Nr
1 98 M A J A 1 9 3 8 R O K U C E N A 4 0 G R O S Z Y
L A D Y
F O T . I M R E V O N S A N T H O
r(Me, m ik um-muiŁ
w iosno, kto cię w idziat w nas-zym kraju... — m ów ią sobie F rancuzi i robią co mogą, by oglądać lę wio
snę ja k najczęściej poza miaseni. W zw ią
zku z tem zupełnie zrozum iałem zam iło
w aniem n o tu ją k ro n ik i policyjne P aryża zupełnie nowy, specyficznie w ielkom iejski, ro d zaj przestępstw . Oto zauw ażono, że po
zostaw ione niepilnow ane w piątek po p o łu d n iu sam ochody (zwłaszcza te bardziej eleganckie) zn ik ają na 2 dni, by potem w poniedziałek znaleźć się w temże miejscu w nienagannym stanie! K u rtu azja „w ypo
życzających“ dochodzi do tego, że naw et nap ełn iają do pełnego zbiornik paliwa, ba!
naw et m yją sam ochody przed oddaniem . Jeden adw okat tw ierdzi, że m u się z jego sam ochodem już p arę razy taki w ypadek zdarzył, a ostatnio znalazł przy kiero w n i
cy przypięty bukiet z k a rtk ą dziękującą w serdecznych słow ach za um ożliw ienie spędzenia m iłych chwil week-endu. — W czem rzecz? Oto, ja k to m aw iał Zagło
ba: „Na wiosnę w iór do w ióra rad lgnie“ — a cóż dopiero, wesoła młodzież P aryża. Ale m ilej jest spędzać chw ile na łonie p rzy ro
dy, niż na b ru k u paryskim , a nie zawsze są na to środki.
Nie każda m iłość kończy się w ycieczką za m iasto , byw ają kobiety nieustępliw e i pełne zasad, ja k w tej piosence am ery k ań sk iej „H ard hearted H annah — Vamp from S avannah“ ... (Tw arde serce H anny — V am pa ze Sawanny...).
T aką kobietę m usiał spotkać ten Rumun, któ ry , po stanow czym „koszu“, strzelał w sw oje serce. Celował oczyw iście w lew ą stronę piersi i w łaśnie dlatego nic m u się nie stało, bo ja k się później okazało, serce m iał z... praw ej strony!
Na ciepłą po rę poleca się odpow iedni tru n ek . Jak i? Oczywiście szwedzki punch m rożony w lodzie! Mogę w łaśnie podać sk ą d się wziął. Oto w E rfu rcie znaleziono pożółkły pergam in, opisu jący jego n a ro dziny. Dnia 4 p aździernika 1631 r. król K a
rol Gustaw był w E rfu rcie i w danym dniu w św ietnym hum orze. Podczas przechadzki tra fił między innem i, p rzypadkiem na po
siedzenie zacnego cechu siodlarzy i ci w śród silnego p rzep ijan ia zam ianow ali go sw ym rycerzem . To też w podw ójnie do
brem usposobieniu znalazł się potem — ja k zw ykle — w swej oberży, w k tó rej byli m. i. rajca m iejski ap tek a rz Schwind, O tto v. Guericke, h r Loew enstein i jakiś z notabli m iejskich. Pow stała kw estja n a p itk u ; ten to, tam ten znów rad ził co in n e go. Aż Gustaw zam ów ił u Schw inda trochę różnych ziół. Zmieszał, p rzyrządził i w lo
dzie dał do skosztow ania. W szystkim ten p ach n ący napitek sm akow ał ta k nadzw y
czajnie, że zaczęli się sprzeczać, ja k go n a zwać. K ról rozstrzygnął: „Jest nas tu 5, po żywa „Szw edzki P u n ch “ !
Ja k m owa o tru n k ach , to m im ow oli staje w w yobraźni om szała pajęczynam i p okryta flaszka. P ajęczyny m ają być dow odem sta rości. Zrozum iano to we F ra n c ji najw id o czniej, bo w łaśnie n iedyskretna p ra sa do
niosła, że pew ien chłop w N orm andji P ierre B ran taire, m a hodow lę pająków w celu,., zro
bienia przyjem ności sm akoszom!
W iosna, słońce itd. ,to zagrożenie cery.
To też roić się zaczyna od ogłoszeń w szela
k ich kosm etyków . Każde z ładniejszą głów
ką, tak że czytelnik w głowę zachodzi, skąd (zwłaszcza piękne ogłoszenia anglo
saskie) b io rą takie modele. N aprzykład w N ow ym Jo rk u , n ie ja k a Mrs Sue ma agen
cję m odeli reklam ow ych. T aka agencja ma w ew idencji n ajład n iejsze żywe typy, by je w ynajm ow ać zależnie od zapotrzebow ania.
A p ro p o s szm inek: szm inki w fabrykach
p ió b u je się na ogolonych św inkach m o r
skich. A px-óbuje się, by się upew nić, czy nie są przypadkiem szkodliwe. A zbyt szm i
nek to nie byle co! W anglosaskich k r a jach i na zachodzie wogóle, kobiety oce
n iają dobrze wagę ładnego i świeżego w y- glądu. Toteż statystyki p o d a ją fantastyczne cyfry zużycia. Oto w USA np. na szm inki w ydaje się tyleż, oo w czasie p rosperity:
około 7 m iljard ó w złotych. I to, uw aża się, jest w p o rząd k u — niech robią co chcą, byle ładnie wyglądały!
A były czasy, gdy szm inki były niezw y
kle niepewne, ba w śród aktorów zdarzały się naw et w ypadlji śm ierci. Pierw szy, k tó ry o p arł fab ry k ację na naukow ych p o d sta
wach był Lęichńer. Oto koło 1860 r. ten syn kupca z Mainz, byt poprostu tenorem w W ürzburgu. Niedosyć tego, bo ku o bu
rzeniu- rodziców ożenił się w brew ich woli.
W yrzekli się go, tak że biedny synalek m usiał z a |a b ia ć na życie, jak o że gaża te
n o ra absolutnie nie w ystarczała. Przy po
mocy żony zaczął fabrykow ać kosm etyki.
Chcąc m óc robić coś porządnego, zaczął się uczyć chem ji, ulepszać fab ry k aty tak, że w 1873 r. załdżył już w B erlinie p ierw szą fabrykę. U m arł w 1918 r.
Nie dość jedndk um ieć zrobić sobie „m a
ke up“ , nie w ystarczy umieć się ubrać!
T rzeba umieć i rozebrać się — pow iedziała sobie przedsiębiorcza Mrs B lackborn i z a łożyła w lubiącej fachow ość Ameryce
„Szkołę rozbierania się“. Ł aknące tej w ie
dzy panie i panienki mogą na m odelach uczyć się tam , a potem sam e próbow ać pod okiem surow ej nauczycielki, jak z w dziękiem okazyw ać „dessous“.
W iosna to pow rót jaskółek. Nie byłoby ich tyle, gdyby ludzkość p rzy n ajm n iej na punkcie ochrony ptaszków nie połączyła się. Oto istnieje porozum ienie, któ re zape
w nia ratu n ek przedw cześnie zmęczonym, podczas zimowego odlotu, ptakom . Schw y
tane półm artw e istoty ład u je się i odstaw ia aeroplanam i na południe!
„W iośniany“ w yrok w ydał sędzia angiel
ski w spraw ie m ałżonków Grigg, . którzy gw ałtem chcieli się rozejść. Zgubą m ałżeń
stw a stała się podróż na- Riwjerę. P an i p o dobali się płom ienni W łosi, a pułkow nik znów stanowczo p rzekładał m niej lub w ię
cej w ykw intne F rancuzki, nad swą „ p ra w ow itą“. Sędzia po rozp atrzen iu się w ca
łokształcie orzekł: „Nie dam w am rozw o
du, jak o że żadne z was nie n ad aje się do w ejścia w nowe związki m ałżeńskie. Je ste ście zepsuci i źli!“ Mało co, a byłby do
dał: „idź do piekła, boś ty brzydki!'.
W iosna dla pięknych pań, to przede- wszystkiem kłopoty tualetow e. Zawsze tak było i będzie — w artoby wobec tego coś pow iedzieć na tem at różnych składow ych
„zbroi" kobiecej: gorset należy do p rz e szłości, ale — w brew oczekiw aniu — nie był to tylko atry b u t mody, to był także w arunek skrom ności. Oto za czasów sufra- żystek — dobrze przed w ojną — na pew nym balu w Londynie pojaw iła się taka śm iała lady, k tó ra m iąła odw agę nie w ło
żyć gorsetu. W yczuł to oczywiście zaraz pierw szy jej tancerz. I — niestety kroniki n ie zanotow ały im ienia tego półgłów ka — zam iast ucieszyć się, że nie m a pod ręk ą fiszbinów , spocił się biedactw o ze strach u i rozniósł po całej sali tę rew olucjonizują
cą nowość. Spraw a stała się głośną, ba n a wet o p arła się o sąd sam ego E d w ard a VII.
Ten człowiek k u ltu raln y (i k tó ry w idział wiele rzeczy!) w zruszył tylko ram ionam i:
„Jeżeli kobiety tylko takiem i sposobam i chcą w alczyć o swe praw a, to absolutnie nie mam nic przeciwko tem u"!
Rower dla pań był swego czasu sk a n d a
lem, a gdy w 1885 r. pierw sza p an i o k a
zała się w sp o d n iach — p u m p ach w ma- łem m iasteczku h o len d ersk ie m , zro b ił się ru ch ja k nigdy. Poczciw y p o lic ja n t ledwo nie zem dlał, a b u rm istrz b łyskaw icznie wy
d ał srogi zakaz w p uszczania czegoś podob
nego w b ram y m iasta.
P an to felk i też p o tra fiły być znam ieniem ro zlu źn ien ia obyczajów : na five o'clocku w W ied n iu p o k azała się w 1909 r. młoda p a n ie n k a w p a n to fe lk a c h zam iast w sznu
ro w an y ch b u cikach. P a n i dom u z oburze
niem ‘ sp y tała ją : „Cóż to m o ja droga, przychodzisz do m nie w n ocnych p an to fla c h ? !“ P a n to fe lk i jed n a k zdołały się utrzym ać.
K olorow e paznokcie przyszły do nas z A m eryki po w ojnie. Złocone paznokietki były znane już za egipskich czasów . Jed
n ak ta, co p ierw sza w p ad ła na ten po
m ysł p rzy p łaciła to życiem . Z azdrosna Kleo
p a tra u łatw iła je j p o d ró ż w k ra in ę cieni.
Sam a oczyw iście w te pędy pozłociła so
bie paznokcie, ale m im o ta k o d stra sz a ją cego p rz y k ła d u nie długo cieszyła się mo
nopolem — in n e E g ip cjan k i pow oli zaczę
ły ją n aślad o w ać i m oda ta p rz e trw a ła dłu
gie w iekj. Z resztą, dodam , n iedaw no odko
pano sta ry groł) m łodej G erm anki, która m iała m an icu ro w an e paznokcie.
O ndulacje w y n alazł w 1853 r. Marcel w P aryżu. T rw a ła o n d u la c ja to znów po
d a re k A m eryki — przyszedł do nas w 1920 r i z m iejsca p o d b ił nie tyle serca, ile główki kobiece. A k olorow e p eru k i, czy to pom ysł o statn ich lat? Nic podobnego! Już E gipt je znał i e le g a n tk i T eb n osiły peru
ki zielone, czerw one i niebieskie. „Nihil iiovi sub sole!" H en n o w an ie w łosów weszło w użycie w Rzymie po n ajeźd zie Germa
nów. R zym ianki, nie bez racji, zadecydo
wały, że ru d o zło te włosy, to b ard zo twa- rzow a rzecz!
Szm inki! Mój Boże! N ajstarsze grobowce z aw ierają kubeczki z bielidłem i różem.
Oczywiście i cz e rn ią do brw i.
P erfu m y po raz dru g i w róciły do Euro
py za K rzyżow ców . Nie d arm o tym wypra
w om p rzy p isu ją tak w ielkie znaczenie.
Koszule to znów now y stosunkow o wy
nalazek, bo do jakiego XV w ieku nie były znane, a z p o czątk u ty lk o głow y korono
w ane je używ ały i lo w ilościach um iarko
w anych, je d n e j lub p a ru sztuk. W tymże czasie po raz pierw szy p o k a z u je się pierw
sza chusteczka do nosa!
A skąd się w zięło słowo szyk? Z F rancji. Oto jednym z u k o ch an y ch uczni D avida był mło
dziutki m alarz A ndre C hicque. M alował tak ślicznie, że D avid w ziął go za m iarę do oce
n ian ia p rac innych sw ych uczni i m awiał o słabych p racach : „To nie Chicque!" Chicque u m a rł na ospę w 1788 r., ale nazw isko jego pozostało n ad al w a te lie r D avida jak o okre
ślenie czegoś ładnego, a po jego śmierci zapom niano o p o chodzeniu i pierwotnem znaczeniu tego słow a i n a d a n o mu znacze
nie obecne.
Nie m iło jest, jeżeli w iosna życia jest m ąco n a k o m p lik acjam i. P rzekonała się o tem m łoda A tehka G eorgette Massouli.
P ierw szych k ilk an aście la t żyje jako pan
na, nagle o k a z u je się p o trzeb a poddania się op eracji i p rzem ien ien ia na chłopca.
W ykorzystuje to czem prędzej, by zaręczyć się ze sw ą p rz y ja c ió łk ą z la t dziecięcych.
Ba, cóż, kiedy po p a ru m iesiącach okażuje się konieczność p o w ro tu — też w drodze o p e ra c ji — do ro d z a ju żeńskiego. O c z y w i
ście rozpacz w ielka, zw łaszcza ze stron) przy jació łk i, k tó r a zresztą, ja k mówią, nie tyle m artw i się zm ian ą płci, ile tem, ze nie będzie się m ógł odbyć ślub „en regle Nie darm o rzecz dzieje się w Grecji...
Je rz y D ołęga L e w a n d o w s k i.
2 - A S
1ŁUSTR0WAI¥Y MAGAZYK T Y G O P X lO W y
W Y DA W C A : S P Ó Ł K A W Y D A W N IC Z A „KU RY ER" S. A.
RED AK TO R O D PO W IE D Z IA LN Y : J A N STAN KIEWICZ KIEROWNIK LITERACKI: JU LJUSZ LEO.
KIEROWNIK GRAFICZNY: JA NU SZ MARJA BRZESKI.
ADRES REDAKCJI i ADMINISTRACJI: KRAKÓW, WIELOPOLE 1 (PAŁAC PRASY). - TEL. 1 5 0 -6 0 , 1 5 0 -6 1 , 1 5 0 -6 2 , 1 5 0 -6 3 , 1 5 0 -6 4 , 1 5 0 - 6 5 ,1 5 0 -6 6
KONTO P. K. O. KRAKÓW NR. 4 0 0 .2 0 0 .
PRZEKAZ ROZRACHUNKOWY Nr. 11 PRZEZ URZ. POCZT. KRAKÓW 2
IL D S T R O W A N Y M A G A Z Y N T Y G O D N IO W Y
CENA NUMERU GROSZY
PRENUMERATA KW ARTALNA 4 ZŁ. 5 0 GR.
40
CENY OG ŁOSZEŃ : W ysokość kolum ny 2 7 5 mm. — S zer o k o ść kolum ny 2 0 0 mm. — Strona dzieli s ię na 3 łamy, sze r o k o ść łam u 6 3 mm. Cała stro na zł. 6 0 0 P ół strony zł. 3 0 0 .1 m . w 1 łam ie 9 0 gr. Za o g ło sze n ie kolorow e doliczam y dodatk ow o 50% za każdy kolor, prócz za sa d n icze g o , Żadnych zastrzeżeń co do m iejsca z a m iesz cze n ia o g ło sze n ia n ie przyjm ujem y
Num er 19 N ied ziela, $ m a ja 1938 R ok IN
i
W ubiegłym tygodniu odbył sie w Tiranie, stolicy Albanii, ślub króla A chm eda Zogu z hrabianka Geraldyna ApponyL Uroczystości w eseln e u płyn ęły przy udziale licznych gości zagranicznych. N a zdjęciu para kró
lew sk a w otoczeniu orszaku ślubnego przed wejściem do pałacu w Tiranie.
A S Y N U M E R U 1 9 - G O s s o S. SZUKAM TOWARZYSZAI E m ancypacja stw orzyła instytucje, k tó re z a jm u ją się d o sta r
czaniem m ężczyzn-przyzw oitek do tow arzystw a sam otnym kobietom . (Str. 4—5). — RYS V — ZBÓJNIK. Koleje życia groźnego drapieżcy n aszych borów , stanow iącego cenny lup dla m yśliw ych. (Str. 6). - O MEBLACH STYLOWYCH. Ja k a przyszłość cze
ka m eblarstw o w spółczesne i ja k rozw ijało się ono w przeszłości? (Str. 8 - 9 ) . - „LA FE N IC E “ ODŻYŁA! Słynny te a tr w ene
cki, k tó ry zfiórą 150 la t tem u został zbudow any, a później uległ k a ta stro fa ln e m u pożarow i, pow stał o statn io z popiołów ja k legen
d arn y feniks, którego im ieniem nazw ano ten przybytek sztuki. (Str. 13). - JAPONJA A LA FO URCHETTE. K raj M ikada, w i
dziany oczam i podróżującego E uropejczyka. (Str, 1 4 -1 5 ). - PIER W SZE ŚNIADANIE „DASYPELTIS SCABRA“. O wężu, ktorego właściwości fizyczne stan o w ią niem ałe curiosum w świecie gadów . (Sir. 1 6 -1 7 ). - KONKURS WIELKANOCNY ASA^L Jakie nagrody o trz y m a ją la u re a c i K o nkursu ,,Asa“ n a n ajp ięk n iej zastaw io n y stoł w ielkanocny. (Str. 18). WŚRÓD P S IE J STOKRACJI Częste w ystaw y psów, o raz liczne psie farm y, z a o p a tru ją c e am atorów w rasow e okazy, p rzy czy n iają s.ę do stw o
rzenia coraz w iększego zain tereso w an ia „psiem i sp raw am i“ u szerokiej publiczności. (Str. 1 9 -2 0 ) . - P rzeb ó j m uzyczny „Asa“ : ODESZŁAŚ W DAL Tango. - Słowa i m uzyka Józefa W ag h attera. (Str. 22). - Nowele. - K ąc.k filatelistyczny. - Dzmł gospodarstw a dom owego. - Moda kobieca i męska. - K osm etyka. - Życie tow arzyskie i artystyczne. - H um or i rozryw k,
um vslow e. -— Nowe książki. — Na scenie. — .Program radjow y.
AS-3
t A €
n ^ j n F j a > v < r : M l 1.
r
\
m
.... ' : . ' ■ ' ' N a l e w o o d d o ł u ;
M iss Farquharson u d ziela w skazdw ek nu
m erow i „38 R. M.“ . — S p o tk a n ie z panem do to w a rzy stw a „38 R. M." następuje w hallu h otelow ym . —- W o czek iw an iu na taksów kę, która za w iezie ich do restau
racji. — W ybór od p ow ied n iego m enu na- le iy do reprezentanta b iura „S. O. S.".
Z djęcia; C. A nders — P aryż.
E
m ancypacja Kobiet — tem at do rozw ażań niezw ykle bogaty - emo
cjonow ała wiele społeczeństw na przestrzeni lat, przez k tó re dojrze
wała jak o jeden z najciekaw szych problem ów socjalnych. Początkowa agitacja przedstaw icielek płci, słabszej o praw o do sam odzielnego sta
now ienia o swem życiu, niepow ażna w sw ych krzykliw ych, jask ra
wych form ach, w yszydzanych przez hum orystów całego świata, po
woli przeradzała się w konsekw entne dążenie do rów noupraw nienia kobiet z m ężczyznami na w szystkich polach tw ard ej w alki o chleb codzienny.
Ja k długo problem ten obracał się dokoła spraw' zarobkow ych, h asła w ygłaszane przez p ropagatorki nowego kierunku wyehow'ania kobiet i zapew nienia im w arunków samo
dzielnej pracy m usiały być traktow ane pow ażnie. Przyszła w ielka w ojna, k tó rej sile niszczycielskiej nie oparło się nic z tego, co daw niej ludzie uwmżali za niewzruszalne, święte i w ypływ ające z wielow iekowej tradycji. W now ych pow ojennych w arunkach problem em ancypacji kobiet nietylko że dojrzał, ale co w ażniejsze, w yrósł i tam , gdzie go się nikt przedtem nie spodziewał. W yrósł i zatrium fow ał jak o zjaw isko, z którem nik t początkowo nie podjął w'alki, uznając, że „chyba tak być po w in n o “.
Przew rót dokonał się gwałtownie w form ach jaskraw ych, któ re oślepiły ludzi z gene
racji przedw ojennej i zam knęły im usta. Nowym poczynaniom m łodych tow’arzyszy a p atja starych, a ci tragedję, w ynikającą z przykrych kontrastów ' chow ają głęboko w- ser
cu. Nowe pokolenie kobiet w yrasta w prześw iadczeniu o pełnej sw obodzie swego życia, regulow anego zasadam i, które nie w każdym układzie sił społecznych są do przyjęcia.
Stosunek kobiety do mężczyzny przeradza się w koleżeństw o, z a tracając daw ne cechy rom antyzm u i wyzbywając- się zróżniczkow ania n atu raln ej w spółzależności płci. Ten prze- ijaw em ancypacji, jako sztuczny i pod w ielom a względami nie odpow iadający potrze
bom życia codziennego, stw arza też często sytuacje, w których kobieta m usi się uciekac do pomocy specjalnych organizacyj, w y k a z u ją c ' tem sam em niezaradność :i słabość swej płci. I ja k przed laty, gdy wyszydzano pierwsze poczynania legjonu em ancypantek, ka- ry k atu ry zu jąc je w roli pracow nic szarego dnia roboczego, tak i dziś kobieta w nowej skórze znowu znalazła się na cenzurow anem . Żądło satyry rzad k o jed n ak zwraca się przeciw1 sw obodnym zasadom życia w spółczesnych kobiet, godząc raczej w pewne jego śm iesznostki, które pozostaną zawsze pochodnem i zjaw iskam i w ypaczonej Idei. Dlatego glos jednego z najtęższych socjologów am erykańskich, prof. Sm itha, k tó ry niedaw no temu poddał ostrej krytyce niektóre z form tego życia, w yw ołał w ko łach feministycznych ten skutek, co kij w sadzony do m rowiska.
Posypały się liczne protesty ze w szystkich stro n św iata — opublikow ano wiele na ten tem at artykułów polemicznych. Nikt jed n ak z obrońców form życiowych dzisiejszych kobiet nie um iał się rozpraw ić z najsilniejszym argum entem prof. Sm itha, który dowo
dził, że skoro kobieta doszła na drodze em ancypacyjnej do zupełnej sw obody, to nic pow inna np. szukać sobie tow arzysza na w ieczór z pom ocą organizacji, specjalnie się tukiem pośrednictw em trudniącej, bo wówczas daje podobnem postępow aniem dowód, iż nie jest w ystarczająco sam odzielną, n atu raln ie w p o rów naniu z mężczyzną, zawsze znajdującym łatwe rozw iązanie w takiej tru d n ej sy tu acji życiow ej. W zw iązku z tein dow odzeniem am erykańskiego uczonego św iat zainteresow ał się istnieniem oryginal
nych instytucyj, zrzeszających mężczyzn, którzy zawmdow'o tru d n ią się towarzyszeniem
sam otnym kobietom . Rzecz prosta, iż przedsiębiorstw a 'le zyskały w ten sposób na re klam ie i cieszą się pow odzeniem , daw no nieuotowanem . Ciekawem więc będzie i d li naszych Czytelników p o zn an ie zasad, na których opierają one swój byt, jako naturalne
zjaw isko na drodze dzisiejszej kobiety z wielkiego świata.
B iura m ężczyzn-przyzw oitek pow stały w' Stanach Zjednoczonych. Pierwsze z nieb za
łożył n iejak i l e d P eckham , który w bujnem swem życiu im ał się już różnych zawodów.
Pewnego w ieczoru, gdy slia c ii nadzieję dorobienia się fortu n y i bez ceiu wałęsał się po Nowym Jo rk u , p rz y sta n ą ł na B roadw ayu przed jednym z renom ow anych teatrów i za
czął obserw ow ać tłum eleganckich kobiet, których zachow anie było niezwykle c h a ra k terystyczne. K ażdy m ógł spostrzec, że czuły się one z powodu swej sam otności n ie
szczęśliwe, ale gdy jak iś m ężczyzna usiłow ał naw iązać z niemi znajom ość, odw racały się od niego z dum ą i pogardą. I wówczas Ted Peckham zrozum iał, że stworzenie biura, któreby się zajęło zapew nieniem tym sam otnym kobietom tow arzystw a do teatru, m i
dancing, do re sta u ra c ji itd., może mu przynieść tortunę. Zamieścił odpowiednie ogło
szenia w dziennikach i zaraz dostał tak w ielką ilość zamówień, iż m usiał dobrać sobie w spółpracow ników . Z dnia n a dzień organizacja pom ysłow ego A m erykanina rosła jak na drożdżach. P eckham nazw ał ją „Guide E scort Service“ i otw orzył w innych m ia
stach filje.
1 oraz p ow stała dopiero w alka konkurencyjna, bo znaleźli się liczni naśladowcy po
m ysłu T eda P eckham a i ci otw arli nowe biura. Organizacje, zaczęły się zwaIczać w an a
logiczny sposób, jak np. teatry , lub w ytw órnie filmowe. Kto miał lepszy zespół męż
czyzn-przyzwoitek. ten zwyciężał, m ogąc dostarczyć w ybrednym klientkom kogo tylko zapragnęły. Miał być autentyczny hrabia — był hrabia. Zatelefonow ano po księcia — m usiał być książę. Chodziło o sławTę bokserską — w ynajdyw ano i taki okaz. Jednem słowem staran o się o załatw ienie każdego zam ów ienia, gdvż dopiero wówczas firm a n a bierała rozgłosu i prosperow ała.
W E uropie jedynie Anglja i F ran cja mogą się wykazać istnieniem takiej instytucji.
W Londynie i w P a ry ż u pow stały b iu ra m ężczyzn-przyzwoitek, ale w yłącznie dla etraii- żerek, podróżujących sam otnie i dlatego byt ich związany jest ściśle z napływ em przy- byszek z Nowego Św iata. K ażda A m erykanka, odw iedzająca Europę, musi po powrocie do k ra ju pochw alić się odpow iednią ilością znajom ości, a te zawrzeć może najłatw iej za pośrednictw em b iu ra „S. O. S.“, funkcjonującem pod kierownictwem miss Farquharson w Londynie. B iuro to bow iem posiada w yjątkow y zespół mężczyzn do tow arzyszenia sa
m otnym dam om . R e k ru tu ją się oni z najlepszych sfer tow arzystw a angielskiego i tylko zmuszeni w aru n k am i życiow em i zdecydow ali się na ten nie bardzo zaszczytny sposób zarobkow ania. Oni to u łatw iają swym tow arzyszkom dostęp do lokali, które w innym w ypadku może nie tak łatw o otw orzyłyby przed niemi swe ekskluzywne podw oje, a poza tem są tow arzyszam i, stojącym i pod względem prezencji i zachow ania na wysokości zadania. Toteż taksa za w ynajęcie takiego mężczyzny-przyzw oitki jest odpow iednio w y
soka i mogą sobie na nią pozwolić tylko napraw dę bogate A merykanki.
Przytoczyw szy tych kilka w iadom ości o organizacjach, k tó re jak grzyby po deszczu w yrosły po w ojnie na intesyw nię up raw ian ej glebie em ancypacji kobiet, ograniczym y się do uwagi, że na szczęście u nas pow staw anie tych b iur zostalło uniem ożliwione n i skim stan d ard em życiow ym , k tó ry w żadnym w ypadku nie pozwala na podobne ek s
traw agancje.
vś V, zw any później „ K r w a w y “, liochodził z bardzo starego rodu Ry
siów K arpackich — rodu, liczącego już przeszło 100 lat, boć jed n ą generację tych drapieżców liczy się na lat 20. Była to ju ż p iąta gen eracja w tych rozpadlinach górskich. Ojciec jego Ryś IV odznaczał się niezw ykłą ostrożnością i chytrością, dzięki czem u uchodził w szelkim ludzkim zasadz
kom i żelaznym pułapkom . M atka niem niej ostrożna, w ydała już czw arte pokolenie, n ie
stety dotychczas sam e córkt. Ryś V był pierw szym m ęskim potom kiem i dlatego szczególną otaczany opieką. Przyszedł na świat w dalekim od ludzkich siedzib jarze, w śród przegniłych pni drzew, w iatrołom ów i w ielkich głazów, naniesionych tu z gór naw ałnicam i w iosennem i. W jarze rósł, w sam ym najciem niejszym zak ątk u stary, garb aty buk, pełen dziupli, jak b y w ym arzo
nych na „p i e 1 e s z n ą k o c i e r z“, czyli na gniazdo. Pieleszną kocierzą n azw a
li myśliwi gnazdo rysie, jak o że, po pierw sze, rysie n ależą do rodziny kotów, a po- w tóre, bo rysica otula swe m ałe m cham i i listow iem , jakby pielucham i.
Ryś V urodził się z początkiem m aja a poczęła go Rysica w lutym w śród niesam o
witego w a rk o tu i syków, kiedy na górach leżały śniegi...
Choć to może n iep rzy sto jn a rzecz m ówić o b o h aterze rzeczy ujem ne, trzeba jed n ak pow iedzieć, że nasz przyszły Zbójnik k a r
packi urodził się, ja k zresztą i wszyscy je go bracia, zupełnie ślepym . ON, co potem
Fot- inż. R itłer Butyzula um iał ta k w spaniale widzieć wielkiemi, błyszczącem i ślepiam i, naw et po nocy.
T eraz był jeszcze m ały i nieporadny, a choć po 10 dniach uzyskał w zrok, mógł ła two stać się o fiarą innych drapieżców , to też m atk a Rysica srodze mu zakazyw ała sa
m otnych wycieczek z gniazda na ziemię, ba, naw et nie pozw alała w ychylać się z dziu
pli, by jakow y k ru k lub orzeł nie uszkodził jej jedynaka.
N arazie więc tylko wegetował. Powoli za
częły m u w yrastać ładne, bardzo ostre p a zury, w pysku pokazyw ały się „kęsy“ -zęby i łapy poczęły tężeć.
Pew nego dnia, gdy m atka poszła na ło wy, skorzystał z okazji, w ysunął łeb poza kraw ędź dziupli i zaczął się rozglądać po świecie. Co też to tam może być poza dziu
plą? Nagle usłyszał cichutki pisk i coś sm yrnęło po mchach... W ułam ku sekundy zapom niał o przestrogach m atki, sprężył się, odbił łapkam i od brzegu dziupli i sk o czył, ja k piorun, n a sw ą pierw szą ofiarę — mysz leśną. Ostre pazury wysunęły się, schwyciły mysz... trysnęła gorąca krew...
P rain sty n k t drapieżnika znalazł pierwszy raz zaspokojenie.
M atka P rzyroda spraw iła mu teraz pierw szą suknię żółto-szarą, z włosów gęstych, długich, o koniuszkach białych, ozdobioną pięknie czarnem i plam am i; uszy ozdobiła pęczkam i czarnych, dość sztywnych w ło
sków, a po obu stronach górnych w arg d a ła mu rzadkie, jasne wąsy.
Od dnia pierw szych udanych łowów, ch a
dzał Ryś V po kniei, ćw icząc się w sk o kach, w yłażeniu n a d rzew a i podchodzeniu zw ierzyny, n arazie je d n a k m ałem i m ógł się poszczycić zdobyczam i. Aż pew nego dnia spostrzegł b y strem i ślepiam i k ierd el owiec, pasących się n a hali. P rzy w aro w ał na gałę
zi, u k ła d a ją c p lan a ta k u . Zeskoczył n a m ięk k ą m uraw ę, p rzylgnął do ziem i i zaczął się czołgać bez szm eru ku owcom , bacząc p il
nie, by w iatr w iał od nich ku niem u, a kie
dy już był blisko, w d ra p a ł się n a dość gru
bą gałąź, zw isającą n ad kierdelem i sko
czył w sam środek.
Pierw szą ówcę ścisnął potężnem i łapam i, zdusił błyskaw icznie i ro z d a rł pazuram i.
Całe ciało Rysia V d rg ało żąd zą m ordu, krew try sk a ją c a z ofiary podniecała, rzucił się na d rugą, trzecią i siał zniszczenie okó- ło siebie, m im o że daw no już głód zaspo
koił. Bił na około, ja k długo krew wrząca w nim się nie uspokoiła.
W tym dniu zdobył sw e ry cersk ie ostrogi.
Ojciec i M atka uznali go za upraw nionego i rów nego w łow ach. O dtąd ch ad zali razem n a zbójeckie w ypraw y, a b o h a te r nasz u- czył się z dośw iadczenia ojca, ja k om ijać najniebezpieczniejszego w roga — człowieka i jeszcze niebezpieczniejszych żelaznych pu- o a łapek...
Bywały chw ile, że nie ta k łatw o było o pokarm . W ted y Ryś V w d ra p y w a ł się na szczyty drzew w yniosłych i b y stry m w zro
kiem lu stro w a ł knieję, gdzie w o sto jach że
r u ją sarn y i jelenie.
O statni ro k był b a rd z o śnieżny, sarny zw łaszcza c ierp iały n a tern b ard zo i nieraz, uw ięzione w zaspach, ginęły z głodu. W i
chry h u lały po w ierch ach , m róz ściskał drzew a — sarn y poczęły schodzić ku do
łom, a za niem i szn u ro w ały rysie.
T eraz był zaw'sze syty. Jego żądza m ordu nigdy jeszcze nie b y ła ta k zaspokojona.
Leśniczy w tych re w ira c h stw ierdził z p rzerażeniem , że pogłow ie sa rn b ard zo mu m aleje. P o ro z d a rte j zw ierzynie i tropach poznał odrazu, ja k i to m yśliw y niszczy mu sarny. P o d ch o d y i zasad zk i n ie n a wiele się przydały. — S tary, d o św iadczony Djcjec Ryś IV u m iał u n ik n ą ć swego w roga tj. leśni
czego, zastaw ionych żelaznych pułapek i z całą sw ą ro d z in ą p ław ił się we krw i ofiar, ile tylko mógł.
Nasz Ryś V, m im o o strzeżeń ojca i m at
ki, staw ał się z d n ia n a dzień coraz zu
chw alszy. S k ra d a ł się n a w e t po d sam ą le
śniczów kę, ja k b y d rw ił z lu d zk iej przem yśl
ności.
Aż raz, kiedy tro ch ę zelżało i sarny ode
szły wyżej, a głód zaczął sk ręcać kiszki, zobaczył Ryś V m iędzy zw ałam i buków świeże m ięso. P o d k ra d ł się bliżej, spekulo
w ał długo, p rzy w aro w ał i czekał cierpliwie, czy się o fia ra nie ruszy. Nic. P o d su n ął się, ruszył w ąsam i, w reszcie w skoczył na pobli
skie drzew o, nieufny. P rz y w a rł całem cia
łem do gałęzi i czekał. Nic nie drgnęło na
wet w w ykrocie. S prężony do skoku, czekał cierpliw ie. G odziny m ijały za godzinami, m rok zaczął zapadać. Czekał. W reszcie kie
dy głód zaczął zbytnio dokuczać, odważył się na skok i ja k bły sk aw ica, spadł z odle
głości pięciu m etrów na ofiarę...
W tej chw ili szczęknęły ram io n a żelaznego sam otrzasku i b o h a te r nasz, uw ięziony zi*
obie łapy tylne, zn alazł się w niewoli i nął.
T ak zginął o sta tn i m ęski potom ek io 1 R ysiów -Zbójników .
K azim ierz S z c z e p a ń s k i.
6 - AS
KĄCIK FILATELISTYCZNY
.Już n ieraz zapytyw ali się nas C zytelni
cy. jak postępow ać ze znaczkam i niestem - plow anem i, ab y nie uszkodzić gumy. P ro blem ten je st a k tu a ln y zwłaszcza obecnie, gdy am ato ró w znaczków czystych jest co
raz w ięcej i w ym agania nasze, jeśli chodzi o jakosc, SŁt coraz b ard ziej w ygórow ane.
Na w stępie trzeb a ro zstrzy g n ąć czy uszko
dzenie gum y przez przylepienie do niej t. zw. podlepki je st tak ty czn ie uszkodze
niem zn aczka czy też nie?
Otóż w tym w y p ad k u spraw ę trzeba po- p ro stu odw rócić: ze w zględu na to, że 99.9°/o zbieraczy m a znaczki przyklejone w album ie i tem sam em ow a „dziew iczość“
gumy została ju ż n aru szo n a, przeto trak tu -
{ P i< e c a . z e
fu & y fa y m
Ł upież o ra z k ruchy i łam liwy włos — o to r e z u l ta t z b y tn ie g o o d tłu sz c z a n ia sk ó ry głow y i w łosów przez używanie niew łaściw ych, silnie alkalicznych śro d ków , ja k ie n a d a ją się p rz e w a ż n ie do czyszczenia m artw ych ty lk o przedm iotów .
R e g u la rn e m ycie now ym nie-alkalicz- nym s z a m p o n e m ” B ez M y d ła ” C z a rn a głów ka, pow oli p rzy w raca w łosom ich n a tu ra ln ą m oc i elastyczność, a kiedy s k ó ra głow y o d p o c z n ie p o szkodliwym ługow aniu — w k ró tk im czasie zniknie rów nież i łupież.
B ez M ydła b yw a w 2 odm ianach:
dla jasnych i ciem nych włosów.
f /c ie li za le ży P an i na czasie, m ożna uzyskać piękn e w ło sy w ciągu 3-ch m inut, m yjąc
^ je Suchym szam ponem Czarna głów ka.
Szampon Czarna główka
je się owe egzem plarze ja k o p ełn o w arto ściowe, a zato za sztuki, k tó ry ch k lej u- chow ał się d o tą d n ietk n ięty , pow inno się dopłacać pew ien nieznaczny dodatek — luksusowy!
Ja k je d n a k u trzy m ać ow ą bezw zględną czystość, gdy się chce m ieć dany egzem
plarz um ieszczony w album ie? Są na to dwa sposoby: pierw szy system jest bardzo żmudny, d a je je d n a k w sp an iały efekt. Mo
żliwy on je s t ty lk o na k a rtk a c h k a rto n o wych i polega n a tem, że z k a rto n u tego samego g a tu n k u co s tro n a w album ie, w y
cina się „p o le“ n a znaczek, o pow ierzchni m niejw ięcej 3/4 m m dłuższej i szerszej od samego znaczka, którego brzegi pokryw a S15 _ tuszem . N astępnie p rz y k le ja się (najle
piej syndetikonem ) celofan do owego w y
cinka, w ten sposób, że zagina się celofan
....gdyAujm ciebie nie miała...
f W DOMU I W S P O R C IE ^ V
(
KREM AiN IVE A
\ PIELĘGNU JE SKÓRĘpo odw rotnej stro n ie z trzech brzegów w ycinka na szerokość m niejw ięcej 5— 7 mm, przy czw artym zaś (jednym z węższych b rze
gów wycinka) idzie brzeg celofanu rów no z brzegiem karto n ik a. W ten sposób po
w stała niby m alu tk a toreb
ka, k tó rą przykleja się b a r
dzo silnie do k a rtk i album u na właściwe pole. W ypró
bow ano, że na ten cel n a d a je się n ajlep iej pelikanol, iskrol, albo styx- Dopiero wówczas w suw a się d elik at
nie znaczek do ow ej ram ki, a celofan zm arszczony p o czątkow o w skutek wilgoci, po k ilku dniach w yprosto
w uje się zupełnie i leży gładko ja k szyba, pod k tó rą już bezpiecznie spoczy
wa znaczek.
Niema oczywiście mowy o tem , aby c a ł y zbiór mógł być ułożony w ten spo-
SONNE
N ajnow sze znaczki francuskie:
Górny z w idokiem najw iększej w arowni średniow iecznej we F rancji, dolny obrazujący scenę
z życia górników .
N IE u l e g a w ą tp liw o ś c i:
N I V E A je s t n i e z b ę d n a d o c o d z ie n n e j p i e l ę g n a c j i c e r y i c io ta . A d l a c z e g o ? — b o j e d y n i e N IV E A z a w i e r a E U C E R Y T . N I V E A n ie ty lk o p i e l ę g n u je i c h r o n i s k ó r ę , a l e z a r a z e m w z m a c n ia j q . Z a p r a w io n a N I V E Ą s k ó r o je s t o d p o r n a i n a b i e r a z d r o w e g o i ś w i e ż e g o w y g lq d u . N I V E A z a p o b i e g a b o l e s n e m u o p a r z e n i u s ło n e c z n e m u i u ła tw ia s z y b k ie i r ó w n o m ie r n e o p a l a n i e s ię .
K re m N IV E A z n a jd u j e s ię w h a n d lu ty lk o w o r y g in a ln y c h o p a k o - w o n ia c h . D o b r e i z n a n e p r e p a r a t y c h ę t n i e sq n a ś l a d o w a n e - p r z e - s tr z e g a m y z a te m p r z e d n a b y w a n ie m k r e m u , s p r z e d a w a n e g o n a w a g ę p o d n a z w q N IV E A .
K r e m N IV E A o d z ł . 0 , 4 0 — 2 , 6 0 O l e j e k N IV E A o d z ł 1 , - 3 , 5 0
« P E B E C O S p ó ł k a A k c y j n a w P o z n a n i u
sób. A jed n ak jest to ideał, do którego dochodzą n iek tó rzy zbieracze specjaliści, i m ożna także niektóre kartk i z najcenniejszem i egzem pla
rzam i u k ład ać w ten spo
sób. Tego rod zaju „robótki ręczne“ tru d n o jest opisać dokładnie, w szystko trzeba zobaczyć na w łasne oczy, by móc dokładnie n aśla d o wać i w łasne dośw iadczenie musi nauczyć każdego, choć
by takiego głupstw a, jak się ma p rzy k lejać celofan do w ycinka k arto n u , by leżał gładko lub co n ajw ażn iej
sze nie pękał.
Drugi sposób jest p ro s t
szy, szybszy w w ykonaniu, m ożliw y do przep ro w ad ze
nia w alb u m ach rozm aitych typów, ale w ów czas nie w i
dzimy ta k d okładnie b rze
gów i ząbków znaczka na czarnem tle, ja k w poprze- (Dok. na st. 31-ej).
Z n a n a z dobroci e m u lsja k w ia to w a „M ilk of F lo w e rs M ary M ay er“ do n a b y c ia w L a b o ra to riu m M a ry M ay er w W arszaw ie, K ró le w s k a 2, oraz w p ierw szo rzęd n y ch d ro g e ria c h i sk ład ach ap tecznych ca łe j P o lsk i.
AS* 7
O MEBLACH STYLOWYCH
5$
Polska komoda kolbuszow ska z X V III wioku.
,'jL ' 'i"'-:
Markiza w sty lu Ludwika XV.
N a p r a w o : S z a f k a - s e k r e t a r z y k , p r e z e n t u j ą c a b a r o k h o l e n d e r s k i .
rzyglądając się otaczającym nas meblom, zauw ażam y przeważnie trzy ich odm iany. Przedew szyst- kiem lak zwane „nowoczesne^, następnie te, które pam iętam y z dom u naszych rodziców, czy dziadków — synonim em ich będzie przew ażnie krzesło t. zw. „w iedeńskie“, lub bogato rzeźbiony ol
brzym i kredens i wreszcie wszystkie meble jeszcze starsze, kró tk o m ów iąc: antyki. Me
ble „ sta re “, liczące po 30, 50 lat. rażą nas swoimi w yszukanym i kształtam i, ciem ną b a r
wą i brakiem racjo n aln ej konstrukcji. „A nty
ków “ — przyznajm y to szczerze, nie ro zu miemy'. Trzeba być nielada znawcą, w ybit
nym am atorem , by odróżnić b iu rk o w sty lu L udw ika XVI, od biurka Louis XV, a tem bardziej a n ty k autentyczny od tysięcy jego iepszbych lub m niej udatnych naślado- wnictw, czy pop ro stu falsyfikatów . Z p ra wdziwym antykiem , gdyby się znalazł w na
szym dom u... nie wiedzielibyśm y co robić Czy na takim drogocennym „L udw iku" sia
dać, ja k i na innych krzesłach, czy też u sta
wić w gablotce m uzealnej na pokaz?
W śród grona młodych architektów pary skich i am erykańskich zapanow ała ostatnio oryginalna m oda: urządzanie w nętrza m ie
szkania przy pomocy najnow szej k o n stru k cji mebli orąz antyków . W pewnym w ypad
ku, urządzono pokój stołowy w sposób n a stępujący: Na środku pokoju ustaw iono bar
dzo „now oczesny“ stół na m etalowych no
gach i z dużym szklanym blatem , w okół zaś stołu stylowe krzesła „Ludw ika XIV“. Nie
w ątpliwie musi to bardzo oryginalnie w yglą
dać. Pod w arunkiem zachow ania um iaru i dobrego sm aku artystycznego — kom bina
cje takie są zupełnie możliwe w realizacji.
W tym w ypadku i antyki okazały się m e blem użytecznym, a przytem pięknym i w ar
tościowym.
Naogół jednak, posiadając antyki, uży
wamy ich raczej do... dekoracji wnętrz. Speł
niają rolę ornam entu, ozdoby naszego m ie
szkania. Pozatem zaś mogą być m iłym d ro biazgiem, o którym się myśli, przyw iązuje doń i przez który łatwo nam trafić do cie
kawych. jakże pouczających rozw ażań na
lem at h isto rji mebla i sztuki stosow anej na przestrzeni ubiegłych stuleci...
M ożnaby sądzić, iż niew ielka ilość rodza
jów mebli (krzesło, stół, szafa i k an ap a), opracow anych przytem przez tysiące a rty stów w licznych stylach, doprow adzonych współcześnie do form , zdaw ałoby się ideai nych, pow inna w yczerpać nareszcie temat.
Nic nieda się już tu ta j zrobić, nic zm ienić na jeszcze lepsze. Nie byłby to jed n ak wniosek słuszny. O bserw ując h isto rję m ebla na prze
strzeni ubiegłego tysiąclecia i w iedząc jak zawsze i niezm iennie kom pozycja sprzętu stanow iła jed n o z n a jb a rd z ie j p ociągają
cych zad ań dla arty sty , m ożem y być pew ni że obecny wygląd m ebla w spółczesnego nie będzie w zorem dla now ej m ody lat. n a stę p nych. Oczywiście m ow a o tych meblach, które są w ynikiem rzetelnej pracy arty sty cz
nej, w których tkwi choć o d robina ducha twórczego.
Dawne epoki sp rzy jały rozw ojow i niezli
czonych form m ebla od n ajp ro stszy ch do najbogatszych, liyły to czasy, gdy poszuki
wano i odkryw ano now e m aterjały do budo
wy m ebla od taniego drzew a do w yszukanej intarsji, od obić skórą do ad am a szk u i plu
szu. N adew szystko jed n ak , na bogactw o sty
lów, form , kształtów , w pływ ał fakt, iż me
bli nie fab ry k o w an o sery jn ie, „en m asse“, lecz w ykonyw ano je pojedynczo na zamó
wienie m ożnych i według sm aku artystycz
nego w ykonaw cy.
Dzieje m ebla — gdyby je opisać od cza
sów' najdaw niejszych złożyłyby się na kilka tom ów olbrzym iej m onografji.
Piękne w kształcie, subtelne i w’ysoce a r tystyczne m eble czasów Rzymu... Ciężka i pow ażna epoka ro m ań sk a. Ciesiołka 12 i 13 stulecia. Meble epoki gotyku, niekie
dy lekkie w p ro p o rc ja c h , w ykw intne, niekie
dy przeciążone b alastem ozdób o form ach czysto arch itek to n iczn y ch , nieodpow iednich i nie w iążących się logicznie z m eblem.
Wiek XV wprowTadza w m eble elementy naturalistyczne, ozdabiając je bogatęm i rzeź
bami. D oprow adzi to wreszcie do tak szalo
nego rozw oju rzeźby na m eblach, że pod ich
sili
8 ' A S
N a l e w o : Szo>
feczka w sty lu Lu
dw ika F ilip a 'z po
czątku X I X wieku.
Zainteresow ali się meblam i' artyści, widząc tu szerokie pole do pracy. Stąd piękne nie
raz wyniki, których w spółcześnie jesteśmy św iadkam i. K onstrukcję i zasady m ebla no
woczesnego nieraz om aw iano już na tych lam ach, nie będę więc pow racał do tem atu.
Zwrócę tylko uwagę na szczegół, poruszony na wstępie. Czy m ożemy uw ażać ewolucję
brzemieniem zaginie w ogóle sam mebel -i je go zasadnicza k o n stru k cja. Na sprzętach wi
dać w tym okresie niezliczone ilości chim er, karjatyd, postaci ludzkich, m asek etc.
Swoistą rew olucję w pro w ad zają czasy L u dwików X III, XIV, XV i XVI. Pow staje wy- kwitny styl, jak b y kobiecej, m iękkiej k u l
tury. Równocześnie zw rócono się do szla
chetnych gatunków drzew a. Choć już Rzy
mianie lubow ali się w pięknym m aterjale przy tw orzeniu m ebli, np. sprow adzano tu ję w tym celu aż z gór Atlasu, to je d n a k .d o piero z chw ilą o dkrycia k ra in p o d zw ro tn ik o wych, skąd sprow adzono heban, m ahoń, p a lisander, drzew o ró żan e — m eble zyskują no
we w artości i w alory. Od w y k ład an ia mebli cienkiemi dcszczułeczkam i, tw orząc w ten sposób drobne ry sunki i ornam enty, d o p ro wadzono za Ludw ika XVI do precyzyjnej in- tarsji, to jest w zbogacenia m ebla form alną m ozajką, obrazam i, arab esk am i. O siągnięto niezwykłe efekty, w p ro w ad zając w intarsję szyldkret, masę perłow ą, m osiądz, cynę, sre
bro, kość słoniow ą (podziw u godna m arke- terja roboty A ndre C harles Boullc — z lat 1642— 1732). Dziś — pozostałością in larsji są forniery, t. zn. cieniutkie, m aszynow o k ra ja ne deszczułki ze szlachetnego drzew a, które- mi się okłada m ebel, zrobiony z drzew a ta ń szego.
Epoki, k raje, arty ści tw orzyli niezliczone formy mebli. Z w ażniejszych stylów nie wspom nianych wyżej, w yw arły wpływ na hi- storję m ebla: b aro k , renesans, angielskie:
chippendale, sheraton, hepplcw hite, styl Ma- rji Teresy, rococo, em pire b iederm ajer, a także i słynne meble polskie z K olbuszow j (w. XVIII). W iek osiem nasty i pierwsza po
łowa stulecia XIX-go przyniosła bezprzy
kładne pom ieszanie stylów i zam ęt. N aślado
wnictwa, przeróbki dow olne, fałszow anie stylów i zabytków były na porządku dzien
nym. W reszcie druga połow a XIX wi wnosi bezmyślny szablon mebli, fabrykow anych hurtem przez wielkie fabryki.
Na przełom ie 19 i 20 w ieku w h isto rji m eblarstwa n astęp u je otrzeźwienie. Znana formułka genjalnego francuskiego archeolo
ga Viollet-le-Duc‘a brzm iąca: „Aby sprzęt zbytkowny m iał cechy istotnej wielkości, trzeba, ażeby k o n stru k cja jego była jasna ' prosta, a bogactw o osiągnięte nie przez wyszukane kom binacje, ale przez szerokie traktow anie całości, racjo n aln y rozkład czę
ści dekoracyjnych“ — dała początek w spół
czesnym prądom odrodzenia mebla.
Gdański fotel rokokowy z X V III w ieku, w yka
zujący w lin jach w p ływ y an g ielsk ie (po prawej) i polskie krzesło barokowe z X V II wieku.
mebla za ukończoną, czy choćby na dłuższy czas uregulow aną?
Stanow czo nie! Świat dźw iga się z kryzysu.
Jed n ą z najprzykrzejszych bolączek m inio
nych lat „chudych“ był b ra k m ieszkań. No
we budow nictw o — nazw iem y je optym isty
cznie — pokryzysow e, dąży do mieszkań obszernych, w ygodnych. P o jaw iają się próby budow ania wielu dotychczas zdaw ałoby się niezbędnych mebli — w raz z m ieszkaniem , to znaczy pomieszczenia szaf, bibljofek, n a wet łóżek w prost w ścianach.
Coraz w ięcej będzie ludzi zam ożnych, k tó rzy stęsknieni za pięknem zam aw iać będą meble u artystów —- podobnie, ja k to czy
niono niem al pow szechnie w stuleciach u b ie
głych, gdy nie znano jeszcze mebli sta n d a r
towych, fabrycznych. W iele m ebli zniknie wogóle z naszych now ych, obszernych i sło
necznych m ieszkań. Stw orzy się na ich m iej
sce zapew ne nowe, nieznane.
Meble — oto wiecznie nowy, wiecznie m o
dny problem . Z daw ałoby się, że najprostszy, bo nam najbliższy, a jakże w istocie barw ny i — nierozwiązany....
,1/f/r. R om an Burzyński.
N a l e w o : S k ł a d a n y f ot e l ,,S a v o n a r o l a "
( p s e u d o r e n e s a n s ) i k r z e s ł o r e n e s a n s o w e (po p r a w e j ) .
P o n i ż e j ; Meble biederm ajerow skie z po
czątku X IX w ieku. Od lew ej: F otel typu rosyj
sk ieg o i kanapa typu n iem ieck iego.
j.-v
. . . - .
4 S - 9