• Nie Znaleziono Wyników

Żydzi w Lublinie w czasie okupacji - Danuta Riabinin - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Żydzi w Lublinie w czasie okupacji - Danuta Riabinin - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

DANUTA RIABININ

ur. 1921; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, II wojna światowa

Słowa kluczowe Lublin, II wojna światowa, Holokaust, okupacja niemiecka, Niemcy, Żydzi, biblioteka Łopacińskiego, praca, ukrywanie Żydów

Żydzi w Lublinie w czasie okupacji

Spotykanie ukrywających się Żydów w okresie okupacji zawsze miało taki bardzo tragiczny posmak, bo ci ludzie mieli w oczach wyraz tropionego zwierzęcia.

Ja miałam koleżanki Żydówki w gimnazjum i one zginęły. To było straszne, człowiek w ogóle nie mógł pojąć, że tylko dlatego, że ktoś się urodził Żydem, można go wydać na śmierć i to jeszcze czasami w jakichś torturach. Najpierw była próba dowiedzenia się, co się stało z tymi, których się znało, a potem takie niedowierzanie, że Hitler mógł aż tak zniszczyć naród. Przecież cała ulica Lubartowska to [byli] właśnie Żydzi, którzy nosili te chałaty, te swoje czapeczki, tam było dużo takich rzemieślników. Sobota to był [dla nich] święty dzień, który był bardzo ściśle przestrzegany. Myślę, że było bardzo duże uświadomienie społeczeństwa i tylko nieliczne znalazły się takie tępe jednostki, które mówiły: „Hitler to straszny, ale dobrze zrobił, że Żydów usunął”.

Ponieważ nasze mieszkanie na bernardyńskiej było zbombardowane, żeśmy mieszkali przez pewien czas w bibliotece KUL-owskiej, która mieściła się [przy]

Dolnej Panny Marii. I tam woźny, pan Wierzchowski, ukrywał Żydów gdzieś na strychach, tam było dużo zakamarków w [tym] poklasztornym budynku. W czasie okupacji ja pracowałam w bibliotece Łopacińskiego, to była Staatsbibliothek, i tam Żydzi byli zatrudnieni jako fizyczni pracownicy, ale pracował także rabin żydowski, który katalogował żydowskie księgi. Ci Żydzi bali się wracać do swoich domów na noc i często nocowali na strychu w bibliotece. A dyrektor, który był z pochodzenia Ukraińcem, bardzo kulturalny człowiek, zachowując się na poziomie, powiedział temu woźnemu: „niech pan nie myśli, panie wierzchowski, że ja nie wiem, kto tu na strychu nocuje w nocy. Ale ja o tym nie wiem”.

Nie wiadomo, co się z tymi księgami stało z jesziwy. Troszkę [je] widziałam, ale specjalnie to tam nie chodziłam oglądać, [bo] Niemcy patrzyli żeby pracować, a nie spacerować. Gdzieś wysoko pracował ten rabin. Niemcy ewakuowali część książek, jak już front się zbliżał; takie były skrzynie, do których pakowano te księgi, trzeba było

(2)

znosić po schodach, więc myśmy stworzyli tak jakby żywą drabinę, gdzie się podawało [książki]. Takie mało ważne dyrektor [kazał] w rogach korytarza umieszczać, a myśmy tam cenniejsze książki zamieszczali, a dookoła były takie do niczego.

Data i miejsce nagrania 2011-01-27, Lublin

Rozmawiał/a Wioletta Wejman

Transkrypcja Piotr Krotofil

Redakcja Piotr Krotofil

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Mój ojciec był organistą po Konserwatorium Warszawskim i był bardzo ceniony, nie tylko jako muzyk kościelny, ale także jako społecznik, jako wielki patriota i doczekał się

Potem w gimnazjum Unii też miałam cały czas dobrych nauczycieli, dobre wychowawczynie i dobre koleżanki, z którymi utrzymuje się kontakt do dziś.. Przede wszystkim tam

Tak jeszcze wiem, że te Żydówki sprzedawały także w wiadrach, ale tego jakoś nie próbowałam, jakieś jabłka kiszone, takie jak kapustę się kisi, tylko tutaj.. Więc mąż

owszem, troszkę docierało, jeśli chodzi o sprawy antysemityzmu, bo bracia byli w Warszawie na uniwersytecie no i jak się rozpoczęły te takie rozruchy, no to przyjeżdżali do domu..

Tak mówię w liczbie mnogiej, bo właśnie – i ta Inka Dąbkowska, jeszcze tam inne koleżanki, jeszcze właśnie Jula [Hartwig] częściowo – udzielałyśmy lekcji tym

Potem człowiek tak szukał sposobu na życie, żeby to jakoś można było, pominąwszy już wszystkie niewygody związane z tym brakiem mieszkania i różnych

No więc bardzo dużo cennych książek myśmy w ten sposób ukryły w tych murkach, że gdzieś tam do środka się kładło, a potem tu się kładło książki takie mało wartościowe..

Prywatne koncerty, gdzie nawet nie bardzo było gdzie siedzieć i gdzie właściwie się piło zbożową kawę i przydziałowe landrynki.. Ale najważniejszy