• Nie Znaleziono Wyników

As. Ilustrowany magazyn tygodniowy, 1938, R. 4, nr 24

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "As. Ilustrowany magazyn tygodniowy, 1938, R. 4, nr 24"

Copied!
31
0
0

Pełen tekst

(1)

Terasa Suchecka, artystka Te ~W £

STARY KRAKÓW

•ckiego. W głębi Baszta Pasamoników. — Fot „AsM

' 1^«:

N r . 2 4

12 C Z E R W C A 1 9 3 8 R C E M A 4 0 Q R O S Z >

1

.■i':

(2)

Ranek 6 w rześnia 1&80 roku sk łę b ił się po mtretni chm uram i n ad W ielkoh tck im zam kiem , którego ogrom ne w ały, p o tężn e m ory i baszty ob łożon e na jed en a ście ło k c i darnią dla obrony od kul o g n isty ch , w zn o siły s ę nad pocionuiiałe w od y toczącą rzeką L ow at.

Lecz nie brak słd ń ca pognębi! ostateczn ie na duchu k się cia T eodora O boleń sk iego i całą załogę, lecz w idok , w Ikjtórąbyś stron ę oczu nie obrócił, k o lisk iem ro zło żo n y ch w ojsk B atorow ych . Tu L itw ini pod M ikołajem i K rzysztofem R adziw iłłam i, ’hetm anam i w ie l­

kim i p oln ym litew sk im i, tam gw ardja k ró­

lew ska .lana Z borow skiego, kasztelana gnieź- nieńskiegio i jazda z inajprzedniejszcj sz la ­ chty p olsk iej złożona p ort Janu szem k s ię ­ ciem Zbaraskim , ów d zie Ruś przez M ikołaja S ieniaw sk iego, hetm ana p oln ego k oro n n eg o w iedziona, gd ziein d ziej znów p iech o ty w y- braniecka i węgierska D roh ojew sk iego i Bor- nemiissy. A w szystkim przew od ził potężny talentem i charakterem , jak gniew B oży nad M oskw ą w isz ą c y — B atory, m ając u hoiku n ajw ięk szego sta ty stę p o lsk ieg o , a i wodza n iep ośled n iej m iary, Jana Z am ojsk iego, k a n ­ clerza i h etm ana w ielk iego k oron n ego. T ę­

skne oczy załogi p rzez ty le dni i nocy coraz zw racały się w kieru nk u M oskw y, w yp atru­

jąc, zali car ich nie uratuje od zguby, lecz darem ne to b y ły pragnienia. Iw an Groźny lęk ał s ię zetrzeć ze straszliw ym W ęgrem , a w ysłan em u w odsiecz W ielkim Łukom kn iaziow i G hiłkow ow i też zbrakło odw agi i zaw arłszy s ię w T oropcu, k rok u d alej nie .ch ciał postąpić.

Król, k tó ry jeden z pierw szych b y ł w stał, siedział w sw y m nam iocie n ad m apam i i c o ­ raz to w ąsa gładząc, sp ozierał na nie. Z obli cza w idać b yło, iż m y śli jego n ie są lek kie.

I nie dziwota. W d ążen iach sw y ch , m ają­

cych na celu jeno w zm ożenie potęgi P olsk i, ze stron y w ielm ożów i szla ch ty w ięcej prze.

szkód, jak p o m o c y doznał. S zczególn ie m o ż ­ ny ród p a n ó w Z borow skich, w ielce krzyw em okiem patrzył, żo n ie ma n ich , k tórzy do jego oibiorn znacznie się przyczynili, a na Z am oj­

skim , jakim ś tam m arn ym szlach cice, który od starostw a b elzk iego zacząw szy, po naj w yższe w kraju d ign itates sięgn ął, oparł się.

Lecz tym czasem in n e sp raw y b yły pd niejsze, a t o o d zysk an ie zagrabionych przez Iw ana Lnflant, od zysk an ie .Sm oleńska, a m o­

że, jeśli Bóg poszczęści, złączenie po upadku cara M oskw y z P olską unją p od ob n ą lite w ­ skiej. U śm iech n ął isię, w idząc w m y śli ogrom ­ ny wprost znaczenia P olsk i i ta k dzięki la- g iello n ó w m ąd rości będącej już m ocarstw em . Lecz by lo osiągn ąć, trzeba będzie jeszcze w alczyć -z sejm em o uch w alen ie d alszych p o ­ datków , p otrzeb n ych g łó w n ie .n a u zu p ełn ie­

nie n ieliczn ych regim en tów pieszych i in ży ­ nieryjn ych przez zaciąg cudzoziem sk ich, a k t/u e przy wrogu n iech ętn ie za m u ry w y ­ chodzącym były kon ieczn e. Te to m yśli o p rzy szły c h targach z. n iesk orem d o ofiar sp o łeczeń stw em d ręczyły go.

U słyszaw szy kroki za przepierzeniem , dzie- iącęm n a m io t na dw ie części, zw rócił cezy ku niemu. U ch yliło się, b y przepuścić Jasną gło w ę pacholika.

— Jegom ość pan kanclerz pyta, c z y W a ­ sza Królewska Miość p rzyjąć g o raczy?

1— P roś.

Batory ze szczerą sy m p a lją sp ojrzał na w ch od zącego Zam ojskiego. Tak, nie za w io ­ dła go ta sp o k o jn a , m ądra i praw a twarz.

C zteroletnia w spólna ciężka praca n a jlep ­ szym te g o była dow odem . Król, m a ją cy dar dobierania sob ie Judzi, już w początkach (lanow ania p ozn ał, iż miie w p an ach Z borow ­ sk ich, nik im innym , jen o w Janie Z am oj­

skim , czło w iek u ogrom nych z d oln ości, am ­ bicji, m ąd rości i g o rą ceg o d o kraju afektu, jesi jego oparcie i coraz no wem i darząc za ­ szczyty, uczynił go pierw szym po sob ie w kraju. Ale teraz, gdy k an clerz św ież o po R ad ziw iłłów n ie ow d ow iał, za m y ślił go b ar­

dziej jeszcze w yn agrod zić, w yżej jeszcze w y ­ n ie ść przez sp o w in o w a ce n ie z osob ą k rólew ­ ską. Szanu jąc jednak je g o boleść, plan ten przy so b ie k rył.

Z am ojski sk ło n ił s ię i na zap raszający znak usiad ł na zydlu.

— Jako k an clerz czyli jak o h etm an p rzy ­ ch od zisz w aszm ość? — z u śm iech em sp y ta ł król.

— Jako hetm an N ajjaśn iejszy Panie, jako hetm an prosić, by ostateczn y slzturm już przypuścić i w ziąć ten zam ek w reszcie, b oć bezm ała d w a ty g o d n ie już tu leżym y, zima

—s ię zbliża, a ty le jeszcze przed nam i do zro ­ bienia.

— I ja c h cę to już zakończyć. W praw dzie p ociski og n iste n ie zrob iły tej szk od y, na jaką liczyliśm y, a to z p o w o d u ow ych ochron iz darni, ale speino, iż znafcznie O boleń sk iego znękaliśm y ciągłem szarpaniem i du ch a w n ie m osłab iliśm y, a nasi przeciw nie, z s a ­ m ej n iecie rp liw o ści tern m o cn iej uderzą. Zre­

sztą trzeba w yk o rzy sta ć niim d e szcz spadnie, na c o zd aje s ię zan osić, iż grunt po onem przekopaniu przez w aszm ośei grobli i s p u ­ szczeniu jeziora do rzeki obsechł, bo in a czej znow u od trzech stron zam ku d ob yw ać nie będzie m ożn a. Chcę Więc, b y d zisiejszy c io s był ostatn im . W ezw ę tu p otem ieh m o śció w d ow ó d có w i dam .instrukcje, c h cia łe m się je ­ no jeszcze d o w ied zieć, jak ie zd an iem w asz- m ośoi są w idok i na u c h w a le n ie w sejm ie dalsizego d w u letn ieg o p o d a tk u n a w ojnę?

P óki bow iem ln fla n t nie odzyszczem y, póki Iw anow i karku w sam ej M oskw kie n ie n a ­ depn iem y, p ó ty w o jn y p on iech ać n ie m o ż e ­ m y. Zresztą jak .to w a szm o ść w ie sz, liczę, iż p ogn ęb ien ie M oskw y m oże P olsce prócz lu- flan t p rzyn ieść w p rzyszłości niepom ierne k o ­ rzyści, k tórych dla w ygod y pan ów i szla ­ c h ty p o n iech a ć jaw n ą byłob y obrazą Boską!

—- W asza K rólew ska Mość! — odrzek ł hetm an p o n am yśle. — Ciężka to będzie spraw a, b o ś już i ta k cu d u dok azał, u zy­

sk a w sz y zło te g o od łanu, gdy p rzyw ileje o dw u g roszach m ów ią, aleć m yślę, iż p oh a- łasnją, a w reszcie dadzą s ię p rzek on ać o k o ­ nieczności n o w ej w yp raw y i pob ór u c h w a ­ lą, b o n a ró d nasz praw y jest. i zacn y, jeno potrzeb uje sternika, a takim T y w łaśn ie je ste ś Panie!

— Jeśli n im będę, to przy tw ej ty lk o p o ­ m ocy, m o ści Zam ojski, bo przy w szystkich sw ych zaiste w ielk ich cn o ta ch i tę m asz z a ­ letę, iż w y szed łszy z szla ch ty , która teraz, przed w ielm ożam i w sp raw ach państw a prym w zięła, jak n ik ł z n a sz jej dobre i złe sk ło n n o ści i pierw sze w yd obyć, na drugie re­

m edium zn a leźć potrafisz. Co się zaś poboru tyczy, toś m n ie p o c ie s zy ł w aszm ość, bo ch o ć sam lak m yślałem , to m iło jest od k o g o ś u sły szeć potw ierd zen ie. Nim jeszcze tam tych tu z w o ła m , c h c ę w aszm o śei u w iad om ić, iż w tym jeszcze roku m u sim y w z ią ć N ew el, Totropieę, Zajpołocie i Jezierzyszciza. W p rzy ­ szłym , jeśli Bóg nalm będzie łask aw , ruiszy-' m y na P sk ów , a potem M oskw ę — k lasn ął w d łon ie, a gdy z ja w ił się p ach olik , rzekł: — P ch n ij ord yuan,saw ego p rosić Ichmolścióiw na radę.

Ploichylili w nrlldzeniu g ło w y n ad mapą, lecz w n et za w ejściom pieinwisizeigo iz W ezw a­

n ych umiieśli je. I p acierz n ie m in ął, a w s z y ­ scy ju ż się zebrali. Król rolzejrzał się po Zjgramaidzonyich. Oboik p o w a żn y ch starców sie d z ie li i lu d zie m ło d zi, w sile w ieku, obok du m nych twairizy p an ów p o lsk ich w idn e b y ­ ły śn iad e, zaiwaid jadkie W ęgrów . Wiedlaiał dobrze, i t wsizysitlko lu d zie to w ojen n i, ś w ie t­

n y mailarjał, leoz nieurobioaiy, d o zbytiniich iswoibód i niupoisłudliiii n a w y k ły . Gdy ich u jm ę m o cn o w garść i do p racy dla dobra kraju,- n ie oso b isteg o , w ło ż ę — p o m y ś la ł —

s iła z takim i zd z ia ła ć b ę d zie m o ż n a .

— W daw ałem tu w asznnościów , by w otę n aszą o b ja w ić z a k o ń c z en ia d z isiejszy m s z tu r ­ m em teigo ob lężen ia.

— W ielk i ju ż uzas W asza K rólew sk a Mość, h o moli lud aie ch o ć na óohwtiniiika na m ury Bię dlrą, saiiikają, i i e zgn ić im tu ch yb a w n ie ró b stw ie p rz y jd z ie , i ż e a g oła już w sio d le sied zieć za p o m n ieli! — « zw a ł się k sią ż ę ZbamaSki.

— N ie zibralkmiie w k rótce tw ej jeźd aie m o­

ść' ikisliążę roboty, a le o ch o cie raid jestem . Ad rem jednak . R egim enty p iech o tn e wybramiec- k ie i w ę g iersk ie pod m ości D w ohojowskim i BomnOmiissą pierwsiz.e ruszą na m ury i w e ­ d rzeć się na n ie p ok u szą. Jeno n iech szwzy- t y faiszyną p rzyrzu cą, by p o cisk o m się u- strzec. Iimcł pamiowtie h etm an i lite w sc y w y ­ zn aczą z p o m ię d zy to w a r zy szy pan cernych kom eudanitów dla Ciurów i na w a ro w n ię ich pchną. T ak oż so b ie p o cz y n a ć będą h etm an i k o r o n n i ze sw oim i. W reszcie iz jezd n y ch rot liou ni w ola, na od h o łn ik a sk o cz y ć m oże. Na- landie su k u rs m ieć będ zie w siln y m ogn iu dział. L udziom zapowie-dziieć, że szturm aż do skutk u p row ad zon ym będzie. Tu Chciałem w aszm ościom p ok rótce de reb us fu tu ris na­

pom k nąć: po up adk u w arow n i u staw im y grzeczną z a ło g ę d la o d b u d o w a n ia i obrony a sam i m ało o d p o cz ą w szy ru szym y d alej. Ty B orn em issa w d z ie w ię ć s e t lu d zi w ęgiersk iej p iech o ty p ó jd zie sz w sp o m ó c w o je w o d ę połoc- k ie g o D o ro h o sta jsk ieg o N ew la d ob yw ającego.

Jegom ość pan hetm an w ielk i litew sk i pod Je- zierzy szcze ru szy, pan Z am ojski pod Zapo-i łocie, by k n iazia S ab urow a d ostać, co niełat- wem jest d ziełem , bo r ó w n ie on w o je n n y jak O boleń sk i. A W y, moiści k sią żę — zw ró c ił się do Z b arask iego —- d acie sw ym jezd n y m ro­

tom n ielad a za tru d n ien ie, bo k n ia zia Chilko- wa w T oropcu z a m k u io n eg o w y w lec m usicie.

Zresztą w szy stk im w a szm o ścio m w sw oim czasie b liższe in stru k cje w yd am , teraz czas do lu d zi iść, by do boju ich sp osob ić.

Z głoiśnem Szuraniem ław i z y d li p o w stali i sk ło n iw sz y się k ró lo w i, na ob óz ruszyli.

W net i k r ó l przez n a m io t w y sze d ł, by poda­

nego k on ia d o sia d łszy d og lą d n ą ć w szystk iego.

Z rad ością ujrzał, iż w o jśk o do boju nagoto- w a n e ju ż b yło ,i zn ak u jen o czek ało. S p ojrzał na m ury m ilczą ce, o b o ję tn e , jak b y zam arłe i p ch n ął o rd y n a n so w eg o do szań czyk ów . W raz o zw a ły się grubym basem p o tę żn e moź- dzieże i c ień szy m i gło sy p o m n ie jsze działka tam u staw ion e. K ule o g n iste ję ły padać na zam ek, szkód w ię k szy ch nie czy n ią c, gdyż w n et je sp ra w n ie g aszon o. Mury m ilc za ły da­

lej. B atory z w ró c ił się. ku p iech o tn y m regi­

m entom i sk in ą ł ręką. B orn em issa na znak ten czek a ją cy rzu cił sw y c h W ęgrów z nie- c iep liw o ści ju ż u stać n iem o g ą cy ch , do przo­

du. R unęli p rzed sie b ie jak sfo ra ze sm yczy p u szczon a, c h o ć w n ależn ym ordynk u. W net i w y b ra n ie ccy pod D ro h o jew sk im ruszyli. Le­

dw o p ierw sze szereg i a ta k u ją cy ch p o ło w ę od­

ległości przeb yły, z a grzm iały działa zam ko­

we, srogie w śród n ich w y rw y czyn iąc. W ę­

grzy, stary, za p ra w n y w- b ojach żołn ierz, nic- w strzym an i d alej biegli, w y b ra n ieccy pierw ­ szy raz z m ajątk ów k r ó lew sk ic h na wojnę

„w yb ran i“ zaw ah ali się pod o gn iem , lecz w net sło w y o fice r ó w o p rzy to m n ien i, okrzepli i bieg p o d jęli. I n ie w iele też po W ęgrach w a­

łów i m u rów d op a d łsz y , jęli p r zy n iesio n e dra­

biny p rzy sta w ia ć i ch r o n ią c g ło w y pod tar­

cze fa sz y n ą okryte, na górę się drzeć. A juz od ob o zu n ow y krzyk się p o d n ió sł i litew ­ sk ie a k o ro n n e ciu ry n iesk ła d n y m hurmem syp nęli się, p rześcig a ją c w za jem n ie sv nadziei w ielk ich łupów-. I sz la ch ta w tyle nie pozo­

stała, lecz na o c h o tn ik a zn aczn ą grom adą poszła. S p o k o jn e p rzed c h w ilą rrhiry całkiem różny teraz p r zed sta w ia ły w idok . Ze w szyst­

k ich stron p ięli się na n ie d o b y w a ją cy , lecz rażeni z k u sz i sa m o p a łó w , cięci szablam i, kłóci d zid am i, str ą ca n i o g ro m n em i kam ien ia­

mi i k łod am i zrzu ca n em i z góry, w rzątkiem ob lew a n i, w a lili się z d rab in , p o ciągając za sob ą p o n iżej sto ją cy ch . O brońcy długiem i drągam i o d p y ch a ją c d r a b in y w yw racali je,

D o k o ń cz en ie na str. 21-ej.

2* AS

(3)

ILESTROWAIVY M A G A Z Y K T Y G O P i V I O W y . W Y D A W C A : S P Ó Ł K A W Y D A W N I C Z A . . K U R Y E R “ S . A.

R E D A K T O R O D P O W I E D Z I A L N Y : J A N S T A N K I E W I C Z KIEROW NIK LITERACKI: JU L JU S Z LEO.

KIEROW NIK GRAFICZNY: JA N U S Z M ARJA BRZESK I.

ADRES RED A KC JI i A D M IN ISTRACJI: KRAKÓW, W IE L O P O L E 1 (PAŁAC PRASY). - TEL. 1 5 0 -6 0 , 1 5 0 -6 1 , 1 5 0 -6 2 , 1 5 0 -6 3 , 1 5 0 -6 4 , 1 5 0 -6 5 , 1 5 0 -6 6

K ON TO P. K. O. KRAKÓW NR. 4 0 0 .2 0 0 .

PR ZEK A Z RO ZR A C H U N K O W Y Nr. 11 P R Z E Z URZ. PO C ZT. KRAKÓW 2

N um er 24

k

U S T R O W A K 1 M A G A Z Y N T Y G O D N IO W Y C E N A N U M E R U G R O S Z Y 40

PREN U M ER A TA K W A R TA LN A 4 ZŁ. 5 0 GR.

C E N A W C Z E C H O S Ł O W A C J I Kc. 2 .5 0

CENY O G Ł O S Z E Ń : W y so k o ść k o lu m n y 2 7 5 m m . — S z e ro k o ś ć k o lu m n y 2 0 0 mm. — S tro n a d zieli s ię n a 3 łam y, s z e r o k o ś ć łam u 6 3 mm . C ała s tr o ­ n a zł. 6 0 0 P ół stro n y zł. 3 0 0 .1 m . w 1 ła m ie 9 0 gr. Z a o g ło s z e n ie k o lo ro w e d o liczam y d o d a tk o w o 50°/o z a k aż d y kolor, p ró c z z a sa d n ic z e g o . Ż a d n y ch z a s tr z e ż e ń co d o m ie jsc a z a m ie s z c z e n ia o g ło s z e n ia n ie p rzy jm u je m y

N ied ziela , 12 c z er w c a 1938 R o k 1Y

ASY NUMERU 24-GO-.

M IA STO — O RG A N IZ M ŻYWY.

Życie m ia s ta w sw oich ró ż n y c h p rz e ja w a c h p o z w a la n a m n a p rz e ­ p ro w ad zen ie p o ró w n a n ia z o r g a n i­

zmem czło w iek a. S tr. 4---.T.

A. U S T A (G los).

Wież.a M a rja c k a j e s t u sta m i K r a ­ kow a, k tó r e co g o d zin ę p rz e m a w ia ­ j ą h e jn a łe m n ie ty lk o do je g o m ie sz ­

kańców . a le i całeg o k r a ju .

m S t r . Ü.

B. OCZY.

O kna s ta r y c h i n o w o cze sn y ch b u ­ dow li są oczam i m ia s ta , k tó re spo g lą d a ją n a n a s r a z w ie lo b a rw n e m i w itraż,am i, to znów sz e ro k ie m i płaszczy zn am i sz k ła , k tó re w p ro ­ w a d z a ją do m ie sz k a ń j a k n a jw ię ­

cej ś w ia tła . S ir. 7.

C. MÓZG.

U n iw e rsy te t J a g ie llo ń s k i i in n e w yższe u czeln ie K ra k o w a sta n o w ią jego m ózg, z k tó re g o w c ią g u wie- , ków p ro m ie n io w a ła n a c a ły k r a j k u ltu r a i n a u k a . S tr. 8— 9.

D. PŁU C A .

W o rg a n iz m ie m ia s ta ro le p łu c sp e łn ia ją p a r k i i o g ro d y , w śród k tó ry c h n a te re n ie K ra k o w a na pierw sze m ie jsc e w y b ija ją sie

p la n ty . ^ S tr. 10—11.

iE. ŻO ŁĄ D EK .

S tra g a n y sły n n y c h p rz e k u p e k k r a ­ kow skich, j a k i liczn e now oczesne sk lep y d o s ta rc z a ją te g o w s z y stk ie ­ go, co sp o ż y w a c o d z ie n n ie w ielk i

żołądek m ia s ta . S tr. 12.

F . S E R C E .

Na Z am k u i w K a te d rz e W aw e l­

sk ie j b ije od w ieków se rc e u iety l- ko K ra k o w a , a le i c a łe j P o lsk i.

S ir. 13—14.

G. R Ę C E .

R e k a m i m ia s ta są lic z n e rzesze r o ­ botn ik ó w i rz e m ie śln ik ó w , p r a c u ­ ją c y c h po fa b ry k a c h , b u d o w ach i w w a rsz ta ta c h . S tr. 15.

H . NOGI.

M iasto w p rz e c iw ie ń stw ie do czło- w ieka, to o rg a n iz m w ielo n o g i, k tó ­ r y p o słu g u je sic lic z n e m i tr a m w a ­ jam i, d o ro ż k a m i i a u to b u s a m i.

^ S t r . Ib 17.

K . A R T E R JE .

J a k k re w ż y ła m i, ta k ży cic m ia s ta p ły n ie je g o u lic a m i. S tr. 18.

L. SK Ó RA .

F a k t u r a m u ró w , sta n o w ią c y c h sk ó ­ ro m ia sta , o d z n a c z ą się w K r a k o ­

wie lic z n e m i o d m ia n a m i.

S tr. 19.

Nowele. — M oda k o b ieca. — Życie to w arzy sk ie. K o sm e ty k a . D ział g o sp o d a rs tw a dom ow ego. — H u m or. — R o z ry w k i u m y sło w e . N a ..scenie. P ro g ra m ra d jo w y .

TbŁ-iSrś?:'

& -

F o t. .pAs"

W program ie „Dni Krakowa", któremu nie brak im prez o najwyższym p o zio m ie artystycznym — p ocząw szy od festival! muzycznych na W aw elu, a ż d o w idow isk regjonalnych, rozgryw a-

jqcych się w m alowniczych murach sta r e g o m iasta — u w zg lęd n io n o te ż rozrywki o charakterze popularnym dla szerokich mas publiczności. Tej za b a w y

d ostarcza przybyłym na „Dni Krakowa" zb u d o w a n e przy błoniach W e so łe M iasteczko, w którem na w zór zagran icznych Luna-

Parków funkcjonują różne u rząd zen ia, jak karuze­

le, strzelnice, kolejki, loterje itd. N a zd ję­

ciu : Fragment karuzeli w W esołem M iasteczku, na której

NUM ER SPECJALN Y

d ż ą d z ie c L

NA „DNI KRAKOWA'

AS* 3

(4)
(5)

Z

i/c ic n i iu s li i o r y c m i z m u z b i o r o ­ w e g o p o m s t u j e , I r w n i z u m i e m r ó w n o l e g l e z ż i / e i e m j e g o m i e ­ s z k a ń c ó w . Z u m s z e j e d n a k d e e y d u - j g c ti r o lę o d e g r a j ą t u w a r u n k i , n u j a k i e w d a n g m o k r e s i e n a t r a f i m i a s t o j a k o c e n t r u m z i e m o k o l i c z n y c h , o r a z j a k o k o m ó r ­ k a w o r g a n i z m i e c a t e g o p a ń s t w u . O d k s z t a ł ­ t o w a n i a się t y c h w a r u n k ó w z a l e ż ą d r o g i r o z ­ w o j o w e ż y c i a m i a s t a , j e g o t e m p o i r o z m a c h . W i e m y , ż e l u d z i e g n i e ż d ż ą c y się w c i a s n y c h , d u s z n y c h i c i e m n y c h m i e s z k a n k a c h , t r a c ą z d r o w i e , w c z e ś n i e u m i e r a j ą i w y d a j ą n a ś w i a t p o t o m s t w o s ł a b e , u ł o m n e . D o p i e r o d u ż o ś w i a t ł a i w o l n e , p e ł n e p o w i e t r z a p r z e s t r z e ­ nie p r z y w r a c a j ą , i m s i t y , d o b r y w y g l ą d i p r z e ­ s u w a j ą g r a n i c ę i c h ż y c i a o w i e l e lat.

M i a s t o , c h o ć s t a n o w i d z i e ł o r a k l u d z i , p o d ­ leg a t y m s a m y m p r a w o m p r z y r o d y . J u ż p r z y j e g o n a r o d z i n a c h p o w s t a j e p r o b l e m , c z y w y ­ t y c z o n o m u t a k i e g r a n i c e , k t ó r e w p r z y s z ł o ś c i , g d y r ó ś ć z a c z n i e , b ę d z i e m o ż n a s w o b o d n i e p o ­ w i ę k s z a ć . K a ż d a b o w i e m z n a c z n i e j s z a p r z e ­ s z k o d a n a t e j d r o d z e d o p r o w a d z a d o w e g e t a ­ cji, d o s t a n u z a m i e r a n i a .

N i e w i e l e m i a s t p o s i a d ł o t a k i e g r a n i c e -od s w e g o z a r a n i a , n i e w i e l e z ł y c h , co b u d o w a ł y się p r z e d w i e k a m i . I g d y w n a s z e m s t u l e c i u , w ś l a d za r o z w o j e m t e c h n i k i , k o n j u n k t u r ą g o s p o d a r c z ą , a p o t e m p r z e l u d n i e n i e m , p r z y ­ s z e d ł r o z r o s t s k u p o w i s k l u d z k i c h , t e z p o ś r ó d n i c h , k t ó r e d o n i e d a w n a d ł a w i ł u ś c i s k s t a r y c h m u r ó w , s t a n ę ł y w o b e c k o n i e c z n o ś c i s z y b k i e g o r o z s z e r z e n i a d a w n y c h g r a n i c , p o p r o s t u r o z e r ­ w a n i a t e g o ś r e d n i o w i e c z n e g o p a s a i w y j ś c i a n a o k o l i c z n e , w o l n e p r z e s t r z e n i e .

P r o b l e m t e n n i e w s z ę d z i e m o ż n a b y ł o s z c z ę ­ ś l i w ie r o z w i ą z a ć . W a r u n k i t e r e n o w e , o r a z w i e l k i e k o s z t a p r z e b u d o w y c a ł y c h d z i e l n i c , p r z e r a s t a j ą c e m o ż l i w o ś c i f i n a n s o w e d a n e g o m i a s t a , d o p r o w a d z i ł y n i e j e d n o k r o t n i e d o t e g o , że t o w s z y s t k o , c o m i e ś c i ł y w s o b i e s t a r e m a ­ ry, p o z o s t a ł o n i b y m u z e u m o d r ę b n ą c a ło ś c i ą , lu ź n i e t y l k o z ł ą c z o n ą z p o w s t a j ą c e m i w s z y b - k i e m t e m p i e n o w o c z e s n e m i d z i e l n i c a m i , k t ó r e z a k ł a d a n o j a k o n o w e m i a s t o . G d z i e i n d z i e j z n o w u -— a m i ę d z y i n n e m i i w K r a k o w i e — r o z w ó j m i a s t a p o s z e d ł p o l i n j i h a r m o n i j n e g o * w i ą z a n i a n o w ó z a b u d o w u j ą c y c h się p r z e s t r z e n i z s t a r e m c e n t r u m , k t ó r e p o z o s t a ł o n i e m a l i d e a l n y m ś r o d k i e m w c i ą ż p o w i ę k s z a j ą c e g o się k o ła .

W z w i ą z k u z t y m p ę d e m r o z r o d c z y m k o m ó ­ r e k o r g a n i z m u m i a s t a , w c z e m p r z e d e w s z y s t - k i e m p r z e j a w i a s i ę j e g o s i l ą ż y w o t n a , p o w s t a ­ ł y n o w e z a g a d n i e n i a k o m u n i k a c y j n e i a p r o w i -

z a c y j n e , a z n i e m i k o n i e c z n o ś ć r o z b u d o w y d a w n y c h u r z ą d z e ń , l u b w p r o w a d z e n i a i n n y c h , d o s t o s o w a n y c h d o w z r a s t a j ą c e j l i c z e b n o ś c i m i e s z k a ń c ó w i o d l e g ł o ś c i d z i e l n i e . I t u c h a r a k ­ t e r m i a s t a m u s i a ł n i e r a z s t a n ą ć n a p r z e s z k o ­ d z i e d o w o l n e m u u r z e c z y w i s t n i e n i u t y c h p r o ­ b l e m ó w . P o m y s ł o w o ś ć , k u l t u r a i z m y s ł a r t y ­ s t y c z n y ł y c h , k t ó r y m p o r u c z o n o to t r u d n e z a ­ d a n i e , u r a t o w a ł y n i e j e d e n g r ó d o d z n i s z c z e n i a j e g o z a b y t k o w e j a r c h i t e k t u r y i d o p r o w a d z i ł y d o s z c z ę ś l i w e g o w y e l i m i n o w a n i a p r z y ł y c h p r a c a c h o b j a w ó w , t o w a r z y s z ą c y c h w y t y c z a n i u d r ó g f a ł s z y w i e p o j ę t e j c y w i l i z a c j i .

P a t r z ą c n a o b o k z a m i e s z c z o n ą i l u s t r a c j ę o r g a n i z m u c z ł o w i e k a , k t ó r e g o r a m i o n a w z n i e ­ s i o n e w g ó r ę , są t y m w i d o m y m z n a k i e m d ą ­ że ń l u d z k i c h d o c o r a z w i ę k s z e g o r o z w o j u d u ­ c h a i c ia ła , w y c z u w a m y za n i m s y l w e t k ę m i a ­ st a z j e g o w y n i o s ł e m i w i e ż y c a m i — s y m b o l a ­ m i t y c h s a m y c h d ą ż e ń . I t a k p o w s t a j ą c e p o ­ r ó w n a n i e p o z w o l i n a m m o ż e p r z y j r z e ć się m i a s t u i n a c z e j , n i ż t o z w y k l i ś m y k i e d y i n d z i e j c z y n i ć , t e m u m i a s t u , o k t ó r e m z a p o m n i e l i ś m y , i e ż y j e p o d o b n i e j a k k a ż d y z n a s , l u d z i ,

J U L J U S Z LEO.

„ . „ A

(głos) ® ™

o „ v B 1 * 1

///

<

'i

*

% I

Mózg r iflfii

Płuca U U ff

Żołądek F fes

s Serce F

Ręce ^

Nogi H

<zz °

Arlerje K 1%

Skóra M '|pk|

J r[j jćiź

rt i.

1

jr

AS. 5

(6)

\

wmmm< ■ m m

-

•..‘•'-■o.. •-•■.> i:'.-:. ‘ V' ~

USTA:

G Ł O S

/j/ 1 ów ią, źe K ra k o w ia n ie s ą s p o k o jn ie js i od J j/I in n y ch . N a d żadnem bow iem m iastem n ie czuw a ta k , ja k n a d K ra k o w e m od w ie­

ków, p o d c h m u rn a w a rto w n ia ojjieki i uczu­

c ia —w ieża M a rja e k a . Z n ie j co g o d z in a p ły n ie zap ew n ien ie: „m ożecie się baw ić, m a rtw ić , r o ­ dzić, u m ie ra ć , bić lu b k o ch ać —a j a w am czas . i k re s w sz y stk im w y m ie rz ę “...

T u ta j w K ra k o w ie w id z ie liśm y z w ieży ró ż ­ n ych gości du ch o w ej sto lic y . P o lsk i, ty c h n a j ­ m ilszy ch i tych... n iep o żąd an y ch . W ieża p r z y ­ p o m in a ła przez d łu g i o k re s niew oli, że czas u p ły w a i z a b o rc y też m in ą . I m in ę li, a obecnie h e jn a ł z w ieży M a ria c k ie j budzi i k ła d z ie do snu codziennie K ra k ó w , a je g o trę b a c z e są b o ­ d a j n a jp o p u la rn ie js z y m i, a zw łaszcza „ n a jg ło ­ śn iejszy m i a r ty s ta m i w P o lsce, bo g d y w p o ­ łu d n ie d a ją znać, że dzień — sm u tn y czy w e­

soły, d o n io sły czy s z a ry — ju ż do poło w y u p ły ­ n ął — to sły c h a ć go w c a łe j Polsce, a n a w e t i w cały m św iecie.

H e jn a ł je s t bezosobow y, p rzew ażn ie n ie z n a ­ m y jeg o w y k o n aw cy , a je d n a k je s t n a jp o w sz e ­ c h n ie j i b o d a j n a js e rd e c z n ie j w ita n y w szędzie, gdzie b iją p o lsk ie se rc a i łą c z ą się p rz y dźw ię­

kach w k ró tk ie j ch w ili n a m y s łu : — je ste śm y , trw a m y i w sz y stk o złe p rz e trw a m y !

H e jn a ł M a rja c k i je s t K ie p u rą n a sz y c h Wież stra ż n ic z y c h i b o d a j je d e n w P o lsce w y k a z u je dziś trw a ło ś ć p o n a d w szelkie a k tu a ln o ś c i. N ie ­ w y sz u k a n a je g o m elo d ja, a je d n a k ja k ż e g łę ­ boko z a p a d a w serca. Oto sły sz y m y go w p o ­ łu d n ie: — K ra k ó w czuw a!

D obrzeby było, g d y b y w szyscy zagonieni w n aszym k r a j u ża p rzejścio w em i k ło p o ta m i, lu b też skłóceni z pow odu b ieżący ch rozdżw ię- ków — w ch w ili g d y po fa la c h e te ru p ły n ie w p o łu d n ie h e jn a ł — z a s ta n o w ili się, p rz e rw a li sp o ry , odpoczęli od sk rz e k u rzeczy w isto ści — i p o m y śleli, że czas b ieg n ie i n ieb aw em o d b ie­

rze w a lo r o ra z ra c ję n a jg w a łto w n ie js z y m za­

targ o m ...

C odzienny „ k o n c e rt“ K ra k o w a na trą b c e h e j­

n ało w ej to n ie ty lk o lo k a ln y oby czaj — to sym bol, że tu do w a w elsk ieg o w zg ó rza w iriny się zaw sze k iero w ać m yśli i u czu cia n a ro d u zw łaszcza w m o m e n ta c h tru d n ie js z y c h , ja k ic h obecna ch w ila nam n ie sk ąp i.

J e d n o trz e b a p o d n ieść k o n ieczn ie: z w ieży M a rja c k ie j n ie z a b rz m ia ł n ig d y fa łsz y w y ton, bo „solo" je j trę b a c z a „n ajw y ższeg o w P o lsc e “ (na w ysokości 80 m etró w ) brzm i zaw sze h arm o - n ijn ie i czysto! J e s t to w y n ik ie m d łu g ic h sto- d jó w i ścisłeg o eg zam in u , po k tó ry m k a n d y d a t dopuszczany je s t do ty c h ju ż dziś „św iato w y ch k o n certó w “.

W ieża M a rja e k a w sw ym h e jn a le w yp rzed ziła 0 w ieki dzisiejsze t. zw. z e g a ry n k i i in n e cza­

somierze.. bo g o d zin y przez n ią w y m ie rz a n e są bardzo ścisłe i u s ta la n e przez o b s e rw a to riu m a stro n o m ic z n e w K ra k o w ie .

C odziennie w p o łu d n ie s tra ż n ik łączy się z w ieży te lefo n iczn ie z o b s e rw a to riu m i o trz y ­ m u je s ta m tą d s y g n a ł w y b ic ia g o d zin y 12-bej.

P o d a ją m u telefo n em liczb y : 1, 2, 3, 4, 5, fi, 7, 8, 9-tą — i — 10-tą, a po d z iesiątce s tra ż n ik u derza po ra z p ie rw sz y w dzw on i b ije n a s tę p n ie g o ­ dzinę 12-tą. D alsze g o d z in y w y b ija i obw ieszcza h ejn ałem w e d łu g c h ro n o m e tru , p o sia d a n e g o n a wieży.

P o ży cie K ra k o w a z w ieżą M a rja c k ą ułożyło się też od w ieków serdecznie, bo w iem y, że, ta k ja k każd eg o r a n k a w zejdzie sło ń ce — po­

w ita , je ra d o s n y h e jn a ł z w ieży M a rja c k ie j.

S ły sz y m y go zaw sze ta k w ra d o s n y c h ja k 1 w sm u tn y c h ch w ila c h — ro z b rz m ie w a ł, g d y przez R y n e k k ra k o w s k i p rz e c ią g a ły p u łk i obce, n ie p rz y ja z n e, w czasie w ojen, a ta k ż e i w c z a ­ sie o s ta tn ie j p o trz e b y p o lsk ie j ż e g n a ł n aszy ch żo łn ierzy , ru s z a ją c y c h do zw y cięsk ieg o bo ju z bolszew ickim n a ja z d e m .

C z u w a ją n a d n a m i ró żn i i różnie, serdecznie i p rz e m ija ją c o , w ro g o i e n tu z ja sty c z n ie , ale je d n a wieża M a rja e k a czu w a zaw sze je d n a k o ­ wo, b ezin tereso w n ie, m ierząc ty lk o czas...

K ra k ó w czuw a!

ST E FA N M A R JA N NOW IŃSKI.

(7)

Ifjflltp jff

li

WMm

u rn ?

/ -

t lewo: O k n a w s ty lu b a ro k o w y m . W s z y stk ie z d ję c ia : ,,As“

uż zw o ln a p o w sta je sło ń c e i pierw sze

! bl aski rzuca n a u śp io n y K raków . I piór w sze bu dzą się o c zy m iasta: okna.

P o w lek a ją się zw o ln a barw am i św itu , k tó ­ ry różow i- się na ich szy b a ch — i zdają się o tw ierać p o w iek i i m rugać jak oczy c z ło ­ wieka, k tó ry się budzi i k tórego razi jeszcze św iatła dnia.

A p olem — z b ieg iem id ą cy ch god zin — okna patrzą coraz w y r a źn iej, o tw iera ją się szerok o, w od zą n iem ym w z ro k iem za k aż­

dym ruchem ży cia m iasta.

Różne są te ok n a — o czy Krakowra, jak lo zm a ite są oczy lu d zk ie. Są tajem nicze, żaklęte w p rzeszło ść w itra żo w ą , n ab rzm iałe chłodem i p ow a g ą w n ętrz, k tóre za niem i się kryją. Są krągłe zd ziw ien iem daw nych epok, rom ań sk im zn a czo n e k ształtem i ostre, jakby zm ru żon e su row o, gotyck ie. Są okna w ielk ie, p rzejrzyste, jak oczy d ziw n ych stw o ­

rów n iep o sia d a ją ey ch p o w ie k — w ypatrzone prosto w sło ń ce okna n o w o czesn e. I są d ro­

bn e, ja k b y str w o ż o n e i n ieśm ia łe — chociaż n a jw ięk sze ilo śc ią — szare, z w y k łe o czy s e ­ tek brud nych k a m ien ic.

T ysiące oczu p atrzy na życie K rakow a i tysiące ty się cy k ryje przed nim życie s w e ­ go w nętrza. Jak o czy czło w iek a k r y ją m yśl jego i m ask ują u czu cie, ta k okn a z ak ryw a­

ją treść przestrzen i n iem i zam k n iętej. L ecz jak z w yrazu oczu lu d zk ich w y czy ta ć m ożna .nieraz praw d ę o c zło w iek u -r- tak z w y ra ­

zu ok ien -oczu w y czy ta sz dużo.

Te oto k ryją za sob ą ponure, c iężk ie ż y ­ cie, ukute w m roku, tw arde i bezw zględne.

T am te zn ów — pracę w ielk ą, sam otn ą, n a ­ tch n ien ie sk rzyd late, ku nszt tw órczy. Inne — m iłość n a iw n ą i sło n eczn ą , k tórej m otylich b lask ów n ie zm yła jeszcz e bezw zględn a dłoń życia. A te — m odlitw ę, a tam te — zabaw ę.

Albo gorycz i sm u tek sam otn ości, albo szczę­

ście i śm iech dziecka. D użo w yczytasz z ich w yrazu, z k w iatów , przed niem i się b a rw ią ­ cych , z firan ek — alb o też z zim n ej pustki, k tórą patrzą.

Ale czy n ap raw d ę w szy stk ie te okn a-oczy śledzą bieg naszego życia? czy nap raw dę obserw u ją n a sze k roki?

Gdy sp ojrzym y w stare w itraże, w śr e d n io ­ w ieczn e okn a z a b y tk o w y ch b u d ow li — nie zd aje się nam, by p a trzy ły on e na nas. Są one jak b y o d cięte od n a szeg o życia, obojętne na nie. Są jak b y w p a trzo n e gd ziein d ziej — w to, czego m y już n ie w id z im y i zob aczyć n ie m ożem y: w p rzeszłość...

T ak, w p rzeszło ść patrzą w itraże m arjac- k ie, w p rzeszło ść p atrzą ok n a zabytków ...

Mimo ich sp ojrzeń toczy s ię n a sze ż y cie dzi siejsze, ob ojętn e im i obce.

To ży cie n a sze śled zą raczej ok n a norm al nych k am ien ic — te n ajm n iej sk o m p lik o w a ­ ne, z za k tórych d olata zg iełk p rzeciętn ego życia, szarych rozm ów , zw y k łeg o kieratu dnia.

Ale są też w y n io słe, sz k la n e o czy n ow ych , o lb rzym ich gmachów-. I one nie w przeszłość, ale też i n ie na nas: on e patrzą w p rzy ­

szłość... W . Zech.

Setki ,,nczti‘ now oc zesnej k a m ie n ic y . Okno w s ty lu późno- got yck irn.

O k n o w s t y l u w c z e s n o - g o t y c k r m .

(8)

r e a5>

c

w ikirólewskich k o m n a ta ch . Tu w tych mroiczitiych saltach un iw ersytetu , tu pray pulpi- taich zastan ych kisięgaimi o ciężkiich op raw ach , praco - wata m yśl polsk a ä stąd nmz- choclzita się. po wstzytsMdem k rólestw ie. Ta m yśl polsk a s/da hen gu Po/'nainiotwi, ku grodiam czerw iieńskim , ku pu sz czo m litewskiim , doicie- rata na ukra,innie p ola, nad Morze tizairne, nad iBaiłtyk...

Była m ądra, głęb oka, pra­

w d ziw a. N ie była tiwarem isatuuznyan, pnzejscionvym.

Z dob yw ała op orn ych , p,nze- k a n y w a ła op on en tów , jed­

n ała p r z y ja ció ł p o wsp.ysit - k im świeciie. Jak w DJIbrzy-

N a lew o: P lan etariu m , k tir em p o słu g iw a ł s i t M ikołaj Ko­

pernik.

r * w m

ą m iejsca, z których ch oć w y k u ­ te tylko z kaimiienia lub zb u d o w a ­ ne z ceg ły czy m arm u ru , prioimlie- nieje jak aś potężna, ludzika w ola, które nairtaucają nam sw ój noisifcrój, u i li iłu ją sw ym p otężn ym .w pływ em natslze po- gtądy ozy syimpa.tje, nagin a jąc nais do sw o ich .

T akiem m iejscem jest d zied zin iec B ibljo tdk.i Jagielloń sk iej...

Gdy na rynku ozy w p o b lisk ich ulifcach rozgwiair m iasta, p ełn y o g ło só w trąbek sam o- cbocłowyc.h, zgrzyt u k ó ł i g ło só w łu d żk ich , k aże nam m yśleć o dn iu b ieżącym , gdy k a ż ­ da zau w ażon a scena łączy się śc iśle z natsze- ini dróbnem i, m iłem i lub pnzylkretmi 'sp ra­

w am i, tu, na tych kilkudziestięoiu m etrach kw ad ratow ych poikrytyteh kaimienneand p ły ­ tam i, tu w pob liżu m ałego [>o'n>nika Mlilko- laja Kppemiika, wiszystlkie te sp raw y m aleją, k u rczą się. Stają się n ieom al niiewlidoicizne.

C zujem y jak ieś u p okorzenie, że jasiteśmy jak

■wszyscy imnli, że tylko w p ew n y ch ch w ila ch żydia um iem y wnilknąć w tę w ielk ą , wisipa- itiiailą ciszę tych m urów , runiem y się z nim i ,zesp olić, w słu ch ać w ich o d w ieczn y sizepł.

Pnzed gotyck iem i odr,ziwiaimi Blilbljoltöki Ja- giellońśkjiej milkniie roizgwar Spraiw d ro b ­ n y c h , «iprapv c o d z ie n n y c h : w ch od zim y ;na te­

ren łtplśk iej Kultury.

O parłszy się o filar k a m ien n y , w od ząc o czy m a po balu strad ach , sta jem y się c z ą s t­

ka tego w ielk iego k rólestw a w iedzy, n au k i, ku ltu ry. Zdaw ało się nam pnzed ch w ilą, że ja k a ś p ostać przeszła pop od filaram i: cizar- . ne, d łu g ie szaty, b iret n a głow ie, lua p alcu jak iś wielki, pierścień . T w arz p ogod n a i z a ­ m yślona, jak b y szuk ająca p rzyczyn talk w ie­

lo r zeczy . M oże to b ył Jam D ługosz, nasz pienwiSzy diziejapis, rozm yślający o poaząt- k aćh .Jego w ielk iego k ró lestw a “ ? A m oże to. b y ł m istrz Mjjkplłaj, siwym genjuszem roz- igranitiziający gw iazdy, ustalający ich rutcb i bieg? A m oże jeszcze kto .kuny: Kaltimach iBuonaicoonsi, w ie lk i statysta, zaiusznlilk króla Jogomiośoi, c o to p o n o ć „ a b solu tom dom i- iiiium “ w Poitsącze chce w prow adzić?

iPostalcie, k tóre zdaiwałb się nam wiidzieć Ibyty złudą: poizositał ich duch i ow oce ich pracy. T o Bibljotteka Jagiello ń sk a i Umi- /wersyHet przez K azim ierza W ielk ieg o w r.

1364 fuinidawiainy, a aikademją zw any, w sp ar­

ty tak sz czo d rz e przez córę dom u an d ega­

w eń sk ieg o Jadiwigę, m a łż o n k ę mężmego k s ię ­ cia J a g iełły — to m ó z g P o lsk i, g d y serce (biło i bije nadal, tam na g ó r z e waiwelśkiej,

Na praw o: D ziedziniec B ib lio ­ teki ja g ie llo ń s k ie j — jeden z n ajp ięk n iejszych zabytków arch itek ton iczn ych tred n io-

w ieczn ege Krakowa.

- ■■

I

w ielk ą c a ło ś ć. I łubiani „apud P o ta to « “ s y ­ n o w ie Iitalji i Francuizi iz d w o re m k r ó le w ­ sk im (przybyli, i sy n o w ie w sch odu o «koś- mych oczach , a le o p olsk iem sorou — Ta- iarzy, li p rz y jęc i g o śc in n ie iw tern k r ó ­ lestw ie O rm ianie, ii N iem cy, k u p o z ą cy to­

w a r em , ale d z ie ln i p ra co w n icy , oibrachotwa- ni i wytnwaHii, i naiweł Szkoci z dalekich iknaiu p rzyb yli, w s z y s c y p rzyn osząc cząsitkę tej k n ltu ry , pnzejmoiwali jed n ak tę ogólną, na od w ieczn y m .porządku roziw ojow ym opar­

tą; stąd z pod o lb rzym ich , d o w ojenn ych m a sz y n p od ob n ych pras w y szły druk i H al­

lerów , W ieto ró w i in.

K rak ów b ył m ózgiem P o lsk i, Stąd wyszła p ie rw sza nasza w ie lk a historja Długosza, z tej ak ad em ji w y c h o d zili m ężo w ie „ptelriti- ihełlo et cansiili'o“. — T o też P ap rock i sluisiz-

n ie m ów i, że:

„W ton ozas sław a, p ożytek , ta Karim a m iała, k ied y z ło n a m atki godn e sy n y bra- P cw yżej: F ragm ent wnętrza

sa li O biedzińskiego w B ibljo- tece J a g ie llo ń sk ie j.

WSZYSTKIE Z D J Ę C I A FO T . „ A S "

Na praw o: Z K rak ow sk iej Ä- kadem ji Sztuk P iękn ych w y ­ szła w iększość d aw n iejszych m alarzy p olsk ich o św ia to w ej sła w ie , jak ró w n ieł w ie lu nam

w spółczesn ych .

mim tyglu, d o k tórego a l­

ch em icy, d o c iek a ją cy ta jem ­ n ic p o w sta w a n ia zio ła , wirziu- cają raz p o raz to ten, to ów m etal, tu w tych starych kirbkowsk ich mim ach w yta- 'piiała się, m ężn iała, o c z y ­ szcza ta p olsk a kultura. (Róż­

nie w n ią w c h o d ziły sk ła d n i­

ki: w szystkie, zgodnie, hąr- moinijnde tw o r zy ły niotwą

(9)

Ja, do sw ej ra d y “. Stąd i pornieij uöaeni

„sakioły k'rakonvisJileij“ d o ciek a li poiwofdów lupadbu Polskii, wislkazując d;rotgę na prtzy- szlość. A gdy Wairlszawa padła zd ław ion a 'ręką m oskiew iską, gdy uiniiiwensytiet wairstzaw- iski — Sakioła G łów na — pr,zeisltał isilmieć w d w ó jn a só b rolę s w ą przew odnicziki k u k Itury oihjął zmów K raków . Ploikonamii siiłą, na

;oiele ispętam.i, szu k a liśm y wiólmiości diuidia j m yśli, a daiwały ją sn ó w gotycJkie muiry k r y ją c e p o w ie w p rzeszłości.

W ielk a poezja i w ielk a sztuka, owijały ja ­ k ą ś m głą to m iasto. Jakb y przyimmużając

» c zy , b y n ie w id z ieć d o k ła d n ie kiopturów, w ie lc y p o e ei i w ie lc y mailiarze tw orzyli wispa-

Gdy odzyiskalliśmy sam od zieln ość, K raków , a czk o lw iek przez lo s p ok rzy w d zo n y , Hw» n ie m ający już (ej w y ją tk o w e j sy tu a cji, ja k ą p o ­ siad ał iprzad iw ielką w o jn ą , jako jedymia tr y ­ buna mauki i op in ji p o lsk iej, d z ieln ie w a lczy o za ch o w a n ie s w e g o o d w ieczn ego ch a ra k te­

ru. iLicsane in sty tu cje n a u k o w e jak U n iw er­

sytet, S zkoła .Sztuk P ięk n y ch , Akademija Gór­

nicza, o ra z a r ty sty cz n e p la c ó w k i, ja k P a ła c S ztuk i, liczn e -muzea (N arodow e, i)o n i M a­

tejk i, imwzeuim im. C zapskich, m u zeu m [Prze­

m y sło w e ltd.), utrzym u ją tę atm osferę o Wy­

so k iem n a p ię c iu imtelektualmem. K ażdy k a ­ m ień , k a ż d y d o m n ie o m a l m ów i o -czerni go- d ren i iw sp am nien ia: c a łe m iasto to w ie lk ie

N a lewo: U n iw e r.

s y t e t J a g i e l lo ń s k i roz por z ąd za licz- nemi l a b o r a t o r i a ­ m i wz oro w o i nad w y r a z nowocze ś­

nie ur z ą d z o n e m i, z k t ó r y c h wyszedł j uz n ie je d e n w y­

n al az ek o epoko wem znacz eniu .

N a p r a w o : P o d k i e r u n k i e m w i e l ­ k i e g o r z e ź b i a r z a p r o f . L a s z c z k i , s t u d e n c i A k a d e - m j i S z t u k P i ę k ­ n y c h p o z n a j ą a r - k a n a s z t u k i r z e ź ­ b i a r s k i e j i c e r a ­

m i c z n e j .

nie tak iego czy iuraego .zagadnienia (nauko­

w ego. A le t y lk o K raków (zdołał izdobyć s t a ­ n o w isk o d u ch o w eg o i n a u k o w eg o centrum Polskii. D ziw n ie też h a rm o n ijn ie sp la ta ły się tu n ic i isanltymentu p o lsk ie g o z pow agą n a u ­ k ow ą: item, ozem dla F ran cji b y ło Reims, m iasto k oron acyjn e k rólów francusk ich, tern dla P o la k ó w b y ł K raków , sp o czyw ający w cien iu jej prastarego zam ku.

(Mimo to zawiszo sz e d ł <z positępom:

w ś la d y Długoisza w stą p ili w ie lc y h isto r y c y w sp ó łcześn i, (pracujący ma. wem i (metodami.

nialą złu d ę, o ży w ia li sw em sło w em i sw em i b arw am i to, co już n ależało do inn ego świia- ta. W.iizlje W y sp ia ń sk ie g o i w izje Maitejki, zrod ziły się w teim m ieście. T ak tedy i dalej (kultura p o lsk a , ten sk arb , k tó r y potzwolił mam o d zy sk a ć n ie z a le ż n o ść, rosła tu łaj, m ę ż ­ n ia ła , n ab ierała n o w y ch so k ó w , by rolzsa- idzić m ury w ię z ie n ia , k tó re potrójn ym p a ­ sem dtaazały P o lsk ę.

A ,gdy zabrakło p o lsk ie j krainy, K rak ów _ znów d o n o w eg o z o sta ł ipow ołany zad an ia:

(uniwersytet,, Akadelmja U lm iejętności, Nżko- ła S ztu k P jęk n yoh , licznie (muzea. P a ła c S z tu ­ k i i [tyle in n y ch p r z y b y tk ó w ludlzklich u m ie ­ ję tn o śc i z a ez ęły o d g r y w a ć (rolę niauozyciela (Polski. W (tę w ię c str o n ę » w ra ca ły isię [umy­

sły i oczy, stą d o c ze k iw a n o w yroku , w s k a ­ zó w k i, irady i p o c iesz e n ia . K ażde słoW o wy- rzeozon e przez .instanicje n a u k o w e K rak ow a, irozbrzmiewiały w c a łe j P o ls c e podoihnfie, jak h ejn a ł tz w ieży M arjackiej. Czy ł o b y ł p o ­ grzeb (M ickiew icza, <3zy A snyka, c z y ju b i­

leu sz d z ia ła ln o ś c i a u to r sk ie j J. I. K ra szew ­ sk ieg o , izaWiSze izw jązane b y ły z K rak ow em . W (Krakowie ta b k r a k o w sk ic h szk o ła c h d z ia ła li tacy p o te n ta c i n a u k i jak [Szajnocha, (Stanisław T a rn o w sk i, P o tk a ń sk i, p ro f. P ie- k o siń sk i, K laczko, B ob rzyń sk i ii (t. d.

A igdy w k ilk a la ł przed w ie lk ą wiojną (światową zn ów n o w e p rąd y p o w ia ły w li­

teraturze, gdy d u ch y m ło d y c h au torów i ar- ły stó w b u n to w a ć się p o c z ę ły p r z e c iw k o d a w ­ nej fo rm ie i d aw n ym sp o so b o m m y ślen ia i patrzen ia n a św ia t, b u n t (fen, „M łoda P o l­

ska“, ro,zbiła iSwe n a m io ty w m a łej k a w ia ­ rence p r z y u ł. F lo rja ń sk iej, opod al starej w ieży iforltyfilkacyjnej.

Stara b a s z ta m iejs k ich fiortyfikacyj » o sta ­ ła (zdobyta p r z ez m a łą a r m ję im iodopolską...

Lecz n ie z a k łó ca ło to h arm on ji: p rzeciw ­ n ie r y w a liz a c ja sta r y c h ii m ło d y c h , w a lk a o wipływ na du szę c a łej P o ls k i sta w a ły się tytko (bodźcem do p o w sta w a n ia córa® to cen n iejszych i c ie k a w se y c h dzieł.

P o n iż e j: Również i k r a k o w s k a Ki i.

n i k a Położn icz a st a n o w i w a ż n ą plac ów kę nauk o-

m uzeum , o ż y w io n e lu d zk ą m y ślą i wiolą.

■Dzięki ty m (wszystkim cech o m i o k o licz n o ­ ściom , (Kraków p oß ostal n a w y ż y n ie , n a ja ­ k ie j isltał za cza só w d aw n ej R zeczyp osp olitej.

M iastam i tego typu są rów nież H eidelberg, T üb ingen i in n e . Ale c zy m o g ą d o rów n ać K rak ow ow i? Otóż n ie , p o m im o sw e g o ty p o - w o- Uniwersyteckliego i n a u k o w eg o ch arak teru m iasta Ite n iem ieck ie, p o d o b n ie jak a n g ielsk i O xford azy Cam bridge, n ie m ia ły w d z ie ­ ja ch kraju n igd y d ecyd u jącego głosu. P ytano się ich o zdanie w ok reślon ej spraw ie, odnoś-

k on tyn u atorem w ied zy m at.-fizycznej był prof. W r ó b lew sk i, (któremu ud ało (się Skrop­

lić pow ietrze, (w ynalazek w iek o p o m n y , a (wie­

lu in n ych (zostaw iło w św ie cie n au ko­

w y m g ło ś n e im ię. W ślad za górnikam i, do- b yw ającem i só l, złoto, sreb ro czy o łó w w czasach P ia stó w p oszła Akadem ja Górnicza.

Stare m ury B ih ljotek i Ja g iello ń sk iej n ie za sty g ły w b ezru ch u i (m artwocie — ożyw ia je mowa m yśl i n o w a praca.

JA N M ALESZE W SK I.

AS- 9

Cytaty

Powiązane dokumenty

Trzeba umieć kochać, umieć dać mu to co nie tylko sprawi mu chwilowa radość, lecz stworzy trwały fundament na którym można budować.. Filiżanka Ovomaltyny

ra teatralnego i filmowego, który ostatnio obchodził 30-lecde sw ej pracy zawodowej, wylania się z rozmowy z jego małżonką i.... 7-lettinćm synkiem, który jest

Zapobiegaj więc póki czaal Wzmacniaj atole mięśnie i nerwy, usprawniaj tunkcje ustroju, czyn organizm odpornym: pij Ovomallyng.. Smaczna, łatwostrawna i latwoprzy-

nie-ludzie przew ijały się m iędzy drzew am i, w szystko zdaw ało się być pokojem , szczę­.. ściem,

Przed udaniem się na spoczynek należy zatem skórę staran n ie nakrem ow ać NIVEĄ.. Jedynie NIVEA zaw iera Euceryt, środek w

Może C zytelniczki nasze zapiszą sobie na karteczce papieru numer przy każdorazow ej sytuacji, stw ierdzają, że w łaśnie tak a nic inaczej postąpiłyby, gdyby w

Należy więc tak długo pielęgnować skórę, póki nie stanie się ona

PODAJEMY PONIŻEJ KILKA TAKICH PRZEPISÓW... WK.Budyn