• Nie Znaleziono Wyników

M. 12. Warszawa, d. 22 marca i896 r. Tom XV.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "M. 12. Warszawa, d. 22 marca i896 r. Tom XV."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

M. 12. Warszawa, d. 22 marca i896 r. T om X V .

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

PRENUMERATA „W SZECHŚW IATA1*.

W W ars za w ie: rocznie rs. 8 kwartalnie • ,, H l p rze sy łkę pocztow ą: rocznie rs. 10 półrocznie „ 5 Prenum erować można w Redakcyi „W szechśw iat. '

i w e w szystkich księgarniach w kraju i zagranicą.

Komitet Redakcyjny W szechświata stanowią Panowie:

Deike K ., Dickstein S., H oyer H., Jurkiew icz K., Kw ietniew ski W l., Krainsztyk S., M orozewicz J., Ns- tanson J „ Sztolcman J., Trzciński W. i W róblew ski W.

i L d r e s I 5 e d .a l s : c 3 r i: S r a K : c - w s k : i e - P x z s d m . i e ś c i e , U S T r © © . .

W Y PR A W Y PODBIEGUNOWE.

podbiegunowe wyprawy spędziły śród lodów dalekiej-, północy: Pearyego w północno- wschodniej G renlandyi, Jack so n a na ziemi F ranciszka Józefa i M arcina JE kroi la, na

W ieści o powrocie p. N ansena, a raczej o ukazaniu się jego w okolicach ujścia rzeki K ołym y, żywo zainteresow ały cały ogół wy- „ kształcony. W ieści te dotąd nie są spraw ­ dzone, a roztrząsanie ich możliwości nic pro­

wadzi do celu. Zaznaczymy tylko, że przy­

bycie statk u „ F ra m ” do tego punktu byłoby sprzeczne z pierwiastkowym planem i nadzie­

jam i N ansena ‘). Zanim będzie możliwem doniesienie czegoś pewnego o tej wyprawie podbiegunowej, przyjrzyjm y się pracom i re­

zultatom innych wypraw, które chociaż nie dosięgły bieguna, ani naw et nie posunęły ku północy krańcowego punktu, do jakiego w tym kierunku dosięgali żeglarze, to je d ­ nak przyczyniają się do bliższego poznania tych krain tak trudno dostępnych 2).

N ielicząc N ansena, zimę roku 1894/5 trzy

*) P a tr z W szech św iat, r. 1 8 9 3 , n -r 4 7 . 2) P e te r m a n M itte ilu n g e n . A nnales de Geo- g rap liie. R e v u e scientifiąue.

Szpicbergu.

Celem wyprawy p. P earyego było optynię- cie Grenlandyi. PDmimo największych wysił­

ków nie zdołał on posunąć się poza zatokę Niepodległości, zwiedzoną już przez niego w r. 1892. Dalej posunąć się nie mógł. Za- phsów żywności częścią nie mógł odnaleźć, częścią znalazł je uszkodzone. M usiał po­

rzucić sanie i stracił wszystkie psy. W ysłany mu na pomoc parowiec „ K ite ” znalazł w ypra­

wę w opłakanym stanie i zabrawszy j ą d. 22 września r. z. zawinął z powrotem do portu św. J a n a na New-Foundlandzie. Pomimo tego niepowodzenia prof. Salisbury (z Chica­

go), który towarzyszył p. P earyem u zbadał wybrzeża od 64 do 78°44' szer. półn., zbadał lodowce, a szczególniej przywiózł zbiory bo­

taniczne i zoologiczne, najzupełniejsze jakie dotąd zebrano. N ad to „ K ite ” przywiózł wy­

jątkowych rozmiarów aerolit. B ył on już znany wyprawie J a n a R ossa w r. 1818, ale od tej pory nie był odnaleziony. Służył eski- mosom jak o m ateryał do wyrobu noży. P ea- ry znalazł go pod śniegiem, częściowo zagrze­

bany w ziemi, na brzegu zatoki, leżącej ku

(2)

1 7 8 WSZECHŚW IAT. Nr 12.

wschodowi od p rzylądka Y ork. M a on k sz ta łt trap ezu zaokrąglonego i wysokość 1 m 35 cm.

D a je się łatw o k ra ja ć nożem.

W roku 1875 P a y e r i W eyprecht podczas słynnej swej wyprawy odkryli grupę wysp, k tó rą nazwali ziem ią F ran c isz k a Józefa.

O kręt ich otoczony przez lody został wraz z owem olbrzymiem polem lodowem uniesio­

ny ku północy i ta mimowolna podróż dopro­

w adziła do odkrycia powyżej wzmiankowanej ziemi. Z a nadejściem wiosny, P a y e r z nie­

złom ną energią b a d a ł te nieznane krainy, na- koniec był zmuszony porzucić otoczony lo d a ­ mi o k rę t i powrócić do E uropy. Podczas tej wyprawy p rzystęp do lądu tam owały niezmie­

rzone ławice lodowe, a wybrzeża na skutek tego uważane były za niedostępne. W roku 1879 k ap itan Majrkham n a m ałym , lichym żaglowcu zbliżył się do ziemi F ran c isz k a J ó ­ zefa, a w roku następnym L eig h Sm ith, słynny podróżnik po Szpicbergu, był jeszcze szczęśliwszy, nietylko bowiem z łatw ością do­

sięgną! tej ziemi, ale znalazłszy wolne m orze zwiedził część wybrzeży. W roku 1881 Leigh S m ith n ap o tk ał też sam e przyjazne okolicz­

ności, ale z powodu rozbicia o k rę tu nie osięg- nął zupełnego powodzenia. W ypraw a nie była zorganizowana do zimowania, pobudo­

wano jed n ak ch a tę ze szczątków okrętu, a obfitość morsów i białych niedźwiedzi po ­ zwoliła przepędzić zimę tak szczęśliwie, że nie było naw et chorych.

Te dwie podróże obfitowały w rezultaty:

dowiodły one dostępności ziemi F ran ciszk a Jó zefa, ku k tó rej najłatw iejsza droga prow a­

dzi wzdłuż p o łu dnika wyspy K a łg u jew (50°

dług. wschodniej od G reenw .). Ż eglarze a n ­ gielscy uznali tę ziemię za najdogodniejszy punk t wyjścia dla przyszłych wypraw pod­

biegunowych.

W r. 1893 m łody anglik, F . G. Jack so n , który ju ż odbył kilka wypraw ku północy, nakreślił plan takiej wyprawy i znalazłszy poparcie w A nglii i N orw egii przystąpił do jej urzeczyw istnienia.

12 lipca 1894, „W in d w ard ”, s ta te k używa­

ny do połowu wielorybów, wyruszył ku pół­

nocy i 7 września dosięgnął południowej ko ń­

czyny ziemi F ra n c isz k a Józefa, wyspy Bel Island. N apotkanie potężnych ławic lodo­

wych spowodowało opóźnienie. W e d łu g p ier­

wotnego p lanu Jack son z 7-iu towarzyszami

m iał pozostać, s ta te k zaś m iał powrócić do Anglii, ale ju ż 13 września n ag ła zima za­

skoczyła wyprawę, wm arznięty sta te k m usiał się zatrzym ać. Z nadejściem wiosny, Jackson saniami, zaprzegniętem i w ponneje islandzkie, przedsięwziął szereg wycieczek, k tóre niem al zupełnie zmieniły topografią tej miejscowo­

ści. T ak np. ziemia Zichy nie istnieje; na jej miejscu znajdujem y szereg wysp, oddzielają­

cych cieśninę A u stry ack ą od innej cieśniny (kanału), leżącej n a północ. Toż samo zie­

mia A leksan dra je s t g ru pą wysp. T am , gdzie P ay er zaznaczał ląd, często Jackson znajdo ­ wał tylko lody. P ic R ichthofen nie znajduje się w miejscu oznaczonem na m apach. D o­

świadczenie Jac k so n a wskazuje, że drobne a wytrwałe koniki islandzkie mogą oddać wielkie usługi w wyprawach podbiegunowych, ale tu wiosna następuje wcześnie i wycieczki kończą się w kwietniu.

N a skutek pięcio-dniowej burzy wschodniej lody puściły i „W in dw ard” był w wielkiem niebezpieczeństwie. W końcu kwietnia w cieś­

ninach A ustryi i M ark h am a lód był rozm ięk­

czony, ja k mówią „spróchniały” i niedostępny dla podróżnych, a w końcu lipca „W indw ard”

opuścił ziemię F ranciszka Józefa, przynosząc wieści o Jacksonie. W e dwa dni po odpły­

nięciu statk u pozostali podróżni mieli zam iar puścić się ku północy. P ow rotu Jack so na można spodziewać się dopiero w końcu la­

ta r. b.

T rzecia wyprawa, k tóra przepędziła zimę 1894/5 roku w tych niegościnnych k rajach , była to wyprawa norweska M arcina E krolla.

W yruszył on z wybrzeży Norw egii na goele- cie „W illem B a re n tz ” w kierunku Szpicbergu i okrążył z południowej strony wyspę N adziei (H open Eiland). W yspa ta , według E k ro l­

la, m a znacznie większe wymiary, niż poda­

wana na m apach. Z wyjątkiem piaszczyste­

go pasa, szerokiego na milę, u północnych wybrzeży, sk ła d a się ona z wyżyny 200 — 400 m wysokiej. S tąd skierow ała się wy­

praw a ku wyspie A ndersena, leżącej n a za­

chód od wyspy B arentz. N a tej wyspie po­

budowano chatę i pozostawiono 4 ludzi, któ­

rych zadaniem miało być polowanie podczas zimy. S tąd wyprawa zw róciła się n a połud­

nie, ażeby zazimować na wyspie E dye w wy­

bornej przystani pod 77°36' szer. północnej i 20°59' dług. wschód, od G.

(3)

N r 12. W SZECHŚW IAT. 179 Podczas jesieni wyprawa zbadała zatokę

Deevie. W owej porze roku morze ku wscho­

dowi od wysp Edye i B arentz było zupełnie wolne od lodów i do końca września widziano tylko lód utworzony na spokojnych wodach fiordów. N aw et podczas zimy ławica lodowa często k ruszyła się w Storfiordzie i około Tysiąca wysp. Około tych ostatnich kilka­

krotnie, ja k okiem sięgnąć, lód znikał i ku wschodowi rozciągał się obszar wód mniej więcej wolnych od lodu.

T em p e ratu ra kilkakrotnie sp ad ała do

—40° O ,panujący w iatr był północno-wschod­

ni, a w iatry południowo-wschodnie posiadały c h a rak ter foehnu, przytem term om etr szyb­

ko się podnosił, a w iatr wywoływał u ludzi objawy m alaryczne. Ze zm ianą w iatru ku północy te m p e ra tu ra sp ad ała i zdrowie szyb­

ko wracało.

W Storfiordzie rysy wytworzone na ska­

łach działaniem lodu k ieru ją się wszystkie ku południowi, wskazując kierunek lodów, po­

nieważ jed n ak p rą d wody kieruje się ku pół­

nocy, zatem lody poruszają się widocznie pod wpływem panującego w iatru. Część lodów u wschodniego Szpicbergu pochodzi z morza K aryjskiego.

W edług p. E k ro lla lodowce Szpicbergu szczególniej wschodnie jego części, cofają się co już zauważono w r. 1870.

W lipcu 1895 wyprawa opuściła leże zimo­

we i zabrawszy ludzi, pozostawionych na wys­

pie A ndersena, skierow ała się ku północy Szpicbergu, ale gęste kry, nagrom adzone działaniem wiatrów zachodnich zatam ow ały dalszą drogę i p. E kroll powrócił do Stor- fiordu, który znalazł zapchany lodami z wy­

jątk iem wolnego wązkiego kanału n a zachód ziemi Edye.

W ypraw a p. E kro lla była pierwszą, k tóra spędziła zimę na wschodnim Szpicbergu, za­

tem zebrane tu obserwacye meteorologiczne i hydrograficzne są wielce ważne. W obec wielu nagrom adzonych spostrzeżeń widocznem je st, źe rozkład geograficzny lodów w k ra ­ jach podbiegunowych z roku na rok się zmie­

nia i że plany wypraw powinny raczej stoso­

wać się do okoliczności, niż dążyć do pier- wiastkowo wytkniętego celu. W r. 1872, dążąc od strony zachodniej Nordenskjóld nie mógł dotrzeć naw et do Siedmiu wysp (na pół­

nocy Szpicbergu), a P ay er, który w następ­

nym roku odkrył ziemię F ran ciszk a Józefa, był zatrzym any przez lody przed Nową Zie - mią, kiedy jednocześnie rybacy norwescy, ku wschodowi od Szpicbergu, na swych wątłych statkach krążyli swobodnie dokoła ziemi K a ­ rola. W r. 1894 powtórzyły się też same warunki; am erykanin, kapitan W ellm an, s ta ­ ra ją c się dotrzeć do Siedmiu wysp strac ił statek, a Jack so n wśród walki z nadzwyczaj- nemi trudnościam i zaledwie dosięgnął ziemi F ranciszka Józefa. Gdyby E kroll, przeciw­

nie, w tym samym czasie posiadał parowiec, m ając przed sobą wolne morze, mógłby doko­

nać poważnych odkryć.

R ząd duński podczas la ta 1894 i 1895 r.

wysyłał statek n a wody G renlandzkie dla badań głębinowych. W tym celu w ypraw ia­

ny był krzyżowiec „Ing olf” pod dowództwem kapitana W an dla. Oprócz trzech oficerów m arynarki i lekarza, w wyprawie uczestniczyli zoologowie: Iorgensen, H . H ansen i Lund- beck, botanik Ostenfeld i chemik K nudsen.

W ypraw a opuściła K openhagę d. 2 m aja, kierując się ku wyspom F a r Oer. Pomiędzy przylądkiem Lindesnas (w Norwegii) i wspom- nianem i wyspami badano tem p eratu rę i sło- ność m orza, d la dopełnienia obserwacyj an­

gielskich i szwedzkich. Pomiędzy Mygges- nas, zachodnią wyspą grupy F a r O er i Sey- disfiordem, na wschód Islandyi, dokonano dragow ania i obserwacyj term om etrycznych w wielkich głębokościach. Z atrzym any przez lody k ap itan W andel chciał dosięgnąć cieśni­

ny D anm ark okrążając Islandyą z południa, ale z tej strony nie był szczęśliwy—północno- wschodnie burze m iotały statkiem cały mie siąc. 26 czerwca „In golf” przybył do Godt- hab na G renlandyi. Od Islandyi sp rzyjała mu pogoda i prace nie doznawały przeszkód.

A le wkrótce n astąp ił nowy peryod burz, po­

łączonych z m głą i nadzwyczajnem zimnem, równocześnie pola lodowe tam ow ały żeglugę.

W tem lecie Y est-Is (lody zachodnie), płynące ku południu wzdłuż wybrzeży A m e­

ryki pod wpływem prąd u Labradorskiego, za­

jęły ku zachodowi niebywałe przestrzenie.

N a południe od H olstejnborga (pod kołem biegunowem) dosięgły one wybrzeży G re n ­ landyi zam ykając zupełnie cieśninę Dawisa.

W idząc niemożliwość dalszej podróży, kap i­

tan W andel zaniechał zwiedzenia zatoki D i­

sco. N a południu kry były również gęste.

(4)

180 W SZECHŚW IAT. N r 12.

S to r-Is, lody tworzące się u wschodniego wy­

brzeża i kierujące się ku północo-zachodowi pod wpływem prąd u biegunowego, dosięgły szerokości G odthabu. Z pow rotem od przy­

lądka F arv e l aź do wysp F a r-O e r pogoda również nie sp rz y ja ła badaniom . 22 sierpnia

„Ing olf” powrócił do Kopenhagi.-—Pomim o tych niepowodzeń, żniwo faktów naukowych było bardzo obfite. D ragow anie sięgało 3 360 m; zebrano obfite m atery ały , odnoszące się do planktonu i fauny głębinowej (abyssal- nej). Znaleziono, że korale, rak i, a naw et niektóre ryby, znane dotąd tylko na połud­

niu, około Nowej A nglii i Antylów, posuw ają się bardzo daleko na północ wzdłuż wielkich depresyj oceanicznych.

Pomimo częstych burz, rząd duński zdołał zaopatrzyć stacyą w A ngm agsalick, założo­

ną na wschodniem wybrzeżu G renlandyi przez kap itan a H alin a. Z ad an ie to spełniła b a rk a n o rw e sk a „ H e rta “, pod dowództwem kap itan a Iorg ensena Opuścił on K openhagę 14 sierp­

nia i w 11 dni zaw inął do A ngm agsalick, 29 zaś wyruszył z pow rotem , przywożąc wie­

ści o m ałej kolonii.'

W ciągu zimy 1894/5 najniższą te m p e ra ­ tu rę, — 22° C, obserwowano dnia 17 stycz­

nia i 1 lutego; pod wpływem burzy i wschod­

niego w iatru term o m etr podniósł się do + 3° C. T a k a zmienność tem p eratu ry od­

działywa nadzw yczaj niekorzystnie na stan zdrowia małej kolonii eskimosów. Z im ą 1892/3 roku około 50 ludzi, t. j. blizko ósmą część całej kolonii, z a b ra ła influenza.

Spostrzeżenia, dokonane na stacyi i przez k a p ita n a sta tk u „ H e rty “, są nadzwyczaj ważne dla poznania ru ch u lodów u wschod­

niego wybrzeża G renlandyi. Od początku września do końca listopada m orze przed A ngm agsalick było zupełnie wolne od lo­

dów. W r. 1884 kap itan H olm o tej porze roku również nie widział lodów, przeciwnie od g ru d n ia 1894 do połowy czerwca 1895 r.

potężne pole lodowe ciągnęło się ja k okiem sięgnąć ku wschodowi. W połowie czerwca ławica zaczęła poruszać się wzdłuż lądu i ku końcowi lipca ro zprysła się na tyle części, że otworzyła przejście „H ercie“ , k tó ra w końcu sierpnia n ap o ty k ała tylko niewielkie pozba­

wione spójności pólka lodowe. W edług k a ­ p itana Iorgensena, w jesieni całe wybrzeża

Grenlandyi, aż po koło biegunowe, są wszę­

dzie dostępne.

Porów nyw ając te dane ze spostrzeżenia­

mi kom endanta W andla w cieśninie Dawisa i E krolla n a wodach Szpicbergu widocznem się staje, że w r. 1894 wolny od lodu pas oceanu leżał ku wschodowi od Grenlandyi.

P. Thoroddsen prow adził w dalszym ciągu badania Islandyi; zwiedził on minionego la ta niezbadaną dotąd przez przyrodników pół­

nocno-wschodnią część wyspy i półwysep M al- rakk asletta. N a południe od M yvatan od­

k ry ł on łańcuch kraterów i kilka nieznanych dotąd jezior. N ajw iększa część Langane3u złożona je s t z ław dolerytu i na południowej stronie tego przylądka Thoroddsen znalazł wschodnią granicę formacyi palagonitowej, k tó ra stanowi podłoże większości wulkanów islandzkich. M apy geograficzne i geologicz­

ne, zdjęte przez Thoroddsena, prostu ją wiele błędów i dopełniają szczegółów.

W. Wr.

0 budowie wewnętrznej kryształów.

(Dokończenie).

I-sz ą grup ę tw orzą siatki przestrzeniowe trójskośne, stanowiące najogólniejszy p rzy ­ padek budowy równoległościennej. .lednę z takich siatek rozpatryw aliśm y ju ż na fig. 1.

Część je j widzimy także na fig. 2, przedstaw iającej pojedynczy, naj-

prostszy równoległościan, zbudo- ./?.-■ f i wany z 8 najbliżej siebie leżących f j i „ i

cząsteczek. Nazwijmy go „rów- i &

noległościanem zasadniczym ” o ś"

trzech nierównych kraw ędziach Fig 2.

a, b, c, przecinających się pod

trzem a k ątam i skośnemi. Sześć tych wiel­

kości posiada rozm aitą w artość w rozm aitych należących tu ciałach krystalicznych.

G ru p a I I obejm uje dwojakiego rodzaju siatki przestrzeniow e, których równoległo-

(5)

N r 12. WSZECHŚW IAT. 181 ściany zasadnicze wyobraża fig. 3 a i b.

Pierwszy z nieb tem się różni od równoległo- ścianu trójskośnego (fig. 2), że ma dwie rów­

ne krawędzie (6 = r a), drugi zaś tem , że krawędź a z pozostałem i dwiema (b i c) tw o­

rzy kąty proste. Są to zatem równoległo- ściany symetryczne, posiadające po jednej płaszczyznie sym etryi prostej, k tó ra fig. 3a przecina w przedniej i tylnej kraw ędzi c, zaś

a b.

.. 0. . p-...O K"' Gr CR": > ; / j i\

; *' i i O n o :

i i - °, i c ; ,,’i

i ć j p i i - o

F ig . 3.

przez fig. 3b przechodzi tak , że dzieli na poły krawędzie a. Płaszczyzny siatkowe, w rów­

nej mierze względem płaszczyzny symetryi nachylone, odznaczać się będą zupełnie je d ­ nakowym układem cząsteczek, ja k np. ściany ac na fig. 3a. Jeżeli te płaszczyzny będą jednocześnie najgęstszem i siatkam i moleku- larnem i, określą zarazem dwa jednoznaczne kierunki łupliwości. Budowa m olekularna tego rodzaju odpowiada oczywiście k ry szta­

łom jednoskośnym (monoklinicznym).

I I I g ru p ę tw orzą siatki przestrzeniowe sym etryczne względem trzech płaszczyzn

b) taki sam pryzm at z punktem materyal"

nym w środku (cztery punkty ściany wierz­

chołkowej z punktem środkowym tworzą pi­

ram idę rombową), c) równoległościan pro­

stokątny z trzem a nierównemi krawędziam i abc, d) taki sam równoległościan z punktem m ateryalnym w środku. R zeczą je s t zrozu­

m iałą, źe tego rodzaju budowę mieć mogą tylko kryształy rombowe, których wszystkie własności fizyczne odznaczają się sym etryą względem trzech płaszczyzn prostopadłych.

Płaszczyznam i temi są na fig. 4a i 4b ściana wierzchołkowa i dwie prostopadłe płaszczyz­

ny, przechodzące przez jej przekątne, na fig.

zaś 4c i d płaszczyzny równoległe do ścian ab, ac i bc. Zależnie od długości krawędzi i zaw artych między niemi kątów, siatki zbu­

dowane z takich równoległościanów najwięk­

szą swą gęstość wykażą albo równolegle do jednej z płaszczyzn sym etryi, albo równo­

legle do ścian słupa rombowego, albo wresz­

cie do ścian takiejże piram idy. S ą to zatem wszystkie możliwe przypadki łupliwości, jakie w istocie w kryształach rombowych dostrze­

gamy.

G rupa I V zawiera tylko jeden rodzaj sia­

tek przestrzeniowych. Równoległościanem zasadniczym jest tu ta j (fig. 5) rom boedr. P o ­ siada on również trzy płaszczyzny symetryi, które jedn ak przecinają się razem w linii, bę­

dącej osią pionową (główną) rom boedru, pod k ątam równemi 60°. Ponieważ wszystkie

9~a.'..:

0 .

i !

© : t ł

*? 1 ?

i i 1

> ;

c L

? <

i 1

C i :i

i [X\ !

i i ;

y}

v f {

i* i

u' \ T- ?

t ..H o

'6-

F ig . 4. F ig . 5.

prostopadłych. Równoległościany i figury zasadnicze odpowiadające tem u w arunko­

wi, są następujące (fig. 4) : a) pryzm at rom ­ bowy ścięty prosto, czem się różni od fig. 3a

*) F ig u r a m i zasad n iczem i nazyw am y (akie ró w n o leg ło ścia n y zasad n icze, k tó r e w sw oim ś r o d ­ k u albo w śro d k u k ażd ej ściany posiadają, je s z ­ cze je d e n p u n k t m a te ry a ln y .

trzy krawędzie równoległościan u są jed n o ­ znaczne (a) i tw orzą między sobą kąty je d n a ­ kowe (lecz różne dla rozmaitych substancyj), kryształy więc tego rodzaju m uszą być optycznie jednoosiowemi, przy czem osią optyczną je s t oś główna kryształu. Co zaś dotyczę łupliwości, to najgęstsze siatki mole­

kularne m ogą leżeć: 1) w płaszczyznach rom boedru, które będą wtedy płaszczyznam i łupliwości, 2) w płaszczyznie prostopadłej

(6)

182 W SZECHSW IAT. N r 12.

do osi pionowej i zaw ierającej troisty układ cząsteczek (na fig. 5 trzy cząsteczki je d n a k o ­ wo odległe od cząsteczki wierzchołkowej, odległość = a), 3) wreszcie w trzech p ła sz ­ czyznach sym etryi lub ścianach do nich p ro ­ stopadłych i zarów no przecinających się w osi głównej. W obu ostatnich p rzy p ad ­ kach łupliwość będzie rów noległa do ścian słupa heksagonalnego. B udow ą o siatkach rom boedrycznych odznaczają się kryształy trygonalne.

Is to tn ą cechę siatek g rupy V stanow ią cztery płaszczyzny sym etryi, przecinające się w linii prostej (pod k ątam i = 45°) i p ią ta do nich p ro sto padła. Odnoszący się tu taj rów- noległościan zasadniczy widzimy n a fig. 6a i 6b. Pierw sza -przedstawia słup k w adrato­

wy, d ru g a — ta k i sam słup z punktem m ate- ryalnym w środku. C ztery płaszczyzny sy- m etryi pierwszego ro d z aju przechodzą rów ­ nolegle do ścian pionowych i przekątnych

F ig . 6.

IV f I

słupa, p ią ta zaś do jeg o ściany wierzchołko­

wej (poziom ej). Tego rodzaju budow a mo­

le k u la rn a właściwa je s t kryształom tetra g o - nalnym , optycznie również jednoosiowym.

O sią optyczną je s t oś pionowa pryzm atu.

P łaszczyznam i siatkowem i, najgęściej usa- dzonemi punktam i m ateryalnem i m ogą być:

albo ściana wierzchołkowa słu p a k w a d ra to ­ wego, albo jego ściany boczne i przekątne, albo wreszcie ściany piram idy kw adratow ej, przedstaw ionej na fig. 66 przez połączenie punktu środkowego z czterem a punktam i k w a d ratu poziomego. W szystkie rodzaje łup- liwości, odpow iadające tym najgęstszym sia t­

kom m olekularnym , istn ieją rzeczywiście w naturze.

Y J g ru p a zaw iera tylko je d e n rodzaj sia­

tek przestrzeniow ych, których zasadniczym rów noległościanem je s t słup tró jg ran ia sty (fig. la ), m ający za podstaw ę tró jk ą t rów no­

boczny. S ia tk a tego rodzaju, widziana z gó­

ry, przedstaw ia u k ład m olekularny (fig. Ib) sym etryczny względem siedmiu płaszczyzn:

trzech równoległych do bocznych ścian słu p a (fig. 7a), trzech dzielących na połowy kąty

Q- -O p 9 * ^ ? ou.~..p'..a ..y ...:0

; i ? / \ / k i \ / \

; | [ fi; O $ ...:0r p

p 1

V-—ił- <(‘

Fig. 7.

między pierwszemi oraz jednej prostopadłej do osi pionowej słupa. Sześć płaszczyzn sy­

m etryi pierw szego rodzaju przecina się pod k ą t a m i ^ 30° w linii prostej, k tó ra je s t je d ­ nocześnie osią optyczną odnoszących się tu taj kryształów '(heksagonalnych). N ajgęstszem i płaszczyznam i siatkowemi mogą być: przede- wszystkiem ściana wierzchołkowa słu p a za­

sadniczego (fig. la ), dalej trzy płaszczyzny s y m e try if albo ściany słupa heksagonalnego, wreszcie płaszczyzny, przechodzące przez k r a ­ wędź a i przeciwległy punkt podstawowy słu ­ p a tró j graniastego (fig. la ). T e trzy ro d z a­

je łupliwości właściwe są kryształom h eksa­

gonalnym.

Y II g ru pę tw orzą siatki przestrzeniow e, odznaczające się najwyższym stopniem sym e­

tryi; o rozmieszczeniu w nich punktów m ate­

ryalnych d ają wyobrażenie równoległościany i figury zasadnicze, przedstaw ione na fig. 8:

a —je s t sześcianem , b— sześcianem, zawiera-

,* ■ c>„ - • • • z P

l.'.. '-O.--- : . ° - ć Ł....

Fig. 8.

jącym w środku pu nk t m ateryalny, c—sześ­

cianem, posiadającym takie punkty w środku każdej płaszczyzny. S iatki tego rodzaju po­

siad ają trzy płaszczyzny sym etryi równolegle do ścian sześcianu oraz sześć płaszczyzn

b. c.

■O...

i C # i | U:-I ...

(7)

N r 12. W SZECHŚW IAT. 183 równoległych do jego kraw ędzi i przechodzą­

cych przez przekątne każdych dwu ścian przeciwległych (t. j. równoległych do ścian dw unastościanu regularnego), czyli razem dziewięć płaszczyzn symetryi prostej. Takim stopniem sym etryi odznaczają się tylko krysz­

tały regularn e, których własności fizyczne pierwszego rodzaju (porówn. rozdział I a rty ­ kułu niniejszego) graficznie wyrazić możemy zapomocą kuli. Do płaszczyzn o najgęstszym układzie m olekuł należą płaszczyzny sześcia­

nu, ośmiościanu i dwunastościanu, odpowied­

nio do trzech możliwych rodzajów łupliwości kryształów regularnych.

W yłożona powyżej teoryą B ravaisa od­

znacza się wielką prosto tą i w yjaśnia budowę m olekularną kryształów na podstawie ich własności zasadniczej, t. j. spójności, której wyrazem zewnętrznym je s t łupliwość. Teo- ry a ta posiada jednak pewne braki, polegają­

ce przedewszystkiem na tem , źe nie uogólnia dostatecznie w sobie wszystkich własności kryształu. N ie uwzględnia ona mianowicie zjawisk, zachodzących przy rozpuszczaniu kryształu, a zjawiska te (figury wytrawione), ja k wiemy, określają istotny stopień syme­

try i, nieuwidoczniony częstokroć w kształcie kryształu zewnętrznym. W szystkie re g u la r­

ne siatki B ravaisa nie różnią się np. pod względem sym etryi, gdy w istocie rzeczy, figury powstające przez wytrawianie ścian kryształów regularnych dowodzą, źe tylko pewna ich część sym etryi tej odpowiada, dru.

giej zaś przypisać należy niższy jej stopień.

D alej teoryą B ravaisa nie tłum aczy nam zjawisk takich, ja k elektryczność różnoimien.

na, w ystępująca przez ogrzanie k ryształu (pyroelektryczność) na dwu przeciwległych jego końcach, ja k polaryzacya obrotowa, właściwa niektórym substancyom krystalicz­

nym i t. d. T e i tym podobne własności B ravais przypisuje przyrodzie samych cząste­

czek, a nie ich ugrupow aniu w przestrzeni.

W yjaśnienie to uznać można za w ystarczają­

ce względem pyroelektryczności, co zaś do polaryzacyi obrotowej, to nie wytrzymuje ono krytyki. W samej rzeczy, gdyby zwracanie płaszczyzny polaryzacyi św iatła zależało wy­

łącznie tylko od przyrody samych cząsteczek ciała krystalicznego, a nie od ich układu w przestrzeni, to własność tę musiałyby one zachować i w stanie ciała rozpuszczonym.

Tymczasem znamy substancye (np. chloran sodu), które w kryształach zw racają płasz­

czyznę polaryzacyi, w roztw orze zaś wcale na nią nie działają.

Z arzuty, wymierzane przeciwko teoryiB ra- vaisa, pochodzą stąd, źe w zasadniczych jej postulatach—•jednorodność, peryodyczna p r a ­ widłowość układu i równoległość cząsteczek—

ten ostatni je st zbytecznem jej ogranicze­

niem. Jeżeli bowiem przypuścimy jego is t­

nienie, to s ta ła równowaga wewnętrznych sił molekularnych, od której zależy ugrupowanie cząsteczek, wtedy tylko byłaby możliwą, kiedy cząsteczki te są względem siebie równoległe.

W rzeczywistości jed n ak znane są zjaw iska, które przypuszczeniu tem u zdają się wy­

mownie przeczyć. W kryształach mianowi­

cie zrośniętych czyli t. zw. bliźniakach, sk ła­

dających się niekiedy z dwu, trzech i t. d,, a niekiedy naw et z bardzo wielkiej liczby indywiduów krystalicznych, u kład cząsteczek w każdym z nich je st jednakow y, ale bynaj - mniej nie równoległy. Pomimo to jedn ak istnieje cały szereg ciał, które stale wykazu­

j ą wielokrotną budowę bliźniaczą, nazewnątrz prawie niewidoczną. Oo więcej, ciała te p ra ­ wie nigdy nie tw orzą kryształów pojedyn­

czych. Jeszcze bardziej godną uwagi w łas­

ność kryształów przedstaw iają t. zw. „zwich­

nięcia” krystaliczne *). Jeżeli k ry sz ta ł spatu islandzkiego naciśniemy ostrzem noża prosto­

padle do jednej z krawędzi rom boedru, to nie pęka on, lecz jed n a jego część przesuwa się względem drugiej, przez co pow staje sztucz­

ny bliźniak, niczem nie różniący się od n a tu ­ ralnego. Ja sn e m je s t więc, źe cząsteczki spatu islandzkiego pod wpływem impulsu ze­

wnętrznego z jednego stanu równowagi mole­

kularnej mogą przejść w ‘drugi, nietracąc jednorodności ugrupowania. W ypływ a stąd wniosek oczywisty, że przypuszczenie równo­

ległości cząsteczek, jak ie uczynił B ravais, je s t niepotrzebnem ograniczeniem, powodu- jącem wskazane powyżej b rak i jego teoryi.

Ograniczenie to usunął Sohncke 2) i stworzył

*) N ie znam w y razu polsk ieg o , k tó ry b y o d ­ p o w ia d a ł term in o w i n iem ieck iem u „ G le itu n g ” w zasto so w an iu do k ry s z ta łó w . P o ję c ie to now e i daw niejszym m ineralo g o m p o lsk im n ie by ło znane.

2) W d ziele: „E n tw ick elu n g e in er T łieo rie d e r K r y s ta lls tr u c tu r ” . L ip sk , 1 8 7 9 ,

(8)

1 8 4 W SZEC H ŚW IA T. N r 12.

teoryą ogólniejszą, obejm ującą wszystkie możliwe rodzaje budowy m olekularnej. R o ­ zumowanie swoje Sohncke opiera na jednej tylko podstawowej własności budowy k ry sta ­ licznej, wedle której k ażda cząsteczka krysz­

ta łu znajduje się w takiem samem, jednorod- nem otoczeniu m olekularnem , ja k wszystkie inne. Środki ciężkości cząsteczek, odpowui- dających tem u warunkowi, tw orzą razem

„prawidłowy u kład punktów ”. T eoryą Sohn- ckego obejm uje i siatki przestrzeniow e B ra- vaisa, lecz tra k tu je je tylko jak o szczególne przypadki tych prawidłow ych układów m ole­

kularnych, w których możliwem je s t równo­

ległe ugrupow anie cząsteczek.

K ażdy prawidłow y u k ła d punktów może mieć, według Sohnckego, dwojakiego rodzaju położenie w przestrzeni: „ s ta łe ” i „rucho­

m e”. U grupow anie cząsteczek w obu p o łą­

czeniach je s t takie samo, ale niekoniecznie równoległe. A by u k ład prawidłow y punktów przeprowadzić z położeniu pierw otnego czyli stałego w położenie w tórne czyli „ruchom e”

należy wykonać pewnego rodzaju tranzloka- cyą, k tó ra da się uskutecznić: a) przez proste przesunięcie system u, b) zapom ocą obrotu zwykłego, c) wreszcie zapom ocą obrotu śru ­ bowego. W obu ostatnich przypadkach Sohncke nazywa oś obrotow ą „osią praw idło­

wego u k ład u punktów ”. Zapom ocą tw ier­

dzeń, zapożyczonych z geom etryi ruchu (cy- nem atyki),' Sohncke odróżnił możliwe teore­

tycznie rodzaje takich osi i odpowiadających im układów. Z czysto m atem atycznych ro ' zumowań uczonego niemieckiego okazuje się, że wogóle możliwem je s t istnienie sześćdzie­

sięciu pięciu (65) rodzajów prawidłowych układów m olekuł, k tóre ze względu na ich sym etryą dzielą się na siedem grup, zupełnie podobnych do tych, ja k ie odróżniliśmy po­

wyżej w siatkach przestrzeniow ych B ra- vaisa ').

N iew dając się w bliższą charak terysty kę tych grup, nadm ienim y tylko, że teo ry ą Sohn­

ckego w ostatnich latac h została jeszcze b a r­

dziej rozszerzoną i uogólnioną jednocześnie

') T e sam e sied em g r u p k ry s z ta łó w w y p ro ­ w adzić m o ż n a n a p o d sta w ie z e w n ę trz n e j ich sy ­ m e try i, n ie d o ty k a ją c w cale k w e sty i b u d o w y w e­

w n ę trz n e j. P o ró w n . W sz e c h ś w ia t, n -r 2 z r. b., a r ty k u ł: „ K ry s z ta ły i ic h s y m e tr y ą ” .

przez Fiodorow a i Schonfłiessa. Uczeni ci mniem ają, źe kryształy wogóle zbudowane są w równej mierze z dwojakiego rodzaju cząs­

teczek, różniących się tylko swojem położe­

niem ta k ja k praw a rę k a różni się od lewej lub przedm iot od swojego odbicia w zwier- ciedle. Cząsteczkami jednego rodzaju od­

znaczają się tylko ciała enancyomorficzne, t. j. kryształy podobne geometrycznie i che­

micznie, lecz niemogące zająć w przestrzeni położenia identycznego. W ychodząc z tego założenia, podani wyżej uczeni wyprowadzili na drodze czysto geometrycznej 230 rozm ai­

tych rodzajów budowy molekularnej („ p ra ­ widłowych skupień punktów ”), które również odpowiadają wszystkim możliwym stopniom sym etryi kryształów.

J . Morozewicz

Ze starej książki.

W p a d ła nam w ręce *) niewielka książecz­

k a w m ałej ósemce p. t. „Ziemiopismo gw iazdarskie”, wydana w drugiej połowie 18-go stulecia. W edług informacyi, podanej w „Bibliografii” Zebraw skiego (str. 432), m a ona drugi ty tu ł obszerniejszy, a mianowicie:

„Ziemiopismo powszechne czasów naszych, dawnego i średniego dotykające, na gwiaz­

darskie, n a tu ra ln e i dziejopiskie podzielone, dla publicznej przysługi, a szczególniej naro ­ dowej m łodzi, z najprzedniejszych tego wie­

ku dziejopisów krótko zebrane, z p rz y d a t­

kiem wierszy, słab ą wspom agając pamięć, przypisków rzecz objaśniających, ciekawych uwag i najnowszych wiadomości, przez M.

Ignacego Giecego, Soc. Je su . Tom ik I, w K a ­ liszu, w druk. J . K . M. i Rzeczypospolitej in Collegio Soc. Jesu . R. p. 1772”. 8°, ark. 1 i str. 208 z tablicą ry tą n a miedzi. N asz

*) Dzięki uprzejmości p. L. Meyeta.

(9)

N r 1 2. WSZECHSW1AT. 18 5

egzem plarz tablicy nie posiada. S kłada się on z dwu części: z „ziemiopistwa gwiazdar- skiego” (str. 1— 114) i z „ziemiopistwa n atu ­ ralnego” (str. 115—208). Dodany w końcu spis rzeczy odnosi się tylko do części pierw ­ szej. Zapowiedziane w tytule oraz na str.

208 „ziemiopismo dziejopiskie”, zdaje się, nie zostało wcale ogłoszone.

K siążeczka ta m usiała być w swoim czasie dosyć znaną, skoro, ja k podaje Zebraw ski, wydaną została w r. 1807 w P oznaniu pod nowym tytułem : „G eografia powszechna z opisem astronom icznym, naturalnym i hi­

storycznym, stosownie do pojęcia młodzi;

dzieło nad er ułatw iające trudności ta k ob­

szernej nauki”.

J a k a by ła przyczyna rozpowszechnienia tej książki? Oczywiście, nie naukowa jej wartość. P od tym względem autor nie za­

daje sobie wiele mozołu. O ruchu planet i kom et mówi tylko tyle, źe „i własny swój obrót m ają i nigdy między sobą jednostajnej i do siebie równoległej nie zachowują od­

ległości, ale raz się do siebie przybliżają, drugi ra z oddalają; jedne później, drugie prędzej swą drogę kończąc”. Do p lanet za­

licza: S atu rn a, Jowisza, M arsa, słońce, W e ­ nus, M erkurego i księżyc. Potem zadawszy pytanie: „A ziemia nie je st też to p lan etą ?”, odpowiada n a nie w taki sposób: „T u się pla­

nety liczyły starym sposobem, trzym ając się pospolitego zdania, że ziemia stoi, w samym pośrodku św iata niewzruszona, a zatem nie należy do p lan et bieg swój odprawujących.

W szakże nic to się nie sprzeciwia przekona­

nem u rozumowi innem zdaniem, niech i słoń- j ce niewzruszone stoi, w koło którego bieg swój odpraw ia ziemia. J a k utw ierdzą mędr cy niezbitem i dowodami tę ciekawość najcel- i niejszą naszych wieków, ziemiopisowie jedne­

go praw ie odmienieniem słowa ca łą swą uspokoją tru d n o ść”.

A utorow i naszem u nie był tedy obcy układ K opernika; przeciwnie, ja k to zobaczymy za­

ra z, oddaje mu wielkie pochwały, mimo to względy oportunistyczne skłoniły go do utrzy.

m ania w wykładzie poglądów dawniejszych, Z nowszemi zdobyczami na polu astronom ij je st on przynajm niej powierzchownie obznaj.

miony: w przypisach wspomina o Galileuszu, Tychonie B rah e, Heweliuszu, K eplerze, H uy-

gensie, Cassinim i innych. P ow staje prze- i

ciwko mniemaniu, jakoby komety miały być zwiastunami nieszczęść. „K om ety—powia­

d a —sądzi być wielu św iatła ziemi naszej i jej obywatelom nieprzyjazne, okropne, po­

przedzające zawsze najnieszczęśliwsze n a s tą ­ pić m ające skutki. A toli dzięki oświeconemu wiekowi, który próżnych, dość m ając na praw ­ dziwych, nie przyczynia strachów... K om ety są to św iatła wraz z innemi przy początku św iata stworzone, św iatła inne swoje po nie­

bie odpraw ujące drogi”.

Otóż ta obfitość rozmaitych wiadomości naukowych i praktycznych, w formie pytań i odpowiedzi zwięźle przedstawionych i nie­

raz zapomocą wierszy ożywionych, przyczyni- I ła się zapewne do powodzenia tej popularnej książeczki. Najciekawszy je s t rozdział Y IH :

„O różnych zdaniach względem ułożenia św iata”, w którym au to r streszcza układy Ptolem eusza, Tychona B rahe i K opernika.

O astronom ie naszym mówi z dum ą w spo­

sób następujący:

Z d a n i e K o p e r n i k a P o l a k a .

„ N a p ierw szy ch m ało p rz e s ta ł ten św iato p is ra d z ie ,

„ Z g ru n tu in n y p o rz ą d e k św iata teg o k ładzie:

„ W śro d k u słońce w y staw ia nigdy niew zru szo n e,

„ P la n e ty w ró w n o leg łą k n ie m u id ą stro n ę ,

„K siężyc sam służy ziem i, k tó r a rów nie ch o d zi

„Z innem i, i p o d o b n e sło ń cu s k u tk i ro d z i;

„ B ąd ź to zd a n ie p o sp ó lstw u zd aje się zuchw ałe,

„T o je d n a k n a ro d o w i n a jc e ln ie jsz ą chw ałę

^ Z jed n ało . Ś w iat uczonych gd y ta k się dziś ra c z y , nŻe n a jlep iej w id zialn e s k u 'k i nam tłu m a c z y ” .

Sym patya księdza Giecego do nauki K o ­ pernika je s t tedy niekłam aną; to też mówi przytem nieco szerzej o jego nauce i podaje naw et „krótki wykład nauki K opernika o składzie świata względem szczególnej jego części”, gdzie mówi o „czworakim biegujzie- m i,jaki ziemi naznaczył K op ernik ”, a wprzy- pisku wspomina o G alileuszu sławnym, który

„gruntownemi wywodami utwierdzał tę rów ­ nie ciekawą ja k niepłochą nau k ę”.

8. D.

(10)

W SZECHSW IAT. N r 12.

0 owadach na śniegu, spotkanych w guberni toileńskiej.

W p o ło w ią g ru d n ia 1 8 9 4 r . w y p ad ło m i p rz e ­ je ż d ż a ć p rz e z m. L id ę g u b . w ile ń sk ie j. P o c ią g

p rz y s z e d ł n a sta c y ą o g o d z. 2-ej w p o łu d n ie 1 z a ra z p o p rz y jś c iu w y ru szy łem do ro d zin n ej sied zib y , o p a rę w io rs t odległej od sta c y i. B ył ła d n y , z le k k a m ro źn y ( — 3° R ), sło n eczn y d zień , a cała o k o lica p rz y s y p a n a n ieg łęb o k im śniegiem . Id ą c p la n te m kolei, p rz e b ie g a ją c e j p o ś ró d z a ro ś li ja ło w c a , s p o s trz e g łe m n a p la n c ie d ość z n aczn ą ilość c z a rn y c h , z a k sa m itn y m p o ły s k ie m gąsien ic, d łu g ich n a 3/ 4 cala , o 6-iu n o g a c h , szy b k o u c ie ­ k ając y ch p rz e d e m n ą i ch o w ający ch się w z a g łę ­ b ien iach g ru n tu . P o b liż sz e m z b a d a n iu , g ą s ie ­ nice te o k a z a ły się t . zw . „ ro b a k a m i śn ie ż n e m i”

(S ch n eew iirm er), k tó r e n ie k ie d y w zn aczn ej ilości i n ie sp o d z ia n ie w y s tę p u ją p o d c z a s zim y. T a k , n p ., p o d o b n e z ja w is k o b y ło o b serw o w an e d. 2 0

lis to p a d a 1 6 7 2 r . w W ę g rz e c h , a w sty c z n iu r . 1 7 4 9 w ró ż n y c h m iejsco w o ściach Szw ecyi, 3 0 zaś sty c z n ia 1 8 5 6 r . w n ie k tó ry c h m ie jsc o w o ­ ściach S z w a jc a ry i owe ro b a k i śn ieżn e u k a z a ły się n a p r z e s tr z e n i do 3 0 0 0 02 s ą ż n i i w ta k ie j ilości, że n a l2 s ą ż n iu z n a jd o w a n o o d 5 do 12 sz tu k . S p o strz e g a n o p o d o b n e g ąsien ice i w inn y ch k r a ­ ja c h , m ięd zy in n em i i w R o ssy i.

U k a z a n ie się p o d c z a s zim y m n ó stw a g ąsien ic b u ­ dziło p o d ziw , a n ie k ie d y i p r z e s tr a c h w śród p r z e ­ sąd n eg o tłu m u , k tó r y w te m z ja w is k u u p a try w a ł p rz e p o w ie d n ię m o ru , g ło d u , lu b w ojny. W r z e ­ czyw istości p o d o b n e z ja w is k a n ie p o w in n y b u d z ić niczyjej ob aw y , nie są one bow iem p rz e p o w ie d n ią nieszczęść i n ie ty lk o s z k o d y żad n ej n ie w y r z ą ­ d z a ją , lecz p rz e c iw n ie , p rz y n o s z ą , j a k to z o b a ­ czym y, p e w n ą k o rz y ś ć .

T a k zw ane ro b a k i śn ieżn e są to g ąsien ice czyli p ę d ra k i (larw y ) c h rz ą s z c z a , zw anego om om iłek (T e le p h o ru s fu scu s L ). C h rz ą sz c z e ow e la t a ją w m a ju i s ia d a ją n a k w ia ta c h ró ż n y c h d rzew , krzew ów i zb o ża i ży w ią się p rz e w a ż n ie p ła tk a m i k w iato w em i i lis tk a m i, a p o ż e r a ją te ż i j a j a m o­

ty li, zło żo n e n a liśc ia c h . C h rz ą sz c z e p o s ia d a ją ciało m ię k k ie ja k o te ż i p o k ry w y sk rz y d ło w e (e ly try ), ro ż k i c z a rn e o 1 1 c z ło n k a c h , z k tó ry c h p ie rw s z y (n a sa d o w y ) j e s t ż ó łte j b arw y ; ta r c z a g rz b ie to w a j e s t o k rą g ła w ą c z e rw o n o -ż ó łtą z c z a r­

n ą p la m k ą p o ś r o d k u , p o k ry w y sk rzy d ło w e ciem - n o -p o p ie la te ; ciało c z a rn e , p o k r y te cien k iem i sza- re m i w łoskam i. D łu g o ść 1 ,5 cm.

Z j a j , zło żo n y c h p rz e z c h rz ą s z c z e , zap ew n e w ziem i, w y lę g a ją się g ą sie n ic e (p ę d ra k i), k tó re ła tw e są do ro z p o z n a n ia p o ciem no-akgam itnem

' z a b a rw ie n iu ; ciało ich sk ła d a się z 1 2-u pierścieni;

! głow a j e s t p ła s k a , rogow a, p o s ia d a p a rę oczu, p a rę k r ó tk ic h ro ż k ó w , sk ła d a ją c y c h się z trz e c h ezłonków i j e s t p o zb aw io n a w arg i g ó rn ej.

T rz y p a ry nóg, o sad zo n y ch po p a rz e na p ierw ­ szych p ie rśc ie n ia c h , p o z w a la ją dość szybko posu- I w ać się g ąsienicom .

Owe p ę d ra k i ży w ią się innem i g ąsien icam i i r o ­ b a k a m i i p rz y n o s z ą k o rz y ś ć ziem ianom i o g ro d ­ nikom .

N a je s ie n i, g d y n a s tą p ią ch ło d y , gąsienice ch o w ają się p o d m ech, k am ien ie, k o rz o n k i k r z e ­ wów i ta m w niew ielkiem zag łę b ien iu w p a d a ją w sen zim ow y. R óżne zew n ętrzn e zm iany a tm o ­ sfery czn e m ogą i p o d czas zim y o b u d zić z le ta r g u owe p ę d ra k i, j a k n p . d u ż y deszcz m oże gąsienice w y ru szy ć z ich leg o w isk a, odw ilż i d łu g a ciep ła p o g o d a m oże j e o budzić i w yw ołać n a p o w ie rz c h ­ n ię ziem i. O dw ilż i c ie p ła p o g o d a dość d łu g o trw a ją c a n a p a rę d n i p rz e d te m , w yw ołały na p o ­ w ierzch n ię ziem i gąsien ice w p rz y to c z o n y m p r z y ­ p a d k u .

Z e b ra n e p rzezem n ie „ ro b a k i śn ieżn e” j u ż w połow ie lu te g o w m ie sz k a n iu m ojem zam ieniły się jw p o c z w a rk i b la d o ró żo w eg o k o lo r u o czarn y ch oczach, a p rz y k o ń c u te g o ż m iesiąca w ylęgły się d o jrz a łe ow ady, chrząszcze om om iłki (T e le p h o ru s fu scu s L .), k tó r e w yszły n a p o w ierzch n ię ziem i.

B liższych s p o s trz e ż e ń w p o lu n a d ro b a k a m i śnieżnem i poczy n ić nie m ogłem , p oniew aż w k ró tc e z a p a d ł m ro k , a j a b aw iłem w s tro n a c h ro d zin n y ch zaledw ie k ilk a go d zin .

Z ygm unt Mokrzecki.

S P R A W O Z D A N I A .

Atlas mózgu c z ło w ie k a i przebieg w łó k ien , p rz e z d -ra E d w a r d a F la ta u . B e rlin , 1 8 9 5 . Cena rs . 6.

P ra c ę sw oję a u to r pośw ięcił p am ięci p ro f. d r a T . C h ału b iń sk ieg o . P o p rzed m o w ie p ro f. d -ra E . M en d ela, n a p is a n e j w ję z y k u niem ieck im i z a le ­ cającej p ra c ę a u to r a , n a s tę p u je p rz e d m o w a , b ę ­ d ąca w łaściw ie w stępem ; w te j d ru g ie j p rz e d m o ­ w ie a u to r m ów i o u słu g a c h , ja k ie fo to g ra fia o d ­ d a je p o zn aw an iu b u dow y n a rz ą d ó w c ia ła a m ię­

d z y innem i i m ó zg u ,— o sp o so b ie fo to g ra fo w a n ia św ieżego m ó zg u . W d alsz y m c ią g u n a s tę p u je spis rzeczy i o b jaśn ien ie ta b lic , p rz e d s ta w ia ją c y c h sch em at b u d o w y m ik ro sk o p o w ej m ó zg u , ja k o te ż a n a to m ią m ózgu. S c h em at b u d o w y m ik ro sk o p o ­ wej m ieści się n a je d n e j ta b lic y i z a jm u je 13 fig u r, a m ianow icie: F ig . 1 p rz e d s ta w ia d ro g i c z u ­

Cytaty

Powiązane dokumenty

liść rośliny wydającej indygo umieścimy pod wodą w tem ­ peraturze poniżej zera, części liścia, które przem arzają, zabarw iają się n a niebiesko, indykan ulega

wych, nie wysyła prom ieni, któreby również łatwo, ja k promienie R ontgena przedzierały się przez ciała nieprzezroczyste.. W e ­ dług tego zatem przerywane

niu się cząsteczek, jeżeli np.. Od kryształów uk ład u regularnego różnią się one tem, źe i pod względem własności drugiej grupy we wszystkich kierunkach

w odnictw a, osłabło znaczenie gazu jako ma- tery jału oświetlającego, to natom iast coraz lepiej okazuje się wartość jego, jak o mate- ry ja łu ogrzew

Aż do pewnój wysokości wszystkie linij e będą do siebie równoległe, gdyż wszystkie formy nasze rozw ijają się aż dotąd w jednakow y sposób, na stadyjum

ne, by zatem stycznym był do ziemi wzdłuż rów noleżnika pośredniego danej okolicy. Po rozw inięciu stożka na płaszczyznę, p ołu ­ dniki przedstaw iają się

Zależnie od stosunkow ych ilości tych m ateryjałów otrzym uje się ro ­ zmaite odcienie barw ne ostatecznego p ro

bokości jest rzeczą konieczną, albowiem sieć nigdy nie opuszcza się pionowo, lecz zawsze wlecze się za statkiem, który nie może stać na miejscu podczas je j