• Nie Znaleziono Wyników

Wiadomości Brukowe. Nr 80 (1818)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Wiadomości Brukowe. Nr 80 (1818)"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

1 8 x 8. N l£ * 8 0

WIADOMOŚCI BRUKOW E

fflln o w Soboię Dnia *5 Czerwca,

D O P A N A R E D A K T O R A . M cnsieur !

M ó w ił mi B a ro n , a B aronow i jakiś szla- eh cic, źe A san dziey utrzym ujesz, czyli, źe tak rzek ę , unarodawiasz pisma, w dążności sw ey ku p oloryzacyi obyczajów w ieku XIX. zm ierza­

jące. Jeżeli tak jest, i w modzie rolują te pi­

sma, w ie c każdy ma praw o przedstaw ić mu sw o­

je pom ysły , co w te y mierze do odniesienia słyszalności w szystkich źądnem bydź m oże. Ja A sandziejow i mam honor w yk a za ć, że się temi bagatelam i sam nie mozolę : albowiem regula- ryczność ży cia mojego, będąc w zachow yw alno- ści praw idłorysów odemnie samego mnie przed- pisanych, w szelką czytalnością poniechiw a ;■ a- łe mon am i respectable G r a f . . . . znalazłszy w ielki pociąg w artyku liczn ey p iśm iczności, którą tu zam ieszczam , życz}'! so b ie, żeby ją

W

druku widziano; w ięc proszę o w yd ru k o w a­

nie , a razem dw a przykładniki zam awiam , na które zło ty jeden rekomenduję ; jeżeli co zey- d zie na trz e c i , w ięc A sandziey i trz y p rzy ­ kładniki gw oli nas adressować upoważnionym zostajesz.

O^otre tres humble serviteur H r. v o n ...

N adesłana do red a k cji W iadom ości Bruko­

wych z powyższym biletem pism icznosć artyku- liczna je s t w tych wyrazach :

.„ Mimo oświecanie w ie k u , nie może się je-

■szcze ■wykorzenić -ów przesąd zastarzały, źe jak tylk o człow iek m łod y, w ię c się koniecznie u- c zy c p o w in ie n ; a ztąd często k ro ć trafiają się im p ortu n y, co ob aczyw szy kaw alera młodego w mieście, bez w zględu na stan i godność, śmią z a p y ty w a ć , osebliwie s t a r z y : c z y Pan na A ­

k.ademiją chodzi? M ożesz bydź co bardziey nie- o b y c za y n e g o , bardziey rażącego g rzeczn o ść, zw ła szcza, gdy, jak się to często trafia, takie- mi pytaniam i inkomodują urzędników . P ow ie któś że dawni ca ły w iek u czy ć się za w styd nie m ie li; źe ozdobieni naypierw szem i w k ra­

ju dostojeństw y, za n aycelnieyszy zaszczyt po­

c z y ty w a li naukę, i cóź ztąd?. A lb oź ci, có tak r o zp ra w u ją , mają w zgląd na to , źe dawnym nieznany b y ł sposób ż y c i a , jakiego m y, dzięki polorowi w ieków , dziś używ am y:: alboż znał Plato tak zn aczącą grę faraona? .a .bilardy, m a­

sk arad y , owe szanowne nasze k a z y n o , ow e pik miki j foxale i rozmaite w ieku naszego ro ­ m antyczne in trygi... m ogąź iśdz w porównanite z tern nudnem daw nych szkolarstwem ! O cze- w iście nie um ieli czem lepszem zabaw ić s i ę : przez całe ż y c ie m yśleli, jak ż y ć n a le ż y ; m y żyjem y przecięź.. nic' m yśląc o tem . J a , na- p rzykład , bez w ielkich m yśli zasob ó w , żyję .sobie i żyję już drugą w ieku połowę j a jeśli idzie o pamięć ży cia mojego w potomności, do­

chow ają jey moi kredytorow ie. A le w racając d o stosunku w ie k ó w : kurzenie lulki i u da­

w n ych musiało bydź pewny-m mądrości zna­

kiem : bo to jest właśnie pędzić, ży cie filozo­

ficzn ie. W y p a d ło to zapew ne z m y ś l i Kurcyu-

•szowi; ale zkąd inąd w iem y z pew nością , źe Dyogenes k u rz y ł lulkę siedząc w beczce, i dla tego m iew ał p rzy sobie ogień w latarni; a gnie­

w ał się na Alexandra, źe chcącem u szkłem fay- k ę zapalić , zasłonił słońce. L e cz ani D y o ge ­ nes nie dokazałby te y sztuki, żeby połowę ż y ­ cia, a może i w ię c e y, przeku ęzył nieczynnie:

jest to roskosz ,. k tó re y ani czuć , ani .opisać

niepodobna , a która czyn i zaszczyt w iekow il

Śm iech także słyszeć, a złość p o ryw a czytając ,

(2)

g 4

że dawni na schadzkach akademickich napawa­

li się słodyczą nauki m istrzów : alboż może co w yrów n ać te y słodyczy, jaką się my dziś na­

paw am y po kawiayniach i w in iarn iach, ale o u żytku ty c h schadzek osobny traktat pisać m a­

jąc, próżnobyśm y teraz nudzili dłuźszem dowo­

dzeniem tak oczew istey p r a w d y : źe w szystko z czasem doyrzew a : w ię c i przyrodzenie do­

skonalsze dziś,n iż było przed wieki: ctaiś czło ­ w ie k nim zacznie m yśleć , już pisze ; nim się zacznie u czyć r już w szystko umie ; a zatem proszę tych ichm ościów, co m a ją z w y c z a y dru­

gim akademiją przym aw iaćr żeby się zastanow i­

li : z kim mają

do

czynienia 1

SP O SO B Z M N IE Y S Z E N IA O B M O W Y .

W każdym w'ieku Indzie k rzy cze li na oby­

czaje swojego czasu: czyli to, że dążąc do wyso*- Siego doskonałości stopnia, nieprzestają na tem, którego dosięgli; czyli, że zaw sze m niey wrręcey b yli niespraw iedliw ym i. I nasze czasy nie są W yjęte od tego nałogu : zdaje się owszem , iż w tym w zględzie przechodzą daw nieysze : bo, ile jest obdarzonych w ładzą m ów ien ia, tyle sk rzyp ią cych cićrpkiem' gderaniem narzędzi.

Jedni wTołają', źe dziś ludzie są przeuczeni, i w y ty k a ją osobliwsze w ady niektórych pedan­

tów ; d ru d zy , że się cofają do grubey nie- wiadom ości , w skazując na Snujące się roje len iw ców , pogardzających niejako naypiervvsae- mi naukami; inni znowu, że moralność , w mia1- re szerzenia się i w zrastania zbytku:, zupeł­

nie niknąć pocięła'. Cóż dopiero pow iem y, gdy,, opuściw szy ty c h ogólnych, że tak rzekę, kupców starego nader tow aru zrzędzen ia, u- dam y się do istnych przekupniów naydrobniey- szych szczegółów o b m o w y , cz y li do posie­

dzeń pryw atn ych', w które nuda i ostatnie leniw stw o spędzają i gromadzą obojey płci sw oich niew olników. Znaydziem yź tam jaka­

kolw iek pochwałę r do- k tó reyb y w net szcze­

biot U wość nie praymięszala; swojegp ale 1 po­

czerń następują zw yczayn ie pot w arz , szyder­

stwo i ostatnia obelga. C zy .znasz Pana Gna- tulkiew icza, którego przeszłego tygodnia -wi­

działaś u mnie z żoną? — O! bardzo dobrze: są to ludzie w yśm ien ici; ale słyszałam niedawno- 0 nim pocieszną aw anturę, źe w w ig ilią .sw o ­ jego szlub.u'r tak się był upił, iź; gdyby nie­

mocne persw azye ciotki jego żony , tedy by o- na pewnie za niego nie p o szła : bo miała przy*

tem drugiego adoratora, chłopca, jak Adonisa, z którym do tychczas n a w e t, jak słychać, wi*- duje się incognito. T a k w ięc przy końcu ro­

zm ow y pokazało się , że z tyc h w yśm ienitych łu d zi, ‘ Pan Gnatulkiewicz jest opoy ,- a jego zona schadzkow a duma. T akie tedy i tym podobne rozm ow y, do czegóż się przydać mo­

gą, kiedy one nic innego- nie mają na celu, jak tylko w ylać uprzy'krzoną złośliwość , k tó rą nu­

da i niesmak życia w sercach n ieszczęśliw ych ofiar próżnowania ustaw icznie rodzą. .Skoro więc- szczęśliw szym i bvdź c h c e ą iy , szacuym y lepiey wzajem nie siebie samych, i, będąc c z u ­ łym i na> słabość lu d zk ą, chw alm y to naw et n ie k ie d y , coby w złym humorze i zganić mo­

żna było. I tak nap^zykład , co to komu szko­

dzi: że Pan ■ Dunuiokorski, p rzybraw szy od lat dwódziestu uprzteymą minę r każdemu, się ni­

sko kłania? ścisk a, ca łu je , gada komplementa 1 sam/m -nawet strażnikom bramnym- sw oję p rzyjaźń oświadcza, kiedy to nikogo nie razir owszem łe c h c e , pochlebia i wielu głow y za«- Wraca. Niech w ięc sobie jak kto chce o nim.

ro zu m ie , że tym sposobem lu d z i, oszukuje*

słowem , robi swoje mtęressa, ja zaw sze u trz y ­ m yw ać ,radzę , źe on jest g rzeczn y i naylep- szego serca : bo tak o nim w iększa część u- ściskanych przyjaciół, rozumie. K toś zn ow u może k rzyw o patrzeć na to, źe Chichotania, peł­

na aż do uprzykrzenia bolesnego uśmiechu, o- braca w kościele na w szystk ie strony utę­

sknione zrzeniee , i w zyw a tym. sposobem zna­

jom ych sobie m ło d zień ców , aby p rzyb yw ali k o ń czyć z nią rozpoczęte samotnie modlitwy.;

ja przeciw nie ży c z y łb y m każdemu uw ażać to

(3)

za skłonność

a r c y

szczęśliw ą J którą niektó­

r z y nasi głębocy filozotowie towar zyskością niianują : z w ła s z c z a , źe mąż jey, oddawna do te y 'skłonności przyzw yczajo n y, nic w niey przykr ego dla siebie nie znayduje'. I)orant, po­

wiadają, w ie trzy cudze obiady i bardzo szczę- śliv\ie z różnem i wiadomościami pół godziną Wszędy p ize d niemi p rzy b y w a ,, t a k , że, mm skończy opowiadanie, zje obiad,, i jeszcze zna­

czna część w ażn ych zdarzeń do k a w y zostaje;

a nikt nie zw aża , że on to czyn i jedynie dla w y ćw ic ze n ia się w sztuce G astron om ii, do którey od natury w z ią ł pociąg nieprzełam any.

Pan Sm okotulski, znajomy dobrze ze sw ojey m iłey postaci i grzeczności w yszukan ey , k tó ­

r y

lotem b łysk aw icy uprzedza skinienia da-m- skie , nie uszedł rów nie z innemi przed dzikim nałogiem powśzechney o b m o w y, i gdy dobro­

cią sw oją za w ią zy w a ł w szystkim u sta , zaczę­

to szeptać nak o n iec, źe on,, zm ierziw szy swoje chudotę, chce przedać nadobność za po­

sa g , td je s t: m ów iąc po starópolsku , usiąść na fartuszku. I d la ,te g o , jakoby bez Wzglę­

du na d ystyn k cye , p ocząw szy - od hrabianek, odwiedzą aż do córek zam ożnych strycharzów , szperając pracow icie, gdzie w tyc h k ry ty ć zn y c h czasach znaydują się dobre posagi'. Nikomu atoli na myśl nie wpadło, p o w ied zieć, jak jest istotnie , źe on. lubiąc w szystkie m aterye sta­

tystyczn e-, przedsięw ziął tym sposobem w y -' naleśdź w naszem mieście ilości posęigów, i z nich ułożyć tab ellę dla sam ey tylk o literackiey cie­

kaw ości , jak to robią w innych w zględach p racow ici N ie m c y , k tó rzy niekiedy i o ufna- lae h obszerne trak taty piszą. , T y m w ięc spo­

sobem , biorąc i uw ażając r z e c z y , pozbędzie­

m y się bez w ątpienia p rzykrego nałogu obmów i gderania ;

a

w prow adziw szy słodycz w nasze ro z m o w y , staniem y się w zajem nie dla siebie samych milszymi i przyjem nićyszym i. Czego>

piszący w szystkim czytelnikom życzy.- H ia cy n t.. Szypułkowicz.

P O C H W A L M Y Ż Y D Ó W .

. i

N iech sobie kto chce gani szanow ny i sta- ro źytn y lud Izraela , ja go chw alić i u w iel­

biać nie przestanę. Bo czyli zechcem y uw ażać Izraelitów pod w zględem ich dowcipu , p rze­

biegłości i przem ysłu ; czyli zw rócim y u w a­

gę na miłość i jedność, jaka ich ożyw ia i przez ty le w ieków nieskazitelnie utrzym uje sie po­

m iędzy niem i; zaw sze ży d zi zostaną w zoro ­ w ym i godnym naśladowania narodem. W r e . Ście jeśli i to nas zastanowi, źe w źadney zie­

mi tak się nie rozm nożyli, żadnego kraju tak nie pokochali, jak k ray nasz Polski, żydzi i z tego w zględu niem nieyszey godni są zalety, jako p rzy­

w iązani do narodu naszego lu d z ie ; jako c i dla k tó rych byt i szczęście naszey ziem i sil- nemi b yły pobudkami do tak mocnego zagnie- Źdzenia się i rozkrZew .euia się w kraju Polskim R zućm y tylk o okiem na m iasta, m iasteczka i wsie nasze . . . K tóż jest spraw cą w ygód dla podróżn ych? W czyich że ręku złożony jest szalunek cudownego balsamu? pociechy w nie­

szczęściach i tro sk a ch , jeżeli nie w reku ż y ­ dowskich? jeżeli nie w' p rzyb ytk ach sk ro m n ej wesołości pośw ięconych, tak niesłusznie k a rc z­

mami n azw an ych ? Stroskany chłopek, upada­

jący na duszy i ciele pod ciężarem p ańszczyzny i srogiego z nim obeyścia się Ekonoma, lub P a­

na samego, tu znayduje ulgę, tu w iarę i ufność, tu w przygodach radę i oświecenie' otrzym uje’.

L e c z

jeśli tytularni ludzie, chłopami mianowff- n i , w ielkiego doznają w sparcia w naradzie ż y ­ dowskim, pow ażny i szanowńy stan szlachecki w idzi w nich celnieyszą, a m oże,i

je d y n ą ,

sw o- ję podporę. W k ry ty czn y c h dzisiay czasach, w k tórych tak trudno o' gotowiznę, na każde zaw ołanie obyw atel possesśyonat w nich ina' po­

moc i ratuilek. Oto zbliża się np. S, Józef łub S. Jerzy : potrzeba p ien ię d zy, gdzie ich dostać, u kogóż, jeśli nie u żydów ? któż z gó- t y W potrzebie za liczy połow ę, a czasem i ca­

łą arędę ? kto dzielnieyszy u czyn ić może ob”ót

w w ystaraniu się g o tó w k i, jeśli nie oni? A le

(4)

as 96 —

zw róćm y uw agę nasze nad ich talen ta i dow­

cip, dwie ch arakterystyczne cec h y rodu Izraela.

■Tu co krok u yrzeć m ożem y naszę n iższość, co chw ila zarum ienić się nam będzie potrzeba.

Ł o k ieć , kw arta, są tego naypierw szym dowo­

dem • po nich idzie szczęśliw e opatryw anie nas Lakierni tow aram i, które, będąc zakazane pra­

w em , ulegają częstym przypadkom , i podjjwie- low ładną ziem skiey p o lic ji zostają protekcyą.

B ladaw y X ię ź y c u ! i ty wspaniała, n o cy ! pod k tó rych w ielowładną opieką , ty le się niepoję­

ty c h odbyw a scen lunatyckich. W y jesteście naybliźszem i i nayw iernieyszem i świadkami ich z rę c z n o śc i, w y to zaśw iadczyć m o ż e cie ! 7jak Wiele ra z y w ypada z rąk srogie celników żela­

zo , za w yrzeczen iem kilku .słów przez prze­

zornego w łaściciela m nóstw a b ryk handlowych;

jak surow y i pioru»ujący ton stróżów dobra skarbowego , przem ienia się zaw sze prawie na uniżoną grzeczność i na ofiarowanie usługi w przeprowadzeniu ich do granicy powiatu, al­

bo naw et i daley. (reszta p ó źn ie j)

O s t r z e ż e n i e .

W ” pew nym zakącie W i ln a , gdym b y ł na siedzącey herbacie ,. zjaw ił się Kuryer i w iele się p rzy c z y n ił do rozw eselenia kom p an ii, a mnie podał m a te ry ą , którą, jak sądzę, nie od r z e c z y będzie przesłać do W iadom ości Bru­

k o w y ch . Przebiegając niektóre k a w a łk i w do­

datku z a w a rte , w y c z y ta łe m , że p ew n y ap- probow any sztuk w yzw olon ych praktykant, o- głaszał po raz drugi i t r z e c i , a podobno i se­

tn y : że już przyjechał do m iasta, gotow y jest na usługi łaskaw ey p u b liczn ości, i żeby każdy mógł do niego łatw o trafić , oznaymuje naw et gdzie m ieszk a— I cóź w tem jest dziwnego, powie z boku jakiś uczony liberalista , że pra­

ktykan t ogłaszał to w K u ry e r z e , kiedy w! nim podobnych ogłoszeń mamy aż nadto, z łaski B o z k ie y , dw a razy na tydzień? N ic nie ma

•dziwnego., odpowiem, le cz to nas tylko zasta­

n aw ia , co i Pan E x Sędzia z boku siedzący p o tw ie rd ził, źe ów approbowany praktykant, nie tylko za przyjazdem swoim z drogi o mil kilka lub kilkanaście, le cz i po p rzejażdżce spa- cero w ey, do Zakrętu lub H rybiszek, oznaymuje zaraz P rześw ietn ey P u b liczn o ści, że sję zno­

w u w mieście znay duje . a to goło w na w szel­

kie usługi. P otróyne w ięc ztąd tw o rz y się

•zagadnienie : i) c zy praktykant s ą d z i, źe bytność osoby jego tak bardzo publiczność tu- -teyszą może in tereso w a ć; 2) c z y się boi, że­

b y czasem klóś z p rzy cz y n y odnowienia mia­

sta nie zabłądził do inszey kam ienicy}, c z y

5

) Publiczność nasza niechce zw ró cić sw oich ła ­ skaw ych w zględów na tak grzecznie i często ofiarującego usługi swoje praktykanta. T r z y

±e zagadnienia zostaw uję do rozw iązania u czo ­ nym m atem atykom ; co do mnie z a ś , sądzę, źe trze cie będzie naypodobnieyszem do pra­

w d y i nayłatw ieyszem do rozwiązania. Jeżeli tak jest, ostrzegam approbowanego praktykanta!

aby niechciał się expensować daremnie na dru­

kowanie ogłoszeń : gdyż strasznie w iele wyda, a broń Boże czasem i zb an kru tu je, o co te­

raz nietrudno.

X . F. N. Golański Czł. Kom. Cenzury.

w Wilnie w drukarni R edakcji pism peryodycznych.

Dozwala się drukować z warunkiem dostawienia do Komitetu Cenzury siedmiu exemplarzy dla

mieysc prawem wyznaczonych.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dozwala się drukować z warunkiem dostawienia do Komitetu Cenzury ośmiu exemplarzy dla miejsc

Dozwala się drukować z warunkiem dostawienia do Komitetu Cenzury ośmiu eiem piarzy dla mieysc

Dozwala się drukować z warunkiem dostawienia do Komitetu Cenzury ośmiu eiem p larzy dla mieysc prawem

Dozwala się drukować z, warunkiem dostawienia do Komitetu Cenzury siedmiu exemr plarzy dla mieytc prawem

Dozwala się drukować z warunkiem dostawienia dó Komitetu Cenzury siedmiu exem plarzy dla mieysc prawem

Dozwala się drukować z warunkiem dostawienia do Komitetu Cenzury siedmiu exem plarzy dla mieysc prawem

Dozwala się drukować z warunkiem dostawienia do Komitetu Cenzury siedmiu exeiuplarzy dla mieysc prawem

Dozwala się drukować z warunkiem dostawienia do Komitetu Cenzury siedmiu exemplarzy dla Tnieysc prawem