• Nie Znaleziono Wyników

As. Ilustrowany magazyn tygodniowy, 1938, R. 4, nr 26

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "As. Ilustrowany magazyn tygodniowy, 1938, R. 4, nr 26"

Copied!
35
0
0

Pełen tekst

(1)

A r ty s tk a f i l m o w a s c ° i ° y A n i t a L o u i s e , w e ib o u m e

II ZADUMANA

(2)

t ltU P R Z E S ćt

SZEIC H I ST O R Y C Z N Y

/ i / / ■ ^ d z i m y św iatem , a nam i kobiety.

I l i nie może kiwestjonoiwać słu-

^ ’ ' sm ości tego afoiryzimiu. Hiistorja ludz­

kości od n a jb a rd z ie j zaim ierzchiyeh czasów , po dzień dzisiejszy stwiierdiza jego p raw d zi­

wość w sposób nie podlegający dyskusji.

Czyż nie byłoby in te re su ją c e p rzy jrzeć się niek tó ry m sylw etkom tycih, k tó rzy rządzili św iatem i tych, k tó re nim i w ładały? In te re ­ sujące przedewszystikiem dlatego, że w ładały przez miłość, a m iłość — to zaw sze p a sjo ­ nu jący tem at, zaw sze a k tu aln y , zawsze b u ­ dzący żyw ą ciekawość.

Miłość w h is to rji: zagadnienie tern ciekaw ­ sze, że naogół m ało szerszem u ogółow i z n a ­ ne. To raczej kulisy h is to rji niedostępne dla zw ykłych śm iertelników , czerpiących sw oje w iadom ości historyczne z podręczników szkolnych. W arto n ied y sk retn ie zajrzeć za te kulisy, a wówczas a k c ja ro zg ry w ająca się na w iekow ej scenie dziejów w yda się zupeł­

nie in n a: żywsza, jaśn iejsza, b ard ziej zro zu ­ m iała, bliższa, bo g ra n a nie przez figury papierow e, ale przez ak to ró w z krw i i k o ­ ści, — ludzi tak ich ja k my.

Hiistorja w szystkich n a ro d ó w d o starcza wiele n a to p rz y k ła d ó w ; nigdzie je d n a k m i­

łość nie św ięciła ta k ic h trium fów , nigdzie nie w ycisnęła takiego p iętn a na całości życia low arzyskiego i politycznego, ja k we F r a n ­ cji.

P ow szechnie znana je st p o stać H enryka I V 1), jednego z w ielkich k ró ló w fran cu sk ich . Je d n a k to, co ogólnie w iem y o nim , m ało się ró ż n i od w iadom ości o innych w ielkich ludziach ubiegłych w ieków. Jak ieś zw ycię­

stw a, posunięcia polityczne, dyplom atyczne, działalność społeczna, gospodarcza... Czasem w spom ina się o tern, że cele sw ojej polityki gospodarczej o k re śla ł on słynnem dosadnem zdaniem : „Aby każdy chłop fran cu sk i m iał na nied zielę k u rę w g a rn k u “.

N atom iast prawdę zupełnie nie zna się jego życia pryw atnego, ściśle m ów iąc — m iłosne­

go, co w tym w ypadku po k ry w ało się p r a ­ wie zupełnie. A życie to było niesłychanie b u jn e. W c zasie jeg o p an o w an ia i jeszcze długo potem w ięcej m ów iono o jego m iło st­

kach,, przygodach i aw ainturkach sercow ych, aniżeli o w ażnych Czynach politycznych, ozy w ojskow ych. O dnosi się w rażenie, że cały w olny czas od obow iązków panującego p o ­ św ięcał kobietom , k tó ry c h o lbrzym ia ilość przesunęła się przez jego życie.

Kogo nie było w śród tych, które przez p e ­ wien czas w ładały jego momarszem sercem!

Ja k o spraw iedliw y w ładca d b ał o „uszczęśli­

w ienie“ kobiet... w szystkich stanów ! W śród jego licznych k ochanek z n a jd u ją się panie z najw yższej ary sto k ra c ji, szlachcianki, p ięk ­ ne m ieszczki, w ieśniaczki, naw et zakonnice O bojętne m u było czy kobieta, n a k tó rą zw rócił uw agę, była m ężatką, wdową, czy pan n ą. Przecież niew iele brakow ało, aby je ­ d n a z najsły n n iejszy ch jego kochanek: Ga- brielle d 'E strees została królow ą F ran cji.

In n ej sław nej kochance, H enriecie d ‘E ntra- gues obiecał m ałżeństw o na piśmie, biorąc Boga na św iadka.

O bszerne i szczodre było serce tego wiel- ') H e n r y k IV u ro d z ił sio w 1553 r „ u m a ri w 1610. P a n o w a ł od 1589.

HENRYK P O T O C K I

kiego k ró la. Ale niietylko sercem szafow ał szczodrze: rozstawiał się ize sw em i k o c h a n ­ kam i, h o jn ie je obdarow aw szy. Nie zapom i­

nał rów nież o dzieciach, k tó re były owocem tych zw iązków . W iele z nich chow ało się n a dw orze razem z legalnem i dziećm i i m iało zapew nioną w sp an iałą przyszłość. W ystarczy w ym ienić chociażby księcia de Vendom e, sy­

na H enryka IV i G abrielle d E streęs, a d z ia d ­ ka jednego z n a jb a rd z ie j zn an y ch wodzów fran cu sk ich . Je d n ą ze sw oich k o ch an ek , h r a ­ binę de M oret p rzed staw ił k ró l sw em u 6-let- niem u synow i, późniejszem u L udw ikow i X III naistępującem i słow am i: „M ój synu, zrobiłem syna tej oto p ięk n ej p an i; będzie on tw oim b ratem “ . Był nim też, bo w ychow yw ał się na dw orze, a po śm ierci H en ry k a IV Ludw ik X III o piekow ał się nim ja k rodzonym b r a ­ łem.

Nie w szystkie przygody m iłosne H enryka IV przeszły do h isto rji. Gzasem znane jest tylko nazw isko przygodnej k o ch an k i, czasem tylko frag m en t m iłostki. T ak było z w dzięcz- nem w ydarzeniem , k tó re w sk u tk a c h sw oich p rz e trw a ło do d n ia dzisiejszego. Kiedyś p rze­

jeżd ż ając przez uro czą kotlinę, zobaczył k ró l p ię k n ą dziew czynę, p iją c ą w odę ze stru m ie ­ nia. U derzony w dziękiem dziew czyny, z a trz y ­ m ał się i p o zd ro w ił ją : „Bois belle“ — pij p iękna. N ieznany jest dalszy ciąg tej p rzy g o ­ dy, ale od tego czasu k o tlin k a , w k tó re j się to w ydarzyło, nazyw a się Boisbelle.

W iek b y n ajm n iej nie ostudził te m p e ra m e n ­ tu H en ry k a IV. Był w praw dzie m om ent,, k ie ­ dy zdecydow ał, że czas byłoby się u s ta tk o ­ w ać i osłodzić sobie staro ść jed y n ie p iękną, niew inną, p lato n iczn ą m iłością. Stało się to pod w pływ em ślicznej, m łodej, bo 15-letniej p an n y , S zarlo tty de M o n tm o re n c y 2). Z ostała o n a przed staw io n a u dw oru i w zbudziła tak i zachw yt u pod starzałeg o m o n arch y , że po stanow ił zatrzy m ać ją przy sobie i konten- lu ją c się niew innem , ojcoiwskiem praw ie uczuciem , d okonać reszty życia w p ro m ie ­ niach jej m łodości, słodyczy i urody. .Posta­

now ił w tym celu w ydać ją zam ąż iza swego b ra ta n k a H en ry k a II de B ourbon, księcia de C o n d e 2), o któ ry m w iedział, że p olow a­

niem in teresu je się więcej, niż kobietam i.

S tało się w edług życzenia m onarchy. Ślub się odbył; m łoda piękność została na dw o­

rze.

Ale m arzenia o p lato n iczn ej m iłości ro z­

w iały się szybko.

Conde nie ko ch ał sw ojej żony, ale uw ażał, że rogi o trzym ane w darze od królew skiego Stryja nie p rzy n io są mu b y n ajm n iej zaszczy­

tu. P o stan o w ił uch ro n ić się przed tern i nie­

spodziew anie w ywiózł m łodą żonę do je d ­ nego ze sw oich zam ków .

K ról był niepocieszony. T an dośw iadczony zdobyw ca serc niew ieścich c ierp iał ja k nie- dow aczony m łokos, płaczący nad zaw iedzio­

ną pierw szą m iłością. C hciał naw et rym am i opiew ać sw oją boleść, poniew aż jed n a k nie posiadał ku tem u zdolności, k azał się w yrę­

czyć nadw ornem u poecie. P ragnienie zo b a­

czenia ukochanej było ta k silne, że w ybrał się w tajem nicy do zam ku, w k tó ry m ona przebyw ała i w p rz e b ra n iu so kolnika wziął

u d ział w polow aniu. N iew iadom o też, ja k by się ta cała sp raw a skończyła, gdyby nie

to, że Conde w idząc, że we F ra n c ji nie u ch ro n i żony p rzed n atarczy w ą m iłością m onarchy, w ywiózł ją nagle do B rukseli.

H en ry k IV zarząd ził n a ty c h m ia st pościg, k tó ry je d n a k dosięgnął zbiegów już n a ob- cem te ry to rju m . K ról n ie d a w a ł za w ygraną:

robił s ta ra n ia o w ydanie u ciekinierów , n a ­ m aw iał ich do pow ro tu , pró b o w ał naw et po rw ać księżnę z p ałac u k siążąt O rań sk ich w B rukseli. W szystkie te p o czy n an ia sk o ń ­ czyły się niepowodizeniiem, ale k siążę de Conde od zy sk ał sp o k ó j d o p iero po śm ierci H en ry k a IV, zam ordow anego przez fa n a ty k a zam achow ca.

Syn H en ry k a IV i następca, L udw ik X III s), m iał biegunow o różne usposobienie. C hłod­

ny, sp okojny, zrów now ażony u zn aw ał m iłość jedynie w zw iązku m ałżeńskim . Poniew aż w żonie, A nnie a u strja o k ie j nie zn alazł w a­

lorów , k tó ry c h szu k ał w kobiecie, więc już w p a rę l a t po ślubie o graniczył sw oje w spół­

życie z n ią dó codziennych, o ficjaln y ch w i­

zyt, w czasie k tó ry c h ro zm aw iał więcej z dw orzanam i, aniżeli z k rólow ą. C ierpiał je d n a k i m arzy ł o p raw dziw em uczuciu. Ale poniew aż zd rad ę m ałżeń sk ą uw ażał za p o ­ ważne, niedopuszczalne w ykroczenie,, więc m iał przed sobą jed y n ie p e rsp ek ty w y czystej, p lato n iczn ej m iłości. Z resztą nie tyle ciało jego, Co dusza p o trzeb o w ała k o ch an ia . Nie p o siad ał bujnego, ojcow skiego tem p e ra m e n ­ tu, był p rzy tem chorow ity, a zabiegi le k a r­

skie, k tó ry m był zm uszony się poddaw ać, n ie p rzy czy n iały się b y n a jm n ie j do p o p ra ­ w ienia tego sta n u rzeczy. Dość pow iedzieć, że w jed n y m tylko ro k u p u szczano m u krew 47 razy, 212 razy b ra ł na przeczyszczenie, i poza tern doistał 214 razy lew atyw ę! Nie więc dziw nego, że p o trzeb a uczucia nie o b ­ ja w ia ła się u niego w fo rm ie zm ysłow ej.

To — na pierw szy rzu t oka — szczęśliwe usposobienie k ry ło w sobie bard zo pow ażne niebezpieczeństw o dla jego życia w ew n ętrz­

nego: k o c h a ją c duszą, zw racał przedew szyst- k iem uw agę nie n a ciało kobiety, a n a duszę, co do k tó re j m iał b ard zo w ysokie w ym aga­

nia. T ym czasem nie z n a jd u ją c kobiet, s to ją ­ cych na odpow iednim poziom ie, przeżyw ał pow ażne ro zczaro w an ia, zg o rzk n iał i zw ątpił w m ożliw ość znalezienia praw dziw ego, cie­

płego uczucia.

K ochał się przez pew ien czas w p an n ie H au tefo rt. P rzypuszczał, że je j dusza będzie rów nie p ięk n a, ja k ciało. Z aw iódł się.

W ięc i tym razem rozczarow anie! — My­

ślał już, że pow inien p o rzu cić w szelkie m a ­ rzenia o m iłości, że został m u tylko o b o w ią­

zek, ciężki obow iązek — p an u jąceg o . T y m ­ czasem najniespodiziew aniej przyszło tak ie praw dziw e, w ym arzone uczucie. Przyszło w postaci m ło d ziu tk iej, 16-letniej, u roczej dziew czyny, L udw iki de La F a y e tte “ 4).

W ych o w an a u b ab k i na pro w in cji, w sla- tym , p o n u ry m zam ku, bez zbytków , praw ię w n ied o statk u , nie m iała w esołego d zieciń ­ stw a. Życie zaczęło się dla niej, gdy przed-

2) R odzice w ie lk ie g o K o n d e u sz a .

*) L u d w i X I I I u ra d z ił się 1601 r „ u m a r ł 1643.

P a n o w a ł od 1610.

U ro d z o n a około 1647 r., u m a r ła 1665.

Dokończenie na sit. 20-ej.

2 - AS

(3)

I LUS TROWANY M A G A Z Y K T Y G O P a i l O W V W Y D A W CA : S P Ó Ł K A W Y D A W N IC Z A „K U R Y E R “ S. A.

R E D A K TO R O D PO W IE D Z IA LN Y : J A N STA N K IEW IC Z KIERO W N IK LITERACKI: J U L JU S Z LEO.

K IERO W N IK G RAFICZN Y : JA N U S Z M A R JA BR ZESK I.

ADRES R ED A K C JI i A DM IN ISTR A C JI: KRAKÓW , W IE L O P O L E 1 (PAŁAC PR A SY ). - TEL. '15 0 -6 0 , 1 5 0 -6 1 , 1 5 0 - 6 2 ,1 5 0 - 6 3 , 1 5 0 -6 4 , 1 5 0 -6 5 , 1 5 0 -6 6

K ON TO P . K. O. K RAK Ó W NR. 4 0 0 .2 0 0 .

PR ZEK A Z R O ZR A C H U N K O W Y Nr. 11 P R Z E Z URZ. PO C Z T. KRAKÓW

I L U S T R O W A N Y M A G A Z Y N T YG O D N I OWY C E N A N U M E R U G R O S Z Y 40

P R EN U M ER A TA K W A R T A L N A 4 ZŁ. 5 0 GR.

C E N A W C Z E C H O S Ł O W A C J I Kc. 2 .5 0

CENY O G Ł O S Z E Ń : W y so k o ść k o lu m n y 2 7 5 m m . — S z e ro k o ś ć k o lu m n y 200 mm . S tr o n a dzieli s ię n a 3 łam y, s z e r o k o ś ć ła m u 6 3 m m . C ala s tr o ­

na zł. 6 0 0 P ó ł stro n y zł. 3 0 0 .1 m. w 1 łam ie 9 0 gr. Z a o g ło s z e n ie k o lo ro w e io licz am y d o d a tk o w o 50°/o z a k aż d y kolor, p ró c z z a s a d n ic z e g o . Ż a d n y ch n strze żeń co d o m ie js c a z a m ie s z c z e n ia o g ło s z e n ia n ie p rz y jm u je m y

N um er 26 N ied ziela , 26 c z e r w c a 1938 R o k IV

\ S Y f t t ! H E R iT 26-GOs

S Y L W.ET K I PRZESZ ŁO ŚC I.

Żyeie H e n r y k a IV i ja g o sy n a L u d wiika, X I I I w y k a z u je ja k d u żą rolę w d z ie ja c h św iata, g r a ł y ko­

b ie ty , kltóre o p a n o w a ły se rc a wy-

b itn y cJi łudź,i. S ir . 2.

P la c ó w k i d y p lo m a ty c z n e w W a r ­ sz a w ie :

A M B A SA D A JA P O Ń S K A . Zw-iedizamy p a ła c lir. Przezdiziec- k ich n a ul. P ieracikiego, gdzie p ięk n e z a b y tk i sz tu k i eu ro p ejisk iej łączą siiię h a r m o n ijn ie z p a m ią t­

k am i z k r a j u W sch o d ząceg o S ło ń ­

ca. S tr. 4—5.

E LD O R A D O A . D. ,1849.

E p.idem ja g o rą c z k i z ło ta , kitom w y b u c h ła w K a i if o m j i — ro z e sz ła się n a c a ły .św iat, b y sp o w o d o ­ w ać dr,ugą w ęd ró w k ę lu d ó w i n ie ­ b y w ały w d z ie ja c h lu d zk o ści

w s trz ą s . S tr. 8—9.

S Z W A JC A R J A K R A K O W S K A . W ę d ró w k a po Doi i mi,e P rą d n ik a i d a lsz y c h okolic ach O jc o w a d a je n am w z ru sz e n ia tu r y s ty c z n e , nie- u stę p u ją cie b y n a jm n ie j w ra ż e n io m , ja k ie odnosiim y w „ p ra w d z iw e j“

S zw ajca.rji. S tr. 13.

„ F A B R Y K A “ R E M B R A N D T O W . W spółczesny p o stę p te c h n ic z n y s ta ł się wielikiim wirogiem k o le k ­ c jo n eró w , p o m a g a ją c fałszerzo m w im ito w a n iu w szelk ich za b y tk ó w

sz tu k i. S tr. 14.

M IĘ D ZY N IE B E M A Z IE M IĄ . O b je k ty w fo to g ra f ic z n y u tr w a la m o m en ty n ie z w y k le nieb ezp iecz­

n ej p ra c y lu d z i, k tó r z y n ic z n a ją z a w ro tu g ło w y . Sta*. 1,6—17.

R E D U T A ŻYW EGO SŁO W A . J e r z y R o n a rd B u ja ń s k i ro z w ija b o g a tą działalm ość te a tro lo g ic z n ą i tea tr a ł ną,, sz erz ąc k u l t ży w ego siłoiw-a, k tó re m a za d e c y d o w a ć o r e ­

n e sa n sie p o lsk ie g o te a tr u . S tr. 1.8—.19.

Z te k i m u z y c z n e j „ A s a “ : K W IE T A — TA N G O muz.y k a A lfre d a M ii lle r a .

S tr. 22.

W śród p ań w a r s z a w s k ie g o h ig h - li f e ‘u.

N A D Y T R A JA N O W . J e d n a z n a jb a r d z ie j u ro c z y c h p a ń w a rsz a w sk ie g o k o rp u s u dyploi.ma- ty czn eg o dzieli się sw em i w ra ż e ­ n iam i n a te m a t Pollski i W a rs z a ­

w y S tr . 25.

Nowele. — K ą c ik filateliisltycz- ny. -r- Diział g o sp o id a rstw a d om o­

wego. — K o sm e ty k a . — M oda k o ­ bieca. — N ow e k s ią ż k k — N a sce­

n ie . — P ro g r a m ra d jo wy.

F o t. C , A n d e r s - —- P a r y ż .

Nie m ogqc b ra ć udziału w „ p o w a ż n y c h " za w o d ac h sportow ych, m łodzież a n g lo s a s k a w y k orzystuje k aż d a okazie, b y zaim prow izow ać p o p isy sp ra w n o ści fizycznej.

Oto dw ie m łode A ngielki startujq w biegu, urządzonym w sw oim p ry w a tn y m p a rk u n a pieknie u trzym anym traw niku, b y stw ierdzić k tó ra z n ich m a w iększe szanse

n a przyszła sła w ę lekkoatletyki.

AS* 3

(4)

W A R S Z A W S K I E P L A C Ó W K I DYPLOMATYCZNE.

V I I .

&

S a lę a m b a sa d y z d o b ią poza c e n n e m f m e b la m i e u r o p e js k ie m i i s a s k ą p o r ­ c e la n ą (n a k o m in k u ) w a r to ś c io w e o b r a z y j a p o ń s k ie o r a z n ie z w y k le c ie k a w y p a r a w a n . W sz y stk ie z d ję c ia F o t. ..A S “ .

'

i - -

Z a c isz n y k ą c ik je d n e g o z s a lo n ó w a m b a sa d y .

N a l e w o : J . E. a m b a sa d o r j a p o ń sk i S iu ic i S a k o w g a lo w y m m u n d u r z e d y p lo m a ­ t y c z n y m , na k tó r y m w id o c z n e są w y s z y w a ­

n ia w p o s ta c i k w ia t u P a u lo w n i.

wic był p. T o sitsu n a Kawa kam i, k tó ry w rę­

czył swe listy u w ierzytelniające 18 m aja 1921 r. N astępcą jego po dw óch i pół la ­ tach, a d o k ład n ie 15 listo p ad a 1923 r. został p. N aotake Sato, je d e n z n ajw y b itn iejszy ch dyplom atów ja p o ń sk ich , którego później m ianow ano stałym delegatem Ja p o n ji przy Lidze N arodów , potem am b asad o rem w P a­

ryżu. U zyskał najw yższe godności dy p lo m a­

tyczne. M ieliśmy zaszczyt goście go w W ar­

szaw ie około 5 lat. D nia U lutego 1928 z o ­ stał ak red y to w an y jego n astępca p. Madzi- me M atsusim a, po nim zaś 1 lipca 1931 r.

p. H irojuki Kawai. k tó ry po dw u latach p o ­ by tu u nas zm arł, złożony ciężką niem ocą.

Przed śm iercią p rz y ją ł chrzet i skonał jak o katolik. N astępcą jego, a zarazem ostatnim przedstaw icielem Ja p o n ji w P olsce w ra n ­ dze posła był od 8 stycznia 1934 r. p. No- b u bum i Tto, żonaty z F ran cu zk ą. P an i A n­

dren Ito b y ła b ard zo m iłą i sym patyczną P a ry żan k ą, w d o d atk u w ielce u ta le n to w a ­ ną literatk ą i p oetką. Je j w iersze były d ru k o w an e w d zien n ik ach polskich. G ro­

m adziła chętnie u siebie polskie sfery lite ­ rackie.

Nowa e ra japońskiego p rzedstaw icielstw a w Polsce rozpoczęła się od chw ili podw yż­

szenia jego rangi do godności am basady.

Pierw szym a m ab a sad o rem został p. Siuici Sako, k tó ry w ręczył listy u w ie rz y te ln ia ją ­ ce dnia 10 listo p ad a 1937 r. P iastu je sw ój u rząd i obecnie, w ysoce ceniony przez sfe­

ry urzędow e i tow arzyskie. Je s t to m łody jjeszcze człow iek, liczącjy fe t 50, którego k a r je r a o statn io szła h a rdzo szybko. J e ­ szcze nie lak daw no był ra d c ą am b asad y w Moskwie. P otem zaledwie rok posłem w H elsinkach i zaraz potem został a m b a ­ sadorem w W arszaw ie.

Jap o ń sk ie przedstaw icielstw o d y p lo m a­

tyczne od pierw szej chw ili m ieściło się w pałacu lir. P rzezdzieckich przy ul. Pie- rackiego 10 (daw niej F o k sal), dziś stano-

ak b ard zo od siebie odlegle k ra je , ja k f ) Ja p o n ja i Polska, odlegle o tysiące s kilom etrów , rozdzielone dałym kon- lyncnlem azjaty ck im , m a ją je d n a k w spólną cechę geograficzno-polityczną — obie g ran i­

czą z ZSSR. To p u n k t styczny, ędący p o d sta ­ wą w spółpracy politycznej, to rów nież p u n k t w yjścia podobieństw a zadań. R ozum iał lo M arszałek P iłsudski już w tedy, gdy odrodze­

nie niepodległości P olski pozostaw ało jeszcze w sferze Jego najszczytniejszych m arzeń i dążeń. Jeszcze p rzed w ojną św iatow ą był w Ja p o n ji, ta m w łaśnie szu k ając zrozum ie­

n ia d la sp raw y polskiej.

Gdy w reszcie n am tę niepodległość w y­

w alczył, odrazu p o sta ra ł się o n aw iązanie k o n ta k tu dyplom atycznego z Ja p o n ją , w y­

syłając. ta m m isję pod wodzą m in. Józefa Targow skiego, a potem delegując jak o posła min. S ta n isła w a P alk a.

J a p o n ja nie p ozostała n am d łu żn a i w k ró t­

ce p rzy słała swego pierw szego przedstawfi- eiela. Już w czerw cu 1919 r. p rzybył do W arszaw y k pi. M asatąka Jam aw ak i, oficjał nie, ja k o ja p o ń s k i oficer łącznikow y przy

N aczelnem Dowództjwie .W ojsk P olskich.

C iekaw e, że gdy w rócił do J a p o n ji po d w u ­ letn im pobycie w Polsce, zo stał po 15 latach do n as sk iero w an y ponow nie ju ż w randze generała i atta c h e w ojskow ego przy poseł stw ie jap o ń sk iem w W arszaw ie.

P ierw szym postem ja p o ń sk im w W arsza

W k o l e : F r a g ­ m e n t p ie r w s z e g o p r z y ję c ia w A m ­ b a s a d z ie , na któ- rem z j a w ił się p. m in . B eck z m a łż o n k ą w r a z z c a ły m k o r p u ­

sem d y p lo m .

4 ‘ AS

(5)

w i w łasność rząd u japońskiego. O dbyw ały się lam liczne przyjęcia dyplom atyczne, a należy przyznać, że rzad k o k tó ra a m b a ­ sada czy poselstw o p rzy jm u je z tak w iel­

kim przepychem i w spaniałością, ja k J a ­ pończycy. Nietylko dob ó r p o traw jest zaw ­ sze niem al bezkonkurencyjny, ale pon ad to goście b y w ają przew ażnie o b d arzan i nie­

zm iernie cennem i upom in k am i1 ja p o ń s k ie ­ mu Podczas jap o ń sk ich św iąt narodow ych oraz w dniu Nowego Roku odbyw ają się przyjęcia jedynie w ściślejszem gronie i w tedy zazw yczaj na stole z ja w ia ją się n a ­ rodowe potraw y jap o ń sk ie .jad an e p atycz­

kam i. Są tu wszelkie odm iany ryżu. są nie­

znane u nas jarzyny, jest specjalnie p rz y p ra ­ wiana traw a m orska i ryby na surowo.

Pokój stołow y am basady, gdzie te p rzy ­ sm aki są podaw ane, um eblow any jest w stylu w spółczesnym . Stół i kredens — dębowe. Na ścianach i suficie boazerja.

Pow yżej b o azerji — złoty b ro k at. Na k re ­ densie — p o rcelan a saska i ro sy jsk a. U gó­

r y — w azy japońskie. N ad niemi obraz ja­

poński. Piec z pięknej zielonej m ajoliki.

Po drugiej stro n ie k o ry ta rz a •— trzy sa ­ lony recepcyjne w am filadzie. Pierw szy — najw iększy — m a ściany błękitne, piękny żyrandol kryształow y, złoty p a ra w a n z świet- nemi japońskiem i deseniam i, dwa piękne obrazy jap o ń sk ie, oba szkoły w spółczesnej.

Na konsoTkaeh — wazy jap o ń sk ie. Na m a r­

m urowym blacie — zegar ii św ieczniki z m iśnieńskiej porcelany. Złocone m eb el­

ki — Louis XA’.

Podobny w stylu je st drugi — nieco m niejszy salonik przechodni, gdzie znów w idzim y dw a piękne obrazy japońskie, z których jeden w yobraża w odospad Kej- gon, a drugi — k ra jo b ra z z okolic Kjoto.

Ani jed en z nich nie je st w szakże m alow a­

ny, lecz oba niezm iernie m isternie h afto w a­

ne na jedw abiu.

i

Trzeci w reszcie zkolei, n ajm niejszy,' jest całkow icie utrzym any w stylu jak n a jb a r­

dziej now oczesnym .. Długa k an a p a składa się z kilku poduszek. Barw y poszczególnych poduszek stanow ią szachow nicę żółto-błękit- ną. Tuż obok szafka, k tó ra — w razie p o ­ trzeby zam ienia się w... bar....

Na piętrze m ieści się im ponująca sala balow o-koneerlow a, w k tó re j o dbyw ają się rów nież seanse kinem atograficzne. Po d ru ­ giej Stronie k o ry ta rz a — gabinet am b asa­

dora, a zarazem bibljoteka. B iurko i półki do książek — hebanow e. Meble w typie stylizow anego Louis-Phlłippe, w yścielane seledynow ym jedw abiem .

P o w y ż e j : O r y g in a ln y w k o m p o z y cji o b r a z ja p o ń s k i ś w ie t n ie h a r m o n iz u je z an- ty c z n e m i s ty io w e m i m e b la m i e u r o p e js k ie m i.

N a p r a w o : W s p a n ia ły h a ft, p r z e d st a w ia ją c y w o d o sp a d K e jg o w , w y k o n a n y n a je d w a b iu re­

p r e z e n t u je g o d n ie j a p o ń s k ą sztu k ę . W s z y s t k i e z d j ę c i a F o t , , , A S “ .

P o n i ż e j o d l e w e j : W śró d z b io r ó w sz t u k i p. a m b a sa d o r a z w ra c a u w a g ę c ie k a w y m o d el k o s tju m u J a p o n k i ta ń c z ą c e j „ F u z i-M u su n e " . — A o to w ie r n y m o d el zb ro i s a ­

m u r a ja z X V . w ie k u .

S H E f l

Tuż obok salonik z pianinem , a na niem oszklony m o­

del panny ja p o ń ­ skiej, w tańcu „Fu- zi-m usune“. Na po- stum enciku ró ­ wnież oszklony m o­

del zbroi sam uraju z XV w. Salonik posiada obicia z czerwonego su k n a nad białą boażerją.

Meble w yściełane są czerw onym jed w a­

biem w kw iaty.

Prześlicznie bywa w am basadzie ja ­ pońskiej, gdy na przyjęcia panie J a ­ ponki przybyw ają we w zorzystych k i­

m onach. A cerę m ają w szystkie zdum iew ająco p ięk ­ ną. Czy to w łaści­

wość przyrodzona, czy leż nieznany kunszt „robienia sobie tw arzy“ nie um iałbym p o ­ wiedzieć. Ale u ża­

dnej europejki tak jedw abistej cery nie widziałem....

H . L .

4 S 5

(6)

V'^.- '

.

N a le w o : O lb rz y m ie p a p r o c ie -d r z e w a sta n o w iły b a rd zo cha r a k te r y s t y c z n e ok a zy flo r y a n t y d y lu

w ja ln e j .

. . e ' T f z -

Z o d robiną wilgoci, b o d aj k ro p elk ą sre ­ brzystej rosy, p rzenika plem nik do kom órki jajow ej, z k tó rą ściśle się zlewa. W ten sp o ­ sób p o w staje zarodek, z którego w y ra sta no­

wa roślina. P oczątkow o jest ona m aleńka, ma. je d n a k już korzonek, k tó ry ją nietylko przytw ierdza i um acnia w podłożu, lecz ta k ­ że odżyw ia przez w ciąganie odpow iednich soków . Z czasem w y rasta ona w piękną p a ­ proć o dekoracyjnych liściach, m isternie po­

w ycinanych. Młode listki pap ro ci w yglądają nieco odm iennie, aniżeli już w yrośnięte. Są one zw inięte ślim akow ato, p rzypom inając sw ym w yglądem biskupie p a sto ra ły i p o k ry ­ te b ru n atn em i w łoskam i. Nie jest to dla nich bez znaczenia. Przy w ychodzeniu z ziemi łatw iej się przez nią p rzeb ijają, nie ulegając

w ciem nym lesie, paproci. Kto ten panem w szelkich s r y bliża się tajem nicza, czerw cowa, świę- ( ) r Injańka noc, ow iana czarem legend

—* i baśni, n ajk ró tsza noc w roku. Od najdaw niejszych czasów w św iętojańską noc zapalały się ogniste języki -sobótek, rozśw ie­

tla ją c jej m rok i płynęły pod niebo pieśni na cześć potężnych bóstw.

W św iętojańską noc P rzyroda m a nabierać cudotw órczej mocy. Dziać się m ogą w tenczas dziwne rzeczy, m ożna zdobyć i szczęście i bogactw o, m ądrość i miłość, trzeba tylko um ieć je znaleźć i trzeba się odw ażyć się ­ gnąć po nic.

W burzliw ą, p a rn ą noc, zakw ita cudow ny „k w iat“

k w iat znajdzie, stanie się

tajem nic, zdobędzie w szechpotężną m oc i w szechw iedzę.; W szystkie jego na jtajniejsze i najgorętsze p ragnienia m ogą się spełnić w lej cudniej w łaśnie nocy. W ciem nym le­

sie czekają na śm iałka, któ ry b y odw ażył się na zerw anie kw iatu paproci, nieczyste moce djabelskie i w k ażdej chwili grożą mu śm ier clą i zagładą.

Cudow ny k w iat paproci m a zakw itać w wi- gilję św. Ja n a Chrzciciela i to niem al o sam ej północy. Ciemności lasu rozśw ietlają b ły sk a­

wice. bo zwykle w noc tę zrywa się burza z grzm otam i i piorunam i i z tego św iatła je­

dynie korzysta ten, kto odw ażył się szukać szczęścia. Kwiat kw itnie tylko przez chwilę i niem al m om entalnie w ytw arza się z niego owoc, k tó ry spada na ziemię z taką mocą, że nikt nie jest w stanie chw ycić go w rękę, można go jednak zdobyć, jeżeli podstaw i się podeń czarną jak węgiel kozią skórę.

Ciężko zdobyty kw iat p aproci, z a k w ita ją c y w św ięto jań sk ą n o c nie na długo zdobyw cy przynosi szczęście. Zwykle ginie w jakiś la- jem niczy sposób i daw ny jego właściciel czu­

je się jeszcze b ard ziej nieszczęśliwy, aniżeli w tenczas, gdy nie znał jeszcze jego .cudow ­ nego działania. To leż m ało kto odw aży sil­

na szukanie i zerw anie owego kw iatu, u k a ­ zującego się tylko na chwilę w tę jedyną noc św iętojańską.

Legenda o kwiecie paproci poszła p ra w d o ­ podobnie stąd, że dziw nem w ydaw ało się lu ­ dziom, iż w okresie, gdy lak wiele roślin wy­

daje kw iaty a po nich owoce i nasiona, gdy życie ich jest b u jn e i w całej pełni rozw oju, wielkie ziele paproci nie kw itnie. Sądzono, że p ap ro ć w ydaje kw iat, lecz poniew aż ma on nadzw yczajną i nieziem ską m oc działania cudów , k ry je go zazdrośnic przed okiem ludzkiem.

W rzeczyw istości paproć, k tó ra w naszym klim acie jest trw ałą ro ślin ą zielną, czyli b y ­ liną, należy do roślin ro zm nażających się przez zarodniki. Tw orzą się one ira spodniej stronie je j pow ycinanych liści, w zarodniach, które u wielu paproci są doskonałe w idoczne

W postaci kulistych, brązow ych jakby p la ­ m ek, Ody zarodnie le dojrzeją, pękają, a z

ich w nętrza w ysypuje się delikatny, b ru n a t­

ny proszek, sk ład ający się z m nóstw a je d n o ­ kom órkow ych zarodników .

Poniew aż są one bardzo lekkie, w iatr u n o ­ si je z łatw ością, a gdy p ad n ą na po d atn y grunt, k iełk u ją w postaci m aleńkiego zielo­

nego jak b y listka w kształcie serduszka. De- likatnem i chw ytnikam i p rzytrzym uje się on podłoża, z którego czerpie potrzebne do ży­

cia m ineralne soki. Na jego spodniej slronie

uszkodzeniu i nie tra c ą zbyt szybko w ody przez parow anie. Zielone liście służą paproci nietylko do odżyw iania się, ale także do od­

dychania, p aro w an ia, a w reszcie i rozm na­

żania, gdyż znowu na ich spodniej stronie w ytw arzają się zarodnie z u k ry tem i w e­

w nątrz zarodnikam i.

W ten sposób p o w tarza się cykl życiowy.

Mówimy, że p ap ro ć cechuje p rzem iana po­

koleń. Jed n o z nich w ystępuje w postaci pięknych, okazałych liści, drugie zaś jest m a ­ leńkie i niepozorne, jakgdyby serduszkow aty listeczek.

P aprocie n ależą do roślin lubiących cień i jak o takie, stanow ią w ażny sk ład n ik p od­

szycia leśnego, ro zw ijaąc się dobrze na boga- tem, próchnilcow em podłożu. Te, k tó re u nas rosną, jakkolw iek są roślinam i trw ałem ! dzięki podziem nym kłączom , je d n a k na zimę u tra c a ją sw ą zieleń, podczas gdy w tro p ik a l­

nych lasach u trz y m u ją się przez cały rok rów nie piękne i osiąg ają postać drzew iastą.

O lbrzym iem i drzew am i były paprocie nie­

gdyś, przed w ielu m iljonam i lat, w czasie t. zw. w ęglow ej epoki, kiedy doszły do szczy­

tu swego rozw oju. One to nad aw ały ton i c h arak tery sty czn y rys (lorze karbońskiej, k tó ra dała początek węglowi — zw anem u k tó ra d ała p oczątek węglowi. Św iadectw em ich w ielkiej, tw órczej roli w pow staw aniu w ęgla są liczne odciski ro zm aity ch części, zachow ane na węglu.

Z. M.

Z n ie p o z o r n e g o z ie lo n e ­ go p r z ed ro śla w y ła n ia s ię m łod a p a p ro ć, p o s ia ­ d a ją c a lis t k i i k o rzo n ek . G dy o s ią g n ie ju ż „ sa m o - d z ie fn o ść " p r z ed ro śle z a ­

m ie r a .

„ K o r a lle “ .

W k o le : Do d z is d n ia n ie k t ó r e o k o ­ lic e A f r y k i p o ­ s ia d a j ą o lb r z y m ie p a p r o c ie (a s p le -

n iu m n id u s).

w y tw arzają się sp e­

cjalne n arząd y , słu żą­

ce do dalszego ro z ­ m nażania. Są to z a ­ głębione w zielony m iąższ, m ik ro sk o p ij­

n ej w ielkości 1‘laszecz- k ow ate rodnie, z a ­ w ierające w ew nątrz n ieru ch o m ą ko m ó r k o jajo w ą. oraz buław - kow ate plem nie, w y­

pełnione d użą ilością ruchliw ych p lem n i­

ków , p o siad ający ch rzęski.

6 . AS

(7)

KĄCIK

FILATELISTYCZNY

iNa ,ji>ni Kirailiiawa“ pooz.ki ipoilslka miiie iwy- dała jeslzoze iniiigdy izwaczików pnojpaigaindo- ivvydh, ia wiele 'w spaniałych a rcy d zieł arohii- łetotury naszego inriasła ipawiimmo juiż ibylo oddawina aniałeźć się iw fo rm ie ireprioddkicji w „olhroidje fiilałelilsityicizinyim“ .

Kutmnnja matamlialsit iwyikioirzyisłała „luna biicuresilliil'0'r“, alby amiltoiwać 'dolhro;czyinny znaidzeik za 6 + 1 llei, iw kiolloirze ićzesnwioinioi-Jfiła.

Egzem plarz ten jwyfcoinaiiiy heljograiwiuirą, ip,o- 'wintienlby iraiozej iprzedsłaiwiać tóhiairalkitery- slyOzne idła sloliicy Rnimmnjj igmaichy, ho idla obcolktraljoiwlca zejsltaiwienie jmało jwyiraźnyah taraz h e rb o w y ch Ibairdzo imiawide jmóiwi.

„Sytuacja poTutycznla w CzeohosłotWiaiCjju nie przodsfaiwia tslię polmyślmie dlla (naszego s ą ­ siada, iale n;ie (moiżma lodnióiwić Czechioim spry- tu iw ajednywamiri soibiie, m ożnych p r z y ja ­ ciół. Umieli orni ipdzypoiminiieć Włoidbolm i F rancuzom , :że nv 'Wlojmie świiałoiwej czeskie leg jony b rały udzliiał w ibiitwaicli p o d iDo s b

Alfo i V'ouiziieirs. — iwydająte dwa iznaczki, przedstaiwiaijąice iQzesikich żoilniarzy iz aw ych lat. Nia m airginesach ty c h ,znaczków Ijesit, ja k zwykle 'W Ozechiosloiwacji, piękmia (winieta, pizcdśtajw iająoa hełm 'siztiuinmoiwy li iriaziwy ii;n- rydli m ie jSÜO,wo!śdi iwe F ra n c ji d W łoszech, gdzie (przed 20-tiu lalty b ra ły nrdiział czeskie w ojska. Równideż Fiolaiidlja 'wydała orygi­

nalny (zresztą (znaczek w •dwudzies.tohmie od- zy sk an ia niiypoidlegtolścli, itutaj je d n a k two ja k

1 9 3 8

-1814 A -1938

NIEMIRÓW-ZDRÓJ

S E Z O N 1 9 3 8 .

D a n c i n g i popołudniu i w ieczo­

rem ® W y c i e c z k i au to ca ram i ® I m p r e z y te a tra ln e • K o n c e r t y nocne • S tałe kino • R eprezen­

tacy jn e b a le 0 IX Doroczne Za­

w o d y K onne 26 czerw ca • O p e ra L e ś n a ( d r u g a p o ł o w a l i p c a )

iecko, i zdrowie

MAG. A. BUKOWSKIEGO

i s ł o ń c e !

* N I V E A U

I P rz e d w yjściem w zm o cn ić sk ó rę 1 N IV E Ą ! S k ó ra n a b ie ra w ów czas 1 o d p o rn o ś c i n ie iylko n a d ziałan ie I intensyw nych p ro m ien i w io se n n e g o 1 sło ń ca , a le ta k że na c ig g łe zm iany I p o g o d y . NIVEA zm n iejsza przy tym 1 n ie b e z p ie c z e ń stw o o p a rz e n ia sło- I n e c z n e g o i c h ro n i n as p r z e d z a zię- I b ie n iem .g d y p o g o d a jest n ie p e w n a ! D la te g o — tylko z NIVEĄ n a po- I w ie trz e i s ło ń c e I

I Krem NIVEA z n a jd u je s ię w h andlu 1 tylko w o ry g in aln y ch o p ak o w an iach i D o b re i z n a n e p r e p a r a ty c h ę tn ie sq I n a ś la d o w a n e - p r z e s tr z e g a m y za tem i p rz e d n ab y w an iem krem u, s p rz e d a - w a n e g o n a w a g ę p o d nazw q NIVEA.

K rem NIVEA o d z ł. 0 , 4 0 - 2 . 6 0 O le je k NIV EA o d z ł 1 . - 3 , 5 0

P E B E C O S p ó łk a A k c y jn a w P o z n a n iu ■'::+ A'--

w -

ŁUNA BUCUPE^TILOP

^SyOAi+je

2+RMMbM

mmmm

UlTUMIU «Ń 10CIAŁF IO

N a jito w sz e z n a c z k i: (od g ó r y ) R u m u n ji, C zech o ­ s ło w a c j i, F in la itd ji (śr o d k o w y w tr z e c im rzą­

d z ie ) o r a z s e r ja z ą a c z k ó w h o le n d e r s k ic h , w y ­ d a n a n a c e le O p iek i S p o łe c z n e j.

fiUlaindZki raie praedsitawSa się b ard zo igroź- ime. Zmaazeik za 2 im (idopłała doihroiczyinina 0.50 imk), 'wylkoiniaiay jesł hcljograiwierą iw ko- Ica-ze nidbieokiim 25X35 nnim.

Damo uzna s e r ja iziiaiozkólw doibnoazymlnyoii Holaiiidji („latow a“, ja/k ją nazyw a z/iana poi,sika fcm iaj, (jest (bardzo poidóhna do ,tej sam ej em isji iw łataioh popinzedinlich. T eraz oczyiwli-ście fiiguirują ma (zmaicizlkadh li/mnie p o ­ stacie, ale z pośród uich tylko R em brandt znany je s t bliżej ja k o jed en a naijwytbiithiej- szycb im alarzy 'wszysitlkich czasów . 'Inne ioisio-

bislosoi, tó: M. v. Sintaldecoiwle (1.5 c.), O. Field ring (3 ,e.), (Maria Tesisełshbaidie '(4 c.) i H. O eihaave (12,5 c.). Fonm ał 24X 32 imim.

W. H.

ODPOW IEDZI iREDA/KCJI.

W P . (L. ZARZYCKI, WARSZAWA. (Daiięku- jem y a a wyirazy 'iizmam/ia, dto spraiwy p o r u ­ szonej (piizez W'Pama pow rócim y jesizioze ;mie- jedmokroitniiie. 'Kopertę zw rócim y.

JE-W IOZ NA WILEŃSZCZYŹNIE. IPinze- ,słana irtdlbitlka nie m a żad n ej iwairtoścd fiła- telistyiozmej. Były ito (typowe osziukańcze izna- czkd idkt nieistmiBąceigo pańisłiwa iBäblomusii, dwiuikolloirqwe, a o dbitka je s t (tylko ,jedn)0lba,r- vi/ią częśaią całego egzem plarza.

P R Z E T t U S Z C Z O N V w P U D E t W A C H

e a m a t o w y

I f K L n w TUBACH R. BARCIKOWSKI S. A. P o zn ań . P o g o l e n i u : S C ł-ilrR K

o t A & E l

Skóra s l; ale fin zu y • nie zaognia • nie pręty • nie ulega zakażeniu

A S • 7

(8)

SL (Vowdfr

Z Ł O T A A M 1 Ę T N I K A P O S Z U K I W A C Z A

K A R T K I Sam F ra n c is c o !

Dziś iprzybył z F ra n c ji statek.

Na pokładzie je ­ go przyjechało 15 dziewcząt. Całe

•miasto m ów i ty l­

k o o tem . W San F ra n c i­

sco ibylo doty ch ­ czas zaledwie k il­

kanaście kobiet i zgórą 80 tysięcy mężczyzn. Przed p a ru dniam i wie­

le statków odpły­

nęło do Chile, po em igrantki, aby ja k najspieszniej zm niejszyć tę r a ­ żącą dysproporcję płci.

iPiętnaśoie npw ydh k o b iet! I do tego F r a n ­ cuzek! Gdy diziewdzęlta wychłodziły z dzół- n a ,n.a hilzeg — (przyglądano im się, ja k zja- wislkiu. T łum poiproisitiu izbairaniał n a w idok koloffiawych fatałaszków , to r o n e k , falbanek i loczków. Ujwodzicieltói udały się do domin zajezdnego., strzielając n a lewio i piraiwo ociza- mi. Nie zdaw ały siobie (sprawy, że mogły w y ­ w ołać b u rzę. Do ihoiteiu diosizły ty lk o dpvie!

h esztę ponwanio po drodze.

W (tyim dzikim k ra ju lootoieta jest rólwlnie posizukiiwana ja k złortio, lecz o w iele o d nie­

go rzadsza. N iem a w tem zresztą mile d!zi|wne- go. (Stare poiczóiwe San F ran cisco liczyło s o ­ bie 460 m ieszkańców , b y w dw a la ta po o d kryciu ztóż złota urołsmąć do 40 tysięcz­

nego mliasta-osady. Diziś ima ono 80 tysięcy obyw ateli. San F ra n c isc o Stało się E ld o ra ­ dem całego św iata — majem bez kobiet.

Przybyłam do San F ran cisco przed dw om a laty. Było to ju ż witedy d u że m iasto. P o ­ ciągnęła m nie du, ja k izreslzitą całą tę falę ludzką, k tó ra zalała K alifo rn ję — igorącz- ka izloita. M yślałam, że zrobię fo rtu n ę, że w ykopię ją i wypłomzę z ziem i. Diziś złoto K alifornji płynie do m ej k a sy z r ą k tych szaleńców , ,oo tu przybyli ze wistzystkich stro n św iata, by p racow ać w pocie czoła w „ W i­

diach A m eryki“.

D nia 16 w rześnia 1847’ ,r. A m eryk aniie z(wy- ciężywislzy Mdkäyk, iwkirodzyli ido (stolicy te ­ go kratju. D nia 2 lutego 1848, p o tnzymie,- siętSznycih ukłaldaićh izostał podpisany t r a k ­ tat — m ocą k tó reg o Nowy Meksyk i N awa K aU fornja przeszła na w łasność Umył za c e ­ nę 15 m iljonów dolarów . W k ilk a dni

po padpfcainliu pawyżsizej tiransakoji tw Gua- dełupe — Hiidailgo, d o konano odkrycia ol- brzymiich pmkładów izlóta na niowych iziie- m iach Umji, ma farm ie k a p ita n a SiUltera.

S ultur — .Szw ajcar z pochodzenia, słu ż ą ­ cy iw gw ardji (kirólewislkiej przed rew olucją 1830 r. — wyemligruwał do Aimerykk (Przez k ilk a lląt pnzeibywał on ,w Miissouni, n a stę p ­ nie w Oregioniie, przebył Góry Skaliilste, byl na rwyispach Saindwiioh i wreszcie w roku 1339 lusliądł n a ś ta łe w Kali.foirnji, gdzie oid ówiozasinega gU barnatora — w ielkiego piropa- g a ta ra li'dcli koloinizaicyjnej, oltrzymał 30 mil kw. ziem i po obu brzegach Sacram ento, w okolicach t. iaw. „W idłów A m eryki“.

•Na ziem i tej .SUlter sp raw o w ał w ładzę ustaw odaw czą, isądoiwą i wykoiuawclzą. W y ­ b u d o w ał on p rz y pom ocy Indjam twtierdizę,

P o w y ż e j: S an F r a n c is c o w r. 1847.

T E K S T I I L U S T R A C J E

J. M. B R Z E S K I

k t ó r a s ta ła się z a ro d k ie m o sa d y , n a zw a jie j p ó ź n ie j Siullterviille.

S u tte r, posiad ający n a sw ydh teren ach p ię ­ k n e łasy sosnow e, iplositamawił załolżyć ta r ­ ta k n a rzece, którytby m u doisitaircizał po- trzehneigo n a budow ę drzew a. W tym celu zaw arł o m aw ę z n iejak im M arsh al em, m e ­ chanikiem . W edle ra p o rtu kpt. M aron, skie­

row anego do b ry g a d je ra R. Jonesa, S ek reta­

rz a M inisterstw a W o jn y w W aszyngtonie — odkrycie złota w S acram en to taki m iało przebieg:

„...jpo w ystaw ianiu ta rta k u ofcaizało> się, że gdy ipuszoziono' w odę na koło, to szczeble jego n ie wyrzaioały diostałecizmej je j ilości, a to z tago pów odu, że b y ły zb y t Milsk» siebie um ocow ane. N ap raw a tej w ady p o ciąg n ę ła­

by zibyt w ielkie koszta, pirzeło m ech a n ik po- stanowlił głębiej izaniurzyć ko ło w wiodzlie, i p ozostaw ić je j miażność w yżłobienia sobie

u jścia. W skutek tego w przeciągu k ilk u d n i n a dnie sp ad k u n a g ro m a ­ dził się piasek, w k tó ry m M ar­

shal — b ad ają c sk u tek sw ej p o ­ praw ki spostrzegł błyszczące k am y ­ ki, k tó re okazały się czystem zło­

te m “ .

M arsh al zwie­

rzy ł się k a p ita ­ now i Sutter ze swego odkrycia, poczem o b a j przyrzekli sobie zachow ać w ta ­ jem n icy o d k ry ­ cie. — Nic na w iele je d n a k zdało się to ; w krótce in n i o d ­ naleźli błyszczące k am y k i i m agiczne sło ­

wo pomiió.sł w ich er w szeroki śwtiat.

iZraiau b y ła to jedynie „pilotka“,, k tó r a z n ę ­ ciła n a tereny Siuttera najśm ielsizych (miesz­

k ań có w San Framdilscio i M onterey. D opiero o fic ja ln e rąipar/ty, ogłaszione p rzez p u łk o w ­ n ik a M aron, k a p ita n a Tolson i k o n su la F r a n ­ cji MoarenlhlUUt — w strząsnęły śwdałem i o d ­ su n ęły w szelkie w ą tp liw o ści. Na K alifoenję ru n ę ła lu d zk a paw ódź.

W ir. 1802 ludność b iała K alifarniji w y n o ­ siła 1j300 oisób. W r. 1842 było je j ju ż 5.000.

Na ipodzątku 1848 r. doszła do 14.000. D nia I go «tycznia 1849 r. liczba ta wzniosła do 28.000, ill-go k w ie tn ia d o 33.000, I-go g ru ­ d n ia do 58.000. P o M iku mfiesiącach pnzy- było 3.000 M eksykanów z Sonory, 2.500 b ia ­ łych iz S an ta F e i 30.000 w ychodźców z p ó ł­

nocy. W reszcie w r. 1850 ludność w ynosiła 120.000. K aliforn ja została o d k ry ta po raz pierw szy przez Cortoza w r. 1535. Od tego czasu „ o d n ajd o w an o “ ją w ielokrotnie, n a j­

w ażniejszym je d n a k i decydującym dla ro z­

w oju tego k ra ju będzie bezsprzecznie o d k ry ­ cie złota przaz M arshala.

s}: * *

Kliady stan ąłem n a lądzie am ery k ań sk im , w szy stk ie plany, ja k ie sn u łe m o zdobyciu m a ją tk u w kop aln i n a d Saaraimemto, w y d a ­ ły (się dziiwinie niie nzeozywiisite. W szystko począw szy old krajohralzn, a skiońazywisży na cenach p ro d u k tó w ‘Spożywczych — sp ra w i­

ło mli zaiwód. O sada, zw ana (San F rancisco, ro z ra sta ją c a się w n.iebywałem tem pie, s p ra ­ w ia ła wmaiżenie chaotyczne, tyimctzaisoiwe i eiepnzyijaminie. Gemy, k tó re .zastałem , p rz e k o ­ n a ły minie, że o wyruszenliu do (z^oltodajraycih placerów m arzyć n a razie n ie mogę. Aby w y­

jech ać do S acram ento, trzeb a było być b o ­ gatym , u trzy m an ie zaś w m ieście też nie

należało do łatw ych: f u n t m ięsa fcoisztotwał 5 fran k ó w *), Chleb 30 sous, k o m o rn e za p o ­ k o ik w ynosiło miiesiięezniie 500 fran k ó w . Za wyniaijędie m ałego d am k u (kilka m abrów w kwaidradie) trzeb a by ło p ła c ić 3.000 fra n ­ ków imiastięeiznie. I mówiiiomio jeszcze, że te n , k o m u u d a się w y n ająć, je st szozęściainzem...

Jed y n ą rzeczą, k tó r ą m ożna było d o stać t u ­ ta j praiwtie za dairuno, b y ła ziemia!.

Pioisiiajdałem tro c h ę (oszczędności. Nie w iem , je k to Się stało, że k u p iłem ziem ię. Olbnzy-

..pakow ali dobytek i ruszali w stro n ą Sacram ento. *) W owych czasach frauk l’rancuskä równał sic 1/5 dolara.

8 ’AS

Cytaty

Powiązane dokumenty

Trzeba umieć kochać, umieć dać mu to co nie tylko sprawi mu chwilowa radość, lecz stworzy trwały fundament na którym można budować.. Filiżanka Ovomaltyny

ra teatralnego i filmowego, który ostatnio obchodził 30-lecde sw ej pracy zawodowej, wylania się z rozmowy z jego małżonką i.... 7-lettinćm synkiem, który jest

Zapobiegaj więc póki czaal Wzmacniaj atole mięśnie i nerwy, usprawniaj tunkcje ustroju, czyn organizm odpornym: pij Ovomallyng.. Smaczna, łatwostrawna i latwoprzy-

nie-ludzie przew ijały się m iędzy drzew am i, w szystko zdaw ało się być pokojem , szczę­.. ściem,

Przed udaniem się na spoczynek należy zatem skórę staran n ie nakrem ow ać NIVEĄ.. Jedynie NIVEA zaw iera Euceryt, środek w

Może C zytelniczki nasze zapiszą sobie na karteczce papieru numer przy każdorazow ej sytuacji, stw ierdzają, że w łaśnie tak a nic inaczej postąpiłyby, gdyby w

Należy więc tak długo pielęgnować skórę, póki nie stanie się ona

PODAJEMY PONIŻEJ KILKA TAKICH PRZEPISÓW... WK.Budyn