STAŁA POMOC LEKARSKA w dzień i w nocy, na miejscu i na wezwanie.
Na żądanie w yjazd y lek a rzy sp e c y a listó w . B r a c k a JVa 19. Telefon 102-86.
F abryka m ebli g ięty ch „Feliksów ”
- s B r . R o s e n w a s s e r a -Najnowsze modele. Wyrób wytworny.
W a r s z a w a , O g r o d o w a 62. T e l . 7 9 -9 0 . Ceny najniższe. Cenniki gratis i franco.
E nglish R o ller S k a tin g pałace
Jazda na kółkach na specyalnie ułożonym torze z drzewa kanadyjskiego we wspaniale urządzo
nych sale c i. Popisy wszechświatowych cham
pionów i championek skatingu.
Orkiestra Artystyczna.
od 10 r. — 3 pp.Seanse:4 pp.—7 w.
8 w.—11 w.
Cena wejścia 40 kop.
Używalność terenu 60 kop.
ulica Szopena Ne 3
(D o lin a S z w a j c a r s k a ) .
Nauka jazdy dla dam i dzieci od godz. 3 — 4 i od 7— 8 w. Ceny wejścia zniżone.
UWAGA. Przy abonamencie ceny zniżone.
M
SKŁtRD NflCZYft KUCHENNYCH.
galan teryjn ych i sp rzętów gospodarskich Warszawa,
J. S. KORSAK Marszałkowska 141
T e le fo n 9 0 55.
S przed aż za g o tó w k ę i n a r a ty .
= = & = = = & = = & = = & =
SK ŁA D PA PIER U i DRUKARNIA
ANTONI SZUSTER
Warszawa, Krak.-Przedmieścle Hotel Europejski tei. 12-28.
poleca: Materyały piśmienne 1 rysunkowe (kalki płócienne i papierowe).
K sięg i b u c h a lte ry jn e , R e je s tr * gospodarcze. Menu, karty wizytowe, zaproszenia ślubne. D r a k i w s ze lk ie g o r o d z a jn , gal antę rvą piśmienrą I skórzaną, Albumy do fotografii, do kart pocztowych, Papier do masła i t. d .
ObłtalunkI z prawlnoyl załatwia ale adwratna paczt*.
tz>
iI b J
BIURO ARCHITEKTONICZNO-BUDOWLANE
RO GÓ YSKI, Bracia HORN, RUPIEW ICZ
u lica K r ó lew sk a 5, w W a rsza w ie.
WSZELKIE ROBOTY BUDOWLANE I ROB. ŹELAZO-BETONOWE
J. Serkowski
właściciel
D. Krajewski
Lampy:
Naftowe—Elektryczne—Spirytusowe.Bronzy:
Kościelne i salonowe.Galanterja
metalowa.P a l n i k i n a j n o w s z y o h s y s t e m ó w .
Środki dla konserwowania włosów
AKCYJNEGO TO W A R Z Y STW A
„St-Petersburskiego Chemie?. Laboratorium"
-tN cr 3 :
o O
S r-f 0
g 3
CT X cf CA
Ol4»i Ol-4
c o cr<=!>
t-4
O O O C O
G. A . M u lle r 80
Wanny, umywalnie, klozety. Rury kanalizacyjne, wodociągowe, zle
wowe. Rury żebrowe i radjatory. Kompletne urządzenia kąpielowe.
jKaszyny io pisania
= ID E A Ł =
z niezrównanie widocznem pismem, oraz Wielojęzyczne Maszyny
P O L Y G L O T T
piazące iednoczeście bez zmiany alfabe
tu łacińskiemi i rosyjskiewi literami POLECA
Karol F. Flśer
W a rs z a w a , M a z o w ie c k a AA IO. T e le fo n 1-44.
WODA CHINOWA POMADA CHINOWA SCHAMPION
EKSTRAKT VEGETAL
dawno już uznane zostały przez wszystkich jako nsjleps.e środki p rzeciw w ypadaniu w ło só w i na u su n ięcie łu p ieżu , nadają włosom przę
śl ezny połysk.
W
Piękne włosy największa ozdoba.
■ - - - - WYSTRZEGAĆ SIĘ NAŚLADOW NICTW . ■ ■ Zw racać należy uwagę na firmę i m arkę fabryczną
Do n a b y c ia w s z ę d z ie .
P ie c e majolikowe, gładkie i kwadratelowe, krajowe i zagraniczne. P osad zk i terrakotowe, krajowe i zagraniczne. L icó w k i do elewacyi. P ły tk i glazu
rowane ścienne. Rury kamionkowe. Staranne i szybkie wykonanie wszel
kich robót w zakresie powyższych artykułów.
TOWAR WYBOROWY. = CENY NIZKIB. = Konserwacya domów.
, MIERNOWSKI i
B iu ro In s ta la c y jn o -te c h n ic z n e= W A R S Z A W A --- = u l. O rd y n a c k a 9. T e le fo n JYs 65-55.
KANALIZACYA. WODOCIĄGI. CENTRALNE OGRZEWANIE. WENTYLACYA. OŚWIETLENIE GAZOWE. BUDOWA STACYI BIOLOGICZNYCH PATENTOWANYCH WŁASNEGO SYSTEMU.
UO
« n J E
S
“ N BNr u■
*3o o Ł5*
o o
‘i
13►t P
*
O z
o
I
e
o.
A P A R A T Y A M A T O R S K I E
«•
Jow. Kolak, Qoerz i innych -o
o d R b . 2 . 5 0 d o R b . 2 0 0 .
S k ła d a p a ra tó w i p r z y b a r ó w fo to g r a fic z n y c h
K iihle, M ik sch e i T iirk
w ła ś c ic ie l B . Ż U R K O W S K I W a rs z a w a , A l. J e ro z o lim s k ie 4 3, t e l. 3127.
K L I S Z E O rtoch rom atyczn e „ C O L O R ’’ i zWT‘
k łe w y so k o c z u łe n iep o ró w n a n e j d o b r o ci
£ov. yikc. WestenBorp i Wchner
oraz w ła sn e j marki
W sz e lk ie a r ty k u ły ty lk o re n o m o w a n y ch marek p o ce n a c h b. n izk ic h .
t TO W A R Z. l A I A V C O 0 C D C “V T A
/ ^ *
oddz"
a ł’
na"
k r ó l“
polskie: !
I A KC YJN E w A I O O CC r n t . 1 I Ł ó d ź , Z a k ą łn a 8 7 .
| P rz e d s ię b io rs tw o b u d o w li B e to n o w y c h i Ż e la z o b e to n o w y c h , o ra z w s z e lk ic h In ż y n ie r s k ic h w n a jo b s z e rn ie js z y m z a k re s ie . j
No L m
N 5 o t e
1 0 CL
►ł <u CO TO s u o TO c —
•oo 'W 3 4>
tS >»
2 — bfl o N
O C TO
*° TO
*TO 'S t j
>u
<
« „•
fcte
0 5 E»
5 - J :
Id D
o a o cq
■
?
lio w e w a r u n k i p o iis o w e .
'.A.
Specyalne ulgi dla ubezpieczających się:
a) T erm in u lg o w y w o p ła c ie p rem ii—trzym ie
sięc zn y . b) Po u p ły w ie roku k apitał płatny je st w razie śm ierci u b e z p ie c z o n e g o w po-
’ • jed yn ku . c) Po u p ły w ie trzech lat po-
•• — * ’ •
lis y są n le u r a a r z a ln e . d) W s z e l- . ^ ^ k i e p o d r ó ż e ląd ow e i m orsk ie d o zw o lo n e są bez zaw iada-
^ ^ > m i a n i a T -w a . e) R e- d u k c y a p o lis a u - Kapitał zakładowy
Es
oraz rezerwowy
przeszło 5.000.000
BIURO DYREKCY1
Warszawa, Mazowiecka 22/''''-® *'*
p a ła c Ł». K r o n e n b e r g a .________
A geatu ry w e w sz y stk ic h m iastach K ról, i C es.
TARYFY I PROSPEKTY NA ŻĄDANIE BEZPŁATNIE.
LABORATORJUM
* C H E M IC Z N E D "LU D W . HANTOWER A
Badania z p o ra d a m i chem iczno- technicznemi dla przemysłu i handlu WflRSZflWR,KR0LtWSKR39,Tei.llH2
%
APTEKAOd p r z e s z ł o 4 0 - t u l a t p olec a n a p r z e z le karzy ca łe g o św iata tako id e a ln y pokarm d la d z ie c i
1 d o ro sły ch chorych na żołądek.
PIEK A R N IA
ELEKTRYCZNA
N o w y -Ś w ia t N§ 8 , t e l. 7 7 -0 0 . W o lska AS 3 0 , t e l. 8 8 -7 7 .
Poleca zn a n e ze s w e j dobroci p ie c z y w a
EDWARD GUNDELACH.
♦ •***—— ... - I ■< »l|—- LITOGRAFIA i DRUKARNIA |
: FABRYKA - »
Del<all{omanii i Plakatów reklamowych.
B . A. B U K A T Y
Warszawa, Wspólna 46. rógMaiszałkowsiaej
C e c h . fabr. T e l 1 3 . 0 5 E gzystuje od 1870 roku.
Apteka Stefana Michelisa
M o k o to w s k a 4 3 , t e le f. 9 7 -9 7
poleca: n a jn o w sze specyfik i krajow ć i zagraniczn e
W O D Y M IN E R A L N E Ś W IE Ż E G O C Z E R P A N IA .
J e d n o c z e śn ie p osiad a na skład zie:
C u k ie rk i eu k a lip tu so w o -m e n to ło w e „Zazau M armolada P u r g a tiv e P u rg in e , m asę do p o sa d ze k „Syrena", oraz w y ro b y F. Ad. R I C H T E R et C-o
A n a lizy fizy o lo g lczn e 1 b a k teryologlczn e.
niszcz’
M K T K JS o b ś w ie ż A JAMĘ USTNĄ"
ZAPOBIEGA BOLO’
W
arszawaJER9Z9- LlJMSKA w it pROCHniEmoWą 2 7
Z Ę B Ó W
E U K M C I t l l l C Z r C ^ i
77 Y 777y;y
KRISTALL
SÓL S T O Ł O W A
<£
b>HY6IENICZNA
w flakonach i kar
tonach je s t zawsze w suchym i sypkim s ta n ie , n ie k a w a li s ię , n ie za nie czysz cza; je s t e k o n o m i
czna f wielce prakty -na w Ożyciu.
FRANCISZEK FU6HS
i SYNOWIE w WARSZAWIE
GRODZISK
Z a k ła d w o d o le c z n ic z y i S a n a to r iu m
- — CAŁY ROK OTWARTY. -
40 minut od W arszaw y koleją W iedeńsk ą. Ładny park. K an alizacya, Oświetlenie elektryczne. N ajnow sze urządzenia le czn icz e. Kuchnia w ła s n a d yetetyczna. Zakład gru ntow nie o d now ion y. C horoby ner
w o w e , przemiany m ateryi, narządów krążenia, przew od u p okarm ow ego, alk oh olicy i m orfiniści. Ceny 3.50 do 4.50 k. dziennie.
K ie ro w n ik Z a kła d u Dr. B ronisław M alew sk i.
Zakład w yrabia znany z dobroci e k s tr a k t ig liw ia s o sn o w e g o .
Marzenie wszystkich kobiet urzeczywistnione:
! ! ! T w a r z b e z z m a r s z c z e k !! !
„La Jeunesse
M -on „V ivien n e” Rue Ju les-V a lles 2*1 w Paryżu
P a sta „ L A J E U N E S S E '1 u s u w a z u p e łn ie z m a rs z c z k i i o b r z m ie n ia p o d w u ty g o d n io w e m u ż y c iu . C e n a s t o i k a I . S O . D o n a b y c i a w p e r f u m e r y a c h 1 w i ę k s z y c h s k ł a d a c h a p t e c z n y c h .
R e p re z e n ta n c i; W e i n s t e i n i S - k a , N o w o w ie lk a 14, te l. 2 0 7 ,5 5 .
H
PRENUMERATA; w W i n t i w l e kwartalnie Rb. 2. Półrocznie Rb. *.
Rocznie Rb. 8. W K rólw atw le I C e s a rs tw ie : Kwartalnie Rb.2.26 Półrocznie Rb. 4.60 Rocznie Rb. 9. Z a g ra n ic a : Kwartalnie Rb. 3.
Półrocznie Rb. 6. Rocznie Rb. 12. M ie s ię c z n ie : w Warszawie, Kró
lestwie i Cesarstwie kop. 76, w Austryl: Kwartalnie 6 Kor. Półrocznie 12 Kor Rocznie 24 Kor. Na przesyłkę „Alb. Szt.'* dołącza się 50 hal.
Numer 60 hal. Adres: „ŚWIAT" Kraków, ulica Zyblikiewicza Ns Ł CĘNA OGŁOSZEŃ: Wiersz nonparelowy lub Jego mielscena 1-e] stro
nie przy tekście Rb. 1, na 1-e] stronie okładki kop. 60 Na 2-e| i 4-e|
stronie okładki oraz przed tekstem kop. 30. 3-cia strona okładki i stro
nice poza okładką kop. 20. Za teksten. na białe] stronie kop. 30.
Zaślubiny i zaręczyny. Nekrologi, Nadesłane (w tekście) kop. 75.
Marginesy: na l-ej stronie 8 rb., na ostatnie] 7 rb., wewnątrz 6 rb.
Adres Redakcyl i Administracyl: WARSZAWA, Al.Jerozolimska 49.
T e le fo n y : Redakcyl 80-76, redaktora 68-76, Administracyl 73-22.
FILIE AOMINISTRACYI: Sienna No 2 tel. 114-30 I Trębacka Na 10.
Z7
Magazyn konfekcyi damskiej ą. KANTOR ,,ŚWIATA” w ŁODZI: Biuro dzienników i ogłoszeń „PROMIEŃ”, ul. Piotrkowska 81.
LEONA GRABOWSKIEGO Kraków, Rynek gł. 4. Teł. 990.
Dom bankowy, Plac Zielony, dom Hersego K A Z IM IE R Z J A S IŃ S K I.
Załatwia wszelkie czynności bankierskie na najdogodniejszych warunkach.
administracyl.
Upraszamy o w c z e sn e nadsyłanie przed płaty na kwartał IV-ty, celem uniknięcia zwłoki w wysyłaniu pisma.
NOWOWYBUDOWANA, z komfortem urzą
dzona wspaniała sala restauracyjna w Ho
telu Pollera w Krakowie.
Rękawiczki Nowy W. Malinowski, ^53
wysyła za zaliczeniem.
M agazyn HENRYKA SCHWARZA Kraków, ul. Grodzka, I. 13. Tel. 43.
adr. telegraf. „Haschwarz1*. czek P. K. 0. 803.
Poleca wełny, popeliny, etaminy, grenadiny, fula
ry, czapki i kapelusze sportowe, rękawiczki, go
towe kostiumy letnie, płaszcze od deszczu i kurzu, halki i bluzki. Własne pracownie. Próby na ią-
d&nip. Ruble przy zakupie a 2.56.
C O G N A C
l REMY MARTIN&c.
NAJLEPSZYCH MAREK
Węgiel, Koks, Antracyt
Hurtowo i detalicznie z dostawą od 10 korcy polecają
Rydzewski, Freider i S-ka
KANTOR: Marszałkowska 146, tel. 77-02.
SKŁADY: Srebrna, 3, tef. 81-03,_________
C H A M P A G N E
LOUIS de BARY
FRANCUSKIE TOW. UBEZPIECZEŃ NA ZYCIE.
„UURBAINE”
Ulgi na wypadek niezdolności do pracy Filja dla Królestwa Polskiego Marszałkowska 138
Oddział miejski Jerozolimska 21.
LWÓW, ul Lelewela, 2. D ra BRONISŁAWA SABATA Z A K Ł A D RO EN TG EN O WSH I i E L E K T R O M E D Y C Z N Y do celów roz
poznawczych i leczniczych.
Pijcie piwo Wallschleschen.
HOTEL EUROPEJSKI
W WARSZAWIE.
Z a k ł a d g a lw a n ic z n y L. K a r d a s z y ń s k i e g o , K r a k - P r z e d n i. GO.
C H A M P A G N E
CLOS ROTHSCHILD
EPERNAY.
Szlakami wieszcza
o „pagórkach leśnych", po „łąkach zielonych, szeroko nad błękitnym N ie m n e m rozciągnio- nych“, po „puszcz litew
skich przepastnych krai
nach", po „dworach i za
ściankach ojczystej Litwy", „piękność których w całej ozdobie widział i o- pisywał", największe wrażenie wywarła na Mickiewiczu zimna stolica północy.
Ani dzika i oryginalna Moskwa, ani Odesa, kąpiąca się w morzu w bla
skach słońca południowego, ani nawet Wilno ojczyste, nie pozostawiły w du
szy wieszcza takich śladów, aby uwa
żał za potrzebę opisywać je; tymcza
sem Petersburgowi poświęca cały ustęp w „Dziadach", będący właściwie spe- cyalnym poematem opisowym i sta
nowiącym osobną całość.
Nie można powiedzieć, aby to miasto północne budziło uczucia przy
jazne w sercu poety, aby je kochał, jak je kochał Puszkin (ob. wiersz:
„Kocham ciebie, tworze Piotra"). Prze
ciwnie, Mickiewicz raczej nienawidzi Petersburga, budzi on w nim uczucia gro
zy, poeta przypuszcza nawet, że „bu
dowały to miasto chyba szatany", ale to nie znaczy, by mu nie imponowało swym ogromem, by nie kazało mu pa
trzeć ze zdumieniem:
Po fundamentach, po ścianach, po szczytach, Po tych żeiazach i po tych granitach.
Mickiewicz był w Petersburgu trzy razy: pierwszy w r. 1824 i bawił tu od 9 (?) listopada do 25 stycznia r.
1825, drugi w grudniu r. 1827 i bawił parę tygodni, po raz trzeci przyjechał tu w pierwszych dniach kwietnia r.
1828 i bawił do 15 maja r. 1829. Ogó
łem Mickiewicz spędził w Petersburgu około 16 miesięcy, co wystarcza do gruntownego wystudyowania miasta.
Poeci często opisują krajobrazy, jakich w rzeczywistości nie widzieli nigdy. Tak, naprzykład, Słowacki opi
sywał pięknie ziemię sybirską i zorzę
n 2)
borealną, gdy nie widział ani jednej, ani drugiej. Pokusie tej ulegał czasa
mi i Mickiewicz, dawszy w Farysie opis pustyni arabskiej, której nie wi
dział. Nie dotyczy to przecie Peters
burga, którego opis jest tak ścisły, że chodząc po mieście z egzemplarzem
„Dziadów" w ręku, można odnaleźć dziś nawet miejsca, gdzie błądził i od
dawał się swoim refleksyom nasz wieszcz, oglądać pałace, kanały, płace, o których wspomina.
Twórczość poetycka dziwnemi nie
raz kroczy tory. Literatura polska po
siada poemat, mogący służyć, jako przewodnik w Petersburgu...
Osiemdziesiąt lat z górą minęło od chwili, gdy po granitowych wy
brzeżach Newy błądził Mickiewicz.
Całe dzielnice wybudowano w Peters
burgu przez ten czas, a przecie cha
rakter miasta nie zmienił się wielce.
Przy dobrych chęciach można odszu
kać miejsca, uwiecznione przez Mic
kiewicza, a że dziś fotografia jest tak rozpowszechniona, można nawet zilu
strować ostatnią część „Dziadów", cze
go próbę stanowi rzecz niniejsza.
Dziś z Wilna do Petersburga je- dzie się koleją Warszawsko-Petersbur
ską kilkanaście godzin; za czasów Mic
kiewicza jechało się tyle prawie dni.
Nie było wówczas szosy nawet, lecz trakt, który prowadził przez Witebsk, Gatczynę, Carskie Sioło.
Od opisu tego traktu zaczyna się
„Petersburg":
Po śniegu, coraz ku dzikszej krainie Leci kibitka, jako wiatr w pustynie.
Mickiewicz jechał do Petersburga w ostatnich dniach października, kiedy właściwie jeszcze pewnie śnieg nie pokrywał ziemi. Dla tego też jechał kibitką, nie saniami.
To też przypuszczalnie znane o- kreślenie Rosyi:
Kraina pusta, biała i otwarta, Jak zgotow ana do pisania karta
1
BAZAR KRAJOWY °
W KRAKOWIE poleca:
płótna i chusteczki wilamowickie.
MILLOT w Paryżu.
Jak to; T y taka w y kw intna i nie znasz p e r f u m AM ABILIS
NIE DO WIARY!
fa b ry k i
DOM BANKOWY
BR. POPŁAWSKI, Czyita 8, róg Wierzbowej.
Załatwia najkorzystniej wszelkie operacye bankierskie. Telel. 655.
—dotyczy nie tyle kraju, przez który przejeżdżał, dążąc do Petersburga, ile syntezy ogólnej Rosyi.
Jako też, rzeczywiście, w stycz
niu r. 1825 wypadło mu odbyć wielką podróż po Rosyi, kiedy już panowała wpelni zima i śnieg pokrywał ziemię.
Okolice, przez które jechał Mic
kiewicz do Petersburga, i dziś nie za
ludnione, robią wrażenie pustki, zwła
szcza te kilkanaście mil pod stolicą, gdzie się już zaczynają bagna i roz
topy. W opisie wieszcza:
Ziemia tak pusta, tak niezabudowana, Jak gdyby wczora wieczorem stworzona
—niema przesady.
Dotąd architektura miast rosyj
skich, zbudowanych z drzewa przeważ
nie, palących się co kilkanaście lat i nie. mających zabytków starożytnych, wiele pozostawia do życzenia. To też prawie nie jest parodyą takie określe
nie budowli rosyjskiej:
Gdzieniegdzie drzewa, siekierą zrąbane, Odarte i w stos złożone poziomy, Tworzą kształt dziwny, jakby dach i ścianę, I ludzi kryją, i zowią się domy.
Dodać by tu tylko wypadało, że taki przeciętny, drewniany dom rosyj
ski, szczególniej w mieście, jest kryty obecnie blachą i ma dach pomalowany na zielono.
Ma Rosya dziś okolice, które się bardzo zmieniły od czasów, gdy je widział Mickiewicz. Wyrosły miasta, strzelają ku niebu kominy fabryczne, ale ta właśnie droga, którą jechał do Petersburga nasz wieszcz, wciąż jest pusta, fabryk tu niema, nie ma tu rów
nież większych miast.
„Po obu stronach wielkiej, pysznej drogi Rzędy pałaców../1 (No 1).
Wracając do ustępu z „Dzia
dów", pozwolimy sobie przypomnieć w dwóch słowach jego treść. Pierw
szy rozdział poematu „Petersburg"
nosi tytuł: „Droga do Rosyi".
Śród krainy pustej, bezludnej, wle
cze się prosta i długa droga, a drogą tą ciągnie wojsko i spotyka kibitkę, lecącą na wschód. W kibitce tej sie
dzi żandarm, wiozący do stolicy kilku chłopców.
Spotkanie to wywołuje pewną konsternacyę śród oficerów, zastana
wiających się, ktoby to mógł być...
Więźniowie polityczni w owe cza
sy, a nawet później jeszcze, do r. 1825, byli rzadkością w Rosyi i, jeżeli ko
goś zsyłano, to przeważnie ministrów, lub pretendintów do tronu. Stąd owo wrażenie, jakie wywarłaby na wojsku kibitka z więźniem politycz
nym, byłoby niezawodnie takie, jak to opisuje Mickiewicz. Jeżeli atoli wieszcz miał na względzie swoję po
dróż do Petersburga, to prawdopo
dobnie nie wywierał on takiego wra
żenia na podróżnych i wojsko, spotka
ne po drodze, jechał bowiem bez eskorty, bez żandarma, jako zwykły śmiertelnik.
„ ...T u n ib y k a p lic a Z k o p u łą , z k rz y ż a m i...’ (Ne 2).
Tu zaznaczyć trzeba jeszcze jednę nieścisłość. Żandarmów nie było w Rosyi w roku 1824, gdyż utwo
rzeni zostali nieco później, już po z a machu dekabrystów. Gdyby więc Mic
kiewicza wieziono pod strażą, nie mo
głaby się ona składać z żandarmów.
Nie o to jednak chodzi i są to drobiazgi drugorzędne.
Kibitka, wioząca wygnańca wileń
skiego, zbliża się coraz bardziej do Petersburga. Oto i „Przedmieście sto
licy".
Piszący te słowa był w wielkim kłopocie, nim mu się wyświetlić uda
ło, jaką mianowicie rezydencyę miał na względzie Mickiewicz w tym rozdzia
le „Petersburga". Trakty owoczesne biegły zupełnie inaczej, niż dziś; przed
mieściem, przez które jechał Mickiewicz, mogło być tak dobrze Ekaterynhofem, jak Strelnem, Gatczyną, Carskiem Siołem.
Wątpliwości pod tym względem usunęła dopiero jedna stara mapa, z któ
rej widać, że w owe czasy trakt za
chodni szedł przez Gatczynę i Carskie Sioło.
Gatczyna, tak wówczas, jak i dziś, nie odznaczała się wspaniałością. Był tam park, był zwierzyniec, był pała
cyk jeden i drugi, ale te wspaniałości,
„Tam , Jak siana stog i, P o s ą g i s to ją p o d s ło m ą i-śniegiem... (No 3).
o jakich mówi Mickiewicz w „Przed
mieściach stolicy", są tylko w Carskiem Siole.
Że opis ma na względzie tę re
zydencyę, nie ulega wątpliwości, je
dno atoli zastanawia: w owe cza
sy nie pozwalano tak dalece każdemu podróżnikowi przejeżdżać przez samo Carskie Sioło, hałasować i kurzyć pod oknami pałaców. Trakt pocztowy szedł, omijając rezydencyę. Tymczasem Mic
kiewicz pisze:
Zdała, już zdała widno, że stolica:
Po obu stronach wielkiej, pysznej drogi Rzędy pałaców.
Droga taka istniała i istnieje rze
czywiście w Carskiem Siole, ale za
zwyczaj podróżni nie jeździli nią. Mo
że umyślnie Mickiewicz, chcąc zoba
czyć ryzydencyę, kazał zawrócić nieco z drogi, a może jeździł do Carskiego Sioła kiedyś specyalnie z Petersburga i podał na wstępie swego poematu opis gmachów i osobliwości później widzia
nych.
Bądź co bądź „droga", wspomnia
na w cytacie powyższej, to praw do
podobnie dzisiejsza ulica Sadowa w Car
skiem Siole.
Jak wygląda dziś, widać z rys. N° 1.
Tu zaznaczyć trzeba, że dziś owa uli
ca zmieniła się nieco od czasów Mic
kiewicza. Drzewa, których wówczas prawie nie było, porozrastaly się tak dalece, że wszystkie pałace toną w zie
leni. Nadto, sądząc z opisu Mickie
wicza, wynika, że, siedząc w bryczce, widział wszystko, co opisuje. Tak ch y ba nie było i prawdopodobnie poeta pieszo zwiedzał pałace: dla tego umie
ści! w swym opisie stojące tuż nad drogą, jak i nieco opodal.
Pałac, o którym pisze Mickiewicz:
...Tu niby kaplica, z kopulą, z krzyżem,
to prawdopodobnie tak zwany pawilon w parku (rys. N» 2). Trudniej odpowie
dzieć, co ma na względzie poeta pisząc:
tam, jak siana stogi Posągi stoją p o d słom ą i śniegiem , gdyż posągów je st w parku Carskiego Sioła wielkie mnóstwo i m ogą to być równie dobrze posągi, zdobiące front pawilonu (rys. N° 3), jak na tarasie wpar- ku. To ostatnie je st bardziej praw do
podobne. Wiersz:
Owdzie, za kolumn koryni kich szeregiem, Gmach z płaskim dachem, pałac letni, włoski dotyczy tak zwanego wielkiego pałacu w Carskiem Siole. Dajemy jego widok od strony chińskiego mostu (rys. Ne 4).
Wieszcz patrzał nań prawdopodobnie z za kolumn, których jest w parku niemało.
2
Szlakami wieszcza.
Gmach z płaskim dachem , p a ła c le tn i, w ło ski... (Ns 4).
Ufa#
Bram a N arw ska , przez k tó rą w je c h a ł M ickie w icz do P e te rsb u rg a . (Ns 6).
Jest to gmach olbrzymich roz
miarów, obecna rezydencya zimowa.
Tuż obok pałacu, idąc drogą, łą czącą ulicę Sadową z szosą, prowa
dzącą do Aleksandrówki i Petersburga, znajdują się wzmiankowane przez M ic
kiewicza:
japońskie, mandaryńskie kioski.
Ściśle biorąc, japońszczyzny tu niema, jest tylko chińszczyzna. Cała dzielni
ca parku nosi nawet miano wsi chiń
skiej.
Przypuszczalnie Mickiewicz miał na względzie, prócz mostu chińskiego, i pawilon w ogrodzie, gdyż są to pa
łacyki, stojące tuż nad drogą. Inne sto
ją na uboczu, w gęstwinie.
O ile dotąd było dość łatwo od
naleźć osobliwości, które opisuje poe
ta, o tyle odpowiedzieć trudniej napy
tanie, co ma na względzie, pisząc, że na owem przedmieściu są:
z klasycznych czasów Katarzyny Świeżo małpione klasyczne ruiny.
Ruin, rzeczywiście, nie brak w par
kach Carskiego Sioła, ale stoją one w gęstwinie w głębi parku, gdzie chy
ba nie mógł dotrzeć Mickiewicz, zwła
szcza, jeżeli przejeżdżał przez rezyden- cyę w listopadzie. Przypuszczalnie poeta ma na względzie albo basztę Zbawiciela, chociaż ta jest właściwie w stylu gotyckrm, albo tak zwany „K a prys (rys. Ń° 5). Jest to rodzaj tunelu, przekopanego pod dość Wysokiem wzgó
rzem i przypominającego wiadukty rzymskie. Przytem komuś przyszła fantazya przyozdobić szczyt owego wzgórza zupełnie nie pasującą do sty
lu arką.
W tern przekonaniu, że M ickie
wicz w swym opisie miał „Kaprys" na względzie, to utwierdza, że na nim kończy się opis Carskiego Sioła. Ja
koż, rzeczywiście, przez ową arkę w y
jeżdża się na drogę do Aleksańdrów- ki, skąd jedzie się dalej do Peters
burga. Dziś nawet jest ta miejsco
wość pusta i nie zamieszkiwana; oczy
wiście, za czasów Mickiewicza nie było na tej drodze nic godnego uwagi.
Obecnie z Petersburga do Carskiego Sioła jedzie się koleją 30 minut. Za czasów Mickiewicza, zwłaszcza w l i
stopadzie, jechało się zapewne ze trzy godziny.
Do stolicy północnej przyjechał poeta w południe, jak to widać z ta
kiego wiersza:
do miasta Leci kibitka. Zimno, śnieżno było, Z zegarów miejskich zagrzmiała dwunasta.
A słońce już się na zachód chy
liło . Ponieważ w listopadzie dzień jest bardzo krótki, przeto przypusz
czać należy, że Mickiewicz chyba no
cował w Carskiem Siole, gdyż inaczej musiał-by chyba wyjechać z Gatczyny przed wschodem słońca, aby zdążyć na południe do Petersburga. Prawdo
podobnie poeta przyjechał do Carskie
go Sioła wieczorem, obejrzał pałace, wstawszy rano, pbczem pojechał dalej.
Wjechał poeta do miasta przez tak zwane rogatki Narwskie (rys. 6.), jako że i teraz, jadąc końmi z Gatczy
ny czy Carskiego Sioła, tędy się przy
jeżdża.
Petersburg tern się odróżnia od in
nych miast na świecie, że go nie w i
dać zdaleka. Miasto zbudowane na nizinie, a ponieważ i okolice jego są równe i płaskie, przeto nie ma punktu, z którego można by go widzieć. To też i Mickiewicz, choć widocznie b ył zaintrygowany i z ciekawością w yglą
dał z kibitki, zobaczył na wstępie t y l
ko: „dym y z dwiestu tysięcy kom i
nów".
W dymach tych zobaczył „ i ścian i dachów widziadła", coś niby:
owo miasto, co nagle powstanie Ze śródziemnego czystych wód zwierciadła.
By zobaczyć coś podobnego, trze
ba mieć wyobraźnię wieszcza. Widoku, opisanego w ostatnich 18 wierszach drugiego lozdzialu „Petersburga” , nie
KAPRYS. ...Z klasycznych czasów K atarzyny (Ns 5). Świeżo m ałpione klasyczne ruiny...
obserwowaliśmy i podać go nie mo
żemy. DN.
Petersburg, 1L. Ciechowski.
M inia tura N apo leon a I-g o, m alow ana przez W aleryę hr. S tro yn o w ską , p ó źniejszą ka szt.
Ta rno w ską . (Z b io ry hr. T a rn o w skie g o w Dzi
kowie).
Napoleon.*)
Legiony i Księstwo Warszawskie.
Jego imię nie zginęło. Ani prze
brzmiała jego chwała, ani zbladła gwia
zda jego olimpijskiego geniuszu. Po nim, nawet w przybliżeniu, nie wydał świat męża, któryby, choć w części, zaćmić zdołał szeroko i daleko pro
mieniejące światło jego tryumfów. Nie
ma też narodu w Europie, któryby do dziś nie odczuwał dotknięcia jego po
tężnej dłoni.
Dla nas zabłysnął przedewszyst- kiem, jako słońce w ielkich nadziei. Na
dzieja zawiodła, runąwszy wraz z nim, ale pozostało niezatarte wspomnienie bohaterskiego momentu, który w ów- czesnem pokoleniu osłabionego ducha i stygnące uczucia narodowe odrodził.
Uczucie to, pod jego wpływem, tak potężnie zapłonęło, że nie wystygło
*) Ernest Łuniński. Uustracye, podług obrazów, portretów, rzeźb, rycin, pamiątek i t.p. Warszawa. Wydaw. S. Orgelbranda S-ów.
3
Legiony i Księstwo Warszawskie.
Śmierć Sułkowskiego. (Według ryciny muzeum Czapskich w Krakowie).
przez trzy pokolenia, choć zrodzone już w niewoli. To też, od pierwszego marsza Dąbrowskiego i od Mickiewi
cza, aż po dziś-dzień, imię, czyny i aureola Napoleona stawały się natchnie
niem poetów i artystów, niewyczerpa- nem źródłem dla historyków. Każdy, kto dotknie tematu, z epoką Napoleo
na, lub z nim samym związanego, a do
brze i głębiej odczuje i tego męża, który był onych czasów bohaterem, i czasy same, mające swój osobny, do żadnego innego momentu niepodobny charakter — może być pewnym, że wzbudzi szerszy a gorętszy interes.
Cechy te i warunki posiada nie wątpliwie nowe dzieło: „Napoleon, Le
giony i Księstwo Warszawskie". Au
torem jest utalentowany a sumienny badacz przeszłości naszej, p. Ernest Łuniński, który zapragnął raz jeszcze odświeżyć pamięć i zapoznać ogół nie tylko z Napoleonem i legionami, ale z owem dziewięcioletnim okresem (1806—1815) tej resztki Polski, która przeżyła wówczas, choć tylko częścio
wo, ostatnie chwile swej niezależno
ści—okresem Księstwa Warszawskiego.
Czasy nie tak dawne, a przecie nie dość wyczerpane, jako całokształt. Mnó
stwo rozrzuconych szczegółów, zabyt
ków rodzinnych, listów, pamiętników dokumentów — a dalej: szabel, orłów, mundurów, odznak zaszczytnych, por
tretów, szkiców, mebli, tabakierek—
wszystko czeka jeszcze na zbiorowy obraz, syntezę historyczną. Jako taki obraz zbiorowy, zapowiada się dzieło Łunińskiego. Jest to wydawnictwo ze
szytowe, o pięknym, długim, artystycz
nie zakrojonym formacie. Zeszytów będzie osiem. Pierwszy, o 40 stronach, dochodzi do początku formacyi legio
nów. Z tej racyi mało w nim jeszcze
J ó z e f S u lim a hr Sulkow ski. M a lo w . A n to n i B ro d o w s k i. (M uz. M ie lż y ń s k ic h w P o zn an iu).
rzeczy polskich — Polska nie wchodzi jeszcze w grę, nie należy do czynu Bonapartego.
Tekst zredagawany w dwóch ję
zykach, aby przypomnieć Francyi, jak silnie wówczas ze sobą byliśmy zwią
zani. Już z pierwszego zeszytu są
dzić można, jak pilnie, sumiennie i kon
sekwentnie zestawia autor materyał, grupując go w piękną a zarazem pou
czającą całość. Wśród tego bogactwa ilustracyi uderza przedewszystkiem umiejętny wybór portrerów. Zaczyna
jąc od Napoleona, mamy jego portre
ty pierwszorzędnych mistrzów—a więc:
Gros’a—portret piórkiem z czasów kon
sulatu; tegoż, z obrazu „Bonaparte pod Arcole"; David’a nieskończony, ale piękny portret „generała Bonaparte"
i tegoż „Przejście Bonapartego przez Alpy"; Isabey’a: Napoleon w Malmai- son; Meissonier’a „Rok 1814"; Horace
go Vernet’a sztych: „Napoleon na wy
spie Św. Heleny"; medalion z tabakier
ki, malowany także przez Isabey’a, a kopiowany przez p. Waleryę Stroy- nowską, według oryginału, danego ma
larce przez matkę cesarza, Letycyę Bonapartę, uważanego przez nią za najlepszy portret syna; nareszcie rysu
nek wykonany przez kolegę z czasów szkolnych, kiedy Bonaparte miał lat 16—
portrecik naiwny, nieudolny, ale bar
dzo ciekawy — i t. d. Z rzeczy, nas
Józef Zajączek. Z oryginału D u te rtre ’a.
(Muzeum w Wersalu).
bliżej tyczących, widzimy tu, lub zo
baczymy: portret Stan. Potockiego, późniejszego prezesa Rady stanu, przez David’a; z widocznym pietyzmem trak
towano postać Józefa Sułkowskiego.—
Zwracają uwagę: portret Antoniego Brodowskiego i—najwierniejszy — Du- tertre’a, rysownika, który brał udział w ekspedycyi egipskiej; tegoż portret gen. Zajączka, z czasów, kiedy tenże był uważający za „najpiękniejszego oficera armii"; kopia obrazu Januarego Suchodolskiego „Napoleon w Egipcie"
i t. d. i t. d. Osobliwością jest także zdjęcie „fortu Sulkowskiego" w Egi
pcie...
Niepodobna wyczerpać tych szcze
gółów, zgromadzonych już na wstępie do wydawnictwa. O jego celu lepiej pouczy przedmowa autora. To pewna, że dzieło tak pomyślane i podjęte, li
czyć może na jak najszersze poparcie.
b.
Przejście; przez górą św. Bernarda. Repro- dukcya z oryg. (duplikatu) Dayida. (Zbiory A.
hr. Potockiej w Jabłonnie).
Z L IT E R A T U R Y .
Śladami Króla-Ducha.
„CHRZEST” fantazya polska Tadeusza Nalepińskiego.
Młody krytyk literacki, Tadeusz Na- lepiński, wystąpił z niewielkim poe
matem p. t. „Chrzest". Pisany piękne- mi, dźwięcznemi oktawami, w których mnogie licencye wydają się jeszcze jednym wdziękiem, zdradza ten poemat co do swojej treści niepoślednie wpły
wy Słowackiego, Wyspiańskiego i Mi- cińskiego. Czytanie i rozkoszowanie się pięknemi oktawami utrudnia za
gmatwana i rozproszona konstrukcya, brak wyrazistego konturu. Wynika to u Nalepińskiego ze sposobu twórczo
ści. Dzieło pisane jest dla niego tyl
ko ujęciem przeżyć osobistych, bez usiłowania nadania im kształtu, który
by mówił sam przez się, to jest był symbolem, równoważnikiem przeżyć, nie zaś bezpośrednim materyałem au
tobiograficznym. W ten sposób dzieło odtwarza wszystkie zakręty i kapryśne załamania nastroju osobistego. Bez wątpienia, dla poety jest w tem duże ułatwienie i duża przyjemność. Cóż przyjemniejszego, jak mówić o sobie!
Cóż łatwiejszego, jak notować wszyst
kie falowania swej indywidualności, zamiast surowo i twardo wykuwać po
sągi prawdy, wyższej od siebie. Lecz to jest młodość, a każda młodość lu
buje się w ekspansyach lirycznych i ko
cha się w sobie. Trzeba dojrzeć, aby wyjść ponad siebie.
Pozatem poemat ten znamionuje tak charakterystyczny dla naszych cza
sów wśród najmłodszego i dopiero za
powiadającego się pokolenia powrót ku mesyanizmowi. Atoli mesyanizm ten albo przechodzi w histeryczny patryo- tyzm, jak u pełnego zresztą dobrej woli i entuzyazmu Bełcikowskiego, al
bo rozszczepia się w soczewce zako
chanego w sobie i rozpętanego w swej samowoli indywidualizmu, jak u Na
lepińskiego. Wynika stąd wielka pou
fałość z wielkiemi duchami bez dosta
tecznych podstaw potemu. Zaiste, to co najmniej jest znane naszym najmłod
szym—to skromność. Nie wiem, czy który z naszych mistrzów przypisywał sam sobie „twarz z hebanu, bezcenną perłą inkrustowaną”. Czekał, aż inni tak wspaniałą maskę ujrzą na jego twarzy. Jeszcze gorzej wygląda przed
mowa. Radzę tym. którzyby z tego miłego, chociaż z taką brawurą pisa
nego poematu, chcieli wynieść sympa- tyę dla autora, nie czytać wcale tej przedmowy...
Ale to wszystko błahostki. Rzecz główna, że autor ma talent i obraca się w sferze przeżyć górnych i nfe po
wszednich. Dobrze jest umieć choć siebie na taki ton nastroić, jeżeli się z góry rezygnuje z walki o to, co się miłuje, i ucieka się w samotną kon- templacyę.
W pierwszej części (Chrzest) Na- lepiński, na wzór Słowackiego, wypro
wadza Króla-Ducha Polski. Autor sły
szy spowiedź Króla-Ducha o jego ko
lejach, Obecnie Król-Duch, otulony
słomianym Chochołem, wątpi w naród, pytając: wasz ja, czyli nie wasz? Bo naród nie zdobywa się na czyn. Nie dobywa miecza, lecz drzemie na Wa
welu. Dlatego starzec z gołębicą (sym
bol nie bardzo zrozumiały) daje Kró
lowi - Duchowi Polski współczesnej chrzest śmiechu. Lecz tragedya Pol
ski sięga głębiej, niż muzyczka Cho
choła. Chochoła wolno ukazać temu, kto ukazał zarazem Konrada...
W drugiej części (W Tatrach) sielanka w górach, przypominająca
„W Szwajcaryi" Słowackiego, przecho
dzi w rozważania o Polsce i w po
staci pani sinych kwiatów, kochanka przeobraża sią w wizyę Polski. Tu chce poeta wojów Polski wysłać na orleboje, tujużnierzuca Polsce gorzkie
go śmiechu nad jej kłamanem dostojeń
stwem. Uderza znowu w ton Wy
spiańskiego, przeciwstawiając życie butne, życie płomfenne — wawelskiej straży. W części trzeciej (Ucieczka) to marzenie o sercu, jak ołów, o czy
nie, o realizacyi—zmierzcha i rozpły
wa się w kontemplacyi. Niech inni urzeczywistnią sen nowego świata!
Poeta ucieka w głąb własną i tam, w samotni swej, będzie szukał osta
tecznego wyzwolenia, świętego szczy
tu Hiamawata. Ostatecznie wyzwole
nie staje się czysto indywidualnem, oderwanem od całej ewolucyi świata.
Tu rozszedł się ze Słowackim Nalepiń- ski, któremu tak imponowało Popielo- we hartowanie ludzkości krwią, lecz który nie przyjął ofiary, głoszonej przez autora „Genezis".
Zbliżają się już pomału Polacy współcześni ku zapomnianym źródłom.
Lecz żaden nie przyjął całej prawdy mistrzów i żaden nowej i dalszej nie wysnuł. Żeby snuć dalej tę twórczą nić, trzeba przezwyciężyć obłędy in
dywidualizmu krańcowego. Potrzeba pokory—dużo pokory...
Savitri.
Wesoły romantyk?
(Kornel Makuszyński: „Romantyczne hi- storye.
Jedną z charakterystycznych cech literatury współczesnej polskiej jest brak rzeczy wesołych. Objawia się on zarówno w dramacie, jak w beletry
styce i poezyi. I nawet te utwory, które roszczą sobie prawo do tytułu fars, humoresek czy figlików, albo nie należą wcale do literatury pięknej i schle
biają tylko niskim instynktom, albo są dziełami prawdziwego talentu, lecz braknie im zupełnie pierwiastku humo
rystycznego, albo wreszcie możnaby powiedzieć o nich, że śmieją się przez łzy, że gryzą, szarpią, lecz nie są lek
ką, swobodną igraszką słów i sytua- cyi. Kto wie, czy przyczyny tego obja
wu nie należy szukać w specyalnej konstrukcyi duszy polskiej, w tym smutku, który tkwi w niej i w życiu samem, który tai się nawet poza naj- weselszemi chwilami. Aby ujrzeć i zro
zumieć to, wystarczy przejść przez ulice Krakowa czy Warszawy i przy
pomnieć sobie, jak wygląda ruch ulicz
ny w Wiedniu, Paryżu, czy miastach 5
włoskich. U nas ludzie idą smutni lub obojętni, tam życie wre i kipi, śmiech i dowcip tryska na każdym kroku. A literatura jest przecież od
zwierciedleniem duszy narodu.
Więc i humor jest u nas w litera
turze rzadkim. I jeżeli nawet znajdą się wyjątki, to humor w ich dziełach ma jakąś szczególną cechę, wyczuwa się, jak gdyby byt przysłonięty le- ciuchnę oponą melancholii; nastrój zre
sztą łamie się ustawicznie, temat zbli
ża się ku grotesce o liniach karykatu
ralnych, lecz zabarwionych ponurością lub smętkiem. Twórczość Kornela Makuszyńskiego może być doskonałym przykładem .
Po debiucie li
terackim wse- ryi poezyi„Po łów gwiazd", świadczących o dużym i szczerym ta
lencie, autor zaczął spoglą
dać na świat pod innym ką
tem , p r z e z pryzmat roz
szczepiający naturę ludzką i uwypuklają
cy jej śmiesz
ne cechy. Re
z u lta te m tej K ornel Makuszyński,
o b s e r w a cyi
był szereg nowel „Rzeczy wesołe", które niedawno pojawiły się już w trze- ciem wydaniu, co w naszym ruchu lite
rackim jest niewątpliwie dowodem po
wodzenia. Książka zasługiwała też na nie w zupełności, tryskała bowiem ży
ciem, werwą i dowcipem, mogącym zadowolić nawet wybredny smak.
„Romantyczne historye" są dal
szym krokiem młodego autora po tej samej drodze, nieporównanie jednak pewniejszym. W pierwszych nowelach zdarzały się jeszcze pewne nierówno
ści, niekiedy struna bywała przecią
gnięta, niekiedy autor zbyt długo za
trzymywał się na jednym tonie. Tutaj tematy rozwijają się swobodniej, nie mo
żna znaleźć ani jednego taniego efektu, w psychologii i stylistyce wytworność i umiarkowanie artystyczne. Lecz sam nastrój uległ zmianie; pogłębienie psy
chologiczne wprowadziło w najwesel
sze tematy polską tęsknicę. Pod pe
wnym względem jest to nawet zaletą utworów Makuszyńskiego; nie prze- brzmiewają, jak pusta igraszka słów, lecz pozostawiają czytelnikowi głębsze wrażenie, zmuszają do refleksyi.
Ot, zaraz pierwsza z romantycz
nych historyi, „Straszliwa przygoda"
Józefa Karczocha, z zawodu złodzieja, i pewnego jegomościa, bogatego wła
ściciela willi, zdradzonego przez żonę.
Obaj bohaterowie przygody spotkali się przed willą jegomościa w chwili, gdy Józef Karczoch umykał przez okno przed niebezpieczeństem, a jegomość skradał się ku niemu, aby szpiegować żonę. Ileż finezyi i pomysłowości w ich rozmowie, rozpoczynającej się prezentacyą Karczocha: „Złodziej do usług" i godnem gentlemana oświad-:
czeniem: „Nie mam przyjemności znać pana"; w odpowiedzi na obelgę „Łaj
daku!" z jakąż konsekwencyą, filozo
fią życiową i wyrozumieniem słabości ludzkich przedstawia złodziej oszuki
wanemu mężowi jego sytuacyę, z ja
kim humorem opowiada mu szczegóły schadzki, zaobserwowane z pleców je
gomościa, z jaką przebiegłością pod- daje mu plany zemsty. A wreszcie rozwiązanie: ułatwienie kochankom ucieczki, „bowiem Józef Karczoch, naj
milszy ze złodziei, poeta liryczny i dra
maturg, człowiek o sercu gołębiem, nie mógł wydać kochanków na pa
stwę tygrysa". Utwór skrzy się do
wcipem najlepszej jakości, koncentru
je wprost łamańce słowne i psycholo
giczne, trzyma czytelnika w napięciu od pierwszego wiersza do rozwiąza
nia. Ale... Ale mimo wszystko „Stra
szliwa przygoda" nie jest humoreską, bo ma sentymentu i melancholii więcej, niż w wesołym utworze być powinno.
To samo jest w innych nowelach o charakterze humorystycznym. „Dwaj samobójcy", spotykający się na odle
głej ławce parkowej, gdzie każdy z nich przyszedł załatwić porachunki z ży
ciem, są figurami, nakreślonemi z nie
zwykłym rozmachem satyryczno-humo- rystycznym. A przecież sam utwór, może nawet wbrew woli autora, ma nastrój raczej tragiczny, niż wesoły.
A już „Przykre położenie", poza całą finezyą psychologicznego przeprowa
dzenia i zgoła niespodziewanem roz
wiązaniem, zawiera tyle tragizmu ży
ciowego, tyle głębi, że bezwarunko
wo, jako utwór wesoły, traktowane być nie może. Cechy zewnętrzne mogą na chwilę zwieść czytelnika, wmyśle- nie się głębsze przekona go wnet o błędzie.
Jeżeli nawet w tych romantyczno- wesołych historyach nie zdołał p . Ma
kuszyński wyzbyć się melancholii i sen
tymentu, to w innych nowelach tomu przychodzą one już wyłącznie do gło
su. Tak więc „Bezczelna figura" jest tragiczną groteską, przypominającą chwi
lami nastrojem groźne i ponure fanta- zye Poego, chociaż w technice pisar
skiej i psychologicznej trudno się do
szukać jakichkolwiek analogii. A tra
gizm ten wstrząsa tern silniej, że mimo całej swej groteskowości obie główne postacie żyją, że widzi się je i odczuwa kurczowe, spazmatyczne zmaganie się dusz, i ich pragnienia i udręki. Tak samo prawdziwym życiowo jest „Bie
dny człowiek" i „Poeta w opresyi", który, sprzedawszy dla chleba najgłęb
sze drgnienia swego serca, listy do ukochanej kobiety, uznał za stosowne
„przenieść się do wieczności sposobem gwałtownym, choć nieco banalnym przez obciążenie haka do lampy swojem ciałem".
Czy można więc Makuszyńskie
go uważać za wesołego romantyka?
Zdaje mi się, że nie. Może był nim jeszcze w pierwszem tomie swych
„Rzeczy wesołych", w „Romantycz
nych historyach" pozostały tylko po
zory wesołości, pozostał dowcip o skali tonów ogromnej, pozostała obserwa- cya przez pryzmat groteskowości, lecz w istocie swej utwory jego są smutne,
niekiedy beznadziejnie smutne. Bo Makuszyński jest pisarzem polskim, jest pisarzem szczerym i dlatego tęskni
cy polskiej wyzbyć się nie może.
SZ. Sierosławski.
H e rb m ia s ta P o z n a n ia na s tr o p ie s a li k ró le w s k ie j.
Ratusz Poznański.
P o s ą g k ró la S ta n is ła w a A u g u s ta w s a li p o s ie d z e ń k o m is y i s ta r e g o ra tu s z a
w P o zn a n iu .
Najpiękniejszy z pomników stolicy Wielkopolski po sześciu wiekach ist
nienia, zmian i przeobrażeń, ma uledz zupełnej renowacyi. Z wszech stron otaczają go już rusztowania i, chociaż niemieccy architekci i badacze długo namyślali się i pracowali nad wykona
niem nowych planów, trudno przewi
dzieć, czy wobec monumentalnej bu
dowy szczęśliwszą będą mieć rękę, niż w innych okolicznościach, gdzie brak zmysłu estety
cznego zepsuł raczej to, co z przeszłości się zachowało.
Już w dru
giej połowie u- biegłego stule
cia konserwato
rzy zabytków i władze miejskie wskazywały na konieczność ra
towania starego ratusza poznań
skiego przed ru
iną. Sprzeczne jednakże opinie co do sposobu i formy jego o d n o w i e n i a wstrzymywały od p r z e d s ię wzięcia tak ry
zykownej pra
cy. A i dzisiaj, kiedy magistrat poznański prze
p r o w a d z ił w Berlinie zasad
niczą myśl nadania ratuszowi nowego tynku i polichromii według rzekomo od
krytych wzorów XVI w., projekt ten spot
kał się z opozycyą akademii berliń
skiej i znawców starych zabytków w radzie miejskiej.
Kierujący budową radca miejski Taubner, z pochodzenia niemiec po
łudniowy, okazuje dużo dobrej woli w kierunku zachowania tradycyi i usza- 6