• Nie Znaleziono Wyników

Rocznik Mariański. R. 10, nr 4 (1934)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Rocznik Mariański. R. 10, nr 4 (1934)"

Copied!
32
0
0

Pełen tekst

(1)

ROCZNIK MARJANSKI

„ W s z y s c y , k t ó r z y b ę d ą .n o s ili C u d o w n y M e d a lik , d o s t ą p i ą w ie lk ic h t a s k , s z c z e g ó l n ie j j e i e l i g o b ę d ą n o s il i n a * z y ji“ ...

u f a j ą , w ie lu l a s k a m i ich o b d a rz ę * * .— Słow a N iepokalanie Poczętej do S iostry K at. Laboure.

~ m Tl ' -[TV - . - " I | n 7 1M I --- --- -

W Y D A W N I C T W O X X . M IS JO N A R Z Y , K R A K Ó W - S T R A D O M 4

P . K . O . 4 0 4 .4 5 0

*iu.

(2)

W szystkim Czcicielom i Apostołom Cudownego Meda­

lika M arji N iepokalan ej składam n a jsze rd e c zn ie jsze życzen ia W esołego A lleluja i p r a w d z iw e j radości

z chwalebnego Z m artw ych w stan ia P ańskiego X. REDAKTOR.

(3)

C E N T R A L N Y K R A J O W Y O R G A N K R U C J A T Y C U D . M E D A L IK A S T O W . C U D O W N E G O M E D A L IK A 1 D Z IE C I MARJI W P O L S C E ROK X. Redaktor X. Pius Pawellek, Misjonarz. K w iecień 1934.

W ielkanoc

P o trzech d n io w em m ilczeniu u d erzy ły dziś ra d o ś n ie dzw ony k o ścio ła n aszeg o , ja k g d y b y n a p o w itan ie z m a rtw y c h w sta łe g o C h ry ­ stu sa. D n i sm u tk u i p łaczu p rzem in ęły , a m y w d zięczn o ścią p rzejęci za o d k u p ien ie n a s od p o tę p ie n ia w iecznego — M ęk ą J. C h ry stu sa p rzychodzim y do prfzybytku B o g a zan ieść aż p rz e d sam O łta rz J e g o o fia rę s e rc n aszy ch , uczcić G o przez w sp o m n ien ie ta k w ielkiej ta je m n ic y i w esoło zaśpiew ać A llelu ja. — N ig d y albow iem n ie może b y ć o b o ję tn ą p a m ią tk a d n ia te g o , w k tó ry m C h ry stu s Z b aw iciel jak o B óg praw dziw y p o w sta ł z g ro b u cu d o w n ie. A K o śc ió ł św., a b y jesz­

cze te m w iększą se rc a nasze n a p e łn ił ra d o ś c ią , p o k azu je n a m C h ry ­ stu sa w try u łn fie z c h o rą g w ią w rę k u , k tó r a św iadczy o zw ycięstw ie J e g o n a d śm ie rc ią ; a n a w id o k te n m yśl ro z w e se la ją c a do naszej duszy zstąpić p o w in n a ; że i m y k ied y ś pokonaw szy w szystkie p rz e ­ szkody i tru d n o śc i do zbaw ienia, zniósłszy w szelki sm u tek , tru d y , g o ry cze i c ie rp ie n ia , w spólnie z C h ry stu se m , naszytm N auczycielem i P ra w o d aw cą, w chw ale n ie b ie sk ie j, n ie p o ję te j od n as, cieszyć się w iecznie i triu m fo w a ć bez k o ń c a będziem y. — N ig d y n a m n ie m oże być m ało zn aczący m i o b o ję tn y m dzień dzisiejszy, bośm y C h rześci­

jan ie, uczniow ie C h ry stu sa , bo to m y jesteśm y , d la k tó ry c h u s p r a ­ w iedliw ienia O n zm artw y ch w stał i n ie b o n a m otw orzył. N ie m oże b y ć n am tyle o b o jętn y m dzień te n , św ięty, c h y b a niew dzięcznej ty lk o duszy, ab y śm y nie m ieli p rzy jść do św iąty n i B o g a z w iernem i dziećm i K o ścio ła, obchodzić uroczyście ta k 'w ielkie w sp o m n ien ie, w ylew ać p rz e d B o g iem swe serce, a podziękow ać M u za n ieo ce n io n e d o b ro d ziejstw o , k tó r e n am w yśw iadczył. M odlitw y, jak ie dziś czynić będziem y i o fiary , jak ie złożyć N ajw yższem u zam yślam y, dziękczynne ty lk o zapew ne b ę d ą ; p ra g n ie n ia , ja k ie dziś n a p e łn ią se rc a nasze, nie in n e bez w ą tp ien ia, ja k k ró lo w ać z C h ry stu se m n a w iek i; rozm ow y dzisiejsze, c h y b a o ow ym w y p ad k u , ja k i się s ta ł w św iecie, że

(4)

- 90

Z b aw iciel zm artw ychw stał, z k tó re g o n ie m o g li się n acieszyć/t za- sm uceiii uczniow ie śm ie rc ią M istrza sw eg o ; a se rc a n a s z e ' odrzucą dziś w szelkie św iatow e w esele, bo dosyć d la n ich owej re lig ijn e j ra-

C h ry stu s P a n zm artw y ch w stał...

d o ści, ja k ą czują ze w sp o m n ien ia te j ta je m n ic y ci w szyscy, którzy w ydaliw szy z duszy g rz e c h przez spow iedź św. u sp o so b ili się do jej p rzy jęcia. — K to b y nie p o d zielał z w iern y m i tej o g ó ln e j C h rz e śc ija ń ­ stw a ra d o ś c i, to c h y b ab y do liczby w iern y ch n ie n a le ż a ł, c h y b a b y nie b y ł w yznaw cą C h ry stu sa !

(5)

91

Co do n a s b ra c ia , m y w eselm y się dziś w B ogu, jeżeliśm y u sp raw ied liw ie n i Je m u , spow iedzią d o b rze o d b y tą , a jeżeli jeszcze w n a s g rz e c h p a n u je , to pow eźm y tę dziś n a u k ę , że jeżeli p ra g n ie m y cieszyć się w w ieczności ze zm artw y ch w stały m C h ry stu se m , to p o ­ w sta ń m y z n aszy ch n iep raw o ści, i idźm y tą d ro g ą , k tó r ą n am w sk a ­ zał Z baw iciel.

N ie jesteśm y , B ra c ia m oi, n a zniszczenie p rz e z n a c z e n i; śm ierć kończy w praw dzie nasze życie tu n a ziem i ale n ie kończy b y n a j­

m n iej b y tu n aszeg o n a d ru g im św iecie.

C iało człow ieka n ie b ę d ą c niczem in n e m , ja k ty lk o ożyw ionym p ro c h e m , s k ła d a ją w ziem i n a spoczynek, a d u ch n asz ja k o n ig d y n ie u m ie ra ją c y , idzie p rzed B o g a , a b y go o sąd ził i w e d łu g uczynków , k tó r e ta m z s o b ą p o n iesie, a lb o w y n a g ro d z ił, a lb o u k a ra ł n a w ieki.

C zas zniszczenia c ia ła ty c h w szy stk ich co są w g ro b a c h , znów w p ro c h i ziem ię p rzem ien i i w ia tr w różne stro n y o sta tn ie szczątki rozw ieje, a B ó g W szech m o cn y sw ą p o tę g ą , ja k z niczego w szystko stw orzył, ta k też p o d o b n ie m a rtw e p o p io ły nasze ożywi, i w toż sam o c ia ło w ja k ie m dziś jesteśm y zam ien i i z d u szą n a sz ą połączy.

N a stą p i czas z m artw y ch w stan ia, dzień B o g u ty lk o sam em u w iadom y, w k tó ry m n a g ło s a n io ła , w y n ijd ą w szystkie lu d y z g ro b ó w sw oich zobaczyć C h ry s tu s a P a n a , i usłyszeć po ra z d ru g i w y ro k n a g ro d y lu b p o tę p ie n ia , b o po ra z pierw szy u sły szą go przy śm ie rc i sw ojej.

I p rzy jd zie Je z u s C h ry stu s i a n io łó w zgrom adzi, ab y d o b ry c h i w y b ra n y c h o d złych od łączy li. Z m artw y c h w stan iem y w szyscy i oży­

ją n asze c ia ła , a le b r a c ia k o c h a n i, n ie w szyscy, n ie wszyscy będziem y w te j chw ale, w jak iej b y ł C h ry stu s w d n iu onym , k ie d y z g ro b u po w stał. T ru d n o b ęd zie te m u cieszyć się z C h ry stu sem , który, d a le ­ k im je st o d te g o w zo ru życia, ja k i O n n a m pozostaw ił.

N iep o d o b ień stw em te m u triu m fo w ać z C h ry stu sem , k tó ry nie zw yciężył tu n a ziem i g rz e c h u , k tó re g o B ó g nienaw idzi, i nie pow stał z n ieg o . — Bo w iern i, co m n ie tu słu c h a c ie , w iecie o tem , że jest d r u g a jeszcze śm ie rć , d ale k o cięższa od śm ie rc i c ia ła , i d alek o tru d n ie jsz a do w ypuszczenia z g ro b u sw ego człow ieka, k tó r y t a m 1 w p a d ł nieszczęśliw ie. T ą śm ie rc ią je st k ażd y g rz e c h śm ie rte ln y , on zad aje śm ierć duszy, b o zo stający w n im człow iek nie żyje w cale d la B oga.

W szechm ,oc.nością sw oją m oże B ó g przy w o łać do życia z zim ­ n e g o g ro b u człow ieka, ja k to k ied y ś uczyni przy k o ń c u , m o że, ale tr u d n o te m u B o g u je s t b a rd z o w skrzesić z m a rłe g o przez g rz e c h p rze­

stę p c ę p ra w św iętych z o sta ją c e g o w n a ło g a c h , b o on się w szelkiem i siła m i o p ie ra i słu c h a ć B o g a n ie ch ce. — U m a rli, n a g ło s p o sia n e g o ty lk o o d B o g a a n io ła , p rz e b u d z ą się ze sn u śm ie rte ln e g o i p o w sta n ą n a ty c h m ia s t, a w n a ło g u g rzech o w y m z o stający człow iek ja k często n a g ło s B o g a sam e g o w ró ż n y sp o só b p rze m a w ia ją c y d o duszy n ie ­ p o słu szn y m się sta je . N a g ło s a n io ła w y n ijd ą z g ro b u n a w e t n a p o ­ tę p ie n ie sk a z a n i, a n a g ło s d o b ro c i B oskiej n ie c h c ą w ychodzić z n a ło g ó w ja k b y z g ro b ó w , k u zbaw ieniu sw em u. A je śli n iek ied y z te g o g ro b u p o d n ie s ie k to g łow ę, to d la te g o , a b y jeszcze g łę b ie j u- p a d ł, i b a rd z ie j ziem ią się zasypał.

(6)

92 -

Święty A u g u sty n o braz n a ło g ó w grzech o w y ch i tr u d n o ś ć z n ich p o w stan ia b a rd z o p ięk n ie n a m p rzed staw ia w o s o b a c h zm arłych, k tó re Z b aw iciel do życia przyw ołał. C ó reczka ow ego k się c ia E w a n ­ g eliczn eg o , za k tó r ą ojciec stra p io n y p ro s ił ła sk a w e g o Z b aw cy , zaraz po jej zgonie, ab y jej jeszcze żyć pozw olił, i k tó r e j C h ry stu s niewi- dząc n aw et życie p rzy w ró cił, o b ra z e m je s t ty c h u p a d ły c h w n ie p r a ­ wość, k tó rz y zaraz żalem p rzejęci p rz e p ra sz a ją B o g a o b ra ż o n e g o ; p o w stan ie ic h je s t łatw e, bo g rz e c h nie b y ł n a ło g ie m .

U m a rły m ło d z ie n ie c sy n w dow y z m iasteczk a N aim , już był do g ro b u n iesio n y , k ied y nieszczęśliw a m a tk a p rzy szła do Jezusa C h ry stu sa , i b ła g a ł a ab y w sk rzesił jej z m a rłe g o je d y n a k a . A Z b aw i­

ciel nie zd a le k a już przem aw ia, żeby p o w stał, ale zbliża się do tr u m ­ ny, d o ty k a się jej rę k ą i d o n o śn ie w oła n a z m a rłe g o . M łodzieńcze, ja to b ie p o w iad am pow stań.

T u się n am b ra c ia p rz e d sta w ia , że z w iększą tru d n o ś c ią w skrze­

szony zo stał m ło d zien iec, k tó r e g o już do g ro b u w ynoszono, że tr u d ­ niej je st d a le k o po w stać z g rz e c h u tem u , k tó ry zbliżył się do n ało g u , do ow ego g ro b u g r(zechow ego.

A le g d y Z b aw iciel w skrzesić c h c ia ł Ł azarza, 4 dni już b ęd ąceg o w g ro b ie , w n ió sł swe oczy do n ie b a m o d lił się d o O jca, i dw akroć w o łał n a n ie g o , a b y w yszedł z g ro b u . T a k p o d o b n ie tr u d n o i n as do życia w e d łu g B o g a p rzyw ołać, jeśli d łu g o w g rz e c h a c h naszych zostajem y, je ś li one s ta ją się n a ło g ie m , do k tó r e g o c ią g le p o w ra c a ­ m y i w n im leżym y. W sp o m n ijm y , ile k ro ć razy n a n a s sum ienie w ołało, ja k n ie g d y ś C h ry stu s n a Ł azarza. Ł azarzu ! w y n ijd ź z grobu.

G rzeszniku! grzeszn ik u porzuć g rz e c h y , b o cię p o tę p ie n ie pochłonie, O! zapew ne b a rd z o w iele razy by ć to m o g ło w życiu n aszem . Łazarz u słu c h a ł i. w yszedł, a m y p o zo staliśm y w g ro b ie grzechow em ? A le nie tr a c ić nadziei, p ra c u jc ie ty lk o n ad w y jściem z nałogów grzechow ych.

Spow iedź w ielk an o c n a, k tó r ą m oże w ięcej z n a s już o d p ra ­ w iło, o d w a liła nieco kam ień , ja k i n a s w g ro b ie g rzech ó w p rz y g n ia ta ł, i pozw oliła n a m ta spow iedź p o d n ie ść się z n ie p ra w o ś c i; jakżeby n am w ięc p iln y m i być p o trzeb a, ab y śm y nie u p a d li p o w tó rn ie. W yz­

n a n e g rz e c h y , poczynione n a m u w ag i, a w sk u te k n ic h odnow ione przym ierze w iern o ści z B ogiem , s ta łe przedsięw zięcie p o p raw y o by­

czajów , i n ie p o w ra c a n ie w daw niejsze n a ło g i, p ow tórzyć i uśw ięcić w d n iu te j u ro czy stej p a m ią tk i w szyscy p o w in n iśm y ; a b y jako ów dzień św ięty w k tó ry m C h ry stu s w yszedł z g ro b u , s ta ł się te n dzień now ą e p o k ą , d n iem stanow czej zm iany d la c a łe g o c h rz e ś c ija ń ­ sk ieg o św iata, ta k też i d la n as w k tó ry m za ła s k ą B o g a wyszliśmy po spow iedzi z g ro b u , w k tó ry m n a s zatrzy m ały b ezp raw ia, a b y sta ł się dniem o d m ian y życia, n a s z e g o ! J a k C h ry stu s p o w stał dziś z g r o ­ bu, ta k m y p o w stań m y z grzech ó w .

P o w stać trz e b a z g ro b u g rzech ó w koniecznie, i w ięcej nie w ra ­ c a ć się do n ie g o , trz e b a p o rzu cić rozw iązłe tow arzystw o, w ystępne poczynania, w św ięta n a ta ń c e i p ijaty k i, n a g a n n ą znajom ość i w szelkie okazje w iodące n a s do złeg o , bo te p ro w ad zą do w ielkich

(7)

93

grzech ó w , k tó ry c h p o tem n ig d y dosyć zaw stydzić, dosyć n a o d ż a ło ­ w ać się m ło d zi i sta<rzy nie m c g ą . P o w sta ć trz e b a z g ro b u , trz e b a

B ło g o sław ień stw o P ap iestw a...

oczyścić z b ru k a n e su m ien ia, p o je d n a ć się z b liźnim , w yrzucić w szelki g rz e c h i nienaw iść, trz e b a się sta ć in n y m zupełnie człow iekiem ,

(8)

94

u sp raw ied liw io n y m , o b m y ty m , ab y śm y się m o g li u k a z a ć ja k ów m ło d zien iec n a gr.obie C h ry s tu s a w b ia łe j szacie zupełnie. Pow stać trz e b a z g ro b u , p o rzucić d aw n e n a ło g i, n ie uczęszczać w m iejsca, g d zieśm y B o g a obrjazili, o d łącz y ć się o d w sp ó ln ik ó w bezpraw ia, a b y , g d y n a s p y tać się b ę d ą ci, . k tó rz y n a s w y k ra c z a ją c y c h w i­

dzieli, m ó w io n o , ja k o z m artw y ch w stały m C h ry stu sie , niem asz Go tu ta j. A w yszedłszy z te j niew oli g rz e c h u , oddaliw szy się od to w a­

rzyszy, z k tó r e m i się g rzeszy ło , nie trz e b a tę sk n ić do daw niejszych n ierząd ó w , n a te j d ro d ze zbaw ienia, ja k tę s k n ił n ie g d y ś lu d Iz ra ­ e lsk i do niew oli sw ojej, z k tó re j g o B ó g w y p ro w ad ził, b o byśm y n ie doszli do ziem i o b ie c a n e j, nie doszlib y śm y do n ie b a , k tó r e nam C h ry stu s otwrorzył.

A ja k o Jezus C h ry stu s je st z a k ła d n ik ie m n ie ja k o i zapew nie­

n iem p rz y sz łe g o n a szeg o szczęścia i z m a rtw y ch w stan ia, ta k tenże sam zbaw iciel p o w in ien być w zorem p o stę p o w a n ia n a sz e g o , na k tó ry c ią g le oczy naszie zw rócone b y ć p ow inny. P o trze b a b y ło mówi C h ry stu s, a b y cierp ia ł S y n c z ł o w i e c z y i ta k w szedł d o ch w a ły sw o­

je j; a m y b r a c ia m o g lib y śm y p ra g n ą ć w olnym i b y ć o d te g o ? C h ry ­ stu s w d n ia c h p o b y tu sw ego n a te j ziem i znosił w szystkie ciężary nędzy lu d zk iej, a c h rz e ś c ija n in , a uczeń J e g o , m ożesz n aw et przypu­

ścić tę żądzę, ab y w y jęty m b y ł od o g ó ln e g o ludzi p rzeznaczenia, ro zliczn y ch p rzy k ry ch dośw iadczeń d ro g ą p rzech o d zić? Św ietniejsza będzie c h w a ła w p rzyszłości, bliższe m iejsce tro n u B o sk ieg o , im w ięcej k o szto w ało n a s zw ycięstwo złych n a ło g ó w n a ziem i. — Gdy k ied y ś przyjdziem y do b ra m y n ie b ie sk ie j, p a trz e ć b ę d ą , czy przyno­

sim y z so b ą c h o rą g ie w zw ycięstw a, 'ja k o znak, żeśm y zwalczyli w szystkie p rzeszkody w te m życiu, k tó re n am do B o g a , O jca naszego zbliżyć się nie pozw alały. T ru d n o w praw dzie, a po części i nie chce n am się tyle dołożyć o d w ag i i siły, a b y o c h o tn ie o trz ą sn ą ć się ze złego, p o rzucić więzy n iep raw o ści, k rę p u ją c e nasze serce, iż niem nie m ożem y B o g a k o c h a ć , w ięzy k rę p u ją c e n aszą duszę, iż ta nie u nosi się do N ieg o , k rę p u ją c e m y śl n aszą, iż w ięcej św iatem niż zbaw ieniem się z ajm u jem y ; n a sz ą w^olę, iż ta c h ętn iej do grzechu niż do c n o ty się sk ła n ia . — A le B ra c ia , trz e b a k o n iecz n ie, trzeba p rzen ieść przyszłe szczęście n a d p rz e m ija ją c ą 'd o czesn o ść. Sm utek ja k i n a s tu d ręczy, g o ry cz k tó re j k o sztu jem y , nieszczęścia przez ja k ie przech o d zim y , m ężnie i stale z cierp liw o śc ią znośm y, w szak­

że i C h ry stu s tąż sam ą szed ł d ro g ą , O n za nasze g rz e c h y p łak ał, m y p łacz m y n a d naszem i.

O n p o d d a ł się o b e lg o m i zniew agom , ab y n a s uszczęśliwił po śm ie rc i; m y u p o k o rzen ia n a n as p rz y p a d łe przy jm ijm y spokojnie, abyśm y sobie zapew nili b ło g o sław ień stw o B o g a ; — a ja k C hrystus zm artw y ch w stał w chw ale, ta k p o d o b n ie i m y zm artw ychw staniem y, a b y w ciele naszem ro zp o cząć ra d o ś c i n ie b a , przez w p atry w an ie się w św ietne oblicze Jezu sa C h ry stu sa sied ząceg o n a p raw icy B oga O jca, i te m d o stą p io n e m najw yższem szczęściem cieszyć się n a w ieki!

(9)

W ielkanocne Alleluja!

Wielkanocne biją dzwony Chrystusowi cześć!

Niechaj będzie pochwalony Zm artwychw stały! Na wsze strony Płynie słodka wieść.

Wielkanocne dzwony głoszą Zm artw ychwstania dzień;

Wonie wiosny czary niosą, Chrystusowi tryum f głoszą, Zniknął sm utku cień.

Wielkanocne brzmią odgłosy Pow stał Chrystus-Król!

Drżą na traw kach perły rosy, A skowronek pod niebiosy Śpiewa; pierzchnął ból.

W ielkanocna pieśń się wzbija.

Z serc tysięcy w raz;

Od skał grobu się odbija

* *

O zostań

0 zostań Panie, zostań Ty ze mną!

Bo tu bez Ciebie pusto i ciemno..., Na twoje słowa serce nie pała 1 ziemia w niebo zmienia się cała.

Pozostań z 'nami na drodze życia, Bo ciernie ranią nie do przebycia, A chociaż we łzach, choćby w żałobie, Bobrze o Jezu, kiedy przy Tobie.

I choć to serce moje ta k zimne.

Myśli, uczucia, są takie zmienne...

Chociaż ta k sm utne twoje wygnanie W mem sercu... jednak „Pozostań

Głośnym echem; Alleluja!

Zm artw ychw stania czas.

Wielkanocne kw itną kw iaty;

Do C hrystusa stóp

Swoje wdzięki ślą w zaświaty, Wielkanocne cudne kw iaty, W ypełniają grób.

A lleluja! brzmi rozgłośnie Boże chw ała Cii

Bije w niebo ta k radośnie, Że aż w piersi serce rośnie, W wielkanocne dni.

Alleluja! Królu chwały.

Któryś zbawił nas

Niech Ci głosi hymn wspaniały, Niebo, ziemia, wszechświat cały W wielkanocny czas I

L. G.

*

z nami!

[P anie!

Zostań, bo na to przyszedłeś z nieba, Na to się skryłeś w kruszynie chleba, By dzielić losy tułaczej duszy, Być słońcem, które łzy osuszy.

Bo Twą rozkoszą je st dobrze czynić.

Noc zwątpień, w zorzę nadziei zmienić.

Więc choć tak nędzne je st to [mieszkanie W mej duszy; jednak „Pozostań

[P anie!“.

L. G.

(10)

Apoteoza Miłosierdzia

K azanie X. b is k u p a z L o u rd e s w K a te d rz e p ary sk iej.

K a ta rz y n a L a b o u re u ro d ziła się w F ain -les-M o u tiers, w pół­

no cn ej F ra n c ji, n ied alek o od m iejsca u ro d zen ia m a tk i św. B e rn a rd a ; bliziutko B o u rb illy , gdzie dłuższy czas p rzeb y w ała św. J o a n n a Chan- tal. O jciec jej m arzy ł n ie g d y ś o k a p ła ń stw ie , ale B ó g przeznaczył go do czego in n eg o , m a tk a b y ła n iew iastą g łę b o k o p o b o żn ą i m iała g o rą c e nabożeństw o do N ajśw iętszej P an n y , k tó r e jak o depozyt m iała przekazać swej có rce, uprzyw ilejow anej od M arji.

D ziew ięć la t m ia ła zaledw ie K a ta rz y n a , dziew iąte dziecko tej ch rześcijań sk iej ro d zin y , g d y s tra c iła m atk ę. C ios b o lesn y ! Cios op atrzn o ścio w y ! D ziecko zrozum iało te g o d n ia, że pozbaw ione ziem­

skiej m atk i pow inno by ło z c a łk o w itą u fn o ścią o d d a ć się M atce N ie b ie s k ie j; je d n e g o d n ia słu żąca zobaczyła dziewesczkę w spinającą się po stole, ab y u śc isn ą ć z niew ym ow ną c zu ło ścią s k ro m n ą figurę N ajśw . P an n y .

W k ró tc e p o tem , p rzy pierw szej K o m u n ji św. ta d u sza w ybrana u sły sz a ła pierw sze, c ic h e jeszcze w ezw anie B o sk ieg o M istrza.

M ło d ziu tk a jeszcze b y ła , g d y z o sta ła g o s p o d y n ią d o m u i d o sko­

n a le w yw iązyw ała się z te g o z a d a n ia , ale je d n o c z e śn ie dzieło- Boże d o p e łn ia się w je j se rc u . W k o śc ie le w F a in -le s-M o u tie rs jest o b raz p rz e d sta w ia ją c y N ie p o k a la n e P oczęcie, k a p lic a g d zie się znaj­

d u je, s ta ła się w k ró tc e u lu b io n e m m ie jsc e m dziew częcia. T u , pom i­

m o licznych p ra c , k tó ry m m usi p o d o ła ć , p rzy ch o d zi m o d lić się i nie>- raz d łu g ie g o d zin y klęczy n a k a m ie n n e j p o sad zce, p rz e jm u ją c się ty m d u c h e m p o k u ty i u m a rtw ie n ia , ty m d u c h e m o fia ry , k tó ry już.

w tedy n ią w ła d a . T u w ezw anie Boże w y raźn ie d a je jej się słyszeć, ale sk o ro w yjaw ia swój za m ia r ojcu, o trz y m u je stan o w czą odm ow ę.

J e d n a k c h rz e ś c ija ń sk ie serce jej o jca nie m oże d łu g o o p ie ra ć się p o now nym n aleg a n io m ', i o to w idzim y ją w C h a tillo n . — W p rz y tu ł­

ku C h a tillo n p o z o sta ła przez 3 m ie sią c e p o s tu la tu , poczem w kw iet­

n iu 1830 ro k u szczęśliw a w stęp u je do S e m in a rju m przy ul. d u Bac.

P o b y t te n w C h a tillo n , ch o cia ż ta k k ró tk i, zaznaczył się jed n a k w p am ięci ty ch , k tó re by ły je g o św iad k am i. S k o ro w p a rę m iesięcy później, u sły szan o , nie m a ją c je d n a k szczegółów , że m a ła now icjusz- k a z ul. du Bac b y ła zaszczyconą w idzeniem N ajśw . P a n n y , siostra.

(11)

97 -

Sejole, p rzeło żo n a z C h a d llo n n ie w a h a się p o w ied zieć: „Je ż e li k tó r a se m in a rz y stk a w id z ia ła N ajśw . P a n n ę , to z p ew n o ścią K a ta ­ rzy n a L a b o u re " . M ów iąc to p rz y p o m in a m i się zd an ie w ypow iedziane przez K s. A d er, w ik a rju sz a z B a rtre s p rzed o b jaw ien iam i w L o u rd e s, g d y ro zm aw iając je d n e g o ra z u z m iejsco w y m n au czy cielem pow ie­

dział w sk azu jąc m a łą B e m a rd e tk ę p a s ą c ą o p o d a l sw oje o w ie c z k i:

, , 0 ile sobie w y o b rażam , to dzieci, k tó r y m się N ajśw . P a n n a u k a ­ zała w L a S a le tte m u szą b y ć p o d o b n e do te j m a łe j“ .

W k ró tc e po przy b y ciu do S e m in a rju m K a ta rz y n a L a b o u re p rz e ­ żyw ała w zru szające c h w ile : 25 k w ie tn ia o d b y ło się u ro c z y ste p rz e ­ n iesienie re lik w ji św. W in c e n te g o a P a u lo z K a te d ry N o tre -D a m e do D o m u m a c ie rz y ste g o K sięży M isjo n arzy n a ul. de S ev res. W ch w i­

li, g d y se rc e i d u sza m ło d ej now icjuszki p rz e ję te b y ły te m i w ra ż e ­ niam i, oto B ó g zaczął o b d a rz a ć ją szczeg ó ln em i ła s k a m i. P a rę razy w id ziała n a d relik w iarzem serce św. W in c e n te g o , po w iele nazy u kazyw ał się jej P a n w idzialnie w H o s tji; ta je m n ic ę ty c h p rz e ­ dziw nych ła s k s p o s trz e g ła zazdrośnie i ty lk o k ie ro w n ik su m ien ia b y ł jed y n y m jej w tym w zględzie pow iernikiem .

A le w k ró tc e n a d e sz ła d la niej g o d zin a w ielk ich o bjaw ień, k tó re zaw ażą w jej życiu w skazując jej p o słan n ictw o , do k tó re g o B ó g ją przeznaczył.

N ie m am z a m ia ru w chodzić tu ta j w szczegóły, b o w iem d o b rze, że w iększość z w as zna je dobrze. W sp o m n ę ty lk o tę n o c z 18 n a 19 lip c a k ied y budzi ją tajem n icze dziecko, c a łe ja ś n ie ją c e , i prow adzi do k ap licy o b iecu jąc jej, że zobaczy N ajśw . P a n n ę . W id zieć N ajśw . P a n n ę , jak że g o rą c o te g o p ra g n ie , m o d liła się o to z ta k ą ża rliw o ś­

cią ! P o chw ilow em w a h a n iu u stęp u je w ięc n ie p rz e p a rte m u p o ciąg o w i i idzie za swym m ały m przew odnikiem . Z ap ro w ad ził ją do fo telu , n a k tó ry m sia d a ł zw ykłe D y re k to r ' S ió str M iło sierd zia. C hw ila oczekiw ania, lek k i szm er i oto ukazuje się N ajśw . P a n n a . U s ia d ła p a rę k ro k ó w o d S io stry , k tó r a n a ra z ie w a h a się, d rży , ale u p ew ­ n io n a przez sw ego p rzew o d n ik a p rz y p a d ła do n ó g M a rji, klęka i k ład zie rę c e n a k o la n a c h swej M atki. N ie p rz y p o m in a m so b ie ż a d ­ n e g o o b jaw ien ia ud zielo n eg o ludziom , g d zieb y śm y znaleźli p rzy k ład ta k sło d k iej i zachw ycającej p o u fało ści. I przez dw ie g o d zin y ciszy, n ie p o ró w n a n ą rozm ow ą z N ajśw . P a n n ą . M a tk ą N ajśw . o z n ajm ia jej n a jp rz ó d m isję, k tó r a będzie jej p ow odem c ie rp ie ń i tru d ó w . Mówi 0 jej duszy, o jej Z g ro m ad z ejiiu , w k tó re m są n a d u ż y c ia do p o p r a ­ w ienia. K a ta rz y n a m a pow iedzieć o tem spow iednikow i, k tó re g o B ó g w y b ra ł, ab y zarad ził złem u. O zn ajm ia jej, że w ielkie n ieszczęś­

c ia sp a d n ą n a F ra n c ję , że d o jd ą do szczytu za la t 40 i zakończą się k rw aw em i ro z ru c h a m i, w k tó ry c h zginie A rc y b isk u p p ary sk i.

1 znika. W tydzień p o tem w y b u c h ła rew o lu cja 28 lip c a 1830 ro k u , zaś w 40 la t później A rcy b isk u p D a rb o y z g in ą ł w czasie ro zru ch ó w k o m u n y o d k u l zbuntow anych.

U p ły n ę ło k ilk a ty g o d n i, n a d sz e d ł 27 listo p a d a . T y m razem to nie w śró d nocy, a le n a w ieczo rn em ro zm y ślan iu , o w pół do szóstej, w k a p lic y : N ajśw . P a n n a n a ra z ukazuje się znowu. O bjaw ie-

(12)

98

n ia p o w tarzały się k ilk a k ro tn ie , ale to b y ły ze w szy stk ich najw aż­

niejsze. Z a w ie ra ło trzy ró ż n e ’fazy : N a jp rz ó d N ajśw . P a n n a ukazuje się oto czo n a b lask iem , trz y m a ją c w sw ych rę k a c h i ja k b y tu lą c do se rc a k u lę ziem ską, k tó r ą o fia ru je W szech m o cn em u B o g u . P o chwili rę c e m a opuszczone k u ziem i, sp ły w a ją z n ic h ja s n e p ro m ien ie, sym ­ b o l ła s k ja k ie ro z d a je , a d o o k o ła N iej n a p is : „ O M a rjo bez g rzechu poczęta, m ó d l się za ń am i, k tó rz y się do C iebie u c ie k a m y !“ W reszcie ukazuje się d r u g a s tro n a M ed ala, lite r a M a p o n a d n ią krzyż, Sercp Jezu sa o k o lo n e c ie r n ie m i S erce M a rji m ieczem p rz e b ite . S iostra słyszy g ło s m ó w ią c y : „K aż w ybić ta k i m e d a l; w szyscy, k tó rz y nosić g o b ę d ą d o z n a ją ła s k szczeg ó ln y ch ".

Czyście zauw ażyli, d ro d zy B ra c ia , p o tężn e a ró ż n o ro d n e sym ­ bo le te g o o b ja w ie n ia : N ajśw . P a rm a trz y m a ją c k u lę ziem sk ą, k tó rą o fia ru je B o g u , to D ziew ica P o śre d n ic z k a , to W szech m o c b ła g a ją c a , o m n ip o te n tia su p p lex . A p o tem z w y c ią g n ię ty c h r ą k zlew ająca na ziem ię w szystkie ła s k i ja k ie n am z je d n a ła , to W sp o m o ży cielk a p o ­ w szechna, M a r ja rozdaw czyni ła s k , ja k ie n a m zo stały w ysłużone na K alw arji. W re sz c ie te dw a S e rc a z ra n io n e , je d n o o b o k d ru g ie g o , to M a rja W sp ó ło d k u p ic ie lk a . A zaw sze M ą r ja c is n ą c a p o d Sw ą stopą głow ę w ęża, je s t w sp a n ia ły m sy m b o lem te j p ra w d y , że n ig d y nie b y ła p o d je g o w ład zą, je s t n iew ątp liw em św iad ectw em Je j N iepo­

k a la n e g o P o częcia.

T a k w ięc w szystkie w ielk ie m yśli te o lo g ji m a rja ń s k ie j są n ie­

ja k o streszczo n e w ty m syjm boliźm ie o b jaw ień . A s tą d pierw sza k o n sek w ien cja: T o n ie K a ta rz y n a L a b o u rć , b ie d n e dziew czę, zdolną b y ła c o ś p o d o b n e g o w ym yśleć, p o m ięd zy w sp a n ia łe m , u d erzającem w y rażen iem ty c h w szy stk ich p ra w d a b ra k ie m w y k sz ta łc e n ia m ałej w ieśniaczki je s t zbyt w ielki k o n tr a s t;''tr z e b a w ięc d o b rz e zrozum ieć, żę o n a je s t ty lk o narzęd ziem , p o sła n n ic z k ą .

A te ra z m y ślę o B e rn a rd e c ie k lęcz ącej p rz e d c u d o w n ą P an ią 25 m a rc a , g d y z n a iw n o śc ią d ziec k a trz y k ro tn ie b ła g a ła o w yjaw ienie w ielkiej ta je m n ic y : „ P a n i, o P a n i, pow iedz, ja k się nazyw asz? — ,,Je s ta m N ie p o k a la n e P o częcie". B ie d n e dziew czątko p rz y ję ło p o ­ s ła n n ic tw o , a le w y ra ż a n ie to n ie o d n ie j z p ew n o ścią w yszło, k ie d y g o n a w e t n ie ro zu m ie. I o to sp ieszy n a p le b a n ję p o w ta rz a ją c so b ie po d ro d z e taje m n ic z e w y razy , p o w tó rz y ła je k się d z u P ro b o s z ­ czow i, po k tó r e g o su ro w ej tw arzy p ły n ą te ra z łzy, o n a zaś b ie g n ie d o p a n n y E s tr a d ę , a b y jej w y tłu m aczy ła znaczenie ty c h w yrazów , k tó ry c h n ie ro zu m ie.

O M a tk o , b ąd ź b ło g o s ła w io n ą , b o w P a ry ż u ja k w L o u rd e s, z sam ej n iew iad o m o ści T w y ch dzieci, u czy n iłaś w sp a n ia ły dow ód praw dziw ości ic h św iadectw a.

C o do sto su n k u ja k i łą c z y te dw a o b jaw ien ia, o b ie u p rzy w i­

lejo w an e p rz y z n a ją bez w a h a n ia . G dy w 28 la t po w y d a rz e n ia c h n a u licy d u B ąc, B e rn a rd e ta p rz e d g r o t ą o trz y m a zw ierzem , k tó re d o p ie ro ć ’o w s jtó m ń ia fc rn , K a ta rz y n a L a b o u rć p iln ie śled ząca w szyst­

k ie w y d a rz e n ia ’w ’ Ł o u rd e^ , p o b ie g n ie doi sw ej P rzeło żo n ej m ó w ią c :

„ P ro s z ę S io s try , p ro szę zobaczyć, że to n a sz a N ajśw . P a n n a '‘I Z a ś

(13)

99

B e rn a rd e ta , c h c ą c o p isać co w id ziała, n ie znajdzie lep szy ch słów n a d te : „ U k a z a ła m i się ta k , ,jak n a C udow nym M e d alu ". W z ru ­ sza ją c e w rażenie u o bu ja s n o w id zący ch o to żsam o ści n ie b ie sk ie g o z ja w ie n ia !

P o m im o je d n a k ty c h w szy stk ich dow odów je d n a k w e stja nasu- tnąćby się m o g ła um ysłow i, m oże n ie je d n e m u z w as. Czy to roz- tr o p łd e i m ąd rze przyw iązyw ać w iarę do o św iadczenia m ło d e j za­

k o n n ic y lu b do zapew nień te g o dziec k a? M yśl o k łam stw ie w tym w y p ad k u je s t n a m w s trę tn ą , n ik t z ty ch , k tó rz y p rzy stu d jo w ali życie K a ta rz y n y L a b o iirć lu b B e rn a rd e ty , n ie śm ieli zatrzy m ać się n a n iej a n i c h w ili; zbyt w ielkie je s t przeciw ieństw o pom iędzy k ła m ­ stw em a w s p a n ia łą p rz e jrz y sto śc ią dusz, że trz e b a b y ło ch y b a d e fo rm a c ji zaw odow ej k o m isa rz a p o licji z L o u rd e s, ab y pow iedzieć je d n e g o d n ia : „ T a m a ła g r a k o m e d ję " , ale zresztą nie ośm ieli! się

te g o n ig d y pow tórzyć. C. d . n.

(14)

X . Józef Gaworzewski C . M.

Tr ze ch se tle ci e Z g r o m a d z e n ia SS. Miłosierdzia

W d n iu 29 listo p a d a 1933 r. u p ły n ęło 300 la t od założenia Z g ro m a d z e n ia S ió str M iło sierd zia Sw. W in c e n te g o a P au lo . Z g ro m a ­ dzenie to , n ajw iększe p ra w d o p o d o b n ie w ko ściele św., — liczy bow iem z g ó rą 40 ty sięcy S ió str ro zsian y ch po całej ku li ziem skiej — zdziałało w zak resie m iło sierd zia c h rz e śc ija ń sk ie g o n iezm iern ie wiele.

N ie mja i nie b y ło nędzy ludzkiej, k tó re jb y S io stry M iło sierd zia nie p rzychodziły z p o in o cą. P rz ed m io tem tej serd eczn ej tro sk i były i są dzieci nieszczęśliw e p o d rzu tk i, siero ty opuszczone p od w zględem duch o w n y m i im aterjaln y m , c h o rąy i k a le k i ró żn eg o ro d z a ju doznają od n ich czułej opieki. S ta rc y nied o łężn i, sto ją c y n a d g ro b e m w ich p rz y tu łk a c h i sc h ro n isk a c h szu k ają ostoi d la sw ego s k o ła ta n e g o ży­

cia. W szystkie śro d k i, jak ie tylko znane są w zak resie o pieki spo­

łecz n ej, w yzyskane z o stają przez S io stry M iło sierd zia, ab y ulżyć n ie d o li b liźn ich i to w im ię szczytnych h a s e ł ew an g eliczn ej caritas.

Jak ież są p o c z ą tk i i nazw ój id e i m iło sie rd z ia w cielonej w Z g ro ­ m ad ze n ie S ió s tr M iło sierd zia?

P o czątk i te g o dzieła, ja k w w o g ó le dzieł Bożych, by ły nadzw y­

czaj sk ro m n e.

W r . 1617 założył Sw. W in ce n ty a P a u lo , jak o pro b o szcz w m ia ­ steczku C h a tillo n -le s-D o m b e s b ra c tw o m iło sie rd z ia , zw ane później S tow arzyszeniem P a ń M iłosierdzia.

B ractw o to d ziałało po m ia ste c z k a c h i w io sk ach , a praca je g o b y ła nazw yczaj w y d atn a, p rzyczyniało się do te g o głó w n ie oso­

b iste pośw ięcenie członków . K ied y zaś to dzieło p rzeszczepione zo­

sta ło n a g ru n t w ielk o m iejsk i, a przed ew szy stk iem do P a ry ż a (r. 1629) i zszeregow ało w sw em ło n ie g ro n o p a ń z w ysokiej a ry sto k ra c ji, okazało się, że p a n ie te nie u m ie ją a częlsjto i n ie m o g ą ze w zględu n a stan o w isk o swe społeczne, pośw ięcić się o so b iście posłudze u b o g ic h .1) N ie b ra k o w a ło p an io m z ty ch s fe r w ielk ieg o n ieraz do h ero izm u p o d n ie s io n e g o pośw ięcenia. B yły to je d n o s tk i jed n ak , o g ó ł natolm iast w sp ie ra ł d zieła Sw. W in c e n te g o raczej m a te rja ln ie . O k azała się w ięc p o trz e b a pom ocy p a n io m p ra c u ją c y m w S tow arzy­

szeniu P a ń M iło sierd zia, jeżeli p ra c a ic h m ia ła m ieć c ią g ło ść i być praw dziw ie pożyteczną u b o g im . Sw. W in c e n ty p rzy p o m n iał sobie, że o d p ra w ia ją c m isje po w siach s p o ty k a ł różne dziew częta pełne m iło ści B oga, k tó r e gotow e by ły pośw ięcić się w yłącznie usłudze

(15)

101

u b o g ich . P o s ta r a ł się w ięc o sp ro w ad zen ie ic h do P a ry ż a , do pom ocy P a n io m M iło sierd zia, i o d d a ł p o d św iatłe k iero w n ictw o L udw iki de M a rilla c . L udw ika de M a rilla c b y ła o so b ą w ielk ich c n ó t i n a j­

bliższą w sp ó łp ra c o w n ic ą Sw. W in c e n te g o a P au lo . U traciw szy w m ło ­ dym w ieku m a tk ę a p o tem 13 ro k u życia i lojca, w ychodzi w r. 1613 za m ąż za A n to n ie g o L e g r a s s e k re ta rz a kró lo w ej M arji de M edicis, W r. 1625 ow dow iała. B yła to d usza g o rą c a , m iłu ją c a z c a łe g o se rc a B o g a, w rażliw a n a w szelkie c ie rp ie n ia b liźn ich a zw łaszcza u b o g ich . C ie rp ia ła w iele w ew nętrznie z pow o d u sk ru p u łó w , ja k ie ją d r ę ­ czyły. Szczęściem , n a d ro d ze sw ego życia s p o tk a ła św. W in c e n te g o a P au lo , a te n Święty k a p ła n u m ia ł p oznać się n a b o g a c tw ie d aró w , w jak ie w y p o saży ła ją n a tu r a i ła s k a . P o s ia d a ła bow iem w w ysokim sto p n iu zdrow y są d o rzeczach , niezw ykły d a r o rg a n iz a c ji, m iło ść u b o g ich , a n ie lsk ą p o b o żn o ść i p o słu c h bezw zględny d la ty ch , k tó ­ rzy zyskali jej zaufanie. P rzy m io ty pow yższe p re d e s ty n o w a ły ją naf stan o w isk o kierow nicze dzieł, k tó r e g en ju sz Św. W in c e n te g o p o w o łał do b y tu . Od r . 1629 p o św ięciła się n a życzenie Sw. W in c e n te g o kierow nictw u założonych b ra c tw m iło sie rd z ia . W ra z z in n e m i P a n ia ­ m i ja k p. G o u ssau lt, p. P o lla lio n , jeźd ziła z je d n e j w ioski do d ru g ie j, ab y odw iedzać b ra c tw a m iło sie rd z ia , d aw ać w skazów ki i zach ęcać do p ra c y w ty m kieruinku. S a m a b y ła p rzew o d n iczącą b ractw a m iło sierd zia, k tó re założyła w p a ra f ji Św. M ik o ła ja w P ary żu .

Z a ję c ia te p o d o b a ły się jej, jed n ak ż e p rzew ażała u niej s k ło n ­ ność do życia z a k o n n e g o , o czem m a rz y ła już od w czesnej m ło d o ści.

C h etn ie też p rz y ję ła p ro p o zy cję Sw. W in c e n te g o , a b y z w yżej w sp o m ­ n ia n y c h dziew cząt stw orzyć n ie ja k o szkołę m iło sierd zia.

Z p o czątk u dziew częta p o szczególne ^um ieszczano po ró ż n y c h p a r a f j a c h 2), gdzie założone b y ły bractw a, m iło sie rd z ia , ab y w esp ó ł p raco w ały z p a n ia m i m iło sie rd z ia d la d o b ra u b o g ic h .

N ie k tó re z ty ch dziew cząt po su w ały swój zap ał słu żen ia u b o ­ g im aż do h ero izm u ja k np. M a łg o rz a ta N ascau . Sw em p o św ię­

cen ie m b e z g ra n ic z n e m zyskała so b ie szacu n ek p a ń i m iło ść u b o g ic h . P o s u n ę ła swe pośw ięcenie do te g o sto p n ia , że p ie lę g n u ją c je d n ą o so b ę c h o rą n a c h o ro b ę zakaźną, p rzy jęła ją do sw ego m ieszkania i u m ie śc iła w w łasn em łóżku. N a sk u te k te g o sa m a się za ra z iła i u m a r ­ ł a 3). W’ p rz y g o to w a n iu dziew cząt do sp e łn ie n ia p o w ierzo n eg o im za d a n ia h a s tą p iła zasad n icza zm iana, k ied y Ś w ięta L u d w ik a de M a rilla c z g ro m a d z iła trzy czy czte ry z n ic h w y b ra n e przez Sw.

W in c e n te g o i u m ieściła je w w łasn y m d o m u przy ul. des F o ssćs- S ain t V ic to r (dziś ul. K a rd . L e m o in e ‘a ). S ta ło się to d n ia 29 lis to ­ p a d a r. 1633. D a ta to w ażna, bo to zaczątek te g o Z g ro m a d z e n ia , k tó re dziś p o d n azw ą S ió s tr M iło sierd zia św ięci trz y sta la t sw ego istn ie n ia . Ś w ięta L udw ika de M a rilla c s ta ła się d u ch o w ą k ie ro w ­ n iczk ą p ierw szy ch S ió str M iłosierdzia^ ic h m a tk ą i p rzełożony g e n e ­ ra ln ą . S ta ła się w raz ze Św. W in ce n ty m , k tó ry n a d a ł im re g u ły i k ie ru n e k , w sp ó łzało ży cielk ą w ielkiej zczasem ro d zin y duchow nej w "Kościele św iętym .

Z a k ła d a ją c now e Z g ro m a d z e n ie , Św. W in ce n ty o p a rł je na

(16)

- 102

zupełnie in n y c h z a sa d a c h niż doty ch czas sto so w an o w k o ściele św., D o czasów bo w iem je g o ro z u m ia n o życie zg ro m a d z e ń re lig ijn y c h je d y n ie zam k n ięte w k la sz to rz e , n ie u d z ie la ją c e się n a zew nątrz.

Już Św. F ra n c is z e k Salezy, p r a g n ą ł a b y założone przez n ieg o SS.

W izy tk i zajęły się od w ied zan iem u b o g ic h w m iesz k a n ia c h ich w ła­

snych. S p o tk a ł się je d n a k z zarzu tem ze stro n y w ładzy duchow nej i sk u tk iem te g o W izytki w ró ciły do sw ych k laszto ró w n ie w ydalając

Św. L udw ika de M arillac.

się z n ich d la p o słu g b liźn ich * ). .

Św. W in c e n ty p r a g n ą ł u n ik n ą ć ty ch tru d n o śc i, nie założył zg ro m ad zen ia zak o n n eg o w ów czesnym ro zu m ien iu , lecz zgrom adził jed y n ie osoby św ieckie, k tó re żyły w sp ó ln ie początkow o bez św.

śliibów , a później ze ślu b atn i czysto p ry w a tn e m i sk ła d a n e m i na p rz e c ią g je d n e g o roku.

Z związku z tak iem pojęciem now ego Z g ro m a d z e n ia , Św. W in ­ ce n ty ro zp o rząd ził, że S io stry te g o Z g ro m a d z e n ia n ie m o g ą żadną m ia rą nazyw ać się zak o n n ic am i, m ieszk an ia ic h nie b ę d ą k laszto ry lecz dom y, nie m o g ą też używ ać nazw y n o w icjatu d la sió str, k tó re

(17)

103

są n a próbie lecz przysługiw ać będzie nazwa. — S em inarium , nie pozwala S iostrom nazywać przełożonych m atkam i ja k w zakonach.

Żądał, by S iostry nie nosiły żadnych welonów lub zasłon, w dom ach nie m iały k rat, ja k w klasztorach, nie będ ą mieć również hab itu ja k zakonnice, lecz zachow ają suknie świeckie. Z te g o też powodu zabronił Sw. W incenty z początku, aby SS. M iłosierdzia m iały u siebie kaplice; uczęszczały one wszystkie n a mszę św. do kościoła parafjalnego.

W szystkie te przepisy znalazły wyraz w regułach, któ re w spo­

sób charakterystyczny w ypow iadają wyłuszczone powyżej zasady.

M ówią bowietm reguły, że Siostry M iłosierdzia nie są zakonnicam i a ich klasztorom to dom choryich, celą izdebka najęta (dom m ieszkal­

ny), kap licą kościół p arafjaln y , kurytarzam i klasztom em i ulice m iasta albo izby szpitalne, klauzurą posłuszeństwo, k ra tą klasztorną bojaźń Boża, zasłoną zakonną święta skrom ność"5).

T a k nowocześnie pojęty typ życia wspólnego, k tó re nie m a zamykać się tylko w m u cach klasztoru, ale poświęcać się wszelkim potrzebom bliźnich w różnych form ach a k c ji‘charytatyw nej przepro­

wadził Sw. W incenty konsekw entnie, om ijając ówczesne pojęcia życia zakonnego. Od jego czasów pow staje n a w zór SS. M iłosierdzia m nó­

stwo zgrom adzeń zakonnych, któ re już nie zam ykają się w klaszto­

rach , lecz w przeróżny sposób służą bliźnim.

S iostry M iłosierdzia, ja k wyżej zaznaczono, nie m iały osobnej sukni zakonnej, lecz używały u bioru osób świeckich. Ponieważ zaś przeważnie pochodziły z okolic P aryża, nosiły strój wieśniaczek z swych rodzinnych stro n , który później przeszedł różne fazy i przy­

b ra ł k ształ ten, jaki dziś S iostry M iłosierdzia noszą. T em się też tłum aczy, że inaczej była u b ra n a Błog. Ludw ika de M arillac, k tóra u b ie ra ła się ja k panie w mieście, a inaczej S iostry podw ładne, n o ­ szące u b ió r w ieśniaczek z pod P aryża. U biór został u jed n o staj­

niony dopiero od r. 1685.

D la Z grom adzenia ta k pojętego św. W incenty n ap isał począt­

kowe przepisy, k tó re skrystalizowały się w reguły SS. M iłosierdzia, będ ące w yrazem przedziwnej m ądrości życiowej i głębokiej zna­

jom ości psychy niewieściej. Sam św. F u n d ato r d a ł przepiękny, jedyny w swoim rodzaju kom entarz tych reg u ł, tłum acząc je od r. 1655 do 1659 w szeregu głębokich, nacechow anych pro sto tą konferencjach do S ióstr M iłosierdzia.

Św. L udw ika de M arillac zajęła • się zaś przedewszystkiem stro n ą praktyczną w ychowania S ióstr i przygotow ania ich do w ypeł­

nienia zadań w zakresie akcji dobroczynnej.

U kształcone duchowo i fachowo S iostry w szkole m iłosierdzia św. W incentego i Św. Ludwiki użyte były do wielu zadań zwiąr zanych z całokształtem działalności św. W incentego a Paulo.

W p ara fja c h użyto SS. M iłosierdzia do odwiedzania ubogich w ich w łasnych m ieszkaniach oraz do nauczania w szkółkach dzieci.

N adto zajimiowały się one podrzutkam i, galernikam i, starcam i, więźniami, szpitalam i ja k np. H otel-D ien. Niebawem n a prośbę

(18)

104 -

Królowej Anny A ustrjaczki w ysiano je do pielęgnow ania chorych żołnierzy w szpitalu wojskowym w Calais. Już w pierw szych latach istnienia SS. M iłosierdzia zam yślał Sw. W incenty posłać je na misje zagraniczne a mianowicie na M adagaskar, gdzie okazała się ich w ielka potrzeba. Z am iar Sw. W incentego, m iał się je d n ak w całej pełni urzeczywistnić dopiero w w. X IX .

K iedy nowe Z grom adzenie się utw ierdziło i przeszło la ta nie­

mowlęctwa, p o sta ra ł się Sw. W incenty o zatwierdzenie go przez władzę duchow ną i świecką.

Istotnie w r. 1646 dnia 20 listopada zatwierdził je Arcybiskup P aryża po raz pierwszy. D rugie zatw ierdzenie X. A bpa Paryskiego K ard. de Retz n astąpiło dnia 18 stycznia 1655 r. D okonane przez pośrednictw o Rzymu jest tem charakterystyczne, że Sw. W incenty został m ianow any dożywotnim przełożonym Sióstr M iłosierdzia, a każ­

dorazowy jego następca, przełożony generalny Z grom adzenia XX.

M isjonarzy jest równocześnie przełożonym Sióstr M iłosierdzia. W ła­

dza ta została uznana przez Stolicę św. ponownie w późniejszym czasie, bo przez pap. L eona X III . dnia 25 czerwca 1882 r. 6).

Już po śm ierci Sw. W incentego otrzym ało Z grom . Sióstr Miło­

sierdzia zatwierdzenie le g a ta papieskiego k ard . de V endom e na po­

lecenie Ojca św. S tało się to w r. 1668 7).

W ładze świeckie, t. j. król w ydał odnośny patent w r. 1657, który p arlam ent zarejestrow ał dn. 16 g ru d n ia 1658 r . s).

T a k urządzone wewnętrznie Z grom adzenie i zatwierdzone przez odpowiednie władze,- zaczęło się bardzo rozwijać i rozrastać. Po 27 latach t. j. przy śm ierci Sw. W incentego i Sw. Ludwiki liczyło już w Paryżu i we F ra n c ji 50 domów, a jeden dom poza F ra n c ją t. j.

w W arszawie, dokąd Sw. W incenty? posłał SS. M iłosierdzia w r. 1652 na prośbę usilną królowej Ludwiki .M arji Gonzagi.

Z początkiem X V III w. liczyło Z grom . SS. M iłosierdzia 300 do- domów a iw nich 1100 członków 9). T en rozrost znaczny SS. Miłosier­

dzia, w ym agał też ściślejszej organizacji. Zajm ow ali się n ią gorliwie następca Sw. W incentego jak A lm eras, Jolly i w tym okresie czasu Bonnet. W równiej m ierze pracow ały nad utw ierdzeniem młodego Zgrom adzenia i przełożone generalne, następczynie Sw. Ludwiki.

Między niemi odznaczała się wielką ineteligencją, złotem sercem oraz gruntow ną cnotą M aturyna G uerin, k tó ra 6 razy w ybieraną była przełożoną g en e raln ą i urząd ten wysoki dzierżyła lat 21.

W związku ze ściślejszą organizacją podzielono Z grom . SS. Mi­

łosierdzia w r. 1712 n a prowincje, których było z początku 13 a potem wzm ogła się ich liczba do 18 10).

Przez cały wiek X V III trw ał bardzo pomyślny rozwój Z g ro ­ m adzenia tak, że w r. 1790 dom m acierzysty liczył w Sem inarium (nowicjat) S ióstr 120 a wszystkich Sióstr liczono w Zgrom adzeniu 4 3 0 0 n ). F ra n c ja posiadała wówczas 430 zakładów, w Polsce było wówczas 20 dojmów. Osiadły też wówczas Siostry M iłosierdzia w Hiszpanji, B arcelona była m iastem , k tó re pierwsze przyjęło SS.

M iłosierdzia Zgrom adzenie Sióstr M iłosierdzia było w pełni rozwoju,

(19)

105

kiedy na horyzoncie dziejów zjawiła się wielka rew olucja francuska.

Ja k k le r świecki i zakoinny, jak inne Z grom adzenia żeńskie, tak i Siostry M iłosierdzia m usiały przejść wielkie cierpienia aż do przelania krwi.

D om m acierzysty SS. M iłosierdzia został kilka razy zmieniony z powodu ciąg łeg o pow iększania się liczby członków. P ozosta­

w iając dom przy ul. des F ossós-Saint-V ictor, zainstalow ano się w zdrowej dzielnicy m iasta la Chapelle,- a potem od r. 1641 zajęły SS. M iłosierdzia dwa dom y obok będące n a przedm ieściu St. Denis na przeciw kościoła Św. Ł azarza w pobliżu: zakładu Sw. Łazarza, w którym od r. 1632 zam ieszkał Sw. W incenty.

13 lipca 1789 zastał ograbiony doszczętnie dom Sw. Łazarza stanow iący dom m acierzysty XX. M isjonarzy. K iedy tam rew olucjo­

niści dokonali dzieła zniszczenia, zwrócili się przeciw dotnbwi SS.

M iłosierdzia pod pozorem jakoby tam zm agazynowano dużo zboża.

Cały tłum zebrał się u 'b ra m dom u uzbrojony w pistolety, pałasze, łomy żelazne i in n e narzędzia. N a żądanie przewodnika tłum u otw iera się b ra m a dom u Sióstr, k tó rą wchodzi 12 ludzi dla przeprow adzenia ścisłej rewizji. T rzy kw adranse trw ały przeszuki­

w ania całego dom u od strychu aż do piwnic i oczywiście niczego nie znaleziono. Tym czasem uzbrojony tłum na ulicy niecierpliw ił się, a kiedy b ram ę otw arto, aby wypuścić tych, którzy dokonywali rewizji dom u, cały tłu m chciał się \w drzeć do w nętrza. Przewodniczący je d n a k zbronią w ręku zagroził śm iercią, gdyby ktokolw iek odważył się choć k ro k naprzód postąpić. Była to niewinna przygryw ka do

■wypadków, k tó re m iały niebaw em się rozegrać i spowodować zni­

szczenie czasowe Z grom adzenia Sióstr M iłosierdzia. Odmówienie przez Siostry przysięgi n a t. zw. konstytucję cyw ilną spowodowało sro g ie w ystąpienia rewolucjonistów przeciw nim. W ydalono Sio­

stry z wielu szpitali. N a . ulicach znęcano się n ad niemi, wśród o b elg tłuszczy u lic zn e j12).

Rok 1792 jeszcze pogorszył sytuację S ióstr M iłosierdzia, kiedy Z grom adzenie narodow e uchwaliło rozwiązanie wszystkich Z g ro ­ m adzeń zakonnych, nawet tych, k tóre zajmowały się szpitalnictwem i zakazało nosić u b rań zakonnych.

Przełożona g en e raln a n apisała wtenczas okólnik do Sióstr, w którym poleca im, by trw ały n a posterunkach swych i poświęcały się n ad a l ubogim , dopóki nie zostaną zmuszone siłą do opuszczenia swych stanow isk. D o złożenia sukien Z grom . SS. Mił. zastosowały się siostry, bo te przepisy nie wykraczały przeciw postanow ieniom B oga i K ościoła. Z ostały również Siostry szkolne ze wszystkich szkół wydalone. Zachow ano te tylko tu i ówdzie w b iu rac h d o b ro ­ czynności i w niektórych szpitalach, gdzie nie m ogli znaleźć pielę­

gniarek. W ielka liczba Sióstr pow róciła do swych rodzin, ocze­

k ując tam rozwoju dalszych wypadków.

ooooooooooooooooooooooo

(20)

Z stóp Krzyża

W pobliżu wioski n a skręcie gościńca Stoi sam otny krzyż, — nieco schylony;

a n a nim w blaskach złocistego słońca wisi P a n świata, K ról królów shańbiony.

U stóp C hrystusa klęczy jakiś człowiek u b ran y w stare, w ytarte łachm any.

Łzy m u try sk ają z pod przym kniętych powiek Sercem m iotają groźne huragany.

R ozchylając co chwila swe spieczone w argi, opow iada swą nędzę postaci C hrystusa, wyrzuca z siebie ból, gorycz, i skargi,

gdyż wierzy w W szechmoc, potęgę Jezusa:

— C hryste I 1 Czyż widzisz bezrobotnych rzesze itzucone w rozpacz, nędzę i niedolę ? •

P anie! Ja bluźnięl — ja wiem, że dziś grzeszę, ale m ną ta rg a , gdy widzę swawolę

b o g a ty c h / którzy używają życia, i którzy się baw ią, — a m y? Giniem z głodu!

K tórzy w b ró d m ają jedzenia i picia, m y zaś żyjemy w nędzy, — kw iat N arodu!!

C hryste I Czy widzisz wypaczone dusze bluźniące T obie n a ziemi i w niebie, nie k ajające się w pokornej skrusze, przeklinające Ciebie... wszystkich... siebie?

O! C hryste Panie, ratu j nas, Twe dzieci, któ re stworzyłeś .na Swe podobieństw o!

N iechaj nam gwiazda nadziei zaświeci, \ niechaj nie wiemy co Tw oje przekleństwo 1 —

P odniósł ku Zbawcy bezpłom ienne oczy, - żebrząc litości, łaski i pociechy.

Z adrżał!... g d y ż C hrystus w zrok swój po nim toczy i głos z swych piersi wydobywa cichy:

- Przyjdzcie dziś do mnie, którzy pracujecie, a obciążonych was wszystkich ochłodzę I —

— N ie znalazłszy radości n a świecie,

ni szczęścia, dzisiaj do Ciebie przychodzę! — iffc ^ ° prosisz ?.:. O szczęście i pracę,

chociaż twa dusza w. grzechowej ;niemocy...

T ak ! T ak ! Tysiące ja dusz ludzkich tracę przepadających w cień szatańskiej npey,

(21)

107

bo u g a n ia ją się za szczęściem wszędzie, a nie ch cą słuchać rozkazania M e g o : Szukajcie najpierw królestw a Bożego , a wszystko inne przydane W am będzie!...

Dziś się pogrążył świat w m aterjaliźm ie, precz odrzucając wszystko to, co Boże I Ale on zginie... zginie w kataklizm ie, jeśli nie zejdzie z b łędnego bezdroża i nie obierze ścierzyny ciernistej — pełnej udręki, ale p ro m ie n iste j!

Synu! I ty m nie opuszczasz ja k owi, co opływają w dostatki i radość?...

I tyś podobny tylko nędzarzowi!

Idź i używaj, — uczynię ci zadośćI — Poszedł, — a C hrystus żałośnie zapłakał...

*

Sw. W ojciech

Święty W ojciech jest jednym z tych świętych, którzy nas Polaków w szczególniejszy sposób obchodzić powinni. Był bo ­ wiem spokrew niony z naszym królem Bolesławem C hrobrym i dzia­

ła ł n a naszych ziemiach. Jest n ad to św ietlaną sylwetką, k tó ra po­

w inna stać przed oczyma naszemi dziś, w czasach szerzącej się n ie w k ry i skrajnego egoizm u. Rzućmy okiem na jego życie i wy­

ciągnijm y z niego to, co może być bodźcem do osiągnięcia do­

skonałości.

Sw. W ojciech pochodził ze sław nej, czeskiej rodziny Staw- ników. Już w m łodym wieku odznaczał się nadzwyczaj wielką pobożnością i skrom nością. W yświęcony n a k ap łan a zasiadł na stolicy biskupiej w P radze, czyniąc nadludzkie wysiłki, by zbłąkany, pogrążony w ptrasznem zepsuęiu n aró d przywieść do pokuty. Jego nadzwyczajny przykład i świątobliwe życie budziły jed n ak nienaw iść tylko, gdyż były najsroższym w yrzuteta dla narodu. P o sześciu latach ciężkiej a darem nej p racy opuszcza P ra g ę, u d ając się do Rzymu, by tu, po otrzym aniu od O jca św. zwolnienie z obowiąz­

ków p asterskich — w stąpić do (.klasztoru Benedyktynów, gdzie zajaśniał nadzwyczajną pobożnością. P o kilk u la tac h życia zakon­

nego w raca, -do P ra g i n a k ło n io n y ) przez k ró la czeskiego i Papieża.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Niemkiewicza z okazji 15-ej rocznicy założenia Stowarzyszenia Dzieci Marji przy kośe... d ek laracje, o św iadczające w ysokość ofiary, ew en tu aln ie pożyczki

Po skończonem nabożeństw ie odbyło się na sali zebrań wspólne śniadanie urozmaicone pogadankam i koleżańskiej radości, ja(ką się cieszyła kaiżda z nas

Na ołtarzu miłość odwieczna, w ołtarzu szczątki bohaterskie tych, którzy zrozumieli tę miłość i życie dla niej poświęcili godnie i wiernie jej odpowiadając

T aka już jest wola Boża, abyśmy przez trudy, uciski i dolegliwości rozliczne dostawali się do Jego chwały.. Gdyby nam się zawsze powodziło wedle życzeń

rań, aby szeregi apostołów Cudownego Medalika Niepokalanej coraz więcej się rozszerzały i pod płaszczeni macierzyńskiej opieki Panny Możnej wal­.. cząc i

nego Medalika, Dzieciom Marii, Dostojnym ich Przewodnikom i gorąco prosimy, aby w świetle chwały Zmartwychwstania znaleźli prawdziwy pokój swoich serc i dusz i

Bardzo prosim y o łaskaw e nadsyłanie prenumeraty tak bardzo potrzebnej do ostania się naszych dziel.. Za każdy grosz serdecznie

Podczas konferencji duchownej, którą św. Nie zdarzyło się jeszcze wcale, aby którakolw iek z was odmówiła pójścia tam, dokąd ją posyłano. Nie wątpię też,