l e r w v O . C Y P U A N A
Z p rzyg o to w a n ej do d ru k u pow ieści zn a ko m iteg o pisarza „Patron za b łą ka n y c h lo tn ik ó w “, k tó r e j bohaterem jest legendarny m n ic h -lo tn ik z P ienin, O. Cy
prian, p o d a jem y p o n iż e j fragm ent, p rzed sta w ia ją cy p ierw szy lot O. Cy
p r jana.
D oczekał się te j chw ili, do k tó re j tęsk n ił ta k długo, do k tó re j zd ążał ta k u parcie.
— O, Boże, ja k Cię w ielbić za to, żeni do- żył!
O b ejrzał się n a w szystkie stro n y , w y b ad ał p o d m uchy w iatru , jego siłę, d o tk n ą ł d rążk a sterow ego, w iedząc, że będzie tern dla niego, czem ogon d la p ta k a . D łonią g łask ał po szczególne części skrzydeł.
— T yś m oje wiosło. N adasz k ieru n ek me m u lotow i. M acie k sz ta łt k rzyża. Nie dźw i
gam n a sw oich b a rk a c h k rzy ża, ale krzyż m a m nie unieść.
Z dreszczem , p rz e n ik a ją c y m go całego, w su n ął się m iędzy w iązan ia, w ró sł w nie i zespolił się na śm ierć i życie. To nie ciso we d rew n a sie k ie rą i heblem obciosane i w y
gładzone, ale jego w łasne kości; to nie szn u ry, uw ite z ko rzo n k ó w i ły k a, ale jego żyły;
to nie p łó tn o n am aszczo n e żyw icą, ale jego w łasna sk ó ra. P o czu ł obecność ich części sk ładow ych w całem ciele. Gdyby ktoś p rz e rw a ł linkę, p rz e c ią ł d rążek , gdyby k to ś ro z p ru ł tk a n in ę , toby. try sn ęła żyw a krew z jego tętn ic, z jego serca. Z p iersi p ę k a jący c h od ło sk o tu zerw ało się w ołanie:
— T yle lat, tyle lat, o Boże, o b ja w Sw oją m oc!
D ygotał każdym pulsem .
— P onieście m nie... d o k ąd zapragnę...
Oczy poleciały dalek o — a m iały chyżość m yśli.
U czucia, w szystkie godziny jego życia b y ły p rag n ien iem lotu. T eraz d o p iero zobaczył o grom w ysiłku, teraz dopiero p o ją ł w szyst
k ie u d rę k i, p oryw y, ro z te rk i, zw ątp ien ia, k ied y z d ru zg o tan y w łóczył się po k a m ie n iach , w o ła ją c o łask ę w y trw an ia, o o b ja w ienie, ja k m a d o k o n ać dzieła. N ikt nie p o m ógł, n ik t n ie w sparł. P rzezw yciężył wszyc-t- k ie u p ad k i i z siebie, z tych m ięśni w y d o b y ł siły niezłom ne, n iepokonane. S am otna cela, szczyt K orony^ p o la n k a i szałas, głazy
• i d rzew a były św iad k am i jego. zm agań i bo- ry k a ń z n ajw ięk szy m w rogiem : z rozpaczą, o d b ie ra ją c ą w szelką moc. W iedział, że nic ustąp i, a z a m iary urzeczyw istni, bo bez tego celu życie b yłoby p u ste i bezużyteczne. Te sk rz y d ła zb u d o w ał w łasnoręcznie. W pal cach sp raco w an y ch , stw ard n iały c h poczuł m ozół. To one zeb rały tyle ro ślin , ziół, k o rzo n k ó w , to one zm iędliły, uprzędły, u tk a ły. Z obaczył sto p y obite, p o ra n io n e na ścież
k ach , ja k ie przebył, kiedy szu k ał ździebel l k o rzo n k ó w , k ied y u k ra d k ie m p rzenosił części składow e. A potem tygodnie prób. —
2- AS
Z m agał się, u p ad ał, dźw igał, o trz ą sa ł z sie
bie z w ątp ie n ie ja k pył z płaszcza, w alczył, i zw yciężał, bo w ola zdobycia kierow ała j e go zm ysłam i. Coś plótł, coś w iązał, coś tw o rzył, czego b a ł się nazw ać, bo każde jego p o stan o w ien ie k lątw a k o ścieln a ścigała i ogniem g ro ziła ziem skim i piekielnym . — W tajem n icy zbudow ał k s z ta łt skrzydeł, ja ki p o d p a trz y ł n a szczytach, k ied y o rły k r ą żące n a d P ien in am i zd rad zały -tajem nice sw ych lotów , rz u c a ją c na jego oczy cienie sw e i szum i błyski.
— N am ozoliłem się dość, upracow ałem rę ce i nogi — szep tał gorejącem i w argam i.
Je d n o słow o d um ne i m ocne ja k gw ałtow ny cios p ad ło — D okonałem .
W chw ili, kiedy m iał ju ż się odbić, z e r
wać do sw ego u p rag n io n eg o lotu, zaw isł, z n ie ru c h o m ia ł n ad k ra w ę d z ią przepaści. Nie śm iał drg n ąć, p o ru szy ć ram ien iem . S tra sz liw y bezw ład sp ę ta ł go. Chyba n a w ieczność zo stał p rz y k u ty do sk ały razem ze sk rz y dłam i.
—r— Czyż nie b ęd ę m iał sił o d erw ać się z te go m iejsca? T obie polecam siebie i sw oje dzieło.
Stąd niezw ykle p lasty czn ie k ształto w ało się g niazdo P ien in , uw ień czo n e tylu n a z w a mi, u ro d zo n em i z orłów i sokołów . W zn o szące się szczyty za szczytam i były podobne do zastygłych b ałw an ó w w zburzonego przed w iekam i m orza. Ich k o lo r w m iarę oddalę n ia zm ien iał się, zrazu zielony, potem si
n iał, b łę k itn ia ł, ja k b y zbocza, lasy były m głą opylone i niebem spow ite. Św iat p ach n ia ł jesien ią, to też bu k i p łonęły czerw ienia. — N iek tó re drzew a były p o d o b n e do stosu, o- toczonego zw ich rzo n em i płom ieniam i, inne do ludzi w bitych na pal, ociek a jący ch k rw ią.
D u n ajec ciśnięty w dole, w y g in ał się śm ia- łem i z a k rę ta m i, b ły sk a ł łu sk a m i św iatła, to u p a d a b n ia ł się do ‘seledynow ych zak ątk ó w i zato k . P ęd zb u n to w an y ch jego wód ro z d zierał zap o ry , w biegał w w ąw ozy rzeźb io ne d łu ta m i tysiącleci. W głębie huczącej rzek i sp a d a ły u rw iste ściany.
O. C y p rjan o m in ął odm ęty, k ształty w zgórz sp iętrzo n y c h , a w zrok p rz e rz u c ił ku sw ojem u celowi.
— T a try . O, Boże pełen łaskaw ości, sp eł
n ij cud, d a j m oc m oim sk rzy d ło m , łask ę lotu.
W d ali piętrzyły się tu rn ie i w ierzchołki chyba p io ru n a m i w y szarp an e ze złom ów słońca.
S zalony lotnik odbił się od k raw ęd zi. — T chu zab rak ło . K rzyk p rz e ra ż e n ia . W p ie r siach szarp n ięcie d ru z g o ta ją c e życie. D oznał w rażen ia, że ja k strą c o n y głaż ru n ie w p rz e paść. U słyszał trz a sk p o łam an y ch kości, huk ro zb itej czaszki.
G w ałtow ny p odm uch targ n ął. Coś pękło szarp n ięte. P o d e rw a ł m ocnym rzutem , p o d trzy m ał i cisn ął w d a le k ą p rzestrzeń . Skurcz w g ard le m nicha.
— O Boże M iłosierny, o Jezu Z w ycięża
jący!
T ak sam o orzeł w zlatu je z g n iazd a uście- lonego na sk a ln y m szczycie. Chw ili o d e rw a nia się od ziem i nie. m ógłby inaczej O. Cy
p rja n w yrazić, jen o spazm em , lub pieśnią.
P o m y śln y w ia tr w iejący od północy, m ający być p om ocą w tej drodze, niósł go p onad p rzep aściam i i w iercham i. D rzew o i płótno stra c iło ciężar, a zyskało lot. To nie on.
m nich z C zerw onego K laszto ru p ęta n y z a k a zam i reguły, ale sw obodnie b u ja ją c y ptak w y k o n u je zw roty, p rzech y len ia, p ru je dal wedle odw iecznych p raw danym skrzydłom . W yzyskiw ał siłę pow iew ów , k ie ro w a ł sterem , n acisk iem nóg p o ru sz a ł śm igłem.
D u n ajec w dole ro zb ły sn ął w śród p o sz a r
pan y ch łańcuchów . Łąk i w y ścielające zbocza z ielo n o ścią po d o b n e były do szat je d w a b nych. B urzliw e potoki lecące po kam ien iach z gór, ogłuchły i te ra z w śród w zniesień lśn i
ły ja k o nici, a źró d ła jak o pogubione groszki.
Człow iek i m aszy n a zrosły się z p rzestw o rzam i i sta ły się jednością. T u ta j o taczała cisza i był sam o tn ik iem w n ieb io sach , w bo skiej p u steln i. Z agłębiał się w toń p o w ietrz
ną, ja k pływ ak niesiony falam i. Od czasu do czasu p a trz y ł w dół i w idział zagony w śród sm reków niby p la s try m iodu, rzu co ne w b łę k itn ą toń i zręb y dachów w dym ie.
P o zn aw ał okolice, w y m aw iał odw ieczne n a zwy, dźw ięczące po lsk ą treścią. Obok tych osiedli szły drogi w y d ep tan e sto p am i k ró lów' p o lskich, idących w d alek ie k ra je po w ielk ą chw ałę lu b klęski. W śró d pól i d o mów’ w y try sk iw ały stru m ien ie, lśniące w słońcu, niby łzy niczem nie zatam o w an e, w ytoczone z kam ien n y ch oczu ziem i.
Na p rzo d zie „ d jab e lsk iej m a c h in y “ k ręci ło się w kółko coś, ja k b y śm igło w yrobione z cisow ej deski, w p raw io n e w ru ch osobnero n arzęd ziem , z rozm achem tn ą c pow ietrze, fu rg o ta ło i p rz e k o m a rz a ło się z p o d m u ch am i w ia tru i po sw ojem u śpiew ało p rz e la tu ją c y m c h m u ro m i człow iekow i szaleństw em zw ycię
żającego przestw orza.
W o ddali w y ra sta ł ogrom gór, dźw igał się z n ieru ch o m o śc i, n iejak o zaczął się unosić n a d św iatem , strz e la ją c co raz w yżej skalne- mi tu rn ia m i. Mnich z a ch ły sn ął się słowem , ja k m odlitw ą.
— T a try i ku wam zdążam .
Oczy zawńsły nad n ajw y ższy m wńerzchoł- kiem ja k b y o rzeł w'ażący się na szeroko ro z
p o sta rty c h sk rzy d łach . Z ab rak ło w yrazów n a w ypow iedzenie szczęścia. K iedy serce tru ch lało od grozy, kiedy ciało zlane potem p ę k ało od w ysiłku, na w’arg ach sam o tn eg o lot nika, unoszącego się n a d p rzep aściam i, z ja wił się .uśm iech.
W tym uśm iechu pow ierzył w ieczności t a jem n icę potęgi człow ieka.
— W ytyczyłem drogę w przyszłość.
D o k o ń c z e n ie n a s tr , 72-
1LBSTROWA1VY MAGAZYK TYGOPMIOWY W YDAW CA: SPÓŁKA WYDAWNICZA „KURYER“ S. A.
REDAKTOR ODPOWIEDZIALNY: JA N STANKIEWICZ
KIERO W N IK LITERACKI: Ü UL JU SZ LEO.
K IERO W N IK G R AFIC ZN Y : JA N U S Z M AR JA BRZESK I.
A D R E S R ED A K C JI i A DM IN ISTR AC JI: KRAKÓW , W IE L O P O L E 1 (PAŁAC P R A S Y ). - TEL. 1 5 0 -6 0 , 1 5 0 -6 1 , 1 5 0 -6 2 , 1 5 0 -6 3 , 1 5 0 -6 4 , 1 5 0 -6 5 , 1 5 0 -6 6
K ON TO P. K. O. K RAKÓW NR. 4 0 0 .2 0 0 .
P R Z E K A Z R O ZR A C H U N K O W Y Nr. 11 P R Z E Z URZ. PO C Z T. K R A K O W S
ILUSTROWANY MAGAZYN TYGODNIOWY
CENA NUMERU GROSZY
PR EN U M ER A TA K W A R TA LN A 4 ZŁ. 5 0 GR.
40
C ENY O G Ł O S Z E Ń : W y so k o ść k o lu m n y 2 7 5 m m . — S z e ro k o ś ć ko lu m n y 2 0 0 m m , — S tro n a dzieli s ię n a 3 łamy, s z e r o k o ś ć łam u 6 3 m m . Cała s tr o na zł. 6 0 0 P ó ł s tro n y zł. 3 0 0 .1 m . w 1 ła m ie 9 0 gr. Z a o g ło s z e n ie k o lo ro w e d o liczam y d o d a tk o w o 50°/o Za k ażd y kolor, p ró c z z a sa d n ic z e g o . Ż a d n y ch z a s trz e ż e ń co d o m ie js c a z a m ie s z c z e n ia o g ło s z e n ia n ie p rz y jm u je m y
Numer 4 Niedziela, 23 stycznia 1938 Rok IV
ASY NUMERU 4- G «
(nV lA ZI)Y . K IE R O W A N E KĘKĄ DYPLOMATY.
Poll tyłka o rd ero w a M. S. Z. s t a nowi. 'powartóy odcinek jego dr/iia- łalmośoi i podlega, ścisłymi prue- pisoim miedByinarodowyeh awyeza-
jów. Sitr. 4—5.
BIAL'te K R O K I.
Z jaw iska bietfictwil, na ogól b ar- ilao .l-zailkio, 1 ączy aitj prawi© (za
wsze z i n nem I ciiara k torysl yc-ZTin- mi ćietohami n .danego osobnika..
S tr. 6.
W W.YMOiWA BAK.
Zarówno re-ka nwieczmiona :.a plótniie, jak i rę k a żyw a posiada zdolność sell n r a k ie ryzow ania m a
larz a lab jego m odela. S tr. M—12 P RiZEZ WĄWÓZY IR AN U.
0 wapólcBeanej P e rs ji, któ ra te- ehniozaie coraz bard ziej .postępuje naprzód, tracąc powoli sw ój p ie r
w otny koloryt. s t r . .14—15
W
ŚW IATŁA I C IE N IE NOCY.
Wt;drowka - po . ulioadh wiielkich m iast nkiazujo nam. rrooą odiinlon.ne oblicze w g rz e świaitei i ciemi.
S tr. M—17.
BRAWO! BRAWO! BRAWO i 0 Tech nioe .„klaki“ tea tra ln ej, któ ra mietyl.k.o za, g ra n ic ą o d g ry wa w powodzeniu sztuki w ybitną
wló- Str. 18.
RAD,JO ZDRADZA TA JEM N IC Ę SŁOŃCA.
Tak 'należy walczyć z nieznośnym dla radiosłuchacza „ fadi ri gicni11 1 jak ie są jego powody. S tr. 13—20
W
Przebój m uzyczny .,A sa“ : WSZYSTKO T O -M IŁ O Ś Ć JE S T i W ale amgielskL Muzyka. Tadeusza Pt:leskiego, sBlowa H e n ry k a W ak-
szflaka. S tr. 22.
IDZIEM Y NA M ASKARADĘ!
0 daw nych re d u ta ch i: matskara- daeh, które staw ały sie „gwoź
dziem “ kar!ui wn,lo\v,Fg(> sezomu.
S tr. 24—25.
U P A R Y S K IE J BOGINI PIĘK N O ŚCI.
W izyta piek n ej p a n i w w ylw or- nym „salom ©ośimótiiiue“ pozwala je j zaobserw ow ać tecliini.kę pracy 1 aitmiosfere w tym przybytku pieknośai. ______ S tr. 29.
Nowele. — K ącik filatelisty czn y . D ział gospodarstw a domowego. — G im nastyka. — Roboty reezne. — Moda m ęska. — H um or i ro zry w ki umysłowa. — Nowe książki. —
P ro g ram rad jo w y.
F o t. S p o r t G eneral
Książę B irabongse, kuzyn króla Sjamu, który zn a n y jest w kołach sportow ych jako zaw ołany autom obilista, startujący p o d pseudonim em Mr. B. Bira, ożenił się ostatn io z miss Ceril Heycock, córką w ybitn eg o przem ysłow ca an g ielsk ieg o . — N a zdjęciu: M łoda p a ra w chwili, gdy op u szcza ap a rta m e n ty poselstw a sjam skiego w L o n d y n ie , g d z ie o d b y ła się cerem onja ślubna.
4S-3
i
W i e l k a w s t ę g a o r d e r u O r ł a Bi a ł e g o o r a z g w i a z d a o r d e r o w a .
W W W
W IA Z D Y
DYPLOMATY
s ta n a w ia ją c e j o rd e r „O rła Białego", o d z n a czenie to p rzy zn aw an e jesl osobom , k tó re isto tn ie i w y b itn ie p rzy czy n iły się do o d zy skania łub u trw a le n ia niepodległości i z je d n o czen ia P olski albo do je j ro zk w itu . P re zydent P aństw a z ty tu łu swego w yboru na len urząd s ta je się k a w alerem o rd e ru i jest z urzędu W ielkim M istrzem O rd eru przew o-
^ 7 > dnem z ciekaw ycji zag ad n ień w stosun- ( / kach m iędzynarodow ych, a przyteni przez O ' ogół niedość znanem , je st polityka o rd ero w a, czyli m ó w iąc p o p u la rn ie — k w e
st ja n a d a w a n ia o b y w a te lo m . p ań stw z a g ra nicznych odznaczeń k rajo w y ch .
K ierow anie p o lity k ą o rd e ro w ą jest d o niosłem zad an iem m in istró w sp raw z a g ra n i
cznych — oczyw iście w tych p a ń stw ach , w k tó ry c h istn ieją u stan o w io n e odznaczenia orderow e, i k tó ry c h ustaw y zezw alają na n ad aw an ie o rd eró w k ra jo w y c h cudzoziem com, ja k rów nież na p rzy jm o w a n ie o d z n a czeń in n y ch p ań stw o byw atelom swego k ra -, ju. T rzeb a bow iem w iedzieć, iż istn ie ją p a ń stw a, k tó re poza odznaczeniam i w ojennem i (np. za w aleczność, odw agę), nie zn ają wo- góle innych odznaczeń. Do tak ich p ań stw należą: S tany Z jednoczone A. P., T u rc ja , N iek tó re znów p ań stw a, szczególnie zaś W ielka B ry tan ja, p o sia d a ją c w ielką ilość odznaczeń i o b d a rz a ją c nim i h o jn ie w ła
snych obyw ateli, nie p rz e w id u ją m ożliw o
ści n a d a w a n ia tych o dznaczeń p o d d an y m innycfi p ań stw ; po n iew aż w sto su n k a c h m ię
d zy n aro d o w y ch o b o w iązu je zasad a w zaje
m ności, w y n ik a stąd, iż p a ń stw a p o sia d a ją c e o rd ery , nie m ogą nim i d ek o ro w ać Anglików, N iem ców i t. d.
Z agadnienie p o lity k i o rd e ro w e j m oże z a tem zjaw ić się tylko pom iędzy państw am i p rzew idującem i ustaw ow o w zajem n ą w y m ian ę odznaczeń. 1 tu p o lity k a o rd ero w a będzie żyw ym oddźw iękiem ogólnych s to su n k ó w łączących d an e p ań stw a. Jeśli k r a je p o zo staw ać b ęd ą w p rzy jaźn i, pro w ad zić h andel, w ym ieniać m iędzy sobą dobra przem ysłow e, k u ltu ra ln e , w ów czas i w d zie
dzinie odznaczeń z a p a n u je ruch. I p rzeciw nie, przy oziębłych sto su n k ach w zajem nych, ilość o dznaczeń p rzy zn an y ch obyw atelom drugiego p ań stw a będzie m inim alna.
Nie ulega w ątpliw ości, iż często n ad aje się odznaczenia obyw atelom in n y ch p ań stw za istotne zasługi położone d la zbliżenia dw óch n aro d ó w , czy sp ecjaln ie dla p ań stw a n ad ająceg o o rd e r; niem n iej b ard zo często o d zn aczen ia m a ją c h a ra k te r w yłącznie k u r tu azy jn y . Z w raca się przy tem uw agę n a to, czy ilość o dznaczeń i ich w ysokość jest m n iejw ięcej ró w n a pom iędzy dw om a p a ń stw am i, odznaczającem ) w zajem nie sw ych obyw ateli.
T ru d n o by było, choćby p o k ró tce om ów ić zasad y p o lity k i o rd e ro w e j w szystkich
P.^Prezydent R. P. prof. Ignacy Mościcki przyjm uje od p o sła ja p o ń skiego N ibohum i Ito p rze słan y mu p rze z c e s a rz a o rd e r. O b o k p o sła ja p o ń sk ie g o stoi hr. Łubieński z P rotokółu D yplom atycznego.
N a lew o: Krzyż Z asługi stanow i n ajcz ęstsze o d z n a c z e n ie n a d a w a n e obcym obyw atelom .
państw ; zajm iem y się zatem w yłącznie pol
skim i odznaczeniam i.
P o lsk a z n a jd u je się w rzędzie tych państw , k tó re zarów no n a d a ją sw oje od zn aczen ia (po
za niepodłegłościow e- mi) o b y w a t el o m państw obcych, ja k i zezw alają P olakom na p rzy jm o w an ie od
znaczeń zagranicznych.
O rd er V. M. był n a d a w any obyw. państw obcych za czyny w o jen ne. U staw y nasze p rzew id u ją m ożliw ość n a d a n ia o bcokrajow com trzech o rd eró w : O rd e
ru „O rła B iałego“ , k tó ry jesl n ajw yższą o d zn a k ą ho n o ro w ą R zeczypospolitej, o rd eru
„O drodzenia P o lsk i“ (zw anego p o p u larn ie
„P o lo n ia R e stitu ta “ ) o raz „K rzyża Z asługi“ . P rzejd źm y k o lejn o te trzy odznaczenia.
W m yśl ustaw y z d n ia 4 lutego 1921 r. u-
dniczącym jego K apituły. U roczystą o d z n a ką godności W ielkiego M istrza jest złoty łańcuch ord ero w y , będący k le jn o te m Rze
czypospolitej. K apituła sk ład a się z łrzech członków , k aw aleró w o rd e ru , W yznaczonych na trzy lata przez P rez. R. P. R o z p a tru je ona w nioski poszczególnych m in istró w co do n a d a w a n ia o rd e ru „O rła B iałego“ a o p in je K apituły w zak resie m o raln y ch kw alifik a- cy j k a n d y d ató w są dla R ządu obow iązujące.
C udzoziem cy, odznaczeni „O rłem B iałym “ stanow ią je d n a k w y jątek od pow yższych z a sad. Nie w chodzą oni w skład K ap itu ły , a w nioski o ich odznaczenie nie p o d leg ają ro z p a trz e n iu K apituły. E w idencję c u d zo ziem skich k aw aleró w o rd e ru p ro w ad zi nie K an celarja O rd eru , lecz M inisterstw o S praw Z agranicznych, a m ianow icie P ro to k ó ł Dy
plom atyczny.
„O rła B iałego“ , ja k i in n e od zn aczen ia (z w y jątk iem niższych klas K rzyża Zasługi, któ re n a d a je p rem jer), n a d a je P rezy d en t R.
P. na w niosek M inistra S p raw Z agranicz-
4 -AS
- ! * ! 'B i I -1 4 I'. i ’ i
ju uosiiu c h arak ler pryw atny, order olrzy- iinata Ona zatem do
piero po pow rocie do H olandji.
Poza g I o w a m i państw order „Orta Białego“ przyznaw any bywa jeszcze szefom rządów w czasie ich oficjalnych wizyt w Polsce (w ten sposób o trzym ał n. p. order p rem jer belgijski Van Zeeland w kw ietniu 193(5 r.)-, oraz M inistro
wie spraw zagranicz
nych w czasie o ficjal
nych wizyt w Polsce, ale tylko w tym w y
padku. o ile głowa
N a I e w o : P o d c z a s p o ż e g n a l n e j a u d j e n - cji a m b a s a d o r a F r a n cji L a r o c h e , P a n P r e z y d e n t R. P. w r ę c z y ł mu i n s y g n j a o r d e r u O r ł a B i a ł e g o . — N a z d j ę c i u o d l ewej : Am- b a s a d o r L a r o c h e , Pa n P r e z y d e n t i Ka r o l hr.
R o me r , d y r e k t o r P r o t o k o ł u Dypl M. 5. Z.
P oniżej: W ielka w stę
g a i plaka orderu
„ O d ro d z e n ia Polski".
nych, przedłożony P a n u P rezydentow i przez P rezesa Rady M inistrów . Zgoda M inistra S praw Z agranicznych jest tu decydująca — leży to w jego kom petencji n aw et w w y
p adkach, gdy in icjaty w a w yszła od innego m in istra. W ynika to z odpow iedzialności M inistra S praw Z agranicznych za całą p'oli- tykę o rd ero w ą P aństw a.
O ile nie zachodzi w ypadek n a d a n ia „O r
ła B iałego“ za w ybitne zasługi istotnie p o łożone, a chodzi tylko o w sp o m n ian ą w yżej k u rtu a z ję , w ów czas stosow ane tu są n a stę pujące reguły: odznaczenie to m ogą o trzy mać w pierw szym rzędzie głowy państw obcych, a więc: królow ie, regenci, p rezy denci, członkow ie dom ów p an u jąc y ch , n ie m niej z n ad an ie m odznacaenia, czeka sic zw ykle n a pew ną sp ecjaln ą okazję, ja k o fi
cja ln a w izytą głow y p ań stw a w Polsce, ju bileusz p an o w an ia, uroczyste Święto N aro dowe danego p ań stw a i t. p. W czasie o fi
c ja ln e j w izyty w Polsce o trz y m a ł n. p. „O rła Białego“ n astęp ca tro n u rum uńskiego, Książę M ichał, w m a ju 1937 r. Księżna J u lja n n a h o lenderska, k tó ra rów nież w tym ro k u b a w iła w Polsce, nie m ogła o trzy m ać o d zn a
czenia, poniew aż bytność je j w naszym k ra-
Chwila udek o ro w an ia ord erem „O d ro d z e n ia Polski" łotew skiego dow ódcy KOP-u gen.
Bolszteinsa.
N a l e w o : O t o | a k o d b y w a si ę u r o c z y s t e o d z n a c z e n i e o r d e r e m p r z e z P. P r e z y d e n t a W ę b e c n o ś c i P. M a r s z . Ś m i g ł e g o - R y d z a P. P r e z y d e n t w r ę c z a g e n . G a m e l i n w i e l k a w s t ę g ę o r d e r u ,,O d r o d z e n i a Pol s ki "
tegoż państw a o rd er ten już posiada. Dwo
ma ostatnim i m inistram i spraw zagranicz
nych, którzy otrzym ali „Orła Białego“ byli:
min. Antonescu we w rześniu 1936 r. i min.
Delbos w grudniu 1937 r. O trzym ują go wreszcie am basadorzy, akredytow ani przy Rządzie R. P., o ile przedtem otrzym ali już w ielką wstęgę orderu Polonia Restituta, a opuszczają już Polskę. Inni dygnitarze, poza w yżej w ym ienionym i nie 1 mogą otrzym ać tego odznaczenia.
C erem onjał nadaw ania o rd eru jest inny w w ypadku w ręczania odznaczenia w J ’ol- sce, inny zaś, jeśli odbyw a się to zagranicą.
W Polsce wręcza go osobiście Prezydent Rzeczypospolitej w czasie oficjalnej wizyty przybyw ającego do Polski dygnitarza. Na
leży tu podkreślić, iż orderu nie przy
pina Pan P rezydent na piersi odzna
czonego, lecz tylko w ręcza mu odznaki o r
derow e. W w ypadku odznaczenia osobisto
ści baw iącej zagranicą, nie przesyła się o r
deru pocztą, lecz zawozi go specjalny k u rjer dyplom atyczny, w ręczenia zaś dokonyw uje tam tejszy am basador względnie poseł Rze
czypospolitej na uroczystej audjencji, w obe
cności k u rje ra i członków poselstw a polskie
go, czyniąc to w imieniu P an a P rezydenta R. P. Niekiedy, lecz w w ypadkach napraw dę w yjątkow ych, gdy nadaniu orderu pragnie się nadać c h arak ter specjalnie uroczysty, nie wysyła się k u rjera, lecz z orderem jedzie wówczas jeden z wyższych urzędników, u.
p. D yrektor P rotokołu Dyplomatycznego, którego Prezydent R. P. m ianuje wówczas nadzw yczajnym am basadorem , specjalnie akredytow anym dla w ręczenia odznaczenia.
W tym w ypadku, nadzw yczajny am basador wręcza order osobiście, w asyście m iejsco
wego posła. Tego rodzaju cerem onjał zasto suw ano w naszej praktyce dyplom atycznej przy odznaczeniu „O rłem Białym" króla szwedzkiego Gustawa.
Jeśli chodzi o order „Polski O drodzonej“;
(nadaw any w zasadzie w celu nagrodzenia zasług, położonych w służbie dla Państw a i społeczeństw a), to przepisy odnoszące się do różnicy w nadaw aniu odznaczenia P ola
kom a obyw atelom obcym, są podobne do zasad, stosow anych przy orderze „Orła Bia
łego“ — nie będziemy zatem ich pow tarzali.
Istnieje tu jed n ak bardziej bogale zróżnicz
kow anie co do nadaw ania poszczególnych klas orderu dygnitarzom , zależnie od ich stanow iska.
W ielką W stęgę orderu „Polonia Reslitu- ta “ n adaje się najw yższym dygnitarzom państw ow ym , a pozatem . najw ybitniejszym przedstaw icielom społeczeństw a, uczonym, artystom za istotnie położone wielkie zasłu
gi. Jeśli chodzi o dyplom atów , okazją do nadania tego odznaczenia może być zawarcie tra k ta tu m iędzynarodow ego, umowy, jakiś pow ażniejszy kongres. O trzym ali j ą oslalnio Delbos, D aladier z okazji bytności we F ra n cji M arszałka P olski E. Śmigłego-Rydza, oraz szereg dygnitarzy rum uńskich w czasie b y t
ności w R um unji P an a P rezydenta R. P.
O trzym ał ją rów nież ks. H linka z Czechosło
w acji, co było specjalnem w yróżnieniem . Z korpusu dyplom atycznego, otrzym ują W ielką wstęgę w yłącznie am basadorzy i po
słowie nadzw yczajni w czasie ich bytności w Polsce, o ile odznacza się ich za pewne zasługi. W w ypadku, jeśliby dany am basa
dor czy poseł przez czas urzędow ania w Polsce nie otrzym ał lego odznaczenia, — wręcza mu się je w chwili opuszczania Pol
ski, pod w arunkiem , że przebył w Polsce najm niej dw a lala.
Niższym urzędnikom zagranicznym nadaje się odpow iednio niższe klasy „Polonii Re
stitu ta “ . 1 tak:
Krzyż z gw iazdą — podsekretarzom stanu, dyrektorom departam entów .
Krzyż K om andorski — naczelnikom w y
działów.
C iąg d a ls z y na s tr .\7 .
AS *5
i a a e
tsloiew o: ^ r.z>nk° t 6 ^ np o s''?d o
^ r d z . e c W5v/em e ^ nr.t e P , k 0 rY -
azw anie ja k ie jś rzeczy rzad k iej i cen- ( / j f f n ej, czy to będzie n. p. k siążka, czy
^ ^ p e rła lub ja k i in n y k lejn o t, czy w reszcie sztu k a p ię k n e j p o rcelan y , białym k ru k iem , je s t zu p ełn ie u zasad n io n e. Biały k ru k bow iem nie należy b y n a jm n ie j do m i
tologicznych p o staci zw ierzęcych, lecz z ja w ia się on n a p ra w d ę w p rzy ro d zie, ja k ko lw iek niezw ykle rzad k o . Od czarn y ch sw ych b ra c i ró ż n i się on, ja k sam a nazw a w skazuje, białem zab arw ien iem p ió r, któ re u w a ru n k o w an e jest b ra k ie m b a rw ik a czyli pigm entu.
N iezdolność tw o rzen ia b a rw ik a w skórze nosi n azw ę alb in izm u czyli bielactw a. Zda rz a ć się ono m oże u ró żn y ch p rzed staw icie
li św iata zw ierzęcego, nie w y łączając c z ło w ieka. Szczególnie b ra k pigm entu u ja w n ia się w yraźnie n a w łosach, jeżeli chodzi o ludzi, czy sierści, gdy mow a o zw ierzętach lub p ió rach , gdy dotyczy on ptaków . A lbi
nosy c h a ra k te ry z u ją się też zw ykle różo- w emi tęczów kam i i czerw onem i źrenicam i.
O bjaw y te d o sk o n ale m ożna obserw ow ać u h o dow anych biały ch m yszek i szczurów.]
C zerw oność ich oczu pochodzi stąd , że tę
czów ka nie zaw iera w sobie b a rw ik a i wo beo tego p rześw iecają leżące głębiej n a czynia krw io n o śn e, d a ją c w rażenie barw y czerw onej. A lbinosi o d zn aczają się b ard zo słab y m w zro k iem i w ielk ą w rażliw ością na św iatło, stąd też m ru żą silnie oczy, d o z n a ją c często oślepienia. N iekiedy w m łodym w ieku tracą w zrok b ezpow rotnie. D arw in w skazyw ał n a fa k t zależności, ja k a zach o dzi pom iędzy albinizm em kotów o n ieb ie
sk ich oczach, a upośledzeniem ich słuchu w zględnie zu p ełn ą głuchotą. O rganizm y alb in o ty czn e cechuje w ogóle b ard zo słaba k o n sty tu c ja fizyczna i m ała o d p o rn o ść na w szelkie czynności chorobotw órcze. T o też łatw o g in ą one w p rzy ro d zie a w hodow li m a ją rów nież m ałe szanse pom yślnego roz w oju.
A lbinizm m oże być całkow ity, gdy sk ó ra całego cia ła nie tw orzy pigm entu tu b też częściowy, p rz e ja w ia ją c y się w p lam ach na skórze, n a p rz e m ia n jaśn iejszy ch i cie m n ie j
szych. Może też m ieć m iejsce albinizm , n a by ty w ciągu życia, ja k o następ stw o ch o ró b lu b silnych, nerw ow ych w zruszeń. Bie- lactw o dziedziczy się w edług p raw o d k ry tych przez księdza G rzegorza M endla. Gdy je d n o z rodziców jest albinosem , dzieci ich
Rak alb in o s jest niezw ykle rzadkim okazem .
- 4
D ziecko Indjan o albinotycznych cechach, p o s ia d a ją c e je d n a k norm alne z a b a rw ie n ie
skóry.
k l U f c ! «
nie b ęd ą albinosam i, lecz za to u któregoś z w nuków zjaw isko to m oże w ystąpić. — B ielactw o należy do cech tak zw anych u k ry tych, k tó re w odpow iednim m om encie mogą się u jaw n ić. Z nane są w ypadki w rodzinie In d ja n , że dziadkow ie i rodzice w ykazyw ali n o rm a ln e zab arw ien ie skóry, dziecko zaś tych o sta tn ic h u ro d ziło się typow ym albinosem o ch ara k te ry sty c z n y c h białych w łosach, czer
w onych oczach o raz różow ej skórze. W y k a zano n. p., że dziecko, zro d zo n e z m urzyna 0 n o rm a ln e j pig m en tacji sk ó ry i m atk i al- binoski, w y k azu je n o rm a ln e tw orzenie się b a rw ik a w skórze.
W d aw n iejszy ch czasach, pełnych p rz e sądów i zabobonów , gdy zjaw isko bielac
tw a nie było przez n aukę w y jaśn io n e, o d n oszono się w E u ro p ie do albinosów w ręcz w rogo. Uważano, że m a ją oni coś w spól
nego z d jab łem i ja k o czarow nice i c zaro w ników palo n o ich na stosie. D zisiaj jeszcze n ie k tó re p lem io n a m u rzy ń sk ie odnoszą się z zab o b o n n ą obaw ą do nagłego po jaw ien ia się w ich ro d zie alb in o sa i dziecko, d o t
k n ięte bielactw em , ja k o m ające zw iązek z nieczystem i siłam i, ciem nota ich sk azu je n a śm ierć. W y jątk o w o ty lk o m oże się zd a
rzyć w śród cz a rn e j rasy, że alb in o s u ra sta do godności „białego b o g a“ -
N a jrz a d k ie j o k a z y alb in o ty czn e tra fia ją się u ow adów , ja k k o lw iek dośw iadczalnie stw ierdzono, że przez zm ianę te m p e ra tu ry 1 w ilgotności pow ietrza, m o żn a w p ły n ąć na zah am o w an ie tw o rzen ia się norm alnego b arw ik a, a tern sam em w yw ołać zjaw isko bielactw a. Z nane są w y p ad k i alb in izm u u rak ó w ; pancerz ra k a albinotycznego jest zupełnie pozbaw iony zab arw ien ia c h a ra k terystycznego dla n o rm aln eg o ra k a . Albi
nosy zdarzyć się m ogą ta k ż e u żab. W śród ry b zn an e są, rzad k ie co p raw d a, w ypadki albinotycznych w ęgorzy a n aw et łososi. — W śród ptaków zn an e są w róble, kosy, j a skółki, k aw ki, k u ro p atw y , k tó re stanow ią żyw y k o n tra s t z ciem no z ab arw io n y m i n a j bliższym i czło n k am i ro d zin y . U ssaków tr a fia ją się albinotyczne koty, lisy, k rety , z a jące a p raw d o p o d o b n ie leg en d a rn y , z o p o w iad ań m yśliw ych, b iały jeleń b y ł rów nież albinosem .
Nie należy je d n a k b y n a jm n ie j albinosów u to żsam iać z tem i zw ierzętam i, k tó re na o k res zim ow y z m ien iają sw ą letn ią, ciem ną szatę na białą, ja k to m a m iejsce u łasicy g ro n o sta ja , z a ją c a b ielak a, sow y p o la rn e j i innych. B iałe zab arw ien ie sierści w zglę
dnie p ió r tych zw ierząt, m a zupełnie inną podstaw ę. Do pew nego sto p n ia m a ona za- . pew niać zw ierzętom tym bezpieczeństw o.
Albinosy] -zaś, b ęd ące w y b ry k iem n a tu ry , n a ra ż o n e są n ajczęściej na szy b k ą u tra tę życia, albow iem przez sw e ja sn e zab arw ie
nie łatw o w p a d a ją w oczy' sw ym w rogom . Ba, n aw et najbliżsi w y p ie ra ją się takiego
„o d m ień ca“ w rodzie, nie u z n a ją go zu p eł
nie i bezlitośnie w y p ęd zają a n iek ied y z a b ija ją .
Człow iek n a to m ia s t ch ętn ie d a je sc h ro n ienie albinosom , ja k o nieprzeciętnym i o ry ginalnym jed n o stk o m . To też w o gro
d ach zoologicznych, p ośród w spaniałych, egzotycznych p rzed staw icieli św iata zw ie
rzęcego, oglądać m o żn a ja k o ciekaw ostki i w ytw ory k a p ry ś n e j p rzy ro d y , zw ierzęta albinotyczne, p odobnie ja k i w m uzeach już m artw e ich okazy.
Dr Z. M.
C iąg d a h z g z e s tr . S.
Krzyż o iiccrsk i i k aw alersk i — m łodszym urzędnikom , w zględnie osobom zasłużonym , którzy jed n a k ze w zględu n a sw ój m iody wiek i u rz ą d nie m ogą otrzym ać wyższego odznaczenia.
Ten podział m a zastosow anie — praktycznie rzecz biorąc — zw ła
szcza wówczas, gdy z o ficjaln ą w izytą do P olski przybyw a grono dy- gnilarzy. np. m in ister rządu obcego ze św itą, w sk ład któ rej w cho
dzą — dla p rzykładu — d y re k to r d ep artam en tu i kilku sekretarzy, w sto su n k ach dyplom atycznych jest w zw yczaju, iż w szystkie osoby, przybyw ające, otrzym ać m uszą odznaczenie — przyznaje się je więc w edług ran g osób przybyw ających, wyższe, bądź niższe. Ta zasada odznaczania w szyslkich osób św ity Głowy Państw a, przybyw ającej z o ficjaln ą w izytą prow adzi ta k daleko, iż n. p. w czasie bytności w Polsce k ró la rum uńskiego K arola, odznaczono naw et jego k am er
dynerów i żołnierzy królew skiej eskorty. K am erdynerzy i żołnierze otrzy m ali wówczas bronzow e Krzyże Zasługi.
K rzyż Zasługi 1 klasy, t. j. złoty krzyż, je st odznaczeniem , które w sto su n k ach dyplom atycznych ma najszerze zastosow anie. O trzym ać go m oże zarów no w ysoki dygnitarz, odznaczony już poprzednio, choć
by W ielk ą W stęgą P olonii R estituta, gdy zajdzie potrzeba ponow nego odznaczenia go, a także i m łodsi urzędnicy, zam iast niższych stop
ni Odr. Polski.
Czytelnika ciekaw i zapew ne spraw a, czy i kiedy osoby odznaczone polskiem i o rd eram i, noszą te odznaczenia. Szczególnie interesującem je s t to, jeśli chodzi o głowy państw , odznaczonych przecież niezli
czoną ilością orderów' różnych krajów . Spraw ę tę n o rm u ją p ro to koły dyplom atyczne każdego państw a, a są one rozm aite i nieraz b ard zo zawiłe. Naogół p an u je zasada, iż głow a państw a w ystępuje w odznaczeniach danego pań stw a obcego wówczas, gdy odbyw a się ja k a ś uroczystość z tern państw em zw iązaną, ja k przyjęcie nowego posła akredytow anego, oficjalnego gościa rząd u jtp.
O rdery, n ad an e obyw atelom państw zagranicznych pozostają p ry w atn ą w łasnością odznaczonych. A więc naw et w w'ypadku, gdyby o rd e r’ otrzym ał tylko ze względów k u rtu azy jn y ch pew ien m inister, k tó ry w krótce potem zakończył swe urzędow anie (n. p. rząd upadł), to je d n a k n ad an e m u odznaczenie zatrzym uje nadal i może je nosić
KĄCIK FILATELISTYCZNY
Zdaje się, ża w ojna hiszpańsfca, któ ra trw a już tak ditugw, pm-jrir/jic do „potoimności fila telisty cz n ej“ jak o nawy potop izuaiozków. T rudno dopraw dy zor jen t o w ar się dzisiaj1, k tó re ynaczki są reg u larn e, które spekulacyjne, a k tó re są izwyktieml fatsBerstwiaimil, emiitowanemi nad D unajem Ulub Sekw aną. Zorgamizawajniie stu żb y rep o rtersk iej, dzięki któ rej «trziynnywallibyśmy regu,taninie wszyisłkie nowości z półw yspu i i- renejskiego, było niem ożliw ością nrziy 1 ko dla „A sa“ , ale i dla w szyst
kich fachowych tygo
dników filiatellistyoz nyoh. IP.rzecież każdy niem al urząd; poczto
wy w H iiszpa.nji uw a
żał za stosow ne zao
p a trz y ć bieżącą serję iprzedrukaimi, a liczba bloków, k tó re u k a zu j ą się tam sit ale po każdym sukcesie obu walczących, p rzek ro czyła g ra n ic e p rz y zwoitości.
0 ty le zresztą z a ku sy n a kieszenie fi
latelistó w iDie sp e łn i
ły się, że Hiszpan ja wyeliminowała, się sa ma z kręgu z ain tere sow ań polskiego zbie
racza ogólnego — cizy też k ra jó w E uropy.
Przecież zin-apz.k i ie potrzelbowiały sp e c ja l
nego album u, a naw et, o. ile n am wiadomo, niem a w żadnymi klubie polskim am ato ra, dążącego dot naupełniienia całości. Ciekawe ci»y cho
ciaż w Jednym a lb u m ie polskim m ożna izobaezyć pierw szą k a rtk ę Hiaz- p a n ji, zapełnioną o d g ó ry do d o łu t A czy można ryzykow ać pianiądce na. egzem plarze oferow ane teraz „okaizyjlniie“ , skoro Michel zam iast ceny p o d aje tylko, kreseozki, k tó re m ów ią w yraźnie, że w artości u sta lić nne-
ptodo^bna. . A ^ A •
Tlaik też dila iptolskiegio zlbieo-aeza HisTJpauja jiest i b id zie tereonega aiie-
■dostępnymi, któremu: ch y b a u le potrzeb ujem y w przysiztośei poswięeac więcej uw agi, dhyba, że stosumki inregulują się mpelmre. Witedy u sta lim y d atę, o d k tó re j zbierać będziem y znaczki mormaltoe, a błoihi i inne w ydania .„okolicznościowe“ niech soibi.s leżą spokojnie w w itry n ach
sp ek u lu jący ch bamdlainzy. ^ . r) T
R eprodulujem y d z is ia j dw ie w artości a S erji «awiawarakiej Pno-Juven- tu te (formiait 24X39 mim;), o ra z .bardzo ła d n y .znaczek moworoczny aiustrja- eki, wydamy specjlalmie .ma k a r tk i .(iza 18 g r zielony) ; n a lis ty gr karm inow y) (ae Mbtoru p. Skw irzyńsktogo). Form at. 2iX3o mran. W ęgry również em itow ały niedaw no now ą ła d n ą s e rję .znaczków, a szkoda n aw et '_________________________________ porów nyw ać z tem i N a jn o w s z e z n a c z k i: H is z p a n ii (u g ó r y ). S z w a jc a r ii
(1 i 8 w d r u g im r z ę d z ie ) i A u str ii.
według swego uznania. Ciekawym w yjątkiem będą tu niektóre p ań stwa, ja k w szystkie k raje skandynaw skie, któ re jed n a k żąd ają zw ró
cenia orderów po śm ierci odznaczonego. Odznaczony podpisuje na- wet zobowiązanie, iż rodzina po śm ierci jego — zw róci order. P rze
pis ten w ynika stąd, iż ord ery państw skandynaw skich są w ykonane ze szlachetnych kruszców , są bard zo kosztow ne, a ustaw y krajow e przew idują m aksym alną ilość odznaczeń, jak ie mogą istnieć.
Spraw y orderow e są bardzo subtelnym , delikatnym działem po li
tyki. P rzy nadaw aniu orderów , zw łaszcza dyplom atom i urzędnikom , kierow ać się trzeba wielkim taktem , a jednocześnie ostrożnością.
Chodzi bow iem oto. by z jed n ej strony odznaczeni nie sądzili, że ich zlekceważono, dając odznaczenie zbyt niskiego stopnia, z drugiej zaś należy zw racać baczną uwagę na to, by nie obniżać w artości danego orderu przez zbyt liczne jego nadaw anie, a co gorzej osobom, nie stojącym dość w ysoko w h ierarch ji. Jest to więc zadanie, któ re wy
maga t a k t u j w yrobienia. Mgr. R om an Burzyński.
FILATELIŚCI! „ . . „
N a j w ię k s z y w y b ó r z n a c z k ó w , p r z y b o r ó w - C e n n ik i b e z p ła tn ie . J a n W itkow ski, P o z n a ń , Al. M arcin k o w sk ieg o 7
'
M 0V &
§ t
• • •
• Ml Twói chłopak Nie martw się ^ hV ość i tempe-
rament a z p-|e \egnoi \e . ceg ° zdr0r saz y ska% iaki mozesz
t o L i e c k u . D a t c °
dać swem u d z ovomaKynS-
S - t
OvomaUyna " a w ustr t trat odżywczy. . energ..( o p ły w adziecka zrodło s ^ ó. . czynl g o na normalny \e9 e c ^ c h o r 0 b o m.
o d p o r n y m P ^
niOiWOŚoiiami tirójką.tne- igio (poico 1) ®n aozik a
y^.el Estad'oio E»pa-
noil“ . W. H.
AS-7
l i p s i i
JÓZEF ROBERT HARRER H U M O R E S K A
— I 'ty n a p raw d ę nie wiesz, że dzisiaj je st w yjątkow y dzień, R yszardzie? — za p y taia K lara.
— W y jątk o w y dzień? Tak, słuśzniel Dzi
siaj je st o sta tn i te rm in na zapłacenie po
d atk u . I trz e b a n ap isać ten pilny list do Londynu! I żebym jeszcze nie zapom niał!
K laro, p rzy jd ę d zisiaj późno n a obiad, m am y n a d e r w ażn ą konferencję. Będzie m i tru d n o pow rócić przed drugą!
K lara u śm iechnęła się tro ch ę sm utnie.
— Nie, R yszardzie, nie o tem myślę...
dzisiaj...
— Słusznie! — p rzerw ał żonie R yszard — d zisiaj je s t zm ian a p ro g ram u w kinie. Ale ju ż m uszę iść, K laro!
P ocałow ał żonę i poszedł. K lara m yśla
ła , że pew nie wszyscy m ężczyźni są tacy, o w szystkiem m yślą, ale nie o rzeczach, o któ ry ch m yśleć się pow inno sercem .
O koło p o łu d n ia ro b iła spraw unki. Pow o
li szła przez ulice; dzień był ład n y i z z a dow oleniem zauw ażyła, że niek tó rzy m ęż
czyźni oglądali się za nią. Było po dw u
n astej, gdy stan ęła p rzed dużym m agazy
nem m ód. K ażde okno pochłonęło pięć m i
n ut, jeżeli m ożna się ta k w yrazić. W je- dnem z nich zobaczyła cza ru ją c ą zieloną suknię. Z akochała się w n ie j od pierw sze
go w ejrzen ia; b y ła to cudow na jsuknia, niesłychanie piękna, ale też i niesłychanie droga. W tem w ybiła godzina pierw sza, ale K lara, k tó ra teraz była szczęśliwa, że Ry
szard d o p iero później przyjdzie n a obiad, nie m ogła się jeszcze ciągle ro zstać z tą suknią. W tem na okno w ystaw ow e w su nęła się sprzedaw czyni, w zięła zieloną su knię i zniknęła z n ią znow u w sklepie, p rz y te m pozostaw iła cośkolw iek uchyloną firan k ę. P rzez ten otw ó r m ogła K la ra zo
baczyć w nętrze.
Było je j sm utno. K tóra ze szczęśliwych o trzy m ała tę suknię? K lara nie po trzeb o w a
ła długo czekać. Z je d n e j z k ab in do p rz y m ierzenia w yszła m łoda, ła d n a dziew czyna, m iała n a sobie zieloną suknię i zbliżyła się do lu stra.
' Nagle zdaw ało się K larze, że serce je j p rzestan ie bić. O bok u śm iech ającej jsię dziew czyny zobaczyła R yszarda, k tó ry p a trzy ł n a n ią z zadow oleniem i z uśm ie
chem .
W ięc to była k o n feren cja R yszarda! D la
tego; m iał p rzybyć p ó źn iej n a obiad, ja k zwykle! M łodym dziew czynom ku p o w ał suknie; on, k tó ry m iał w dom u czarującą, m łodą żonę. W oczach je j zabłysły łzy, tu pnęła nogą i odeszła spiesznie.
Pow róciw szy do dom u, w p ad ła zaraz do kuchni.
— Co w ielm ożnej p an i jest? — sp y tała k u ch ark a. Ale K lara n ie d a ła żad n ej o d pow iedzi, tylko w sy p ała soli do zupy, n a lała szk lan k ę w ody d o pieczeni i p o k ro piła octem ciastka.
— Tak, m ó j m ąż m oże być te ra z szczę
śliwym! — i zaczęła płakać. E m m a, we-
J
KWIAT KSIĘCIA KARNAWAŁU.Odmiana orchid®!« Fot» Schostal, Wiedeń
stalk a kuchennego ogniska, potrząsnęła głową.
— W ielm ożna pani, tak i dobry obiad!
— Tak, dob ry obiad — łk ała K lara — czy zasługuje na dobry obiad mąż, który oszukuje żonę? Jeszcze w dodatku w pierw szą rocznicę ślubu.
E m m a oburzyła się. T eraz ona chw yciła za sól, w odę i ocet.
-— W ięc tak im jest w ielm ożny pan? Ale niech się w ielm ożna pani pocieszy, my jiiż mu życie osolim y, rozw odnim y i zrobim y kw aśnem ! A po obiedzie przychodzi pan adw okat, telefonow ał przed godziną...
z nim m ogłaby pani odrazu om ówić roz
wód.
K lara skinęła głową.
— Zam ykam się teraz w sypialnym po
koju. Gdy m ój m ąż nadejdzie, proszę mu powiedzieć, że jestem c h o ra i proszę p u podać obiad!... Ach, on naw et nie wie, co to dzisiaj za dzień!
Płacząc, w yszła. N iedługo potem zjaw ił się R yszard. Serdecznie pozdrow ił Em m ę i zaw ołał:
— P rzynieść boską ucztę, szlachetna k u charko... — po chw ili dodał:
— Co się stało? Co za p io ru n u jące sp o j
rzenie?
E m m a tpopatrzyła d rw iąco ; ta k p a trz ą wyścigowe konie na żółw ia. O dparła o- stry m głosem :
— W ielm ożna pani je st chora. Nie życzy sobie, by je j przeszkadzano. O biad zaraz podam .
R yszard pokręcił głową.
— K tórą z gwiazd film owych n aślad u jesz, szlachetna Em m o? — pow iedział i w szedł do jad aln eg o pokoju. Rzeczywiście K lary tam nie było. Z apukał do drzw i sy
pialnego pokoju. N ikt się nie poruszył.
Z apukał znowu i pow iedział:
— K laro, n ajdroższa, co tobie? Co ci b rak u je? T ak się b ard zo na ciebie cieszy
łem ? Czy mogę wejść?
—- Zostaw m nie! Głowa mnie boli! — dał się słyszeć głos je j z pokoju, ale to nie był je j m iły głos, to b y ł je j zim owy głos, ja k zaw sze m ów ił R yszard, gdy była w złym hum orze. Znowu chciał spróbow ać i w p ro w adzić ją w lepszy hum or, gdy nagle ode
zw ał się głos Em m y:
- O biad podany!
R yszard w estchnął i poszedł do jadalni.
Jego h u m o r był zepsuty; niechętnie zabrał się do jedzenia zupy. Nagle pozostaw ił w niej łyżkę i zaw ołał na Emm ę. Stanęła w drzw iach.
— P a n sobie życzy?
— Zupa je st przesolona! — krzyczał.
Nic nie odpow iedziała; zab rała zpowro- tem talerz z zubą. P otem przyniosła pie
czeń.
— Pieczeń pływ a w w odzie, ja k nieżywa ryba!
E m m a znow u nic nie odpow iedziała. — Zjaw iła się z ciastkam i i rzekła: Smacznego!
Po pierw szym kęsie Ryszard podskoczył.
Pospieszył do kuch n i i zaw ołał:
/W Jego
towarzystwie rozkosze sportu zimowego potęgują
^ się!
-
S ło ń c e , ś n ie g I N 1 V E A - to Idealno trólka um ożliwia b eztrosk ie u p raw ianie «portów zim o w y ch , g d y ż N I V E A zm niejsza n ie b e z p ie c z e ń stw o o p a r ze n ia s ło n e c z n e g o , o za ra zem chroni sk ó r ę p o d c za s n iep o g o d y . J ed y n ie N I V E A z a w ie ra Euceryt śro d ek id e a ln ie w zm a c
n iający sk ó rg . N I V E A w nika ła tw o w g łq b tkanek skóry W tym tkwi sek ret ła tw e g o uzyskania sp o r to w o o g o r z a łe g o w yglądu, tak p o ż ą d a n e g o -p r z e z wsacy*łiclch zw o le n n ik ó w sp o r tó w złmowjrcn.
Tylko w o ry g in a ln y c h o p a k o w a n ia ch p o c e n ie o d z ł 0 .4 'J d o 2 ,6 0
PEBECO Spółka AkcrJno w Poznaniu