MUZYKA KOŚCIELNA.
W Y D A W N I C T W O
poświęcone Przewielebnemu Duchowieństwu, PP. Organistom, Nauczycielom i miłośnikom muzyki liturgicznej.
Muzyka kościelna wychodzi miesięcznie. Przedpłata wynosi z przesyłką w Niemczech rocznie 4 m. 80 fen., w Austryi 2 złr. 80 cent., w Rosyi 8 rs., w innycli państwach 5 franków z dołączeniem odnośnego portorium.
— Można także półrocznie abonować. — Przedpłatę, prócz Administracyi „Muzyki kościelnej,'“ przyjmują wszystkie urzęda pocztowe w Austryi i w Niemczech.
Rok XIV. Poznań, w lutym 1894. Nr. 2.
W sprawie Tow. św. Wojciecha.
W ostatnim czasie poruszono w kilku dekanatach sprawę towarzy
stwa ś. Wojciecha. Podane w „Muzyce kośc.“ referaty z odnośnych zebrań wykazują, że Szanowni panowie organiści, którzy w obradach udział brali, jasno sprawy tej nie pojmują.
Przedewszystkiem rozróżnić trzeba tutaj dwie odrębne zupełnie kwe- stye, — tj. kwestyę podniesienia śpiewu kościelnego i gry organowej od kwestyi podniesienia stanu organistowskiego pod względem społecznym i ma- teryalnym. Na mocy kilkunastoletniego doświadczenia przekonałem się, źe dwóch tych spraw w jednem towarzystwie łączyć nie można, gdyż albo jedna albo druga górę by brała, wskutek czego rozwój jednej z nich zawsze by ucierpieć musiał. Koniecznie tedy dwa towarzystwa istnieć powinny, tj. obok Towarz. ś. Wojciecha, popierającego wyłącznie sprawę podniesienia, a istnie
jącego u nas od 4go października 1882 r., założyć trzeba osobne T o w a r z y s t w o o r g a n i s t ó w , któreby osobnemi rządziło się statutami, i któ
rego członkowie od czasu do czasu by się zbierali czy to w dekanatach pojedyńczyćh, czy też przez delegatów na walnych zebraniach dyecezyal- nych. Ostatnie zebrania te mogłyby odbywać się równocześnie z zebraniami Tow. ś. Wojciecha, na których organiści mieliby sposobność usłyszenia wzo
rowych produkcyi kościelnych i mów rozbierających ważniejsze kwestye mu
zyki kościelnej dotyczące.
W innych krajach katolickich tak samo dwa te Towarzystwa są roz
łączone, np. w dyecezyi kolońskiej i trewirskiej — każde z nich ma odrę
bne, wzorowo zredagowane statuty.
Towarzystwo św. Wojciecha na dyecezyą gnieźnieńską i poznańską dotąd istnieje — ma swój zarząd, składający się z niżej podpisanego, jako prezesa, X. prob. Knasta z Gryżyny, jako wiceprezesa i pana Jar. Leitgebra jako kasyera i sekretarza. Majątku złożonego w tutejszym banku włościań
skim posiada Towarzystwo około 600 marek. Członkami jego są wszyscy ci, którzy muzykę kościelną w duchu kościoła uprawiają i od czasu do cza
su w czasopiśmie naszym sprawozdania z czynności swych umieszczają.
W ostatnim czasie coraz większy ruch na polu muzyki kościelnej jest widocznym i coraz liczniejsze odbieram zapytania, kiedy nowe walne zebranie Towarzystwa się odbędzie. Od ostatniego walnego zebrania upły
nęło lat ośm. Przekonałem się wtenczas, że umysły dostatecznie jeszcze nie przygotowane do gruntownej i skutecznej reformy na polu muzyki kościel
nej — postanowiłem tedy pracować przez pewien czas systematycznie za pomocą wydawnictw i gazetki nad przygotowaniem gruntu, na którymby reforma kiełkować i wzrastać mogła. Obecnie tak dalece już ciclia praca postąpiła, że znowu do głośnego działania zabrać się mogę. Miałem zamiar zwołać walne zebranie Tow. św. Wojciecha na wiosnę rb., ponieważ jednak okoliczności zdarzyły, że w tym czasie odbędę pielgrzymkę do Ziemi Świę- tćj, dla tego zwołam walne zebranie dopiero latem. W następnym numerze
„Muzyki kośc.“ ogłoszę program i dzień tegoż zebrania.
Na tenże sam dzień mogą się zjechać wybrani na dekanalnych ze
braniach organistowskich delegaci, by radzić nad założeniem dyecezyalnego Towarzystwa organistów.
P o z n a ń , d. 22 lutego 1894.
X . Surzyński.
--- --- -
o s s f l i s i i iiiM l a ś c i i wśrói Mu.
MOWA
prof. dr. Bylickiego, wygłoszona w Krakowie na wiecu katol. 5 lipca 1893.*) Zgłosiłem się z referatem, którego treścią jest sprawa podniesienia muzyki kościelnej po wsiach. Nie trzymałem się zatem ściśle tematów w programie wieca umieszczonych, a to jedynie dla tego, że pragnąłem po
dzielić się tem, co mnie już od wielu lat zajmuje, a co można osiągnąć przy pomocy dobrej woli i zgodnego działania. Mam tu na myśli sprawę podniesienia muzyki kościelnój wśród naszego ludu.
Spytają Szanowni panowie, dla czego uwaga moja zwraca się wyłą
cznie ku wsiom, zamiast objąć sprawę muzyki kościelnej w całym naszym kraju? Czyż wyższe warstwy społeczeństwa naszego dokonały już tyle w tym kierunku, że należy przystąpić do pogłębienia i do uogólnienia reformy?
Nie — przeciwnie, wyższe warstwy społeczeństwa naszego stwierdziły taką obojętność dla całej sprawy, że należy spróbować metody odwrotnej i za pomocą jej podjąć pracę, na pozór nie równie cięższą.
Muzyka kościelna upadała u nas w nowszych czasach coraz to wię
cej, a przyczyną tego był brak instytutów uprawiających specyalnie muzykę kościelną, to też społeczeństwo nasze przywykło zajmować i interesować się nią tylko przygodnie. Przy niektórych kościołach istniały do niedawna stałe chóry z orkiestrą, które jednak zeszły do minimalnej działalności, powtarza- rzając przez szereg lat jednę i tę samą kompozycyą bez żadnej wartości, a co głównie, nie posiadającą warunków kompozycyi kościelnej. Niektóre
*) Ob. „Muzyka kośc.“ r. 1893, str. 68.
z tych instytutów upadły zupełnie, szkoda tylko, źe na ich gruzach nic in
nego, lepszego nie powstało. Muzyka w kościołach przygodna była i jest, chociaż już nie w tym stopniu jak dawniej, prawdziwem złem, które nie do podniesienia, ale do obniżenia muzyki kościelnej mogło się przyczynić.
Działo się to i dzieje w ten sposób, że amatorowie obojga płci pragną od czasu do czasu popisać się. Mając zaś uszanowanie dla publiczności zebra
nej w sali koncertowej, nie wahają się bynajmniej wystąpić w kościele z utworami bez wartości, pozbawionemi charakteru kościelnego i to nie z pobudek nabożeństwa, ale jedynie dla tego, aby znajomi przybyli posłu
chać, podziwiać, aby ta lub owa gazeta napisała na drugi dzień parę zda
wkowych komplementów.
To prawdziwe złe zmniejszyło się u nas od pewnego czasu, ale nie ustało. Przed kilku laty powstało u nas Stowarzyszenie, które, dzięki ener
gii kilkunastu ludzi, wskrzesić miało zaniedbaną muzykę kościelną i wydo
być z zapomnienia arcydzieła tejże muzyki. Stowarzyszenie muzyki kościel
nej postawiło sobie również za zadanie zachęcić młodzież szkolną do pielę
gnowania tej sztuki i rozbudzić w niej zamiłowanie do muzyki. Stowarzy
szenie to znalazło poparcie wśród duchowieństwa i zaczęło się pomyślnie rozwijać, czego najlepszym dowodem jest działalność w krakowskiej i w tar
nowskiej dyecezyi, ale publiczność zachowała się wobec tego ruchu nietylko biernie, ale zupełnie obojętnie. Ta sama publiczność, która tłumnie gotowa śpieszyć dc kościoła, aby usłyszeć mizerny talencik i również mizerną kom- pozyeyą, obojętną jest na arcydzieła muzyki, które Stowarzyszenie muzyki kościelnej wykonuje w każdą niedzielę w kościele św. Anny. Nikt nie za
pyta, jakiemi to środkami, jakiemi wysiłkami podtrzymuje się ten chór, ni
kogo to nie zajmuje, że ten chór daje sposobność zaznajomienia się z utwo
rami wspaniałymi, nikt, choćby przez ciekawość, nie pójdzie, nie spyta o Stowarzyszenie, o jego cel, jego organizacyą — jest to przedmiot daleko mniej zajmujący, aniżeli sprawy Stowarzyszenia cyklistów, amatorów, foto
grafów itd.
Nie tu miejsce na rozstrząsanie przyczyn tej obojętności, ale trwały ten objaw może doprowadzić do usprawiedliwionego wniosku, źe Stowarzy
szeniem w celu pielęgnowania muzyki kościelnej, choćby ono najpiękniejsze miało zadania, nie zainteresuje się naszej „inteligentnej" publiczności, że należy przeto rozpocząć działalność nierównie szerszą i trudniejszą, a ma
jącą za zadanie podniesienie muzyki i śpiewu kościelnego wśród naszego ludu.
O muzykalnych zdolnościach naszego ludu są u nas zupełnie sprze
czna zdania. Jedni, a szczególnie ci, którzy zbierają pieśni, przeceniają jego zdolności, stawiając je zbyt wysoko. Pochodzi to ztąd, że wśród naszych dzielnych etnografów nie było dotychczas ani jednego, któryby mógł mówić o muzyce z wytrwałością.
Inni, którzy pracują nad ludem, lub żyją pośród niego, odmawiają mu nieraz wszelkich muzycznych zdolności. Tak pierwsze jak i drugie jest nieprawdziwe. Nasz lud nie ma mniejszych zdolności od niemieckiego (nie chcę przez to powiedzieć, aby zdolności ludu niemieckiego miały być wiel
kie), ale ludowi naszemu brak wskazówek, zamiłowania, dobrej tradycyi — brak jednem słowem w tym kierunku ręki opiekuńczej.
Spoczywa jednak w ludzie naszym nieoceniony materyał, a tym ma-
teryałem jest wiara. Lud nasz z ust kapłana powinien się dowiedzieć, źe czysty, poprawny, równy śpiew jest niezbędnym do podniesienia nabożeń
stwa, źe tak dobrze jak uroczystym nastrojem, staranną modlitwą, skupie
niem, człowiek pragnie dostroić się do powagi nabożeństwa w kościele, tak również powinien starać się i dbać o staranny śpiew w kościele.
W szkole ludowej' powinien lud nasz uczyć i nauczyć się śpiewać;
w dalszem życiu, aby tego, czego się w szkole nauczył nie zapomniał, wskaże mu drogę kapłan i zachęci go do starannego śpiewu. Te dwa przeto czyn
niki: rada szkolna krajowa i duchowieństwo powinny iść ręka w rękę, a to, czego lud nasz w szkole się nauczył, może i powinien pielęgnować pod okiem kapłana.
Nasza rada szkolna krajowa zajmuje się obecnie żywo sprawą śpiewu w szkołach ludowych. Nowa instrukcya nauki śpiewu odznacza się doskona- łem zrozumieniem zadania i posiada bardzo trafne i praktyczne wskazówki.
Wykonanie i przeprowadzenie intonacyi w nauce praktycznej zależy oczywi
ście od nauczyciela, od jego dobrej woli, a szczególnie od jego uzdolnienia.
Nauczyciele muzyki w seminaryach są to ludzie, z wyjątkami tu i owdzte, nie należycie umiejący swój przedmiot, nie mający szkoły, a tem samem i metody w nauczaniu. Uczą albo za wiele, dążą nieraz do celów zbyt dalekich, zostawiając mnóstwo braków w nauce, albo bez żadnego pla
nu, a nakoniec z planem nie należycie pojętym, a tem samem źle prze
prowadzonym.
(Dokończenie nastąpi).
KORESPORDENCYE.
Mieszków, 20. lutego 1894 r.
(Działo się w Jarocinie dnia 12. lutego 1 8 9 4 r.)
Zebranie organistów, zwołane do Jarocina przez komitet wybrany na ten cel przez zebranie poufue organistów dekanatu nowomiejskiego i borkowskiego na dniu l i g o listopada r. z., zagaił dzisiaj w czasie oznaczonym, tj. o godz. lszej po południe w lokalu pana Klaużyńskiego prezez tegoż komitetu pan Domagalski z Żerkowa wobec dziewięciu współzgromadzonych z powyższych dekanatów i pana Pawlickiego z Dobrzycy, dekanatu koźmińskiego, witając zebranych serdocznemi słowy. Na propozycyę p. Henke’go wybrano tegoż p. Domagalskiego przewodni
czącym, który, przyjąwszy wybór, poprosił do pióra pana Henke’go z Mieszkowa i na ławników panów Piszczka z Nowego Miasta i Pawlickiego z Dobrzycy. Na
stępnie przeczytał p. Henke protokół z zeszłego poufnego zebrania i spracowany przez siebie odczyt: „Czy zjednoczenie się nasze w towarzystwach przyda się na co?“ Pan Domagalski odczytał ułożony przez p. Henke’go projekt do statutów. Po bardzo ożywionej i wszechstronnej dyskusyi nad tym projektem i zmianach poczy
nionych w myśl zgromadzenia przyjęto statuta w następującem brzmieniu jedno
głośnie :
§ 1. N a z w a T o w a r z y s t w a .
Towarzystwo nosi nazwę: „Towarzystwo organistów pod opieką św. Woj
ciecha w Jarocinie.
§ 2 . C e l T o w a r z y s t w a .
Celem Towarzystwa je s t podniesienie umysłowe i materyalne st inu orga
nistowskiego.
§ 3. C z ł o n k o w i e T o w a r z y s t w a .
Członkowie Towarzystwa dzielą się: a) na członków honorowych i b) na członków czynnych, którymi mogą być tylko organiści.
§ 4. Z a r z ą d T o w a r z y s t w a .
Towarzystwem kieruje zarząd, który wybiera absolutną większością głosów walno zebranie członków czynnych na lat trzy. Zarząd składa się z prezesa, wi
ceprezesa, sekretarza i kasyera. Urzędy te są honorowymi.
§ 5. Z e b r a n i a T o w a r z y s t w a .
Zebrania członków odbywać się mają cztery razy do roku, trzy zwyczajne i jedno walne, na którem zarząd zda sprawozdanie. ' Zebrania winny się odbywać na miejscu oznaczonem na zebraniu poprzedzającem.
§ 6. O b o w i ą z k i c z ł o n k ó w i s k ł a d k i .
Kto chce zostać członkiem, musi być moralnego prowadzenia się i winien się zgłosić do zarządu, który o jego przyjęciu ostatecznie rozstrzyga. Każdy czło
nek czynny płaci składki rocznej jednę markę. Każdy członek powinien przyby
wać regularnie na* każde zebranie. Jeżeli członek bez dostatecznego uniowinienia nie przybywa, zobowiązany płacić do kasy Towarzystwa za każde opuszczone ze
branie 50 fen. Składki powinny być używane na potrzeby Towarzystwa.
§ 7. Z m i a n a s t a t u t ó w i r o z w i ą z a n i e T o w a r z y s t w a . Zmiana statutów, rozwiązanie Towarzystwa i zużycie funduszów może nastą
pić na walnem zebraniu większością s/ 4 obecnych członków.
N astępnie wszyscy obecni zapisali się na członków i złożyli składkę na pół roku naprzód.
Z kolei przystąpiono do wyboru zarządu. Wybrano p. A. Domagalskiego z Żerkowa prezesem, p. J . Boruczkowskiego z Góry wiceprezesem, p. A. B. Hen- ke’go z Mieszkowa sekretarzem i p. M. Piszczka z Nowego Miasta kasyerem. Na delegatów na zjazd dyecezyalny do Poznania wybrano panów Piszczka i Boru
czkowskiego.
Postanowiono, że Towarzystwo przyjmuje członków nietylko z dekanatów nowomiejskiego i borkowskiego, ale i z innych dekanatów, oraz że przyszłe ze
branie odbędzie się w Jarocinie w miesiącu czerwcu r. b. Dzień zebrania ogłosi zarząd w pismach publicznych.
Eów.nocześnie wyraziło zebranie swój żal z powodu, że kilku kolegów z najbliższej okolicy Jarocina oraz tacy, którzy lepsze zajmują posady, obojętnem patrzą okiem na usiłowania nasze, mające na celu tylko dobro ogólne naszego stanu. Na zebranie dzisiejsze albowiem znowu nie przybyli bez uniewinienia pp.
organiści z Jaraczewa, Jeżewa, Cerekwicy, Buska, Sławoszewa, Wilkowyi i Książa, którzy i na zeszłem zebraniu świecili swą nieobecnością. P. H. Siniecki z Borku zaś nadesłał uniewinienio z powodu zaziębienia. Uniewinił się również pan orga
nista z Pogorzelicy.
Ponieważ już nikt z obecnych wniosku żadnego nie wniósł, pan przewoź
dniczący po zachęceniu do wytrwania w powziętych zamiarach ogłosił porządek obrad za wyczerpany i zamknął posiedzenie, które trwało blizko trzy godziny.
p. p. p.
A . D om agalski z Żerkowa, J . B n m lc o w sk i z Góry, p r e z e s . w i c e p r e z e s .
A . Ti. H enke z Mieszkowa, M . Piszczek z Nowego Miasta,
s e k r e t a r z . k a s y e r .
P. Pawlik z Chwałkowa, J. Janiszewski z Witaszyc, E. Wawrzynkiewicz z Badlina, W. Nowaczyk z Panienki. W. Zenkier z Kolniczek. S. Rogoziński z Mchów.
S. Pawlieki z Dobrzycy.
Za wiarogodność z oryginałem ręczy A . B . H enke, sekretarz towarzystwa.
L I T E R A T U R A .
— R oćznik dla organistów na rok zwyczajny 1894, wydawany przez X. Bronisława Maryańskiego, rok czwarty. Warszawa. Druk Franc. Czer
wińskiego, ul. Nowy świat, nr. 36. Skład główny w kantorze drukarni.
Ze zmienionym tytułem, ale z bogatszą treścią opuścił co dopiero prasę czwarty rocznik dla organistów.
Na początku umieszczony został kalendarz dla organistów, czyli wyjątek z rubryceli, podający krótki opis uroczystości roku kościelnego, tudzież najpotrze
bniejsze wskazówki dla kościelnych i organistów. Przy każdem święcie podany jest prócz tego kolor szat kapłańskich i początkowe wyrazy zmiennych śpiewów mszal
nych i śpiewów nieszpornych.
W nagłówku każdego miesiąca umieścił wydawca wcale udatne wiersze, streszczające obowiązki, kłopoty i pociechy organisty w czasie roku kościelnego.
W miesiącu maju np. w następny sposób autor do organisty się odzywa:
Świat przystroił się kwiecisto, Tak i ty graj, organisto, Uczcij chwałą — Boże Ciało, Miłość Jego wiekuistą!
Na procesyi śpiewaj szczerze, Niech parafia przykład bierze, Głoś w pokorze sprawy Boże, Nieba z ziemią głoś przymierze!
Niech nad nam i niebo czyste Z śpiewu pozna organistę!
Ślej do góry — nad lazury:
„U drzwi Twoich" i „Bex Christe.“
W odezwie swej „do organistów" wydawca rocznika skarży się na tych członków stanu organistowskiego, którzy z b y t g w a ł t o w n i e do naprawy śpie
wu kościelnego się biorą, tudzież na tych, którym głównie o kieszeń, nio o chwałę Bożą chodzi. Wzywa ich przeto do oględności, cierpliwości i posłuszeństwa wzglę
dem swych zwierzchników i przełożonych.
Artykuł pod tytuł.: Papież Leon X III a muzyka kościelna umieszczony w roczniku tym znany je s t czytelnikom naszym z przeszłego roku.
Rozprawę, podającą rys historyczny śpiewu kościelnego, umieścił autor już zeszłego roku w ■warszawskim „Tygodniku katolickim.1)
Znany także czytelnikom naszym je st artykuł rocznika o „Gorzkich żalach.112) W artykułach o trybach kościelnych i o organach streścił autor według książki X. Haberla pod tyt.: „Magister choralis“ naukę o trybach kościelnych i o towarzyszeniu organowem do melodyi w trybach tych czyli w tonach kościelnych napisanych. Przyczem winienem zauważyć, źe harmonizacye autora na str. 114 umieszczone nie są poprawne. Od akordu kwartsekstowego zaczynać nie można, nie mogą prócz tego też same akorda kwartsekstowe następować bezpośrednio po so
bie. Przy wyrazie „agim us" pozostały równoległe oktawy między sopranem i tenorem.
Opis akordów sekstowego i kwartsekstowego, na końcu artykułu o orga
nach umieszczony, pozwalam sobie uzupełnić krótką uwagą praktyczną, źe uczeń najłatwiej akorda te pojmie, gdy mu się powie, że akord sekstowy ma tercyę pier
wotnego trójdźwięku (u. p. c, e, g), a kwartsekstowy kwintę w basie — źe zaś obojętną dla akordu je st rzeczą, w jakiej on wtenczas znajduje się pozycyi. Np.
grając w prawej ręce c, e, g, a biorąc w basie ton g, będę m iał akord kw art
sekstowy itp.
Dla krótkości pomijam kilka mniejszych artykułów, a przechodzę do kró
tkiej rozprawy o „sposobie wyuczenia) się grać na organach w p ó ł r o k u (?!)“
Sztuki tej chce dokazać X. Galicz za pomocą tak zw. nót l i t e r a l n y c h ; czy jej dokaże, to rzecz inna! Autor wychodzi z fałszywej zasady, że muzyka organo
wa ma być p o w o l n ą , i „źe tony same z siebie przeciągłe w organie, a dają dosyć czasu do namyślenia się, do spojrzenia na nóty“ itd. Lichy to organista, który dopiero przy grze w kościele się n a m y ś l a i osobnego czasu do spoglą
dania na nóty potrzebuje.
Powolność nie je st charakterystyczną cechą gry organowej, czego dowodem są choćby fugi Bacha, preludye Hessego, Rinka itp. A także i towarzyszenie do chorału gregoryańskiego, np. w wychodzącem obecnie dodatku do „Muzyki kośc.“
O r d i n a r i u m m i s s a e wymaga biegłości, gdyż chcąc podążyć za rytmem me
lodyi, dość szybko grać je trzeba.
Wynalazek X. Galicza nie je st rzeczą nową — wiadomo bowiem z histo- ryi muzyki, źe zanim Gwidon z Arezzo wymyślił linie i nóty muzyczne, używano prócz znaków neumatycznych także liter alfabetu do oznaczenia tonów, a Grecy na kilka wieków przed Chrystusem wynalazek X. Galicza już znali. Nóty dzisiej
sze okazały się praktyczniejszemi, dla tego litery zarzucono.
Gra organowa nie je st „muzyką jedną z najłatwiejszych;1* zdaniem mojem, jest ona jedną z najtrudniejszych; — partactwo wszędzie łatwo przychodzi — ale sztuka prawdziwa pracy i znoju wymaga! Wzorowa gra organowa jest sztuką trudną, którą po długiem dopiero ćwiczeniu organista sobie przyswoi. (Dok. n.)
ROZM AITO ŚCI.
— J W . X . ka n o n ik Piotrow ski z Nowogrodu wysłał swoim kosztem organistę pana Aleksandra K o n r a d a na dalsze studya do Mieczysława Su-
*) Ob. Muz. kość. r. 1893 str. 54.
) Ob. tamże r. 1890 str. 19. i następne.
r z y ń s k i e g o , dyrygenta chóru katedralnego w Petersburgu. — Przykład go
dny naśladowania.
— G esars W ilh e lm w ro li k a p e lm istrza . W gazetach niemieckich czytamy, iż podczas polowania w dobrach księcia Lichnowskiego w Kuchelnej, w okręgu raciborskim na Ślązku, w którem brał udział cesarz Wilhelm, w chwili obiadu w zamku przygrywała kapela ułanów róine marsze i fanfary. Cesarz, jak się dowiaduje „Kolnische Ztg.,“ wziął batutę z rąk kapelmistrza i sam dyrygował marszem, zwanym „Panfarenmarsch,“ w którym podobno bardzo się lubuje.
Kurs dla organistów i dyrygentów kościelnych
rozpocznie się w Petersburgu na początku maja r. b. i potrwa do końca września rb. Nauka rozciągać się będzie do wszystkich gałęzi zawodu orga
nistowskiego. Głównie zaś wprawiać się będą uczestnicy kursu w ś p i e w i e g r e g o r y a ń s k i m , w g r z e o r g a n o w e j , w h a r m o n i z a c y i c h o r a ł u i w d y r y g o w a n i u s t a r y c h i n o w y c h k o m p o z y c y i k o ś c i e l n y c h .
Zgłoszenia przyjmuje i bliższych wiadomości udziela kierownik kursu
Mieczysław Surzyński,
przy katedrze rzymsko-katoliekićj w Petersburgu.
/0*XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX^
X x
X
Księgarnia Jarosława Leitgebra w Poznania
poleca następujące wydawnictwa
X Ks* Dr. Józefa Sarzyńskiego:
X
Cantionale Eeclesiasticum 80. 344 str. Cena egz. brosz. 3 mrk - 1 rs.50 kop. - 1 fl. 80 e t; w trwałej i pięknej opr. 4 mrk. 20 fen.-2 ra.
10 kop. - 2 flor, 50 ct.
Directorium chori czyli zbiór antyfon, psalmów, hymnów, wierszy i re- sponsoryów, tudzież innych melodyi roku kościelnego w nutach do W śpiewu i grania na organach. Tom I. Commune et proprium de A tempore. 4o 273 str. w trzech poszytach po 3 mrk. (2 flor. 1 rs. 50 kop.) T f — Tom II. Commune et proprium Sanctoram. 4o 475 str. wpięciu po-
«
szytach po 3 mrk. (2 floreny - 1 rs. 50 kop.Laudate Dominum Śpiewnik kościelny zawierający Msze chóralne, nabo- żeństwo nieszporne i kompletę. Wyd. drugie popr. i powiększ. 12o 312 W str. 1,20 m. (75 ct. - 60 kop.,) w ozdob. opr. 1,60 m. (90 ct. - 80 kop.)
Spis rzeczy: A rtyku ły. W sprawie Towarz. św. Wojciecha. — O podniesieniu śpiewu kościelnego wśród ludu, mowa prof. Bylickiego. Korespondenci/e. Z Mieszkowa.
Literatura. Bocznik dla organistów X. Maryańskiego. Rozmaitości. Kurs organistowski w Petersburgu. — Cesarz Wilhelm w roli kapelmistrza.
D o d a te k m uzy czn y : Missa „Ecce sacerdos magnus“ M. Surzyński.
Bedaktor ks. dr. Józef S u r z y ń s k i ul. Seminaryjska nr. 1.
Nakładem i czcionkami J a r o s ł a w a L e i t g e b r a w Poznaniu ul. Wilhelmowska 8.