• Nie Znaleziono Wyników

Smutne wspomnienia z powojennego Hrubieszowa - Zipora Nahir - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Smutne wspomnienia z powojennego Hrubieszowa - Zipora Nahir - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
3
0
0

Pełen tekst

(1)

ZIPORA NAHIR

ur. 1930; Hrubieszów

Miejsce i czas wydarzeń Hrubieszów, okres powojenny

Słowa kluczowe Hrubieszów, okres powojenny, relacje polsko-żydowskie, Żydzi, antysemityzm, powroty Żydów po wojnie, życie codzienne

Smutne wspomnienia z powojennego Hrubieszowa

Pytanie o przedmioty z mojego domu rodzinnego, z dzieciństwa jest trochę nierealne, bo z mojego dzieciństwa właściwie nic mi nie zostało. A zabierać z Hrubieszowa po wojnie… Mój pobyt w Hrubieszowie po wojnie to był okres bardzo bolesny i bardzo pesymistyczny. Tak że ja z Hrubieszowa nie miałam co zabierać, bo tam nic nie było.

Myśmy mieszkali w jakimś pół pokoju, gdzie praktycznie nic nie było i nic mnie nie mogło wiązać z przedwojennym Hrubieszowem, ani też nic mnie nie wiązało, bo nasz dom już nie stał tam. A nawet gdyby stał, to nic z niego nie zostało. Tak że dla mnie przeciwnie, przyjazd do Hrubieszowa był bardzo jakimś żałosnym gestem, który zrobiłam ja i rodzice… Jakąś, jak to powiedzieć, ostatnią próbą znalezienia jakiegoś miejsca, gdzie można znaleźć jakiś kąt. I nie bardzo znaleźliśmy. Ja z [powojennego]

Hrubieszowa nie mam dobrych wspomnień, nie mam dobrej pamięci i nie chciałam więcej tam wrócić. Byłam jeszcze raz w Hrubieszowie. Już jako dorosła osoba, pojechałam z moim mężem i z siostrą. I widziałyśmy, że ten nasz śliczny, domowy, ciepły Hrubieszów jest inny. Stał się miasteczkiem nad granicą i jest taki zapuszczony, niechlujny, wielu rzeczy tam nie ma. I właściwie nie chciałam więcej wrócić do tego obrazu. Ja mam w sobie ten obraz Hrubieszowa nieidealnego, ale takiego, jakim był przed wojną. I takim go chcę zachować.

Co się stało z naszymi rzeczami z mieszkania przy Narutowicza? Niemcy wszystko zabrali. Albo zburzyli, albo zabrali, ale również ludność, to znaczy mieszkańcy dookoła, też rozebrali to, grabili i kradli, wynosili rzeczy z domów opuszczonych. Tak że tam nic nie zostało. Nic nie zostało. Tam było dużo rzeczy, ale nic nie zostało. Na pewno nie po tylu latach… Zresztą jak myśmy przyjechali po wojnie do Hrubieszowa, tak jak powiedziałam, żeby znaleźć jakiś kąt, bo nie było gdzie mieszkać, to nawet nie chcieli nas wpuścić do korytarza. A myśmy mieszkali na drugim piętrze, to jak żeśmy tylko weszli na ten dolny korytarz, to kazali nam od razu opuścić. Nawet nas nie wpuścili do mieszkania na chwilę. Zamknęli za nami bramę i do widzenia. Nie było

(2)

gdzie. A moja mama była ułomna wtedy, bo moja mama została ranna w Oświęcimiu i ona straciła tam nogę. Nie, to nikogo… Oni się bali. Oni się bali. Oni się bali, że będziemy… nie wiem co, w każdym razie byli bardzo wrogo ustawieni i nie można tam było zostać nawet na chwilę. Tak że może jeszcze tam były jakieś rzeczy, ale kto o tym w ogóle myślał? To była inna planeta. Nie. Nie. Zresztą ja, nie wiem. Moja córka kiedyś tak mi powiedziała, znalazła u mnie jakąś taką filiżankę porcelanową, bardzo cieniutką i delikatną, i to jest jedna z małych rzeczy, które moja mama przywiozła z Łodzi po wojnie. Zanim myśmy wyjechali, zabraliśmy kilka rzeczy. To ona to widzi jako rodzinny upominek. Bardzo dobrze, ja nie mam problemu. Ale ja nie, ja w ogóle nie mam żadnego przywiązania do rzeczy, do przedmiotów.

Myśmy wtedy po wojnie przyjechali do Hrubieszowa, bo myśleliśmy, że może ludzie, którym daliśmy trochę towarów, będziemy mogli dostać coś z powrotem, żeby… Nie, nikt, nikt, nikt nie chciał nas znać. Mimo, że wszyscy dookoła wiedzieli kim jesteśmy.

To pięć lat najwyżej minęło, tak że zostali jeszcze ludzie, którzy nas dobrze znali. Nie było do kogo się zwrócić. Ja nawet nie wiem skąd wzięliśmy pieniądze nawet na najskromniejsze rzeczy, żeby się wyżywić. Ja pamiętam, że raz mój ojciec pojechał gdzieś, ja myślę, że pojechał do siostry, i myśmy zostali bez opału, bez niczego. I nam woda zamarzła w kuchni po prostu… nie było już do kogo się zwrócić. Było bardzo ciężko. Ja chodziłam do szkoły, byłam bardzo osamotniona. Miałam koleżanki z klasy, ale nie więcej niż to, i antysemityzm był okropny. Tak że to był bardzo ciężki okres dla wszystkich.

Dlaczego po wojnie wróciliśmy na rok do Hrubieszowa zamiast wyjechać do większego miasta? Mój ojciec miał wtedy pięćdziesiąt sześć lat. Był bardzo osłabiony.

Fakt, że krótko potem zmarł na atak serca. Moja mama była ułomna. Moja mama straciła nogę w Oświęcimiu. Miała wprawdzie protezę, ale ona nie mogła ani pracować ani dużo robić. Ja byłam uczennicą. To znaczy niby to w wieku szkolnym, miałam piętnaście lat. To nie było tak, że można było dostać pracę. Mój ojciec nie był rzemieślnikiem nigdy. On nie miał żadnego rzemiosła. Mój ojciec był kupcem. Co on mógł zrobić? Nie mógł założyć jakiegoś sklepu, jakiegoś interesu. To była Polska po wojnie, socjalistyczna. Wszystko było rządowe. Zresztą on nie miał żadnego kapitału.

Przecież to nie można było tak o. Nikt nie mógł nam dawać żadnych funduszów. Ja myślę, że myśmy żyli z tego, co mój wujek… Ale jeszcze mojego wujka wtedy nie było w kraju. Ja nie wiem skąd wzięliśmy pieniądze na chleb? Może ojciec znalazł jakiegoś znajomego Żyda jeszcze przedtem i dał mu jakieś coś. Może moja siostra przysłała coś. Ale myśmy naprawdę byli na granicach głodu.

(3)

Data i miejsce nagrania 2017-11-04, Lublin

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Transkrypcja Marta Tylus

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Tak że była duża obawa, ale było już… Znaczy było jakieś przygotowanie duchowe, że to nie zostanie, że to jest jakaś przenośnia… Bo

I nauczyciele, jak zdarzyło się raz, że mnie nie było, i moje dobre koleżanki nazajutrz mi bardzo chętnie to opowiedziały, że nauczyciel mówi: „Co, patrzcie na tą

To było bardzo dziwne uczucie, bo ja już byłam wtedy zamężna, już miałam dziecko, i czułam się jak gdybym nigdy nie wyjechała z Polski.. Właściwie czułam się

To jak się pojechało do miasta, akurat byliśmy, jak ich zebrali tych wszystkich Żydów i prowadzili do Hrubieszowa, i tam do Buga, i strzelali po drodze jak ktoś nie mógł iść i

Szliśmy, ludzie padali, ale był jeden fakt, który pamiętam, że [jeżeli] gestapowcy zauważyli, że starszy człowiek nie ma [siły] już iść, to oni wyciągali go z grupy,

[Po wojnie], w Hrubieszowie, gdy stałem pod moim domem [i myślałem], że tyle dobrych serc, tyle prostych ludzi rozstrzelano bez żadnej przyczyny, to czułem ból w

To znaczy to ta sama modlitwa, ale był odpowiedzialny za to… Ja nie wiem czy on był rabinem czy był pomocnikiem rabina, tego kręgu chasydzkiego, który mówił tę

Nawet ci, którzy wracali z obozów i właściwie wiedzieli, że już nie ma krewnych, ale jednak wracali do Polski, żeby odszukać trochę kraju, domu, czy wspomnień..