• Nie Znaleziono Wyników

Sąsiedzi z ulicy Traugutta 11 - Israel Aviram - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Sąsiedzi z ulicy Traugutta 11 - Israel Aviram - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ISRAEL AVIRAM

ur. 1926; Łódź

Miejsce i czas wydarzeń Łódź, II wojna światowa

Słowa kluczowe projekt W poszukiwaniu Lubliniaków, projekt W poszukiwaniu Lubliniaków. Izrael 2009, Łódź, II wojna światowa, rodzina i dom rodzinny, ulica Traugutta 11, sąsiedzi

Sąsiedzi z ulicy Traugutta 11

Na rogu Traugutta i Piotrkowskiej jest Grand Hotel. Traugutta to była mała uliczka, krótka. Przed I wojną [światową] nazywała się Krótka. W naszym domu, gdzie myśmy mieszkali, [na] Traugutta 11, było, jeżeli dobrze pamiętam, dwadzieścia sześć mieszkań. Myślę, że [w] dwudziestu trzech [mieszkali] Żydzi. Tylko trzech było nie- Żydów. Jeden był oczywiście dozorca i [jeszcze] dwóch tam mieszkało. Jeden z nich był na pewno Niemcem, [nazywał się] Jeszke. To małżeństwo Jeszke miało dwóch synów. Jeden syn, ten starszy, został zmobilizowany do polskiej armii, był pilotem. I został zabity w pierwszych dniach wojny. Widocznie był patriotą polskim i jego naczelnicy chyba wierzyli mu, bo przecież on jako Niemiec mógł samolotem uciec w jednej chwili do Niemców. Ale on tego oczywiście nie zrobił. I wierzyli mu, że tego nie będzie robił. [Państwo] Jeszke mieli sklep spożywczy. Moja mama u nich nie kupowała, bo kilka domów dalej był sklep Żyda, to ona chodziła do Żyda, żeby kupić ziemniaków. Ten Jeszke był też [współwłaścicielem] tej kamienicy, [miał] dwadzieścia pięć procent. I co miesiąc czy co trzy miesiące, nie pamiętam już dokładnie, płacili mu komorne. Jemu dwadzieścia pięć procent i temu drugiemu, który miał siedemdziesiąt pięć procent. Mówiliśmy sobie „dzień dobry” zawsze i tak dalej. Jak Niemcy wkroczyli, to oni byli zmuszeni [umieścić] w oknie swastykę i mały [informację], że Żydom wejście wzbronione. Za sklepem było ich mieszkanie, mieszkanie już wychodziło na podwórko. Jednego dnia [pani Jeszke] podeszła do mojej [mamy] i powiedziała: – Pani Kaliska, niech się pani z tym nie liczy. My to musieliśmy wywiesić ten, ale pani może do nas przyjść wieczorem, tyłem, przez mieszkanie, i pani sprzedamy, co pani chce. I tak było. Ona sprzedawała nam, co mama chciała, jak długo jeszcze mogła mama zapłacić. Aż żeśmy zostali wygnani do getta. Jak [zostaliśmy] już wygnani, jeszcze było dużo rzeczy, które kupiliśmy u nich, mieliśmy zapas do getta. Słyszałem, jak mama opowiedziała ojcu, że ta pani Jeszke powiedziała: – Mam nadzieję, że

(2)

przyjdzie dzień, że wszystko się przewróci. Ona chciała, żeby wróciła Polska, aczkolwiek była Niemką. A ten drugi syn, ten młodszy syn, został zmobilizowany już przez Niemców i padł na froncie rosyjskim. Znaczy pierwszy syn padł jako oficer polski, a drugi jako oficer niemiecki.

Data i miejsce nagrania 2009-09-21, Ramat ha-Szaron

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Redakcja Justyna Molik

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Tak, takie to jest wrażenie, takie to jest przeżycie, nie tylko wrażliwców, takich jak ja [śmiech], ale także nieraz pytałam pracowników naukowych na Majdanku: „Jak

Przez bardzo wiele lat pani Basia [Koterwas] współpracowała z Danką Nagórną, która jeszcze na etapie studenckim była związana z Jaskółką.. Potem została lokalną gwiazdą

Uważam, że zrobiła bardzo wiele dobrego, bo umiemy siedzieć, mamy proste plecy, nie mamy jakichś problemów, kalectwa i tak dalej. Jeżeli któraś leserowała i nie bardzo jej

Wtedy też nikt nie wierzył, że to się może [wydarzyć], że to jest możliwe, żeby [wyprowadzali] z getta tysiące ludzi i ich mordowali od razu!. Ci, którzy wyjeżdżali z Łodzi,

Nie było możliwości i czasu, żeby [mogła dopilnować swoje zdrowie], w każdym razie medycyna wtedy inaczej wyglądała niż dzisiaj. Ona zmarła na raka i [to] jest

Pani Giryłowa [Gerełłowa] lutowała garnki, bo nie można było [tak łatwo] kupić [nowych].. Ludzie przynosili do niej, a to nie wolno było, bo podobno to szkodliwe

I ta Ola była, powiedziałabym, od razu jakaś taka nieprzejmująca się niczym, cały czas podśpiewywała, cały czas patrzyła się w lusterko, to się malowała,

Kiedy zaczęłam pisać o teatrze, to oczywiście przyjęto mnie do Klubu Krytyki Teatralnej i był to szalenie fajny Klub, ponieważ przynajmniej raz w roku była taka sesja