• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1968, nr 11

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1968, nr 11"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

C H R Z E Ś C I J A N I N

EW ANGELIA

ŻYC IE I M YŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ

POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA

lo k założenia 1 0 2 1 Warszawa,

I r 1 1 ., fistspatf 1868 r.

T K E S C N T J M E R U : M IEJSC E DLA PAM IĘCI OBLUBIENICA

O NAŚLADOW ANIU PANA W YDAW NICTW A KO ŚCIELNE OSTATNIE DNI...

CHRYSTUS W. CELI ŚM IER CI (3) ODEZW A W JĘZ. A N GIELSK IM AUDYCJE 64-66

KRO N IK A

M iesięczn ik „ C h rześcija n in ” w y s y ła n y Jest b ezp ła tn ie; w y d a w a n ie czasop ism a u m o ż liw ia w y łą ę z m e o fia rn o ść C zytel­

n ik ó w . W szelk ie o fia r y na czasop ism o w k raju, p r o sim y k ie r o w a ć n a k o n to : Z jed n o czo n y K o śc ió ł E w a n g e lic z n y : PKO W arszaw a. N r 1-14-147.252, zazn aczając cel w p ła ty na o d w ro cie b la n k ie tu . O fia ­ ry (wpJaCane za g ra n icę n a le ż y k ie r o ­ w ać p rzez o d d zia ły za g ra n iczn e Banku P o lsk a K asa O pieki, na ad res P r e z y ­ dium R ady Z jed n o czo n eg o K o śc io ła E w a n g elicz n e g o iw W arszaw ie, u l. Za- górna 10.

Wydawca: Prezydium Rady Zjedno­

czonego Kościoła Ewangelicznego.

Redaguje Kolegium w następującym składzie: Józef Mrózek (Red. nacz.), M ieczysław K wiecień (sekr.), Zdzi­

sław Repsz i Edward Czajko. Adres Redakcji i Administracji: Warsza­

wa, ul. Zagórna 10. Telefon Redak­

cji: 29-52-61 (wewn. 9). M ateriałów nadesłanych nie zwraca się.

RSW „ P ra sa ”. W arszaw a, S m olna 10/12. N akł. 4700 egz. O bj. 2 ark.

Zam . 1724. N-68.

MIEJSCE DLA PAMIĘCI

W szystko, co p osiadam y pochodzi od Boga, n ie w y łączając z tego nas sam ych. Je d n e d a ry o trz y m u je m y bezp o śred n io od S tw órcy, inn y ch u d zie­

la ją n am ludzie, chociaż daw cą ich je s t Bóg. N asza w dzięczność po­

w in n a odnosić się w ięc w pierw szy m rzęd zie do Boga, n a s tę p n ie zaś ta k ż e do ludzi, k tó rzy przez N iego zo stali „uw ikłani"’ w n a sz ą w łasn ą h isto rię życia orr.z do św iad czen ia Jego pom ocy nam .

M odlim y się i p ro sim y B oga, żeby n as w y słu c h ał; kró cej lu b dłużej m o d li­

m y się (w tym w y p ad k u oznacza to w y łącznie: prosim y!). R obim y to szcze­

rze i gorąco. P o w iad am y do Boga: „Jeśli m n ie w ysłuchasz, P anie, będę Ci za to zaw sze dziękow ać; b ę d ę p a m ię ta ć o T w ojej łasce, o ty m , że m n ie w y ­ słu c h a łe ś!'’ N iep raw d a. N aw et o ty m , że mas Bóg w y słu c h a ł' p am iętam y k ró tk o ; o naszej obietn icy w dzięczności zapom inam y szybko. T ak a k ró tk a je s t nasza pam ięć.

In n y m razem . K to ś ze Z b o ru przy ch o d zi do n as z d are m z a u fan ia i p o ­ w iad a: „P om ódl się za m n ie w tym ty g o d n iu ”, albo „P om ódl się za m nie, bo. m am k ło p o ty ”. Często m ów i po p ro stu : „ P a m ię ta j o m nie, proszę Cię...”. O d pow iadam y n a to: „B obrze, będ ę p a m ię ta ć !”, co oznacza ty le sam o, co: „O czyw iście, b ęd ę się m odlić!”. P o tem po te j rozm ow ie p a ­ m ię ta m y o niej przez dw ie lu b trz y godziny; ta k sam o długo, dłużej lu b k ró cej, p a m ię ta m y o p ro śb ie rozm ów cy. T ak tó b y w a z pam ięcią.

K toś nam św iadczy ja k ie ś dobro duchow e lu b m a te ria ln e ; pom aga w czymś, coś za ła tw ia, lub coś daje. P rz y o d b ie ra n iu ty c h dóbr od naszych bliźnich, d e k la ru je m y : „O, b ęd ę Ci zaw sze w dzięćzny(a) za to ”. Czę­

sto n a ty c h słow ach b y w a koniec. W chw ili sk ła d a n ia d ek larac ji pam ięci m ów im y p raw d ę. Lecz w k ró tc e p rzy z w y c za jam y się i w y d aje nam się, że ta k , ja k te ra z było zaw sze. N ow e św iad ectw o czyjejś do­

broci, w y d a je się n am być sta re , ja k m y sam i. O o bietnicy pam ięci — zapom inam y. O to, n asza pam ięć!

Z apom inam y o w dzięczności i p am ięci, k tó re w in n iśm y żyw ym , zapo­

m in a m y ta k ż e o p am ięci w obec naszych blisk ich , znajo m y ch lu b b liź ­ nich w ogóle, k tó rzy ju ż odeszli. I n ie n ależy sądzić, że te m a t te n p rz y ­ p om inam y w zw iązku z a k tu a ln ą p o rą ro k u — listo p ad , to tra d y c y jn y już m ie s ią c , p am ięci o zm arły ch ; d alej w zw iązku z istn ie ją c y m w n ie ­ k tó ry ch Z b o rach zw yczajem obchodzenia „św ięta zbiorów ”, lu b zw y­

czajem istn ie ją c y m n a w zór am ery k ań sk ieg o „św ięta d zięk czy n ien ia”.

N ie z ty c h pow odów piszem y ty m razem o sp ra w ie m ie jsc a dla pam ięci;

zaś zw yczaj dziękczy n ien ia Bogu za Jeg o d ary — płody ziem i — je st ze w sze ch m iar słuszny. S p ra w a m ie jsc a dla pam ięci je s t w ażn a zupełnie n iezależn ie od okoliczności i po ry k a le n d a rz o w e j; je s t ta k w ażn a z je d ­ nego pow odu: nie p am ię ta m y św iad ectw dobroci naszych bliźnich, nie p am ię ta m y odru ch ó w d obra ludzi, z k tó ry m i żyjem y; nie p am iętam y o zm arły ch i żyw ych, o ludziach, k tó rz y nas uczyli, s ta ra li się i dbali o nas, k tó rz y n as w y chow yw ali, cierp liw ie w d ra ż a li w nas p raw d ę 0 ty m — co znaczy być dobrym , co znaczy być człow iekiem , co znaczy być ch rz eśc ija n in em .Nie p a m ię ta m y w ięc o b ard z o w ażn ej spraw ie, k tó ra dotyczyć m oże i naszych rodziców i nauczycieli i opiekunów i p ro ­ fesorów i jeszcze in n y c h ludzi, zw iązan y ch z naszym losem . Nie tylk o n ie p a m ię ta m y o w dzięczności, lecz, co się z ty m łączy, nie p a m ię ta ­ m y o... pom ocy im , gdy są te ra z sta rz y , sam o tn i, często u k re su ziem ­ skiego życia. N asz b ra k m ie jsc a dla p am ięci o nich, z a tru w a im o sta tn ie dni życia, sp raw ia , że s ta ją się n a w e t zg orzkniali, tru d n i, sm u tn i; że s ta ją się zrozpaczeni. Je sień ich życia pozbaw iona je s t k o lo ru słonecz­

nego złota; a nasze zapom nienie o ludziach, k tó ry m szczególnie w in n iś­

m y pam ięć, to nie ty lk o zaległa s p ra w a pom iędzy „stro n a m i z a in te re so ­ w a n y m i” , to ta k ż e groźne zjaw isk o społeczne, część tego ponurego te m atu , k tó re m u publicyści n a d a li p ra w d z iw ą nazw ę: znieczulica. C hrześcijan in pow in ien tę sp ra w ę p o tra k to w a ć w k a te g o ria c h sto su jąc y ch się do niego:

b ra k m ie jsc a dla p am ięci o Bogu, o lu d z ia c h , o dob rach św iadczonych przez Boga sam ego i za p o śre d n ic tw e m ludzi — je s t grzechem . W obec z jaw isk a znieczulicy, c h rz eśc ija n in m usi stosow ać te sam e k a te g o rie sądu 1 m eto d y w alk i, ja k w obec grzechu. Z d ecy d u jm y działać przeciw ko tem u g atu n k o w i grzechu, za ła tw m y sp ra w y zaległe, zdobądźm y m iejsce dla p am ięci n ależ n ej B ogu i ludziom ; i niech nasza pam ięć zdobędzie o k re ­ ślen ie p am ięci serd e cz n ej, ja k o trw a ły znak.

M. Kw.

(3)

O b l u b i e n i c ^

„ P rzy łó ż m n ie ja k o p ie c z ę ć n a serce sw o je , ja k o s y g n e t do ra m ien ia sw eg o ! A lb o w iem m iło ść m ocn a je s t ja k śm ierć, tw ard a ja k o grób , za w istn a m iło ść; w ę ­ g le jej ja k o w ę g le o g n iste i ja k o p ło ­ m ie ń g w a łto w n y . W ody w ie lk ie n ie m o ­ g ły b y zg a sić tej m iło śc i, a n i rzek i z a ­ to p ić ; ch o ć b y k to w sz y stk ą m a jętn o ść dom u sw eg o dał za ta k ą m iło ść, b y łb y p ew n ie w zg a rd zo n y ” .

(P ieśń nad P ie śn ia m i, 8 ,6 —7).

Człow iek stw o rzo n y przez B oga n az y w ał się A dam 'od h eb r. a d a m a — ziem ia, gleba, człow iek po­

chodzący z ziemi). N ajd a w n iejszy opis stw o rzen ia A d am a z n a jd u je m y w pierw szy ch dw óch ro zdziałach księgi G enesis. Z a c y tu je m y te słow a w g 2 rozdziału:

„S tw orzył te d y P a n Bóg człow ieka z p ro ch u ziem i i n a tc h n ą ł w oblicze jego dech żyw ota. I s ta ł się czło­

w iek duszą ży w ią cą” (2,7). D w a o sta tn ie słow a w now szych p rz e k ła d a c h tłu m ac zy się: „isto tą ży w ą”.

Ten p ierw szy człow iek A dam stw o rzo n y b y ł przez Boga, ja k o isto ta id e aln a . N ie k tó re n a u k i p o sz u k u ją ciągle lu b odw o łu ją się do idealnego człow ieka, np.

s ta ty s ty k a lu b an ato m ia. Otóż ta k im id e aln y m czło- w iekiem był A dam . W w ierszu 20 je s t m ow a o tym , że A dam p o siad ał w szelk ą w iedzę; m ia ł te ż id e aln e ciało. „T edy dał A dam im iona w szy stk iem u bydłu, i p ta stw u n ieb iesk iem u , i w szelkiem u zw ierzow i p o l­

nem u...”. Całow iek stw o rzo n y z m a te rii przez Boga był id e aln y m człow iekiem ; w zorem , z k tó reg o w szy ­ stko się kopiuje. N ow y T e sta m e n t p rzy p o m in a tę praw dę, stw ie rd z ając : „ J a k i ziem ski, tacy i ziem scy”.

P rz y m io tn ik „ziem ski” odnosi się w łaśn ie do p i e r w - s z e g o A d a m a . A le Słow o Boże zn a ta k ż e d r u ­ g i e g o A d a m a : „ S ta ł się p ierw szy człow iek A dam w duszę żyw ą, ale pośled n i A dam w d u ch a o ży w ia ją­

cego” (1 K or. 15,45). N aro d zin y tego drugiego A d am a opisane są w E w an g eliach M ateusza i Ł ukasza, a z a ­ pow iedź o Jeg o n aro d z e n iu zw ia stu je M arii sam a r ­ chanioł G ab riel: „N ie bój się M aryjo, albow iem z n a­

lazłaś ła sk ę u Boga. A oto poczniesz w żywocie, i porodzisz syna, i nazw iesz im ię jego Jezus. T en będzie w ielki, a S ynem N ajw yższego będzie n a z w a ­ ny, i da m u P a n Bóg stolicę D aw ida, o jca jego;

I będzie k ró lo w ał n ad dom em Ja k u b o w y m na w ieki, a k ró le stw u jego n ie będzie k o ń c a ” (Łuk. 1,30—33).

Tak przyszedł na św ia t w t ó r y A d a m . D uch Św ięty p rze k azu je n am poselstw o o dw óch A d a ­ m ach, ziem skim i n ieb iesk im (1 K or. 15,45 nn).

D la całości naszych ro zw ażań p rzy p o m n ijm y t e ­ raz stw o rzen ie n iew iasty , oblubienicy, albow iem tw orzenie K ościoła odbyło się tą sam ą drogą. „Tedy przypuścił P a n Bóg tw a rd y sen n a A dam a, i z a ­ snął, i w y ją ł jedno żebro jego, i n a p e łn ił ciałem m iast niego. I zbudow ał P a n Bóg z ż e b ra onego, które w y ją ł z A dam a, n ie w iastę, i przy w ió d ł ją do

A dam a. I rz e k ł A dam : Toć te ra z je s t kość z kości m oich, i ciało z ciała m ego; dlategoż będzie n a z w a ­ n a m ę ża tk ą, bo ona z m ęża w zię ta je s t” (Gen. 2,21—

23). P a n Bóg p rzy p u śc ił te ż tw a rd y sen n a Je zu sa C h ry stu sa ; bo On ta k u m iłow ał św iat, że S yna sw ego jednorodzonego dał, ab y każdy, k to w eń w ie ­ rzy n ie zginął, ale m ia ł żyw ot w ieczny; o fiaro w a­

niem siebie sam ego i cierpieniem , C h ry stu s w y ra to ­ w ał człow ieka z grzechu. Do K ościoła należą w ięc ci, k tó rzy w y jęci zostali z cierp ień i ra n C h ry stu sa P a n a i n ap e łn ie n i now ym i rzeczam i. N ikt bow iem nie m oże p rzy jść do C h ry stu sa, je śli nie zostanie po­

ciąg n ię ty przez O jca; P a n Je zu s — d ru g i A dam — p a trz ą c n a u rato w a n eg o człow ieka, w ykupionego nie sreb rem , an i złotem lecz Jego d rogą k rw ią (por. 1 P tr. 1, 18—19), m ów i: „To je st kość z kości m oich i cia­

ło z ciała m ojego”. W zw iązku z ty m A postoł P aw eł poucza: „A ta k je śli kto je s t w C h ry stu sie, now ym je s t stw o rzen iem ; s ta re rzeczy p rzem inęły, oto się w szsy tk ie now ym i stały . A to w szystko je s t z Boga, k tó ry nas z sam ym sobą p o je d n a ł i- dał nam u s łu ­ giw an ie tego p o je d n an ia ...” (2 K or. 5,17—18). W szy­

scy u ra to w a n i od g rzechu i śm ierci przez C h ry stu sa zo stają w łączeni przez D ucha Bożego w ciało C h ry ­ stu so w e — Kościół. C h ry stu s p atrz ąc na Kościół po w iad a o każdym jego członku, każd ej cząstce tego K ościoła: „To je s t kość z kości m oich i ciało z ciała m ojego”. Z w iązek C h ry stu sa P a n a z K ościołem je st w ie lk ą ta je m n ic ą , ja k o ty m uczy A postoł P aw eł (Ef 5,30—32). J a k bow iem n ie w iasta została stw o ­ rzo n a z ciała p i e r w s z e g o A d a m a , ta k K o- śció ł-O b lu b ien ica p o w stał z cierp ień i ra n w t ó r e - g o A d a m a — C h ry stu sa. K ościół je st w ielk ą t a ­ jem n icą; a w opisie jego p o w sta n ia nie m a nic b a j­

kow ego, an i le g en d a rn e g o ; on m a sw oje głębokie znaczenie. D latego C h ry stu s p a trz ą c n a K ościół p a ­ trz y nań, ja k n a sw o ją w łasność; dlatego też każdy z członków K ościoła nie ży je ju ż ty lk o dla siebie i nie u m ie ra ty lk o dla siebie. „Bo choć żyjem y, P an u żyjem y; choć u m ie ram y , P a n u u m ie ram y ; przeto choć i żyjem y, choć i u m ie ram y P ań sc y je ste śm y ” (Rzym, 14,3).

J e d e n z b ra c i po przeżyciu o drodzenia i u św ię ­ cenia, sk ła d a ją c św iadectw o innym ludziom , p ow ie­

dział: „N aw et św iętość aniołów nie je st ta k czysta, ja k ta, k tó rą posiadam , dzięki Jezusow i C h ry stu ­ sow i” .

K ażdy w ięc, k to p ra g n ie być członkiem K ościoła C hrystusow ego m usi przeżyć d ru g ie narodzenie.

C złonkam i ziem skiej społeczności, dziećm i ziem ski­

m i, sta je m y się przez uro d zen ie; jeśli je d n ak ż e p rag n ie m y stać się członkam i ciała C h ry stu so w e­

go — K ościoła, i dziećm i n ie b iań sk im i m usim y n a ­ rodzić się n a now o (por. Jezusow e): „Jeśli się kto nie naro d zi znow u, nie m oże w idzieć K ró lestw a B o­

żego. Je ślib y się k to nie n aro d ził z w ody i z b u c h a , nie m oże w nijść do k ró le stw a Bożego. Co się n a ro ­ dziło z ciała, ciało jest, co się narodziło z D ucha, duch jest. Nie dziw uj się, żem ci pow iedział: M usi­

cie się znow u n aro d z ić” (Jan, 3.5.6.7.). A w p ie rw ­ szym rozdziale te jż e E w angelii zapisane są n a s tę p u ­ ją c e słow a: „k tó rzy go kolw iek przy jęli, d a ł im tę moc, aby się s ta li sy n am i Bożym i, to je s t tym , k tó ­ rz y w ierzą w im ię jego; k tó rz y nie z k rw i, ani z w o­

li ciała, ani z w oli m ęża, ale z Boga n aro d zen i s ą ” (ww 12 i 13). K o ściół-E kklezja je st zbiorem ludzi w y ra to w an y c h ; k tó ry c h C h ry stu s uczynił bez zm azy

3

(4)

i zm arszczki, oczyścił i om ył (Ef 1,5). D rugi A dam , Jezu s C h ry stu s całe sw o je życie pośw ięcił n a doko­

n an ie w ielkiego dzieła — zb aw ien iu św iętych; w ty m celu w ziął D ucha Ś w iętego od O jca i po ch w a ­ lebnym z m a rtw y c h w sta n iu , w d n iu P ięćd ziesiąty m , w y lał D ucha Ś w iętego n a K ościół sw ój, n a w szy st­

kich sw oich w iern y c h członków , aby m oc Boża d o ­ k o n a ła w nich dzieła uśw ięcenia, żeby od owego p a ­ m iętnego d n ia w szyscy uczniow ie P ań sc y m ogli u p o ­ dobnić się do sw ego nieb iań sk ieg o w zoru — C h ry ­ stu sa P an a.

W ty m też celu P a n nasz, jeszcze w czasie sw o­

jego ziem skiego życia, w zyw ał i w ołał do siebie w szystkich, m ów iąc: „Jeśli k to p rag n ie , niech do m n ie p rzy jd z ie i pije. K to w ierz y w e m nie, jako m ów i Pism o, rze k i w ody żyw ej pop ły n ą z żyw ota jego. A to m ów ił o D uchu, któ reg o w ziąć m ieli w ie ­

rzący w eń...” (Ja n 7,37—39).

W szystkich w ięc, k tó rzy należą do Jego ciała, do K ościoła, żyw i O n i ogrzew a, ch ro n i i udziela sw oich darów , k tó re są w ym ien io n e w 1 L iście do K o ry n tia n w rozdz. 12, w w ierszach od 1 do 11.

D ary te, m ów iąc sym bolicznie, podobne są do zielo­

nych liści n a drzew ie; ja k zielone liście drzew są dow odem życia. Lecz dzieło Jego nie kończy się na u d ziele n iu d aró w K ościołow i; obok ty c h z e w n ę trz ­ nych oznak życia, tw o rz y On *w K ościele w e w n ę trz ­ ne owoce (por. Gal. 5,22), z k tó ry c h n ajw ięk szy m i n ajp ięk n iejsz y m je st m iłość. M iłość je s t cierp liw a i d o b ro tliw a ; nie zazdrości nie je s t ro zp u stn a , ani pyszna; nie czyni nic niep rzy sto jn eg o , nie szuka sw o­

ich rzeczy, nie je st p oryw cza do gniew u, nie m yśli złego; nie ra d u je się z n iesp raw ied liw o ści, ale się r a d u je z p raw d y ; w szystko o k ry w a, w szy stk ięm u w ierzy, w szystkiego się spodziew a, w szystko cierpi;

m iłość nigdy nie u s ta je (por. 1 K or. 13,4—8a).

T akiej m iłości nie m a w św iecie. O na pochodzi od Boga, a D uch Ś w ięty rozlew a ją w naszych s e r­

cach. D usza, k tó ra k o sz tu je te j m iłości niech aj m i­

łu je podobnie, ja k P a n m iłu je oblubienicę. Ś w iad ec­

tw o te j m iłości do K ościoła zapisane je s t w księdze P ieśn i n ad P ieśn iam i. M iłość ta w niczym nie je s t sztuczna, an i w yuczona, an i w yćw iczona; lecz je st silna i p ię k n a Moc i żarliw ość tej m iłości (por. śm ierć, grób) w y k lu cz ają w szelką in n ą m iłość. M iłującym P a n a tow arzyszą n a drodze pielgrzym sitw a w esele i po ­ kój', k tó ry ch św ia t te n dać nie m oże. N a tej drodze do w iecznych p rzybytków , do m ieszkań, k tó re swoim w yznaw com p rzy g o to w u je P a n (por. J a n 14,3), u d zia­

łem w szystkich p ielgrzym ów są także cierp ien ia, i do­

św iadczenia, ta k , ja k były one udziałem drugiego A d am a — C h ry stu sa. A postoł J a k u b pousza n as „B ło­

gosław iony m ąż, k tó ry znosi pokuszenie; bo gdy b ę ­ dzie dośw iadczony, w eźm ie k o ro n ę żyw ota, k tó rą obie­

cał P a n tym , k tó rzy go m iłu ją ”. Tak, błogosław iony m ąż, gdy znosi pokuszenie. N iczyje oko tego nie w idzi, póki nie je st nam aszczone n ie b ia ń s k ą m aścią. A le m usi znieść p róbę i ani b u n to w ać się przeciw ko Bogu, ani odstępow ać od sw ojej czystości. B łogosław iony, kto przeszedł przez ogień i nie został pochłonięty, jako rzecz m a rn a .

G dy p ró b a m in ęła, p rzychodzi pieczęć ap ro b a ty Bożej — k o ro n a żyw ota. Ja k o b y P a n rzekł: „N iechaj

żyje; zw ażony je s t n a w agach i nie znaleziony le k ­ k im ”. Ż yw ot je s t nag ro d ą, nie sam o tylk o istnienie, ale św ięty, szczęśliw y, p raw d ziw y byt, urzeczyw i­

s tn ie n ie celu, dla k tó reg o Bóg nas stw orzył. Już dzisiaj w yższa fo rm a duchow ego istn ien ia i radości w ieńczy ty ch , k tó rzy p rz e trz y m a li w ia rą i m iłością n a jsiln ie jsz y n ap ó r dośw iadczeń.

P a n obiecał k o ro n ę żyw ota tym , k tó rzy Go m i­

łu ją . T ylko m łiu ją c y P a n a o sta n ą się w godzinie po­

k us. Inni, albo u p a d a ją , albo n a rz e k a ją , lub czołga­

ją się z p o w ro tem do ' św iata. Pójdź, m e serce, czy kochasz tw ego P a n a ? Szczerze? Oto m iłość tw o ja d ośw iadczona zostanie; „w ody w ielkie n ie m ogłyby zagasić te j m iłości, an i rze k i zato p ić”. P an ie, n ie ­ chaj m iłość T w o ja żyw i m oją, aż do końca. (cyt. C.

H. S purgeon: „K le jn o ty O bietnic B ożych”).

„B łogosław iony niech będzie Bóg i O jciec P an a naszego Je z u sa C h ry stu sa, k tó ry w edług w ielkiego m iło sie rd z ia sw ego o d rodził nas k u nadziei żywej przez z m a rtw y c h w sta n ie Je z u sa C h ry stu sa od u m a r­

łych, k u d ziedzictw u n ie sk az ite ln em u i n ie p o k a la n e ­ m u i n iezw iędłem u, w n iebiesiech dla nas zachow a­

n em u ” (1 P tr. 1,3).

Ż yw ot w ieczny je st w ięc nagrodą! L udzie dzielą się ta k ż e n a dw ie g ru p y ; tych, k tó rzy m iłu ją C h ry ­ stu sa, albo czołgają się z po w ro tem do św iata. J e d ­ n ak że ci, k tó rz y d o chow ują w iern o ści P a n u sk ła d a- p ew n e św iadectw o' o w ierności P an a. O blubieniec się n ie zm ienia, je st stały, kocha. nas. K tóż w as odłączy od m iłości C h ry stu so w ej? Czyli u trap ien ie ? Czyli ucisk? Czyli prześlad o w an ie? Czyli głód? Czyli nagość? Czyli niebezpieczeństw o? Czyli miecz? ...w ty m w szy stk im przezw yciężam y przez tego, k tó ry n as u m iło w a ł” (Rzym. 8,35.37).

T ak oto, dirogą w esela i radości, lecz także d rogą cierp ień i dośw iadczeń p ie lg rzy m u je o b lu b ie ­ nica n a sp o tk a n ie z O blubieńcem . O ty m O b lu b ie ń ­ cu p rzy p o m in a n am D uch P a ń sk i każdego dnia.

O blubieniec się n ie zm ienia, je st stały, kocha nas i z n a jd u je zadow olenie w m iłości do nas. W takich oto, słow ach opisuje X IX -w iec zn y kazn o d zieja S p u r­

geon, sw oje przeżycie m iłości i opieki, na drodze p ie lg rzy m o w an ia za P an em : „Bóg W iekuisty w po­

śro d k u Swego lu d u w całym m a je sta c ie S w ej potęgi!

O becność Jeg o w y sta rc za , aby n a tc h n ą ć nas pokojem i nadzieją. S k a rb y n ieograniczone spoczyw ają w n a ­ szym B ogu; m ieszka O n w śród S w ych zborów , lud Jeg o w ięc m oże się w eselić i śpiew ać.

N ie ty lk o je st obecny w śród nas, lecz zajęty naszym zbaw ieniem : „zachow a cię”. W ybaw i zawsze

— stą d w ziął Im ię Jezus. Nie d rży jm y przed nieb ez­

p ieczeństw em , gdyż O n je s t m ocen nas w ybaw ić.

N ie dość tego — nie zm ienia się nigdy. Kocha, zn a jd u je zadow olenie w k ochaniu, nie p rz e sta je ko ­ chać. Jego m iłość r a d u je Go. D oskonałe je st dzieło m iłości B ożej, dlatego Bóg r a d u je się śpiew ając. Bo gdy Bóg w y k o n y w ał dzieło stw orzenia, nie śpiew ał, m ów ił po p ro stu : „jest b ardzo d o b re”. A le gdy do­

szedł do dzieła zbaw ienia, w ów czas Ś w ięta T rójca poczuła radość, k tó ra m u siała w yrazić się w śpie­

wie. P om yślcie n ad ty m i zd um iew ajcie się! Bóg—

Je zu s śpiew a pieśń w eselną, P ieśń nad P ieśniam i

4

(5)

dla O blubienicy S w ojej. O na je s t m iłością, uciechą, ciszą, p ieśn ią Jego. Jezu , w Im ię T w ej n ieskończo­

nej m iłości dla nas, naucz nas kochać Ciebie, ra d o ­ wać się w Tobie, śpiew ać Ci psalm życia! (C. H, Spurgeon, „K le jn o ty O bietnic B ożych”).

J a k k ied y ś w d aw n y ch czasach E liezer p ro w a ­ dził R ebekę, ciągle op o w iad ał je j, p rzy p o m in ał i w skazyw ał n a Iz a a k a (G enesis 24), aż w reszcie pewnego dn ia sp o tk a ł idącego drogą Iz a a k a i odd ał w jego ręce o b lu b ien icę-R eb ek ę, ta k i D uch Ś w ięty każdego dnia p rzy p o m in a O blubienicy-K ościołow i o konieczności życia w ciągłym oczekiw aniu n a s p o t­

kanie się z O b lu b ie ń ce m -C h ry stu sem . P a n nasz n a d ­ chodzi; D uch Ś w ięty p rz e k a z u je K ościołow i Jego głos: „Z aiste, p rz y jd ę rychło...” (Obj. 22,20a); O b lu ­ bienica zaś ze sw ej stro n y w oła, p rzy w o łu je Go, tymi słow am i: „A m en. T ak, p rzyjdź, P a n ie J e z u ” (Obj. 22,20b). K iedy ju ż n a s tą p i sp o tk a n ie O b lu ­ bieńca i oblubienicy, n a s ta n ie w esele w ieczne, n a myśl o k tó ry m cieszą się całe niebiosa, śp iew ają, chw alą P a n a i n as ta k ż e w zy w ają do chw ały: „W e­

selmy się i ra d u jm y się, a d a jm y m u chw ałę; bo przyszło w esele B arankow e, a m a łż o n k a Jego nagoto- w ała się. I dano je j, aby się o b lek ła w bisior czysty

i św ie tn y ; albow iem bisior są u sp raw ie d liw ie n ia św iętych. I rz e k ł m i, napisz: B łogosław ieni, któ rzy są w ezw an i n a w ieczerzę w ese la B arankow ego...” (Obj.

19,7—9a).

W szyscy u ra to w a n i przez C h ry stu sa P a n a , n a ­ rodzeni z Boga, zgrom adzeni w ty m cudow nym K o ściele-E k k lezji, idąc d rogą p ie lg rzy m stw a z ra d o ­ ścią w y p a tru je m y w ielkiego d n ia sp o tk a n ia się z P an em , T ęsk n o ta K ościoła k aże m u w ołać: „P rzyjdź P a n ie J e z u !” N asze czasy pełn e są tego w ołania.

K ościół p rzy g o to w u je się n a sw ój w ielk i dzień; d la ­ tego w ła śn ie ze w szy stk ich stro n słychać głosy ludzi, k tó rzy w zy w a ją do jedności i p ra c u ją d la jedności K ościoła: poniew aż P a n p rzy jd z ie za b rać Kościół, lecz zab ierze j e d e n Kościół; S w ó j , św ięty, apo­

stolski, je d e n Kościół, — O blubienicę.

„P om yślcie n a d ty m i zdu m iew ajcie się! Bóg- Jezu s śp iew a pieśń w eselną, P ieśń n ad P ieśn iam i dla oblu b ien icy S w o jej. O na je s t m iłością, uciechą, ci­

szą, p ie śn ią Jego. Je zu , w Im ię T w ej nieskończonej m iłości d la nas, n au cz n as k ochać Ciebie, radow ać się w Tobie, śpiew ać Ci psalm życia!”

Stan isław K rakiewicz

O naśladowaniu Pana

„I m ówił do w szystkich: kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, a niech bierze krzyż swój na każdy dzień i naśladuje M nie”

(Łuk. 9,23).

W ielu mówi, iż Jezus za nas niósł krzyż i dlatego nie musim y się ju ż trudzić.

Jest to pojęcie błędne. Trudno jest słuchać naw et o tym . Mó­

wi się też, że P an Jezus za wiele od nas żąda, ale zasta­

nówmy się, czy to jeśt ciężar, czy to jest nakaz.

Jezus zaprasza: naśladujcie Mnie. Niektórzy szli z;a Nim i uważali to za radość, w spania­

łe polecenie. Inni zaś chcieli jeszcze coś pondto uczynić. I tak to jest dwojakie zrozumie­

nie. Chcą odpuszczenia grze­

chów, chcą uzyskać list gw a­

rancyjny do Nieba. Ale często zapominamy, że tylko Jezus jest Drogą, Praw dą i Żywotem.

Drogą, na której powinniśmy Go naśladować. A to jest ta codzienna rzeczywistość naka­

zująca nam doświadczanie sa­

mych siebie. Mamy kontrolo­

wać siebie, czy jesteśm y goto­

wi iść śladami Chrystusa.

To jest piękne zaproszenie, wspaniałe wezwanie. Czytajm y z Listu do G alacjan (5,16): ,,A to mówię Duchem postępujcie

a pożądliwości ciała nie w y­

konyw ajcie”. K iedy Duchem żyjemy, nie możemy w ykony­

wać uczynków ciała. Idąc śla­

dami Jezusa, chodzimy w Du­

chu, bo Jezus Chrystus cho­

dził w Duchu Świętym. P rze­

czytany tekst jest w spaniałą obietnicą, są to otw arte drzwi wielkiej możliwości. Czy nie otw iera to w spaniałej przysz­

łości?

Co oznacza pojęcie : „u- czynki ciała”? List do Galac­

jan nam o tym mówi (5,19—

—21). A to są tylko niektóre z uczynków ciała, których jest daleko więcej. Wszystkie one są grzechem. Duchem postę­

pujcie, aby ustrzec się tego. To jest wieść rew elacyjna: Du­

chem postępujcie!

Jakże to w ygląda w rze­

czywistości? Przecież po­

wszechne są takie grzechy n a­

w et wśród wierzących jak: n ie­

czystość, złość i spory wśród braci; spotyka się to bardzo często.

Ale wezwanie do naśla downictwa. Pana Jezusa ustrze­

że nas od tego. Albowiem tc co czytam y w Liście do Galacjan w 21 w ierszu piątego rozdzia­

łu, to jest wielka, ale przykra praw da. K to żyje w grzechu, nie odziedziczy Królestw a Bo­

żego. Wielu twierdzi, że gdy Pan Jezus przyjdzie, aby za­

brać Swój Kościół, pochwyci w szystkich wierzących. Czy to prawda? To jest wielkie kłam ­ stwo. Pan zabierze tylko tych, którzy nie będą obciążeni tymi grzechami.

Gniew, nierząd, kłamstwo i tym podobne grzechy nie m a­

ją w stępu d o K rólestw a Bo­

żego. Jeśli nie będziesz gotowy na ten dzień, nie pomoże naw et chrzest Duchem. Bo tylko po­

stępujący, to jest stale żyjący w Duchu, otrzym ują zwycięst­

wo.

Teraz jest czas łaski, mo­

żemy uczyć się w Duchu po­

stępować, aby odrzucić od sie­

bie wszelki grzech. Kiedy przyjdzie Pan, czas laski skoń­

czy się i okaże się wówczas, iż w ielu połowicznie uwierzyło i dlatego muszą pozostać. D late­

go też teraz możemy, w ykorzy­

stując czas łaski, szukać Boga całym sercem i uczyć się cho­

dzić Jego śladami.

To jest bardzo ważne, ale i nie tak trudne, jak wielu są­

dzi. Bardzo często w ydaje się nam, że gdy postępujem y w

5

(6)

Duchu, jesteśm y poza ziemią.

Nie, życie chrześcijańskie jest jak najbardziej realne. Krzyż niosąc, naśladujem y P ana tu na ziemi. A to jest w skaza­

niem: Bądźcie pełni Ducha, a- byście mogli ze sobą rozm a­

wiać przez Psalm y, śpiewać i grać P anu w sercach swoich, ustawicznie dziękując Bogu za wszystko. Być pełnym Ducha, to jest w spaniała rzeczywi­

stość.

Wielu myśli: „Gdy jestem pełen Ducha, będę mówił ję­

zykami, prorokował, uzdraw iał chorych”. To jest działanie Ducha, ale to są tylko dary, choć wspaniałe! I jest cudow­

ne, gdy objaw iają się one w zgromadzeniu. Ale jest coś ważniejszego ponad nie, w spa­

nialszego, to jest to, o czym czytaliśmy: m usim y chodzić i postępować w D uchu Świętym!

Jest to piękne, gdy siostra powstanie i w zborze rozlegnie się śpiew w obcym języku, ale jest w spanialej, gdy ta sama siostra w rodzinie uwielbia Bo­

ga pobożnym życiem; gdy oka­

zuje wdzięczność Bogu za m ę­

ża, za dzieci. Nie tylko w chwi­

lach dobrych, ale i w tr u d ­ nych; za wszystko m am y dzię­

kować.

Dobrze jest, gdy mówimy nowymi językami, ale gdy n a przykład żona była daw niej w złym humorze i niezbyt mile odzywała się do męża, a teraz poczęła Duchem postępować i zaparłszy się sam a siebie, sta ­ ła się miła, uprzejm a i posłusz­

na, to można powiedzieć, iż n a­

praw dę mówi nowym języ­

kiem.

P am iętajm y, że w każdej sytuacji potrzebujem y w ięk­

szej pełności Ducha, aby za wszystko być Bogu wdzięcz­

nym i chwalić Go w języku ojczystym. To jest to nowe ży­

cie. Chrześcijaństwo praktycz­

ne. C zytajm y w tym że Liście do G alacjan (5,22): „To są o- woce Ducha: miłość i wesele, pokój, nieskwapliwość, dobro­

tliwość, dobroć, w iara, cichość,

wstrzemięźliwość”. Czy to nie w spaniałe owoce chodzenia w Duchu Świętym?

Będąc posłuszni Duchowi Świętem u otrzymujemy, dary w jednym momencie, ale owo­

ców nie otrzym am y w mgnie­

niu oka.1 Owoc musi rosnąć, doj­

rzewać, a na to potrzebny jest czas. W naszej naturze musi o- kazać się n a tu ra Boża — to są owoce. Jezus, gdy przyjdzie, nie będzie się py tał o dary, ale o owoce. Czy masz owoce Du­

cha? Teraz jest czas łaski, m a­

my szansę, aby pracować nad sobą w bojaźmi. I drżącym, ale szczerym sercem wołać o tę łaskę, aby życie nasze dopro­

wadzić do porządku, aby gdy przyjdzie Pan, znalazł nas bez nagany. Amen.

Finn Corneliussen

1 p rzem ów ienie w ygłoszone w Zborze w Wąpierunicy 21 lipę,a ba'., przez for. F. C o m eliussena z N or­

w egii; tłum aczył far. A. K om inek;

zanotow ał far. L. M arkow ski.

WYDAWNICTWA KOŚCIELNE

TL. C ow m an, STRUM IENIE NA P U ST Y N I, — r o z m y ­ ś la n ia n a k a ż d y d z ie ń r o k u , o p r. p łó c ie n n a zł 30,—

A. K in n ear, NORMALNE ZYCIE CHRZEŚCIJAŃ­

SK IE, o p ra w a p łó c ie n n a zł 18,--

A. K in n ear, ŻYCIE W CHRYSTUSIE, opraw a k a r ­

to n o w a i o b w o lu ta ’ zł 25,—

J. B u n y a n , W ĘDRÓW KA PIELGRZYM A, o p ra w a

p łó c ie n n a zł 30,—

J. B u n y a n , D ZIEJE L U D ZK IE J D USZY , o p ra w a

p łó c ie n n a zł 25,—

O sw ald J. S m ith , MĄŻ, KTÓREGO BOG UŻY W A,

k a r t . zł 10,—

O sw ald J. S m ith , EW AN GELIA, KTÓ RĄ GŁOSIMY z ł 5,—

CO TO ZN A C ZY BYC UCZNIEM JEZ U SA CHRY­

ST U SA zł 15,—

ŚPIEW N IK PIELGRZYM A (te k sto w y ), w y d . VI u z u ­

p e łn io n e zł 40,—

ŚPIEW N IK PIELGRZYM A, cz. II (z n u ta m i) z a w ie ­ r a j ą c y ta k ż e p ie ś n i d la d z je c i zł 50,—

P IE ŚN I KOŚCIELNE N A CHOR M IESZANY , w y d . I I u z u p e łn io n e , s tr. 456, f o r m a t B-5. Ś p ie w n ik z a w ie r a 188 p ie ś n i, w ty m c a ły s z e re g n o w y c h p ie ś n i n ie d r u k o w a n y c h w d o ty c h c z a s u ż y w a ­ n y c h c h ó r a ln ik a c h ; o p ra w a p łó c ie n n a zł 100,—•

NOWY TESTAM ENT I PSALM Y (p rz e k ł.' B. G o e tz e -

go), o p ra w a p łó c ie n n a zł 25,—

C. H. S p u rg eo n , KLEJNO TY OBIETNIC BOŻYCH,

o p r. p łó c ie n n a zł 30,—

E. C zajko, CHRZEŚCIJANIE EW ANGELICZNI W

POLSCE, o p r. b r o s z u ro w a zł 3,—

DUCHOWE ODRODZENIE, o p r a w a b ro s z u ro w a zł 5,—

W szystk ie za m ó w ien ia na lite ra tu rę p ro sim y k ierow ać w y ­ łą czn ie na a d res: Z jed n o czo n y K o śció ł E w a n g elicz n y , W ar­

szaw a u l. Zagórna 1.0.

6

(7)

O S T A T N I E

DNI

C Z A S Ó W K O Ś C I O Ł A

„Albowiem przykazanie, które Ja przykazuję, tobie dziś, nie jest przed tobą zakryte, ani daleko odlegle;

nie jesteś w Niebie, żebyś rzekł: któż nam wstąpi do Nieba... ale bardzo blisko ciebie jest to Słowo, w u s t a c h t w o i c h i w s e r c u t w o i m , abyś je czynił. Otom poło­

żył przed oczy tw oje d z i ś , żywot i dobre, także śmierć i złe... prze­

łóż obierz żywot, abyś żył ty i na­

sienie twoje, a m iłow ał Pana, Boga twego, i posłuszny był głosowi Je­

go i przy Nim trwał, albow iem On jest żywotem twoim...” (5 Mojż. 30, 11-15, 19b. 20a).

„A gdy siedział (Jezus) na Górze Oliwnej, przystąpili do Niego ucz­

niow ie na osobności, m ówiąc: Po­

wiedz nam, kiedy się to stanie i jaki będzie znak przyjścia Twego i dokonania św iata? A Jezus odpo­

wiadając rzeki Im: P a t r z c i e , a b y w a s k t o n i e z w i ó d ł...

O t o m w a m p r z e p o w i e d z i a ł ” (Mat. 24, 3. 4. 25).

Wstęp. P an Bóg nie pozostawiał Swoich dzieci, Swojego ludu w nieświadomości tego, co służyć im miało k u zachowaniu ich od Złe­

go i od niebezpieczeństw leżących na dalszej drodze życia. I dlatego nie odwołał P an Bóg Mojżesza z ziemi, póki przezeń nie podał i nie nauczył Ludu Bożego 'tego, co strzec i zacho­

wać go m iało od niebezpieczeństw duchowych i życiowych, oraz pomóc do chodzenia drogą Bożą, na której i życie i społeczność z Bogiem była zapewniona dla członków Ludu Bożego i ich potomstwa. A gdy to w ykonane zostało, powiedział Bóg przez Mojżesza do człowieka tak: „Otom położył przed tobą żywot i śmierć...

pr'zetoż obierz żywot, abyś żył, ty i nasienie twoje” .

Nic z tego, co potrzebne do życia święto­

bliwego i nic z tego, co w ydarzyć by się miało, nie zataił Bóg przed Swym ludem. I dlatego też mógł powiedzieć Mojżesz i to: „...któryż naród jest... co by m u byli bogowie tak bliscy, jako Pan, Bóg nasz we wszystkim , ilekroć Go w zyw any?” (5 Mojż. 4, 7) a w raz z tym świa­

dectwem oznajmił mąż Boży taką obietnicę Pańską: „A P an pójdzie przed tobą, On będzie z tobą, nie odstąpi cię, ani cię opuści; nie bójże się, ani się lę k aj” (5 Mojż. 31, 8).

W taki sam sposób, jak mówił i postępo­

wał Bóg ze Swym ludem Starego Testam entu, tak też Syn Boży —■ Jezus C hrystus postępo­

wał ze Swym ludem nowotestam entowym.

Bóg zbaJwienia naszego, P asterz i K ról nasz nie odszedł z ziemi bez powiedzenia uczniom

i wszystkiego, co wiedzieć i opowiedzieć mieli później, aby Lud Boży, ten now otestam ento- wy duchowy Izrael — został umocniony na drodze życia i doprowadzony w ochronie N aj­

wyższego, aż do w iekuistej społeczności z P a ­

nem. w Niebie. A gdy ukrzyżowany został nasz Pan, trzeciego dnia zm artw ychw stał i „przez czterdzieści dni ukazyw ał się im i mówił im 0 K rólestw ie Bożym” (Dz. Ap. 1, 3). W szyst­

ko więc co było konieczne Ludowi Bożemu, aby wiedzieć miał jak ma żyć, żeby się Bogu podobać mógł, oraz, co go n a drodze życia cze­

ka i w przyszłym przebyw aniu w Niebie, to wszystko powiedziane było przez Pana po czym dalsze bezpośrednie przewodnictwo 1 nauczanie poprowadził Duch Święty, którego P an posłał na ziemię, a k tó ry w Dzień Pięć­

dziesiąty po Zm artw ychw staniu P ana został w ylany n a Apostołów i tych, którzy z nimi razem byli.

Z tego, co P an Jezus osobiście, a później Duch Św ięty objawił, wiemy, że końcowym m om entem ziemskiej w ędrówki now otestam en- towego Ludu Bożego jako całości — jest na­

głe, niespodziewane, powtórne przyjście Pana Jezusa po Swój cały Lud (to jest i po ży­

wych, i po um arłych, którzy —■ jak wiem y — zm artw ychw staną wówczas).

P an Jezus nie tylko, że o tym powiedział, ale n a pytanie uczniów, odsłonił przed nimi to, co się jeszcze dziać miało i ma, i w pro­

roctwie tym powiedział, jakie wydarzenia, ja­

da duchowa sytuacja na świecie i jakie oznaki wskazywać będą na bezpośrednią bliskość przyjścia Pańskiego, a więc i na koniec cza­

sów Kościoła, na koniec naszej epoki. Jak osobiście sądzę, będzie to zarazem koniec tego rodzaju cywilizacji w której żyjemy, czyli tzw.

cywilizacji europejskiej, po której nastanie zu­

pełnie nowy rodzaj stosunków oparty i w yni­

kający z k u ltu ry w pełnym tego słowa znacze­

niu, to jest k u ltu ry duchowej, którą kształto­

wać będzie osobiście P an Jezus,

Ponieważ pow tórne przyjście Pańskie jest wydarzeniem najwyższej wagi, przeto Pan J e ­ zus — podobnie jak kiedyś, Mojżesz — pod­

kreślił to mówiąc: „...Wy tedy strzeżcie się,...

Otom wam wszystko przepowiedział!” „...i gdy ujrzycie to wszystko, wiedzcie, że blisko jest (Jezus), tuż u drzwi... czuwajcie... módlcie się...

podnoście głowy wasze przeto, że się przybliża odkupienie wasze,., przetoż czuwajcie, modląc się na każdy czas, abyście byli godni ujść tego wszystkiego, co się dziać ma, i stanąć przed Synem Człowieczym” (Mk. 13, 23; Mt. 24, 33;

Łk. 21, 28b, 36).

Przepowiedział P an Jezus czasy ostatecz­

ne i ich charakter. Mówili o nich Apostołowie, którzy o tę tak w ażną sprawę p ytali Go oso­

biście. Mówili o tych czasach Apostołowie po to, aby wszyscy, którzy jeszcze uwierzą, byli świadomi tej chwalebnej, ale i trudnej bardzo przyszłości. Chwalebnej, gdyż objawione zo­

stało, iż „błogosławiony i święty, który, ma udział w pierw szym zm artw ychw staniu, albo­

wiem nad tym i w tóra śmierć mocy nie ma, ale

(8)

będą kapłanam i Bożymi i Chrystusowym i, i będą z Nim królować tysiąc la t” (Obj. 20, 6).

Wiedział P an Jezus, wiedzieli też i Apo­

stołowie o niebezpieczeństwie, którym dla czło­

wieka jest jego w łasna natura, skłonna zarów­

no do nadm iernej gorliwości, jak i obojętności wobec Sło-wa Bożego. Stąd też takie w yraźne i dobitne zalecenie Pańskie skierow ane do nas:

„ P a t r z c i e , c z u w a j c i e , m ó d l c i e s i ę, s t r z e ż c i e s i ę , p o d n o ś c i e w g ó r ę g ł o w y . . .

Nic więc dziwnego, że i m y czytając i zna­

jąc Pismo Święte i przypowieść Pana Jezusa o dziesięciu pannach (Mt. 25, 1-13), pragniem y bardzo należeć do tych pięciu m ądrych pa­

nien, które i czekały na przyjście Pana, i w e­

szły z Nim na niebiańskie wesele, m ądre były bowiem mądrością nie ludzką, ale Bożą i dla­

tego serca ich były napełnione Duchem Świę­

tym. Były odpowiednio, to jest wedle rady Bożej, przygotow ane do oczekiwania i spotka­

nia Zbawiciela.

Dlatego więc i m y interesujem y się, i za­

jęci jesteśm y nauką P ana Jezusa i Jego Sło­

wem, tyczącym czasów ostatecznych. Jednym ze świadectw tego zainteresow ania i uczenia się, jest to rozważanie, poświęcone ostatnim dniom Kościoła.

Przystępując do rozważania tej sprawy, spróbujem y przypatrzyć się jej w takiej ko­

lejności:

1. Co nazyw am y „czasami Kościoła” i czy ten okres można ściśle określić kalenda­

rzowo?

2. Co nazyw am y „ostatnim i dniam i” cza­

sów Kościoła i czy można je również ściśle określić kalendarzowo?

3. C harakterystyka i niebezpieczeństwa ostatnich dni Kościoła.

Wspomnieliśmy, że artyk uł ten jest ty l­

ko rozważaniem, to znaczy, że nie w yczerpuje on tem atu, ale zadaniem jego jest przypom ­ nienie Słowa Bożego-, mówiąc że żyjem y w ostatnich dniach czasów Kościoła na ziemi. Być może — jeśli okaże się to potrzebne — roz­

szerzy się to rozważanie, a wówczas przybyły­

by jeszcze chyba dwa punkty: a) Ochrona przed duchowymi niebezpieczeństwami ostat­

nich dni Kościoła; b) Nadzieja i radość ostat­

nich dni Kościoła. Dodać może też trzeba, że ponieważ jest to rozważanie, nie rości sobie ono ambicji do narzucania komukolwiek poglą­

dów i określeń tu użytych. A teraz po tym w stępie przystępujem y do rozważania.

*

Co nazywamy czasami Kościoła i czy ten okres można ściśle określić kalendarzowo? Cza­

sami Kościoła nazyw am y okres jego istnienia na ziemi. Ponieważ zajm ujem y się Żywym Kościołem P ana Jezusa, możemy — mówiąc o jego istnieniu — jeszcze raz podkreślić zgod­

nie z powszechnie w naszych Zborach p an u ją­

cym zrozumieniem, że czasowe granice istnie­

nia Kościoła na ziemi na początku wyznacza dzień w ylania Ducha Świętego na Apostołów

i osoby z nimi będące w Wieczerniku, w licz­

bie około 120 osób. Ja k wiem y było to w dzień pięćdziesiąty po niedzieli Zm artw ychw stania P ana Jezusa. Koniec zaś istnienia Kościoła na ziemi wyznacza dzień zabrania go z ziemi, czy­

li dzień (powtórnego) przyjścia P ana Jezusa po Kościół.

Czy możemy więc ściśle określić kalenda­

rzowo czasy Kościoła na ziemi? jak wspomnie­

liśmy, już początek istnienia Kościoła mamy określony dokładnie, ale dokładniej daty tego dnia określić nie jesteśm y w stanie, podobnie zresztą jak nie ustalono dotąd kalendarzowo' daty narodzenia się C hrystusa Pana. Bibliści nie są zgodni w tej kwestii, jakkolwiek spory dotyczą różnicy niewielkiej ilości lat.

Jeżeli są . pewne trudności dotyczące usta­

lenia kalendarzow o początku tego okresu, to 0 dacie końcowej nic powiedzieć nie jesteśmy w stanie, gdyż „o onym dniu i godzinie nikt nie wie, ani Aniołowie, którzy są w Niebie, ani Syn, tylko Ojciec” — ta k powiedział Pan J e ­ zus (Mk. 13, 32).

A skoro tak jest, że kalendarzowo nie po­

trafim y określić tego okresu, do duchowej tej spraw y duchowo podchodząc powiemy, że c z a s a m i K o ś c i o ł a nazyw am y okres cza­

su między Pięćdziesiątnicą a dniem zabrania Kościoła z ziemi przez P ana Jezusa.

*

Co nazywamy „ostatnimi dniami” czasów Kościoła, i czy można je ściśle określić kalen­

darzowo? Określenie „ostatnich dni” używa­

m y w znaczeniu dosłownym, a więc jest" to okres czasu bezpośrednio poprzedzający pow­

tórne przyjście P ana Jezusa po Kościół i za­

branie go z ziemi. Znam y więc wydarzenie, które jest końcową granicą tego czasu, nato­

m iast nie jest ustalone jednoznaczne w ydarze­

nie, które należałoby uważać za początek

„ostatnich dni”. M iały w prawdzie miejsce w y­

powiedzi na ten tem a,t ale zbyt mało są nam one znane i m iew ały ch arakter zbyt osobisty, by można je było wziąć za podstawę do upow­

szechnienia. Z tych więc względów nie można kalendarzowo tego okresu ustalić, i należy tę spraw ę ściśle duchową, 'duchowo traktować (1 Kor. 2, 13). Nie oznacza to oczywiście, że okres ten nie jest ściśle i precyzyjnie umiesz­

czony w czasie, tylko dlatego, że jest ducho­

w ej natury.

I owszem, „dni ostateczne” są ściśle okreś­

lone w czasie, i granice ich są znane, ale zna­

ne Bogu a nie ludziom, natom iast nam prze­

powiedziany i oznajmiony został charakter 1 znamiona tych czasów po to, byśmy je po­

znać mogli. Mówi Pismo Święte o tym tak:

„Rzeczy tajem ne należą Panu, Bogu naszemu, a jaw ne — nam i synom naszym, aż na wie­

ki, abyśm y czynili w szystkie słowa tego P ra ­ w a” (5 Mojż. 29, 29). Nikt więc, kto jest dzie­

cięciem Bożym i szuka oblicza Bożego na każ­

dy dzień, nie pozostanie w niewiedzy odnośnie tak w ażnej sprawy, bo napisano: „Tajemnica Pańska objawiona jest tym, którzy się Go boją,

Cytaty

Powiązane dokumenty

Żony i córki nasze ponoszą zatem w ielką odpow iedzialność... Zaczęła więc pracow ać

W ciągu o statn ieg o trzy lecia, życie naszej Społeczności znacznie się rozw inęło... Który grzechu nie uczynił, ani

Jezus upadł na ziem ię pod ciężarem straszliwych grzechów, zbrodni, nałogów, chorób, cierpień i w szelkiego rodzaju niesz­.. część — całej ludzkości i

Otrzymane listy z wyrazam i współczucia stanowią dla mnie cenną pamiątkę a zarazem są dowodem, że w w ielkiej Rodzinie Bożej mam w ielu przyjaciół, na

go ówczesna, toi jest przed jego wybawieniem jest dokładnym duchowym obrazem w ew nętrz­.. nego stanu

Pobłogosław Słowo Twoje, głoszone i dzisiaj przez Pana Jezusa Chrystusa.. _ Tam też stał Abraham i wstawiał się za grzesznym miastem do Sprawiedliwego

na, pragnąłby dotknąć Jego człowieczego ale zm artw ychw stałego ciała, zamęczonego przez ludzki grzech i rękam i ludzi.. Chrystus Pan po sw ym Z m artw

Nauczyciel ma kartoniki z działaniami bez zapisanych wyników. Pokazuje je kolejno, a dzieci liczą na palcach i podają wyniki. pokazuje monety o nominałach 2zł, 1zł, 5zł a