• Nie Znaleziono Wyników

Muzyka Kościelna, 1893, R. 13, nr 6

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Muzyka Kościelna, 1893, R. 13, nr 6"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

MUZYKA KOŚOIEINA.

W Y D A W H I C T W O

poświęcone Przewielebnemu Duchowieństwu, PP, Organistom, Nauczycielom i miłośnikom muzyki liturgicznej.

Muzyka kościelna wychodzi miesięcznie. Przedpłata wynosi z przesyłką w Niemczech rocznie 4 m. 80 fen., w Anstryi 2 złr. 80 cent., w Rosy i 3 rs., w innych państwach 5 franków z dołączeniem odnośnego portorinm.

— Można także półrocznie abonowaó. — Przedpłatę, prócz Administracyi „Muzyki kościelnej,41 przyjmują wszystkie urzędu pocztowe w Austryi i w Niemczech.

Rok XIII. Poznań, w czerwcu 1893. Sir. 6.

Q]oioo iw , błogosławi „ l i i j o t koidol&6].“

Z polecenia Najprzewielebniejszego Arcypasterza naszego prze­

wodniczyłem w maju r. b. pielgrzymce do Rzymu z archidyecezyi gnieźnieńskiej i poznańskiej. Na audyencyi publicznej dnia 15 maja przypuszczony zostałem wraz z resztą pielgrzymów do ucałowania ręki i nogi Jego Świątobliwości, przyczem Ojciec św. pozwolił mi przemówić do Siebie i poprosić o błogosławieństwo dla „Muzyki ko­

ścielnej,“ dla czytelników jej, tudzież dla Towarz. ś. Wojciecha i dla wszystkich tych, którzy w kraju naszym śpiew gregoryański krzewią.

Ojciec św. usłyszawszy, że i u nas śpiew gregoryański uprawiać za­

częto, widocznie się ucieszył z tego, uścisnął mi po ojcowsku rękę i rzekł: „błogosławię Tobie, kochany Synu, wszystkim czytelnikom Twego pisma i wszystkim, którzy w Polsce śpiew św. Grzegorza krzewią. Powiedz im, że je st on śpiewem rzymsko-katolickim, przez kościół święty wypielęgnowanym, przez papieży, a także przezemnie bezustannie polecanym.'4

Przesyłając kochanym Czytelnikom powyższe błogosławieństwo Ojca św. wyrażam niniejszem publicznie swą wielką radość z po­

wodu łaskawej życzliwości, z jaką Najwyższa Głowa kościoła św.

skromne usiłowania i starania nasze uwzględnić raczyła. Będzie to dla nas zachętą do dalszej pracy nad rozpoczętem przed trzynastu laty dziełem reformy i do wytrwałego krzewienia śpiewu grego- ryańskiego i liturgicznego po chórach naszego kościoła.

Błogosławiąca ręka Ojca ś. użyźniać odtąd będzie pole dzia­

łania naszego i sprawi, że prace nasze obfitszy odtąd plon wyda­

wać będą.

(2)

Muzyka kościelna we Włoszech.

Przewodnicząc w m aju r. b. w jubileuszowej pielgrzymce do Rzymu z archidyecezyi gnieźnieńskiej i poznańskiej, m iałem sposobność przysłucha­

nia się kilkakrotnie chórom w kościołach włoskich. Dawniej przysłuchiw a­

łem im się przesz sześć la t (od r. 1874 — 1880) — znałem tedy ich słabe strony — sądziłem jednak, źe od tego czasu jakaś choćby m ała zaszła zmiana na lepsze. Tym czasem zawiodłem się w oczekiwaniach swoich.

W e W e n e c y i zastałem na mszą konwentualną. B ył to zwykły dzień w tygodniu. Za wielkim ołtarzem śpiewało kilku choralistów mszą niby to chóralną — choć ani śladu ze śpiewu ś. Grzegorza w niej nie do­

strzegłem. Głosy ich zużyte, wykonanie rubaszne, pozbawione wszelkiego cieniowania. Śpiewali oni jakby z m usu; przejęcia się świętością ofiary i za­

p ału nadarem no byś u nich szukał. Żałowałem, że nie m ogłem słyszeć wy­

bornego chóru katedry weneckiej, który tylko w niedzielę i święta śpiewa.

D yrygent jego, m aestro T e b a l d i n i , uczeń szkoły ratyzbońskiej, wszelkich dokłada starań, by przywrócić chórowi tem u dawną jego sławę, jaką m u w historyi zapewnili W illaert, bracia Gabrieli i Lotti. Dzielny muzyk i pło­

dny kompozytor, a przytem m łody jeszcze, pełen zapału i energii dyrygent teraźniejszy wiele już zdziałał, a większe jeszcze rokuje nadzieje n a przy­

szłość. Kompozycye jego, których kilka mi ofiarował, świadczą chlubnie o ta ­ lencie kompozytorskim i o kierunku przez kościół zaleconym.

W L o r e t o trafiliśm y na niedzielę. Sum a odprawiała się przed wiel­

kim ołtarzem, wystawionym tuż przed domkiem M atki Boskiej. N a prawo i n a lewo przed ołtarzem ustawione były dwa chóry, na jednym z nich stały organy.

Śpiewacy posiadają wyborne głosy. K ilku z nich zdradza naw et wy­

borną szkołę. Cóż potem, kiedy tak niesm aczną wykonywali muzykę — zda­

wało m i się, źe jestem w teatrze n a lichej operze, a nie na mszy świętej.

Chór, śpiewający ciągle fortissim o, uryw ał co chwilę, by ustąpić solistom, wywodzącym trele i melodye nader skoczne. Raziło nas przytem nieznośne oglądanie się śpiewaków n a publiczność, jakby oklasków od nas oczekiwali.

Prędzśj bym ich powrozami z kościoła wypędził, niż pochwalił!...

O rganista przygrywał rozpuszczonemi ciągle organam i, przegłuszał przez to chór i choćby najsilniejsze nerwy w rozpaczliwy sposób rozstrajał.

Preludyował, zdaje się, z jakiegoś album u do tańca, bo same tylko marsze i polki z pod palców jego wychodziły.

W R z y m i e słyszałem chór św. P io tra i chór lateraneński. Tam ­ ten w wyborze wykonywanych kompozycyi nie wiele od chóru loretań­

skiego się różni. W ykonanie je s t trochę lepsze, śpiewacy bardziej wyćwiczeni, lecz słyszysz tu takie sam e arye światowe, takie samo towarzyszenie orga­

nowe, przyczem bezustanne uderzanie zwojem papieru w pulpit przy dyry­

gowaniu razi bardzo ucho słuchającego.

Chór lateraneński je st znacznie lepszy i silniejszy. Głosy chłopców prześliczne, znakomicie wykształcone, tak iź nie wiem, czym gdziekolwiek lepsze słyszał. W solach sopranowych występowali mężczyźni z wąsami, co dziwne na pielgrzymach, którzy nigdy jeszcze o kastratach nie słyszeli, ro­

biło wrażenie.

(3)

Głos ich m a coś wstrętnego, nie naturalnego, widocznie n atu ra gło­

śno protestuje przeciw gwałtowi jej zadanemu.

W e wigilią W niebowstąpienia wykonano wspaniałe nieszpory na dwa chóry. Śpiew tutaj daleko poważniejszy, przepisy liturgiczne ściśle zachowane.

Sola mniej liczne i niezbyt skoczne. Gra organowa prawdziwie klasyczna, podnoszą ją wyborne organy, niedawno przez papieża Leona X III sprawione.

W uroczystość Zielonych Świątek przysłuchiwałem się chórowi wspa­

niałej katedry florenckiej. K ardynał, arcybiskup tamtejszy, Bausa, odprawiał z wielką asystą pontyfikalną m szą św., podczas której śpiewał chór, składa­

jący się z alumnów sem inaryum duchownego. Podczas całej mszy śpiewano chóralnie, przyczem niezmiernie przeciągano tony, tak iż samo Gloria blisko kwadrans trwało. Do przewłóczenia tego przyczynia się niechybnie nieszczę­

sna akustyka kościoła. Chór ustawiony je st pod olbrzymią kopułą, — głosy gubią się gdzieś pod sklepieniem, po chwili znowu wracają do uszu słucha­

cza i łączą się z następnem i tonami, wskutek czego powstaje zamęt, który opisać trudno. Pominąwszy zaś złą akustykę, to i tak chór mnie nie zbu­

dował. Głosy krzyczące, nie zaokrąglone, nie wyćwiczone. No u my w chorale porozrywano, a każdą prawie nótę osobno jakby m łotem uderzano. Podzi­

wiałem przytem cierpliwość kardynała celebrującego i kanoników asystują­

cych, którzy tak długo na koniec śpiewu czekać musieli.

Organista puszczał wodze swej fantazyi, wygrywał najdziwaczniejsze preludye, — gdyby nie miejsce święte, to niejeden W łoch przy takiej m u ­ zyce od tańca by się nie wstrzym ał. — Kiedyż wreszcie i we Włoszech go­

dzina reformy wybije?

■ <S^... 1

MOWA.

Antoniego Seydlera, organisty z Gracu w Austryi, miana 26 sier­

pnia 1891 r. na walnem zebraniu członków Tow. ś. Cecylii.

(Dokończenie).

Pozwólcie mi przeto n a zakończenie tych moich wywodów opuścić drogę historyczną, a natom iast wyjaśnić znaczenie, jakie m a dla naszych czasów wskrzeszenie starych mistrzów. Uczynię zaś to z trojakiego punktu.

1) Z punktu kościelno - liturgicznego, 2) kościelno-estetycznego i 3) etyczno-socyalnego.

Obowiązkiem najświętszym każdego wiernego katolika je st wzmacniać, popierać i pielęgnować w każdym względzie życie kościoła. Niewiara, pogań­

stwo nowoczesne m iotają się na skałę Piotrową: „Kto nie jest ze m ną, ten jest przeciw m nie.“ D la tego tak surowo jest nakazane wyganiać z kościoła wszelką połowiczność, wszelką tolerancyę sekciarską, a natom iast we w szyst­

kich okolicznościach ukazywać się publicznie, otwarcie i bez obłudy po ka­

tolicku. Prawo to odnosi się niemniej i do muzyki kościelnej.

Kościół posiada własną muzykę, która już od tysiąca lat odpowiada jego godności i świętości, wszystko zaś inne, co w kościele jest grane i śpie­

wane, jest tylko tolerowanem i to wtenczas tylko, jeżeli się trzym a powa­

żnych granic. Dziś każdy naród z największą zaciętością strzeże swej wła­

(4)

snej sztuki, swego języka, swoich praw; czyż więc tylko kościół m a inaczej postępować ze swoją bez porównania piękną m uzyką i zamieniać ją na m ier­

nej wartości rzeczy? Cóźby powiedział prawdziwy i pobożny katolik, gdyby m u kazano modlić się podczas mszy św. z książki protestanckiej? A prze­

cież niektóre książki protestanckie są bardzo budujące i pobożne. Podobnie moglibyśmy w salach koncertowych budować się i podnieść w spaniałym i duchowymi tworam i m uzycznymi przeszłego wieku. Są one wspaniałe i pię­

kne; zasługują, aby je studyować, poznać i zgłębić, ale do modlitwy w ko­

ściele, wobec Boga wszędzie obecnego nie są odpowiednie. Najpierw już dla tego, że jednem z najpierwszych przykazań naszych je st posłuszeństwo. A ko­

ściół święty rozkazał stanowczo i wyraźnie pielęgnować starannie starą m u ­ zykę kościelną, jako jedynie prawdziwą i postanowił w tym względzie wiele odpowiednich praw.

Jed n y m z najważniejszych środków do utworzenia i prowadzenia ży­

cia kościelnego je st znajomość ceremonii kościoła katolickiego. Jakżeż dzi­

wnie piękne, jak znaczące, jak zachwycające są one? Je stto żywy wieniec modlitw i śpiewów, który się zwija w najpoetyczniejszym blasku około wszy­

stkich dni roku. A jak muzyki kościelnej nie możemy oderwać od ołtarza, tak i święta liturgia nie może się zrzec swojego czcigodnego śpiewu, z k tó ­ rym już w ciemnościach katakum b, na grobach męczenników zawarła pobo­

żne nierozerwalne węzły.

Lecz może to je st anachronizmem, że usiłujem y wskrzesić i na nowo ożywić dzieła mistrzów szesnastego wieku? A może krytycy słusznie nam mogą powiedzieć: „Cóż wy zawracacie głowy waszemi przestarzalem i, m ar- twemi, kontrapunktycznem i form am i? Czyż m y nie zdobyliśmy dzisiejszej muzyki intrum entalnej wielkiemi działami oper i oratoryów, a przedewszyst- kiem potężną muzyką dram atyczną nowych czasów bogactwa formy i pioru­

nującej siły wrażenia, które niweczy ascetyczny chłód, surowy zakrój wa­

szych starych i nowych mistrzów, a ich dzieła jako martwe utwory zamyka w księdze historyi?“

Wcale nie: dziś właśnie kościelna muzyka m a wysoką wartość; dziś jest prawdziwem lekarstwem dla rozdenerwowanych, nie mających znikąd pociechy, dzisiejszych mistrzów. Kiedy n a świetne czasy kontrapunktu w stą­

piła sław na epoka naszych teraźniejszych klasyków, gdy tryby kościelne wy­

jaśniły się powoli dzisiejszymi miękkimi i twardym i tonami, gdy n a miejsce niezależności pojedyńczych głosów, w ystąpiła hegemonia prowadzonej głównej melodyi, wtedy rozpływała się fantazya H aydna, Mozarta, Beethovena i Szu­

berta*) w słodkich tonach, które czerpali bezpośrednio z zaczarowanego źró­

dła swego boskiego geniuszu. Nawet tworzyli sobie kontrapunkt wspaniały i wielki, ale zmysłowy, swobodny i wesoły, jak pachnące gałązki kwiatów.

N astały czasy pięknego rom antyku. Miejsce pięknej formy klasycznej zajęły szumne zwroty poetycznego wrażenia. Muzycy zostali poetami. Meli*

zmy zmarniały, błyszcząca szata rozkosznej harm onii z chrom atycznem i i nieharm onijnem i zwrotami m usiała zasłonić nędzę melodyi, miejsce twór­

czości zajęła refłeksya, co w końcu doprowadziło do bankructwa muzykalnego.

To, czego brakuje dzisiejszym muzykalno - poetycznym tworom, je s t

*) Franciszek Szubert, jeden z najgenialniejszych kompozytorów niemieckich, ur.

1797, umarł 1828 we Wiedniu.

(5)

właśnie czerstwem zdrowiem silnej dyatonicznej budowy melodyi i podda­

nem u jej jasnem u celowemu kontrapunktycznem u prowadzeniu głosów, tego zaś można się nauczyć tylko u nas.

Najlepszem źródłem niewyczerpanego, najbogatszego tworzenia melo­

dyi jest chorał: najpewniejszymi przewodnikami czystej, pełnej duchowego znaczenia, samodzielnej harm onii są tryby kościelne, a nąjpyszniejszą wspa­

niałość śmiałego, lecz jasnego, mocnego jak skała kontrapunku znajdziecie u mistrzów klasycznej katolickiej muzyki kościelnej szesnastego wieku.

Słyszeliśmy zresztą to w tych dniach, owszem czuliśmy jak mowa P alesiry n y porywała serca nasze, z początku wprawdzie dziwnie, lecz zawsze miło, ciepło, aż nareszcie z niewypowiedzianą błogością.

Pozwólcie mi raz jeszcze zwrócić się do Ryszarda W agnera, bieguna sztuki naszych czasów, Przewertujm y jego partytury od T rystan do Persi- val, a na każdym kroku napotkam y ślady czasów Palestryny i Gabrielego, w niewątpliwych harm onijnych zwrotach tonów kościelnych, w tem atycznej polifonii i w różnych motywach. A W agner wiedział co czynił, gdy w osta­

tnim peryodzie swego mistrzowskiego życia, on najnowszy reform ator, szukał rady u najstarszych mistrzów jak Euchen u Ja n a Sachsa.*)

Lecz n i ety ll(o muzycy i m istrze powinni się złączyć z nam i, nietylko m uzycy mają poprzeć nasze usiłowania i walczyć wraz z nami, bo wszyscy jesteśm y katolikami, więc wszyscy m am y się złączyć w zwartych szeregach, do których winniśmy powołać i lud.

Dziś śpiew ludowy kościelny wszędzie je st traktow any po macoszemu.

Zam iast owych pobożnych pieśni słyszym y coraz gorsze twory bujnych dzia­

dowskich melodyi.

Niech więc zm artwychwstaną znowu owe stare, w spaniałe melodye ludowe, które już od wielu wieków podnosiły serca naszych przodków do Boga tak w szczęściu, jak w niedoli; wypędźmy z domów Bożych te nie mające treści, ani sensu słodkie, płaskie i bezduszne pieśni z ich niefortun- nem i mslodyami, godnemi rozbudzić śmiech, wesołość, ale nie pobożne uczu­

cie. W prowadźmy u siebie stare, pełne potęgi i podnoszące do nieba śpiewy, które już nieraz w ybłagały miłosierdzie dla grzeszników. I w tem nasze święto muzyczne dało piękny przykład, bo wszyscy śpiewaliśmy ten czcigo­

dny, już prawie tysiąc la t liczący śpiew: „W śród życia jesteśm y śmiercią objęci."

Tak zaiste, gdziekolwiek się zwrócimy, wszędzie otoczeni jesteśm y śmiercią duchową. Niewiara dzisiejszego pogaństwa otacza swojemi jadowi- tem i pętam i kościół, wyszydza jego postanowienia, napada na jego sługi;

nauka, ta najwspanialsza córka Boga, jest używana n a złe, stworzenie po­

rywa się n a swego Stwórcę, pseudofilozofowie wygrzebują z błota morskiego robaki, naw et gwiazdy porywają z nieba, aby przy ich pomocy zaprzeczyć istnienia Boga, a m ateryi nadać wszechpotęgę; rodzina, to naturalne, święte ognisko dobrego pobożnego wychowania, zostało rozerwane przez rozluźnione obyczaje; państw a jęczą w żelaznych okowach wojennego uzbrojenia, sztnka zm arniała; jej ideał, to nędzny pessymizm, jej pokarm to najbezwstydniejszy naturalizm , a do bram skażonej ludzkości puka straszne widmo socyalnej rewolucyi. „Bojaźń usiłuje wpędzić nas w ręce nieprzyjaciół, któż nam po­

*) J. Sachs albo Hans Sachs, niemiecki poeta bardzo płodny um. 1576 r.

(6)

może w tak ciężkiej niedoli, abyśm y byli bezpieczni? Ty, o Zbawicielu, Ty tylko sam !“

Do Niego więc zwróćmy się z mocną, niezachwianą ufnością, a święte śpiewy niem ałą nam w tem okażą pomoc.

Nie jedno już serce, co z pogardliwym uśmiechem odwróciło się od nauk kościoła, święta pieśń nawróciła. Pam iętajm y, jak wielka, jak nie zwal­

czona jest siła muzyki kościelnej.

Ona nietylko buduje lecz rozszerza, uduchawnia, nietylko podnosi nasze serca ku pobożnym, religijnym uczuciom, to byłoby za mało, bo i wiel­

kie oratorya i religijne arcydzieła nowych klasyków budują nas, podnoszą ducha naszego do pobożniejszych uczuć.

Lecz one usposabiają nas li tylko do pobożnych marzeń. Muzyka zaś kościelna katolicka, jej nierozerwalne przymierze z liturgią katolicką, czyni nas chrześcianami katolikami, udziela nam nietylko pobożnego usposobienia, lecz przedewszystkiem pozytywnej wiary.

Ta to jest wysoka wartość muzyki kościelnój, którą wyżej cenić po­

winniśmy, niż tę, którą na deskach sztuki nieraz z niewiernymi spotykamy.

Bardzo wielu, co wyśmiewają naszą wiarę interesuje się naszą muzyką z punktu historyi i sztuki. Słuchają jej, cieszą się nią, podziwiają ją.

Z początku jest to tylko zajęcie się sztuką, potem nartępuje ciepłe uczucie, a nakoniec do wątpiącego serca wstępuje łaska uświęcająca, która wśród radości zastępów niebieskich prowadzi błądzącego z chóru do ołtarza.

To już najpiękniejsze zwycięztwo, które mogą osięgnąć owi tak bar­

dzo cenieni przez nas m istrze, za co też dziękują oni wielkiej, potężnej orę­

downiczce u tronu Bożego, owej świętej dziewicy, która wśród radosnego Evovae słuchała tylko czystych śpiewów niebieskiego wojska, dopókąd ko­

rona męczeństwa nie upiększyła jej szlachetnej głowy; m y jej imię nosimy, niech więc nas zawsze i wszędzie broni i błogosławi — święta Cecylia!...

LITERATURA.

Quatuor M issae tem pore Adyentus et Quadragesim ae in Eccle- sia M etropolitana Varsaviensi an tiąu itu s (?) cantari solitae. Collegit, comple- vit, ad m ensuram m usices (?) redegit e t proprio sum ptu edidit J o s e p h u s D ę b n i c k i , m agister cantus in seminario metropolitami. 1892. Cena 90 kop. (Cztery msze podczas adwentu i wielkiego postu od dawna (?) w katedrze warszawskiej śpiewane. Zebrał, uzupełnił, w takt ujął i własnym kosztem wydał X. Józef Dębnicki, naucz, śpiewu przy seminaryum duchownem. Warszawa 1892).

Cośmy o responsoryach X. Dębnickiego na str. 21 gazetki z roku 1892 powiedzieli, to i do powyższego wydawnictwa tegoż autora zastosować można. Pełno tu błędów przeciw najprostszym regułom liturgicznym i teoretycznym.

Niepoprawny i poskracany jest tekst stałych części mszy świętej. Wydawca pisze wszędzie „Kirye elejson,“ zamiast K y r i e e l e i s o n . Opuścił on prócz tego ostatnie trzy inwokacye Kyrie eleison w 2, 3 i 4 mszy. W Credo pierwszych trzech mszy (czwarta msza jest bez Credo) opuszczał autor systematycznie ustęp:

„Deum yerum de Deo vero,“ a począwszy od: „E t resurrexit“ w następny sposób

(7)

przykroił sobie wyznanie wiary: „Et resurresit tertia die secundura scripturas et ascendit in coelum... et in Spiritum sanctum Dominum et vivificantem, qui es Patre Filioąue procedit... et unam sanctam Catholicam et apostolicam Ecclesiam...

et expecto resurrectionem mortuorum, et vitam yenturi saeeuli. Amen. Amen.

Nie rozumiem, jak do stałych części mszy dostało się kilka jśj części ru­

chomych, a mianowicie Graduał i Offertorium. Najpierw trzeba było albo wszyst­

kie Graduały i Offertoria adwentu i wielkiego postu umieścić, albo żadnych nie podawać. Prócz tego wypadało podać także Introit i Komunią. Zdaje się jednak, że autor nie wie nawet, iż przed Kyrie osobny Introit kościół śpiewać nakazuje, skoro K y r i e w napisie I n t r o i t e m nazwał. (!) Lecz i niektórych podanych tu­

taj Graduałów napróżno byśmy między Graduałami adwentowemi i wielkopostnemi szukali. Graduał pierwszy jest po prostu K o m u n i ą z piątku przed IY niedzielą adwentu, a Graduał drugi jest graduałem na uroczystość Bożego Ciała,

Układ muzyczny mszy powyższych niżej jeszcze stoi od ich tekstu. Autor rzadko kiedy zważa na akcenta wyrazów: często bardzo na słabe części taktu kładzie zgłoski, mające akcenta — i przeciwnie na mocne części zgłoski akcentu nie mające.

Harmonie (jeżeli wogóle zasługują na tę nazwę) są czasami tak rażące, że chyba żadne, choć trochę muzykalne, ucho, bez urazy słuchać ich nie może, np.:

,=~ Tl

Ki - ry - e

F ^ : , f i*

e - lej-son e

f f * f f -

1-

■- f —M---

r i

lej - son.

T® - --- 1— I-I 4 - --- (— M 4 - ---

y = i - d

albo:

- m m

i

be-ne - di - ctus qui ye - nit

Przygotowania dysonansowych interwalów, rozwiązywania prawidłowego se- ptymy, prowadzenia uczciwego głosów na próżno byś tu, czytelniku, szukał.

Ubóstwo harmonii najbardziej bije w oczy z głosu basowego, który prze­

ważnie obraca się w interwalu toniki i górnej kwinty lub dolnej kwarty. W Credo drugiej mszy bas przeważnie tylko tony f c śpiewa — w całej zaś drugiej po­

łowie tegoż Credo basista przez 45 taktów innego wogóle interwalu nie ujrzy.

Jak nudno to się słyszy, to chyba ten doświadczy, kto z daleka przysłuchuje się muzyce na sali do tańca, z której go ciągle takie same tony kontrabasu lub tuby dolatują.

Miejscami staje się autor nader sentymentalny i czułostkowy, a zwłaszcza w „Benedictus“ i w „dona nobis.“ Pierwsze Benedictus tak się kończy:

r p p T T ^ T

Be - ne-dictusqui ve - nit,be - n e - dictusąui ve - nit in n o - mi-ne etc.

Otóż mała próbka twórczości X. Dębnickiego, pouczająca nas, jaką muzyka kościelna być nie powinna...

(8)

W końcu i tutaj powtarzam, że utwory tego rodzaju ani chórowi katedry warszawskiej, ani muzyce kościelnej zaszczytu nie przyniosą!...

— P relu d ya n a organy. Utwory oryginalne i na tem ata pieśni ko­

ścielnych dla użytku organistów i zakładów naukowych. Ułożył Stefan S u - r z y ń s k i , dyrygent przy katedrze tarnowskiej. Cena 2 złr. 50 ct. Tarnów, nakładem księgarni K arola Raschki.

Powyższy zbiór preludyi zawiera 50 dłuższych i krótszych przegrywek, przeważnie na temata polskich pieśni kościelnych. Dwie tylko są na temat „Ite missa est“ i „Dixit Dominus“ (8 tonu?) Prześwietny Konsystorz Biskupi tarno­

wski w kurendzie XIII z r. b. następującemi słowy wydawnictwo to poleca:

Zwracamy szczególniejszą uwagę Wielebnego Duchowieństwa na powyższe dziełko i prosimy o polecenie takowego organistom z następujących powodów:

1) preludye te napisane są wzorowo nietylko wedle zasad sztuki muzycznej, ale w duchu kościoła św. 2) są bardzo przystępne, nawet słabszym organistom. 3) są melodyjne, wdzięczne, a co podnosi ich wartość, oparte na melodyach naszych pie­

śni kościelnych, a w tym rodzaju są prawie unikatem w literaturze muzycznej polskiej. 4) nakoniec preludye te mogą stanowić dla początkujących organistów wyborną szkołę organową; kto się ich pilnie wyuczy, ten się na zawsze pozbędzie partackiej gry na organach.

ROZM AITOŚCI.

— X . prof. F ra n c. W a lc zy ń sk i mianowany został s z a m b e l a n e m p a p i e s k i m , wskutek czego przysługuje mu tytuł „Monsignore." Dzieląc się z czytelnikami powyższą wiadomością, przesyłam nowemu prałatowi jak najserde­

czniejsze życzenia: „ad multos annos.“

— Thielen, kompozytor kościelny z dyecezyi monastyrskiej i D i r s c h k e, organista przy katedrze wrocławskiej, otrzymali od Ojca św., za pośrednictwem se- kretaryatu stanu, listy pochwalne wraz z błogosławieństwem apostolskiem za prze­

słane Ojcu św. dzieła. Thielen posłał swą mszą jubileuszową na 8 głosów (in hon. Ss. Apostoł. Petri et Pauli), a Dirschke śpiewnik dyecezyalny swego układu.

X . Jan K. w Siemkowicach. Wysłaliśmy ponownie — więcej zrobić nie możemy.

P. T. w E* Preludye St. Surzyńskiego wysłane zostały Szanownym Przedpłacicie- lom wprost przez nakładową księgarnią Karola Baschki w Tarnowie Kto ich jeszcze nie otrzymał, niech się tamże zgłosi.

Przedpłatę na Preludya S t e f a n a S u r z y ń s k i e g o w ilości 4 marek nadesłali:

Jan Furmanik, Garwolin, gnb. siedlecka, T Brazis, Zwingie p. Szyleli, gub. kowieńska, Pr.

Mielecli w Samarze, Bosya. X. dziekan Schwanitz z Kościerzyny (Berent. W. P r ) Do k s i ę g a r n i J. L e i t g e b r a w P o z n a n i u : Kwiatkowski ze Skopiszek, W.

Krokowski, W. Błaszczyk,

Spis rzeczy: A rtyku ły. Ojciec św. błogosławi „Muzyce kościelnej.“ — Muzyka kościelna we Włoszech. — Mowa Antoniego Seydlera (dolfończ.) Literatura. Cztery msze na adwent i wielki post X. Józ. Dębnickiego. — Preludya na organy Stef. Surzyńskiego.

Rozmaitości. X. prof. Pr. Walczyński — Thielen i Dirschke.

______D o d a t e k m u z y c z n y : Missa prima J . Purmanik.

Bedaktor ks. dr. Józef S u r z y ń s k i ul. Seminaryjska nr. 1.

Nakładem i czcionkami J a r o s ł a w a L e i t g e b r a w Poznaniu ul. Wilhelmowska 8.

Cytaty

Powiązane dokumenty

niu i zaproponował założenie osobnych towarzystw dekanalnych, któreby potem na mające się zwołać zebranie do Poznania wysłały delegatów, celem naradzenia się

Kompozycye te łączą się nie tylko ściśle z chorałem, ale wyrosły one newet z niego pod względem swej melodyki i rytmiki, prócz tego odznaczają się one

Boos, biskup fryburgski, o chorale gregoryańskim, 18.. Pielęgnowanie narzędzi głosowych,

go czekał, aż odśpiewanem zostanie Gloria i Credo, jednak przyzwyczailiśmy się do tego i przekonaliśmy się, że nabożeństwa niewiele się przedłuża przy

i treść kancjonału, autorowie referatu wyrażają się o nim nader pochlebnie tak pod ■wzglądem muzycznym, jak pod względem liturgicznym i typicznym; — że

ra ł gregoryański stał się nam zupełnie obcym, i chcąc się znowu do niego przyzwyczaić, tizeba będzie czasami poświęcić n am wiele mozołu i pracy. Powoli

Gdy rozważamy, iż pismo nasze już przez trzynaście lat pracuje nad reformą muzyki kościelnej w naszym kraju, że w czasie tym ogłaszaliśmy i przypominaliśmy

duję zaś nigdzie przepisu, abym musiał na mszy ś. śpiewanej śpiewać po polsku. Dla czegóż msza św. i wszelkie obrzędy kościelne na całym świecie nie