• Nie Znaleziono Wyników

Nasz Przyjaciel : dodatek do "Głosu Wąbrzeskiego" 1925.04.25, R. 2, nr 17

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Nasz Przyjaciel : dodatek do "Głosu Wąbrzeskiego" 1925.04.25, R. 2, nr 17"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

Nr. 17. Wąbrzeźno, sobota 25 kwietnia 1925.

o

--- t Rok 2, €

Ewangelja

św. Jana rozdz. 10, wiersz. 11— 16.

Onego czasu rzeki Jezus do faryzeuszów : Jam jest Pasterz dobry. Dobry pasterz duszę swą daje za owce swoje. Lecz najemnik i któ ­ ry nie jest pasterzem, którego nie są owce wła­

sne, widzi wilka przychodzącego i opuszcza owce i ucieka, a wilk porywa i rozprasza owce. A najemnik ucieka, iż jest najemnikiem i nie ma pieczy o owcach. Jam jest Pasterz dobry i znam Moje i znają Mnie Moje, jako Mnie zna Ojciec i Ja znam Ojca, a duszę Moją kładę za owce Moje. I drugie owce mam, które nie są z tej owczarni i one potrzeba, abym przywiódł i słu ­ chać będą głosu Mego i stanie się jeden pa­

sterz i jedna owczarnia.

Nauka

II Niedziela po Wielkanocy.

Jam jest Pasterz dobry.

Prorocy często przyrównywali ludzi do trzo ­ dy owiec, której Panem jedynym jest Bóg, a wskazywali, że Bóg ześle dla trzody swojej do ­ brego Pasterza — Syna Bożego — Mesjasza.

Pan Jezus nazywa się dobrym Pasterzem, a wiernych Swojemi owieczkami, które wprowa­

dza do owczarni Bożej, jaką jest Kościół św., której On strzeże jako Stróż bramy, który nie wpuszcza do wnętrza złodziei, lecz tylko prawo­

witych pasterzy, których powołuje. Nadmienia jednak, że czasem — ale nie przez Jego bramę

— wkradają się zlodzieje-zbójcy owieczek, któ ­ rzy udają obłudnie i bezprawnie pasterzy, że czasem wciskają się też najmity, którzy nie dbają o dobro owieczek. Złodziejami, rabusami to he ­ retycy, a najmitami to ci, którzy przejmują urząd pasterski tylko przez wzgląd na doczesne swoje korzyści.

Dobry Pasterz woła owieczki Swoje, a one głos Jego znają i słuchają go — i idą za głosem

Jego i tych, których On jako swoich zastępców i pomocników ustanowił. Woła Ten dobry Pa­

sterz i dziś owieczki Swoje wybrane przez na­

ukę Kościoła, przez upomnienia i wewn. na ­ tchnienia.

Jesteś ty dobrą owieczką dobrego Pasterza?

Znasz ty głos Jego — i idziesz posłusznie za Nim ?

Dobry Pasterz strzeże owieczki przed tru- jącą paszą heretyckich nauk, a wiedzie je na dobre pastwisko Boskiej nauki i Sakramentów św., a nawet podaje im Sam Siebie na posiłek, aby żywot miały w obfitości.

Dobry Pasterz strzeże owieczki przed wil ­ kiem drapieżnym, a nawet życie Swoje przyno ­ si w ofierze za owieczki. Za Jego przykładem liczni pasterze — zastępcy także ponosili wiel­

kie ofiary, a nawet życie kładli za owieczki i dla dobrego Pasterza.

Chodź tedy za głosem dobrego Pasterza, unikaj trujących pastwisk herezji i bezbożności, a zasilaj się zdrową paszą Zbawiciela, pij ze źródeł Zbawiciela. Przynoś chętnie ofiary na chwałę Bożą, na pożytek zbawienny tych, któ ­ rych P. Jezus ci powierzył, dzieci i domowni­

ków, bądź im wzorowym pasterzem-prze wodni­

kiem.

Pragnie dobry Pasterz przywieść do Swej Owczarni, do Swego Kościoła owieczki, które Go nie znają, aby się stała jedna owczarnia i jeden pasterz. Módl się tedy o nawrócenie schy- zmatyków i heretyków, pogan i żydów, a bądź ofiarnym na cele misyjne.

Jeżeli będziesz dobrą owieczką dobrego Pa ­ sterza, to zaprowadzi cię dobry Pasterz na wie­

czne Swoje pastwiska, ’gdzie niczego ci już

brakować nie będzie. X.

Więcej radości!

Okres wielkanocny to miły czas dla wie ­ rzącego katolika. Spiżowe głosy dzwonów jak ­ by uroczyściej się odzywały. Radosne śpiewy wielkanocne z wesołem Alleluja napawają ser­

ce katolika otuchą i serdeczną radością.

Wszyscy w Chrystusa wierzący.

Weselcie się radujcie.

Alleluja, Alleluja, Niechaj brzmi Alleluja.

Jeżeli niedowiarek mówi, że nie ehce religji, bo religja nic mu nie daje, to albo nie rozumie, co mówi, albo rozumieć tego nie chce.

Rzućmy okiem choćby pobieżnie na obecny

świata stan umysłowy i kulturalny. Nauka się

(2)

— 66 —

W czterechsetną rocznicę Hołdu pruskiego. — 1525 — 10 kwietnia — 1925 r.

chełpi wielkiemi zdobyczami. Kultura jakoby doszła do szczytu. Oświata w kulturalnych kra­

jach dociera do ostatniego prostaczka. Techni ­ ka zrobiła zdumiewające postępy. Koleje żela ­ zne przerzynają stały ląd wszerz i wzdłuż, wspa­

niałe parowce jakby małe miasteczka niesłycha nie prędko prują bałwany, a maszyny latające, podobnie do ptaków szybują przez powietrze.

Ktoby śmiał zaprzeczyć, że rozum i zdolność, dane ludziom przez Boga, nie święcą istnego tryumfu ?

A jednak, czy świat razem z postępem, stał się szczęśliwym1? Razem z wzmagającą się kul­

turą wzmaga się i walka o byt,, wymaganie, niezadowolenie. Zdrowia rdzennego ubywa i mnożą się choroby, zwłaszcza nerwowe. Zakła­

dy dla obłąkanych przepełnione. I strona mo ­ ralna nie koniecznie dodatnio się przedstawia.

Zbrodnie pomnażają się ogromnie. Liczba sa­

mobójstw, nawet u osób małoletnich, wzrasta nie ­ słychanie. Mianowicie we Francji, gdzie zapro ­ wadzono szkoły bez Boga, kryminalność pośród młodzieży wzrasta w dwójnasób i trójnasób, tak samo wzrastają samobójstwa przestępców mło ­ docianych — najlepszy to dowód, że oświata bez Boga ani uszlachetnia ani uszczęśliwia.

A teraz rozważmy co w dobie obecnej nie mniej jak w przeszłej, człowiekowi da je religja katolicka. Kościół od kolebki do grobu towa ­ rzyszy pielgrzymującemu na tym łez padole. Sa­

krament Chrztu świętego zmywa grzech pierwo ­ rodny i wszelką zmazę grzechową. Biedny u- lomny człowiek w Sakramencie Pokuty odzysku ­

je utraconą przyjaźń Bożą i koi ból duszy. Zna ­ na to rzecz, że w stronach katolickich daleko mniej zachodzi samobójstw niż w protestanckich.

Obecny w tabernakulum Pan Jezus tak mile zaprasza zasmuconych i utrapionych: „Pójdź ­ cie do mnie wszyscy, którzy pracujecie i jeste­

ście obciążeni, a Ja was ochłodzę" (Mat. 11.28).

Powiedz mój miły, czy cicha wewnętrzna radość, którą uczujesz po rozgrzeszeniu, lub na uroczystem 'nabożeństwie, lub po spełnieniu do ­ brego uczynku nie przewyższa stokroć grze­

sznych uciech światowych, które jeszcze zasłu ­ gują na karę i prócz tego ostry kolec pozosta ­ wiają w duszy ? Ponieważ niedowiarek pociech religijnych nie zaznaje i niemi gardzi, więc ucieka się, gdy serce ludzkie żądne jest radości, uo zakazanych uciech światowych i w nich się zanurza. Ale niestety i najbardziej wyrafino­

wana rozkosz i najwyuzdańsza rozwiozłość nie zdoła zaspokoić serca ludzkiego, stworzonego dla Boga i spraw Boskich. Jeżeli nie nastąpi nawró­

cenie, to szaleniec kończy w rozpaczy i samobój ­ stwie.

Świat dzisiejszy pomimo swej wielkiej oświaty i kultury taki jest posępny, niezadowolony, nieszczęśliwy, jak może nigdy jeszcze od narodze­

nia Jezusa Chrystusa. I to przeważnie dla bra ­

ku głębokiej wiary, żywej ufności, dla niesłucha-

nia przykazań Boskich i kościelnych. Setki po ­

jawia się książek rzekomo niosących zbolałym

sercom pociechę, ale ta pociecha też często z mę ­

tnego czerpie się źródła i zamiast lekarstwa po-

daje truciznę. (Dokończenie nastąpi).

(3)

CZARNY RYCERZ

Opowiadanie historyczne z XI wieku FEDCBA

1 7 ) p rz e z

W A L E R E G O P R Z Y B O R O W S K IE G O

— C z a ję sp a le n izn ę , w id zę z g lisz c za 1 A lb o to m a ło k rz esiw p o m ira c h , a su c h e j h u b k i p o sta ry c h lip a c h ? R o k ita w ro k ic in ie , a ż się za b o k i b ie rz e o d śm iech u , a p o ro sie w ie c z o ra m i g lo s je g o d a le k o id zie, d a le k o , d a le k o h e n z a d z ie sią tą g ó rę i d z ie sią tą rz e k ę ...

P o c ze m n a g le o p u sz c z a ją c z d u m io n e g o te m i sło w a m i L e sz k a, ru sz y ła k u d w o ro w i m ó w iąc :

— Id ę d o d z ie d z ic a !

P o p ra w iła z a p a sk i n a g le w ie , p rz y g ła d z iła su c h ą rę k ą ro z b u rz o n e k o sm y k i w ło só w i ch w ie- ją c się ja k sta ra w ie rz b a z n ik ła w g a n k u d w o r­

sk im . W ła śn ie M ik o ła j w y c h o d z ił ta k ż e , żeb y zo b aczy ć sa m e m u , czy w sz y stk o g o to w e n a ju tro , g d y sp o tk a ł się z Ję d z ą . Z ra z u n ie p o z n a ł je j, . bo ciem n o b y ło , a o n a p o k ło n iła się m u d o k o ­

la n i rz e k ła :

— W ita jż e m i d z ie d zic u ,Ź em b o c iń sk i p a n ie !

— K to tu je st? co ś za je d n a ?

— O ! ja k to ła tw o z a p o m in a cie d zied zicu

■sw oich z n a jo m y c h ! D aw n e to czasy , g d y m p rz e d b u rz ą w ie lk ą w b o ru d a c h w a m d a ła , p ro sia k a z a rżn ę ła , m io d u p rz y n io sła , b y g ło d n y c h n a k a r­

m ić, w o d y k ry n ic z n e j n a la ła , b y sp ra g n io n y c h n a p o ić .

— A ! zaw o łał M ik o ła j — Ję d z ą cię zo w ią-

— O tó ż i p o z n a liśc ie m n ie p an ie- T a k , J ę ­ d z ą m ię z o w ią g łu p i lu d z ie . A ja k k o m u b y d lę z a c h o ru je w o b o rze, k ro w a m le k a d a ć n ie ch ce, d ziecię k w ili w k o ły sce, c h o ro b a p rz y jd z ie , to d o b o ru d o Ję d z y . R a tu j fb ab o Ję d z o ! A b a b a J jd z a ch o ć d eszcz z n ie b a leje, z a w ie ja śn ie ż n a św ia t z a k ry w a , sło n eczk o n ie b ie sk ie p ali, z a p a - sz c zy n ę n a siw ą g ło w ę z a d z ie w a i id z ie lu d z i i ic h d o b y te k ra to w a ć .

— C ó ż ch cesz o d e m n ie ? sp y ta ł M ik o łaj p rz e­

ry w a ją c te n a rz e k a n ia .

— A có ż?., ja n ic n ie ch cę. A lb o m i to czeg o trz eb a ? L u d z ie m ó w i’?, że w y d zied zicu n a w o jen k ę je d z ie c ie ?

— T a k , ja d ę .

O ! w ie d z ia ła m ja o tern . P o b o ru m a ry c h o d z ą , a b o g in k i z a w o d z ą n a d d o lą n ie w ia st.

K ie d y m p a p ro ć śc ięła , to ż y w ą k rw ią p o c ie k ła , a d rz e w a, sta re lip y , d ą b i b u k św ię ty n a b u g a ­ ju , to ta k ję c z ą, że n a p łacz się z b ie ra . C z a rn o i k rw a w o w id z ę p rz ed so b ą... o g n ie i p o ż o g i i- d ą , p ę d z ą , lecą...

M ó w iła to g ło sem u ro c z y sty m , z rę k ą c h u d ą , p o d n ie sio n ą d o g ó ry , aż stra c h z d ją ł M ik o ła ja.

— C o ty m ó w isz n ie w ia sto ? z a w o ła ł — ta k b ę d z ie ? a m o żeś ty p rz y sz ła m n ie ty lk o n a s tra ­ szy ć ?

— O j, n ie stra sz ę ja n ik o g o , n ie stra sz ę A le to ja k o k iem się g n ą ć w sz y sc y d z ie d z ic e w o je w o d o w ie i ry c e rz e ja d ą n a tę w o je n k ę S k a rb y w ielk ie c h c ą w z ią ć , lu p y z d o b y ć g d z ie ś ta m ... d a le k o ... w g ro d z ie z ło c isty m . A w d o ­ m u z o sta w ia ją w ięk sze sk a rb y , b o d o b y te k w ła ­ sn y , w ła d z ę sw o ją , ż o n y i d z ia te e z k i u k o c h an e . K tó ż je tu o b ro n i, g d y n ie p rz y ja cie l p rz y jd z ie , g d y w ic h ry o d b o ró w i p u szcz n a d le c ą ?

— J a k i n ie p rz y ja c ie l? p rz e c ie ż tu ż a d n e g o n ie p rz y ja c ie la n ie m a i b y ć n ie m o że?

— O j, b ęd zie o n b ęd zie.

— J a k i? z re sz tą m y p rę d k o w ró c im y , je n o K ijó w zd o b ęd ziem y i p ra w o w ite m u k n ia z io w i c z a p k ę k sią ż ę c ą n a g ło w ę w ło ż y m y .

— O j, w y w K ijo w ie , w z ło c isty m g ro d zie , c z a p k ę k sią ż ęc ą k ła ść b ęd ziecie n a g ło w ę p ra ­ w o w iteg o k n ia zia , a tu w w a sz y m m o d rz e w io ­ w y m d w o rze ż m ija ro z g rz a n a n a p ie rsi k ą sa ć zaczn ie.

I p o c ią g n ą w szy M ik o ła ja w c ie m n y k ą t g a n k u p o częła m ó w ić sy c z ąc y m sz e p tem :

— S trze ż się p a n ie Ź e m b o c iń sk i i n a w o ­ je n k ę n ie je d z . P a c h o łk ó w tw o ic h z b ie rz i z a m ­ k n ij się w e d w o rz e i zb o ża u m ie ć k a ż i c h le b a n ap iec. P rz y jd z ie czas, w k tó ry m o d b o ró w s tra ­ sz n e w ic h ry p rz y jd ą i p o ż o g a i k re w i p o m sta .

— C o to z n a c zy ? — co ty m i m ó w isz ?

— P ra w d ę , sz c z e rą p ra w d ę m ó w ię. J a k ty l­

k o w ic i k ró le w sk ie o d K ra k o w a p rz y szły i ro ­ zeszła się w ieść, że ry c e rz e , w o je w o d o w ie i d z ie­

d zice n a w o je n k ę id ą w d a le k ie ziem ie i k ra je , w b o ru , w zielo n ej p u sz c z y , n a b u g a ju , p o d św ię ty m b u k ie m sta ry m d z iw y się d z ie ją .

— C o się d z ie je?

— R a n k ie m p a n ie , ja k b ęd ziesz je c h a ł, p a trz ja k o n ie w o ln ic y p o p o lach ^ ch o d zą i k rz e siw a z b ie ra ją , a w b o ru to w sz y stk ie sta re d ę b y i li­

p y z h u b k i o b ie ra ją ...

— A p o có ż to o n i ro b ią ?

— Z o sta ń w Ż erab o cin ie, a zo b aczy sz. N a b u g a ju co n o c o g n ie g o re ją i sch o d zą się n ie­

w o ln icy z w sz y stk ic h d z ie d z ic tw d o k o ła i m ó ­ w ią : sk o ro p a n o w ie ja d ą to m y te ra z b ę d z ie m y p a n a m i. P o co n a m n ie w o la ? alb o to m y n ie lu d z ie, a lb o to o jc o w ie n a si n ie b y li w o ln i ? n ie sia d a li n a w ie c u i k m ie cia m i n ie b y li? U w a s, d z ie d z ic u , są c a łe w sie o b sad zo n e n ie w o ln ik a m i, są so k o ln ic y , sta ry sk o tn ik ... N a b ło n iu n a d S z re n ia w ą sie d zi z b y d łem i o w c a m i n a sz e m i s ta ry sk o ta rz, k m ie c y sy n m a z u rsk i ... o b a c zy c ie p a n ie, o b aczy cie...

— P o stą p iła p a rę k ro k ó w n a p rz ó d , p o p raw i­

ła z a p a sk i n a g ło w ie i z stę p u ją c p o sc h o d k a ć h n a d z ie d zin ie c , ż a ło sn y m g ło sem n u c iła :

— O j! w id zę, w id zę n ie b o k rw a w e , z ie m ię k rw a w ą , sło ń ce k rw a w e , p u szczę k rw a w ą .

W s z y s tk o k r w ią c ie k n ie . N o cam i lu n y się p a lą , d y m y c z a rn e p ły n ą i w ro n y k ra - czą. L u d z k ie c ia ła rz e k a n ie sie , n ie m o w lę ta i n ie w ia sty . Z m ro k ie m k ru k c z a rn y się w aży i p a trz y , g d z ie śtru p y leżą. W ic h ry p o b o ru ję ­ czą, to p ie lc e p o w o d zie się p lu sz e z ą , w isie lc e w y ją . U p ió r z se rce m , k o łe m p rz e b ite m ssie k re w n ie w y to c z o n ą jeszcze z n ie m o w lą t i n ie-' w ia st. O j ! w id zę to , w id zę... c z a rn o , k rw a w o w id zę...

C o ra z b a rd z ie j cich ł je j g ło s, p o sta ć je j n i­

k ła p o w o li w m ro k u w ieczo rn y m , aż g ło s u c ic h ł z u p e łn ie i p o sta ć ro z p ły n ęła się w c ie m n o śc iac h .

Oto jest straszna głowa.

T rz e m a sz la k a m i szed ł k ró l i k n ia ź Iz a - sła w d o K ijo w a . W o jsk a b y ło b a rd z o w iele je z d n e g o i p ie sz e g o , o ra z ry c e rstw a , k tó re n a ­ w e t z o b c y c h k ra jó w p rz y b y ło n a tę w y p ra w ę . N a m iestn icz ą w ład zę n a d calem w o jsk ie m o d d a l k ró l w o jew o d zie W sz e b o ro w i.

W sz e sław k sią ż ę P o ło e k i, k tó ry z a g a rn ą ł

b y ł K ijó w i w y g n a ł z n ie g o Iz a sła w a , w y sz e d ł

(4)

— €8 — n ap rzeciw k ró la pod B iało gród n ad rzeczk ą Ir- p ień z K ijo w ian am i, P ieczy n g am i, P o lo w cam i i in n y m i dzikim i n aro d am i, ale g d y m u szp ieg i donieśli, jak w ielk a m oc n a niego idzie, p o rzu­

cił tajem n ie obóz i uciekl z kilku żo łn ierzam i do sw ego P cło ck a.

K ijów p o d d ał się Izasław o w i. D ziało się to d n ia 2 m aja 1068 r.

W k ilk a d n i potem do królew skiego dw orca, co stał n ad D n iep rem z m n ó stw em bojarów i b o g aty ch panów i w ojew odów ru sk ich , p rzy odgłosie trąb , fletni i piszczałek, p rzy jech ał k n iaź Izaslaw w odw iedziny. C hoć było g o rą­

co, m iał jed n ak n a sobie szubę sobolow ą, p o k ry ­ złotogłow iem g reck im i czapkę złocistą, k n ia- ziow ską n a głow ie, suto sad zo n ą szlach etn y m i k am ien iam i. O bok n ieg o szli d w aj jego sy n o ­ w ie Ś w iętopełk 'i M ścisław . K n iaź p rzy jech ał n a białym koniu i u sio d ła m iał złote strzem io­

na. K ró l p rzy jm ow ał go rad o śn ie i w ołał n a podczaszego, by d aw ał cy p ry jsk iego w in a, k tó ­ re k ró l p o zn aw szy tu w K ijow ie w ielce w niem zasm akow ał. P ito w ięc sobie, a k n iaź Izasław ro zsiad łszy się n a ław ie, m ów ił do k ró la;

— M iłościw y g o sp o d y n ie i bracie, dzięki w aszej pom ocy, odzyskałem m oje dziedzictw o i

w dzięcsen w am jestem za to bardzo. A le K ijo- w ianie m oi, jak to jest lu d n iesp o k o jn y i zaw ­ sze żąd n y now ości, p o w iad ają, żeśeie tu p rzy­

szli nie jak o p rzy jaciel, ale w róg i że sam i chce- cie w K ijow ie panow ać.

B aczcie ted y , gospodynie i bracie, zajech ać do naszego dw orca, jako gość i p rzy jaciel i po­

kłonić się nam . Ile kroków zro b i w asz koń^

ty le g rzy w ien dam w am złota.

— P okłonić się w am k n iaziu Izasław ie? — zaw ołał k ró l z w y raźn em zdziw ieniem n a tw a­

rzy .

— T ak , proszę w as bardzo o to.

W tem król począł się śm iać i m ów ił.

— D obrze k n iaziu , zajad ę ju tro do tw ojego d w o rca i p o k ło n ię się tobie, żeby lu d w iedział, żeś ty m i nie w róg, ale p rzyjaciel. A g rzy w n y złota p rzy g o tu j.

M ów iąc to k ró l śm iał się głośno i w ołał, by m u d aw an o cy p ry jsk ieg o w ina. K n iaź Izasław był tak że w esół i pił jak g ąb k a i rozochociw szy się zd jął z siebie szubę sobolow ą i czapkę ksią- żącą i rzu cał ro ztru ch an am i o ziem ię w ołając.

— N iech tak ro zb iją się i szczezną n asze w ro g i!

(C iąg dalszy n astąp i.)

□ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ O ROZMAITOŚCI

Ważne wykopaliska w Egipcie.

W y p raw a badaczy staro żytn o ści zH arw ar- da, p racu jąca w okolicy p iram id G izeh (w E g i­

pcie), o d k ry ła znów g ro b o w iec bardzo w ażny, B iegający bow iem epoki tw órców p iram id .

Izb a g ro b o w a tego zn ajd u je się w końcu podziem nego k o ry tarza, długości 150 stóp. S zcze­

gółów o d k ry cia b rak jeszcze, ale d o jrzan o już w ielk i sark o fag (tru m n ę w sp an iałą) alab asrto w y , tu d zież tablice z n ap isam i, n a k tó rych odczytać było m ożno im ię źyjącego p rzed 5000 laty fara­

o n a S en efera, p o p rzed n ik a d y n astji C heopsa.

P raw dopodobnie* o d k ry ty grobow iec jest g ro b o w cem jed n eg o z członków ro d u k ró lew ­ sk ieg o , lu b w ysokiego d o sto jn ik a d w o rsk ieg o , ale n ie w yłączona jest tak że m ożliw ość, że w g ro b o w cu ty m jest p o ch o w an y sam farao n Se- n efer.

O d k ry w cą g ro b o w ca jest eg ip tolo g (znaw ca E g ip tu) A lb an R ove, asy sten t (baw iącego obe­

cn eg o w A m ery ce k iero w n ik a w y p raw y , d r. K el­

n era. G dyby grobow iec ten isto tn ie był g ro b o­

w cem farao n a S en efera to w zbogaciłby n iezm ier­

n ie w iedzę n aszą o sto su n k ach , p an u jący ch w E g ip cie za 4-tej d y n astji.

T ak głośny od ch w ili o d k ry cia jego g ro b o­

w ca w D olinie K rólów farao n T u tan k ham en b y ł w ład cą m ałego znaczenia w p o ró w n an iu do S en efera, o raz U serssen a III i T o tm esa III, n a­

leżących do założycieli p ań stw a egipskiego.

Z n an y egiptolog, d r. G ard in ter pisze w tej sp raw ie: „G robow iec z czasów budow niczych p i­

ram id jest rzeczą jeszcze całkiem n iezn an ą. N a­

leży p rzy p u szczać, że farao n S en efer pochow a­

n y jest w p iram id zie sw ego im ien ia w M edu- m ie. N iew ielkie zatem jest p raw d o p o d o b ień stw o , ab y grobow iec św ieżo o d k ry ty był jego grobo­

w cem . B ez w zględu jed n ak n a to, czy jest to jeg o grobow iec, czy też grobow iec jednego z

dostojników dw orskich, stoim y zapew ne w obec jednego z n ajw ięk szy ch o d k ry ć archeologicznych (starożytnych).

S en efer był pierw szym » farao n ó w , k tó ry usiłow ał u tw o rzy ć z E g ip tu p aństw o kolonjalne- W targ nąw szy n a półw ysep S y n ajsk i, zaw ład n ął tam k o p aln iam i m iedzi i w y staw ił w sp an iałą św iąty n ię bogini H ath o r. N astęp n ie u rząd ził w y p raw ę n a S udan, sk ąd pow rócił, w iodąc 7.000 jeńców i 200.00 0 sztu k bydła. W reszcie n ak azał budow ę p iram idy w M edum ie, in teresu jącej archeologów i z tego, że p rzy p o m in a w ieżę scho^

dow ą w B abilonie.

Wpływ gorąca.

WESOŁY KĄCIK

— O tóż uw ażcie chłopcy podczas g o rąca ro ­ zm aite ciała ro zp u szczają się, zaś od chłodu kurczą. Jęd ry s, d aj m i p rzy k ład !

— Ju ż w iem , w lecie dni są dłuższe, a w zim ie krótsze.

* * *

Dwie drogi.

— G dzież p an i M arcino w a m yśli um ieścić sw ego sy n a?

— C hciałam go oddać n a d o k to ra, ale że p ro feso ry m ów iły, jak o p o w in ien koniecznie skończyć p rzed tem g im n azju m , to już w olę, n iech idzie n a k o m in arza.

* # *

Do weterynarza.

— D okąd to, M acieju dążycie?

— A do w etery n arza, bo k o ń w ierzg nął i w głow ę m nie k o p y tem u d erzył.

— Jak to i to nie do d o k to ra lecz do w e­

tery n arza dążycie ?

— A tak, bo p rzy kopnięciu k o p y to sobie

uszkodził. . .

Cytaty

Powiązane dokumenty

w ał się także pew ien m łody człow iek, który jeszcze nigdy nie jechał okrętem.. Tylko jeden człow iek ni© podobał m u się

Jeśli tedy ofiarujesz dar twój do ołtarza, a tam wspomnisz, że brat twój ma nieco przeciw tobie, zostaw dar twój przed ołtarzem, a idź pierwej zjednać się z bratem twoim, a

[r]

Elektryczne fale zamieniają się tutaj dzięki wynalezionej przez Braida metodzie, znowu w promieniu światła, a przeszedłszy podobną zaopatrzoną w małe soczewki tarczę,

wych, a jeden z biesiadników odezwał się był w te słowa: „Błogosławiony, który będzie jadł chleb w Królestwie niebieskiem.® Ńa to od powiedział Pan Jezus powyższą

A zatem za Chrystusem w niebo wstępującym oderwijmy dusze od ziemi, do której zbyt mo- feno przylgnęła i na skrzydłach wiary unieśmy się ku niebu, gdzie kiedyś

Z ust twoich niech słowo nie wyjdzie gromu, Wieczorem dziatkom twym praw bajeczki Lub daj naukę dobrą z przykładem, A przy kołysce śpiewaj piosneczki, ’. Pilnuj niech

Biegano, nawoływano się budzono, nawet krzyki się rozlegały:!. —