• Nie Znaleziono Wyników

Między ulicą Lipową a Grottgera - Jerzy Kurczab - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Między ulicą Lipową a Grottgera - Jerzy Kurczab - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
1
0
0

Pełen tekst

(1)

JERZY KURCZAB

ur. 1937; Równe

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Projekt Lublin. Opowieść o mieście, Lublin, PRL, ulica Grottgera

Między ulicą Lipową a Grottgera

Do szkoły przy ulicy Lipowej, tam gdzie obecnie jest „PZU Życie”, chodziłem chyba przez rok. Była to szkoła powszechna, pierwsze trzy klasy. Wtedy ulica Lipowa była kocimi łbami wyłożona, biegnącą w wąwozie, a na brzegu rosły stare lipy. Ulica była ocieniona, wąska, kocimi łbami wybrukowana aż do Narutowicza. Dobrze mi się chodziło do tej szkoły bo była blisko. Wtedy jeszcze nie było liceum na rogu ulic Skłodowskiej i Lipowej. W tym miejscu był pusty plac ogrodzony jakimś drewnianym płotem. Ciągnęło się to aż do ulicy Grottgera. Czasem grali tam w piłkę nożną żołnierze z Domu Żołnierza, chyba najpierw radzieccy a potem polscy. Mieli też tam musztrę.

Bardzo szybko zniknęły domy oficerskie dla oficerów polskich zbudowane jeszcze przed wojną na rogu ulic Grottgera i Skłodowskiej. Obecnie tam jest filharmonia. Stały tam trzy domy oficerskie – bardzo fajne, stylowe z balkonikami, z tarasami. W jednym z tych domów mieszkał felczer, który początkowo pracował w szpitalu wojskowym.

Stykałem się z nim, kiedy byłem na stażu przed dyplomowym w szpitalu wojskowym.

Potem pracowaliśmy razem w przychodni FSC.

Data i miejsce nagrania 2013-07-26, Lublin

Rozmawiał/a Marek Nawratowicz

Redakcja Łukasz Kijek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

[Przy ulicy Lipowej w Lublinie] obóz jeńców powstał, z tym że był też dla ludności cywilnej.. Ojciec pracował z

Dopiero tam była położona kostka, w miarę gładka, od miejsca, gdzie kończyła się ulica Ruska i zaczynała się ulica Lubartowska.. Mimo, że ten brek był na ogumionych kolach,

Mam taki obrazek z dzieciństwa: wybiegłem z tej szkoły, lubiłem ją, ale lubiłem również wracać do domu, dzieci się rozbiegły, nie było żadnego

Wszystkim tym jeńcom, a było ich może sześciuset, może ośmiuset, może tysiąc, kazano się rozebrać jak do rosołu i wszystką ich odzież gotowano w tych kotłach.. Oni snuli się

Być może zajmowała się praniem u sąsiadów czy na zamówienie, może komuś pomagała w opiece nad dzieckiem, bo bardzo lubiła dzieci i one bardzo do niej lgnęły. Raczej zawodowo

Kilka nocy byliśmy w tej ziemiance w czasie ataku na Lublin, ale jedną czy dwie noce spędziliśmy w piwnicach tej apteki.. Tam, strach przed tym, co się dzieje na zewnątrz,

Ta szkoła mieściła się przy ulicy Narutowicza 27, nad apteką, to całe takie pierwsze piętro było, a szatnia to była od podwórka, tam jeszcze kawałek w środku

No to przeważnie był Icek, to była jakaś Rajska, to była jakaś Pesa, Syma, no takie żydowskie imiona, ale nazwisk ich już nie pamiętam niestety.. To przecież tyle