• Nie Znaleziono Wyników

Spór antropologiczny w tle dyskusji na temat osiągnięć inżynierii genetycznej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Spór antropologiczny w tle dyskusji na temat osiągnięć inżynierii genetycznej"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Marian Machinek

Spór antropologiczny w tle dyskusji

na temat osiągnięć inżynierii

genetycznej

Studia Elbląskie 7, 227-237

(2)

U niw ersytet W arm ińsko-M azurski, Olsztyn

SPÓR ANTROPOLOGICZNY W TLE DYSKUSJI

NA TEMAT OSIĄGNIĘĆ INŻYNIERII GENETYCZNEJ

W brew pozorom d yskusja w okół zdobyczy w spółczesnej inżynierii gen ety czn ej nie je s t jed y n ie sporem o techniczne szczegóły takiej czy innej m etody, ch o ciaż tego typu dyw agacje m ogą odgryw ać istotną rolę tam , gdzie staw iane są p y tan ia o ety czn ą ocenę konkretnego zabiegu. C hodzi o kontrow ersję o w iele szerszą. Spór dotyczy nie tyle szczegółów technicznych, ile sam ego rozum ienia czło w ie c ze ń st­ w a, koncepcji człow ieka, je st więc sporem antropologicznym . O d p o w ied ź na pytanie: kim je st człow iek? w arunkuje odpow iedzi na pytania o ety czn ą d o p u sz ­ czalność ingerencji w integralność osoby ludzkiej i o istnienie m iary postępu n aukow ego w ogóle. P oniższe dyw agacje próbują iść tropem tego sporu, ukazując najpierw szeroki kontekst rozum ienia ludzkiej godności, by m óc n astępnie p rz y ­ jrze ć się pew nym w ym iarom etycznym inżynierii genetycznej, bez zam iaru

w cho d zen ia w szczegółow e ich analizy. Jako teolog, autor niniejszego p rzed ło żen ia spogląda n a om aw ianą problem atykę przez pryzm at antropologii chrześcijań sk iej.

I. K L A SY C Z N A W IZ JA G O D N O ŚC I L U D Z K IE J

K luczow ym pojęciem w każdym sporze antropologicznym w ydaje się pojęcie godności ludzkiej. Z a pow szechne w naszych czasach uznać m ożna p rzekonanie, że człow iek je st istotą w yjątkow ą, a je g o życie — będąc w artością niezw ykle ce n n ą — zasługuje na ochronę i szacunek. P rzekonanie to dopiero stopniow o to ro w ało sobie drogę do społecznej św iadom ości, chociaż z drugiej strony trudno z a p rz e ­ czyć, iż refleksja na ten tem at sięga pradziejów ludzkości. K lasyczne w sp ó łcze sn e rozum ienie ludzkiej godności m a niew ątpliw ie korzenie z jednej strony ju d e o - chrześcijańskie, z drugiej zaś zostało zainspirow ane przez filozoficzną reflek sję grecko-rzym ską. O bie te przestrzenie refleksji od pew nego czasu w zajem n ie na siebie oddziaływ ały, by w reszcie stać się je d n ą w spólną refleksją, podjętą z n ow ym dynam izm em przez m yślicieli renesansow ych i ośw ieceniow ych.

(3)

1. R e fle k sja filo z o fii p o z a c h r z e ś c ija ń s k ie g o a n ty k u

W figurze logosa — racjonalnej zasady przenikającej cały w szechśw iat staro­ żytna refleksja filozoficzna upatryw ała podstaw ę racjonalności istoty ludzkiej. C złow iek w yróżnia się spośród innych istot żyw ych w łaśnie tym , że nosi w sobie

logosa. T o przekonanie nie od razu zaow ocow ało proklam acją niezbyw alnych praw

i nienaruszalnej godności każdej istoty ludzkiej. Starożytność — zarów no p rzed ­ chrześcijańska, ja k i chrześcijańska — nie dostrzegała jeszcze w całej ostrości konfliktu m iędzy uznaniem w yjątkow ości ludzkiej natury, a np. sankcjonow aniem niew olnictw a. M im o to, w łaśnie w kontekście starożytnej refleksji p o jaw ia się pojęcie godności (dignitas), które obok znaczenia odzw ierciedlającego społeczny status i pełniony urząd danej osoby, oznaczało także w rodzoną w artość każdej istoty ludzkiej. C yceron, który jak o pierw szy m ów i o zakotw iczonej w naturze ludzkiej godności, tw ierdzi, iż dom aga się ona odpow iedniego m oralnego p o ­ stępow ania. R acjonalna natura człow ieka dom aga się od niego, by nie kierow ał się je d y n ie pragnieniem bezgranicznego używ ania cielesnych ro zk o szy 1.

Starożytna refleksja nad godnością istoty ludzkiej została podjęta w ram ach refleksji w czesnochrześcijańskich apologetów i ojców K ościoła. K orzystali oni jed n o cz eśn ie z w łasnej tradycji biblijnej, która zostanie om ów iona poniżej. C hociaż reflek sja ta, po pojaw ieniu się chrześcijaństw a, nigdy nie toczyła się całkow icie p o za kontekstem religijnym , jed n a k w arto zw rócić uw agę na próby uzasadnień ludzkiej godności za p o m ocą argum entów pozareligijnych. Im pulsem do takiej refleksji była konfrontacja Starego Św iata z m ieszkańcam i obu A m eryk. O dkrycie A m eryki, ale także w ynalezienie druku oraz w strząs reform acyjny, następując po sobie w stosunkow o krótkich odstępach czasu, uw ydatniły potrzebę now ej, bardziej uniw ersalnej syntezy antropologicznej. R efleksja m yślicieli renesansow ych nad ludzką naturą i godnością położyła podw aliny pod późniejsze reguły praw a m iędzynarodow ego i deklaracje niepodległości i praw obyw atelskich. W spółczesne u zasadnienia godności i praw człow ieka pow ołują się bardzo często na Im m anuela K anta (1 7 2 4 -1 8 0 4 ), który — w akcentow anym m ocno dystansie do argum entacji pochodzącej z O bjaw ienia — próbow ał na now o uzasadnić ludzką godność i zakotw iczone w niej praw a. W yjątkow a godność istoty ludzkiej płynie, zdaniem K anta, z jej zdolności do działania m oralnego. C złow iek ja k o jed y n a istota je st w yposażony w m oralną autonom ię, tzn. sam m oże poddać sw oje postępow anie praw u m oralnem u. Z dolność ta nie decyduje o je g o godności, ale je st jed n o cz eśn ie źródłem odpow iedzialności. K w intesencją kaniow skiej refleksji dotyczącej ludzkiej godności je st tzw . im peratyw kategoryczny. O bliguje on do takiego postępow ania, które człow ieczeństw o, zarów no w swojej własnej osobie, ja k też w osobie każdego innego traktuje zaw sze zarazem ja k cel, nigdy jed y n ie ja k o środek do ce lu 2. K ant rozum ie pojęcie godności ludzkiej w zasadniczym odróżnieniu od pojęcia „cen y ” ,

1 „Ex qu o in telle g itu r corp o ris v oluptatem non satis esse dig n am h o m inis p ra esta n tia eam que

contem ni et reici oportere, sin sit q uispiam , qui aliquid tribuat volu p tati, d ilig en ter ei ten en d u m e sse eius fru en d ae m o d u m ” (D e O fficiis I. 106.)

2 Por. I. K a n t , G ru n d le g u n g d e r M eta p h ysik d e r Sitten [s. 428] (red. Th. V alen tin er),

(4)

a w ięc pew nej w artości w ym iennej. W szystkie przedm ioty, ale także pozaludzkie istoty żyw e m ają sw oją cenę, m ożna je zatem kupić. C złow iek je s t bez-cenny, gdyż je g o godności nie m ożna w yrazić żadną inną ekw iw alentną w artością. Stąd też nie w o ln o traktow ać człow ieka jed y n ie jak o pew ne „dobro” , które w razie konfliktu w artości m ogłoby i m usiałoby konkurow ać z innym i dobram i. T akie odniesienie byłoby jed n o zn ac zn a z uprzedm iotow ieniem osoby.

2 . R e fle k s ja j u d e o c h r z e ś c ija ń s k a

K orzenie ju d eo chrześcijańskiego nurtu refleksji antropologicznej sięgają g łęb o ­ ko w prastare intuicje ludzkości. Stary T estam ent zachow ał szereg treści, które odegrały kluczow ą rolę w kształtow aniu typow ego dla w spółczesnej koncepcji praw czło w iek a postaw y szacunku w obec każdej istoty ludzkiej. Już opisy stw o rze­ nia św iata, zaw ierające zarów no archaiczne m otyw y m itologiczne (tzw . opis jah w isty czn y — Rdz 2), ja k też będące w ynikiem dojrzałej ja k na tam te czasy refleksji antropologiczno-etycznej (tzw. opis kapłański — R dz 1) ukazują czło w ie­ ka ja k o najdoskonalsze ze stw orzeń. D o stw orzenia czło w iek a Bóg podchodzi — rzec by m ożna — ze szczególną starannością, nadaje m u także szczególny status, przekazując m u ja k o m andatariuszow i B oga św iat stw orzony w e w ładanie.

N iebagatelną rolę odegrały także ciągle na now o oczyszczane i w eryfikow ane przez praktykę życia społeczne w ym agania społeczne T ory. Są one czasam i n iedoceniane, czy w ręcz deprecjonow ane, szczególnie w tedy, gdy je d n y m tchem próbuje się określać Stary T estam ent ja k o naznaczony p rzem o cą i obfitujący w nieaktualne ju ż, ściśle kultyczne przepisy. T ym czasem obecna w Starym T estam en cie w rażliw ość na godność pojedynczego członka ludu B ożego m usi być u znana za w yjątkow a w całym orientalnym św iecie. W ystarczy w skazać w tym m iejscu jed y n ie na dw ie szczegółow e zasady. Jedną z nich je s t praw odaw stw o d o tyczące tzw. lat jubileuszow ych, które zm ierzało do przyw rócenia na now o pierw otnej rów ności w szystkich członków ludu w ybranego. Jeżeli ja k iś Izraelita z racji sw oich długów popadł w niew olę sw ojego w spółziom ka i był zm uszony pracow ać u niego w charakterze niew olnika, je g o w łaściciel m usiał go w roku ju b ileu szo w y m nie tylko uw olnić, ale także w yposażyć w d o b ra m aterialne i to w takiej m ierze, by dotychczasow y niew olnik m ógł rozpocząć now ą egzystencję ja k o człow iek w olny (por. Pw t 15,1-18). Inną zasada je st szczególny nacisk na ochronę najbiedniejszych grup społecznych. S tarotestam entalna triada: w dow a, sierota i obcy odzw ierciedla położenie tych członków ludu B ożego, którzy — z racji, iż nie należą do nikogo i nie m ają za sobą siły klanu — są skazani na zagładę. Ze szczególnym naciskiem Stary T estam ent piętnuje w ykroczenia prze­ ciw ko tym najsłabszym zapow iadając w inow ajcom osobistą ingerencję Jahw e na rzecz uciśnionych i niechybną surow ą karę (por. np. Pwt 24,17).

T a szczególna w rażliw ość na ludzką krzyw dę charakteryzuje rów nież życie i nauczanie Jezusa C hrystusa. Jednak teologia podkreśla nie tyle apelatyw ny sens n auczania Jezusa, ile głęboko teologiczny w ym iar je g o życia. W cielenie Syna B ożego, dzieło odkupienia człow ieka, dzięki którem u m oże on dostąpić sw ojego ostatecznego przeznaczenia — w iecznej w spólnoty z B ogiem , stanow ią kluczow e

(5)

punkty uw ypuklające nieporów nyw alną godność każdej istoty ludzkiej. T eologia podkreśla, iż w odniesieniu do każdego człow ieka należy pam iętać, iż je st on istotą stw orzoną przez Boga, odkupioną przez C hrystusa i przeznaczoną do szczęśliw ej w ieczności z Bogiem . T akie podejście elim inuje w szelkie próby instrum entalizacji czło w iek a dla osiągnięcia doraźnych lub dalekosiężnych celów . C hociaż teologia pow ołuje się na treści płynące z O bjaw ienia, jed n ak w podkreślaniu fu ndam ental­ nego szacunku dla człow ieka w spółbrzm i ze sform ułow anym i w oparciu o inne religijne i pozareligijne uzasadnienia postulatam i szacunku i ochrony osoby ludzkiej. S form ułow ana przez K arola W ojtyłę tzw. norm a personalistyczna (naw ią­ zująca do im peratyw u kategorycznego K anta) w skazuje n a pow inność traktow ania każdego człow ieka ja k o celu sam ego w sobie, nigdy zaś jed y n ie ja k o środka do celu. Jedynym adekw atnym odniesieniem do osoby ludzkiej je st postaw a afirm acji i m iło ści3.

Z arów no w ram ach refleksji chrześcijańskiej, ja k i w klasycznej laickiej koncepcji godności ludzkiej je st ona traktow ana jak o w rodzona człow iekow i jak o takiem u, niezależnie od stanu je g o rozw oju, posiadanych zdolności i w ieku. M ożna zatem zgodzić się z opinią J. R atzingera, który stw ierdza, że „w rzeczyw istości etyczna w izja w iary chrześcijańskiej nie je st czym ś partykularnie chrześcijańskim , lecz syntezą w ielkich etycznych intuicji ludzkości, w ypływ ającą z now ego, zespalającego je w szystkie centrum ”4.

II. N O W Y P A R A D Y G M A T

W iele w spółczesnych nurtów filozoficznych odrzuca, a przynajm niej m ocno relatyw izuje klasyczne rozum ienie ludzkiej godności ja k o w artości zastanej, p o ­ przedzającej w szelką refleksję antropologiczną. K lasyczna w izja godności ludzkiej byw a określana ja k o naznaczona niedopuszczalną ontologizacją refleksji filo zo ficz­ nej. W św ietle now ego paradygm atu konfrontacja z istotą ludzką nie je s t ju ż tożsam a z kategoryczną pow innością jej afirm acji. W niektórych w ypadkach pytania o w artość istoty ludzkiej, a więc o jej godność, m usi zostać dopiero rozstrzygnięte. R ozstrzygnięcia tego typu m ają być dokonyw ane w oparciu o listę cech, które aktualnie m uszą charakteryzow ać człow ieka, żeby m ógł zostać okreś­ lony ja k o osoba. W yjątkow ość istoty ludzkiej zw iązana je st z jej zdolnościam i kognityw nym i, a więc zdolnością do abstrakcyjnego m yślenia, sam ośw iadom ością, autonom ią m oralną itd. O ile jed n ak w klasycznym podejściu te gatunkow e cechy w ystarczały, by pojedynczą istotę ludzką — niezależnie od jej aktualnego stanu — w łączyć w zakres ochrony należnej każdej osobie, o tyle w ram ach now ego paradygm atu, dopiero aktualne posiadanie typow o ludzkich zdolności k ognityw ­ nych decyduje o osobow ym statusie danej istoty ludzkiej. N ie każdy zatem przedstaw iciel ludzkiego gatunku je st osobą. Są nim i jed y n ie ci, którzy — ja k podkreśla D. Parfit — dysponują św iadom ością diachroniczną, św iadom ościow ą

3 Por. K. W o j t y ł a , M iło ść i od p o w ied zia ln o ść, L ublin 2001, s. 4 2 -4 3 .

(6)

k o n ty n u acją w spom nień5. Zatem w m yśl now ego paradygm atu godność człow ieka n ie stanow i ju ż punktu odniesienia, nie je st „zadana” człow iekow i, ale je st każdorazow o kreow ana, tzn. przypisyw ana konkretnym ludziom na podstaw ie p osiad an y ch przez nich w łaściw ości i cech. M am y tu do czynienia z pozytyw izm em zaró w n o w dziedzinie praw a ja k i m oralności, który rozum ie zasady i reguły ja k o w yłączny efekt norm otw órczej, całkow icie autonom icznej działalności człow ieka.

K onsekw encje takiej koncepcji pokazują się szczególnie w yraźnie w obszarze problem atyki zw iązanej z biom edycyną i bioinżynierią. Jak tw ierdzi np. R. M erkel, godność ludzka przysługuje jed y n ie tym istotom ludzkim , które m ają m inim um sam ośw iadom ości, bez której w ogóle nie m ożna zranić ich godności6. O znacza to redukcję człow ieczeństw a do św iadom ościow ego w ym iaru ludzkiej natury. C iało czło w iek a je st traktow ane jed y n ie ja k o m ateriał biologiczny. N ie tylko istotne cele terapeutyczne, ale także w olność badań naukow ych m iałyby stanow ić w ystar­ czające przesłanki uspraw iedliw iające przedm iotow e podejście do ludzkiego ciała. „W olność, która uw aża się za absolutną, prow adzi do traktow ania ciała człow ieka ja k o surow ca, pozbaw ionego znaczeń i w artości m oralnych, dopóki ona nie ukształtuje go w edług w łasnego zam ysłu. W konsekw encji natura ludzka i ciało ja w ią się ja k o w stępne dane czy przesłanki dla w yborów dokonyw anych przez w olność, m aterialnie niezbędne, ale zew nętrzne w obec osoby, w obec przedm iotu i ludzkiego d ziałania”7.

N a takim spojrzeniu bazują poglądy, dom agające się zniesienia w szelkich barier etycznych dla postępu inżynierii genetycznej i kom órkow ej w stosunku do istoty ludzkiej. E tyczne ograniczenia pow inny dotyczyć, ja k się tw ierdzi, jed y n ie św iado­ m ych i autonom icznych ludzkich podm iotów , natom iast w szelkie dyw agacje d o tyczące np. statusu em brionu, w ykorzystania tkanki em brionalnej, przy je d n o ­ czesn y m unicestw ieniu sam ego em brionu oraz m edycyny reprodukcyjnej są b ez­ p rzedm iotow e, gdyż nie dotyczą istot ludzkich, a co najw yżej stadiów roz­ w ojow ych, które m ożna by określić ja k o „potencjalne osoby” . W kontekście takich p ostulatów trudno nie dostrzec radykalnego przełom u w spojrzeniu na człow ieka. R ed efin icja pojęcia godności ludzkiej m oże jed n ak prow adzić do redukcjonistycz- nej wizji osoby ludzkiej.

III. K R Y T Y C Z N Y W K Ł A D ETY K I C H R Z E ŚC IJA Ń SK IE J W D Y S K U S JĘ W O K Ó Ł O SIĄ G N IĘ Ć IN Ż Y N IE R II G E N E T Y C Z N E J I K O M Ó R K O W E J Jak ju ż wyżej zaznaczono, zam iarem niniejszego opracow ania nie je st szczegó­ łow e om aw ianie poszczególnych procedur inżynierii genetycznej, a jed y n ie su m a­ ry c zn a ich analiza w św ietle toczącego się sporu antropologicznego. Pod zbiorczym m ianem osiągnięć inżynierii genetycznej i kom órkow ej kryją się zm odyfikow ane

5 Por. D. P a r f i t , R eason a n d P ersons, O x fo rd 1984, s. 322.

R. M e r k e l , C ontra S p e ziesa rg u m en t: Z um norm ativ en S tatus des E m b ry o s und zum S ch u tz der E thik gegen ihre b io lo g istisc h e D egrad ieru n g , [w:] G. D a m s c h e n, D. S c h ö n e c ­ k e r , D e r m o ra lisch e S ta tu s m e n sc h lic h er E m bryonen. P ro u n d contra Spezies-, K ontinuum s-,

Id en tita ts- u n d P o ten tia lita tsa rg u m en t, B erlin - N ew Y ork 2003, s. 3 6 -3 7 .

(7)

procedury ludzkiej reprodukcji, zm ierzające ju ż nie tylko do o siąg n ięcia sukcesu reprodukcyjnego przez bezpłodne pary, ale pragnące m odyfikow ać cechy p o ­ czętego in vitro potom stw a (zapłodnienie in vitro w raz z różnym i form am i diagnostyki preim plantacyjnej, klonow anie reprodukcyjne, próby tw orzenia tzw .

d esig n er babies itd.). C hodzi także o techniki zm ierzające do w y tw orzenia

odpow iedniego m ateriału do transplantacji (klonow anie terapeutyczne) oraz o k w e­ stie zw iązane z terapią genow ą, zw łaszcza dotyczącą linii zarodkow ej. A nalizując te osiągnięcia naukow e w św ietle etyki chrześcijańskiej, w arto w skazać na kilka w ybranych aspektów .

1. R e lig ijn y w y m ia r sp o r u

N ajpierw należy zanalizow ać zasadność oceny now ych technik m edycznych ze strony etyki chrześcijańskiej. W łączanie się refleksji chrześcijańskiej w dyskusję d oty czącą etycznego w ym iaru inżynierii genetycznej je s t nierzadko przyczyną irytacji środow isk naukow ych. Z jednej strony refleksji chrześcijańskiej zarzuca się „w rodzoną” w rogość do techniki, niem alże ataw istyczne w stecznictw o w obec postępu naukow ego i nieufność w obec w szystkiego, co now e. Z drugiej strony refleksja inspirow ana w iarą religijną nie m a rzekom o racji bytu w ideologicznie n eutralnym dyskursie naukow ym , gdyż zakłada uprzednią zgodę na św iato p o ­ glądow e podstaw y dokonyw anych ocen, czego nie m ożna się dom agać od w szyst­ kich uczestników dyskusji. Pod takim i zarzutam i kryje się je d n a k cały szereg założeń, które ze swej strony w ykazują w szelkie cechy ideo lo g iczn ie uw aru n ­ kow anej laickiej dogm atyki. O kazuje się bow iem , że każd a reflek sja dotycząca statusu człow ieka dokonuje się w ram ach uprzednio przyjętej koncepcji an t­ ropologicznej. N ie m a w ięc pow odu, by z założenia w yłączać refleksję opartą o chrześcijańskie O bjaw ienie ja k o nie w pełni rów nopraw ną z innym i poglądam i. N auki em piryczne m ogą dostarczyć jed y n ie szeregu szczegółow ych inform acji dotyczących funkcjonow ania istoty ludzkiej oraz w skazać na techniczne m ożliw o­ ści ich w ykorzystania. T am , gdzie dokonują one antropologicznej syntezy, o pusz­ czają obszar dostępny dla instrum entów em pirycznych, a w chodzą w obszar refleksji filozoficznej. T a zaś ze swej strony, rozw ażając fu n d am en taln e pytania dotyczące człow ieka i człow ieczeństw a, nieuchronnie dokonuje św iato p o g ląd o ­ w ych w yborów .

W arto w tym kontekście przyjrzeć się krytyce scjentystycznego p o dejścia do zag adnienia postępu naukow ego, form ułow anej przez sam ych przedstaw icieli nauk em pirycznych. R efleksja ta, zw iązana przynajm niej ideow o z nurtam i filozofii postm odernizm u, charakteryzuje się dużym sceptycyzm em w obec scjentyzm u (m ożna m ów ić o sw oistym anty-scjentyzm ie). Jednocześnie je d n a k z dużym sceptycyzm em odnosi się do pew ników płynących z w iary religijnej, proklam ując religijny i m oralny relatyw izm . P rzykładem tego typu refleksji są dyw agacja Ja cq u esa Testarta, biologa zajm ującego się w spom aganą reprodukcją, „ojca” pierw szego francuskiego „dziecka z probów ki” . T estart bardzo krytycznie odnosi się do patosu, z jak im usiłuje się nadać idei niepoham ow anego postępu naukow ego rangę idei religijnej. Po zdetronizow aniu religii, nauka przyw dziew a, je g o zdaniem ,

(8)

draperie instytucji nie tylko badającej św iat, ale będącej w yłącznym źródłem praw dy i w yjaśniającej sens istnienia. T estart m ów i u ślepej w ierze w postęp, przejaw iającej cechy niem alże wiary religijnej8. O dnosi się to szczególnie do odkryć zw iązanych z now ym i m ożliw ościam i m edycyny. O bietnice terapeutyczne, ja k im i nauka n a w yrost karmi społeczeństw a m ają za cel obudzić analogiczne do religijnego oczekiw anie na cud. R oztaczanie przed chorym i obietnic szybkiej elim inacji dotychczas nieuleczalnych chorób poprzez now e techniki m edyczne, np. badania nad em brionalnym i kom órkam i m acierzystym i, należy jed n ak uznać, ja k tw ierdzi T estart, za obietnice bez pokrycia. T estart w skazuje na brak gotow ości do p odd an ia się krytycznej ocenie ze strony protagonistów nieskrępow anego postępu. W szelkie głosy krytyczne i relatyw izujące postęp naukow y są określane ja k o w yraz obskurantyzm u i technofobii, które nie tylko nie przystają do czasów w sp ó łczes­ nych, ale p o n o szą w ręcz w inę za opóźnienia w procesie uszczęśliw iania rodzaju ludzkiego. S pojrzenie nadające religijne cechy dynam izm ow i postępu w yklucza, bez p o djęcia dyskusji, poglądy odm ienne. T estart pokazuje je d n a k na przykładzie francuskiej A kadem ii N auk, iż wiele prognoz naukow ych, z którym i zw iązana była po lity k a p aństw a wobec rozw oju nauki, nie spraw dziło się. Przestrzega on przed fałszyw ym m istycyzm em postępu. K rytyka T estarta w w ielu punktach je st zbieżna ze sceptycyzm em bioetyki chrześcijańskiej w obec ideologii niepoham ow anego postępu, który m iałby sam dla siebie stanow ić w ystarczającą uzasadniająca racje i m iarę. Jednak sam T estart dystansuje się także od argum entacji chrześcijańskiej. Jego celem je st je d y n ie uznanie przez naukę granic, jak ie w ynikając z jej m etody. M oże to zapobiec naiw nem u fideizm ow i ubranem u w szaty naukow ej kom petencji. W arto jed n a k zapytać, czy form ułow any przez T estart postulat transparencji i społecznej kontroli postępu m edycznego w ystarczy do tego, by now e b io tech ­ nologie napraw dę służyły człow iekow i?

2. Z a b a w a w B o g a

W kontekście osiągnięć inżynierii genetycznej i kom órkow ej pojaw ia się często zarzut „zabaw y w B oga” , rozum iany jak o uzurpacja nauki, która pragnie ingerow ać w dom enę zastrzeżoną dla Stw órcy. Rzecz ciekaw a, że zarzut ten częściej niż w opiniach teologów , je st przyw oływ any przez tych, którzy kontestują arg u m en ta­ cję religijną, odm aw iając jej racji bytu w dyskursie naukow ym . Jednak zazw yczaj je st to argum ent konstruow any dla potrzeb pow ierzchow nej apologi i, a obalanie go je s t przysłow iow ym zadaw aniem ciosów w próżnię. T rudno bow iem pow ażnie traktow ać naiw ny i m ocno antropom orficzny obraz Stw órcy, który w obec osiągnięć ludzkiego geniuszu m iałby dośw iadczyć sw ego rodzaju boskiej konfuzji, że oto nie zdołał przed sw oim stw orzeniem ustrzec sw oich tajem nic i w efekcie musi przeszkodzić postępow i naukow em u innym i środkam i, np. poprzez religijne norm y. P ochodząca od Stw órcy natura ludzka je st ukierunkow ana na przekraczanie ograniczeń i poznaw anie rzeczyw istości, dlatego problem nie m oże leżeć w sam ym

x J. T e s t a r t , U ne f o i a v eu g le da n s le p ro g r e s scien tifiq u e, [w:] w w w .m o n d e-d ip lo m ati- q u e .fr/2 0 0 5 /1 2 /T E S T A R T /1 3 0 3 9 (01.03.2006 r.).

(9)

fakcie dokonyw ania now ych odkryć. T eologia nigdy nie tw ierdziła, że ingerencja czło w iek a w naturę m iałaby być niedopuszczalna. N atom iast zaw sze podkreślała odpow iedzialność człow ieka za konsekw encje tej ingerencji, która nabiera szcze­ gólnej wagi, gdy człow iek ingeruje w sw oją cielesno-duchow ą naturę.

W tym kontekście argum ent „zabaw y w B oga” m a swój sens. U zurpacja czło w iek a nie dotyczy sam ego faktu badania, ale leży w przypisyw aniu sobie praw a do ignorow ania fundam entalnych zasad etycznych w im ię postępu naukow ego, do predeterm inacji innych ludzi poprzez ingerencję w proces ich poczęcia oraz ich w yposażenie genetyczne oraz do sam ow olnego w yznaczania m iary dla ludzkiej pasji odkryw czej. Jeżeli człow iek uważa, że w olno mu ingerow ać w w yposażenie genetyczne przyszłych pokoleń, jeżeli sądzi, że w olno mu przekazać w dzied zict­ wie przyszłym pokoleniom niew iadom e skutki je g o dzisiejszych interw encji w na­ turę, to rzeczyw iście przypisuje sobie praw a, których nie posiada, a które tradycje religijne św iata łączyły z w yobrażeniem bóstw a. N auka m oże w tym kontekście nabierać cechy now ego totalitaryzm u, który pojedynczej jed n o stce nie p ozostaw ia w iele sw obody w yboru. C hociaż w izja kreow anej przez człow ieka ew olucji w łasnego gatunku je st przez w ielu traktow ana ja k o nierealistyczna m rzonka, nie m ożn a nie dostrzec, iż dyw agacje tego typu m ają niebagatelny w pływ na kierunki badań naukow ych i dysponow anie funduszam i na naukę. Z abaw a w Boga, polegająca na uzurpacji iście boskich prerogatyw przy jednoczesnych o g ran icze­ niach w iedzy i m ożliw ości, charakterystycznych dla ludzkiej natury, m oże spow o­ dow ać nieodw racalne, negatyw ne skutki.

3. C el i śr o d k i

C hrześcijańska refleksja bioetyczna krytycznie postrzega próby up raw o m o c­ n ienia procedur inżynierii genetycznej i kom órkow ej w yłącznie poprzez szczytne cele, ja k im m ają one służyć. N ie oznacza to, iż pytanie o cel ludzkich działań byłoby nieistotne dla ich oceny etycznej. Jednak naw et najbardziej szczytny cel nie je st w stanie uspraw iedliw ić niem oralnych środków , za pom ocą których chce się go osiągnąć. O w e szczytne cele dotyczą nie tylko doraźnych korzyści w postaci np. uzyskania m ateriału do transplantacji poprzez w ykorzystanie pozostałym z zapłod­ nienia in vitro tzw. „em brionów nadliczbow ych” , czy poprzez klonow anie terapeu­ tyczne, ale także korzyści dalekosiężnych. Inżynieria genetyczna je st postrzegana ja k o środek, który um ożliw i ukierunkow anie ew olucji ludzkiego gatunku, czy też elim inację chorób pochodzenia genetycznego. Poza oczyw istym przecenianiem m ożliw ości technicznych i uleganiem raczej naukow ej fantastyce, niż faktom , należy krytycznie zapytać o m ożliw ość przew idzenia rzeczyw istych dalek o sięż­ nych skutków ingerencji w w yposażenie genetyczne czło w iek a9. O czekiw anie, iż postęp sam z siebie w ygeneruje środki pozw alające ograniczyć m ożliw e negatyw ne skutki dokonyw anych m odyfikacji, należy uznać za w yraz niczym nie uzasad­ nionego, naiw nego optym izm u. N a razie ingerencja w w yposażenie genetyczne czło w iek a je s t m ożliw a w niew ielkim stopniu, jed n a k naw et skrom ne d otych­

(10)

czasow e zastosow ania są źródłem kontrow ersji. D ość w spom nieć chociażby zab ie­ gi zap ło d n ien ia in vitro w celu uzyskania odpow iedniej tkanki do transplantacji dla ju ż żyjącej osoby. Selekcja poczętych in vitro em brionów , dokonana za p o m ocą analizy m olekularno-genetycznej w yprodukow anych em brionów (czyli diagnostyki p reim plantacyjnej) m a na celu w yłonienie em brionu, który m oże stać się daw cą tkanki do przeszczepu. C hociaż rodzice ju ż urodzonego, a w ym agającego trans­ plantacji dziecka, decydując się n a taką procedurę podkreślają, że w ybrany em brion będzie tak sam o kochanym dzieckiem , a pobrana tkanka w niczym nie uszkodzi je g o ciała, to jed n ak nie sposób nie dostrzec tu w yraźnego traktow ania osoby ludzkiej ja k o środka do celu. O ile cel ten je st szczytny (ratow anie życia ju ż urodzonego człow ieka), to jed n ak je d y n ą racją, dla której w łaśnie ten, a nie inny em brion z całego szeregu w yprodukow anych in vitro i poddanych diagnostyce preim plantacyjnej, otrzym a szansę kontynuow ania swojej egzystencji, je st p rzy d at­ ność je g o tkanek do transplantacji.

Próby uzasadnienia konieczności niektórych badań i dośw iadczeń w ielkim znaczeniem ich w yników dla postępu m edycyny, a więc i zw iększenia m ożliw ości terapeutycznych, noszą cechy m yślenia totalitarnego. M yślenie to, w im ię dobra anonim ow ych przyszłych pokoleń, zgadza się na pośw ięcenie konkretnych ludzi, żyjących tu i teraz. E tyka chrześcijańska podkreśla, iż w szelki postęp m edyczny musi brać pod uw agę integralne dobro pojedynczej osoby, w obec której je st podejm ow ane jak ieś działanie diagnostyczne czy terapeutyczne. P odkreślał to w ielokrotnie Jan Paw eł II: „Zabieg ściśle terapeutyczny, który m a na celu u zdrow ienie różnych chorób, [...] w zasadzie będzie zalecany, byleby zm ierzał do rzeczyw istego, osobistego dobra człow ieka i jedn o cześn ie nie naruszał je g o integralności, ani też nie szkodził je g o zdrow iu. [...] M anipulacja genetyczna staje się arbitralna i niespraw iedliw a, gdy redukuje życie do roli przedm iotu, gdy zapom ina, że m a do czynienia z podm iotem ludzkim , zdolnym do m yślenia i do w olności, godnym szacunku, niezależnie od tego, jak ie są jeg o ograniczenia” 10.

C zy is tn ie je m ia r a p o stę p u n a u k o w e g o ?

Pytanie to w ydaje się odzw ierciedlać kluczow y problem om aw ianego zag ad ­ nienia. Jest to z jednej strony pytanie o definicję postępu ja k o takiego, z drugiej jed n ak o to, czy istnieją dla ludzkich działań zasady w obec człow ieka zew nętrzne, tzn. nie stanow ione przez niego sam ego, ale zastane, które człow iek w praw dzie odkryw a i — w pew nym sensie kreatyw nie — form ułuje, które jed n ak nie są w yłącznie w ynikiem je g o norm otw órczej aktyw ności. Innym i słow y chodzi o to, czy w sferze ludzkiego działania, a więc w sferze m oralności, stanem początkow ym je st norm atyw ny chaos, w który człow iek m usi dopiero porządkująco ingerow ać, ustanaw iając dla siebie norm y m oralne. E ty k a chrześcijańska odpow iada na to pytanie zdecydow anie: w sferze działania m oralnego człow iek nie je st k onfron­ tow any z chaosem , ale z logosem . To starożytne pojęcie, którego personifikację

10 J a n P a w e ł II, P rzem ó w ien ie do u czestn ik ó w zjazdu Ś w iato w eg o T o w a rz y stw a L e k a rs­

(11)

teologia — za prologiem E w angelii św. Jana — widzi w O sobie Jezu sa C hrystusa, w skazuje na pra-zam ysł Stw órcy, obecny w całym dziele stw orzenia, zadany w szczególny sposób człow iekow i ja k o punkt odniesienia dla je g o w olnych działań. R zeczyw istość je st p rzeniknięta stw órczą m yślą Bożą, zgodnie z nią u k ształtow ana i dlatego też uporządkow ana. Stąd też każdem u św iadom em u i w olnem u działaniu ludzkiem u, w tym rów nież postępow i m edycznem u, dana zo stała m iara, którą pow inien on odkryć i zaakceptow ać, jeśli nie chce, by p ostęp stał się siłą destrukcyjną. T rudno zgodzić się z poglądam i, które niem alże p erso n ifik u ją postęp naukow y, proklam ując je g o n iepow strzym aną dynam ikę. Jed y n ie sensow ny za­ chow aniem człow ieka byłaby m inim alizacją strat, czyli coś na kształt regulacji brzegów rzeki, podczas gdy im petu głów nego jej nurtu nie da się pow strzym ać. Z punktu w idzenia etyki chrześcijańskiej rów nież postęp w d ziedzinie inżynierii genetycznej, ja k każde w olne działanie ludzkie, m a swój w ym iar m oralny i podlega etycznej ocenie. C złow iek nie pow inien nigdy pozw olić na to, by d ynam ika je g o działań w ym knęła mu się z rąk. G dy tak się dzieje, człow iek p o zb aw ia się sam fundam entu swojej godności, jak im je s t je g o w olność. E ty k a ch rześcijań sk a dostrzega w praw dzie cały szereg czynników determ inujących ludzkie działanie. Jed n ak postęp nie m oże być rozum iany ja k o nieokiełznana siła, w obec której porządkująca funkcja ludzkiego um ysłu okazałaby się b ezużyteczna. Z godnie z chrześcijańską koncepcją m oralności „w ludzkim sercu tkwi p ow inność; [...] nie w ynajduje on m oralności je d y n ie ze w zględu na rachuby d o tyczące zam ierzonych celów , lecz ją odnajduje w istocie rzeczy” 11. Szczególnym punktem o d n iesien ia dla m oralnej pow inności je s t każda istota ludzka. D latego w niej w łaśnie, w jej integralnym dobru oraz w im peratyw ie unikania w szystkiego, co ludzkiej osobie szkodzi tkw i m iara dla postępu m edycznego. „W rzeczy sam ej, o so b a je s t m iarą i kryterium dobroci i zła w każdym działaniu ludzkim . Postęp naukow y zatem nie m oże pretendow ać do zajm ow ania pew nego rodzaju terenu neutralnego. N orm a ety czn a oparta na poszanow aniu godności osoby, w inna n aśw ietlać i trzym ać w karbach tak fazę badania, jak i zakres stosow ania w yników w nim osiąg ­ n ięty ch ” 12.

Z A K O Ń C Z E N IE

B ioinżynieria i zw iązane z nią m ożliw ości m anipulacji genetycznej niosą ze sobą now e m ożliw ości diagnostyczne i terapeutyczne. A by d ziedziny te m ogły zostać w ykorzystane ku dobru ludzi, m uszą to dobro — i to w o dniesieniu do każdej pojedynczej istoty ludzkiej — uczynić m iarą dopuszczalności sw oich działań. K lasyczna antropologia, u znająca godność pojedynczej osoby ludzkiej za m iarę ety czn ą dla ludzkich działań nie m oże zostać w yparta przez m yślenie utylitarne, które w idzi je d y n ie doraźne korzyści, bądź próbuje posługiw ać się sum aryczną figurą „dobrostanu lud zk o ści” . N ie w olno rów nież zgodzić się na to, by godność

11 J. R a t z i n g e r, C zas p rze m ia n w E uropie. M iejsc e K o ścio ła i św ia ta , K rak ó w 2005, s. 23. 12 J a n P a w e ł II, P rzem ó w ien ie d o uczestn ik ó w 81 K ongresu W ło sk ie g o T o w a rz y stw a

(12)

osoby była trak to w an a ja k o je d n o z dóbr, rów now ażnych, albo naw et ustępujących np. w olności badań naukow ych, czy też przyszłościow ym w izjom polepszenia losu ludzkości. R eflek sja chrześcijańska zaw sze podkreślała, że m iarą postępu je st praw dziw e i integralne dobro człow ieka, rozum ianego nie tylko ja k o gatunek, ale ja k o każda poszczeg ó ln a istota ludzka. N ow e techniki m edyczne m ogą stać się źródłem now ej nadziei na pom oc ludziom dotkniętym dotychczas nieuleczalnym i chorobam i, o ile ich rozw ój będzie respektow ał godność każdej pojedynczej istoty ludzkiej.

Cytaty

Powiązane dokumenty

serw acji w odniesieniu do K siężyca daje jego terminator (linia, gdzie przylegają do siebie oświetlona przez Słońce i nie ośw ietlona część tarczy). Istnienie

Opiekuj się pan mym chłopcem, daj mu możność pójść w życiu naprzód, jeżeli rząd nie zechce tego uczynić... Zaremba przedstaw ia rozprawę

Lecz w krótce istnienie siły życiowej coraz silniej staw ało się zachw ianem , a sztuczne w roku 1828 otrzym anie m ocznika przez W ohlera, pierw sza synteza

Krążą pogłoski, że Spandawa, gd zie się znajduje większość uzbrojonych robotników, jest osaczona przez Reichswehr.. W Króiewcu postanowił w ydział socyalistyczny

Etap ten jest dosyć skomplikowany, ponieważ wymaga bardzo szczegółowej analizy konkretnego procesu spedycyjnego pod względem ryzyka związanego z innymi zdarzeniami;.. - pom

Na przełomie grudnia i stycznia mieszkańcy Dziećkowic będą mogli się podłączyć do kanalizacji.. Cena za odprow adzenie ścieków do miejskiej kanalizacji ma być

Do łańcucha karpackiego należą najwyższe góry w Polsce: Tatry, ciągnące się około 60 kilometrów wzdłuż od zachodu na wschód, a w szerz liczą około 20

Ekologiczne metody ochrony przeciwpowodziowej mają za zadanie nie tylko chronić przed powodzią, ale także umożliwić zachowanie natu- ralnych ekosystemów rzek i dolin