• Nie Znaleziono Wyników

Tom XXIII.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Tom XXIII."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

AJ 47 (1182).

Warszawa, dnia 20 listopada 1904 r.

Tom XXIII.

TY G O D N IK P O P U L A R N Y , P O Ś W I Ę C O N Y NAUKOM PRZ Y R O D N IC Z Y M .

PRENUMERATA „WSZECHŚW IATA44.

W W arsz a w ie: rocznie rub. 8 , kwartalnie rub. 2.

Z p rz e sy łk ą p o c z to w ą : rocznie rub. 10, półrocznie rub. 5.

Prenumerować można w Redakcyi Wszechświata i we wszystkich księgarniach w kraju i zagranicą.

Redaktor Wszechświata przyjmuje ze sprawami redakcyjnemi codziennie od godziny 6 do 8 wieczorem w lokalu redakcyi.

A d r e s R e d a k c y i : M A R S Z A Ł K O W S K A N r . 118.

C E L E T E C H N IK I O Ś W IE T L E N IA .

Zajm ując się spraw ą ośw ietlenia sztuczne­

go, trzeba sobie nieodzownie zadać pytanie, czego się od sztucznego źródła św iatła spo­

dziewamy i ja k i w ogóle? cel m a przed sobą technika oświetlenia. Odpowiedź na to p y ­ tanie jest bardzo jasn a i da się streścić w na- stępującem : celem techniki oświetlenia jest dostarczenie jaknajw iększej ilości, jaknajle- pszego i jaknajekonom iczniejszego światła.

0 ile jed n ak cel ten jest jasno w ytknięty 1 zrozum iały, o tyle droga do niego prow a­

dząca jest tru d n a i mozolna. Na każdym kroku nastręczają się trudności, będące w związku bądź to z ustrojem naszego oka, jako odbieracza św iatła, bądź też z n atu rą ciał, użytych do w ytw arzania światła. P rze­

dewszystkiem trzeba znaleźć ciało jaknaj b ar­

dziej odpowiadające K irchhoffow skim p ra ­ wom prom ieniow ania, a dla dopięcia tego m usim y się zapoznać z właściwościami pro­

m ieniowania ciał, m usim y nauczyć się okreś­

lać te właściwości i porów nyw ać je między sobą. N ajprostszem i najbardziej dostęp- nem dla doświadczeń ciałem je s t ciało abso­

lutnie c z a rn e J); praw a jego promieniowania uogólniają praw a prom ieniow ania w szyst­

kich innych ciał, zbadanie więc, jakie właści-

!) Patrz „Wszechświat JMs 38 z r. b.

wości świetlne przedstaw ia promieniowanie ciała absolutnie czarnego będzie pierwszym krokiem na drodze, prowadzącej do celu te ­ chniki oświetlenia.

D la każdej długości fali ciało absolutnie czarne prom ieniuje silniej niż każde inne ciało o równej tem peraturze, tak, że krzywe energii jego prom ieniow ania obejm ują krzy­

we w szystkich innych ciał świecących. Stąd daje się wyprowadzić ważny wniosek, że z ciała absolutnie czarnego można otrzym ać większą ilość światła, niż z wszelkiego inne­

go źródła, którego prom ieniow anie je s t w y­

nikiem jedynie podwyższenia tem peratury.

Jednocześnie jednak ciało absolutnie czarne jest również i najm niej ekonomicznem źró­

dłem światła, gdyż energia w ysyłana przez to ciało w niewidzialnej części widm a jest również największa, a to stanow i dla oka tylko niepotrzebny balast. Ekonom iczniej- szemi są więc, jako źródła światła, wszyst­

kie te ciała, które w porów naniu z ciałem absolutnie czarnem lepiej pochłaniają pro­

mienie świetlne niż cieplne.

Ażeby stwierdzić, jak a ilość energii zostaje zużyta w razie używ ania ciała absolutnie czarnego jako źródła św iatła, m usim y zbadać ja k się zmienia energia „czarnego promienio­

w ania 11 w zależności od tem peratury i dłu­

gości fali.

Na fig. 1 przedstaw ione są rezultaty sze­

regu doświadczeń, podjętych przez pp. Lum-

(2)

738

W S Z E C H Ś W IA T

M> 47 mera i prof. Pringsheim a dla zbadania po­

działu energii w widm ie ciała czarnego w możliwie szerokich granicach tem peratury.

Badacze używali do pom iarów bolom etru system u Lum m era i K urlbaum a, a do rzu ca­

nia widma pryzm atu z flu sp atu lub sylwi- nu. Doświadczenia przeprow adzono dla tem ­ p eratu r od—180° C., tem p eratu ry płynnego pow ietrza do -f-1600° C., tem p e ra tu ry topienia się porcelany i dla fal długości od 0,8 |j. do 19

ja.

K rzyw e na fig. 1 otrzym ane są zapo­

mocą p ryzm atu z flu sp atu i w ykazują ja k się zmienia zdolność prom ieniow ania E d a­

nego ciała w zależności od długości fali X i tem peratu ry T.

E

Fig. 1.

N a figurze jako odcięte przedstaw ione są długości fal \ przyczem

' /io o o mm— 1 ;j. ,

a j a ­ ko rzędne oznaczone są odpowiednie zdol­

ności promieniowania E . K rzyw e te z uw zglę­

dnieniem pewnego stałego w spółczynnika są identyczne z krzyw em i energii, p rzed sta­

w iają więc przebieg energii od fali do fali z całą dokładnością.

W idm o widoczne sięga najw yżej od 0,4 \i do 0,8 [x, granica ta oznaczona je s t na fig u ­ rze pionową lin ią punktow aną. N a p ra w o

1 od tej linii leży energia, której jak o św iatła 1 nie odczuwamy, na lewo zaś energia widocz­

na, jak o światło. Ilość tego ostatniego ro­

dzaju energii je s t ta k m ała, źe naw et zapo­

mocą najczulszych przyrządów , zmierzyć ją m ożna tylko dla najw yższych tem peratur.

Poniew aż energia, odpow iadająca fali dłu ­ gości zero, je s t również rów na zeru, przeto wszystkie krzyw e zbiegają się w punkcie ze­

row ym obranego system u spółrzędnych. P o ­ nieważ oko nasze odczuwa, jak o światło, tylko fale o długości 0 ,4 — 0 ,8 fj. przeto tylko część krzyw ej, leżąca między tem i granicam i w yobraża dla nas energię świetlną. W idzi­

m y stąd, że przew ażna część energii, prom ie­

niującej z danego źródła św iatła, przenoszo­

n a zostaje przez fale dla nas niewidoczne, czyli je s t dla nas zupełnie stracona.

Za m iarę całkow itej energii w danej tem ­ peraturze uważać możemy płaszczyznę, leżą­

cą m iędzy odpowiednią krzyw ą energii a linią odciętych. Tym sposobem z fizycz­

nego p u n k tu widzenia m iarą ekonomiczności danego źródła św iatła będzie stosunek dwu części powyższej płaszczyzny, rozdzielonej linią, odpow iadającą długości fali 0,8 [a. J e ­ żeli w szystkie krzyw e przedłużym y aż do

; p u n k tu zero, to przekonam y się, że płaszczyz­

n a energii niewidocznej w tem peraturze

| jasno czerwonego żarzenia się przewyższa

| wielkością płaszczyznę energii widocznej i 1000 razy, a w najw yższych możliwych do osiągnięcia tem peraturach jeszcze 100 razy.

! Tę ogrom ną stratę energii m ożna zmiejszyć tylko w ten sposób, że zam iast ciała absolut­

nie czarnego użyjem y jak o źródła św iatła innego ciała, które stosunkow o do św iatła w ysyła mniej prom ieni cieplnych.

W arunki, jak im m usi odpowiadać podo­

bne ciało, określić bardzo łatw o. Ciało to w porów naniu z ciałem absolutnie czarnem w równej tem peraturze przedewszystkiem pow inno lepiej odbijać prom ienie cieplne niż świetlne, a więc w artość R \ pow inna być I dla długich fal niew idzialnych możliwie

; w ielka (jeden) nato m iast dla fal widzialnych możliwie m ała. Najekonom iczniejszem źró-

| dłem św iatła byłoby więc ciało, któreb y w szystkie prom ienie od czerwonych aż do fioletowych całkowicie pochłaniało (y4X==l), inne zaś całkow icie odbijało lub przepusz­

czało. T akie ciało teoretyczne możemy n a ­

(3)

M 47

W SZ EC H ŚW IA T

739 zwać „idealnem “ źródłem św iatła wśród w y­

syłających prom ienie świetlne wyłącznie w skutek podniesienia tem peratu ry . N a p o d ­ staw ie powyżej powiedzianego pierwszy cel techniki oświetlenia m ożna wyrazić w spo­

sób następujący: „Ciało świecące powinno w ysyłać tylko prom ienie świetlne, a nie cie­

plne, czyli innem i słowy powinno pochłaniać wszystkie prom ienie świetlne, a całkowicie odbijać lub przepuszczać prom ienie cieplne41.

Podobnego ciała, któreby było absolutnie czarne dla widocznej części w idm a i całko­

wicie, odbijające dla niewidocznej części widma, dotychczas nie znamy. W każ­

dym razie ciało takie w tem peraturze czer­

wonego żarzenia się zużyw ałoby okrągło 1000 razy mniej energii, a po rozżarzeniu do białości jeszcze 100 razy mniej energii, niż w tej samej tem peraturze zużywa ciało abso­

lutnie czarne.

Dotychczas nie stwierdzono, o ile światło A uera zawdzięcza swą w ielką siłę świetlną zdolności odbijania, w każdym razie koszul­

ki Auera, a tem bardziej ciała żarzące się we w szystkich innych źródłach św iatła, bardzo się różnią od „idealnego ciała świecącego1'.

Przeciwnie nawet, w szystkie przez nas uży­

wane ciała świecące, łącznie z przew odnika­

mi drugiej klasy, zastosowanem i w lam pach N ernsta, swemi własnościam i świetlnemi d a­

leko bardziej zbliżają się do ciała absolutnie czarnego niż do „idealnego1'. To też gdzie tylko daje się zaznaczyć postęp w uczynieniu św iatła bardziej ekonomicznem, tam , zdaje się, przyczyną jest w yłącznie podniesienie tem peratu ry żarzenia się ciała świecącego.

W yjątek pod tym względem stanow i ty l­

ko najnowsze, kolorowe św iatło łukowe, w którem świecą rozżarzone pary, a więc wchodzi w g rę zjawisko luminescencyi.

Ażeby porów nać ekonomiczność różnych źródeł św iatła z ekonomicznością świecenia ciała absolutnie czarnego i stw ierdzić, o ile ciało świecące w danem źródle św iatła zbliża się swemi własnościam i do ciała „idealnego", oprócz krzyw ych energii tego ciała, znać m usim y i odpowiadające im tem peratury.

Z adanie to było jedn ak aż do niedaw na p ra ­ wie nie do rozw iązania. Panow ie Lummer i P ringsheim rozwiązali niemal wszystkie nastręczające się zagadnienia w sposób względnie p rosty i doszli do ogólnego poglą­

du na całą spraw ę. W tym celu oprócz cia­

ła absolutnie czarnego zbadali dokładnie własności p laty n y błyszczącej, przeciw sta­

w iając tym sposobem praw a najm niejszego prom ieniow ania praw om najw yższego pro­

mieniowania, tak, że w szystkie ciała świecą­

ce m ożna zam knąć w tych dwu granicach.

Dzięki swym nadzw yczajnym zdolnościom odbijania, ze wszystkich ciał stałych i ognio­

trw ałych p latyna najmniej pochłania pro­

mieni świetlnych i w skutek tego jej zdolność prom ieniow ania sprowadzona zostaje do m i­

nim um . Rzeczywiście też, p laty na rozżarzo­

na do czerwoności nie w ysyła naw et dziesią­

tej części energii, wysyłanej przez ciało ab­

solutnie czarne, a w najwyższej tem p eratu ­ rze świeci zawsze jeszcze przeszło o połowę słabiej. P la ty n a naw et roztopiona odbija tak ja k lustro rtęciowe.

Myśl przeciw staw ienia platy ny i-f praw, rządzących jej promieniowaniem, ciału abso­

lutnie czarnem u i jego prawom, była o tyle szczęśliwa, że oba te ciała łatw o poddać do­

świadczeniom, a oznaczenie ich tem peratury nie przedstaw ia takich trudności ja k dla in­

nych ciał świecących. Nakreśliwszy dla p la­

tyny, podobnie ja k dla ciała absolutnie czar­

nego, krzyw e energii, przekonam y się, że przew ażna część powierzchni decydujących 0 wielkości energii, leży również w niew ido­

cznej części widma. Z położenia linii, od­

powiadającej fali 0,8 [j., widzimy, że ekono­

miczność platyny, jako źródła św iatła jest praw ie również m ała ja k i dla ciała absolut­

nie czarnego. Stąd wyprowadzić można wniosek, że podobnie wielka strata energii będzie m iała miejsce we wszystkich źródłach św iatła, w których ciała żarzące się należą do klasy „platyna - ciało absolutnie czarnet£.

W niosek, że węgiel i przew ażna ilość innych ciał stałych należy do tej klasy da się po­

twierdzić, jeżeli zbadam y tem peratury źró­

deł światła. Dokonać tego możemy również na podstaw ie hypotezy, że ciała żarzące się w tych źródłach św iatła podlegają prawom pośrednim m iędzy praw am i dla platy n y 1 ciała absolutnie czarnego. Zanim zajm ie­

m y się tą spraw ą, przejdziem y do innych praw promieniowania, wyprowadzonych z do­

świadczeń Lum m era i Pringsheim a, przede­

wszystkiem zaś do podstawowego praw a

czarnego promieniowania, które to praw o

(4)

740

j

Y» 47 określa zm iany w całkow item prom ieniow a­

niu pod wpływem tem peratu ry .

Na podstaw ie danych doświadczalnych, zdobytych do roku 1879, S tefan sform uło­

wał, nazw ane jego imieniem praw o, orzeka­

jące, że energia w y sy łan a przez dane ciało a więc jego całkow ite prom ieniow anie, je s t proporcyonalna do czw artej potęgi tem p e ra ­ tu ry absolutnej tegoż ciała. S tefan sądził, że praw o to przedstaw ia własności prom ie­

niowania ciał tak różnych ja k sadza, p la ty ­ na, szkło, węgiel i t. p., właściwego znacze­

nia nabrało ono jed n ak dopiero wtedy, g d y j Boltzm ann drogą w yrachow ań teoretycznych wyprowadził to samo praw o dla ciał absolut­

nie czarnych, jak je określił K irch h o ff. B oltz­

m ann oparł się na podstaw ow em praw ie teo ­ ryi elektrom agnetycznej św iatła, podług k tó ­ rego prom ień, padający pionowo n a daną płaszczyznę, wy wiera ciśnienie rów ne energii zawartej w jednostce przestrzennej, pod postacią tegoż prom ieniow ania, i na drugiem praw ie mechanicznej teo ry i ciepła. Praw o Stefana i B oltzm anna o czwartych potęgach mogło mieć swe znaczenie tylko dla ciał ab ­ solutnie czarnych, a jego potw ierdzenie do­

świadczalne byłoby jednocześnie dowodem istnienia „ciśnienia eterycznegou, jakie w y­

w ierają na siebie w zajem nie oświecające się ciała i jakie przeciw działa sile ciążenia.

Jeżeli ciśnienie prom ieniow ania jest większe, aniżeli przyciąganie spowodowane siłą ciąże­

nia, w takim razie ciała w zajem nie się od­

pychają. Przypadek ten zachodzi w działa­

n iu słońca na m ateryę zaw artą w ogonach kom et i przez to działanie objaśnia się łatw o szczególna postać tych ogonów, zawsze od słońca odwróconych.

Dawniejsze doświadczenia przedsiębrane nad dowolnie w ybranem i ciałam i nie m ogły więc w żaden sposób doprow adzić do praw a Stefana i Boltzm anna. Ale aż do najnow szych czasów nie zwracano wcale uw agi na to, że praw a prom ieniow ania m uszą być różne dla różnych ciał, i naw et od p laty n y błyszczącej oczekiwano urzeczyw istnienia p raw a S tefa­

na i Boltzm anna. W ołano w ątpić o dokład­

ności doświadczeń niż odstąpić od p rzy jęte­

go m niem ania i przyznać każdem u ciału w łasne praw a prom ieniow ania. Tem u za­

mieszaniu położyło kres sztuczne urzeczyw i­

stnienie ciała absolutnie czarnego. Doświad-

' czenia nad kulam i próżnem i ogrzanem i do równej wszędzie tem peratury w ykazały, że całkow ita energia „czarnego prom ieniow a­

nia" rzeczywiście w zrasta proporcyonalnie do czwartej potęgi tem p eratu ry absolutnej.

N atom iast znaleziono, że całkow ite prom ie­

niowanie p laty n y czystej w zrasta proporcyo­

nalnie do piątej potęgi tem peratury absolut­

nej, a prom ieniow anie takich ciał ja k tlenek żelaza, węgiel i t. p. w zrasta proporcyonal­

nie do potęg, leżących między tem i krańco- w em i'— dla ciała absolutnie czarnego i pla­

tyny. J a k dokładnie ciało absolutnie czarne podlega praw u Stefana i Boltzm anna to wi­

dać z następującej tablicy, w której zesta­

wione zostały w yniki doświadczeń pp. Lum - m era i Pringsheim a nad wzrostem całkowi­

tego prom ieniow ania w raz z podwyższeniem tem peratury.

Ciało absolutnie

czarne 1

Absolutna tc temperatura odczytana Zredukowane: co odchylenie galwanometru O Ol d

4

Absolutna aitemperatura obrachowana Todczytana oj—Tobracho­ wana

K ocioł do g o to ­

w a n ia . . . 373,1 156 127 364,6 — 1,5°

Kocioł do saletry 492,5 638 124 492,0 + 0,5 723,0 3 320 124,8 724,3 - 1 , 3 745,0 3 810 126,6 749,1 - 4 , 1 P iec z cegły sza­

m otow ej . . . 810 5150 121,6 806,5 + 3,5 868 6 910 123,3 867,1 + 0,9 1378 44 700 124,2 1379 - 1 , 0 1470 57 400 123,1 1468 + 2,0

łl 1497 60 600 120,9 1488 + 9,0

1535 67 800 122,3 1531 f 4,0 Średnio 123,8

Tem peratury, podane w kolum nie drugiej, odpow iadają skali H olborna i D aya, odczy­

tyw anej na term om etrze azotowym, n a k tó ry działa siła term oelektryczna elem entu, sy­

stem u L e Chateliera, składającego się z p la ­ ty n y i platynorodu. Trzecia kolum na podaje energię prom ieniow ania ciała absolutnie czar­

nego, m ierzoną zapomocą bolom etru i w y ra­

żoną w sprow adzonem do jednej m iary od- ) chyleniu galw anom etru. Odchylenie to ró­

wna się oczywiście zeru, jeżeli ciało czarne posiada tę samę tem p eratu rę co i bolometr.

T em peratura tego ostatniego wynosiła pod­

(5)

JSTo 47

W S Z E C H ŚW IA T

741 czas doświadczeń 17° 0., czyli 290° absolu­

tnych. Jeżeli więc ciało czarne podlega p ra ­ w u Stefana, to m usi pow stać rów nanie :

*1 = const. (T4—2904) = C (T 4 —2904), gdzie A oznacza sprowadzone do jednej m ia­

ry odchylenie galw anom etru, a T absolutną tem peratu rę ciała absolutnie czarnego. W a r­

tość C oznaczona dla każdej tem peratury i pomnożona przez 1010 podana je s t w kolu­

mnie czwartej i z zestawienia tego widać ja k stałą wielkość wyobraża C. Jeszcze lepsze k ry tery u m prawdziwości praw a Stefana otrzym ujem y, jeżeli zapomocą w artości śre­

dniej dla C obliczymy z poprzedniego ró ­ wnania wysokość tem peratury absolutnej T ciała absolutnie czarnego (kolum na 5) i zro­

bim y zestawienie różnic między tem peraturą absolutną odczytaną, a obrachow aną (kolu­

mna 6 ). Zestaw ienie ty ch różnic przekony­

wa nas, że odstępstw o rezultatów doświad­

czeń od praw a Stefana dałoby się objaśnić już przez względnie nieznaczne błędy w ozna­

czeniu tem peratu ry danego ciała. R ezultaty pomiarów bezpośrednich całkowitej energii prom ieniow ania potw ierdzają się zapomocą spostrzeżeń, przeprow adzonych nad widmem.

Na figurze 1 płaszczyzny zam knięte mię­

dzy każdą krzyw ą, a linią odciętych odpo­

wiadają, z uwzględnieniem pewnego czyn­

nika stałego, całkow itej energii prom ienio­

w ania ciała absolutnie czarnego w danej tem peraturze. W ielkość ty ch płaszczyzn jest również proporcyonalna do czwartej potę­

gi tem p eratu ry absolutnej. Tym sposobem stwierdzone zostało doświadczalnie, że zasa­

dnicze pierwsze praw o prom ieniow ania głosi:

„całkow ita energia prom ieniow ania ciała absolutnie czarnego je s t proporcyonalna do czwartej potęgi tem p eratu ry absolutnej te ­ goż ciała “.

R ozpatrując krzyw e na fig. 1, widzimy, że wraz z tem p eratu rą w zrasta i energia każ­

dego rodzaju fali, ale to powiększenie ener­

gii je s t tem większe, im krótsza jest fala.

Krzyw e te objaśniają nas jedn ak nie tylko o tem, ja k pod wpływem tem p eratu ry zmie­

nia się energia dla każdej fali, lecz również jakim zmianom podlega m axim um energii, zai*ówno co do swej wielkości, ja k i co do położenia. Jeżeli przez Xm oznaczymy d łu ­ gość fali, wobec której energia dochodzi do

przez E m — wielkość tej m aksy­

malnej energii, a przez T tem peraturę abso­

lu tną danej fali, to otrzym am y następujące bardzo ważne rów nanie:

\ m T — const.

i

E m T - ’’— const.

Rów nania te pouczają, że: 1) iloczyn z tem ­ p eratu ry absolutnej i długości fali, wobec któ­

rej energia dochodzi do m aximum , je s t wiel­

kością stałą i 2 ) m axim um energii jest pro­

porcyonalna do piątej potęgi tem peratury absolutnej.

Z obliczeń, opartych na danych doświad­

czalnych znaleziono, że wielkość stałej w ró ­ w naniu Xm T = const. w yraża się liczbą 2940.

Z powyższego widzimy, że trzy zasadni­

cze praw a promieniowania ciała absolutnie czarnego odznaczają się nadzw yczajną pro­

stotą. Bardzo jest prawdopodobne, że praw a te są ważne naw et dla najw yższych możli­

wych tem peratur, czyli, że są praw am i na­

tu ry w najszerszem znaczeniu tego słowa.

Znaczenie ty ch praw możemy sobie w yja­

śnić n a przykładzie. Przypuśćm y, że tem pe­

ra tu ra absolutna danego ciała w zrasta z 1000 na 2000 stopni, czyli w stosunku 1 :2 . W te­

dy całkowite prom ieniow anie wzrasta w sto­

sunku 1 : 24, czyli z wielkości 1 na 16. Jedno­

cześnie najw yższa energia zwiększa się w sto­

sunku 1 : 25 czyli z 1 na 32, przyczem poło­

żenie tego m aximum energii przesuwa się od fali długości

2940 „ . .

m ~ 1000 ~ ’

lJ‘

do fali długości

2940 . m - 2000 ~ ’ ^

K ażde z poprzednich rów nań może być użyte do oznaczenia tem peratury ciała abso­

lutnie czarnego z jego prom ieniowania. N aj­

prostsze jest zastosowanie rów nania Xm =

= 2940, gdyż przytem musim y oznaczyć tylko położenie m aximum energii, aby z ró­

w nania

T

2940 Xm

otrzym ać wysokość tem peratury absolutnej.

w. IV .

(DN)

(6)

742

W S Z E C H Ś W IA T

JSIa 47

PROCES G O JE N IA

1 PO W IN O W A C TW O T K A N E K 1).

H istorya rozwoju uczy, że każdy człowiek pow staje z pojedynczej zapłodnionej kom ór­

ki, m ikroskopijnej wielkości. S kutkiem wie­

lokrotnie pow tarzającego się podziału owa jednokom órkow a istota staje się wieloko­

mórkową; wkrótce rozróżniam y w niej trzy w arstw y czyli listki zarodkow e: są to za­

wiązki skóry, szkieletu z m ięśniam i i n abłon­

ka kiszkowego; z jednej g ru p y kom órek po­

wstaje serce, z drugiej gruczoły, a z innych jeszcze rozw ijają się zaczątki m ózgu i m le­

cza pacierzowego, tak , że kom órka m acie­

rzysta, pierwotnie pojedyncza, po kilku ty ­ godniach liczy potom stw o swoje na m iliar­

dy. Potom stw o to bynajm niej nie je s t jed n o ­ lite; różni się zarówno od kom órki m acie­

rzystej zwanej jajow ą, ja k i pom iędzy sobą;

zapomocą m ikroskopu poznajem y różnice pomiędzy tkank am i czyli g rupam i kom órek z jednej strony podobnych pom iędzy sobą, z drugiej zaś odm iennych od innych gru p.

Do tych cech m orfologicznych przybyw a je ­ szcze różnica funkcyi. W języku fachow ym zwie się to zróżnicowaniem się kom órek z początku n a tkanki, potem na narządy, a nakoniec na u k łady złożone, ja k krążenie krw i, oddychanie i t. p. Ta k ró tk a definicya mieści w sobie cały szereg wielkości niew ia­

dom ych , których obliczenie i rozw iązanie dopiero w tedy będzie możliwe, g d y głębiej poznam y faktyczną stronę zagadki dziedzicz­

ności; na razie musim y się liczyć z pojęciem różnicowania bez względu n a to, czy chodzi o norm alny rozwój ciała ludzkiego, czy też 0 gotowe ju ż tk anki rozerw ane skutkiem r a ­ ny, rozdarcia lub zgniecenia, albo zniszczo­

ne przez ropienie, a które potem drogą zm ian patologicznych, zachodzących w procesie g o­

jenia, pow racają do norm alnej budowy i roli.

W trakcie tego procesu spostrzegam y w zglę­

d ną zgodność w zachow aniu się, k tó ra po ­ zwala na wyciąganie stąd wniosków o sto­

pn iu pokrew ieństw a pom iędzy kom órkam i 1 tkankam i, o którem mówić zamierzamy.

F ak tem jest, że każde uszkodzenie je s t

!) P o d łu g o dczytu prof. E . G raw itza.

wstępem do procesu gojenia. Otóż od nie­

pam iętnych czasów człowiek uczuw ał po­

trzebę tłum aczenia i w yjaśnienia tego fak tu drogą uosobiania przyczyny, albo sprawcy, tego dobrodziejstwa przyrody. H ippokra- tes mówi tu po prostu o działaniu natury;

u G alena jest to „h alitus“, u B lum enbacha—

„ nisus fo rm ativ u s“, u S tah la—dusza, u filo­

zofów n a tu ry —siła życiowa; w języku lekar­

skim owo panaceum zwykle nazyw a się „vis medica.trix n a tu ra e 11. A jed nak owa przy- i czyna staw ania się, tylom a obdarzona n a­

zwami, dziś jeszcze rów nie m ało je s t znana,

j

ja k za czasów H ippokratesa, gdy kw itły szkoły w K os i Knidos. Postępy nasze za­

wdzięczamy mikroskopowi, a ten uczy nas, że natychm iast po uszkodzeniu rozpoczyna i się żwawe now otw orzenie kom órek n a brze­

gach rany; w razie powierzchownego starcia

| skóry albo błon śluzowych, to bujanie kom ó­

rek w ystarcza do w yrów nania nieznacznej

| u tra ty substancyi i do zupełnego zagojenia.

N atom iast w razie głębszej rany, sięgającej do unaczynionej tk ank i łącznej, do tkanki tłuszczowej, mięśni, albo nerwów, rozróżnia­

m y co najm niej dwa okresy odczynu ra n y : pierwszy okres następuje natychm iast po uszkodzeniu i polega na tworzeniu się no­

w ych kom órek obojętnych, zupełnie niezró- żnicowanych; są to t, zw. form y młodo­

ciane, które nie w ykazują jeszcze żadnych cech zasadniczych, właściwych ich kom ór­

kom m acierzystym ; drugą fazą je s t różnico­

wanie: to kończy się albo czasowo przez wy­

tw orzenie się blizny, albo też trw ale przez zastąpienie utraconej substancyi zapomocą tej samej tkanki, ja k a była poprzednio.

G dy uszkodzenie dotyka jednocześnie kil­

ku tk an ek (np. w razie głęboko sięgającego oparzenia skóry), tru d n o rozpoznać w głębi ran y obfitującej w obojętne komórki okrągłe, czy pojedyńcza kom órka je s t potom kiem ko­

m órki naskórka, czy też kom órki tkanki łącz­

nej, leżącej pod w arstw ą rogową. R udolf Vir- chow w yobrażał sobie jeszcze niezbyt dawno, że pokrew ieństw o pomiędzy kom órkam i obo- jętn em i pochodnem i tych dw u rodzajów jest ta k blizkie, że zarówno naskórek ja k tkanka łączna m ogą w zajem nie dostarczyć maije- ry ału do zastąpienia utraconej skóry.

Yirchow uczył, że drogą podziału jąd e r

i kom órek tk an k a łączna, oddaw na zróżni­

(7)

Nb 47 W SZ EC H ŚW IA T 743

cowana od nabłonka, może w ytw orzyć po­

tom stwo najzupełniej obojętne; podług nie­

go kom órki te m ogą raz jeszcze, podobnie ja k na sam ym początku rozwoju człowieka, zróżnicować się zarówno w naskórek, jak w tkan kę łączną. Przypuszczenie to okazało się mylnem. D rogą najrozm aitszych doświad­

czeń przekonano się dowodnie, że w przy­

padku now otw orzenia się m łodych kom órek nigdy i nigdzie w ciele ludzkiem nie może uledz zatarciu granica, dzieląca naskórek od tk an ki łącznej; raz dokonane zróżnicowanie nigdy nie może być zniesione. Gfdy zatem ran a skórna od oparzenia pokryw a się deli- i katn ą niebieskawo szarą powłoką, któ ra po­

woli od brzegów posuw a się ku środkowi, albo też zaczyna się w kształcie małej w y­

sepki w samym środku sączącej się, czerwo- I nej ziarniny rany, pokryw a ją i chroni od wyschnięcia, to każda kom órka tej skórki pochodzi od podobnej do niej kom órki ma- i eierzystej naskórka lub gruczołu. Z drugiej strony, kom órki pokrycia skóry, uw ażane za naskórek, bynajm niej się tak wyraźnie nie różnią od w szystkich innych kom órek ciała;

przeciwnie, tw orzą one jednę wielką rodzinę komórek nabłonkow ych, do której należą za­

równo kom órki naskórka, ja k i w szystkich i błon śluzowych, oraz wydzielnicze kom órki I gruczołów. Po czemże rozpoznajem y to bliz-

kie pokrewieństwo? W yobraźm y sobie drze-

j

wo genealogiczne, wychodzące z kom órki j a ­ jowej; z niego w yrastają jedne po drugich gałęzie rodzin; m ożnaby dalej przypuścić, że jed n a z tych bocznych gałęzi później dopiero ze wspólnego w yrosła pnia, z którego wyszły

j

już poprzednio rozm aite narządy nabłonko­

we. Ale ta k bynajm niej nie jest; w najpierw -

j

szym okresie życia ju ż widzimy nabłonek skóry zróżnicowany od nabłonka kiszek i za­

równo z jednego, ja k z drugiego zawiązku w rozm aitych czasach w ytw arzają się g ru ­ czoły. Pokrew ieństw a rozm aitych nabłon- ! ków nie w yprow adzam y z praw genealogii, ale przedew szystkiem z podobieństwa kształ-

j

tów w w arunkach norm alnych, a nadto ze zgodnego zachow ania się w razie zaburzeń chorobowych. Rozm aitość kształtu nabłon-

j

ków norm alnych nie jest wielka: są one albo płaskie, albo sześcienne, albo cylindryczne i tem właśnie się różnią od wszystkich in ­ nych rodzin komórkowych. Jeszcze w y ra­

źniej za pokrewieństwem ich przem aw ia n a­

stępująca okoliczność: w patologicznych wa­

runkach odżywiania kom órki cylindryczne błony śluzowej nosa i k rta n i wydzielające śluz, a naw et cylindryczne komórki pęche­

rzyka żółciowego, drażnione stale przez k a­

mienie żółciowe, m ogą przybierać tak i sam kształt płaski, jak i norm alnie właściwy jest powierzchownym w arstw om naskórka; wraz z kształtem zmienia się także ich charakter fizyologiczny: nie w ydzielają już śluzu, lecz przekształcają się w substancyę rogową. Ta zdolność przekształcania się ujaw nia się ró­

wnież w nabłonku skóry, który może się wy­

dłużać w kształty cylindryczne i tak samo wydzielać, ja k kom órki norm alne błon ślu­

zowych. Przekształcanie się tkanki w inną, biizko z nią spokrewnioną, w języku facho­

wym nazywa się „m etaplazyą“, pojęcie, m a­

jące doniosłe znaczenie w procesie gojenia.

A więc wszystkie nabłonki tworzę jednę po­

krew ną grupę, a wszystkie przejścia meta- plastyczne dokonywać się mogą tylko w g ra ­ nicach tej grupy. Chociaż proces zaciągania się rany skórą przedstaw ia się jako proste pokrycie rany nabłonkiem płaskim, to je ­ dnak zachodzą tam ścisłe związki natury czysto biologicznej pomiędzy w arstw ą n a ­ błonkową, a tkanką łączną; nie m ogą one być przedm iotem obserwacyi bezpośredniej, stanow ią raczej w ynik mniej lub więcej skomplikowanego wnioskowania. W iem y, że wrzody tyfusow e najzupełniej się goją i wszy­

stkie najbardziej skomplikowane m echani­

zmy, właściwe błonie śluzowej kiszek po­

w racają do normy; wiemy z doświadczeń, dokonanych na zwierzętach, że u psa, po w y ­ cięciu wielkich kawałów błony śluzowej żo­

łądka, następuje w ypełnienie całego defektu w raz z wytworzeniem w szystkich gruczołów ta k dalece, że śladu ran y niepodobna potem odnaleźć. F a k ty te przem aw iają za wzaje­

m nym związkiem, zachodzącym w p rzerasta­

niu wzajemnem zarówno tkank i nabłonko­

wej, ja k unaczynionej, na wzór tego co w i­

dzimy w pierwszych okresach rozw oju za­

rodkowego. TJdaje się niekiedy obserwować nie tylko ostateczne zakończenie procesu go­

jenia się w błonie śluzowej, ale wszystkie stadya pośrednie, np. na dużej ranie k rtan i i tchaw icy po tracheotom ii u dziecka. B ada­

nie mikroskopowe w ykazuje szeroką prze­

(8)

744

W S Z E C H Ś W IA T Nb 47

s tr z e ń t k a n k i b liz n o w a te j, w y p e ł n i a j ą c e j c a ł ­ k o w ic ie w ie l k ą u t r a t ę s u b s t a n c y i . T a k s a m o j a k n a g o ją c e j s ię r a n i e s k ó r n e j , t a k i t u o d b r z e g ó w z a c z ą w s z y , n a r a s t a d e l i k a t n a w a r ­ s tw a n a b ł o n k a , p o k r y w a j ą c a m ł o d ą t k a n k ę łą c z n ą ; j e d n a k p r o c e s g o j e n i a n ie k o ń c z y się n a te m ; k o m ó r k i n a b ł o n k a p r z e n i k a j ą w g łą b ś w ie ż e j b liz n y , w z d łu ż s z c z e lin l i m f a t y c z - n y c h . Z r a z u p o j e d y ń c z a w a r s t w a d r o g ą p o ­ d z i a ł u z a m ie n ia s ię n a p o d w ó j n ą , p ó ź n i e j, p ła s k ie , o b o ję tn e k o m ó r k i n a b ł o n k o w e p r z y ­ b i e r a j ą k s z t a ł t p o d ł u g o w a t y , c y l i n d r y c z n y , u k ł a d a j ą się n a o k o ł o m a ł e g o o t w o r u i z a ­ c z y n a j ą w y d z ie la ć ś lu z , j a k p r a w d z i w e g r u ­ c z o ły k r t a n i o w e . I n n e m i s ł o w y : p o d c z a s d ł u g i e g o p r z e b i e g u g o j e n i a n a s t ą p i ł o t u p o ­ m ię d z y b u j a j ą c y m n a b ł o n k ie m a z a b liź n io n ą j u ż t k a n k ą łą c z n ą w z a je m n e o d d z i a ły w a n ie , n ie w i d z ia ln e d l a o k a , k t ó r e n a p o d o b ie ń s tw o p r o c e s u p ie r w o tn e g o r o z w o j u d o p r o w a d z i ło d o w y t w o r z e n i a n o w y c h n a r z ą d ó w g r u c z o ł o ­ w y c h . W s k u t e k t a k i e g o w z a je m n e g o w p ł y ­ w u o t r z y m u j e s ię n a j d o s k o n a l s z y s t o p i e ń r e ­ g e n e r a c y i ; m a t o m ie js c e s to s u n k o w o r z a d k o ; n a t o m i a s t b a r d z o c z ę s to , n i e s t e t y , z d a r z a się n a b r z e g a c h r a n i g o j ą c y c h się w r z o d ó w , ż e ż w a w o b u j a j ą c e n a b ł o n k i w d z i e r a j ą s ię d o t k a n k i łą c z n e j , p r z e k r a c z a j ą n i e w i d z i a l n ą g r a n ic ę , d z i e lą c ą s f e r ę w ła s n e g o ic h r o z w o ju o d o d ż y w ia ją c e j j e t k a n k i łą c z n e j; t y m s p o ­ s o b e m w y i’a s t a co ś, co p r z e s t a j e j u ż b y ć g r u ­ c z o łe m a j e s t n ie z m i e r n ie n ie b e z p ie c z n y m n o w o tw o r e m : j e s t to r a k . T a k b liz k o g r a n i ­ c z ą z e s o b ą z j e d n e j s t r o n y p r o c e s g o j e n i a n ie z m i e r n ie u ż y t e c z n y , n ie z b ę d n y d l a d o b r a c a łe g o o r g a n i z m u , z d r u g i e j z a ś p o w s t a w a ­ n ie j e d n e j z n a j g r o ź n i e j s z y c h d l a c z ło w ie k a c h o r ó b . Z a r a z e m u w y d a t n i a się t u p o k r e ­ w i e ń s t w o w s z y s t k i c h n a b ł o n k ó w j a k o je d n e j w ie lk ie j r o d z in y k o m ó r e k , w p r a w d z i e z r ó ż ­ n ic o w a n y c h o d s a m e g o p o c z ą t k u , j e d n a k ś c i­

śle z e s o b ą z w ią z a n y c h ; w id z i m y b o w ie m , ż e r a k o w a t e z w y r o d n ie n ie p r o c e s u g o j e n i a w y ­ s t ę p u j e n ie t y l k o w s k ó r z e , a le z a r ó w n o i w b ło n a c h ś lu z o w y c h i w g r u c z o ł a c h K a ż ­ d e m u c z ło w ie k o w i m n ie j w ię c e j w y k s z t a ł c o ­ n e m u w ia d o m o , ż e u c z e n i o d l a t j u ż w i e l u b a ­ d a j ą k w e s t y ę , c z y r a k a z a lic z y ć n a l e ż y d o c h o ­ r ó b p a s o r z y t n i c z y c h u c z ło w ie k a , c z y n ie . O s ią s p o r u j e s t k w e s t y ą p o d z iś d z i e ń n ie r o z s t r z y g n i ę t a , c z y p o w y ż e j o p is a n e n i e o g r a ­ n ic z o n e b u j a n i e k o m ó r e k n a b ł o n k a w r a n a c h I

i w r z o d a c h u w a ż a ć n a l e ż y z a s p o tę g o w a n ie lu b z w y r o d n i e n i e p o p ę d u r o z r o d c z e g o , w ł a ­ ś c iw e g o k o m ó r k o m i z a z w y c z a j b a r d z o p o ż y ­ te c z n e g o ; c z y p r z e c iw n ie , n a l e ż y b u j a n i e to p r z y p i s a ć o b e c n o ś c i i s t o t ż y w y c h , r o z m n a ­ ż a j ą c y c h s ię w k o m ó r k a c h n a b ł o n k o w y c h .

W i d z i m y z a te m , ż e p o d c z a s g o j e n i a n a b ł o ­ n e k z a s t ę p u j e w y łą c z n i e k o m ó r k i d o s ie b ie p o d o b n e ; j e s t o n z a w s z e śc iś le o d g r a n ic z o n y o d z a w ie r a j ą c e j n a c z y n i a , a w ię c o d ż y w ia ­ j ą c e j g o t k a n k i łą c z n e j; m ię d z y j e d n ą t k a n ­ k ą a d r u g ą z a w a r t a j e s t n ie ja k o u m o w a : z j e ­ d n e j s t r o n y n a b ł o n e k b ł o n ś lu z o w y c h p r z e ­ n i k a w g ł ą b t k a n k i łą c z n e j i t w o r z y t a m z a ­ w ią z k i n o w y c h g r u c z o łó w , z a le ż n y c h o d d o ­ p ł y w u k r w i w t k a n c e łą c z n e j; z d r u g ie j z a ś s t r o n y , w r a z ie u s u n ię c i a w p ły w u h a m u j ą ­ c e g o , w y w ie r a n e g o p r z e z t k a n k ę ł ą c z n ą n a b u j a n i e n a b ł o n k a , tw o r z y się r a k , r o z t a c z a ­ j ą c y w k o ło s ie b ie sw ó j w p ły w n is z c z ą c y .

Z a r ó w n o p o d c z a s g o je n ia , j a k i w p r z y ­ p a d k u z ło ś liw e g o n o w o t w o r u n ie n a s t ę p u j e n i g d y t a k i e p o m ie s z a n ie się n ie d o jr z a ł y c h n a b ł o n k ó w z in n e m i m ło d e m i k o m ó r k a m i, k t ó r e g o b y d z i s ie js z a t e c h n i k a m ik r o s k o p o w a n i e m o g ła r o z w ik ła ć ; in n e m i s ł o w y : r ó ż n ic e m o r f o l o g ic z n e p o z o s ta j ą z a w s z e z a c h o w a n e . N a t o m i a s t p o d c z a s g o j e n i a się w s z y s tk ic h in n y c h t k a n e k b a d a n ie n a u k o w e ic h o d c z y n u w y k a z a ł o z b y t w ie l k ą je d n o l i t o ś ć o b r a z u m i­

k r o s k o p o w e g o , n a s t r ę c z a j ą c ą n ie m a ł e t r u ­ d n o ś c i. K o m ó r k i w y s t ę p u j ą c e w s z ę d z ie p o u s z k o d z e n iu w n a j b liż s z e m o to c z e n iu r a n y , lu b m ie js c a o p a r z o n e g o , t w o r z ą w r a z z n o - w o u tw o r z o n e m i n a c z y n i a m i w ło s k o w a t e m i c z e r w o n ą z i a r n in ę , k t ó r a p r o f a n o m d o s t a ­ te c z n ie j e s t z n a n a p o d n a z w ą „ d z ik ie g o m ię - s a “ ; w s z y s t k i e t e k o m ó r k i s ą b a r d z o m a łe , o k r ą g łe , b e z ż a d n y c h c e c h s z c z e g ó ln y c h , i n a ­ cz e j m ó w ią c , s ą z u p e łn ie o b o ję tn e . N ie m a ją o n e ż a d n e g o p o d o b ie ń s tw a d o z n a n y c h o g ó l­

n i e t y p ó w k o m ó r e k d o j r z a ł y c h i d la t e g o p o ­ c h o d z e n i e ic h w y w o ła ło t a k i e m n ó s t w o s p o ­ r ó w , j a k ż a d n a i n n a k w e s t y ą w l i t e r a t u r z e a n a t o m o - p a t o lo g ic z n e j o s t a t n i c h l a t t r z y ­ d z i e s t u . N a p o c z ą t k u s ió d m e g o l a t d z i e s i ą tk a w . z. w y t w o r z y ł y s ię d w a z u p e łn ie r ó ż n e z d a ­ n ia : V ir c h o w w y p r o w a d z a ł w s z y s tk ie m ło d e , o b o ję tn e k o m ó r k i o k r ą g ł e o d k o m ó r e k t k a n ­ k i ł ą c z n e j , z k t ó r y c h p o w s t a ł y s k u t k i e m d z i e ­ l e n i a się j ą d e r i k o m ó r e k . C o h n lie im u w a ż a ł j e w s z y s t k i e b e z w y j ą t k u z a w ę d r u ją c e b ia łe

(9)

M 47

w s z e c h ś w i a t

745

c i a ł k a k r w i . G d y z c z a s e m p o z n a n o n a j s u b ­ te ln ie js z e z m i a n y s t r u k t u r a l n e , z a c h o d z ą c e p o d c z a s d z ie le n ia się j ą d r a , w t e d y j u ż r o z m n a ­ ż a n ie się t k a n k i łą c z n e j s t a ł o s ię f a k t e m n i e ­ w ą tp liw y m . A le je s z c z e w e 2 0 l a t p o te m , z d a r z a ł o się n i e r a z m ło d y m m e d y k o m s ł y ­ sz eć z d a n ie w y g ło s z o n e z k a t e d r y , że w s z y s t ­ k ie k o m ó r k i, p o w s t a j ą c e p o d c z a s g o j e n i a się, z a r ó w n o c z ę ś c i m ię k k ic h j a k i k o ś c i, są t o b ia łe c i a ł k a k r w i , k t ó r e w y w ę d r o w a ły z lc rw io b ie g u . T y m c z a s e m w ie m y d z is ia j, ż e w t w o r z e n iu z i a r n i n y b ie r z e u d z i a ł n ie t y l k o t k a n k a łą c z n a , a le w s z y s tk ie r o d z a je k o m ó ­ r e k d o b u j a n i a z d o ln y c h ; t a ic h r o la c z y n n a n ie o g r a n i c z a się d o o d c z y n u w r a z ie z w y ­ c z a j n y c h r a n i u s z k o d z e ń , a le w y s tę p u je z a - j r ó w n o w b a r d z ie j s k o m p l ik o w a n y c h u s z k o ­ d z e n ia c h t k a n k i , w ła ś c iw y c h z a p a l e n iu .

P o d a ł Z . 8.

(DN)

O R O L I Z J A W I S K C IE P L N Y C H 1 E L E K T R Y C Z N Y C H W Z M IA N A C H F O S F O R E S C E N C Y I, P R Z Y P IS Y W A N Y C H

P R O M IE N IO M N J).

P o d p o w y ż s z y m t y t u ł e m f iz y k s z w a j c a r ­ s k i, H e n r y k D u f o u r . p r z e d s t a w i ł t o w a r z y ­ s t w u p r z y r o d n ic z e m u k a n t o n u V a u d p r a c ę , p o d d a j ą c ą z b a d a n i u k r y t y c z n e m u p e w n e z j a ­ w is k a , z b y t p o ś p ie s z n ie , j e g o z d a n ie m , i z b y t l e k k o m y ś ln i e p r z y p i s y w a n e d z i a ł a n i u s e n s a - c y j n y c h p r o m ie n i N . P o n iż e j p o d a j e m y g ł ó w n e c z ę ś c i te j r o z p r a w k i , z a c h o w u ją c , a b y n ie z m ie n i a ć je j c h a r a k t e r u , n a w e t o s tr e z w r o t y p o le m ic z n e , s k ie r o w a n e p r z e c iw z b y t e n t u z y a s t y c z n y m z w o le n n ik o m t y c h m a ło z b a d a n y c h p r o m ie n i.

W o b e c p o w a ż n e g o z n a c z e n ia , j a k i e w b a ­ d a n i u p r o m ie n i N i w o g ó le c i a ł r a d i o a k t y w ­ n y c h m a ją s u b s t a n c y e f o s f o r y z u j ą c e , j a k s ia r c z k i w a p n i a i c y n k u , D u f o u r z a j ą ł s ię z b a d a n i e m p r z y c z y n , m o d y f ik u ją c y c h m o c ś w i e t l n ą t y c h s ia r c z k ó w .

P i e r w s z ą z t y c h p r z y c z y n j e s t t e m p e r a t u ­ r a , w y w i e r a j ą c a b a r d z o s il n y w p ły w n a fo s- f o r e s c e n c y ę b ł ę k i t n ą s i a r c z k u w a p n i a i n a f o s f o r e s c e n c y ę ż ó ł t ą s i a r c z k u c y n k u . Z b liż e -

J) P a tr z : A rc h iv e s d es S ciences p h y sią u es e t n atu re lle s, A? 8, 15-go sie rp n ia 19 0 4 r. i R ev u e S cientifiąue z 10-go w rz eśn ia r. b.

n ic p a l c a d o f o s f o r y z u j ą c e g o e k r a n u , s ła b o św ie c ą c e g o , z w ię k s z a je g o b la s k . J e s t to d o ­ w ó d , ż e p a le c , ż e c ia ło lu d z k ie w y s y ła p r o ­ m ie n ie N , o z n a jm i a t r y u m f u j ą c o C h a r p e n - t i e r . D u f o u r u w a ż a t e n w n io s e k z a n a j z u ­ p e łn ie j b e z p o d s ta w n y . M a m y t u p o p r o s tu d z i a ł a n i e c ie p ła . A b y z b a d a ć t o d z i a ła n ie , a u t o r p o k r y ł z b i o r n i k i d w u id e n t y c z n y c h te r m o m e tr ó w s ia r c z k i e m w a p n ia , p r z y k l e j o ­ n y m z a p o m o c ą k o lo d iu m . O b a o d o s o b n io n e t e r m o m e t r y p o s ia d a ł y j e d n a k o w y b la s k i w y ­ s y ł a ł y ś w ia tło w c ie m n i; d o je d n e g o z n ic h p r z y b li ż o n o c ia ło c ie p łe le c z c ie m n e , c o p o d ­ n io s ło j e g o t e m p e r a t u r ę d o 2 8 °, g d y t e m p e ­ r a t u r a d r u g i e g o p o z o s t a ł a p r z y 12°. B l a s k n a b r a ł je d n o c z e ś n ie b a r d z ie j z ie lo n e g o z a ­ b a r w ie n ia , a p o d c z a s o c h ł a d z a n i a s ię o s ła b ł sz y b k o , t a k , ż e w 2 0 ° b y ł r ó w n y b la s k o w i j t e r m o m e t r u , w s k a z u ją c e g o 12°, z a ś w 16°

1 b y ł o d e ń s ła b s z y . W i e lu o b s e r w a t o r ó w p r z y ­ p is a ło z a p e w n e c ie k a w y t e n s p a d e k b la s k u c e n n y m p r o m ie n io m N .

N ie m n ie j in t e r e s u j ą c e b y ł y w y n i k i d o ­ ś w ia d c z e ń z s ia r c z k i e m c y n k u . J e ż e l i p o ło ­ ż y m y e k r a n k a r t o n o w y , p o k r y t y ty m s ia r c z ­ k ie m , n a la s c e e b o n ito w e j t a k , ż e b y s t r o n a o d w r o t n a k a r t o n u d o t y k a ł a e b o n i tu , to , o ile la s e c z k a z o s t a ł a u p r z e d n io n a e l e k t r y z o w a n a p r z e z t a r c ie , n a s t ę p u j e w z m o ż e n ie s ię b l a s k u e k r a n u w c z ę ś c i p o w ło k i s ia rc z k o w e j, p o ło ż o ­ n e j n a d e b o n ite m . N ie u c i e k a ją c s ię d o h y - p o te ty c z n e g o w y p ł y w u p r o m ie n i N z p o t a r t e ­ g o e b o n i tu , m o ż n a b y p o d e j r z e w a ć t u w p ły w e le k tr y c z n o ś c i; a le o k a z u je się , że j e ś l i z a s t ą ­ p i m y e b o n i t p r z e z i n n e c ia ło n a e le k tr y z o w a - n e , p o m ie n io n e z j a w is k o n ie w y s tą p i; i t u t a j w ię c w z r o s t b la s k u p o c h o d z i o d d z i a ł a n i a c ie p ln e g o o g r z a n e j p r z e z t a r c i e la s e c z k i e b o ­ n ito w e j. T o s a m o m o ż n a s tw ie r d z ić d la s ia r c z k u w a p n ia .

S t a ł y ł a d u n e k e l e k t r y c z n y n ie w y w o łu ­ j e t e d y z m ia n w b l a s k u e k r a n ó w ; i s t n i e j ą w s z a k ż e p r z y p a d k i , w k t ó r y c h e l e k tr y c z n o ś ć w y w ie r a p o w a ż n y w p ł y w w m o d y f ik a c y a c h f o s f o r e s c e n c y i s ia r c z k ó w . A p o n ie w a ż e le ­ k tr y c z n o ś ć w y w i e r a r ó w n i e ż z n a c z n y w p ły w , c z ę s to k r o ć n i e d o s t a t e c z n i e z b a d a n y , n a m n ó - j s tw o z j a w is k p r z y r o d y , ile ż t o o b s e rw a c y j n a d p r o m ie n ia m i N , w k t ó r y c h a u t o r o w ie n ie w y r u g o w a li s t a r a n n i e te g o c z y n n ik a , w z b u d z a ć m u s i s łu s z n e n ie d o w i e r z a n ie i k r y ­ t y k i , j a k k o l w i e k w e F r a n c y i , j a k się z d a je ,

(10)

746

W S Z E C H Ś W IA T

JNB 47

j e s t się w t e j d z ie d z in ie n ie z m i e r n ie s k o r y m d o p r z y j m o w a n i a w s z y s tk ie g o z a d o b r ą m o ­ n e tę .

P o d d a j ą c e k r a n y s ia r c z k o w e d z i a ł a n i u c i ­ c h e g o p r z e p ł y w u n i e ś w i e t l n e g o , k t ó r y p r z e z n ie p r z e c h o d z i, z a u w a ż a s ię n a s t ę p u j ą c e z j a ­ w is k a : s ia r c z e k w a p n i a s t a j e s ię b a r d z ie j b ły s z c z ą c y w p u n k t a c h , w k t ó r y c h s t y k a się z c ia łe m , k tó r e , b ę d ą c m ie r n y m p r z e w o d n i ­ k ie m , w y s y ł a w y p ł y w e l e k t r y c z n y n a p o ­ w ie r z c h n ię e k r a n u ; p r z e c iw n ie , s ia r c z e k c y n ­ k u , t r a c i z u p e ł n i e s w ó j b l a s k n a s k u t e k z e t ­ k n ię c ia z n a e l e k t r y z o w a n y m m i e r n y m p r z e ­ w o d n ik ie m , w y s y ł a j ą c y m e l e k tr y c z n o ś ć . K s z t a ł t c ia ła , z m i a n y w c h r o p o w a t o ś c i lu b s ta n ie p o w i e r z c h n i o d b i j a j ą s ię c z a r n o n a j a s n e m t l e f o s f o r y z u j ą c e g o e k r a n u , z u p e ł n i e ta k , j a k g d y b y ś m y s ta li t u w o b e c w p ł y w u p r o m i e n i N .

Z j a w i s k o p o w y ż s z e j e s t p r z e m i j a j ą c e i p o u s u n ię c i u c i a ła n a e l e k t r y z o w a n e g o e k r a n p r z y b i e r a p o n o w n ie s w ó j b l a s k p i e r w o t n y . W ł a s n o ś c i z a c h o w u ją s ię p o z n a c z n e j ilo ś c i p o ­ w tó r z e ń , z u p e ł n i e t a k , j a k g d y b y d z i a ł a ł y t u p r o m i e n i e N .

W r e s z c ie , j e ś l i j a k o ź r ó d ło p r o m i e n i N w e ź m ie m y la m p ę A u e r a lu b N e r n s t a , z a c h o ­ d z ą z j a w i s k a z ło ż o n e . T l e n k i , w c h o d z ą c e w s k ła d s u b s t a n c y i ś w ie c ą c e j k o s z u lk i, w y ­ s y ł a j ą r ó ż n e p r o m ie n ie , m ię d z y i n n e m i p r o ­ m ie n ie in f r a - c z e r w o n e i u l tr a f io l e to w e . W ś r ó d ty c h p r o m i e n i o w a ń n i e k t ó r e d z i a ł a j ą b a r d z o e n e r g ic z n ie i s z y b k o r o z b r a j a j ą n a e l e k t r y z o - w a n ą s z t a b k ę a m a l g a m a t u c y n k u ; t o s a m o z j a w is k o w y s t ę p u j e je s z c z e s z y b c ie j, j e ś l i j a ­ k o o d b ie r a c z n a e ł e k t r y z o w a n y w e ź m ie m y k o ­ s z u lk ę A u e r a .

R a d y a c y e te , t r u d n e d o u j a w n i e n i a , m n o ­ g ie , ź le z n a n e , b a r d z o t r u d n o n a d a j ą się d o z b a d a n i a . B a r d z o w ie le c z y n n i k ó w w y - j

w o ł u j e w p ł y w y i d e n t y c z n e z t e m i , k t ó r e , w e d ł u g B l o n d l o t a , c h a r a k t e r y z u j ą p r o m i e ­ n i e N . T o te ż , p o w t ó r z y ć t r z e b a r a z je s z c z e ) b o d a j n a r a ż a j ą c s ię n a p r z y p o m n i e n i e o g ł o ­ s ie w o ła j ą c e g o n a p u s z c z y , ż e e k s p e r y m e n t y fiz y k i e f e k t o w n e j , u p r a w i a n e z t a k i e m z a m i ­ ło w a n i e m p r z e z n i e k t ó r y c h p r e s t i d i g i t a t o r ó w n a u k o w y c h , je ż e li m o g ą b y ć n a w e t n ie k i e d y u z n a n e j a k o f a k t y , t o p r z e c ie ż w y m a g a j ą , g d y id z ie o ic h i n t e r p r e t a c y ę , s u r o w e j k r y ­ t y k i .

O d d a jm y C e z a r o w i co j e s t C e z a r a — a l e n ie

p r z y p i s u j m y p r o m ie n io m N , w y s y ł a n y m p r z e z o r g a n iz m , g a ł k i o d d r z w i l u b sło ń c e , m n ó s t w a z ja w is k , n ie z a p r z e c z e n i e w y w o ł y ­ w a n y c h p r z e z w p ł y w y c ie p ln e lu b e l e k t r y c z ­ n e , k t ó r y c h w y r u g o w a n i e b a d a c z e p r o m ie n i N u w a ż a j ą n a o g ó ł z a z b y t e c z n e i p r z e z to c z y ­ n i ą s w e p r a c e t a k p ło d n e m i w ła t w e , a s e n ­ s a c y j n e w y n i k i . m . h. h.

K R O N I K A N A U K O W A .

— N ow e g w ia zd y zmienne. O kólnik N ° 82 o b se rw ato ry u m h a rv a rd z k ie g o podaje (w edług A stro n . N ac h rich te n J\» 3 9 6 5 ) ja k o w ynik zb a d a­

nia 31 zdjęć fotograficznych w ielkiego obłoku gw iezdnego M agellana spis 152-u now ych zm ien­

nych. W s z y stk ie p raw ie należą do gw iazd o b la sk u słab y m , w ah an ia b la sk u o d b y w a ją się b ard z o szybko.

M. W olf. z H e id e lb e rg u donosi (A str. N achr.

,M 3 9 6 5 ) o o d k ry c iu je d e n a s tu now ych zm ien­

nych w k o n ste la cja Y ulpecula (Lis), z k tó ry ch 10 o d k ry ł on a je d e n a s tą G rotz; oznaczono je n u m eram i 14 3 do 153 ro k u 1904-go.

Na 5 4 j e s t zm ienną, o d k ry tą w M oskw ie, n a ­ leżąca p raw d o p o d o b n ie do ty p u A lgola. W chw ili najw ięk sz eg o blasku dosięga ona 9 ,3 w iel­

kości, w m inim um sp a d a poniżej 1 2 ,5 . Z n a j­

d u je się ona w gw iazdozbiorze Ł ab ę d zia , ta k o b ­ fitym w ciekaw e g w iaz d y zm ienne. •

(N atu rw . R u n d .) m . h. h.

— K ilk a now ych g w iazd zm iennych o d k ry ­ to znow u, m iędzy innem i ciek aw ą zm ienną w P e ­ gazie (wzn. p r. = 22e 1 ,9 0 “ . zbocz. = -}-290 4 4 '.

dla 1 8 5 5 ). G w iazdę tę d o strz e g ł n ap rz ó d S t. S.

W illia m s n a zdjęciu fotograficznem z 20-go w rześnia, b y ła ona w ówczas 9-ej w ielkości.

7-go paźdz. b y ła ona nie o w iele słabszą i odzna­

czała się czerw onem zabarw ieniem . Z apew ne je s tto zm ienna o długim peryodzie, przechodząca by ć może obecnie przez n iezw ykle ja sn e d la sie­

bie m axim um .

C ztery inne zm ienne o d k ry ła p an i L . C e ra sk a n a k liszach, z d ję ty c h w o b serw ato ry u m m oskiew - skiem , m ianow icie w gw iazdozbiorach W oźnicy, W ę żo w n ik a, K asyopei, L isa. O sta tn ia objaw ia sz y b k ie w ahania blask u , o d b y w ają ce się w ed łu g fotografii m iędzy 9,5 a 1 0 ,5 w ielk., zaś w ed łu g o b se rw ac y i b ezpośredniej m iędzy 8,2 a 8 ,8 w ielk.;

p o sia d a ona czerw onaw e zabarw ienie.

(N a tu rw . R u n d .) m . h. h.

— N o w ą zm ienną typu A lg o la w P erseu sz u o d k ry ła znow u p. C erask a n a fotografiach obserw . m osk. Od w ielk. 9 ,5 w ra z ie pełnego b la sk u g w ia­

zd a ta sp a d a w m inim um do ; 11-ej. C ały

| p e ry o d tr w a ty lk o 2 0 ,4 godz., samo w ahanie

! św ia tła o d b y w a się w ciąg u 2 ,5 godz. Bezpo-

(11)

JSJó 47

W SZ EC H ŚW IA T

747

średnio p rze d tem o d k ry ta zm ienna 154, 1 9 0 4 Ł ab ę d zia okazała się rzeczyw iście, ja k stw ie rd z i­

ły obserw acye J . B lajk i w M oskw ie, należącą do ty p u A lgola; p ery o d w ynosi 3 d n i 7,6 godz.i w ielkość m inim alna 1 2,5.

(N aturw . R u n d .) m. h. h.

— T e m p e ra tu ra na w ysokości 1000 m nad poziomem m o rza . V / r. 1 9 0 3 obserw atoryum aeronautyczne pod B erlinem codziennie puszcza­

ło lataw ce, d źw igające p rzy rzą d y m eteorologicz­

ne, i w szystkie niem al do sięg ały w ysokości co najm niej 1 0 0 0 m n ad poziomem morza, co, za­

uw ażm y, je st, ja k dotychczas, rez u ltatem je d y ­ nym w swoim rodzaju; pozwoliło to K . W eg en e- row i (M eteor. Z tsch r. 1 9 0 4 , czerw iec), zachęco­

nem u przez znakom itych m eteorologów J . H an n a i A ssm anna, na podjęcie p ró b y w yliczenia tem ­ p e ra tu r śred n ic h d la 1 k m n a d poziomem m orza d la poszczególnych m iesięcy od sie rp n ia 1 9 0 2 r.

do k w ietn ia 1 9 0 4 r. O bserw acye b y ły robione 0 godz. 9 m. 3 0 p rze d południem . W yliczone te d y śred n ie te m p eratu ry m iesięczne są trafnem i je d y ­ nie o ty le , o ile okres d zienny nie się g a do 1 0 0 0 m w ysokości, albo też o ile o godz. 9 in. 3 0 [ te m p e ra tu ra n a w ysokości 1 0 0 0 m j e s t w łaśnie tem p. śre d n ią d n ia n a tej w;ysokości. Otóż na p odstaw ie b ad a ń A. B ersona, w yłożonych w zna- j

nem dziele „ W issen sch a ftlich e L u ftfa h rte n “ . je s t to w ysoce praw dopodobne.

L iczby, podane przez W e g e n e ra , posłużyły j

J . H annow i (tenże zeszy t M eteor. Z tsch r.) do ; w yliczenia te m p e ra tu ry norm alnej dla 1 k m w y- J sokości nad poziomem m orza; w ty m celu zesta- j

w ił on śre d n ie te m p eratu r} 7 m iesięczne, faktycz- [ nie obserw ow ane w okolicach B erlina (Poczdam ) j

z liczbam i, w yłiczonem i przez W e g e n e ra , i w ten sposób znalazł różnice m iędzy sam ym B erlinem a sw obodną atm osferą na w ysokości 1 km ponad B erlinem . R óżnice te, zastosow ane do w artości norm alnych, ustalonych d la P oczdam u, d ają w a r ­ tości norm alne dla 1 k m w ysokości nad pozio­

mem m orza ponad B erlinem . P oniżej p rzy ta cz a­

my oba szeregi.

O kolice B e rlin a (P o c z d a m ):

Stycz. L u ty Marz. Kwieć. Maj Czerw. Lip.

— 2 ,0 - 0 , 1 2 ,5 7,3 1 2 ,4 15,9 17,3 Sierp. W rzes. Paźd. L ist. Grudz. R ok

1 6 ,5 13,6 8,1 3 ,2 — 0 ,3 7,9 Tem p. śred n ia na w ysokości 1 km n a d pozio­

mem morza:

Stycz. L u ty Marz. Kwieć. Maj Czerw. Lip.

— 3 ,9 — 3 ,7 — 2,1 2,1 6 ,4 9 ,5 1 1 ,0 Sierp. W rzes. Paźd. L ist. Grudz. R ok

11,2 9,6 4 ,8 0 ,9 — 1,6 3,7 W ta b lic y te j u d erz a fa k t, że na w ysokości 1 k m n a d pow . m orza je sie ń i zima są w zględnie ciepłe, w iosna i lato w zględnie zim ne. S padek te m p e ra tu ry z w ysokością j e s t n ajw yższy w lecie, dalej idzie w iosna, n astęp n ie je sie ń i w końcu zima. W zim ie n a w ysokości 1 km je s t n ie zim­

niej, niż na p o w ierzchni ziemi, np. w P ru sa c h I

w schodnich, g d y nato m iast latem trz e b a b y się ud ać aż na sam ę północ E u ro p y , b y znaleźć rów ­ nie n izkie te m p e ra tu ry . m . h. h.

— Nasłonecznienie w Niemczech. N ieje­

dn o krotnie podnoszono w ażność codziennej rege- stra c y i godzin św iecenia słońca, zwłaszcza dla n iektórych k w esty j hygienicznych i zagadnień agronom icznych; a je d n a k ż e 'posiadam y d o ty c h ­ czas je d y n ie dan e ułam kow e i sporadyczne, gdy, na d o b rą spraw ę, każda w iększa sta c y a agrono­

m iczna pow dnnaby być zaopatrzona w heliograf, g d y pow inniby czynnie popierać ta k ie b a d a n ia kierow nicy zakładów przeciw gruźliczych i t. p.

W z g lę d n ie najw ięcej w tym k ie ru n k u ro b i się

j obecnie w N iem czech, k tó re posiadają n a obsza-

| rze całego p ań stw a (w yłączając B a w ary ęj 39 sta-

j cyj, rozporządzających heliografam i C am pbella.

P obudziło to d -ra Aug. E ichhorna do zgrupow a­

n ia w szy stk ich ty c h obserw acyj, w celu naszkico­

w ania map linij izohelicznych (linij je dnakow ego nasłonecznienia). J a k k o lw ie k natężenie insolacyi u le g a znacznem u w pływ ow i przyczyn lokalnych oraz położenia topograficznego sta cja, to przecież u w y p u k la się w yraźnie fak t, że sp a d a ono naogół ze w zrostem szerokości a rośnie z zachodu na wschód; w zdłuż brzegów m orskich w ięcej je s tg o - dsfin słonecznych niż w g łę b i ko n ty n en tu ; zimą na sk u te k nizkieh m gieł, w ięcej je s t słońca na szczytach gór; cen try przem ysłow e uboższe są w godziny słoneczne, g d y ż dym i cząstki w ęglo­

we rozw iane w pow ietrzu sp rzy ja ją gaszeniu pro­

m ieni słońca i t. d.

P ró b a E ich h o rn a, ja k o pierw sza w tym ro ­ dzaju. zasłu g u je n a naśladow nictw o oraz pow inna pobudzić do obfitszego grom adzenia m ateryałów o b serw acy jn y ch , niezbędnych do opracow ań zu­

pełniejszych. m. h. h.

(R evue gen. des Sciences).

— S tereoskopia bez stereoskopu. N a po­

siedzeniu p a ry sk ie j A kadem ii U m iejętności 24-go p aźd ziern ik a r. b., J . V iolle p rzed staw ił ciekaw y k o m u n ik a t pod pow yższym tytułem , k tó reg o treść podajem y poniżej w ed łu g „C om ptes R e n d u s “ .

W ra żen ie w ypukłości, reliefu, zw iązane j e s t zasadniczo z patrzeniem dw ojgiem oczu. W ra ż e ­ nie to można w ywołać, sta w iając przed każde z oczu, oddzielnie obraz ta k i, ja k i o g ląd ało b y ono w rzeczyw istości. K ażdem u wiadom o, że d w ie fo­

tografie tego sam ego przedm iotu, zd ję te z dw u różnych p u n k tó w w idzenia, d ają, skoro je o g ląd a­

m y w stereo sk o p ie, w rażenie o g lą d an ia przedm io­

tu w ypukłego.

Usiłow ano n a różne sposoby uniknąć potrzeby uciekania się do stereoskopu. V iolle p rze d staw ia A kadem ii b ardzo ciekaw e fotografie, p rzyw iezio­

ne z w7y sta w y w S aint-L ouis, w y g ląd a ją ce całkiem w ypukłe. Oto w ja k i sposób lv e s osiąga ten rez u ltat.

P rz e d sw ą kliszą fotograficzną w ew n ątrz cie­

mni, zaopatrzonej w d w a o b je k ty w y , um ieszcza on

Cytaty

Powiązane dokumenty

cego się lodowca w yw ołało fałdow anie glin w arstw ow anych.. Gdzie ilość wody wapienionośnej w ystarczała na w ypełnienie całkow ite w arstw y piaszczystej, tam

Nie będziemy rozw iązyw ali poszczególnych zagadnień m atem atyki lub chemii, a raczej postaram y się zbadać praw a, podług których rozw ija się każda nauka, bez

Bezwątpienia, nie wszystkie kom órki ek- toderm iczne zm ieniają się w ten sposób przy pierwszem zetknięciu się z roztw oram i lito- wemi; niektóre z pom iędzy

W dnie niedzielne ry bak na morze nie wyjeżdżał i pelikan pożywienia nie dostaw ał, do czego tak się przyzwyczaił, że w dnie te wcale się nie pokazyw ał

suw ając się niejednostajnie poprzez brzegi lataw ca, z pod jego płaszczyzny raz z praw ej, raz z lewej strony, w yw ołuje ciągłe w ahania naokoło jego osi.. Lecz

H ypoteza siły życiowej w ydaw ała się tak zgodną z faktam i, które tłum aczyć m iała, że nie w ahano się odwoływać się do niej jako do zasady w

Probow ano w praw dzie dojść do tego drogą pośrednią, uszeregow ując wszystkie ciała podług ich „czarności 11 i z zachow ania się rozm aitych prom ieni w

1859 B unsen i K irchhoff ogłosili swą m etodę analizy widmowej, któ ra odtąd stała się najdoskonalszym sposobem stw ierdzania obecności pierw iastków znanych i