnia rozm aw iałem z dw om a p rofe­

soram i u n iw e rsy te tu w Londynie. M ówiliśmy o żyw ym i czynnym chrześcijaństw ie, kiedy jed e n z nich nagle rzekł: „B racie S tew art, chcę P a n u opow iedzieć pew n ą h isto rię ”

Opow iadał, że n a uniw ersy tecie w Glasgow była pew na dziew czyna, k tó rą otaczała w on­

ność C hrystusow a, a było to widoczne od pierw szej chw ili, gdy w stąp iła w m u ry za­

kładu. K iedy studenci, jak to studenci, ż a rtu ją c opow iadali sobie p rzy ty m jakieś dw uznaczne dow cipy, a t a stu d e n tk a nadeszła, w te d y zaw ­

sze ktoś odzyw ał się: „U w aga, H elena przyszła, tera z bądźcie cicho”. P rzechodziła tylko a nie­

św iadom ie prom ieniow ała m ocą, k tó ra przepę­

dzała ciemność. P ro feso r dodał jeszcze, że na zebraniach m odlitew nych następow ała w yraź­

na zm iana atm osfery, kiedy ta m łoda dziew ­ czyna w eszła do pokoju. Nie potrzebow ała n a­

w et b rać udziału w m odlitw ie. Z chw ilą, kiedy weszła, m oc Boża opanow yw ała zebranych D latego też — dodał — w ielu stu d e n tó w dopro­

w adziła do C hrystusa. Było to najsilniejsze działanie m ocy Bożej w człow ieku, z jak im ten pro feso r spotkał się w sw ym życiu. W tedy rze­

kłem : „Panow ie, to m ogła być tylko H elena E w ing” . P ro fe so r potw ierdził.

P e w n e j nocy, blisko godziny dw unastej, w czalsie silnego- m rozu, rozdaw ałem tra k ta ty n a Ulicy w G lasgow i s ta ra łe m się pozyskać dusze d la C hrystusa. W czasie p o w ro tu do do­

m u, sp o tk ałem H elenę. J a k zw ykle pracow ała d la P a n a : szła Ulicą i objąw szy ram ieniem ja ­ k ą ś p ro sty tu tk ę , opow iadała te j nieszczęsnej kobiecie |o Jezusie i Je g o miłości,

P rzy p ro w ad ziła w iele ludzi do P ana. G dy po k ilk u lata ch poszedłem na jej grób, pow iedział m i g rab a rz na cm en tarzu : „K aznodziejo, nigdy nie zapom nę pogrzebu te j dziew czyny. K iedy jej ciało składałem do ziem i, odczuwałem obec­

ność Bożą.”

Czy m ożem y dać w ytłum aczenie takiego ży­

cia? Oczywiście. To nie były jakieś jej szcze­

gólne w łaściw ości n a tu ry psychicznej, nie! To nie by ły też specjalne ta le n ty . J e s t tylko jedno w ytłum aczenie i je st ono praw dziw e. H elena była napełniona D uchem Św iętym .

K iedy pew nego raz u opow iadałem o niej m ojej żonie, uw ażała, że przesadzam . Ale pow iedziałem je j: „Poczekaj, aż przyjedziem y do Glasgow, a przekonasz się “. Pew nego razu m ieliśm y w ieczorek tow arzyski. Zeszli się m ło­

dzi ludzie i baw ili się dobrze. N agle odezw ała

(dalszy ciąg na str. 9)

(7)

BOJAŻN PAŃSKA „Błogosław iony czło w ie k, k tó r y się za w sze boi, ale kto zatw arclza serce sw o je, w pada w z łe ”

P rzyp. Sal. 28,14

W Piśm ie Św iętym często m ożem y przeczytać, i to zarów no w S tary m ja k i w N ow ym Testa­

mencie, słow a m ów iące o bojaźni P a ń s k ie j: „po­

czątkiem m ądrości jest B ojaźń Pańska...“ (Przyp.

Sal. 9,10); „B ojaźń Pańska jest m ieć w n ienaw iś­

ci złe“ (Przyp. 8,13); Bójcie się Boga i chw a­

łę M u dajcie, gdyż przyszła godzina sądu J e ­ go, a k łan iajcie się Ternu, k tó ry uczynił niebo i ziemię, i m orze, i źródła w ód“ (Obj. 14,7).

W proroctw ie Izajaszow ym czytam y: „I od­

pocznie n a n im Duch Pański, D uch m ądrości i rozum u, D uch rad y i mocy, D uch um iejętnoś­

ci i bojaźni Pańskiej. I będzie czułym w bojaź­

ni P ańskiej, n ie będzie w edług w idzenia oczów sądził, ani w edług słyszenia uszów swoich k a ­ rał“ (Izaj. 11,2.3).

Otóż sto i przed nam i Słowo Boże. Nie raz i nie dw a czytaliśm y sam i to Słowo, lub p rzy ­ najm niej było nam czytane, a więc słyszeliśm y je. Tym , k tó rzy dw ójnasobnie słu ch ają (Ps. 61, 12), będzie drogie to słowo. Rzeczyw iście p o ­ w inniśm y m ieć je n a sercu sta le i prosić P an a jak to czynił P sa lm ista : „U tw ierdź w yrok Twój słudze Tw em u, k tó ry się oddał bojaźni T w o ­ je j“ (Ps. 119,38).

Przypow ieści Salom onow e m ówią, że k to się boi P ana zaw sze jest błogosławiony. Tak więc leży przed nam i błogosław ieństw o lub przekleń­

stwo, p a m iętajm y więc, że „... k to zatw ardza serce swoje, w pada w złe“.

Mówiąc to, n ie m am y n a m yśli ludzi świec­

kich, k tó rz y i ta k są m artw i w sw ych g rze ­ chach, lecz odnosi się to w yłącznie do ludzi którzy w iedzą o bojaźni Pańskiej, ale jej n ie przestrzegają.

Czyż m oże być coś sm utniejszego n a d taki stan, gdy człowiek w ierzący, znający Słowo Boże, opuszcza stan bojaźni Bożej i przestaje bać się Pana? Człowiek w ierzący, narodzony dla królestw a Bożego, od chw ili spotkania się z ży­

w ym Bogiem, s ta ł się Bożym człowiekiem , k tó­

ry przeszedł ze śm ierci do żyw ota, od s ta n u obo­

jętności do sta n u bojaźni Bożej. A g d y w bo­

jaźni chodzim y — odstępujem y od złego. C hw a­

ła Panu!

Czy i ty , drogi C zytelniku, m asz już tę pe­

w ną radość z tego, że jesteś już now ym stw o­

rzeniem ? Czy m asz tę słodką radość, że tw ój stosunek do P an a je s t praw idłow y? Czy boisz się Go zawsze?

N iestety, w praktycznym życiu nieraz okaże się inna nieco rzeczywistość, k tó rej m oże ty sam już n ie widzisz, ale w idzą to inni. K to jest bowiem św iadom y każdego k ro k u a zaw sze przytem boi się Pana, te n i od złego odstępuje.

We w spom nianym już czterdziestym p ierw ­ szym rozdziale m ów i prorok Izajasz o P a n u J e ­ zusie, że spoczął n a Nim siedm ioraki D uch Bo­

ży. A ten siódm y z rzędu, to je s t Duch bojaźni

Pańskiej. A więc w P a n u Jezu sie jesteśm y ubo­

gaceni w szystkim , co jest potrzebne do zupeł­

nej pobożności i żyw ota. C hw ała P a n u nasze­

m u, K tóry b y ł ,,... czułym w bojaźni Pańskiej...“

(Izaj. 41,3). B ył P a n nasz pełen tego Ducha, którego n ie dostaje rodzajow i ludzkiem u od po­

czątku, gdyż nie co innego stało się przyczyną pierw szego grzechu w ra ju , ale w łaśnie brak bojaźni Bożej.

Jak że więc uw ażać m usim y n a Słowo P a ń ­ skie w dzisiejszym czasie, gdy pom im o hojnej łaski Bożej i różnych darów , ty le jest boleści rozlicznych w ciele C hrystusow ym , k tó ry m jest Kościół. Próżna jest chluba z darów , gdy owo­

cu ich b rak u je ; m oże bow iem i to być, co mó­

w i Pismo, że „dar zaślepia oczy...“, a może i to się pełnić, że pod w pływ em pew ności posiada­

nego bogactw a Bożego „... zatyło serce lu­

du...“, a wówczas może i to być, że „Słuchem słuchać będziecie, ale n ie zrozum iecie...“ (Mat.

13,14.15).

Je śli więc już boleści dostrzec możemy, m o ­ że dobrze byłoby spytać, czy n ie brak bojaźni Bożej je s t ich przyczyną? Z łe nie pochodzi bo­

w iem od Boga, ale pochodzi z serca, k tó re nie było obwarow ane strażą bojaźni Pańskiej.

Dlaczego zaś o ty m m ów im y teraz? Dlatego 0 bojaźni P ańskiej się mówi, że tu i tam m o­

żna usłyszeć m iędzy ludem Bożym, że nie jest potrzebne o bojaźni i czuw aniu mówić, skoro już w szystko m am y w C hrystusie.

A le popatrz człowiecze, skoro do takiego m niem ania odszedłeś i innych ta k uczysz — jest w tobie sam ym w idziany obraz C h rystu­

sowy? Ach, jakiż to żal serce przyjm uje, gdy słyszy się w iele m ówiącego i nauczającego, ale owocu w jego życiu nie w idać. Chodzisz n a d ę ­ ty przeciw drugiem u, i n a w e t taki sta n ci nie przeszkadza; napom nienia i karności nie p rz y j­

m ujesz, bliźniego sw ego w osobie b ra ta tw ego w Je zu sie C h rystusie — lżysz i zabijasz sło­

w em swoim, odbierając m u cześć, a przy tym w szystkim świadczysz, że masz pokój w sercu 1 radość naw et. Gdzież w ięc źródło takiego tw e ­ go stan u , ta k strasznej biedy? Otóż popatrz co pisze K aznodzieja: „K to zatw ardza serce sw oje w pada w złe“.

Pism o Św ięte w w ielu m iejscach m ówi nam o tych, k tórzy w ta k ie zło popadli. C zytajm y Słowo P ańskie dla siebie osobiście, a może da P a n zawołać z prorokiem Izajaszem : „Przeczżeś nam Panie, dopuścił b łąd z dróg Twoich?

przeczżeś zatw ardził serce nasze, abyśm y się CieUie nie bali?... (Izaj. 65,17);

C zytajm y w ięc Słowo P ańskie a prośm y, aby zachow ał nas Bóg od strasznych ty c h błędów duchow ych, k tó re w niejednym się zborze po­

kazują, a k tó ry ch przyczyną je s t opuszczenie

drogi bojaźni P ańskiej. Cieszkowski

(8)

8 C H R Z E Ś C I J A N I N Nr 5

ZNACZENIE POSTU I MODLITWY

O statnie godziny czasów ostatecznych, zobo­

w iązują lud Boży do najw iększego duchow e­

go w ysiłku. W ty m decydującym okresie, k ró t­

ko przed północą, n ie m a czasu n a organizo­

w anie przy jem n y ch nabożeństw i uroczystości.

M usim y statecznie żyć, to znaczy złożyć sa­

m ych siebie n a ołtarzu, szukać oblicza Boże­

go w poście i m odlitw ie dotąd, aż Bóg rozpocz­

n ie działać potężnie w naszych zborach, n a ro ­ dach, na całym świecie.

Bóg bow iem m oże ty lk o wówczas coś uczy­

nić, jeżeli zdam y się na Niego, jeżeli n ato m iast pozostaniem y n a d a l obojętni i letn i, patrząc z zadow oleniem , n a siebie sam ych, pozostając w w ygodnictw ie, stajem y na przeszkodzie dzia­

łaniu Bożemu. A le gdy dobrow olnie w ybieram y Jego drogę i szukam y Jego oblicza w poście i m odlitw ie, to Bóg m oże n a w e t w śród p a n u ­ jącego zam ieszania i św iatow ego kry zy su chrze­

ścijaństw a, obudzić Swój Kościół, i w ykonyw ać Sw ą w olę ratow ania ginącej grzesznej ludzko­

ści.

Je ste śm y tu ta j n a ziem i zarządcam i. A któż je s t zarządca, jak n ie ten, k tó rem u pow ierzono do zarządzania różne rzeczy, przedm ioty i do­

bra, k tó re n ie są osobistą w łasnością zarządza­

jącego.

P a n Bóg pow ierzył n a m n ie ty lk o m ajątek, pieniądze lub inne dobra, ale dał n am rów nież różnego rodzaju ta le n ty , uzdolnienia, zalety i um iejętności. Bóg uczynił nas zarządcam i tych ofiarow anych nam dóbr. P rzy jd zie też dzień, że będziem y m usieli zdać rach u n ek z tego naszego szafarstw a. Pism o Ś w ięte w yraźn ie nam o tym mówi (Mat. 25,14-30; Rzym. 14,12; M at. 12,30;.

W ty m a rty k u le chcem y coś pow iedzieć 0 p o ś c i e . Stw órca obdarzył nas praw em decydow ania o stosow aniu postu, jak o wzmoc­

nienia m odlitw y. J e s t to siła, k tó ra została po­

staw iona do naszej dyspozycji. G dy m y, jako dzieci Boże ze szczerym sercem , w poście i m o­

dlitw ie przybliżam y się do m aje sta tu Bożego, może P a n znacznie w ięcej uczynić dla nas oso­

biście, dla rodzin, zborów , m iast, w si i k raju , niż gdybyśm y n ie pościli. H istoria Kościołów a w szczególności niek tó ry ch okresów , m ówi o ty m w yraźnie. Będąc więc dłużnikam i wobec Pana, ty m bardziej pow inniśm y reg ularnie 1 w y trw ale przebyw ać w poście i m odlitw ie.

Je d n y m z licznych przykładów długotrw ałego postu w S ta ry m T estam encie je s t przykład Mojżesza, w iernego i pokornego sługi Bożego.

W iemy, że d w u k ro tn ie pościł on przez czter­

dzieści dni. Za pierw szym razem w czasie tego postu otrzy m ał tablice z dziesięciorgiem P rz y ­ kazań Bożych i przepisy Z akonu w raz z d o ­ kładnym opisem N am iotu P rzym ierza. Za d ru ­ gim razem , rów nież w poście, błagał P a n a Za­

stępów o łaskę dla lu d u Izraelskiego. I m oditw a ta została w ysłuchana.

O D anielu czytam y, że przez trz y tygodnie m odlił się a przy ty m ograniczał się w jed z e ­ niu. W iemy, że m odlił się o przyszłość sw e­

go n a ro d u i został w ysłuchany a Bóg przysłał m u anioła, k tó ry m u oznajm ił w iele tajem nic przyszłości.

W naszych zaś czasach dzień poświęcony Bo­

gu i służbie Bożej — uczyniono dniem jeszcze bardziej w ystaw nego jedzenia i picia. N ajlepszy obiad m usi być w łaśnie w niedzielę. A czyż n ie m ożna byłoby teg o dnia chrześcijańskiego odpo­

czynku, to je s t niedzieli, uczynić dniem pro­

stego i skrom nego sposobu życia i oddania się Bogu w m odlitw ie przyczynnej i z postem , za nasze rodziny, nasze zbory i za nasze narody;

za ginących dokoła w grzechu i za spraw ę gło­

szenia Ew angelii.

W spom nijm y jeszcze, że w N ow ym T esta­

m encie czytam y, że jed n y m ze znaków czasów ostatecznych będzie n a d m ie rn e przyw iązyw a­

nie w agi do picia i jedzenia (Mat. 24,27—39).

W spom nijm y jeszcze jed en przy k ład ze S ta­

rego T estam entu. P am iętam y, ja k to lud N ini- w y u n ik n ął k a ry Bożej ? a sta ło się to przecież przez posłuszeństw o rozkazaniu Bożem u p rzy ­ niesionem u przez Jonasza, k tó re nakazyw ało pokutę pow szechną a jej znakiem m iała być modlitwa, i post, obejm ujący w ty m szczegól­

n y m p rzy p ad k u n a w e t i zw ierzęta domowe.

A w N ow ym Testam encie cóż czytam y? Czyż P a n Jezus nie pościł n a początku Swej działal­

ności przez d n i czterdzieści będąc jednocześnie w ystaw iony n a ciężką w alkę z szatanem -kusi- cielem .W spom nijm y też, ja k zapy tano P a n a J e ­ zusa, dlaczego uczniow ie Jego nie przestrzegają postów , k tó re są gorliw ie stosow ane zarów no przez uczniów Janow ych, ja k i faryzeuszów . O dpow iedź P an a jasno n am m ówi, że wówczas w obecności P a n a Jezu sa uczniow ie n ie po­

trzebow ali pościć, natom iast zapow iedział Pan, że po Jeg o odejściu z ziem i, będzie czas w łaści­

w y, aby i oni poczęli pościć. O tym , że tak było czytam y w D ziejach A postolskich (Oz. Ap.

13,3), a ta k w ypełniło się to, co P a n pow iedział:

„A le p rzy jd ą dni, gdy od n ich (tj. uczniów) bę­

dzie o d jęty (Pan Jezus), a w te d y pościć b ę d ą ” (Mat. 9,15). T ak w ięc p o st je s t b ib lijn ą pobożno­

ścią, k tó rą sam P a n prak ty k o w ał a i uczniom w skazał. A tym czasem w iele sług i pracow ni­

ków w służbie Ew angelii, zaniedbuje spraw ę m odlitw y i biblijnego postu, rezygnując ty m sa­

m ym ze skutecznej duchow ej w alki z ducham i

ciemności. Czy nie je st m ożliw e w yrzeczenie

się k ilk u posiłków i cierpienie krótkotrw ałego

głodu?

(9)

Czytam y w praw dzie w znanej przypow ieści 0 faryzeuszu i celniku (Łuk. 18 , 10 — 14 ), że fa­

ryzeusz w yliczając swe zasługi, zaliczył do nich 1 posit („...poszczę dw akroć w tydzień...”); P a n Jezus n ie skarcił też faryzeusza za to, że po­

ścił, a le za nieskrom ne pow oływ anie się n a własne „zasługi“ i ocenianie się jak o coś lep­

szego od celnika. M ało tego, gdyż P a n Jezus powiedział, że: „jeśli nie będzie obfitsza sp ra ­ wiedliwość wasza, niż nauczonych w Piśm ie i faryzeuszy, żadnym sposobem nie w nijdziecie do k rólstw a niebieskiego” (Mat. 5,20).

K iedy w ięc czytam y D zieje A postolskie i w i­

dzimy gorliw ość uczniów w m odlitw ie i p o ­ ście, ja k choćby w e w spom nianym już m iejscu (Dz. Ap. 13), przekonujem y się jakiego to bło­

gosław ieństw a pozbaw iam y się zaniedbując m odlitw ę i post. S tą d też ubóstw o duchow e współczesnego chrześcijaństw a, kaznodziejów , ew angelistów i m isjonarzy. Przyw ódcy ludu Bożego najczęściej n ie są w yposażeni w moc Bożą, a czyż i n ie dlatego, że nie zostali do p ra ­ cy w ysłani, jak w pierw szych Zborach z m o­

dlitw ą i postem i w łożeniem n a n ich rą k . D y­

skutuje się w iele w obecnych czasach nad róż­

nym i biedam i i niedostatkam i duchow ym i wśród lu d u Bożego. Z ap y tu jem y w ięc z tego miejsca, czy nie zm ieniłyby się te spraw y, gdybyśm y oblicza Bożego szukali w m odlitw ie

i poście? i I i

W spom nijm y też, że potężnym w ystąpieniom pobożnych m ężów w obronie czystości chrześ­

cijaństw a i obyczajów , tow arzyszyła ich w y­

trw ała m odlitw a i post. W w y n ik u płom iennych w ystąpień Savonaroli (XV w.) n ie ty lk o Flo­

rencję ogarnia fala p okuty i naw róceń, ale p a­

piestw o tak czuje się zagrożone, że doprow adza do skazania Savoranoli n a śm ierć drogą fałszy­

wych oskarżeń. S avonarola pościł w iele, aż do osłabienia ciała. Z nane też je s t i w życiu w iel­

kiego refo rm ato ra M arcina L utra, że pościł w ie­

le i długo. A przyniosło to tem u m ężow i w iele mocy i błogosław ieństw a, dzięki k tó rem u ta k wiele ludzi znalazło drogę zbaw ienia w J e z u ­ sie C hrystusie. Podobnie inni reform atorzy, jak Jan K alw in, k tó ry poszcząc w iele i m odląc się oglądał przebudzenie i naw rócenie m iasta w którym działał. Podobnie J a n Knox, szkocki Bo­

ży m ąż b y ł ta k gorliw y w m odlitw ie i poście, że M aria S tu a rt, królow a Szkocji, m iała ponoć oświadczyć kiedyś, że bardziej boi się m odlitw y Knoxa, niż arm ii Elżbiety, królow ej Anglii.

Podobnie znany refo rm ato r i ew angelista W e- sley, b ył ta k błogosław iony w pracy, że stał się początkiem w ielkiego ru ch u przebudzeniow ego i odrodzeńczego w Anglii, pogrążonej ówcześ­

nie w ciem nym m roku pow szechnego grzechu, upadku m oralności i odstępstw a od Słow a Bo­

żego. W esley b y ł m ężem m odlitw y i pościł dwa razy w tygodniu. In n y m ąż Boży, am e ry k ań ­ ski ew angelista, Finney, gdy stw ierdzał w sw ym życiu osłabienie działania D ucha Świętego, po­

ścił i trw a ł w m odlitw ie przez trz y dni. Po ta k

spędzonych dniach, -bywał znów n a p ełn ian y mo­

cą Bożą tak, że dziesiątki tysięcy ludzi pod w pływ em łaski i Słowa Bożego, przychodziło do p o k u ty i o d d an ia się Bogu. D la F in n ey a post b ył środkiem do w yzw olenia m ocy Bożej.

N ależy stw ierdzić, że m y w łaśnie jesteśm y ty m pokoleniem , k tó re zaprzestało p rak ty k o ­ w ania postu. M etodyści na przykład, n a po­

czątku pow stania tego ru ch u religijnego, p ra k ­ tykow ali pow szechnie post, i w iedzą dobrze o w spaniałym p rzebudzeniu tam ty c h czasów.

U czestnicy ruchów przebudzeniow ych u w a­

żali cotygodniow e poszczenie, za rzecz zupeł­

nie n a tu ra ln ą . N atom iast zbory naszych czasów, są raczej laodycejskiego ducha i zaniechały p rak ty k o w an ia postu.

Nędza zaś chrześcijaństw a współczesnego jest ta k zastraszająca, a grzech ta k pow szechny w świecie, ze s ta n te n pow inien b y pobudzić lud Boży do tego, abv zrezygnow ać z czegoś, ofia­

row ać coś z siebie Bogu w ięcej niż dotąd, aby P an m ógł z m ocą Sw e dzieło w nas rozpocząć.

J a k w ielka odpow iedzialność nas czeka, jeżeli zaniedbam y tego obow iązku na nas spoczyw a­

jącego, i n ie w eźm iem y ty ch słów pow ażnie do serca. Rozpocznijm y pracę Boża w edług Jego woli: rozpocznijm y w poście i m odlitw ie pro ­ sić o now e przebudzenie.

\tlum aczyi i podał A. W isełka

D obra wonność C h rystu sow a

( d o k o ń c z e n ie a r t y k u ł u z e str. 6)

się m oja żona: „Czy to je s t fotografia H eleny Ew ing tam na ścianie?” N agle zapanow ała gro ­ bowa cisza, a m oja żona zdziw iona zap y tała:

„Jim , czy pow iedziałam coś niestosow nego?”.

Tym czasem w szyscy um ilkli a śm iech u sta ł w jed n ej chw ili. J e d e n po dru g im bez słowa klęk ał i zaczynał się m odlić. Pom yślcie, kilka la t po jej odejściu do wieczności, a jeszcze jej imię m iało ta k ą moc, że przypom inało o obec­

ności Bożej. D rodzy przyjaciele, jestem przeko­

nany, ,że ta k ie życie duchow e m oże być w łas­

nością każdego dziecka Bożego.

C hciałbym jeszcze dodać, że niek tó rzy m y­

ślą, że aby być napełnionym i przez D ucha Św iętego, m uszą być szczególnie obdarow ani ja k J o h n W esley lub C harles Finney. O nie!

Nie oznacza to, że m usim y być u talen to w an y m i m ów cam i lub potężnym i kaznodziejam i. P rz e ­ cież chodzi tylko o to, aby D uch Ś w ięty stan ął za naszym i skrom nym i i pokornym i słow am i prostego św iadectw a.

podał

st.

Lipiński

J . A. Stewart

(10)

10 C H R Z E Ś C I J A N I N Nr 5

ŚWIATŁO Z CIENIA PRZYSZŁYCH DOBR

„ Zakon m ając cień p rzy szły c h dóbr, a nie sam obraz rze­

czy..." „... praw dą je s t ciało C hrystusow e"

Żyd. 10,1; Kol. ‘2,17

CZĘŚC III - KAPŁAŃSTWO

25. Efod i naramienniki

„A sprawisz szaty św ię te A aronowi, bratu twemu, na cześć i na ozdobę”.

„Ty się też rozm ówisz z każdym um iejętnym rzem ieślnikiem , któregom napełnił duchem m ądrości, aby urobił szaty Aaronów! n a po­

św ięcenie jego, aby m i urząd kapłański odpra- w ow ał”.

„A teć są szaty, które urobią: Napierśnik, i naram iennik, i płaszcz, i suknia haftow ana, czapka i pas. I urobią te szaty św ięte Aaro­

nowi bratu tw em u i synom jego, ab y m i k a ­ płański urząd spraw ow ali”.

„I nabiorą złota, i hiacyntu, i szarłatu, i kar­

ni azynu dwakroć farbowanego, i jedwabiu bia­

łego".

„I uczynią naram iennik ze złota, i z h ia cy n ­ tu, i z szarłatu, z karm azynu dwakroć farbo­

w anego, i z jedw abiu białego kręconego, ro­

botą haftarską”.

„Dwa zw ierzchnie kraje zszyte m ieć będzie na dwu końcach sw ych, a tak społu spięte będą”.

II Mojż. 28,2-7

G łów ną szatą a rc y k a p ła n a , szczególnie u w y ­ d a tn ia ją c ą jego -wysoką godność i p o d k reśla­

jącą w yw yższenie pomad in n y ch kap łan ó w w spółusługujących, b y ł bezspornie efod :z jego kosztow nym i ozdobam i. I d late g o był n a jp ie r­

wej W ym ieniony i op isan y ,przez Palna i n ie po­

w inien być m ieszany z białą jedw abną szatą kapłanów , k tó re n iek ie d y też o k reśla n o słow em

„efod” , jak nla p rz y k ła d iw 1 Sam . 22,18 i 2 Sam . 6,14. W pierw szym z ty ch m iejsc w idzi­

m y w szystkich kap łan ó w |w Nob-e odzianych w e f o d y ln ian e; ta k Samo b y ł odziany i D aw id; w te n sposób n ie k ie d y w idocznie n a­

zyw ano św ięte szaty, poniew aż szczelnie p rz y ­ leg ały do ciała. Tym czasem to b y ło to, co się nazyw ało u a rc y k a p ła n a s z a t ą , k tó rą m y już om aw ialiśm y; b y ła o n a tak ż e odzieniem i in n y ch kapłanów , od p raw iający ch służbę ty l- kto w sieni -przybytku (dziedzińcu) i W św ią t- nicy. T a sz a ta (grecki „ch ito n ”) b y ła niezbęd­

n y m odzieniem k a ż d e g o duchow nego przy k a ż d e j służbie przed Bogiem. W szę­

dzie pow inni b y li oni być o kryci tą obcisłą bia­

łą szatą, oznaczającą czystość i Sprawiedliwość.

Lecz obecnie m ów im y -wyłącznie O- szacie p rzy ­ słu g u jącej t y l k o arcykapłanow i, o tej, k tó ­ r ą om w kładał n a płaszcz b łęk itn y . M iało to szczególnie w ażne znaczenie. T a zw ierzchnia szata bow iem wskaizjywała, że jego służba

w S w iątn icy N ajśw iętszej w bezpośredniej obecności Bożej, nie b y ła ziem ską czynnością.

To w łaśnie Oznaczał efod z jego ozdobami, i dlatego ja sn y b łę k itn y płaszcz pow inien b ył być jego ,podłożem . W ty m rozw ażaniu pom i­

niem y kosztow ne ozdoby i ich znaczenie i bli­

żej ro zp atrzy m y ty lk o

efod i n ależące do niego naramienniki O by sam P a n o b jaśn ił n a m ich znaczenie.

„C hw ała i w spaniałość” arcykapłańskiego efo- du w y rażo n a b y ła p rzede w szystkim rodzajem tk an in y , z k tó re j b y ł zrobiony. G dy p rz y jrz y ­ m y is&ę jej, -znó-wu sp o ty k a m y -znany n a m czte- ro b a rw n y jed w ab z całą w ym ow ą znanych nam barw .

Może przy p o m n im y je w krótkości, ty m b a r­

dziej, że w idzim y okrytego- ty m i barw am i a r­

cykapłana, „obrońcę” Izraelskiego, w y stę p u ją ­ cego przed obliczn-ością Bożą.

W ielokrotnie m ieliśm y okazję Wskazać, że b ł ę k i t n a b arw a je s t b arw ą Nióba, s z k a r - ł a t p rze d staw ia -ludzką kró lew sk ą w ielkość i godność, k a r m a z y n o w a sym bolizuje k rew , życie Oddane n a śm ierć, i w ko ń cu b i a- ł a oznacza niew inność i spraw iedliw ość.

W ty c h to b a rw a ch ujrzeliśm y już C hrystusa, jak o Tego, k tó ry zstąp ił -z N i e b a , jako K r ó l a ludzkości, jako S p r a w i e d l i w e ­ g o , k tó ry od d ał za n iespraw iedliw ych życie Sw oje n a śm ierć.

T akim w idzieliśm y Go, um iłow ani, w dniach J-ego ziem skiego życia; ale co najw ażniejsze to to , że C h ry stu s w te j Sw ojej w spaniałości W ielkiego A rcy k ap łan a je s t obecnie w N iebie p rz e d obliczem Ojca. To w łaśnie w skazuje n am nasz obraź — „cień przyszłych d ó b r”.

W idzieliśm y poprzednio -te b a rw y w tk a n i- ndje, z k tó re j b y ły sporządzone bralma p rzy b y t­

ku, -zasłony i opony z cherubinam i. A le ijiest je d n a i to is to tn a różnica, w zupełności zasłu­

g u jąc a n a naszą uw agę, -pomiędzy w spom nianą tk a n in ą a tk a n in ą lefodu.

W e w szystkich ty c h o sta tn ic h przedm iotach nigdzie się n ie wspomina, o złocie; and jednej złotej n itk i nie było a n i w niezw ykle długich i szerokich zasłonach, -zam ykających -wejścia p rzy b y tk u , ani w w spaniałych oponach z c h e ­ rubinam i, bezpośrednio sty k a ją cy c h -się ze -zło­

conym i deskam i. A teraz, w efodzie, n ap o ty ­ kam y złoto; m ianow icie złotych n ici było w tk a n in ie efodu tyleż, ile -pozostałych różnlo- bajrwnjyCh n ici tk a n in y razem w ziętych. To w y­

nika z II Mojż. 39,3, gd-z-ie czytam y: „N-akle-

pali te ż blaszek złotych, i n astrzy g li z n ich nici

Cytaty

Powiązane dokumenty

Opowiadajcie wśród narodów świetność Jego,* wśród wszystkich ludów cuda Jego.. Po w niebow stąpieniu P an Jezus jako

M iasto znajdow ało, się poza zasięgiem działań w ojennych, i to głów nie zdecydow ało.. O, Panie, zn is zcz królestwo ciemności, poniew aż prześla dow anie

W szystkie zgoła złote przedm ioty, stanow iące w yposażenie św iątnicy, m iały sw oje korony.. Czapka została um ieszczona w m iejscu zw racającym na siebie

towany, a czyste Słowo Boże było przez prostych, skromnych ludzi rozsiewane z miłością, obficie i wytrwale, więc bardzo szybko przybywało zborowi tych, którzy

W iedziałem , że okażę się dokuczliw ym , ale nie ividziałem innego sposobu, by dostać się do tych chłopców.. D

my mieć większe duchowe przebudzenia i więcej dusz zbawionych, jeśli by każdy członek był właściwie n a ­ stawiony w stosunku do Boga, to jednak przekonałem

Słowa, któ re usłyszał, w zbudziły jego zainteresow ania, dlatego też chętnie w łączył się do prow adzonej rozm owy.. N aw iązała się

I rzeczyw iście przez ja ­ kiś czas Biblia Ani pozostaw ała n ietkn