• Nie Znaleziono Wyników

Polska Zachodnia : tygodnik : organ P.Z.Z., 1948.03.14 nr 11

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Polska Zachodnia : tygodnik : organ P.Z.Z., 1948.03.14 nr 11"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

S t r o n 8

c e n a

10,—

0 POISKA

ZACHOPN m

TYGODNIK ILUSTROWANY

ROK IV NR 11 (136) POZNAŃ, 14 MARCA 1948 R.

T R E Ś Ć N U M E R U : N a polach kosynierskich bitew — Bizonia - placem broni U S A N iem cy Zachodnie — źródłem no­

w e j agresji — Polskość Szczecina — Kościół opactwa św. Jadw igi w Trzebnicy — O szarych pracow ni­

kach portowych — Czesi m ają b y ­ stre spojrzenie na życie — K ro n ik a Słow iańska — Gen. M arkos, bo­

jo w n ik o wolność i niezależność — Praca i działalność P. Z. Z . — „T ru d Z ie m i N o w ej” — Z w iedzam y k lin ik ę statków — H u m o r i satyra — N o ­

ta tk i.

STANISŁAW STRUGAREK

f>ie

Pam ięć o walce kosynierów

^ 'e lk o p o ls k ic h w r. 1848 żyje do ziś w żyw ej tra d y c ji lu d u w ie j- skiego, starzy lud zie chętnie opo- Wladają o „k o syn ie rce “ , do k tó re j Poszły tysiące m łodzieży i d o jrz a - ycn chłopów. Szczególnie żyw a

*a p a m ię ć w m iejscowościach, gdzie ro z g ry w a ły się przed stu ty ważne zdarzenia lu b gdzie s aczano b itw y z P rusakam i. Nie w W ielkopolsce bodaj w io ski, k ^ d by ktoś n ie b y ł poszedł w a niezliczone są wsie i miasta, któ rych rozegrały się epizody '£lkiej „W io sn y - L u d ó w “ , dy ^ w iś c i e najżywsze echa tra -

g j^ 1 znajdziem y na m iejscach

^ y e h b ite w kosynierów . I t a l i a w k s i ą ż u , r Wsze k rw a w e starcie zorga- Z p°War,ych oddziałów zb ro jn y c h r Usakami, pierw sza ta ktyczn ie Przygotowana b a ta lia rozegrała się dnia 29 k w ie tn ia 1848 r. w ' Książu, m iasteczku w powiecie śremskim. W d n iu ty m w obozie Polskim w Książu, dowódca m jr F lo ria n D ąb ro w ski dysponow ał silą: ponad 500. kosynierów , 140 koni jazd y i ponad 40 strzelców, p d d z ia ły polskie b y ły słabo Uzbrojone, a sam obóz b y ł dosyć Niekorzystnie położony. Bezpo­

średnim powodem rozpoczęcia .C.H z b ro jn e j b y ła odm owa do­

wództwa polskiego, od którego Pułk. p ru s k i B ra n d t zażądał w y ­ puszczenia za trzym a nych szpie-

§°W. w odpow iedzi D ąb ro w ski uświadczył: „N ie mogę u w a ln ia ć lkczemnych lud zi, k tó rz y zasłu- yu na ka rę i poniosą ją w edług r aw w ojennych, skoro im ty lk o Przestępstwo u dow odnionym zo­

stanie“ .

^ lim o beznadziejnej s y tu a c ji

°Jowej bez ja k ic h k o lw ie k szans a zwycięstwo, F lo ria n D ą b ro w - 1 postanow ił w alczyć do ostat- a ’e-l c h w ili i b ro n ić się w mieście, głów nym p u n k te m oporu m ia ł z tfC ratusz> b ro n io n y na prędce

udow anym i b a ryka d a m i.

li, za cie kli w b o ju ch ło pi z o k rz y ­ kie m : „H u r ra ! chcemy zginąć do ostatniego“ rz u c a li się na szeregi n ie przyjacie la .

B A R B A R Z Y Ń S T W O P R U S A K Ó W

Prusacy w dzie ra jąc się ze w szystkich stron i rozpoczynają k rw a w ą rzeź resztek otoczonych oddziałów i bezbronnych ran ­ nych. W spom nienie ty c h straszli­

w y c h c h w il, k ie d y ’ barbarzyńskie o ddziały la n d w e ry m o rd o w a ły

t r a f i w K siążu na dzień, w k tó ­ ry m zastanie w m iasteczku m gra Jana H orow skiego, ten odbędzie b a rw n ą i niezapom nianą le kcję h is to rii. E ntuzjasta swojego re ­ gionu, znawca ziem i śrem skiej i je j ludu, oprow adzi tu ry s tę po w szystkich miejscach, w k tó ry c h ro z g ry w a ły się poszczególne e pi­

zody b itw y , prze dsta w i d okład ny p la n boju, o k re ś li m iejsca b a ry ­ kad, oprow adzi po opłotkach m ia ­ steczka, ukaże k u le ź d z ia ł p ru ­ skich, tkw ią ce po dziś dzień w pa-

Fo k ra w e j, bez pardonu p ro w a - p J° nej b itw ie , w czasie k tó re j r rusacy za ata kow a li m iasto z pa- stron i b y li w sześciokrotnej

^zew adze, słabo uzbrojone od- ziąły polskie, m im o desperackiej

^ r °ny, w y c o fa ły się do miasta.

2iała p ru skie zniszczyły b a ry - w ojsko p ru skie zasilane ą fF ® ogniem w d a rło się na r y - K i z trzech stron otoczyło ko- le rów. Rozpoczęła się m o rd e r- j a k łtw a na ry n k u . D ąb ro w ski g, ^ 'ał dow ody n ie zw ykłe go mę­

ko a’ Wał czśc po bohatersku z m *» w ręku, ra n n y k ilk a k ro tn ie

^ wypuszczał b ro n i, a wreszcie z 0statn ie j p ró bie przedarcia się Sn ^ arsłk ą ko synieró w przez cia- Up o Pie r®cień P rusaków został

nfe°kłZ.0ny

1 upadł. Podczas, gdy t0rzy oficerowie kapitulow a-

bezlitośnie n ie d o b itk i Kosynierów i ludności c y w iln e j, pozostało w ż y w e j tr a d y c ji w śród m iejscow ej ludności do dziś. S tarzy ludzie w Książu opow iadają o o k ru ­ cieństw ach i prześladowaniach, ja k ie znosili uczestnicy b o ju ksią- skiego. Jeńców lżono w ohydny sposób, każąc im klęczeć na w p ro s t słońca, a pędzonych b ito i męczono po drodze.

R annych kosynierów , rzuco­

nych bez o p ie ki na wozy, odw ie­

ziono w o kro pn ych w arun ka ch h ig ien iczn ych do szpitala w Śre­

mie.

K S IĄ Ż C Z C I SW O IC H B O H A T E R Ó W W Książu o b itw ie kosynierów , stoczonej w środku miasta, w ie ­ dzą wszyscy. Pam iętne zdarzenie o kryw ają ce chw ałą m ęstw o chło­

pa w ielkop olskie go a hańbą b a r­

barzyństw o pruskie, p rzypom ina ta b lica pam iątkow a, w m u row an a w je d n y m z narożnych dom ów w ry n k u . Umieszczono ją w r. 1935 na wieczną pam iątkę zbrojnego czynu lu d u w iejskiego. Książanie u ra to w a li ją podczas o kup acji h itle ro w s k ie j w ten sposób, że za m a lo w ali ją i p o k r y li ty n k ie m , po w o jn ie zaś o d sło n ili ją po­

now nie.

K to z w ędrow ców , zw iedzają­

cych pola bitew kosynierskich

ru domach i opowie w fra p u ją c y sposób przebieg historyczne ba­

ta lii.

M ieszkańcy Książa z b u rm i­

strzem Józefem G a w ro ńskim na czele, p ie lęgnują tra d y c ję boha­

te rskich c h w il sprzed stu la ty . U trz y m u ją we w z o ro w y m po­

rz ą d k u obie m o g iły poległych ko­

synierów , wznoszące się za m ia ­ stem w schludnym p a rk u . Na ob­

szernym placu m iędzy m og iła m i, p orosłym i sosnami, stanie pom­

n ik k u czci bohaterów b itw y ksiąskiej.

W sam ym mieście w ie lk ie d n i

„W io s n y L u d ó w “ p rz y p o m in a ją n azw y n ie k tó ry c h u lic, ja k : K o ­ synierów , F lo ria n a D ąbrow skiego i legendarnego bohatera ksiąskiej b itw y chłopa Stacha W ic h u ry .

D zieci w Książu u m ie ją zade­

klam ow ać w ie rs z y k S y ro k o m li o m ogiłach kosynierów .

W P A M IĘ C I S T A R Y C H L U D Z I N a jw ię ce j je d n a k o pam ię tn ym b o ju 29 k w ie tn ia opowiedzą sta­

rz y ludzie. Tych, k tó rz y znają przebieg b .itw y z opowiadań bez­

pośrednich uczestników , je st ju ż dziś bardzo n ie w ie lu . O dszukuje­

m y ich je d n a k łatw o , bo znają ich w Książu wszyscy.

W ięc n a jp ie rw p. M a ria G aw ­ rońska, 82-letnia staruszka opo­

wiada ciekawe szczegóły o rzezi

w czasie b itw y i po je j zakończe­

n iu , m ó w i o p aru szczegółach za­

pam iętanych z opowieści kosy­

n ie ra W incentego W róblew skiego, uczestnika ksiąskiego b oju. Sta­

ruszka, siedząc p rz y oknie p ię tro ­ wego domu, ukazu je ręką k ie ­ ru n k i, gdzie się ro z g ry w a ły h i­

storyczne w y p a d k i.

P. S tan isła w M ęski, rześki 70- le tn i m alarz, urodzony i całe ży­

cie m ieszkający w Książu, opo­

w iada w iele szczegółów usłysza­

nych od bab ki, k tó ra p a trz y ła w ła s n y m i oczami na k rw a w y bój. W zruszające je st jego opo­

w iad an ie o dziew czynie, k tó re j narzeczony z kosą w ręce poszedł do szeregów. D ziew czyna p rz y ­ szła za n im aż do m iasta i w m o­

mencie, gdy w y jrz a ła okie nkie m w dachu, aby zobaczyć ukocha­

nego na p olu b itw y , dosięgła ją k u la pruska i zabiła na m iejscu.

D ziew czynę tę pochowano we w spólnej m ogile obok ciała po­

ległego narzeczonego.

P. M ęski pokazuje nam cenną p am ią tkę rodzinną, p o rtre t s try ja - kosyniera. Jest to ju ż je d yn a pa­

m ią tk a z ta m tych czasów, przed w ojn ą b y ły w dom u kosy z pola b itw y ale zaginęły, k u le arm atnie ze ścian domu złożono .przed w ie ­ lu la ty w muzeum, a zachowany do w o jn y drzew iec kosynierskie- go sztandaru s p a lili h itle ro w c y .

N A J P O P U L A R N IE J S Z A PO STAĆ

N ajp op ula rn iejszą postacią m ia ­ sta Książa je st p. A n to n i Jóźw iak, ja k b y żyw cem w z ię ty z Dickensa lu b Bolesława Prusa. Jest to w ę­

d ro w n y h an dlarz skórek, a p rz y ty m p o p u la rn y pieśniarz znany w całej okolicy, ta k i ksiąski Fogg, ty lk o że p ro d u k u ją c y się bezinte­

resownie. P ro w a dzi on w rejon ie Książa osobliw ą propagandę set­

nej rocznicy b itw y śląskiej, śpie­

wa bow iem piosenkę własnego u k ła du . Chodzi z n ią od dom u do domu, od pod w ó rka do p od w ó r­

ka, od w si do w si i śpiewa m. in .:

1. Oj Książu, grodzie m iły!

Tyś to książęcy gród, Dziś sterczą dw ie m ogiły, W mogiłach polski lud.

2. I poległ tu generał Dąbrow ski, polski pan.

I kochał on tak bardzo, Ten swój żołnierski stan.

3. Dziś zwiedza nas Prezydent, Nasz suweren i pan.

I kocha on ta k bardzo Ten najuboższy stań.

4. O j, polski O rle B iały, Rozpostrzyj skrzydła swe, Boś cudny i wspaniały I piękne pióra twe.

K re w wielkopolskiego ludu przelana przed stu laty nie poszła na marne. O zbrojnym czynie kosynierów śpiewa dziś lud w sa-

(Dokcńczenie na stronie 2)

8 P

Na polach kosynierskich bitew Polska przy pracy

P O R T W K O Ł O B R Z E G U O T W A R T Y

Po kilkum iesięcznych przygo­

towaniach nastąpiło otw arcie portu w Kołobrzegu. Kołobrzeg jest trzecim m ałym portem P o - nlorza Zachodniego, k tó ry rozpo­

czyna pracę po Ustce i D arłow ie.

N ależy zaznaczyć, że w przeci­

w ieństw ie do U s tki i D arłow a, port kołobrzeski b y ł nie ty lk o po­

zbaw iony urządzeń przeładunko­

wych, ale rów nież zaw alony w r a ­ ka m i itp. W porcie nie było n a­

w et jednego domu nadającego się do natychmiastowego zajęcia.

Chcąc uruchom ić port trzeba było odbudować latarn ię morską, m o . la, to ry kolejow e, bud yn ki k a ­ pitanatu portu itp.

Poniew aż w okolicy portu k o ­ łobrzeskiego zn ajdu ją się nadal w ie lk ie poła minowe, Szczeciński U rząd M orski, którem u podlega port kołobrzeski, w yd ał zarządze­

nie, że do Kołobrzegu mogą wchodzić tylko statki odmagne- tyzowane. W p ływ an ie do portu dozwolone jest jedynie w dzień.

Poniew aż wejście do portu jest stosunkowo trudne, p rzy s iln iej­

szych w iatrach północnych port będzie zam knięty dla żeglugi.

Kołobrzeg został o tw a rty jako ostatni z m ałych portów Pomo­

rza Zachodniego. T a k więc w szy­

stkie porty w ojew ództw a szcze­

cińskiego ju ż pracują.

N O W E D O M Y T O W A R O W E W końcu ub. r. na terenie k ra ju istniało ju ż 48 domów towaro­

wych. Szereg tego rodzaju p la ­ cówek powstał rów nież na Z ie ­ miach Odzyskanych m. in. w B o . leslawcu i Z ło to rii na D. Śląsku, Szczecinie, Białogardzie, Kosza­

linie, Świnoujściu i in.

M inisterstw o Przem ysłu i H a n ­ dlu w tegorocznym planie in w e ­ stycyjnym zaprelim inow ało 450 m ilionów zł na urządzenie czte­

rech w ielkich państwowych do.

m ów tow arowych w W arszawie, Poznaniu, W ro cław iu i Szczecinie.

Spółdzielczość na urządzenie własnych domów tow arowych w br. przeznaczyła ok. 240 m ilionów zł, z tego 80 m ilionów zł na u - rządzenie domów tow arowych na Ziem iach Odzyskanych. Spół­

dzielcze domy tow arow e powsta­

ną m. in. w e W ro cław iu i w Gdańsku. N a ogół dla pomiesz­

czenia domów tow arow ych spół.

dzielczość przystosuje istniejące ju ż sklepy, jedynie w Gdańsku zostanie zbudowany zupełnie no­

w y gmach dla w ielkiego domu towarowego.

R O S Z A R N IA L N U W POW . W A Ł B R Z Y S K IM

Spośród licznie rozsianych ro - szarań lnu i konopi, do n a jw ię k . szych nie tylko w Polsce, ale i w Europie należy czynna od blisko 3 la t Państw owa Roszarnia w G rabach w powiecie w a łb rz y ­ skim, produkująca od 35— 40 ton w łó kn a miesięcznie.

D zięk i energicznie prowadzonej a k c ji ko n traktow ania roszarnia ta zakon trakto w ała pod uprawę lnu 1.500 ha, obszar zaś p rzew i­

dziany pod upraw ę wynosi 2 tys.

ha. W szystkie roszarnie przystą­

p iły ju ż do podpisywania umów plantacyjnych z ro lnikam i, p rz y . gotowując obecnie nasiona, k tó ­ re w ilości 130 kg lnu i 50 kg k o . nopi na h ektar, będą w ydaw ane na kred yt tym rolnikom , którzy zobowiążą się zasiać co n ajm n ie j 25 arów.

(2)

Str. 2 P O L S K A Z A C H O D N I A Nr 11'

(Dokończenie ze strony 1) Hiorodnej pieśni g m innej domo­

rosłego tw ó rc y , k tó ry nie jest członkiem Zaiksu, ta n tie m y au­

to rs k ie j znikąd nie pobiera, prosi jeno tych, co piosenki jego śpie­

w ają, b y s k ła d a li dobrow olne o fia ry na rozbudow ujący się ko­

ściół p a ra fia ln y . A śpiew ają tę jego skrom ną „Pieśń dla m iasta Książa na setną rocznicę powsta­

n ia 1848 ro k u “ wszyscy, naw et dzieci szkolne, nie mogące się do­

czekać od żadnego k o m ite tu rocz­

nicowego marsza kosynierów :

„ Do b ro n i lu d y “ .

E P IL IO G B IT W Y

E p ilo g ie m b itw y ksiąskiej b yło złożenie poległych kosynierów do w spólnych m ogił. Z tego zdarze­

n ia zachowała się cenna p a m ią t­

ka. Jest n ią księga zm arłych z r. 1848, znajdująca się obecnie pod opieką ks. proboszcza F ra n ­ ciszka K ow alczyka. Zapisano w n ie j 17 n azw isk poległych na p o lu c h w a ły p arafian, w ty m ową w spom nianą w yżej służącą; w księdze z n ajdu je się rów nież cie­

k a w y dokum ent, zaświadczający o śm ierci kosyniera W . Langego, zamordowanego przez Prusaków .

żąca klęskę. W ty m momencie z ja w ia ją się kosynierzy B ia ło - skórskiego, k tó rz y po całonocnym m arszu ro z w in ę li się od razu w ko lu m n ę bojow ą. N acierające od­

d zia ły k a w a le rii p ru skie j zała­

m a ły się na świeżo p rz y b y ły c h kolum nach i tra tu ją c w łasną p ie­

chotę, łam iąc szyki, siejąc po­

płoch, poczęły uciekać z pola b it ­ w y. W kosynierów w s tą p ił duch b ojow y, po szeregach zabrzm iało g ro m kie : „H u rra ! bo u cie ka ją “ . C hłopi rz u c ili się" w pogoń za uciekającym i. P ru s k ic h żołdaków g n a li lud zie pleszewscy, now o- m iejscy, m iłosław scy, kujaw scy, a strzelcy p ra ż y li ogniem bez p rze rw y.

B itw rę w ygran o ! M im o n ie w ą t­

p liw eg o sukcesu Polaków , g łó w n y bohater b a ta lii B ia ło skó rski, znie­

chęcony bezładem rozkazów M ie ­ rosławskiego, opuścił pole b itw y . S IŁ A I W O L A Z W Y C IĘ S T W A C H ŁO P A W IE L K O P O L S K IE G O

K o syn ie rzy pod M iło sła w ie m zabłysnęli cnotam i odwagi, mę­

stw a i n ie z w y k łe j w ytrzym a łości.

Sukces 30 k w ie tn ia b y ł w ie lk im zaskoczeniem dla dow ództw a p ru ­ skiego i p rzykład e m cnót żó ln ie r-

N ajw ażn iejszym m iejscem pa­

m ią tk o w y m w M iło s ła w iu to ru ­ ina pałacu, o k tó ry w rza ła najza­

ciętsza w a łk a i gdzie pow stańcy b ili się do rozpaczliwego końca, w s trz y m u ją c bohatersko g łó w n y napór wroga. Dziś h istoryczny pałac je st zniszczony — s p a lili go w y c o fu ją c y się N iem cy. U w e j­

ścia do pałacu stoją w m urow ane dw a d zia łka historyczne z pola b itw y . Pałac je st otoczony p ię k ­ n ym p arkiem , przed stu la ty to ­ czył się tu k rw a w y bój. Dziś ru in a p rzyp om ina dawne zdarzenia. Z g ru zów pow stanie je d n a k o w y gmach, b y służyć dziełu ośw iaty.

T uż obok m iłosław skięgo ko ­ ścioła zn ajdu je się m ogiła pole-;

g łych ko synieró w a niedaleko jest miejsce, gdzie do czasów w o jn y stał p o m n ik z w m u ro w a n y m i ko­

sami, zebranym i z pobojow iska.

N ieste ty kosy zaginęły, m iejsco­

w y k o m ite t czyni je d n a k energicz­

ne poszukiw ania, bo być może, że ktoś je przechow ał przed o ku ­ pantem .

W śród m ieszkańców M iło s ła w ia i o k o lic y znana je st i do dziś śpie­

w ana piosenka kosynierska o zw ycięstw ie chłopów nad p ru s k i­

m i żołdakam i.

R an ni kosynierzy, odstaw ieni W b a rb a rz y ń s k i sposób do S re r|u , znaleźli w szp italu opiekę, zorga­

nizow aną przez zacną E m ilię Sczaniecką, k tó ra stanęła n a j- pierw sza, podobnie ja k w powsta­

n iu listopadow ym , na czele ko ­ biecej służby zdrow ia. W ie lu z ciężko rannych, straszliw ie po­

k łu ty c h bagnetam i, skonało w drodze lu b w szpitalu. Złożono ic h we w spólnej m ogile. Rów nież i dowódca obozu ksiąskiego m jr F lo ria n D ą b ro w ski spoczął na śrem skiej ziem i. P ra c o w ity ko­

m ite t rocznicow y w Śrem ie pod k ie ru n k ie m przewodniczącego Po­

w ia to w e j R ady N arodow ej mec.

Eugeniusza E knera oraz starosty pow iatow ego K o nra da K o z ło w ­ skiego p rz y g o to w u je obchód stu­

lecia „W io s n y L u d ó w “ z ziem i śrem skiej razem z ko m ite tem kśiąskim . M. in. organizacje m ło ­ dzieżowe i sportow e odbędą s ły n ­ n y m arsz „S zla kie m kosynie­

r ó w “ .

N A P O LA C H M IŁ O S Ł A W IA G łów ne s iły pow stańców zn aj­

d o w a ły się w M iło s ła w iu pod do­

w ództw em L u d w ik a M ie ro sła w ­ skiego. W d n iu k lę s k i ksiąskiej, wieczorem , dostrzeżono łunę p ło ­ nącego Książa. M ie ro sła w ski za­

t a ił przed w ojskiem wieść o po­

grom ie i zarządził pogotow ie bo­

jo w e obozut a la rm u ją c dvva pozo­

stałe zgrupow ania pow stańców:

w N o w ym M ieście i Pleszewie.

Dowódca obozu pleszewskiego, doświadczony w ia ru s daw nych w ojen, B ia ło skó rski, ru s z y ł na­

tych m ia st marszem nocnym w stronę M iło s ła w ia . N azajutrz, tj.

d n ia 30 k w ie tn ia o św icie z ja w ił się w o ko licy M iło s ła w ia generał n ie m ie cki B lu m e n w sile 5.000 dobrze uzbrojonego w ojska. Prze­

c iw te j a rm ii stanęło w szyku b o jo w y m na przedpolu M iło s ła ­ w ia w ojsko polskie w liczbie 1.200 kosynierów , 400 strzelców i 250 k o n i jazdy. Po bezskutecz­

n ych rozm owach w stępnych obu dowódców, rozpoczął się bój. P ru ­ sacy ch cie li g w a łto w n y m m anew ­ rem otoczyć s iły polskie, n a tk n ę li się jed na k na niespodziany opór ja z d y p olskie j i kosynierów . W o j­

sko polskie zaczęło się w y c o fy ­ wać z m iasta. Wówczas ro lę ży­

w e j b a ry k a d y w z ię li na siebie strzelcy, b ro nią cy się zaciekle w pałacu. Prusacy n aciera li w p rz y ­ tłaczającej przewadze 20 na je d ­ nego, z d o b yw a li teren k ro k po k ro k u , mszcząc się o k ru tn ie na ra n n y c h i bezbronnych. Po zdo­

b y c iu pałacu, Prusacy w dzie ra ją się do reszty m iasta, w y p ie ra ją c na całym fro n cie oddziały polskie.

Chłopska jazda w alczyła we wzo­

ro w y m porządku, zaś oddziały piesze org an izow ały się, znów z rozsypki w szyk bojow y. B yła to je d n a k c h w ila k ry ty c z n a w ró ­

'P O L A C Y Z W E S T F A L II W R A C A J Ą D O K R A J U Z dniem 10 m arna rozpoczęła się na szeroką skalę zakrojona re patriacja Polaków z W estfalii.

A k cję przeprowadza P U R i P Z Z.

W ojew ódzki oddział P U R w Szczecinie uruchom ił 4 pociągi, wyposażone w am bu lato ria le ­ karskie, kuchnie i magazyny żywnościowe z oblugą.

Tran sp o rty „W estfalczyków “ przybyw ać będą do k ra ju przez p u n kty w ejściowe — Międzylesie na D o lnym Śląsku i Szczecin. W początkowej fazie ak cji p rzyb y­

wać będzie do Szczecina jeden pociąg tygodniowo. Sygnalizow a­

n y jest p rzyjazd rolników , robot­

ników rolnych oraz robotników ciężkiego przem ysłu.

skich w śród w ie lko p o lskich ochot­

n ik ó w , przybyszów z e m ig ra c ji i zbiegów z K ró le stw a . Chłop w ie l­

ko po lski ukazał pod M iło s ła w ie m sw oją siłę i w olę zw ycięstw a w nieubłaganej walce o id e a ły w o l­

ności i sp ra w ie dliw ości.

Stąd też w M iło s ła w iu , na m ie j­

scu w spaniałego zw ycięstw a lu ­ du w ielkopolskiego odbędą się dnia 2 m aja głów ne uroczystości setnej rocznicy W iosny L u d ó w w sk-ali ogólnopaństw ow ej z udzia­

łem członków Rządu. Oczy całej P o lski zw rócą się tego d nia na M iło sła w .

N ic dziwnego, że mieszkańcy historycznego m iasta ju ż od daw na p rz y g o to w u ją się do potężnej m a­

n ife sta cji, k tó ra zgrom adzi k ilk a ­ dziesiąt tysięcy uczestników . K o ­ m ite t uroczystości pod przew od­

n ic tw e m b u rm is trz a M iło s ła w ia organizuje w szystkie szczegóły wstępne. T rw a łą p am ią tką setnej rocznicy w M iło s ła w iu ma być e le k try fik a c ja i radiofonizacja m iasta a uczczeniem pam ięci ko­

syn ie ró w będżie odbudowa pała- cu-szkoły im ie n ia ko synieró w 1848 roku.

T R A D Y C J A Z W Y C IĘ S K IE J B IT W Y

M iło s ła w żyje tra d y c ją b itw y z dnia 30 k w ie tn ia . W iele pam ią­

te k p rzyp om ina tu h isto ryczn y dzień sprzed w ie ku . W ry n k u stoi p a m ię tn y Bazar, w k tó ry m ofice­

ro w ie i przyw ód cy lu d o w i z b ie ra li się w k lu b ie na zgromadzenia i dyskusje polityczne, stąd padło n ajw ię cej uwag k ry ty c z n y c h pod adresem M ierosław skiego z pow o*

du n iezrozum iałej jego opieszało­

ści w podejm ow aniu decyzji b ojo- w ych. Dom ten stoi i na uroczy­

stości zostanie odnow iony.

Na n ie k tó ry c h domach, podob­

nie ja k i w Książu odnaleźć moż­

na ślady k u l arm atnich.

L o k a ln y m h is to ry k ie m i g łó w ­ n ym pop ularyza tore m w ied zy o W iośnie L u d ó w i b itw ie m iło s ła w - skiej je st k ie ro w n ik m iejscow ej szkoły powszechnej p. Je lin ek, od dłuższego czasu s tu d iu ją c y m ate­

ria ły , odnoszące się do w a lk kosy- n ie rskich . Pod k ie ru n k ie m ta k oddanego przeszłości M iło s ła w ia w ychow aw cy, m łodzież tutejsza poznaje doskonale dzieje w a lk w dobie W iosny L u d ó w .

O P O W IA D A N IA K O S Y N IE R Ó W R ów nież i w M iło s ła w iu odnaj­

d u je m y sta rych łu d z i p a m ię ta ją ­ cych opow iadania kosynierów . N ajstarszy o b yw a te l m iasta P io tf W ąsiewicz, 86 le tn i czerstw y sta­

ruszek pam ięta k ilk u uczestników b itw y m iło s ła w s k ie j i opowiada żyw o usłyszane w dzieciństw ie relacje. Jest on dobrze zo rien to ­ w a n y w przebiegu b itw y , słyszał o n ie j od kosyniera N ow a kow skie ­ go, m a js tra kow alskiego, k tó ry osadzał kosy na sztorc w sw oim w arsztacie pod m iastem ..

Dużo szczegółów o b itw ie m iło ­ sław skiej i o działaniach w czasie

„k o s y n ie rk i“ opowiada nam w n u k uczestnika b itw y , p. K ło s ik , m ie j­

scowy ogrod nik. D ziad jego i p ra ­ dziad b r a li u d z ia ł w walce, o ich przeżyciach i przygodach żyje w rod zin ie sporo opow iadań.' Obaj kosynierzy żyją w pam ięci potom ­ ków , otoczeni legendą bohater­

stwa. P radziad b y ł dzierżawcą m iejscowego szynku i przeszedł do pam ięci dalszych pokoleń ja k o człow iek p ra w y i trzeźw y, odwo­

dzący ko synieró w od p icia w ó d ki.

Otaczano go za to dużym szacun­

kiem .

M iło s ła w p rz y g o to w u je się sta­

ra n n ie do p rzyję cia ogrom nych rzesz uczestników , k tó rz y zapeł­

n ią ry n e k i place w d n iu 2 m aja.

U roczystości stulecia W iosny L u ­ dów, w k u lm iń a c y jn y m m om en­

cie m ające się odbyć w M iło s ła ­ w iu , pozostawią w śród m ieszkań­

ców niezatarte wspom nienia.

W S O K O Ł O W IE PO D W R Z E Ś N IĄ

T rzecim m iejscem , gdzie kosy­

n ie rz y w zorganizow anych od­

działach s ta w ili z b ro jn y opór w o j­

sku pruskiem u, b y ła w ioska So­

kołow o pod W rześnią.

Po zw ycięstw ie m iło s ła w s k im zapały ko synieró w na prowadzenie dalszej w a lk i doszły do n a jw y ż ­ szego napięcia, tymczasem część o ficerów zw ą tp iła w sehs dalszej a k c ji i poczęła opuszczać obóz.

M ie ro sła w ski zdecydow ał się prze­

drzeć na K u ja w y poprzez W rze­

śnię. Z a m ia r ten ch cie li udarem ­ n ić Prusacy, d ą żyli do z lik w id o ­ w an ia zbrojnego ru c h u bądź przez

odepchnięcie pow stańców k u W a r­

cie, bądź przez w yp a rcie ich do K ró le stw a. W ty m celu dowódz­

tw o niem ieckie pchnęło w ie lk ie s iły dla odcięcia d ro g i na K u ja w y .

D nia 2 m aja 1848 r. kosynierzy z a ję li Wrześnię, a potem w szyku b o jo w ym stanęli na polach Soko­

łow a dla p rzyję cia b itw y . Około godz. 16,00, Prusacy u d e rz y li na lin ie obronne kosynierów . Od ra ­ zu zasypali je ogniem a rty le rii, a potem ru s z y li do natarcia.

T w a rd a postawa obrońców zm u­

siła P rusaków do załam ania ata­

ku. Na ogień a r ty le r ii p ru s k ie j, g ra na tó w i szrapneli odpow ie­

działa słaba a rty le ria pdlska i ogień strzelców. M im o silnego ognia nie przyjacie lskie go Polacy ru s z y li do p rze ciw n atarcia trzem a ko lu m n a m i ko synierskim i, w spar­

ty m i uderzeniem strzelców. Jedną z k o lu m n odciętą i otoczoną w fo l­

w a rk u P rusacy w y b ili bez pardo­

nu do nogi, reszta je d n a k p a rła nieugięcie naprzód, zmuszając P rusaków do ucieczki. Jazda p o l­

ska odcięła uchodzącym odw ró t, paląc wieś G ulczew ko. Prusacy ro z p ie rz c h li się po polach i ucie­

k a li k u G nieznu, nadchodząca noc w strzym a ła w yczerpanych bojem kosynierów .

B itw a zakończyła się rozprosze­

niem oddziałów p ru skich , na p la ­ cu b o ju pozostali zw ycięzcam i Po­

lacy. B y ł to je d n a k ostatni epizod zorganizow anej a k c ji powstańczej pod je d n o lity m dow ództw em , b it ­ w a została rozegrana po m i­

strzow sku, ale na dalsze losy pow ­ stania, a zwłaszcza jego strate ­ gicznej s tro n y ju ż w p ły w u nie m iała.

O b itw ie pod Sokołow em trw a po dziś żyw e echo w śród starych mieszkańców okolicy.

Na placu boju, jeszcze na te re ­ nie m iasta Ś rem u wznosi się s kro m n y p o m n ik k u czci poległych kosynierów . Na cokole w y o b ra ­ żony je s t p łu g i miecz. C okół wznosi się na w zniesieniu k ilk u ­ stopniow ym .

Z B IO R O W Y GRÓB P O LE G ŁY C H K O S Y N IE R Ó W

W samej wiosce Sokołow ie, na terenie m a ją tk u Państwowego Zarządu N ieruchom ości zn ajdu je się zb io ro w y grób kilk u d z ie s ię c iu p oległych ko synieró w zebranych z pola b itw y . W edług tra d y c ji m iejscow ej ludności spoczywają tu p ro ch y żyw cem spalonych po­

w stańców zam kniętych w stodole, gdzie szu kali odpoczynku. Jeden z najstarszych o b y w a te li Sokoło­

wa, p ra c o w n ik m a ją tk u M odrze­

je w s k i, opowiada ciekaw e szcze­

g óły o pogrzebaniu o fia r b itw y . Słyszał o ty m z u st człow ieka, k tó ­ r y ko pa ł m ogiłę.

Na m ogile, pozostającej pod opieką grom ady, wznosi się sta ry k rz y ż m u ro w a n y. Ja k nas p o in ­ fo rm o w a ł sołtys grom ady Sokoło­

wa p. S tanisław K u lczak, k rz y ż ten został przechow any w czasie o k u p a c ji w stodole i d zięki prze­

m yślności w łodarza m a ją tk u p.

Szczepana K aźm ierczaka u ra to ­ w a n y od zniszczenia. Dziś, m ie­

szkańcy w io s k i otaczają m ogiłę ko synieró w w ie lk ą czcią, zdobią ją stale k w ia ta m i i zielenią. A m ­ b ic ją sołtysa, którego pradziad, uczestnik w a lk i, spoczywa w so­

k o ło w s k ie j m ogile, .jest w zniesie­

n ie okazalszego p om nika na zbio­

ro w y m grobie.

T a k więc, w p oszu kiw a niu pa­

m ią te k po w a lka ch ko synieró w znajdziem y dziś, po stu latach, ży­

we echa tra d y c ji zbrojnego czynu w opow iadaniach przekazyw anych z dziada na w nu ka, zastaniem y na m iejscu stoczonych w a lk trw a ­ łe p a m ią tk i po w ie lk ic h zdarze­

niach.

N ależałoby teraz zebrać w szyst­

k ie m a te ria ły odnoszące się do W iosny L u d ó w w W ielkopolsce, zachowane i często znajdujące się w posiadaniu p ry w a tn y m i zło­

żyć je w m uzeum pow stania 1848

H o ł a ł k i

P A T R Z Y M Y W P R Z Y S Z Ł O Ś Ć P O G O D N IE

N a O kręgow ym Zjcździe Z w iązku Nauczycielstwa P o ls k ie -, go w au li P o litechn iki W ro cław ­ skiej zasadnicze przem ówienie wygłosił m inister O św iaty, dr.

Stanisław Skrzeszewski.

Z ja zd Wasz — powiedział młn.

Skrzeszewski — odbywa się w momencie, kiedy na świecie dzie­

ją się dziwne rzeczy. Ci wszyscy, któ rzy przeżyw ali ostatnią w o j­

nę, któ rzy sądzili, że naw et myśl 0 now ej w ojn ie będzie n iem ożli­

wa, dzisiaj czują pewne zażeno­

w anie. Is tn ie ją na świecie ciem­

ne siły, am erykańscy im p e ria li­

ści i ich pomocnicy, któ rzy na ostatniej w ojnie dorobili się o l­

brzym ich m ajątkó w . T c ciemne siły chciałyby rozpętać nową w ojnę, jak o niesłychanie in tratn ą dla nich imprezę, aby dorobić się jeszcze większych fo rtu n. D la anglosaskich im perialistów w o j­

na, to nie zburzona W arszaw a.

W rocław i Gdańsk, nie M a jd an ek 1 Oświęcim, dla nich w ojna, to m ajątek, to nowe zdobycze, to podporządkowanie sobie nowych k ra jó w i narodów.

N a szczęście istnieją hraie siły, które przeciw staw iają się m o żli­

wości now ej w o jn y. L in ia podzia­

łu zarysow uje się podwójnie:

Obok bloku im p erialistów anglo­

saskich i ich satelitów istnieją k ra je dem okracji lud o w ej w E u ­ ropie ze Z w iązk ie m Radzieckim na czele i jego bohaterską arm ią, bastionem pokoju na świecie.

L in ia podziału biegnie rów nież w ew n ą trz narodów i k ra jó w im ­ perialistycznych. Szerokie masy ludow e w każdym k ra ju są osto­

ją pokoju. I to jest w łaśnie w a . ru n ek klęski im perialistów .

Zaznaczając, że nowa w ojn a w Europie jest niem ożliw a bez u - działu Niem iec, m in. Skrzeszew­

ski przestrzegł przed groźbą re­

generacji m ilita ry zm u niem iec­

kiego, do którego dąży zdecydo­

w anie plan M arsh alla.

„P rzeciw w o jn ie stoją zorga­

nizowane, młode re p u b liki lud o . w e — p o s ie d zia ł m in. Skrzeszew­

ski — staje idący przez cały św iat w ie lk i potop mas ludowych, które p o trafią pokój obronić.

Dlatego p atrzym y w przyszłość pogodnie, z optym izm em “.

roku. Zebrane p a m ią tk i w in n y się znaleźć na m iejscu b ite w kosy­

n ie ró w — np. w M iło s ła w iu lu b Książu, gdzie b y s ta n o w iły w ażny ośrodek k u ltu r a ln y i a tra k c ję dla tu ry s tó w .

N ie w ą tp liw ie w zw iązku z w ie l­

k im i m an ifesta cjam i o ż y w i się szlak b o jó w ko synierskich chętny­

m i w ędrow cam i, k tó rz y na m ie j­

scu, W terenie, będą chcieli poznać przebieg w a lk . O rganizacje m ło ­ dzieżowe i społeczne, z w ią z k i za­

wodowe, zwłaszcza organizacje chłopskie w in n y organizować zbiorow e w yc ie c z k i z prze w o d ni­

k a m i na szlaku kosynierów . W y ­ cieczki te są o ty le ła tw e do zor­

ganizow ania, że można opisany tu szlak przejechać samochodem ciężarow ym w ciągu jednego dnia.

We w szystkich w spom nianych miejscowościach z łatw ością od­

n a jd zie m y w ym ie nio ne pamiątki»

gdyż wszędzie lud zie są dobrze p o in fo rm o w a n i i chętnie oprowa*

dzają przybyszów .

N ależałoby w m iejsce bezcelo­

wego w łóczenia się w okresie w iosny i la ta organizow ać plano­

we w ycieczki o charakterze k r i ' joznaw czym i h isto ryczn ym &

szlak b o jó w ko synierskich d o s ta ć cza bardzo w iele ciekawego m a ' te ria łu .

(3)

Nr u

P O L S K A Z A C H O D N I A Str. 3

Bizonia —placem broni USA

w y w iK i Huegel, położonej na w yso kim m alow n iczym w zgórzu su w o jn y b y ła to n ie m a l m ono- poo u u Essen, p rz y b y li n o w i — am erykańscy gospodarze, gdy przed polistyczna firm a h an dlu benzyną . i atrzy m a ły się ich obszerne samochody, flaga b ry ty js k a pow ie- i o le jam i m in e ra ln y m i. Obecnie

=>3 aca nad b u d yn kie m została spuszczona i na maszt w zniosła się gwiaździsto-pasiasta flaga A m e ry k i. B y ł to fin a ł anglo-am erykańskich P e rtra kta cji w W aszyngtonie, w czasie k tó ry c h A m e ry k a n ie w y ta rg o - 1 u swego angielskiego p a rtne ra p ra w o „w spólnego“ zarządu Ruhrą.

A n glicy zgodzili się p rz y ją ć na siebie rolę biednych krew nych , adm i­

nistrujących europejskim dziedzictw em W a ll-S tre e t.

O becnie flaga am erykańska pa- A m e ryka ńska ekspansja w B i- nuje w B iz o n ii. Gdzie niegdzie, dla zo n ii nie ogranicza się je d y n ie do Przyzwoitości, w id n ie ją jeszcze przem ysłu węglowego. W tym że agi brytyjskie. F la g i a m e ryka ń- S tu ttg a rcie m ieści się zarząd zna- skie p ow iew ają nad oficjalnym i nej w Niemczech fir m y „Esso“ .

b iuram i ł T r “ e j , w ^ ^ m c z e c n iir m y „Jssso . am erykańskie „ p r z y w ró c iły “ do i m agazynam i, nad sta- Dziś leszcz© w idać na H roM ołi • • • • , . , , . . cjam i benzyn o w vm i h A to l,™ Hn . . ' . f f . . drogach p ra w je j niem ieckich w łaścicieli.

70°/o a k c ji te j b. n ie m ie ckiej fir m y

„Esso‘ z n ajdu je się w posiadaniu A m e ryka n . Z a jm u je się ona dziś ju ż nie detalicznym handlem , lecz badaniam i terenów n a fto ­ w ych w zachodnich Niemczech...

g łó w nie w rejonach H annow eru i Płd. B a w a rii.

■ We F ra n k fu rc ie n/M . w jed yn e j w E u rop ie fabryce o g n io trw a ły c h fa rb em aliow ych „Decuso“ władze am erykańskie „ p r z y w ró c iły “ do rja m i benzynow ym i, hotelam i, do

któ rych wstęp Niem com jest ka ­ tegorycznie w zbroniony... N aw e t na u liczn ych ogłoszeniach w ro ­ dzaju: „Cudzoziem iec k u p i b ry -

ant pow yżej k a ra ta “ , lu b obok adresu narysow ana jest flaga amerykańska, świadcząca o oby­

w atelstw ie bogatego cudzoziemca.

A m e ry k a n ie p rz e n ik n ę li do W szystkich dziedzin życia gospo- arczego B iz o n ii. Zresztą, prze ni- anie k a p ita łu am erykańskiego do Przemysłu N iem iec nie zawsze zn a m io n u je zamiana flag. O dby­

wa się ono często w głębokiej ta ­ je m n ic y .

W S tuttga rcie np. władze oku- Paeyjne ogłosiły sprzedaż 8 -m iu niem ieckich fir m - h u r to w n i wę­

ż o w ych . W p rzetargu m og li Wziąć u d zia ł ty lk o rdzenni S tu tt- garczycy oraz cudzoziemcy, k tó - w okresie w o jn y ponieśli w lemczech duże s tra ty . Próżne y ‘y u siło w a nia dowiedzenia się azwisk uczestników tego o tw a r-

^ g° przetargu, pragnących nabyć gjo Własność przedsiębiorstw a w ę- tr ° Vve. Rów nież w ta je m n ic y b y ły ęjj^niane nazw iska p rze dsta w i-

* am erykańskiej a d m in is tra c ji l icyt^ w e j, m ających sprzedać w Co . cji nie m ie ckie zakłady. N ie - hy Pt° Źniej w y ja ś n iły się p rzyczy- Ucz y tajem niczości: g łó w n y m eh eStnik iem przetargu, k tó ry eiał zakupić h u rte m w szystkie Slem przedsiębiorstw , b y ł przed­

sta w icie l oddziału w N e w -Y o rk u Znanej fir m y Stinnes‘a, k tó ra ju ż dawno ca łko w icie przeszła w ręce amerykańskie.

Zaoceaniczny businessmeni h u r- tem i detalicznie sku pu ją i zagar­

niają przedsiębiorstw a niem iec- k ie- Przejście k o n tro li nad prze­

mysłem w ę g lo w ym R u h ry w ręce Władz am erykańskich o znajm iło nie ty lk o podniesienie fla g i nad Willą Huegel. N iem ała liczba ko- Palni węgla R u h ry je st obecnie Własnością k a p ita łu A m e ry k i.

i stacjach benzynow ych je j czer­

w one ta blice reklam ow e. Do cza- M ia ło to znaczenie je d y n ie sym bo­

liczne. W rzeczyw istości n ic się tu

nie zm ieniło. Za czasów h itle ro w ­ skich prezesem zarządu te j fir m y b y ł n ie ja k i d r Bernau. Po w o jn ie A m e ryka n ie je j opiekunem w y ­ znaczyli tegoż B e rna u ‘a. Obecnie opiekun oddał firm ę prezesowi, c z y li sobie samemu... Podobnie je st w Duesseldorfie, gdzie opie­

kunem tejże fir m y „Decuso“ b y ł je j w spółw łaściciel Schulz, obec­

nie p rz y w ró c o n y do sw ych daw ­ nych p ra w .

N iem ieccy i am erykańscy ge­

szefciarze znaleźli w spólny język.

U m ocnienie stosunków^ am ery­

kańskich i niem ieckich m onopo­

lis tó w znalazło odbicie w p lanie Schachta. Sprowadza się on do

Niemcy Zachodnie — źródłem nowej agresji

W p ołow ie lutego odbyła się w Pradze ko nfe re n cja m in i­

s tró w spraw zagranicznych P O L S K I, C Z E C H O S ŁO W A C JI i J U G O S Ł A W II, poświęcona zagadnieniom , dotyczącym N ie ­ miec.

M in is tro w ie u s ta lili pełną zgodność poglądów na cało­

k s z ta łt zagadnień, zw iązanych ze spraw ą N iem iec i u c h w a lili deklarację, w k tó re j m. in . czy­

ta m y:

„R ząd P olski, Czechosłowacji i Ju go sła w ii stw ierdza ją z troską, że rozw ój s y tu a c ji w N iem ­ czech zw rócony został w k ie ­ ru n k u sprzecznym z zasadami, na k tó ry c h oparta b y ła dekla­

ra c ja trzech m ocarstw, uchw a­

lona w Jałcie 11 lutego 1945 r.

i um ow a poczdamska z dnia 2 sierpnia 1945 r.

T rz y rzą d y stw ierdza ją, że tw o rze nie w Niemczech zacho­

dnich odrębnej je d n o s tk i p o li­

tycznej podważa podstaw y bez­

pieczeństwa w Europie, k tó re ­ go nieodzow nym w a ru n k ie m je s t w spólna k o n tro la nad N iem cam i, spraw ow ana przez przez cztery m ocarstwa, o ku ­ pujące N iem cy. A k c ja ta, będą­

ca jed ną z m etod ro z b ija n ia E u ro p y na dwa przeciw staw ne sobie b lo k i, p ro w a d zi do prze­

kształcenia w sposób sztuczny i w b re w n a tu ra ln e m u rozw o­

jo w i odseparowanych N iem iec zachodnich w in s tru m e n t p o li­

t y k i jednego m ocarstwa.

Z d ru g ie j s tro n y akcja ta p row adzi do rozpalenia re w i­

zjonistycznego nacjon alizm u i m ilita ry z m u niem ieckiego, co

stać się może źródłem now ej agresji, w ym ie rzo ne j znowu przede w szystkim p rzeciw ko Polsce, Czechosłowacji i Jugo- s ła w ii, p rze ciw narodom sło­

w iań skim , a w konsekw encji p rze ciw całej Europie.

Drogą, prowadzącą do je d y ­ nego rozw iązania zagadnienia N iem iec je st um acnianie demo­

kra tyczn ych s ił n ie m ie ckich na obszarze je d n o lity c h Niem iec:

T rz y rząd y uważają, że prze­

w id z ia n y p ro gram d e m ilita ry - za cji N iem iec został zaniechany w strefach zachodnich. F akt, że lik w id a c ja p rzedsiębiorstw w ojennych pierw szej k a te g o rii uległa ograniczeniu, że fo rm a ­ cje w ojskow e g ru p e m ig ra n tó w są tolerow ane, że została stw o ­ rzona niem iecka p o lic ja prze­

m ysłow a — w szystko to sprzeczne jest z d eklara cją z dnia 5 czerwca 1945 r.. z um o­

w ą poczdamską i z u chw ała m i k o n fe re n c ji m oskiew skiej z ro ­ k u 1947.

T rz y rzą d y zaniepokojone są fakte m , że p ro gram dem okra­

ty z a c ji i d e n a z y fik a c ji N iem iec n ie je st w y k o n y w a n y . Mnożą się w y p a d k i w ysuw a nia h itle ­ ro w có w na kierow n icze stano­

w iska, co w y w o ły w a ć m usi na­

stępstwa i budzi zrozum iałe zaniepokojenie o p in ii p u b licz­

nej w szystkich k ra ió w , m iłu ją ­ cych pokój.

T rz y rząd y u z n a ły za n ie ­ zbędne p od kre ślić raz jeszcze konieczność przestrzegania słu ­ sznej zasady pierw szeństw a odbudow y k ra jó w , zniszczo­

nych na skutek n ie m ie ckie j a- g re s ji i stw ierdzić, że stosowa­

na obecnie jednostronnie p ra k ­ ty k a pierw szeństw a odbudow y N iem iec przed k ra ja m i, z n i­

szczonymi w skutek agresji n ie­

m ie ckiej — oznacza naruszenie zasad słuszności i s p ra w ie d li­

w ości oraz sprzeczna je s t z in ­ teresam i n arod ów e uropej­

skich.

W im ie n iu narodów , k tó re pierwsze p a d ły o fia rą agresji h itle ro w s k ie j i k tó re w n ie­

p rze rw a n e j w alce z tą agresją poniosły najcięższe o fia ry , m i­

n is tro w ie spraw zagranicznych P olski, Czechosłowacji i Jugo­

s ła w ii, zebrani w Pradze, pod­

noszą głos prze strog i wobec czynionej obecnie p ró by takiego rozw iązania zagadnienia n ie ­ m ieckiego, k tó re b y — w b re w n a jż y w o tn ie js z y m interesom narodów E u rop y — przekształ­

ciło N iem cy w ośrodek zamętu i narzędzie n ow ej agresji, za­

grażającej pokojow em u rozw o­

jo w i E uropy.

T rz y rzą d y w y ra ż a ją prze­

konanie, że w spółpraca sojusz­

n ik ó w o statniej w o jn y i uzna­

n ie olbrzym iego w k ła d u ZSRR, P olski, Ju go sła w ii i Czechosło­

w a c ji w walce z agresją jfaszy- stow ską oraz respektow anie zasady czterostronnej k o n tro li A lia n tó w nad obszarem całych Niem iec, a także zasady, uzna­

jącej bezwzględną konieczność ko nsultow ania się z Polską, Czechosłowacją i Jugosław ią i in n y m i k ra ja m i, n a jb a rd z ie j zainteresow anym i zagadnienia­

m i, dotyczącym i ich bezpośre­

dnio — jest rę k o jm ią trw a łe g o p o k o ju i bezpieczeństwa E u ro ­ py-

tego, ażeby w ciągu 30 miesięcy, p rz y pomocy fir m am erykań­

skich, odnow ić w 80"/o wyposaże­

nie starych n ie m ie ckich fa b ry k . Przestarzałe urządzenia p ro je k ­ tu je się w ykorzystać p rz y dosta­

wach do 16 europejskich k ra jó w , zgodnie z planem M arsha lla ; złom Jen ma być im dostarczony ja k o

„urządzenia, dem ontowane na ra ­ chunek sp ła ty re p a ra c y j“ . W ten sposób n ie m ie cki p rzem ysł będzie odbudow any. Z yskam i z te j po­

m ysłow ej i a w a nturnicze j tran s­

a k c ji w ed ług pla nu Schachta w in ­ n i podzielić się am erykańscy ka­

p ita liś c i i niem ieccy w łaściciele fa b ry k .

P la n Schachta, ja k o uzupełnie­

n ie „p la n u M a rs h a lla “ ta k p rz y ­ p ad ł do gustu w ładzom am ery­

kańskim , iż zaproponow ali o ni Schachtow i wszcząć starania o zw olniennie z koncentracyjnego obozu. Po jego u w o ln ie n iu p ro ­ je k tu je się spotkanie h itle ro w s k ie ­ go przestępcy wojennego z ame­

ry k a ń s k im i przem ysłow cam i dla szczegółowego przedyskutow ania planów . Jak wiadom o, in ic ja to ­ rem tego p ro je k tu je st M r. D u l- les. Jakże wzruszające b ra te rstw o dwóch podżegaczy w o jn y !

W M onachium fa b ry k a p rzyb o - ró w m ie rniczych Geisslera, w y ra ­ biająca p rz y rz ą d y z dokładnością do 0 004 m m nie m ia ła n ig d y zna­

czenia wojennego, lecz za to m ia­

ła am erykańskich ko n k u re n tó w .

>W lu ty m fa b ry k a została zdemon­

towana... A m e ry k a n ie usunęli swego k o n ku re n ta w Europie. Ca­

ły przem ysł zegarow y zachodnich Niem iec, zakłady m ech an iki p re ­ cyzyjne j i o p ty k i popadają w za­

leżność od fir m amerykańskich™

Tymczasem w ładze am erykań­

skie w B iz o n ii b y n a jm n ie j nie śpieszą się z demontażem przed­

siębiorstw w ojennych. W yka z fa ­ b ry k , m ających pierwszorzędne znaczenie dla w ojenno-przem ysło- wego p o te ncja łu N iem iec i w sku ­ te k tego przeznaczonych do de­

m ontażu i lik w id a c ji, je st stale

„s k ra c a n y “ przez a ng lo -am ery- kańskie dow ództw o. W stre fie a m erykańskiej zachowane zostały w ie lk ie zakłady p ro d u k c ji czoł­

gów, samolotów, m a te ria łó w w y­

buchow ych itp . W ojenno - ekono­

m iczny p o te n cja ł Zagłębia R u h ry jest n ie tk n ię ty .

Pod flagą am erykańską B izonia przekształca się w w ojenno-prze- m ysło w y place d'armes zaoceanicz­

nych ekspansjonistów w E uro­

pie.

Î5(ŁĄDYSŁAW MARCINKOWSKI

POLSKOŚĆ SZCZECINA

Z mętnych zapisków rekru ta sprzed 50 laty

H I.

P o m i ę d z y s w o i m i . K iedym się po raz pierw szy ,j, alazł na posiedzeniu polskiego

°Warzystwa, p rz e d s ta w ił m i się k i oto m n ie j więcej obrazek: P rzy

°le p re z y d ia ln y m siedziało k i l — , dobrze ju ż w ie k o w y c h panów,

®r ód n ich na czołow ym m iejscu

° en także ju ż p od siw iały, lecz zym ający się dosyć krzepko, rzewodniczący .

^ obszernym lo k a lu zgrom a- onych b y ło około sześćdziesięciu

^s°b. Jak z w y k le w ta k ic h razach, , 7 ało ła m pewne ożyw ienie, a

¿e na^ dawało się w yczuw ać ta k - 1 pewne podniecenie. N ie k tó - już Skośno o ka zyw a li swoje

^ c ie r p li w ienie.

_ Wreszcie dzwonek p rze w o d ni­

k i ^ 6®0' Na porządku dziennym , ty , si<? można b y ło tego spodzie- Postawiono oczywiście spra- chorągwi.

ru a*edw ie spraw a ta została po- Ce z° na> pow stało ogólne podnie- le i głosy oburzenia, na ty c h

co się p o w a ż y li nie ty lk o „u k ra ś ć “ świętość T ow arzystw a, ale pozwo­

l i l i sobie na taką bezczelność, że w z ię li z n ią u d zia ł w nabożeństwie kościelnym .

H is to ria te j ch orągw i b y ła na­

stępująca:

T ow a rzystw o za prezesury W i- karskiego sp ra w iło sobie ową cho­

rągiew . Na zakup tejże w y s ilili się wszyscy członkow ie. Rzecz ta b y ła dość droga. Sporządzona z białoczerwonego adamaszku, a p ra w d z iw ie artystyczne w y ko n a ­ n ie i bogate obram ow anie b y ły za­

razem chlubą T ow a rzystw a i ozdobą w kościele. B y ła ona w łas­

nością całego zespołu rod akó w w Szczecinie. Tymczasem W ik a rs k i i jego poplecznicy, któ ry c h , za ja ­ kieś n ie licu jące z T ow arzystw em poglądy w ykluczono, u z u rp o w a li sobie do n ie j praw o. Jednego razu W ik a rs k i pod pozorem, że zabiera ją do wyczyszczenia, zabrał cho­

rą g ie w z kościoła.

Rzecz jasna, że sprawa ja k ju ż w yżej w zm iankow ałem , w y w o ła ła

w ie lk ie oburzenie, zaczepiano i sługę kościelnego, a naw et i same­

go proboszcza.

N a tu ra ln ie na W ik a rs k im , o ile b y to b y ło można, to b y chyba su­

chej n it k i n ie pozostawiono. Jedni zarzucali Z arzą do w i ślam azar- ność, d ru d zy w o ła li o policję, a in n i znow u ch cie li całą sprawę oddać pod sąd.

Jednak ktoś z rozsądniejszych zdołał w szystkich przekonać, że całą tę n ie m iłą sprawę n a jle p ie j będzie p olubow nie i po cichu m ię ­ dzy sobą załatw ić. Odczekać cza­

su, aż rzecz Sama się ułoży. — Rozm azywanie sp ra w y po p o lic ji i po sądach św iadczyłoby u je m n ie o panujących m iędzy P olakam i stosunkach.

N ieraz ja sam m olestow ałem W ikarskiego, nam aw iałem , p ro si­

łem, aby chorągiew odniósł tam gdzie się należy, ale u p a rty k u ­ ja w s k i łeb, a ni o tern słyszeć nie chciał. I ta k w lo k ła się ta sprawa dość długo, ale koniec końcem,

chorągiew znow u znalazła się w kościele.

P ra w d ę m ówiąc, to nie b yłem tą całą gm a tw an iną zbudowany, ale T ow arzystw em interesow ać się n ie przestawałem .

N iestety, ja k to ju ż u nas P ola­

k ó w byw a, w T ow a rzystw ie za­

częły się dziać rzeczy dziw ne.

Jeszcze jed ne j sp ra w y dobrze nie załagodzono, a ju ż nastaw ała d ru ­ ga. W śród członków u tw o rz y ły się tymczasem dw a obozy. Bądź co bądź źle zrobiono, że usunięto W i­

karskiego. B y ł to b ow iem czło­

w ie k, k tó ry się w y ró ż n ia ł n ie t y l­

ko większą inte lig e n cją , ale b y ł on dość energiczny, tw a rd y i sta­

nowczy. A dopóki b y ł członkiem zarządu, p o tr a fił u trzym a ć wszy­

s tk ic h w p ełnym rygorze i subor- d yna cji.

Bo w łaśnie czasy teraz nastały takie, że silne j rę k i i ro z u m n ie j­

szej g ło w y b y ło koniecznie potrze­

ba. T ow a rzystw o zaczęło się zasi­

lać n o w ym n a ry b k ie m . W stępo­

w ało do niego coraz w ięcej lu d z i świeżych i m łodych, a każdy z n ich chciał wnieść do tego zespołu sw oje odm ienne zdanie, na k tó re znow u odłam starszych nie m ógł się zgodzić. P o lem ika pom iędzy n im i staw ała się coraz n a m ię tn ie j­

sza i zaogniona. Zarzucano „sta ­ r y m “ w szystko co b y ło i n ie b yło uzasadnione.

D la lepszego zrozum ienia i na­

św ietle nia współczesnych stosun­

k ó w w śród te j P o lo n ii w inien em w zm iankow ać m ałą uwagę. Cho­

ciaż ówcześni Polacy w Szczecinie posiadali swoje T ow arzystw o, w k tó ry m się m o g li skupiać i pielę­

gnować sw oje w łaściw ości naro­

dowe, jed na k zaniedbali niejedno, co b y zaniedbać nie p o w in n i.

M am tu na m y ś li ochronę m ło ­ dego pokolenia przed zgerm anizo- w aniem . Że n ie b y ła to rzecz ła t­

wa, w iadom o. Bo naw et ta k i dzia­

łacz ja k W ik a rs k i nie zd ołał swo­

je j je d yn a czki należycie po polsku wychow ać. B y ła to panna dość ładna, dobrze w ychow ana, nale­

żała do rzędu „lepszych“ , u m iała zagrać na fo rte p ia n ie i to naw et

„polnische L ie d e r", ale po polsku m ów ić ani w ząb.

Na ty m tle p o w sta ły za rzu ty świeżego n a p ływ u . N ieraz sam w potocznej rozm ow ie zw racałem na ten w ażny p ro ble m uwagę. Na to odpowiadano m i zazwyczaj w ten sposób:

— Toć ro b i się co może, ale sprawa nie je st taka ła tw a ja k się zdaje.

(Ciąg dalszy na stronie 4)

Cytaty

Powiązane dokumenty

w ił się wówczas nie tylko w piastowskich kancelariach dworskich, lecz nawet przyplątał się na królewski dwór w Polsce, język niemiecki stał się dla

tego PZZ popiera stanowisko Rządu Polskiego, który domaga się od rządu francuskiego zgody na odnowienie umowy repatracyj- nej, domaga się jaknajszybszego powrotu

skonalenia techniczne, przez które ulepsza się konstrukcję na­. rzędzi pracy, wykorzystuje się lepiej materiał, albo ulepsza

D zieje się to na skutek niew łaściw ego rozplanow ania

Zjednoczenie Polskiego Związku Zachodniego i Ligi M orskiej ludność rodzima Ziem Odzyskanych w ita jako symbol wzrastających sił pokoju 1 konsolidacji polskich sił

W Pomorskim Domu Sztuki odbył się koncert Pomorskiej Orkiestry Symfonicznej z udziałem znakomitego pianisty meksykańskiego Carlos Rivero Morales. Odegrał on

duje milczenie żab, ale za ten grzech nie otrzymuje się przy spowiedzi absolucji; mysz, która zjadła coś z jajka wielkanocnego, zamienia się w nietoperza; umycie

mień układa sią na polskości miasta. Każdy nowy człowiek jak zbójca wydziera ci polskość. Każdy nowy przepis i każde prawo jest przeciw polskości. Sypią