• Nie Znaleziono Wyników

12. Warszawa, d. 20 Marca 1887 r. Tom VI.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "12. Warszawa, d. 20 Marca 1887 r. Tom VI."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

12. Warszawa, d. 20 Marca 1887 r. T om V I.

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

Komitet Redakcyjny stan o w ią: P. P. D r. T. C h a łu b iń sk i, J . A lek san d ro w ic z b. d z ie k an U niw ., m ag. K. D eike,

; m ag. S. K ra m szty k , W t. K w ietn iew sk i, J . N a tan so n , D r J . S ie m ira d z k i i m ag. A. Ś ló sarsk i.

„W sze ch św iat" p rz y jm u je o głoszenia, k tó ry c h tre ś ć m a ja k ik o lw ie k z w iąz ek z n a u k ą, n a n a s tę p u ją c y c h

j w a ru n k a c h : Z a X w ie rsz zw ykłego d ru k u w szp alcie P re n u m ero w a ć m o żn a w R e d a k c y i W sz ec h św ia ta I a lbo jeg o m ie jsc e p o b ie ra się za p ierw sz y ra z kop. 7 */a»

i w e w s z y s tk ic h k s ię g a rn ia c h w k r a ju i z ag ra n ic ą . j za sześć n a s tę p n y c h ra z y kop. 0, za dalsze kop. 5.

A.dxes iRećLałccyi: ZKZrairo-^słsiie-iFrzed.rjn.leście, 2>Tr 6 6.

PRENUM ERATA „W S Z E C H Ś W IA T A ."

W W a rs z a w ie : ro c z n ie rs. 8 k w a r ta ln ie „ 2 Z p rz e s y łk ą poc zto w ą : ro c z n ie „ 10 p ó łro c z n ie „ 5

F ig . 1. W y ja ś n ie n ie m eto d y .

(2)

178

W SZECH ŚW IA T.

KWADRATOWA KARTA ZIEMI.

O dkąd poznano, że ziem ia ma postać k u ­ listą, starano się o przedstaw ienie na płasz­

czyźnie bądź całój pow ierzchni naszej p la ­ nety, bądź tylko pewnej je j części. Z ad a­

nie to byłoby łatw ein, gdyby ku la posiada­

ła pow ierzchnię rozw ijalną, t. j. gdyby się d ała rosciągnąe na płaszczyznę bez sfałdo- w ania lub rozdarcia, ja k to uczynić m ożna np. z pow ierzchnią walcow ą; co do kuli je s t to rzecz niemożebna, płaszczyzna w j e ­ dnym tylko punkcie do pow ierzchni je j p rzystaje i w około tego p u n k tu styczności coraz się dalej od niej usuw a. M ożna oczy­

wiście na ku li o danym prom ieniu n ak reślić zm niejszony obraz pew nej części pow ierz­

chni ziemi i oddać na nim ukształtow anie lądów i inne szczegóły, skoro wszakże obraz ten przenieść zechcemy na papier, pow staje konieczność przeobrażenia go w ten pew ien sposób. R ysunek taki przeto nigdy do o ry ­ g inału zupełnie podobnym być nie może, a sztuka k reślenia k a rt gieograficznych d ą ­ ży do tego, by nieuniknione te odstępstw a, odpow iednio do celu zam ierzonego, były ja k najm niejszej wagi. T rudności mogą się w praw dzie większemi jeszcze wydawać, zie­

m ia bowiem nie posiada postaci zupełnie kulistej; spłaszczenie je j je d n a k je s t do tyła drobne, że niem a w pływ u na k artę , dopóki skala nie przechodzi 1 : 100000, to jest sto­

sunku używ anego w kartach szczegółowych, topograficznych; tem m niejszego znaczenia oczywiście być muszą dalsze, drug orzędne odstępstw a ziemi od formy praw idłow ej sferoidy, czyli właściwe jej anom alije gieoi- dalne.

P rz y rysow aniu jakiegokolw iekbądź przedm iotu obieram y pew ien rzeczyw isty lu b urojony tylko p u n k t widzenia, ku któ ­ rem u zbiegają prom ienie wysyłane przez różne p u n k ty danego przedm iotu. Jeżeli przedm iotem tym, k tó ry na płaszczyźnie od- rysow ać mamy, je st ziem ia, to, zależnie od przypuszczalnego stanow iska rysow nika, w ypadają rozm aitego rodzaju k arty , t. j.

] różne rzu ty czyli projekcyje pow ierzchni ziem i na płaszczyznę.

Jeż eli p u n k t widzenia obieram y w n ie­

słychanej czyli w nieskończonej odległości od ziemi, wyda się ona oku obserw atora w ten sposób, ja k nam przedstaw ia się księ­

życ. T en rodzaj rzutu, obm yślony podo­

bno przez A polonijusza, używ a się zw ykle do przed staw ienia w postaci planigłobów obu półkul, północnej i południow ej; k arty tego ro d z aju znajdujem y we w szystkich atlasach. O ko obserw atora umieszczone tu je s t na p rzed łu żeniu osi ziem skiej, pow ierz­

chnia zatem widzianej półkuli przedstaw ia się w rzucie na płaszczyznę rów nika; okoli­

ce biegunow e oddane są w rzucie tym b a r­

dzo dokładnie, m iejsca natom iast sąsiednie rów nikow i w ypadają bardzo błędnie. W spo­

sób podobny kreślą się k a rty ciał niebie- : skicli, ja k księżyca np., k tó re, ja k powie-

! dzieliśm y, z pow odu swej odległości same

| się nam ortograficznie przedstaw iają.

G dy ziemię wyobrazim y sobie jak o kulę

j

przezroczystą i ze środka półkuli jedn ej

! rosp atrujem y d ru g ą,o trzy m u jem y rz u t zw a­

ny stereograficznym , którego w ynalazek przyp isuje się H ipparchow i; płaszczyzna ry-

j

sun k u je s t tu płaszczyzna styczna do ziemi w punkcie przeciw ległym punktow i w idze­

nia. W tój form ie znajdujem y w atlasach w yobrażenie wschodniej i zachodniej pół­

ku li ziemi. O kolice po brzegach k arty po­

łożone w ystępują tu w silnem , mniej więcej czteroki-otnem powiększeniu; m etoda ta wszakże p rzedstaw ia tę zaletę, że każdy ok rąg na ziemi i na rysunku w ystępuje j a ­ ko okrąg, a n adto że południki i równoleż­

niki n a karcie, tale ja k i na ziemi, p rzecina­

j ą się pod kątam i prostem i.

Jeżeli wreszcie oko umieścimy w środku ziem i, a pow ierzchnię je j przeniesiem y na jak ąk o lw iek płaszczyznę styczną, o trzy m u ­ jem y rz u t centraln y czyli gnom oniczny, uży­

w any ju ż może przez Talesa. W ten spo­

sób przenieść można pow ierzchnię ziemi na ściany opisanego sześcianu, ośmiościanu lub dw unastościanu foremnego. W m iarę odle­

głości od śro dk a k a rty w ym iary krajów po­

w iększają się tu znaczniej daleko, aniżeli

w rzucie poprzedzającym , niektórzy jed n ak

gieologowie zalecali k arty tego rodzaju d la ­

tego, że granice w ten sposób przedstawTio-

(3)

N r 12.

WSZECHŚWIAT.

179 nych części ziemi m ogłyby biedź zgodnie

z głównem i pasm am i górskiem i.

Powyższe tedy rz u ty perspektyw iczne używ ają się głównie, gdy idzie o przedsta­

wienie całej półkuli ziemi, albo p rz y n aj­

mniej znacznej je j części; dla przenoszenia na k a rtę okolic mniej rozległych obmyślono rzu ty inne, ju ż nie perspektyw iczne, nie odnoszące się do żadnego p u n k tu widzenia, dają więc one obrazy pow ierzchni ziemi takie, któreby w rzeczyw istości z żadnego stano­

wiska w idziane być nie mogły.

Na udoskonalenie k a rt w czasach now ­ szych w płynęły zwłaszcza potrzeby rozw i­

jającej się coraz bardziej żeglugi. H olen­

d e r G erh ard K rem er, któ ry się z łacińska nazw ał M ercator, zapow iedział w liście do

j

k ard y n ała G ranvella w r. 1546, że zajmie się rospatrzeniem braków , jak ich żegluga doznaje i postara się im zaradzić. D o trz y ­ mał słowa, w r. 1569 bowiem ogłosił wielką

j

swą k artę żeglarską. R zu t M ercatora, do­

tąd często używ any, pojm ować można jak o 1 pewnego rodzaju przeniesienie powierzchni ziemi na pow ierzchnię walca; południki za­

rów no ja k i rów noleżniki przedstaw iane są przez u kłady linij wzajem nie prostopadłych.

G dy przeto na kuli południki zbiegają się w biegunach, pozostają one na karcie ró-

j

wnoległem i, a stąd skala k arty tem bardziej się powiększa, im więcćj oddalam y się od rów nika n a północ lub na południe. Spo­

wodowałoby to znaczne przekształcenie za­

rysu krajó w i pozbaw iłoby je wszelkiego po­

dobieństwa do form istotnych, gdyby w mia­

rę zbliżania się do biegunów i rów noleżni­

ków nie rossuwano na karcie w tymże s to ­ sunku, w ja k im i południki roschodzą się między sobą. D la różnych przeto szeroko­

ści gieograficznych służy na tej k arcie róż­

na skala, k tóra pod 60° np. szerokości półn.

lub połudn. je s t dwa razy większa, aniżeli pod rów nikiem . Stąd to pochodzi, że w rzucie M ercatora N orw egija i Szwecyja ! w ydają się tak w ielkie ja k cała A rabija, a G ren landyja m ogłaby zakryć A frykę. P o ­ rów nanie z globusem k a rty takiej, która się w każdym atlasie znajduje, różnicę tę łatwo wykaże.

W ażność rz u tu M ercatora dla żeglarzy polega na tem, że gdy o k ręt płynie ku ozna­

czonej stronie św iata czyli ku oznaczonej

kresce kom pasu, posuwa się po linii k rz y ­ wej, która wszystkie południki pod stałym kątem przecina; otóż linija ta, która się lo- ksodrom iczną nazywa, na karcie M ercatora przeobraża się w liniją prostą, k arta zatem taka przy pomocy igły magnesowej pozw a­

la łatw o utrzym ać zamierzony kierunek bie­

gu okrętu, a odległości oznaczać zapomocą linii i cyrkla. L in ija wszakże loksodromi- czna nie stanow i najkrótszej odległości dwu punktów na kuli; ja k na płaszczyźnie bo­

wiem linija prosta, tak na kuli najkrótszą drogę m iędzy dwoma punktam i daje luk koła wielkiego, przez te p un kty przeprow a­

dzonego. Za czasów naszych, gdy idzie o osięgnięcie jaknajw iększej szybkości że­

glugi, pożądanem by było, aby o kręt sunąć mógł właśnie tą najkrótszą drogą, a u d o ­ skonalone środki nowoczesne rzecz tę czynią możliwą; dlatego też trzeba było do tego ce­

lu zastosować „k arty m orskie o w zrastają­

cej szerokości”, opracowano tedy k arty M er­

catora, na których są w skazane najkrótsze odległości w ażniejszych dróg m orskich; nie są to ju ż na karcie linije proste, ale w ogól­

ności mniój lub więcej skrzyw ione.

Zam iast rzucać pow ierzchnię ziemi na walec, można j ą przenieść na pow ierzchnię stożka czyli ostrokręgu, która, podobnie ja k pow ierzchnia walcowa, je s t rozWijalną; fi­

gura zatem dana, po przeniesieniu z kuli na pow ierzchnię stożkową, da się na płaszczyz­

nę rozwinąć. Stożek ten dobrać oczywiście należy tak, by najściślej przystaw ał do zie­

mi w miejscu, które ma być na karcie o dda­

ne, by zatem stycznym był do ziemi wzdłuż rów noleżnika pośredniego danej okolicy.

Po rozw inięciu stożka na płaszczyznę, p ołu ­ dniki przedstaw iają się jak o zbiegające się linije proste, rów noleżniki jak o kola spół- środkowe. W skutek tego sieć linij tych na karcie nie w ystępuje w należytym stosunku.

Bonne usunął tę niedogodność, nadając po­

łudnikom postać linij krzyw ych, a ja k k o l­

wiek prow adzi to za sobą inne błędy, rzu ty te są często używane na kartach od d ziel­

nych krajów .

K arty , o których mówiliśmy dotąd, m ają n a celu oddanie jaknaj wierniejsze postaci krajów ; dla zadań wszakże statystyki po­

trzebne są karty , na którychby rów ne co do

powierzchni części ziemi przedstaw ione b y ­

(4)

180

WSZECHŚWIAT.

Nr 12.

ły także przez figury rów now ażne, choćby z uszczerbkiem podobieństw a. K a rtę taką.

ziemi, pod nazw ą hom alograficznej, w ygo­

tow ał B abinet 1857 roku. P o łu d n ik i p rzed­

stawione są tu przez elipsy, rów noleżniki zaś przez linije proste, prostopadłe do osi tych elips. M ożna jed n ak , zapomocą sto­

sownego przekształcenia gieom ctrycznego,

■/. każdego stereograficznego rysunku danej części ziemi, otrzym ać k a rtę w rzutach ró­

w now ażnych; m etodę tę p o d ał w r. 1877 C oatpont.

N iepodobna zresztą w spom inać o licz­

nych innych m etodach, k tóre obmyślono, aby k a rty jak n ajlep ićj odpow iadały żąda­

nym od nich wymaganiom ; w spom nim y tu tylko jeszcze o kartach gw iaździstych, do nich bowiem da się zaliczyć poniekąd i no­

wa k a rta P eircea, o której w szczególności mówić mamy.

A by m ianowicie część pow ierzchni glo­

busa ziem skiego przenieść na k a rtę , m ożna na niej rosciągnąć cienką, sprężystą błonę kauczukow ą, zak ry te nią k ra je na niej prze­

rysow ać, a następnie błonie tój przyw rócić płask ą jej formę. P ostać k ra jó w będzie w tedy oczywiście odm ienną, aniżeli na kuli, a nadto, różną, stosownie do rozm aitego n a­

ciągnięcia błony. M etody tt^, którój po­

mysł pochodzi od Ptolem eusza, użyć można dla o trzym ania k arty całej półkuli północ­

nej, naciągnąw szy na nią błonę okrągłą; je ­ żeli wtedy na półkulę południow ą globusa nałożym y jeszcze pew ną liczbę błon tró j­

k ątnych, tak aby podstaw am i swemi doty­

k ały rów nika, a w ierzchołkam i zbiegały się u bieguna południkow ego, to zakryjem y nie­

mi półkulę południow ą. Na w ycinki te p rz e­

nieść można odpow iednie części półkuli p o ­ łudniow ej, a przyw róciw szy im postać tró j­

kątną, rozłożyć dokoła okrągłej k arty , da­

jącej półkulę północną; otrzym am y w tedy figurę gw ieździstą, k tóra na jed n aj płasz­

czyźnie przedstaw i nam całą pow ierzchnię ziemi. P ó łk u la południow a je s t tu poroz­

ryw ana na części oddalone m iędzy sobą, można je d n a k pasy tró jk ątn e dobrać w taki sposób, aby przypadające na półkuli połu­

dniowej lądy, jak n ajm n iej były porozdzie­

rane. T ak ą gwieździstą k artę Ptolem euszo- j wą o ośmiu w yrostkach tró jk ątn y ch wygoto­

w ał P eterm an , o pięciu B ergh aus w r. 1879.

R osszarpanie kuli południow ej na od­

dzielne i rossunięte części u tru d n ia uch w y ­ cenie ich zw iązku, a niedogodność tę w ła­

śnie usuw a metoda gieografa am erykańskie­

go P eircea. M etoda ta polega na pewnem

j

m atem atycznem przekształceniu zw ykłego

i

rz u tu stereograficznego ziemi, k tóre pozw a­

la całą jej pow ierzchnię przedstaw ić w for- j mie kw adratow ej; zasadę zresztą tćj metody

\ uzm ysłow ią nam ry cin a (fig. 1), w zięta z pi­

sm a L a N aturę. G lobus ziemski obciągnię­

ty je s t czterem a kw adratow em i błonami sprężystem i, które, po odzyskaniu postaci kw adratow ej u k ład ają się w jed en kw adrat.

B łona, k tó ra na rycinie rosciągnięta je s t do obu biegunów globusa, pow inna być i po j brzegach jeszcze ta k wyprężona, by pokry-

j

ła czw artą część k u li,— obejm uje ona zatem ćw iartk ę rów nika, k tó ra p rzypada na jej p rzekątn i.

W ten sposób przerysow ać można globus na błonę w yprężoną, poczem ściąga się ona znów do pierw otnej swćj form y k w ad rato­

wej, a cztery tak przeniesione ćw iartki glo­

busa złożyć można bądź ich biegunam i pół- nocnemi bądź południow em i. F ig . 2 p rzed­

staw ia zestawienie ich w biegunie północ­

nym.

Na karcie tej widzimy, że rów nik stano­

wi k w a d rat utw orzony z czterech przekątni k w adratów częściowych; zachowane tu je s t przecięcie p rostokątne rów noleżników i po­

łudników , a i zarysy lądów nie są zbyt przei­

naczone, nie tyle przynajm niej, co w rzucie M ercatora. M iejsca zresztą najsilniejszych przeobrażeń p rzypadają, ja k widzimy, wpo- środku oceanów, a form y lądów niewiele są dotknięte.

Sieć południków i rów noleżników u tw o ­ rzona je s t z linij krzyw ych, które odstępują znacznie od formy okręgów i elips, co sta­

nowi ujem ną stronę karty , ale też w czę­

ściach jej, zajętych przez lądy stałe, prze­

biegają one praw ie prostolinijnie, co znów korzystnie za siecią tą przem aw ia. R ysu­

nek jć j oczy wiście p rzedstaw ia więcej t r u ­ dności aniżeli u k ład kół lub elips, dlatego też P eirce p otrzeb ne do nakreślenia tej sie­

ci p rostokątnej dane zestaw ił w tablice, któ­

re pozw alają ze znaczną dokładnością ją przeprow adzić.

W ynalasca tej k a rty zaleca j ą przede-

(5)

Nr 12.

WSZECHŚWIAT.

181 wszystkiem do celów m eteorologicznych;

można bowiem na nićj w sposób bardzo w y­

raźny przedstaw ić roskład n a całej ziemi ciepła lub ciśnienia atm osferycznego, albo też bieg linij m agnetycznych, do czego do­

tąd używ ają się głów nie k a rty M ercatora.

Niedawno zm arły astronom wiedeński O ppolzer użył tej k a rty do oznaczania czę­

ści ziemi, zajętych przez zaćm ienia słońca, uważając j ą za bardzićj odpow iednią do te­

go celu aniżeli rzu ty innego rodzaju. Zda­

nie to znakom itego astronom a za wartością k arty P eircea silnie przem aw ia; może więc i do pokrew nych celów znajdzie ona zasto­

sowanie.

S. K.

NOWY SPOSÓB

OD ZWIERZĘCEGO.

Jedynym pew nym sposobem odróżniania w łókien roślinnych (len, baw ełna, konopie, traw a chińska, ju ta , sunn, wł. kokosowe i t. p.) od zwierzęcych (w ełna owcza, mo- hair, alpaka, w ełna wigoniowa i t. p.) je st badanie pod m ikroskopem , gdyż wszystkie inne sposoby m echaniczne i chemiczne, do­

tychczas znane, nie daw ały dostatecznej pe­

wności i były mniej lub więcej zwodnemi.

Spalano w łókna i po wydzielającej się przy tem woni, oraz z przebiegu samego pa­

lenia, odróżniano w łókna roślinne od zw ie­

rzęcych. Rospoznaw ano j e przez gotow a­

nie w potażu gryzącym , przez zanurzenie w kwasie siarczanym , w kwasie pikryno- wym, w oleju i t. p. W obec brak u pew ne­

go zupełnie odczynnika chemicznego, uła­

tw iającego odróżnianie sposobem chem icz­

nym w łókien pochodzenia roślinnego od zw ierzęcych, chemicy wciąż się starali o zn a­

lezienie takiego odczynu i, ja k się zdaje, udało się to d-row i II. Molischowi.

B łonnik, celuloza, z którego się w łókna roślinne przew ażnie składają, należy do g r u ­ py wodanów wręgla, k tó re , ja k wiadomo, przechodzą pod działaniem kw asu siarcza- nego bądź zaraz, bądź po krótkim czasie,

w cukier. W e włóknie zwierzęccm niema ani błonnika ani żadnego zw iązku zbliżone­

go czyto do cukru czy do wodanów węgla i z powodu tój zasadniczej m iędzy tk a n k a ­ mi różnicy, możnaby zapomocą reakcyi na cukier odróżnić włókna roślinne od zw ie­

rzęcych, o ileby dany odczyn na cukier był dostatecznie czułym i pewnym.

D r Molisch znalazł, że cukier trzcinow y,

j

gronowy, melitoza, cukier mleczny i owo­

cowy okazują bardzo charakterystyczne ce­

chy przy trak to w an iu ich a —naftolem lub tym olem w obecności kw asu siarczanego.

P rz y w strząśnieniu zakwaszonej kwasem siarczanym mięszaniny rostw oru cukru z a —

J

naftolem pow staje natychm iast bardzo pię­

kne zabarw ienie ciemnofijoletowe. Roscień-

J

czając następnie wodą, otrzym ujem y po n ie­

jak im czasie osad niebieskofijoletowy. U ż y ­ wając w tych samych w arunkach tym olu zamiast a-naftolu, otrzym am y zabarw ienie czerwone z odcieniem cynobrow okarm ino- wym, a po roscieńczeniu wodą, płatkow aty I osad karm inowoczerwony.

Czułość tej próby na cukier je s t nadzw y­

czajną i przewyższa czułość reakcyi Fehlin- ga. Najlepszym dowodem czułości je st fakt, że norm alny mocz człowieka, k tóry zaw iera tylko ślady cu k ru , roscieńczony wodą do 100 — 300-krotnćj objętości, daje jeszcze tę

| reakcyją.

D r Molisch zastosował ten swój nowy od­

czyn do odróżniania w łókna roślinnego od zwierzęcego i podaje następujący sposób po- I stępowania, ja k o najwłaściwszy i wielokro-

j

tnie wypróbow any.

Do 0,01 g dobrze wygotowanej i wypłó- kanćj próby włókna dodaje się 1 cm ku- biczny wody, potem dwie krople 15 do 20

J

procentowego wyskokowego rostw oru a- I naftolu ') i wreszcie kw asu siarczanego w nadm iarze. Jeżeli mam y do czynienia z włóknem roślinnem , to p ły n cały nabiera przy w strząśnieniu, w t<5j chwili, ciemnofijo- letowćj barw y, przy czem włókno się nie rospuszcza. Jeżeli jest to włókno zw ierzę­

ce, to płyn staje się mniój lub więcój żół­

tym, dochodząc aż do czerw onobrunatnćj

') Iz o m ery czn e c ia ło ^ n a fto l n ie d a je te g o o d ­ czy n u .

(6)

W SZECHŚW IAT.

N r 12.

barw y. P rzy użyciu tym olu pow staje ła­

dna czevwTona, ey nobrow okanninow a b ar­

wo, szczególniej w yraźna p rzy roscieńcze- niu wodą.

D r M olisch w ypróbow ał kilkadziesiąt ro­

dzajów w łókien roślinnych, k tó re w szystkie daw ały powyższy odczyn; w łókna zw ierzę­

ce zaś stanow czo go nie daw ały, b onie prze­

chodzą w cukier.

Jed w a b zachow uje się ta k samo ja k w ło­

sy zwierzęce.

Ze względu n a wielką czułość obu prób, konieeznem jest, przy próbow aniu w ełny zw ierzęcej, użycie możliwie czystego m ate- ryjału. W powyżej podanym sposobie po­

stępow ania mowa je s t o w ygotow anych w łóknach dlatego, że p rzy ap re tu rz e ró ż ­ nych tk a n ia z w łókien zw ierzęcych w yro­

bionych, szczególniej jed w ab n y ch tkanin, gum a, krochm al albo cukier używ aneini b y ­ wają dla pow iększenia połysku. W ygoto­

w anie i w ypłókanie próby w łókna m ają na celu usunięcie tych ciał, k tó reb y reak cy ją w yw ołały.

R eakcyje te dają się zastosow ać p ra k ty ­ cznie i w tedy, jeżeli w łókna są zabarw ione.

B arw y, nadaw ane w łóknom zw ierzęcym , a zabarw iające płyn przy próbie z a-nafto- lem, zw ykle nie m ają odcienia fijoletowego, a n aw et wtedy, gdy przedstaw iają podobne zabarw ienie, m ożna je jeszcze bez tru d u odróżnić od barw y fijoletowój, wyw ołanej wyżej opisaną reakcyją, gdyż pierw sze je st znacznie słabszem i krótkotyw ałem , b arw a zaś z reakcyi pochodząca stałą je s t i trw ałą.

In n e barw niki nie przeszkadzają odczynowi i nie m askują go.

U w zględniając jednocześnie próbę z a- naftolein i rospuszczalność lub nierospusz- czalność w łókna, można osądzić, czy tk a n i­

na składa się z samych w łókien roślinnych czy też zw ierzęcych lub wreszcie z mięsza- niny obu, na zasadzie tabelki następującej:

g Ą-Ji* T k a n in a rospuszcza się przy pró­

bie natychm iast i zupełnie: j e ­ dwab.

T k an in a nie rospuszcza się: w łó­

kna zwierzęce.

T k an in a rospuszcza się częścio­

wo: m ięszanina jed w a b iu i włó­

kien zwierzęcych.

T k anina rospusza się zaraz: czy­

ste włókno roślinne, albozm ię- szane z jedw abiem .

T k an in a rospuszcza się częścio­

wo: w łókno roślinne i w ełna, przypuszczalna dom ięszka je ­ dwabiu.

B io rąc do analizy nie całe kaw ałki tk a n i­

ny, lecz osnowę i w ątek oddzielnie, można jeszcze dokładniej oznaczyć wszystkie ro ­

dzaje w łókna danój tkaniny.

(S itzu ngsb erichte d er K . A kadem ie der W issenschaften zu W iert, M ai 1886, Bd. 93 A b th lg II. D in glers Polyt. Jo u rn a l Bd.

261, S. 135. C en tral-B latt fur die deutsche P a p ie r - F abrication . J a h rg a n g X X X V II, N r 43, S. 338).

J . N .

BRZUCHOMOWCY

i

BRZUCHOMÓWSTWO.

Brzuchom ów stw o stanow i dla nas dzisiaj tylko ciekaw ą zabaw kę, lecz niegdyś wiel­

ką odgryw ało w świecie rolę. W tajem n i­

cach religijny ch u pogan służyło ono czę­

sto do udaw ania mowy wychodzącej z głębi jask iń , z w n ętrza skał: mówiły posągi, cie­

nie, zw ierzęta i przedm ioty nieżyjące.

T a k daleko, ja k tylko sięga historyja, znajdujem y ślady brzuchom ów stw a, używ a­

nego ja k o środek skuteczny do u tw ierd za­

nia w iary profanów w cudy.

G odnem uw agi je s t w yrażenie w h eb raj­

skim , używ ane na oznaczenie wyroczni da­

wanej głosem niew idzialnym , brzm iał on ob lub o b o t h , co oznacza rów nież beczułkę lub naczynie. W yrażenie to u sp raw iedli­

wia głos niejasny i głuchy, a używ any n a j­

częściej przez wieszczbiarzy. W G recyi wy­

rocznie daw ały dęby Dodony.

N aw et u dzikich narodów znajdujem y w różbiarzy brzuchom ówców. P odróżnik L a b a t opow iada, że w idział na wyspie Sw.

Tom asza niew olnika m urzyna, któ ry kazał mówić grubój figurze z ziemi.

a) ® ci1

* i i O

p *

£ 3 5 O 5 <D

ci

3

H ci P

u ?s

- a ^c3 o N

9 £

ci Cfr<D r “ £=1O ci M o ,i+H

P ci

ci pH 3O rTj N

o

H O 1

■1—i

(7)

N r 12.

WSZECHŚWIAT.

183 Znany tu ry sta Rogoziński opowiada, że

był świadkiem cerem onii religijnej na wy­

spie F ern a n d o -P o , w grocie poświęconej czci Umo, a w cerem onii tej ważną odgry­

wało rolę brzuchom ów stw o. Mieszkańcy zbliżają się m ianowicie do kapłana, każdy po kolei, składając u jeg o nóg jak iś datek lub olej palm owy, prosząc go, aby się zapy­

ta ł Um o o rzeczy, ich się tyczące. W tej chw ili kapłan staje się bardzo wzburzonym , co ma oznaczać zbliżenie Umo. Następnie daje się słyszeć głos, ja k b y z w nętrza ziemi, który odpow iada na pytanie kapłana. Z łu­

dzenie je st do tego stopnia wielkiem, że można sobie to tłum aczyć tylko zapomocą brzuchom ówstwa.

Znaczna liczba czarnoksiężników w śre­

dnich w iekach uciekała się do brzucho­

mówstwa. P od koniec X V I wieku ukaza­

ła się we W łoszech m ała staruszka, która głośno rozm aw iała z czartem , nazwanym przez nią C incinatulus. B y ła ona badaną w mieście Rovigo przez Coeliusa Rovigi- nusa, który w yraźnie słyszał głos wyclio- I dząoy z brzucha tej kobiety, widocznie te­

dy była opętana od dyjabła. „Słyszałem często, powiada on, głos tej nieczystej du- j szy, bardzo ostry i w yraźny zupełnie, mó­

wiła o rzeczach bieżących i przyszłych, lecz co do ostatnich, najczęściej rzeczy puste i kłam liw e”.

W tymże wieku brzuchom ówca P io tr B rabanęon, były lokaj F ranciszka I, wsła­

wił się swojem oszustwem. Z akochał się on w pięknej i bogatej paryżance, k tóra niedaw no straciła ojca, prosił więc o jej rę­

kę m atki, k tóra mu odmówiła. W tenczas, pewnego dnia, kiedy byli razem zebrani, usłyszano nagle głos zm arłego jej męża, któ ry w zdychał i skarżył się, że je st bardzo męczony w czyśćcu z przyczyny n iedow iar­

stwa żony, k tó ra tyle razy proszona przez B rabanęona, nie chce mu oddać córki za żo­

nę. Zona zgadza się na m ałżeństw o, nie chcąc się sprzeciw iać woli męża niebosz­

czyka. Lecz w sześć miesięcy po ślubie B rabanęon, przetrw oniw szy m ajątek żony, uciekł do Lyonu, gdzie dzięki brzuchom ów- stwTu w ydrw ił znaczną sumę od młodego i łatw ow iernego finansisty, udając podo­

bnież głos niedaw no zm arłego jego ojca.

IS'a pew ien czas przedtem jak aś kobieta,

nazwiskiem R olanda de Y arnois, obw iniona jednocześnie o czarnoksięstwo, opętanie przez czarta i brzuchomówstwo, została po­

wieszoną i spaloną ,.jako p rzy k ład złości, a pocieszenie dobroci”.

W roku 1683 wiele mówiono o kobiecie brzuchom ówczyni, B arbarze Jak ob i, miesz­

kającej w szpitalu w H arlem ie, która p od ­ czas swych przedstaw ień stała z tw arzą na wpół u k ry tą za kotarą swego łóżka i zazwy­

czaj prow adziła rozmowę z mniemanym Joachim em , którego obw iniała o najniepra­

wdopodobniejsze rzeczy, a ten bronił się z kom iczną energiją. W reszcie i doktorzy uw ierzyli, że B arbara Jakobi była opętana przez czarta, tolerow ano je d n a k w H olan- dyi ten grzech więcej, aniżeli w innych p ań ­ stw ach E u ro p y i brzuchom ówczyni z H a r- lem u m arła spokojnie w swem łóżku.

O pow iadają, że k ard y n ał R ichelieu użył brzuchomówstwa pewnego dw orzanina, dla skłonienia jakiegoś biskupa do opuszczenia jednój dyjecezyi, a objęcia innej.

Do końca ostatniego wieku brzuchom ów- stwo uważano za sztukę tajem niczą, k tó rą ogół, jakoteż fanatycy uczeni, tłum aczyli tylko pośrednictw em czarta uosobionego.

W roku 1770 pewien kupiec korzenny z Saint G erm ain w Laye, nazwiskiem S aint- Gilles, obdarzony talentem brzuchom ów- ćzyrn, używ ał go dla zabawy swych p rz y ­ jaciół. W ed łu g zeznania jed n eg o ze św iad­

ków, głos jego raz spadał ja k b y z pow ie­

trza, d rugi raz wychodził z pod ziemi, to oddalał go, to przybliżał podług swój fan­

ta z ji i nadaw ał mu wszelkie odcienie, j a ­ kich tylko żądano. Pew nego razu n aw ró ­ cił on jakiegoś kanonika zatw ardziałego i skąpego, dając mu słyszeć głos z nieba.

Jednego m łodego rospustnika naw rócił na drogę m oralną, dając mu słyszeć wpośród pustego lasu tajem niczy głos, wyrzucający mu jeg o postępowanie. G ienijalny opat la C hapelle, w ynalasca skafandru, będąc obe­

cnym przy takiem doświadczeniu brzucho- mówczem Saint-G illesa, prosił, aby go n a u ­ czył swego talentu. Saint-G illes chętnie na to p rzystał i opow iedział, że jeg o talen t brzuchom ówczy nie kosztuje go wiele p ra ­ cy, że poświęcił mu tylko osiem dni, usiłu­

jąc naśladow ać pewnego brzuchom ówcę,

którego poznał na M artynice.

(8)

i 84

WSZECHŚWIAT.

N a przedstaw ienie księdza la C hapelle ak adem ija um iejętności w yznaczyła kom i- syją do zbadania brzuchom ów stw a Saint- G illesa, a z je j spraw ozdania dow iadujem y się, że brzuchom ów cy wcale nie mówią brzuchem i że nazw isko brzuchom ówców wcale nie je s t im właściw e. K om isarze m ó ­ wią, że przyłożyw szy rękę do brzucha S aint G illesa, nie czuli żadnego ruchu, z któ ­

rego w nosićby m ożna, że głos wychodzi stam tąd, owszem, przekonali się, że zależy 011 jed y n ie od pewnego ściśnienia k rtan i, k tó re w yrabia się przez wprawę. U w aga ta je s t raczej prostem stw ierdzeniem , ani­

żeli wytłum aczeniem . W ytłum aczenie brzu- chom ówstwa jest bardziej skom plikow ane, ja k to zobaczymy poniżój.

W brzuchom ów stw ie można odróżniać różne kategoryje: jeden rodzaj zasadza się na naśladow aniu głosu zw ierząt, śpiew u ptaków , brzęku narzędzi i t. d. In n y n a­

śladuje dźw ięki różnych instrum entów ; nie­

którzy pow tarzają do złudzenia hałas g ro ­ m ady ludzi, w ojska lub procesyi; n iektó­

rzy wreszcie m ówią przez lalk i i m ane­

kiny,

S tew ard znał pew nego jegom ości, który naśladow ał doskonale świst w iatru północ­

nego przez szpary w oknach lub drzw iach.

Często urządzał on to w jak id j kaw iarni, a wtenczas praw ie zawsze w staw ał ktoś z obecnych, aby zobaczyć, czy drzw i i okna dobrze pozam ykane, podczas gdy inni prze­

ry w ali sobie czytanie gazet, aby włożyć czapki, podnieść kołnierze i szczelnie poza- pinać palta.

Specyjalnością niektórych brzuchom ów ­ ców je s t naśladow anie k ilk u osób razem mówiących, a naw et całej grom ady.

Znakom ity m istyfikator V ivier był zdol­

nym brzuchom ówcą. W salonie, u k ry ty za paraw anem , imitowTał pochód wojska, sły­

szano w tedy trąb y , bębny, hałas, odgłos m arszu wojska, kom endę oficerów i t. d.

W początku tego wieku brzuchom ów cą F itz -Jam es u d aw ał pochód procesyi re li­

gijnej pod sklepieniem klasztoru. Spekta- torzy pew ni byli, że są o k ilk a kroków od setek ludzi i praw d ziw ą mieli niespodzian­

kę, gdy im się u kazał sam je d e n brzucho- mówca zza paraw an u .

O pow iadają dużo facecyj o niejakim

Com te, kuglarzu, k tó ry dyrygow ał teatrem m łodych uczenic z Bouffes parisiennes.

Com te pew nego dnia podczas ja rm a rk u k a ­ zał m ów ić prosięciu, które ja k a ś kobieta chciała sprzedać, zaco nieszczęśliwe stw o­

rzenie zaciągnięto za uszy przed mera i ob­

winiono, że nie je s t sobą, lecz czarow nikiem . W N evers pew ien kmiotek, wsiadłszy na osła, usłyszał nagle od niego wymówki, że się z nim źle obchodzi. W ieśniak uciekł i zostaw ił osła, myśląc, że je st zaczarow a­

ny. T e złośliwe żarty Comtea narażały go w praw dzie, ale też i ratow ały, nieraz od nie- bespieczeństwa. W e F rib u rg u wieśniacy chcieli go żyuTcem spalić na stosie ja k o cza­

row nika, nagle ze stosu odezwał się głos straszny, k tó ry porospędzał wieśniaków.

W idzieliśm y w E gipskiej H a lli w L ondy­

nie k u glarza, k tó ry , trzym ając lalkę, kazał jej mówić i prow ad ził z nią rozmowę mniej lub więcej rubaszną; zamvażono przytem poruszanie się w a rg lalki i złudzenie było kom pletne, gdy nagle głow a lalki prze­

kształca się w dziw aczny sposób: niektóre rysy oznaczone koloram i na rękaw iczce k u ­ g larza tw orzyły głowę lalki.

Z licznych brzuchom ówców, którzy w cza­

sach ostatnich daw ali przedstaw ienia w P a ­ ryżu, w sław ił się bardzo zabawnerni scena-

| mi z lalkam i 0 ’K ill i „jego fam ilija”. L a l­

ki jeg o były um ieszczone na estradzie, za k tó rą znajdow ał się brzuchom ówcą, udający ich mowę. K ażd a lalka m ówiła inaczój:

przedstaw iająca śmiesznego poczciwca mia­

ła głos mocny, bardzo niski, uchodząca za staruszkę głos nosowy, inne wreszcie w yda­

wały głosy ostre lub dziecięce.

P o ru sza ły się, kiw ały głow ą, wzruszały ram ionam i i nogami, kłóciły się pom iędzy sobą w sposób nieraz g ru b ijań sk i i śpiewa­

ły oddzielnie lub chórem. Podczas tych scen wogóle brzuchom ów cą pozostaw ał nie­

ruchom ym , ani je d e n mięsień tw arzy nie d rg n ą ł; p rzysłu ch iw ał się z u w agą rozm o­

wie lalek i uśm iechał się figlarnie.

‘ W y p a d a wspomnieć, że brzuchom ówcy używ ają zawsze podstępu dość grubego, ale zawsze skutecznego dla pow iększenia złu­

dzenia widzów. F ig ie l ten polega na tem,

że brzuchom ów cą zw raca się do publiki

z w stępną przem ow ą, w której przeprasza,

że niedość dobrze w łada językiem k ra jo ­

(9)

N r 12.

W SZECHŚW IAT.

185 wym i rzeczywiście w yraża się z trudnością,

ze złym akcentem , lalki zaś jego przeciwnie mówią czysto, gładko i płynnie. Zdaw ało­

by się więc, że brzuchom ówca, cboćby na- wr t chciał, nie m ógłby mówić za lalki.

P rze d laty trzydziestu słynął u nas na P odlasiu brzuchom ów ca K osiński, o któ­

rym dotąd w okolicy tamecznej mnóstwo krąży anegdot.

(Dok. nast.)

Bronisław Rejchman.

\ ło tam liczne klęski, wywołało silne i po­

wszechne wrażenie. W praw dzie, ja k świad-

| czy korespondent angielskiej N aturę zM en- tony, obrazy tej katastrofy, podane przez liczne spraw ozdania dziennikarskie, były

| przesadzone, niem niej jed n ak praw dą jest, I że sprow adziła ona dosyć nieszczęść. Grozę

klęski wzmogła ta okoliczność, że naw iedzi­

ła ona najpiękniejszą i najbardziej ożywio­

ną część E urop y, dokąd zbiegają się tłum y I cudzoziemców po zdrowie i wytchnienie,

i

N iew ątpliw ie, przez wystraszonych tych go-

F ig . 2. K w a d ra to w a k a r ta ziem i.

TRZĘSIENIE ZIEMI

d. 23 Lutego 1887 r.

T rzęsienie ziemi, k tóre d. 23 L utego r. b rano naw iedziło W łochy północne, Szwaj- caryją i F ra n c y ją południow ą i spowodowa-

ści listy rozesłane na wszystkie strony św ia­

ta i skwapliwie chw ytane przez pisma co­

dzienne, n ad a ły trzęsieniu tem u rozgłos tak wielki, lubo natężeniem swem nie dorów na­

ło ono kilku katastrofom , ja k ie w ciągu nie­

wielu ostatnich lat m iały miejsce.

A kadem ija nauk w P aryżu otrzym ała li­

czne o tem wstrząśnieniu ziemi spraw ozda­

nia, które były przedm iotem obrad na po­

siedzeniu 28 L utego. Z faktów zaobserwo­

(10)

186

W SZECHŚW IAT.

N r 12.

w anych najciekaw szy niew ątpliw ie tyczy się zakłóceń m agnetycznych, k tó re zauw a­

żono w k ilku obser wato ryj ach w chw ili z ja ­ wiska. T ak np. w P e rp ig n a n , gdzie seis- m ograf w skazał zakołysanie ziemi skierow a­

ne od zachodu ku wschodowi, następnie ruch obrotow y g ru n tu , igła magnesowTa o k a­

zyw ała zachow anie się niezw yk łe o godz. 5 min. 47 rano. Toż samo dostrzeżono w S aint M au r blisko P ary ż a o godz. 5 m inut 45 i w L yonie o godz. 5 min. 55. Otóż biorąc p o d uw agę różnicę długości gieograficznej, widzim y, że trzy te chw ile były zupełnie współczesne. W ed łu g p. M ascarta zatem objaw y te nie są następstw em stopniowego rosprzestrzeniania się ruchu ziemi, ale p rzy ­ pisać je należy prądom elektrycznym , które, w pewmym okresie W strząśnienia, w ciągu k ilku m inut w ytw orzyły się w ziemi. Jestto fakt zupełnie nowy, a tem samem n ad e r cie­

kaw y. Ze względu na ważność tego spo­

strzeżenia p. Jan ssen zażądał natychm iast, by rząd zaopatrzył obserw atoryja w ch ro ­ nom etry o wiele ściślejsze od tych, jakiem i obecnie rosporządzają. N atom iast p. F o u - que niełatw o chce się zgodzić na to, by z a ­ chodził zw iązek między trzęsieniam i a m a­

gnetyzm em ziemskim. W e d łu g jeg o zda­

nia, gdyby zw iązek taki istniał rzeczyw i­

ście, ruchy igiełki byłyby tem silniejsze, im bliżej środka w strząśnienia znajdow ałaby się ona. A nadto, należałoby przypuścić, że wielkim zjaw iskom m agnetycznym , j a k zorzom północnym , tow arzyszyćby pow inny trzęsienia. Spośród innych kom unikacyj nadesłanych akadem ii wspom nieć tu należy 0 depeszy z Filadelfii, w edług k tó rej seis- m ograf i tam w ykazał kilka w strząśnień ko­

lejnych; porów nanie chw ili, kiedy się one uczuć dały, z czasem tego zjaw iska w E u ­ ropie w skazuje, że w strząśnienie rozeszło się z szybkością 800 kilom etrów na godzinę.

Je d e n z korespondentów z Nicei donosi, że łóżko, na którem w tej chw ili spoczyw ał, doznało szeregu krótkich i bardzo gw ałto-

o

wnych uderzeń od strony praw ej ku lewej 1 od lewej ku praw ej; cały dom uległ około piętnastu takim w strząśnieniom ; podaje on nadto, że szum podziemny7, z początku sła­

by, w zrastał ciągle i stał się wreszcie p rz e­

rażającym ; m ożnaby się spodziewać, że objaw h u k u pow inien mieć p rzebieg w prost

przeciw ny. W reszcie dla dokładnego zb a­

dania całego zjaw iska akadem ija w yznaczy­

ła kom isyją złożoną z członków sekcyi mi­

neralogii, gieografii i żeglugi, oraz fizyki i astronom ii.

Niezwrykłe w strząśnienie igiełki m agne­

sow ej, nie może zresztą ulegać wątpliwości, j a k bowiem donosi angielska N aturę, k rz y ­

wa k reślon a przez m agnetograf w obserwa- to ry ju m K ew w chw ili trzęsienia ziemi oka­

zała znaczny wyskok, zdradzający g w ałto­

w ny ruch igiełki.

F ra n c u sk a znów N aturę na zasadzie ze­

brany ch przez siebie wiadomości podaje m apkę, oznaczającą granicę obszaru zajęte­

go przez trzęsienia. O bszar ten ma postać elipsy, któr<5j oś wielka skierow ana je s t od połudn.-zach. ku półn.-wsch , od M arsylii do Paw ii; elipsa ta w kracza na morze w G e­

nui i M arsylii. Słabe wrszakże w strząśnie­

nia dały się uczuć daleko poza tak oznaczo- nem i granicam i. W ogóle klęska n ajzn a­

czniejsza d otk nęła L ig u ry ją, F ran c y ją po­

łudniow ą i Piem ont; Środek w strząśnienia p rzypadał praw dopodobnie w zatoce G e­

nueńskiej w pobliżu brzegów , oznaczenie go wszakże w ym aga badania dokładniejsze­

go. W obserw atoryjum M ontcalieri m iały m iejsee trzy uderzenia: o godz. 6 min. 22, 0 godz. 6 min. 31 i o godz. 8 min. 53. N a j­

straszliw sze uderzenie było pierw sze, było ono falowe, a w niektórych p un k tach może obrotow e.

N a pobieżnej tej notatce m usimy tym cza­

sem poprzestać; opis dokładniejszy całego zjaw iska podać będzie m ożna dopiero po ukończeniu badań naukow ych, prow adzo­

nych obecnie przez uczonych francuskich 1 w łoskich.

Tym czasem do zaznaczenia mamy rzecz je d n ę jeszcze: F a lb sam przem ów ił, — nie w naukow em je d n a k źadnem piśmie, ale w znanej Illu s trirte Zeitung lipskiej. Z ode- zw y jeg o przytaczam y tu najw ażniejszy ustęp następny:

„Co w yróżnia 23 L utego r. b. pod w zglę­

dem fizycznym lub kosmicznym? Co ma on wspólnego z 27-m i 31-m S ierpnia 1886 r., w któ ry ch to dniach m iały miejsce wielkie w strząśnienia w P h ilia tra w G recyi i w C h ar­

leston w A m eryce półn.?... Odpowiedź na

to pytanie daje rz u t oka na kalendarz astro­

(11)

N r 12.

WSZECHŚWIAT.

187 nomiczny: 29 S ierpnia 1886: nów, zaćmienie

słońca, księżyc w punkcie przyziem nym , dwa dni przed jego przejściem przez ró­

wnik. 22 i 28 L utego 1887: nów, zaćmie­

nie słońca, dwa dni przed przejściem księ­

życa przez rów nik. A nalogija a przeto i przyczyna zjaw iska polega na ekliptycz- nym nowiu księżyca i na jego stanowisku w pobliżu ró w n ik a”.

Owe to wybitne konstelacyje słońca i księ­

życa, mówi on dalćj, sg. nam znane dawno jak o przyczyny ru chu wielkich mas ciekłych na pow ierzchni ziemi. One to wydym ają morze law y w głębi zarów no ja k i ocean, a ciśnienie tej płynnej masy na twardą, sko­

rupę pow oduje w strząśnienia. W ogóle ca­

ły ten a rty k u ł bardzo je st n ie ja s n y i w ko­

łach naukow ych nie przysporzy zapewne stronników autorowi.

N a potw ierdzenie swych zasad przytacza F alb kilk a jeszcze słabych trzęsień, które m iały miejsce w G recyi i A m eryce 24 i 26 Lutego. O ile wszakże zostają one w zw iąz­

ku z trzęsieniem 23 Lutego, trud no to p o ­ wiedzieć, zw łaszcza, że drobne takie trzę­

sienia są zjaw iskiem bardzo pospoliteni.

W zeszycie lutowym podaje „H um boldt” spis trzęsień od 16 P aździernika do 2 G rudnia;

znajdujem y ich tam 14, lubo oczywiście w ia­

domości takie otrzym yw ać można jedynie z miejscowości przez ludność ucyw ilizow a­

ną zamieszkałych. Nie potrzebujem y tu zresztą nic dodać do uw ag, któreśm y p rz y ­ toczyli w zeszłym num erze W szechświata, w arty k u le o „teoryjach astronom icznych trzęsień ziem i”. By rzecz rosstrzygnąć na drodze statystycznej, nie można poprzestać na dwu spostrzeżeniach, ale zestaw ić wszy­

stkie zaćm ienia i wszystkie nowie księżyca i w szystkie jego położenia względem ziemi i słońca ze wszystkiemi zanotow anem i trzę­

sieniami. Ze spisów takich zgodność tych zjaw isk okazuje się w najlepszym razie b ar­

dzo problem atyczną.

S. K.

S Z K I C E O R N I T O L O G I C Z N E .

RODZINA PENELOP

(CRACIDAE)

(D okończenie).

R odzina C racidae obejm uje nieznaczna, liczbę i-odzai, z których cztery należy uw a­

żać za typowe, a inne raczej za podrodzaje.

W spom niane cztery rodzaje są: C rax, Pene- lope, O rtalid a i Oreophasis.

Rodzaj C rax (do którego w łączają podro­

dzaje N othocrax, P aux i i M itua) zamiesz­

kuje wyłącznie najgorętsze części A m eryki środkowej i południow ej. W górach nie sięga powyżej 3500' nad poziomem morza.

N a zachodnim skłonie K ordylijerów brak go zupełnie, zato obfituje w gorących lasach B razylii, G uyany, E kw ad o ru i P eru . W y­

różnia się od innych rodzajów rozmaitemi w yrostkam i woskówki ju ż to kszałtu k uli­

stego, ju ż blaszkowatego; ogon ma k ró t­

szy niż właściwe P enelopy, a nogi dłuższe.

Znaczna część gatunków posiada bardzo pięknie fryzow ane pióra na czubku głowy, tw orzące rodzaj pierzastego grzebienia. Są to najw iększe ptaki z całej rodziny, docho­

dzące niekiedy w zrostu indyczki.

R odzaj P enelope należy do najbardziej rospowszechnionych, a zarazem do n ajw y­

żej sięgających w pionowem rozmieszcze­

niu. Spotykałem je nieraz na granicy lasu, zatem do 100001 nad poz. m orza. N ajlicz­

niej spotyka się je w pośrednim regijonie, n a wysokości 4 do 5 tysięcy stóp nad poz.

m orza, chociaż nie są bynajm niej rzadkie w gorących nizinowych lasach. P raw ie w szystkie g atu nk i posiadają n a gardzieli!

w oreczek mięsisty, będący prostą fałdą skó­

ry ja k u indyka; okolice oczu obnażone.

O gon m ają długi, dość szeroki i zlekka za­

okrąglony. Nogi niższe niż u Craxów.

Rodzaj O rta lid a uważaćby można za pod- rodzaj poprzedniego; przyjęto je d n a k wy­

różniać j e od właściwych P en elo p głównie, ja k się zdaje, dla ich wielkości, gdyż w sa­

mej rzeczy wszystkie bez w yjątku O rtalidy

są m niejsze od właściw ych P enelop, po czem

(12)

188

W SZECHŚW IAT.

je s t je łatw o odróżnić. L o tk i pierw szorzę­

dne zaokrąglone, gdy u P en elo p są praw ie zawsze ostro zakończone. S kok (tars) dłu ż­

szy nieco od palca środkow ego. O rta lid y w łaściw e są gorącym lasom i w górach nie posuw ają się ponad 6000' nad poziomem m orza. W ażną też przyczyną do w yróżnie­

nia ich od właściw ych P en elo p byłby fak t w spólnego budow ania gniazd przez k ilk a samic, gdyby tenże potw ierdzony został przez przyszłych podróżników .

Rodzaj O reophasis spoczywa na je d n y m tylk o g atu n k u (O reophasis derbyanus), za­

m ieszkującym w yłącznie w ulkan „d eF u eg o ” w G uatem ali. P ierw szy egzem plarz tego rzadkiego ptaka zabitym został przez ja k ie ­ goś hiszpana w 1848 r. O d tego czasu do 1859 ro k u zabito ich zaledw ie sześć egzem ­ plarzy. W arszaw ski G ab in et posiada j e ­ den okaz, podarow any przez ś. p. h r. K o n ­ stantego B ranickiego. o n

O reophasis w yróżnia się od w szystkich C racidów niew ysokim , lecz grubym rogiem na czubku głow y i dziobem po kryty m szcze- ciniastem i pióram i, tw orzącem i rodzaj szczo­

tki. Rodzaj ten stanowi niejako przejście pom iędzy C raxam i i P enelopam i.

D oskonałe mięso penelop stało się p rz y ­ czyną, że je człow iek wszędzie prześladuje, w skutek czego w niektórych okolicach licz­

ba ich zm niejszyła się ju ż znacznie, a pe­

wne g atun ki są naw et bliskie zaginięcia.

T ak np. odkryty przez nas w P e ru , a opisa­

n y przez p. Taczanow skiego now y g atunek P enelope albipennis przed laty trzyd ziestu by ł bardzo pospolitym w okolicach m ia­

steczka T um bezu na pograniczu ekw ador- skiem. Dzisiaj kilkanaście p a r ich zaledw ie trzym a się jeszcze n a je d n ó j z wysp delty rzeki, gdzie w śród niedostępnych gąszczy m anglow ych unika nierostropnego prześla­

dow ania człow ieka. R ów nież rzad k ą stała się w dolinach rzek A chira, S an ta i C hi- cama.

In d y jan ie polują na penelopy z sarbaka- ną (św istułą), używ ając m ałych, k u ra rą za­

tru ty ch strzałek. P ta k i te tak są głupie, że je zejść łatw o, a naw et po strzale z broni palnej nie o dlatują daleko i nieraz zdarzy się sztuk trzy lub cztery z jed n eg o stadka zastrzelić. Lecz zato w okolicach, gdzie ulegały ciągłem u prześladow aniu, nauczyły

[ się tak poznaw ać niebespieczeństwo, że zda- leka ju ż w ynoszą się do gąszczy niedostęp­

nych. W iele pracy mieliśm y i wiele w y­

p ra w płonnych zrobiliśm y, zanim nam się udało zabić po jednym egzem plarzu wspo­

m nianej dopiero co P enelope albipennis.

Nic też dziw nego, że oprócz typowego egzem plarza w Gabinecie W arszaw skim , dw a jeszcze tylko znajdują się w M uzeum p. R aim ondiego w stolicy P eru .

W bardzićj zapadłych kątach am erykań­

skiego kon ty n en tu , gdzie broń palna jeszcze

| się niebardzo rospow szechniła, penelopy są dotąd na ty le pospolite, że je m yśliwy co- dzień mieć może na sw ym stole. A mięso m ają doskonałe, choć może nieco tw arde, jeżeli osobnik był stary; zato rosół je s t z niego wyśm ienity. W okolicach tych, gdzie o mięso wołowe lub baranie je st nad­

zwyczaj tru d n o , penelopy dostarczają w y ­ poszczonem u podróżnikow i doskonałego i zdrow ego pokarm u.

Dziw i mnie też bardzo, że pierw otni m ieszkańcy A m eryki, któ rzy przecież zro­

bili z indyka, kaczki koralow ej, lamy i św in­

ki m orskiej zw ierzęta domowe, nie chcieli czy nie zdołali dom estykow aćP enelop i C ra- xów. W szyscy dzicy i napół dzicy in dy ja­

nie h od ują u siebie te ptaki, lecz pochodzą one zaw sze z ja j wziętych w gnieździe. D o­

piero e-uropejczycy w ostatnich czasach p o ­ robili pierw sze w tym k ieru nk u kroki, któ­

re zapewne, ja k w szystkie nowoczesne w y­

siłki przysw ojenia różnych zw ierząt dzi­

kich, pozostaną bez skutku, gdyż w edług mego zdania dom estykacyja odbyw ała się przedew szystkiem bezwiednie, a po wtóre w ym agała ogrom nie długiego czasu, może n aw et całych wieków.

Niemniój je d n a k godneini uw agi są usiło­

w ania francuzów w k ieru n k u przysw ojenia C raxów . P p . Pom m e i d A ą u a ro n e zdołali naw et wychować u siebie je d n ę generacyją tych ptaków , lecz nie otrzym ali rezultatów sery jo i ja k dotychczas uw ażać należy ich p race za jało w e.

Należy też odróżniać „oswajanie” od „do-

j

m esty ko w an ia”, na które n aw et w yrazu pol- I skiego nie posiadam y. W ielk a ilość zw ie-

j

rz ą t i ptakó w dzikich osw aja się z nadzw y­

czajną łatw ością, a jed n ak niepodobna je s t

' skłonić je do rozm nażania się w niewoli,

(13)

Nr 12.

WSZECHŚWIAT.

189 k tó ra, ja k wiadomo, w jak iś tajem niczy spo­

sób dotyka organów reprodukcyjnych. W i­

docznie anorm alne w arunki, w ja k ic h sta­

w ia człowiek danego zw ierza lub ptaka, w pływ ają tak niekorzystnie na organizm tych ostatnich, że albo tracą wrszelką ochotę re ­ produkow ania się, albo w prost niepłodnością dotkniętem i zostają.

Penelopy i C raxy tak są łatw e do oswo­

jen ia, że w wielu osadach indyjskich można widzieć stada ich żerujące w lesie na swo­

bodzie i w racające na noc do domów. A p o ­ mimo to niepodobna uważać ich za ptastwo domowe, gdyż się wcale nie rozmnażają, a wszystkie, ja k to pow iedziałem wyżej, zostały w yhodow ane z ja j wziętych z lasu.

Na zakończenie przytoczę kilka szczegó­

łów o młodej Penelopie, ja k ą nam się z p.

Jelskim udało wychować podczas naszego pobytu w S anta-L ucia na pograniczu ekw a- dorskiem. W samej rzeczy trudno o stwo­

rzenie bardziej oswojone, bardziej lubiące tow arzystw o ludzi, ja k ten p tak lubiony przez nas i pieszczony. N astępujące szcze­

góły tłum aczę w prost z pięknego dzieła p. Taczanow skiego „O rnitologie du Perou”.

„Około 10 Stycznia 1877 roku towarzysz mój (Je lsk i) strzelił do samicy *), siedzącej spokojnie na niewysokiej gałęzi i spostrzegł, że w raz z nią spadł jakiś inny ptaszek. B y­

ło to dwudniow e pisklę; drugie pozostało nietkniętem na gałęzi; praw dopodobnie m at­

ka trzym ała oba pod skrzydłam i i zabity znajdow ał się od strony myśliwego. Na tym samym krzak u znajdow ało się duże gniazdo, zbudow ane niedbale z suchych g a­

łęzi na wysokości trzech m etrów ponad zie­

mią. T ow arzysz mój przyniół do domu pi­

sklę, które nam się udało wychow'ać. Było to stw orzenie tak miłe i tak do nas p rz y ­ wiązane, że nie mogę wstrzym ać się od wzmianki o niem, jakg d y b y m pisał nekro- logiją ukochanćj osoby.

„W ówczas, gdy mi go Jelsk i podarow ał, było to stw orzenie m łodziutkie, z guzikiem na końcu dzioba do przebijania skorupy j a ­ ja . Jed y n y głos, ja k i daw ał się słyszeć, by-

*) M owa tu o w s p o m n ia n y m ju ż k ilk a k ro tn ie g a ­ tu n k u P en elo p e alb ip e n n is.

| ło to piu-piu; w razie zaś zadowolenia po-

| w tarzał wielokrotnie piu-it, piu it. K a r­

miliśmy go ryżem, chlebem i mięsem; lubił też bardzo słodkie gotowane pataty, od któ­

rych je d n a k zdaw ał się cierpieć. Niekiedy dla odm iany dawaliśm y mu j a j a i larw y os dzikich (panal) lu bił też nadzwyczaj ja g o ­ dy „lipę”, zw ykły pokarm tego gatunku.

Codzień p o ły kał znaczną ilość piasku, piór etc. C zuł też ogrom ny pociąg do przedm io­

tów błyszczących i często przeszkadzał nam w robocie, chw ytając szczypczyki do p re ­ parow ania ptaków . Pew nego razu znalazł kaw ałek blachy, do którego przyczepiona była k ulka zastygłej cyny; zajęty był nią przynajm niej przez pół godziny, pragnąc besskutecznie oderw ać od blachy.

„Po upływ ie kilku dni oswoił się do tego stopnia, że biegał za nami ja k pies, a gdyś­

my go samego zostaw iali w izbie, nie było końca żalom. Z obaw y szczurów chcieliś­

my go na noc do beczki zamykać, lecz pisz­

czał póty, pókiśm y go stam tąd nie wyjęli.

L u bił nadzw yczaj siadać na ram ieniu k tó ­ rego z nas, w yrażając swe zadow olenie cha- rakterystycznem piu-it; zasypiał wtedy zw y­

kle, umieściwszy główkę swą we włosach.

W m niem aniu, że nasza obecność wrystarczy mu, przeciągnęliśm y sznurek przez izbę i tam go posadziliśmy, lecz to go nie zada- walniało i zmuszeni byliśmy brać go znowu na ramię.

„Po miesiącu zaczął się rozw ijać woreczek gardzielow y, a jednocześnie pokazały się i pióra. Około 20 L utego'boki szyi i pierś zaczęły ju ż silnie czernieć. W K w ietniu, gdym go w idział poraź ostatni u p. Raim on- diego w L im ie, bardzo mało brak mu ju ż było do kom pletnego rozwoju.

„M yślałem zrazu, że jego przyw iązanie do nas nie było tak silne, aby nie mógł zmienić właściciela; w krótce je d n a k p rz e­

konałem się, że tak nie jest. P rz e d naszym wyjazdem z Tum bezu podarow ałem go na- szej gospodyni jak o kompensatę za piękną czapelkę, zjedzoną przez mego lisa. M iesz­

kaliśm y podówczas na 1-em piętrze, gdy w łaścicielka domu zajm owała parter. Żal nam było niezm iernie naszego w ychow anka, gdy go zabrano nu dół; lecz nie upłynęło i pięciu m inut, gdy poczciwa ptaszyna upa­

trzyw szy odpowiednią chwilę, przyw ędro-

(14)

190

W SZECHŚW IAT.

N r 12.

w ał po schodach na górę, w yrażając swe za- | dowolenie przez zw ykłe piu-it. Znieśliśmy I go pow tórnie, lecz ptak znów u p a trz y ł chw i­

lę, kiedy drzw i otw arto i do nas przyszedł.

Zam knięto drzw i od k o ry tarza i ulokow ano

j

zbiega w sklepie, wychodzącym na ulicę.

Lecz gdy k tó ry z nas przechodził obok,

j

p tak natychm iast rospoznaw ał go i w ycią­

gnąw szy szyję ku ziemi biegł za nim, co mu sił starczyło. Ja k a ż była w tedy jego r a ­ dość, gdyśm y go na rękę brali! Gospodyni widząc to jego przyw iązanie i obaw iając się aby nie zdechł po naszym wyjeździe, dobro­

wolnie zw róciła go nam.

„Po przybyciu do L im y podarow aliśm y go Raim ondiem u. P ta k przyw iązał się do tego uczonego tak dalece, że biegał zawsze za nim, gdy ten szedł do swego lab o rato ry - ju m chemicznego. P rz y p ła c ił to życiem, gdyż go rozdeptano. T aki byw a zw ykły koniec w szystkich chow anych stw orzeń”.

J . Sztolcman

KRONIKA NAUKOWA.

F IZ Y K A .

— Opór e le k try c z n y przy p rąd ach zm ie n n y c h . W o s ta ­ tn ic h czasach pro f. H u g h e s o g ło sił sz e re g d o św ia d ­ czeń, z k tó ry c h w y n ik a , że o p ó r w d ru c ie p ro s to li­

n ijn y m p r z y p rą d a c h z m ie n n y c h n ie j e s t ró w n y o p o ro w i p r z y p r ą d z ie s ta ły m , ale od n ie g o w ię k sz y . R zecz tę w y ja śn ił te o re ty c z n ie lo rd R a y le ig h , a z w zo ­ ró w p rzez nieg o w y p ro w a d z o n y ch w y p ły w a , że w m ia rę , j a k p o w ięk sza się szy b k o ść z m ia n y n a t ę ­ ż e n ia p rą d ó w , o p ó r w d ru c ie w z ra s ta do n ie sk o ń cz o ­ ności. P rz y c z y n y tego z ja w isk a d o p a trz e ć się m oż - n a w e w z ajem n em n a sieb ie d z ia ła n iu o d d z ie ln y c h nici p rą d u , u tw o rzo n y ch p rz e z e le k try c z n o ś ć p ł y n ą ­ cą po d ru c ie . P rz y szybko z m ie n ia ją c e m się n a tę ­ żen iu ty c h n ic i o d p y c h a ją się o n e i tło c z ą n a z e ­ w n ą trz , ta k , że n a śc ia n a c h d r u tu g ęsto ść ic h s ta je się b a rd z o z n a c zn ą i to te m w ię k szą, im j p rę d z e j z m ia n a ta n a stę p u je . Im z n ac zn ie jszą zaś j e s t ta k o n cen trac-y ja, te m w ię k szy m j e s t o pór. P o- d o b n eż sto su n k i z ac h o d zą i p rz y p rz e p ły w ie w o d y

p rz ez w ą sk ą r u r ę , n a k tó re j ś c ia n a c h z a c h o d z i z n a- ! czn e ta r c ie . Z m ia n a t a z re sz tą o p o ru d a le k o j e s t ! zn a c zn ie jszą w d ru c ie ż e la z n y m , a n iż e li w m ie d z ia ­ n y m . O k oliczność t a m a w a żn e z w łaszcza z n acze­

n ie d la tele fo n ii. T o n y w y so k ie o z n aczn ej lic z b ie d rg a ń p o w o d u ją d a le k o sz y b sz ą z m ia n ę w n a tę ż e n iu p rą d u , a n iż e li to n y n isk ie ; o p ó r z a te m przy- p rz e s y ­ ła n iu tonów w y ższy ch sta w a ć się m u si w iększym , a s 'ą d to n y n isk ie w y stęp o w ać b ę d ą siln ie j. D la te - g o to p rz y p rz e s y ła n iu m o w y n a d łu g o śc i p r z e c h o ­ d z ąc e 200 k ilo m e tró w o g ó ln a je j d źw ięczn o ść u leg a

zn a c zn e j z m ian ie, co u tr u d n ia p o ro z u m iew an ie się n a d łu g ic h lin ijac h te le fo n ic z n y c h . (H u m b o ld t).

S . K .

F IZ Y JO L O G IJA .

— D z ia ła n ie chloru i brom u na o rg a n izm z w ie rz ę c y . P. L e h m a n n , w d a ls zy m ciąg u sw y ch b a d a ń n a d w p ły w e m h ig ie n ic z n y m gazów w te c h n ic e u ż y w a ­ n y c h , p o c z y n ił s z e re g do św ia d czeń n a d d z ia łau iem c h lo ru i b ro m u . P r ą d c zy steg o p o w ie trz a zm ie sza ­ n y z p rą d e m sła b sz y m p o w ie trz a, k tó re p o p rz ed n io p rz e p ły n ę ło p rz ez w odę c h lo ro w ą lub b ro m o w ą ,

| d z ia ła ł n a k o ty , k ró lik i i św in k i.m o rs k ie . W re z u l­

ta c ie 27 p ró b z c h lo re m i 17 p r ó b z b ro m em w y p a -

j d(o, że ja k o ś c io w o ta k c h lo r j a k i p a ry b ro m u d z ia ­ ła ją z u p ełn ie p o d o b n ie p rz y je d n a k o w y c h d a w k ac h ,

| że w ięc m o że m y p r z y ją ć zu p ełn ie jed n a k o w e dzia-

j ła n ie c zą ste c z k i c b lo ru i a to m u b ro m u .

1 P r a k ty c z n ie w a żn e sy m p to m y są n a tu r y re s p ira - c y jn e j, lec z nie b r a k też często i sy m p to m ó w n a rk o ­ ty c z n y c h . W sła b y c h d a w k ic h g a zy w y w o ły w a ły w y c ie k ślin y , d a le j zw o ln ien ie c zy n n o ś ci o d d e c h o ­ w y c h , po k tó re m n a stęp o w ało zap a le n ie o skrzeli.

l>aw ki 0,1 p ro m ille do 0,6 p . m . z a b ija ją z w ie­

rz ę ta .

P ró b y w y k o n a n e w fa b ry c e p a p ie ru i u m y śln e d o św ia d c ze n ie n a c zło w iek u w y k a za ły , że człow iek z n ie ść m oże ty lk o około 2 —4 m ilijo n o w y ch c h lo ru bez szk o d liw eg o d /.ia ła n ia ; d e zy n fe k c y ja w ięc lu d zi chlo-

i re m o k azu je się n ie m o ż eb n ą , g d y ż F is c h e r i Pro- sk a u e r m u sieli co n n jm n iej poz jstaw ia ć 3 p. m . c h lo ­ ru p rz e z tr z y g o d z in y lub 0,4 p. m . p rzez 24 godz.

d la p ew n eg o z a b ic ia z aro d n ik ó w b a k te r y j. (D zien­

n ik z ja zd u niem p r z y r. i lek.).

M . FI.

CREM I.JA.

— Ide n ty c zn o ść p ie rw ia s tk u g ie rm a n iu n z M en dele- je w a e k a -k rze m em . P . K lem en s W in k le r z b a d a ł b li­

żej o d k r y ty p rzez sie b ie p ie rw ia s te k i o zn aczy ł jeg o c ię ż a r ato m o w y n a 72,75, c ię ż a r zaś w łaściw y 5,46.

M en d elejew zaś p rz e p o w ie d zia ł d la ek a k rz em u cięż.

a to m . 72 a gęstość 5,5, a w ięc d o ść zbliżone lic z b y do o trz y m a n y c h p rz e z Wrin k le ra . R ów nież ju ż w ro ­ k u 1864 N ew lan d s u w a ża ł ja k o p ra w d o p o d o b n e is tn ie n ie e le m e n tu g r u p y w ęglow okrzem ow ej z cięż.

a to m o w y m 73.

AYinkler o trz y m a ł o sta tn io g e rm a n iu m ja k o sre- b rn o b ia ły , k ru c h y , ła tw o d a ją c y się sp ro szk o w ać p ó ł m e t a l . P o d o b n ie j a k c y n a , tw o rz y ono dw a tle n k i GeO i G e 0 2, k tó ry m o d p o w ia d a ją zw iązki sia rk o w e. S ia re k , GeS, je s t b ru n a tn o c z a rn y , ro s- p u sz c za ln y w a lk a lija c h i su b lim u je d a ją c k r y s z ta ły p o d o b n e do jo d u . D w u sia re k , G eS2, je s t b ia ły . C z te ­ ro c h lo re k j>erm anium , GeCl4, j e s t p ły n e m w rą c y m p rz y 88°, o d p o w ie d n i jo d ek , G e l4, je s t c ia łem k ry - s ta lic z n e m , b a rw y p o m arań czo w ej,

N ie m o że u le g a ć o b ecn ie ju ż w ą tp liw o ś ci id e n ­ ty c z n o ś ć g e rm a u iu m z p rz ep o w ie d zia n y m p rz e z

Cytaty

Powiązane dokumenty

ku węgla, której nie wydają lampy żarowe. Łuk Yolty przez promieniowanie i samo tworzenie się dwutlenku węgla wydaje również pewną ilość ciepła, lecz przy

dlateg o , kto z pominięciem jego pierwszego szczebla chce od razu do wymiany materyi przeskoczyć, jest więcej niż pewnem, ale rzecz się niesłychanie wyjaśnia

Główna zasługa tego badacza polega na wykryciu tak zwanego prawa Ampera lub prawa elementarnego, które wyraża się w sposób następujący. Koła te będą się

Mais pelado podaje się albo jako mote, czyli w całkowitem ugotowanem ziarnie, które chleb zastępuje, alboliteż przyrządza się zeń takie same paszteciki, jak

Toż samo da się powiedzieć i o płomieniach, a gdyby się udało otrzym ać płomień, któryby zgoła nie w prow adzał do pow ietrza oczyszczonego cząstek

— Pochłanianie św ia tła w rozmaitych rospuszczal-

[r]

kładania w ciągu roku akademickiego kursu podstawowego tej umiejętności, której się on poświęca i której poświęcony jest instytut. Za wykłady te jednak