PRZEGLĄD LOTNICZY
M I E S I Ę C Z N I K
WYDAWANY PRZEZ DOWÓDZTWO LOTNICTWA
W dniu 17 m a ja 1935 p rze d lo tn isk iem na Okęciu.
W NA R O D Z IE N A P IE R W S ZYM M IEJSCU A R M IA W A R M II LOTNICTWO.
Piechota powietrzna.
Zagadnienie desantów pow ietrznych stosowanych w wy
padkach największego nasilenia działań naziemnych, kiedy na szali zwycięstwa może zaważyć drobne na pozór utrudnienie lub skom plikowanie działania nieprzyjacielskiego, staje się co
raz bardziej zagadnieniem chwili. Nie m a dziś praw ie bez wy
ją tk u większych m anew rów na terenie Europy, w których by nie brały udziału w sposób hardziej lub m niej udatny jedno
stki tak zwanej piechoty pow ietrznej.
Nic więc dziwnego, że zagadnienie to znajduje na bardzo szeroką skalę odzwierciadlenie w prasie fachowej, gdzie są szczegółowo om awiane wszystkie argum enty za i przeciw no
wego ro dzaju walki.
W ychodząc jednak z założenia, że w artość każdego nowe
go pomysłu m ożna ocenić słusznie jedynie w jego zastosow a
niu praktycznym , gdyż tylko wówczas w ystępują z należytą w yrazistością w szystkie św iatła i cienie, korzystam z prasy za
granicznej, opisującej ostatnie wielkie m anew ry francuskie, aby omówić konkretny w ypadek użycia piechoty pow ietrznej, oraz te w szystkie uwagi, jakie m i się na ten tem at nasunęły.
Na wstępie kilka uwag ogólnych o organizacji i podległo
ści jednostek tego rodzaju we F rancji.
F rancuska piechota pow ietrzna (1‘infanterie de F air) m a jak o jednostkę organizacyjną tzw. batalion pow ietrzny (ba- taillon de F air), będący jednostką podstaw ow ą zarów no pod względem taktycznym ja k adm inistracyjnym .
W m yśl ostatniej organizacji francuskiego w ojska po
w ietrznego (sierpień 1937) bataliony te podlegają pod wzglę
dem użycia taktycznego bezpośrednim rozkazom dowódcy dy
wizji lotniczej.
Schematycznie organizację batalionu piechoty pow ietrz
nej przedstaw ia rycina 1.
e S ic 6 i c / r y
R y c i n a 1.
Uzupełnienie k adr batalionu odbywa się za pomocą zacią
gu ochotniczego śród nadterm inow ych piechoty, korpus zaś oficerski należy do personelu latającego w ojska powietrznego i m a za zadanie wyszkolenie specjalne batalionu, przygotow u
jąc go do roli przewidzianej na w ypadek wojny, ze szczegól
nym uwzględnieniem wszelkiego rodzaju zniszczeń oraz zapra
wy w skokach spadochronowych.
6 4 4
Trzeba tri zaznaczyć, że rola taktyczna batalionu pow ietrz
nego odbiega znacznie od przew idyw ań tak obszernie om awia
nych w prasie, gdzie się mówi niem al o całych dyw izjach prze
noszonych drogą pow ietrzną, co zresztą przew iduje również francuska „In stru k cja o użyciu wielkich jednostek taktycz
nych". W § 800 mówi ona:
„Jeżeli okoliczności są przychylne a znaczenie celu uspra
wiedliwia decyzję, dowództwo może zażądać od lotnictw a wy
ładow ania na tyłach wielkich jednostek nieprzyjaciela oddzia
łów wszystkich rodzajów broni, m ających szczególne zadanie (zniszczenie luh zajęcie przepraw y, ważnego ośrodka zaopa
trzenia itd ).
Działanie takie w ym aga niesłychanie szczegółowego przy
gotow ania i oddziałów wyspecjalizowanych w takich za
daniach.
D esanty pow ietrzne większych oddziałów są zazwyczaj po
przedzane lądowaniem jednostek spadochronowych, które osła
n iają lądowanie sił głównych".
Batalion piechoty pow ietrznej w ujęciu dzisiejszym m a swe zadanie w działaniach na tak wielką skalę w ustępie o stat
nim przytoczonego uryw ka, mianowicie jako oddział w ypado
wy. Zapewni on początkowo uchwycenie i zabezpieczenie te
renu aż do chwili, kiedy sam oloty transportow e lądując na tak przygotow anym lotnisku w yładują oddziały m ające wziąć udział w walce, a składające się z jednostek rozm aitych hroni.
Odegra więc on tu rolę w ybitnie pomocniczą, podczas gdy zadania samodzielne piechoty pow ietrznej będą się mieściły w ram ach znacznie szczuplejszych.
Musimy przyjąć, że batalion piechoty pow ietrznej nie jest przeznaczony do działań na wielką skalę, ale m a stanow ić ten drobny ciężarek, k tó ry w chwili rozstrzygającej, kiedy wszy
stkie ofiary dla osiągnięcia zwycięstwa lub uchylenia klęski są dobre, przeważy szalę na korzyść energicznego i rzutkiego do
wódcy, zdolnego odszukać najczulsze miejsce przeciw nika i za
dać m u cios, krępujący na k ró tk i przynajm niej okres swobodę jego działania.
Jednym więc z pierw szych czynników w arunkujący cli użycie piechoty pow ietrznej jest jak najdalej posunięta ekono
mia, w yrażająca się w zachowaniu tego nowego a tak trudnego
pod względem uzupełnienia rodzaju broni na chwile krytyczne w dodatnim lub ujem nym znaczeniu tego słowa.
T ak zrozum iana praca batalionu może oddać usługi nieo
cenione, ja k to zresztą zupełnie w yraźnie podkreślają doświad
czenia nabyte w czasie ćwiczeń i manewrów.
D rugim z kolei czynnikiem rozstrzygającym o użyciu pie
choty pow ietrznej, o któ ry m nie wolno zapom nieć w żadnym w ypadku, jest strona psychiczna zagadnienia, w ysuw ana nie
m al na pierwszy plan przez szczególne w aru n k i walki, odbie
gające znacznie już w swoim założeniu od norm alnej atm osfe
ry pola bitwy.
Nawet żołnierz pełnowartościow y o wysoko rozw iniętym poczuciu patriotyzm u i obowiązku, odważny i gotowy do po
niesienia największego ryzyka, aby spełnić powierzone m u za
danie, z chwilą gdy sobie uświadomi, że położenie, w którym się znajdzie w skutek w ykonania rozkazu, nie pozostaw ia m u naw et jednej na tysiąc szansy w yjścia cało, zachwieje się, jeśli nie jest straceńcem szukającym dobrowolnie śmierci, bib wy
jątkiem .
Że w yjątki takie znaleźć można, świadczą o tym liczne przykłady z wojen, przykłady podnoszące m ęstw o żołnierza aż do dobrowolnego męczeństwa (to rpedy kierow ane przez ochot
ników w Japonii itd).
Gdybyśmy jednak chcieli opierać organizację r ę g u- l a r n y c h jednostek w ojskowych na straceńcach i wy
jątkach, trudno by było osiągnąć zadow alające wyniki.
Trzeba więc przyjąć z góry, że piechota pow ietrzna po
w inna być używ ana przede w szystkim w ram ach takiego dzia
łania, które by pozostaw iało przynajm niej tę jedną możliwość na tysiąc, dającą m oc przetrw ania i nadzieję osiągnięcia tak bardzo zasłużonych wawrzynów.
Umysłowość żołnierza biorącego udział w takim przedsię
wzięciu byłaby praw dopodobnie najbardziej zbliżona do umy- słowości kaw alerzystów opisanych w przepięknym przykładzie szw adronu Girond ( „Szahle w garść1' tłumaczenie gen. W ienia- w y-Długoszowskiego) przebijających się w ciągu dni i nocy na tyłach Niemców podczas pierwszych w alk 1914 r., walczących do ostatniej chwili mimo groźby zupełnej zagłady, w patrzo
nych z uporem w nikłą i blednącą stale iskrę nadziei ocalenia, k tó ra ostatecznie nie zawiodła.
646
W aru n k i czyniące zadość wymogom, które przytoczyłem powyżej, a które cechują działanie sprzyjające użyciu piechoty pow ietrznej, m ożna znaleść zasadniczo tylko w dwu rodzajach działań, a m ianowicie w pościgu i opóźnianiu. N astręczają one często sposobność do uderzenia w tczułe miejsce na tyłach prze
ciwnika, wzniecenie zam ieszania w jego szeregach lub zaham o
w anie rozw ijającego się działania. Prócz tego ch arakter rucho
wy tych w alk i słabe stosunkowo nasycenie terenu oddziałami pozwoli w wielu w ypadkach bądź przetrw ać aż do nadejścia w łasnych oddziałów (pościg), bądź prześlizgnąć się po w yko
naniu zadania m iędzy luźnym i członami czołowych jednostek nieprzyjaciela, w ykorzystując przychylne w aru n k i terenowe, z pow rotem do w łasnych linii (działania opóźniające).
Trzecią z kolei m inim alną możliwością zapewnienia oca
lenia dla oddziału dywersyjnego, spełniającego swe zadanie na tyłach przeciwnika, jest takie zorganizow anie w yprawy, które by pozwoliło na rozłożenie w czasie przygotow ania zniszcze
nia i jego w ykonania, jak na przykład stosowanie m in o dzia
łaniu opóźnionym itd., dzięki czemu oddział dysponowałby nie
zbędnym okresem czasu, żeby się oddalić i zniknąć w terenie przed alarm em spowodowanym wybuchem.
Pisząc te słowa zdaję sobie najdokładniej spraw ę ze zniko- mości tych szans. Zdadzą ją solne jeszcze lepiej przyszli ucze
stnicy w yprawy, lecz w ynik pom yślny będzie w tych w arun kach zależny od sumy wysiłków, będzie mimo wszystko celem osiągalnym.
I)o uwzględnienia przytoczonych powyżej w ym agań skła
nia rów nież konieczność uzupełniania oddziałów spadochrono
wych, których stra ty przekroczą z pewnością znacznie straty dotychczas znane. Uzupełnienie to może się odbywać jedynie przez zaciąg ochotniczy jednostek w yborowych zarów no pod względem fizycznym (w ytrzym ałość na nadm ierne trudy, w al
ka w niekorzystnych w aru n kach ), ja k i duchow ym (o fia r
ność, poczucie obow iązku). Siłą rzeczy więc nie będzie ono ła t
we, i w ym agać będzie ja k największej oszczędności, możliwej do uzyskania jedynie przez racjonalne użycie w chwilach na
praw dę rozstrzygających.
Streszczam:
a) jednostki piechoty pow ietrznej pow inny być używane jedynie w chwilach krytycznych, a więc:
— w walce pościgowej lub w walce odw rotow ej;
b ) użycie tych jednostek powinno być zależne od sprzyja
jących w arunków , dających grupie dyw ersyjnej choć znikom ą możność połączenia się po w ykonaniu zada
nia z w łasnym i oddziałami.
Jedynie uwzględnienie tych dwu czynników pozwoli na w ykorzystanie w całej pełni bogatych możliwości, jakich może dostarczyć ten nowy rodzaj broni, odpowiedzialność zaś za po
wodzenie działania obciąża przede w szystkim ten sztab, które
m u pow ierzone zostało przygotow anie desantu i w ybranie n a j
korzystniejszej chwili do jego użycia.
P raca sztabu w tych okolicznościach pow inna być nacecho
w ana w yjątkow ą starannością, zarów no pod względem zbiera
nia danych niezbędnych do decyzji dowódcy użycia piechoty pow ietrznej właśnie w tej a nic innej chwili, ja k i pod wzglę
dem dostarczenia dowódcy oddziału w szystkich potrzebnych wiadomości, które ułatw ią w ykonanie powierzonego m u za
dania.
M ając możność śledzenia na podstaw ie prasy działania dy
w ersyjnego przeprow adzonego w „idealnych" niem al w arun
kach, gdyż odpowiadało całkowicie zasadom, k tó re wym ieni
łem poprzednio, m ożna je uw ażać za w zorowy przykład uży
cia piechoty pow ietrznej, wobec czego przedstaw ię obecnie przebieg działania.
Oto ja k się przedstaw iały ram y ogólne tego działania i je
go wykonanie.
Położenie ogólne.
S trona czerwona po dokonaniu pomyślnego wyładow ania swych sił na północnym w ybrzeżu F ran cji w prow adza do dzia
łania wielkie jednostki zm otoryzow ane, m ające za zadanie od
rzucenie i obejście niebieskich oddziałów opóźniających oraz przeszkodzenie w koncetracji arm ii niebieskiej, k tó ra m a zam knąć pow stałą próżnię.
W godzinach rannych dnia 14 sierpnia czerwoni zostali zatrzym ani chwilowo na wysokości A rgentan (p atrz szkic n r 2 ) i organizują natarcie dla zdobycia tej miejscowości, trzy
m anej przez oddziały opóźniające strony niebieskiej.
648
O A 2 3 * '5 6 7 Lm
R y c i n a 2.
Na północ i na wschód od tej miejscowości ciągną się du
że kom pleksy leśne W ielkiego i Małego lasu de Gouffern, między k tórym i wzdłuż strum ienia l‘Ure przebiega w tej chwi
li rozgraniczenie skrzydłow ych jednostek obu stron walczą
cych.
Praw e skrzydło strony niebieskiej jest w tej chwili poważ
nie zagrożone obejściem przez przeciwnika, k tó ry może w tym
celu w ykorzystać przychylny układ terenu i doskonałą maskę, ja k ą stanow ią w spom niane kompleksy leśne. Zagrożenie to jest tym większe, że w ąski kory tarz znajdujący się między dwoma m asyw am i leśnym i jest właściwie tylko dozorow any przez nie
liczne i słabe oddziały niebieskie.
Dowódca strony, nie dysponując chwilowo odwodami poz
w alającym i na zażegnanie niebezpieczeństwa, decyduje się na użycie piechoty pow ietrznej dla opóźnienia działania nieprzyja
cielskiego, aby sobie zapewnić w ten sposób możność utrzy m a
nia zajętej obecnie linii przez okres, który m u nakazało wyż
sze dowództwo. Dane decyzji użycia kom panii piechoty po
wietrznej w danym położeniu przedstaw iają się następująco:
a) Zadanie utrzym ać przez określony czas zajm ow aną obecnie linię.
b ) Położenie własne omówione poprzednio zagrożenie skrzydła może zm usić do przedwczesnego opuszczenia tej linii.
B rak jednostek dyspozycyjnych niezbędnych do wzmoc
nienia osłony skrzydła.
Konieczność bezwzględna chociażby chwilowego opóźnie
nia działania nieprzyjaciela na skrzydło uspraw iedliw ia całko
wicie decyzje sięgnięcia do odwodów ostatecznych, jakie sta
nowi kom pania piechoty pow ietrznej.
c) Położenie nieprzyjaciela wielka jednostka czerwona zm otoryzow ana, znajdująca się na skrzydle wschodnim nieprzyjaciela, może wiążąc obronę m iasta Argentan od północy w ykonać w k rótkim czasie ruch oskrzydla
jący od w schodu i w yjść na tyły obrony.
W edług wiadomości posiadanych przez Oddział 11 sztabu niebieskiego m iejsce postoju dowództwa tej wielkiej jednostki jest w tej chwili w okolicy Sevigny.
d) Teren wielki kom pleks leśny Foret de Gouffern cią
gnący się na północ od strum ienia 1‘Ure i przedłużony na południow ym jego brzegu przez las Petite Fóref de Gouffern. Kompleks ten sięga swym ram ieniem za
chodnim niemal za Sevigny, dając w ten sposób moż
ność:
1) ukrytego podejścia do sztabu dywizji czerwonej;
650
2 ) przem knięcia się między oddziałam i nieprzyjaciela, któ
re obsadzają część w schodnią lasu jedynie słabym i siłami, i przedostania się tą drogą z pow rotem za w ła
sne linie po w ykonaniu zadania.
e) Warunki atmosferyczne pułap około 200 m, przelot
ne deszcze i mgły, u tru dniające w bardzo znacznym stopniu pracę lotnictwa.
f ) Wnioski — w arunki sprzyjają w ybitnie użyciu piechoty pow ietrznej do opanow ania i zniszczenia m iejsca po
stoju dowództwa dyw izji nieprzyjacielskiej. W razie powodzenia działanie to wywoła zamieszanie i zdezor
ganizuje przygotow ujące się natarcie, odsuw ając w ten sposób o kilka co najm niej godzin niebezpieczeństwo oskrzydlenia lub jego w ykorzystanie.
Miejsce lądow ania powinno być w ybrane możliwie blisko lasu, aby dać oddziałowi dyw ersyjnem u możność natychm ia
stowego schronienia się doń i zatarcia za sobą w len sposób śladów.
Ze względu na znaczne praw dopodobieństw o większych przesunięć oddziałów nieprzyjacielskich w rejonie zam ierzone
go lądowania, a to w zw iązku z przygotow yw anym natarciem , co m ogłoby już w pierw szych chwilach znacznie utru dn ić wy
konanie zadania, należy osłonić chwilę lądow ania i w strzym ać możliwie wszelką interw encję nieprzyjaciela aż do chwili osiąg
nięcia przez grupę dyw ersyjną lasu.
Studium m apy oraz fotografii lotniczych rejo nu Secigny pozwoliło stwierdzić, że najkorzystniejszym m iejscem do lądo
w ania desantu jest w schodni stok grzbietu 149 (n a południe od Villedieu les B ailleut). D aje on stosunkow o najlep
szy dostęp do lasu wzdłuż kotliny ukrytej przed oczami obser
w atorów znajdujących się bądź na szosie, bądź w okolicznych m iasteczkach. Odległość do przebycia w tycli w arunkach mię
dzy lądowiskiem a lasem w yniosłaby około 1 km.
W związku z tym oddział dyw ersyjny w ym aga osłony w ciągu:
lądow ania i z b i ó r k i ...1 0 min.
dojścia do l a s u ...10-15 min.
Razem: 20-25 min.
mniej czas potrzebny na zaalarm ow anie, zbiórkę i domarsz ew entualnych oddziałów interw encyjnych z uwzględnieniem trudności spowodowanych przez działanie samolotów osłony:
15 min.
Rzeczywisty czas o s ło n y ...10 min.
Dość gęste poki’ycie terenu u trudniające m arsz na przełaj oraz nieład sieci drożnej ograniczają wymogi osłony do zam knięcia w yjść z m. Villedieu les Bailleul i m. Bailleul oraz m iej
sca, w k tórym szosa wychodzi z północnego sk raju lasu.
Uwzględniając oddalenie wym ienionych miejscowości od p u n k tu zamierzonego lądowania, a więc czas potrzebny na zaa
larm ow anie i dojście oddziałów nieprzyjacielskich m ogących przeszkodzić działaniu w ystarczy bezpośrednie poprzedzenie sam olotów transportow ych przez klucz trzech samolotów bom bowych. Sam oloty te po obrzuceniu bom bam i punktów niebez
piecznych z m ałych wysokości pozostaną następnie w ciągu około 1 0 m inut w rejonie lądow ania z zadaniem:
- pow strzym ania bom bam i i ogniem karabinów m aszy
nowych oddziałów nieprzyjacielskich zdążających ku lądowi
sku;
- przekonania się o w arunkach, w jakich nastąpiło lą
dów-anie, zbiórka i odm arsz oddziału dywersyjnego.
W ykonanie tego zadania ułatw ią w znacznym stopniu wa
ru n k i atm osferyczne, ja k niski pułap i zła widoczność.
Należy zaznaczyć, że czynnik zaskoczenia w całym tego słowa znaczeniu nie może tu być brany pod uwagę, gdyż lądo
wanie ze względu na cel w ypraw y m usi się odbyć na bezpośred
nich tyłach przeciwnika, co przekreśla wszelkie w idoki uni
knięcia alarm u. Bezpośrednie natom iast poprzedzenie chwili samego lądow ania przez napad pow ietrzny skierow any prze
ciw' celom naziem nym spowoduje najpraw dopodobniej znacz
ne zamieszanie, odw racając w ten sposób uwagę nieprzyjaciela i stw arzając najkorzystniejsze w arunki.
Dla uzupełnienia całości obrazu okoliczności w jakich po
stanowiono użycie piechoty pow ietrznej, należy podkreślić trafność w yboru lądowiska, a m ianowicie w dość znacznym od
daleniu od właściwego celu.
652
Oddział dyw ersyjny lądujący na południe od m. Villedieu nie zdradza przez w ybór m iejsca lądow ania swego zada
nia, gdyż może być rów nie dobrze użyty do zniszczenia na przy
kład szosy, k tó ra podw ojona przez kolejkę w ąskotorow ą, sta
nowi główną arterię kom unikacyjną.
W ykonanie w ypraw y zostało przeprow adzone zgodnie z przew idyw aniam i. Dwa sam oloty transportow e osłonięte przez klucz samolotów bombowych (Potez 540), w ykorzystu
jąc chwilową popraw ę w arunków atm osferycznych, znalazły się o godzinie 9.50 nad wyznaczonym polem.
Trzeba tu zaznaczyć, że ze względów ćwiczebnych m iej
sce lądow ania w ybrane początkowo na południe od m iastecz
ka Villedieu zostało zaniechane, mianowicie z tego powodu, że, przy panującym w tym dniu kierunku w iatru lądujący strzelcy spadochronow i m ogliby być narażeni na poważne nie
bezpieczeństwo, gdyż w bezpośrednim pobliżu tego pola prze
biegały dwie linie wysokiego napięcia.
Nowe lądowisko, mniej korzystne, gdyż bardziej oddalone od celu, w ybrano w okolicy w zgórza 106 na północny wschód od m. Villedieu.
P rzy pierwszym nalocie, w chwili kiedy sam oloty osłony rozpoczęły swój ogień za pomocą bomb i karabinów m aszyno
wych kierując go na miejscowości oraz w szystkie cele żywe znajdujące się w ich strefie działania, sam oloty transportow e w yrzuciły kolejno z wysokości około 150 m etrów 21 strzelców z czterem a karabinam i maszynowymi.
Strzelcy ci, zaopatrzeni w spadochrony Irvin o otw iera
niu samoczynnym, już w ciągu opadania starali się zbliżyć do siebie kierując odpowiednio swym i spadochronam i, aby sama zbiórka na ziemi zabrała jak najm niej czasu. Dowódca zgru
pow ania dyw ersyjnego ubrany w białą kom iniarkę, bardzo do
brze z daleka widoczną, stanow ił ośrodek, do którego się zbie
gali natychm iast po uw olnieniu się z „uprzęży“ poszczególni żołnierze.
W ciągu niespełna dziesięciu m inut od chwili ukazania się samolotów cały oddział był zebrany i zniknął, w ykorzystując teren i kierując się ku lasowi. Przez cały ten czas sam oloty bom
bowe prow adziły swą pracę tak skutecznie, że oddział dyw er
syjny mógł osiągnąć las bez najm niejszych przeszkód ze stro
ny nieprzyjaciela. Przed odlotem jeden z nich przeleciał nad lądowiskiem rejestru jąc um ów iony sygnał o pom yślnym lądo
w aniu pozostaw iony tam przez piechotę.
Droga przebyta przez oddział zaznaczona jest na szkicu linią kreskow aną, przy czym w czasie posuwania się oddział napotkał kolejno w punktach a i b batalion piechoty nieprzyja
cielskiej na postoju i kolum nę arty lerii w m arszu, które udało mu się ominąć nie zw racając na siebie uwagi.
Przem ykając się stale lasem z najw iększą ostrożnością osiągnęli strzelcy cel: polanę, na której były rozstaw ione n a
m ioty mieszczące sztab czerwonej dywizji.
Znam ienne jest, że od chwili opuszczenia lądowiska w cza
sie całej swej w ędrówki trw ającej przeszło cztery godziny od
dział dyw ersyjny nie został przez nikogo zauważony aż do ostatniej chwili, pomimo znacznego ruchu na obszarze.
Rozmieszczając poszczególne sekcje z k arabinam i m aszy
nowymi otoczyli strzelcy całą polanę, ja k to przedstaw ia poniż
szy szkic, zam ykając jednocześnie jedną sekcję i czw artym k a
rabinem maszynowym, uk ry ty m za prow izoryczną przeszko
dą, drogę prow adzącą z Sevigny na wschód do głównej szo
sy. Ostrożność ta była bardzo celowa w następstw a, gdyż w chwili, kiedy oddział opanował nam ioty zajm ow ane przez sztab, nadeszła tą drogą kom pania czerwonej piechoty, k tó ra została natychm iast zatrzym ana ogniem i poniosła znaczne straty.
W tej chwili właśnie ćwiczenie zostało przerw ane nie da
jąc możności śledzenia w ycofania się oddziału dywersyjnego.
Uwzględniając jednak szczególne w arunki terenowe oraz słabość obsady wschodniego skrzydła sądzę, że m ożna przypu
szczać z dość dużym praw dopodobieństw em , iż po zniszczeniu sztabu oddział zdołałby się przedostać do w łasnych linii.
K rótka w zm ianka, jak ą znajdujem y w tej spraw ie w spra
wozdaniu z przebiegu działań lotnictw a w dniu 14 sierpnia, brzm i następująco:
„Piechota pow ietrzna. O godzinie 9 min. 50 w ypraw a skła
dająca się z dwu samolotów strony niebieskiej w yrzuciła 2 1
strzelców spadochronow ych 900 m na północny wschód od Yilledieu.
Rycina 6 5 4
piechoty zm otoryzow anej działającej na wschód od A rgentan n ad strum ieniem l‘Ure. M. p. stw ierdzone na podstaw ie posia
danych wiadom ości w Sevigny“.
Rozjem ca główny uznał, że o godzinie 14.30 działanie to zostało uwieńczone powodzeniem.
B. K.
V - ',
— Istotą wyszkolenia lotniczego jest wyszkolenie jedno
stek, jako poszczególnych zaciętych bojowników w powietrzu i fachowych a sumiennych pracowników na ziemi.
Desant spadochronowy na bazę lotniczą w Avord
F rancuski znawca spadochroniarstw a, m a jo r Andree Lan- geron, zamieścił w „Les Ailes“ arty k u ł, w który m rozw ija na w zór zadania taktycznego zaskoczenie desantem spadochrono
wym bazy lotniczej. A rtykuł ten w art jest zastanowienia, do
wodzi bow iem znaczenia, jakie F ran cja przypisuje desantom spadochronowym.
Zagadnienie desantów spadochronow ych coraz więcej za
prząta naszą fantazję. Co by się stało, gdyby 1 0 0 0 sam olotów wyrzuciło za frontem 2 0 . 0 0 0 żołnierzy.
Jako przykład wzięto bazę lotniczą Avord, gdzie przyjęto, że załogują tam 2 dywizjony z 50 sam olotam i olbrzym am i typu F arm an 221.
Avord jest oddalone 600 km od nieprzyjacielskich baz lot
niczych. O taczający obszar jest rów ny, do wysadzenia desantu bardzo dogodny. Jeżeli się to przedsięwzięcie uda, zniszczy nie lylko w ysokow artościową część składową lotnictw a, lecz rów nież jeden lub dwa kursy m łodych oficerów, będących na wy
szkoleniu w Avord. Prócz tego desant zniszczy znajdujący się w pobliżu, ośrodek doświadczalny m ateriału artyleryjskiego, powodując praw dopodobnie wielkie spustoszenie. Zaopatrzenie wylądowanego desantu drogą pow ietrzną nie przedstaw ia du
żych trudności.
100 samolotów z ogólną liczbą 1500 żołnierzy, zapasem am unicji na 8 dni, zapasem żywności na 3 dni jest gotowe do lotu. W szystkie jednostki spadochronowe są wyposażone w po
łowę ap araty radiowe.
Rozpoczęcie działań desantowych.
Należy rozpatrzyć dw a różne wypadki:
1. działanie desantow e na początku jakiegoś konfliktu i
2. działanie desantow e podczas działań w ojennych.
O graniczymy się do pierwszego w ypadku: zaskoczenie de
santem z w ykorzystaniem wszelkich środków stojących do d y spozycji.
Położenie ogólne jest następujące: Czerwiec. Położenie jest naprężone. W ojna wisi w pow ietrzu. Jesteśm y przygotow ani na zaskoczenie nieprzyjaciela tak z ziemi ja k i z pow ietrza.
K raj nasz jest praw ie przygotow any i zdolny w granicach m oż
liwości obronić się przed lotnictw em nieprzyjacielskim . Sieć służby obserw acyjno-m eldunkow ej troskliw ie zorganizowana.
N ieprzyjaciel postanow ił w ykonać s ta rt między godziną 2.50 a 3.10. Słońce w czerwcu wschodzi około godziny 3.50, n a
pastnikom zatem będzie sprzyjał rozpoczynający się brzask.
Prócz tego m a ją przed sobą długi dzień i m ogą swe działania w całej pełni rozwinąć. Działanie desantow e jest prócz tego uzgodnione z m arszem zm otoryzow anej dyw izji w kierunku naszej granicy i gw ałtow nym działaniem nieprzyjacielskiego ,.Aviation d‘A rret“, m ającego przeszkodzić i zaham ow ać kon
centrację i m arsz oddziałów naziemnych.
W zlot sam olotów przeznaczonych do desantu następ u je z kilku lotnisk. Każda załoga m a swą w łasną linię m arszu, roz
kaz lądow ania i własny rozkaz operacyjny. Sam oloty lecą po- jedyńczo na różnych wysokościach do Avord. O brona nasza jest w stanie gotowości, jednak nie jesteśm y zmobilizowani, nie zna
m y wszakże dnia ni godziny rozpoczęcia starcia. Graniczne po
sterunki lotnicze zostały wzmocnione, ale rozdrobnienie dywi
zjonów nie nastąpiło. Istotnie toczymy z nieprzyjacielem roko
wania na drodze dyplom atycznej, pełni w iary w długotrw ałość pokoju.
658
Mobilizacja w Avord.
Około godziny 2.50, w chwili, kiedy pierwsze oddziały na ziemne uderzyły na nasze posterunki graniczne, obiega jeszcze śpiącą F rancję rozkaz mobilizacji. Doszedł on do oficera służ
bowego bazy lotniczej Avord.
Szczęśliwym zbiegiem okoliczności nocują wszyscy ofice
row ie i podoficerowie personelu latającego na lotnisku, w ocze
kiw aniu na alarm przygotow ujących się ćwiczeń.
Oficer służbowy rozkazuje obudzić dowódcę, dowódców dywizjonów, eskadr, oficerów i podoficerów. Po przybyciu ich do hangarów czy też b iu r następuje w ykonanie wszelkich czyn
ności związanych z m obilizacją. Sam oloty m uszą być w ypro
wadzone z hangarów i umieszczone w miejscach bezpiecznych;
obrona przeciwlotnicza naziemna, t.-j. karabiny przeciw lotni
cze i arty leria przeciw lotnicza m uszą zająć stanow iska w po
bliżu lotniska.
W szystkie te czynności odbyw ają się norm alnie, w myśl planu mobilizacyjnego.
Nagle zaczynają wyć syreny lotniskowe.
Duże samoloty, o nieznanych zarysach, zjaw iają się w szy
ku na niskiej wysokości, po czym w strząsa pow ietrzem deto
n acja bomb 250 kg, szerząc aż do Bourges niepokój i ziamęt.
Wykonanie działania desantowego.
1 0 0 samolotów przeznaczonych do działania desantowego
n a A vord przekroczyło granicę na dużej wysokości. Dzięki tłu m ikom nie były słyszane i w yrzuciły skoczków w trzech róż
nych punktach, oddalonych od lotniska Avord o 5 km. W yrzu cenie skoczków odbywało się z najm niejszej wysokości, t. j.
z 2 0 0 m, przez nikogo nie zauważone, prócz jednego wieśniaka, nie orientującego się zupełnie, co się dzieje.
Po wysadzeniu skoczków' sam oloty nabrały wysokości, kierując się na lotnisko dla bom bardow ania go. M anewr ten m iał na celu zmylić nas; zam askować działanie desantowe.
Bom bardow anie było kierow ane i dowodzone z sam olotu dowódcy przy pomocy rad ia .
Jednostki spadochronow e znajdujące się w trzech różnych punktach łączą się przy pomocy radia w jedną kolumnę. Skła
daniem tych trzech kolum n w jedną kieruje samolot dowódcy radiem . N astępuje wyruszenie do natarcia na Avord.
A vord nie otrząsnęło się jeszcze po bom bardow aniu. Ka- lab in y maszynowe przeciwlotnicze strzelają jeszcze do odlatu
jących samolotów, gdy w tem w padają z m orderczą energią oddziały spadochronow e na lotnisko, zarzucając je granatam i ręcznymi.
Skutek jest straszny. W krótce w szystkie hangary są w ogniu, mimo dzielnej obrony, nie m ającej jednak żadnego w sparcia. Budynki w szystkie obsadzone, personel zniszczony.
O skutkach rozw ijającego się działania m eldują n apastni
cy przez radio sam olotowi dowódcy.
O godz. 5.30 baza lotnicza w Avord przestała istnieć.
Została zdobyta o brzasku, bez żadnych trudności. Straty przeciwnika wynosiły tylko 2 0 0 żołnierzy.
O dtąd nieprzyjaciel przystępuje system atycznie do zorga
nizow ania pewnego rodzaju zam kniętej bazy operacyjnej na naszym terenie.
Kompanie spadochronow e obsadzają wioski Farges, Baugy, A vord i skrzyżow ania dróg w kierunku Bourges. Z nadzw y
czajną zręcznością przygotow ują coś w rodzaju m ałych fo r
tów, wyposażonych w broń m aszynową, z dużym zapasem am u
nicji, la Iwo zdobytej na terenie nieprzyjacielskim . P anu je go
rączkow a praca. Każdy zna swe zadanie i przeprow adza je z nadzw yczajną energią.
Około południa, a więc w tsześć godzin po rozpoczęciu dzia
łania desantowego, baza lotnicza w Avord otoczona jest pierś
cieniem m ałych um ocnień nolowych, z obsadą 1 . 0 0 0 żołnierzy.
Reszta, t. j. 300 ludzi, obsadza bezpośrednie dojścia do Feguant i Pegond.
Jednocześnie koło południa ląduje dziesięć nieprzyjaciel
skich samolotów' transportow ych i bombowych, które przyle
ciały pod osłoną dyw izjonu myśliwskiego, na bardzo dużej wy
sokości, przywożąc pierwsze posiłki w sile 200 ludzi. W szystkie sam oloty bombowe są zaopatrzone we francuskie w yrzutniki bom bardierskie, by móc zużytkow ać zapas bomb, które nie
przyjaciel zastał w bazie lotniczej Avord.
660
Z chwilą gdy zaopatrzenie w prowadzono w czyn, dziesięć sam olotów zaczyna bom bardow anie dw orca kolejowego Bour- ges, drogi dolotowe i w ojskowe zakłady przemysłowe, a szcze
gólnie w arsztaty artyleryjskie, odlewnie dział i centralną szko
łę straży ogniowej. Z nastaniem nocy wszystkie ważniejsze za
kłady wojskowe zostały zburzone. Praktycznie obszar do 50 km od Bourges został od reszty F ran cji odosobniony.
Położenie obrońców.
Co czyni obrona? Około godziny 6 doszły do kom endanta garnizonu w Bourges wiadomości, sprzeczne zresztą, o dram a
cie rozgryw ającym się w Avord. Ten wyznacza batalion do oswobodzenia lotniska. W Bourges panuje nieprawdopodobny zamęt.
Miasto obiegają takie wiadom ości ja k P aryż w ogniu, li
nia północna przełam ana i t. p. Przed południem nastąpiły w okolicach Bourges w ybuchy i w ykolejenia pociągów.
Jest to praca pięćdziesięciu agentów, którzy zostali w yrzu
ceni razem z desantem, a uchodzący za wieśniaków z B erry wzięli się natychm iast do pracy. Z nają doskonale teren. N awią
zali łączność z agentam i znajdującym i się już daw no na tym obszarze. T ajny ap arat radiow y przekazuje lotnisku w Avord wiadom ości dotyczące nieprzyjaciela. Dzięki tym inform acjom m ożna było wziąć batalion m aszerujący do oswobodzenia Avord w zaporow y ogień karabinów m aszynow ych i całkowi
cie go zniszczyć.
Położenie w A vord bezwzględnie się pogarsza. Lotnisko po
zostaje nadal wolne dla nieprzyjaciela.
W nocy panuje tu nadzw yczajny ruch, ląduje przeszło
1 0 0 nieprzyjacielskich sam olotów z zapasem bomb, m ateriała
m i pędnym i i b utlam i stężonego gazu.
Plan naszego przeciw nika polega na w ykorzystaniu lotni
ska Avord, żeby z niego w ykonać „action aerienne d ‘a r re t“
(działanie lotnictw a polegające na przeszkadzaniu i w strzy m a
niu m arszu oddziałów ziem nych) na całą środkow ą Francję.
Zbom bardow ano m osty kolejowe w Orleans, Tours, Nevers i Cosne. 0 świcie baza lotnicza w C hateauroux stoi w płomie
niach. Bom bardow anie w ykonały dwa samoloty. Bomby spe
cjalne niszczą skrzyżow ania dróg.
Sam oloty bombowe po w ykonaniu dwóch nocnych bom b ardow ań w racają do swych garnizonów. Pozostaje dziesięć samolotów, następnie dziesięć przybyłych ran o i pięć samolotów m yśliw skich o ja k największej szybkości. Na lotnisku w Avord zatem zn ajduje się lotnictw o nieprzyjacielskie w sile 25 sam o
lotów.
W P aryżu wiadomo doskonale o działaniu desantow ym na Avord, jednak o rozm iarach tego działania nie m a się pojęcia.
Dopiero w nocy, gdy stwierdzono, że strefa bom bardow a
nia bardzo się zwiększyła, kw atera głów na lotnictw a widzi, że upadek A vord jest spraw ą nadzwyczaj doniosłą i że należy w szystko uczynić, by zdobyć lotnisko.
Dywizjon z C hartres i dywizjon z D ijon otrzym ują rozkaz lotu do A vord z zadaniem bom bardow ania lotniska i znajdu
jących się tam nieprzyjacielskich samolotów. Przedsięwzięcie io jedn ak jest m ało skuteczne, ponieważ załogi nieprzyjaciela otrzym ały przez radio rozkaz, żeby lądowały tylko w dzień, i to po uprzednim rozpoznaniu pola wzlotów.
Dowództwo oddziałów naziem nych po długich rozw aża
niach wysłało dwa nowe bataliony do zdobycia Avord. W no
cy nacierają n a m ałe nieprzyjacielskie „fo rty “ . Jednak, dzięki dobrze zorganizow anym zaporom płaskim oddziały nasze zo
stały przygwożdżone do ziemi. Zdarzenia przybierają błyska
wiczny przebieg.
Od lądow ania minęło zaledwie 24 godzin, a już cała F ran cja środkow a została zburzona, a n aró d idegł ogólnemu zamętowi.
Dzień drugi.
O brzasku dnia następnego nieprzyjaciel dysponuje pew
nego rodzaju fortecą, z obsadą 2 0 0 0 ludzi i nagrom adzonym za
pasem am unicji i żywności. Umocnienia polowe rozbudow ują się z godziny na godzinę. 25 sam olotów sieje na całym obsza
rze spustoszenie. Nieprzyjacielscy agenci są wszędzie. N adto udało się nieprzyjacielow i w pewnej znacznej strefie całkowi
cie zablokować tran sp o rty kolejowe. Rozumie się, że wszystkie te w yniki nieprzyjaciela stoją w ścisłej zależności z innymi:
662
tysiące samolotów bom bardują nasze m iasta i rozpoznają na
sze oddziały wojskowe. Fala pancerno-silnikow ych dywizji wy
konuje potężne uderzenia n a nasze um ocnienia graniczne.
Dopiero rano drugiego dnia kw atera główna stw ierdza grozę położenia bazy lotniczej Avord.
Stwierdzono, że należy użyć dywizji piechoty z czołgami, i baonem balonów obserw acyjnych, żeby nieprzyjaciela ze stanow isk wyprzeć. Żeby prócz tego w strzym ać działanie bom- bardierskie przeciw nika i uniemożliwić zaopatryw anie, trzeba wydzielić dwa dyw izjony arty lerii przeciwlotniczej.
Plan ten jednak jest tru d n y do w ykonania, ponieważ wszystkie nasze czynne dyw izjony stoją na granicy. W Bourges zn ajduje się tylko dyw izja rezerwowa. Trzy dni trw ałoby przy
sposobienie jej do m arszu na Avord. Prócz tego stan wyszkole nia tej dywizji jest średni. Co m ogłaby zdziałać przeciw wyso- kow artościow em u m ateriałow i ludzkiem u silnie okopanem u i odrutow anem u pod Avord? I na koniec ważkie pytanie: ko
m u należy powierzyć kierow nictw o zdobycia Avord, oficerowi lotnictw a czy oficerowi piechoty?
Dwa nasze dyw izjony wyznaczone do działań na Avord zniszczyły w przeciągu popołudnia dziesięć samolotów i pole wzlotów, unieszkodliw iając je na nadchodzącą noc.
W ziąw szy pod uwagę liczne obustronne powodzenia stw ierdzam y, że ostatni „m ały fo rt“ zdobyto dopiero po 14 dniach i lotnisko A vord całkowicie oswobodzono. F rancuska dy
w izja straciła dwie trzecie swego stanu liczebnego.
W idzim y, że działanie desantowe na Avord byłoby się w całej pełni udało.
A utor niniejszego arty k u łu w daw ał się w liczne szczegóły, czynił to jednak po to, żeby wskazać, iż takie działania nie są fantazją, lecz wielkim niebezpieczeństwem, zagrażającym nam w przyszłej wojnie.
Streścił por. Karol Radatz.
Uwagi niniejsze są niejako dalszym ciągiem arty k u łu ..W skazówki wyszkolenia teoretycznego i praktycznego na lot
niczych kursach n arciarskich“ (P rzegląd Lotniczy Nr. 1/37) i broszury „Zasady prow adzenia wycieczek i niebezpieczeństwo gór“ (w ydane przez Dowództwo Lotnictw a, W arszaw a gru
dzień 1936).
Uwagi niniejsze dzielą się na dwie części:
— Uwagi o obozach letnich i wytyczne ich organizacji.
Uzupełnienia broszury „Zasady prow adzenia wycie- czek“.
Uwagi o obozach letnich i wytyczne ich organizacji.
W zimie m ożna organizować jedynie obozy narciarskie, w lecie zaś jest wśród nich większa rozm aitość i wszystkie one m ają duże znaczenie w popraw ieniu stanu fizycznego per
sonelu bojowego.
T rudno z góry określić, k tó ry obóz jest lepszy, k tó ry gor
szy, gdyż w artość ich ze względu na cel, jaki zam ierzam y osiąg
nąć, jest względna: zależy w dużej m ierze od zam iłowań ucze
stników i ich psychicznego ustosunkow ania. Częściowo ocenę w artości obozu m ożna by przeprow adzić na podstawie analizy tych korzyści, jakie możemy przezeń osiągnąć. Uważam, że najwięcej korzyści mogą dać obozy w górach i o nich też będę mówił poniżej, choćby dlatego, że się na nich znam lepiej niż na innych. Zaznaczam jednak, że przy w ysyłaniu do obozu m u
664
simy się liczyć z zam iłow aniam i uczestników i pam iętać, że wy
słanie kogoś na obóz, którego rodzaj m u nie odpowiada, może nic tylko nie dać dobrych wyników, ale być w prost szkodliwe.
W ysłanie w góry kogoś, kto m a zam iłow anie do żeglar
stwa, może w ywołać przem ęczenie fizyczne i zniechęcenie do obozów w ogóle, a w ysłanie nad m orze człowieka marzącego o górach może doprow adzić do przygnębienia psychicznego.
Dlatego też kandydaci na poszczególne obozy m uszą się zgła
szać ochotniczo.
Tak samo ja k przy k ursach narciarskich powiedzieć sobie m usim y od razu że:
— obozy letnie m uszą nam dać przede w szystkim wypo
czynek, zarów no pod względem fizycznym ja k psychicznym —
— celem obozów nic jest zdobywanie rekordów i odzna
czeń w ysokogórskich itd. Nie znaczy to, że w obozie m a się po
pierać lenistwo i niedołęstwo przez unikanie większych wyczy
nów. W p ro st przeciwnie: dla ja k największego w ykorzystania możliwości, jakie daje obóz, należy dążyć do osiągania coraz większych wyników, ale stopniow o. W tedy obóz przyniesie ko
rzyści. N atom iast dążenie od początku do rekordów każe za
pomnieć o racjonalnym stopniow aniu w ysiłku i może przynieść w ątpliw y zaszczyt szybkiego zdobycia jakiegoś celu kosztem zdrow ia uczestników. Przyjem niejsze i korzystniejsze dla ogól
nego stanu fizycznego jest przejście obozu o racjonalnie stop
niow anym w ysiłku bez dążenia ku rekordom niż wielkie wyłar dowanie energii dla zdobycia jakiejś odznaki bez należytego przygotow ania. To zawsze pozostaw ia w organizm ie trw ałe szkodliwe ślady. Sądzę również, że uczestnicy zapraw ieni w spo
sób przeze m nie podany z łatw ością dokonają większych wy
czynów niż ci, k tórzy od razu rw ą się do rzeczy trudnych, nie licząc się ze złymi skutkam i przemęczenia. Miałem sposob
ność stw ierdzić to w czasie kursów narciarskich.
Obozy górskie, w odróżnieniu od innych a podobnie jak narciarskie, lecz w stopniu w iększym służą jeszcze wielu w aż
nym celom. Cele i osiągalne możliwości obozów prow adzonych w górach określiłbym następująco:
1) Odpoczynek psychiczny przez zupełne oderw anie m y
ślowe od spraw służbowych i tro sk życia codziennego, odpo
czynek fizyczny przez racjonalne połączenie stopniowanego w ysiłku z odpoczynkiem w czasie wycieczek górskich.
2) Uodpornienie organizm u na tru d y i niewygody i przy
zwyczajenie do pracy w różnych, często niedogodnych, w aru n kach, przez prow adzenie wycieczek górskich w coraz trud niej
szy teren, coraz dłuższych, w różną pogodę (naw et i niepogo
dę), przez noclegi w różnych w arunkach, od wygodnych łóżek w schroniskach czy kolebach do noclegów pod gołym niebem włącznie itp.—-
3) W zm ocnienie w ytrzym ałości psychicznej, wzmocnienie h a rtu ducha i silnej woli, przyzw yczajenie do pracy wobec nie
bezpieczeństwa. W ycieczka prow adzona w trudnych w aru n kach daje pod tym względem olbrzym ie możliwości. Np. do
tarcie do wyznaczonego celu m im o m gły lub deszczu, t j. w aru n ków w yw ołujących na ogół przygnębienie, jest szkołą siły, wo
li i w ytrzym ałości. D otarcie do celu czy też pow rót do schro
niska grupy zaskoczonej przez burzę lub śnieżycę (co w lecie nieraz się zdarza) byw a czasem wyczynem pow ażnym i wy
m aga w ytężenia w szystkich sił i woli. N atury słabsze m iew ają w takich w arunkach skłonność oczekiwania pomocy z zew
nątrz. Pokonanie przeszkód w łasnym i siłami w yw ołuje wzmo
żenie zaufania do siebie samego. W spinaczka jest dla lotnika pierw szorzędną szkołą, gdyż zm usza do świadomego w yrusze
nia na pokonanie trudności, które w ym agają dużej uwagi, zim nej krwi, spokoju i grożą bezpośrednim niebezpieczeństwem.
W spinaczka m a wiele cech w spólnych z lotnictwem : pozosta
wienie w spinacza tylko w łasnym siłom, jego praca w zależno
ści od w arunków atm osferycznych i niebezpieczeństwo jako w ynik błędu lub nieostrożności żywo przypom inają położenia w jakich znajduje się lotnik. Ponadto praca „załogi“ na linie i konieczność w zajem nego zgrania jest przygotow aniem psy
chicznym do w spó|pracy załogi w pow ietrzu. Oczywiście do w szystkich trudności uczestnicy obozu m uszą się przygotow y
wać stopniowo. —
4) Przyzw yczajenie do ponoszenia odpowiedzialności za zdrow ie i życie innych w yrabiają um iejętności powzięcia de
cyzji w w arunkach trudnych i niebezpiecznych przez powie
rzanie uczestnikom obozu prow adzenia grup oraz przez współ
pracę każdego z członków obozu z instru k to rem w czasie wspi
naczki. (M am tu na myśli w zajem ne ubezpieczenie linowe).
Prow adzenie wycieczki w ysokogórskiej, jeśli chodzi o psychi
czną pracę prowadzącego, m a wiele cech w spólnych z prow a
666
dzeniem lotu w szyku. Przez wprowadzenie w trudne położe
nie kierow nik naraża na niebezpieczeństwo nie tylko siebie, lecz w szystkich uczestników. Nieostrożność prowadzącego, czy to w skutek zlekceważenia trudnych w arunków , czy w skutek nieuwagi, może doprow adzić do katastrofy, której ofiaram i są uczestnicy.
Jeśli w uw agach 8) i 4) mówię o niebezpieczeństwie i ka
tastrofach, to nie dlatego, żeby odstraszyć od gór, ale żeby wy
kazać, że prow adzenie wycieczki w ysokogórskiej wym aga od prowadzącego rozwinięcia tych sam ych cech psychicznych, k tó re pow inny cechować lotniczy personel bojowy, zatem, że wy
cieczki te, dając możność stopniowego rozw ijania tych cech, przedstaw iają dla nas dużą w artość wychowawczą.
5) Poznanie południowego pogranicza Polski przez urzą
dzanie obozów w różnych miejscowościach. —
6 ) Zapraw a do samodzielnego upraw iania turysty ki gór
skiej i szkolenie in struk toró w obozów górskich i w ysokogór
skich, a częściowo także narciarskich, przez stopniowe powie
rzanie uczestnikom obozu prow adzenia grupy. —
Jak widzimy z tych uwag, obozy podobnie ja k kursy n a r
ciarskie, jeśli je oczywiście urządzim y w górskim terenie a nie na boiskach podgórskich miejscowości, służą różnorodnym ce
lom. Jeśli obozy m ają osiągnąć zam ierzone wyniki, plany ich m uszą być dokładnie obliczone i dostosowane do sił uczestni
ków. Jeżeli o tych w arunkach zapom nim y, to obóz wyda jak najgorsze owoce w postaci przem ęczenia uczestników, zniechę
cenia ich, spowodowania w ypadków itp. Dlatego też obozy po
dzieliłbym na trzy rodzaje:
1) Obóz górski w terenach o wysokości do 2,000 m nie przedstaw iający zasadniczo żadnych trudności technicznych w m arszu. Terenam i właściwymi dla takich obozów może być:
Gzywczyn, Czarnohora, Gorgany, Bieszczady, Beskidy oraz częściowo T atry. —
2) Obóz w ysokogórski łatw iejszy (ponad 2,000 m n .p.m .) w T atrach, gdzie napotyka się już nie tylko trudności związa
ne z wysokością ( skała, b rak roślinności, gw ałtowne zm iany
tem peratury itp .), ale i pewne trudności techniczne dróg. Te
renem tego obozu są w szystkie znaczone i niektóre nie znaczone drogi T atr. —
3) Obóz w ysokogórski trudniejszy w T atrach, którego trasa obejm uje percie wspinaczkowe o różnej skali trudności.
W każdym z trzech podanych rodzajów obozy m ogą być łatw iejsze i trudniejsze. Jeśli chodzi o rodzaj pierw7szy, to róż
nice będą polegały na m niejszym lub większym w ysiłku, jeśli zaś o pozostałe, to będą one dotyczyły ponadto skali trudności technicznych. P rogram każdego obozu musi być tak ułożony, aby uczestnicy mogli brać w nich udział bez osobnego przygo
towania. Oczywiście obóz trzeci jest znacznie trudniejszy, toteż udział w nim może brać tylko personel bardzo dobrze w yrobio
ny sportowo. W pierw szych dwu obozach może brać udział ka
żdy norm alnie zdrow y człowiek.
W yłania się teraz spraw a kierow ników obozów. Odmien
nie niż kurs narciarski, letnie obozy górskie nie w ym agają um yślnych kursów instruktorskich, gdyż sam obóz jest szkołą przyszłych kierowników, m usi być tylko odpowiednio przygo
towany. Obóz nie może być jedynie przem arszem z m iejsca A do m iejsca B, lecz m usi być praktycznym pokazem tego, co te
oretycznie omówiono na wykładach. (Nie zapom inać, aby wy
kłady były niedługie i prow adzone w odpowiednich chwilach, aby nie nużyły).
Uważam, że kto przeszedł obóz pierwszego i drugiego ro dzaju lub tylko drugiego, ale odbył kilka wycieczek w dowol
nych okolicach K arpat, ten śmiało może być kierow nikiem obozu pierwszego rodzaju. Od prowadzącego obóz drugiego ro dzaju wym aga się przejścia co najm niej dwu obozów drugiego lub trzeciego rodzaju. Zupełnie odm ienny ch arak ter m a obóz trzeci. Ze względu na wspinaczki m usi on być podzielony na grupy składające się z dwu uczestników i prowadzącego. W y
m aga to stosunkowo wielkiej ilości wyszkolonych kierow ni
ków7. Ten obóz jest również szkołą przyszłych kierowników, z tą jednak różnicą, że ze względu na trudności i niebezpie
czeństwa od kierow nika m usim y w ym agać znacznie większe
go doświadczenia. By być prow adzącym , należałoby przejść co najm niej trzy obozy. Jeśli powiedziałem, że do prow adzenia grupy w ystarczy przejście dwu lub trzech obozów7, to nie zna
668
czy, że każdego kto b rał dwa lub trzy razy udział w obozie, uw ażam za zdolnego do prow adzenia go.
Przeciwnie, większość uczestników bardzo dobrze czują
cych się w w arunkach obozu będzie niezdolna do objęcia kie
row nictw a. Znam wielu ludzi dużo chodzących po górach, zna
jących góry, chodzących samotnie, którzy za nic w święcie nie zgodziliby się prow adzić wycieczek, za które ponosiliby pełną odpowiedzialność.
Od kierow nika obozu m usim y w ym agać pewnych cech psychicznych, które nie każdy m a w dostatecznym stopniu, a k tó re obozy rozw ijają u jednych wolniej, a u innych szybciej.
Nie u w szystkich cechy te rozw iną się ta k szybko, by mogli od razu objąć kierow nictw o, ale ja k wiem z doświadczenia, zaw
sze znajdzie się kilku uczestników, którzy w tym kierunku bę
dą uzdolnieni.
A teraz kilka słów o organizow aniu obozu. T rasa i pro gram obozu m uszą być z góry dokładnie obliczone, z pozosta
wieniem procentu bezpieczeństwa na rzeczy nieprzewidziane.
P ro g ram ten z podaniem przew idyw anych trudności jest pod
staw ą zgłoszeń kandydatów . Do obozu należy dobierać uczest
ników o możliwie rów nych w arunkach fizycznych. Jest to tru d ne, gdyż uczestnicy zgłaszają się ochotniczo. Częściowo sprawę tę ułatw i dokładne podanie do wiadomości program u, lecz za
sadniczo właściwe w arunki fizyczne uczestników w yjdą na ja w dopiero w czasie obozu, toteż pro g ram m usi być tak uło
żony, by m ożna ich dzielić na oddzielne grupy bez szkody dla całości obozu (p ro g ram ). T rasa obozu m usi być ułożona tak, by stacja początkow a i końcowa bez względu na w arunki i wy
nikłe z nich zm iany były stale. ( Czasem może to być ta sam a stacja). Jest to konieczne z tego względu, że rozkaz organiza
cyjny obozu m usi podaw ać czas zbiórki początkowej, rozw ią
zania obozu z uzgodnieniem z rozkładem jazdy pociągów, i m u
si uwzględnić możliwości dojazdu na czas do stacji kolejowej.
Zm iana m iejsca początku lub końca obozu pow oduje duże tru d ności i kłopoty w zwinięciu obozu.
T rasa obozu nie może zm uszać do niepotrzebnego dźwiga
nia zbyt wielu rzeczy. Ponieważ przez czas dwutygodniowego obozu potrzeba dużo rzeczy, więc trasę należy w ybrać tak, by wiodła przez kilka zasadniczych punktów , skąd się zrobi jed
no - lub dwudniowe wypady. W tedy w szystkie rzeczy donosi