• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1968, nr 8

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1968, nr 8"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

CHRZEŚCIJANIN

EWANGELIA

ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ

POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA

Rok założenia 1929 Warszawa,

Nr 8., sierpień 1968 r.

m

TREŚĆ NUMERU:

FORMA, TREŚĆ, MOC

ZWIASTOWANIE EWANGELII I ZNAKI TOWARZYSZĄCE

W PROWADZENIE DO CZYTANIA PIS­

MA ŚW IĘTEGO

JAM SIĘ NA TO NARODZIŁ

O SOBISTE SPOTKANIE SIĘ JEZUSA CHRYSTUSA

NAW RÓCENIE PIEŚNIARZA AUDYCJA 62

KRONIKA

M ie się c z n ik „ C h rz e ś c ija n in ” w y s y ła n y je s t b e z p ła tn ie ; w y d a w a n ie c z a s o p is m a u m o ż liw ia w y łą c z n ie o f ia rn o ś ć C z y te l­

n ik ó w . W s z e lk ie o f ia r y n a c z a so p ism o w k r a j u , p r o s im y k ie r o w a ć n a k o n to : Z je d n o c z o n y K o ś c ió ł E w a n g e lic z n y : P K O W a rsz a w a , N r 1-14-147.252, z a z n a c z a ją c cel w p ła ty n a o d w ro c ie b la n k ie tu . O fia ­ r y w p ła c a n e za g ra n ic ę n a le ż y k i e r o ­ w a ć p rz e z o d d z ia ły z a g ra n ic z n e B a n k u P o lsk a K a s a O p ie k i, n a a d r e s P r e z y ­ d iu m R a d y Z je d n o c z o n e g o K o śc io ła E w a n g e lic z n e g o w W a rs z a w ie , u l. Z a - g ó rn a 10.

Wydawca: Prezydium Rady Zjedno­

czonego Kościoła Ewangelicznego.

Redaguje Kolegium w następującym składzie: Józef Mrózek (Red. nacz.), Mieczysław K wiecień (sekr.), Zdzi­

sław Repsz i Edward Czajko. Adres Redakcji i Administracji: W arsza­

wa, ul. Zagórna 10. Telefon Redak­

cji: 29-52-61 (wew n. 9). Materiałów nadesłanych nie zwraca się.

RSW „ P ra sa ” . W arszaw a, S m olna 10/12. N akł. 4500 egz. Obj. 2 ark.

Zam. 1201. N-82.

FORMA, TREŚĆ, MOC

D ru ga godzina n abo żeństw a porannego, k tó re odbyw ało się w bardzo m ały m pom ieszczeniu przy dużej ilości uczestników , zbliżała się k u końcow i. C zw arty z kolei kaznodzieja, w y stę p u ­ jący w nabożeństw ie, był ch yba w połow ie swego kazania. N a j­

pierw , po dosyć dłu g im w stęp ie nie zw iązanym z żadnym te k ­ stem , przeczy tał p ew ien fra g m e n t P ism a Św iętego. W ygłosił k ró tk i, w zasadzie b u d u ją c y k o m en tarz. B yłoby to przem ów ienie niezłe, g dy by w ty m m om encie zostało zakończone. A le kazno­

dzieja p rzeczy tał n a stę p n y u ry w e k P ism a, zupełnie tem atow o nie zw iązany z poprzednio p rze c z y ta n y m i znow u coś powiedział, następnie odnalazł trzecie i czw arte m iejsce, rów nież zaw ierające różne m yśli. A gd y n iek tó rzy z obecnych zaczęli wychodzić, aby zdążyć n a odjeżdżający za chw ilę pociąg, przem aw iający trw ał w p oszukiw aniu jeszcze jednego u ry w k a , k tó ry a k u ra t przyszedł m u na m yśl. A w ty m w szystkim , żadnego tem a tu , żadnej m yśli przew odniej. I stąd bardzo m ęczące. Słuchacze po każdej z luźno pow iązanych części oczekiwali, n iestety , w ty m w yp ad k u u p rag ­ nionego: „A m en” . S iedziałem i m yślałem , że nie ty lk o treść jest w ażna. W ażna je s t także fo rm a. Ja k a ś p rz y n a jm n ie j fo rm a p rze­

m ów ienia istn ieć m usi, aby słuchacze b y li w stan ie odbierać po­

selstw o Słow a.

S tw ierd ziw szy to, nie chcę pow iedzieć, że fo rm a jest sp raw ą n ajw ażn iejszą. G dyby form a b y ła n ajw ażniejsza, to w te d y p rze ­ m ów ienie b yłoby jedy nie m ow ą relig ijn ą, a nie kazan iem chrze­

ścijańskim . D r W illiam E. S an g ster, nieży jący już w y b itn y k az­

nodzieja m eto d y sty czn y w A nglii, pow iedział kiedyś o kazaniach B illy G rah am a: „P od w zględem h o m ilety czn y m jego kazania pozostaw iają najczęściej w iele do życzenia... A le jak o re z u lta t te ­ go „ubogiego” głoszenia w idziałem rzeczy, k tó re w ątpię, czy w i­

dział kto kolw iek od czasu zesłania D ucha Św iętego. W idziałem , ja k po to, by tak ie kazanie słyszeć, sto ty sięcy osób stało n a jed ­ nym m iejscu, w iększość na zim nie i deszczu. I n a koniec tego w i­

działem , ja k trz y tysiące z nich poszło poprzez rozm okłe boi­

sko, b y stanąć w ulew ie przed prostym , niem alow anym podium, ja k b y to było podnóże sam ego K rzyża. Cóż m am pow iedzieć in ­ nego n a ta k ie kazanie, jak tylko: Am en! A m en!” Dlaczego to zw iastow anie było ta k bardzo skuteczne? O dpow iedź jest n a stę ­ p u jąca. Po pierw sze Słowo je s t zw iastow aniem p ra w d y o zba­

w ien iu w iecznym w Jezu sie C h ry stu sie u k rzy żo w an y m i z m a r­

tw y ch w stały m . Albo inaczej: je s t m ow ą o K rzyżu i Z m a rtw y c h ­ w sta n iu C h ry stu sa. A w ty m jest moc: „A lbow iem m ow a o k rz y ­ żu je s t g łu p stw em dla tych, k tó rz y giną, n ato m ia st dla nas, k tó ­ rzy dostępujem y zbaw ienia jest m ocą Bożą... My zw iastujem y C h ry stu sa ukrzyżow anego, dla Ż ydów w praw dzie zgorszenie a dla pogan głupstw o, n ato m iast dla pow ołanych, i Żydów, i Greków, zw iastu jem y C hrystusa, k tó ry je s t m ocą Bożą i m ądrością Bożą”

(1 K or. 1,18.23.24). Po drugie, zw iastow anie to posiada zbawcze działanie dlatego, że jest czynione w m ocy D ucha Św iętego. J e ­ dynie D uch Ś w ięty może skutecznie w łożyć do serca człowieka zbawcze p ra w d y Słow a Bożego. J e s t rzeczą istotn ą, aby do treści i fo rm y głoszenia Słow a Bożego dołączony by ł ogień Ducha Św iętego; aby kaznodzieja w czasie swego zw iastow ania odczu­

w a ł n ad sobą „rę k ę P a ń s k ą ” , że uży ję zw ro tu p roroka, i Jego św ięte pom azanie. N ow y T e sta m en t tę zasadę ciągle podkreśla.

N ajlepiej jest ona p rzedstaw iona w ostatn im słow ie Z m artw ych ­ w stałego C h ry stusa: „A le w eźm iecie m oc D ucha Św iętego, kiedy zstąpi na was, i będziecie m i św iadk am i...” (Dz. Ap. 1,8). M am y być ś w i a d k a m i Jezu sa C h ry stu sa w m o c y D u­

cha Św iętego.

F o rm a niew ażna? G orzej gdy nie m a an i form y, ani treści, ani m ocy.

E. Cz.

(3)

Z iriastoujanie Eirangelii

i znaki

tow arzyszące

P o z m artw y ch w sta n iu Kościół zna C h ry stu sa już tylko jako PA N A (gr. kyrios). Od tego zaś czasu Chrystus P a n zap rzestał sw oim w yznaw com udzie­

lać n au k w sposób, k tó ry m ia ł zw yczaj to czynić do tego m om entu przełom ow ego. O dtąd zaczął On roz­

kazywać a jed n y m z Jego podstaw ow ych poleceń był nakaz zw iasto w an ia E w angelii „w szystkiem u stw o­

rzeniu”, to znaczy w szystkim ludziom i w każdym czasie.

Z E w angelii w g M a r k a (16,20) zacytow aliśm y już Słow a: „Oni zaś poszli i głosili E w angelię w szę­

dzie, a P a n w spółdziałał z nim i i potw ierd zał nau k ę ich cudam i, k tó re jej tow arzyszyły”. U M a t e u s z a myśl ta w yrażona została podobnie — czyńcie u cz n ia­

mi w szystkie n aro d y w im ię T rójcy Św. (por. 28,18—

20). Jeszcze bard ziej m yśl tę precy zu je E w a n g e l i ­ s t a Ł u k a s z (24,45—49): „W tedy ośw iecił ich umysł, żeby rozum ieli P ism a, i rzekł do nich: Tak jest napisane: M esjasz będzie cierpiał i trzeciego dnia powstanie z m a rtw y c h ; w im ię Jego głoszone będzie nawrócenie i odpuszczenie grzechów w szystkim n a ­ rodom, począw szy od Jerozolim y. A w y będziecie świadkami tych rzeczy. Oto J a ześlę n a w as obietnicę mojego Ojca. U E w a n g e l i s t y J a n a m am y:

„Po tych słow ach tc h n ą ł n a nich i rzecze do nich:

»Wezmijcie D ucha Św iętego! K tórych grzechy odpuści­

cie, są im odpuszczone, a k tó ry ch zatrzym acie, są im zatrzymane^”. (20,22—23). W rosyjskim przekładzie Ewangelii lepiej w yróżnia się isto tn a treść tego Sło­

wa; cytujem y w. 23 wad^ug b rzm ien ia w y d an ia sy­

nodalnego Nowego T estam entu, w p rzekładzie na polski: „K om u odpuścicie grzechy, te m u b ęd ą odpusz­

czone; na kim zostaw icie, n a tym p o zostaną”. W ersja rosyjska harm onizuje doskonale z in te n c ją Ł u k a ­ sza, co też je st potw ierdzone w D ziejach A postol­

skich (10,39—43): „A m y jesteśm y św iadkam i w szyst­

kiego, co zdziałał w ziem i żydow skiej i w Jerozolim ie.

Jego to zabili, zaw iesiw szy n a drzew ie. Bóg w skrzesił Go trzeciego dn ia i pozw olił Mu ukazać się całem u ludowi, ale nam , w y b ra n y m u p rzednio przez Boga n a świadków, którzyśm y z N im jedli i pili po Jego Zm artw ychwstaniu. On n am rozkazał ogłosić ludow i i dać św iadectw o, że Bóg ustan o w ił Go sędzią ży­

wych i um arłych. Wszyscy prorocy świadczą o tym,

„I rzekł do nich: Idźcie na cały św iat i głoście Ewangelię wszystkie­

mu stworzeniu. Kto uwierzy i przyj­

m ie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Oto cuda, które towarzyszyć będą tym, co uwierzą: Przez im ię moje złe duchy będą wyrzucać, nowym i ję­

zykami m ówić będą; węże brać bę­

dą do rąk, a jeśliby co zatrutego wypili, szkodzić im nie będzie. Na chorych ręce kłaść będą i będą zdrowi.

Otóż Pan Jezus po rozmowie z n i­

m i został w zięty do nieba i zasiadł po prawicy Boga. Oni zaś poszli i głosili Ewangelię wszędzie, a Pan współdziałał z nim i i potwierdzał naukę ich cudami, które jej tow a­

rzyszyły”. (Mk 16,15—20 według Biblii Tysiąclecia).

że każdy, kto w Niego wierzy, otrzymuje odpuszcze­

n ie grzechów przez Jego im ię”. Oto, ja k w ażkie słow a p a d a ją z u st natchnionego D uchem P io tra — w domu p o g an in a K o rn eliu sza — k tó ry dzięki przy jęciu zw ia­

sto w a n ia ew angelicznego sta ł się od razu w yznaw cą P an a. Bóg bow iem nie m a w zględu n a osoby, m iły je st Mu każdy, kto posiada bo ja źń Bożą i sp raw ie d li­

w ie żyje. Od czasu z m artw y ch w sta n ia P a n a przestał bow iem obow iązyw ać sta ry podział: na lud w ybrany i n a pogan, poniew aż fa k t zm artw y ch w sta n ia C hry­

stu sa dotyczy w szystkich ludzi żyjących n a całym św iecie i w e w szystkich czasach. O dtąd to Słowo posiada znaczenie decydujące: „...każdy, kto w Niego wierzy” (w Chrystusa). W szystko bow iem dzieje się przez w iarę. T a sam a treść z a w a rta je st w pism ach L u k a s z o w y c h (Ew angelia i D zieje) — o n a w ró ­ ceniu się, u p am iętan iu i w zięciu odpuszczenia grze­

chów. J a k już cytow aliśm y za p rze k ład e m rosyjskim :

„K om u odpuścicie, tem u będzie odpuszczone, a na k im zostaw icie, n a tym pozostanie”. M yśl ta zn ajd u je ta k że potw ierdzenie w życiu i dziele A p o s t o ł a P a w ł a (Dz. Ap. 20,20—27): „ J a k nie u chylałem się tc hórzliw ie od niczego, co pożyteczne, ta k że p rze­

m a w iałe m i nauczałem w as publicznie i po domach, n aw o łu jąc Żydów ja k i G reków do naw ró cen ia się do Boga i do w ia ry w P a n a naszego Jezusa. A teraz, z potrzeby ducha, u d aję się do Jerozolim y; nie wiem, co m n ie ta m spotka oprócz tego, że czekają m nie w ię­

zy i u tra p ie n ia , o czym za p ew n ia m n ie D uch Ś w ięty w każdym m ieście. Lecz zgoła nie cenię sobie życia, bylebym tylko dokończył biegu i posługiw ania, któ re o trzym ałem od P a n a Je zu sa : (bylebym dokończył) daw ać św iadectw o o E w angelii łaski Bożej. W iem teraz, że w y w szyscy, w śród których głosiłem K róle­

stwo, ju ż m n ie nie ujrzycie. D latego ośw iadczam w am d z is ia j: N ie jestem w inien niczyjej krw i, bo nie uchylałem się tc hórzliw ie od głoszenia w am całej woli

Bożej”. ^ ;

W życiu A postoła narodów w całej pełni w ypełniło się w ięc s ta re słowo prorockie z księgi Ezechie­

la, z rozdziału 3-go. W idzim y więc, że wszyscy p ra ­ cow nicy Boży byli przez P a n a pow oływ ani i kiero ­ w ani D uchem Św iętym . To przew odnictw o m ożna do­

3

(4)

strzec n ajw y ra źn ie j n a przykładzie w y d arzen ia z D zie­

jów A postolskich z rozdz. 16. C zytam y tam , że D uch Boży w jednym w y p ad k u za b ra n ia ł pójść gdzieś słu ­ gom Jezusa, w innym zaś w ypadku D uch posyłał ich w określone m iejsce. Ja k ż e w ięc w ażna je st w zw iązku z tym m yśl E w a n g e l i i J a n o w e j (12,32): „A Ja, gdy z ziem i zostanę podniesiony, pociągnę w szyst­

kich do siebie”. To Słowo p rze trw a ło przez w szystkie w ieki i zgodnie z in te n c ją C h ry stu sa P a n a postępow ali Apostołow ie, zgodnie sp e łn ia jąc rozkaz P ański. A m ia ­ ło to ten głów ny skutek, że w szyscy d ostępujący w ia- x y otrzym yw ali zbaw ienie, odpuszczenie grzechów i w ieczne życie z ręk i sam ego P a n a Je zu sa C hrystusa.

T ak w ięc „przyciąganie” słuchaczy w edle w skazó­

w ek i z pom ocą ukrzyżow anego, zm artw ychw stałego i przebyw ającego po p raw ic y O jcow skiej Z baw iciela je st bard ziej „pociągające” niż cokolw iek innego, niż w szystko, coby ludzie zdołali w ym yśleć. N ajlepiej je d ­ nak, by każdy z nas spraw d ził sam po sobie: co go

„pociągnęło” do C h ry stu sa P an a. Czyż nie On Sam!

A cóż te ra z „pociąga” nas do N iego? Czy nie Jego droga Osoba! Je śli bow iem do w iary „pociągnęło” nas coś innego, a n ie On sam — to p raw ie na pew no szybko odpadniem y. Lecz P a n ja k zachow yw ał, ta k i zachow a w dalszym ciągu w szystkich, któ ry ch Sam

„pociągnął” do siebie. „S w oich” zachow a O n aż do końca! M ożemy czytać o tym już w S tary m T esta­

m encie (1 Sam. 12,22): „Nie porzuci bow iem Ja h w e ludu swojego, postanow ił w as bow iem uczynić ludem w o im przez w zgląd n a sw e w ielkie im ię”. Tylko z im ieniem Jezus idziem y do n a jb ard zie j n a w e t „za­

tw ard z iały c h ” grzeszników i oglądam y cud d o p ro w a­

dzenia człow ieka 'do Boga, oglądam y cud naw rócenia.

I w szystko jedno, k to to będzie, czy s ta ry czy m ło­

dy, bogaty czy biedny, ciem ny czy uczony, m ężczyzna czy niew iasta, choćby ludzie upadli n a sam o dno u p ad k u — w szyscy posłuszni w ezw an iu E w angelii odczuw ają n a sobie działan ie tej siły przyciągającej, k tó rą w ychodzi od Je zu sa i p ro m ie n iu je n a w szyst­

kich ludzi. T akże m y głoszący E w angelię nie m ożem y m yśleć o znalezieniu innych środków oddziaływ ania.

A ni bow iem m uzyka, an i w ym ow a, an i logika, an i cere­

m oniał, an i in n a w rz aw a nie zdoła w ykonać tego n a j­

w ażniejszego, a k tó re tylko w m ocy P ań sk ie j spoczy­

wa. Jezus S am „m usi” pociągnąć człow ieka do sie - bie, i Jezus tylko m a moc to uczynić. P o c i ą g a j ­ m y l u d z i d o J e z u s a , a w t e d y J e- z u s S a m b ę d z i e l u d z i p o c i ą g a ł p r z e z , n a s ! N a t y m p o l e g a rt a w, i e ś ć z E w a n g e l i i w e d ł u g M a r - k p — o w s p ó ł d z i a ł a n i u J e z u s a z u c z n i a m i . I t ę E w a n g e l i ę i t e n s p o s ó b g ł o s z e n i a i p r z e z t a k i c h s ł u g j a k p o w i e d z i e ­ l i ś m y w y ż e j — p o t w i e r d z a ł P a n i p o t w i e r d z a ł b ę d z i e z n a k a m i i c u d a m i , k t ó r e n a u c e P a ń s k i e j t o w a r z y s z y ł y o d p o c z ą t k u . T a o b i e t n i c a d o t y c z y t a k ż e n a ­ s z y c h c z a s ó w !

Oiw o ła jm y się te ra z do kilk u p rzykładów z h istorii Kościoła Je zu sa C h ry stu sa na ziemi, te j historii, k tó ra trw a aż do naszych dni. Słyszeliśm y już nieraz o św iadectw ie S a d h u S u n d a r S i n g h a , A postoła In dii X X w ieku. D w a z jego przeżyć chce­

m y przytoczyć n a tym m iejscu. Oto one:

si!..ftió] p rzy jaciel został schw ytany przez pogan, k tó - fĄy m u ośw iadczyli: »Albo się w yrzekniesz C hrystusa, albo ■■my ciebie rzucim y do przepaście. P rzepaść była s tra s z n a i stra c h o g arn ą ł go, ale za u fał C hrystuso­

wi. G dy H indusi widzieli, że nie chce w yrzec się C hrystusa, zepchnęli go do przepaści. To już był w p ro st cud, że nie zabił się n a m iejscu. Co później z nim było — sam m i opowiedział. Gdy byłem w sta n ie podnieść głowę, u jrz a łe m siebie całego w e k rw i i zupełnie bez sił, n ie m ogłem się ruszyć. P om yślałem : oto jestem sam jeden i nie m a nikogo, ktoby mi mógł pomóc.. N agle słyszę głos: — Nie, ty nie jesteś sam . O dw róciłem głowę i zobaczyłem człow ieka, k tó ry m i pom ógł przy su n ąć się do skały i oprzeć się n a niej P oprosiłem wody. N ieznajom y poszedł do ru czaju i przyniósł m i dw a razy w ody w garści. G dy piłem po ra z trzeci z jego rąk, zauw ażyłem , że jego ręce są przebite. W tedy zrozum iałem , że to był C hrystus. Mo­

je serce zapałało w dzięcznością i gdy w yrzekłem : O, m ój Z baw icielu! — nieznajom y znikł. Ale zostawił!:

m i uzdrow ienie. Poczułem , ja k gdyby m oje ciało n ie było rozbite. Po godzinie ju ż m ogłem w stać i udać się do tej sam ej w ioski św iadczyć o tym , co ze m n ą uczynił Bóg.

G dy m i to w szystko opow iedział, m im o w oli z a sta­

now iłem się, bo ludzie jakoś do ta k ich rzeczy nie są przyzw yczajeni. C hciałem w ięc osobiście przekonać się 0 praw dziw ości tego cudu. Po jak im ś czasie udałem, się do tej sam ej w si i m iejscow i ludzie, n a w e t n ie ­ chrześcijanie, potw ierdzili te n fa k t opowiedziawszy mi, do jakiego stopnia byli w strząśnięci, gdy znowu u jrze li m isjonarza... B ył on całkiem zdrów , wówczas gdy m yśm y byli przekonani, że leży zab ity n a dn ie przepaści.

Ze m n ą n a przy k ład sta ł się ta k i cud: w pew nej w si hin d u sk iej pow iedziano mi, że o ile jeszcze raz p rzy jd ę im m ów ić o C hrystusie, to m nie zabiją. M i­

m o to przyszedłem tam i opow iadałem . Je d n a k m nie nie zabili, lecz ro ze b ra li do naga, m ocno przyw iązali, łań cu ch am i do drzew a, ale to było najstraszn iejsze, że za b rali m i m o ją E w angelię i m ój jedyny płaszcz.

A potem zam knąw szy łańcuchy n a zam ek, pozosta­

w ili m nie samego. Było to ciężkie doświadczenie.

Z początku bardzo cierpiałem z pow odu zim na. P o­

tem zacząłem się gorąco m odlić i byłem pew ny, że C hrystus m nie nie zostaw i samego. C ałą noc m arzłem 1 nie m ogłem zasnąć. M odliłem się wciąż. N agle po­

czułem , że m i ta k lekko n a sercu i w yraźnie odczu­

łem obecność C hrystusa. Radość ogarnęła m oją d u ­ szę. Z rozum iałem , co znaczy „niebo na ziem i”. Zim no już m i nie dokuczało i n a w e t potrafiłem zasnąć. O bu­

dził m nie szm er — z mego drzew a spadł dojrzały owoc. W zdrygnąłem się i w tym m om encie poczu­

łem , że łań cu h y ze m nie spadają.., B yłem w olny! Na ziem i tuż koło m nie leżał d o jrzały owoc, któ ry m od­

św ieżyłem sw oje gardło. Sercem pełnym m iłości i ca­

łą duszą podziękow ałem C hrystusow i — Zbaw icielo­

wi. N az a ju trz poszedłem do tej sam ej wsi.' Możecie sobie w yobrazić ich zdum ienie! Zaczęli m nie w ypyty­

w ać kto otw orzył zam ek. O kazało się, że zam ek był zam knięty, a klucz, jedyny klucz od tego zam ka zn a j­

dow ał się w ręk a ch sam ego lam y.1 O ni niedowierzali, ale dla m nie było całkiem jasne, K to m nie uratow ał.

Z całą pew nością zapytacie m nie, dlaczego na W schodzie dzieją się cuda, a tu nie?

i D u c h o w n y b u d d y js k i w In d ia c h , a z w łaszcza w k ra ja c h le ż ą c y c h w H im a la ja c h , j a k T y b e t, N e p a l i in.

(5)

To się dzieje' dlatego, żeście oddalili się od Boga.

E uropejczycy tra c ą Jego błogosław ieństw o. D nie m a ­ ją ta k z a ję te sw ym i m a te ria ln y m i dobram i, w ygoda­

mi, m aszynam i — nauczyli się n a w e t la ta ć w po­

w ietrzu; m a ją w szystko — i Boga im nie potrzeba.

Od tylu setek la t opow iada się im o Bogu, ale O n je st dla nich daleki, m a rtw y . My, poganie, zaledw ie 70 la t tem u usłyszeliśm y o C hrystusie i m y p rag n iem y r z e ­ c z y w i s t e g o obcow ania z Nim. Może dlatego nas Bóg p o d trzy m u je cudam i i d a je n am obfite błogo­

sław ieństw a !” 2

D rugi przy k ład w y b raliśm y z cytow anej ju ż przez nas książki W illiam a J a m e s a :3

„N ajlepszym m isjo n arze m je s t ten, k tó ry łączy nie- sprzeciw ianie się złu z a u to ry tete m osobistym , np.

Jo h n G. P a to n za pom ocą tej m etody p row adzi piękne d ziałanie pom iędzy bestialskim i m ełanezyjskim i ludo­

żercam i n a N ow ych H ebrydach. W chw ilach k ry ty c z ­ nych n ik t n ie ośm iela się u derzyć go. N aw róceni i przez , niego n atch n ie n i tubylcy p o sia d ają te sam e zdol­

ności. Je d en z naszych naczelników , p ełen C h ry stu ­ sow ej p otrzeby szu k an ia zbaw ienia, posłał posła do n aczelnika w ew n ą trz w yspy, u p rzed zając go, że sam z czterem a tow arzyszam i p rzyjdzie do n ich w sobotę, aby opow iadać E w angelię Boga Jah w y . P rzy szła od­

pow iedź w z b ra n ia ją c a tych odw iedzin i grożąca śm ier­

cią każdem u chrześcijaninow i, k tó ry odw ażyłby się podejść do ich w ioski. N a to nasz n aczelnik posłał im ośw iadczenie sw ej życzliwości i k az ał pow iedzieć, że Ja h w e nauczył ch rześcijan płacić dobrem za zło i że chrześcijanie p rzy jd ą do nich bezbronni, aby opow ie­

dzieć o tym , ja k Syn Boży przyszedł n a św ia t i u m a rł w celu pobłogosław ienia i zbaw ien ia sw ych n iep rzy ­ jaciół. N aczelnik pogański, jeszcze raz odpow iedział szybko i o stro : Je śli przyjdziecie, będziecie zabici!”

W sobotę ra n o n aczelnik chrześcijan ze sw ym i czte­

rem a tow arzyszam i sp o tk ali się poza w sią z naczel­

nikiem pogańskim , k tó ry ra z jeszcze p rosił ich i gro­

ził im. C hrześcijanin je d n a k pow iedział:

„P rzychodzim y do w as bez broni, przychodzim y je ­ dynie, aby opow iedzieć w am o Jezusie. W ierzym y, że obroni nas d zisiaj”.

Gdy ciągle posuw ali się w k ie ru n k u wsi, zaczęto rzucać w nich w łóczniam i; p rzed niek tó ry m i uchylili się, poniew aż byli zręcznym i w ojow nikam i, a inne w p ro st chw ycili w ręce i w sposób zadziw iający od­

rzucili n a bok. P oganie ja k b y grom em raż en i n a w i­

dok tych ludzi bezbronnych i nie u ciekających p rzed rzucanym i n a nich w łóczniam i, po w yrzuceniu tego, co sta ry ich n a c ze ln ik n az w ał „gradem w łóczni”, cof­

nęli się zdum ieni. N asz n aczelnik chrześcijański za­

w ołał ich i ze sw ym i tow arzyszam i w szedł pom iędzy nich n a plac publiczny w wiosce:

„Tak opiekuje się nam i Jahw e. On oddał n am w asze włócznie. D aw niej bylibyśm y odrzucili je k u w am i pom ordow ali w as. T eraz je d n a k przychodzim y nie po to, ażeby walczyć, jeno żeby opow iedzieć w am o J e ­ zusie. On przem ienił nasze ciem ne serca. On prosił was teraz, abyście złożyli tę b ro ń w o jen n ą i posłuchali tego, co w am pow iem y o m iłości Boga, naszego w iel­

kiego Ojca, jedynego Boga żywego” .

P oganie zupełnie osłupieli. N ajw idoczniej patrzy li oni n a tych chrześcijan ja k o n a ochran ian y ch przez

! „ C h rz e ś c ija n in " 1/1946, d ru g ie p rz e m ó w ie n ie S a d h u S u n - d a r S in g h a .

1 D o ś w ia d c z e n ia re lig ijn e , s s 325—32(1.

kogoś niew idzialnego. P'o> ra z pierw szy słuchali dzie­

jów E w angelii i dziejów U krzyżow ania. Dożyliśmy tego, że w idzieliśm y owego n aczelnika ze swym całym plem ieniem , siedzących w szkole C hrystusow ej.

I, być może, nie m a an i jednej w yspy n a tych m o­

rzach południow ych, z k tó rej nie dałoby się opow ie­

dzieć o podobnie b o h atersk ic h czynach świeżo n aw ró ­ conych”. (John G. P aton, „M issionary to th e New H ebrides. A n A u to biography”, p art. II, L ondon 1890, p. 243).

Nie chcę się przedstaw iać,, jako ró w n y tym E w an ­ gelistom , o k tó ry ch w yżej była m ow a; d la zbudow a­

n ia czytelników i d la św iadectw a p raw d y w yznać p rag n ę je d n ak , że m n ie ta k że pozw olił Bóg przeżyw ać cuda w p rac y głoszenia E w angelii — R adosnej W ieści ó |zbaw ieniu w P a n u naszym , Jezusie C hrystusie.

W śród w ielu przeżyć, ja k ie m i Bóg pozw olił mieć, w spom nieć p ra g n ę szczególnie o dw óch: o przeżyciu u zdrow ienia chorej siostry n a zapalenie m iedniczek n erk o w y ch oraz o uzd ro w ien iu m łodej dziew czyny, k tó ra ch orow ała n a padaczkę. O tym o sta tn im p rzy p a d k u p ra g n ę w spom nieć.

Dw a, czy trzy la ta po w o jn ie zostałem zaproszony n a ew angelizację do Spytkow ic. P rzez kilka, dni trw a ły nabożeństw a. N aw róciło się kilkoro dzieci w ierzących z m iejscow ego Zboru. W końcu nadeszła niedziela i o sta tn ie nabożeństw o. Bóg był obecny i ła sk a Jego d ziała ła w śród słuchaczy Słow a Bożego.

I w łaśn ie w te d y je d n a z m łodych słuchaczek przyszła na nabożeństw o i po k ró tk ie j chw ili dostała bardzo gw ałtow nego atak u . B yła ch o ra n a padaczkę, o czym poprzednio n ie w iedziałem . Osoby bliżej siedzące udzieliły jej pomocy, n a ile to je st m ożliw e w takich razach. F a k t b y ł fa k te m — t a m ło d a osoba, k tó ra później (stała, się naszą sio strą w P an u , p otrzebow ała lepszej pom ocy, niż ty lko d oraźne zabezpieczenie p rze d skuitkam i atak u . W śród obecnych n a n a ­ b ożeństw ie, n a w e t w śró d w ierzących panow ała k o n ste rn a c ja ; bo jjeśłi to p raw d a, że je st P a n z n am i — to dlaczego t a (choroba, te n ata k ? W ie­

rzyłem , że P an, k tó ry zbaw ia duszę od śm ierci może zbaw ić także ciało od choroby. Je śli zaś On je st z n a ­ mi, a przecież k ilk a dni to było głów ną treśc ią m o­

jego św iadectw a, to m oże ta k ż e uzdrow ić m łodą dziew czynę od choroby. W ezw ałem ojca, k ilk u s ta r­

szych b ra c i i z m o d litw ą położyłem rę k ę n a głow ie chorej. M odlili się rtakże b ard z o gorąco in n i w ie rz ą ­ cy w in te n c ji chorej. N abożeństw o niebaw em się skończyło. P ożegnałem się z tam tejszy m Zborem i w róciłem do domu. Dopiero po roku, w czasie ogól­

nopolskiej k o n feren cji braci, dow iedziałem się od ojca chorej, że P a n Bóg w ysłu ch ał ta m tą m o­

d litw ę i u d zielił jej zdrow ia. A ta k i p adaczki nie pow tórzyły się od ta m te j po ry an i razu. Gorąco dzię­

kow aliśm y w szyscy Bogu, że w ysłuchał m odlitw y i dał zdrow ie chorej. To jed en z licznych faktów , k tó ­ ry ch m ógłbym w iele w ym ienić z m ojego życia. Jeśli jesteśm y w iern i P a n u i pozw alam y się kierow ać Du­

chow i Ś w iętem u w p rac y głoszenia Ew angelii, w ów ­ czas n ierzadko oglądam y cuda. M am y bow iem do czynienia ze Św iętym Bogiem — w T rójcy Jedynym , k tó ry spełnia w iern ie i d okładnie sw oje obietnice i S łow a zw iastow anej E w angelii p otw ierdza znakam i i cudam i, k tó re nauce Jego zaw sze tow arzyszyły.

Stanisław Krakiewicz

(6)

Wprowadzenie do

czytania

Pisma Świętego

JE S T E S G O TÓ W ?

G otow y do czego? Do p rzeczy tan ia książ­

ki? W ięcej niż książki. Oczywiście Pism o Św ię­

te to także p apier i druk, słow a i rozdziały, jak każda in n a książka. O pow iada o w y d a rz e ­ niach, k tó re rzeczyw iście m iały m iejsce, po­

dobnie ja k to u siłu je czynić nasza p rasa. A jed n ak B iblia jest książk ą szczególną, jed y n ą w sw oim ro dzaju . A dzieje się ta k dlatego, że przez jej treść p rzem aw ia do nas Bóg, m ów i n a m o Sobie, o Sw ojej w oli dotyczącej nasze­

go życia, o Sw oich zam iarach wobec św iata.

D latego m u sim y czytać ją w szczególny spo­

sób: z gotowością sp o tk an ia Boga, usłyszenia tego, co On p rag n ie n am pow iedzieć. To w ła ś­

nie spraw ia, że czytanie B iblii należy do n a j­

bard ziej in te resu jąc y c h zajęć w n aszym ży­

ciu — jeśli ty lk o o kazujem y gotowość do m y ­ ślenia, w słuch iw an ia się w połączeniu z p o słu ­ szeństw em .1

B A C ZN O ŚĆ

Nie staw ałb y ś do w yścigu bez w łaściw ego p rzygotow ania i w yposażenia. Podobnie m a się rzecz z czytan iem P ism a Św iętego. Do tego celu będzie ci p o trzeb n y: e g z e m p l a r z P i s m a Ś w i ę t e g o , czyli Biblii, n a j­

lepiej w no w y m przekładzie.

O d p o w i e d n i c z a s i m i e j s c e . N ajlep iej obrać sta łą porę dnia, u n ik ając ty ch późnych godzin, kied y jeste ś ju ż b ardzo śp ią­

cy- W ybierz też tak ie m iejsce, w k tó ry m by ci n ik t nie p rzeszkadzał (oczywiście, w yłączysz ' na ten czas radio i telew izor, nie m ożesz bo­

w iem słuchać rów nocześnie Boga i rad ia, cho­

ciaż by to był u lub iony program ).

Z A C Z Y N A J

Oto jest tw ój pierw szy dzień reg u larn eg o czytania P ism a Św iętego. Z an im rozpoczniesz, w znieś k ró ciu tk ą m odlitw ę, w y b ra n ą przez nasz Z w iązek B ib lijn y z P sa lm u 119: „O tw órz m e oczy, abym rozw ażał dziw y Tw ojego P r a ­ w a ” .

J) O p ra c o w a n e n a p o d s ta w ie te k s tu W yd an eg o p rz e z s to ­ w a rz y sz e n ie ro z p o w s z e c h n ia n ia B ib lr .

D Z IE Ń PIE R W SZ Y

B O G , K TÓ RY W SZY STK O STW ORZYŁ

Przeczytaj Psalm 8. J a k i ty tu ł dobrałbyś dla tego P salm u? „W ielkość B oga” ? A może

„M iejsce człow ieka w e w szechśw iecie” ? O by­

dw a b y ły b y odpow iednie, ale nie oddałyby w pełn i treści P salm u . P rz y jrz y jm y się m u b li­

żej. W iersz 2 m ówi, że Im ię Boże ogarnia ca­

łą ziem ię, a w iersz 4 idzie jeszcze dalej we w szechśw iat, aż do gwiazd, k tó re są dziełem palców Jego. Dzisiaj w iem y dużo o gw iazdach:

z czego się skład ają, w jak i sposób pow staje ich św iatło. A le nie u ch y la to p y tan ia, kto je uczynił tak , jak nie m ożna poznać Boga przez analizę św iatła w ysyłanego przez gw iazdy. J e st to niew łaściw a droga poznania, podobnie jak pró ba zm ierzen ia czyjejś osobowości przy po­

m ocy litro w ej m iark i.

N ajisto tn iejszą jed n a k jest tu ta j m yśl, że Bóg, k tó ry jest ta k w ielkim Bogiem, gotów jest zajm ow ać się człow iekiem . Gdyż pom im o całej naszej w iedzy i siły jesteśm y stw orze­

n iam i słaby m i i bardzo k ró tk o żyjącym i i nie jesteśm y takim i, jak im i pow inniśm y być. To w łaśnie m am y na m yśli m ów iąc o „łasce” Bo­

żej. Oto Bóg zstępuje, schyla się, aby dopo­

móc człow iekow i.

DZIESt D R U G I BO G , KTÓ RY MÓWI

Przeczytaj Psalm 192) nie zapom inając p rzed tem prosić o pomoc D ucha Św iętego w zrozum ieniu Słowa.

N ajp ierw p orów naj w iersze 5— 7 z tym , co p rzeczytałeś w czoraj n a początku i zauw aż w y stę p u ją c e różnice. R ów nież i tutaj, Bóg jest Tym , k tó ry uczynił gw iazdy i słońce. Ale w iersz 2 m ów i coś w ięcej: N iebiosa g ł o s z ą chw ałę Boga, czyli są św iadectw em u k a z u ją ­ cym Jego w ielkość. G dy uczeni do kon u ją w y ­ b u ch u atom ow ego, u w a ln ia ją ty lk o drobny u łam ek tej m ocy, k tó rą Bóg zam kn ął we w szechśw iecie, k tó ry uczynił, i k tó ry jest św ia­

dectw em o m o c y Bożej.

J e d n a k w iersze 8— 14 za w iera ją zupełnie inne poselstw o: m ów ią o „ P ra w ie ”, „Z akonie”,

„św iadectw ie” czyli „ u sta w ie ” , o „przyk aza­

n iach ” czyli „ n ak azach ” . O dnosi się to do p i­

sanego Słow a Bożego. Dla nas ty m Słow em jest B iblia. C zytanie jej p rzynosi w ielkie ko­

rzyści, sp ró b u j w y szukać je i w yliczyć z w ie r­

szy 8— 11. Ale co najw ażniejsze, Słowo to w zbudzi w nas chęć podobania się Bogu (w ier­

sze 13 i 14).

N iech w iersz 14 będzie tw o ją dzisiejszą m odlitw ą.

DZIElSf TR ZE C I

BÓ G , K TÓ RY SIĘ TRO SZC ZY O CIEB IE

Przeczytaj Psalm 23. Z dania tego P salm u są w okół słów „m i”, „m n ie” i „T y ” (Panie),

2) W „ B ib lii T y s ią c le c ia 4' w a ż n e są n u m e r y w n a w ia s a c h .

(7)

„T w oja” . In n y m i słow y m ów i on o p o jed y n ­ czym człow ieku i Bogu. Spraw dź, ja k często p o w ta rz a ją się te zaim ki.

P salm te n w yraża trz y rod zaje przeżyć, dośw iadczeń życiow ych. W pierw szych trzech w ierszach życie jest pogodnie proste, a P an dba o nasze potrzeby, ja k d ob ry p asterz dba o sw oje stado. W 4 w ierszu droga sta je się ciem na i niebezpieczna a w ów czas Bóg broni nas przed złem, ch roni ja k p asterze W schodu o słaniają owce sw oją laską.

W chrześcijaństw ie jest w iele społecznych dóbr, to jest błogosław ieństw , w k tó ry c h b ie­

rzem y udział razem z inny m i, ale w szystkie one m ają sw ój początek w m om encie osobiste­

go znalezienia Boga. W o stateczn y m ra c h u n k u chodzi o to, czy znam y Boga i czy żyjem y z N im w atm o sferze opisanej przez nasz dzi­

siejszy P salm . J a k im słow em uzu p ełniłby ś zdanie: „ P a n jest m oim ...” ? Czym n ap raw d ę j e s t dla ciebie? Czy zaw ierzyłeś J e m u sie­

bie?

D Z IE Ń CZW A RTY BÓ G , K TÓ R Y STA W IA ŻĄ D A N IA

Przeczytaj Psalm 24. P salm 23 opow iadał, co Bóg czyni d l a nas; n ato m ia st te n P salm w ięcej zajm u je się tym , czego Bóg oczekuje

o d nas. U w ażam y przecież za n a tu ra ln e , że państw o, k tó re w iele dobrego św iadczy swoim obyw atelom , oczekuje w zam ian od nich w y ­ p ełn ian ia o byw atelsk ich obowiązków, np. p ła ­ cenia podatków .

Tak, jak w 23 P salm ie Bóg b y ł dobrym pasterzem , tak w ty m P salm ie 24 jest W ielkim K rólem . D om yślam y się, że nie m ożem y zna­

leźć się w Jeg o obecności i stan ąć przed N im niedbale, ja k b y od niechcenia. Bóg jest s p ra ­ w iedliw y, nieskończenie p raw d ziw y i dobry;

jedynie człowiek, któreg o opis z n a jd u jem y w 4 w ierszu może m ieć p r a w o do u k azan ia się przed N im i przeb y w an ia w Jeg o obecności.

S praw dź jeszcze raz treść tego 4 w iersza. Czy znasz kogoś, k to o dpow iadałby zupełnie tem u opisowi? N a p rze strz e n i całej h isto rii jest ty l­

ko jedn a tak a postać —- Je zu s C hry stu s. C hrze­

ścijańska „D obra N o w ina” głosi w łaśnie, że Bóg gotów jest przy jąć nas ze w zględu na to, kim jest C h rystus.

W iersze 7— 10 opisują więc po w ró t J e ­ zusa C h ry stu sa przed oblicze Boga po Jego w niebow stąpieniu z ziem i.

D Z IE Ń P IĄ T Y BO G , K TÓ R Y P R Z E B A C Z A

Przeczytaj Psalm 51, wiersze 1— 12 (jesz­

cze lepiej przeczytać cały Psalm ).

N iek tórzy m yślą, że Pism o Ś w ięte opisuje sam ych doskonałych ludzi, nie na lu d zk ą m ia­

rę. Ale to nie jest p raw d a. B yli to tac y sam i ludzie, ja k w szyscy inni, nie w y łączając nas.

N aw et k ró l D aw id sta ł się pew nego ra z u w in ­ nym pow ażnego p rzestęp stw a, k tó re w ciągnęło go w cudzołóstw o a n a stęp n ie do m o rd erstw a.

Jak zachow ał się D aw id, kied y uśw iadom ił so­

bie zło, k tó re uczynił? O ty m w łaśnie mówi na m nasz P salm .

S pró b u j odpowiedzieć na n astęp u jące p y ­ tan ia: Czy D aw id p ró b u je się uspraw iedliw iać?

(zauważ, że w iersz 5 nie zniesław ia jego m atki, lecz stw ierdza tylk o , że on sam uro dził się ze skłonnością do złego, jak każda ludzka istota).

Z czego czerpie D aw id nadzieję? (patrz w iersz 1). Czy zam ierza n ad al postępow ać w podobnie zły sposób? (w. 10). Co u tra c ił na sk u­

tek sw ojego grzechu i co m a nadzieję odzy­

skać po u zy skan iu przebaczenia? (patrz w iersz

1 2 )-

Modlitwa na dziś: O Boże, ja rów nież m y­

ślałem o rzeczach o k ru tn y c h i czyniłem rzeczy złe, m ów iłem słowa, k tó re ran ią. Nie mogę udaw ać, że jestem takim , jak im pow inienem być. P rzebacz mi, proszę, i udziel D ucha Św ię­

tego m o jem u życiu, by m m ógł żyć tak, jak Tw oje dziecko — w Im ieniu C hry stu sa. Am en.

WZIEN s z ó s t y

BÓG , K TÓ RY SIĘ N E ZM IEN IA

Przeczytaj Psalm 90. M ojżesz dożył b a r­

dzo podeszłego w ieku i przeżył zarów no wiele strasznych, ja k i w span iały ch chw il. Był św iadkiem jak zestarzała się i u m arła p rze­

w ażająca część jego rów ieśników . W ty m psal­

m ie m a w ięc na m yśli to, co nieu chro nn ie każ­

dego z nas czeka, a czego sta ra m y się za w szel­

ką cenę uniknąć, to jest fak t, że nie będziem y żyli tu ta j zawsze, lecz pew nego dnia będziem y m usieli um rzeć. C ały te n psalm przepełniony jest obrazam i nietrw ało ści i niepew ności ży­

cia. Ile tak ich porów nań p o trafisz w nim zna­

leźć?

Chociaż jed n a k człow iek m usi Umrzeć, nie oznacza to b y n a jm n ie j, że nie m a niczego poza ty m k ró tk im ziem skim życiem . Bóg trw a w iecznie (patrz w iersz 2) i On może dać wiecz­

ne życie tym , k tó rz y M u szczerze u fają. On rów nież dopom oże n a m w najlepszy sposób w y korzy stać dni i m iesiące, k tó re m am y do dyspozycji na ziemi, k tó re są bardzo w ażne i o k tó re pow inniśm y prosić w tak i sposób, jak to opisuje w iersz 12.

Ja k o m o d l i t w y użyj dziś słów w ie r­

szy 16 i 17 w staw iając siebie zam iast „n a s” .

D Z IE Ń SIÓDMY RÓ G , KTÓ RY KOCHA

Przeczytaj Psalm 107, wiersze 1— 19. P rz e ­ czytane przez ciebie w iersze stanow ią jed ną z czterech z a w a rty c h w ty m psalm ie opowieści o ludziach zn ajd u jący ch się w potrzebie, k tó­

ry m P a n dopom ógł. Było b y dobrze, gdybyś w ciągu dnia m ógł przeczytać pozostałe trzy opowieści.

P ierw sza opisuje człow ieka zagubionego w pu sty n i, um ierająceg o z p ragn ienia, b łą k a ją ­ cego się bez celu. Ale oto niespodziew anie zo­

sta je naprow adzony n a drogę do m iasta, w któ­

rym zastaną zaspokojone w szystkie jegO'potrze­

by. W dzisiejszym, świecie je s t w iele rodzajów p u sty ń — czasem n aw et w środku n a jw ię k ­

7

(8)

szego m iasta są ludzie sam o tn i i zrozpaczeni.

Nie m ożem y żyć sam ym chlebem , ja k pow ie-' dział C hry stus, m ając na m yśli, że n a tu ra lu d z­

ka posiada głębokie potrzeby, k tó ry c h żadne' rzeczy, ja k na p rzy k ła d chleb i ub ran ie, nie p o tra fią zaspokoić. P o trz e b u jem y znajom ości Boga, pew ności Jeg o obecności i życia dla N ie­

go. A w łaśnie n a jisto tn ie jszy m działaniem grzechu je s t to, że odprow adza n a s on od zie­

lonych p astw isk obecności Bożej (przypom nij sobie P sa lm 23) n a p u sty n ie sam olubnego ży­

cia.

D zisiejszy psalm poucza nas, że Bóg w sw ojej w y trw a łe j m iłości poszuk u je nas, od­

n a jd u je i jest gotow y i c h ę tn y dopomóc nam , jeżeli czynim y tak , ja k opisuje w iersz 8.

Z A N IM P Ó JD Z IE S Z D A L E J

D alsza część tego a rty k u łu w prow ad zi cię w siedm iodniow e czytanie E w angelii w g św..

M ateusza. W y rażam y nadzieję, że to co do­

tychczas p rzeczytaliśm y, zachęci cię do uko ń­

czenia rozpoczętej p rac y n ad sobą.

D Z IE Ń ÓSMY P A N P R A W D Y (1)

Przeczytaj Ewangelię Mateusza r. 6 w ier­

sze 1— 15. Przechodząc do Nowego T e sta m en tu w idzim y w nim Jezu sa C h ry stu sa, k tó ry je s t dokład n y m o brazem tego, k im je s t Bóg. Teraz;

w ięc nie m u sim y poznaw ać Go przez słow a psalm istów i proroków , ale przez życie, p rz y ­ k ład i nauczanie S yn a Bożego. C zytając te k s ty E w angelii M ateusza zd ajem y sobie spraw ę, że p a trz y m y na objaw ienie, odsłonięcie p ra w d y o sam ym Bogu .

T eksty, k tó re czytaliśm y dzisiaj m ów ią n a m w szczególności o tym , że nie p o tra fim y zadowolić Boga pozoram i religijności, n a w e t gdy inn i ludzie są przekon an i, że jesteśm y n a j­

lepszym i chrześcijan am i. N asze nazw isko na liście ofiarodaw ców n a dobre cele rów nież nie jest czymś, co u Boga m iało by decy d u jące znaczenie. Rów nież bezskuteczne jest p rzy b ie ­ ran ie pozy, k tó ra pozw ala in n y m ludziom w i­

dzieć, że m odlim y się. Z najdź w yrażenie, k tó ­ re pow tarza się cz te ry ra z y w w ierszach 4 i 6.

Boga in te re su je ty lk o to jedno: jak im i r z e ­ c z y w i ś c i e jesteśm y w naszych u ta jo n y c h m yślach, zam iarach i chęciach, a nade w szy st­

ko, czy kocham y Go i czy chcem y być M u posłuszni.

Ja k o dzisiejszą m odlitw ę m ożesz użyć sło­

w a z w ierszy 9— 13. Zw róć p rzy ty m uw agę, k tó re p u n k ty szczególnie p o d k reślił P a n Jezus przez pow tórzenie ich n a końcu (w w ierszach 14 i 15). J e s t to ty lk o inaczej w ypow iedziana m yśl w ierszy 1— 6.

D Z IE Ń D ZIEW IĄ TY P A N PR A W D Y (2)

Przeczytaj Ew angelię Mateusza 6,16— 24.

T u ta j w idzim y jeszcze jaśniej m yśl w yrażon ą przez Sy na Bożego w e w czorajszym tekście.

C zytam y o zakazach: „nie będziesz”, „nie m o­

żesz” . Zaw sze jesteśm y gotow i podporządko­

w ać się zakazom K odeksu K arnego. Było by dziw ne, gdyby podobnych nakazów nie było dotyczących sam ej isto ty życia. Tym bardziej, że są one bardzo zrozum iałe, oczywiste:

BI Nie rób w idow iska ze sw ojej pobożno­

ści3) (w iersze 16— 18).

ffll Nie m yśl, że w szystkie sw oje problem y życiow e m ożesz rozw ikłać przez grom a­

dzenie p ieniędzy (wiersze 19— 22).

H Nie m yśl, że m ożesz iść rów nocześnie w dw óch różny ch k ieru n k ach . M usisz coś w yb rać, a w łaściw ie już w y brałeś,

— Boga lu b rzeczy i pieniądze (w iersz

24).

W iersze 22 i 23 są tru d n e do zrozum ienia.

W rozum ien iu praw dziw ego ich znaczenia m o­

że dopom óc ci m yśl, że w ia ra w Boga jest okiem , przez k tó re p o trafisz w idzieć sp raw y tak im i, jak im i one rzeczyw iście są. Podobnie

„m ól i rd z a ” (w w ierszu 19) m ają tu tak ie zna­

czenie, jak w e w spółczesnym społeczeństw ie in flancja, lu b dew alu acja pieniądza.

D Z IE Ń D Z IE SIĄ T Y P A N MOCY (1)

Przeczytaj Ew angelię Mateusza 9, wiersze 18— 26. T e k sty dw óch poprzednich dni w p ro ­ w adziły nas w zrozum ienie Jezu sa C h ry stu sa jako N a u c z y c i e l a , Tego, k tó ry swoimi słow am i ukazał, czego Bóg od nas oczekuje.

Dlaczego jed n a k m ieli byśm y słuchać Jego n a u k i bard ziej, niż n a u k i inn y ch ludzi? Czy je s t w N im coś szczególnego? N a to py tan ie m ożna odpow iedzieć, że to co On m ó w i ł było zawsze p o p a rte tym , co c z y n i ł i ki m b y ł . Na ty m polega w ielkie znaczenie Jego cudów a szczególnie Jego zm artw ychw stanie.

D zisiaj czytaliśm y o dw óch typ ow y ch cu­

dach. Czy p o tra fiłb y ś określić, czym one się różnią? Zw róć szczególnie uw agę n a okolicz­

ność, że w jed n y m dziecko było nieżyw e i nie m ogło niczego uczynić, aby sobie pomóc, n a­

to m iast w d ru g im n iew iasta posiadała żyw ą w ia rę i b y ła pew na, że w y starczy dotknąć się szaty Jezu sa i ta k rzeczyw iście było.

M oglibyśm y m yśleć, że te dw a przy k ład y zaprzeczają sobie w zajem nie, w rzeczyw istości jed n a k zestaw ione ze sobą d a ją p ełn y obraz.

S tosu jąc te cuda iako przy k ład y , w jak i sposób C h ry stu s i dziś może zaradzić naszym p otrze­

bom, w idzim y, że podobnie, ja k w pierw szym p rzy p a d k u m a rtw a dziew czynka, nie p o tra fi­

m y w rzeczyw istości uczynić niczego, aby u sp raw iedliw ić się przed Bogiem. A le za przy ­ k ładem n iew iasty cierpiącej na k rw oto ki m u ­ sim y posiadać w ia rę w C hrystusa, w ierzyć, że On m o ż e n am dopomóc.

3) a lb o : N ie o k a z u j o s te n ta c y jn ie sw e j p o b o ż n o śc i; lu b te ż : N ie w y s ta w ia j sw e j p o b o ż n o śc i n a p o k a z .

(9)

D Z IE Ń JE D E N A S T Y P A N MOCY (21

Przeczytaj Ew angelię Mateusza r. 9, w ier­

sze 27— 38. Oto jeszcze dw a znaki, k tó re po­

m ogą nam zrozum ieć szczególną m oc w jak ą w yposażony b ył P a n Jezus.

Czy pam iętasz w czorajsze dw a cuda, róż­

nice m iędzy nim i i naukę, ja k ą z nich w yciąg­

nęliśm y dla siebie? W ta k i sam sposób p rzy ­ p a trz się dziś naszym tek sto m i stw ierdź, czy zachodzą podobne różnice? (szczególnie weź pod uw agę w iersze 28 i 32).

Ale w a rto zauw ażyć jeszcze dalsze ró żn i­

ce. Cuda dokonane przez Jezu sa u z d ra w ia ły ludzi c i e 1 eś n i e, tu jed n a k w idzim y jak P a n zaradza p otrzebom duszy lud zk iej. N ie­

kiedy jesteśm y dla Boga ta k ślepi, ja k owi dw aj ślepcy z w iersza 27. Nie dostrzegam y cu­

downości Jego dzieł w okół nas, nie zauw aża­

m y, ja k On działa w życiu ludzi. W in n y m w y p a d k u jesteśm y głusi, n iem i — n ig dy się nie m odlim y, nigdy nie u w ielb iam y Go, nie m ów im y do Niego.

Zw róć uw agę, że n iek tó ry ch ludzi n aw et cuda sam ego Jezu sa C h ry stu sa (w iersz 34) nie zdołały przekonać. Czy jesteśm y do nich po­

dobni?

d z i eN d w u n a s t y P A N M IŁO ŚCI (1)

Przeczytaj Ew angelię Mateusza 27, w ier­

sze 27— 44. C okolw iek b y Je zu s pow iedział, lub uczynił, nigdy nie pow stałb y kościół ch rze­

ścijański, an i E w angelia (która oznacza po p ro stu „D obrą N ow inę”), gdyby P a n nie po­

zw olił się ukrzyżow ać i nie z m artw y ch w stał.

Ś w iat m iał już w ielu w y b itn y ch nauczycieli, jed n ak ludzie nie p o tra fili żyć w ed łu g ich w skazów ek. P ro b le m bow iem nie polega na tym , że ni e w i e m y , i p o trzeb a nas uczyć, lecz na tym , że jesteśm y g r z e s z n i k a m i i p o trzeb u jem y zbaw ienia, a to w łaśnie się dzieje, gdy K rzyż rozw iązuje prob lem y . Tak więc o b serw ujem y Jezu sa idącego k u sw ojej ostatecznej ofierze, p a m ię ta jąc rów nocześnie, że p rzyw ódcy żydow scy nie b y li an i ludźm i nieuśw iadom ionym i, an i n a w e t nie n iere lig ij- nym i. B yli uczonym i, k tó rzy bardzo w iele w iedzieli o Bogu. B yli jed n a k przep ełn ien i grzechem , k tó ry nazy w am y pychą, i postępo­

w ali ja k p rzeciętni ludzie, podobni do nas.

Może n a jb a rd zie j znam ien n ym w ierszem jest tu ta j w. 42. Szydzili z Jezusa, m yśląc, że nie p o tra fi zejść z krzyża, do któ rego przez nich został przygw ożdżony. Istotnie, m ieli r a ­ cję, lecz tym , co Go n ap ra w d ę trzy m ało .nie były ich gwoździe, lecz Jeg o miłość. W ty m w ypadk u rzeczyw iście ra to w a ł innych, zgodnie z treścią ich szyderstw a, gdyż u m ie rał za nas.

Później jed en z Jego uczni opisując to w yraził się, że „w ciele swoim zaniósł nasze grzechy na drzew o” .

D Z IE Ń TRZY N A STY

P A N M IŁ O ŚC I (!)

Przeczytaj Ewangelię Mateusza rozdz. 27, wiersze 45— 54. N ajpraw dopodobniej językiem , k tó ry m Jezu s m ów ił b ył aram ejski, dziś już nie u żyw any. D latego bardzo niew iele z tego, co On m ów ił znam y z w yrazów , k tó ry m i rze­

czywiście się posługiw ał. Je d n y m z tak ich w y ­ jątk ó w jest w łaśnie w iersz 46, przytoczony w b rzm ien iu o ry g inaln ym . Dlaczego te słowa w y w a rły ta k silne w rażenie? Gdyż rzeczyw i­

ście było czym ś niezw ykłym , że Ten, którego całe życie w ypełnione było najściślejszą łącz­

nością z Bogiem, nagle został doszczętnie osa­

m otniony. „Dlaczego T y m nie opuściłeś?” — pow inno się czytać te n okrzyk. Ju ż to, co opi­

sano w w ierszu 56 rozdziału 26 było w y s ta r­

czająco straszne, ale tu ta j spotykam y coś jesz­

cze gorszego. O dpow iedzią na to p y tan ie może być proroctw o Izajasza (rozdział 53, w iersz 6):

„ P a n w łożył nań niepraw ość w szystkich n a s” . W ciągu ty ch ciem nych chwil, C h ry stu s cier­

piał w rzeczyw istości jako grzesznik oddzielo­

ny od Boga przez grzechy in nych ludzi, a w śród nich — przez grzechy tw oje i moje.

Pomyśl: S e tn ik (w w ierszu 54) by ł p rzy ­ zw yczajony do w idoku śm ierci l u d z i , w bitw ach, na krzyżach, ale nigdy nie widział kogoś, k to b y ta k u m ie rał i w takich okolicz­

nościach. Jego prześw iadczenie było słuszne.

Gdyż ja k inaczej m ożna b y w yjaśn ić tak ą śm ierć Jezusa?

D ZIEŃ CZTERN A STY P A N ŻYCIA

Przeczytaj Ew angelię Mateusza 28, wiersz 1—-10. G dyby te n rozdział nie został napisany, nigdy nie słyszelibyśm y o E w angelii M ateusza, ani naw et o chrześcijaństw ie. Gdyż to w łaśnie w ydarzenie nadało w szystkiem u sens i zam ie­

niło uczni Jezu sa z grom adki w ystraszonych i osaczonych ludzi w odw ażnych i ufnych św iadków żyjącego C hrystusa.

Czy po trafisz znaleźć p o w tarzające się w y ­ rażenia w w ierszach 5 i 10? Je d n y m z haseł używ anych przez polityków jest wolność od strachu, ale czy m ożna ją zapew nić jakim iko l­

w iek ludzkim i siłami, czy w ładzą? Dziś jest to n a jm n ie j praw dopodobne wobec cienia strachu, w k tó ry m pogrążone są k raje zachodnią. Rze­

czyw istą „wolność od stra c h u ” może zapewnić bow iem uw olnienie od strach u śmierci. Tutaj m usim y porzucić polityków i m ężów stanu, gdyż oni nam nie pomogą w tej spraw ie. Ale kto? T ylko Jezus C hrystus, k tó ry nie tylko zw yciężył sam ą śm ierć, ale chce jeszcze dać udział w sw oim zw ycięstw ie w szystkim , k tó ­ rzy n ap ra w d ę zaw ierzają M u sw oje życie.

Z najdź czas na przeczy tanie dzisiaj Dzie­

jów A postolskich (2 rozdział, w iersze 29— 42), k tó re opisują sposób publicznego obwieszcze­

nia przez jednego z uczni w ielkiego znaczenia tych w ydarzeń.

9

Cytaty

Powiązane dokumenty

na, pragnąłby dotknąć Jego człowieczego ale zm artw ychw stałego ciała, zamęczonego przez ludzki grzech i rękam i ludzi.. Chrystus Pan po sw ym Z m artw

drodze jedności ruchu ewangelicznego w łatach

Pan jeszcze je st cierpliwy, ale może to dla ciebie jest ostatni rok Jego cierpliwości, a może dzisiejszy dzień jest ostatnim, dniem, w którym On jeszcze

roku niech rozmyślania nasze 0 Bogu nie tylko płyną w stecz, lecz niech i wybiegają naprzód.. I to jest dla nas zachętą, byśmy, optym istycznie

kakrotnie różne załam ania, zanim dojrzał i stał się pierw ­ szym apostołem. Tego nie spodziew ał się Jezus po swoim

W edług pew nych obliczeń Jezus C hrystus po zm artw ychw staniu Swoim jedenaście razy ukazał się uczniom Sw

Ogłaszanie Bożej propozycji zbaw ienia może odbywać się w różny sposób.. BÓG SYN W

Ktoś powiedział, że życie ludzkie podobne jest do człowieka znajdującego się w podróży.. Przeznaczeniem każdego człowieka jest