• Nie Znaleziono Wyników

Losy Gabrieli Silberstein - Danuta Zipper-Olędzka - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Losy Gabrieli Silberstein - Danuta Zipper-Olędzka - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

DANUTA ZIPPER-OLĘDZKA

ur. 1931; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lwów, II wojna światowa

Słowa kluczowe Lwów, II wojna światowa, Gabriela Silberstein, Maria Bilak, śmierć Gabrieli Silberstein

Losy Gabrieli Silberstein

To jest tragiczna historia, bo Rysia została sama. Jakaś pani z Lublina napisała, że ojciec Gabrysi został zamordowany przez takiego faceta, który się nazywał Niedźwiadek, który go miał ukrywać. Zabrał, co ojciec Gabrysi miał, i go zamordował.

Tego się nie dało potwierdzić, więc wcale nie wiadomo, czy to jest prawda. Ale że on został w Lublinie i że nie przeżył, to wiadomo. Natomiast mama zniknęła chyba w łapance i została Gabrysia.

Gabrysia była blondynką, niebieskooka, śliczna dziewczynka, zupełnie niesemicka i ona miała wszelkie szanse, wszelkie możliwości, [żeby przeżyć], bo trzeba było mieć dobry wygląd i trzeba było mówić poprawnie po polsku. Jak się nie mówiło poprawnie po polsku, to nie było rady, nie było cudów. I moja Marysia znalazła jej miejsce u takich dwóch starszych pań, sióstr, one na pewno teraz mi się wydają [stare], pewnie nie były. Gabrysia tam była, nie mam pojęcia, jak długo, Marysia mnie do niej zabierała bardzo rzadko, ale czasami tak. I co się tej Rysi zrobiło – zrobiła się blada, cała w czyrakach. Te siostry jej nie chciały trzymać, bo się bały. Wcale się im nie dziwię. Ja się dziwię tym, którzy się nie bali. Człowiek się musiał bać. Nie wiem, czy ja bym się odważyła, nie jestem pewna. W każdym razie one postawiły Marysi warunek, żeby ją zabrać, że one jej nie będą więcej trzymać. Na pewno też i ekonomia wchodziła [w grę], też trzeba było dawać jeść.

Marysia mnie tam zabrała, żeśmy sobie we trzy usiadły i Gabrysia powiedziała, że ona wie, co Niemcy robią, i ona nie chce przez to przejść, ona chce umrzeć. Miała dwanaście, trzynaście lat. Ja powiedziałam tak: „Gdybym miała wybierać, to ja też wolę umrzeć, niż dostać się w ich łapy”. Marysia kupiła truciznę, nie wiem co, poszła z Gabrysią i nie chciała więcej na ten temat mówić ze mną, nic mi nie mówiła, tak że jak to poszło, to nie wiem. Ale wiem, że jej pomogła umrzeć. Nigdy nie chciała na ten temat [rozmawiać]. Co ja chciałam, to ona nie chciała mówić o tym. Na pewno w ogóle nie została pochowana, tylko gdzieś rzucona, kto wtedy chował. To po prostu dzisiaj się nie mieści w głowie, że to było możliwe. Ja tak myślę, że gdyby Marysia

(2)

najpierw ją wzięła, to nie wzięłaby mnie, tak że to jest tak, jakbym ja zabrała jej miejsce w życiu. I ona miała lepsze warunki niż ja.

Data i miejsce nagrania 2012-09-04, Sztokholm

Rozmawiał/a Wioletta Wejman

Redakcja Justyna Molik

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wtedy jeszcze nie trzeba było mieć ciężkich milionów, żeby wygrać; dzisiaj bez tego, to w ogóle nie ma o czym rozmawiać.. Pamiętam, że spotkanie było w Piaskach, nie wiem,

Jak się wychodziło ze Staszica 10 w jakiś sposób w lewo do takiej dużej ulicy, nie wiem jakiej, tam był sklep z owocami, pamiętam, że tam były tyrolskie jabłuszka, one były

I ja pamiętam, że to było po prawej stronie, że to była suteryna, tam było kilkoro dzieci, młodsze rodzeństwo, Eścia była najstarsza, i tam było

I ja czułam, że cała krew ode mnie spłynęła, a przecież nie mogłam się do tego przyznać, więc siadłam, zdjęłam buty i udawałam, że wysypuję piasek z buta, żeby

To było świństwo z mojej strony, ale ja przecież chciałam się uczyć, chciałam studiować, a ona mi nie pozwoliła do szkoły chodzić, ona mi nie pozwoliła czytać. Ona

Ja usłyszałam takie wypowiedzi: „Teraz przyjeżdżają Żydki i udają kuzynów, krewnych i chcą ściągać wszystkie bogactwa”. Ja sobie pomyślałam: „Ja mam dowód własności

Ona mnie przepraszała, a ja jej byłam taka wdzięczna, przecież wyleczyła mnie z tego świerzbu, a to, że mnie poparzyła, to przecież nie chciała. Ona jeszcze mnie prosiła

Byłam, to już było sporo lat temu, w jakiejś takiej kawiarence, która się nazywała „U Szewca”, i byłam wstrząśnięta, bo w tej kawiarence były ciągle