• Nie Znaleziono Wyników

Wiadomości Brukowe. Nr 76 (1818)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Wiadomości Brukowe. Nr 76 (1818)"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

WIADOMOŚCI BRUKOW E

Pf ilno w Sobotę Dnia i 8 Maja.

i 8 x 8 . ' 7 6

f - P ISM A P E R Y O D Y C Z N E .

K tó ż nie wie, iak są potrzebne P eryodyczne P ism a? S ą 't o um ysłowe straw y, którem in as literackie b ractw a w pew nych oznaczonych czasach oŁdarżąią'. W ię c , zw yczayn ie iak, na u czta ch i biesiadach, nie żaw śze dobrzy k u ch a rze, a często i m uzyka ladajaka. Gdzie atoli .lud do ty c h dusznych posiłków p rzy w y - k a , w s zy sc y ich p o t r z e b n i; w szy sc y do nich tęsknią, iak głodni do obiadu. W sz y s c y ' więc, tę pańszczysyiową bazgraninę, jak mogą, c z y t a ­ ją. A n aprzód, nie można się u nas obeyść bez gazet — P. Sędzia, P. Plenipotent, P. Kom - misa-rz , P. R e g e n t, czyta ją K.uryera i to od końca. P olityczne ^albowiem ludzi obróty m a­

ło ich obchodzą ; ale oświadczenia , p o zw y , term ina ta x y i ex d y w izyi. są m ateryą bardzo w ażn ą. Dla tego c zyta ią z w ielk ą u w a g ą ; zastanaw iała się' nad tak obchodzącem i ich zda­

rzeniam i głęboko; udzielaią"sobie sw oich postrze- żeń nawzaiem ; -a jako ludzie z g ło w ą , rozpa­

m iętyw ają, jakby z każdey okoliczności k o rzy ­ stać ?’ jakby ja na intratę n a k rę cić?

Inaczey c z y ta R> P od kom orzy, 'P .,S t a r o ­ sta, Cześnik, Skarbnik, P odczasy i. t. p.. T y c h całkiem polityczne zaym uja widoki —-• U rzadza- ią ś w ia t, p rzen ikają niezgłębione gabinetow e taiemnice ; ' z naym nieyszego napomknienia , z iednego slów~ka , * zgaduią nayskrytsze myśli.

M inistrów. N ic ich przenikliw ości nie uydzie;

nic się nie zdarzy, -ezegoby w przód nie byli zga­

dli. S zk o d a , że ich nie słuchano ; w szystko- b y było poszło lepiey. W s z y s tk ie zaś te w a ­ żne sprawy odhywaią się nie raz p rzy złe y ka­

w ie , m ętnem lub kwaśnem piwie, czasem p rzy

żurow inow ym ponezu i p rży dosyć iuź u nas zmodńionćy a sm rodliw ey lulce.

G dy się to d z ie ie , P. Podkom orzyna lub Starościna, Panny Starościanki i. t d. słuchają ciekaw ie , i dziw ią się wiiellum widokom Jego­

m ości lub Papy.. Czasem się w zd rygaią i trw o • żą na odgłos zapow iedzianey przez Starostę w o y n y .: w szystko się atoli k o ń czy na strachu.

W miastach p o w iato w ych : tu i ów dzie na p ocztow ych stacyach , w kaw iarniach i po b ilard ach , le żą na stole W iad om ości Bruko­

w e . Z a każdem zgromadzeniem się p o ic h n a - deyściu, są śm iechy, są i gn iew y. Gdzie nie gdzie pow staią spory. M a to pisemko sw oich stronników, k tó rzy go bronią; ma i- nie p rzy ia- ciół,, k tó r z y ie łaią. T y m czasem coś się c z y ­ ta, a to w m ieyscach takich, gdzie nigdy nie czytano. ' Z a czyn am y z tego powodu' rozu ­ m o w ać, a zatem i m yśle ć; a przez to samo dzieie się zadosyć istotnem u zam iarowi w y d a w ­ ców . U derz -a słuchay, powiedział E urybia- desow i T e m isto k le s, leżeliście o nich moi P a ­ now ie słyszeli?. O toż łaycie nas, iak chcecie, ale się naucżcie czyta ć i m yśleć ; nauczcie się szanow ać zdanie publiczne i dbać o nie; prze- konaycie się, źe niepraw e postępki, choćby ńay- taiem nieysze, w y iaw ić się m uszą i nie uydą bez karnie^ A na ó w czas przestaniem y p is a ć , bo się zam iarow i naszemu stanie zadosyć.

Jeszcze mamy w W iln ie i Tygodnik. T e n d aw n iey , swoiemu im ieniow i w ie r n y , ziaw iał się regularnie co tydzień.- T e ra z zaledwo co' dwie n ied zieli, czyteln ik ó w sw oich w ierszem i prozą' częstow ać r a c z y . D la tego T ygod n i­

kiem bydź nie przestał. M óżnaby w iele powie­

dzieć na iego pochw ałę, ale m y w olejny o współ-

(2)

H 7 8

. tow arzyszu za m ilcze ć. O prócz tego nie w y ­ pada obrażać pochwałam i/skrom ności źyiących , a zatem p rzyzw o iciey zaczekać iego zgonu, któ­

ry , iak z coraz w ięk szey słabości domyślać się można, cale nie iest daleki — Szkoda — Do- poty u nas ciężko będzie utrzym ać się peryo- dy cznyin pijmom, dopóki tyle tylko będzie czy- ta ią e y e h , ile piszących : bo to podobno iest nasz- przypadek. D la tego dobrzeby było, gdy b y tym czasem niektórzy z ty c h ostatnich p rze­

nieśli się d o . pierw szey klassy. Pow oli może nastaną, czasy lepsze , może się liczba c z yta ją ­ cych p o m n o ży. może się nasza proza cokol­

w ie k obrobi i w ygładzi , a w iersze może nie zaw sze będą bolesne.

N asz D ziennik co miesiąc sie rodzi i to do- syd ciężko!-— ■ P o c zc iw e to dziecko!-—■ Z y cze - m y mu na przyszłość łatw ieyszych urodzin i w ie c e y kumów, k tórzyb y go trzym ali. Od pu­

śc iw szy lekkie niektóre grzechy, ma dosyć pism pożyteczn ych i w a ż n y c h ; za to go te ż rzadko kto c z y t a — - Bo czego też on chce od nas ? —^

Radby, żebyśm y go c z y t a li, ą z kilku arkuszy się składa. O prócz tego praw dziw ie nudny., N a y czę ście y zaw alony iakieniiś' uczonemi ro z­

prawam i. K tó żb y to cz yta ł ? nie są w p raw ­ dzie u nas poczytnieysze i pisma zabawne, bo nasze Dam y nie umieią po Polsku^; a m ężc zy ­ źni nie m aią czasu czyta ć. A potem coby łeźv Polak dobrego n ap isał!.

A naszźe M iesięcznik ? — O tym ieszcze nic nie powiem y ; dopóki się z sobą nie poznamy lepiey — Nie pospolity iednakże kaznodzieia! —- O biecał z naszym Szlachcicem latać na łopa­

cie __ Z a czem , Panie Szlachcic, myśl o dro­

dze, i ieżeli się brat Połocki rozgrzeszy w siąść z tobą na czarow nicze narzędzie i w kominy zaglądać , lub łysą górę odwiedzić, powiesz nam,

<;o Was w te y ppdróźy spotka? co tam cieka­

w ego zn ayd ziecie?— T y m czasem zaś day to­

w a rzyszo w i p rzyszłey podróży p rzyjacielską przestrogę , żeby na ‘ Pegazie nie ieździł, albo się o lepszego postarał; bo lichey szkapiny, na k tó re y w ystępuie dotychczas , naw et na ły s e y

górze nie śc ie rp ią , & « nas nieochybnie przed nią nie tylko w szystkie kominy, a l e i uszy poza­

tykają.

T o w naszyć,h stron ach ,— A coż się to dzieie u naszych braci o ścien n ych ! — Jaka szczęśliw a płodność ! — I gazety i Tygodniki 1 Pam iętniki, i M iesięczniki i Ć w iczen ia nauko-*

w e — i nie lada Ć w ic z e n ia ! — Bo iuż ci to nie pospolity w ynalazek : ćw ic zy ć n a u k i! — : N ie­

d aw n o , .narzekaliśm y na niedostatek P isarzy ; ną grubą w kraiu pom rokę— I sprawiedli­

w i e — Bo też : w samey r z e c z y .ciężk ie pano­

wało zaćmienie w książkach i g lo n a c h , tak, iak te r a z ’ w kieszeniach. Czego nay.ważniey- szą p rzyczyn ą bvlo podobno zb yt mocne o- św iecenie piwnic ; z których m eoszacowam przodkow ie nasi duszne i- cielesne czerpali po­

siłki ; a troskliw i o utrzymanie tejro drogitgo św ia tła , skrzętnie i cierpliw ie poileymowali u- czone do W ę g ie r podróże. A le" dziś za to wpadliśmy z jedney ostateczności w drugą*

Bo nagle około ostatniego przesilenia zim ow e­

go (j) zjawiło się tak w iele pism, które się pod- ięjy z obow iązku oświecać , źe nadzw yczayn e to św iatło , słabe i p rzyw yk łe do ciemności o - c z y n a sze, now ym razi blaskiem , i to takim , iż. ieżeli się w cześnie cała czytaiąca publiczność nie opatrzy w baldachimki i umbrelki (a), yyszysi-

(1) K to k o lw iek c z y ta z u w ag ą k alen d arze, przy zn ać musi,, iż p rzesilen ie dnia z nocą jest w łaśnie epoką nayw a*

żnieyszych w p rz y ro d z e n iu zdarzeń : w tenbzas, ró ­ w no z zaczęciem k anikuły n iezm iern e zam ąceni*

W m ozgach. W ten czas nie jedna głow a id zie do Bo­

n ifra tró w z ogrom nem i guzam i (ro zu m ie się, p o d łu g G alla , z w ielk iem i zd atnosciam i) w ten czas się psy i w ilk i w ściekają , a cio leta ro d z ą i t. d. i t. d. m of żnaby w te y m at e ry i napisać p ra w d z iw ie uczo n ą roz-- -prawę , ale odsyłam y po nią do pism nau k o w y ch . (2) P rzep raszan i za w jrraz U m brelki , k tó r y nie jest pol­

ski. N iew iem iakby to zro b ić ? ale należałoby im sp ra­

w ić i akie piękne nazw isko. M ożnaby ie np* nazw ać d e n n ik a m i , bo te n w y ra z m'a to k sienników i D zien­

ników , słów p raw d ziw ie polskich— Możnaby, od przy-- - ćm ienia nazw ać ie p rty c w m k c im i lu b za c jęm ka m i, co­

b y w ychodziło na p rzy im e k i za im e k. D la b ard zo uązo- liych d o b ry b y b y ł w y raz aczosłon albo wzroko ch ro ń ••

D la nas pospólstw a m ogłaby u y ść za sło n ka . Ale że t o w y ra z nadto p o sp o lity , w ięc n ie c h b ę d z ie umOralka^

(3)

7 9

kitu nam nakoniec cisnąć przyidzie. Aut.oro- Tyie, iak w ielkie iakie św ieczniki, sieią a sieią św iatło , w okrąg po całem k r a iu ; a ia, ieden z ubiegaiących się za niem, tak się zapuściłem daleko, żem ani postrzegł, iak mię v£skróś prze - ięło ,• i tak przepełniło okropnie, źe mię teraz samego napadła nieodbita chętka pisania i oświe­

cania naw zaiem . — D aruycie w ięc. Panow ie u- e z o n i, sądźcie iak c h c e c ie , a ia muszę bydź w aszym kollegą. Owszem , zb yteczn a pełność św iatła tak mię rozpiera i d r ę c z y , że mi pi­

sania nie d o s y ć ; muszę głośno nauczać, i za- choruię, ieźeli choć w Pacanow ie Profesśorem nie zostanę. Do ciebie- się w ięc udaię , ko­

chany tow arzyszu #i przyiacielu Świstku! T y , k tó ry obrałeś R ektora dla sław ney ow ey szko­

ły , t y ieden możesz dopomódz nieszczęśliw em u bratu twoiemu i dać mu tak pożądane m iey- sce. Nie umiem ia w praw dzie k u ć , i nie- wiem iakie' są kóz Pacanow skich podkowy; ale za to podeymuię się rozszerzać sposób pisania i nayczystszy styl kozi. U pewniam cię , iż W każdym w ierszu , a przyn aj m aiey w każdym o k re sie , czyteln ików moich bnern częstow ać będę. Nakoniec , ieźeli chcesz bydź kollegą.

Szubrawcem , wyiednam ci patent i to* iak są­

dzę , bez trudności, bo m y cię tu ofldawna ar­

cy-szu b raw cem w arszaw skim nazyw am y. A choć ci się zdarza p o b łąd zić, i chw alić niekie­

dy pisma nie do r z e c z y , a ganić dobre (3), wszelako m y ci to w szystko., iak kochanemu b ra tu , przebaczam y. Bądź w ię c łask aw ! a ia tym czasem w racam do r z e c z y —^- M yśla­

łem nie raz, co to będzie, ieźeli, broń Boże, ta sama choroba, która mię d r ę c z y , po całym się krain rozeydzie. Jaka to będzie praca d laJe- karzy, wynaleść na nią piękne G reckie sło­

wo !' Jaka pociecha i chw ała dla- ty c h , k tó ­ rzy g o . choć pól łokcia u p rzę d ą? Jaki pię­

kny w um ieiętności p rzyrostek ? A le dzięki patryotycznym;uc/.uciom wielu naszych pisarzy, ta obawa i te nadzieie są próżne. P rze w i­

e j Obac» Famięt, Warszaw", na rok 1818 N, a,

dzieli oni takie . w ypadki zd alek a; il w id ząe anać na lampach tak nazw anych urgana , albo ieszcze ładniey kinkietach. , iak się przez kopu- . łę gazow ą zb yteczna jaskrawość św iatła tamu- ie i tłu m i, znaleźli sposób obwiiania w ażn ych m yśli sw o ic h , w dość grubą gazę. T a k chw a­

lebny i ludzki postępek w a rt iest uwielbienia.

S zk o d a, że u nas nie ma pow yznaczanych na­

gród za podobne literackie usługi. Nie ieden pisarz p eryod yczn y i n iep eryodyczny nie w ą t­

pliw e ma do nich praw o. -W ypadałoby w ię c chyba odwołać się do o byw atelsk iej7 gorliw o­

ści czyta ją cy ch rodaków , ażeby się na usta­

nowienie - tak dobroczynnego Instytutu skoią- r z y ć i złożyć chcieli. A le i tu przychodzi mi na myśl , źe liczba składających się nie b y ­ łab y zb yt w ielka. T y m czasem iabym ro­

zum iał, iżb y m ogły bydź nagrodą dw a medalle, m nieyszy i w ięk szy ; p ierw szy z w yobrażeniem nietoperza , a drugi ciem ierzycy. Ci zaś , co -zawsze chcą pisać iasno i zrozumiale dla w szy st­

kich, powinni bydź poniżani i prześladowani wszelkim sposobem, a to przez wzgląd na szko­

dliwe skutki, iakie ztąd w ypaść mogą. Z c z e ­ go się pokazuie , iak kapłani egipscy, od k tó ­ ry c h w szelkiey mądrości początek, źe A lch e­

m icy , A depci i Kompania -, postępowali rozu­

mnie , pisząc naprzód sposobem niezrozum ia­

łym dla innych, a po wydoskonaleniu t e y sztuki, i dla siebie samy c h — C hw ała Bogu , Pisarze nasi, iuź wpadaią na tę zbawienna drogę.

Rozm aite zaś są stroie, w .k tó n e ciź Pisa­

rze drogie swoie m yśli ubiera ią i obwiiaia. Bo- naprzód , z p rzyięciem ubioru francuzkiego dla siebie-, zaczęliśm y stroić w eń i nasze m yśli , i ta barw a iest teraz naypóspolitsza. Są w sza k ­ że , k tó rzy m ow ie sw »iev d-a-ią stróy całkiem niem iecki i pną się iak m o g ą , do trahsceri- dentalueści, i ci w arci są naj w \ ź s z e y nagrody.

D ośw iadczenie albowiem, pokązało, iź nie masz na masl-;ov, anie myśli i nadanie im pozoru peł­

ności i iądrnośc;, doskonais ego i szczęśllw iey w ynalezionego stroju. . W id a ć, zer .niektórzy N iem ieccy uczeni dobrze ehiypnęli N ilow ey w e-

(4)

8 o — ■

a Pr z ez to przystąpili naybliźey do praw ­ dziw ego głębokich umieiet.ności piętna } to iest do łigip skiey iasności. Są rikkoniec , którzy gardzą i iednyrn ubiorem i drugim, i w olą króy C^erkieski., albo * C ze rk ie sk a -W ę g ie rsk i (4), lako naylzeyszy i naym niey kosztow ny. T ru - dno tylko, na te y maskaradzie myśli, dostrzedz p raw d ziw ey polskiey sukni. Zdaie się albo­

w iem , ze używ ane w w ieku Zygmunt o wskini, Zupełnie zaginęły -— . Z a Stanisława w praw dzie Augusta wymyślono króy inny , cale nie z^y i do naszych potrzeb dosyć sto so w n y ; ale ten nie podoba się, źe prosty, i mało iest rzem ieśl­

ników , qo go dobrze znaią. O w szem znale­

źli się Ł o w c y A utorskiey sław y , k tó rzy poza­

kładali kram iki czyli tandety wym yślonych od siebie cale cudow nych stroiów i stroilfów, któ- re b y radzi wprowadzili w modę. B ia d a ! źe na ten lich y tow ar mało maią odbytu ! Ijini, iezeli nie mowie i słow om , to choć głoskom ; sprawuią, to ogonki, to kapeluszy k i,-tó czubki, a niekontęnci, źe nam uszy drapią, ieszcze chcą i oczy k aleczyć.

A le oprócz pospolitey c z y li w o ln e y , nasze peryodyczne pisma pełne są m ow y w ią za n e y , cz y li po teraźnieyszem u M etrycznej i Rytrni- czney. T e n rodzay P isarzy niezmiernie się u nas rozm nożył. N ikt iuź .wolno pisać niechce.

I le p ie y , że się ch w yciem y M ctrycznóści i R y ­ tm iczności : bo teź, to nudna rze cz iednym za­

w sze m ów ić tonem. Spodziewać się n a le ż y , że się wkrótce’ w szy sc y nauczem y śpiewać, i to iedni trochaicznie, drudzy daktylicznie, ado-

(4) Jest na to wprawdzie inny dobitnieyezy narodowy w y ­ raz , ale staroświecki i trochę niegrzeczny.

n ic z n ie , sa ficzn ie , a zaw sze ślicznie. O w ­ szem, ieżeli ten zapał póydzie daley, iest na- dzieia , źe zupełnie zapomniemy prozy, i w po­

trzebie , lub gdy się, spotkamy na ulicy, prze- śpiew yw ać iedni do drugich będziem y. Z a ­ chodzi tylko iedna w te y m ierze w ątpliw ość , to iest: źe pomimo c a łe y M etryćzności, trudno częstokroć rozetnać , c z y w iersze są poezyą, czy prozą. W rozm owie w praw dzie, p rzyy- dzie to łatw o ro z ró żn ić , . skoro w iersze śpie­

w ać się zaw sze będą. A le w druku wypada prosić Jchmość Yirtuozów, żeby zaw sze na po­

czątku ostrzegli : c zy pismo ich ma do p raw ­ dy bydź poezyą ?

Nieoszacow ani P egazow i iezdzcy! pohamuy- cie proszę ten z a p a ł— • Z kąd wam taka ocho­

ta do kaw aleryi ? C z y to zabytki daw ney na- rodow ey skłonności ?r^- Zastanów cie się, źe pra- dziady nasze nie z piórem, ale z szablą w rę - ku konno d o k a zy w a ły ; a chociaż n iektó rzy i na skrzydlatych w ystępow ali rumakach, iak Jan i P iotr K ochanow ski, ale to b y ły rumaki dziel­

ne , iakich nie każdy dosiędzie. T eraźn iey- sze zaś nasze Pegazy , im się1 w ię c e y mnożą , tem się bardziey w yradzać i powszednieć zda- ią. N iektóre naw et tak są odraźaiące , iż sp óyrzeć na nie bez obrzydliw ości nie można.

W szelak o i^ieoszacowani ich w łaściciele na w y- w łokaćh tyc h ieżdźą a ieźdżą. M oźnaby się niemal lękać, ażeby, po zeyściu W ielkiego K r a ­ sickiego , tudzież T rębęckiego i W ęgiersk iego , nie zaginął p raw dziw y rodzay, sk rzyd latych w ierzch ow ców ; ale nam F e liń sk i, W oro n icz, K rópiński i wielu innych, pew ną czyn ią nadzie­

lę . źe ten piękny rodzay utrzym aią i następ­

com swoim nieskażony oddadzą.

Dozwala się drukować z warunkiem dostawienia do Komitetu Cęnzury siedmiu ejsemplarzy dla mieysc prawem wyznaczonych.

X . F. N. Gołański Czł. Kom. Cenzury

w W ilnie w drukarni Redakcyi pism peryodycznych•

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zachow ują jednakże całą mędrców- powagę , a na okazanie niezgruntowanćy... Jeżeli zaś

Dozwala się drukować z warunkiem dostawienia do Komitetu Cenzury ośmiu exemplarzy dla miejsc

Dozwala się drukować z warunkiem dostawienia do Komitetu Cenzury ośmiu eiem piarzy dla mieysc

Dozwala się drukować z warunkiem dostawienia do Komitetu Cenzury ośmiu eiem p larzy dla mieysc prawem

Dozwala się drukować z, warunkiem dostawienia do Komitetu Cenzury siedmiu exemr plarzy dla mieytc prawem

Dozwala się drukować z warunkiem dostawienia dó Komitetu Cenzury siedmiu exem plarzy dla mieysc prawem

Dozwala się drukować z warunkiem dostawienia do Komitetu Cenzury siedmiu exem plarzy dla mieysc prawem

Dozwala się drukować z warunkiem dostawienia do Komitetu Cenzury siedmiu exemplarzy dla mieysc prawem