• Nie Znaleziono Wyników

Pierwsza praca jako dziennikarz w „Słowie Powszechnym” - Alojzy Leszek Gzella - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Pierwsza praca jako dziennikarz w „Słowie Powszechnym” - Alojzy Leszek Gzella - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ALOJZY LESZEK GZELLA

ur. 1932; Pelplin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Lublin, PRL, Warszawa, "Słowo Powszechne", praca jako dziennikarz, październik 1956

Pierwsza praca jako dziennikarz w „Słowie Powszechnym”

Do zawodu wszedłem w 1956 roku. W 1955 roku ukończyłem studia, później pracowałem przez krótki czas w Warszawie, w Centralnym Instytucie Dokumentacji Naukowo-Wydawniczej, w bibliotece i w wydawnictwie, a stamtąd przeszedłem za taką przychylną i sympatyczną namową do „Słowa Powszechnego”. „Słowo Powszechne” było wydawane przez Stowarzyszenie PAX i miało swoje oddziały w wojewódzkich miastach. Miałem kilku kolegów, którzy pracowali w Stowarzyszeniu PAX w Warszawie, również i w prasie, i zaproponowali mi pracę w Lublinie, a jako, że ożeniłem się tutaj, dlatego odpowiadało mi to. Wróciłem do Lublina, zacząłem pracować w „Słowie Powszechnym”, z którym miałem jakiś kontakt jeszcze w czasach studenckich, bo, był tam taki dodatek młodych i studenci, i literaci lubelscy drukowali swoje prace w tym dodatku. Tam gdzieś też moje rzeczy się jakieś ukazały, recenzowałem jakiś tomik Tuwima, pisałem o jakichś sportowych osiągnięciach grupy studentów w narciarskim kursie. To były takie, powiedziałbym, trochę debiutanckie próby, [ale również dlatego] ta szansa pracy w redakcji bardzo mi się spodobała.

Myślę, że warunki i klimat pracy dziennikarskiej w „Słowie Powszechnym” był nieporównywalny do innych redakcji. Był znacznie swobodniejszy, zwłaszcza dla dziennikarzy z tych oddziałów terenowych. Odbywały się w Warszawie spotkania korespondentów terenowych, odbywały się pewne oceny pracy poszczególnych dziennikarzy i ośrodków, niektóre oddziały miały kilku nawet dziennikarzy. [Czuć] było klimat takiego autentycznego zainteresowania, dlatego, że publikacje były oceniane i omawiane w środowisku profesjonalnym i takim ogólnopolskim. Można było niejako porównywać i głosy dyskutantów były jak gdyby bardziej miarodajne, bo i ukierunkowujące działalność dziennikarską, wskazujące na pewne braki czy pozytywy. Następującą szkołę zaliczam sobie do bardzo wartościowych i do takiego okresu, który bardzo dużo mi dał w tej dziennikarskiej praktyce. Spotkania w Warszawie zawsze prowadził kierownik dziełu terenowego „Słowa Powszechnego”

ale bywali na nich jako goście wybitni dziennikarze, [na przykład] Jan Dobraczyński, z

(2)

którym poznałem się znacznie wcześniej, bo chyba w 1953 albo 1954 przy okazji jego obecności w Lublinie, a później na jednym z obozów zimowych w Krynicy Górskiej, ponieważ zaprosiła go tam pani profesor Sławińska, znajoma jego z czasów jeszcze przedwojennych. Również Stanisław Mackiewicz, który był czołowym publicystą „Słowa Powszechnego”, codziennym komentatorem zjawisk, pióro o wybitnych walorach takich dziennikarskich. Te spotkania z początków dziennikarskich bardzo przeżywałem, ale również przyjmowałem jako pewnego rodzaju wytyczne w pracy dziennikarskiej. W 1956 roku jesienią zaczęły się te ruchy bardzo już takie prospołeczne, był to czas po czerwcu 1956. W Lublinie również odczuwało się podmuch tych zmian. Wtedy bardziej zbliżyłem się do lubelskiego środowiska dziennikarskiego. Pojawiło się „Pod wiatr”, to jedno numerowe pismo, które skupiało sporo młodych ludzi, aktywnych bardzo i intelektualnie sprawnych, wnoszących taki promyk nadziei na zmiany.

Data i miejsce nagrania 2006-07-11, Lublin

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Redakcja Weronika Prokopczuk

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ja byłem tym pierwszym, a on tam był tym sportowym dziennikarzem, żeby po prostu nikt nie miał pretensji, zresztą to nie było możliwe – sekretarz jest bezpartyjny, więc było

Mama pochodziła z rodziny mieszczańskiej, była urodzona w Pelplinie, a do Pelplina mój ojciec z rodziną swojej matki przyjechał po katastrofie, jaka wydarzyła się w miejscowości,

Ja w ubiegłym roku taki esej opublikowałem na temat tej Biblii Gutenbergowskiej z Pelplina, a intrygował mnie [ten temat], bo to było pierwsze nazwisko, które pamiętam z czasów

To getto było straszne, to było jakieś takie przeżycie tam dla nas, [obserwowaliśmy i mówiliśmy]: „O, już przestaje się palić”, po iluś tam dniach, już jak dymów

Ten drób, który tutaj z kontyngentów zabierano rolnikom – gęsi, kaczki, kury – przez jakiś czas znajdował się na terenach tego przedsiębiorstwa w Warszawie, gdzieś na Kole

[W przypadku AK] to się otworzyło w 1956 roku – Mańkowski, Caban, Naumik wydali monografie o Armii Krajowej i tam nie wszystko było, ale było i Armia Krajowa istniała.. I

[Siedziba PAX-u] to były dwa pokoiki, jak się wchodzi do budynku tego pałacu [na obecnej Bernardyńskiej], po prawej stronie taki był jak gdyby piętrowy budyneczek i tam na parterze

Kiedy związałem się już trochę ze środowiskiem lubelskim, dziennikarskim, kiedy poznałem trochę osób tutaj, kiedy zobaczyłem, że jest środowisko dziennikarskie, nie gazety