• Nie Znaleziono Wyników

Gazetka dla Kobiet, 1924, R. 2, nr 9

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Gazetka dla Kobiet, 1924, R. 2, nr 9"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

R O K H.

P ren u m erata k w a rta ln a wynosi 45 groszy,

WARSZAWA— KATOWICE, WRZESIEŃ 1924 r.

Nr. 9.

GAZETKA DLA KOBIET Z BOGIEEi DLA OJCZYZNY

Redakcja i Administracja: Warszawa. Nowy-Swiat 34 m. 4. Tel. 244-15. Katowice, Warszawska 58. Tel. 1330 TRBŚĆ NUMERU: Matka Boska Siewna. P. R e s t o r f f o w a . — Watka w sejmie o wódkę. P. R e- s t o r f f o wa . — Wyrok sędziów przysięgłych w Krakowie. L. K. — Zjazd w Częstochowie. P. R e s t o r f - f o w a — Zabawy i rozrywki. F. G e n s ó w n a . — Spiżarnia. P. R. — Ryży Kudła — wara od źródła. L. — Krzak cierniowy. Ż, M o r a w s k a . — Bogactwa Polski. M r ó w k a . — Wiersze, — Kościót-Pomnik dla Obrońców Ojczyzny. M r ó w k a . — Powinniśmy poznać Lisków. A n i e l a C h m i e l i ń s k a . — W iado­

mości ciekawe

Matka Boska Siewna.

D nia 8-go w rześnia przypada św ięto M atki Bo­

skiej Siew nej,

Śliczne podanie mówi, ze tego d n ia M ar ja N a j­

świętsza obchodzi pola nasze i rzuoa pierwszą garść zboża na zaorane skiby. I tak idzie i rzuca ziarno złote i czyste po w szystkich polach naszej ziemi, ż e ­ by dały plon obfity i zdrowy n a ohleb dla Je j dzeci, 'dla Je j w iernych ślug i poddanych, ta — Królowa

■Polski.,.

I tak idzie i sieje, zagon po zagonie, biała. P a n i N asza, od Częstochowy do W ilna, gdzie ma swoje dw ie stolice, dwa gw iaździste ołtarze, n a dwu k r a ń ­ cach swego K rólestw a. Cudną szatą po rżyskach i skib ach powiewa, a n a pam iątkę swojej bytności cien­

k ie z niej niteczki n a nich pozostawia, tak , że potem całą jesień snuje się srebrna przędza po ziem i P o l­

skiej i błyszczą się. w słońcu ja k prom yki z tęczy, wzię­

te , a n itk i z szaty M arji, rano lśnią brylantam i z ro ­ sy, zw iastując długotrw ałą pogodę, gonią je dzieci po ,w iejskich drogach obficie rozsypane, m otając srebrne

" n itk i w płowe swe czupryny, a wróble chw ytają je w locie do swoich gniazd.

A na widok N ajśw iętszej P a n ien k i drzewa się cale rum ienią z radości i szczęścia, lub złote się stają odblaskiem Je j przyjaznego oblicza. I ta k trw ają w purpurze i złocie, k u ozdobie polskiej ziemi, na chwa­

łę M arji, póki je mróz nie »warzy...

D latego t o w Polsce jesień jest ta k cudna...

IP., Restorftoxwa,,

Walka w sejmie o wódkę.

Każdy rozumie, ja k w ielkiem nieszczęściem dla człow ieka jest pijaństw o, a już my kobiety najlepiej o tern. sądzić lliożemy, bo niejedna z nas niedolą ca­

łego życia przypłaca ten nałóg męża, niejedna łzami krw aw em i oblewa choroby swoich dzieci, ich trum ny, bójki, procesy, niezgody, których jedyną przyczyną ,wódka. Musi nas v/ięc bardzo zaciekaw iać, jak to na sprawę sprzedaży' wódki zapatrują się; posłowie na sejm i co w tej spraw ie uradzili.

W iadomo, że od czterech lat nie wełno jest sprze­

d a w a ć wódki w niedzielę, że nie wolno jest sprzeda­

wać d i w ypicia wódki mocnej, najw yżej toki ej, co ma 45 oręgejjit snirvtusuj. w. saoi.y,. gdy wiąkyzość

gm iniaków uchwaliła skasow ać gdzieś szynk, to u c h w a ła ta k a w ażną jest i szynk zam ykają. Było też zam iarem rządu zmniejszyć ilość szynków tak, żeby jeden w ypadł na 2 tysiące ludzi. T eraz w sejmie od­

byw ają się narady w osobnej kom isji, czy te przepisy które obowiązują od c z tere ch la t, wzmocnić, obostrzyć, ozy też osłabić,

Posłowie żydki F orstig i D jam and chcieliby na­

tu raln ie przepisy te całkiem znieść, bo przecież szyn­

k i u nas, to ty lk o żydków tuczą, im kieszenie nabi­

jają, a ze się. przy tern nasz naród tru je i m arnieje, co ich to może obchodzić, więc walczą o to, żeby szyn­

ków b y ła liczba nieograniczona, żeby wolno było sprzedawać wódkę 60-cio procentową i w niedzielę i w św ięta, zawsze i wszędzie; a sprzeciw iają się temu posłowie Kozłowski, K ornecki, posłanka Stęślioka, i inni. Oni to w ystąpili .ostro przeciw wódce i rospa­

jani u ciemnego ludu naszego; w a lk a ta jeszcze nie skończona, po letnim w ypoczynku posłowie znów się do niej zabiorą, trzeba im pomódz. A ja k '1* Trzeba pisać do posłów ze swego okręgu zbiorowe listy, podpisywane przez wiele Osób, kobiet i mężczyzn, że ludność cała życzy. sobie, żeby sprzedaż w ódki była utrudniona, żeby tej trucizny nasi mężowie i synowie dostać nie m ogli wcale. Trzeba zbierać zebrania, licz­

ne wiece i uchw alać protesty przeciw rozpajahiu lud­

ności, a protesty te. na piśm ie posyłać do swoich po­

słów. Tym sposobem wzmocni się. ich na duchu, doda im pewności, że walczą o dobrą spraw ę,-o sprawę ob­

chodzącą cały ogół. T ak ie poparcie narodu może przyczynić się do zwycięstwa i do obostrzenia prze pisów na wyszynk w ódki.

D la ułatw ienia podaję tu wzór listu, ja k i napisać trzeb a i przesłać, do swojego posła, lub do naszej re­

dakcji.

Do pana p o s ła ---— ---

My niżej podpisani mieszkańcy gm iny . . . . prosim y P a n a posła o mocne popieranie spraw y ob­

ostrzenia przepisów o w yszynku i sprzedaży wódki, rozumiemy-, że pijaństwo, to plaga i nieszczęście dla nas, dla inszych dzieci i dla narodu całego. Chcemy być zdrow i i mądrzy, a w ódka odbiera zdrowie i ro-

" zum, chcemy być uczciwi i pracow ici, < wódka uczy rozpusty i próżnictw a.

N ie chcemy ani wódki, .mi szynków.

(podpisy).

Gdy. posłowie nasi otrzym ają dużo takich ii t o w, łatwiej im będzie w alczyć o, tę ta k wam a a p n w ę , j a ­ ką jest ukrócenie pijaństw -.

S*. IR-es tars’wsw %

(2)

Strona % G A Z E T K A ’ 1 ) 1 A K O B I E T Numer 9

yprok ledzlóa gn sieglytii w Krakowie.

K ażdy m iłujący Ojczyznę, nie tylko z bólem, ale i ze w stydem cąytał o tej hańbie, k tó rą wprowadzili na k a r ty naszej h isto rji zbrodniarze, organizujący bunt przeciw państw u polskiem u w listopadzie 1933 r. w K rak o w ie. B unt, w rezultacie swym straszny, bo kładący trupem stu naszych ukochanych żołnierzy.

Czy ręka m oskala lub nieme a w yrzucała kule, które przeszywały serca naszych obrońców 1

Nie. Te k ule padały z rą k bratnich, a kierow ali uiemi wrodzy agitatorzy. Te k u le padały z rąk og łu ­ piałych, oszołomionych, nieprzytom nych ludzi w swej uległości dla kom unistów , przew ażnie żydów.

W ojsko w ystąpiło przeciw rozzuchwalonemu tłu ­ mowi, bo mu k a z a ła władza, bo w ym agał tego Kząd, upoważniony przez naszą konstytucję do wydaw ania tak ich rozporządzeń wówczas, gdy ogólny porządek jest zakłócony przez niepraw orządne postępki tłum u.

H a ń b a ta przybiła m oralnie uczciwych obywateli, nietyllco Krakowa., ale całej Rzeczypospolitej, którzy czekali sądu i w ym iaru sprawiedliwości.

D ługie miesiące płynęły n a badaniu obw inio­

nych, nie przyznających się do w iny i zeznaniach Św iadków winy te stwierdzających.

W y ro k zapadł.

Sąd przysięgłych, za zbrodnię położenia trupem stu żołnierzy i oficerów, dobijanych kolbam i, nie sk a­

zał nikogo.

Wszyscy uniew innieni i wypuszczeni n a wolność.

K ilk u skazano na k ró tk i areszt za popełnione drobne kradzieże. Oto wszystko.

A w tym K rakow ie stoi W awel, gród ongi k r ó ­ lew ski i wznosi się w nim św iątynia pań sk a.

W tym K rakow ie na W awelu, w podziemiach kościoła są groby królów polskich. Grób ks. Józefa Poniatow skiego, co śm iercią okupił „H onor Ojczy­

zny'1. Grób Kościuszki. W cichem sklepieniu spo­

czywają zw łoki A dam a M ickiew icza, co P o lsk ę uko­

chał za mil jon serc •— swoim sercem.

W tej św ią ty n i srebrzystą trum nę, ze zwłokam i św. Stanisław a, P a tro n a Polski, dźw igają Aniołowie pańscy przez w ieki. Tam jest C hrystus n a krzyżu rozpięty, przed którym chyliły się czoła w koronach, a nasza piękna królow a Jadw iga, w poczet błogosła­

w ionych zaliczona, dziś w biały m arm ur sarkofagu zakuta, zanosiła modły o Polski pomyślność i szczę­

ście.

Boże m iłosierny! J a k ż e zakłócony spokój tych świętych nam prochów, w których obecności hańbiono Polskę.

Sędziowie przysięgli nie u k a ra li nikogo.

N aród n a pohańbienie skazał od daw na wszyst­

k ich w innych, i wierzy, że nie dosięgła ich sprawie­

dliwość ludzka, ale zabije ich wszystkich w łasne su­

m ienie, ten. nieom ylny sędzia, k tó ry w wewnętrznej istocie człowieka nie śmie się targnąć n a prawo Boże.

A te wszystkie rodziny o kryte żałobą, te m a tk i, żony j siostry, u bram Sądu Wyczekujące słowa p ra ­ wego, niech wiedzą, że choć tam czekały napróżno, — w duszy narodu m ają współczujących dla ich bólu — a dla poległych w narodu pam ięci głęboką cześć.

L. K.

Zjazd w Częstochowie.

W dniach . . . . października odbędze się w Czę­

stochow ie zjazd k o b iet gospodyń i dziew cząt w ieś­

niaczek, któ re rozum ieją potrzebę ośw iaty gospodar­

skiej i pracy w zespole k u pożytkowi wsi polskiej.

C zytelniczki drogie, ile was tylko jest, przyjedźcie n a ten zjazd, przecież w y w szystkie rozumiecie, że o- św ia ta w pracy w aszej jest koniecznie potrzebna, ro­

zumiecie, że inaczej chowa drób, u p raw ia ogród, wy­

chowuje dzieci, gotuje, naw et inaczej mówi i m yśli osoba oświecona, # iż taka, co nie chce się niczego n a u ­ czyć i trw a w ciemnocie ja k ślepy. A jeżeli to rozu­

miecie, przyjedźcie do Częstochowy, zaczerpnąć tam u stóp klasztoru Jasnogórskiego trochę św iatła i trochę;

radości czystej i szlachetnej, dla pokrzepienia serca, dla oświecenia um ysłu i d la pożytku w domostwie waszom. I nie ty lk o przyjedźcie same, ale nam ów ­ cie znajome kobiety i dziewczyny z w łasnej wsi i z są­

siednich, zbierzcie się razem , a gdy w as będzie choć ze dwadzieścia, to możecie otrzymać bilety kolejow e tańsze. Poproście księdza, czy nauczycielkę, żeby za­

wczasu p o sta ra ła się n a kolei o tak ą zniżkę.

N iejedna z was pomyśli sobie m oże: „A cóż ja tam zobaczę n a tym zjeździe, Częstochowę 1 to m i do­

piero w ielka rzecz, byłam tam nieraz.

Poczekaj siostro, nie mów nic, 'póki sam a nie zo­

baczysz zjazdu, a j a ci powiem , że te gospodynie, k tó re choć raz jeden na taki zjazd się wybrały, to po­

tem co ro k przyjeżdżają i doczekać się go nie m ogą;

Przez całe lato składają grosz do grosza, żeby na je ­ sieni mieć dosyć na drogę. A ja k nie wierzysz, spró­

buj choć raz, nie podoba, ci się, to więcej nie poje- dziesz, co! Dobrze t a k ! A d ru g a k o b ietk a znówi może sobie pom yśli: E h ! ta k i zjazd, to pew nie dla tych, co do kółek rolniczych należą.

N ie, siostro, każda gosposia może na zjazd przy­

jechać, jeżeli gdzie jest kółko gospodyń, to kółkow e mogą poprosić i niekółkow e i zabrać się razem. A gdzie k ó łk a wcale niema, to zbierzcie się w k i lk a i jedźcie, każdą, z w as przywitam y sercem calem, z k aż­

dej radow ać będziemy, nocleg w ynajdziem y, obiad wspólnie z w am i zjemy, a co się nagadam y... P ozna­

my się bliżej, wy nam opowiecie, jak żyjecie, czego wam brakuje, cobyśeie chciały mieć, a my wam może coś poradzim y, czegoś was nauczymy, zobaczycie; u- sły szycie mowę posłanek sejmowych i innych osób co dla ośw iaty ludu polskiego dużo pracują, a może i te a tr ja k i i wycieczka się znajdzie; zobaczymy, ty l­

ko przyjedźcie. C zekam y!!

P . R estorffow a.

%%%%%%%% %%%%%%%% m m r r

Zabawy i rozrywki.

Praw ie ta k samo, ja k pożyw ienia, ja k św iatła i ciepła, potrzebuje dziecko wesołych rozryw ek. N ie może ono ciągle zachowywać się cicho, uczyć się i pracow ać w skupieniu. M usi od czasu do czasu u- śm iać się, wybiegać, w yskakać, wyśpiewać. J e śli dziecko od wesołej zabawy stroni, to znaczy, że m u czegoś b rakuje, że jest niezdrowe.

N ie tylko więc bronić dzieciom zabawy nic moż­

na, ale owszem, jeszcze dostarczać j* f należy. M at­

k a jeno baczyć musi, by zabawa była zasłużoną roz­

ryw ką po spełnionym obow iązku, wytchnieniem po sum iennie wykonanej pracy. Dzieci, gdy się ich zbierze w iększa gromadka, baw ią się wesoło sam e;

jest jednak nieporów nanie lepiej, gdy ja k a sta rsza od nich osoba, o lubiąca dziatw ę do zabawy się przyłą­

czy i prowadzi ją w ten sposób, by oprócz rozryw ki b yła też i n au k a, by się dzieci przy zabawie rozwijały, by się ćwiczyły w zręczności, w m yśleniu i wogóle w dobrem-

(3)

Numer 9 G A Z E T K A D L A K O B I E T Strona 3 B ola tak ie j starszej towarzyszki jest niezm iernie

m iła. D zieci bardzo rade do swego ją grona p rzy j­

m ują, każde ma sobie za najw iększy honor zostać jej p arą, dorwać się do jej ręki, być przez nią wybranem i w szystkie ochotnie poddają się pod jej komendę.

Gdyby w każdej wiosce znalazło się ze dwie pan­

ny lub dwóch młodzieńców dobrej w oli, którzyby chcieli przysłużyć się szlachetnej spraw ie i choć od czasu do czasu w święto ofiarow ali dzieciom parę go­

dzin swego odpoczynku, bawiąc się z niem i wesoło a rozumnie, — posunęłoby to naprzód spraw ę wycho­

w ania naszej dziatw y i wogóle dałoby wiele k o rzy ­ ści.

Przyglądając się nieraz dzieciom, widziałam ta­

k ie zab aw y :

C ala grom adka podchodzi ostrożnie w obrane m iejsce i udając zryw anie owoców, śpiewa chórem :

„ G ruszki rwać, jab łk a rwać i wokoło spoglądać“.

W szystkie dzieciaki bacznie przy tern rozglądają się wokoło, bo u k ry ty gdzieś ogrodnik wyskoczy znienac­

k a , zbije skręconą p y tk ą złodzieja, k tó ry um knąć zręcznie nie zdołał, i na swoje go miejsce przeznacza.

Bawią się dzieci w k a ta , k tó ry ścina głowę ślicz­

nej K rakow iance za to, że nie chciała być królow ą,

;a tem bardziej katowa. B a w ią się też w bandytów, w wojnę. Słowem, w zabawach swoich przedstaw ia­

ją życie z najgorszej strony. T a k ie zabawy są ohyd­

ne i grozą przejm ują; ale dziecko nie ina jeszcze wy­

robionego sądu i gustu. Śmieje się i baw i wesoło, nic o tern nie wiedząc, że zabaw ą tak ą tru ją sobie duszę.

A tyle jest przecież zabaw pożytecznych.

Z abaw a w strażaków , co ratu ją m ienie bliźniego, w yrabia dzielność, uczynność i serce. Z abaw a w pocz­

tę zapoznaje dzieci z nazwami m iast naszego k r a ju ; m yszka w yrabia zręczność; a ile daje uciechy ślepa b ab k a.

Serdeczny przyjaciel dzieci i dobry człowiek, jeśli nie umie ta k ic h zabaw, to może się nauczyć, bo są do tego łatw e książeczki. N ie trzeba ty lk o wyśmiewać jego dobrych chęci (ja k to się zdarza, niestety).

Z dziećmi trochę starszem i można urządzać jakie niedalekie W ycieczki: do lasu, do ruin, do jeziora czy większej rzeki, ze wsi do m iasta, z m iasta na wieś.

Ś w iatły przew odnik czy przew odniczka wszędzie znaj­

dzie coś ciekawego do p o k azan ia i postara się o to, by dzieci wszędzie były dobrze widziane i serdecznie przyjm ow ane. Takie w ycieczki m ają niezm iernie ważne znaczenie w w ychow aniu. Bawią one, rozwi­

ja ją umysłowo, rodzą przyjaźń w sercach i uczą żyć w grom adzie.

000O000---

Je śli dzieciom potrzebne rozryw ki, to tem bar­

dziej młodzieży. Dzisiaj św ia tłe j sza nasza młodzież sam a tę sprawę wzięła w swoje ręce i zaczyna się dziać trochę le p ie j; ale ja k to z tern było dotąd i jest jeszcze tu i owdzie?

S tarsi niepomni na to, że sami, będąc młodymi, bawić się lubili, m antyczą ciągle o byle co dorastają­

cym już dzieciom i krępują ich wolę bezwzględnem posłuszeństwem . I co z tego za rezultat?

Uległy m łodzienieniec czy dziewczyna, dobre, spokojne dzieciska, k tó re i bez m antyczenia nigdzis- by się daleko nie rw ały, trzym ają się m atusinej spód­

niczk i i żyją przy niej poczciwie wprawdzie, ale też i dziczeją. A znowu młode, żywe stw orzenie, z n a tu ­ rą m niej uległą, wydziera się gwałtem z pod tak ie j opieki i radzi sobie rozmaicie.

Znamy przecież dziewczęta, k tó re żadnego „ g ra ­ n ia “ na wsi nie zaśpią. M atka j« z początu k rz y ­

czała, ojciec n aw et parę kijów przyłożył, ale gdy i to nie pomogło, dali sp okójpa dziewczyna, nie m ając lepszej rozryw ki, ciągnie tam , gdzie jej wesolć.

Z młodzieńcem, który chciałby się zabawić, a nie m a gdzie, jeszcze jest gorzej. O to bowiem, co chło­

piec poza domem robi, niew iele się i rodzice- troszczą, chociaż więcej on może zrobić złego, niż dziewczyna.

P e łn a życia a nie wychowana ja k należy i nie­

wybredna, młodzież urządza sobie zabawę najczęściej u złych ludzi, k tó rzy za wódkę chętnie d ają su o je m ieszkanie, i tam przez k ilk a godzin, często i noc całą, istn e bywa piekło.

Tym czasem trzeba tylko trochę dobrej w oli rodzi­

ców, trochę wyrozum ienia dla młodego w ie k u ze strony starszych, a zło dałoby się wytępić. K ażda do­

b ra m atk a, m ająca dzieci dorastające, powinna choć raz do roku urządzić w domu swoim wieczorynkę ze skrom nym przyjęciem i zaprosić na nią młodzież zna­

jomą, nie pom ijając biednych a uczciwych, dla dobre­

go przykładu i w ie lo ra k ie j korzyści m oralnej.

Można n a to wybrać dzień im ienin rodziców, czy też którego ze starszych dzieci. Między młodzieżą znajdzie się niejeden grajek, k tó ry m uzyką zabawę ożywi, a tańce, gry tow arzyskie, wypow iadanie w ier­

szy, śpiewy chórem dadzą tyle uciechy, że długi czas będą m ile wspominane.

_ W książce d la „Młodych gospodyń“, są rady, ja k tak ie przyjęcie ładnie i tanim kosztem urządzić.

oooOooot---

B ardzo pożyteczną i uszlachetniającą rozryw ką dla młodzieży są przedstaw ienia am atorskie. Ale starszym często nie podoba się to, że młodzież zbiera się wieczorami na próby, i różne z tego złe przypu­

szczenia Wysuwają. Żeby więc tego uniknąć, trzeba, By próby odbywały się u kogo takiego, co się cieszy szacunkiem ogólnym i umie tej spraw ie nadać należ­

ną powagę.

Je śli m atka dziecko swoje chow ała rozumnie, niech się nie boi, że się ono na tak ich próbach zepsu­

je. Dobrze W ychowany od młodzieńczych lat chło­

piec albo dziewczę nie tylko że się nie zgorszy, ale swojem zachowaniem da jeszcze dobry przy k ład in­

nym.

Zresztą trzeba i to wziąć pod uwagę, że do przed­

staw ień am atorskich, ja k i wogóle do wszystkich po­

ważnych rozryw ek, m ających ogólne dobro na celu, z a b ie ra się tylko św iatlcjszą i lepszą młodzież naszą.

Zepsutego hulaki, p ija k a albo dziewczyny latawnicy n ik t do tego nie namówi; a choćby k to i namówił, za pierw szą zrobioną uwagę rozgniew a się ta k i gluptaś i pójdzie szukać godnej kom panji.

Młodzież idąca k u światłu, to dziś największy nasz s k a rb ; to nadzieja lepszej doli. N ie pije już ona, nie pali, g a rn ie się do nauki, pracuje pożytecznie, a jeśli po pracy urządza godziwe rozryw ki, nie trze­

ba w tern upatryw ać nic złego, nie przeszkadzać. Le­

piej karcić zło rzeczywiste. Ile to nieraz we wsi czy mieście sp o ty k a się rozpustnych chłopców, ile dziew­

cząt nieskrom nych! A tym dobrze się dzieje, bo n ik t nie m a odwagi ich skarcić. Z a to cierpią prześlado­

wanie szlachetni.

U rządzanie wycieczek po kraju, by poznać, co mamy, dużo też może dobrego zrobić. Obywatel k r a ­ ju ma nawet obowiązek poznać cale swoje dziedzic­

tw o: swoje w sie i m iasta, swoje góry i rzeki, swoje szkoły, fab ry k i, kopalnie, — swoje pam iątki po p ra ­ dziadach, swoich rodaków, rozsiadłych po całej P o l­

skiej ziemi.

Z tego i rozryw ka i nauka i większe um iłow anie ojczyzny.

F. G ecm w n3.

(4)

Strona 4 G A Z E T K A D L A K O B I E T Numer 9

Spiżarnia.

Gosposie! teraz jest czas najlepszy, żeby ułatw ić sobie żywienie domowników w zim ie; trzeba robić zapasy; teraz wszystko tanie, wszystkiego łatwo dostać.

N ajłatw iejszy i najtańszy sposób przechowywa­

n ia jarzyn i owoców, to j e s t : s u s z y ć j e .

Suszcie m archew , pietruszkę, kapustę, groch zie­

lony, fasolę szparagową, galarepkę. Oprócz groszku i fasoli, w szystko trzeba k raja ć cienko, rozpościerać n a płachtach n a słońcu, lub na strychach. Suszcie ko­

per zielony, szczaw, nawet pomidory pokrajane w ta ­ la rk i.

Suszone ja rz y n k i ta k mało potrzebują potem m iejsca do przechowania, zsypane do woreczków' za­

wieszone u pułapu, są prze/ ct'(ą zimę gotowe do użyt­

ku. _ A suszone jabłka, śliw ki, wiśnie, czarne jago­

dy, jakież są dobre n a zupy, n a kom poty, do ciasta.

Suszone grzyby, m aśluszki, tru fle , podgrzybki, sinia­

ki, nawet zielonki, doskonałe są do barszczu, do k a ­ puśniaku, do pieczeni, do pierożków.

Poco my marny całą zimę jeść kapustę i ziem nia­

ki, kiedy tyle innych rzeczy możemy m ieć; praw da, że teraz utrudzić się trzeba, i w locie gospodyni ma istne urw anie głowy, nie wie, gdzie ma wpierw ręce wsadzić, ale petem w zimie, co też to za w ygoda, gdy

gię ma spiżarnię pełną. p t R. '

gorącej przegotow anej j wrzucić spory k a w a ł cyna­

monu, niech ta k stoi przez trzy tygodnie, po tym czasie zlać ten sok do innego naczynia, w sypać szklankę cu k ru i wlać łu ta drożdży rozpuszczonych w tymże płynie, niech tak stoi przez noc. N az a ju trz w lać ten napój do butelek, zakorkow ać i przecho­

wywać w zimnej piw nicy. N a pozostałe jab łk a na­

lać wody i zrobić drugą taką samą porcję napoju, żeby był świeży, gdy tam ten w yjdzie; nie radzę od- razu robić dużego zapasu, gdyż jabłecznik ten, t a k ja k i kwas z chleba, czy cytrynowy, prędko się ro b i za kw aśny j niesm aczny. . ' P . B .

P am iętajm y o zieleniące na zimą dla knur.

K u ry potrzebują zieleniuki w zimie, trzeba im, teraz nasypać pokrzyw y, seradeli, peluszek i k o n i­

czyny, pokruszyć liście, wsypać do w orka, trzym ać

V / snobem m iejscu i dosypywać do k a n n y w zimie.

w w w r a a e s w a s e s

„fiłźy K i a - e s u c l źrfttła

u

Nie m arnujm y opadków owocowych.

Zbierajm y skrzętnie jab łk a i gruszki niedoj­

rzałe, których dużo w te j porze o p ad a z drzew i paś­

my niem i świnie. W arto nawet kupow ać je od sa­

downików eaiemj w orkam i, gdyż tow ar to ogrom nie tani, a pożywniejszy niż stare n ad gniłe ziem niaki.

Z owoców niedojrzałych, ale dorodniejszych, można sobie zgotować napój zdrowy i orzeźw iający:

w y k ro ić z każdego jab łk a m iejsce pokaleczone, prze­

ciąć owoc na cztery części i wrzucić do b e c zu łk i; na garniec tak ich kawałków nalać dwa garnce wody

W ostatnim num erze „Zorzy" czytamy zdarze­

nie, k tó re ze wszeehm iar w arto pow tórzyć:

Otóż w p a ra fji O pactw a Sulejow skiego, w dzień św . T rójcy przypada odpust. Liczne płyną fale, oby skorzyć duszę uroczystem nabożeństwem i uczcie szczątki prastarych m urów klasztoru Sulejowskego.

Liczą one 700 la t, trzeba ratow ać ten szacowany;

klejn o t. P a ra fja n ie , wiedząc o licznym zjeździe lu ­ dności na ten dzień, zorganizowali „K w iatek" ab y zasilić fundusz n a podtrzym anie m urów drogiej pa­

m iątki.

W szystko było dobrze ułożone, w tern rozchodzi się wieść, że przybyło aż dwu lisów, to jest dwu po-, słów N ow ak i F ijałkow ski, aby u źródła religijno- narodowego zmęcić wodę.

P a ra f jan ie jednak nic dali się wziąć n a k łam li­

we gadanie.

„Dość m am y tych wieców, dość mamy w stydu, że w Sejm ie w ypraw iają burdy karczem ne wspólnie Z. M O R A W SK A .

KRZAK CIERNIOWY.

(Legenda.)

H ej, zielono, hej i wonno na szerokim Bożym świecie! Ł ąka w młode traw y strojna pije chewie chłodną rosę, zboże runią się zieleni, bory szumią ben radośnie.

H stóp cłrzewa pełno ziela: to borów ki, to jago­

dy; każde się swem kw ieciem chwali.

Każde ziółko strojne, w abne, k ażde k rasą się odziewa, każde na św iat spojrzeć rade.

A każde się wciąż przechw ala:

■— Złote słonko tylko d la mnie, tylko dla m nie świeci zrana.

— Tylko dla m nie rosa pada. T ylko O m nie bór wciąż gada.

_ — T ylko dla m nie ptaszek śpiewa, tylko dla m nie szumią drzewa.

— D la m nie gw iazd* złota m ru g a i książyoa biała smuga.

— D la mnie, d la m nie! — szemrzą ziółka, I najm niejsze u przeczółka, co to wczoraj w y­

szło z ziemi, już wynosi się z innem j.

Je n o jeden k rz a k wciąż czarny, rosochaty, brzy- dak, m arny, całą rozkosz św iata psuje.

K rzak to brzydki, kolców pełny, żaden liść go nie ozlaca, tylko czasem kłezek w ełny z owcy, co % p astw isk a w raca.

Ach, bo to je s t k rza k cierniow y? K rz a k cier­

niow y, sm utne ziele, co przynosi cierpień wiele, co;

to z niego raz uwito tę koronę w W ielk i P ią te k . Odtąd sm utku jest początek tego k rz a k a cierniow e­

go; więc, że lis tk a zielonego niem a, że wciąż n a g i stoi, nic dziwnego, nic dziwnego

Każdy, też go h e n om jja; m uszka n a nim nie od­

pocznie, p tak w nim gniazda ne u w ija, i ta k stoi —i ta k ro k rocznie!

N ie usycha i nie żyje, nie zieleni się, nie w ije pośród bujnych liści kw iecia, jeno ciągle sm utny sto i

— bo go człek i zwierz się boi.

I ta k przeżył w ieki całe...

Aż u naraz kwiecie b iałe z pod tych kolców się ukaże, kw iecie białe, z listk ie m w parze.

I wnet cały k rza k jaśnieje, i białością ta k sig śmieje, ja k o ten, co w szelkie tro sk i złożył tam , na o łta rz boski.

Ba, — bo złożył: a ta k było:

-e rn > *ą F- p W- * ,+

(5)

Ntiinei 9 G A Z E T K Ä D L A K O B I E T Strona $ z żydami*bolszewicy z „W yzw olenia“, nie damy plu­

gaw ie m iejsca świętego, przepędzimy to robactwo, k tó re n a m nie d aje spokoju i przeszkadza zbierać o fiary n a nasze cele“.

N iebaw em ukazał się „lis“ Now ak na fuirnance.

A le ludność nie dala mu dojść do słowa.

— Precz bolszewiku, do Trockiego, do bóżnicy li Ju ż się dobierali do „nietykalności“ posła i ja go obroniłem — pisze p. K. K ow alew ski, poseł na Sejm.

F ia łk o w sk i um knął, a Now ak «plugawiony z c- krzy k am i: „Precz zdrajcy lu d u !“ opuścił miejsce, na k tó rem chciał siać z a tru te ziarna. „Ryży kudłał

■— w ara od źródła“ w ołano za nim.

"Wszyscy, na każdym k ro k u musimy się tak bro­

nić od a g ita cji wrogów, k tó re j służą w yrodni syno­

w ie P o lsk i, dając posłuch Niemcom, Moskalom i Żydom.

W ia ra , miłość i woła, zawsze zwyciężą.

W ierzm y gorąco, m iłujm y szczerze, i nie ża łu j­

my pracy, a nie damy krzywiły zrobić ani sobie, ani przedewszystkiem naszej Mntce-Polsce.

X XX X X X X X X X SX X X X X X X X X X X X X X X X X X X X irX X X X X X X

Bogactw a Polski,

S ó l .

N aczytaliśm y się o nafcie, i o tych w ielkich po­

kład ach ziemi, k tó re j łona wiercą świdry mającee ca­

łe kilom etry długości, szukając źródeł, buchających ropą naftow ą. Dziś pomówimy o innem bogactwie.

Będzie ni cm t a najniezbędniejsza przypraw a każdego jedzenia — sól.

Zbierajcie grosz do grosza, aby choć zobaczyć przedew szystkiem K raków, k ró lew sk i zam ek, W a­

wel, Kościół M arjack i, bo to cuda n a d cudami, — a potem już bliziusieńko pomknąć do W ieliczki i Bo­

chni.

J a k to bywa często z wiosną, chociaż wonno i radosno, choć się i liść zazieleni, to Śnieg sypnie, •—, jak w jesieni. T ak się też i w tedy stałe. Słonko sm utnie jak o ś wstało, i w iatr zawiał od północy.

A że sm utny los sierocy, dw oje sieró t szło przez b o ry , szło przez bory i przez pola, opłakując swo­

ją dolę.

W icher szumi, ciemne nieba, i przed śniegiem sk ry ć się trzeba. Lecz gdzie? Chaty nigdzie niem a, a śnieg sypie, choć już zima dawno, dawno poszła sobie.

— Czy ci zimno ?

— T a k , ja k tobie, — mówi siostra do braciszka i do siebie go przyciska.

— Skryć się trzeba,..„

i Li —• Gdzie ?

if; — Pod krzakiem .

— Ba, pod k rzakiem ! A pod jakim ?

W tem u jrzeli k rz a k cierniowy.... Siedli nisko.

niziuteńkoL-

— A krzak cicho, cichuteńko, skłonił swe gałę­

zie czarne, te kolczaste ot, te m arne, któ ry ch naw et m dłe stw orzenie nie prosiło o schronienie.

Teraz biedne dwie sieroty ciernie skryło od tej słoty, co się z wichrem, śniegiem rwała....

Dziwy, a jednocześnie skarby, ręk ą Bożą złożo­

ne w naszej ukochanej ziemi, która dla swych dzieci żadnego dobra nie skąpi, zobaczycie w tych salinach' ciągnących się szeroko i głęboko we w nętrzu pokła­

dów solnych.

GOsada m a kościół parafjaln y . K lasztor refów rnatorów, zam ek stary. A kopalnie, k tó re zwiedzać1 m ożna w oznaczonych godzinach, m ają i kap licę z ołtarzem z soli w ykutym i salę balow ą i posępne, ale piękne jezioro, po k tó rem jodzie się łodzią. A że to, wszystko pod ziemią ośw ieca elektryczność i pocho­

dnie smolne, więc jesteś niby w zaczarowanym p a ła ­ cu. U ołtarza mil jon isk ie r świeci, odbijając św iat­

ło w solnych kryształach.

W sali balowej, niby sople lodu zwieszają się wszędzie zastygłe soli bieluśkiej w isiory. Czarna ta fla wody obram ow ana solnem i złożami cicho stoi, niby m artw a — a wiecznie żywa.

W korytarzach, nieraz zginając się w pół id z ie # do drogi, po k tó re j na szynach ciągną k o n ik i m ałe w agonilu pełne kopaliny solnej. A tam , coraz ni­

żej, schodząc, słyszysz p u k an ie, niby dzięcioła o ko­

rę drzewną.... To robotnik z la ta rk ą u p iersi przy pracy.

Istn e robaczki św iętojańskie k u ją, w yryw ają ziem i sól błogosławioną, a my, spożywając ją, nie po­

m yślim y naw et o tym naszym bracie, który m ało w ir cizi jasnego słońca, k tó ry n ara ż a n y byw a na przy­

tłoczenie nieraz oberwaną bryłą soli, albo na zalanie wodą, jeśli tra fi n a try sk a ją c e źródło niew idzialne często a u k ry te w skalnem łożysku.

C iężka g ó rn ik a praca, ale niezbędna. Bez nie­

go n ik t nie w ydrze z łona ziem i skarbów , których m a ta k i dostatek.

K opalnie soli w W ieliczce i Bochni istn ieją setki, może i tysiące la t. 300 m etrów idą w głąb ziem i i wydają setki tysięcy ton czystej soli.

Sól jako środek leczniczy jest także nieoszaco*

wana.

M amy k ilk a w arzelni soli n a P o d k a rp ac iu , a większe w C iechocinku i Inowrocławiu. Są to w iel­

kie zakłady lecznicze, gdzie i dzieci i dorośli krze«

wią lub odnajdują zagrożone zdrowie.

Aż i wstała zorza biała, aż i złote słonko w stało,

— w szystkie chm ury precz rozwiało, i dzień jasny się wyłonił, i po polu ptaszek dzwonił.

Aż i C hrystus rzekł z w ysoka:

— Ja k o ziem ia t a szeroka, wszędzie rosnąć bę­

dą ciernie, boć służyły one w iernie tym sierotom , — <

k tó re w polu drżały z zimna, głodu, holu. W ięc choć mi raniły skronie i choć mi k rw a w iły dłonie, błogosławię dziś im za to: niechaj kw itną całe la to li Odtąd brzydki krzak cierniow y p raw ie do lata połowy w białą szatę się odziew a; a gdy liść utracą drzewa, cierń w czerw ieni cały chodzi, bo czerwony owoc rodzi.

T a k — czerwonz, bo łzy k rw aw e za te w iny swoje składa, a gdzie ta k a łza upada, owoc rośnie -*

ale k rw aw y .

A nad krzak iem , nad cerniowym, gdy jest w, bieli, w blasku nowym, w ielka jasność się unosi, —<

k rz a k nią chwałę Bożą głosi. Światło — jasność Boś Ty, Chryste, przejrzał ciernią serce czyste, i Z9 litość jego w ielką darow ał mu winę wszelką.

Z. M oraw ską,

©

(6)

*T * ca­

stro™ 6 3 A Z.E T K A D L A K O B I E T Numer 9

* :--- na—--- --- — ——--- N a podkarpaciu oprócz soli kuchennej kopią

fsikże sól potasową, z k tó re j w yrabia się nawozy Sztuczne, słowem daje ta ziem ia w szystko, o czem ły lk o człowiek pomyśli.

A kiedy w zdum ieniu zastanowi się ile to od tej m acierzystej gleby dostaje, to słusznie poślad za tern pyta. się sam a siebie l

— Co ja wzamian je j daję ?

N a to pytanie każdemu z nas odpowie własne su­

m ienie. Nieom ylny sędzia, k tó ry nigdy praw dy nie Skrywa,

Obyśmy po jego odpowiedzi z j as nem obliczem p a trz y li we własne czyny. M rów ka.

W IERSZE.

J ó z e f G a łu s z k a , m io d y p o e ta , u ro d z o n y p od tf a r p a c k ie m i g ó ra m i, n a p is a ł w ie rsz , k tó r y z je ­ go' z b io ru po ezji w k s ią ż c e w y d a n e j, d la n a s z y c h C z y te ln ic z e k p o d a je m y . A k ie d y go p rz e c z y ta c ie t o s a m e się zd ziw icie, ja k to p ro sto , szczerze tr s e rd e c z n ie o ty c h d z ie c ia c h p is a n e . Z d a je się, fce k a ż d a je w id z i i że p ra w ie t a k sa m o m o g ła b y n a p is a ć . I pew no. M ogłaby, g d y b y P a n B óg w ło- fcył w je j d u sz ę ta k ie z ia re n k o , co to p is a n ie d y ­

k tu je . A.

DZIECI.

P o d sio n c e , co z n a d g ó r p ra w ie S ła ło p ro m ie n ie sw oje,

P rz e z m ied zę, po ro ś n e j tra w ie Szło c h ło p s k ic h d zie c i dw oje. —

Z a rą c z k i się trz y m a ły , Id ą c t a k n ie p o ra d n ie ,

Że z d a się, ch ło p c z y k ów m a ły W m iedzy, w zbóż ła n u p a d n ie . S io s trz y c z k a r ą c z k ą m a le ń k ą O czy od sło ń c a c h ro n i,

W ie d z ą c , że złote o k ien k o Z a k r y je ś ro d k ie m d ło n i. —

C h ło p c z y k m ia ł k rz y w e n o ż ę ta , B y ł z m u rd z a n y , bosy —

K o s z u la n a n im ro z p ię ta , N a głów ce p ło w e w łosy. — T a k s ło d k o n a m n ie s p o jrz a ło T y c h c h ło p s k ic h d z ie c i d w oje, Że se rc e i d u sz ę c a łą

W z ię ły m i, ja k b y sw oje. —

RUMAK I ŹREBIEC.

B ajka. Ig n a c e g o K ra s ic k ie g o .

K o ń , co w rzę d z ie s u ty m z e w sz ą d lś n ią c y zło tem , R ż ą c , d e p ta ł ziem ię p o d jeźd źcem z u c h w a ły m , Ź re b ie c bez uzdy, p o s u w is ty m lo te m ,

U g in a ł tr a w y w pęd zie w y b u ja ły m . R a z e m k u sobie z b liż y ły się oba:

R z e k ł r u m a k , p a tr z a j j a k a m o ja postać, S io d ło , rz ą d złoty, j a k ci się p o d o b a ? P r z y z n a j, bez je ź d ź c a tr u d n o teg o d o sta ć .

N a w s p a n ia ło ś c i w c a le się n ie zn acie, T u ła c z e w łą k a c h , ja k n ik c z e m n e bydło.

P r a w d a , rz e k ł źre b iec : je d n a k ż e m ó j b ra c ie , C h o ciaż to złoto, p rze c ie ż to w ędzidło.

leśEi-tai i OWi m cifiiy.

Ziem ia nasza p ięk n a i udarow ana hojnie Bożą dłonią, ma mnóstwo bogactw, ale jednego jej b ra k — g ran ic naturalnych. Szwajcarzy m ają góry broniąca ich k raju . A nglicy morze dokoła, F ran cu zi i góry i fale oceanu, które nie dają łatwego przystępu wro­

gowi.

A my ? M amy od południa K arp aty i granitowe T a try . Od północy kaw ałek morza, a le od zachodu i wschodu, czyli od srogich wrogów: Niemca i Mo­

skala nic nas nie broni.

P ię k n ie to w czasie pokoju. Możemy się wza­

jem odwiedzać, łatw iejsza k o m u nikacja wzmaga handel i przemysł, lżejszą czyni każdą podróż. Ale co

w czasie wojny? _

W idzieliśmy, ja k to na początku pru sk ie mro­

w ie zjawiło się na trzeci dzień pod S k ierniew icam i, a na końcu ja k h o rd y bolszewickie pędziły tuż . . . . tuż . . . pod W arszaw ę. A ni góra, ani rzeka naw et nie tam ow ała im drogi.

Tak było od wieków. P o lsk a zawsze b yła sma­

cznym kąskiem i dzik ie T u rk i a T atarzy ostrzyły sobie nań zęby. To też n a K resach, to znaczy tam , gdzie nasze państw o się kończyło, a nie m iało g ra n i­

cy ni z wody, ni z granitu, wiecznie toczyły się w al­

k i, w iernie nasze prapradziady z k rw i i tru p a żoł­

nierskiego staw iały zapory każdem u najeźdźcy.

I oto_ dziś, właśnie na tych K resach W ołynia, w m ieście Kowlu, pow stała w śród zacnych obywateli myśl, uczczenia pamięci tych, którzy po w szystkie czasy aż do dni ostatnich sta li na straży Ziemi na­

szej i życie w jej obronie dawali — postaw ieniem kościoła, k tó ry m a być pomnikiem dla pamięci do­

brych synów Ojczyzny.

Zawiązał się K om itet, k tó ry zbiera fundusze. N a czele stanął ks. Sznarbachowski. R edakcja „Rzeczy­

pospolitej“ przyjm uje ofiary, k tó re musimy złożyć wszyscy, by uczcić pam ięć obrońców, a także, aby św iątynię oprócz bóżnic żydowskich. N iech krzyż od bolszewji, w k tó re j burzą i bezczeszczą każdą św iątynią oprócz bóżnic żydowskich. N iech krzyż na jej wieżycy rozciągnie swe ram iona nad w iernym i a modły z przed o łta rzy niech idą przed P a n a , o ca­

łość P olski i opam iętanie J e j wrogów. M rów ka.

toümßmy peinaC Listo.

SIEROCINIEC W LJSKOWIE.

W sierocińcu jest 350 dzieci po żołnierzach, poległych na wojnie. Dzieci, jakkolwiek sieroty bez ojca i m atki, nie od­

czuw ają sw ego sieroctw a, bo mają opiekę m atczyną w Sio­

strac h Służebniczkach, przybyłych ze S tarej W si z M ało­

polski- Sióstr zakonnych jest 13, w szystkie pracują usilnie od 5 rano do 10 w ieczó r, bowiem przyjm ow ane są dzieci roczne, a przebyw ać m ają w zakładzie, dopóki nie nabiorą um iejętności pracy i nie nauczą się radzić sobie w życiu- —

Ks. prób- kanonik Bliziński p rzygarnął te sieroty i dba go«-

(7)

Numer 9 __________________ O A Z E T K Ä D L A K O B I E T Strona 7

" ~ --- ---- :--- a *

rąco, aby im na niczem nie zbyw ało. Jakkolw iek Rząd nasz przyobiecał daw ać pieniądze n a utrzym anie dziatw y, jed­

nakże z powodu ubóstw a Skarbu, cofnął przyrzeczenie, ks- zm uszony jest zabiegać usilnie, aby zdobyć tak duży fundusz bądź od sąsiednich sejmików, bądź ludzi pryw atnych i odda­

jąc g ro sz w łasny; potrzeby są wielkie, dość powiedzieć, że dziennie dostarczyć trze b a 3 korce ziemniaków, worek mą­

ki i w tym stosunku w szystko inne. N iestrudzony wycho­

w aw ca dąży do tego, a b y Sierociniec mógł niezadługo ist­

nieć o sw oich w yłącznie siłach, już . posiada dw ie w łóki zie­

mi opracow anej, dwie włoki zagaju, w arsztaty tkackie będą w przyszłości do sta rc za ły m ateriałów na ubranie, które szyć będą wyuczeni tej pracy, w ychow ańcy. Rząd polski dał Przed trzem a laty pieniądze na w ystaw ienie domów, potrze­

bnych do tak dużej ilości dzieci, — w jednym domu mieści się szkoła powszechna, siedm iooddzialowa, w dwuch domach szkoły zaw odow e: stolarsko-zabaw karska i kowaisko-śiu- sarska. prócz tego dzieci uczą się szew stw a i kraw iectw a- Sypialnie dziecięce nie są przepełnione, łóżka czyściutko za­

słane, podłogi ta k czyste, jak gdyby nikt po nich nie chodził, białe firanki w oknach, pełno kw iatów kw itnących, ściany przyozdobione obrazkam i rysow anem i przez dzieci, czystość nadzw yczajna, spraw ia to nadzw yczaj miłe wrażenie- Dziel ci kąpią się co tydzień w specjalnie zbudowanej łaźni, w któ­

rej k o rzy sta cała w ieś za m ałą opłatą. Dzieci zmieniają często bieliznę, jedzą posilne pokarmy- Dzieci przyw iezione b y ły z Kresów W schodnich podczas najazdu bol­

szewików', były wychudzone, w ym izerow ane, w du­

żej ilości chore, początkowo um ierały na różne choroby, obecnie pod w pływ em dbałości o zdrowie, od roku nie um arło żadne dziecko i żadne nie podlegało chorobie za­

raźliw ej. Z astaliśm y szpital pusty, lekarz, zam ieszkujący stale w domu obok szpitala, opow iadał nam jak troskliwie odbyw a się w ychow anie dzieci, każde dziecko musi być co tydzień badane przez lekarza, czy jest zdrow e. Jedna z Sióstr Zakonnych jest lekarzem -dentystą, leczy zęby niotyl- ko znajdujących się w zakładzie, ale każdego, udającego się o poradę-

W ychow anie siero t ma na celu: dać wychowańćom z d ro ­ wie i siły do pracy, praw ość charakteru, m oralne i religij­

ne podstaw y życia, o raz taki stopień naukowego rozw oja, jaki jest niezbędny każdemu pożytecznem u obyw atelow i państw a, bez względu na fach i stanow isko społeczne. P o ­ nadto w wychow gncach rozw ijane jest zam iłowanie do p r a ­ ł y , jako najważniejszej podstaw y życia cyw ilizującej się ludzkości- "

Oto cel pracy ks. Biizińskiego, wychow anie zdrow ych, rozumnych, uczciwych obyw ateli kraju, zam iłowanych w pracy pożytecznej-

Znając od dw udziestu lat wiełką w ytrw ałość w pracy społecznej ks. Blizmskiego, Jego olbrzym ie zdolności w o r­

ganizow aniu wszelkiej p rac y zrzeszonej i niezrażanie się żadnem i przeszkodam i, w ierzę niezłomnie, że Sierociniec w L isto w ie stanie w przyszłości na takim poziomie, że ofiar potrzebow ać nie będzie, zakład istnieć będzie o w łasnych si­

łach i stanie się pierw szorzędnym zakładem w ychow aw czym w kraju, z którego w ychodzić będą ludzie o dużej w artości m oralnej, tak bardzo potrzebni wolnej, odrodzonej Polsce.

W ycieczka nasza miała możność widzieć dzieci i przy p rac y i p rz y zabawie- Siostry-w ycbow aw cZynie po skoń­

czonym dniu roboczym , o godzinie 7 wieczorem s p r a w i^

w ielką radość przybyłym gościom, zebrane w dużej sa(l d/jeci baw iły się w ciągu dwuch godzin, była to zabaw a t a l Piękna i miła, że pam iętać ją będziem y na zaw szę. P ow i­

ta ła nas orkiestra, złożona z 23 chłopców, śpiew chóralny dużej ilości dzieci brzm iał czysto i dźwięcznie, deklam acje dziatw y starszej i małej św iadczyła o nateżytem zrozum ie- niu przez każde dziecko w ypow iadanych myśli, różne zaba­

wy, którym to w a rz y sz y ł śpiew, w reszcie tańce podług mu­

zyki św iadczyły, jak ładnie i milo baw ią się dzieci, a zara­

zem szczera w esołość p rzekonały każdego, że nie drogą su­

row ych nakazów., gniewem i k a r w ym ierzanych odbyw a s ł | tu wychowanie dzieci, a drogą szczerego umiłowania dziat­

wy, drogą rozumną i jedynie celow ą w y m agania od dziecka posłuszeństw a i zgodnego spełniania Wszelkich obowiązków, dla dobra własnego i całego otoczenia — odbyw a się tam wielkie zadanie w ychowania człow ieka rozum nego, p raw ego i pracow itego. P odstaw ą tej pracy jest nade w szystko uko­

chanie dziecka, — widzieliśmy to, widzieliśmy, jak gorąco garną się dzieci do Sióstr, jak tulą się do nich. odczuw ając w nich zastępczynię matki, daną im przez Boga, — widzie- liśmy, z jaką miłością garn ęły się dzieci do ks. proboszcza, jak go otoczyły, jak lgnęły do jego serca, jak w yczuw ały w nim najlepszego ojca, którego Pan Zastępów zesłał im- aby w ynagrodzić utratę ojca rodzonego. I nie było wśród .n a s człow ieka, którem u nie stanęły łzy w oczach na widok tak spełnianego przykazania miłości chrześcijańskiej. Oby Bóg W szechm ocny dał zdrowie i siły do prow adzenia tak pięk­

nie rozpoczętego dzieła, ab y pozwolił ugruntow ać, umocnić podstaw y m aterialne, beż których praca ta istnieć nie może.

Oby Sierociniec w Liskówie był dla ludzi bodźcem do oto­

czenia opieką należytą tak swoich jak cudzych biednych’

dzieci-sierót, a zacnych gospodarzy w Liskowie, którzy zło­

żyli pierw szą ofiarę, dając 7 i pół morgi ziemi pod budow ę domów Sierocińca, oby Bóg w ynagrodził by przykładem oni dla innych-

Opuszczaliśm y Lisków przejęci czcią względem ludzi, — którzy tak zrozumieli i tak spełniają przykazanie, któ re C h ry stus Pan w tych oto w yraził słow ach:

„P rzykazanie daję wam , abyście się społecznic umiło­

wali, jakom ja w as umiłował, potem poznają w szyscy, żeś­

cie uczniami mojemi, jeśli miłość mieć będziecie jeden

drugiem u!“.

Kto chce się przekonać, co zdolna jest uczynić miłość bliźniego, niechaj jedzie do Liskowa. Nic żałujm y groszy, w ydanych na tą podróż, bo ona o tw orzy oczy na niedostat­

ki nasze, nauczy nas dużo i zachęci do wspólnej, zgodne?

pracy, prowadzonej dla dobra wfesngo i ogólnego.

Aniela C hm ielińska.

Wiadomości ciekawe.

B ędzie ta n ie j! R ząd w y p ra c o w a ł ta ry fę c e ln ą , k t ó r a w p ro w a d z a sz e re g z n iż e k w o p ła ta c h c ła n a p rzy w ó z do n a sz e g o k r a j u że la z a, M achy, d r u ­ tu , s u p e rio s fa tu . A ta k ż e n a u b r a n i a , b ieliz n ę , s k ó rę g a rb o w a n a . — W s z y s tk o to je s t z a g ra n ic ą ta ń s z e a n iż e li u n a s . To te ż ze z n iż k ą ceł n a s z e

I AMÄ&WÖtfiÄia A F f * I <|<4pQfO W w r N U P 3 W U r" >-j -jyin ^ W

(8)

Strona 8 G A Z E T K A D L A K O B I E T Numer 9 f a b r y k a c je m u szą, się z te m liczyć, a b y m ogły

S p rz e d a w a ć po te j c en ie n a s z to w a r, za j a k ą m o ­ d e m y n a b y ć z a g ra n ic z n y . D o s ta rc z a n e do n a s z z a g r a n ic y w o ły i b u h a je b ęd ą o b c ią ż o n e o p ła tą p e łn ą w s u m ie 60 z ło ty c h o d sz tu k i, o d k ró w ja ło - gyych 40 z ło ty ch . Od zboża w w ożonego c ła n ie m a . U c h w a ły te o b o w ią z u ją o d d r u g ie j p o łow y lip c a r o k u bieżącego.

Z e m sta s ą c z k i. C ie k a w ą rzecz c z y ta m y w

„R z e cz y p o sp o lite j“ . O to w ja k ie m ś g o s p o d a rs tw ie we F r a n c ji s u c z k a m ia ła s z c z e n ia k i i g o sp o d a rz , k tó r e m u w id o c z n ie n ie b y ły p o trz e b n e a n i m iłe, u to p ił je w s z y s tk ie co do jed n e g o w s ta w ie ; s u ­ c z k a w y ła i la m e n to w a ła n a d s ta w e m d łu g o , w r e ­ sz c ie w id z ą c, że m c n ie w s k ó ra i n i k t je j dzieci h i e zw ró ci, p o b ie g ła d o o w c z a rn i, z a d u s iła ow cę, k t ó r a m ia ła k ilk u d n io w e ja g n ię i p rz y w ła s z c z y ła ije sobie, z a c z ę ła je k a rm ić , w a rc z y ć g dy k to się z b liż a ł, a ja g n ię ch o d z iło za n i ą k r o k w k r o k

& s s a ło p r z y b r a n ą m a tk ę , ja k b y to b y ła n a jp r a w ­ d z iw s z a o w ca, T a k to s u c z k a z a sp o k o iła sw oje m a c ie rz y ń s k ie p o czu cie a u k a r a ł a g o s p o d a rz a za.

b r a k lito ści n a d n i ą i n a d jej sz c z e n ia k a m i.

Dalbor, N a Zjaździe poruszone będą ważne spraw y, wiążące się ściśle ze sprawą narodową.

E tk a . .Wystawy 1 pokazy rolnicze we w rześnia odbędą się w tym ro k u we Lw ow ie, w W ągrow cu (W ielko­

polska), w Sieradzu, w M iechowie, w W ieluniu. O r­

ganizacją zajmują się okręgowe To w Rolnicze. W B iałej Podolskiej w ystaw a organizuje się n a 30-go sierp n ia W ołyńskie Tow, Roln. organizuje we wrześ­

niu pokaz rolniczy w Łucku, a to październiku j a r ­ m ark chmielu w D ubnie, w grudniu ja rm a rk n a sie n ­ ny w Łucku.

W ystaw y będą obejmować po k azy : inw entarza żywego, produkcji rolnej, leśnictw a, owoców, prze­

mysłu wiejskiego, przemysłu ludowego, n a u k i i o- św iaty rolniczej.

Z tego widać, że k ra j rolny tęgo jot zagospoda­

rowany i że rolnicy nie zasypiają spraw y.

N iech im Bóg pomaga! ' !

W O słrow lu Mazowieckim- Związek M arjański

■zorganizował Z jazd S trażacki. Zawody gm innych i .m iejskich ochotniczych straży -ogniowych popisywały .się świetne. N a pierwszy p lan wysunęły się: S traż z m iasta B rok nad Bugiem (pierwsza nagroda), straż .Ostrowska, straż ze wsi Długosiodło. Zwinność, w y­

borna gim nastyka, zręczność naszych młodzieńców

•przynosi chlubę organizacji i zachęci niejednego do w stąpienia w szeregi strażaków — ochotników .

W e ws| Edejowie (woj, tarnopolskim ), piorun uderzył w dom Da try da K ap rana. Poniew aż szaleją­

ca burza zgrom adziła w domu nie tył ko rodzinę, ale i przechodzących, szukających przed nią schronienia, a pożar objął natychm iast całe domostwo, — spłonęło 9 osób, a jed n a ty lk o ocalała, ale walczy ze śm iercią od poparzenia. a

•W Zagłębiu a g itacja komunistyczna za pieniądze .moskiewskie zwyciężyła, przy wyborach do Kasy cho­

rych. N arodow cy weszli w znacznej mniejszości, a y o lsk a part,ja socjalistyczna zupełnej poległa porażce, fca mało czuwamy. To wstyd, żeby wśród ludności polskiej i k a to lic k ie j zw ycięstwo odnosili ci, dla któ­

rych i Ojczyzna i Bóg — nie istnieje. Kobiety za­

niedbały roztoczyć swe wpływy na mężczyzn. Czu­

wajcie, bo inaczej a n a rc h ja będzie się panoszyć.

W Częstochowie odbyt się Zjazd B iskupów z ca­

łej Polski, U roczystą Mszę św. celebrował prym as

u lok ow ać lub w y p o ży czy ć na hipoteką jakiś kapital lub m ajątek, przystąpić do sp ółk i akcyjnej lub ja k ie ­ g o ś przedsiębiorstw a i t. cl.

przystąpić do spółki, zlik w id ow ać lub z a ło ­ ży ć jakiś interes lub handel, pośredniczyć w handlu i t. p

niechaj da ogłoszenie

w „Gońcu Śląskim*'

Katowice, ul. Warszawska nr. 58„

a za skutek m oże być pew nym g d y ż „G oniec b lą sk i“ znajduje się w rękach praw ie k a żd ego kupca, p rzem ysłow ca jak rów ­ nież robotnika i r o ln ik a .---

Dla ułatwienia czytelnikom opłacania miesięcznych numerów Gazetki opłaciliśmy numer Konta Pocztowej Kasy Oszczędności, Po otrzymaniu Gazetki prosimy pieniędzy nie przesyłać przekazem, lecz wpłacić je na swojej poczcie na numer „Gazetki dla Kobiet" 629S Wszelką korespondencję „Gazetki dla Kobiet.“ należy skierowywać pod adresem: Warszawa, Nowy Świat 34 m. 4 albo Katowice

Groniec Śląski. Redaktor wydawca: Zofią Zaleska, Warszawa. Mokotowską 4»-

Cytaty

Powiązane dokumenty

N ie każdemu jest dane dokonywać w ielk ich czynów , składać hojne ofiary na ołtarzu O jczyzny, ale każd y z nas przez w ypełnienie gorliw e swoich szarych

szczone, będą wiozły rzeżką młódź, k tó ra ze śpiewami, wesołością, zajedzie do najbliższej wsi na nabożeństwo, a potem dalej, zostawiając tylko tyle czasu,

Gdyby nie można było inaczej, to zacząć przymusem, ale jeśli dziecko tyle już rozwinięte, że można do jego rozumu i serca przemówić, to wszelkich przymusów

Po obejrzeniu tych wspaniałych budynków i wysłuchaniu objśnicń, udzielanych u- przejmie przez panów Dyrektorów, udaliśmy się do poblizkiego domu, w którym

zówki, które tutaj daję, są tylko ostrzeżeniem, jäk sie zachować, żeby choremu nie zaszkodzić, oo bardzo la#-, wo się dzieje, szczególni oj przy

Idimo to, niższy personel lekarski, ja k felczerzy akuszerki i babki ciągle posługują się pijawkami, których handel jest dość rozwinięty.. I byłoby jeszcze

Z brudnem i nogami od bosego chodzenia, nie pozwalaj m atko dziecku położyć się do łóżka, nie tylko pościel niszczy się i brudzi — ale zarazki przyniesione

dając się do koła statecznym a ostróżnym krokiem zm ierzyły przeznaczone dla dalszego by tu tereny, i zapiały na znak zadowolenia, w tedy koło każdego