MUZYKA KOŚCIELNA.
W Y D A W N I C T W O
poświęcone Przewielebnemu Duchowieństwu, PP. Organistom, Nauczycielom i miłośnikom muzyki liturgicznej.
Muzyka kościelna wychodzi miesięcznie. Przedpłata wynosi z przesyłką w Niemczech rocznie 4 m. 80 fen., w Austryi 2 złr. 80 cent., w Kosyi 3 rs., w innych państwach 5 franków z dołączeniem odnośnego portorium.
— Można także półrocznie abonowuć. — Przedpłatę, prócz Administracyi „Muzyki kościelnej,“ przyjmują wszystkie tirze Aa pocztowe w Austryi i w Niemczech.
Rok
XIII.
Poznań, w wrześniu 1893.Nr. 9.
Przepisy liturgiczne d o tjczp muzyki kościelnej w streszczeniu.
W pierwszych wiekach swego istnienia kościół osobnych przepisów liturgicznych dla muzyki kościelnej nie wydawał. Pierwotne zwyczaje kościoła w tym względzie wyrobiły stałą tradycyę, która przez dłuższe wieki zastępo
wała pisane prawa i której ściśle się trzymano. Dopiero około r. 1550, gdy śpiew kilkugłosowy w kościele rozkrzewiać się zaczął, i gdy rozmaite nadu
życia do niego się już wkradły, zaczął kościół celem ochrony starych zwy
czajów liturgicznych wydawać stósowne przepisy, wszystkich muzyków ko
ścielnych obowiązujące. Przepisy te z rozwagą zostały sporządzone i ustano- wione przez mężów, posiadających długoletnie doświadczenie i stojących na czele administracyi kościelnej, tj. przez kardynałów, którzy tworzą najwyższą radę papieską *) W tym charakterze mają oni jasny pogląd na ogólne po
trzeby kościoła, tudzież są w posiadaniu nadprzyrodzonej pomocy w urzę
dowych swych czynnościach, tak iż trzymając się przy ocenianiu, co nabo
żeństwo katolickie podnieść i co wiernych bardziej zbuduje, danych przez nich wskazówek, pewniejszą się idzie drogą, aniżeli gdy się zważa na mowy ludzkie.
1. Najgłówniejszą przez sobór trydencki postawioną i późniejszemi rozlicznemi wyrokami kościelnemi przypominaną, jest zasada, by muzyka w kościele nie zawierała nic l e k k o m y ś l n e g o , n i c n i e c z y s t e g o , św ie c k i e g o , t e a t r a l n e g o , b y n i e b y ł a z b y t h a ł a ś l i w ą i k rz y k liw ą . 2. Tekst liturgiczny winien w muzyce być dobrze z r o z u m i a ł y , nie wolno go o p u s z c z a ć ani też p r z e k r ę c a ć . Skrócone G l o r i a lub C r e d o sprzeciwia się tedy zasadniczym regułom liturgicznego śpiewu. Nie wolno też do tekstu nic dodawać, chyba tylko wtenczas, gdy cały tekst li
*) Ustanowiona przez papieża Syxtusa Y na końcu XVI. wieku „Kongregaeya św.
Obrządków11 (Sacra rituum Congregatio, w skróceniu S. E. C.), zajmuje się sprawami li
turgii dotyczącemi, baczy by przepisy dotąd wydane wykonywane były i przeprowadza prócz tego procesy kanonizacyjne.
turgiczny prześpiewany został i pozostaje tyle czasu, by dodać jaki motet kilkugłosowy, np. po choralnem Offertorium.
3. Jednym z najważniejszych od dwustu z górą lat w rozlicznych okól
nikach kościelnych powtarzanym i przypominanym jest przepis, by podczas sumy (missa canłata) śpiewano w języku liturgicznym, tj. po łacinie.1)
4. W razie gdyby dla braku odpowiedniego chóru śpiewaków całego tekstu śpiewać nie można, trzeba opuszczone ustępy recytować (tono redo) z towarzyszeniem organów, np.:
s — <s>— O — ®— & — G — S — « - S — 0 ---G>-\
- y ---k ® 1--- Z?--- 3?
Haec di - es ąuamfe - cit Do-mi-nus e-su l-te-m u s et lae-te-mur in e 1 """ "
I
— P -— o-— « --- —
r I I f f Y B
Czasami i recytowanie jest zabronione, lecz cały tekst śpiewać trze
ba, np. przy Credo.
5. Najlepsze melodye do liturgicznego śpiewu podane są w chorale gregoryańskim. W obec chorału każdy inny rodzaj śpiewu na drugie ustąpić musi miejsce. Niezliczone dokreta papieży i Kongregacyi św. Obrządków, tudzież postanowienia synodalne śpiewanie chorału tego nakazują a) Chorał ułożony został przez świętych biskupów w najlepszych czasach kościoła, przez półtora tysiąca lat wyłącznie podczas nabożeństwa go używano, lepiej niż każda inna muzyka z śpiewem kapłana się łączy, a wreszcie pod wzglę
dem sztuki tak jest doskonały, iż z każdą inną muzyką śmiało mierzyć się może, jeżeli dobrze go się wykonywa.
Na soborze trydenckim chciano usunąć kilkugłosowy śpiew z kościoła i zatrzymać tylko chorał; jedynie na prośby cesarza Ferdynanda I Ojcowie soboru odstąpili od tego zamiaru. Dzisiaj przeciwnie się dzieje, usunięto z kościołów chorał, a zastąpiono go trywialną skoczną muzyką lub niesma- cznemi mszami np. „Co nam nakazuje,“ „Do Ciebie Panie" itp.
Na palcach by policzył chóry kościelne, które w naszym kraju wszy
stkie przez kościół przepisane melodye chóralne w czasie roku śpiewają.
Na czem tedy chóry nasze smak kościelny wyrobić sobie mają? Czy na melodyach, które w kółkach śpiewackich o ich uszy się odbijają? W ta- kiem położeniu rzeczy nie dziwimy się, źe tak sprzeczne, niedorzeczne, na
wet dziecinne zdania o charakterze muzyki kościelnej po chórach naszych kursują! Pochwała pierwszego lepszego członka dozoru lub wpływowego pa
rafianina uspokaja sumienie śpiewaka kościelnego, lecz na myśl mu nawet nie przychodzi, by zapytał się swego sumienia, czy śpiewał on według prze
pisów i życzenia kościoła, tudzież czy śpiewał na chwałę Bożą, czy też mo
że na swoją!
Ob. okólnik Najprzew. X. biskupa Łobusa „Muz. kośc.“ 1892 str. 43.
s) Deireta synodów polskich ob. „Mag. choralis1' str. 2SS i „Muzyka kościelna"
r. 1890 str. 11. Ob. także r. 1891 str. 90 i 1893 str. 18.
Każdy chór kościelny powinien od samego początku swego istnienia pilnie ćwiczyć i wykonywać śpiew gregoryański. Prędzej chór charakteru pra
wdziwie kościelnego nie nabędzie, aż nie zaśpiewa chorału z przejęciem, z uciechą i prawdziwem zadowoleniem. M c w mojój praktyce dyrygenta chóru mnie tak nie cieszy, jak gdy śpiewacy moi wyrażają swe uniesienie nad pię
knością i uroczystem nastrojem jakiego Introitu lub Komunii chóralnej.
Prawda, źe i mnie szło z początku wszystko jakby oporem — dopiero po latach pracy duch taki w chórze się wyrobił.
6. Gra na organach od chwili zaprowadzenia jej w kościele uwagę władzy kościelnej na siebie zwracała. Zakaz, by nic lekkomyślnego, nieczy
stego, świeckiego i teatralnego do muzyki kościelnej nie mieszano, tyczy się także gry organowej. Najnowsze „Caeremoniale Episcoporum11 w rozdz. 28 odnawia wszystkie dotychczasowe przepisy organów dotyczące i nowe dodaje.*) Nie wolno grać na organach podczas samy i nieszporów w niedziele ad
wentu (prócz trzeciej) i w niedziele wielkiego postu (prócz czwartej). Zdaje się jednak, że zakaz ten nie dotyczy kościołów, nie rozporządzających wy
ćwiczonymi chórami, w których wskutek tego samby organista tylko śpie
wać musiał. (C. d. n.)
Sjraia mm Wcieli u ilicn Katolickim w Mowie.
Na wiecu katolickim, jaki się na dniu 7 i 8 lipca rb. w Krakowie odbył, poruszono między innemi waźnemi sprawami także i sprawę reformy muzyki kościelnej w całym naszym kraju! Bo jakkolwiek od lat kilkunastu wiele już mówiono i pisano o potrzebie tej reformy, jakkolwiek tu i owdzie nawet rozpoczęto dzieło tej reformy, ze skutkiem prowadzono, przecież, aby tej tak ważnćj sprawie zapewnić jakikolwiek pomyślny rezultat, aby tę spra
wę uczynić własnością ogółu i przeprowadzenie jej przyspieszyć, trzeba było zająć tą kwestyą kraj cały; trzeba było podnieść głos publicznie do wszyst
kich; trzeba było dać sposobność do wygadania się jednej i drugiej stronie, tj. pragnącym reformy na polu muzyki kościelnej i konserwatystom zako
chanym in statu quo, mimo, że widzą i czują, iż muzyka kościelna w ciągu wieków w kraju naszym wiele bardzo ucierpiała w swej czystości i przyzwo
itości. Trzeba było — jak to mówią — zasięgnąć języka w tej sprawie u wszystkich interesowanych: a więc u kapłanów, duszpasterzy, którzy z obo
wiązku swego, jako „rectores ecclesiae," tj. rządzcy kościoła, czuwać powinni nad muzyką kościelną; dalej u organistów, którzy znowu z profesyi, z powo
łania zajmują się muzyką i śpiewem kość,, a wreszcie u amatorów, którzy pracą swoją przyczyniając się do chwały Bożej podczas nabożeństw kościel
nych, nieraz bardzo chwalebnie i skutecznie, powinni mieć w tej sprawie głos swój, choćby tylko doradczy. Trzeba było to wszystko uczynić, a uczy
nić koniecznie publicznie, aby dojść do pewnych, praktycznych i stanowczych rezolucyi, któreby umożliwiły przeprowadzenie reformy muzyki kościelnej w całym kraju.
*) Ob. „Magister choralis11 str. 177.
Otóż uczynił to pierwszy wiec katolicki w Krakowie, a jak uczynił
— to opowiedzieć chcę pokrótce na wieczną rzeczy pamiątkę dla czytelni
ków „Muzyki kościelnej.*1 Rzecz się tak miała:
Przedewszystkiem dnia 6 lipca rb. celem wybłagania u Pana Boga pomocy i błogosławieństwa podczas obrad wiecowych odprawiło się w ko
ściele św. Anny o godz. 8mej z rana uroczyste nabożeństwo; celebrował je pontyfikalnie Jego Eminencya książę-biskup krakowski w asystencji licznego kleru miejscowego i zamiejscowego; podczas tój celebry wykonał chór ama
torów pod kierunkiem ks. Bukowskiego, wikaryusza katedralnego mszę śp.
ks. F. Witta na cztery głosy męskie op. 14 z towarzyszeniem organów; na offertoryum śpiewano „Boga Rodzico Dziewico11 w układzie czterogłosowym a capella. Wykonanie mszy było wcale udatne; raziła tylko nieznośna i za silna gra organowa, oraz responsorya mszalne śpiewane w bardzo niezrę
cznym układzie harmonicznym i dla tego psuły całe wrażenie tego iście podniosłego nabożeństwa. Ach! pomyślałem — zaśpiewajcież choć ostatnie amen — unisono — według rubryk mszalnych! Nie słyszałem! Pó skoń
czonej celebrze udaliśmy się tłumnie do gimnazyum św. Anny, gdzie w sa
lach szkolnych odbywać się miały poszczególne sekcyjne obrady. W niespeł
na pół godziny po powrocie z kościoła rozpoczął się dziwny ruch umysłowy we wszystkich sekcyach. Przypatrując się wiecownikom, ich pracy, ich za
pałowi rosnącemu z każdą prawie chwilą, zdawało mi się, że gimnazyum ś.
Anny zamieniło się w tym dniu w kolosalną fabrykę, w której setki robo
tników z takim zajęciem pracowało, jakby dziś — koniecznie dziś robota musiała być w zupełności wykończoną, i tym, co ją zamówili oddaną. Z a
glądałem tu i tam — i wszędzie widziałem to samo: ciekawość — ale nie dziecinną — wielką uwagę — gorliwe zainteresowanie się, sumienną pracę i dziwny jakiś ogień duchowy, który oświecał, ogrzewał i zapalał wszystkich, a nikogo nie palił. Zachwycony tym widokiem zapomniałem, że jako miło
śnik muzyki kościelnej pracujący od lat kilkunastu na tein właśnie polu, powinienem z pominięciem innych sekcyjnych obrad, spieszyć do ukochanej przezemnie sprawy, nad którą w specyalnej sekcyi rozpoczęły się już obra
dy. Idę więc — szczęściem nie spóźniłem się. Wszedłszy do sali trafiłem właśnie na początek referatu: „O potrzebie reformy muzyki kośc. w kościo
łach parafialnych." Referatem tym zagaił posiedzenie sekcyi muzycznej wobec nielicznego wprawdzie ale dobranego grona amatorów muzyki kośc., znany muzyk profesor gimnazyalny p. Franciszek Bylicki. Słuchałem z na
tężoną uwagą i niekłamaną ciekawością tego bardzo sumiennie opracowanego elaboratu i muszę wyznać, że byłem zbudowany i zdziwiony wystąpieniem Szanownego prelegenta, który jako członek świecki tak śmiało mówił o nad
użyciach dziś tak bardzo rozpowszechnionych w muzyce kościelnej, który tak charakterystycznie, prawdziwie, a bez przesady i sarkazmu malował wszystkie produkcye chórów amatorskich, śpiewających co się im podoba prawdziwie a piacere po naszych kościołach — który wreszcie tak gorąco nawoływał wszystkich do wspólnej pracy nad podniesieniem tak bardzo upa
dłej muzyki kościelnej. To też jeden z obecnych kapłanów dyecezyi tarno
wskiej, ks. Józef Lenartowicz, proboszcz w Lubczy, a prefekt dekanalny Tow.
św. Wojciecha, zabierając głos w serdecznych słowach podziękował prelegen
towi ze to piękne wyznanie wiary co do muzyki kościelnej, a wskazując na konieczną potrzebę reformy muzyki kościelnej, zwrócił uwagę obecnych na
możliwość jej przeprowadzenia, a jako przykład postawił dyecezyę tarnowską, która z woli swego Arcypasterza Ignacego Eobosa i pod Jego protektoratem ma Tow. ś. Wojciecha, zajmujące się specyalnie muzyką kościelną, ma swoją szkołę organistowską, swoje śpiewniki i z każdym rokiem postępuje naprzód na tem polu, o czem czytelnicy „Muzyki kościelnej" dostateczną mają wia
domość z roczników tej gazetki od lat 1887 do 1893 włącznie.
Po przemówieniu ks. prob. Lenartowicza, nie wiem, jakim cudem, zwrócono się do podpisanego i włożono na mnie obowiązek dalszego oma
wiania spraw dotyczących muzyki kościelnej. Dziękując za tak zaszczytne dla mnie wezwanie i niezasłużone zaufanie, choć nieprzygotowany, ufny jednak w pomoc Bożą, zabrałem głos i opierając się na doświadczeniu kilku lat ostatnich, mianowicie odkąd jako prefekt dyecezyalny ex professo muszę się z polecenia Najprzew. ks. Biskupa zajmować muzyką kościelną i jej reformą w dyecezyi tarnowskiej, przedstawiłem obecnym słuchaczom rzeczywisty stan muzyki kościelnej w naszym kraju i zwróciłem uwagę nietylko na konieczną potrzebę rychłego przeprowadzenia poźądanój reformy, ale i na środki służące, w naszych stosunkach do tego celu. W szczególności nadając referatowi p.
Fr. Bylickiego szersze ramy, zaznaczyłem, że wiec katolicki powinien uznać i publicznie wyrazić konieczną potrzebę reformy muzyki kościelnej w całym kraju; dalej uzasadniłem potrzebę założenia Towarzystwa generalnego dla muzyki kościelnej w kraju naszym; konieczną potrzebę założenia dyecezyal- nych szkół organistowskich i wydawnictwo śpiewników dyecezyalnych. Nadto szczególniejszy nacisk położyłem na to, aby wiec katolicki udał się z prośbą do Ordynaryatów, aby w seminarysch duchownych kapłani fachowo w mu
zyce kościelnej wykształceni uczyli alumnów śpiewu gregoryańskiego i ludo
wego i obznajamiali ich z ogólnemi przynajmniej zasadami muzyki i śpiewu kościelnego; wreszcie poruszyłem kwestyę urządzania rok rocznie kursów or
ganistowskich dwumiesięcznych dopełniających, aby organistom już fungują- cym na posadach ułatwić uzupełnienie fachowego ich wykształcenia; na ko
niec poruszyłem kwestyę ułożenia regulaminu, obejmującego przepisy, co, kiedy i jak ma być śpiewane w kościołach parafialnych. Po krótkiej, ale bardzo ożywionej dyskusyi nad temi kwestyami powzięto w myśl wniosko
dawcy kilka bardzo praktycznych rezolucyi, spisano je, aby takowe wraz z rezolucyami dnia następnego przedłożyć na plenarnem posiedzeniu i na tem pracę dnia pierwszego na wiecu w Krakowie zakończono.
Dnia następnego, tj. 7 lipca rb. odbyło się o godz. 8mej z rana dru
gie główne posiedzenie sekcyi muzycznej. Przewodniczącym tego posiedzenia był prezes Tow. św. Wojciecha w Tarnowie, ks. prepozyt - infułat Stanisław Walczyński, którego telegraficznie zaproszono na prezesa tej sekcyi. Zagai
wszy w kilku serdecznych wyrazach posiedzenie i podziękowawszy za spe- cyalne zaproszenie na wiec katol. dla, spraw muzyki kościelnej, poprosił o odczytanie protokółu dnia poprzedzającego. Następnie odczytał p. Świerzyń- ski, młody muzyk krakowski, referat swój o chorale i o stosunku nowoży
tnej harmonizacyi do tegoż. Ponieważ nie wszyscy z obecnych mogli zrozu
mieć, o co chodziło prelegentowi, który wprawdzie zręcznie, ale zanadto ści
śle i fachowo, a dla amatorów może nieprzystępnie rzecz tę przedstawił, przeto dla wyjaśnienia tej kwestyi czułem) się spowodowanym dodać kilka uwag o znaczeniu chorału, o jego zaletach i piękności, o towarzyszeniu gry organowej według zapatrywań tak wytrawnych muzyków kościelnych jak np.
śp. ks. Fr. Witta, ks. dra Haberla, Piela, itd., nadto wskazałem na łatwość wyuczenia i wykonywania chorału nawet w kościołach wiejskich. Następnie na wezwanie przewodniczącego, czy kto nie zechce w sprawie muzyki ko
ścielnej zabrać jeszcze głos, zgłosiło się kilku kapłanów i świeckich panów i poruszono jeszcze kilka innych bardzo praktycznych kwestyi. Między in- nemi omówiono bardzo dokładnie kwestyę stosunku organisty do księży pro
boszczów; ubolewano nad nędzną dotacyą organistów', radzono nad sposoba
mi podniesienia i polepszenia ich bytu materyalnego. Dalej poruszono kwe
stę partackiej nauki organistowskiej, przyczyniającej się do wzrostu proleta- ryatu tego i tak dziś sponiewieranego stanu organistowskiego i postawiono wniosek, by absolutnie zabronioną była taka prywatna, partacka nauka. Or
ganista z Przemyśla p. Wójcik podniósł bardzo trafnie wielki brak znajo
mości przepisów liturgicznych u wielu organistów i radził, aby księża pro
boszczowie i wikaryusze w wigilię uroczystości i niedziel pouczali organistów, co i jak mają śpiewać i grać, aby zadość uczynić przepisom kościoła św.
Wszystkie te kwestye żywo zainteresowały obecnych i widać było na twarzach wielu radość i satysfakcyę, że je raz poruszono i tak wszechstron
nie przedyskutowano. O godz. l i y 2 trzeba było zamknąć obrady, bo się zbliżał termin plenarnego zebrania wiecowego. Ułożywszy więc treściwie od
nośne rezolucye w sprawie muzyki kościelnej i spisawszy je na odnośnym arkuszu, udaliśmy się wszyscy do sali „Sokola," gdzie ksiądz inf. Walczyń
ski, prezes sekcyi dla muzyki kościelnej, odczytał nasze rezolucye, jak je czytelnicy „Muzyki kośc.“ poznali w nrze 8, str. 61 tej gazetki — a wiec katolicki przyjął takowe z uznaniem jednogłośnie, dając im tym samem swoją najwyższą sankcyę.
I któż w tem wszystkiem nie uzna dzieła iście Bożego? Zaiste! „Od Pana się to stało, a jest dziwno w oczach naszych." W iec katolicki w Kra
kowie to „dzień, który uczynił Pan," a nam, co pracujemy nad podniesie
niem muzyki kościelnej „radować i weselić się potrzeba," że na tym wiecu sprawę muzyki kościelnej tak sumiennie i wśzechstronnie zbadano. Do tej radości ogólnej przyłącza się jeszcze jedno tylko życzenie, aby tak piękne, tak zbawienne rezolucye odnoszące się do muzyki kościelnej nie zostały tylko na papierze i na ustach wiecowników, ale by w jak najkrótszym czasie w czyn zamienione zostały. Choć się więc zebrania i obrady wiecowe skończyły, my jednak nie przestajmy pracować — wiecujmy każdy w swoim zakresie
— słowem dobrem, zachętą, przykładem, własną pracą starajmy się przy
spieszyć reformę muzyki kościelnej w kraju naszym. Abyśmy zaś w tej pracy mogli się cieszyć błogosławieństwem Bożem, ufajmy temu Panu, któ
rego chwale muzyką i śpiewem kościelnym służymy, pamiętając na słowa św. Apostoła Pawła: „Albowiem Bóg jest, który sprawuje w nas i chcieć i wykonać wedle dobrej woli." (Filip r. II. 13).
W T a r n o w i e w dzień św. Augustyna 1893.
Ks. Frctnc. Walczyński, uczestnik wiecu.
LITERATURA.
— Przegląd katolicla o śpiewie liturgicznym. (C. d. ob. str. 53.) W następnym rozdziale przechodzi autor do tak zw. p o l i f o n i i P a l e s t r y n y
i stawia ją słusznie za wzór katolickiej muzyce kościelnej. W kompozycyach szkoły rzymskiej, której głównym reprezentantem b y ł Palestryna ( f 1 5 9 4 ) wylany jest dziwny spokój. W harmoniach ich taki jest urok, tak cudne brzmienie, ii zdaje się, jakoby były echem muzyki niebiańskiej. Przyczyny tego spokoju, tego uroku szukać należy w tem, iż splatające się w przedziwnie piękną harmonię melodye oparte są na zasadach gregoryańskiego śpiewu, tudzież że harmonie są jasne, przeważnie konsonansowe, wszelkiej spaczonej namiętności ludzkiej pozbawione.
Prócz tego unikali kompozytorowie szkoły rzymskiej skocznych, światowych ryt
mów, a utwory ich tak są misternie ułożone, że przy dobrem ich wykonaniu nie czuć w nich nawet więzów taktu. Główną jednak zaletą kompozycyi X V I. wieku jest, że autorowie icli byli ludźmi bogobojnymi, tudzież że stosowali się w utwo
rach swych do przepisów liturgicznych kościoła katolickiego.
W artykule szóstym zastanawia się autor nad przeznaczeniem organów w kościele, będących .jedynym, właściwie kościelnym instrumentem.“ Organy, mające cel swój, tj. podniesienie chwały Bożej osięgnąć, winny przedewszystkiem być do
brze nastrojone i znajdować się w ręku organisty dobrze w swym zawodzie wy
ćwiczonego. Autor wylicza następnie za Ceremoniałem biskupów i Kongregacyą ś.
Obrządków czasy i święta, w których gra na organach jest zakazaną i kończy ustęp ten pięknemi słowy kardynała B ony: „G ra organowa rozwesela smutnych i przedsmakiem radości niebieskich nas napełnia; porusza leniwych, ożywia pilnych;
sprawiedliwych do m iłości, grzeszników do skruchy pobudza.*1
W rozdziale następnym o j ę z y k u l i t u r g i c z n y m stanął autor na stanowisku ściśle kościelnym. Na mszy śpiewanej chór winien śpiewać to tylko co mszał przepisuje i w tym języku, w którym kapłan mszę św. śpiewa, tj. u nas w języku łacińskim. Przyczem zbija ważniejsze zarzuty przeciw powyższej regule liturgicznej, a mianowicie, że mamy „piękne1' polskie msze, że biskupi śpiew w języku ludowym c i e r p i ą , że przepisy te tylko kapłana mszą odprawiającego do- dyczą itd. U nas można zrobić wyjątek tylko na Wielkanoc i Boże Narodzenie według dekretu wydanego przez synod chełmiński 1 6 0 4 r.
Ważną nader i mało dotychczas u nas rozjaśnioną sprawę śpiewu parafian podczas sumy w języku ludowym rozbiera autor w rozdziale ósmym pod tytułem : ś p i e w l u d o w y . Streściwszy on najpierw pokrótce historyę tego śpiewu w ko
ściele, wykazawszy wysokie jeg o znaczenie, gdy chodzi o podniesienie ducha reli
gijnego w parafii, zwraca uwagę na niebezpieczeństwa, jakie duchowi katolickiej liturgii zagrażają, gdy śpiew ten wnijdzie na niewłaściwe tory. Słusznie występuje autor z całą energią swego ciętego pióra przeciw rozmnażaniu się nędznych pło
dów literackich, nietylko z zasadami rymotwórstwa, ale zbyt często nawet z naj- oczywistszemi prawdami dogmatycznemi się nie zgadzających. „Lud, czytamy tamże, nie umiejąc odróżnić perły od piasku i błota, śpiewa zamiast starych cudnych w treści i melodyi pieśni, jakieś nowe utwory dziadowskiej wyobraźni, których słu
chając, gniew człowieka ogarnia nie na niewinnych wykonawców, lecz na tych co obojętnem okiem patrzą na dobór pieśni w kościele. Aby się przekonać o prawdzi
wości słów moich, dosyć je s t przejrzeć nowopowstałe zbiory pobożnych pieśni naj
rozmaitszej wartości. Eozbierać takowe nie należy do zarysu mojój pracy, jednakże z czasem do tego przedmiotu powrócę. Lud wogóle lubi nowość, gdy więc usłyszy jakąś pieśń przez wędrownego dziada wyśpiewaną, zaraz chwyta jej szkaradną me- lodyę, raczy wirtuoza czem może, aby tylko nauczył tak „piękn§j“ pieśni. I oto nowy nabytek w parafii, którym nie omieszka jakiś śpiewak bractewny popisać się w kościele. Lecz co gorsza, nędzne te utwory często przechodzą na papier i, nie
uzyskawszy specyalnego zatwierdzenia władzy duchownej, razem z innemi już za- twierdzonemi, jako nie zawierające nic przeciwnego wierze i moralności chrześci
jańskiej, ukazują się w śpiewnikach drukowanych. To już karygodne. Bo po cóż rozpowszechniać między ludem nędzę literacką i muzyczną z niemałą szkodą dla pieśni prawdziwie kościelnych i pięknych. Niektóre z tych utworów zawierają na
wet błędy dogmatyczne i etyczne, nie mówiąc już o estetyce i języku literackim.
Na końcu niniejszego rozdziału wykazuje autor na mocy wyraźnych przepi
sów liturgicznych, kiedy można śpiewać po polsku w kościele, a kiedy trzeba śpie
wać po łacinie. (Dok. nastąpi).
•---o o O o o - ---
ROZM AITOŚCI.
— Ojciec św. zrobił tego roku zebranym w Watykanie w dnia imienin jeg o kardynałom nie małą niespodziankę. Kazał przynieść fonograf, ofiarowany Mu przez Edisona i pokazawszy zebranym to cudo prawdziwe, powierzył mu następu
jące słowa: „ W tym dniu poświęconym św. Joachimowi, małżonkowi św. Anny i ojcu Najśw. Panny Maryi, miło mi tutaj w Watykanie, w obecności św, Kolegium, wezwać opieki świętego patryarchy: Ave Sancte Joachim! A v e!“
Fonograf, przeniesiony na środek sali, powtórzył bardzo wyraźnie słowa Ojca św., poczem jeszcze w ygłosił mowę nieodżałowanej pamięci kardynała Man- ninga z roku 1 8 9 0 , której czcigodne kolegium wysłuchało z głębokiem wzrusze
niem. Dwie sonaty o charakterze kościelnym, powierzone niegdyś instrumentowi zostały również wykonane z wielką dokładnością. Ojciec św. zdawał się być nie
zmiernie zadowolony z zachwytu otoczenia, które pierwszy raz po większej części słyszało te cuda akustyki.
— Pierwsze eleldrycme organy sprowadzono w lipcu rb. do Ameryki z A n glii. Są niemi organy w kościele ś. Tomasza w Taunton. Kalkańista jest przy nich zbyteczny. Organista naciśnie tylko guziczek i może zaraz grać na organach.
— JFabryJcanci fortepianów Newmann & Parkinson w Biixton wynaleźli przyrząd, za pomocą którego przy uderzeniu jakiegolwiek tonu brzmi naraz także i oktawa tegoż tonu. Do każdego starego fortepianu przyrząd ten da się przypra
wić. Chcąc usłyszeć oktawę tonu granego wystarczy nacisnąć trzeci pedał, zwany przez wynalazców „kopulą oktawalną.“
>lowi abonenci mogą zawsze nabywać dawniejsze nra „Directorium ckori“ i to w poszytach rocznych:
Poszyt I (tj. dodatek do „Muzyki kościelnej14 z r. 1882) do str. 100.
„ II (rok 1883) od str. 101— 184.
,, III (rok 1884) od str. 185—273 i tytnł z przedmową do I tomu.
„ IV (rok 1885) od str. 1—96 tomu II.
„ V (rok 1886) od str. 97— 192 tomu II.
„ VI (rok 1887) od str. 193—288 tomu II.
,, VII (rok 1888) od str. 289—384 tomu II,
„ V III (rok 1889) od str. 385—480 tomu II.
Każdy z niniejszych poszytów sprzedaje się po trzy marki (1 rs. 50 kop. = 2 fl.)
NB. Nrów gazetki „Muz. kośc.“ posiadamy tylko jeszcze z lat 1887, 1888, 1889, 1890, 1891 i 1892. — Dawniejszych roczników nie mamy.
Zamówienia oraz należytości uprasza się adresować:
J A K O S Ł A W Ł E I T O E B E B ____________ _________ ________________________________________ w Poznaniu.
Spis rzeczy: Artykuły. Przepisy liturgiczne dotyczące muzyki kośc. w streszcze
niu. — Sprawa muzyki kościelnej na wiecu katolickim w Krakowie. Literatura. „Przegląd katolicki11 o śpiewie liturgicznym. Rozmaitości. Fonograf Edisona w Watykanie. Pierwsze elektryczne organy w Ameryce. — Kopula oktawalna przy fortepianach.
D o d a te k m u z y c z n y : Pieśń do N. Sakram. X. J. S. — Idźmy tulmy się. M. S.
Eedaktor ks. dr. Józef S u r z y ń s k i ul. Seminaryjska nr. 1.
Nakładem i czcionkami J a r o s ł a w a L e i t g e b r a w Poznaniu ul. Wilhelmowska 8.