• Nie Znaleziono Wyników

As. Ilustrowany magazyn tygodniowy, 1938, R. 4, nr 23

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "As. Ilustrowany magazyn tygodniowy, 1938, R. 4, nr 23"

Copied!
31
0
0

Pełen tekst

(1)

» t l

r :#

(2)

Co ludzi interesuje w tym m iesiącu?

KOSTJUMY KĄ PIELOW E. Nasze panie zaopatrują sie w kostjum y kąpie­

lowe. Najmodniejsze są w bieżącym sezonie kostjum y k la Józefina Baker. Ko­

stjum y takie są tanie i nawet w najuboższym domu znajdzie sie pare centim e- trów m aterjału na uszycie sobie takiego kostjum u. K ostjum y te niczem nie przypom inają ubiorów kąpielowych w dawnej epoce. M ają te wyższość nad dawnemi kostjum am i, że można je wysyłać w zwyczajnych listach bez dopłaty.

EGZAMINY. Dzieci przychodzą do szkoły i przynoszą nam świa­

dectwa. W tym dniu należy wbić sobie w pamięć znane chińskie przy­

słowie: „Dziecka nie bij nawet kwiatem “. Zresztą nic dzieci winne, lecz zreformowany system szkolny. Ostatecznie nie trzeba sie m ar­

twić, jeśli dziecko sie źle uczy. Najwyżej nie skończy średniego za­

kładu szkolnego i zostanie jakim ś wyższym dygnitarzem państw o­

wym albo dyrektorem gimnazjum.

3 W YNAJM OW ANIE LETNISK. Czas pomyśleć o wynajęciu letnisk. W lecie bowiem musimy odpocząć. W tym celu wy­

syła sie rodzinę na letnisko. Nie należy przerażać sie wy- sokiemi cenami za wynajem letnisk — żadna cena nie jest

zbyt wysoka za te pare tygodni naszej wolności.

0 DNI KRAKOWA.

Zaczynają sie „Dni K ra ­ kowa“. W brew intencjom władz centralnych „Dni K rakow a“ odbywają sie od paru lat właśnie w Krakowie. Do najw ażniej­

szych atrakcyj tego okresu należy Lajkonik, czyli po­

kaz rozpędzania tłum u bez użycia broni palnej. Przyby­

wa też do K rakow a „Wesołe miasteczko“ oraz P. A. L. T eatr m iejski z okazji „Dni K rako­

wa“ wystawia po raz setny „Ga­

łązkę rozm arynu“, jako sztukę najm niej znaną w całej Polsce

® ZIELONE ŚWIĘTA. Na Zielo­

ne Święta jesteśmy w wielkiej roz­

terce dokąd sie wybrać na wycieczkę.

N arty czy kajak — mówi do siebie no­

woczesny Hamlet. W górach odbywają sie wielkie zawody narciarskie, połączo­

ne z kąpielam i słonecznemi. Nazwa Zie­

lonych Świąt pochodzi stąd, że w tych dniach ludowcy obchodzą swe święto.

Wiele osób przez cały rok obchodzi Zielo­

ne Święta — są to ci, którzy zostali prze­

niesieni na zieloną trawką. W górach trw a jeszcze biały karnaw ał, na nizinach zaczął sie już zielony karnaw ał.

ZAJADAMY S IĘ OWOCAMI. Nadchodzi sezon owocowy. Najmilsze są wprawdzie zakazane owoce, które możemy spożywać przez cały rok. W braku

„zakazanego owocu“ można sie zadowolić i tru ­ skawkami...

* * *

W czerwcu w arto też pomyśleć o przygotowaniu sie do wycieczek zagranicznych. Je st to nie- ] 1 I zmiernie trudne ze wzglądu na skomplikowa- (h) ną sytuacją międzynarodową. Należy w tym celu wziąć mapą i wykreślić sobie trasą po­

dróży przez kraje, które jeszcze nie prze­

żywają gorączki wojennej. W ielu tu ry ­ stów udaje sią do Włoch czy Grecji, aby oglądać ru iny z czasów starożytnych.

Ruiny z czasów nowożyjtnych można oglądać w Hiszpanji, a niebawem prawdopodobine i w innych krajach

Europy.

Adkalendasgraecas.

mm

m

H A Q L t e

(3)

ILUSTROWANY MAGAZYK TYGODNIOWY

W Y D A W C A : S P Ó Ł K A W Y D A W N IC Z A „ K U R Y E R “ S. A.

R E D A K T O R O D PO W IE D Z IA L N Y : J A N S T A N K IE W IC Z KIEROWNIK LITERACKI: JU U U SZ LEO.

KIEROWNIK GRAFICZNY: JANUSZ MARJA BRZESKI.

ADRES REDAKCJI i ADMINISTRACJI: KRAKÓW,WIELOPOLE 1 (PAŁAC PRASY). - TEL. 150-60, 150-61', 150-62,150-63, 150-64, 150-65, 150-66

KONTO P. K. O. KRAKÓW NR. 400.200.

PRZEKAZ ROZRACHUNKOWY Nr. 11 PRZEZ URZ. POCZT. KRAKÓW 2

1 LU S T R O W A N I MAGAZYN TYGODNIOWY C E NA N U ME R U GROS.ZY 40

PRENUMERATA KWARTALNA 4 ZŁ. 50 GR.

C E N A W C Z E C H O S Ł O W A C J I Kc. 2.50

CENY OGŁOSZEŃ: Wysokość kolumny 275 mn). — Szerokość kolumny 200 mm. — Strona dzieli się na 3 łamy, szerokość łamu 63 stro­

na zł. 600 Pół strony zł. 300.1 m. w 1 łamie 90 gr. Za o ^ j ^ ^ ^ ä Ä W o w e ioliczamy dodatkowo bCfllo za każdy kolor.

zastrzeżeń co do miejsca zamieszczenia^

&

[ \u m e r 23 n i e d z i e l a c z e r w c a 1938

Paryż^ ob fitu je w piękne, parki i o g ro d y , ch oćb y w spom nieć tylko słynny Lasek Buloński. N ajw ięk szg jednak p op u larn ością c ie s z y się w lecie park w ersalski, z a ło ż o n y przed dworrja w iekam i p rzez Lenotre’a , d o k tó reg o z pierw szym i prom ieniam i g o r ą c e g o słoń ca cią g n ą P aryżanie, b y nietylko z a ż y w a ć ś w ie ż e g o p ow ietrza, a le te ż n a p a w a ć się w sp an iałem i w idokam i, jakich d o sta rcza ją te

p ra w d z iw ie k ró lew sk ie O grody. F o t. M n n d i - A m s te r d a m

A S Y Y U M E R U 2 3 -G O ; KALENDARZYK ASA. Qo ludzi interesuje w miesiącu czerwcu? (Str. 2). — KRAKÓW — MIASTO ŻYWYCH KAMIENI. P rastara stolica oglądana zarówno z punktu widzenia turystycznego, jak też historycznego. (Str. 4—5). — DNI UMAJONE. O zwyczajach łączących się. z Zielonemi Świętami w Polsce i innych krajach. (Str. 6). — RAKIETA i RERŁO. Osiem­

dziesiąte urodziny króla Gustawa V. przypom inają sportową sylwetkę tego sędziwego m onarchy i przeszłość jego dynastji (Str. 8—9). — „CZARNY CHARAKTER“ WŚRÓD PTAKÓW. Jak żyje i poluje na lup drapieżny dzierżba-srokosz. (Str. 13). — KORONCZARKI SLĄSK1E, i ICH PIĘKNE RĘKODZIEŁA. Domowy przemysł śląskiego ludu w postaci artystycznych koronek do­

czekał się ostatnio prawdziwego zainteresowania i uznania ze strony społeczeństwa. (Str. 14— 15). — ZDALIŚMY EGZAMIN!

Reportaż fotograficzny z życia szwedzkiej młodzieży uniwersyteckiej, która po egzaminach oddaje się tradycyjnym zabawom.

(Str. 16— 17). — DZIEŃ MARKIZY. Jak piękna dama spędzała dzień w XVIII. wieku i co budziło jej największe zainteresowanie?

(Sir. 18). — HYDROGRAF JA BŁĘKITNEJ KRWI O podstawach naukowych rasizmu i o rozprzestrzenieniu rasy nordycznej w Pol­

sce i Europie. (Str. 19—20) -— Przebój muzyczny „Asa“ : TO BAŚŃ MINIONYCH LAT... W alc angielski Ä. Zaremby, słowa Z. Kru­

kowskiego. (Str. 22). — NIEBEZPIECZEŃSTWO FLIRTU ZE SŁOŃCEM. Praktyczne wskazówki, jak należy zażywać kąpieli sło­

necznych, by nie odczuć tego boleśnie na własnej skórze. (Str. 28—29). — Nowele. — Kącik filatelistyczny. — Dział gospodar­

stwa dom. — Życie towarzyskie i artystyczne. — Humor i rozrywki umysłowe. — Nowe książki. — Na scenie. — Program radjowy.

AS-3

(4)

KRAKOW-MIASTOŻYWYCHKAMIENI N a p r a w o : Brama Florjańska w K rakow ie od strony plant.

iidził się z mgieł poranek.

i iy in szybkieini smugami ołulał przebiegające wzdłuż toru słupy telegraficzne. W przedziale ko- lejowym siedzieli zaspani ładzie. < Unosił się zapach wody kolońskiej, pom arańcz i resztek czadu z lokom o­

tywy.

Ilekroć Ronard powracał do Krakowa, zdawało mu się, że zanurza się w szarą, bezbarwną, czasem ciężką rzeczy­

wistość. Ronard mieszkał i pracował stale w Krakowie.

Musiał wytężać wiele sił, aby sprostać trudnem u zadaniu utrzym ania się na poziomie. Musiał walczyć, aby nie zostać zepchniętym przez życie na dalszy plan... Dlatego krąg jego zainteresowań obejmował wyłącznie żywą rze­

czywistość, otaczającą go na codzień. Na co innego nie miał czasu. Ronard nie przeczuwał nawet, że istnieje coś poza jego pracą, co mogłoby go zająć.

Każdy wyjazd poza Kraków, traktow ał Ronard jako wy­

darzenie. Nic dziwnego. W yjazdy te były jego w akacja­

mi, podczas których nie trzeba było zajmować się niczem poza wyszukiwaniem i dobieraniem miłych, czy przy­

jemnych godzin.

Kiedy wędrował po różnych miastach Polski patrzał na nie świeżym wzrokiem przybysza i wynajdyw ał w tych widokach tysiączne wdzięki. W Krakowie, miasto i jego m ury były atrybutem nieodłącznym, nieraz bardzo trud- dnych dni Ronarda. Może dlatego nie przedstawiały dla niego specjalnych ponęt — czcigodne budowle prastarego grodu.

Teraz wciśnięty w kąt przedziału, z ciężką głową po niespokojnym śnie — Ronard myślał o powrocie do p ra ­ cy: dworzec, droga obmokłym bru-

^ kiem do domu, śniadanie i... praca.

O niczem innem nie myślał Ronard.

Nawet nie przy­

szło mu do głowy zastanowić się, jak wyglądają ulice, którem i będzie szedł i czy zaszły I tam jakie zmiany N podczas jego mie-

* sięcznej nieobec- t ności.

Ktoś uchylił o- kna. Stukot kół stał się głośniejszy.

Świeży powiew w darł się do przedziału. Ronard rozpa­

kował czekoladę i patrząc w okno, zaczął ją gryźć. F ali­

sty teren kołysał się obok pociągu, wśród świeżej zieleni świeżegj lata.

— A zatem zbliżamy się już do Krakowa — powiedział siedzący naprzeciw Ronarda podróżny, patrząc na niego jakby w oczekiwaniu potwierdzenia.

Ronard przytaknął ruchem głowy, połknął czekoladę, któ rą żuł i zapalił papierosa.

— To piękne miasto. Gdy jestem tam, doznaję dziw­

nych uczuć — dodał po chwili nieznajomy.

— T ak — stare miasto — odpowiedział Ronard i uczuł, że niema nic innego do powiedzenia na tem at środowiska, w którem przebywał od tylu lat. A pozatem — dodał je­

szcze — takie miasto, jak wiele innych — chyba...

— Mówią, że nie powinno się go szpecić nowoczesnemi latar iiiami, tram wajem , stacjam i benzynowemi — mówił podróżny, jakby nie dosłyszał Ronarda. Twierdzą, że nie powinno być na terenie starego m iasta nowoczesnych sklepów i napisów, sygnałów kierunkowych, aparatów pożarniczych...

— Hm, bez tego już zupełnie nie możnaby wyobrazić sobie życia w Krakowie — wym am rotał Ronard.

— Nie będę się spierał co do tej kwestji. Zapewne bez tych wszystkich nowoczesnych znaków czasu utworzo- noby jedyny w swoim rodzaju rezerwat przeszłości, m u­

zeum minionych wieków o kolosalnych rozmiarach... Lecz Kraków żyje. Żyje zdumiewająco silnem życiem, pomimo swego wieku. Jako zaś organizm żywy musi posiadać wszystkie symptomy tego istnienia.

Ronard słuchał wpatrzony w ruchom ą panoram ę za oknami.

N a p r a w o : Zam ek królew ski na W aw elu od strony ul. G rodzkiej, z „Kurza Stopką" na pierw szym plan ie.

(5)

— Dlii mnie — ciągnnl nieznajomy — m ia­

sto o silnych kontrastach, spowodowanych konieczności«'! przystosowywania się do coraz to innych i nowych warunków — oznaczają przedewszystkiem wolę życia. — Pozateni są one tak fascynujące i urocze. Poprosili przy­

kuwają uwagę. Nowoczesne akcenty, z któ­

rymi jesteśmy, jako ludzie im współcześni zrośnięci i zż.yci — mojem zdaniem nie mo­

gę ująć piękna, czy zmienić charakteru oto­

czenia. W ręcz przeciwnie. Podkreślają to piękno, um acniają jego wartości i zwracają na nie uwagę... Ale

pana pewno to wszystko nic inte­

resuje? — zatrosz­

czy! się niezna­

jomy.

— Ależ nie, za­

przeczy! żywo Ro- nard. Pańskie uw a­

gi są naprawdę in­

teresujące. Przy­

znam się — Ro- nard zawaha! silę, że nigdy nie zw ra­

całem na to wszy- sko uwagi. A mie­

szkam w Krakowie już bardzo długo...

To proste — nieznajomy uśmie­

chnął się — pan poprostu przyzwy­

czaił się do otocze­

nia i przestał na nie zwracać uwa­

gę... To się często zdarza. Jeśli chodzi o mnie, będę obec­

nie po raz drugi w Krakowie.

— Długo pana tam zatrzym ają in­

teresy?

— Nie jadę dla załatwienia ja ­ kichś spraw. Po­

prosili wykorzystu­

ję wolny dzień, by odwiedzić to .m ia­

sto. Jadę do K ra­

kowa dla niego s a ­ mego.

Ronaldowi prze­

biegło przez myśl, żc on nigdy nie pomyślał o czemś podobnem. Wolne dni spędzał w do­

mu. Nie przyszło mu nigdy do gło­

wy, aby „powłó­

czyć się“ po Kra­

kowie, lub oglądać go i starać się po­

znać, A ten czło­

wiek z naprzeciw'- ka przebył setki kilometrów wła­

śnie dlatego.

— Niech p a n spojrzy — usłyszał Ronard słowa — czyż nie piękna okolica wita nas

przed bram am i Krakowa. Teren urozmaico­

ny, z każdą chwilą inne, prześliczne widoki, zmieniające się jak w kalejdoskopie. Zazdro­

ścić wam trzeba wszystkiego od miasta po­

cząwszy, aż do jego okolic zasianych liczne- mi pamiątkami minionych wieków. To umie ocenić człowiek z równin. Niech mi pan wie­

rzy. Bielany, Tyniec, Kalwarja, Czerna, Tę- czyn, Ojców, W ieliczka — no, doprawdy bo­

gactwo piękna zostało tu zgromadzone hoj­

ną ręką.

Ronard myślał, że nie zna tych miejsco­

wości. Nieznajomy zaś mówił dalej:

— Ilekroć zastanawiam się — wiele rzeczy wspaniałych, ile podań i jaka olbrzymia hi- storja, jaka chwała całej Polski zwią­

zane są z Krakowem, doznaję uczucia, że dla poznania tych wszystkich dokumen­

tów. nagromadzonych przez korowód wie­

ków, nie Starczy sil i życia jednego człowie­

ka. Gdy po raz pierwszy znalazłem się w K ra­

kowie, otoczyły mnie echa i rzeczy przeszło­

ści tak wielkie, że uczułem się małym i zgu­

bionym wśród tych wiekowych labiryntów, w których wzniosły artyzm jest przewodni-

Fragm enf Rynku z pomnikiem^ M ickiew icza na pierw szym p lan ie.

R Y S U N K I : J . M . B R Z E S K I

kiem. Może jestem wyjątkowo ustosunkowa­

ny do Krakowa, ale mnie naprzyklad oso­

biście wystarcz^ tylko zewnętrzne piękno te­

go miasta. Nie starałbym się o daty i histo- rję. Nie należę do tych turystów, których można oszołomić jedynie faktem, że jakiś zabytek pochodzi z XII czy XIV wieku. Pięk­

no, jego powaga i dostojeństwo mówią same za siebie. Uświadamianie sobie wieku zabyt­

ków jest czemś w rodzaju znęcania się nad samym sobą. Jeżeli wtedy w X, XI czy XV wieku dokonano już tego, co zastajemy w Krakowie — ezemże jesteśmy? Albo niczem, albo nacją genjuszów, przed którym i stoją otworem fantastyczne perspektywy... W to ostatnie jednak nie bardzo mi się chce wie­

rzyć — roześmiał się nieznajomy.

— Mnie — przyznał się Ronard — b ar­

dziej dotychczas interesowały zdobycze m e­

go wieku. Technika jest czemś, co w pełni rożumię i z czem jestem związany.

Stanowisko pana, jako czło­

wieka nowoczesne­

go jest zrozumiale.

Niech pan jednak przyzna. że‘ „dziś“

nic przyszło samo z siebie. Łączy je z przeszłością niero­

zerwalny łańcuch wysiłków ludzko­

ści, ciągły postęp i kultury minionych łat. Chcąc w pełni ocenić i zrozumieć postęp — trzeba znać jego źródła i początki. Nigdzie zaś w Polsce lepiej, ja k w Krakowie nie można nauczyć się szanować tej kultury i genjuszu polskiego, który sprowadził dzień obecny. Droga je­

go jest w tem mie­

ście upam iętniona najwspanialszymi pomnikami.

Kraków ciągnął dalej po­

dróżny — miasto, liczące dziś '.i50 ty sięcy mieszkańców,

— znane już jako osada w drugim wieku po Chrystu­

sie i opisane przez Ptolem eusza w je­

go geogral ji jako Carroduunum prze­

żył wiekową ewo­

lucję i zmaganie z przeciwnościami.

Przeszły nad nim niszczące pożary, najazdy o b c y c h hord, świetność o- kresu Jagiellonów, wreszcie zapomnie­

nie i sm utna wege­

tacja. Zabytki K ra­

kowa zdają się o- powiadać o wielu wydarzeniach. ziemię, którą teraz przebywamy, dep­

tały stopy wielu pokoleń. Została o n a przekopana wiele razy, posiada jeszcze tajemnice, które zdolne są dać obraz początków miast i osiedli na niej kie­

dyś zbudowanych i dziś zaginionych.

Ronard w myśli zaczął przechodzić, obrazy swego miasta. Najstarszy polski uniwersytet, a zarazem, po praskim najstarszy uniwersy­

tet w środkowej Europie — założony przez Kazimierza Wielkiego w r. 1364. IV uczelni tej studjował znakomity Polak Mikołaj Ko­

pernik z Torunia. Około 50 kościołów z n aj­

wspanialszą w Polsce świątynią, kościołem N. Marji Panny, wybudowanym w ciągu XIII do XV wieku. W kościele tym na tle świetl- Dokończcnie na str. 31.

4 S 5

(6)

DNI UMAJONE...

„M ajenie" chaty w B ronowicach.

N a p raw o: Tłumy w y c ie c z k o w ic z ó w o c z e ­ kują statków , które z a w io z ą ich na Bielany.

ni umajone...

( f l ...choć właściwie już w czerwcu. Dni, L S w których w całym świecie chrześcijań­

skim surowy kam ień kościołów i domów stroi się w zieloną, żywą szatę, uwitą z gałązek obudzonych do życia wiosennego drzew — dni, w których wszędzie, gdzie tylko panuje chrześcijańska wiara, radosne obchody, sto­

pione z odwiecznymi zwyczajami ludowymi w jedną nierozerwalną całość, m ają upam ięt­

nić ludzkości święto zesłania Ducha św.

i „cud wielojęzyczności“. Święto to, jeszcze w czasach najwcześniejszego chrześcijaństwa noszące grecką nazwę „pentekoste“ — pięć­

dziesiątego dnia p > W ielkiej Nocy, obchodzili już Żydzi w czasach Starego Testamentu pod nazwą „dziękczynnego święta żniw“. Zamy­

kało ono okres siedmiu tygodni żniw, rozpo­

czynających się świętem „passah“ i stąd zwanem było także „świętem tygodni“ — obchoidzonem pięćdziesiątego dnia, po upły­

wie „żniwnego okresu“. W raz z powolnem zanikaniem przyrodniczego podłoża rełigji — na miejsce „żniwnej ofiary“ wysunął się na plan pierwszy wzgląd na nakazy synajskiego prawodawstwa. Pradaw ny jednak zwyczaj żydowski wieńczenia w dniu żniwnego świę­

ta synagog i domostw — utrzym ał się póź­

niej i nadal.

Dla Kościoła chrześcijańskiego' posiadają Zielone Święta znaczenie przedewszystkiem dlatego, ponieważ pięćdziesiątego dnia po Zmartwychwstaniu zstąpił Duch św. na apo­

stołów, co, jaik wiemy, zapoczątkowało po­

wstanie Chrystusowego Kościoła.

Swtięto zakończenia radosnego okresu wiel­

kanocnego obchodzi się specjalnie od 3-go wieku. Począwszy od średniowiecza — świę­

cono oficjalnie Zielone Świątki przez trzy dni, obecnie tak u katolików, jak i protestan­

tów obejm ują one prawie wszędzie tylko dwa dni — z wyjątkiem Włoch, gdzie obcho­

dzi się oficjalnie tylko Zieloną Niedzielę. — Zwyczaj zaś ozdabiania wtedy kościołów i domów zielonością ma swoje uzasadnienie w psalmie 118.

Podłoże religijne Zielonych Świątek i jego m istyczna fabuła znalazła niejednokrotnie odzwierciedlenie w sztukach plastycznych — jeszcze w czasach wczesnego chrześcijaństwa.

I tak — cud zesłania Ducha św. oglądamy po raz pierwszy na minjaturze w syryjskiej księdze ewangelicznej Rahulasa z r. 586-go.

Znajduje się ona obecnie w słynnej bibljote- ce florenckiej — „Laurentiana". Dalej — mo­

żemy podziwiać go w mozaice kopułowej ko­

ścioła św. Marka w Wenecji (ok. 1100 r.).

Następnie został on uwieczniony w rzeźbie portalowej kościoła opactwa w Vezelay w 12-tym wieku — a Giotto upam iętnił go w swych słynnych freskach kaplicy Madon­

na delT Arena w Padwie. Budowę tej kapli­

cy, dodam y nawiasem, rozpoczęto w roku 1303-cim, a fresk o powyższym temacie po­

wstać miał w latach 1303—1307. Znane rów ­ nież są malowidła Angelico da Fiesole‘a, po­

święcone temu tematowi, dalej Tycjana (ko­

ściół Santa Maria della Salute w Wenecji) — wreszcie z nowszych czasów prace arty ­ styczne Jana v. Schraudolpha w katedrze w Speyer i Sambergera.

Wielce ciekawe są niektóre zwyczaje, zwła­

szcza na Zachodzie — związane z Zieionemi Świętami. Możnaby tu przeprowadzić po­

dział tych zwyczajów na takie, które związa­

ne są z oficjalneml uroczystościami kościel- nem i i n a zwyczaje ludowe, obchodzone w tych dniach przeważnie po wsiach Nie­

miec, Belgji i Słowiańszczyzny. Częściowo — sięgają one jeszcze pogańskich czasów.

Ze zwyczajów, obchodzonych w ścisłym związku z uroczystościami kościelnemi, nale­

ży przedewszyslikiiem wymienić „skaczącą procesję“ w Echternach, pojawiającą się wT dniu Zielonych Świątek na ulicach tego luxemburskiego miasteczka. Jest ona czemś w rodzaju „dziękczynnej uroczystości“ za

zdjęcie z tej okolicy przekleństwa choroby św. Wita, która tam w 8-mym wieku szalała.

Procesja odbywa się w sposób następujący.

Liczni uczestnicy uroczystego pochodu w asy­

ście duchowieństwa i wielkiej ilości muzy­

kantów postępują powoli, skacząc trzy kroki naprzód, a potem dwa w tył — co wygląda dość pociesznie i bynajm niej nie przyczynia się do podniosłego nastroju, do jakiego w procesjach przywykliśmy naprzykład u nas w Polsce. Z wybitniejszych obchodów poza- tem należy jeszcze wymienić ciekawą proce­

sję ku czci św. Gwidona, względnie św.

W ita — odbywaną konno n a jednem z przed-1 mieść Brukseli, Anderiecht.

To, co powyżej przedstawiliśmy — byłoby zwyczajami, zespolonymi ściśle ź uroczysto­

ściami oficjalnemi, kościelnemi — obcho- dzonemi w dniu Zielonych Świąt. O wiele jednak liczniejszymi są zielonoświątkowe zwyczaje ludowe. Z tych najbardziej rozpo­

wszechnionym w całym świecie chrześcijań­

skim jest zwyczaj zdobienia domów i wozów wiejfskiich zielonością. W krajach zachodniej . Europy chłopiec wiejski stawia w tych dniach swej w ybranej dziewczynie brzózkę jjrzed domem — młodzi parobcy wiejscy urządzają zawody w ydrapywania się na szczyt „drzewa majowego“, umieszczonego w czasie innych uroczystości ludowych, z m a­

jem związanych, w środku wioski — lub też urządza się wyścigi konne, których metą jest zwykle wyżej wspomniane drzewo. Zwycięz­

ca w tych wyścigach zdobywa tytuł „króla"

i jest przedmiotem owacji i podziwu całej młodzi wiejskiej, a uznania ze strony sta r­

szych, wspominających wtedy z sentymentem siwe własne „wyczyny zielonoświątkowe“

w czasach swej młodości. Zwyczaj ten jest zwłaszcza w Niemczech zakorzeniony, a prze­

bieg takiej uroczystości miałem sposobność oglądać w jednej ze styryjskich miejscowo­

ści.

Gdzieniegdzie urządza się specjalne „ka­

walkady zielono-świątkowe“, w czasie któ­

rych oprowadza się uroczyście po całej wsi przebranego na zielono chłopca. Bywają też w (Zwyczaju Objazdy pól i łąk, podczas któ­

rych błogosławi się m ającą przynieść plony ziemię.

W Polsce Zielone Święta obchodzi się spe­

cjalnie uroczyście. Pradaw ne lechickie zwy­

czaje podczas uroczystości wiosennych, roz poczynających każde „Nowe L ato“, trady­

cja przyłączyła do kościelnego święta, które stopione z nimi od wieków, jest jednem z najpiękniej obchodzonych w naszym kraju Po wsiach zwyczaje owe zbliżają się w swej formie do wyżej opisanych zwyczajów ludo­

wych — po m iastach, ja k n. p. w W arsza­

wie i Krakowie odbyw ają się tradycyjne pielgrzymki na Bielany, połączone z odpu­

stem, zabawą ludową, wyjazdem statkam i do pobliskich okolic i tak zwaną „m ajów ką“.

Pogodna beztroska ogarnia wtedy serca ludz­

kie i napaw a nową energją, siejąc wokół ra dość życia, budząc ufność w przyszłość i własne siły

Opisy te możnaby mnożyć w nieskończo­

ność, albowiem nuance, jakim podlega każdy zwyczaj w poszczególnych okolicach, zróżni- cowują go w szczegółach bardzo ciekawycn 1 niezmiernie charakterystycznych. Faktem jest, że radosne, rozśpiewane zielonością i opromienione blaskiem uśmiechu nadcho­

dzącego lata Zielone Święta, budzą w duszy ludzkiej nowe siły twórcze, które w tych dniach m anifestują się nazew nątrz w naj­

rozmaitszego rodzaju obchodach i zaba­

wach — by po ich upływie jąć się rzetelnej, płodnej w skutki, pozytywnej pracy, z nową nadizieją w przyszłość i w iarą w zrealizowa­

nie swych życiowych celów. Mistyka tego święta jest przepojona radością,, jak radością przepojona jest cała, obudzona do nowego życia natura. I dlatego jest orno jednem z n a j­

piękniejszych świąt chrystjanizm u i lakiem zawsze pozostanite. Święto um ajonych dni .

Adam Cyprian.

6« AS

(7)

v.-..'

jc ia h ie tU ® ITLbCUCL

^^DOMU I WSPORO^V

KREM

a n IV E A

“ ® ^ PIELĘGNUJE 5E

NIE u le g a w ątp liw o śc i:

N I V E A Jest n ie z b ę d n a d o c o ­ d z ie n n e j p ie lę g n a c ji c e ry i c ia ła . A d l a c z e g o ? - b o je d y n ie NIVEA z a w ie ra EUCERYT. N I V E A n i- tylko p ie lę g n u je i c h ro n i s k ó rę , a le z a ra z e m w zm a cn ia j q . Z a p ra w io n a N I V E Ą s k ó ra jest o d p o r n a i n a b ie r a z d ro w e g o i ś w ie ż e g o w yglqdu . N I V E A z a p o b ie g a b o le sn e m u o p a rz e n iu s ło n e c z n e m u i u ła tw ia szy b k ie i ró w n o m ie rn e o p a la n ie się . K rem NIVEA z n a jd u je się w h a n ­ dlu tylko w o ry g in a ln y ch o p a k o - w an ia ch . D o b re i z n a n e p re p a ra ty c h ę tn ie sq n a ś la d o w a n e - p rz e - strz e g a m y z a te m p r z e d n a b y w a ­ niem k rem u , s p rz e d a w a n e g o na w a g ę p o d nazw q NIVEA.

K r e m N IV E A o d jrł. 0 , 4 0 — 2 , 6 0 O l e j e k N IV E A o d i l 1 . - 3 . 5 0

y. P E B E C O S p ó ł k a A k c y j n a ^ w P o z n a n i u

i .... -

.L .- .

a

;1ł

n

KĄCIK FILATELISTYCZNY

Przez opisywanie wystawy warszawskiej zaniedbaliśmy trochę omawianie ostatnich nowości, ale teraz obiecujemy już poprawę.

m

//ś*? ~J5eć//7c>/jr J.yC , f o / £>/>£: U S f '/

F A B R Y K A W W A R SZA W IE.

I I I L

Znaczki Szwajcarji, Norwegji, czy też F ran ­ cji były w międzyczasie dokładnie reprodu­

kowane i mogliśmy już sami stwierdzić, jak nadzwyczajnie zostały wykonane. Sensację było ponadto, że tam, gdzie dotąd spotyka­

liśmy w regularnym obiegu tylko znaczki o motywach rysunkowych zdecydowano się na wprowadzenie krajobrazu (Norwegja).

Jednem słowem ministerstwa poczt stara­

ją się usilnie o to, abyśmy za nasze pienią­

dze otrzymywali „towar“ jakościowo i a r­

tystycznie pierwszorzędny. Jeśli chodzi o zmiany na rynku, to trochę późno jest dzi­

siaj notować kolosalną zwyżkę znaczków austrjackich. Wszystkie serje dobroczynne kosztują conajm niej o 300% drożej, niż przed „Auschlussem“, ale z drugiej strony

D o ko ń c zen ie na str. 3 1 -e j

J h d n ie jtz x i

j , I r u M t £ ó z a ( H i d n £ u c f u ' przez stałe pielęgnowanie włosów środ­

kam i niealkalicznym i, dzięki czem u włosy zachowują swą naturalną ela­

styczność.

Pielęgnujcie zatem W asze włosy nle- alkaficznym szamponem "Bez Mydła”

C zarna główka. Uczesanie trzym a się znacznie lepiej, a piękny i naturalny połysk włosów spraw i W am wiele zadow olenia!

”Bez Mydła” jest do nabycia w 2-ch od ­ mianach: do ciemnych i jasnych włosów!

(Jeżeli zależy Pani na czasie, można uzyskać 'piękne włosy w ciągu 3-ch minut, myjąc je "Suchym szamponem" Czarna główka./

O BEZ

Szampon Czarna główka

^37

VIA AIR MAIL

-•f'

o r a m ,

u / ź i H e P z y / g J e c f a z / 9 - , V o t f o

X r a io ® -, f i / a j i

Koperta lotn icza St. Zjedn., o p ła c o n a najnow szym ' zn aczkiem z a ó c. (w k olorze n ie b ie ­ skim i czerw onym ). P od różow ała o n a z T o led o (w sta n ie O hio) d o Krakowa p rzez 12 dni.

-a potem: soterać

Vtojen?^

SLóro si( ole teszciy . ole zaognia • nie pręży • ale olego zakażeniu

AS-?

(8)

RAKIETA

/ i / t olbrzymiemi krokam i ku ambit- / / / uym swym celom zdążający generał

/ « lionaparte poznaje w r. 1795 w Mar- s\lii pannę Desiree Clary, córkę miejsco­

wego, szanowanego- kupca. B rat przyszłego cesarza — Józef jest żonaty z jej siostrą fulją, stąd piękna, niezwykle rom antyczna panna jest jego krewną, ale jest też czems znacznie więcej! Napoleon kocha ją tak, jak to się zdarza przy pierwszej miłości.

Inaczej jednak sądzone było temu rom an­

sowi: mimo czułych listów, Bonaparte zem się w kilka lat później z Józefiną m arkizą de Beauharnais, nće Tascher de la Page- rie, a Desiree Clary wychodzi zamąz za generała Jana Baptystę Bernadotte, jednego z najlepszych wojskowych republiki. Ody pani generałowa urodzi syna, otrzyma on zgodnie z modą wytworzoną przez literatu­

rę imię Oskara, imię, które wejdzie w kil-

A

kadziesiąt lat póź­

niej do historji Szwecji, stając go­

dnie obok odwiecz­

nych imion Gusta­

wa, Adolfa, czy Ka­

rola.

Dziwne to były czasy: z dnia na dzień powstawały i ginęły państwa, z godziny na godzinę ludzie wyszli z ni­

cości, stawali się nowoczesnymi he­

rosami: — Jedną z tych nowych posta­

ci, wydobytych na wyżynę,, był Jan Bernadotte, syn skrom nej rodziny szlachty urzędni­

czej, osiadłej w Pau, skąd i Hen­

ryk IV. wywodził swTój ród. O ile ka- rjera B ernadotte‘a była wyjątkowa, o tyle też jego zalety, prawość charakte­

ru i zdolności zna­

cznie przewyższały wszystkich nieomal

tsdäl

I i

*

Na lewo: przy śnia­

daniu po partji te-

n l i a . •f' “ •T

P ow yżej: ...podczas parady w ojsk ow e].

P on iżej: K ról G ustaw V podczas o tw a rcia p arla­

m entu, po lew ej (w ok u larach ), n astęp ca tron u, po praw ej (pod fig u r ą ) k siążęta G ustaw A d olf,

K arol i E u gen ju sz.

. i

&

jego kolegów marszałków cesarstwa. Służbę w ojskową rozpoczął jako żołnierz w armji Sambre-et-Meuse. Dla swego rasowego wy­

glądu, zwany „Belle-Jam be“, Bernadotte a- wansuje dopiero po wybuchu wielkiej rewo­

lucji, usuwającej wszelkie stanowe różnice.

Jest on też szczerym republikaninem : idea­

ły swe wzoruje na mężach dawnych Aten i Rzymu, nie rozumie zaś i pogardza „ge- szefciarstwem“ republikańskiem , jakie za­

czyna kwitnąć we F rancji za Dyrektorjatu.

Bernadotte wierzy w uczciwą republikę i słu­

ży jej z całych sił. Stąd gdy widzi samo- władcze zakusy Bonapartego, pow stają mię­

dzy nimi pierwsze zatargi. Kiedyś już na wyspie św. Heleny, Napoleon powie o nim:

„Jeżeli Bernadotte został m arszałkiem ce­

sarstwa, księciem Ponte Corvo i tylu doznał łask, to zawrdziędza to jedynie swej żonie“'.

Czy tak było naprawdę? Jest więcej jak pewne, że cesarz zachował pam ięć wesołej, miłej i ładnej dziewczyny w swem sercu, ale zaszczyty zdobył sobie. Bernadotte niejako wbrew cesarzowi, gdyż odważnie podkreślał niechęć do popierania jego planów. Prze­

ciwnie, możnaby wykazać, że Napoleon u- ważał B ernadotte‘a za jedynie poważnego przeciwnika i konkurenta. Historycy twier­

dzą, że B onaparte w pewnej chwili zoba­

czył w Sułkowskim współzawodnika i sta­

ra ł się odsunąć go w cień: w takim samym lub wyższym stopniu da się to powiedzieć 0 Bernadottc‘m. K arjera jego była szybka:

był wodzem całych arm ij, walczących «e Włoszech i Niemczech, był ministrem wojny, został wkońcu w czasie nadaw ania lenn 1 księstw m arszałkom i członkom domu Bo- napartych, księciem di Ponte Corvo, które

S A S

(9)

chociaż male, położone na granicy Państwa Kościelnego a Królestwa Neapolitańskiego, jednak dawało marszałkowi pozory suwe­

renności.

W tym to czasie, kiedy nowe trony jak grzyby po deszczu wznosić się poczęły dla Bonapartych — panował w W estfalji Hie­

ronim, w Neapolu Joachim Murat, w Ho- landji Ludwik, w Hiszpanji Józef, gdy i szwagrowie otrzymywali państewka — Felix Baccjiocchi — ks. Piombino, adoptowa­

ny syn Eugenjusz de Beauharnais zawierał związek małżeński z księżniczką bawarską, córką do godności króla przez Napoleona podniesionego elektora — w Szwecji wyga­

sał stary dom królewski holsztyńsko-got- torpski, którego ostatnim reprezentantem był Karol XIII. Byli wprawdzie dalsi krew ­ ni króla, ale nie wchodzili z różnych wzglę­

dów w grę jako następcy na tronie. Ber- nadotte był już osobistością znaną w całe j Europie, a nadto szczęśliwy zbieg okolicz­

ności chciał, że szwedzki poseł w Paryżu, znający B ernadotte‘a, posiadał dla niego szczere uznanie i nadm ienił w swej ojczy­

źnie o możliwości powołania jego właśnie na tron szwedzki. Zaczęły się pertraktacje:

marszałek ujm ującem postępowaniem i swa­

dą, właściwemi Gaskończykom, umiał tak dalace zaskarbić sobie sym patje Szwedów, że po pewnym czasie kandydatura jego stała się popularną w Skandynawii. Karol \! I I

I W v V

i- ffl

UD liii

'

mm

P o w y ż e j : K r ó l e w s k i z a m e k w S z t o k h o l m i e w n o c n e m o ś w i e t l e n i u .

mający jeszcze pewne zastrzeżenia co do swego następcy, wywodzącego swą karjerę z szeregów republikańskiej arm ji, zgodził się wkońcu na jego adoptację. Odnośny akt Napoleona zezwolił „naszemu Kuzynowi, księciu de .Ponte Corvo na przyjęcie god­

ności następcy tronu królestwa szwedzkie­

go“.

W ybór — rzecz właściwie dziwna — zwa­

żywszy odmienność wychowania, rasy, po­

glądów, narodowości i religji, okazał się trafny. Gdy w r. 1818 książę Jan Karol, ja ­ ko Karol XIV wkładał na skronie królew ­ ską koronę Szwecji i Norwegji, cały kraj wznosił szczere okrzyki na cześć nowego monarchy. Do zimnego dalekiego Sztokhol­

mu podążyła po kilku latach też królowa Desiree. Opuściła ukochany swój Paryż, swój pałacyk na rue d‘Anjou, wyrzekła się paryskich domów mody, magazynów z p er­

fumami i tego wielkiego świata, który sta­

nowił jej ulubiony żywioł. I odtąd dom Bernadotte‘ów zyskał miłość i uznanie swych nowych poddanych. Dziś, gdy obecny król Gustaw V. obchodzi (16 czerwca) swe osiemdziesiąte urodziny, cała Szwecja, ale też cała E uropa ze szczerem uznaniem wspomina jego rządy i jego mądrych po­

przedników.

Bo Bernadotte‘owie są rodziną naprawdę zdolną: wykazali to zarówno w polityce, jak w sztukach pięknych, jak w dziedzinie e- konomji. Pierwszy ich reprezentant na tro ­ nie Szwecji z niezwykłem zrozumieniem kierował trudną polityką królestwa wobec

■ńnglji, Rosji i F rancji, borykając się z o-

głoszoną przez Napoleona „blokadą konty­

nentalną“, jak z drugiej strony z rywaliza­

cją z Rosją o Finlandję a wkońcu z za­

gadnieniem Norwegji, objawiającej odśrod­

kowe tendencje. Syn Karola XIV, Oskar I, żonaty z córką Eugenjusza de Beauharnais, księcia leuchtenberskiego, pasierba Napo­

leona I i ks. Augusty bawarskiej, był zdol­

nym muzykiem, i współpracował przy two­

rzeniu symfonji wojskowej Haydna. Syn Oskara, ks. Gustaw również był muzykiem, brat zaś jego król Oskar II wybitnym poe­

tą i mecenasem sztuk pięknych, wielkim na­

prawdę monarchą, który pozostawił trw a­

łą pamięć u Szwedów. Jeden z braci’ króla Gustawa V, ks. Karol westgotlandzki zdo­

był sobie sławę jako wybitny malarz. Jak wiadomo i wnuk króla, Sigvard Berna- dotte, obecnie noszący jedynie nazwisko rodowe, posiada zdolności artystyczne i ja ­ ko reżyser filmowy walczy o sukcesy ży­

ciowe, jak zwykły śmiertelnik. Pomimo, iż Bernadotte'owie od trzech generacyj spo- krew niają się z niemieckiemi domami pa- nującemi (Nassau, Baden, dom sasko-ko- burski itd.), to jednak w ich mentalności, upodobaniach, żywości charakteru, można zauważyć dziedziczność francuską. Rów-, nież i sympatje polityczne domu panują­

cego szły wybitnie w kierunku Francji.

W arto też wspomnieć, że król Karol XV, brat króla Oskara II, był wielkim przyja­

cielem Polski a sympatje swe wyraził no­

tą dyplomatyczną, zwróconą w r. 1863 do państw europejskich, domagając się po­

wstrzymania rozlewu krwi i zapewnienia Polsce należnego jej w rodzinie narodów stanowiska. W razie wystąpienia Francji przeciwko Rosji, król gotów był nawet na wystawienie arm ji stotysięcznej przeciwko zawsze dla Szwecji groźnemu wschodniemu sąsiadowi.

Lecz i tu, jak tyle razy w historji, senty­

ment osobisty grał też ważną rolę: król Karol XV po stracie swej pierwszej żony, królowej Ludwiki z domu ks. orańskiej, za­

mierzał poślubić Marję hr. Krasińską, cór­

kę naszego wieszcza Zygmunta i jego żony Elżbiety z hr. Branickich. Wobec tego, że konstytucja szwedzka nie dozwalała kró­

lom na poślubienie osoby, nie posiadającej tytułu „Altesse Serenissime“, król hiszpań­

ski Amadeusz miał nadać ojczymowi hr.

Marji, Ludwikowi hr. Krasińskiemu tytuł granda, kuzyn zaś Krasińskich król W iktor Emanuel II, tytuł księcia, które to tytuły przez adoptację przeszłyby na Marję. P ro­

jektom tym jednak kres położyła śmierć króla.

Rządy Oskara II, ojca króla Gustawa V odznaczały się dla Szwecji rozkwitem za­

możności, sztuk pięknych i... bezkrwawą rewolucją! Norwegja, oddawna zmierzają-

Dokończenie na sir. 26-ej.

Pow yżej: Jan B ernadoite, książę dl Ponte Corvo, m arszałek N apoleo­

na I., od r.1S18 król Szw ecji I Nor- w ep ji.

W S Z Y S T K I E Z D J Ę C I A KARL SANDELS, SZTOKHOLM:

Na praw o: K ról G ustaw udziela sw ej sy n o w icy , ks. In grid , dobrych

rad.

AS-9

Cytaty

Powiązane dokumenty

Trzeba umieć kochać, umieć dać mu to co nie tylko sprawi mu chwilowa radość, lecz stworzy trwały fundament na którym można budować.. Filiżanka Ovomaltyny

ra teatralnego i filmowego, który ostatnio obchodził 30-lecde sw ej pracy zawodowej, wylania się z rozmowy z jego małżonką i.... 7-lettinćm synkiem, który jest

Zapobiegaj więc póki czaal Wzmacniaj atole mięśnie i nerwy, usprawniaj tunkcje ustroju, czyn organizm odpornym: pij Ovomallyng.. Smaczna, łatwostrawna i latwoprzy-

nie-ludzie przew ijały się m iędzy drzew am i, w szystko zdaw ało się być pokojem , szczę­.. ściem,

Przed udaniem się na spoczynek należy zatem skórę staran n ie nakrem ow ać NIVEĄ.. Jedynie NIVEA zaw iera Euceryt, środek w

Może C zytelniczki nasze zapiszą sobie na karteczce papieru numer przy każdorazow ej sytuacji, stw ierdzają, że w łaśnie tak a nic inaczej postąpiłyby, gdyby w

Należy więc tak długo pielęgnować skórę, póki nie stanie się ona

PODAJEMY PONIŻEJ KILKA TAKICH PRZEPISÓW... WK.Budyn