• Nie Znaleziono Wyników

Freblówka i szkoła powszechna Marii Papiewskiej w przedwojennym Lublinie - Michalina Dąbkowska - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Freblówka i szkoła powszechna Marii Papiewskiej w przedwojennym Lublinie - Michalina Dąbkowska - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

MICHALINA DĄBKOWSKA

ur. 1921; Wieliż k. Witebska

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, dwudziestolecie międzywojenne

Słowa kluczowe Lublin, dwudziestolecie międzywojenne, freblówka, szkoła powszechna, Maria Papiewska, edukacja, nauka przez zabawę, zabawy, Friedrich Fröbel, ulica Niecała 8

Freblówka i szkoła powszechna Marii Papiewskiej w przedwojennym Lublinie

W [19]26 roku wybrał mi ojciec szkołę, która nazywała się freblówką, dowcipnie przez mojego ojca nazywaną Akademią pani Marii Papiewskiej. Pani Maria Papiewska słynna była w Lublinie jako gorąca patriotka prowadząca szkołę ochroniarską jeszcze w czasach zaborów, w 1906, 1908 roku, jeszcze w tamtych czasach. Bardzo lubiąca dzieci, oddana dzieciom, swoich podopiecznych kilkuletnich – siedmiolatków do dziesięciolatków – traktowała jak przyjaciół, bardzo poważnie, ale nie uczyliśmy się, tylko bawiliśmy się. Z tym że zabawy polegały na śpiewaniu, na rozmowach, tańcach i na budowaniu z klocków. Z klocków można było olbrzymie zamki wybudować, tworzyły się jakieś grupy, które konkurowały ze sobą, kto ładniej to zrobi. Klocki były najważniejsze, klocki i piłka, lalek nie używaliśmy. Teraz każde przedszkole ma bardzo dużo lalek – u nas lalki były zupełnie niepotrzebne, nikt do nich nie tęsknił. W domu mieliśmy, ale ja osobiście wolałam misie. Mam jednego misia nawet w domu, który do tej pory jeszcze przetrwał.

[Nacisk był na] wspólne zabawy, w czasie tych zabaw słuchaliśmy pogadanek, siadaliśmy wtedy na podłodze w dużej sali i albo wychowawczynie, albo specjalni jacyś goście przychodzili do nas i omawiali jakieś zagadnienia z historii Polski, obyczaje, o zwierzętach [mówili]. Mieliśmy swoje roślinki, był ogródek, w którym mogliśmy sadzić jakieś drzewka i oglądać, jak roślinki [rosną]. Na podstawie tych właśnie oględzin, tośmy dochodzili sami do tego, że żaba ma cztery nogi, że najpierw jest kijanka, a potem żaba i tak dalej, i tak dalej. To wszystko widzieliśmy na własne oczy, ale to nie była nauka normalna, tylko właśnie taka.

Dopiero potem żeśmy zaczęli siadać [w ławkach] – w trzeciej klasie, w czwartej, nie klasie, w oddziale tak zwanym, dopiero można było wtedy zacząć. Pisaliśmy w zeszytach, zeszyty były najpierw liniowane, w trzy linie były, dwie blisko siebie, trzecia trochę wyżej, w ten sposób chyba nauczyliśmy się trochę lepiej pisać, nie

(2)

mazać.

[Szkoła] była na ulicy Niecałej 8. [Na końcu ulicy] była taka jak gdyby – wtedy wydawało nam się – przepaść i była jakaś taka maleńka rzeczka czy stawik, do której nie można było się dostać od ulicy Niecałej, tylko obchodząc od ulicy Czechowskiej.

Pani Papiewska to była patriotka, wychowawczyni najpierw ochroniarek, które kształciły dzieci, a potem wzorem Fröbla założyła właśnie taką freblówkę, gdzie dzieci traktowano jak roślinki, które trzeba podlewać, które trzeba nasłoneczniać, uśmiechać [się do nich], nie dokuczać im. I w takiej bardzo miłej atmosferze nas wychowywała. Była naszym przyjacielem. Była tak właśnie patriotycznie nastawiona, zawsze rano była modlitwa, jak przychodziliśmy do szkoły, to najpierw stawało się półkolem i wszyscy śpiewali „Kiedy ranne wstają zorze”, a potem „Rotę”, „Rota” była obowiązkowa, na baczność kazała nam stawać. I wtedy zaczynała się opowieść o zdobywaniu wolności przez Polskę.

Data i miejsce nagrania 2004-05-07, Lublin

Rozmawiał/a Agnieszka Zielińska

Redakcja Justyna Molik

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

To nie była daleka droga, ale jeszcze trzeba było mnie odprowadzać i odprowadzała mnie niania Marysia, która brała ze sobą także psa, to był owczarek alzacki, nazywał się Lord

Żydzi byli bardzo oryginalni, dla mnie to było świadectwo jakiejś takiej innej, odrębnej ludności, ale nie byłam przeciwniczką tego, bo moi rodzice byli nadzwyczaj neutralni

Chodzenie po tym Starym Mieście i tym głównym Starym Mieście czasem mnie doprowadzało aż do bólu głowy, bo to były domy nieskanalizowane, [ulice] niezadrzewione, drzew prawie że

Ponieważ tam były trzy oddziały szkoły powszechnej, a ja już umiałam prawie, prawie czytać, więc poszłam do drugiego oddziału.. Rok byłam w freblówce, że się

Ta oberża to była budowla dosyć śmieszna, dlatego że z boku było wydzielone miejsce, gdzie stały konie i tam się odbywały targi końskie. Z jednej strony było wejście

Bo tak, jedna szkoła była przy ulicy Długiej, to tam chodziło moje rodzeństwo, a ja chodziłam do tej właśnie żeńskiej takiej szkoły i właśnie bo tam

W czasie okupacji dorobiłam sobie kursy języków, uczyliśmy się i angielskiego, i niemieckiego, i francuskiego, to były lekcje, w których w wolnych chwilach mogła nam

Tak było rozbite, że pierwsze klasy chodziły za kościół tam, od pierwszej klasy do trzeciej czy do czwartej, a już później to przenosili uczniów, szósta, siódma to była