• Nie Znaleziono Wyników

Rocznik Mariański. R. 12, nr 8 (1936)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Rocznik Mariański. R. 12, nr 8 (1936)"

Copied!
32
0
0

Pełen tekst

(1)

ROCZNIK MARJAŃSKI Cudowny Medalik

CZASOPISMO MIESIĘCZNE ILUSTROWANE

Redakcja i Adm inistracja: Kraków, Stradom 4 (XX. M isjonarze) P. K. 0. Nr. 404.450

(2)

KALENDARZ im. X. BAUDOUINA

A P O S T O Ł A W A RSZA W Y

niebaw em się u k a że

K

alendarz ten je s t kalendarzem jubileuszowym. Zawiera bardzo wiele ciekawych wiadomości o X. Baudouinie, któ­

rego stolica i cały kraj wielbi jak o wielkiego jalmużnika dla dobra biednych i opuszczonych dzieci. — Następnie sławi Św. W incentego a Paulo w dw usetną rocznicę kanonizacji tegoż apostoła miłosierdzia oraz przywodzi bardzo wiele rzeczy o Cu­

downym Medaliku, którem to apostolstwem XX. Misjonarze i Siostry Miłosierdzia prawnie i z polecenia Niepokalanej i Ko­

ścioła św. się zawsze zajmowali i zajmują. Znalazły tam swój wyraz i misje na dalekim wschodzie ja k i w Ameryce. — Kilka świetlanych postaci wielkich sług bożych uczy naśladować Bo­

skiego Mistrza. Kalendarz owiany tajem nicą Świętych obcowa­

nia nadto uczy ja k mamy miłować Kościół św. a nie zapominać o Kościele cierpiącym i wiele innych jeszcze rzeczy.

Spodziewamy się, że kalendarz X. Baudouina znajdzie jak najżyczliwsze przyjęcie we wszystkich sferach naszego społe­

czeństwa katolickiego.

Zamawiać prosimy:

R O C Z N I K M A R J A Ń S K I

KRAKÓW, STRADOM 4 (XX. MISJONARZE)

(3)

CENTRALNY KRAJOWY ORGAN KRUCJATY CUD. MEDALIKA STOW. CUDOWNEGO MEDALIKA I DZIECI MARJI W POLSCE Rok XII R edaktor X. P ius Paw ellek, M isjonarz W rzesień 1936

0 siedm iu boleściach Najświętszej Marji Panny.

Boleści N ajświętszej Marji Panny przyrównane są do morza.

„Jak morza w ody przepełnione są goryczą, tak życie Marji pełne było goryczy i boleści z powodu m ęki Jezusa, bezustannie stojącej przed oczyma Jej duszy. M ęczeństwo Jej rozpoczęło się w chwili, gdy anioł zwiastował, iż stanie się Matką Zbawiciela, a spotęgowało się, kiedy usłyszała słowa Symeona: A duszę Twą własną przeni­

knie m iecz (Sw. Łuk.).

I Z JAKICH POWODÓW BOLEŚCI MARJI BYŁY NIEZMIERZONE?

B oleści Najświętszej Marji Panny były tego rodzaju, iż prze­

chodzą nawet p ojęcie ludzkie.

Marja była najświętszem stworzeniem w— niewinnem —- była dziewicą i matką Boga — matką Syna Jedynego, którego w ięcej bez miary niż siebie kochała. I otóż Jezus, Jej najmilszy Syn i Bóg ma umierać. Ona w ie o tem i wychowuje tego Baranka Bożego na śmierć. Stąd ile razy spojrzy na Jezusa, serce Jej dozinaje niew y­

mownych boleści. A ta boleść wzmaga się z tych powodów:

1) B oleje Marja na m yśl, iż z Jezusem razem umrzeć nie b ę­

dzie mogła, przeżyje Jezusa i zostanie sam otna na ziem i, a skarb Jej będzie odjęty. Jeżeli ziem skie m atki przeżyć n ie mogą ziem ­ skich dzieci, boleści je zabjają, cóż pow iedzieć o Marji, która ma

(4)

198 —

utracić na długo Jezusa — a On sobie życzy, aby Marja żyła na ziemi dla dobra ludzi. -— Ludzie zabili jej syna -Bj a Ona za nim nie pójdzie — ma obraz m ęki Jezusa w Swojej duszy — a to wspom­

nienie nigdy się w niej nie zatrze: „Ból mój przed obliczmością moją jest zawżdy“ (Ps. 37, 18).

2) Drugiem źródłem zwiększającem gorycz boleści Marji to wiedzsa, że jej niewym owne cierpienia najwięcej bolały Jej Bo­

skiego Syna. Jezus już jako D ziecię patrzał na boleści Swej Matki i one miu serce rozdzierały. N ie było jeszcze katów, ale ból Marji tak świętej i cierpliwej i łagodniej i tak niew innie cierpiącej ranił do głębi duszę Jezusa. —• A potem czasu m ęki Jezusa boleść Marji z tego powodu była bez granic. Widziała, że Jezus już tak cierpi okropnie, a Ona mu pomocy udzielić nie może. Tłumi w sobie to miotrze boleści, nieruchoma, skamieniała od bólu stoi pod krzyżem.

Przecież Jezus jako Bóg widzi, co się w jej duszy dzieje:

3) Inny powód bezmiernych boleści Marji był ten,, iż nie mo­

gła Jezusowi żadnej ulgi przynieść. Jezus tak cierpiący! Mała rzecz ulgęby mu przyniosła! Ona to widzi i nic pom óc n ie m oże. — Agar na umierające dziecko patrzeć nie mogła, odwróciła się i gorzko płakała, aż ją anioł pocieszył i poratował. — Marja widzi, co się dzieje z jej Synem, słyszy Jego ciche jęki, żeby choć twarz Jego mogła otrzeć ze krwi... ale nie może. — Jezus już konający mówi, że pragnie... że opuszczona Jego dusza od Boga... ból Jego tak w ielki, iż za chwilę skona,' a Jego Matka stoi niem a. Z boleści słowa wymówić n ie m oże, a tem mniej jeszcze udzielić pomocy.

4) Źródło boleści Marji i w tem było, iż na m ękę Jezusa pa­

trzała. W duchu widziała Jego konanie w Ogrojcu, pojmanie i sąd, a potem była obecną przy całej m ęce Jezusa. Szła za Nim krzyż nio­

sącym i może Jej m acierzyńskie stopy w drodze nadepnęły na Jego krew. A co działo się w Jej duszy, gdy przybijano na krzyż Jezusa—

gdy Jezus konał a potem gdy przebiciem boku Jezusa zadokumen­

towano w ielkie dzieło na Kalwarji 7-^ gdy w reszcie martwe ciało Jezusa zdjęte z Krzyża złożono na jej łon ie — a niebawem położono w grobie. I została Marja samotna. Obrazy tego dnia szarpały jej serce.

5), Jeszcze jednem źródłem boleści Marji były grzechy ludz­

kie. Widziała że taki w ielki ogrom boleści i cierpień Jezusa, a takie m ałe owoce jego pracy. Zaledwie garstka tylko została. A postoło­

w ie rozproszeni. Judasz zdrajca. Piotr trzykrotnie upada. Wszystko to do głębi przenikało jej serce.

Została przeznaczoną na matkę dla ludzi, a ci często giną na w ieki.

(5)

199 —

II. DLACZEGO MAMY MIEĆ NABOŻEŃSTWO DO MATKI BOSKIEJ BOLESNEJ.

1) R ozważanie o boleściach N ajświętszej Marji Panny bardzo się podoba Matce Boskiej, w dzięcznem sercem przyjmuje ludzkie w spółczucie. Spoglądam na ludzi żyjących na św iecie mówi N aj­

świętsza Panna Sw. Brygidzie i szukam m iędzy nimi tych którzyby rozmyślali nad memi boleściam i a bardzo mato takich znajduję i użalała się na ludzi, że o tem zapominają. Poniew aż córko* m oja tak mało ludzie o tem pam iętają, co dla nich wycierpiałam i o innie zapominają, ty przecież nie zapominaj o tem. Rozmyślaj nad b o-

jem i boleściam i, w spółbolej w espół ze mną i naśladuj moją cier­

pliw ość w tych dolegliwościach (Sw. A lfons: Uw. M. o 7 boi.)..

Jakże w ięc n ie rozm yślać o boleściach Marji, skoro Ona sama nas.

0 to prosi.

2) Jestto także gorące życzenie Pana Jezusa, który p ow ie­

dział, że drogiemi są w oczach Jego łzy w ylane nad rozmyślaniem M ęki Jego N ajświętszej, lecz tak m iłuje swą M atkę, że łzy w ylane nad Jej boleściam i jeszcze Go poruszają. (Św. A lfons). 0 jaki to łatwy sposób zyskać sobie Serce Jezusa, gdy Jego Matkę miłujemy,, a zwłaszcza gdy w spółbolejem y nad Jej cierpieniem .

3) P obożne rozważanie boleści Najświętszej Marji P anny w szczególny sposób obudzą w nas bojaźń przed grzechem, wstręt 1 nienaw idzenie grzechu, jest wielką łaską, owszem podstawą i nie­

zbędnym warunkiem w szelkich innych łask i darów Bożych. Kiedy Mękę Pana Jezusa rozpam iętywam y, już w tedy grzechy w całej gro­

zie i ohydzie nam się przedstawiają, chociaż Pan Jezus dobrowolnie chciał za n ie przez Swoją Mękę odpokutow ać. Lecz jakaż zgroza przejm uje nas, gdy widzim y, że z powodu owych grzechów, które tak łatw o popełniam y, kona i b oleje najlepsza Marja, Matka Jezusa i nasza. Gdyby nie nasze grzechy, niewinna Marja nie cierpiałaby takich boleści. — Ból słabej istoty, D ziew icy porusza serca ludz­

kie, iż n ie śmieją jej krzywdzić. A my m ielibyśm y być dalej nieczuli na boleści łagodnej Marji i nowymi grzechami szarpać Jej serce.

A bsit Dom ine.

4) Nabożeństwo do Najświętszej Marji Panny Bolesnej roz­

budza serdeczną m iłość ku Niej. N ie masz bowiem nic piękniej­

szego i pociągającego nad osobę najlepszą, najświętszą, która n ie­

w innie cierpi, spokojnie i z przedziwną łagodnością.

Gdy rozważamy in ne przywileje i w ielkości Marji więcej Ją podziwiam y i cieszym y się z tego, lecz kiedy Ją widzimy tak zbo­

lałą, niepocieszoną i przypom inam y sobie, że to wszystko z naszego powodu ponosi, wtedy odczuwamy serdeczną m iłość ku Marji i Ona

(6)

— 200 —

staje się nam bliższą tak, iż z większą ufnością wpatrywać się w Nią możemy jako Pocieszycielkę strapionych;^-— A nadto kiedy jest zaćm ienie słońca, w jego tarczę łatwiej spoglądać m ożna, tak cnoty Marji w Jej cierpieniu jakoś rzewniej do naszego serca się wpra- szają, abyśmy Ją w naszych cierpieniach naśladowali.

5) Jeszcze jednej bardzo ważnej rzeczy nauczy się ten, kto ma nabożeństwo do Najświętszej Marji Panny Bolesnej, a miano­

wicie o potrzebie cierpienia, żeby się dostać do nieba. Odkąd Pan Jezu s‘cierpienie uświęcił, ubóstwił je niejako, w nic się przyoble­

kając „mąż boleści“ (Iz. ÓS, 3), odtąd cierpienie stało się dla chrze­

ścijan czemś w ielkiem i świętem. I najwięksi przyjaciele Jezusa naj­

większego udziału w niem doznają. Naw et święci m łodziankowie lubo bez pracy do nieba się dostali, wszelako od cierpień nie byli uwolnieni.

Otóż Marja najpierwsze m iejsce po Bogu w niebie zajmująca przez największe cierpienie przejść musiała. Im wyższe są góry tem gwałtowniejsze musiały być wstrząśnienia przez ogień, który tak wysoko część ziemi podniósł. — Podobnież wyższa św iętość przypu­

szcza wyższego rodzaju boleść. A jako Pan Jezus wtedy stał się na­

szym Zbawicielem, kiedy na krzyżu dopełnił miary boleści, tak Ma­

rja wówczas stała się naszą Matką i Pocieszycielką, W spółodkupi- cielką, kiedy pod krzyżem morze boleści przez Jej duszę się prze­

walało.

O serce Marji po Sercu Jezusa Najświętsze i Najcierpliwsze, spraw to abyśmy m ieli serdeczne nabożeństwo ku Tobie i Twym boleściom . — O Serce Jezusa, któreś najpierwej i najwięcej współ- bolalo nad cierpieniami Swej Matki, spraw to, abyśmy tak czyniąc stali się uczestnikami tych łask, któreś przyobiecał tym, którzy nad boleściam i Marji rozmyślać będą.

Krzyż drogą do ch w ały.

Wszelka wielkość i chwała ludzka niczem jest w oczach Boga.

Bóg tylko sam jest wielkim! — Rozgłośna sława, niedościgły ge- njuisz, świetne talenta, obszerne bogactwa, zachwycająca piękność, wszystko to n ie czyni jeszcze człowieka wielkim ! — pokora krzyża ucząc prawdziwej m ądrości, podnosi człowieka do szczytu w ielko­

ści. Kto się uniża będzie podwyższony (Łuk. 14. 15). Przyczyna tego łatwa do odgadnienia. Żaden gmach nie jest trwałym bez fun­

damentów. Kto w ięc buduje na piasku ruchomym, tego budowa

(7)

201 £ H

wznosząc się upada — a takim jest ginach próżności ludzkiej. — Kto zaś pokorę obiera za fundam ent, ten na m ocnej stawia skale.

Pokora go w zniesie. -—• B ędzie jak ziarno, co wprzód kryje się w ziem i, nim bujne w zniesie kłosy, lub pod obłoki w yciągnie roz­

łożyste konary. -— Tak się dzieje z człowiekiem , który poznał i uko­

chał krzyż, który się uniżył z krzyżem , aby z nim został podwyż­

szony. — N ie napróżno K ościół w swych pieśniach wita krzyż jako jedyną zbawczą swą nadzieję: 0 crux! ave! spes unica! Krzyż bo­

wiem jest źródłem wszystkich naszych nadziei, źródłem łaski od­

puszczenia, uśw iąłobliw ienia i pociechy!

Bo najprzód, zgrzeszyłeś przed Bogiem , ciśnie cię brzemię przew inień, — lękasz się zasłużonej kary. Gdzież znajdziesz obronę i ucieczkę? N ajpew niej w ramionach krzyża/— w ranach Chrystusa ukrzyżowanego! Krzyż jest łożem boleści, na którem zrodziłeś się dziecięciem Boga. — Tylko na tem łożu w słabościach znajdziesz uleczmie. Na tym krzyżu przelana krew za ciebie. Ona m ówić b ę­

dzie w twojej obronie. Krzyż i rany Chrystusa zasłaniają twoje grze­

chy! -— Krzyż podw yższony pociągnie cię do siebie, jeżeliś z pokorą, skruchą i żalem upadł u stóp jego. Potrzebujesz pomocy do zba­

w ienia? w krzyżu Chrystusa znajdziesz ją niezawodnie. On ci doda światła w cieminości, wsparcia w niebezpiozeństwie, siły w w a lc e !—•

On ci będzie m ieczem i tarczą do zwycięstwa. Om jako kolumna ognista poprzedzać cię będzie w wędrówce życia.

Chcesz zwyciężyć pokusy? W krzyżu jest obfite źródło wody czystej, wody żywota na zagaszenie nieczystych płom ieni! Szukasz pociechy? T ylko z wysokości krzyża, z ran Chrystusowych spłynąć m oże na ciebie balsam gojący ramy twojego serca i uśmierzający troski! O wy światowcy! co n ie chcecie i n ie um iecie poznać i zro­

zum ieć, jaką ulgę, św iętość i pociechę krzyż Chrystusa przynosi, nie dziw cie się że wasze serca zgnębione tysiącem niepokojów , wasize dusze zgnębione troskami — wasz krzyż za życia tak jest ciężkim !—

Oto skutek, że n ie mosicie krzyża z Chrystusem, ale sami, z niechę­

cią lub klątwą#®® Krzyż Chrystusa przez pokorę i m iłość podw yż­

szony, n ie pociąga za sobą dumnych, zatwardziałych, on tylko dla pokornych ucieczką!

Jeżeli oczekujem y tej łaski od krzyża, powinien on być na­

szym wzorem . Przedziw nie zaś Paw eł Sw. naucza, co nam czynić należy dla naśladowania tego wzoru, oto; um artwienie Chrystusa zawsze nosić w ciele swoim, (II. Kor. 4. 10),; w eselić się w każdem utrapieniu naszem, (ibid 7. 4) podzielać utrapienia Chrystusa: i być przypodobanym jego śmierci, (Filip. 3. 10); mie szukać chluby jedno w Chrystusie Jezusie i to ukrzyżowanym. (Gal. 6. 14). Oto prze­

strogi A postoła narodów. — Jesteście chrześcijanam i, bądźcie na­

(8)

202

śladowcami Chrystusa! nie zostawajcie zwolennikami świata, stro­

jącego się w przepych i kwiaty rozkoszy! ani miłośnikami dostatków, wygód i uciech! — Tu w kościele przybytek króla ukoronowanego cierniem, tu tronem krzyż -—- bogactwem krew — a rozkoszą po­

kora! — uciekajcie! HH Albo raczej, pójdźcie, spojrzyjcie na ten wzór! poznajcie istotne dobro, nabierzcie przekonania, że do nieba tylko krzyżowa prowadzi droga którą Chrystus nie różami, nie zlotem , ale krwią swoją i cierniem odznaczył, aby była różniejsza a tem samem widoczniejsza nad wszystkie inne drogi. Jeżeli Jezus szedł tą drogą ubóstwa, wzgardy, pokory i krzyża, sądzicież że dla nas jest jaka inna? jeżeli Jemu potrzeba było cierpieć, a tak do­

piero wejść do chwały, m yślicież że to nie jest potrzebą naszą? — O! jakże bardzo by się m ylił, ktoby inaczej sądził. N ie! bracia moi!

nie masz zwycięstwa bez walki — n ie masz Nieba bez krzyża!

Wniebowzięta.

T obie, przecu dna Panno W niebow zięta, S połem dziś nucą lu dzie i ptaszęta...

Ogrom T w ej n iep o ję te j głosi chwały

Z N iebem i ziem ią razem w szechśw iat cały...

T obie narodów w szystkich pokolenia H ołdy składają sze p tem dziękczynien ia, L ecz najserdeczniej dzięk u je Ci Polska T w oja rycerska... wierna... apostolska...

Za zm artw ych w stan ie, k tó re je j zabłysło, I za w iekopom n y „Cud nad Wisłą", Co w ym o d lili go T w oi czciciele

Z księdzem Ignacym Skorupką na czele...

P ełni w dzięczności, co serce przenika,

Błagam y Cię: — ' Spraw to — jak bolszew ika, T ak w szystkich w rogów dusz naszych te ż klęska N iech zaw sze spotka, o M atko Zw ycięska...

(9)

f

Święty W incenty a Paulo.

Życie Św. W in cen teg o a P aulo.

„Miiędzy b o h ateram i ch rześcijań ­ skiego m iłosierdzia pow iedział Ojciec św. Leon X III — żaden nie jest popu larn iejszy , ami też niie zasłużył siię więceij względem w szystkich klas spo­

łeczeństw a, ja k św. W imcenty“. W y­

liczyć Jego dzieła — to znaczy opo­

w iedzieć żyaie tego Męża Bożego.

Sw. W incenty u ro d ził się 24 k w iet­

n ia 1576 r. w Pouy, m ałej wiosce w oikoliicy Dax w G askonji, gdzie ro ­ dzice Jego, niezam ożni wieśniafcy, po- siadajli niew ielkie gospodarstw o. Star- size dzieci pom agały ojcu w polu przy orce, m łodsze pasły trzodę, a gdy W incenty podrósł, zlecił m u ojciec ten obow iązek. S pełniał go święty m łodzieniaszek p rzez k ilk a lat, w cza­

sie k tó ry ch z ajaś n ia ł cnotam i niezwy- kłem i u dzieci. W polu czy w dom u, m odlił się n ieu sta n n ie do Boga. Obok dom u rodzicielskiego rósł diąb, k tó ­ rego pień z {jednego boiku był sipróch- niały. Chłopiec sikorzystał z tego w y ­ d rążen ia, u rząd zi! w niem ołtarz, k tó ry lu b iał o zdabiać kw iatam i. Przed tym o łtarzem klęczał nieraz długie godziny, z ato p io n y w m odlitw ie. A jak słodkie chw ile sipędzał w ru in ach sta ­ rej kaplicy, pośw ięconej Matce Bożej!

T am p o raź pierw szy okazał gorące n a ­ bożeństw o do N ajśw . P anny, k tó ra od ­ tąd nigdy Go n ie opuści.

Już w tych Jego latach dziecię­

cych, oibok szczerej pobożności, w i­

dzim y u Świętego i w ielkie m iło sier­

dzie. Pew nego razu u z b ierał sobie 30 sous. Był to dla niego w ielki sk arb , p rzed staw iający oszczędności kilku m iesięcy; chętnie jedmak w yrzekł się tych pieniędzy i o fiaro w a ł je n a p o t­

k an em u żebrakow i.

Gdy o jciec w ysłał Go raz do m łyna po m ąkę, a W incenty sp o tk a ł w d ro ­

dze żebraka, w zruszony jego nędzą, dał m u kifika giarści m ąki. Ojaiec, p raw y chrześcijanin, dow iedziaw szy się o tem, pochw alił syna za ten m i­

łosierny czyn.

Św. W in cen ty zo sta je k ap łanem . Gdy Święty ukończył dw anaście lat, rodzice, w idząc Jego cnoty i ro z ­ w ijające się zdolności, postanow ili k ształcić Go daleij. W ysłali Go do Ko- legjum 0 0 . F ran ciszk an ó w w Dax.

T am , m łody situdent odznaczał się ta ­ k ą dobrocią, słodyczą i pobożnością, że w szyscy współuczmiowie szanow ali Go i kochali serdecznie. Profesorów zaś, ziachwycała Jego pilność i an iel­

sk a czystość. Czynił tak w ielkie p o ­ stępy w n a u k ac h , że po upływ ie czte­

rech lat, mógł już nauczać drugich.

P ow ierzano Mu w ięc dwóch uczniów . O dtąd n ie był już aiiężarem dla sw ych biednych rodziców , gdyż sam z a ra ­ b iał ma dalsze kształcenie.

P o k o rn y m b ył do tego stopnia, że s ta ra n n ie u k ry w ał sw ą głęboką w ie­

dzę, a po szesnastu lalach głębokich studjów , n azy w ał siebie: „lichym ucz­

niem czw artej k lasy “.

Majjąc dwacLzieścia lat, p rz y ją ł W incenty św ięcenia m niejsze. G orąco p ra g n ął być kapłanem , by całe Swe życie pośw ięcić m aluczkim i nieszczę­

śliwym.

P o sied m iu lajtach studjów teo lo ­ gicznych, został w yśw ięcony n a k a ­ płana. Miiał w tedy 24 lata.

P ierw szą Mszę św. o d p raw ił w m a­

łej, u stro n n e j kaplicy, sto jącej n a szczycie góry, lecz u k ry tej w śród gę­

stego lasu. C hciał tę Najśw. O fiarę o dpraw ić sam , absolutnie sam, tylko w tow arzystw ie k a p ła n a i m in istran ta.

T ak głęboko p rz ejął się w zniosłością tej boskiej czynności, że nie m iał o d ­

(10)

204 — wagi publicznie celebrow ać. O dtąd Najśw. E u ch ary stja stała się dla Niego źródłem, w k tórem czerpał to m iło­

sierdzie, którego blask napełnia dzi­

siaj cały świat.

Ś w ięty W in cen ty w n iew oli.

Poniew aż Bóg m iłow ał św. W in ­ centego, przeto- dośw iadczał Go, zsy­

łając n a ń próby i cierpienia wszel­

kiego rodzaju.

W roku 1605 u d a ł się nasz Święty do M arsylji dla objęcia spadku. Po załatw ieniu sprawy,, chcąc ja k n a j­

prędzej w rócić do domu, postanowiił odbyć m orzem drogę z M arsylji do N arbony. D roga była w praw dzie k ró t­

sza i tań sza, ale niebezpieczna spo- wiodu rozbójników m orskich, g ra su ją ­ cych u wybrzeży. T rzy tu reck ie statk i ko rsarsk ie n a p ad ły na łódź, w k tó rej znajdow ał się św. W incenty. Część za­

łogi w ym ordow ano, a Sługę Bożego z pozostałym i tow arzyszam i podróży zab ran o do niewoliu Sam n iera z o p o ­ w iadał o tej niewoli, w k tó rej z o sta­

wał dwa lata . Sprzedano Go n ajp ierw pew nem u rybakow i, któ rem u pom agał w /zapuszczaniu sieci. Po jaklimś cza­

sie odsp rzed ał go rybak starem u le­

karzow i m uzułm ańskiem u, zajm u jące­

m u się też alchem ią. P rzetap iał on mia/iuowuJcie różne m etale, chcąc z nich w ydobyć złoto. Św. W incenty m ieszkał ro k z tym starcem , bardfco ludzkim i w yrozum iałym . W y jeżdżając do K on­

stantynopola, pozostaw ił Świętego sw em u isymowcowi. T en zaś od sp rze­

dał Go pew nem u odstępcy w łoskiem u.

W łoch z ab ra ł Świętego do sw ej p o ­ siadłości górskiej, gdzie konsul fr a n ­ cuski nie mógł go dosięgnąć. Ów rene- negat m iał trzy żony. W dziw ny spo­

sób P an Bóg jed n ej z n ich użył do uw olnienia Swego Sługi.. „Jedna z tych trzech kobiet — pisze Święty — była tu rczy n k ą. M iała dla m nie w iel­

k ie w spółczuaie. Ciekaw a b y ła poznać sposób naszego życia. P rzychodziła codziennie n a pole, gdzie kopałem ii pro siła, abym zaśpiew ał ja k ą pieśń pobożną... Śpiew ałem „Salve R egina“, a potem psalm y i k ilk a innych pieśni.

T ru d n o op isać zachw yt, z ja k im p rz y ­ słuchiw ała się tym pobożnym śp ie­

wom. W ieczorem pow iedziała mężow wi, że p o stąp ił niegodnie, zap ierając się sw ej religiji, gdyż p oznała z mego

opow iadania o P a n u Bogu i z tych pieśni, że ta redigja jest niezm iernie dobra... Renegat, słu ch ając tych p rz e d ­ staw ień żony, n aw ró cił się z całego serca. Po kilk u m iesiącach uciekł ów W łoch do F ra n c ji w raz ze św. W in ­ centym , k tó ry go zaw iózł do Awinjoniu i um ieścił w klasztorze B onifratrów .

Św ięty W in cen ty z o sta je proboszczem w C lichy.

W A w injonie poiznał św. W incenty wiiceiegata papieskiego, człow ieka n a ­ der uczonego. Ten, p o k ilk u rozm o­

w ach z naszym Świętym, b y ł N im za­

chw ycony do tego sitopnia, że p osta­

n o w ił zatrzym ać Go p rz y sobie i z a ­ b ra ć do Rzymu, d okąd w krótce się w ybierał. W czaisie po b y tu w Rzymie, spotykał się w p ałacu Ks. w icelegata z n ajznakom itszym i m ężam i W łoch i F ra n c ji. A m basador fran cu sk i, prze­

byw ający wów czas w Rzymie, po- zniawiszy św. W incentego, podziw iał Jego pok o rę, pobożność, \ ro ztropność i dziw ny ta k t, k tó ry u m iał zachow ać w miowie i w m ilczeniu. Szukał w ła­

śnie człow ieka, k tó rem u m ógłby po­

w ierzyć sp raw ę b a rd zo w ażną i pouf­

ną. W y b rał w ięc w tym celu W incen­

tego. D ał Mu p o trzeb n e in stru k cje i w ysłał do P ary ża z poleceniem , aby osobiście p o in fo rm o w ał o tej spraw ie k ró la H en ry k a IV. Nasz Św ięty p rzy ­ b y ł do Paryża' i b ył p a rę razy n a au- djencji u k ró la H en ry k a IV; wielki znaw ca ludzi p o zn ał się natychm iast n a Św iętym i p ra g n ął Go zostaw ić na sw ym dw orze. Nie tak ie jed n ak były p ra g n ie n ia naszego b o h a te ra. Królowa M ałgorzata zam ianow ała Go swoim kapelanem , a za j e j w staw iennictw em m iał otrzym ać opactw o Cystersów.

Mąż Boży n ie d b ał jed n a k o te za­

szczyty i tytuły, a najm ilsze dla Nie­

go były chw ile, spędzone m iędzy cho­

rym i i niieszczęśiwymi. Jedynem zaś prag n ien iem Jego było: czynić dobrze drugim .

Karjdynał de Beruilie, p ro tek to r i p rzew o d n ik duchow ny św. W incen­

tego, skłonił Go do p rzyjęcia probo­

stw a w Clichy. Z araz po instalacji .-zabrał się św iątobliw y proboszcz do dzieła. Z ajął się szczególnie ubogimi i nieszczęśliwym/i, którym o ddaw ał całe serce swoije. Bez w ytchnienia zw iedzał p a rafję, u śm ierzał n ien aw i­

(11)

205 ści i zachęcał dio zgody, stał się w szystkim dla w szystkich, ab y ich pozyskać C hrystusow i. W k ró tk im stosunkow o czasie taik się zmiejnihi p a ra fja , że jak iś k azn o d zieja podczas k azan ia zaw ołał: „ P a ra f jan ie Twoi żyją ja k aniołow ie". Kościół, k tó ry rozsipywał się w gruzy, od restau ro w ał i zao p atrzy ł w p o trzeb n e a p ara ty .

Ks. de Berulle, w idząc ile dobrego zd ziałał W incenty w ciągu roku, p o ­ m yślał, że w ielka szkoda trzym ać takiego m ęża n a wsi. Przeznaczył Go więc n a w ychow aw cę synów g enerała de Gondi.

Ś w ięty W in cen ty w dom u gen erała de G ondi.

T ylko posłuszeństw o mogło skło­

nić W incentego do opuszczenia sw ych koch an y ch p a r a f jaja ii przeniesienia siię do dom u p ań stw a Gondi. P rzebył On tam dw anaście lat. Chcąc, p ostę­

pow ać zawsize w d uchu Bożym, sta rał się widzdeć w g enerale sam ego P an a Jezusa, a M atkę N ajśw . w jego żo­

nie. Dzieci, służba i ludzie, p rzeb y ­ w ający w dom u, przyw odzili Mu n a pamiiięć uczniów i tłum y, otaczające Jezusa. Te uw agi, (jak sam mawdał, u trzym yw ały Go zawsze w w ielkiej skłonności i ostrożności w mowie, co m u zjed n ało m iłość całego otoczenia i pozw alało czynić w iele dobrego.

S zacu n ek pow szechny o taczał Sw.

W incentego, a On p ra g n ął spokoju, sam otności i upokoirzeń. P o ro zu m ia­

wszy się więc z Ks. de Berulle. o p u ­ ścił dom p. de Gondi i u k ry ł się w m ałej wiosce Chatililon — les Dom- bes. Zamiilanowany proboszczem , szczęśliw y był, że opuścił pyszne p a ­ łace, a zam ieszkał w śród Swych u k o ­ ch an y ch ubogich.

P a ra fja n ie uw ielbiali swego p ro ­ boszcza, bo przekonali się że dobry p asterz, to sk arb p a rafji. Tym czasem pań stw o de Gondi używ ali wszelkich sposobów , by skłoniić Ks. W incentego dio pow rotu. G enerałow a zasypyw ała Go listam i, b łagając, by rato w ał jej duszę, gdyż została bez duchow ego przew odnictw a. Św ięty u stą p ił n a re ­ szcie i opuścił ChatiUoin. Serca pa- ra fja n okryły się żałobą... P ięć m ie­

sięcy w ystarczyło, by poznali, iż p ro ­ boszcz ich — b ył to św ięty. H eretycy naw racali się, p a trz ąc na życie Świę­

tego Męża, p o d ziw iając zwłaszcza

Jego m iłosierdzie dla ubogich d nie­

szczęśliw ych.

Św ięty W in cen ty z o sta je kapelanem galern ik ów .

W k ró tce po pow rocie do dom u pań stw a de Gondi, zam ianow ano Sw.

W incentego kap elan em galerników . Zw iedzając galery, n a p o tk a ł tam Św ięty tafle straszn ą nędzę, jak ie j d o ­ tychczas nie w idział, a zwłaszcza p o ­ ruszyła Go do głębi i w litościwem sercu Jego obudziło jeszcze w iększą miłość. Nieszczęśliwi, zgrom adzeni, a w łaściw ie stłoczeni w nędznych b a ­ rak ach , oddechali tem sam em zepsu- tem pow ietrzem . Nie zw ażano, czy to był młodziendeo, czy sta rz e c '^4- chory zdrow y, czy um ierający, wszyscy przebyw ali razem w b ru d n y ch ii w il­

gotnych w ięzieniach. Ich nędza m o­

ra ln a była je d n a k sto k ro ć w iększa.

Upośledzeni, znikcziemnialr, wydanli n a łup han ieb n y ch namnętnośai, zgrzy­

tali zębam i, m io tając n ajstraszn iejsze przekleństw a. Był to istny obraz pie­

kła.

Św. W incenty zjiaiwił się między nim i jak o przyjjadiiel. ojciec, jako aniioł-pocieszyciel. Miłością sw oją i po­

św ięceniem zm ienił ty ch ludzi do nde- poznania. B unt poprzedni zastąpiła cicha rezygnacja, zam iast bluźnić, m odlono s ię .-a riiiodlitwa przynosdła ukojenie i ^>okój. R zadko się zda­

rzały w ybuchy rozpaczy, bo ufność i otucha nap ełn iała se rca nieszczęśli­

wych. Św. W incenty s ta ra ł sdę szcze- gólniie o poruszenie liich serc i sum ień, aby porzuciła dlrogę w ystępku i n a u ­ czyli się szanow ać siwą godność oso­

bistą. D otąd bowiem, opuszczeni od wszystkich, podobni byli do dzikich zw ierząt.

O dw iedzając tych nieszczęśliwych, św. W incenty isłuchał z an ielsk ą cier­

pliw ością ich sk arg ii żalów, w spół­

czuł cierpieniom , ściskał ich, całow ał łańcuchy, k ręp u jące ich p o ran io n e członki. Często w staw iał się za nimi u w ładz i błagał oficerów , by się z nimd po ludzku obchodzono.. P ew ­ nego razu dobrow olnie włożył n a sw o je nogi w ięzienne kajdany!, w i­

dząc, że jeden ndiewolnik u p a d ał pod ciężarem w ięziennych łańcuchów . Uczynił zaś to w tym celu, by kosztem cierp-iienia w łasnego, uzyskać dla nie­

go wolność.

(12)

206

Z ałożenie Z grom adzenia XX. M isjonarzy.

P ra c u ją c m iędzy ludem tak w Cli- chy, ja k w Chiaitillon, lub posiadło­

ściach pana de Gorndi, poznał św.

W incenty aiem notę i potrzeby tegoż ludu. P rag n ąc zaradzić tem u, n a ­ tchniony od Boga, postanow ił założyć zgrom adzenie gorliw ych kapłanów , k tó rzy b y się poświęci])! n au czan iu ludu p o wisiiach. Za staran iem pani de Gondi, otrzym ał św. W incenty od a r­

cy b isk u p a Paryża dom, a właściw ie

•dawne kolegjum des B ons-Enfants.

U radow any niiiez-miemiiie tym dowodem O patrzności Bożej, zam ieszkał Święty w kolegjum razem z ks. Portai'1, swym pierw szym i wiiemym uczniem , p rz y ­ gotow ując się do spełnienia wielkich -dzieł. Liczył w tedy 49 la t życia.

W k ró tce przyłączyło się do mich kilku kapłanów , ożyw ionych duchem ap o ­ stolskim . Zaczęła się więc gorliw a p ra c a w w innicy P ańskiej. M isjonarze chodzili po wsiach, uczyli lud k a te ­ chizm u, spow iadali i w ygłaszali n a u ­ ki. Budow ali słuchaczy swą sk ro m n o ­ ścią i pokorą. Żyli n a sw ój koszt, nie prosząc i n ie p rzy jm u jąc nic o d ni- fcogo, Nie m ając środków n a u trzy ­ m anie służby, k tó rab y pilnow ała k o ­ leg ju m podczas ich nieobecności, zo­

staw iali klucze pew nem u poczciw em u sąsiadow i, gdy udawali!* się n a m isje.

S taran ie o u trzy m an ie M isjonarzy podjęli państw o de Gondi razem z i n ­ nym i dobrodziejam i.

Zgrom adzenie zostało ziałem u fu n ­ dow ane. P otw ierdził je uroczyście O j­

ciec św. U rban VIII w 1632 r. Bóg o taczał je sw oją opieką tak, że dzi­

siaj rozszerzone po całym świeci e, głosi Ięiię Boże, przyczynia chw ały Bogu i ra tu je społeczeństw o zapom ocą m iłosierdzia.

Chlubić się też mioże to Z grom a­

dzenie św iętymi, ja k np. Janem de V acher a innym i, k tórzy otrzym ali palm ę m ęczeńską.

Ś w ięty W in cen ty u św . Ł azarza.

M isjonarze, pierw si tow arzysze św.

W incentego p racow ali n a m isjach z w ielką gorliw ością, k tó rą ich n a ­ tch n ął Mąż Boży. Poniew aż serca ich pałały, więc łatw o iim było pracow ać.

L iczba m isjo n arzy zw iększała się z dnia na dzień. Kolegjum des Bons- E n fan ts okazało się w krótce zam ałe

n a pom ieszczenie w szystkich. Przytem dochody z fun d acji p aństw a de Gondi były za szczupłe n a u trzy m an ie całego domu. Bóg, czuw ający n a d swą trzó d k ą, n atc h n ął ks. A drjana le Bon, p rzeo ra u św. Ł azarza, by opactwo, w k to rem był dotąd przełożonym , ofia­

ro w ał św. W incentem u. P ro p o zy cja ta, zam iast ucieszyć, p rzeraziła Świę­

tego. L ękał się ja k ognia rozgłosu, jaki spraw iłoby p rzyjęcie tej darow izny, chciał bowiem, jak o ubogi k ap łan , pracow ać n a d wiieśmialkami.

O. le Bon nie u stępow ał jednak, widząc, że św. W incenty, to m ąż opa­

trznościow y. Po ro k u darem nych za­

biegów, ziaiczął się .jednak n iecierp li­

wić, a pew nego ra zu rzek ł do Świę­

tego: „Księże, co z oiiebie za człowiek?

Jeżeli się boisz sam decydow ać w tej spraw ie, pow iedz m i p rzy n ajm n iej, kogo się 'zwykle radzisz, w kim masz zaufanie, k to jest Tw oim przyjacielem , ażeby mógł b y ć p o rad n ik iem między manii — W incenty, p rz y p arty do m uru tema słowami), w sk azał swego spow iednika i d o rad cę ks. Duval i przyrzekł, że jem u będziie posłuszny, ja k sam em u P a n u Bogu. Ks. Duval był jednym z najsły n n iejszy ch księży w Paryżu. Z nakom ity teolog i k azn o ­ dzieja, b ył przytem nadzw yczaj po­

bożny. D ow iedziaw szy si^ę, o co cho­

dzi, orzekł stanow czo że ks. W in ­ centy ipowinien p rzy jąć ofiarow any Mu zakład.

Opactw o św. Ł azarza zostało odtąd- dom em głów nym M isjonarzy... Tam , ja k w w ieczerniku apostolskim , zgro­

m adzali się gorliw i mężowie, by n a ­ stępnie przebiegać św iat, niosąc ulgę i lecząc cienpienia duchow e i fizyczne.

Księży ze Zgrom adzenia św. W incen­

tego a Parnio nazyw ano M isjonarzam i.

M isje po w sia ch .

Ideałem św. W incentego, było p ra ­ cować nad ludem wiiejskim, do niego rw ała się jego apostolska dusza. Gdy potem zajm ow ał się klerykam i, czy­

n ił to jedynie w tym celu, by każda w ioska m iała dobrego i w iernego p a ­ sterza.

Po założeniu kongregacji m isyjnej, now y ten rodzaij apostolstw a og arn ął całą F ran cję. Rzecz n atu ra ln a , że św.

W incenty był n a jb a rd z ie j czynnym i niestrudzonym pracow nikiem . P r a ­ gnąłby był znajdow ać się rówinooze-

(13)

207 śnie w kilku m iejscach, by ja k n a j­

w iększa liczba słuchaczy k o rzy stała ze słow a Bożego. Z m uszony w racać dio Paryża, czynił to niechętnie. Z da­

wało Mu siię bowiem, że b ra m y m ia­

sta pow inny upaść i przygnlieść Go:

„Ty odchodzislz — m ów ił do siiiebie — a tu i inne w ioski czeikają pom ocy od ciebie; gdybyś b ył nie przyszedł na- przykład do tej w ioski, te osoby, k tó ­ reś zastał u m ierające w stan ie grze­

chu, byłyby siię p raw d o p o d o b n ie p o ­ tępiły. Jeżeli w ięc znalazłeś w tej p a ­ ra f ji tak ie lub tak ie grzechy, cizy ci to nie d a je do m yślenia, że ii w in ­ nych p a ra fja c h p o p ełn iają ;s:ię p o d o b ­ ne zbrodnie, a nieszczęśliw i grzeszni­

cy czekają m isji? A ty odch o d zisz!“

Księży sw oich, pow racający ch z m isji w yczerpanych, u m acn iał do- brem i słow y ii zachęcał, by w szystko o d daw ali Bogu i p racow ali w ytrw ale.

„B iada nam — m aw iał — gdybyśm y opieszale służyli i w spom agali b ie d ­ nych!" — N auczał, zachęcał, biegł, d okąd Go p ociągała Jego n ien asy co n a gorliw ość. C zynnym b y ł do 80-ciu praw ie lait życia, niie zw ażając n a fe­

b rę, k tó ra podk o p y w ała Jego z d ro ­ wie. Bóg jed y n ie jes t św iadkiem , ile dobrego uczynrił ta k sam, ja k przez sw oje Zgrom adzenie.

M isje zagran iczn e.

D otychczasow ym teren em pracy M isjonarzy b y ła jed y n ie F ran q ja.

Ościenne k ra je niic jeszcze n ie w ie­

działy o m isjach. To też płom ienne serce w ielkiego A postoła uspokoiło się w tedy dopiero, gdy m ógł wysłać Swych uczniów do W łoch, Irlandj>i>, na w yspy H ebrydy, do Polski, B erberji i M adagaskaru. M iłosierdzie Jego b o ­ w iem nie znało k o rd o n ó w ni granic!

D oznając zachęty ze stro n y P ro p a ­ gandy w Rzymie, pow ziął myśl w ysła­

n ia m isjo n arzy do B erb erji P ersji i Indyj W schodnich. Cały św iat p r a ­ gnął o g arn ąć niew yczerpaną gorliw o­

ścią sw oją! Ja k b ard zo bolało serce Jego, w idząc z jed n ej stro n y tyle n a ­ rodów , pogrążonych jeszcze w ciem ­ nościach błędu; z drugiej, niem niej Iiiczne rzesze k tó ry ch pochodnia w iary zgasłai „Co za nieszczęście m a­

w iał — że miusimy patrzeć n a Szwe­

cję, Daniję. Anglję, Szkocję i Irlan d ję, od p ad łe od Kościoła, a o p ró cz tego H o lan d ję ii w ielką część Niemiec.

O Zbaw iaielu Najsłodszy, ja k a to ogrom na strata!.

Synow ie i C órki W incentega a P a u ­ lo prow adzą dalej dzieło swego O j­

ca. M isjonarze i S iostry M iłosierdzia p ra cu ją w e w szystkich pięciu częściach św iata, nie żału jąc potu n i krw i, b y ­ leby Im ię Jezusa było w szędzie znane.

Roczniki Rozkrzewnienia W iary św.

o p o w iad ają n a m często o m isjo n a­

rzach, k tó rzy gdy chodzi o spraw ę C hrystusa, nie szczędzą sił i nie w a­

h a ją się przed żadnem pośw ięceniem . Służyć biednym , nieść ulgę nieszczę­

śliwym, głosić d o b rą now inę Ewainge- lji w szystkim narodom , to ich szczy­

tn e pow ołanie!

R ek olek cje przed św ię cen ia m i.

„ Jak i k ap łan , tak i lu d “ m aw iał nasz Święty, w idząc z boleścią, że w ielu k ap łan ó w nie odpow iadało nie­

stety godnie sw em u wzniosłem u po ­ w ołaniu. P rzyczyną tego b ył b rak tych potężnych środków , któ re teraz tak skutecznie służą do kształcenia godnych sług o łtarza. Nie było podów ­ czas semiinafjów, ani rekolekcyj przed św ięceniam i. K andydaci do stan u k a- płaństkiego, pozostaw ieni sam i sobie, żyli życiem św iatow em , bez żadnej regiuły, ni m etody. K onsekw encje zaś tego były n a d e r sm utne.

Bisikup z B eauvais, b olejąc nad tym sm utnym stanem rzeczy, py tał się raz św. W incentego, co czynić, by złem u zaradzić?

„Księże /Biskupie — rzek ł Święty — chodźm y w prost do źródła. C hcąc zna- leść środek do o d n o w ien ia kleru, trzeb a zacząć od tych, k tó rzy m ają przy jąć k apłaństw o, a nie od tych, któ rzy już są w yśw ięceni. N iech ci ty l­

ko p rzy jm u ją św ięcenia, k tó rz y mieć będą. p o trzeb n ą naukę i w szystkie znaki praw dziw ego pow ołania. A i tych jeszcze przygotow yw ać trzeb a o ile m ożności ja k najd łu żej, by godnie spraw ow ali św ięty sw ój u rz ą d “.

Biskup, zam yśliw szy się, odrzekł po chw ili: „N arazie n ie mogę nic lep ­ szego zrobić, tylko zbiorę kleryków u siiebie i każę ich uczyć tych rzeczy, k tó re um ieć pow inni — v cnót, któ re w ypełniać maiją!“

„Ach! Księże B iskupie — zaw ołał W incenty '— to myśl praw dziw ie Boża!...**

(14)

208 R ekolekcje przed św ięceniam i za­

częły się w B eauvais, a n astępnie u św.

Ł azarza. Setki kleryków przybyw ało do P ary ża do XX. M isjonarzy. Święty W incenty pnzyjm ow ał wszystkich, um ieszczał ja k m ógł, i daw aj u trzy m a­

nie całkiiiem bezinteresow nie. Nie byłby podołał ogrom nym w ydatkom , jak ie się z tem łączyły, gdyby w szystkie p o ­ bożne p an ie, k tó re znał, nie były m u przyszły iz pom ocą. Zwyczaj o d p raw ia­

nia ćw iczeń duchow nych p rzed św ię­

ceniam i, rozszerzył się w krótce we wszystkich djecezjach.

R ekolekcje.

Nie w ystarczało gorliw em u Słudize Bożemu, że duchow ni synow ie jego daw ali mlisje po wsiach, a On sam przew odniczył ćw iczeniom duchow nym kleryków , p rag n ął bow iem , by ja k n ajszersze wanstwy ludności korzystać mogły ze słow a Bożego.

W edług opow iadania naocznego św iadka Abellego, w idziano w dom u św. Ł azarza, przedstaw icieli w szyst­

kich w arstw , społeczeństw a. W refek ­ tarz u zgrom adzili się razem n a ćwi­

czenia duchow ne m ieszczanie i wie- śniacy, biedni i bogaci, -starcy i m ło­

dzieńcy, kupcy, szlachta, książęta, artyści, lokaje, żołnierze i, t. d.

W szystkich p rzyjm ow ał Św ięty w tym h otelu m iłosierdzia, d ając im darm o pom ieszczenie i w ikt. Po kitlku dniach, spędzonych w skupieniu, wychodzili odnow ieni n a duchu, odzyskaw szy zdrow ie duszy, um ocnieni do dalszej p racy n a d uświęceniem .

Z darzało się często, że d o Świętego Męża przychodził p ro k u ra to r z. m iną zafraso w an ą i mówił, że w kasie p u st­

ki, ledw ie jeden sold (sous) się zn aj­

dzie. „Och! ja k a d o b ra nowlina — o d ­ pow iadał Święty — teraz w łaśnie oka­

żemy, jaka jest n asza ufność w O patrz- ność Bożą!**

„Ojcze -— m ów ił inny b r a t — licz­

b a biorących udział w rekolekcjach je s t za d u ża“. ^ „.Mój b radie, oni tak p rag n ą zbaw ić swą d u sz ę * * .;^ „Nie m am już ani jednego p o k o ju wolnego, w szystko ziaijęte — rutyskiwał trzeci**.—

„A w ięc — o d p arł Św ięty — pro&zę im oddać m ój pokój**.

O koło 25 tysięcy uczestników re- kolekcyj przesuw ało się przez re fe k ­

tarz dom u św. Ł azarza, w ostatnich 25-cau latach życia św. W incentego.

Gorącem p rag n ien iem świętego Misjo­

n a rz a było, by i w innych donnach m i­

syjnych odbyw ały się te pobożne ćwi­

czenia.

K on feren cje dla d uchow ieństw a.

R ekolecje przed św ięceniam i były pierw szym krokiem do odrodizenia du­

chow ieństw a, ale nie mogło to w ystar­

czyć* T rzeba (było w ynaleść sposób, laby młodzii księża mogli się w dobrem utrw alać. Myślał o tem św. W incenty, ale poniew aż sfię nigdy w postanow ie­

niach sw oich nie śpieszył, uprzedził Go w tem inn y .

R azu pew nego przyszedł do Niego jed e n a. m łodych kap łan ó w , k tó ry od­

byw ał rekolekcje p rzed święceniami ii p ro sił Go, czyby nie uw ażał tego za dobre, żeby k apłani, p ragnący w y­

trw ać . w dobrych postanow ieniach, zbierali się co tydzień u św. Ł azarza,

•aby tam usłyszeć słow a zbudowa­

n ia i odnow ić d obre postanow ienia.

„Myśl to z niteba — o d rzek ł m u św.

W incenty — zastanów m y się jednak jeszcze i m ódlm y się**.

P rzedłożył potem ten p ro je k t arcy­

biskupow i p ary sk iem u i papieżow i, k tó ry go zatw ierdził i pobłogosław ił.

Odbyła się więc pierw sza konferen­

cja, w k tó re j s ta ra ł się Święty prze­

konać sw ych słuchaczy o potrzebie i korzyściach tych duchow nych roz­

mów. N astępnie zbierano się regular­

nie co w torek. N ajw ybitniejsi du­

chowna XVIII w. przybyw ali ze wszysit- kich dzielnic P ary ża, a n ajznakom itsi b iskupi w ygłaszali n au k i n a tych ze­

b ran iach . Członkam i nowego stow a­

rzyszenia bylii: Ks. Olier, założyciel sem in arju m św. Sulpicjusza, Abelly, pierw szy h isto ry k naszego Świętego, b iskup Perrochel, b isk u p Pavrllon, Godeau, jeden z pierw szych członków A kadem j'i fran cu sk iej, B os siu et i wielu, w ielu Innych. W czterdzieści lat póź­

n iej, p isał Biossuet o zebraniach te słow a: „W incenty był tw órcą tego stow arzyszenia, a zarazem jego duszą.

Ghciwiie słuchaliśm y Jego słów. Nic było w pośród nas ani jednego, któryby wów czas nie zrozum iał w całej pełni tych słów Apostoła. Jeśli k tóry mówi*

jak o m owy Boże“.

(15)

209 —

S em inarja.

P rag n ien iem Świętego było, ja k w iadom o, dostarczyć Kośaiołowi k a ­ płanów , w edle Serca Bożego. By o sią­

gnąć ten cel, należało zaw czasu k sz tał­

cić kan d y d ató w i w d rażać do obo­

w iązków stanu. O tw orzył w ięc w ro k u 1635 w kolegjum des B ons-E nfants szkołę przygotow aw czą dla m łodziut­

kich kleryków . T rzeb a było je d n a k długo czekać n a rezu ltaty , często nie­

pewne, tego pierw szego w ychow ania, a tu dobrych k ap łan ó w było brak!...

Sw. W incenty zro zu m iał tę naglącą potrzebę. P o stan o w ił więc założyć se- minarjium, do k tóregoby przyjm ow ano m łodych ludzi, przygotow ujących się do p rzyjęcia święceń., lub p o sia d a ją ­ cych ju ż takow e. W ciągu dw óch lat zap raw ialib y się klerycy do p ierw ­ szych funkcyj k ap łań stw a, cerem onij, śpiewu,, ćw icząc się p rzy tem w p oboż­

ności, nab y w an iu cnót, stu d ju ją c dog­

m atykę i teiologję m oralną.

P o nam yśle zw ierzył się Święty z tym p lan em K ardynałow i Richelieu.

W ielki m in ister n iety lk o p ochw alił ten zam iar, ale stanow czo nalegał, by Święty n a ty c h m ia st w p ro w ad ził go w czyn, z ak ład a jąc pierw sze Sem ina- rju m w P ary żu . W ten sposób, po tylu praw ie niezw yciężonych trudnościach, w ykonano w reszcie d e k ret Soboru T rydenckiego o zak ład an iu w ielkich

i m ałych sem inarjów .

Rzecz g odna uw agi! Do początku XVII w ieku, anii jed n o isem inarjum nie egzystow ało jeszcze w e F ra n c ji. Z k o ń ­ cem XVIII stulecia 60 przeszło tych nieocenionych insty tu cy j znajdow ało się p o d k ieru n k iem sam ych jedynie M isjonarzy. Nowe to dzieło, n iezm ier­

nie pożyteczne d la K ościoła, p rzy n o ­ szące obfite rezu lta ty w w ychow aniu idealnych k ap łan ó w , rozszerzało się coraz b a rd ziej i w krótce objęło w szyst­

kie djecezje we F ra n c ji.

B ractw a M iłosierdzia.

P odczas swego pobytu w Chatillon, zaczął św. W incenty zap raszać panie ze sw ej p a ra fji do o dw iedzania b ied ­ ny ch c h o ry ch . W idząc u jem n e strony n ieunorm ow anegó m iłosierdzia, p rz ed ­ staw ił im p otrzebę złączenia się, by m iłość była u jęta w ja k iś porządek.

Założyło slię stow arzyszenie, nazw ane

„B ractw em M iłosierdzia“. P o ra ź p ier­

wszy zap row adzono odw iedzanie u b o ­ gich i chorych po dom ach. P anie, p o ­ ciągnięte p rzy k ład em Świętego, p o rz u ­ cały zabaw y i rozryw ki, k tó re były d o tąd jedynym celem ich lekkom yśl­

nego życia, a pośw ięcały się n a p o ­ sługę około chorych...

W k ró tk im stosunkow o czatsie, za­

łożył Mąż Boży podobne B ractw a Mi­

łosierdzia w Villepreux,. Joigny, Mont- muraiU, a w posiadłościach pań stw a Gon di liczba tiich dochodziła do trz y ­ dziestu. Już nietylko w P a ry ż u is t­

niały , ale i w L o tary n g ji, S abaudji i W łoszech! Któż zdołałby wyliczyć w szystkie?... T ysiące biednych k o rzy ­ sta obecnie z m iłosierdzia i m ąd rej przem yślności św. W incentego. P o ­ b ożni d o b rodzieje nio są nieszczęśli­

w ym pom oc m a te rja ln ą i m oralną.

T ak m ów ił o tych B ractw ach naoczny św iadek. -Co byłby pow iedział, gdyby m ógł widzieć, ile dobrego zdziałały te k o n feren cje po całym świecie?

W ro k u 1621 postanow ił Święty zorganizow ać p o d o b n e B ractw a w śród m ężczyzn. P anow ie zajm ow ać się m ieli zdrowemiif ubogiem i dziećmi i starcam i, podczas gdy p a n ie pielęg­

now ały chorych.

O toczył też sw ą opieką te rm in ato ­ rów, k tó rzy znaleźli w Św iętym oj<ca i opiekuna.

O! ja k przem yślna była miłość Świętego. Jego w ielkie serce w spół­

czuło każdej nędzy i sta rało się jej ulżyć 1

tS tow arzyszenie św. W incentego a P aulo rozszerzało się coraz b a r ­ dziej, a dziś podobne do w spaniałego drzew a, o k ry w a sw em i k o ro n am i nie­

tylko F ra n c ję , ale św iat cały.

Celem tego p o d z ^ u godnego T o­

w arzystw a, jest spewffc gorące życze­

nie Zbaw iciela, byśm y w zajem nie ko ­ ch ali się tak; ja k O n nas ukochał.

Zw iązka m iłośai łączyć p o w inna b o ­ gatych i ubogich, k tó rzy w zajem nie m ają sobie pom agać.

L u d w ik a d e M arillac.

Nie w ystarczało zorganizow ać licz­

n e to w arzy stw a p ań M iłosierdzia, trz e ­ b a było jeszcze niem i kierow ać, za­

chęcać i pouczać je. W praw dzie nie­

stru d zo n y apostoł nie u ch y lał się od pracy, lecz podołać w szystkiem u było niepodobieństw em .

Cytaty

Powiązane dokumenty

Tym czasem Piękna P ani zaczęła się usuw ać wgłąb... Następnie P an i oświadczyła: «Przyrzekam tobie, że będziesz szczęśliwą nie na tym, aile w przyszłym

Było ich sześć, a wszystkie prawie z dodatkiem śpiewów, żeby tylko wspomnieć bardzo starannie, a poważnie wykonaną kantatę — zachęcającą w „Finale&#34;

ła ,ta k jak M atka Dziewica trw ała u stóp krzyża, na którym umierał Jej Syn, bo wyżyny wiary wznoszą się ponad gwiazdy, tam dokąd nie sięgnie oko

Lecz ponieważ czystość jest udziałem mocnych, tych, którzy um ieją walczyć i nie cofają się przed żadną ofiarą, Serce Marii, które Medalik ukazuje nam

A kcja m isyjna wypływ a dalej 'z przykazania miłości, która jest podstawą w chrześcijaństwie: «Po tym poznają was, żeście uczniami moimi — powiedział Pan

Nauczymy się z niej cenić nasze śliczne nabożeństwa, i obrzędy kościelne, które teraz może wydają się nam takie długie..?. „Jeszcze cicha msza

odbyło się uroczyste przyjęcie do Stowarzyszenia Dzieci Marji A spirantek i Aniołów Stróżów, były rekolekcje jedno­.. dniowe dla nowo przyjętych Dzieci Marji,

W Tobiem Panie nadzieję położył Niech nie będę zawstydzon na wieki, Tyś świat cały wywołał z nicości, Tyś jest źródłem piękna i radości, Tyś