• Nie Znaleziono Wyników

Muzyka Kościelna, 1891, R. 11, nr 2

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Muzyka Kościelna, 1891, R. 11, nr 2"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

MUZYKA KOŚCIELNA.

W Y D A W N I C T W O

poświęcone Przewielebnemu Duchowieństwu, PP. Organistom, Nauczycielom i miłośnikom muzyki liturgicznej.

Muzyka kościelna wychodzi m iesięcznie. P r z e d p ła ta w ynosi z p rze sy łk ą w N iem czech rocznie 4 m . 80 fen ., w A ustryi 2 złr. 80 ce n t., w Rosyi 3 rs ., w innych p ań stw ach 5 franków z dołączeniem odnośnego p o rto riu m .

— Można tak że półrocznie abonow ać. — P rz e d p ła tę , prócz A dm inistracyi „M uzyki k o ścielnej/* przyjm ują w szystkie u rzęd a pocztow e w A ustryi i w Niemczech.

Rok XI. Poznań, w lutym 1891. Nr. 2.

Okólnik Księdza Dra Hermana Dingelstad’a,

B isk u p a M onastyrskiego.

Nowy biskup m onastyrski, X. Dr. H erm an D ingelstad, wydał do kleru swój dyecezyi okólnik, polecający książkę X. Kruczka, pod ty t.: , Mu­

zyka kościelna według woli kościoła.*- Z okazyi tej pisze X. B isk u p : .,Kościół pielęgnował od najdawniejszych czasów sztukę muzyczną i posługiwał się nią przy swych nabożeństwach. Żadna sztuka tak ściśle z liturgią św. nie je st złączona, j;ik śpiew, którem u w ctbszernem państwie tonów niechybnie pierwsze przyznać należy miejsce. Śpiew podczas nabo­

żeństwa jest przez kościół nietylko dozwolony, ale wyraźnie nakazany, tak co się tyczy, tekstu, jak i melodyi (przynajmniej przy śpiewie gregoryań- skim). Wypływa ztąd obowiązek wytrwałego i system atycznego pielęgnowa­

nia tej istotnej cząstki kościelnego nabożeństwa. Któż zaś obowiązek ten wypełni, jeżeli nie kapłani, których Bóg stróżam i i opiekunami sztuki ko­

ścielnej uczynił! Niech kapłani starają się p o u c z y ć , w jaki sposób śpiew gregoryuński ma być wykonywany — niech sam i poprawnie i z godnością przy ołtarzu podczas mszy św. i podczas innych nabożeństw śpiewają, aby śpiewem ich Bóg był uwielbiony, a wierni pociągnieni do pobożności.

Lecz dbać oni także powinni o ś p i e w c h ó r o w y . Cieszę się, ile­

kroć słyszę, że kapłan, obdarzony odpowiedniemi zdolnościami, przy wolnym czasie osobiście chóry ćwiczy i wykonaniem utworów kościelnych kieruje.

W skutek swego wykształcenia w rzeczach liturgicznych, pozna kapłan — ogólnie mówiąc — znamiona śpiewu ściśle kościelnego daleko łatwiej, ani­

żeli osoba świecka — je st on dla tego jakby z n atu ry rzeczy powołany do kierowania śpiewem kościelnym. Jeżeli zaś kapłan nie posiada odpowiedniego wykształcenia muzycznego, lub jeżeli z innych przyczyn osobiście śpiewem kierować nie może, wtedy obowiązkiem jego jest, by starannie wybierał zda­

tnych dyrygentów lub organistów, powierzał im wyćwiczenie śpiewaków, by popierał życzliwie ich usiłowania, by wyjaśniał im tekst liturgiczny — przy-

(2)

pom inął łm często przepisy kościoła, i by o odpowiednie wynagrodzenie dla nich się postarał.

Przedewszystkiem tedy rządzcy kościołów i dyrygenci chórów u p ra ­ wiać winni śpiew gregoryański! Starożytny ten i wzniosły śpiew, uważany przez kościół za prawdziwy i właściwy śpiew jego, je st wzorem dla wszyst­

kich rodzajów kościelnej muzyki. To też nakazujemy, by stosownie do prze­

pisów ogólnego kościoła, tudzież przepisów zawartych w dekretach synodu kolońskiego z r. 1860, wykonywano śpiew ten podczas nabożeństwa, i by go nigdy nie skracano.

P rag n ę prócz tego, by pielęgnowano także i wykonywano w większe uroczystości śpiew kilkugłosowy. Ażeby zaś ten śpiew godnie odpowiadał wzniosłemu zadaniu swemu, tj. podnosił kościelne nabożeństwo, powinien on n a licznych próbach pilnie być wyćwiczony i dobrze zrozumiany. Ostrze­

gam przytem dyrygentów, by bardzo byli ostrożni przy wyborze kościelnych kompozycyi. Polecam y w tym celu katalog Towarzystwa św. Cecylii, który będzie dla nich dobrym przewodnikiem i sum iennym doradzcą.

G ra na organach powinna tchnąć pobożnością i nabożeństwem, a wy­

konanie jej odpowiadać wymaganiom wytrawnych znawców. Zakazujemy przyjmo wać organistów, nie posiadających dostatecznych świadectw, otrzym a­

nych po złożeniu egzam inu w śpiewie i muzyce kościelnej. Niech probo­

szczowie w ymagają od organistów ciągłego ćwiczenia się w ich zawodzie — i niech im z kasy kościelnej dostarczą do tego odpowiednich nót, jako to:

preludyi, mszy, offertoriów itp.

Także i o pielęgnowanie, tudzież podniesienie śpiewu ludowego w ko­

ściele bardzo mi chodzi.

Stosownie do ścisłego przepisu kościoła nie wolno śpiewać w języku ludowym podczas liturgicznego nabożeństwa, tj. podczas sum y i uroczystych nieszporów — nakazuję, by przepis ten sum iennie był wykonywany; tem bardziej pragnę atoli, by wierni przy nabożeństwach dodatkowych śpiewali wzniosłe i pobożne pieśni z śpiewnika dyecezyalnego na chwałę Boga, ku podniesieniu własnej pobożności i ku wzajemnemu zbudowaniu. N apom inam proboszczów, by usuwali ze śpiewu ludowego zachodzące w nim niestety zbyt często błędy, jako to : krzyk rażący, złe wymawianie tekstu, zbytne przeciąganie, zwlóczenie i spuszczanie tonów itp.

Jako przykład i wzór, a zarazem punkt środkowy wszystkich usiło­

wań n a polu kościelnej muzyki polecić mogę Towarzystwo św. Cecylii. D a­

wno już i pilnie śledziłem prace i zasługi tego przez Stolicę świętą zatw ier­

dzonego i często pochwalonego Towarzystwa i cieszę się, że ono i w naszej dyecezyi głębokie zapuściło korzenie i obfite wydało owoce. Polecam Czci­

godnemu Duchowieństwu, by brało czynny udział w pracach tego Towarzy­

stwa i jego szlachetne dążności popierało, i pragnę, by organ jego urzędowy trzym ano i pilnie czytano.

W ten tylko sposób dojdziemy do tak ważnej jedności w rzeczach liturgicznych: in ritu et cantu, którą stósownie do wyrażonych tylekrotnie życzeń chwalebnie nam panującego papieża Leona X III i jego w Bogu spo­

czywającego poprzednika P iusa IX i w naszej dyecezyi zaprowadzić chcemy.

Oby Czcigodni B racia-kapłani dobrej woli i wiernej pomocy swej w pracy tej mi nie odmawiali."

(3)

H y m n : „G lo ria laus.“

N a procesji w niedzielę palmową wchodzi organista z kilku śpiewa­

kam i do kościoła, bram a kościelna się zamyka, a kapłan z ludem zostaje przed nią podczas śpiewania hym nu „Gloria laus.“ S tary ten obrządek kościelny m a wyobrażać uroczysty wjazd Zbawiciela do niebieskiego Jeruzalem — podczas gdy procesya z palm am i wyobraża wjazd P ana Jezusa do Jeru za­

lem ziemskiego. — Jeruzalem niebieskie było wskutek grzechu zam knięte i mogło tylko śmiercią krzyżową C hrystusa, króla chwały, być otworzone.

Tę wzniosłą prawdę przypomina nam hym n, śpiewany n a przem ian przez kapłana i śpiewaków w kościele. Ci ostatni przedstawiają a n i o ł ó w , wita­

jących zwycięzkiego P an a Jezusa — dla tego głosy chłopców w tym razie są najodpowiedniejsze i chwalebnym jest zwyczaj wielu kościołów, używają­

cych chłopców do odśpiewania powyższego hym nu. Procesya za bram ą sto­

jąca wyobraża rodzaj ludzki, wielbiący wstępującego do nieba Zbawiciela, i „zmiłowanie od Niego żebrzący.11 Na końcu hym nu kapłan uderza krzyżem w bram ę i wchodzi do kościoła. Niebo krzyżem otworzone i Chrystus z or­

szakiem świętych uroczyście do niego wstępuje.

Inaczej obrzęd ten tłum aczy X. Stanisław Grochowski, poeta z końca XVI wieku:

Hymn dziwnie nabożny do aktu procesyi kwietniej należący z r. 821.

Autorem jego jest Teodulfus. Który acz sam przez się duchowny smak ma w sobie, jednak na większe zalecenie jego najdziesz bardzo ucieszną i krótką historyą na końcu tego hymnu, której szkodaby nie czytać. Wspominają nam tę historyą zacni autorowie, mianowicie Jodocus Elicktoneus w księgach, które na­

zwał „Elucidatorium Ecclesiasticum.11

Chwałę, sławę, uczciwość czynimy Zbawicielu Tobie, K tórąś dziś z u st niewinnych dziatek Panie wzbudził sobie.

Tyś izraelski król, z cnej Dawidowej krwie zrodzony, Twe przyjście w imię Pańskie, królu błogosławiony, Twą chwałą brzm i niebo, sławi cię wszystko stworzenie, I śm iertelny człowiek oddawać swe wdzięczne pienie.

Gmin żydowski Tobie dziś zaszedł drogę z palmami, Oto m y też przed Tobą z hym nem i modlitwami.

Wdzięcznieś od nich chęć przyjął, przyjmij sług nabożeństwo swoich, Panie, wszak co dobrze, to przyjemno w oczach Twoich.

Oni cześć dali Tobie na śm ierć srogo idącemu, My Tobie śpiewamy w niebie królującemu.

(O tymże hymnie krótka historyą).

Biskup aureliański, Teodulfus, autor powyższego hymnu, oskarżony był od nieprzyjaciół swych do cesarza chrześciańskiego i tegoż króla francuzkiego, imie­

niem Ludwika Piusa, onego Karta Wielkiego syna, jakoby pomagać miał synom jego, którzy się byli przeciw cesarzowi, ojcu swemu sprzysięgli. Temu doniesieniu uwierzywszy cesarz, zasłał go do miasta Andegawu, gdzie był wrzucony do wieży

(4)

za rozgniewanie cesarskie. Niezadługo potem trafiło się, że cesarz przytywszy do Andegawu w post wielki, odprawował nabożeństwo swe w niedzielę kwietnią, gdzie też zaraz był i na procesji; kiedy lud pospolity pospołu z cesarzem przechodził obok wieży, otworzył sobie ubogi biskup okno z więzienia onego i z gorącem na­

bożeństwem, głosem wdzięcznym i tekstowi przystojnym odprawił krótkie śpiewa­

nie tego hymnu, którego tak nabożnym tekstem i nótą wdzięczną będąc wzruszony i sam cesarz z pospólstwem, nietylko że go kazał z więzienia wypuścić i do prze­

szłej zacności biskupiej wprowadzić, ale chciał to mieć w państwach swoich po wszjstkiem duchowieństwie, aby w każdą uroczystą procesyą kwietnią ten hymn zwykłą nótą odprawowany był. Tegoż też po wszystkich prowincjach chrześciań- skich za postanowieniem powszechnego kościoła i do tego czasu jako jednej świę­

tej pieśni w przerzeczoną procesją uźjwają. Bywa też jedna ceremonia kościelna przy tem hjmnie, którśj może mieć kościół inną przjczjnę — alebjm rzekł, że podobno coś jakoby na znak i na pamiątkę tego przerzeczonego więźnia, pospolicie chór jeden zamykając się w kościele, albo gdzie na ustroniu w kaplicj kościelnej, zaczyna po jednjm wierszu albo po dwu ten hjmn „Gloria laus,“ a drugi chór w procesyi (która pospolicie bywa na cmentarzu) powtarzają też wiersze imieniem wszystkiego kościoła i zgromadzonych wiernych pańskich. To jest krótka o tym hymnie historyą, jako jeden wizerunek nikczemności, obłudy świata tego, niestate- czności rzeczj ludzkich, a opatrzności Pańskiśj we z łj czas ku wiernjm jego.

KORESPONDENCYE.

(Spóz'nione).

W arszaw a, 24go grudnia 1890.

Dnia 22go listopada rb., jako w dzień św. Cecylii, w kościele 0 0 . Ber­

nardynów (obecnie ś. Anny) odbyło się uroczyste nabożeństwo, przjczem nie objło się bez śpiewów. Wykonano mszą Kemptera D- d u r ; na Graduale „Cantique de Noel*1 Adama z tekstem do Matki Bozkiej (, Do Ciebie głos wznosimj Matko Bo­

ga11) ; na Offertorium „Salve Regina11 Mercandantego, a na Benedictus — „Pieta Signore“ Stradelli p o w ł o s k u ! ! !

Nie rozpisując się dłużej nad powyższemi śpiewami, zaznaczę, iż wykony­

wania podobnego rodzaju utworów wobec dziesięcioletniego istnienia „Muzyki kośc.“

zrozumieć trudno.

Na pociechę miłośników muzyki prawdziwie kościelnej i katolickiej donoszę, iż dnia 7go grudnia, jako w 27 rocznicę biskupiej konsekracyi JEksc. księdza Arcybiskupa Popiela, wykonano w katedrze „Missa in bon. S. Eaphaelis11 na pięć głosów bez organów, kompozycyi Witta, a na Graduale i na Offertorium kilka motetów tegoż mistrza. Śpiewami dyrygował ks. Stankiewicz, wikaryusz katedralny.

W czasie ostatniej ewangelii odśpiewano „Ad plurimos annos,1* kompozycyi samego dyrjgującego. Za dobre wjkonanie należj się Czcigodnemu Kapłanowi prawdziwa wdzięczność, która wzmocniłabj się, g djbjśm j częściej tego rodzaju produkcje słjszeli. Z czasem możnabj wprowadzić śpiew ruchomjch części mszj ś. jako to:

Introitu, Graduale (względnie Traktusu i Sekwencyi), Offertorium i Communio. — Piozumie się, iż „nie od razu Kraków zbudowanj" — powoli jednakże da się to zrobić.

(5)

Przy sposobności nadmieniam, iż byłoby bardzo pożądanem, gdyby dyry­

gentem chóru był ksiądz, jak we wszystkich znaczniejszych kościołach za granicą.

Gdy po skończonem nabożeństwie JEkscel. ksiądz Arcybiskup wychodził z katedry, alumni pod dyrekcyą ks. Dębnickiego, profesora śpiewu w tutejszem seminaryum, wykonali antyfonę „Sacerdos et Pontifex“ i „Ad multos annos.“

Adagio.

--- ---

L I T E R A T U R A .

— R egniers X I I . „Cantus sacri“ na dwa głosy z org. Tilburg (Ho- landya) u W. Bergmans. Cena 2,60 mrk.

Zawiera łatwe, melodyjne, a przytem poważne utwory do następnych te­

kstów łacińskich: 1. O quam suavis est. 2. Sacris solemniis. 3. Yerbum supernum.

4. Ave maris stella. 5. Alma Redemptoris. 6. Ave Regina. 9 i 10. Ave Maria.

11 i 12. Tantum ergo. Cena stosunkowo bardzo nizka.

— M olitor. F. B. op. YI. Missa „Redemisti nos“ na sopran, alt i bas.

Jest to msza dobrze ułożona, zdradzająca gruntowną znajomośćt kontrapun­

ktu, napisana polifonicznie. Chórom, w których każdy głos umio śpiewać samodziel­

nie, chętnie tę mszą polecamy.

■ - ...---

ROZM AITOŚCI.

— C harakterystyczny opis m uzyków . ( D o k o ń c z e n i e ) .

Obok dyrektora zwraca uwagę k o n c e r t m i s t r z , który jest kapelmistrza adjutantem, i dyrektorem wszystkich skrzypków. I on bywa zupełny i niezupełny.

Pierwszy czuwa nad dokładnym nastrojem wszystkich instrumentów,oznacza z wła­

snej ochoty sztrychy i palcowania w głosach, oraz dba o dokładną jedność całej powierzonej mu grupy, nie robiąc z tego wielkiej historyi. Jeśli postępuje ina­

czej, jeśli pozwala sobie wtrącać się do czynności dyrektora, jeśli manifestacyjnem krzywieniem się oznacza, że coś nie idzie — zbliża się bardzo do niekompletnego koncertmajstra. Ten ostatni zajmuje się więcej sobą, niźli swoim urzędem. Oszczę­

dza się, opuszcza chętnie próby’ lub przychodzi na nie za późno, czasem atakuje fałszywie lub za ostro, gdyż ciągle ma chęć popisywania się solo, wyszukuje fał­

szywe aplikatury, bo go prawidłowe palcowanie nudzi. Przez to daje zły przy­

kład innym.

O ripienistach pierwszego głosu skrzypcowego zaledwie tyle da się powie­

dzieć, że częstokroć patrzą za wiele w swój głos, a za mało na pałeczkę dyre­

ktora, i nie zawsze się stosują do gry swego przodownika. Drudzy skrzypkowie znoszą z rezygnacyą swoje podrzędne stanowisko. Młodsi z pomiędzy nich jednak nieraz czują w duszy tęskne pragnienie przeniesienia się do pierwszych pulpitów, wskutek czego życie ich powleka się pewnem piętnem melancholii.

Wyjątkową pozycyę zajmuje w orkiostrze altowista (tj. grający na altówce).

Uważa się on, że tak powiemy, za uciśnionego, ponieważ, wciśnięty między skrzy­

(6)

pce i wiolonczelle, nie może się poruszać swobodnie, co wpływa ujemnie na jego charakter. Z tego powodu bywa najczęściej pochmurny, nie kontent. potroszę sar­

kastyczny, w gruncie jednak bardzo jest użyteczny, jako niezbędny czynnik w kwar­

tecie smyczkowym. W przyjemniejszem położeniu znajduje się wiolonczelista, który w swej partyi znajduje nieraz wdzięczne ustępy i wspólnie z kontrabasistą sta­

nowi podstawę kwartetu smyczkowego. Wpada on nieraz, w skutek częstego gra­

nia kantyleny, w rodzaj sentymentalizmu, jeszcze wyraźniejszego u solistów, a od którego szczęściem kontrabasista zupełnie jest wolny. Gdy kontrabasy steniorowy głos swych instrumentów rozpuszczą, jak to ma miejsce w scherzu symfoni c-mol, albo w sześcioćwierciowym takcie „dziewiątśj11 powstaje gwałtowny harmider, wśród którego masa kalafonii (i nut trochę także) pod pulpit spada, gdyż co do palco­

wania, nie lubią w tych miejscach artyści zachowywać pedantycznej ścisłości.

W chórze drewnianych dętych, pierwszym skrzypkiem jest flecista, jako poruszający się w najwyższych sferach. Nie bywa on tak słodkim jak jego instru­

ment i nie jest wolnym od pewnej próżności. Chcąc bowiem ciągle piąć się do góry, przewyższa nieraz — samego siebie. Oboista ze swym trochę upartym in­

strumentem ma nie mało do czynienia, a że mu powietrza za dużo wpuszczać nie wolno, przeto ten zbytek własnego tchu idzie mu do głowy i często ją zawraca.

Potrzebnym jest on w orkiestrze bardzo, jako solista rzadko występować powinion.

Klarynecista w lepszem jest już położeniu i powietrza w zadęciu może so­

bie nie żałować. Dmucha on zwykle z wielkiem uczuciem, przyczem wznosi cha­

rakterystycznie w górę ramiona, jak ptak gotujący się do odlotu. Nizkie jego tony nie brzmią zupełnie czysto, ale to już nie jego wina, tylko instrumentu.

Fagocista jest drewnianym basem, ale zdarza mu się i małe solo zagrać.

Jest on humorystycznym, gdy wydobywa swe nizkie, porządnie zakatarzone tony, a zaś dość niepewnym i zakłopotanym przy swych tonach wysokich. Bez niego jednak obejść się ani sposób.

Waltornista cierpi również na zbytek powietrza, lubo nie w tym stopniu co oboista. Przy drażliwych dźwiękach swego instrumentu, zwłaszcza jeśli się tam zakradło trochę wilgoci, jest on zawieszony pomiędzy nadzieją i obawą, jak Twar­

dowski pomiędzy niebem a ziemią. Wskutek tej obawy tonv jeszcze gorzej wycho­

dzą — publiczność ma żal do niego — ale cóż na to już poradzić? Waltornista jest w orkiestrze przedstawicielem tonu elegijnego, a także budzącego radosne na­

dzieje lub wzywającego do odj oczjnku na wesołej traw zieleni. Zadanie to wdzięczne.

Trębacz odznacza się ruchliwością warg i języka, i to nie tylko przy gra­

niu. Ma wielkie o sobie wyobrażenie, i dla tego często dmie za wysoko, chcąc zwrócić na siebie uwagę, na podobieństwo kanarków, które śpiewają najgłośniej w czasie rozmowy. Często się przepauzuje, co się zdarza i kotliście, który w ener-

gicznem obchodzeniu się z cielęcą skórą, wielkiej doznaje satysfakcyi.

O puzonistach, tubistach, ofiklejdzistach itd. to tylko da się powiedzieć, że stanowią oni w orkiestrze ciężką artyleryę i nie wielu z nich umie utrzymać na

wodzy swój dech i grać piano.

Instrumenta perkusyjne, jako to: wielkie i małe bębny, talerze, tamtam etc.

stoją w orkiestrze na ostatnim planie, mimo to umieją dobrze hałasować jak się rozgadają.

Teraz przejdźmy do śpiewaków.

Zwykle co prawda przedstawiciele i przedstawicielki tego kunsztu nie za­

liczani bywają do rzędu muzyków. Nie możemy żadną miarą na to się zgodzić, gdyż dają nam słyszeć za pośrednictwem najpiękniejszego z instrumentów utwory

(7)

muzyczne, niekiedy bardzo piękne i muzykalnie wykonanie, częściej, trzeba przy­

znać, słabszej wartości.

Śpiewaków, należących tak do pięknej, jak i do brzydkiej płci, podzielić można; również na skończonych i nieskończonych. Pierwsi, coraz rzadsi niestety w obecnych czasach — nietylko posiadają dobrą szkołę głosu, ale są również o tyle muzykalni, że żadnych bąków, dotyczących rytmu, taktu i historyi muzyki, nie po­

pełniają. Studyują swoje partye jak najsumienniej i nigdy nie sprawiają kłopotu dyrektorowi (o ile ten jest dobrym), idą chętnie za jego wskazówkami, nie dodają niepotrzebnych ozdobników, nie tremolują, nie robią fałszywych trylów, i intonują zawsze czysto (naturalnie, gdy są przy głosie, co się rzadko zdarza). Trzymają się wysokich, stałych cen.

Śpiewacy niekompletni śpiewają po większej części, jak im ich instynkt dyktuje, nie mają pewnego poczucia taktu, wskutek czego często się mylą, śpieszą lub zwalniają, nie wiedząc o tem, i dodają niesmaczne fioritury. Często się popi­

suję z tonami krzykliwemi, gardlanemi i nosowemi, co im samym nie sprawia tej przykrości co słuchaczom. Lekceważą wzajemnie swe powodzenie i sądzą, że ich to poniża, gdy nie są zaangażowani. Zasypują dyrekcyę koncertów i teatrów li­

stami z prośbą o udział, co im zresztą niewiele pomaga.

Z krytykami, nawet pism podrzędnych, oczkują chętnie i o jedną wizytę więcej wcale im nie chodzi. Śpiewają zresztą po wszystkich cenach.

W końcu wypada uwzględnić także i panów organistów, z których nie wszyscy do rzędu muzyków się zaliczają, lecz po części sądzą, iż między muzy­

kami zajmują wyższe stanowisko — może dla tego, iż nie tylko rękoma, ale i no­

gami grają. Usuwają oni się chętnie od świata, są usposobienia zachowawczego i religijnego, choć czasami „z ważnych przyczyn" podczas kazania z kościoła wy­

chodzą. — Radość swą malują wesołemi rejestrami czterostopowemi — smutek szesnastostopowym burdonem. Gdy są w różowym humorze, rozpuszczają organy, przez co w zły humor wprawiają kalikanistę, który bez tchu przez kwadrans i dłu­

żej z jednej belki na drugą skakać musi.

Drobne te spostrzeżenia, zaczerpnięto wprawdzie z życia, nie mają jednak zamiaru ubliżać nikomu. Ktokolwiekby w tem zwierciedle niekorzystny swój portret obaczył, niech się stara z błędów poprawić, a prawdziwy artysta całą duszą w od­

czytaniu tych wierszy żadnej nie dozna przykrości.

— Towarzystwo cyrylskie w Taborze w Czechach urządziło dnia 15go lutego rb. koncert duchowny, na którym wykonano: „Adoramus te“ Zieleńskiego, z pierwszego zeszytu ,.Monumentów,“ „In monte oliveti‘> O. Martiniego, „Sepulto Domino'1 X. Gorczyckiego, z drugiego zeszytu ,,Monumentów,“ ,,Benedictus“ z Ga- brielego (f 1586) „Missa ; brevis‘- — tudzież kilka pieśni czeskich i polskich, między niemi i starą naszą pieśń: „O gospodzie uwielbiona" na 4 gł. mięszane.

— W P oznaniu umarł K l e m e n s S c h o e n , dzielny wirtuos na orga­

nach, wytrawny dyrygent i długoletni nauczyciel gry fortepianowej. E. i. p.

— W berlińskiem „Thiergartenie" ma być postawiony wspaniały pomnik trzem największym kompozytorom klasycznym: Mozartowi, Haydnowi i Beethowenowi.

— Czeski kompozytor, A n t o n i D w o r z a k , mianowany został przez angielski uniwersytet w Cambridge honorowym doktorem muzyki.

— Skrzypce Stradivarego z r. 1716go sprzedane zostały w Edynburgu za dwa tysiące funtów szterlingów (tj. przeszło 40 tysięcy marek). U znawców starych instrumentów nazywają się te skrzypce „Mesyasz." Nigdy pewno jeszcze tak wysokiej samy za skrzypce nie zapłacono.

(8)

Reperłoar chóru seminaryjslciego w Płocku składa się z następują­

cych utworów: msze: W i t t a „in hon. S. Francisi Xaverii; H a l l e r a „Assumpta est;“ B l i e d a , R e n n e r a „Missa tertia;“ W i t t a „non est inventus;“ S u r z y ń - s k i e g o „in hon. S. Mariae Magdalenae." Antyfona P a l e s t r y n y „Alma Redem- ptoris“ i hymn „Ave Maris stella“ z „Muzyki kośc. ‘

Introity, Gradualia, Offertoria i Communio z graduału piotrkowskiego.

P onow nie upraszam Szanow nych P r z e d p ła c ic ie li, by w szelk ie p r z e s y ł k i p i e n i ę ż n e , z a m ó w i e n i a 1 r e k l a m a c y e adresow ać zech cieli w prost do p. J a r . L e i t g e b r a , A dm inistracya „M uzyki k o śc .,“ P oznań, plac Wil- helm ow ski nr. 18.

X . E . G. w P ło c k u . N a wielki tydzień polecam następujące utwory na chór mę- zki: D i e b o l d , op. 15. Cantus sacri ad I Noct. Tridui sacri u Herdera we Fryburgu (Freiburg in Breisgau) 3 m. E t t . Cantus Turbie w W itta , Cantus sacri “ S t e h l e . La- mentationen op. 42. Augsburg. Bohm. Cena 3,50 mrk. X. G o r c z y c k i . Sepulto Domino w „Monumenta musices sa rae in Polonia. Zeszyt H. „Pange lingua,“ „Yexilla Regis“

i „Recessit Pastor“ z Muzyki kośc.“ R. IV. Tudzież kilka stosownych motetów w wspo­

mnianych wyżej „Cantus sacri.“

Na C a n tio u a le E ccleslastlou m układu X. dra S u r z y ń s k i e g o złożyli w A d m i n i s t r a c y i przedpłatę:

P. Eckert, X. Łękawski, X. Zeidler, X. H. Wendzicha, P. Hazner, P. A.

Żołędziowski, P. Pluciński, P. Kozłowski, X. Waberski, P. Walęcki, X. Zieliński, X. L. Moczyński, P. Zwierski (2 egz.), P. Kaczmarek, P. Sikorski, X. Jodyszus (z oprawą), P. T. Bock, P. Jurek, P. Czarnecki (2 egz.), P. Piotrowski, P. Poklę- kowski, X. Oleksik, P. Czapik, P. Fengler.

W R e d a k c y i :

X. Dobrowolski z Nowego Rybia, X. Hemerling z Brzóstkowa. X. Finto- wski z Oleszyc, X. Drożdżyński ze Śremu (2 egz.), P. Antoni Raczkowski z Unie­

jowa, X. Kałuba z Żegocina, X. Chmielewski z Miastkówki na Podolu, P. J. Ka­

niewski z Korytnicy, gub. siedlecka.

Cena prenum eracyjna wynosi za egzemplarz 2 m arki 5 0 f e n .=

1 fl. 50 ct. = 1 rubel 2 5 kop -, z o p r a w ą 4 m . P o w y j ś c i u c e n a z n a c z n i e b ę d z i e p o d w y ż s z o n a .

Spis rzeczy: A rty k u ły . Okólnik Biskupa Monastyrskiego. — Hymn „Gloria laus“

Korespondencya z Warszawy. L itera tu ra . Regniers „Cantus sacri.“ — Molitor msza „Re- demisti nos.“ Rozmaitości. Charakterystyczny opis muzyków (dokończ.) — Koncert Cyry- listów w Taborze. — f Klemens Schoen. — Pomnik w Tliiergartenie — Dworzak^dokto- rem muzyki. — Skrzypce Stradivarego. — Repertoar chóru seminar. w Płocku.

D o d a t k i m u z y c z n e : Wielki Tydzień (ciąg dalszy). — Missa in hon. S.

TereBiae X. Surz. op. 15.

Redaktor ks. dr. Józef S u r z y ń s k i ul. Seminaryjska nr. 1.

Nakładem i czcionkami J a r o s ł a w a L e i t g e b r a w Poznaniu plac Wilhelmowski 18.

Cytaty

Powiązane dokumenty

ścielnej, kto się przypatrzy, jacy to mężowie pracowali n a tem polu, jakie skarby melodyi i harm onii nam w spuściźnie zostawili, ten też z pewnością

25 O towarzyszeniu na organach do śpiewu ludowego. Franciszek

Śpiew gregoryanski wymaga wprawdzie pilnej i szczerej pracy, atoli praca ta sowicie się nagrodzi — rozpali ona bowiem w sercu śpiewaka gorącą miłość do

dra Surzyńskiego wzmiankowane przypuszczenia o związku akcentów z melodyą w śpiewach średniowiecznych, z którem i to przypuszezeniami teorya moja ściśle

Że zaś bardzo ostrożnie katolickie pieśni ze źródeł protestanckich czerpać trzeba — świadczy Oloff — gdy twierdzi, że pieśni te przez heretyków przekrę­.

mijam chóry i orkiestry kościołów katedralnych i inne w wielkich miastach się znajdujące, lecz zwracam się li tylko do was panowie organiści, dla których

zały się nam w pierwotnej swej czystości — obowiązkiem jednak naszym jest uwzględnić dotychczasowe odkrycia i przynajmniej te pieśni poprawnie wydawać,

wiadane nabożeństwa za osoby zajmujące wybitniejsze stanowiska w społeczeństwie służą tylko za pozór do licznego zgromadzenia się w kościele tych, co m ają