M 3 3 . Warszawa, d. 13 Listopada 1882. T o m I .
TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.
PRENUMERATA „W SZECHŚW IATA11 W W arszaw ie: rocznie rs . 6
k w artalnie „ 1 kop. 50 Z przesyłką pocztową: rocznie „ 7 ,, 20
kw artalnie „ 1 „ 80.
Komitet Redakcyjny stanowią,: P. P. Dr. T. Chałubiński, J . Aleksandrowicz b. dziekan Uniw., mag. K. Deike, Dr.
L. Dudrewicz, m ag. S. K ram sztyk, mag. A. Slósarski, prof. J. Trejdosiewicz i prof. A. W rześniow ski.
Prenum erow ać można w Redakcyi W szechśw iata i we w szystkich księgarniach w kraju i zagranicą,, A«lrt;s R e d a k c y i : P o d w a le Nr. S
( Oryptogamae).
Opisanie ich budow y, tudzież sposobów zbierania, p re p a ro w a n ia i badania
p rzez
D-ra Kazimierza Filipowicza.
Grzyby (Fungi).
78. O gólnem m ianem g r z y b ó w , oznacza
m y rośliny najniższój organizacyi, niezaw ie- ra ją ce an i krochm alu, ani chlorofilu, żyw iące się p ro d u k tam i rozkładu ciał organicznych, lu b też czerpiące pokarm z ustrojów żyw ych, roślinnych i zw ierzęcych. G rzyby dzielą się na tr z y w ielkie g rupy, dość w yd atn ie różniące się od siebie ta k budow ą, ja k o te ż sposobem rozm nażania się. G ru p y te są: 1) Ś l u z ó w - c e ( Myxomycetes), obejm ujące form y, k tó re p rzy p o m in ają pew ne najniższe u stro je zw ie
rzęce, m ianow icie k o r z e n i o n ó ż k i (R M - zopoda); 2) G r z y b y w ł a ś c i w e (Myce- tes). 3) G r z y b y p l e ś n i o w e czyli P l e ś n i a k i (Phycomycetes), stanow iące niejako przejście do w odorostów z rodzin y Siphoneae.
I. Ś l u z ó w c e (Myxomycetes).
79. U stro je do tój g ru p y należące, w y ró żniają się ze w szystkich tw orów ro ś lin n y c h
tem , że w okresie w e g ie ta cy jn y m przedsta
w iają się w postaci n iereg u larn y ch , często siatk o w aty c h m as śluzow ych, będących nagą protoplazm ą, swobodnie się p oru szającą i p rz y bierającą n ajrozm aitsze k s z ta łty , lecz nie- dzielącą się wcale n a kom órki. Dopiero w epo
ce owocowania, lub w pew ny ch stan ach spo
czynku, w yw ołanych przez nieprzyjazne w a ru n k i zew nętrzne, te m asy proto plazm y ro zp adają się n a k o m órk i p o k ry te błoną, któ ro nie tw orzą jed n ak że n ig d y tk a n k i we w łaści- w em znaczeniu. T a k ie śluzowe, pełzające m asy p ro to p lazm y (t. zw. plasmodia) sp o ty k a m y na pow ierzchn i lu b w szparach i szcze
linach g nijący ch re sztek roślinny ch, n a s ta ry c h b u tw iejąc y ch pniach, n a m acerow anćj korze dębowój w g arbarniach i t. p.
80. W epoce ow ocow ania plasmodia w y d ob yw ają się zawsze n a pow ierzchnię podło
ża, a łącząc się z sobą, tw o rzą sieć śluzową, k tó ra rozpada się n a m ałe kuliste ciałka, z nich zaś w ciąg u m niój więcój doby w y tw a
rz ają się o w o c e , t . j . pęcherzyki k u liste lub podłużne, o patrzone szyp ułką lub siedzące, rzadziój w alcow ate, poziomo ułożone. Owoce te (fig. 19) zow ią się z a r o d n i a m i (spo- rangia); w ielkość ich w ynosi od jed n eg o do k ilk u m ilim etrów . Ś cian a zarodni je s t błoną, m ającą budow ę zw ykłój roślinnój bło ny ko- m órkow ój. in k ru sto w a n a je s t często w ęgla
514 W SZ EC H ŚW IA T. m 33.
nem w apnia; najczęściój bezbarw na, u n ie k tó ry c h g atu n k ó w p rzy b iera barw y: fijoletow ą, czerw oną, żółtą, b ru n a tn ą i t. p, W n ę trz e zarodni w ypełn ione je st m asą d ro b n iu tk ic h kom órek, z a r o d n i k ó w (sporae), pom ię
dzy k tó rem i u w ielu g atu n k ó w sp o ty k a m y jeszcze d elik atn e w łókienka, najczęściój s ia t
kow ato ze sobą połączone, tw orzące ta k zw.
w ł o ś n i ę (capillitium). W łó k ie n k a te są r u r kam i o n ad e r cien kich ścianach, opatrzonych n iek ied y zg ru b ien iam i w p ostaci pierścieni, w stęg lu b kolcam i, b ro d aw k am i i t. p. w y ro stk a m i (fig. 19 c). W ło śn ia w y sych ając, przyczynia się zapew ne do rozdarcia ściany zarodni i w y sian ia zarodników ; po p ęknięciu zarodni, w y stę p u je n iek ied y n az ew n ą trz w postaci bardzo pięknój i delikatnój siateczki (fig. 19 b). Z aro d n ik i dojrzałe b y w a ją różnój w ielkości (od y i72 do '/64 m ilim .); u jed n eg o i tego sam ego g a tu n k u , w ielkość ich j e s t za
wsze bardzo sta ła i służy dlatego do oznacza
nia g atu n k ó w , jak o cecha ch a ra k te ry sty c z n a . N a sią k n ię te w odą zarodniki są zaw sze k uliste, przy w y sy ch a n iu s ta ją się w k lęsłe i p rz y b ie
ra ją postać łódko w a tą . B ło n a ich tęga, nie- w arstw ow ana, rzadzićj dw uw arstw ow a, j e dnostajn ie zabarw iona, u g atu n k ó w z rodziny Physareae i Stemoniteae fijoletow ą lub b ru n a - tno-fijoletow a, u in n y ch żółta, czerw ona i t. p.
P o w ierzch n ia zew n ętrzn a bło n y je s t najczę
ścićj b ro d aw k o w ata lub opatrzo n a siatk o w a- tcm i zg ru bieniam i (fig. 19 d), rzadziój zu p eł
nie g ładka. T reść za ro d n ik a jed n o ro d n a, bez
barw na, z ją d re m .
81. Z aro d n ik i k iełkow ać m ogą n a ty c h m ia st po zasianiu, a przech o w an e na sucho, zacho
w u ją przez długie la ta zdolność k iełk ow ania.
Z aro dnik napojon y w odą ro z tw ie ra się (fig.
20 a), cała treść w y stę p u je n az ew n ą trz w po
staci kulistój m asy; po k ilk u je d n a k m in u tach, m asa ta zm ienia k ształt, w ydłuża się, zaostrza n a je d n y m końcu, gdzie p o w staje długa rzęsa, słow em zam ienia się n a p ły w k ę (fig. 20, c). P ły w k i te p o ru sz ają się zazw y
czaj w in n y sposób, niż p ły w k i w odorostów : pełzają one pow oli, zm ien iając n ieu stan n ie swój k s z ta łt j a k am eby, zow ią się też p e ł z a k a m i ś l u z o w e m i (myxamoeba). — U w ielu g atu n k ó w p ełzak i te ro z m n a żają się z p o czątku przez podział, po k ilk u godzinach jednakże p rz estają się dzielić i p o czy n ają się zlewać ze sobą (kopulow ać) (fig. 20 d, e),
tw o rząc jed no ro d n ą, pełzającą m asę śluzow ą czyli plasmodium, k tó ra łącząc się z innem i podobnemi, pow iększa n ieu stan n ie sw ą obję
tość (fig. 20 f, g). Plasmodia są zw ykle bez
barw ne, niekiedy, j a k np. Aethalium septicum, żółte lub czerwono - żółte; w ielkość ich byw a różna, n iek tó re zaledw ie d ostrzegalne gołem okiem, inne za jm u ją p rz e strz e ń k ilk u lub k il
k u n a stu cali k w a d ra to w y c h i dochodzą do 1 cala grubości.
82. P rz y nieprzy jazn ych w a ru n k ach ze
w nętrzn ych , m ianow icie p rz y b ra k u d o state
cznego pożyw ienia, pow olnem w yschnięciu, oziębieniu i t. p., śluzówce w każdym okresie swego rozw oju przechodzą w sta n spoczynku.
Do dzisiaj znam y trz y fo rm y tak ieg o stan u . P ły w k i albo raczój pełzaki w w a ru n k a c h w spom nianych p rzy b ierają k sz ta łt k u listy i o k ry w a ją się bardzo delikatną, bezbarw n ą błonką, tw orząc ta k zw ane m i k r o c y s t y . W ty m stanie, długi jeszcze czas po w y schnięciu (k ilk a m iesięcy) zachow ują sw ą ży
w otność, a zw ilżone w odą, p rz y b ie ra ją napo- w ró t d aw ną postać p ływ ek. M łode plasmodia przechodząc w stan spoczynku, dzielą się n a nierów ne części, k tó re p rz y b ie ra ją postać k u listą; n a pow ierzchni ty c h k u l tw o rzy się bło
na, zw ykle bardzo g ru b a, pofałdow ana, cic- m n o -b ru n atn a. P ro to p lazm a o bjęta tą błoną, k u rczy się coraz bardziój i tw o rz y n a swój pow ierzchni d ru g ą błonę. K u le te (t. zw. c y- s t y g r u b o ś c i e n n e ) , po w ysuszeniu w łożone do wody, przez k ilk a ty g o d n i po
zostają bez zm iany, poczem p rotop lazm a za
czyna w yk o n y w ać pow olne faliste ru c h y , pęcznieje, p rz e ry w a otaczające j ą błon y i p eł
zając powoli, w y do by w a się n a zew nątrz w p ostaci zw ykłego plasmodium. N akoniec plasmodia dojrzałe, przechodzące w sta n spo
czynku, n az y w ają sclerotia; tw o rzen ie się ich polega n a tem , że plasm odium p rzy b iera po
stać nieregu łarnó j zw ykle brodaw kow atój b ry łk i, poczem rozpada się n a w ielką ilość k u listy c h lub w ielościennych k o m órek o ś re dnicy % 0— '/ar m ilim ., p rzy b iera w o sk o w ą k o n sy sten cy ją i w ysych a tw orząc k ru c h ą , r o gow ą m asę. Sclerotia włożone do w ody, pęcz
n ieją n a ty c h m ia st i po 6— 15 godzinach, nie
kiedy dopiero po k ilk u dniach, pojedyńczc ko m ó rk i zlew ają się znow u zo sobą, tw orząc jed n o pełzające plasmodium. S uche sclerotia
Xs 33. W SZ EC H ŚW IA T. 515 zachow ują sw ą żyw otność przez 6—8 m ie
s ię c y ') .
II . G r z y b y w ł a ś c i w e ( Mycetes).
83. P ie ch a grzybów zbudow ana j e s t z de
lik a tn y c h nitek zw anych s t r z ę p k a m i (hyphae); strzępek je s t albo pojedynczą, zw y
kle rozgałęzioną k om órką, albo sk ład a się z szeregu w alcow atych kom órek i p rzed sta
w ia postać ru rk i, opatrzonśj poprzecznem i przegródkam i. U najprostszych grzybów , całą roślinę stanow i je d e n strzępek, zw ykle w roz
m a ity sposób rozgałęziony, u innych k ilk a rozgałęzionych strzępków , a n iek ied y nie
zm ierne ich m nóstw o z ra sta się z sobą i tw a rzy zbitą tk an k ę. Jeżeli p rzy tem pojedyncze kom órki strzępka są k ró tk ie a grube i w sk u tek wzajem nego ucisku wielościenne, w ted y tkanka z nich utw orzona przedstaw ia pod m i
kroskopem zupełny obraz tk a n k i miąszowćj roślin w yższych i z tego pow odu nazw aną też została n i b y m i ą s z e m (pseudoparenchy- tna). T k an k a podobna rozw ija się głównie na pow ierzchni wielkich grzybów , tw orząc błonę zew nętrzną czyli t. zw. skórę.
84. R ozróżniam y d w a rodzaje strzępków : jedne zw ykle licznie rozgałęzione, ro zw ijają się pod ziem ią lu b w ew nątrz i n a pow ierzchni gnijących lub żyw ych ustrojów , z k tó ry ch grzyb czerpie pożyw ienie, odpow iadają więc korzeniom ro ślin w yższych. S trz ę p k i te zo- wicm y g r z y b n i ą (mycelium). Z niój w y
ra stają inne, k tó re łącząc się z sobą i często obficie rozgałęziając, tw o rzą t. zw. o w o c n i - k i (receptaculum), t. j. zb ite m asy m ięsistćj tk a n k i (zw ykle p seudoparenckym atycznćj), przybierające najrozm aitsze k ształty ; n a w ierz
chołku strzępków tćj tk a n k i po w stają o rg an y rozm nażania, t. j. zarodniki. G rzy b n ia i owo- c n ik razem w zięte stanow ią p ł e c h ę (tliallus).
85. U wielu g atu n k ó w grzy b n ia j e s t luźną plecionką strzępków , podobną do pajęczyny lub w aty; niekiedy je d n a k tw o rzy błoniaste zbite m asy, m ianowicie w m iejscach wilgo
tn y ch , zacienionych, sprzy jający ch b u jn em u rozrostow i części żywiącój (w egietacyjnćj) g rzyba. U wielu grzybów , m ianow icie o b ł ó- c z a k ó w (Hymenomycetes) i b r z u c h a t y c h (Gastromycetes), g rz y b n ia tw o rz y g ru -
\) Levei)lś podaje spostrzeżenie, że sclerotium pe
w nego śluzow ca (bliżśj nieokreślonego), po 20 latach spoczynku zamieniło się jeszcze w pełzające plasm odium .
be wiązki, złożone z bardzo licznych, w n a j
ro zm aitszy sposób połączonych ze sobą strzęp
ków . G rzyb nia ta k a dochodzi nieraz do kolo
salnych rozm iarów i tw o rz y n a stary c h pniach, pod korą, alboteż w ziem i, w szczeli
nach skał i t. p. czarne, połysk ujące, krucho w stęgi i szn ury podobne do korzeni. T ak ą grzybnię daw niejsi b o tan icy opisyw ali ja k o osobny rodzaj grzyba pod nazw ą Rhizornor- pha. W pew ny ch w a ru n k ach zew n ętrzny ch n iep rz y jazn y c h d la n atu raln ego rozw oju g rzy ba, pow staje ta k zw ana g r z y b n i a t r w a - ł a, k tó rą ta k ż e uw ażano dawniój za oddzielny rodzaj i opisyw ano pod n azw ą Sclerotium. S ą to bu lw iaste ciała, o k rągłe lub podłużne, roz- m aitój w ielkości (od 1 m ilim etra do k ilk u centy m etrów ); zew nętrzna ich pow łoka czyli k o ra sk ład a się z k ilk u w a rstw k om ó rek o ścianach g ru bych, b ru n a tn y c h lub czarno- b ru n a tn y c h , nadzw yczaj w y trz y m a ły ch n a najró żno ro dn iejsze w p ły w y zew n ętrzn e. P o d k o rą znajduje się isto ta b iała (rdzeń), złożona z kom órek o ścianach cienkich, bezbarw nych.
Z rdzenia tego, w w a ru n k a c h przyjaznych, odradza się grzyb.
86 . O rg a n y rozm nażania b y w a ją dw ojakie
go rodzaju. J e d n e p o w stają bezpośrednio z grzybni, zw ykle w te n sposób, że p ojed y n cze k o m ó rk i strzę p k a zm ien iają k sz ta łt, s ta ją się beczkow ate lub k uliste, a nak on iec o dry
w a ją się i sam odzielnie dalój rozw ijają. N ie
k ied y grzy b n ia rozpada się w p ro st n a poje- dyńcze k o m ó rk i, z k tó ry c h k ażd a m oże k ie ł
kow ać i w ydać now ą roślinę. T a k ie o rg a
n y rozm nażania n azyw ają się p ą c z k a m i (gemmae).
87. W sz y stk ie inn e o rg a n y rozm nażania się grzybów , niepow stające bezpośrednio z grzybni, noszą ogólną nazw ę z a r o d n i- k ó w (sporae); ro zw ijają się one z ko m órek m acie rzy sty ch n a tej części plechy, k tó rą w y- żćj nazw aliśm y o w o c n i k i cm (receptacu
lum). O w ocnik najprostszój budow y j e s t g a
łą z k ą grzybni, najczęścićj w ro z m a ity (dla każdego rodzaju ch a ra k te ry sty c z n y ) sposób rozgałęzioną. K om órki w ierzchołkow e g a łą zek są k o m órkam i m acierzystem i zarodników . W in n y ch razach k ilk a g ałązek (strz ęp k ó w ) zrasta się ze sobą, a u grzybów wyższój o rg an i
zacyi, w sk u tek zrośnięcia się i w spólnego d al
szego rozw oju m nó stw a strzęp k ó w , p o w sta ją bardzo okazałe ow ocniki najrozm aitszój po
516 W SZ EC H ŚW IA T. Jfs 33.
staci. N a ow ocnikach, kom ó rk i m acierzyste zarodników tw o rzą oddzielną w a rstw ę, zw an ą w a r s t w ą z a r o d n i k o w ą czyli o b ł ó- cz~ką(hymenium). W a rs tw a ta a lb o znajd u je się n a z e w n ę t r z n ó j pow ierzchni ow ocnika, k tó ry w tedy zowie się n a g i m , a g rz y b y ta k ie n a g o o w o c n i k o w e m i fgymnocar- pae)\ albo obłoczka zn ajd u je się w e w n ą t r z o wocnika, w ted y te n o sta tn i zow ie się o k r y- t y m , a g rz y b y ta k ie o k r y t o o w o c n i - k o w e (angiocarpae). W a rs tw a zarodnikow a zw ana o b ł ó c z k ą , sk ład a się najczęściój z dw ojakiego ro d zaju strzępków ; je d n e z nich d a ją początek kom órkom m acie rzy sty m zaro
dników , d ru g ie są płonne, zw ykle bardzo cienkie i d elik atn e i zow ią się n i t e w k a m i (paraphyses).
88. S tosow nie do sposobu, w ja k i w y tw a rz a ją się zarodniki, odróżniam y tr z y rodzaje k om órek m acierzystych: a) p o d s t a w k i (basidia), b) w o r e c z k i (asci) i c) z a r o- d n i e (sporangia).
89. P o d s t a w k i (basidia) są w ierzchoł- kow em i k o m órkam i strzępków , p rz e d sta w ia ją się zw ykle w postaci w alcow ato-m aczugow a- tój, niekiedy są n a w ierzchołku opatrzone k il
k om a (2—4) w y ro stk a m i. W y r o s tk i te , lub w b ra k u ich ca ły w ierzch o łek p o d sta w k i (k o m ó rk i m acierzystój) n ab rzm iew a, p rzy b iera
j ą c ro z m a ity k sz ta łt i w ielkość, a n a stęp n ie poprzeczną przeg ró d k ą oddziela się od re sz ty k om ó rk i m acierzy stó j. T y m sposobem po
w sta je zarodnik, k tó ry n a stęp n ie o d ry w a się i w przy jazn y ch w a ru n k a c h w schodzi. N ie
k ie d y pod staw k a w y d aje k ilk a zarodników kolejno lub jednocześnie, a te u k ła d a ją się w łańcuszek lub w głów kę.
90. W o r e c z k i (asci) są to po większój części kom ó rk i w alcow ate lub m aczugow ate, n apełnione pro to p lazm ą i k ro p e lk a m i tłu s z czu. W górnój części tak ió j k o m ó rk i zn a jd u je się zw ykle ją d ro . T w orzenie się zarodników odbyw a się w te n sposób, że n ap rzó d ją d r o dzieli się n a dw ie części; każde z ty c h n ow o
p ow stałych ją d e r dzieli się znow u n a d w a no
w e jąd ra ; najczęściój p o w staje w te n sposób 8 ją d e r (u grzybów w o re czk o w aty ck (Ascom y- cetes) spoty kam y zw y k le w oreczki z ośm iom a zarodnikam i, rzadziój mniój lub w ięcój). N a stęp n ie około każdego t a k utw orzonego j ą d r a zbiera się część protoplazm y, p rz y b ie ra ją c a powoli k sz ta łt i wielkość dojrzałego z a ro d n i
k a i p ok ry w ająca się w k o ń cu błoną k o m ó r
kow ą. R eszta pro top lazm y niezu ży tko w an a n a u tw orzenie zarodników pozostaje w wo
reczku i n a te m w łaśnie polega różnica po
w staw a n ia zarodników w w oreczkach od tw o rz en ia się ich w zarodniach.
91. Z a r o d n i e (sporangia) są także wierz- chołkow em i k o m ó rk am i strzęp kó w ro z m a ite
go k sz ta łtu i w ielkości. Z aro d n ik i p o w stają tu przez podział c a ł ó j m asy protoplazm y na pew ną oznaczoną ilość części, k tó re albo jeszcze w e w n ę trz u kom órki m acierzystój po
k ry w a ją się błoną kom órkow ą, albo też w y dobyw ają się z zarodni ja k o kom órki nagie, pierw otne, a dopiero późniój w y tw a rz a ją bło
nę kom órkow ą.
92. Z a r o d n i k (spora) grzyba j est ko
m órką, którój błona sk ład a się zw ykle z dw u w arstw : z e w n ę t r z n ój (eccosporium, epi- sporium) grubój i najczęściój zabarw ionój i opatrzonój ro zm aitem i w yniosłościam i, b ro daw k am i, listew k am i, kolcam i i t. p. i w e- w n ę t r z n ó j (endosporium) delikatnej, bez- barw nój i gładkiój. N iek tó re zaro dn iki posia
dają błonę trz y w a rstw o w ą (epi-, meso- i endo
sporium), a n iek tó re znow u nie posiadają ża- dnój, są w ięc k o m ó rkam i nagiem i, t. j. złożo- nem i ty lk o z protoplazm y. T ak ie zaro dn iki zw ane p ły w k am i, opatrzone są r z ę s a m i (eilia), zapom ocą k tó ry c h się poruszają. N ie
kied y zarodniki b y w a ją w ielokom órkow e (w sk u te k następczego podziału) i n a z y w ają się w ted y złożonem i (sporae septatae); zw y kle każda z kom órek, sk ład ają cy ch zaro d n ik po
siada zdolność k iełk o w an ia . N iew szy stk ie za
ro d n ik i w schodzą zaraz po dojrzeniu; n iek tó re m uszą czas ja k iś pozostać w stan ie spoczynku, dlatego zow ią się z a r o d n i k a m i t r w a - ł e m i.
93. P r z y dostatecznój w ilgoci i odpow ie- dniój te m p e ra tu rz e , w schodzenie zarodników n a stę p u je ju ż w k ilk a godzin i u różnych g rz y
bów odbyw a się w ro z m a ity sposób. N ajczę
ściój w a rstw a w e w n ę trz n a (endosporium) bło
n y kom órkow ój zaro dn ik a w ra z z treścią tw o rz y w y p u stk ę, rozdzierającą w a rstw ę zew nę
trz n ą (exosporium), lub też w y su w a się przez otw o ry znajd ujące się w ty m celu w tój o sta- tniój w a rstw ie. W y p u s tk a ta w yd łuża się w postaci ru rk i, zwanój s t r z ę p k i e m b i a ł k o w y m , k tó ry w ierzchołkiem w z ra sta, rozgałęzia się i tw o rz y w te n sposób
tfs 33. W SZ E C H ŚW IA T . 517 grzybnię. U niek tó ry ch grzybów strzępek
k iełk o w y w k ró tce p rz estaje się w ydłużać, w ierzchołek jeg o g rubieje m aczugow ato, tw o
rz ąc ta k zw. g r z y b n i ę p i e r w o t n ą (promyceliiim) i poprzecznem i przegródkam i (zw ykłe w liczbie trzech) dzieli się n a kilksi kom órek. K ażd a z k om órek w ydaje boczną j gałązkę (sterigma), k tó ra g ra rolę p o d s t a w- k i (basidium), t. j . w ierzchołek jój nabrzm ie
w a i w y tw a rz a z a r o d n i c z e k (sporidium).
Z arodniczki ta k ie odpadają, k iełk u ją i dopiero w y tw a rz a ją w łaściw ą grzybnię. N akonieo u w ielu grzybów nie pow staje wcale strzępek 5 kiełkow y, lecz zarodnik w ydaje k ró tk ą wy p u stk ę, k tó ra po n iejakim czasie odryw a się od niego; je s tto ta k zw. p ą c z k o w a n i e
(O. d. n. )
WSPOMNIENIA Z PODRÓŻY
PO P JE RIT
K R A J I P R Z Y R O D A , p rze z
JANA SZTOLCM ANA.
D o l i n a M a r a ń o n u .
G dy po w ielu dniach podróży, w ędro
wiec, przeciąw szy S ie rrę i część lasów (M ontana), spuści się do głębokiój, bo za
ledw ie ty siąc k ilk aset stóp nad poziom em m orza leżącój doliny M arańonu, niepom ału zostaje zdziw ionym , odnalazłszy te n sam p raw ie ty p okolic co i n a P om orzu. W idzi znów gaje guarangow e (Acacia) i poje- dyńczo w znoszące się k a k tu sy ; ten sam upał i praw ie ta sam a susza tra p i go w ciągu sk w arn y ch godzin dnia. S łusznie m ógłby są
dzić, że zn a jd u je się w jednój z pom orskich dolin, lecz ty lk o w górnój ich części.
D olinę M arań onu m ożnaby podzielić na 3 k ateg o ry je, z k tó ry c h k ażda nosi swój w ła
ściw y c h a ra k te r, a n aw et do pew nego stopnia odpow iada je d n e m u z trze ch ty p ó w pom or
skich okolic, g dy bow iem najniższa, przyrze- czna część doliny odpow iada dolnój ko n d y - gnacyi doliny Z arum illi, w yższa je s t dość w iern em pow tórzeniem „w zgórz"; trze cią zaś czyli sk ło n y g ór porów nać m ożna przez ana-
lo giją do p u sty n i pom orskiój. To ostatnie po
rów nanie w ydać się może niejednem u dość naciągniętem , przy bliższem je d n a k zgłębie
niu rzeczy przek on am y się, że j e s t pew na ra - cy ja do podobnego porów nania.
Część przyrzeczna, k tó rą b y sztucznie n a- wać m ożna pasem up raw n y m doliny, posia
da g ru n t m u lasty najnow szój form acyi. J e s tto zereg rów nin, zaw arty c h m iędzy lukam i, ja - kie rzek a tw o rzy sw ym biegu i leżących raz po jednój, to znów po drugiój stron ie M a ra ńonu. T u też należy szereg w ysp różnój w iel
kości, z a w a rty c h m ięd zy rozgałęzieniam i rze
k i i liczących niekiedy '/ 2 do 3/t w io rsty dłu
gości, j a k np. „ Isla “ (w yspa), leżąca poniżój G uajango.
P a s u p ra w n y posiada doskonałe g ra n ty , dające banany, kakao, ry ż i in n e ro śliny s tr e f gorących w jak n ajlep sz y m g a tu n k u , n iew y - m agając przy tem wiole zachodu. T rzcina cu
k ro w a w y ra sta tu zbytnio, przezco posiada cukier nie ta k sk o n cen tro w an y w sw ym soku, chociaż cu k ier b ru n a tn y z tój trzc in y j est do
skonały.
T a k w ięc znaczna część przyrzecznego pasa zajętą je s t dziś pod u p ra w ę, bacząc je d n a k n a dość ograniczoną ludność M arańonu, stosu
n e k u p ra w n y c h g ru n tó w do całego pasa j e s t bardzo nieznaczny. R esztę p o k ry w a ją zarośla, sk ładające się z b uk ietó w w ysokich drzew, między k tó rem i godnem i u w ag i są „pało blan
co" i „c atag u a". Z arośla te, p o przeplatane w w ielu m iejscach g ęsto lijanam i, przypom i
n a ją bardzo nadrzeczne gąszcze Z arum illi; n a w et te n sam zapach czosnkow y n apełnia m iejscam i pow ietrze. I tu sp o ty k am y prześli
czne g aje gu arang ow e (Acacia), ty lk o że g ru n t m u lasty p o k ry w a dość w y sok a ale rz ad k a traw a. Z re sztą g ru n t je s t po większej części obnażony, ju ż to z m u łu , ju ż z p iask u u tw o rzon y. C zęsto tu też sp o ty k am y całe k ęp y
aloesów (A gave sp?) o liściu bardzićj zielo
n y m niż zw y k ła agaw a am erykańska.
N iek tó re z w ysp leżą pośrodku rzeki, inn e znów p rz y le g ają bardzićj do stałeg o ląd u , od k tó reg o oddzielają j e dość p ły tk ie łach y w o dy, w ysychające zupełnie w porze suchćj.
R oślinność n a w yspach ta sam a, co i w pasie przyrzecznym , tylko, że g ru n t w ty ch zaro
ślach, ja k o sk ład ający się z czystego piasku, a n ad to ja k o podlegający zalaniu n a w e t przez mniój znaczne w ezbrania rzeki, j e s t tu zupeł-
518 W SZ E C H Ś W IA T . m 33.
nic obnażony. W y sp a ta k a od s tro n y połu
dniow ej, czyli górnój zaw alona j e s t przez k ło d y m artw ego drzew a, ja k ie w ezb ran a rzek a w porze w ielkich deszczów przynosi.
S am a rzek a posiadać m oże szerokość około p ó łto rasta do d w u stu kroków , a p ły n ąc, j a k w szystkie rzeki, w ężykiem w śród rów niny , | stanowiącój pas u p ra w n y , podchodzi to z je dnój to z drugiój do podnóża gór. W ty ch m iejscach brzeg je s t w ysoki n a k ilk ad ziesiąt stóp i stro m y zupełnie. P r ą d M arań o n u wo
góle je s t dość b y stry , ja k k o lw ie k m ógłby być dostępny dla łodzi, ty lk o , że lu d m iejscow y nie dba o nie. W m iejscach, gdzie k o ry to rzeki ścieśnione j e s t przez podchodzące góry, prąd je s t dość b y stry . Ł ożysko po w iększój części sk ład a się z p ia sk u lub z m ułu, w w ielu je d n a k m iejscach o k rą g łe k am ien ie z a w a la ją n aw et pobrzeża czyto ląd u stałeg o , czy w ysp, stan o
w iących rodzaj b a ry je r, dzięki k tó ry m brzeg niełatw o u leg a zniszczeniu.
D ru g ą z ko lei k o n d y g ac y ją doliny M a
ra ń o n u , w zniesioną ponad p ierw szą n a k ilk a dziesiąt stóp nazw ać m ożna pasem k u liju sz y - n y , od rośliny zwanój p rzez krajo w có w k u łi- jn sz y n a , którój niew ysokie k rz a k i p o ra s ta ją gęsto cały te n pas. G-runt t u ja ło w y , ż w iro w a ty , bardzo podobny do g ru n tu n a „w zgó
rzach" do k tó ry c h cały te n pas je st bard ze zbliżony. W śró d k rz ak ó w kulijuszyny^w zno
szą się pojedyńczo k a k tu s y podobne dó k an d elab ró w (C oreus) lu b o ry g in aln e bom ba- k sy M arań o ń sk ie (B om bax sp?) D rzew o to ja k k o lw ie k n iep o ró w n an ie m niejsze od sw ego pom orskiego w spółrodzajow ca (B . seibo), nie u stę p u je m u je d n a k , a n a w e t m oże go i p rz e wyższa pod w zględem o ryginalności form . P ie ń je g o zw ężony do m in im u m u sam ój n a sady, rozszerza się k u górze do teg o stopnia, że przeszło m e tr śred n icy posiada; u w ierzch u znów się zwęża, przechodząc w rz a d k ą i u b o g ą w liście koronę. C ały p ie ń j a k i g ałęz ie są k oloru szarego, a n ad to p ierw szy z n ich j e s t u sian y gęsto kolcam i. N ie wiem , czy te n opis da czytelnikow i d ostateczne pojęcie o ca
lem dziw actw ie k sz ta łtó w bom baksu m a ra ń o ń - skiego, to w iem ty lk o , że p o d ró ż n ik a w id o k jeg o w prow adza w w ielkie zdziw ienie. D rz e wo to nie je s t n a w e t pozbaw ione pew nśj u ży teczności, m ieszkańcy bow iem ty c h okolic w y d rą ż a ją z łatw ością m ięk k i, p ę k a ty pień
jego, używ ając jak o je d n ę część do sw ych pierw o tn y ch alem bików .
N a w spom nienie teg o drzew a nie m ogłem się p o w strzy m ać od d an ia ty c h k ilk u o niem szczegółów, p rz e ry w a ją c tem sam em ciągłość obrazu. P a s k u liju sz y n o w y p rzecin ają w po
p rz ek ta k zw ane zńnoras, k tó re n ie są ni- czem ty lk o p ow tórzeniem znan ych n am ju ż z P o m o rza rio s secos. Z tinoras są to j a r y głębokie na kilkan aście stóp, o ło żysk u sk ła daj ącem się z czystego, białego p iask u i ro ślinności nieco bogatszój, niż w przyległej okolicy. M ają one ujście w M arańonie i w porze dżdżystój, gdy w ielkie deszcze w S ie rra lu b M o n tań a p adają, p ły n ie te m i ja ra m i woda. R oślinność po brzegach z&nor sk ła d a się przew ażnie z bom baksów i m imoz, m iędzy k tó rem i k ry je się strasz n e k a c h a ru ru (peru w janie piszą c a ja ru ru ) (O p u n tia horrida) niew ielki k a k tu s o zazębionych ogrom nych kolcach, k tó re ra z w lazłszy w ciało n iełatw o się z niego w ydobyw ają.
R zecz godna uw agi, j a k p rz y ro d a bogato za o p atrzy ła w dolinie M arań on u w iększą część roślin w kolce. N a w et te rośliny , k tó re w szędzie są zaopatrzone w te organy, nad M arańo nem p o siad ają j e dłuższe, niż ich za
stępcze pom orskie fo rm y — m ów ię tu o a k a - cy jach i m im ozach. R óżne g a tu n k i k a k tu sów, m iędzy k tó re m i odznacza się w spom i
n a n y dopiero co k a c h a ru ru czy h ają n a nogi i ciało w ędrow ca, ab y m u niespodziane u k łu cia spraw iać. Z n an y n a m ju ż B om bax, k tó rego w spółrodzaj owiec p o m o rsk i żadn ych ob ro n n y ch organów nie posiada, m a cały pień u s ia n y k ró tk iem i, konicznem i kolcam i. Z nam p e w n ą roślinę z ty ch okolic, którój n erw każdego liścia przed łu ża się po za je g o brzeg tw o rz ąc tw a rd y i nadzw yczaj o s try kolec.
P o d w zględem je d n a k niep rzyjem n ości, ja k ą w ędrow cow i sp ra w ia, w parze ze w spo m in a
n y m k a c h a ru ru idzie ro ślin a zw ana u n ig ate ■) (B y ttn e ria ). J e s t to roślinaj w ijąca się o ło dydze m ocnćj i j a k d ru t sztyw nój, o p atrzo
nej h ac zy k o w atem i kolcam i, ch w y ta ją ccm i za odzież, lub ciało z nad zw y czajn ą łatw ością.
M y śliw y , b łąd zący po gąszczach co chw ila n a ra ż o n y je s t n a zerw anie k ap elu sza z głow y n a ro z d arc ie odzieży, a co gorsza n a okale-
') W y ra z ten pochodzi od uńa—pazur i g a to —kot.
JVs 33. W SZEC H ŚW IA T. 519 czenie przez tę roślinę. K to z n ią nie je s t
obznajm iony, s ta ra się zw ykle posuw aniem naprzód z więzów oswobodzić, gdy te m w ła
śnie spraw ę pogorszą, kolce bow iem lepićj się u trw a la ją w p rz ek łó ty m przedm iocie, a zer
wać takiój lija n y człow iek nie je s t w stanie, te m bardziój jeże li w łasne ciało za p u n k t z a czepienia służy. Je d y n y m śro d k iem oswobo
dzenia się od nieznośnój ro ślin y je s t cofnięcie się nieco k u ty ło w i i n a stęp n ie d elik atn e od
chylenie gałązk i p rzy pom ocy rą k . Ł atw o je s t pojąć, do jakiój rozpaczy doprow adza nas u n ig ate w ted y, gdy okoliczności polow ania zm uszają nas do przyśpieszenia k ro k u
Oprócz w spom inanych powyżój z&nor, co pew ną odległość uchodzą do M arań o n u s t r u m ienie lu b rzek i różnój wielkości. K ażdy to pojm ie łatw o , że pod w zględem roślinności ja k ą p o ra sta ją brzegi ty c h stru m ie n i będą one stan o w iły cały szereg przejść od z&nor aż do najniższój, przyrzecznój kondygnacyi M a
rańonu, k tó ry ś m y pasem u p raw n y m nazw ali i g d y m ałoznaczne stru m y k i będą posiadały praw ie tę sam ą roślinność co i z&nory, rzeki w iększe, j a k np. O bam aya zbliżą się pod ty m w zględem do pasa upraw nego.
P ozo staje n am jeszcze trzecia, najw yższa k o n d y g n ac y ja doliny: są to skłony gór, oka
lający ch j ą z obu stron. R oślinność tu składa się po większój części z jak ió jś dość rzadkiój, jasno-zielonój tra w y , w zagłębieniach je d n a k skłonów i po m ały ch parow cach w y stęp u ją niew ysokie zarośla, m iędzy k tó rem i ze zdzi
wienie spostrzegłem A g ay e am ericana, którój nie spodziew ałem się zastać ta k nisko. Do- pieroco w sp om niane paro w y są to górne czę
ści zn anych n am ju ż z&nor.
Jeżeli z pew nój w ysokości spojrzym y n a dolinę M arańonu, tr z y różne j ój części przed chw ilą sch a rak tery zo w an e, łatw o się m iędzy sobą w yróżnią. N a dnie rozpoznam y z łatw o ścią po ciemnój i gęstój zieleni pas u praw ny;
powyżój niego dość szeroki i dość ró w n y pas k u liju sz y n o w y w yróżni się sw em i niew yso- kiem i zaroślam i o zieleni jaśniejszój, niż na dole; w reszcie ponad n ią skłony gór ogołoco
ne po większój części z birjniejszój roślinności, a m iejscam i św iecące prostopadłem i ścianam i żółtaw ój skały. W śró d g ęstych k o ro n drzew upraw nego pasa, w idzim y sre b rzy stą w stęgę M arańonu, królow ój rzek... w kołysce.
D olina M arań on u odznacza się nadzw yczaj gorącym i suchym klim atem . P o d w zględem term o graficzny m je s tto niew ątp liw ie je d n a z n ajg o rętszy ch m iejscowości w południowój A m eryce, a k to wie, m oże i na całym świecio.
N igdy nie zapom nę dnia 6-go K w ietn ia 1878 ro k u , kied y zm uszony iść pieszo z ładu nk iem k ilk u n a stu -fu n to w y m na plecach, byłem bli
ski uduszenia się pod pionow em i prom ieniam i słońca. B y ła godzina 1-sza popołudniu, zatem p o ra najw iększego skw aru. Niebo było czyste bez chm urek, ty lk o pośrodku jego żarzyło się słońce, oblew ając okolicę sw em św iatłem ra - żąceih w oczy. W pow ietrzu była cisza p rz e
rażająca, ani tro chę w iatru , ani jednego głosu żyjących je s te s tw — zam arło w szystko i ty l
ko daw ał się czuć p rą d rozpalonego pow ie
trz a z dołu k u górze. W id a ć było cały k ra j
obraz z n iezw y k łą jasn o ścią przez drżące, ja k b y nad zarzew iem , w a rstw y pow ietrza.
Jak żeż n am ciężko w y trz y m a ć w te m piekle!
T chu ja k b y w astm ie zaczyna brakow ać; j c - jesteśm y bliscy uduszenia się. Zziajani, zlani potem , ze spiekłem i ustam i, c h w y ta n y łak o m ie rozrzedzone pow ierze, doznając ty c h m ąk niezadow olnionego p ragnienia, ja k ie T an ta l przechodził. W reszcie niem ogąc dłużój w y
trzy m ać, rzu cam y się u stóp pierw szego lep
szego drzew a, szu kając cieniu; rozryw am y ub ranie n a piersi, gdyż zdaje nam się, że ta n ędzna szm ata gniecie je i oddech w strzy m u je . P o w o li w szy stko przechodzi; o dzyskuje
m y oddech m iaro w y , choć jeszcze k ró tk i i u ry w a n y — lecz jednocześnie w yobraźni naszój p rz ed staw ia się p rz y k ry obraz cierpień ty ch , k tó rzy w śród piaszczystój ró w n in y pod
legając te m u sam em u żarow i, co m y, n ie m ają tego cienia, w k tó ry m b y się u k ry ć m ogli, nio m a ją tój orzeźw iającój wody, k tó ra b y im ży
cie wlała. T ych los nie do pozazdroszczenia.
O suchości k lim a tu nad M arańonem łatw o się m ożem y p rzek on ać bez pom ocy h ig ro m e
tru . W sz y stk ie nasze przedm ioty zsychają się nadzw yczaj; pochw a naszego p ug inału, p o rzucona przez dzień jeden, ju ż je s t tera z za- m ałą; zm uszeni jesteśm y j ą rozm aczać. K ró t
k o trw a ły po by t w tych okolicach m oże nas przekonać, że tu deszcze p ad ają bez po ró w n a
n ia rzadziój, niż w sąsiednim regijonie S ierry , pom im o, że dolina M arań o n u stan o w i sto su n kow o bardzo w ą sk ą szp arę w śród K o rd y lijer- skich w yżyn, z czego należałoby sądzić, że
520 W SZ EC H ŚW IA T. Ns 33.
pow innaby podlegać ty m sam ym zm ianom m eteorologicznym co i S ie rra . Rzecz je d n a k m a się inaczćj i g d y n ieraz po obu stro n ach doliny w idzim y na w y ż y n a c h p ad a ją cy g ę sty deszcz, nad nam i ciągnie się sm u g a czystego nieba. N iek ied y ch m u ry schodzą się z obu stro n , zaw sze je d n a k ponad doliną prześw ie
cają trochę, co dowodzi, że n ie są ta k g ęste j a k po bokach. C zasam i je d n a k niebo zasnuje się chm uram i, zaczyna padać drobny, gęsty deszczyk podobny do pom orskićj „ g a ru a “ — lecz cóż z niego za korzyść, k iedy przedm ioty w cale nie m okną, a lepiój jeszcze powiedzieć, że w m iarę j a k m okną, schną jednocześnie dzięki nadzw yczajnój suchości pow ietrza. G dy w m iesiącu K w ie tn iu i M aju deszcze padały w najlepsze n a w yżynach sąsiedniój S ierry , a szczególniój po lasach okolicznych, n a d M a- rań o n em w ciągu 5-tygodniow ego m ego p o b y tu obserw ow ałem zaledw ie k ilk a razy deszcz i to k ró tk o trw a ły , a ty lk o raz je d e n deszcz padał przez noc całą i połow ę d n ia n a stępnego. To też m ieszkaniec doliny M arańo nu, chcąc w ydobyć z ziem i drogocenne płody, m u si uciekać się do sztucznych śro d k ó w zw il
żan ia g ru n tó w , rozprow adzając k a n a ły ir y g a c y jn e od w ąw ozów i stru m ien i. D zięki tój okoliczności w szy stk ie bez w y ją tk u osady w zdłuż M arań o n u są położone p rz y ujściach rz e k lub stru m ie n i do tój pięknój rzeki, k tó rój w ody, ja k o nieznaczny sp adek posiadające, nie m ogłyby n a te n cel służyć. (C. d. n.)
Z m e t e o r o l o g i i .
przez D -ra 1. Kowalczyka.
O p r z e b i e g u t e g o r o c z n e g o l a t a . N a podstaw ie w iadom ości, n a d e sła n y c h n am uprzejm ie p rzez szanow nych K o re sp o n d en tów ’), m ożem y u tw o rz y ć sobie obraz ogólne- K orespondencyją meteorologiczni]; z prow incyi do red. W szechśw iata raczyli nad sy łać Panie i Panowie:
Boberski z T arnopola, B ogucka z Policzny pod Zwole
niem, Brzeziński z Grójca, B z Sułocina pod Sierpcem, Chrzanowski z Dziadkow skich p. Międzyrzeczem, Dżuka z Łoździejów, Fedorow ski ze Studerowszczyzny p. Słoni- mem, Gepner z L ubartow a, G ierm ański z Czernichowa w Krakowskiem , Grabiński z D ąbrow y Górn., Jak u b o w ski z Żytynia pod Równem, Jaskólski z W łocław ka, J a
go przebiegu zjaw isk m eteorologicznych od początku C zerw ca do końca S ierpn ia. W p ra w dzie tak ie historyczn e p rzedstaw ienie rze
czy m a ty lk o znaczenie teoretyczne, w ydaje się przecież z tego w zględu w ażnem , że stre szcza w sobie ogół zjaw isk m inionych, w y k azu je ich w zajem n y zw iązek i m oże posłu
żyć do p o ró w n an ia w latac h przyszłych, W celach g o sp o d arstw a i p rzem y słu k ra jo wego byłob y zapew ne bardzo pożądaną rz e czą znać n ap rzó d praw dopodobieństw o sło ty lub pogody w najbliższój przyszłości, ale gdy d o tąd nie p osiad am y urządzo ny ch w ty m celu stacyj m eteorologicznych, an i też in s ty - tu c y i, m ogącój ze spostrzeżeń jed n eg o dnia w y prow adzać p ro g n o sty k i n a dzień n a stę p n y i rozsyłać j e po k ra ju , j a k to dzieje się w A m eryce i w E u ro p ie zachodniój, p rzeto m u sim y p oprzestać n a teo rety czn em stan o w i
sku, k tó re oby kiedyś doprow adziło n as i do celów p raktyczny ch.
P o burzach, k tó re p o jaw iały się pod koniec M aja w ró żnych stro n ac h k ra ju , n a s ta ła pe
w n a rów now ag a w atm osferze, ty lk o bow iem w n ie k tó ry c h okolicach w sam y m p o czątk u C zerw ca przechodził deszcz, k tó ry pod M ię
dzyrzeczem połączony b y ł z chw ilow ym g ra dem w dn. 2-im C zerw ca; w in n y ch zaś oko
licach u trz y m y w a ła się pogoda aż do 8-go C zerw ca. Od tego d n ia n a stą p ił znow u p e ry - jo d burz i sło ty , k tó ry rozpoczął się b u rz ą z grad em dn ia 8 C zerw ca w e w schodniej czę
ści g u b ern ii L ubelskiój, oraz deszczem zajm u ją c y m praw ie środkow y pas k ra ju i p o suw a
ją c y m się stopniow o od południo-zachodu k u północno-w schodow i. G d y bow iem w D ąb ro w ie m iano w d n iu 8 C zerw ca deszcz o godz.
6 -ćj po po łu dn iu , w W a rsza w ie puścił on się po d sam w ieczór, w okolicach M iędzyrzecza około północy, a pod S łonim em dopiero nad
tra n ia n k a z Humania, K irszrot z Modelu w Gostyńskiem, P. H. L. z Płocka, M akowiecka z Micholówki w powiecie Uszyckim, Piotrow ski z K alisza, Rakow ski z Zawicho- sta , R enger z Białocerkwi, Roemer z K arlinow a w pow.
Święciańskim, Strzeszewski z A rcelina p. Płońskiem , Szpaczyński z W ojtkuszek p. W ilkoinierzem , E. S. z K or
czewa, Korespondent z Sandomierskiego, W e rd e z Czę
stochowy, W oydzina ze Smólska p. Brześciem K ujaw sk., W ykow ski ze Stefankowa p. Szydłowcem. Dziękując wymienionym osobom za ta k gorliw e spełnianie prośby, w ystosowanej przez nas do ogółu, prosim y uprzejmie o dalszą korespondencyją. (Przyp. Red.)
Xt 33. W SZ EC H ŚW IA T. 521 ranem . T en deszcz ożyw ił roślinność, k tó ra
po tygodniow ój. ciepłój pogodzie potrzebow a
ła wilgoci, ale też był zapow iedzią szeregu burz, połączonych z gradem i ulew am i, zrzą- dzającem i niem ało szkody w zasiew ach. J a koż w dniu 9 C zerw ca m iano w Zaw ichoście o godzinie 4-ćj z południa burzę z obfitym gradem , po godzinie 5-ćj zbliżyła się ona do W a rsz a w y i połączona b y ła z ulew nym de
szczem; pod M iędzyrzeczem p ow tórzyła się dw ukrotnie, raz n ad w ieczorem a d ru g i raz w nocy z silnym deszczem; w okolicach H o- rodyszcza i Ż eleżnicy n a L itw ie b u rz y to w a rzy szy ł g rad w ielki. B urze ponow iły się w w ielu okolicach w d. 10 i 11-ym C zerwca, m iejscam i połączone b y ły z gradem . O ile są
dzić m ożna z wiadom ości, podaw anych w g a
zetach w arszaw skich — bezpośrednich bo
w iem spraw ozdań nie m am y — gubern ija L u belska najm ocnićj została d o tk n ięta burzam i tego okresu, gdyż g ra d y p ow ybijały zboże na znacznych obszarach.
D alszem n astęp stw e m tój burzliw ości po
w ietrz a było znaczne oziębienie i ów „płaczli
w y “ n astró j atm osfery, w k tó ry m lada chm u
r a deszcz przynosi.
J a k nisko spadła te m p e ra tu ra w czasie słoty czerwcowój, m ożna sądzić z tego, że w n o cy z 14-go n a 15-y te rm o m e tr zostaw io
n y n a o tw a rte m polu w ogrodzie botanicz
n y m w W arszaw ie, p o kazyw ał ty lk o stopień ciepła. B y ło to praw dopodobnie najw iększe obniżenie te m p e ra tu ry w tegorocznym C zerw cu, k tó re w drugiój połow ie ju ż nie pow tó
rzyło się, ale w każdym razie nie było ono jeszcze zapow iedzią u stalenia pogody, gdyż zaraz n a z a ju trz d. 15 C zerw ca przeciągnęły burzo z rz ęsisty m deszczem i gradom: w W a r
szaw ie około godziny 6-ój z południa i pod M iędzyrzeczem przed zachodem słońca. Od tego czasu aż do końca m iesiąca przechodziły dosyć częste deszcze w całym k ra ju ; w okoli
cach S ło n im a b y ły one ulew ne, niekiedy p o łączone z g ra d e m i g w a łto w n y m w ichrem ; nie b y ły jed n ak ż e przeciągłe, ale przep latane k ró tk ą pogodą; w W a rsza w ie b y ła d n ia 30-go C zerw ca m a ła b u rz a z rz ęsisty m deszczem m iędzy godz. 1-ą a 2-gą, w Sułocinie zaś pa
dał niew ielki grad około 6-ój wieczorem . N adm ienić w ypada, że północne okolice k ra ju m iały w drugiój połow ie C zerw ca lep
szą pogodę, aniżeli środkow e i południow e;
w o g ó ln o śc i zaś biorąc, cały m iesiąc b y ł w bie
żącym ro k u dość chłodny i słotny; w y ją te k stan o w iły ty lk o dni pom iędzy 2-im i 8-ym C zerw ca, o czem ju ż wyżój wspom niano.
W L ip cu u k ła d a ły się stosunki atm o sfery czne znacznie odm iennićj, aniżeli w Czerwcu.
T e m p e ra tu ra b y ła w ogólności bardzo podnie
siona i to n ietylko u nas, ale tak że na całym lądzie od B a łty k u do m orza Czarnego. B u rzli- wość p ow ietrza w y stąp iła w w ielkich rozm ia
ra c h dopiero w drugiój połowie L ipca, przed
te m zaś p o jaw iała się ty lko przew ażnie w e w schodnich częściach tój przestrzeni, z którój o trzym aliśm y wiadom ości. Jak o ż zerw ała się b u rz a z u lew n y m deszczem w okolicach S ło
nim a dnia 6 L ip ca popołudniu; w dniu 10 i 11 naw iedziła okolice T arnopola, gdzie grad i ulew a zrządziły ogrom ne spustoszenie; ta burza dosięgła tak że Ż y ty n ia pod R ów nem w dniu 10 w nocy, ale nie m iała ta k szkodli
w ego przebiegu, ja k pod Tarnopolem . W za- chodnićj i środkowćj części k ra ju zdarzał się w pierw szój połow ie L ip ca dosyć często w ia tr m ocny, k tó rem u niekiedy deszcz tow arzyszył.
B u rza dnia 10-go L ipca, o którój dopiero w spom nieliśm y, dała początek zw ichnieniu rów now agi, u trzym u jącćj się w pow ietrzu pom imo wysokiój te m p e ra tu ry ; zaraz bow iem w e wschodnićj i południ owój części k ra ju za
częły przechodzić deszcze, k tó re, j a k to w po
dobnych razach byw a, staw a ły się m a te ry ja - łem do now ego deszczu, gdyż obniżały tem p e
ra tu rę w je d n y c h m iejscach w tedy, k ied y ona w in n y ch b y ła jeszcze bardzo w ysoka, a n a w e t spow odow ała suszę, w śród którój tra w a żółkła i liście na drzew ach w iędło.
Ś cisły zw iązek pom iędzy zjaw isk am i atm o- sferycznem i dopom ógł tćj walce, do którój w szystko było przyg oto w ane w pow ietrzu;
niezadługo też w y s tą p iły do niój w szy stk ie czynniki i rozpoczęły okres b urz częstych i z w ielkiem i ulew am i połączonych. Jak o ż w dniu 16 L ip ca popołudniu p rzeciągn ęła b u rz a z ulew ą przez Ż y ty ń , w M icholówce ode
zw ały się g rzm oty, a w S andom ierzu i w Czę
stochow ie b y ła niew ielka burza. N a zaju trz dnia 17-go p o stąp iły burze w głąb k ra ju na północ, lecz i n a p ołudniu nie sk oń czy ły się jeszcze. O koło połud nia d. 17-go b y ła ju ż b u
rz a niezbyt silna w W a rsza w ie, pod S ierpcem podobna około godz. 2-ćj z p ołu dn ia, w K a li
szu o godzinie 5-ój w ieczorem słyszano ty lk o
522 W SZ EC H ŚW IA T. Jf8 33.
grzm ot, ii w D ąbrow ic m iano deszcz ulew ny i grzm oty.
D zień 18 L ip ca b y ł jeszcze burzliw szy, oso
bliw ie w środkow ym pasie k raju ; b y ła bo
w iem w tym dniu b u rz a w K aliszu, w Sułoci- nie pod Sierpcem , w A rcelinie pod P ło ńskiem , w W a rsza w ie po godz. 2-ój z południa, pod M iędzyrzeczom ra p to w n a ulow a o godz. 4-ćj, w okolicach S łonim a około południa grzm o
ty , później stro n am i deszcz ulew ny a wieczo
rem błyskaw ice. W okolicach n a południe od w skazanego p asa położonych, padał w ty m dniu tylk o gdzieniegdzie deszcz, ale bez burzy.
W dniu 19-ym L ip ca ponow iły się burze z ulew nym deszczem w e w schodnich okoli
cach, a m ianow icie: w T arnopolu, w Z y ty n iu , w Micliolowce, pod Słonim em w nocy na 20-go L ipca strasz n a burza z gradem , ulew ą i w ichrem drzew a w y ry w ający m .
P rz y tak im burzliw ym n a stro ju atm o sfery dalsza w alk a b y ła nieunikniona; toczyła ona się też w całym k ra ju codziennie, przeno
sząc się stopniow o z jed n eg o m iejsca n a d ru gie; okolice północne b y ły je d n a k i w ty m m iesiącu mniój d o tk n ię te niż inne.
S ło ty panujące pod koniec L ip ca, a jeszcze bardziój g w a łto w n e u lew y i m iejscam i grady, zrządziły w szędzie w ielkie szkody, lecz co gorsza, p rzeciąg n ęły się do S ierp nia, k tó ry szczególniój dla G alicyi b y ł n ad w y raz nie
szczęśliwym m iesiącem .
P o stę p u ją c od północy ku południow i, m o
żna powiedzieć, że sło ty sierpniow e w zm agały się stopniowo w ty m k ie ru n k u . K ied y bow iem w okolicach W ilk o m ierza u trz y m y w a ła się pogoda do 22-go S ierpnia i od tego d n ia do
piero aż do ko ń ca m iesiąca przechodziły de
szcze, w ted y w Zaw ichoście m iano ty lk o po
godniejsze dnie m iędzy 12-ym a 16-m S ierpn ia, a zresztą sam e dnie słotne.
P rze b ie g ając znow u tę sam ą p rzestrzeń od K alisza k u Słonim ow i, znajdujem y, że w K a liszu od 3-go do 10 S ie rp n ia m iano codziennie niezbyt w ielk ą słotę, a ty lk o d. 9 w ieczorem burzę z ulew ą; p o tem aż do d n ia 21-go pogo
dę z m ałą przerw ą w dniu 15 i 16; dopiero dnia 22-go burzę z ulew ą i gradom ; od tego czasu aż do końca m iesiąca sło ta z w y ją tk ie m dni 25-go i 26-go p o w tarzała się ciągle. P o d Słonim em zaś b y ły w szy stk ie dnie od 1 do 11 w łącznie dosyć słotne i obfitujące w częste burze, połączone z ulew am i, a n aw et z g ra
dem w dniu 10-ym; potem nastąpiło k ilk a dni bez deszczu. W drugiój połow ie m iesiąca było tak że więcój dni sło tn y ch w okolicach S łoni
ma, aniżeli w K aliszu.
P rz y p a trz m y się te ra z atm osferycznym sto
sunkom w G alicyi. W e d łu g nad esłan y ch nam przez prof. B oberskiego w iadom ości, ciąg n ął się dżd ży sty sta n p ow ietrza od 26-go L ip ca do 20 S ierpnia; zrządził on też niezm ier
ne szkody w G alicy i ju ż to przez częste g ra dobicia i naw ałnice, ju ż to przez w y lew y rzek gó rsk ich, k tó re ra p to w n ie w z b ierały i w szy
stk o zatap iały . Jak o ż w sk u tek burz połączo
ny ch z ulew n y m deszczem i g rad em pom ię
dzy 8-ym a 11 S ie rp n ia ucierpiało 15 gm in p o w iatu M yślenickiego, 5 pow. W ielickiego, 51 pow . B ocheńskiego, 24 pow . L im an ow skie
go, 9 pow. S tarom iejskiego, 3 pow. B rzeskie
go, 28 gm in p o w iatu D obrom iłskieg o.
A żeby m ieć w yobrażenie o sile powodzi, dosyć powiedzieć, że stojące n a polu ziem io
pło dy ze szczętem zniszczone zostały; bydło tonęło, a n aw et w e w si K am ionnój w pow.
B ocheńskim dw oje ludzi znalazło śm ierć w w ezbranych falach. W w ielu znow u pod
k a rp ack ich okolicach w oda n an io sła ta k ą ilość p iask u i żw iru, iż u ro dzajne przed tem pola zam ieniła w istn e p ustk o w ia.
B urze pom iędzy 8-ym i 11 -y m S ie rp n ia za- ję ły w ielką przestrzeń , gdyż oprócz G alicyi b y ły one tak że u n as i na L itw ie. P o nich n astąp iło k ilk a d n i spokojniejszych, lecz po
goda nie u sta liła się i d ru g a połow a m iesiąca b y ła znow u sło tna. Z a m iarę tój sło ty p o słu żyć m oże w y so k i s ta n w ody n a w szy stkich rz e k a c h w G alicyi i n a W iśle. P rz y to c z y m y tu ta j głów niejsze. O tóż D n ie s tr pod H aliczem dosięgał dnia 19-go S ie rp n ia stóp 16 n ad zero, S a n pod P rze m y ślem stóp przeszło 12 w dn.
21-ym . P rz y b ó r W isły pod W a rsz a w ą dn ia 3-go S ierp n ia dosięgnął stóp 11 cali 8; dnia 16-go m iał praw ie tak ąż sam ą w ysokość; dnia 25-go doszedł do 13 stóp i 7 cali. To trz y k ro tn e podnoszenie się w ody n a W iśle brało swój zasiłek g łów nie od rzek k arp ack ich , do W isły w padających, i było m ia rą w ysokości w ody w ich k o ry tac h ; sam e sło ty albow iem na naszych ró w n in a ch p an ujące, n ie b y ły w sta n ie ta k ie g o p rz y b o ru pod W a rsza w ą spowodować.
R ów nocześnie p ra w ie ze sło tam i u nas w k o ń cu L ip cu i p o czątku S ie rp n ia b y ły takżo