• Nie Znaleziono Wyników

Rodzice - Aleksander i Helena Oroń - Mirosław Oroń - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Rodzice - Aleksander i Helena Oroń - Mirosław Oroń - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

MIROSŁAW OROŃ

ur. 1925; Puławy

Miejsce i czas wydarzeń Puławy, dwudziestolecie międzywojenne

Słowa kluczowe dzieciństwo, rodzina i dom rodzinny, życie codzienne, rodzice

Rodzice – Aleksander i Helena Oroń

Mamusia była kiedyś urzędniczką, ale to jeszcze za carskich czasów i po wojnie, a potem dzieci się porodziły i była w domu. I tam mieliśmy jakieś służące… A ojciec był… no ojca pensja była taka, że wystarczyło, bo był głównym księgowym w zarządzie wodnym, to było takie stanowisko dyrektorskie wtedy. Zastępca dyrektora do spraw ekonomicznych powiedzmy. Dobrze zarabiał i nie potrzeba było specjalnie jakichś tam żeby moja matka pracowała… takie układy były, bo powiedzmy przeciętny urzędnik to zarabiał około 200 złotych, a ojciec miał około 1000 złotych. To było dość dużo. Tak miał jeszcze takie prace dodatkowe. Takie układy były…

Miałem dwie siostry, obie były starsze ode mnie. Uczyły się w gimnazjum tutaj przed wojną, a w czasie okupacji jedna wyszła za mąż, druga konspiracyjnie trochę była zaangażowana, obie nie żyją obecnie.

Ojciec [nazywał się] Aleksander, a matka Helena. Mój ojciec pochodzi z Kazimierza, bo to nazwisko Oroniów to związane jest z Kazimierzem w zasadzie, to jest rzadkie nazwisko pochodzenia węgierskiego. Jest tam tak prawdopodobnie jak ojciec mi mówił, że to było pochodzenie jeszcze kiedyś, że byli osiedleni rzemieślnicy z Węgier tam przy budowie, przy handlu i tak dalej. Nie wiadomo jak to jest, bo człowiek… w każdym razie jakieś węgierskie było pochodzenie. Matka natomiast pochodziła spod Warszawy tam gdzieś… jej pochodzenie było tatarskie jakieś podobno, ale to było…

matka była czarna i cała rodzina, bracia, siostry mieli oliwkowe cery. Oni mieszkali [w Warszawie]. Byli urzędniczkami. Ci bracia to pracowali w Warszawie, byli dyrektorami. Jeden był dyrektorem w zarządzie wodnym, drugi jakieś miał przedsiębiorstwo. Nie pamiętam, jakie to było, bo ja byłem wtedy dzieckiem, 13- letnim, to tylko tyle że pamiętam ich. Przyjeżdżali do nas na wczasy, bo to był las.

Mieszkaliśmy pięknie, dobrze się nam powodziło, to były odwiedziny. My do Warszawy, a oni tu. Tak było... no i wspominam czasy przedwojenne bardzo dobrze.

(2)

Data i miejsce nagrania 2003-09-17, Puławy

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Transkrypcja Daniel Sekuła

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ale to było parę [takich spółek], była jedna warszawska, była jedna krakowska i w Puławach też byli ci, ale to była przystań, warsztaty remontowe tych statków,

Hmmm, zapomniałem nazwy… no te polskie to miał pan Chiszczyński, pan Mizera, Beveppo był, Bristol był, to te, co obecnie już przestały istnieć, to były takie

Sodówki to były takie sklepiki, a nazywały się sodówki, dlatego bo to była woda sodowa, a tam to można było kupić takie słodycze, landrynki, pestki, no i o

Pamiętam, tam były ople, fiaty, polskie fiaty były nawet, jakieś fordy, takie różne przedwojenne samochody, takie wygodne.. [Taksówek] nie posiadali zamożni, tylko jeździli

Tak się kiedyś gadało, [że Cyganie mogą porwać dzieci albo coś zrobić], ale to nikt nie wierzył temu. Nikogo

Jeszcze z czasów carskich gdzieś tam musiał być ten cmentarz… Właśnie, jak tu była cerkiew, to nie wiem czy to właściwie nie był obok. A nie, to chyba był na Włostowicach,

A myśmy go lubili jako dzieci, dlatego bo on zawsze kawały nam opowiadał, jak leczył to zawsze coś nam powiedział śmiesznego.. Mam gdzieś zdjęcia w jakiejś

Wiem tylko, że ktoś tam powiedział, myśmy chłopcy szli gdzieś nad Wisłę czy coś, i tam pogrzeb żydowski się odbywał, to myśmy lecieli biegiem [zobaczyć], i to ciało czy