• Nie Znaleziono Wyników

Muzyka Kościelna, 1893, R. 13, nr 7

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Muzyka Kościelna, 1893, R. 13, nr 7"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

MUZYKA KOŚCIELNA.

W Y D A W N I C T W O

poświęcone Przewielebnemu Duchowieństwu, PP, Organistom, Nauczycielom i miłośnikom muzyki liturgicznej,

Muzyka kościelna wychodzi miesięcznie. Przedpłata wynosi z przesyłką w Niemczech, rocznie 4 m. 80 fen., w Austryi 2 złr. 80 cent,, w Eosyi 8 rs., w innych państwach 5 franków z dołączeniem, odnośnego portorium.

— Można ta k ie półrocznie ahonować. — Przedpłatę, prócz Administracyi „Muzyki kościelnej,“ przyjmują wszystkie nrzęda pocztowe w Anstryi i w Niemczech.

Rok XIII. Poznań, w lipcu 1893. Nr. 7.

Praktycme wsksiiwM dla ©fgiilitiw.

Organista je st często w kłopocie, co zrobić, g d j chór, który przez pewien czas bez towarzyszenia organów śpiewał, spuścił w tonie. Jeżeli uchwyci on na organach akord, który przedtem chórowi podał, wtedy słuchacze muzykalni od razu poznają, źe śpiewacy spuścili. Chcąc tego uniknąć, niech od razu uchwyci akord leżący pół tonu niżej od akordu, którym chór śpiew zakończył. Jeżeli zaś organista nie spostrzegł, że chór spuścił, albo wątpi, czy chór zachował pierwotną intonację, np. d-major, niech w następny spo­

sób mniej

albo

W ijpjps

itd. itd.

Z przytoczonych przykładów tych wynika, źe jednym tonem w basie zaczynać wypada. Nigdy zaś pełnego akordu uderzać zaraz po śpiewie nie radzę. _ Najgorzej jest, gdy organista w czasie śpiewu próbuje na organach, uderzając kilkakrotnie rozm aite klawisze, czy chór spuścił. W tedy bowiem od razu każdy, nawet mniej muzykalny słuchacz pozna, czy chór wyżej, czy niżej śpiewał.

Gdyby zaś organista nie m iał przed sobą odpowiedniej, tj. od je­

dnego tonu w basie się zaczynającej preludyi, i gdyby m a od razu tem at stosowny się nie nasunął, niech trzym a w pedale przez chwilę ton d, po­

tem cis, i niech następnie uchwyci trójdźwięk minorowy zam iast majorowego i przeciwnie, gdy śpiew na trójdźwięk minorowy się kończy.

Inaczej rzecz się m a , gdy organy, towarzyszące śpiewowi, m iały pauzy, i m ają teraz wpaść w śpiew chóru.

Jeżeli chór t r o c h ę tylko spadł, wtedy wystarczy wyciągnąć ostrzej­

sze rejestry, by go podnieść od razu. O rganista tak uczynić powinien, choćby chór śpiewał w tej chwili pianissim o i choćby przez pełniejsze organy wra­

żenie delikatnego „piana" miało być popsute. Lepiój bowiem jest popsuć jeden ustęp, aniżeli śeierpieć dysonujący stosunek organów do chóru.

(2)

Jeżeli zaś chór z n a c z n i e spuścił, wtedy w dwojaki tylko sposób czystość intonacyi da się uratować. Organy niech albo zamilkną zupełnie, choćby naw et w miejscach, w których same tylko grają, krótka m iała n a stą ­ pić pauza. D yrygent może w takim razie pauzę opuścić i chórowi dać znak, by zaraz dalej śpiewał. Albo też można zacząć zaraz grać o pół tonu niżej i w ten sposób chórowi ułatwić utrzym anie się w tonie.

Przypuszczam tu naturalnie, źe organista posiada tyle wprawy, by od razu um iał grać pół tonu niżej, co przy tonacyach d, e, fis, a i h m a­

jorowych nie przychodzi zbyt trudno, gdyż w tych razach organista zam iast krzyżyków użyje w myśli odpowiedniej ilości bemc,łów na początku system u liniowego. Trudniej daleko transponować o pół tonu niżej, gdy utwór m uzy­

czny m a na początku linii bemoły — nie pozostaje wtenczas nic innego jak grać w innych kluczach i w innych znakach. Mało niestety znaleźliby­

śmy tak biegłych w sztuce transpozycyi organistów, którzyby bez przygoto­

wania w ten sposób transponować umieli.

Weźmy np., iż utwór z c m ajor m a być w powyższy sposób transpo- nowany. Gdybym chciał go transponować o pół tonu wyżej za pomocą be- mołów, to aż ze siedmiu bemolami grać bym m usiał. Lepiej tedy, gdyż pe­

wniej jest zam iast skrzypcowego klucza w górnym systemie obrać klucz c na czwartej linii (tenorowy), a w dolnym system ie klucz c na trzeciej linii (altowy) i wystawić sobie, źe n a początku umieszczonych jest pięć krzyży­

ków z (Ii dur).

O rganista doświadczony wie naprzód, kiedy chór, choćby najlepiej wyćwiczony, spuszczać będzie. Źle się śpiewa rychło rano, a zwłaszcza gdy się jest naczczo. Strony głosowe śpiewaków nie zdołały nabyć odpowiedniej sprężystości, by m ogły wytrzymać dłuższe natężenie.

Chóry spuszczają zwykle po długich i wytężonych próbach, lub po całogodzinnej pracy w kościele. W takich razach nie radzę wykonywać mszy figuralnych z organami, lepiej zadowolić się chorałem jednogłosowym i g ło ­ śno do niego towarzyszyć.

Chóry spuszczają także ton w dwa, trzy czasami i więcej dni przed burzą lub znaczniejszą zmianą powietrza. W takich razach najlepiej będzie od początku zaraz utwór g rać pół tonu . niżej. Lecz i ten środek nie zawsze pomaga, bo nieraz zdarzało mi się, źe chór mój mimo to bardziej jeszcze spuszczał. W takich razach śpiewam m szą bez organów n a głosy, a Credo chóralnie i dobrze na tem wychodzę, bo czystość intonacyi zwykle wraca.

Znaczenie organisty w kościele.

Mało jest parafii, które posiadają chóry kościelne, zwłaszcza dobrze wyćwi­

czone, lecz nie ma chyba parafii, któraby nie cieszyła się posiadaniem organisty.

Organista tak jest ściśle połączony z kościołem, jak organy z liturgią. Prędzej nawet moźnaby obyć się bez organów w kościele, niź bez organisty lub kantora.

Organista więc jest osobą godną uwagi, opieki, starania i szacunku. Jest on ra­

zem z kapłanem powołany do usług parafialnych. Jest zatem sługą kościoła i pa­

rafii, nie zaś proboszcza. Obowiązkiem organisty jest śpiewać podczas czynności

(3)

liturgicznych. Urząd ten jest nador szczytny. W dawniejszych czasach tylko naj­

godniejsi byli powołani do tego stanu śpiewaka kościelnego i oddzielnem święce­

niem wynoszeni na tę wielką godność. Przez długie wieki tylko kapłani byli śpiewakami w kościele, a nierzadko uczniowie ze szkoły śpiewaków dostępowali najwyższych godności między duchowieństwem.

I nie dziw: śpiewać bowiem w czasie nabożeństwa jest tak wielkim urzę­

dom, jak kapłanowi usługiwać do mszy św., której aniołowie ze czcią asystują.

I chociaż dziś kościół nie udziela śpiewakom kościelnym święceń duchownych, to jednakże urząd ich uważa za bardzo wielki i szczytny i wkłada na nich pewne obowiązki. Istnieje nawet przepis, aby śpiewacy w czasie mszy świętej, na chórze, na procesyach i podczas innych czynności liturgicznych ukazywali się w sukniach duchownych z pewnemi dla odróżnienia od kapłanów znakami. Przepis ten w nie­

których kościołach ściśle bywa przestrzegany.

W naszych kościołach parafialnych, gdzie cały lud śpiewa pieśni podczas nabożeństw, organiści są nietylko śpiewakami kościelnymi, ale nadto dyrygentami chórów. Z tego więc wypływa dla nich obowiązek kierowania śpiewem ludowym, umiejętnego wybierania pieśni odpowiednich, które byłyby w rzeczy samej na chwałę Bożą i zbudowanie wiernych ułożone.

A więc jako śpiewak i dyrygent, organista ma wielkie znaczenie w ko­

ściele: nie można nim pomiatać, krzyczeć, zwłaszcza przy ludziach, bo powinien mieć powagę. Z urzędem śpiewaka łączy się ściśle urząd właściwego organisty, tj.

granie na organach. Urząd ten jest także ważny i trudny. Gra na organach wzma­

cnia śpiew ludzki, pomaga mu, upiększa służbę Bożą, nadaje jej uroczystego na­

stroju. Ale tak czyni tylko dobra gra. Dla tego też organista, aby podołał swemu zadaniu jako śpiewak i dyrygent, powinien być należycie w swem stanowisku wy­

kształcony. Znać więc powinien przedewszystkiem śpiew gregoryański, a przynaj­

mniej dobrze odśpiewać to, co się zawiera w kancyonale, to, co dotyczy jutrzni i nieszporów na główniejsze uroczystości całego roku, a więc znać antyfonarz i bre­

wiarz. Znać powinien mszał i rytuał. Jeżeli więc organista nie nauczył się śpie­

wu gregoryańskiego, gdy „terminował" w swoim zawodzie, to powinien na posa­

dzie wolne chwile nauce tego śpiewu poświęcić. Proboszcz powinien go do tego nietylko zachęcać, ale nawet surowo odeń tego wymagać. Do organistów można zastosować słowa ś. Pawła: „Gdybym mówił językami ludzkimi i anielskimi, a mi- łościbym nie miał, stałem się jako miedź brząkająca, albo cymbał brzmiący." Po­

dobnie i organista, choćby śpiewał jak anioł, i miał piękniejszy głos, niż najsła­

wniejszy śpiewak na świecie, a nie znał i nie kochał śpiewu gregoryańskiego, byłby na polu muzyki kościelnej tylko miedzią brząkającą i cymbałem brzmiącym.

Znać dalej powinien grę na organach włącznie z użyciem regestrów. Wre­

szcie znać powinien ducha kościelnego, styl, którym muzyka kościelna tchnąć po­

winna, a brzydzić się tem wszystkiem, co w kościele tchnie duchem teatralnym lub ulicznym.

Tyle to znać koniecznie powinien każdy organista, choćby w najuboższej parafii. Tyle też wymaga się odeń gdzieindziej — za granicą, gdzie są szkoły organistowskie, gdzie przyjmują uczniów już należycie przygotowanych, gdzie zna­

komici nauczyciele wykładają rozmaite przedmioty potrzebne do stanu organisto­

wskiego, gdzie są rozmaite dzieła i podręczniki, w których się rozczytywać i kształ­

cić można.

Ale u nas organista bardzo często nawet wyobrażenia nie ma o tem, jak wiele rzeczy do zakresu jego wiedzy należy. Wszakże nie jego w tem wina. Wszak

(4)

nie chodził do szkoły, ho jśj nie m a; wszak nie ma odpowiednich podręczników, bo często braknie mu pieniędzy na najniezbędniejsze potrzeby. Uczył się grać u jakiegoś starego organisty, albo ze słuchu tylko, albo na fortepianie, ale nie na organach. A tymczasem gra organowa bardzo się różni od fortepianowej. Ten co się nauczy cokolwiek grać na fortepianie, na organach wcale grać nie umie, a już o użyciu pedału, regestrów nie ma najmniejszego pojęcia. Często bardzo gorliwy i pracowity organista kupuje nuty fortepianowe i jeżeli ma fortepian, stara się ćwiczyć w muzyce, lecz albo fortepian do niczego, albo szkoła za tru­

dna. Kzadko więc kiedy może organista uzupełnić liczne braki w swem muzycznem wykształceniu. To też nic tak nie krzywdzi muzyki kościelnej, jak to dowolne na­

uczanie. Każdy organista, choćby sam nic nie umiał, podejmuje się uczyć innych.

Dziś już prawie każdy organiststa zna nuty, ale ta znajomość nie przy­

nosi mu wielkich korzyści, bo jakkolwiek uczył się nut, ale rzadko kiedy nut używa, tem rzadziej partytury czyli harmonijnego rozkładu melodyi. Nauka bowiem jego była trochę z nut, trochę ze słuchu. Nauczyciel wyuczył go nazw wszystkich nut, dwie, trzy pauzy, parę kadencyi niektórych tonów, a potem, gdy nie miał jeszcze pojęcia o takcie, akcencie, zasadach mechanizmu, najmniejszej wprawy w czytaniu nut, uczył go zaraz mszy, nieszporów, pieśni, psalmów, hymnów i t. d., i w pierwszym kwartale takiej bezładnej nauki uczeń porywał się już na takie rzeczy, które przy dobrej, systematycznej nauce, prowadzonej umiejętną ręką, przy dość pilnej pracy, zaledwie w początku drugiego roku przystępnemi być mogą.

Nauka taka, która, niestety, do dziś w naszym kraju idzie dawnym torem, kończy się prędko i bez nadzwyczajnych mozołów. W parę tygodni uczeń już wyręcza swego nauczyciela; gra godzinki w niedzielę i święta, litanie, a niekiedy i nie­

szpory. Ale cóż z tej nauki? Oto młodzieniec stracił najpiękniejszy czas w wieku młodym, stracił pieniądze na naukę; otrzymał wprawdzie tytuł organisty, ale do prawdziwego organisty daleko mu jeszcze. A jednakże zdaje mu się, iż jest orga­

nistą, boć przecież tego się uczył, za naukę płacił, dostał nieraz potężnie za uszy, albo po grzbiecie, zmarnował parę lat tak drogiego w młodości czasu, w którym przy pomocy tegoż samego funduszu mógłby zostać bardzo porządnym szewcem, kowalem, stolarzem, Przeto wierzy w to, iż jest organistą i stara się o posadę, a przy zdarzonej sposobności przyjmuje na siebie obowiązki organisty, zakrystyana, posługacza, furmana, parobka, byle tylko mógł się nazywać organistą.

I jest organistą: gra na organach i śpiewa nawet z nut. Ale po większej części patrzy na nutę pierwszą z góry, a akordy sam sobie dobiera. Lecz najczę­

ściej grywa pieśni ze słuchu i przegrywki własnej kompozycyi, które na chórze na poczekaniu improwizuje. A o nutach aretyńskich nie ma już co mówić. Śpiewa wprawdzie z kancyonału, ale zrobić z sol fa, z u l re, albo m i, to rzecz codzienna, a neumy złożone z kilku nut wyśpiewać, to już należy do rzadkich wyjątków.

Taka znajomość muzyki i śpiewu, a jeszcze mniejsza, bo żadna, ceremonii kościelnych i czytania języka łacińskiego, nie stanowi wykształcenia dla organisty.

Lecz każdy organista może słusznie powiedzieć: „cóż ja temu winien, że nie po­

siadam takiej nauki, jakiej odemnie mój stan wymaga. Nie chodziłem do specyal- nej szkoły, któraby mi tych potrzebnych wiadomości udzieliła. Pracowałem i pra­

cuję, robię, co mogę, lecz czyż moja w tem wina, że mój nauczyciel sam nie wiele posiadał?"

Słuszna obrona. Szkoły nie ma, a organiści koniecznie potrzebni i uczyć ich koniecznie potrzeba. Jakim więc sposobem należy zająć się wychowaniem mło­

dzieży, chcącej poświęcić się temu stanowi? O szkołach nikt jeszcze nie myśli;

(5)

zanim zaś one kiedyś powstaną, nie podobna nie uczyć kandydatów do stanu or­

ganistowskiego. Na teraz więc winniśmy się zadawalniać tem, co uczynić możemy.

Znajdą się jeszcze i to nietylko w wielkich miastach, ale i po wsiach organiści gruntownie z obowiązkami swego powołania obeznani. Ci więc uczyć mogą i po­

winni. Jeśli u takiego organisty zdolny uczeń przebędzie parę lat na nauce, mo­

żna spodziewać się, iż będzie dobrze przysposobionym. Nie będzie on, co prawda, skończonym muzykiem, ale będzie przynajmniej dostatecznie ukształconym organi­

stą, a przy dobrych chęciach i dalszej pracy, będzie się mógł z czasem bardzo dobrze wydoskonalić. Po ukończeniu nauki u takiego organisty może już uczeń przyjąć obowiązek na parafii, może sam nad sobą pracować i doskonalić się w mu­

zyce, bo już będzie miał wskazaną w tym względzie drogę.

Ale teraz rodzi się nowo pytanie: Kto zaręczy, iż ten lub ów organista może podjąć się nauczania chłopca do stanu organistowskiego? Ani bowiem chło­

piec, ani jego rodzice o tem sądzić nie mogą, gdyż wykształcenie organisty, choćby najmniejsze, przewyższa ich poglądy i rozum.

Żaden zaś organista, jak wogóle wszyscy ludzie, nie ma o sobie tak skro­

mnego pojęcia, iżby nie przyznał sobie pewnych zdolności i dostatecznego w swym zawodzie wykształcenia. Tembardziej zaś nie opuści sposobności uczenia innych, gdy przez to przybędzie do szczupłych jego dochodów kilkadziesiąt rubli. Chłopiec zatem, chcąc się wykształcić na organistę, pomimo najszczerszych chęci, pomimo wrodzonych zdolności, starań i pieniężnych strat ze strony rodziców, może trafić na złego nauczyciela i zamiast być dobrym organistą, będzie partaczem.

Naturalnie, źe każdy proboszcz chciałby mieć pod każdym względem do­

brego organistę. Każdy szuka dobrego muzyka i uczciwego i roztropnego czło­

wieka, któryby swem postępowaniem budował parafian. Tymczasem rzadko te dwa przymioty u naszych organistów idą z sobą w parze. Mamy rzadko muzyków do- b rych, częściej ludzi poczciwych, ale za to partaczy, a mnóstwo jest takich, co nie warci miana organisty.

Aby złemu zaradzić, należałoby ustanowić komisyę ze strony władzy du­

chownej w każdym dekanacie, złożoną z ludzi kompetentnych, którzyby wydawali świadectwa na uczenie innych i zażądali, aby każdy uczeń przed rozpoczęciem nauki i po jej skończeniu składał wobec nich stosowny egzamin. Tym sposobem wybieranoby do stanu organistowskiego tylko ludzi powołanych, obdarzonych zdol­

nościami muzycznemi, cieszących się dobrym słuchem i przyjemnym, czystym gło­

sem. Po złożeniu zaś egzaminu z ukończenia nauki, wydawanoby odpowiednie świadectwa, w których oprócz zaświadczeń o dostateczności wykształcenia, byłyby adnotacye, pozwalające na uczenie innych, lub wzbraniające takowego. Dopókąd bowiem nie powstanie towarzystwo, zajmujące się stanem organistów i nie będzie dla nich odpowiednich szkół, środek ten będzie najodpowiedniejszym i najlepszym do położenia tamy szerzącemu się partactwu. (P rzegląd katolicki).

l--- —---

L I T E R A T U R A .

P rzegląd katolicki o śpiewie liturgicznym . Zasłużony wielce w ko­

ściele naszym warszawski „Przegląd katolicki1' umieścił w dwóch ostatnich roczni­

kach swych szereg gruntownie opracowanych i zgrabnie napisanych artykułów

(6)

o śpiewie liturgicznym, pióra X. Br. Maryańskiego. Czasopismo nasze nie może ważnej pracy tej milczeniem pominąć, choćby dla tego tylko, źe autor zebrał tam w jednę całość wszystko prawie, cośmy przez dziesięć lat o przedmiocie tym pisali.

Autor podzielił pracę swoję na rozdziały, których nagłówki brzmią:

1. Eys historyczny śpiewu kościelnego. 2. Ezut oka na historyę śpiewu kościelnego (w naszym kraju). 3. Na czem polega istota śpiewu liturgicznego.

4. Chorał gregoryański. 5. Polifonia Palestryny. 6. Organy. 7. Język liturgii ka­

tolickiej. 8. Śpiew ludowy. 9. Obowiązki proboszcza względem śpiewu kościelnego.

10. Organista. — Ostatni ten rozdział umieszczony został w niniejszym numerze gazetki.

Eozprawa X. Maryańskiego przeznaczoną jest głównie dla kapłanów, któ­

rych autor chce pozyskać dla sprawy naszej. Chodzi mu o to, by kapłani bardziej niź dotąd przejęli się zasadą, źe muzyka kościelna jest integralną częścią katoli­

ckiego nabożeństwa, źe przeto jak tem ostatniem tak i tamtą kapłan, jako rektor kościoła, skutecznie opiekować się powinien.

Powracając do treści pojedynczych artykułów, winienem nadmienić, że au­

tor niczego nie pominął, coby do wyjaśnienia przedmiotu przyczynić się mogło.

Czerpał z najlepszych i to licznych źródeł, dla tego też praca jego zdaniem mo- jem mozolne dzieło reformy naszego śpiewu kościelnego niemało naprzód posunie.

Najważniejszym ustępem rozprawy jest rozdział o istocie śpiewu liturgi­

cznego. Słusznie wywodzi on znaczenie wyrazu „liturgia*1 od greckiego leitos ergon, co oznaczało służbę publiczną. Ponieważ zaś dla chrześcian służba Boża była dzie­

łem najpierwszem i nąjwaźniejszem, przeto wyrażenie to odnosili już od pierwszych wieków do publicznej służby Bożej, mianowicie do mszy świętej i śpiewania psal­

mów. Służbę tę, czyli publiczne nabożeństwo rozwijała od samego początku naj­

wyższa władza kościelna, tj. papieże i sobory według pewnych prawideł. Ztąd po­

wstał cały szereg przepisów kościoła, dotyczących liturgii i śpiewu liturgicznego, które każdy dobry katolik wykonywać powinien. Śpiewy kościelne z przepisami te- mi się nie zgadzające nie są śpiewami liturgicznemi, lecz jedynie wylewem oso­

bistych uczuć poety i kompozytora. Pragnąłbym, by autor wyjaśniając p r z e z n a ­ c z e n i e śpiewu liturgicznego, główny przycisk położył na to, że śpiew liturgi­

czny przedewszystkiem ma na celu c h w a ł ę B o ż ą , zbudowanie wiernych zaś na drugiem dopiero stoi miejscu. Dalekoż byśmy zaszli, gdyby nabożeństwo jedynie dla zbudowania wiernych się odprawiało! Co jednym by się podobało, toby inni ganili, czem jedni by się budowali, tem drudzy by się gorszyli. Toć msza św., a o śpiew podczas niej tu głównie chodzi — jako punkt środkowy całego nabo­

żeństwa katolickiego, nie na to się w pierwszym rzędzie odprawia, by się nią lud budował, — byłaby bowiem wtenczas zbyteczną, gdyż lud innemi nabożeństwami czasami bardziój niź nią się buduje. Msza święta jest przedewszystkiem o f i a r ą nowego zakonu, jaką składamy Bogu, Najwyższemu Panu naszemu, ofiarą mającą czworaki charakter; składamy ją bowiem: 1) jako ofiarę u w i e l b i e n i a ku Jego czci i chwale, 2) jako ofiarę d z i ę k c z y n i e n i a za odebrane łaski i dobrodziej­

stwa, 3) jako ofiarę p o j e d n a n i a za wyrządzoną Mu przez nasze grzechy obrazę, wreszcie 4) jako ofiarę p r o ś b y , ażeby od Boga uzyskać pomoc we wszystkich potrzebach duszy i ciała. Jest ona co do istoty tą samą ofiarą, co ofiara krzy­

żowa, różni się tylko od niej w sposobie ofiarowania. Jednem z o w o c ó w tśj ofiary jest zbudowanie wiernych, nie jest ono zaś głównym jej celem, inaczśj bowiem nie mielibyśmy w kościele służby Bożej, lecz służbę ludzką.

W ten sposób na przeznaczenie nabożeństwa się zapatrując zrozumiemy

(7)

dopiero znaczenie następnych słów autora: śpiew powinien być zajęty Bogiem i w cichem a pokornem skupieniu łączyć się z modlitwami kościoła, jakie kapłan w imieniu parafian przed tron Boży zanosi.

W artykule ,,o chorale gregoryańskim pięknie autor pisze: „chorał jest to niejako P i s m o św. w muzyce kościelnej, jest to t r a d y c y a , świadcząca o pło­

dności ducha kościelnego. A jak każdy teolog musi znać koniecznie Pismo święte i tradycyę, tak każdy śpiewak kościelny, aby zasłużył na to miano, musi poznać koniecznie chorał. Bez tego bowiem nigdy nie pozna ducha śpiewu kościelnego.“

Następnie zastanawia się autor, czemu u nas chorał gregoryański podupadł i w ciągu rozważania tej kwestyi przychodzi do rezultatu, że do tego się przyczyniły l e n i s t w o i o b o j ę t n o ś ć r e l i g i j n a . (C. d. n.)

R O Z M A IT O Ś C I.

Siódme walne zebranie Towarzystw cyrylskich odbędzie się w Pra­

dze dnia 2— 4go sierpnia rb. na uczczenie 5 0 -letniego jubileuszu biskupiego J.

Św. Ojca św. Leona X III według następującego programu:

Dnia 2 sierpnia o godz. 9 śpiewana msza w klasztorze Emaus, podczas której 0 0 . Benedyktyni śpiewać będą chóralnie. O godz. pół do jedenastej powi­

tanie uczestników, po którem nastąpi wykład liturgiczny monsignora dra Józefa Pachty, profesora uniwersytetu. Po południu o 3 wykład dyrygenta chóru katedral­

nego Józefa Eórstera o modulacyi z uwzględnieniem starych tonacyi kościelnych.

O 5 ćwiczenie chorału gregoryańskiego pod kierownictwem O. Albana Sachleitera, rektora Benedyktynów pragskich.

Dnia 3 sierpnia o 9tej rano śpiewana msza u fary, w czasie której chór kościoła wykona mszą 5-głosową Mitterera „de Apostolis.“ O pół do lls te j wy­

kład Klemensa Kuffnera o śpiewie ludowym w kościele. O godzinie 3ciej nieszpory chóralne w kościele klasztoru Emaus. O piątej drugie ćwiczenie chóralne. O pół do ósmej koncert, w czasie którego wykonane zostaną następne utwory: 1) Witta Oremus pro Pontifice, Terra tremuit i Angelus Domini na 4 głosy mięszane. 2) P i e l a Tu es pastor ovium“ na sopran i alt z towarzysz, org. 3) M i t t e r e r a Gloria et honore na alt i bas z org. 4) Ź e 1 i n k i Pange lingua i graduał Pro- pter veritatem na 4 gł. mięszane. 5. C a i n e r a 2 motety na 4 gł. z organ. 6) E o e r s t e r a Salve Eegina i 7 H r u s z k i graduał Yiderunt omnes fines terrae na Boże Narodzenie.

Dnia 4 sierpnia o godz. 10 śpiewana msza w kościele św. Julii, w czasie której chór tamtejszy wykona mszę Treglera pod dyrekcyą Er. Chluma. O lls te j wyjaśni nową instrukcyę rurkowo-pneumatyczną organów J. Cainer dyrygent chóru.

Modelu dostarczy fabryka organów Eejna i Czernego w Pradze.

P. T. w L. Wyjaśnienie dotyczące nagłówka nad melodyami mego kancyonału:

Tr. 2 itp. podałem w gazetce zeszłorocznej na str. 85 na dole. Przypominam, że na­

główki te wykazują śpiewakowi, mniej biegłemu w czytaniu starej notacyi chóralnej, we­

dług jakiej transpozycyi melodyę odpowiednią ma śpiewać, jeżeli na początku systemu li­

niowego umieści w myśli klucz wiolonowy (g na 2giej linii). Proszę poszukać jutrznię ża­

łobną (str. 226). Przy „Regem cui omnia vivunt“ podane jest: Tr. 3 y — znaczy to, że

(8)

śpiewa się w kluczu wiolinowym i zamiast jednego 3 bemoły na, początku się umieszcza (es-dur). Antyfonę „Dirige" (str. 230), przy której podałem: Tr. § — śpiewa się w tymże kluczu z 1 krzyżykiem, jakby z g-dur, tj. a, fis, a, li, a. Znacznie to wykonanie chorału ułatwi. Wystarczy przyzwyczaić się trochę do transpozycyi, a każdą melodyę na skrzy­

pcach lub na fortepianie przegrać sobie lub chórowi z kancyonału będzie można.

Dodaję w końcu, że transpozycye w kancyonale tak są urządzone, że każdy chór z łatwością śpiewać melodye może — rzadko bardzo wznoszą się te ostatnie w transpozy­

cyi do e drugiej oktawy i rzadko spuszczają się do małego h.

w X

Księgarnia Jarosława Leitgebra w Poznania X poleca następujące wydawnictwa X

Ks. Dr. Józefa Burzyńskiego: §

Cantionale Ecclesiasticum 8o. 344 str. Cena egz. brosz. 3 m r k - l r s . 50 kop. - 1 fl. 80 et.; w trwałej i pięknej opr. 4 mrk. 20 fe n .-2 rs.

10 kop. - 2 flor, 50 ct.

Directorium chori czyli zbiór antyfon, psalmów, hymnów, wierszy i re- sponsoryów, tudzież innych melodyi roku kościelnego w nutach do śpiewu i grania na organach. Tom I. Commune e t proprium de tempore. 4o 273 str. w trzech poszytach po 3 mrk. (2 flor. 1 rs. 50 kop.)

— Tom II. Commune et proprium Sanctorum. 4o 475 str. w pięciu po- szytach po 3 mrk. (2 floreny - 1 rs. 50 kop.

Laudate Domimim Śpiewnik kościelny zawierający Msze chóralne, nabo- żeństwo nieszporne i kompletę. Wyd. drugie popr. i powiększ. 12o 312 str. 1,20 m. (75 ct. - 60 kop.,) w ozdob. opr. 1,60 m. (90 ct. - 80 kop.)

Missa in hon. S. Mariae Magdalenae. Na dwa głosy z organami. "W 1 mrk. (60 centów, - 50 kop.)

Monumenta musices sacrae in Polonia. Poszyt I. Msza Szadka „in J C melodiam moteti pisneme'* z r. 1580. Adoramus te Zieleńskiego V z r. 1611 na 4 gł.

— Poszyt II. Sebast. Felsztyńskiego „Prosa ad Rorate,“ Wacława Sza- motulskiego „Ego sum pastor bonus,“ Mikołaja Zieleńskiego „Vide- W ru n t omnes,“ „In monte oliveti, ‘ „P er signum crucis" i „Bene- dicimus Deum.“ Ks. Gorczyckiego ,,AveMariaVi i „Sepulto Domino."

— Poszyt III. zawiera 5 gł. mszą: „Missa paschalis" Marcina Leopolity.

— P oszyt IV. „Missa pulcherrima“ X. Pękiela znajduje się pod prasą.

B łT _Cena każdego poszytu 3 mrk. (1 rs. 50 kop. - 2 floreny.)

Okólnik ks. Eiedla o muzyce kościelnej 30 fen. (18 ct. - 15 kop.) V-#

Preludye na organy. Poszyt I. 2 mrk. (1 fl. 20 ct, - 1 rs.) Q

Praeludium C dur. Postludiam. Boże wieczny, Boże żywy. Andante. D mol. Ada- gio. Zdrowa bądź Mary a. Postludium. Głos wdzięczny z nieba wychodzi. An- dante. G mol. Praeludium. C mol. Andante. Es dur. Praeludium festivum. A dur.

Andantino. G dur.

— Poszyt II. 2 mrk. (1 fl. 20 ct. - 1 rs.)

Praeludium D dur. Andante. Anieli w niebie śpiewają. Pughetta. Resonet in lau-.

dibus. Postludium. Anioł pasterzom mówił. Praeludium. W żłobie leży. Andante.

In Tono liypodorico. Larghetto. F mol. Andantino. W dzień Bożego narodzenia.

Praeludium. Kozkwitnęła się lilia. Praeludium et Fuga. C mol.

Spis rzeczy: A r ty k u ły . Praktyczne wskazówki dla organistów. — Znaczenie or­

ganisty w kościele. L ite ra tu ra . „Przegląd katolicki1' o śpiewie liturgicznym. Rozm aitości.

Siódme walne zebranie Towarzystw cyrylsldch w Pradze. Korespondencya B edakcyi.

D o d a t e k m u z y c z n y : Missa prima J . Purmanik (ciąg dalszy).

Redaktor ks. dr. Józef S u r z y ń s k i ul. Seminaryjska nr. 1.

Nakładem i czcionkami J a r o s ł a w a L e i t g e b r a w Poznaniu ul. Wilhelmowska 8.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Kompozycye te łączą się nie tylko ściśle z chorałem, ale wyrosły one newet z niego pod względem swej melodyki i rytmiki, prócz tego odznaczają się one

Boos, biskup fryburgski, o chorale gregoryańskim, 18.. Pielęgnowanie narzędzi głosowych,

go czekał, aż odśpiewanem zostanie Gloria i Credo, jednak przyzwyczailiśmy się do tego i przekonaliśmy się, że nabożeństwa niewiele się przedłuża przy

i treść kancjonału, autorowie referatu wyrażają się o nim nader pochlebnie tak pod ■wzglądem muzycznym, jak pod względem liturgicznym i typicznym; — że

ra ł gregoryański stał się nam zupełnie obcym, i chcąc się znowu do niego przyzwyczaić, tizeba będzie czasami poświęcić n am wiele mozołu i pracy. Powoli

Gdy rozważamy, iż pismo nasze już przez trzynaście lat pracuje nad reformą muzyki kościelnej w naszym kraju, że w czasie tym ogłaszaliśmy i przypominaliśmy

duję zaś nigdzie przepisu, abym musiał na mszy ś. śpiewanej śpiewać po polsku. Dla czegóż msza św. i wszelkie obrzędy kościelne na całym świecie nie

pozytorowi wiadomą jest rzeczą, źe motyw taki prędko się zużywa i przy częstem powtarzaniu wnet znuży słuchacza. d c, czasem razem uderzą; dysonans ztąd