• Nie Znaleziono Wyników

Przegląd Lotniczy : miesięcznik wydawany przez Dowództwo Lotnictwa. 1938, nr 1

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Przegląd Lotniczy : miesięcznik wydawany przez Dowództwo Lotnictwa. 1938, nr 1"

Copied!
160
0
0

Pełen tekst

(1)

PRZEGLĄD LOTNICZY

M I E S I Ę C Z N I K

WYDAWANY PRZEZ DOWÓDZTWO LOTNICTWA

Lot g ru p o w y P. 23.

(2)

W N AR O DZ I E N A P I E R W ­ S Z Y M MI EJSCU A R M I A W A R M I I LOTNICTWO.

Rozważania nad doktryną Douheta.

B yw ają niekiedy teorie, któ ry ch w ym ow na treść w zburza umysły. W pro st rew olucyjnie zm ieniają one dotychczasowe zapatryw ania. Logika takiej nowej doktryny zazwyczaj wy­

daje się niezachw ianą, tak iż wszelka k ry ty k a spotyka się z po­

zornie druzgoczącym i argum entam i. Najpow ażniejsze nieraz za­

rzu ty k ry ty k i są odrzucane jako niegodne uw agi lub niesłusz­

ne, gdyż do ktry na swą błyskotliw ością zdołała niepodzielnie zaw ładnąć umysłami. N atom iast urzeczywistnienie takiej re­

welacyjnej teorii przynosi nieraz ogrom ne rozczarowanie, gdyż opierała się ona na rozum ow ych uproszczeniach, szcze­

gólnie przekonyw ających dla umysłów m ało krytycznych.

A tym czasem życie stw arza niespodziankę, w ypadki toczą się w brew przew idyw aniom teoretycznym .

Niniejszy arty k u ł m a rzucić pewne światło na teorię Dou­

heta pod względem form y jego wypowiedzeń logicznych i ich zgodności między sobą, czyli zastanow im y się nad form ułow a­

niem pojęć, sądów i wniosków, stanow iących podstawowe pierw iastki m yśli włoskiego doktrynera.

B i b l f J agiełlL _ j

i T T A % A C (

(3)

3

Czytając i rozw ażając „D oktrynę w ojenną gen. D ouheta“

w opracow aniu płk. Y a u th ie r1) odnosi się wrażenie, że ze słusznych przesłanek w ysnuł on niewłaściwe wnioski, bo idą­

ce zbyt daleko. W ydaje się, iż skala obserw acji była jednak za m ała, aby móc w yciągnąć w nioski na ta k daleką metę.

Kościec rozum ow ania D ouheta m ożna ująć następująco.

Lotnictw o jest b ronią sam odzielną i m a najw iększy ciężar gatunkow y jako składnik sił zbrojnych: żywiołem rozstrzyga­

jącym w przyszłej w ojnie będzie powietrze.

Rozstrzygnięcie w ojny m ożna uzyskać przez złam anie wo­

li k ra ju nieprzyjacielskiego, w ykonując bezpośredni napad na naród, z pominięciem jego sił zbrojnych, przygotow anych do w alki na pow ierzchni ziemi lub na m orzu.

Zwycięży zatem ten, kto będzie m iał potężne w ojsko po­

w ietrzne, odpowiednio zorganizowane, i kto p o trafi odpowied­

nio go użyć.

Twierdzenie, że w przyszłej w ojnie pow ietrze będzie ży­

wiołem rozstrzygającym , w ynika u D ouheta z zasady najw yż­

szej w ydajności całości sił zbrojnych. Siła zbrojna składa się z trzech czynników: sił lądowych, m orskich i pow ietrznych.

Lotnictw o w stosunku do innych broni m a zdolność zaczepną w najw yższym stopniu, ono zatem najbardziej n adaje się do napadania i niszczenia. Ponadto może działać zarów no samo­

istnie ja k też na korzyść innych składników siły zbrojnej. Stąd wniosek, że w ojsko lądowe i m a ry n a rk a pow inny staw iać opór, bronić się n a powierzchni, by nieprzyjaciel nie w darł się do k raju , zanim w ojsko pow ietrzne osiągnie rozstrzygnięcie. Jest to ujęcie zasady ekonom ii sił na najw yższym szczeblu, chęć uzyskania, ja k pow iada sam autor, „m axim um w ydajności od ograniczonych zasobów 11.

Trzeba przyznać, że jest to bardzo śmiałe i efektow ne prze­

w artościow anie dotychczasowych pojęć o sile zbrojnej. Olśnie­

n i śmiałością jego m yśli ulegam y urokow i jego rozw ażań tym więcej, że m a dar w ykładania icli w form ie sugestywnej, w słowach przekonyw ających.

Z tego podstawowego założenia w ynikają dalsze tw ierdze­

nia D ouheta.

0 Tłum aczenie p olskie — W arszawa 1936.

(4)

4

Skoro pow ietrze jest żywiołem rozstrzygającym , to należy je opanować. Donhet usiłuje udowodnić, że opanowanie po­

w ietrza jest rozstrzygające i że to panow anie m ożna zdobyć.

Zdobycie panow ania w pow ietrzu będzie miało wpływ decydujący na w ynik w ojny dlatego, że kto je osiągnie, może bezkarnie za pomocą napadów lotniczych zniszczyć wojsko, flotę i żywotne ośrodki nieprzyjaciela, w zbraniając m u jedno­

cześnie rozw inięcia działań pow ietrznych na większą skalę, przez co zabezpiecza własny k raj i siły zbrojne walczące na ziemi.

Aby nieprzyjaciel nie m ógł używać swych sił pow ietrz­

nych, ani też szybko ich odbudować, należy m u rozgrom ić od­

działy powietrzne w raz ze źródłam i ich zaopatrzenia.

W edług D ouheta m ożna z n i s z c z y ć l o t n i c z e ś r o d k i nieprzyjaciela dwoma sposobami:

p r z e z b o m b a r d o w a n i e , które stanow i pod­

staw ow ą form ę walki lotnictwa,

]) r z e z b i t w ę p o w i e t r z u ą, k tó ra jest dzia­

łaniem ew entualnym .

Spróbujm y teraz krytycznie rozw ażyć powyższe myśli Douheta, które on wypowiada jako tw ierdzenia, nie przytacza­

jąc jednak dostatecznych dowodów ich słuszności.

Zacznijm y od zagadnienia ł a m a n i a w o l i k r a - j u jako sposobu pokonania nieprzyjaciela bez uprzedniego pobicia jego sil lądowych lub m orskich. W pismach D ouheta znajdujem y bardzo znam ienne dla jego poglądów wypowie­

dzenia się pod tym względem.

„Co do mnie, myślę, że zrzucając codziennie 300 ton bomb na nieprzyjacielskie ośrodki demograficzne, przem ysłowe i handlowe, m ożna osiągnąć zwycięstwo w ciągu m niej niż miesiąca, gdyż ew akuacja takich osiedli spowoduje szybkie i całkowite zerw anie spójności społecznej narodu, poddanego

tak niesłychanym katuszom .“ 2)

D ouhet sądzi, że nieprzyjaciel się podda, gdy ludność się upewni, że skuteczna obrona jest niemożliwa, i gdy do tegoż przekonania dojdzie w ojsko i flota.

-) Płk. Y authier Doktryna w ojenna gen. Douheta — str. 34.

(5)

Jest to zupełnie swoiste ujęcie zwycięstwa i należałoby udow odnić jego słuszność. W rzeczywistości w ojna jest zm a­

ganiem się sił. Nieprzyjaciel zostaje pokonany wówczas, gdy jego siła zostaje rozbita lub na tyle wycieńczona przez długo­

trw ałą walkę, iż zm uszony jest jej zaprzestać. Tak zakończy­

ła się w ojna światowa. Douhet natom iast twierdzi, że pusto­

sząc gospodarczo k raj nieprzyjacielski z pow ietrza, bo taki jest istotny sens w yczerpyw ania źródeł zasobów przez bom ­ bardow ania, m ożna spowodować m oralne załam anie się prze­

ciwnika. Być może. Ale nie m a co do tego ani pewności ani dowodów. Na k artę duchowej słabości w roga nie m ożna sta­

wiać zbyt wiele. Istotnym czynnikiem zwycięstwa jest siła i przede w szystkim należałoby udowodnić, że możliwe jest spo­

wodowanie zniszczeń w takim rozm iarze, by nieprzyjaciel zo­

stał pokonany. Zagadnienie to jest bardzo zawiłe. Należałoby co najm niej stwierdzić:

- jakie cele m ają być zniszczone;

- czy w w arunkach rzeczywistości możliwe jest osiągnię­

cie zniszczeń w takim stopniu, by rozstrzygały o wy­

niku w ojny;

— ile potrzeba na to sprzętu i personelu;

— czy posiadanie odpowiedniej ilości lotnictw a będzie osiągalne ze względu na ograniczone zasoby gospodar­

cze k raju .

Takie obliczenia m ogłyby pow ażnie przyćm ić blask opty­

m izm u Douheta.

Głębsze bowiem wniknięcie w zagadnienia zbrojeń każe powątpiewać, czy współczesny stan gospodarczy, przem ysło­

wy i techniczny najw iększych naw et potęg św iata pozwala na posiadanie potężnego lotnictw a w pojęciu Douheta. Poszcze­

gólne państw a m ają w prawdzie liczne lotnictwo, ale trudno zaryzykow ać twierdzenie, że są to potężne arm ie powietrzne, chociażby tylko z tego względu, że jedno z państw m a swe jednostki lotnicze rozproszone na olbrzym ich przestrzeniach, inne znowuż posiada nie wiele pełnowartościowego, współczes­

nego sprzętu w swych jednostkach bojowych.

W ojsko lądowe, które przez pewien czas m a walczyć tyl­

ko obronnie, zanim lotnictw o pokona nieprzyjaciela, powinno być odpowiednio silne, bo inaczej szybko ulegnie, w róg zaj­

(6)

m ie k ra j i tym sam ym potężne lotnictw o stanie się nieprzy­

datne, zanim osiągnie swój cel. Każde zm aganie się w ym aga czasu, tym dłuższego, im większe siły w grę wchodzą. Ten czas nigdy się nie da z góry obliczyć. Skoro tedy nie możemy / dostateczną dokładnością powiedzieć, że po miesiącu czy po kilku lotnictw o wywalczy rozstrzygnięcie wojny, to zagadnie­

nie ciężaru gatunkowego poszczególnych czynników siły zbroj­

nej przedstaw ia się zupełnie inaczej. W ojsko lądowe m usi być na tyle potężne, by nie zostało szybko pokonane, a w takim razie ginie nadrzędność lotnictw a w stosunku do w ojska lądo­

wego lub m arynarki. W ydaje się, że przerost jednego składni­

ka sił zbrojnych kosztem innych k ry je w sobie raczej niebez­

pieczeństwo klęski niż w aw rzyn zwycięstwa.

Przypuśćm y, że potężne lotnictw o istnieje. Jakże ono m a działać, by szybko złam ać przeciw nika?

W tym celu należy w ystąpić zaczepnie, tym bardziej, że w lotnictw ie napad jest najlepszym środkiem obrony w łasnej.

Otóż jeszcze przed ogłoszeniem w ojny D ouhet zaleca całością sił pow ietrznych ru n ąć na nieprzyjaciela, aby gw ałtow nym uderzeniem nie dopuścić do um ocnienia się oporów m aterial­

nych i m oralnych przeciw nika. Potężna arm ia pow ietrzna bę­

dzie m iała wszelkie widoki powodzenia. Ale dopuszcza również możliwość uchylenia się nieprzyjaciela spod tego ciosu przez rozrzucenie swych sił pow ietrznych w terenie, w ykorzystanie m askow ania i zastosow anie obrony przeciwlotniczej. Gdy za­

tem główny cel, jakim jest zniszczenie sił pow ietrznych, nie da się osiągnąć, należy napadać na „punkty żyw otne41 nieprzy­

jaciela, gdyż podstaw ow ą zasadą w ojny jest zadanie ja k n a j­

większych strat w ja k najk ró tszy m czasie. D ouhet właściwie nie określa, co należy rozumieć przez pojęcie punktów czułych, podkreślając konieczność giętkości w yboru celów napadu.

Są to w skazówki bardzo ogólnikowe, gdyż D ouhet nie w ni­

ka w szczegóły i swe zasady szkicuje w szerokich płaszczyz­

nach. W skutek swej ogólnikowości w skazania te stają się mniej przydatne w praktycznym zastosowaniu. Gdy bowiem zacznie­

m y na pewnych przykładach rozw ażać zagadnienie operacyj­

nego użycia lotnictw a, to wówczas dopiero się okazuje, ja k nie­

skończenie giętkie jest pojęcie „punktów żyw otnych44, ja k ilość ich w zrasta, gdy rozpatrujem y, co się składa na całość kom ­ pleksu punktów czułych i jak olbrzym io w zrasta ilość lotnie-

(7)

tw a niezbędnego do skutecznego rozgrom ienia w szystkich ży­

w otnych ośrodków na pewnej tylko przestrzeni k raju . Można- by obrazowo powiedzieć, że im dalej w las, tym więcej drzew.

N asuw a się również uwaga, że zalecenie w ykonania nap a­

du lotniczego jeszcze przed wypowiedzeniem w ojny m a w ar­

tość względną. Samo przecież wypowiedzenie nie jest istotne.

Gen. Franco nie w ypow iadał w ojny stronie republikańskiej.

Japonia również rozpoczęła w ojnę z Chinam i bez wypowiedze­

nia, a naw et am basador chiński pozostał w Tokio. Ale każdą w ojnę poprzedza okres naprężenia, doskonale znany dyplom a­

tom, i nie jest do pomyślenia, aby jedna ze stron była tak da­

lece krótkow zroczną, żeby sobie nic zdaw ała spraw y z tego, co jej grozi. Ten okres przedw ojennego naprężenia stosunków m iędzynarodow ych tym sam ym przekreśla strategiczne zasko­

czenie, bo naw et najpotężniejszym lotnictw em nie m ożna znisz­

czyć nieprzyjaciela w ciągu kilku dni.

Łam anie duchowych i m aterialnych sił przeciw nika u Dou- heta łączy się ściśle z zagadnieniem zdobycia panow ania w po­

w ietrzu, które rozw ażym y dalej.

Jeżeli chodzi o twierdzenie, że ze w szystkich broni lotnic­

two w najw yższym stopniu m a zdolność zaczepną, to jest ono niew ątpliw ie słuszne. Samo tylko posiadanie zdolności zaczep­

nej nie w ystarcza do pokonania nieprzyjaciela. W rów nej m ie­

rze chodzi o w y d a j n o ś ć , o rzeczyw istą s k u t e c z ­ n o ś ć tej broni. Są to dwa zagadnienia bardzo różne. Mało wy­

daje się przekonyw ającym to, co D ouhet m ów i o skuteczności napadów pow ietrznych, trak tu jąc to zagadnienie dość pow ierz­

chownie. A ono właśnie w ym agałoby gruntow nego przestudio­

wania, poczynając od najniższego szczebla, t. j. od wyników bom bardow ania poszczególnych załóg aż do operacyjnych moż­

liwości użycia m as lotnictw a n a pewne cele. Zagadnienie to jest bardzo zawale i dokładne rozw ażenie go wyszłoby poza ram y artykułu. U przytom nijm y sobie tylko kilka dość istotnych uryw ków tego zagadnienia. Ktokolwiek stykał się z zagadnie­

niam i bom bardow ania lotniczego, ten zdaje sobie sprawę, jak zawodne są doświadczenia poligonowe, na podstaw ie któ ry ch usiłujem y ustalić praw dopodobieństw o celności. Tyle przeróż­

nych i każdorazow o odm iennych czynników wchodzi tu w grę, że na taki sam cel ze 100 w yrzuconych bomb raz tra fia 13 a innym razem tylko 4. Jak w żadnej innej broni stan nerwów,

(8)

8

samopoczucia i wyszkolenia załóg m a przem ożny wpływ na w ynik bom bardow ania lotniczego.

Gdy w pewnych granicach praw dopodobieństw a możemy ustalić w arunki trafienia w cel, to niem al nierozwiązalne jest zagadnienie ilości środków potrzebnych na zniszczenie pewnego celu z powietrza. Nie wszystkie czułe punk ty nieprzyjaciela da­

dzą się już w czasie pokoju stwierdzić, rozpoznać i opracować jako cele bom bardow ania. W czasie w ojny tych celów przybę­

dzie, i to sporo. Pewne grupy tych celów będą szeroko rozrzu­

cone w terenie, inne znowu, ja k np. węzły kolejowe, aczkolwiek bardzo duże w swej całości, m ają bardzo m ałych wymiarów istotne czułe punkty, w które tym sam ym trudno trafić.

D ouhet zaleca unikać m ałych celów do bom bardow ania i tak m anew row ać członami w yprawy, by każdej chwili moż­

na było zebrać całość do bitw y w powietrzu.

Można jednak mieć poważne wątpliwości, czy to się zawsze da osiągnąć. Przecież koncentracja m as lotnictw a naw et na ob­

szarach rów ninnych ze względów terenow ych jest o wiele tru d ­ niejsza niż koncentracja w ojska lądowego. Cele będą raczej ro z­

rzucone niż skupione. Z tego w ynika poważne następstw o: tru d ­ ność zebrania w ojska powietrznego w oznaczonym m iejscu i czasie.

Należy również pam iętać i o tym, że rozpoznanie celów' wy­

m aga czasu.

Samoloty latają szybko i samo bom bardow anie trw a k ró t­

ko, ale zniszczenie wszystkiego, co by zniszczyć należało, wy­

m aga sporo czasu.

Przejdźm y teraz do zagadnienia panow ania w pow ietrzu.

Sam tw órca doktryny powiada, że do bitw y w pow ietrzu nie m ożna zm usić nieprzyjaciela, k tó ry jej unika. Jest to zre­

sztą słuszna tak ty k a słabszego. Gdyby zatem potężne w ojsko lotnicze krążąc w pow ietrzu wyczekiwało na wroga, to wyczer­

pałoby się w takich bezowocnych i kosztow nych działaniach.

N arzuca jednak swą wolę ten, kto naciera. Typow ym natarciem lotnictw a jest bom bardow anie. Można zatem zm usić przeciw ni­

k a do bitw y w pow ietrzu przez napady na jego terytorium , wy­

konyw ane bom bam i i gazami. W edług wszelkiego praw dopo­

dobieństwa nieprzyjaciel nie będzie mógł znieść wyrządzonych m u szkód i przeciw staw i się swym lotnictw em w pow ietrzu, usiłując staw ić skuteczny opór, tym bardziej że obrona po­

(9)

9

szczególnych przedm iotów sam olotam i według D ouheta jest niedorzecznością. „Im więcej przeciw nik będzie dążył do obro­

ny swych baz pow ietrznych i swych ośrodków za pomocą sa­

m olotów obrony, tym bardziej będą ułatw ione działania w ojska powietrznego i tym szybciej osiągnie się rozstrzygnięcie w ojny p o w ietrz n ej".3) Aby się przeciw stawić nieprzyjacielowi, trze­

ba co najm niej dorów nyw ać m u liczebnie. Ponieważ punkty czułe są rozrzucone po całym kraju, tedy zabezpieczenie „we­

w nętrznego fro n tu " wrym agałoby takiej ilości lotnictwa, która by w ielokrotnie przewyższała napastnika. Ponadto w pasie po­

granicznym szerokości 100 km obrona lotnicza nie jest skutecz­

na. Należy zatem bronić się zaczepnie, a to prow adzi do bitw y w powietrzu.

W zw iązku z tym w ojsko pow ietrzne działa siłą, a nie przez zaskoczenie, w ykonując swe napady masą, by móc w prowadzać do bitw y siły przewyższające nieprzyjaciela. „Dla arm ii po­

wietrznej m anew row ać w czasie oznacza tyle co poruszać się oddziałam i w takich odległościach między nimi, jakie pozwa­

lają na wkroczenie w szystkim na czas do w alki w sensie ta k ­ tycznym ". 4)

Słabą stron ą tych rozum ow ań jest b rak szczegółowych wskazań, w j a k i s p o s ó b właściwie osiąga się panow a­

nie w pow ietrzu. W ydaje się, iż tw ierdzenia au to ra nie są opar­

te na w nikliw ym rozbiorze istotnych wrarunków rzeczywistości, k tó rej nie m ożna lekceważyć.

Przede wszystkim sam a możliwość rozgrom ienia sił po­

w ietrznych przeciw nika przez bom bardow anie jest dość proble­

m atyczna. W iemy, że bojowe jednostki lotnictw a, ja k również składy, fab ry ki i ośrodki szkolne, są rozrzucone na dużych ob­

szarach. Mnogość celów niedużych i szeroko rozrzuconych, ja ­ kim i są lotniska, jest przeciw stawieniem zasady działania zw ar­

tą m asą w znaczeniu taktycznym . Zagadnienie to jest jeszcze bardziej zawiłe, gdy ilość celów zwiększymy, napadając na wy­

tw órnie pracujące dla w ojska, na wszelkiego rodzaju ośrodki zaopatrzenia i przewozu, na źródła energii, ośrodki ad m inistra­

cji, ja k tego chce D ouhet i t. p.

3) Płk. Y authier — Doktryna w ojenna gen. Douheta — str. 63.

4) T a m ż e s t r . 68

(10)

1 0

Podstaw ow ym w arunkiem zwycięstwa, jego rękojm ią, jest u z y s k a n i e p r z e w a g i liczebnej i m oralnej. Szkoda, że tego zagadnienia Douhet nie rozw ażył szczegółowo w związ­

ku ze spraw ą panow ania w pow ietrzu. Pojęcie przew agi na zie­

mi lub na m orzu jest dostatecznie skrystalizowane. Jeżeli w ta ­ kich sam ych w arunkach, t. j. np. w boju spotkaniowym , m a­

jąc rów ne uzbrojenie, dobry stan m oralny, takiż poziom sztuki dowodzenia i t. p., trzy lub cztery dywizje piechoty n a trą na dwie dywizje, to stro n a silniejsza m a wszelkie w aru n k i pobi­

cia słabszej. Czyż m ożna jednak powiedzieć, że stron a m ająca 100 dywizjonów lotnictw a będzie w stanowczej przew adze wo­

bec nieprzyjaciela rozporządzającego tylko 50 dyw izjonam i?

(łzy w lotnictw ie dw ukrotna przew aga stanow i dostateczną rę­

kojm ię dla zapewnienia zw ycięstwa?

Nie w ydaje się całkowicie słusznym m niem anie, że stosując napady bombowe m ożna zmusić przeciw nika do bitw y jako pewnego rodzaju ak tu rozpaczy, w ynikającego z jego prze­

świadczenia, że jest to jedyny rozsądny sposób przeciw stawie­

nia się. Trzeba sobie uświadomić, że postaw ienie spraw y przez D ouheta w ynika w dużym stopniu ze szczególnego położenia geograficznego W łoch. Półwysep Apeniński, głęboko w rzyna­

jący się w Morze Śródziemne, m a zaledwie 200 km szerokości.

Jeżeli tedy odliczymy pasy nadbrzeżne o 100 km szerokości ja ­ ko obszary nieskutecznej obrony, to wówczas W łoch w ogóle nie m ożna bronić w pow ietrzu. N atom iast inaczej się ta spra­

w a przedstaw ia dla państw a m ającego odpowiednią głębokość obszaru.

Postaw a obronna um ożliw ia wówczas takie ugrupow anie lotnictw a obrony, by mogło skutecznie osłaniać najw ażniejsze ośrodki żywotne i by m ożna je było skupiać w pewnych stre­

fach. W tych w arunkach istnieje duże praw dopodobieństw o, że broniący się będzie bił n apastnika częściami, m ając chwilową przewagę sił, gdyż istnieje nie wiele tak dużych skupień ośrod­

ków czułych, żeby m ożna było działać przeciw nim m asą lot­

nictwa.

W większości w ypadków w ypraw y bombowe będą polega­

ły na rozczłonkow aniu i rozdrobnieniu m asy w skutek m nogo­

ści celów szeroko rozrzuconych. Dobrze zorganizow ana i spraw ­ na służba dozorow ania um ożliw ia ściganie nieprzyjaciela przez

(11)

1 1

cały czas jego lotu nad obszarem broniącego się. 5) N iew ątpli­

wie niejeden cel zostanie zbom bardow any, ale i napadający po­

niesie straty w drodze pow rotnej w skutek w alki z lotnictw em obrony. Jest to zagadnienie m ocnych nerw ów dla obu stron, a nie dla jednej tylko, ja k sądzi Douhct. I na tym właśnie po­

lega istotna w artość obrony: stopniowo w ykrusza ona siły n a­

pastnika i tym sam ym go osłabia. Rozpoczynając natarcie wie­

my, ile sil rzucam y do boju, ale nie wiem y w jak im stanie one w rócą. Podobnie jest z każdą w ypraw ą bombową. D ouhet jed­

nak lekceważy czynną obronę przeciwlotniczą.

Przypuśćm y teraz, że zgodnie z tw ierdzeniem D ouheta na­

darza się dla strony silniejszej szczęśliwa sposobność bitw y po­

w ietrznej. Nie oznacza to wcale, że ilościowo słabsze w ojsko po­

w ietrzne będzie rozgrom ione przez silniejsze. W przeciwień­

stwie bowiem do bitw y na ziemi w pow ietrzu nie m a możności skutecznego zw iązania przeciw nika walką. W ystarczy, by sprzęt strony słabszej m iał przew agę szybkości lub wznoszenia się. W ów czas stron a taka m a możność przerw ania bitwy, która by się toczyła w w arunkach niekorzystnych, i odejścia. M ając dobrze zam askowane bazy słabszy w myśl zasad D ouheta bę­

dzie z rów nym powodzeniem bom bardow ał żyw otne ośrodki silniejszego. Zdaje się, że w tych w aru n k ach pojedynek w ży­

wiole rozstrzygającym może być rów nie długotrw ały ja k na lądzie lub na m orzu i że w ojsko pow ietrzne wcale nie zapewnia szybkiego zakończenia wojny.

Samo zagadnienie bitw y pow ietrznej m iędzy m asam i lot­

nictwa ja k dotąd jest wielką niewiadomą. W szystko tu w wię­

kszym lub m niejszym stopniu jest nieznane, a co najw ażniej­

sze, nierozwiązane praktycznie, poczynając od zagadnień tech­

nicznych, ja k np. skuteczność ognia na dalsze odległości, a koń­

cząc na dowodzeniu m asą. Dotychczasowy rozwój sprzętu za­

czepnego idzie raczej w kierunku uchylenia się od w alki w po­

wietrzu, staram y się działać ja k korsarze, a nie ja k floty przy­

sposobione do zorganizow anej bitwy. Każda ze stro n może wza­

jem nie burzyć tyły, ale zdaje się, że żadne z lotnictw nie m a ustalonych zasad w alki zespołów i wielkich związków i ja k do­

5) Z organizow anie służby dozorow ania (obserw acyjno - m el­

dunkow ej) jest zagadnieniem bardzo trudnym w państw ach o szczegól­

nym położeniu geograficznym , jak np. w e W łoszech kd) Anglii.

(12)

1 2

tąd w alka szyków we właściwym znaczeniu nie istnieje, spro­

wadza się bowiem do w alki wręcz.

Mówiąc o zniszczeniu lotnictw a przeciw nika przez walkę w pow ietrzu D ouhet zapytuje:

„Czemuż cel taki nie mógłby być celem bitw y między dwiema potęgam i pow ietrznym i?

Dlaczego siły pow ietrzne nie m ogłyby zastosować tego, co stosują wszystkie inne siły zb ro jn e?“ fi)

Tw ierdząca odpowiedź na te pytania w ydaje się przed­

wczesną. 1 tyć może, że nasze zasady bitw y na lądzie lub na m o­

rzu będą nieprzydatne w pow ietrzu. Zbyt daleko idące przew i­

dyw ania w ykraczają poza rzeczywistość i łatw o m ogą się stać fantazją. Dotychczasowe doświadczenia w ojenne nie w ykracza­

ją poza pojęcie potyczek pow ietrznych, bitw y jeszcze nie by­

ło i nie wiele możemy powiedzieć istotnie rzeczowego, jakby tak a bitw a w yglądała i jakby ją należało prowadzić.

Sam olot m yśliwski D ouhet uw aża za przeżytek. W łaści­

wie odm awia m u podstaw y istnienia, gdyż według niego jest to sprzęt niedoskonały, nadający się jedynie do walki o cha­

rak terze pościgowym, podczas gdy lotnictw o przeznaczone do w alki pow inno się składać z samolotów bitw y, m ających w rów ­ nym stopniu zdolność zaczepną ja k i obronną, czyli mogących bom bardow ać i nacierać w walce pow ietrznej.

Rzeczywistość jest daleka od tych wskazań, a doświadcze­

nia w ykazują niedwuznacznie, że przedwcześnie jest przesą­

dzać los jakiegokolw iek rodzaju lotnictwa.

T rudno natom iast bez zastrzeżeń zgodzić się z tw ierdze­

niem, że w ynik napadów pow ietrznych będzie napraw dę druz­

goczący. Zgadzamy się na to wszyscy, że lotnictw o stało się b ronią i że w m iarę swego dalszego rozw oju może spowodować daleko idące przem iany w dotychczasowej sztuce wojennej.

Zgódźmy się naw et z Douhetem, że w prow adza rew olucję do naszych pojęć o prow adzeniu wojny. Chodzi jednak o zakres, o granice tej rewolucji.

Przede w szystkim b rak dotąd doświadczalnego spraw dzia­

nu w odpowiedniej skali, a to nakazuje powściągliwość w sto­

sunku do entuzjazm u, któ ry cechuje publikacje Douheta.

°) Płk. Yauthier - D oktryna w ojenna gen. Douheta — str. 55.

(13)

13

W iadomości, które dotarły do nas z H iszpanii i z Chin, stw ierdzają, że na obu terenach działań w ojennych stosowano zasady Douheta, ale najczęściej bez powodzenia, tj. nie osiąga­

jąc oczekiwanych wyników operacyjnych. W H iszpanii obie strony bom bardow ały w zajem nie lotniska, ale lotnictw o żadnej ze stron nie zostało zniszczone. F ak t ten jest tym bardziej zna­

m ienny, że na półwyspie Iberyjskim m ało jest lotnisk i że stro­

na narodow a m a w ybitną przewagę lotnictw a bombowego, a strona republikańska myśliwskiego. Były również działa­

nia zm ierzające do złam ania woli i ducha nieprzyjaciela, gdy w ypraw y niszczycielskie na M adryt zrzucały po 60 t. bomb.

Nie wpłynęło to jednak na obronę M adrytu ani nie poderwało ducha ludności, k tó ra w krótce swój tryb życia dostosowała do nowych uciążliwych w arunków .

W edług wiadomości prasow ych lotnictw o japońskie wy­

słało do Chin około 1000 samolotów, osiągając w ten sposób stanow czą przewagę. Lotnictw o chińskie poniosło ciężkie stra- ty, chińską flotę w ojenną zbom bardow ano i zniszczono, a jed­

nak w ojna trw a i pomimo tak dotkliw ych ciosów Chiny nie proszą o pokój.

Aczkolwiek w alki lotnictw a zarów no w Hiszpanii jak w Chinach są pouczające i zaw ierają wiele bardzo ciekawych uryw ków, jednak nie stanow ią ani zaprzeczenia ani też po­

tw ierdzenia słuszności omawianej doktryny, gdyż między uży­

ciem tysiąca a tysięcy samolotów zachodzi istotna różnica.

Należy podkreślić, że swą doktrynę D ouhet tw orzył dla W łoch, których położenie geograficzne jest odmienne od poło­

żenia innych państw .

Trzeba rów nież przyznać, że jego ujęcie zagadnienia jest bardzo szerokie, w kracza on w ogólną filozofię wojny, raz przy­

jęte założenia rozw ija logicznie i śmiało, bez małostkowości i partykularyzm u. Tylko, że te podstawowe założenia są raczej śm iałą w izją przyszłości niż pew nikam i w ynikającym i z wszech­

stronnej i wnikliwej analizy środków i możliwości. A wizje nie zawsze się urzeczyw istniają.

M jr dypl. Olgierd Tuskiewicz.

(14)

Rozkazodawstwo w lotnictwie ; .

P raca sztabów m a na celu przygotow anie danych dla do­

wódcy do powzięcia decyzji oraz jej urzeczywistnienia.

Z góry określona form a rozkazodaw stw a ułatw ia pracę sztabów i jest jednym z czynników ułatw iających łączność do­

wódcy z podwładnym i.

Treść jest istotą rozkazodaw stw a. Rozkaz zaw iera treść w odpowiedniej form ie. Przedstaw iona form a dowodzenia u j­

m uje najczęściej stosowane w zory lub p ro jek t nowych i nie w yczerpuje bynajm niej zagadnienia. W m iarę zdobywanego doświadczenia następuje rewizja dotychczasowych poglądów na forimę i w związku z tym jej udoskonalenie.

P rzejdźm y po kolei wszystkie sposoby rozkazodaw stw a.

1. W y t y c z n e.

— Podstaw ą użycia lotnictw a myśliwskiego są wytyczne dowódcv nadrzędnego (arm ii, grupy operacyjnej, obrony prze­

ciw lotniczej), zaw ierające określenie zam iaru i w ynikających z niego najw ażniejszych potrzeb w czasie i m iejscu z podaniem kolejnej ich ważności.

Pow inny one również określać potrzeby ewentualne oraz te, k tó re m ogą być w ykonane później.

Treścią tych w ytycznych m ają być niezbędne wskazówki, um ożliw iające działanie we wszystkich okolicznościach zgod­

nie z punktem widzenia dowódcy nadrzędnego.

01489118

(15)

1 5

Nie m ogą natom iast ham ow ać inicjatyw y przez w daw anie się w szczegóły w ykonania, trudnego do urzeczywistnienia w położeniach pow ietrznych danej chwili. Pow inny pozostawiać wykonawcom znaczną samodzielność.

Na podstaw ie w ytycznych w ydają dowódcy lotnictw a od­

powiednich szczebli rozkazy, jako podstaw y pracy lotnictwa myśliwskiego.

2. O d p r a w a .

— W ydaw anie rozkazów zwykle poprzedza odpraw a do­

wódców, gdzie m iędzy innym i dowódca lotnictw a m yśliw skie­

go (grupy, zgrupow ania, dyw izjonu) przedstaw ia swój referat, dotyczący:

— jego oceny położenia powietrznego przeciw nika !i w łas­

nego (stosunek sił, przewidywane lotnicze działania nieprzyja­

ciela, jego rozmieszczenie i własne z pu n ktu widzenia m yśliw ­ skiego, trudności dowodzenia, dozorowania, łączności itp .),

— pro jek tu użycia własnego lotnictw a myśliwskiego w danym działaniu,

— w ynikającej stąd potrzeby w ydania zarządzeń.

R eferat ten jest jednym z najw ażniejszych m ateriałów do powzięcia decyzji przez dowódcę lotnictwa.

3. P u n k t w ogólnym rozkazie operacyjnym .

W punkcie „lotnictwo m yśliwskie” p arag rafu „aeronauty- k a ” ogólnego rozkazu operacyjnego m ają być podane w brzm ie­

niu bardzo ogólnym te działania lotnictw a myśliwskiego, które pozostają w w yraźnym stosunku do innych ziemnych rodzajów w ojska pod względem ich w ykorzystania. Głównie chodzi o po­

danie miejsca, czasu, siły i rodzaju działania oraz często w y­

sokości z wyszczególnieniem tego wszystkiego, co może ze strony oddziałów lądowych ułatw ić pracę lotnictw a m yśliw ­ skiego.

*

(16)

1 6

4. P arag raf „lotnictwo myśliwskie” w rozkazie operacyj­

nym dowódctwa lub obrony przeciwlotniczej.

W paragrafie tym muszą być ujęte zadania ściśle, i to w sposób niedwuznaczny i zrozum iały. Jeśli wskazówek w yko­

nawczych nie można ująć krótko, a zaw ierają szczegóły nie ob­

chodzące innych rodzajów lotnictw a czy w ojska naziemnego, m ogą być w ydane jako załącznik do rozkazu operacyjnego.

W skazów ki te nie pow inny się wdawać w szczegóły wchodzące w zakres obowiązków wykonawcy, ale m uszą obejm ować to wszystko, co może ułatw ić działanie środkam i dodatkowym i, których on nie zawiera.

5. Plan działania.

W niektórych w ypadkach, zwłaszcza kiedy zadanie obej­

m uje działanie w ciągu paru dni, opracow uje się na różnych szczeblach lotnictw a myśliwskiego „plan działania” według na­

stępującego wzoru:

a ) ocena decyzji zadania.

- położenia nieprzyjaciela i własnego oraz

położenia powietrznego obrony przeciwlotniczej i w a­

runków meteorologicznych.

b ) decyzja.

c) wykonanie, zaw ierające przewidywane w arianty dzia­

łania w zależności od rozw ijającej się akcji, działalności lotni­

czej nieprzyjaciela i w arunków meteorologicznych.

d ) poszukiwanie wiadomości o lotnictwie nieprzyjaciel­

skim. Chodzi o określenie potrzebnych szczegółów o przeciw ­ niku pow ietrznym , m ających wpływ na przew idyw ane w arian ­ ty działania.

W zasadzie tak zbudow any „plan działania” jest p o d sta­

wą do w ydania rozkazów przygotowawczych, bojow ych i szcze­

gólnych.

* *

(17)

1 7

6. Rozkaz przygotowawczy.

Rozkazy przygotow aw cze w ydaje się w postaci telegra­

mów i radiogram ów oraz ustnie i pisemnie, jako zapowiedź przewidywanego użycia, zwłaszcza gdy chodzi o umożliwienie w ykonaw cy przeprow adzenia ogólnych czynności wstępnych.

Rozkazy te należy stosować przed każdym w ażniejszym dzia­

łaniem, przed ukazaniem się właściwego rozkazu bojowego, aby przygotow ać podwładnych do odpowiedniego zagadnienia.

Unikać jednakże należy ścisłego określania przyszłych zadań, gdyż może to znacznie .skrępować swobodę decyzji dowódcy wydającego taki rozkaz przygotowawczy.

7. Rozkaz bojowy.

Grupa m yśliw ska oraz zgrupow anie myśliwskie w ydają swój rozkaz bojowy, zaw ierający dane do działania bojowego zwykle na dzień następny lub w w ażnych okolicznościach w razie zm iany tych danych.

W zór rozkazu bojowego wygląda następująco:

Nagłówek jednostki

m. ]). data i czas

Rozkaz bojow y n r ...

na dzień , ...

Mapy . . . .

I. Zadanie (dokładnie ale bez wskazówek w ykonaw ­ czych ).,

II. Położenie:

1. ziemne,

a ) własne (określenie linii frontu, zam iar dowódcy w yż­

szego i przew idyw any przebieg, działań ziem nych),

b ) nieprzyjaciela (niezbędne wiadomości o przeciwniku naziem nym ),

2. lotnicze,

(18)

1 8

a) własne (ostatnio osiągnięte powodzenie w powietrzu.

Dane o jednostkach lotniczych sąsiednich i balonach oraz o a r­

tylerii przeciwlotniczej i obszarach zakazanych),

b ) nieprzyjaciela (rozpoznane rodzaje i jednostki lotnictwa, sposób pracy z określeniem rodzaju najczęściej stosowanych za­

dań, siły, m iejsca, czasów największego natężenia pracy oraz wysokości i tak ty k i w alki pow ietrznej. Rozpoznane lotniska, zwłaszcza lotnictw a myśliw. nieprzyjaciela. Jego obrona prze­

ciwlotnicza, artyleria przeciwlotnicza, karabiny maszynowe przeciwlotnicze, balony zaporowe, itp. W iadomości o nieprzy­

jacielu pow ietrznym , a zwłaszcza o jego lotnictwie myśliwskim, pow inny w yrażać jego przewidywane działania).

III. Zamiar. (Chodzi o istotną myśl przewodnią główne­

go działania, nakazanego w zadaniu. Nie należy pow tarzać szczegółów zadania).

IV. Wykonanie.

1. Zadania poszczególnych jednostek.

a) nazwa jednostki, lotniska, dowódcy i skład (jeśli po­

trzeba),

b) zadanie i w skazów ki wykonawcze (często w postaci tabel jako załączników ), rozgraniczenia.

2. Rozpoznanie nieprzyjaciela (organizacja dozorowania powietrznego i ziemnego z przedstaw ieniem na szkicu rozm ie­

szczenia posterunków dozorow ania).

3. Zarządzenia wspólne (podanie własnego sposobu w al­

ki, rozgraniczeń, jeśli nie były podane przedtem , w skazówki poszukiw ania wiadomości, znaczenie czasu itp .).

V. Łączność. (O rganizacja łączności przy pom ocy wszy­

stkich środków rozporządzalnych w danym działaniu. Podać kody sygnalizacyjne płachtam i, sk ró ty radiowe w postaci za­

łączników, jeśli są długie, długości fal, znaki wywoławcze i wprowadzone uproszczenia. Łączność powinno się przedsta­

wiać n a szkicu jednocześnie z siecią dozorow ania albo oddziel­

nie). Miejsce postoju własne i dowódców w łasnych jednostek pozostających w związku z własnym działaniem myśliwców.

( ) podpis dowódcy:

(19)

19

Rozdzielnik:

Załączników X.

W m iarę potrzeby w ydaje się inne jeszcze części rozkazu bojowego jako załączniki do tego rodzaju rozkazu albo od­

dzielnie j a k o :

Z a r z ą d z e n i a .

1) Kwatermistrzowskie — zaopatryw anie w m ateriały pędne, am unicję, żywność z podaniem m iejsca i czasu pobiera­

nia,

(E w ak u acja sprzętu z podaniem granic obszaru pomocy technicznej własnej i innych jednostek, sposobu i adresu zw ra­

cania się o pomoc. Ewakuacja: chory cli i rannych).

2) Ruchu na lotniskach (W razie większej ilości niż jed­

na jednostka na jednym lotnisku. Spraw a dojazdów itp .) 3) Obrona przeciwlotnicza (k to ją przygotow uje przy pomocy środków czynnych lotniczych i naziemnych. M askowa­

nie. Przew idyw ania na w ypadek zagrożenia z ziemi).

4) Inne (przygotow anie terenu, poszukiwanie nowych lo t­

nisk. W skazów ki technicznej obsługi sprzętu itp .).

P unkty, na k tó re nie m a tem atu, pom ija się (bez przepi­

sywania samego p u nk tu „dla pam ięci” ).

8. Rozkaz szczególny.

W ydaje się w m iarę potrzeby w postaci niedługiego lub specjalnego zarządzenia bojowego w związku z nowymi sk ład ­ nikam i dowodzenia.

Układ rozkazu szczególnego w zoruje się na układzie roz­

kazu bojowego z pominięciem dla jego skrócenia (ze względu na czas pisania, odczytywania i przejrzystości), punktów mniej w ażnych albo nie w pływ ających na wykonanie.

*

* *

(20)

2 0

9. Plan poszukiwania wiadomości.

Na podstaw ie „planu poszukiw ania wiadom ości „dowódz­

tw a nadrzędnego albo w ytycznych ich zdobywania (danych ustnie na odpraw ie albo ha piśm ie) dotyczących udziału w tym lotnictw a myśliwskiego, opracow uje się w łasny plan poszuki­

w ania wiadomości, uzupełniany stale w m iarę potrzeb, na pod­

staw ie którego daje się jednostkom wskazówki, czego m ają szu­

kać, na co zw racać szczególną uwagę itd.

F o rm a takiego planu pow inna zawierać następujące p u n ­ kty:

wyszczególnienie potrzebnych wiadomości, k to m a dostarczyć,

uwagi dotyczące wykonania.

W iadom ości napływ ające zapisuje się w dzienniku wia­

domości w następującym porządku:

data w iad orno ści,

kto dostarczył, ; treść-,

wnioski.

10. Meldunek sytuacyjny.

W określonych term inach zwykle na godz: 18 oraz po każdym szczególniejszym wydarzeniu, kiedy zaszła zm iana po­

łożenia, albo po większej walce, przedstaw ia się tak zw any

„m eldunek sytuacyjny”, u jm ujący syntetycznie przebieg wy­

padków i ich ocenę.

Schemat takiego m eldunku jest następujący:

Nagłówek M. P. data, czas

Meldunek sytuacyjny I. Położenie własne.

a) w ykonanie zadań, ilość lotów, czas ich trw ania, ilość w alk pow ietrznych (napadów na cele naziemne całością), z k ró tk im podaniem w arunków m iejsca i czasu oraz w yniku.

b) Straty.

(21)

2 1

c) Stan m aterialny (najczęściej w postaci tabeli dla łatw e­

go przekazyw ania i bez błędów telefonem ) uw zględniając tyl­

ko braki.

Np. (w zó r):

sa m o lo ty m at. p ę d n e am u n icja p ilo c i m e c h a n ic y i tp.

2 3000

i

5000 2

d ) Stan m oralny.

e) Lotniska (w jakim stanie, czy w ystarczają, czy potrze­

ba pom ocy).

II. Wiadomości o nieprzyjacielu.

Typy samolotów spotkanych w7 tym dniu, do jakich jedno­

stek należały, jakie m iały znaki szczególne. Gdzie są lotniska i l. p.

III. Ocena położenia powietrznego.

a ) Przypuszczenia co do działań przeciw nika (gdzie był głównie zainteresow any, o co m u chodziło).

b ) Stosunek do tego w łasnych sił i możliwości własne na najbliższą przyszłość.

IV. Różne.

W szelkie inne spraw y nie objęte tymi punktam i, jeśli jed­

nak m a ją związek z położeniem i wpływ na decyzję dowódcy.

( — ) podpis dowódcy.

*

*■ •*

(22)

2 2

Meldunek doraźny (np. o stw ierdzeniu świeżej jednostki lo tn iczej), spraw ozdanie szczególnie ważne i pilne podaje się w najprostszej form ie (n ajk ró tszej dla przejrzystości).

Prócz tego prow adzi się:

mapę położenia własnego, m apę wiadomości.

Mapę wiadom ości z sieci dozorow ania (wszelkie w iado­

mości o nalotach w razie stw ierdzenia większych szyków od klucza oraz o pracy samolotów nieprzyjacielskich nad fro n ­ tem, prow adzone aktualnie co do czasu i przejrzyście, na często zm ienianych kalkach i kolorow ym i ołówkami, m ają za zada­

nie odtw arzanie położenia powietrznego danej chw ili).

A rkusz dzienny.

Kto prowadzi i co.

Na szczeblu grupy myśliwskiej, zgrupow ania myśliwskiego prow adzi się w szystkie w ymienione dokum enty.

Na szczeblu dyw izjonu myśliwskiego prow adzi się prócz zaw artości teczek nakazanych przez regulam in:

a ) plan działania w postaci zapisków i załączników zawie­

rających podział pracy m iędzy jednostki dywizjonu, według wzorów dowolnych, byleby były dość przejrzyste i daw ały do­

wódcom eskadr i kluczy jasn y pogląd na to, czego się od nich żąda, przy czym koniecznie trzeba pam iętać o dokładnym okre­

ślaniu linii fro ntu i lotniskach własnych i nieprzyjaciela.

b ) Rozkazy szczególne (np. przesunięcia itp .), jeśli trzeba podać szczegóły, jak miejscowości ,czasy itp., m ające wpływ na wykonanie.

c) M eldunki sytuacyjne.

d ) Meldunki doraźne (k ró tk ie).

e) Spraw ozdania okresowe (zw ykle nakazane z góry).

f) Mapę wiadom ości z sieci dozorowania.

W szelkie rozkazy przygotowawcze, bojowe i inne w ydaje się ustnie, zwykle na odprawach.

Oczywiście wszelkie niższe szczeble dowodzenia, ja k eska­

dra albo klucz, nie zajm ują się pisaniem, z w yjątkiem m eldun­

(23)

2 3

ków z lotu, co m a szczególne znaczenie, jeśli zdobyto jakieś wiadomości o nieprzyjacielu.

Każdemu pilotow i pow inno leżeć szczególnie na sercu w y ­ korzystyw anie każdej sposobności w alki do zapam iętania sobie wszystkich szczegółów o spotkanym przeciwniku. To samo do­

tyczy rozpoznanych sam olotów na ziemi. W iadom ości takie m ogą mieć olbrzym ie znaczenie dla wyższego dowódcy lotnic­

tw a czy jednostki lądowej.

Garść podobnie ujętych dokum entów rozkazodawczych pow inna w lotnictw ie m yśliw skim uregulow ać poniekąd p ra ­ cę sztabową. M anewry letnie przeważnie nie dają czasu i spo­

sobności do zajm ow ania się taką pracą. Zresztą dowódca np.

dyw izjonu dowodzi bezpośrednio i w łaściw y w ynik w idać w pow ierza. P rak ty k a ta, zupełnie słuszna w w arunkach prze­

ważnie im prowizowanych w czasie manewrów , nie daje odpo­

wiedniego obrazu w edług zasad organizacji pracy. N ikt nie bę­

dzie szukał np. danych o nieprzyjacielu, którym , jak wszyscy wiedzą, jest sąsiedni dywizjon, a piloci na pam ięć znają num e­

ry samolotów i załogę. Również w czasie ćwiczeń codziennych m ało jest możności w ykazania się właściwą p racą oficera ta k ­

tycznego. Z tego względu w ydaje m i się konieczne, aby przy organizow aniu ćwiczeń żądać pełnej pracy sztabu. P rzy odpo­

wiednim postaw ieniu samego ćwiczenia dużo znajdzie się pu n k ­ tów pracy sztabowej do opanow ania i zreorganizow ania.

Czasy pokojow e m a ją to do siebie, że albo pow odują prze­

rost biurowości, albo jej uproszczenie na korzyść innego n a­

wału dokum entów , nie m ających żadnego zw iązku z pracą bojową, ja k na przykład prow adzenia spraw ozdań szkolenio­

wych oraz ujm ow ania ich statystycznie. Jest to n a pewno ko­

nieczne, ale z drugiej strony nie pow inno się stać osłabieniem pracy sztabowej według przypuszczalnych potrzeb wojny.

Mamy dużo czasu na opanowanie jej zasad. Urzeczywist­

niając je w yjdźm y w pole z organizacją, a nie z im prowizacją.

Kpt. dypl. Eugeniusz W yr wieki.

(24)

„W alka Pow ietrzna” A . Łapczyfiskiego

w oświetleniu sowieckim.

P rzeglądając prasę fachową m ożna zupełnie w yraźnie zau­

ważyć wysiłek i pośpiech w tworzeniu lub opracow yw aniu form w alki pow ietrznej współczesnego lotnictwa.

Do czasu kiedy dane sam olotów i uzbrojenia nie wiele od­

biegały od charaktery styk i sprzętu używanego w czasie w ojny św iatow ej, doświadczenia zdobyte w tym okresie mogły służyć za podstaw ę do wszelkich rozum owań. Pomim o całej cenności przykładów z prakty k i, racjonalne opracow yw anie zagadnień w alki pow ietrznej w ym agało jeszcze teoretycznego uzasadnie­

nia oraz w yjaśnienia przebiegu i w yniku poszczególnych z ja ­ w isk w ystępujących w walce pow ietrznej. C harakterystyka b o ­ jowego sprzętu współczesnego lotnictwa, tak bardzo się różnią­

ca od sam olotów z lat 1914— 1918, gruntow nie zmieniła w za­

jem ny stosunek w alczących sam olotów i w arun ki walki, o d ­ bierając doświadczeniom w ojny światowej cechę aktualności.

Podniosło to jeszcze bardziej znaczenie teoretycznej argum en­

tacji.

Ponieważ jednak niektóre działy zagadnienia walki po­

w ietrznej są naukow o jeszcze bardzo m ało zbadane i o p raco ­ wane, m ożna się spotkać z szeregiem teorii nie tylko ze sobą niezgodnych, ale niekiedy wręcz sprzecznych.

Rzeczowa analiza i k ry ty k a tych teoretycznych wywodów może ostatecznie doprowadzić do w ybrania spośród nich n a j­

bardziej zbliżonych do rzeczywistości. Jednak naw et i w tym w ypadku, bez potw ierdzenia w praktyce teorii na której uzna­

nie się decydujemy, w ysuw anie konkretnych wniosków byłoby nieostrożne.

(25)

2 5

N atom iast bezkrytyczne, oparte na ślepym zaufaniu do drukow anego słowa, ustosunkow anie się do teoretycznych roz­

w iązań zagadnień w alki powietrznej może nie tylko doprow a­

dzić d o ' całkowicie błędnych pojęć, ale nawet nie pozwala na rzeczowe traktow anie tej tak doniosłej sprawy, sprzyjając przeistoczeniu się dyskusji n a ten tem at w bezprzedmiotową.

W roku 1934 w Z.S.S.R. ukazała się książka A. Łapczyń- skiego „W alka powietrzu a ”. W brew nazwie praca ta poświę­

cona jest właściwie wyłącznie tylko walce jednomiejscowych sam olotów myśliwskich, przy czym zupełnie w yraźnie widocz­

ne są osobiste przekonania autora o wyższości i bezwzględnej przew adze tego lotnictwa.

To jednostronne stanow isko au to ra już z góry każe bardzo ostrożnie przyjm ow ać jego wywody, będące przy tym ja sk ra ­ wym przykładem teorii nie potwierdzonych, a w wielu w ypad­

kach w prost niezgodnych z praktyką.

Książka ta jest przeładow ana dowodami cyfrowymi i w pierwszej chwili może w prost przytłaczać pow agą m atem a­

tyki. Dopiero przy uw ażniejszym śledzeniu toku myśli au to ra i spraw dzeniu przytoczonych obliczeń m ożna wykazać zupełną

(błędność lub względność 1) niektórych z nich. Spotkać można w śród nich naw et błędy arytm etyczne, jak np. na str. 241 2) i au to r mówi jakoby Ifirn2 było 2 razy większe od 4m2 i tego w y­

niku używa w dalszych swroich obliczeniach.

Pokaźna część pracy jest ponadto poświęcona ro ztrząsa­

niem moralno-psychologicznej strony walki pow ietrznej. Roz­

w ażania te śmiało m ożna uznać za m ateriał politycznie p ro p a­

gandowy. W obec politycznego stanow iska Sowietów jest to zupełnie zrozum iałe. Jednak tendencyjne tłum aczenie pewnych \ faktów z historii lotnictw a oraz w nioski wyciągane na tej pod­

staw ie są tak nielogicznie sprzeczne z podaw aną jednocześnie!

rzeczywistością i statystyką, że rażą naw et krytykę sowiecką.

Ukazanie się polskiego tłum aczenia „W alki pow ietrznej”

udostępniło szerszemu ogółowi bezpośrednie i dokładne zapo­

znanie się z tym dziełem.

Ponieważ po ukazaniu się jej w języku rosyjskim już m ożna się było spotkać z entuzjastycznym powoływaniem się n a w nioski Łapczyńskiego, jakoby na naukow o sprawdzone,

(26)

2 6

przeto bardzo pożyteczne, w ydaje m i się, przytoczenie zdania samej kry ty k i sowieckiej, doskonale oświetlającej właściwą w artość dzieła.

Recenzja ta ukazała się w num erze 7 „W iestnik W ozdusz- nogo F ło ta” z roku 1935, napisana przez Szczerbakowa, Jono­

wa i Czajkina.

Nie chcąc w całości tłum aczyć na 14 łamach drobnym d ru ­ kiem pisanej pracy, przytoczę najistotniejsze lub najciekawsze jej uryw ki, odsyłając bardziej zainteresow anego czytelnika do oryginału.

Czytamy tam więc:

(W iestnik W ozduszn. Fłota 7/35 str. 46).

Dzięki nowym szybkościom i wysokościom lotu oraz włączeniu do arsenału środków w alki pow ietrznej takiej nowej broni ja k karab in m aszynow y dużego kalibru, działka, dymy, trucizny bojowe, bom by i inne; dzięki lo­

tom w dużych zgrupow aniach, znajdujemy się teraz przed rewizją wszystkich naszych dotychczasowych poglądów na walkę powietrzną.

(W . W. F. 7/35 str. 46).

W artość każdej pracy literackiej naw et w w ypad­

ku jej aktualności, oryginalności i zalet literackich, w każdym razie przede w szystkim będzie się określać zgo­

dą z rzeczywistością oraz właściwym i przekonyw ającym uzasadnieniem tych podstaw ow ych twierdzeń, k tó re w y­

suwa autor.

(W . W . F. 7/35 str. 46).

N astępnie Łapczyński pisze:

„Z dziesiątków tysięcy wyszkolonych pilotów kraje burżuazyjne walczące w w ojnie światowej zdołały w ybrać zaledwie ponad 100 walczących, m ających rzeczywiste pragnienie walczenia.”

T utaj w szystko przesadzone.

(W . W . F. 7/35 str. 47).

Na str. 40 3) Łapczyński tłum aczy pow stanie taktyki grupowej w alki powietrznej... brakiem ochoty personelu latającego do walki.

(27)

2 7

Na str. 15 4), ciążenie lotników podczas w ojny im pe­

rialistycznej 1914—1918 do napadania z zaskoczeniem;

unikanie w alki w razie niepowodzenia pierwszego na­

padu z zaskoczenia; unikanie jej przy spotkaniu nieko­

rzystnego stosunku sił w czasie działań zaczepnych Łapczyński nazyw a „tchórzliwą, do pewnego stopnia me- lancholiczną doktryną*'. Należy zauważyć, że n ajw ybit­

niejszym przedstawicielem „tej tchórzliwej, melancho- licznej doktryny" był najlepszy z najlepszych lotników myśliwskich świata, Francuz Fonck, k tó ry m ając 75 za­

rejestrow anych zwycięstw pow ietrznych, nie doznał ani razu porażki.

Łapczyńskiem u „pomieszały się” w ym agania staw ia­

ne myśliwcowi osłaniającemu jakikolw iek obiekt w razie napadnięcia tego obiektu przez pow ietrznego przeciwnika, z w arunkam i przebiegu w alki pow ietrznej według „m e­

tody Foncka".

(W . W . F. 7/35 str. 47).

Jako wniosek... Łapczyński dał rozdziałowi tytuł

„Żołnierz pow ietrzny”, a ograniczył się do omówienia za­

gadnień dotyczących wyłącznie pilota jednomiejscowego sam olotu myśliwskiego.

(W . W . F. 7/35 str. 47).

Łapczyński słusznie stwierdza, że w walce pow ietrz­

nej „przew aga będzie po stronie tego, kto będzie mógł przeprow adzić większą ilość uderzeń w jednostce czasu".

Lecz to ogólne i słuszne twierdzenie sam Łapczyński rozumie nie całkowicie i dlatego nie zupełnie właściwie.

Uwzględnia tylko m anew r samolotem, nie uw zględniając m anew ru bronią, co ze swojej strony pociąga przedwczes­

ne ustalenie „ilości uderzeń”.

(W . W . F. 7/35 s tr 47).

Łapczyński słusznie podkreśla zdolności m anew row a­

nia jednomiejscowego myśliwca, górujące nad sam olota­

m i innych rodzajów. N atom iast zupełnie błędnie w niosku­

je, że jednom iejscow y myśliwiec może zadać swemu prze­

ciwnikowi, sam olotow i liniowemu ,bombowemu lub dwu-

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jeśli forsow anie się uda i piechota zajm ie tak głęboki przyczółek, że arty leria nieprzyjacielska straci rzekę spod swego zasięgu, obrońca może nas jeszcze

kąt sferyczny przed staw ian y jest na tym p rzy rządzie mechanicznie, zbędne więc są trygonom etryczne przeliczania konieczne do astrono­. micznego stw ierdzenia

P róbow ał otw orzyć kabinę, ale dźwignia się zacięła, chciał zdjąć nakrycie głowy, jedn ak z pow odu osłabienia nie mógł znaleźć rączki od zam

Duża szybkość lotu umożliwia myśliwcom szybkie osiągnięcie celu napadu oraz działanie przez zaskoczenie. Ponadto jest ona jeszcze czynnikiem ubezpieczenia. Przy

pisma studiować czy to wskutek niewładania obcym językiem, czy też nie- stykania się z danym czasopismem.. Chcąc ułatwić pracę czytelnikom w tej dziedzinie

Samolot

O peracyjne użycie lo tn ictw a szturm ow ego.... Jó zef R

Kalendarz imprez lotniczych na