■M 3. Warszawa, d. 20 Stycznia 1889 r. T om V III.
TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.
PRENUMERATA „WSZECHŚW IATA."
W Warszawie: rocznie rs. 8 kwartalnie „ 2
Z przesyłką pocztową: rocznie „ 10 półrocznie „ 5
Prenumerować można w Redakcyi Wszechświata i we wszystkich księgarniach w kraju i zagranicą.
Komitet Redakcyjny stanowią.: P. P. Dr. T. Chałubiński, J. Aleksandrowicz b. dziek. Uniw., K. Jurkiewicz b. dziek.
Uniw., mag.K. Deike, mag.S. Kramsztyk,Wł. Kwietniew
ski, W. Leppert, J. Natanson i mag. A. Ślósarski.
„W szechśw iat" przyjm uje ogłoszenia, k tó ry c h treśó m a jakikolw iek zw iązek z nau k ą, na następujących w arunkach: Z a 1 w iersz zw ykłego d ru k u w szpalcie albo jego m iejsce pobiera się za pierw szy ra z kop. 7 '/a
za sześć n astępnych razy kop. 6, za dalsze kop. 5.
A d res ZEBed-aJscyi: ^rałso-^rslsie-Frzed.m.ieście, ISTr 66.
PODOBIEŃSTWO OCHRONNE
(MIMETYZM)
U M O T Y L I .
P ow szechnie wiadomo, że zabarw ienie i ogólny pokrój zw ie rzą t stosuje się do w a
ru nk ów ich bytu. N iektórzy badacze takie upodobnianie się zw ierząt (lo różnych przed
miotów żyjących lub nieżyjących, tłu m a
czyli błędnie przez w rodzoną skłonność ga
tunku, albo.też przez w pływ k lim atu , g ru n tu i pożyw ienia. D opiero przy udziale teo- ry i w yboru natu raln eg o te zagadkow e z ja wiska zostały gruntow nie w yjaśnione. Szcze-
Fig. 1. Gąsienica ćmy bzowej (Uropteris sambucaria), przyjmująca postać gałązki drzewą.
Na prawo u góry motyl (ćma), pod nim, na gałązce poczwarka.
34 WSZECHŚW IAT. N r 3.
A--- ----
gólnićj w yczerpująco i z praw d ziw y m t a lentem rozw inął i w ytłum aczył je A l. R.
W allace *)• W iele bardzo zw ierząt, do ro z m aitych g ru p należących, posiada zdolność u k ry w a n ia się w najró żn o ro d n iejszy spo
sób ju ż to w celu ochrony p rzed n ie p rz y ja ciółm i, ju ż też dla łatw iejszego pochw yce
nia zdobyczy. U ow adów najczęściej spo
ty k ać się daje owo zastosow anie b arw y i kształtów zw ie rzą t do otoczenia. S k rz y d ła ow adu lu b ciało gąsienicy p rzy b iera n ieraz barw ę k o ry i liści, n a k tó ry ch ow ad lub gąsienica zw ykle przebyw a, n iek ied y naw et sk rz y d ła n aśladują form ę i nerw a- cyją liści lub nierów ności kory.
P o d zw rotnikam i, j a k mówi znakom ity W allace, zn ajd u ją się tysiące g atu n k ó w owadów, k tó re podczas dnia spoczyw ają przyczepione do k o ry drzew uschniętych lu b obalonych. W iększa część ty ch owa
dów je s t ta k d elik atn ie u p strz o n a szarym i b ru n a tn y m kolorem , a w skutek tego b a r
wa ich ta k doskonale zlew a się ze zw ykłym kolorem ko ry , że niep o d o b n a ich odróżnić w odległości n aw et p a ru stóp. Nie b ra k podobnych p rz y k ła d ó w i pom iędzy k ra jo - wemi ow adam i. K ra jo w e chrząszcze d ro bne, należące do g ru p y w ołków czyli no
sków, k tó re p rzebyw ają n a różnych rośli
nach, za zbliżeniem się człow ieka lu b zw ie
rzęcia, a szczególniej za w strząśnięciem ro śliną, sp adają z niej i p rz y ciąg ają do siebie nogi i rożki, k tó re doskonale ch ow ają się do zag łęb ień przeznaczonych n a ich po
m ieszczenie; tym sposobem ow ady te leżąc sp okojnie, niby m artw e, zam ieniają się na b ry łk i ow alne, zw ykle b ru n a tn e lu b szare, k tó ry ch nie m ożna odróżnić pośród podo
bnie zabarw ionych kam yczków lu b kaw a
łeczków ziem i, pom iędzy któ rem i leżą n ie ruchom o. W szystko to pom aga do u k ry c ia się owadów, a w ięc stanow i je d n ę z p rz y czyn pom yślnie w pły w ający ch na zabespie- czenie istn ien ia g atu n k u .
M otyle czyli ow ady łu sk o sk rzy d łe, zw y
kle św ietnie zabarw ione bogatem i kolo ram i,
') A lfred Kussel W allace, Z n aczen ie te o ry i wy
b oru n atu raln eg o ze w zględu na naślad o w n ictw o i in n e o chronne podobieństw a zw ierząt, z ang. p rz e łożył A. W rześniow ski, prof. uniw ., P rz y ro d a i P rz e m ysł, 1875, N r 7—14,
łatw o staw ałyby się zdobyczą nieprzyjaciół, gdyby nie znajdow ały obrony właśnie w podobieństw ie i naśladow nictw ie ochron- nem. R o skład b arw n a m otylach dziennych i ćm ach, j a k to zauw ażył W allace, dopom a
ga bardzo skutecznie do ochronnego podo
bieństw a i u k ry cia się ty ch w iotkich istot.
U m otyli dziennych św ietne barw y z n a j
d u ją się n a górnej po w ierzch ni w szystkich czterech skrzy d eł, k tó ry ch dolna pow ierz
chnia niem al zaw sze je s t zab arw io na sk ro m niej i zw ykle ciem nem i koloram i. Cmy zaś (m otyle zm ierzchow e) posiadają naj
piękniej zabarw ioną ty ln ą tylko p arę sk rzy deł, p rz e d n ia zaś p a ra je s t ciem nych kolo
rów , często naśladujących ja k ie ś przedm io
ty i podczas spoczynku zawsze przednie skrzy d ła za k ry w ają ty ln e. T ak i ro skład b arw je s t do wysokiego stopnia ochron
nym , gdyż m otyle dzienne zawsze podczas spoczynku wznoszą sk rz y d ła do góry i tym sposobem zasłaniają niebespieczną świe
tność górnćj pow ierzchni, ginąc rap tow n ie z oczu nieprzyjaciół. P rz y dokładniejszem po znaniu różnych g atunków m otyli i przy bliższem śledzeniu ich obyczajów łatw o się przek onać, że dolna pow ierzchnia skrzy d eł u m otyli dziennych, a g ó rn a u zm ierzcho
w ych (ćm y) byw a naśladow niczą i o ch ron ną. S p raw d zili to na m otylach egzotycz
nych różni badacze, o k tóry ch w spom ina W allace. N iem niej bogatego m atery jału dt> podobnych obserw acyj, dostarczają g a tu n k i euro pejsk ich i krajo w y ch naszych m otyli, tak , że każda w ycieczka na łąki, w zaro śla i lasy, może dostarczyć poucza
ją c y c h p rz y k ład ó w . D owodem tego są ob- serw acyje podane przez p. Y. B ran d ico u rt w „L a N a tu rę ” (N r 805, 1888 r.), odnoszące się zarów no do m otyli, jak o też gąsienic i po- czw arek. D osyć często ciemna b arw a g ą
sienic nie pozw ala ich odróżnić od gałązek i k o ry drzew a, n a którem są rosciągnięte.
S p raw d zić to możemy szczególniej na g ą
sienicach m iernie (G eom etridae v. P h alae- nidae) zw anych tak z pow odu oryginalnego ich chodu. G ąsienice m iern ie m ają sześć nóg praw dziw ych n a p rzedn im i cztery no
gi fałszyw e na tylnym końcu ciała, chodząc w yginają łukow ato środ ek ciała i p rz y cią
g ają tylną część ciała do p rzed niej. M ają one szczególny zwyczaj przyczepiania się
Nr 3.
tylnem i nóżkam i do gałęzi i trzym ania cia
ła sztyw nie w yprostow anego, w postaci ka
w ałka drew na. W takiój pozycyi w ydają się one częścią rośliny, na którój siedzą,—
a w prow adzając w ten sposób w błąd ptak i lub owady drapieżne, u n ik ają niebespieczeń- stwa, k tóre im zagraża.
G ąsienica ćmy bzowćj (U ro p te rix sam- bucaria L.), k tó ra ma ciało walcowate, w y
sm ukłe, b ru n a tn e z ciem niejszem i i jaśn iej- szemi prążkam i podłużnem i, gdy je s t zu
pełnie w yciągniętą, nieruchom ą i przycze
pioną tylnem i nóżkam i do g ałązki (pod ostrym kątem ), podobną się staje do k aw ał
k a drew na, do suchćj gałązki bzu (fig. 1).
Z ostaje ona bardzo długo w tćj pozycyi i przez to uchodzi pogoni ptaków owado- żernych.
G ąsienice k o lo ru zielonego tru d n e są do odróżnienia od d rzew a na k tórem żyją, szczególniój, gdy to m a m iejsce n a d rz e
wach gęsto rozgałęzionych, na k tó ry ch w szy
stkie przedm ioty o trzy m u ją odblask zie
lony.
T ru d n o ść odróżnienia pow iększa jeszcze nasze przyzw yczajenie, że uw ażam y zw ykle kolo r zielony za w yłączną w łasność roślin.
G ąsienica k ap u stn ik a (P ie ris brasicae), n ie
ruchom a i w yciągnięta w zdłuż głów nych nerw ów liścia kapusty, doskonale mięsza się z jego barw ą i mało je s t widoczna. Pospo
lita w naszym k ra ju gąsienica ćmy (mier- nicy) brzozow śj (A m phidasis b etu laria L.), k tó ra żyje na różnych drzew ach liściastych, objadając ich liście, a m ianowicie: na bi'zo- zie, wierzbie, topoli, dębie, lipie i wiązie, posiada różne zabarw ienia, stosownie do g a tu n k u drzew a, na którem przebyw a. G dy m ieszka na brzozie, p rzyjm uje barw ę kory m łodych gałązek, n a dębie je s t k o lo ru sza- ropopielatego, na wiązie szarożółtawego, na w ierzbie i topoli żółtozielonego. M otyl te go g atu n k u ma sk rzyd ła białe, upstrzone
Fig. 3. Prz%dka dgbowa (Lasiocam pa quercifolia).
tylko czarnem i pun ktam i i kreseczkam i i gdy siedzi na białój korze brzozow śj je st p raw ie niedostrzegalnym .
P oczw arki są zarówno bezbronne j a k gą
sienice i podobnież u n ik ają zagłady , dzięki barw ie ochronnój. G ąsienica p aw ik a noc
nego wielkiego (A ttacus pavonia m ajor), w ciągu S ierpnia (we F ra n c y i) oprzędza się w kokon czyli oprzęd b ru n a tn y i tw ard y, k tó ry umieszcza na ru in ac h , m urach o b d ra- panyćh lub w szparach drzew , gdzie barw a wybornie j ą strzeże. O prócz tego, oprzęd ten je st osobliwie zbudow any, podobny do Fig. 2. C ytrynek, szakłakowiec (R hodocera rham ni),
przy jm u jąca postać liścia.
36 W SZEC H ŚW IA T. Nr 3.
sieci n a ry b y i tak urządzony, że ow ad mo
że z niego wyjść, a nieprzyjaciel zzew nątrz do niego w ejść nie może. Si w ica (D icra- n u ra (H a rp y ia) vin u la) um ieszcza swoje oprzędy w dziuplach drzew . P ły n gryzący, k tó ry w ydziela, pozw ala jó j zm iękczać czą
stki drzew a i kory, k tó re w łącza do sk ład u budow y swego oprzęd u w tak i sposób, że zaty k a niem i szczelinę, w której się mieści i n ad a je przez to sw em u m ieszkaniu pozór i b arw ę pnia, w k tó ry m z całym spokojem dokonyw a sw ego p rzeobrażen ia. P ew n a liczba m otyli krajow ych za całą obronę p o siada podobieństw o z liśćm i, pniam i drzew lu b innem i przedm iotam i.
Sam ica c y try n k a (R hodocera rh a m n i) je s t k o lo ru zielonaw obiałego i, gd y spoczy
w a ze w zniesionem i sk rzy d łam i, podobna je s t dosyć do liści szak łak u , n a dolnej po
w ierzchni k tó ry ch często się trzy m a i tym sposobem unik a n iep rz y jació ł (fig. 2).
T h ecla ru b i o sk rz y d ła ch bru n atn o czar- niaw y ch z w ierzchu, a zielonkaw ych od spodu, może być p rz y ró w n y w a n ą do liści rozm aitych drzew . M otyle nocne często są podobne do zeschłych liści. P rzy to cz y ć t u taj m ożna p rząd k ę dębow ą (L asiocam pa q uercifolia L . (fig. 3), k tó rą nazyw ają ta k że „m artw ym liściem ” dlatego, że m a cia
ło rude, sk rz y d ła na b rzegu ząbkow ane i tym sposobem posiada pozór zw iędłego i uschniętego liścia dębow ego. W o g ó le je st- to m otyl nocny dość duży, sam ica znacznie w iększa od samca; w spoczynku trzym a sk rz y d ła p rz ed n ie dachow ato. z pod któ ry c h po bokach w yg ląd ają sk rz y d ła tylne, o brzeg u karbow anym .
P rz y k ła d y pow yżej p rzytoczone w y k a zu ją j a k w ażnem i są szczegóły pow ierzch o
wności i u b a rw ie n ia zw ierząt, ze w zględu n a ich ochronę, a często istnienie g a tu n k u zw ierzęcia może zależyć od u k ry c ia go p rzed nieprzyjacielem . S topień tej ochrony byw a różny: począwszy od prostego brak u w ido
cznych b arw lub ogólnej zgodności z prze- w ażającem i odcieniam i n a tu ry , dochodzi on do drobiazgow ego pod o b ień stw a do ró ż
nych części roślin.
A . S.
OGÓLNE ZASADY
W ED ŁUG
(Alfreda §assel ^allacea.
IV. Obszar etyjopski.
O b szar ten należy do najlepiej o d g ran i
czonych i zajm uje całą zw rotnikow ą i po*
łud niow ą A fry kę, zw rotnikow ą A rab iją, M ad ag askar i n iektóre inne wyspy. N ie
k tó rzy p rz y ro d n icy chcieliby przyłączyć doń całą S ah arę aż po g óry A tlasu, zdaje się'jed n a k , że ta część A fry k i posiada r a czej faunę palearlctyczną. W każdym r a zie, zanim odpow iednie stu d y ja wyśw ietlą tę niepew ną k w estyją, przeprow adzim y tym czasow o granicę obszaru w zdłuż zw ro
tn ik a R aka, przed łu żając j ą i n a A rabiją, k tó ra niew ątpliw ie pod w zględem zoogieo- graficznym tu taj należy.
N ied o k ład n a znajom ość w nętrza A fryk i staje na przeszkodzie dobrem u podziałowi tego obszaru na p row incyje,niem niej jed n ak podział ten w ogólnych zarysach p rz ep ro w adzić będziem y m ogli. C ała bezleśna czyli stepow a część A fry k i stanow ić będzie p ier
wszą, czyli t. zw. W schodnio-A frykańską p ro w in cy ją (p. m apę w N r 28 z r. z.). Jest- to średnio w zniesiona k ra in a , p o k ry ta tr a w iastą roślinnością i b uk ietam i lasów, a po
siadająca k lim a t suchy i gorący. Na połu
dnie od rzek i G am bii aż po 10° lub 12° sze
rokości południow ej rosciąga się obszar l a sów po drów nikow ych, stanowiący dru g ą, czyli Z achodnio - A frykańską prow incyją.
W scho dn ia j ej g ra n ic a nie je s t ściśle oznaczo
ną, zd aje się jed n ak , że przechodzi w zdłuż zachodniej lin ii w odorozdziału górnego N i
lu i wschodniej linii w odorozdziału rz e
ki K ongo. P ołu dn io w a część A fry k i, od-
') Porów n. W szechśw iat z r. 1888, str. 417, 437, 469, 549, 568. W 1888 r. do N r 28 W szechśw iata b y ła też do d an a m apa, n a k tó rą powołuje sig n i
niejszy a rty k u ł.
(Przyp. Red.)
37 graniczona na północy pustynią K a la h a ri
i doliną Lim popo, stanow i trzecią, t. zw.
P ołudniow o - A frykańską prow incyją; gdy w reszcie M adagaskar i wysepki sąsiednie utw orzą czw artą — M alagazyjską pro w in cyją.
O bszar E ty jo p sk i liczy w swój faunie 44 rodzin ssących, 72 — ptak ó w , 85 — gadów, 9 — ziem now odnych i 15 —• ry b słodkow o
dnych. Na 175 rodzin zw ierząt kręgow ych 23 je s t w yłącznie w łaściw ych tem u obsza
row i, a zatem praw ie 1/s. Ze 142 rodzajów ssących •— 90 je st w łaściw ych, więc praw ie 2j 3j w reszcie z 294 rodzajów ptaków niem al 3/ 5, bo 179 je s t w yłącznie w łaściw ych. L i
czby te pokazują, że obszar etyjopski po
siada znacznie więcój właściwości, aniżeli w schodni, co głów nie przypisać należy n ad zw yczaj uspecyjalizow anój faunie M ada
gaskaru, bez którój oba obszary są praw ie rów noznaczne.
. 1. P row incyją Wschodnio - A fry k a ń sk a obejm uje, ja k to pow iedzieliśm y wyżój, ca
łą otw artą część A fry k i na południe od zw ro
tn ik a R aka. Z w yjątkiem wąskiego pasa na w schodniem pobrzeżu, oraz dolin N igru i N ilu, je stto po większój części k ra in a fali
sta, w zniesiona na 1000' do 4000', tylko we wschodniój części ro sciągają się wyżyny A bissynii, wysokie średnio na 16000'. Ten system gór ciągnie się k u południow i, gdzie się kończy w yniosłem i szczytami K enia (18000') i K ilim an d żaro (20000'). P raw ie cała ta k ra in a je s t bezleśna, p o k ry ta p rz e w ażnie roślinnością traw iastą z domięszką krzew ów kolczastych i rzad k ich bukietów drzew . L a sy ciągną się tylko po obu sk ło nach (w schodnim i zachodnim ) gór Abis- syńskich, oraz na p obrzeżu M ozambickiem od Z anzibaru do Sofali,
P o d w zględem zoologicznym cała ta og ro m na p rzestrzeń , k tó rą ujęliśm y pod nazw ą prow incyi W schodnio-A frykańskiój, posiada faunę bardzo jed n o litą , a w iele form zaj
m uje przestrzeń od S enegalu do A bissynii, lu b od A bissynii do Zam bezi; n iek tó re n a
w et j a k d zik afrykański (P h aeochaeru s ae- thiopicus) pom iędzy ssącemi, lu b k raska (C o ry th o rn is cyanostigm a), sikora (P arus leucopterus) i inne pom iędzy ptakam i są rossiedlone w G am bii, A bissynii oraz A fry ce południowo-wschodniój. W ogóle jed n ak
prow incyją ta je st najm niój charakterysty
czną ze w szystkich czterech i raczój odróż
nia się negatyw nem i cechami, to je s t bra
kiem typow ych form etyjopskich, aniżeli znajdow aniem się'J form właściw ych. Tych ostatnich je s t liczba nieznaczna a i to p r a wie w szystkie posiadają m ały rejon roz
mieszczenia i ograniczają się przew ażnie do wyżyn Abissyńskich.
Ssących liczy ta pro w in cy ją kilka ro d z a
jó w właściwych, ja k T heropithecus (m ałpa), P etro d ro m u s i R hynchocyon (z owadożer- nych); rodzaj antylopy abissyńskiój (Neo- trag us) i k ilk a jeszcze. Z innych czw oro
nogów bardziój szerokiego rozmieszczenia charakterystycznem i dla niój są różne ro dzaje antylop (O ryx, Kobus, H ip po tragu s i inne), dalój żyrafy, nosorożce, hyjeny i niektóre wielkie koty. P ta k ó w ty lk o dwa rodzaje są właściw e tój prow incyi (H ypo- colius i B alaeniceps). T en ostatni należy do ptastw a błotnego i odznacza się niepo
m iernie wielkim , szerokim dziobem. P od względem system atycznym zbliżonym je st do bocianów . Z gadów spotykam y tu ty l
ko trzy rodzaje właściwe; z ryb zaś słodko
w odnych ani jednego.
2. Prow incyją Zachodnio - A fr y k a ń s k a obejm uje w ielki obszar lasów, ciągnących się na po łud nie rzek i Gambii. P ółnocna granica biegnie praw ie rów nolegle z połu
dniow ym brzegiem S ah ary aż po góry two
rzące źródła górnego N ilu. W schodnia g ra nica idzie stąd poprzez liniją w odorozdziału między Oceanem A tlantyck im i Indyjskim aż po 11° szer. południow ój. S tąd skręca n a zachód do pobrzeża zachodniego.
Ssących posiada prow incyją Zachodnio- A fryk ańsk a osiem właściw ych rodzajów , spomiędzy któ ry ch najw ybitniejszym je s t T roglodytes, do którego należą w ielkie an- tro po id aln e m ałpy— go ry l i szym pans. T ru dno też pom inąć małe jelen io w ate stw o rze
nie, należące do rodzaju H yom oschus, z ro dziny T ra g u lid a e , w łaściw ój obszarow i wschodniemu; wreszcie bardzo osobliwy A nom alurus podobny zew nętrzn ie do pola- tuchy, z którą je d n a k nie je s t bespośrednio spokrew niony.
W łaściw ych ro dzajów p tak ó w spotykam y tu dwadzieścia k ilk a , spom iędzy których zasługuje na w zm iankę dzioborożec (Bere-
r 38 W SZECH ŚW IA T.
nicornis), należący do m alajskiój rodzin y B ucerotidae. W ogóle zw rócić należy u w a gę, że zarów no pom iędzy ptak am i, ja k i ssą- cemi spotykam y pew ien p ro c e n t typów i n dyjskich, a raczój m alajskich. T o samo da się pow iedzieć o gadach i ziem now o
dnych, k tó re rów nież o kazują często p o krew ień stw a ze w schodnio - indyjskiem i.
B ardzo ciekaw em je s t znajdow anie się tu dw u rodzajów węży (D ryiop his i D ipsado- boa), należących do fau n y zw rotnikow ej A m eryki.
T rz y w yspy,leżące w zatoce G w inejskiój, należą do tój prow incyi, a m ianow icie F er- nando-P o, w yspa K siążęca i w yspa ś-go Tom asza. F e rn a n d o -P o , ja k k o lw ie k b a r
dzo blisko ląd u położona, liczy w swój fau nie znaczny p rocent form w łaściw ych sobie.
To je d n a k uspecyjalizow anie je st zapew ne pozornem i pochodzi stąd p raw dopodobnie, że w spom niana w yspa je s t doskonale z b a dana, gdy przeciw nie sąsiednie pobrzeże było m ało dotychczas eksplorow ane. Z n a j
dow anie się na niój tak ich ssących ląd o w ych, ja k lem urów , h yraxów i w spom nia
n y ch u p rzednio w iew iórek (A n o m alu ru s) w skazuje, zdaje się, że F e rn a n d o -P o była p rz ed niedaw nym czasem połączona z lądem .
W y sp a ś-go Tom asza, od leg ła o 150 m il od ląd u stałego, nie posiada w cale ssących, a z 30 gatunków p ta k ó w —6 nie spo tyka się gdzieindziej. W reszcie w yspa K siążęca, p rzedzielona 100-m ilow ą p rz estrze n ią od pobrzeża, liczy w swój faunie około 40 g a tunków ptaków , a m iędzy niem i 7 w y łą
cznie tu spotykanych . Ssących b ra k na niój, podobnie ja k na poprzedniej w yspie.
O sobliw ością je s t b ra k zu p ełn y n a wyspie K siążęcej ptaków drap ieżn ych, k tó re obfi
tu ją n a dw u innych. B ra k ten W allace przypisuje w ielkiej liczbie p ap u g siw ych (P sittacu s erith a cu s), k tó re podobno o d p ę
dzają w szelkie ptactw o drapieżne.
3. Prowincyja P ołudniow o - A fry k a ń sk a stanow i najbardziej w ybitn ą część całej A f
ry k i, chociaż dla b ra k u n a tu ra ln y c h zagró d tru d n o je s t oznaczyć ścisłe jój granice. Z d a
je się, że najw łaściw szą b y ło b y rzeczą zam knąć j ą od północy p u stynią K a la h a ri i do
liną rzeki Lim popo, a tym sposobem Ca- p lan d i N atal będą stanow iły tę p row in cy - ją . P o d w zględem botanicznym je s tto n a j
ciekaw szy zakątek św iata, gdyż nigdzie indziej nie spotkam y n a odpow iedniej prze
strzen i takiego nagrom adzenia rodzajow i g atu n k ó w właściw ych, j a k w tym k aw ałku A fry k i południow ój. Zdaw aćby się mogło, że podobna specyjalizacyja, flory pociągnie za sobą rów ną sam odzielność fauny, lecz zw ierzęta wogóle m niej są czułe n a w p ły wy k lim atu i g ru n tu , niż rośliny, a łatw y dostęp z sąsiednich obszarów afrykańskich spow odow ać m usiał inw azyją form bardziój ku północy osiedlonych. A by więc bes- stron nie sądzić o faunie p row incyi P o łu dniow o - A fry kań skiej m usim y n a chwilę zapom nieć o tój osobliwej specyjalizacyi jój flory.
Niem niej jed n ak część ta A fryki posiada najw ięcój właściw ych sobie ssących ze w szystkich trzech prow incyj lądow ych ob
szaru etyjopskiego, pomimo, że zajm uje najm niejszą przestrzeń. Spotykam y tu je- dnę całą rodzinę (C hrysochloridae, czyli złote k re ty ), zam ieszkującą w yłącznie po
łudniow y k ą t A fryk i. W ogóle część ta li
czy 18 rodzajów zw ierząt ssących, niespo
tyk anych gdzieindziój. P ta k ó w posiada nie mniój ja k 12 rodzajów właściw ych, a m iędzy niem i odróżnić należy rodzaj Geo- colaptes, oznaczający dzięcioła ziemnego, zbliżonego do form y am erykańskiej. W re szcie p row incy ja P o łu d n io w o -A fry k a ń sk a posiada 4 rodzaje właściw e węży; 10 ro d z a
j ó w — ja sz c z u re k (m iędzy niem i rodzaj C ham aesaura, stanow iący osobną rodzinę C ham aesauridae); 4 rodzaje ziem nowodnych i jed en rodzaj ry b słodkow odnych. O wady są tu także bardzo bogato reprezentow ane przez ro d zaje w łaściw e, n a dowód czego przytoczyć m ożna, że samych koziorożców (L ongicornia) liczy 67 rodzajów , niespoty
kanych w innych prow incyj ach, co tem dziw niejszem w ydać się musi, że okolica w m owie będąca je s t po większój części bezleśną, gdy w spom niane owady przew aż
nie zam ieszkują lasy.
W ogóle fauna prow incyi P ołudniow o- A fry k ań sk iej p rzy całej swój specyjalizacyi w ykazuje w w ielu razach pokrew ieństw o z form am i obszaru w schodniego, a szczegól
niej prow incyi M alajskiój, gdy jed n o cze
śnie w ystępują tu n iek tó re ty py a u s tra lij
skie i am erykańskie.
Do obszaru etyjopskiego zaliczyć należy wyspy: Ś-ój H eleny i T ristan d ’A cunha.
P ierw sza z nich leży o 1000 mil na zachód od A fry k i i pod 16° szerokości południow ej.
P rz e d dw ustu laty wysepkę tę pokryw ały przepyszne lasy, które uległy zniszczeniu od chw ili, kiedy w prow adzono kozy. W sku
tek tego fauna je j nie p rzedstaw ia dziś ża
dnego interesu, gdyż w iele form w łaści
w ych zginąć m usiało w raz ze zniszczeniem lasów. Jed y n ie ow ady i muszle lądowe ocalały w znacznej części, a badanie ich w skazuje przedew szystkiem powinowactwo z formami etyjopskiem i; zatem idą niektóre g atu n k i typ u palearktycznego, a wreszcie pew ien procent spokrew nionych z m ieszkań
cami wysp A tla n ty k u północnego. Oprócz tego znaczna część owadów, w edług zdania p. W ollastona, je s t w yłącznie w łaściw ą tćj wyspie.
M ała w ysepka T rista n d A c u n lia leży pośrodku O ceanu, m iędzy przylądkiem D o
brej N adziei i ujściem L a P la ty , nieco j e d n a k bliżój pobrzeża afrykańskiego. S po
tykam y tu cztery g atu n k i właściwe ptaków , z który ch je d e n nie posiada żadnego wybi
tnego p o krew ieństw a z formami innych ob
szarów , d ru g i zbliżonym je st do gatunku europejskiego, trzeci należy do rodzaju afrykańskiego, a czw arty, opisany niedaw no ja k o now y rodzaj w róbla (Nesospiza acun- hae) zdaje się posiadać ty p am erykański.
Tego rodzaju różnolitość fauny ornitolo
gicznej uniem ożliw ia pom ieszczenie w ysep
ki T ris ta n d’A cu n h a w którym kolw iekbądź z obszarów zoogieograficznych; zaliczam y j ą je d n a k do etyjopskiego, gdyż n atu raln ie
idzie po w yspie S-ój H eleny.
4. Prow incyja M alagazyjska należy do najciekaw szych okręgów zoogieograficz
nych. M a ona podobne znaczenie w zglę
dem ląd u afrykańskiego, ja k A n ty lle w zglę
dem A m eryk i, lub N ow a-Z elandyja w zglę
dem A ustralii, lecz przew yższa obie te g ru py bogactw em form właściw ych. Zalicza
my tu przedew szystkiem M adagaskar, a ta k że rozrzucone wkoło niego w yspy, zw ane M askareńskiem i, to je s t M auritius, B our- bon, R odriguez, w yspy Seszelskie i Ko- m orskie.
M a d a g a sk a r je st w yspą pierw szej klasy, m ającą 1000 m il długości i średnio 250
m il szerokości. O ddziela ją od stałego lą du k an a ł szeroki n a 230 mil; szerokość ta zm niejszy się do 160 m il jeżeli odetniemy mielizny, rosciągające się na zachodniem pobrzeżu wyspy. M adagask ar je s t wyspą górzystą, o całej środkow ej części bezle
śnej. M iędzy pobrzeżem i tą o tw artą wy
niosłą częścią ciągną się w spaniałe lasy zw rotnikow e, będące ojczyzną najw iększój części typow ych form m adagaskarskich.
Z 40 rodzin ssących lądow ych, ja k ie za
siedlają A frykę, M adagaskar, posiada tylko 11 reprezentantów ; lecz zato 3 rodziny i 20 rodzajów są w yłącznie właściwe tem u dy
stryktow i, a wszystkie g atu n k i w liczbie 65 (z w yjątkiem może jedn ego lub d w u g atu n ków nietoperzy) spotyka się je d y n ie n a M a
dagaskarze. F au n a terologiczna (ssących) ch a rak tery zu je się bogactw em lem urów i ow adożernych. L em u ry znane są nadto z zachodniego pobrzeża A fryki, z In dy j P o łudniow ych i z M alajów . Są to widocznie resztki prastarej g ru p y , k tó ra niegdyś za
siedlała znacznie większą p rzestrzeń , gdyż spotykam y ją w pokładach eocenicznych w A m eryce północnej i w E uropie.
P rz y tem wszystkiem u derza nas b ra k na M adagaskarze ch arak tery sty czn y ch czwo
ronogów afrykańskich, ja k m ałpy, wielkie koty, antylopy, słonie i nosorożce, co w sk a
zyw ać się zdaje, że M adagaskar tw orzył część południow o-afrykańskiego lądu w b a r
dzo odległych czasach, zanim wspom niane tylko co zw ierzęta zdołały się tam dostać.
Znajdow anie się n a M adagaskarze szcząt
ków hipopotam a, współczesnego strusiow a- terou A epiornisow i, oraz obecność żyjącej dziś jeszcze świni z afrykańskiego 1’odzaju P otam ochaerus objaśnia się poniekąd oby
czajam i ty ch zwierząt, dla których możli- wem je s t przepłynięcie szerokich odnóg morza.
P o d względem specyjalizacyi avifauny M adagaskar należy do najbo gatszych zak ąt
ków świata. Dość je st pow iedzieć, że p o siada 33 właściwych rodzajów (z nich nie
k tó re spotyka się n a w yspach M askareń- skich), a na l l l g atu n k ó w ptakó w lądo w ych, zasiedlających tę wyspę, tylko 12 zam ieszkuje sąsiedni k ontynent. Zw rócić należy uw agę na tę okoliczność niezm iernie ciekaw ą, że żadna z wyłącznych afry k ań
40 W SZECH ŚW IAT. Nr 3.
skich ro d zin ptaków nie p o siad a' swych r e p re zen tan tó w n a M adagaskarze, a z d r u giej strony spotykam y tu liczne ro d zaje ty p u w schodnio - indyjskiego lub m alaj- skiego.
Z najdow anie się n a M adag ask arze ta k licznych i ta k dalece uspecyjalizow anych form , że klasyfikacyja ich stanow i n ieraz wielką, trudność dla zoologów , w skazuje, że w yspa ta je s t bardzo starą, i od bardzo d a
w na odosobnioną. P rzy puszczać n adto m o
żna, że je stto re sz tk a daw nego ląd u , lub bardzo w ielkiej w yspy, na k tó rej podobnie urozm aicona fauna rozw inąć się m ogła.
W yspy M askareńskie dzielą do pew nego stopnia osobliwości sąsiedniego M adagask a
ru. O drzuciw szy n ieto p erze, w yspy te nie posiadają żadnych ssących, a w y jątek sta now ią w yspy K om orskie, na k tó ry c h za
m ieszkuje pew ien w łaściw y im le m u r (L e m u r m ayottensis) i w łaściw y g atu n ek cyw e- ty (V iv erra). P ta k i są p rzew ażn ie typ u m adagaskarskiego lu b afrykańskiego . P o m iędzy gadam i spoty k am y ty p y a fry k a ń skie, indyjskie, au stralijsk ie, a n a w e t am e
ry kańsk ie. To samo, lecz w jeszcze w yż
szym stopniu da się pow iedzieć o ow adach M ad a g ask aru i w ysp M askareńskich, z tą je d n a k różnicą, że ro zm aite ro d ź m y o w a
dów o k azują różne pokrew ieństw a. I ta k w rodzin ach C etoniidae i L am iid ae p rz e w aża pierw iastek afry kański; pom iędzy C i- cin dellid ae •— p ołudn iow o - am erykański;
w rodzinie C arabidae — w schodni, gdy n a reszcie w rodzinach C eram bycidae i B u p re - stid ae w pływ afry k ań sk i zdaje się ró w n o ważyć z obcokrajow ym .
S łów k ilk a należy w spom nieć o bardzo ciekaw ej faunie zaginionej, którój p rz ed sta
wiciele żyli jeszcze nie w iele w ięcej j a k p rzed stu laty. N a jw y b itn iejszy m b y ł D o
do z wyspy M aurycego (D idus ineptu s), zbliżony do gołębi, g d y jed n o cześn ie n a w y
spie R odriguez zam ieszkiw ał b lisk i rodzaj Pezophaps. O prócz tego znane są szczątki dw u w odników n ielo tn y ch i czap li o k r ó t
k ich bardzo skrzydłach (A rd ea m egacep ha- la). Z M ad ag ask aru znane są szczątki ol
brzym iego strusia (A ep iornis). W reszcie na w yspach R o driguez i M aurycego odk ry to aż pięć gatunków , olbrzyw ich żółwi zbliżo
nych bardzo do tych , ja k ie się dziś jeszcze
sp o ty k ają n a m aleńkiej wysepce A ldabrze, położonej na północ od Seszellów.
N a zakończenie słów k ilk a powiedzieć m ożna o p rzypuszczalnej historyi obszaru etyjopskiego, do czego posłuży nam zarówno rozm ieszczenie obecne zw ierząt afrykańskich j a k i znajom ość paleontologii epoki trzecio rzędow ej. W iadom em je s t, że w n a jd a w niejszych czasach tej epoki obszerne m o
rze ciągnęło się od zatoki B engalskiej aż k u wyspom B ry ty jsk im , dzieląc dw a wiel
kie lądy, to je s t paleark ty czn y , obejm ujący część dzisiejszój E u ro p y i A zyi, oraz a fry kański, obejm ujący dzisiejszą środkow ą i p o łu dn io w ą A fry kę. T en o statn i roscią- gał się praw d op od ob nie daleko n a wschód ku A u stra lii, oraz na zachód k u A m eryce południow ej, o czem św iadczą liczne w y
sepki i rafy podm orskie. M ad ag ask ar i w y
spy M askareńskie stanow iły podówczas część tego w ielkiego południow ego ko n ty nentu. Zbliżenie ta k ie bi-zegów afry k ań skich do A u stra lii i A m ery k i objaśnia nam znajd ow anie się w tój części ziemi ptaków stru sio w aty ch, gdyż podówczas nie istn iały jeszcze n a południow ym kontynencie w ięk
sze drap ieżn ik i, któ reb y j e m ogły wyniszczyć a przew ażać się zdaw ał ty p lem urów , bez
zębnych i ow adożernych. Jednocześnie zaś n a północnym kontyn encie obfitowały ju ż m ałpy i n iektóre w ielkie czw oronogi. Z d a
je się, że pierw sze połączenie dw u k o n ty nentó w odbyło się na południku dzisiejsze
go T u n isu , gdyż tęd y ku jezio ru C zad cią
gnie się w ielkie płaskow zgórze Saharskie;
w tedy to praw dopodobnie dostały się na k o n ty n en t p ołudniow y takie czworonogi j a k słoń i nosorożec. P rzy pu szczać je d n a k można, że połączenie to istniało stosunkowo kró tk o i że A fry k a zasiedloną została wyż- szemi czw oronogam i, ja k antylopy, k oty etc. przez dzisiejszą S y ry ją i pobrzeża m o
rza C zerw onego w znacznie późniejszym czasie.
Jednocześnie ważna zm iana zachodziła na p ó łk u li p o łu dn iow ej. W ielk i ląd p o łu dniow y za n u rza ł się pow oli pod morzem;
n ap rzó d oddzieliły się od k o n ty n en tu afry kańskiego wyspy M askareńskie, zanim ląd afrykański zasiedlonym został przez zw ie
rzęta drapieżne. W k ró tc e potem , gd y ju ż n ajruchliw sze z nich dosięgły M adagaskaru,
oddzieliła się od lądu ta w ielka w yspa i d la
tego spotykam y tu kilka rodzajów cywet.
D zięki zupełnem u brakow i większych zwie
rz ą t d rapieżnych rozw inęły się tu formy tak niedołężne ja k np. dodo (Didus).
Tój to daw nej izolacyi M adagaskaru przy
pisać należy znajdow anie się na nim nie
których typów am erykańskich, a nie bespo- średniem u połączeniu tój wyspy z lądem A m eryki. N iektóre g ru p y zw ierząt zam iesz
kiw ać m ogły całą ówczesną półkulę połu
dniow ą, zatem A m erykę, A fry k ę i A u stra- liją, które, jeżeli nie były połączone ze so
bą, to przynajm niej bardzo zbliżone. G dyje- d nak fauna paleark ty czn a skutkiem nowego połączenia lądów w dzierać się zaczęła do A fry k i, w ielu m iejscowych mieszkańców w yginęło pod w pływ em ryw alizacyi, gdy na M adagaskarze lub w A m eryce południo
wej u trzym ać się one m ogły po dziś dzień, gdyż nowi przybysze mieli tam przystęp zam knięty.
W ytłum aczyć też sobie możemy b rak niedzw iedzi i je le n i w A fryce zw rotnikow ej.
Zarów no je d n e ja k i dru g ie z tych zw ie
rz ą t nie mogą istnieć w okolicach bezleś
nych. O tóż droga, ja k ą się form y palear- ktyczne dostały na ląd afrykań ski odzna
czać się m usiała, podobnie ja k i dzisiaj, w ielkiem i przestrzeniam i pustyniow ego lub stepowego ch a rak teru , k tó ręd y m ogły w ę
drow ać takie zw ierzęta, j a k antylopy lub w ielkie koty, lecz niedźw iedzie i jelen ie m iały tu przystęp zup ełn ie zam knięty.
J a n Sztolcman.
0 PLASTYCZNOŚCI LODU
I O R U C H U L O D N I K Ó W .
Ze zjaw isk, ja k ie uw adze naszej n astrę
czają lodniki, najosobliw szym zapew ne je st ich ruch w łasny, posuw anie się ich wzdłuż dolin, k tó re w ypełniają. M ieszkańcy gór okoliczność tę znali ju ż daw no, przedm ioty bowiem pozostaw ione w górnych częściach lodnika znajdow ano następnie u jego spo
du; ścisłym wszakże badaniom i dokładnym
pom iarom tego ru chu początek dali dopiero w ro k u 1840 Agassiz i W ild , a za nimi poszli F orbes, Schlagintw eit, T yndall, Pfaff, F o rel, R ich ter i wielu innych. Osadzano w lodnikach pręty i k o łk i i z obu brzegów śledzono ru ch ich p rz y pomocy dokładnych gonijom etrów . T ą d ro gą poznano, że bieg lodu odbywa się w sposób podobny, ja k p rą d wody w rzece: ruch szybszy je s t p o środku aniżeli po brzegach, szybszy na po
w ierzchni aniżeli na dnie. W pobliżu b rz e gów niekiedy je s t praw ie niedostrzeżony, czasami znów wzmaga się tak, że szybkość jeg o w yrów nyw a trzeciej części szybkości, ja k a ma miejsce na linii środkow ej. Róż
nic tych dowodzą sm ugi pyłu, pokryw ające pow ierzchnię lodowca, mające postać linij języ ko w ato się ciągnących. Szybkość r u chu wzmaga się w wąwozach, słabnie w ros- szerzeniach dolin i n a dobę wynosi od 0,025 do 1,25 m etra. P ręd ko ść biegu wiel
kich rzek przechodzi w ogólności 1 m etr na sekundę, je s t przeto conajmniój 70000 razy znaczniejszą.
Ruch lodników je s t stateczny, odbyw a się bez przerw y, śledzić go m ożna każdego dnia i każdej godziny. Zależy on od tem p eratu ry ; je s t w ogólności szybszy w cie
plej szój porze roku, w olniejszy w zim niej
szej, w stosunku dochodzącym do 4 :1 ; d o k ład n ie je d n a k zależności m iędzy szybko
ścią tego ruchu a tem p eratu rą u jąć nie zdo
łano.
Nie b rak ło oczywiście usiłow ań, by wy
jaśnić to osobliwe płynięcie ciała stałego;
H eim w swym „podręczniku nauki o lodn i
k a c h ” wym ienia czterdziestu siedm iu bada
czy, k tó rzy ogłaszali lub rozw ijali teo ry je ruch u lodników . O bjaw y tego ru c h u w ska
zują, że lod n ik przy posuw aniu się swojem zachowuje się ja k ciało plastyczne, j a k sm o
ła lub wosk, — byłoby p rzeto rzeczą n a j
prostszą przyjąć, że i lód je s t ciałem p la- stycznem . Pospolite wszakże d ostrzeżenia opierają się takiem u przypuszczeniu, b ry ły bowiem lodowe przed staw iają się ja k o ciała zupełnie sztyw ne i nie okazują zgoła p la styczności; należało więc szukać innych tłum aczeń.
Nie m am y p o trzeby w szystkich tu p rzy taczać, u stąp iły bow iem wobec teóryi po- legającej n a zależności tem p eratu ry topie-
42
nia się lodu od ciśnienia. Poniew aż lód, przechodząc w stan ciekły, zm niejsza swą, objętość, w yw nioskow ał stąd Jam es T h o m son, że p u n k t topliw ości lodu zniża się, gdy lód poddany je s t ciśnieniu, opad a m ianow i
cie niżój zera o 0,0075° C na atm osferę; pod ciśnieniem zatem dziesięciu atm osfer lód topi się w tem p eratu rze —0,075°, a dla obniżenia p u n k tu je g o topliw ości do — 0,1°
po trzeb a w yw rzeć nań ciśnienie cz te rn astu atm osfer.— Otóż, lo d n ik i m ają w ogólności tem p eratu rę bliską zera; lód ten przeto w i
nien topnieć w m iejscach, gdzie ciśnienie je s t znaczniejsze, a pow stająca stąd woda krzepnie dalej w lód, k tó ry spaja się z m a
są istniejącą przez p rz y m a rza n ie czyli re- gelacyją, — zjaw isko, k tó re było p rzed m io tem badań F a ra d a y a , H elm holza, T y n d a lla , P fa u n d le ra i k tó re wiąże się z wyżój p rz y toczoną w łasnością lodu obniżania p u n k tu topliw ości pod ciśnieniem .
T łum aczenie to w szakże nie je s t wolne od trudności. T opienie bow iem w ym aga n a k ła d u ciepła; skoro więc lód pod ciśnie
niem zaczyna się topić, po ch łan ia ciepło otaczającej masy, te m p e ra tu ra się zniża i cały proces się p rz ery w a , zanim zd o łał się rozw inąć. N ależałoby chyba przypuścić, że ciepło dopływ a i z dalszych okolic lo- dnika, czego w szakże niedopuszcza złe przew odnictw o lodu. N adto, przenoszenie się wody poniżej lo d n ik a n ap o ty k a rów nież przeszkody, przekonano się bow iem , że lód je s t dla wody p rz en ik aln y , a F o re l w ro ku 1887 okazał, że w oda zatrzy m u je się w szczelinach w łoskow atych n a w ierzchniej pow łoce lodu.
T e o ry ja więc ru c h u lodników stanow czo dotąd ustaloną nie została, a d y sk u sy je n ad tym przedm iotem nie zam knęły się jeszcze.
W ostatnich m ianow icie czasach w ystąp iły znów poglądy, że ru ch ten przy p isać należy nie rzekomój, o ja k ie j d otąd b y ła m owa, ale istotnej plastyczności lodu. A b y w szak
że tłum aczenie to m ogło być uzasadnionem , trz e b a było plastyczność lodu okazać drogą dośw iadczalną w praco w n i. W idzieliśm y wyżej, że ta rzekom a plastyczność lodu, po- legająca n a jego topieniu i p rz y m a rz a n iu , dokonyw ać się może tylko w tem p eratu rze nieznacznie niższej od zera, do zniżenia bowiem p u n k tu topliw ości lodu o 1° trzeba
Nr 3.
ju ż ciśnienia bardzo znacznego; gdyby zaś dośw iadczenia w ykazały, że lód i p rzy k il
ku stopniach niżej zera posiada p lasty cz
ność rzeczyw istą, niepodobnaby przeczyć, że musi on być tem bardziej plastycznym w punkcie topliw ości. O tóż w samój rz e czy n iek tó rzy eksperym entatorow ie, ja k M atthew s, B ianconi, Pfaff, A itken , w yka
zali plastyczność lodu o k ilk a stopni poni
żej zera; dośw iadczenia swe wszakże p ro w adzili po większej części przez zginanie prętów lodow ych, w tym zaś razie objaw y są zb y t zawiłe, aby w pływ ciśnień na w y
dłużanie lodu dokładnie u jąć było można.
N adto, nie posługiw ali się oni zgoła lodem z lodników pochodzącym .
T a k się rzeczy m iały, gdy p rzed dwom a la ty rospoczął swe dośw iadczenia d r M ain w wiosce St. M oritz w szw ajcarskim k an to nie G raub iin dten, w słynnej dolinie E n - gadiny. P o b y t zimowy w wysoko w zn ie
sionej miejscowości przedstaw ia szczególne u łatw ien ia dla badań nad tym przedm iotem ; w ciągu bow iem G rud nia, Stycznia i L u te go liczyć można n a ustaw iczny praw ie m róz, a w izbie, znajdującej się w północ
nej części dom u i której okna pozostają otw arte, te m p e ra tu ra rz ad k o wznosi się po
n ad p u n k t m arznięcia wody. D r M ain za
m ierzył nietylko ro sstrzyg nąć kw estyją co do istn ien ia plastyczności lodu, ale p rag n ął n adto oznaczyć d okładnie je j stopień w róż
nych w aru n k ach ciśnienia i tem peratury.
W tym celu postano w ił poddać lód w ycią
g an iu przez obciążanie, ta bowiem droga dla dokład ny ch oznaczeń daleko je s t ko rzy stniejszą, aniżeli in n e sposoby stosow ania ciśnień, a zarazem w olną je s t od ubocznych zaw ikłań. U ciskanie, n ap rzy k ład , wywie
ra n e n a końce p rę ta lodowego skrzyw ia go i m am y do czynienia ze złożonym stekiem różnych przekształceń. Jeżeli zaś p rę t je s t ta k dalece k ró tk i i gruby, że skrzy w ien ie nie n astąpi, to znów skurczenie go jest zb y t drobne, aby je dokładnie zm ierzyć m o
żna było.
P rę ty lodow e używ ane do dośw iadczeń urab ian e były w form ach w postać w alco
wą, a z obu końcam i takiego walca spojone z nim były przez przym arznięcie rosszerze- nia stożkowe, otoczone odpow iedniem i osa
dam i żelaznem i, ciśnienie zaś w yw ierane
W SZECH ŚW IA T.
było za pośrednictw em tych osad. O d cza
su do czasu oznaczano dokładnie odległość obu stożków, co przekonało stanowczo, że lód je s t plastyczny w każdej tem peratu rze wyższej nad — 6°. N astępnie jed n ak , aby usunąć w pływ możliwego skręcenia stoż
ków, m ierzono odległości dwu znaczków papierow ych, naklejonych do samego p ręta walcowego, a te ostatnie pom iary w ykazały, że p r ę t lodow y w ciągu trzech dni w ydłu
żył się w stosunku 0,02 m ilim etra na godzi
nę i na długość 10 centym etrów , gdy tem p e ra tu ra statecznie pozostaw ała niższą, od
— 2° .
D r M ain p ra g n ą ł dośw iadczenia p ro w a
dzić dalój ubiegłej zimy, stan je d n a k zdro
w ia p rzeszkodził pobytow i jego w St. Mo- ritz, dlatego przekazał te prace pp. Jam es C. Mc C onnel i D u dley A. K idd, pozosta
wiwszy im w szystkie swe przyrządy, K o rzy stając z dro g i w ten sposób utorow anej, p rzeprow adzili oni d łu g i szereg dośw iad
czeń, któ ry ch szczegółowy opis zamieścili w spraw ozdaniach „B oyal Society”, a świe
żo dokładną treść tej p ra cy ogłosili też w „ N atu rę”, skąd przytaczam y główne re zultaty.
N ie możemy wszakże pominąć i samego sposobu p row adzenia tych doświadczeń.
A b y w ydłużenie p rę ta lodow ego dokładnie m ierzyć m ożna było, trze b a było oznaczyć na nim dw a w yraźne p u n k ty , co uzyskano zapomocą dw u ig ieł osadzanych w pręcie w pobliżu obu jeg o końców . D o m ierzenia odległości obu igieł posługiw ano się począt
kow o katetom etrem , dla uchw ycenia w szak
że ta k drobnych w ydłużeń, ja k ie p rz y do
św iadczeniach tych w ystępują, okazał się on p rz y rzą d em niezadaw alającym , dlatego eksperym entatorow ie zastąpili go układem lekkich drążków , którego urządzenie p rz ed staw ia załączona rycina.
K ó łk a a i b w skazują igiełki osadzone
W lodzie, k tó ry ch odległość w różnych do
św iadczeniach zm ieniała się od 12 do 20 cm, cdef je stto skrzyw iony dru cik żelazny, ucze
piony u pręcika m, ściśle połączonego z igiełką a; d ru c ik ten stanow i skazówkę czyli in d y k ato r i za pośrednictw em n itk i, uczepionej doń w punkcie e, połączony je s t z drążkiem d rew n ianym h, zawieszonym na nitce n. U drążka tego zaw ieszony je s t
z drugiej strony ciężarek k, in dyk ator wszakże pod jego działaniem podnosić się w górę nie może, pow strzym yw any jest bo
wiem przez drucik dg, k tó ry się na nim w spiera w punkcie d, a drugim swym koń
cem połączony je s t z dolną igiełką b. K o
niec i n d y k a t o r a / przy p ad a wreszcie obok skali papierow ej l, podzielonej na m ilim e
try i nalepionej na zw ierciadełku p . D zia
łanie tego u k ład u drążków je s t jasn e,— gdy
w skutek w ydłużenia lodu odległość igiełek a i b w zrasta choćby nieznacznie, koniec in dykatora przesuw a się w yraźnie i ru ch jego na skali łatw o odczytać można, sk ąd znane w ym iary in dy katora p ozw alają obliczyć drobne oddalenie igiełek czyli w y dłużenie się pręta lodowego.
G dy p rzy pomocy tego p rz y rz ą d u pp. Mc C onnel i K id d do dośw iadczeń sw ych p rzy stąpili, zdziw ieni zostali zachow aniem się ju ż pierw szego, użytego przez nich p r ę ta lodowego; w brew bowiem rezu ltato m o się
gniętym przez ich p o p rz ed n ik a d ra M aina, p rę t ten o pierał się w szelkiem u w ydłużeniu.
u W SZECH ŚW IA T. Nr 3.
P rzy c zy n y tćj niezgodności szukać było trzeb a oczywiście w n a tu rz e samego lodu, a bliższa uw aga pozw oliła j ą ry c h ło w y
kryć.
L ód, j a k wiadom o, je s t ciałem kry stalicz- nem , ale każda b ry ła lodow a je s t bądź p o jedynczym , jed n o ro d n y m k ry ształem , bądź stanow i zbiorow isko b ry ł, z k tó ry ch każda je s t pojedyńczym , jed n o ro d n y m k ry s z ta łem . P r ę ty lodow e podzielić ted y m ożna na dw ie kategoryje, n a je d n o ro d n e i ró ż n o rodne: p rę t M aina by ł różnorodny, p rę t C onnela i K id d a b y ł je d n o ro d n y . S tąd w ypływ a, że lód ró żn o ro d n y je s t p lasty czny, lód zaś je d n o ro d n y je s t sztyw ny, a w niosek ten p o tw ierd ziły dalsze dośw iad czenia.
Okiem nieuzbrojonem tru d n o w ogólności poznać, czy dana b ry ła lodow a j e s t je d n o ro d n ą czy też różnorodną; p rom ień wszakże św iatła spolaryzow anego, p rz ed zierający się p rzez ta k ą b ry łę, ro sstrzy g a to p y tan ie od- razu. Jeż eli b ry ła je s t je d n o ro d n a , pola- ryskop wszędzie w ykazuje w niśj je d n a k ie objaw y, jednakow e pierścienie i krzyże; j e żeli zaś b ry ła je s t jed n o ro d n a , niek tó re k ry ształy w ydają się jasnem i, inne ciem nem i, a inne znów zabarw ionem i. T ą d ro g ą w ła
śnie poznano, że p ierw szy p rę t do dośw iad
czeń tych użyty i któ ry , ja k pow iedzieliśm y, okazał się sztyw nym , b y ł jed n o ro d n y ; m iał on przecięcie k w ad rato w e i był w ycięty z górnćj w arstw y lodu, utw orzoneg o przez w ystaw ienie na n iezb y t m roźne pow ietrze w ody, służącój do zw ykłego u ży tk u .
L o d n ik i, j a k to rów nież dobrze wiadom o, utw orzone są z lodu w yraźnie n iejed n o ro dnego; sk ład ają się z b ry łe k lodow ych, ści
śle m iędzy sobą połączonych, z k tó ry ch każ
da stanow i k ry sz ta ł pojedyńczy; b ry łk i te, zw ane pospolicie ziarn am i lodnikow em i, są różnych wielkości, od w ym iarów grochu do m elona, wielkość zaś ich m aleje szybko, gdy idziem y za lodnikiem w górę, aż do jeg o źródeł. P o w ierzchnia lo d n ik a ulega d zia
łan iu prom ieni słońca, k tó re u ja w n ia ją j^j budow ę ziarnistą. L ó d w y dobyty z za g łę
bień je s t ja sn y , przezroczysty, tak, że ziarn jego okiem nieuzbrojonem rozróżnić nie można; toż samo dostrzegać się d aje i w ros- padlin ach lodnikó w , gdzie po stro n ie, do k tó rćj prom ienie słoneczne nie dochodzą,
lód m a podobneż jed n o lite w ejrzenie. A le gdy odłam ek takiego jasnego lodu w ysta
wimy przez k ilk a m inu t na działanie p ro m ieni słonecznych, pow ierzchnie oddziela
jące zia rn a je d n e od d ru gich u kazują się w yraźnie w skroś tw orzących się cienkich w arstw wody. Podobnież i w każdym k ry sztale w ystępuje p ew n a liczba drobnych krążków , któ ry ch płaszczyzny prostopadłe są do osi optycznych k ry ształu . Szczegół ten pozw ala w yróżniać ziarn a je d n e od drugich.
Ze w zględu ju ż tedy n a budow ę lodników m ożna było wnosić, że lód ich je s t plasty
czny; aby wszakże u nikn ąć om yłek p oprze
dnich badaczy, k tó rzy z własności jednego ro d z a ju lo du w nioskow ali o innych, należa
ło poddać doświadczeniom lód w zięty z lo dników . W St. M oritz, gdzie eksperym en- tato row ie p rzeb yw ali, łatw o było im o trzy m ać k ilk a b ry ł z masy sąsiedniego lodnika M orteratsch, z których w ycinali p rzydatne do dośw iadczeń p ręty . T rz y takie p ręty , po dd ane badaniu, u su n ęły wszelką w ątp li
wość co do plastyczności lodu, stopień wszakże w yd łużen ia każdego p rę ta okazał się bardzo różnym , zależnie nietylko od obciążenia i tem p eratu ry , ale w idocznie i od właściwości jego; okazują to następne licz
by, dające w ydłużenia w m ilim etrach n a go
dzinę i n a 10 cm długości p ręta. W y d łu żenia pierw szego p rę ta w ynosiły od 0,013 do 0,022 m m , a różnice te p rzy p isać można w pływ ow i tem peratux-y. P r ę t d ru g i w y d łu żał się p ierw o tnie w stosunku 0,016 mm, stosunek ten wszakże obniżył się do 0,0029 m m i na tym punkcie pozostał niezm ien
nym; b ry ła ta lodow a poddaną była obcią
żeniu przez dw adzieścia pięć dni i roscią- g n ęła się w ciągu tego czasu praw ie o trzy odsetki swój długości. P r ę t trzeci zacho
w ał się w sposób odm ienny; początkow y stosunek w ydłużenia w ynosił 0,012 m m , n a stępnie zaś, w zrastając coraz p ręd zej, d o szedł do znacznój w ielkości 1,88 m m . O b ciążenia, jak im p rę ty te poddane b yły, w y
n o siły od 1,45 do 2,7 k ilogram ów na j'eden ce n ty m e tr kw adratow y; najniższa tem p era
tu ra w ynosiła w ciągu dw unastu godzin
— 9°, a i w tedy jeszcze w ydłużenie było d o syć znaczne, by łatw o m ierzyć się dało.
U k ła d ziarn w bry łach badanych b y ł bardzo
zaw iły, a średnia ich wielkość dochodziła w ym iarów orzechów włoskich.
D alszy szereg dośw iadczeń przep ro w a
dzono nad lodem , pochodzącym z je z io ra St. M oritz, któ ry okazał się złożonym zc słupów pionowych o przecięciu nieregular- nem; grubość każdego słu p a je s t n iejed n o stajną, a średnio odpow iada grubości ołów ka. S łup y te stanowią, pojedyńcze k ry sz tały i można je dostrzedz, gdy lód zaczyna tajać; gdy zaś topienie n astęp u je pod bla
skiem słońca, słupy te często się rospadają;
stąd też w czasie topien ia lodów na wiosnę je z io ro to przedstaw ia osobliwe w ejrzenie.
Nie je stto wszakże właściwość w yłączna tego je z io ra , prof. H eim bowiem , ja k to ośw iad
czył p. Mc Connel, n ap o tk ał podobnąż b u dow ę słupow ą i w lodzie niek tó ry ch jezior z nizin szw ajcarskich, należałoby więc ros- patrzyć,' o ile zjaw isko to je s t powszechne i w innych okolicach.
O tóż, ló d ten je z io rn y przek o n ał stanow czo, że k ry sz ta ły lodow e są same przez się sztyw ne, a pozorna plastyczność zależy ty l
ko od przesuw ania się oddzielnych k ry sz
tałów.
G dy mianowicie p rę ty w ycięte b y ły w k ie ru n k u rów noległym do słupów k ry stalicz
nych, w ydłużenie ich było n ader nieznacz- nem , w ynosiło bowiem zaledw ie 0,00039 mm n a godzinę i n a długość 10 cm; gdy zaś p rę ty w ycięte były ukośnie do biegu słupów , w ydłużenie średnie czyniło 0,015, było za
tem czterdzieści razy silniejsze.
W dośw iadczeniach pow yższych lód pod
d any by ł jed y n ie w yciąganiu przez obcią
żenie, w końcu w szakże zim y eksperym en- tatorow ie zajęli się też rospatrzeniem w pły
w u, ja k i na lód w yw iera ucisk. W tym celu trzy b ry łk i lodow e, objętości około ca
la sześciennego, um ieścili na płycie szklanej w odległościach w ynoszących 9 cm, tak, że u tw o rzy ły one tró jk ą t rów noboczny; b ry łk i te n ak ry li d ru g ą p ły tą szklaną i ciśnienie w yw ierali n a środek tró jk ą ta za po śred n i
ctw em drążka. D la krótkości i grubości b ry łe k nie trze b a się było obaw iać ich sk rzy
w ienia, tarcie je d n a k lodu o szkło okazało się ta k słabe, że w chw ili, gdy ciśnienie zo
stało n a p ły tę w yw arte, w szystkie trzy b ry ł
k i w yp adły n a podłogę. Z aradzono tem u przez nałożenie skraw ków p ap ieru na koń
ce bryłek. P rze z dokładne oznaczenie od
ległości p ły t szklanych w trzech stosownie dobranych pu nk tach brzegów można było obliczyć ściągnięcie się każdej b ry łk i.
O kazy wzięte z lodnika dow iodły, że sub- stancyja ta ulega zarów no uciskowi ja k i w yciąganiu. Średni stosunek tego sk u r
czenia, otrzym any z pięciodniow ego uciska
nia bryłek, wynosił, na godzinę i na długość 10 cm, dla jed n ćj z nich 0,035 mm, d la d ru giej 0,056, dla trzeciój zaś tylko 0,007 mm.
W szystkie te trzy okazy wycięte były z je dnej b ry ły a polaryskop nie w ykazał w nich żadnój różnicy; pomimo to wszakże, ja k wi
dzimy, ściągnięcie drugiej b ry łk i było osiem razy znaczniejsze, aniżeli trzeciej; tru dno odgadnąć, ja k ie przyczyny różnicę tę powo
dow ały. P odobne dośw iadczenie p rzep ro wadzono z b ry łk am i lodu jeziornego, wy- ciętemi w k ieru n k u słupów pionowych;
ściągnięcie było tu ta k nieznaczne, że ledwo oznaczyć się dało.
Z doświadczeń dotychczasowych niepodo - . bna wnieść, ja k ie zm iany zachodzą w u k ła
dzie kryształów , gdy p rę t pod ciśnieniem w ydłuża się lub kurczy, w ym aga to dalszych jeszcze badań, tak samo ja k trzeb a dalszych badań, by w ykazać w pływ różnych tem pe
ra tu r na plastyczność lodu. D la przyk ładu przytoczym y, że w ydłużenie jednego p ręta lodowego z lodnika wynosiło w tem p eratu rze —3,5° m m , średnio 0,0029 mm, w temp.
— 5 stopni 0,002 mm, a w temp. — 8 stopni 0,0013 m m . Również ująć się nie d ał wpływ rozm aitości ciśnień: p rę t lodowy, k tó ry pod ciśnieniem 2i,55 kg n a 1 cm okazał w ydłu
żenie w stosunku 0,0018, pod ciśnieniem 3,85 kg d ał stosunek w ydłużenia 0,011 mm;
inny znów, k tó ry pod ciśnieniem 1,45 kg w ydłużał się w stosunku 0,0075 mm, dał pod ciśnieniem 2,55 kg w ydłużenie 0,026 mm.
Pozostaje więc pytanie, czy ta k w y kaza
n a drogą dośw iadczalną plastyczność lodu tw orzącego lodniki w ystarczyć może do w yjaśnienia ich ru ch u. O tóż posługując się danemi co dó szybkości ru c h u lodników , zebranem i przez H eim a, w ykazują autoro- wie, że n aw et najw yższa szybkość, ja k ą dotąd w lodnikach alpejskich napotkano, nie przechodzi stosunku, ja k i z doświadczeń swych swych otrzym ali; sądzą więc, że dla w ytłum aczenia całego tego zjaw iska niem a
46 W SZECH ŚW IA T. Nr 3.
potrzeb y odw oływ ania się do innych w ła
sności fizycznych lodu.
N ie m ożna zapew ne teraz ju ż ro sstrz y - gnąć, o ile pogląd ich je s t słuszny, d o św iadczenia te w szakże niezależnie n aw et od kw estyi ru c h u lodników , p rz ed staw iają pew ną doniosłość. H elm holtz w y raził n ie gdyś nadzieję, że lód, posiadający o k re ślo ną i ła tw ą do rospoznania budow ę, do
starczyć może w skazów ek do ro zw iązania w ielu tru d n y ch zagadnień, tyczących się zasadniczych własności m ateryi. Zgodzić się m ożna, że nazw a plastyczności nie od
pow iada dobrze tem u zachow aniu się lodu, nie m ożna w szakże w yszukać term in u od
pow iedniejszego. Plastyczność lak u lub sm oły w ydaje się objaw em od rębnym , być może je d n a k , m ów i p. M c C onnel, że z a chodzą tu d ziałania podobne, że i te ciała sk ład ają się z kryształków ' u ltram ik ro sk o - pijn ych, a różnica m iędzy zachow aniem się sm oły i lodu je s t ty lk o ilościow a a nie ja k o ściowa. Nie tru d n o też d o p atrzy ć analogii m iędzy tem i b adaniam i a głośnem i do
św iadczeniam i S p rin g a, k tó ry okazał, że n ajw y trzy m alsze n aw et ciała pod o lb rzy - miemi ciśnieniam i zb liżają się do stan u cie
kłego i zy sk u ją znaczny stopień p la sty
czności. S . K.
Korespondencyja Wszechświata.
Szanow ny R edaktorze!
W niedzielę w ieczorem przeczy tałem w iadom ość, k tó rą p o d ał p. H. W izbek z Sokołów ki n a Podolu (w N r 2 W szechśw iata z r. b.) o w spaniałem z ja wisku bocznych słońc, które zauw ażył d. 30 G ru
d n ia r . z. W p o niedziałek zaś zran a d. 14 S ty cznia r. b. w yjechałem p rz e d w schodem słońca do H elenów ka pod Pruszkow em i k u najw yższem u m e m u zdziw ieniu sp o strzeg łem ta m o godz. 8 m in. 30 to sam o zjawisko, p rz ed staw iające się zupełnie id en ty czn ie i rów nie św ietnie, ja k j e w idziano w Sokołówce. W idziałem chw ilow o ta k sam o trz y słońca, k tó re w edle opow iadań ludzi n a p a rę m i
n u t przedtem m iały być jeszcze piękniejsze i wy
raźniejsze. Pasy tęczowe w idocznem i b y ły jeszcze w yraźnie przez całą godzinę później. Z jaw isko to w idocznem ta k ż e by ło w K om orow ie i w H eleno- wie po d Pruszkow em . T e m p e ra tu ra b y ła — 16° R a w ia tr dość silny południow o-w schodni.
Władysław Leppert.
KEGHfKA H h W m h .
ASTRONOMIJA.
— Prace w obserwatoryjum Licka. N iejednokrotnie ju ż m ieliśm y sposobność w zm iankow ania o obserw a
to ry ju m L ick a, w zniesionem na wysokości 1500 m n a szczycie góry H am ilto n w K alifornii i zaopa- trzo n em w najpotężniejsze przyrządy, m ianow icie w lunetę o soczewce m ającej 914 mm w śred n icy . O bserw acyje tą, lunetą rospoczęły się d . 18 C zer
w ca 1888 r. pod d y re k c y ją p. Holdena, k tó ry n ie daw no ogłosił w „N ew -Y ork Herold*1 spraw ozda
n ie z p rac prow adzonych w ciągu. 153 dni. P o m im o k ró tk ic h nocy, ja k ie pod tą szerokością m a
j ą m iejsce, osięgnięte re z u lta ty uspraw iedliw iają nadzieje) ja k ie się p rzy w iązu je do obserw atoryjów w znoszonych w znacznych w ysokościach, zatem w atm osferze pogodnej i czystej. Oprócz kom et, k tó re w ybornie dały się obserwować, badano dwie m ałe p lan ety , W estę i Iris, które okazały w yraźną tarczę, ta k , że m ożna by ło oznaczyć ic h średnicę.
Księżyce Jow isza rów nież p rzed staw iają tarczę wy
ra ź n ą , ta k , że m ożna obserw ow ać fazy ic h zaćm ień, podobnie ja k naszego księżyca. O trzym ano w y
b o rn e fotografije księżyca, a liczne obserw acyje pośw ięcono S aturnow i. B adania m gław ic dają p od
staw ę do nowej ich klasyfikacyi. — Co do M arsa, p. H olden nie podziela poglądów astronom ów e u ro p ejsk ich , n ie znalazł ta m podw ójnych kanałów , ani też n ie dostrzegł zm ian, k tó re b y pozw alały w nosić, że je d e n lą d tam eczny został zalany w o
dą. W y jaśn ien ie szczegółów, k tó re n a p ow ierzch
n i te j p la n e ty w ystępują, w ym aga jeszcze, w edług
p. H oldena, dalszych badań. ^
FIZY K A .
— Widmo absorpcyjne tlenu. Poniew aż św iatło ciał n ieb iesk ich poddaw ać m ożem y b a d a n iu sp e k tra l
nem u d opiero, gdy w ysyłane przez nie prom ienie przeszły p rz e z całą w ysokość atm osfery ziem skiej, k o n ieczn ą p rz e to je s t znajom ość p o ch łan ian ia, j a kie n astęp u je w częściach składow ych pow ietrza.
Z tego to pow odu przedsięw ziął niedaw no p. Jans- sen w ycieczkę n a gó rę M ontblanc dla zbadania w id m a abso rp cy jn eg o tlen u (ob. W szechśw. z r . z.
str. 749), o trzy m an e zaś przez niego re z u lta ty po
tw ie rd z a ją obecnie badacze angielscy, L iveing i D evar. — D ośw iadczenia prow adzili przez p rz e puszczanie p ro m ien i przez ru r ę w ypełnioną tle n em pod ciśnieniem 85 atm osfer; o d k ry te przez n ich sm ugi absorbcyjne są też sam e, ja k ie podaje Janssen. Z m iana ciśnień nie sprow adza różnic w położeniu tych smug. Aby oznaczyć p ochłania
nie p ro m ie n i pozafijoletowych, odw ołano się do fo
tografii, k tó ra w ykazała, że p rom ienie te przecho
dzą przez tle n aż do p ro m ien i odpow iadających długości fali 2745 dziesięciom ilijonow ych m ilim e
tr a . Pozafijoletowa zatem czgść w idm a c ia ł n ie