• Nie Znaleziono Wyników

Ilustrowany Kurjer Polski. R. 3, nr 15 (12 kwietnia 1942)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Ilustrowany Kurjer Polski. R. 3, nr 15 (12 kwietnia 1942)"

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)

Nr. 15 Rok 3 Kraków, dnia 12 kwietnia 1942.

W łych dniach ukoóczone zostanę' prace przy ,, rozbiórce stęrych' domów pod Wawelem od strony ul. Grodzkiej. W ten sposób odsłonięta zóstanie najpiękniejsza częłC zamku

znowu jedna z prac'nad uptęk

K U R JER P O 1 5 K I

•) i

W A W E L W N O W E I

P er spek tyw ie

(2)

Generał-pułkownik Weite (na lewo) prze­

chodzi wzdłuż frontu z generatem-porucz- nikiem Kammhuberem i nadfeldfeblem Gild- nerem. Obaj oficerowie zostali odzna­

czeni rycerskim krzyżem żelaznego krzyża. General-porucznik Kammhu- ber jest dowódcę eskadry noc­

nych samolotów myśliwskich, która niedawno zestrzeliła 500 nieprzyjacielski samo­

lot. Nadfeldfebel Gild- ner odniósł niedawno swe 28 zwycięstwo w locie nocnym.

Niezwykłym, ale bardzo praktycznym wśród śnieżnych pól na Wschodzie jest transport działa obrony przeciwlotniczej na sankach. Dzięki temu można je wszędzie łatwo przetransportować i odeprzeć bolszewickie próby przedarcia się.

Kat imperium — Churchillolyna.

■ys. HSrkar-IntMpraii-Atlanllc

tylko na (roncie wschodnim śnieg staje, Umienie się natychmiast w głęboki

moczar.

Czołgi dywizji włoskiej „Arlete" cięgnę w długim szeregu przez pustynię alrykańskę.

Widok jednego z lotnisk wojskowych w Finlandii. Na przednim planie pasę się reny, w tyle widzimy slartujęcy

bombowiec niemiecki.

Na prawo: Niemiecka lódż pod­

wodna wyrusza na nieprzyjaciela.

Dziób jej pruje wodę. Na mostku obserwacyjnym stoi straż I wypa­

truje okrętów nieprzyjacielskich.

Piechota niemiecka, za­

opatrzona w najnowo- czeiniejszę broń po- Irzebnę do ataków wy­

rusza na bunkry i po­

zycje sowieckie w oko­

licy Sewastopola.

(3)

Stolicą Nowej Zelandii jest Auck­

land, którego ogóln y widok przedstawia nasze zdjęcie. Jest to zarazem jed en z głów nych

portów wyspy.

Nowa Zelandia jest p o Australii drugim największym producentem w ełny. Oto olbrzymie stado ow iec, których Nowa

Zelandia ma aż 27 milionów.

brali w sto su n k o w o m ałych czółn ach d alek ie m orsk ie pod­

róże i w poszu kiw an iu d o god n yę h dla sie b ie krain narażali s ię śm iało na nieb ezp ieczeń stw a, o których jak o d ośw iad ­ c ze n i zn aw cy M orza Połu dn iow ego dobrze w ie d z ieli. M ao- r y jc zy c y byli sław n i z lu dożerstw a i m ordow ania dzieci — n a c o w sk azu ję niezbite d o w od y p och od zące n a w e t z ubie­

g łe g o stulecia. W alk i m ięd zy szczepam i i choroby z d z ie ­ sią tk o w a ły ich lu dn ość tak bardzo, że dziś na N o w ej Z e ­ landii ż y je ich za led w ie ok oło 50 000. W pływ om em igrantów i m isjonarzy udało s ię tych tub ylców naw rócić na chrze­

śc ija ń stw o i u c yw iliz ow ać. D ziś są oni narodkiem bardzo sp okojnym , pracow itym i bardzo chętn ym nauki, p ilnie u częszczającym do szkól, a naw et w ie lu z nich jest s łu ­ chaczam i trzech tam tejszych u n iw ersytetów . N ie zapom nieli on i całkiem ku ltu sw y ch przodków i obchodzą sw e św ięta lu d ow e w yk on u jąc tańce w m alow niczych strojach.

Istotny jed nak trzon lu dn ości N o w ej Zelandii tw orzą n a ­ p ły w o w i E u rop ejczycy w lic zb ie l*/s m iliona i ich to trzeba uw ażać za w ła śc iw y ch m ieszk ań ców tych w y sp . Zaj­

m ują s ię on i hod ow lą bydła, upraw ą roli, gór­

nictw em , są urzędnikam i i kupcam i. Z ależność od a n g iels k ie g o kraju m a cierzystego nie jest w żadnym dom inium tak siln ie z»- zńaczon a jak w N o w ej Zelandii, c o objaw ia s ię sz cz eg ó ln ie w organizacji handlu, k tór y praw ie w y ­ łączn ie nastaw io­

n y jest i A nglię i

A ustralię. J e d y n ie w ostatnich tach odegrali pew ną rolę w tt , handlu N ie m c y jak o odb iorcy W®*' ny. D zięki dobrem u klim atow i w a Z elandia le ż y w strefie umiar' k ow an ej — gosp odarstw a rola®

i h od ow le b yd ła prosperują bardz°

dobrze. Sz c ze g ó ln ie w ełn a no*®- zelan dzka jest sław n a i odgryW* i

dom inującą r olę na rynku śwt®' j tow ym . Politycznie N o w a Żela®' ! dia zajm uje ten punkt widz®' , nia, ż e ty lk o w łączn ości z An­

glią — m acierzą m oże istni®1' Przez jakiś czas krążyło na­

w e t pow ie d z e n ie , że Nowo­

zela n d c zy c y bardzi®! j angielskim i niż sam i An­

g lic y . D ow odów na 10 d ostarczyła pierw**’

w ojn a św iatow a, gdy N o w a Z e l a n d * ’ w stosunku do lic*' •

by lu dn ości ponio* I sta s t r a t w 1“' , dziach nie tył*0

n a j w i ę c e j * ’ w s z y s t k i e ’

d o m i n i * * a le na*®1 w por**'

Wulkaniczna pochod zenia wyspy potwierdzają liczne gorące źródła — „gejzery". Na zdjęciu gejzer Pohulu w północnej części wyspy.

Pię knołć maoryjska; jak wszyst­

kie kobiety t eg o szczepu pali ona namiętnie łajkę. O zdob y na rękach to c zę iciow o własny wy­

rób c zę icio w o fabrykaty.

Fal. Slf. Sełlar 40% I

n an iu z krajem m acierzystym - w szy stk ich m ężczyzn zdoln ych n osze n ia broni w a lc zy ło w ted y p 0 polach bite w w o jn y św >a lo *'ejj)nio- odb ud ow ania a n gielsk ie j wschód az jatyck ie j p ozycji najbardziej P c zyn iła s ię N o w a Zelandia. ..

g d y Kanada a także i Australia w sze b y ły te g o zapatryw ania, i e Jąo-■

szą p osiadać sw o je w łasn e ,lo ty ,s^ ó ) l w a Z elan dia z aw sze uw ażała • * ■ w spółud ział w p ow ięk szen iu flo*T g ie lsk iej za rzecz najważniejsi®- . , 1

W obecnej sy tu a c ji w idzi 1 Zelandia, ż e jej d otych czasow a P1 1 n ależ n ość do A n glii przynosi je) 10,<y korzyści i ż e w w a lc e o Pacyf'K I stała zdana na w łasn e siły i saDn prow adzić m usi — a sam a temu dan iu n ie podoła.

rocznicy swych urodzin pom a­

low ać twarz barwami w ojen­

nymi. Przebija się w tym dzi­

kość, z której znani są Mao- ryjczycy.

Artystyczne o zd ob y i wisiorki sp o­

rządzają so b ie kobiety maoryjskie Itrów. Japonka ofiarowuje kadzidło na in tencję s

ciących za ojczyznę. Kadzielnica ulana jest i

O kres k w itn ien ia w iśn i, rozp oczyn ający w Japonii w iosn ę, jest I jed nym w ielkim św ię te m zarów no religijn ym jak i narodow ym i pań­

stw ow ym . W Japonii bow iem zlew a ją się w w ielkim stopniu te trzy p ojęcia; religia, naród, państw o.

O przystrojenie m iast a zw łaszcza sto lic y dba natura sam a, p ielę g n o ­ w ana przez Japoń czyków , w szę d z ie bow iem sp otyk am y drzew a w iśn iow e, których o k w ie c o n e g a łę zie jak girland y opad ają na dom y, na parki i św ią ty n ie p o ś w ięc o n e duszom p o le g ły c h b oh aterów i w ojow n ik ów . P rzebieg u roczystości m ających m iejsc e w to w ie lk ie św ię to japoń skie potw ierdza nam to, ż e u Japoń czyka jed n oczy się p o ję cie rellgil z p o ­ jęc iem narodu i pań stw a. Zarów no Japonki Jak i J ap oń czycy w kładają w ted y sw e n ajp ięk n iejsze kim ona, — strój narodow y i w pierw szym rzędzie udają s ię do św iątyń , gdzie m odlą się za sw y ch najd roższych w alc ząc ych na frontach i ofiarow u ją na ic h in te n c ję w on n e kadzidła.

N ajw ięk sza i najw sp anialsza św ią ty n ia p o św ięc o n a po leg ły m znajduje s ię w T ok io i nazyw a s ię Y asukuni. Po nab ożeń stw ie udają s ię w szy s cy na spacer po m ieście, które r ze cz y w iście przybiera w y g lą d jak w baśni.

N a w szy stk ich twarzach przebija s ię radość z now ej pory, będącej sym ­ bolem w zrostu i rozkw itu o jczyzn y, dla której J ap oń czycy tak chętn ie p ośw ięc ają to c o m ają najd roższego: ż y cie .

Ulice zaczynają kwitnąć. W szędzie widać drzewa w iśniowa okryte śnieżno­

białym kwieciem . W iosna zapanow ała w naturze i w sercach Japończyków.

Sygnał d o pochodu wojsk japońskich na

Chiny.

j ^ ie d y po zim ie, c h oćb y n ajp ięk niejszej, św p?każe s i® sło ń c e i coraz dłużej nam

**eci i coraz c iep lejsz y m i darzy nas pro-

®leniami, zaczyna c zło w ie k budzić s ię ze , nu zim ow ego, w k tór y fizyczn a je g o na- łflk?' bez Je 2 ° św iad om ości zapadła. I k ied y 1 drzew a pok ryje m łoda delik atna zie- n trawy i zakw itną p ierw sze k w ia ty w io- , nne, pod w p ływ e m b ogactw a barw i m ło- 8° ży cia natury odradza s ię i w nas ttystko. Zaczynam y patrzeć jaśn ie j na

>at, który też pojaśn iał i staje m y s ię w e-

‘*1 czerpiąc tę p ogod ę od ciep ła słon ecz- o«i8° * otaczaj4 cy c h nas kw iatów . W iosn a Bdv 9 Punlct k u lm in acyjn y w c hw ili,

* « Y s t k ie drzew a pok ryją s ię białym K śnieg lub różow ym jak jutrzenka kw ia-

TkMi i 4 DllUn 1

tern. W ted y też budzą s ię w c złow ie k u n aj­

le p sz e u czucia i n ad zieje na p rzyszłość.

N ie ma bodaj człow ieka, któ r eg o b y k w iaty n ie zach w y c a ły . K w iaty to przecież pięk no — a p ięk n o m im o w o li n as pociąga, nigdzie jed nak n ie j e st pod ziw dla nich tak w ielk i i z n aczen ie ich tak sym b oliczn e jak w kraju w sch od zącego sło ń ca — Japonii.

W łaśn ie teraz okryta jest c ała Japonia śn ieżnob iałym k w ie c iem w iśn iow ym , który od zarania istn ien ia te g o państw a byl kw ia­

tem sz cz eg ó ln ie czczon ym i z biegiem czasu stał s ię kw iatem narodow ym . ,,Ha-na" — p o japoń sku ty lk o „kwiat", ale w ym a­

w iając ten w yraz ma Japoń czyk na m yśli ty lk o jed en kw iat: sw ó j na- ł, . rod ow y k w iat w iśn i. W łaśn ie te

KkL raz Japonia w ygląd a jak zacza- row an y św iat k w iecia, gdyż Ja- p oń cz yc y hodują z e szczególn ą p iec zołow itośc ią to drzew o w i-

; śn iow e, które naw et o w o cu nie

Ł daje, a h od ow ane j e st jed yn ie ' p dla sw e g o w sp an iałe go kw iatu.

Kwiat w iini jest dla Japończyków sym­

bolem odrodzenia.

Toteż w św ięto w io­

sny s t r o j ą domy w kwiaty i lampiony.

ZA k o ło k on tyn en tu australij- sk ie g o r o zło ż y ły s ię od p o ­ łu dnia, w sch od u i p ó łn oc y gru­

p y w y sp , k tóre zgrom adziły s ię d ok oła A ustralii jak trzoda k o ło sw e g o przew odnika i sta­

n ow ią dla sw e g o kraju m acie­

r zy steg o przedpola jego sy ste ­ m u obronn ego. A tak japoński w y m ier zon y przeciw A ustralii opan ow aniem In sulind y i prze­

biciem s ię przez N o w ą G w in eę usun ął półn ocn e naturalne pu n­

k t y oparcia. O d połud niow ego w sch od u le żą na drodze przy­

pu szczalnego, j a p o ń s k i e g o , ok rążającego A ustralię ataku jesz cz e ty lk o N o w a Zelandia i Tasm ania. Przy tym jest N o ­ w a Zelandia także stacją p o ­ śred niczącą dla am erykań skiej lin ii o k rętow ej d o S yd n ey, M el- bourn i C anberry.

N ow a Zelandia sk łada s ię z w y sp y p ó łn o c n e j, A hinom aui, z odd zielon ej o d niej przez c ieśn in ę C ooka w y sp y połud niow ej Stew art i z w ie lk ie j w y sp y Barrler. Przez ob ie te w y ­ sp y c ią g n ie s ię łań cu ch górski, k tór y na W y s p ie P ołu dn iow ej w A lpach N ow ozeland zk ich w zn osi s ię aż d o 3800 m. W ierzch ołki tych gór są c zę sto pok ryte w ieczn ym śn iegiem i lod ow cam i. W kierunku p ółn ocn ego-w sch od u łań cu ch ten trochę opada. W y sp y p osiadają c a ły szereg c zy n n y c h i w ie le w y g a sły c h w u lk an ów . N a W y sp ie P ółn ocn ej w ulk aniczny charakter kraju w ytw o r zy ł g ejzery. Półn ocn a w y sp a ma także liczn e p ięk n e i w ie lk ie jeziora. W ybrzeże N o w ej Z elan dii j e st siln ie poszarpan e i m a w ie le zatok. Je st tu c a ły sz e ­ reg w ie lk ic h n atu raln ych portów . Ś w iat z w ier zę cy N o w ej Z elan dii j e st z ad ziw iająco ubogi.

Z tu b ylczych z w ierząt są ty lk o p tak i-b legacze a w śród nich w arto w spom n ieć gatun ek k iw i. W ś w ie c ie roślin nym p rzew ażają pap rocie, a z roślin uż y tk o w y ch s o sn y kauri i le n now ozelandzki.

M aory jcz y cy — jak w iadom o pierw otn i m ieszk ań c y N o w ej Zelandii, są P olin ezyjczyk am i.

Przybyli on i na M orze P ołu dn iow e w VIII i IX stu leciu z p ołu d n iow ej A zji. Jak w szy stk ie sz cz ep y p o lin e zy jsk ie b y li i M aory jcz y cy śm iałym i żeglarzam i, któ r zy od w aż n ie przed się-

(4)

I sk le i czasopismo amerykańskie » Sianach Zjednoczonych, >ym kraju .1 .U lY styk i obliczyło niedawno, że przeciętna kobieta ame.ykańska m w swoim życiu 1200 dolarów na salony piękność. . “ j g * * tyczne. W idzi ona 3027 seansów kinowych i spędza przy aparacie teł trzy lata i osiem miesięcy. Kobieta przeciętna! napt’**

Stany Zjednoczone uważane są często za raj dla kobiet. Czy jest talt n I czy sa one rzeczywiście tym rajem? Podobno w żadnym 1 kzaJ“ "*e d dobll0 nU1"

albo lepiej powiedziawszy „dama1 większego szacunku niz w U , p I nie rozpieszcza się kobiet tak właśnie ja k w USA. Do tego po8,d<ł“ przX Jgjeś

kw ó ' w X ^ ; s

dziś mniejszością — w przeciwieństwie do krajów ®“ rop* J.bk' ^ ° S$ , kobiel <

ności wykazał, że na 62,173.000 męzczyzn przypada tam tylko 60,661.000 1000 mężczyzn przypada więc tylko 965 kobiet. Ten fakt populacyjno-polityczny w połączeniu z rozwojem gospodairtyr1 K k r a j? oraz Sinymi, "nie 5 a j,/y m i się tak la‘w“ ^ “ b ^ ^ y k ^ ń s k i e ? ^ 1 wadzi! do tego, że duchowy i towarzyski rozwój kobiety amerykańskiej P po znpetSi. innej drodze niż w Europie i że przybrał on ło m y , k t ó r a ę j . »<«

kiedy rażą i stawiają pod znakiem zapytania ten osławiony „raj dla kobiet . , Z e w kraju „osobistej wolności" w stosunku obu płci zauważyć można z jednej strony fałszywą pruderię z drugiej zaś niepohamowaną sok- _ sualność, zwłaszcza na uniwersytetach, mato jest dla nas w tej chw ili H H ważne. Naród amerykański pozostawia właśnie pod tym względem wiele swobody swojej młodzieży. Nie można jednak zapisać na ! ■ konto tei „niefrasobliwej swobody młodzieńczej 'aktu, ze

s°b zastraszający. Żaden kraj nie wykazuje bowiem tylu rozwodów c“ Stany Zjednoczone. W r. 1937 przypadało na 100 000 mieszkań­

ców 175 rozwodów. Jeszcze w r. 1890 na lfł zawartych małżeństw Przypadał jeden rozwód, a w r. 1930 jeden rozwód przypadał już na 6 lub 7 zawartych malżenstw.

Cały rozwój gospodarczy i społeczny w Stanach Zjednoczonych

““Prowadził do tego, że kobieta amerykańska jest mimo całego i l v ru' Jak*m się ją otacza, stworzeniem zupełnie prymitywnym

•lekkomyślnym (to samo można powiedzieć o większej części męż-

? yzn amerykańskich). Daje się łatwo nabrać na wszystko, jeżeli yiko odpowiednio do niej podejść. Wyuzdanie i mistycyzm łączą

•S bardzo często w jedno. Nigdzie nie ma przecież tylu sekt reli- Pjnych co w USA, a ulubieńcy kobiet z pośród kleru amerykań-

Slubynakolejced ia b e l s k ie j w powietrzu, na wodzie, pod wodą, albo w jakimś niezwykłym miejicu ziemi odpowiadają najlepiej gustom żądnych

sensacji Amerykan.

Na lewo u góry:

N I E P O C Z Y T A L N E M A Ł Ż E Ń S T W O Ten oto 22-letni farmer amerykański John Joseph Lorincik z Unionville USA poślubi! 70-łetnią pie­

lęgniarką. Henriettą Pieper. Pan miody oczywi­

ście z przyjemnością trzyma na kolanach swą

„babcią" pozując przed obiektywem polującego na sensacją fotografa.

Obok:

NAJMŁODSZA P A N N A M Ł O D A AMERYKI 22-lełni farmer Charlie John zawarł małżeństwo z 9-letnią dziewczynką Eunice Winstead, a bez trudu znalazł sią proboszcz, który ulegalizował

ten związek małżeński.

Na lewo:

MAJĄC 14 LAT PODAŁA SIĘ ZA 18-LETNIĄ Amerykańska artystka filmowa, Martha ODiscroll, została oskarżona przez to- 4 warzystwo filmowe, które ją zaangażo- U walo o fałszerstwo. Mając lat 14 a chcąc K uzyskać engagement dodała ona sobie 4 lała by mieć ich 18. Obecnie ma ich naprawdę dopiero 16 i tego właśnie musi ona dowieść przed sądem.

J A K S I | W A M T O R O D O B A l Tym razem są lo angielskie ladies, które na wzór kobiel amerykańskich ozdabiają swe ciała różnymi malowidłami. Trójkolorowy sztan­

dar byłego sprzymierzeńca Francji ma być teraz zastąpiony przez flagą Moskwy ze

teraz zastąpiony przez flagą Moskwy.

Na prawo:

K O B IE T A W PROPAGANDZIE WOJENNEJ Po jej udziale spodziewają sią najlepszych wyników werbunku rekruta, a ona oddaja sią z zapałem propagandzie wojennej ubrana jak to uważa za wskazane więcej lub mniej. Przy pomocy sex-epeału można wiele dokazać.

U dołu:

KRÓLOWA PIĘKNOŚCI „M IS S A M E R IC A N A R O K 1*41"

Potrzeba posiadania wartości kobiety amery­

kańskiej zmusza ją wciąż do brania udziału w konkursach piękności najpiękniejszych nóg, najpiękniejszych pleców itp., gdyż zawsze wtedy zachodzi możliwość opublikowania jej fotografii, a to oznacza sukces, zaspokojenie

fałszywej ambicji.

TYLK O ZA \a f

P R Z Y J E M N Ą

Z A B A W K Ę V

lub przelotny romans — a nie za towarzyszką życia mężczyzny jest uważana w'<* M ’ biel amerykańskich.

tylko interes, kobieta kroczy drogami.

W ośmiu stanach w tym również w WaszynE' rf dzibie rządu unijnego, * « ’1 y1' rać małżeństwa chłopcom , d’

lat piętnastu, dziewczętom .„c nastu bez specjalnych ton0 |(łj Gubernator poszczególnym może w razie potrzeby zwolenia nawet młodszym tom do małżeństwa. W ? jcb udzieli! jeden z “ raerykań**

dów stanu cywilnego 4lub“iaCei«“H młodemu człowiekowi maji lata z dziewczynką 9-leW ** uf* , siwa potajemne pomiędł T.e s4 , i uczennicami szkolnymi r cjalną rzadkością w tej

canej.

Kobieta amerykańska U,**’

żeństwie ani dobrą towar* i <4,,t też dobrą matką. Mąż m teresy, żona nie zajm“ le zupełnie jego sprawami. M', wiem własnymi dro8a"a,.yŚ’

służy ona tylko jako »•»

reklama. Żddnemu z m. po . przyjdzie na myśl, że j joW«r”L drugie uzupełniać, bXć ‘ acj»Ji tycia. Odkąd ustal, też przyrost naturalny m

Na prawo u dołu:

AMERYKAŃSKA PROPAGANDA WOJENNA posługują sią s zamiłowaniem kobietami, w na­

szym przypadku matką i dziećmi, by uczynić wojną popularną. Wojną prowadzi prezydanl Ameryki, ale musi sią ona słać popularną.

C C I Ę T N A A M E obliczeń statystycznych

*Ycia 1200 dolarów na 1600 dolarów na artykuły

A N K A w ciągu piękności.

ł itail“ Cle ,cn częmo się z tymi nazwami rozmijają. Klub „Skrzydła amora" (panie hych d pszeB° towarzystwa!) wziął sobie za cel ostrzeganie młodych, niedoświadczo-

*®dłuo u * 02*?1 przed niebezpieczeństwami życia codziennego, żąda wobec tego ustawy, i hiłodp kt<irej wszyscy żonaci mężczyźni powinni nosić obrączki tak, by dziewczęta lQ00 rt„iPanny moE*Y Je widzieć. Dla nieprzestrzegających tej ustawy: kara w sumie IPhei»»!’ .4w *ub w i^z,en*e do la< dwóch! „National Legion of mothers of America"

•aitiu ałn,<; « ł « « e paniel) zaprowadziły w swoim klubie ćwiczenia w ostrym strze-

«obie . Se,“ obrony przed spadochroniarzami niemieckimi! Stopniowo przywłaszczyły

•żtiej p k u b y prawo kontroli często bardzo uciążliwej i jeszcze częściej bardzo śmie- mWa^ one nad wycięciem sukni przy szyi, nad długością pończoch, są cen- ptłeel7,i • ° w * Pfzedslawień rewiowych, sprawdzają czy sale teatralne są zaciemnione,

^ Islai 08,4 dzienniki nie ma w nich czego, co by uwłaczało czci niewieściej itp.

k*hdvd *** ° ne polityczną działającą jednak tylko za kulisami. Jeden i drugi I^nioL4.’ priepadnie w wyborach, tylko dlatego, że nie miał szczęścia spodobać się lej kłuh l° Iub *"ne6 ° klubu- Ta czy inna ustawa nie przejdzie, bo sprzeciwiają się

•*Wanik kobiete- w tYm samym stopniu mogą jednak te kluby być użyte jako pa-

"ość" , przez prezydenta Roosevelła i pierwszą lady Ameryki, gdy chodzi o „ofiar-

*Ub „ Pd’®czeństwa amerykańskiego na cele wojenne, gdy chodzi o „dobro publiczne"

*°biece ° no|lć demokratyczną". W ten sposób stały się dzisiaj amerykańskie kluby do Wo, w walce z mocarstwami osi wylęgarnią zjadliwej propagandy podjudzającej ł d c y n i j a przez swoją egzaltację i skłonność do plotkarstwa kanałami rozprowadza-

°ajbardziej potworne historie o tych mocarstwach.

(5)

Uwagi dotyczące akcji zbiera”1 starzyzny w G e n e ra ln y m 0*

b e rn a to rs tw ie

T7"iedy załatw iam y nasze drobne, codzienne sprawunki, nie zastanaw iam y się praw ie zu­

pełnie nad tym, z jakich surowców i jakich m a­

teriałów są one wykonane, przez ile rąk m usiały przejść, zanim z surowców stały się produktam i i ilu rąk było potrzeba do ich wykonania. Jeszcze mniej obchodzi nas los tych artykułów po ich zużyciu. Nie w szystko trw a wiecznie. Przedmioty z żelaza i innych metali stają się z czasem bez­

użyteczne i nie odpow iadają już naszym w y­

mogom. Ubranie, bielizna, pończochy i inne rze­

czy ubraniow e okazują się po dłuższym używ a­

niu już nie do noszenia i w końcu nie w arto ich już naw et naprawiać. Dzienniki czyta się jednego dnia, drugiego używa się ich może jako papieru do pakowania, wreszcie wyrzuca się je nierozważnie, lub gromadzi w jakimś kącie. Po­

dobny los spotyka nierzadko książki. Któż bo­

wiem używa jeszcze swych książek szkolnych, gdy już opuścił szkołę? Nikt, a jednak leżą one zm agazynowane na strychu lub w piwnicy, bez­

użyteczne, zbierając w sobie kurze i prochy. Albo flaszki i flaszeczki! Ileż osób wyrzuca je nieroz­

ważnie po zużyciu ich zawartości? Można by tu wyliczyć nieskończoną ilość innych przedmiotów nas otaczających, o których nie chcemy już nic wiedzieć, gdy tylko przestały nam być bezpośre­

dnio użyteczne.

A jednak w arto by spojrzeć jeszcze raz na te w szystkie przedmioty i pomyśleć o nich raz jesz­

cze. Uwzględnijmy dzisiejsze położenie gospo­

darcze: wszyscy wiemy bardzo dobrze o tym, że gospodarka czasów dzisiejszych jest tak w ytę­

żona, że nie tylko wszyscy ludzie mają pracę, lecz w wielu dziedzinach odczuwa się ich brak.

Ten brak ludzi wypływa przede wszystkim stąd, że nie wszystkich surowców potrzebnych do pro­

dukcji artykułów pierw szej potrzeby dostarczyć może w łasny kraj, z drugiej zaś strony, że dowóz brakujących u nas surowców z zagranicy jest dzisiaj utrudniony. Aby stw orzyć tu pewną ró­

wnowagę, rozbudowano obecnie bardzo przemysł surowców sztucznych, co pociągnęło znowu za sobą w ykorzystanie będących do dyspozycji rąk roboczych.

Są to kw estie natury gospodarczej, które ob­

chodzić powinny nie tylko odpowiednie czynniki gospodarcze, lecz — właśnie dlatego, że w kra­

czają one dzisiaj w życie codzienne w szystkich ludzi — pow inny zwrócić uwagę szerokich sfer ludności. Sama uwaga jest jednak niew ystarcza­

jąca: co w ięcej, jest naszym obowiązkiem wziąć czynny udział przy rozwiązaniu tych problemów.

W jaki sposób? Odpowiedź na to pytanie jest łatwiejsza, niż by się to niejednem u wydawało.

M usimy sobie przede wszystkim zdać spraw ę z tego, jakich podstaw owych surowców potrzeba nam do w ykonania gotowych produktów i jakich m ateriałów można by przez odpowiednią i facho­

wą przeróbkę dostarczyć przemysłowi wyrobów sztucznych. Należy tu wymienić przede wszystkim wszelkiego rodzaju m etale, drew no i papier. J e ­ żeli jednak nie mamy w ystarczająco tych surow ­ ców we własnym kraju, w skazana jest racjonalna i oszczędna gospodarka tymi, które mamy jeszcze w zapasie. N aw et najm niejsza ilość tych surow ­ ców powinna być wyzyskana. I tu właśnie zbli-

żyliśmy się do punktu, w którym i nasz udział przyczynić się może do przeprow adź.

|ceg0 tego wielkiego procesu gospodarczego i>as,c’btatyn

k r a i u !"'® a

Jak już wspomnieliśm y na początku, leza ą, -i$»* H wie w każdym gospodarstwie domowym

uży® totężn wych, które w ydają się nam zbędne, a kto J -1 d;Vu lub m niejsze ilości artykułów i rzeczy

fachowej przeróbce można by wprowadzić i lOZ11’

nowy tow ar na rynek. Aby to właśnie u®011^

podjęto wielką akcję zbierania m aterialó*

potrzebnych i odpadków. Powołano do hurtow ne i detaliczne skupy starzyzny i 01 ■y.

ków, zajm ujące się zbieraniem tychże W c CZło'

«.uw, oujuiuj.i'.'. —--- - j --- ji obie Generalnym G ubernatorstw ie i dostarczanie

nai'jiw do do fabryk. W fabrykach przerobi się te Sf

* dn maitsze odpadki jak szmaty, papier (także “' ^ s n niki, stare książki i zeszyty), żelaziwo,

itd., i w yprodukow ane ze starzyzny nowe

5c?ot, i ni|h wprowadzi się na rynek. W akcji tej mogd ‘ \ j « pe wziąć udział w szystkie gospodarstwa ^ a , i w iejskie. Aby zebrać jednak i te drobne *aw odpadków, które znajdują się w każdym / d < a' darstw ie, rozpoczną tę akcję od 1 kwietni . tte(j

_ . __ „ators1 dni a a r siw ie , iu z p u c in q u m-j s

szkolne w całym Generalnym Gubernat°( . ’0ia Chłopcy i dziewczęta będą chodzić po

zbierać odpadki i odnosić je na miejsce » . b|Opc szkolnych, skąd odpowiedni handlarz ' u^ iw’°r<

racz zabierze je do hurtow ni i do fabryk “jcią

N

W iemy więc już dokładnie, co możemy lerze nić, aby niepotrzebne nam rzeczy oddać dla j| ^lrży myslu i znaleźć je później jako nowe w

«trVcl'TQePe W naszych mieszkaniach, piwnicach i na

zrobimy generalny porządek, zbierzemy P ^ ' “ ionnkiisj . . — 7 ę,--- , . . OOP* l 4 5 w szystkie zbyteczne graty, o których wsp ’*op, liśmy, i oddam y je naszym dzieciom do s w* nie Dzieciom akcja ta sprawi napewno wiele uC‘^ } M będą bowiem miały sposobność pokazać^

gorliwość i spryt we w spółzaw odnictw ie,*,^

• łn gami. To współzawodnictwo będzie mi®10 inną praktyczną korzyść: zależnie od »10 | branego m ateriału, otrzym a młodzież szyty, ołówki, pióra itd. Oprócz tego - co miesiąc trzej najlepsi zbieracze każdej specjalną prem ię w postaci biletu do kina.

itp. Im więcej starzyzny zbierzemy więc .

lip. łUl WICJCCJ ----1

tym w iększą przyjem ność możemy sPra m’

szym dzieciom, pozbędziemy się przy ,ta»°' rupieci, które zabierają tylko miejsce t ( często niebezpieczeństwo pożaru. wys.‘aL ż ^ myśleć tylko o plikach starych gazet, f

mysiec lym u o s — ies1

przeważnie po m ieszkaniach. A właśnie

Hau

pier ważnym surowcem, w yrabia się 8°

z drzewa. A drew no zachow uje jako Pap b0W'^lbaroief swą wartość, ze starego papieru można f^sta w yprodukow ać nowy. Im więcej tego

pieru zbierzemy i oddamy dzieciom __

pieiu ŁUICIŁCUI]' * uv.kiu.nj --- JP’

tym m niej się drzewa spotrzebuje. wjel) chroni nasze lasy. Lasy mają przecie? gOJP znaczenie dla rolnictwa. Wie o tym

darz, że tam, gdzie znika las, ziemia sid i jałow ieje, pola w ysychają i żniwa na ^i»d'

pt

1 ja ło w ie je , p oia w y a y u ia j4 i

pią. Można by jeszcze wiele takich Pr I ^hy przytaczać, my jednak wiemy już

“ ta akC)° mV- ’ kul ...„...nkuie””

(---t --- - 4

ważną dla nas sam ych jest ta akcja

,bie,’l kio

(6)

F ^ in te re so w a n ie m u n ió sł łeb. W jed y - I nym jego oku zab ły sła isk ierk am i radość, r.'V*nie dotąd w y p rężo n e uszy położyły

*> *łył, ogon zaczął z am iatać ziem ię nie- Jy małe obłoczki k u rzu . P o w stał szybko uszyt naprzeciw . Silna, zw ięzła budow a a’ dłiigi, p o su w isty ja k b y przy czajo n y

Napisał: E l i g i u s z R y m s z a

bok’

faz h.

t. dzikiego zw ierzęcia, p rzy w o d ziły od na myśl jeg o ojca, praw d ziw eg o wil-

S T C P

ftr l*'6 szczek a ł p raw ie nigdy, a i to ekanie m iało w sobie coś z w ycia.

~~ Stopi S tare, k o ch an e psiskol

, zwięk głosu i d o tk n ię c ie m ałej dłoni

„ az°ńej na p o tężnym łbie, w yw ołały klin'1*1 uczuc‘e w ielk ieg o szczęścia. Z krót- hvi S.aPn*^c*em b ęd ący m teg o w yrazem ,

•aflillttnj siw y j uz pysk do bo k u trz y n a sto -

tjv ego chłopca, k tó re m u p rzy d łu g ie koń-K tó rem u p r z y u iu g ie Kon- 0 ^ , / nat*awały zab aw n y w ygląd. Był to

lak

jadi . . 'ny jego p rz y ja c ie l, a le też lubił go ly|, Jak to ty lk o pies p o trafi. Ludzie nie-

o obcy, dla k tó ry c h g dy się znaleźli j | g./S bie dw oru, był w p ro st straszn y , ale , i01 un’kali go nie cz u ją c się p ew n ie cn°ści teg o groźnego, po n u reg o , ży- [atv° w ,asnyni życiem psa. I w śró d po- Jfcto,Zn’,c° w czuł się obco, choć d w o rsk iej kotoadzie’ w k tó re j w iększość była jego R tUa j’stWein’ przew odził u trz y m u ją c żela- wi^Wes yscyP'*n ę- K ażdy zaś obcy n a p o tk a n y Pa^a* o fiarą jeg o d zik ieg o in sty n k tu , UZ' ikon szcz^k i do p e rfe k c ji d oprow a- tóre sztu k i w a lc z e n ia O w a n ie m o ż n o ś ć tóre

;ić i1 Vcia

lzv S*ę w y p ły w ała ze zb y t siln ie jeszcze 0oźl'*1tltia/Va^ Cej si<J krw i i e 8 ° ° jc a . I oto prze- nikwa ■ P*e rw o tn ą n a tu rę , w ydobyć na d'óortt em'd ce w nim głęboko, a po psich 3 yj *ach odziedziczone dążności do przy- odP* czln"!3 się, do b lisk ieg o w spółżycia , catf owiekiem p o tra fił ten chłopczyk, k tó ry dzieciom o d w ag ą nie z d a ją c ą '■e o d0SPrawV z nieb ez p ieczeń stw a, odniósł naJ' jty niego odrazu z w y k lu czającą sprze- e dż*** ies er<łecznością. Z dum iony tą śm iałością fla^ zc?ot10 t>ron*1 tak o bcych mu d o tąd pie- wai''er0 ale tez n *mi się o d w zajem n iał. Do- ii’ "im P° k *'ku dn iach sp o strzeg ł, że się ą ' 1,1 j . co® dziw nego d zieje. Zaczął tęsknić miej’111 deka n^m sy m p atii głosem m ałego czło- ie il^1 J Za łagodnym g łask an iem i zorien- 1 nof||,l,zVrh2.y się w tr Ybie Je 8 ° życia, począł

' kał °. Ic Pod drzw i d w oru, gd y ten ia lSc na sp acer. P oczątkow o u daw ał tors1®* inia ?amYm sobą i przy jacielem , że spot-

driak 1 zuPe *n ' e p rzy p ad k o w e, w k ró tce hi0fi ieC|. zaP rzestał u d aw an ia i z n ie ta jo n ą

Z lii1 ilopJP ’w °ścią oczekiw ał u k azan ia się

ub ’ ltyOr a’ którego tw arz na w idok w ielkiego yk. Uścią n°®a ro z ja śn ia ła się p raw d ziw ą r a ­

nd Pies i

>y . der2 . teraz, gdy uczuł m ocne, serd eczn e jla P' stizy1113. P° ło p atce, n ie m ógł się po-

b«)>' killta?la< b y czułym p rz y tu le n ie m pysk ,rVch* iżeupi rotnym sap n ięciem nie dać w y razu

t i i "'ającem u go szczęściu.

,riy No,

.p n 4 L U8zy'ojjilii kus2vi cb°dż stary , pobaw im y się trochę.

' k(i'*°Pce Za łńegndcym w p o d sk o k ach

• S g in je m' W iedział czego m ały p rzy jaciel uci«c kóeh i cbce, poznał już bow iem w ciągu at znajom ości jeg o zam iłow ania się k o ja rz y ć pew n e dźw ięki

z czynnościam i, k tó re po nich n a stę p u ją . W iedział w ięc, że m ają się baw ić i d o ­ m yślał się o ja k i to rodzaj zabaw y chłopcu chodziło. W p raw d zie psy w jeg o w ieku d aw n o już do żartó w nie m ają ochoty, lecz on u czyniłby w szystko, byle ty lk o móc być przy chłopcu, słyszeć jeg o głos i w i­

dzieć rad o ść m alu jącą się na je g o tw arzy . Pozw olił w ięc oddalić mu się tro c h ę od siebie, poczem p rzy śp ieszy ł bieg, uw ażając jed n ak , by zbyt szybko go nie dogonić.

C hłopiec kluczył, z aw racał, ob ieg ał d rz e ­ w a dookoła, w reszcie gdy tchu mu już b ra ­ k o w ało pies ch w y cił go lekko zębam i za k u rtk ę . U padli o b aj na traw ę, by p rz y tu ­ liw szy się do siebie w ypocząć trochę. Pies p rzy m k n ąw szy oko w ch łan ia ł w p ro st w sie ­ bie szczęście, jak im go n ap a w a ła bliskość o soby lu d zk iej, k tó ra p rzy jm o w ała jego uczucie i sam a nim się o d w zajem n iała.

C hciałby ta k leżeć z ap o m in ając o całym o tacz ający m go św iecie, prócz je d n e j ty lk o św iadom ości p rzy jaźn i. Lecz ch ło p iec już w ypoczął i w stał.

— B ędziesz teraz ap o rto w ał. Stop!

P odniósł k a w a łe k g ru b ej gałęzi. Pies w ie ­ dział n a u c z o n y dośw iadczeniem , że będzie ty lk o udaw ał, iż rzuca, a on skolei by zro ­ bić mu p rzy jem n o ść będzie u daw ał, że w ie ­ rzy w praw d ziw o ść rzu tu i w y k o n aw szy g w ato w n y zw ro t w o dpow iednim k ieru n k u , po kilku su sach zam rze w b ezru ch u na szty w n y ch łap ach , niby w oczek iw an iu u p ad k u gałęzi, poczem n ied o cz ek aw szy się, ja k b y z p rośbą o w y tłu m aczen ie teg o n ie ­ zrozum iałego zd arzen ia zw róci się do c h ło p ­ ca i u jrz a w sz y gałąź w je g o ręk u , zacznie w ra p to w n y c h skokach, z p rzy siad an iem na ty ln y c h łap ac h d om agać się rzu tu gło­

śnym sapaniem . R zeczyw iście zab aw a p o ­ to czy ła się w ed u g teg o p lan u w śró d w y b u ­ chów rad o sn eg o śm iechu i gdy w reszcie ch ło p iec rzucił kij, pies popędził za nim i n a ty c h m ia s t znalazłszy, p rzy n ió sł do stóp p rzy jaciela, lecz zam iast go oddać p rz y ­ cisn ął łapam i do ziem i i p o chyliw szy nad nim łeb straszliw y m , gdzieś z głębi piersi w y d o b y w ający m się w arczen iem o d p ierał z ak u sy p rz y ja c ie la na w y d o sta n ie p a ty k a . G dy w reszcie ch ło p iec zm yliw szy k u sw ej radości czu jn o ść psa m ark o w an y m atak iem p raw ej ręki, lew ą w y rw ał mu k ij z pod łap, zabaw a rozpoczęła się od p o czątk u i trw ała, póki zm ęczony tern w ilczu r z a ­ m iast udaw ać, iż raz jeszcze d ał się o szu ­ kać, p rzy tu lił się do nóg to w arzy sza d y sząc ciężko. U sadow ili się w ięc w c ie n iu gruszy i ch ło p iec w y d o b y ł z kieszen i zaw in ię ty w p a p ie r chleb z w ędliną, k tó ry m ja k co- dzień podzielił się z psem . P o siliw szy się i w y p o cząw szy ru szy li na sp acer. M inęli w ieś i znaleźli się w śród szp aleru zbóż k o ły szący ch się w b lask ach ran n eg o słońca

pod ta k t podm uchów lek k ieg o w ietrzyku.

W ilk zboczył do p rzy d ro żn eg o row u i biegł nim chw ilę, nie znalazłszy je d n a k nic c ie ­ k aw eg o zaszył się w żyto. Swym długim pyskiem p ruł śc ia n ę żdziebel podnosząc w ysoko łapy, by się n ie zap lą tać. N araz p rz y sta n ą ł jak sk am ien iały i ru sz a ją c sw y ­ mi czarnem i, w ilgotnem i nozdrzam i w c ią ­ gał uw ażnie pow ietrze. W yczuł obecność w pobliżu ja k ic h ś ptak ó w i obudził się się w nim in sty n k t m yśliw ego. Ruszył w n ap ięciu n iesły c h a n ie pow oli i o strożnie, sta ra ją c się m ożliw ie n ajciszej ro zsuw ać źdźbła. N ie udało m u się to je d n a k w i­

docznie, bo n ag le n ie d alek o przed nim rozległ się łom ot k ilk u p a r dużych sk rz y ­ deł, rzu cił się w ięc g w ałto w n ie naprzóo, a łe już nic prócz ciep łeg o jeszcze leża n ie znalazł. Z aw ied zio n y i zły sk ie ro w a ł się ku drodze, by zobaczyć co się dzieje z chłopcem . P rzekonaw szy się, iż idzie on ciąg le d ro g ą z a n u rz y ł się p o n o w n ie w zbo­

żu, lecz tym razem nie n a p o tk a ł już nic piócz kopca kreciego, p o n iew aż je d n a k nie p o lo w ał na te stw o rzen ia, w ięc nie z a trz y ­ mał się. C hw ilę jeszcze szu k ał i w ęszył, lecz zo rien to w aw szy się, że w k ró tc e g o ści­

niec sk rz y ż u je się z p o ln ą drogą, p o spieszył w k ie ru n k u chłopca, by nie m usieć potem go szukać. W chw ili gdy się w y n u rzy ł z łanu, to w arzy sz jeg o z b liżający się rz e ­ czyw iście do sk rzy żo w an ia d róg i on sam sp o strzeg li n a d b ie g a ją c e g o z p rzeciw leg łej stro n y zakurzonego, w ychudłego, dużego, czarn eg o psa. W w ilczurze sp rę ż y ły się m ięśnie w p rzew id y w an iu w alki, oko roz­

żarzyło się żądzą m ordu, lecz n a ty c h m ia st ochłonął z zap ału bojow ego, gdyż n ie z a ­ w odny in sty n k t zw ierzęcia o strzeg ł go, iż ma do czy n ien ia z przeciw nikiem , którem u n ajd zieln iejszy n a w e t w inien się z drogi u su n ąć — z w ściek ły m psem . Ju ż zam ierzał się cofnąć w d a ją c e d o b re u k ry c ie zboże gdy spostrzegł, że p rzy jaciel je g o bądź nie p o jął n ieb ez p ieczeń stw a, bądź z o rie n to w a ­ wszy się uległ lękow i, gdyż sta ł ja k p rz y ­ ro śn ię ty do ziemi na d ro d ze zb liżająceg o się szybko psa. W zw ierzęciu sta rły się w k ró tk ie j lecz g w ałto w n ej w alce in sty n k t sam o zach o w aw czy z m iłością do m ałego p rzy jaciela. R ozstrzygnięcie zap ad ło b ły ­ skaw icznie, uczucie w zięło g ó rę i w chw ili gdy pies zn ajd o w ał się tuż p rzed chłopcem , w ilczur przesadził rów i w dw óch sz a le ń ­ czych su sach ru n ą ł w m ilczeniu na p rz e ­ ciw n ik a cały m cięż arem p o tężn e g o ciała i m ięśni ja k w ielki, szary pocisk. Pies zbity z nóg piersiam i potoczył się w bok w p ro ­ chu g ościńca na k sz ta łt cz a rn e j kuli i nim zdołał p o w stać, na szyi je g o z acisn ęły się m o carn e szczęki. R ozpoczęła się w alka o k ru tn a, n ieu stęp liw a, w k tó re j śc ie ra ło się szaleń stw o z dośw iadczeniem , w alka, k tó ra

m o g ł ^ s i ^ z a k o ń c z y ć ^ ^ k i ^ m i e r ć i ^ j e d ń e g o z przeciw ników . C zarny pies ch arcząc wił się u siłu ją c d o sięg n ąć p rzeciw n ik a zębam i, pow alić na ziem ię ciosam i łap. W ilczur św iadom y gro żąceg o mu niebezpieczeństw a, w zupełnym m ilczeniu ścisk ał mu gardło, u w ażając by pies nie m ógł unieść głow y p rzy g n iecio n ej do ziem i. Co chw ila ty lk o nieco zw aln iał uścisk szyi, by zaraz .gw ał­

tow nym ch w y tem o b ją ć w iększą p rzestrzeń gardła. R oziskrzone jeg o oko śledziło b a ­ c z n ie 'k a ż d y ruch łap przeciw nika, by w czas w yk o n an y m usk o k iem u n ik n ąć ich uderzeń.

W obłoczkach k u rzu w zn iecan eg o przez nie, o k rę c a ły się w koło oba psy, czarn y ro zciąg n ięty na drodze, szary nad nim, s y ­ stem aty czn ie i k o n se k w e n tn ie go dław iąc.

N ag le pies zeb rał w szy stk ie siły i w m o­

m encie gdy przeciw nik znow u zw olnił chw yt, gw ałtow nym , n ieo czek iw an y m rzu ­ tem o k ręcił się n a o k o ło sw ej osi i żółte je g o kły zam k n ę ły się na łap ie w ilczura, Ten jed n ak raz jeszcze g łęb iej ch w y cił za gardło, raz jeszcze ścisn ął p o tężn ie i szczęki psa się o tw o rzy ły , ję z y k w y su n ął, ciało p rzebiegły siln e skurcze, by po chw ili z a ­ p an o w ał n ad nim z u p e łn y bezw ład. W ilczur przek o n aw szy się, że p rzeciw n ik n ie ży je puścił go, o trz ą sn ą ł się z k u rzu i poszukał w zrokiem p rz y ja c ie la . C hłopiec sto ją c nad row em z p rzerażen iem sp o g ląd ał na ro z ­ g ry w a ją c ą się p rzed nim o k ru tn ą scenę.

Pies podszedł do niego i p rz y tu lił pysk.

D yszał z w ysiłku, lecz nie czuł nic, prócz ro z p ie ra ją c e j go radości, iż d ał m ałem u człow iekow i n ajw ięk szy dow ód przyjaźni C hłopiec o su n ął się na k o lan a, o b jął go za szy ję i p rz y c isn ą ł policzek do z a k u rz o ­ nego łba.

W ciśn ięty w n ajciem n iejszy k ą t d re w u ­ tni leżał cicho, o d w ra c a ją c oko od roz- sło n eczn io n ej plam y o k ien k a. W ychudłe, z a p a d n ię te jeg o boki p rzeb ieg ały co chw ila g w ałto w n e skurcze, języ k w y su n ię ty z py sk a w alał się w p y le podłogi. N ie ja d ł już daw no, miski z jedzeniem i w odą p o s ta ­ w ione tuż przy zam k n ięty ch drzw iach, by ły n ietk n ięte. C ierp iał straszn ie.

Do sk łó co n ej św iadom ości psa z trudem d o ta rł od g ło s szlochu, lecz d o ta rłsz y p rz e ­ łam ał p an cerz o b o jętn o ści na w szy stk o co się działo poza nim. U niósł łeb w k ie ru n k u okna. Je d n a k d o p iero po chw ili pojął, że widzi w nim zap ła k a n ą tw arz przy jaciela.

U derzył ogonem i u siło w ał ja k d aw n iej sap n ięciem okazać radość, lecz z g ard ła w y d o b y ł mu się ty lk o ja k iś dziw ny char- kot. G łow a ch ło p ca zniknęła, w je j m iejsce u k azała się głow a furm ana Paw ła i lufa tak dob rze mu zn a n e j z p olow ań na j a ­ strzęb ie d u b eltó w k i. W ilczur pow stał z d z i­

ko zjeżonym w łosem i złow rogo odsłonię- tem i zębam i i w te jż e sam ej chw ili u jrzał b ły sk o g n ia i uczuł g w ałto w n y cios. Było to o sta tn ie w rażen ie w jeg o życiu, nie czuł bow iem już sw ego upad k u , nie czuł jak w ch w ilę potem o b ejm u ją go za szy ję r a ­ m iona p rz y jaciela, nie czuł łez sp a d ający ch na sk rw aw io n y łeb.

b0* “ty -z? ap,an żydow ski, sta rsz y b ra t M ojżesza, 4tiy ,Ze do w szy stk ich jeg o sp raw się m ieszał.

|V* "'ly j. nar.yoinn.il oyziun on, iihvoł

siJ>ard ezb iarz; choć tw o rzy ł podobno niew iele.

..o I l'*stało lej znane dzieło je g o „Z łoty cielec"

inV "j^sza ,PUstYn ‘. w czas nieobecności lrdz0 '. k tó ry tłum ił w b ra c ie „złe skłonnoś'

znb' M ptp !esrniały. P o d jął się p ow yższej p ia c y ..„.II k tó ra na nim w y w arli k tó rą na nim w y w arli ro d acy .r o d a c y .

i

jy®1 j, z v ^ ’

, ■ A

b ^ rfi k ^ b y tn ^ y k w o jen n y d zieln y ch żydow inów , jb>e( , 'epipn, , e gb do w alki gro m iąc F ilistynów .> IĘgiem a o walK1 gro m iąc F ilistynów .

! koigj lat stra c ił sw o je p ie rw o tn e znaczenie oznacza w ielk ie p rzerażen ie.

O pracow ał: Dr M a y

/ ' It Z E l> M (I U A

Ponieważ obecno sytuacja sprawia wrażenie, że wskutek nieprzy­

jaznego zbiegu wypadków, dzielne plemię Izraelskie gotowe całko­

wicie zniknąć z powierzchni ziemi, przeto, aby ocalić od całkowitej zagłady, niezliczone skarby samoistnej kultury żydowskiej, autor podjął się dzieła nad siły. Opracował mianowicie niniejszą encyklo­

pedię, w której liczne fakty i zdarzenia nie tylko z doby obecnej, lecz i z zamierzchłej historycznej przeszłości (bez których obraz byłby niekompletny) zebrał, z wielkim nakładem czasu i atramentu, tudzież papieru, gwoli pożytkowi ogółu i większej chwały naszych żydowskich przyjaciół.

Autor zdaje sobie sprawę, że dzieło to posiada liczne braki, lecz nie jest jego winą, iż nie zdołał swą aryjską niedorozwiniętą korą mózgową, ogarnąć całego ogromu genialnej psychiki żydowskiej.

Ib'a zakończenie autor składa serdeczne podziękowanie p. p. Mund- kowi, Olkowi, tudzież innym Srulkom i M ośkom, którzy mu w lej pracy oddali nieocenione usługi, udzielając całego szeregu wiado­

mości (często bezwiednie) z lej nieznanej mu bliżej dziedziny.

Lwów, w lutym 1942.

J . May

p o sia d a ją k u ltu rę epoki k am ien n ej.

A lbow iem dow cip m ają niby k am ień tępy.

Z am ieszkują dzikie, n iezn a n e o stęp y .

W ierzą w gw iazdy, podobno też w sie rp y i m łoty.

Ż adnej p o ży tec zn ej nie z n a ją roboty.

U sposobienie m ają w y b itn ie ło tro w sk ie.

P o siad ają dom ieszkę zn aczną krw i ży d o w sk iej.

P o jęcie bardzo w zględne, n a rz u c o n e z g óry b ęd ące w zależności od so c-k o n iu n k tu ry . M nostw o im ion: Jeh o w a, Lenin, złoty cielec, d o lar, m arka, zło tó w k a oraz innych w iele.

?Ył *®> d Zy<*°w ski, k tó ry przed w iekam i jbdzi} ni° Przew ozu k la te k z zw ierzętam i.

*7Y " s u o , ^ k a Pita n bardzo z d o ln y Noe, i ńicon *enie m*a * P srdzo w esołe,

6rZęta t e 01 sYn a lków i głow ę na k a rk u . taż, Edy sprzed a w a ł cy rk o m na jarm ark u . l“i| n' u zep su ł ste ro w y a p a ra t

na m iel>żnie zw an ej dziś A rarat.

16 K’ojżeszanCernej na sk o b el zam k n ięty z P rzech o w y w ał w ażn e d o k u m en ty .

Pół ludzie, pół zw ierzęta, n ied aw n o o d k ry ci w A zji. C echa ich g łó w n a: m ocno w ciem ię bici.

N ie je s t jeszcze w iadom o sk ąd ród sw ój w yw odzą, lecz n a jp ra w d o p o d o b n ie j od m ałpy pochodzą, w edug zn a n e j teo rii rab in a D arw ina

(bolszew ik bow iem z tw arzy m ałpę przypom ina).

J a k w y k a z a ły n ow e b ad an ia sum ienne,

Rabini c u d o tw ó rcy w k ażdym w iększym m ieście, w P olsce w ed łu g s ta ty s ty k by ło ich coś dw ieście.

Z a k lin a ją c h o ro b y , zg a d u ją pogodę, a n a jle p ie j um ieją zm ieniać w in o w w odę.

O w oc pół eg zo ty czn y , m ało u n as znany.

Przez żydów bard zo często, b y w a u żyw any.

R ów nież ro d zaj p erfu m y p a c h n ą c e j p o n ętn ie, k tó rą się Żydów eczki sm a ru ją n am iętnie.

Dalszy ciąg nastąpi

Cytaty

Powiązane dokumenty

' Tak naprawdę jest się gburem, jeśli ja- dąc z kobietą w przedziale i to w dodatku z piękną kobietą, nie zwraca się na nią uwagi. Tymczasem Eliza

Młody człowiek już promieniał z zadowolenia, że udało mu się wreszcie osiągnąć swój cel, ale w dwie minuty później zjawił się Ja- wajczyk z dużą

Bogaty wielki kupiec, który bez ustanku znajduje się w podróży (od ganku do ganku) przedstawiciel potężnej przemysłowej firmy, która się sprowadziła do Lwowa

[Zruchość fizycznej konstrukcji człowieka i v przy całej je j cudowności równocześnie, est powodem, że podlega ona kalectwu, 'złowiek zdrowy, mogący posługiwać

Łukasz poczuł, że gubi się w huczącym rozkołysie i nie wiedzieć czemu wcisnął się w kąt przydrożnej ławki.. Jasnym gromem przedarł się z

N a ­ ród amerykański widzi że ta wojna zbliża się coraz bardziej do źródeł jego własnego bytu tak od zewnątrz jak i od wewnątrz wskutek coraz bardziej

czone jest ukrycie się przed wzrokiem człowieka wcho­.. dzącego przez

zerwatach, zachować swe obyczaje i pokazywać się za opłatę ciekawym. Na naradę wojennę nie zbieraję się też już jak dawniej w ostępie leśnym pod drzewami,