W dniach od 1 do 8 września trw ał w Budapeszcie I I K on
gres Światowej Federacji Młodzieży Demokratycznej. Kongres ten odbył się bezpośrednio po w ielkim Festiwalu Młodzieżo
wym, na którym tysiące delegatów z całego świata zadoku
mentowało swą wolę utrzym ania pokoju. Zarówno Festiwal ja k i Kongres — przyczyniły się w walny sposób do dalszego umocnienia SFM D w walce o pokój i lepszą przyszłość młode
go pokolenia.
Poniżej publikujem y wspomnienia jednego z uczestników Festiwalu oraz tekst Manifestu ja k i na zakończenie Kongresu ŚFM D skierowała do młodzieży świata.
P ociąg w p ad ł na stację z impetem. N o c była ja k czarna i m okra płachta.
K o n d u k to r k rz y k n ą ł:
— W arszaw a!
M y , stojąc p rz y drzw iach śpie
w a liśm y: „N a p rz ó d , m łodzieży św ia ta !“ A le po ostatnim „ w o l
n y śpiew .w o ln y śpiew “ ... rz u c i
liśm y się jeden przez drugiego do drzw i. N a peronach czekali ju ż ko le d zy, m oknąc w ytrw a le od dłuższego czasu. Z aczęły się pow itania, uściski i zapytania w ro d z a ju : „ja k tam b y ło w B u dapeszcie?"
Ż po w odu ciężkiego plecaka w ych od ziłe m ostatni. K o ryta rze pulm anow skiego w agonu, k tó rym jechaliśm y, b y łv ju ż puste.
P otknąłem się o butelkę po piw ie i w ted y znalazłem ó w pam iętnik.
B y } to szary, lin io w a n y zeszyt, k u p io n y jeszcze w Polsce przed w yjazdem do Budapesztu. N ie stety, b y ł niepodpisany, a w szy
scy ju ż się rozeszli, nie mogłem więc zapytać, czyja to własność.
I ta k zeszyt zaw ędrował do m o
jego plecaka, ja k o jeszcze jedna pam iątka z Festivalu.
Jak ju ż pow iedziałem , został on k u p io n y jeszcze w Polsce ale jego au tor, a b y ł to — ja k w y n ik a ło z pam iętnika — chło
pak, zaczął prow adzić swoje zapiski w k ilk a d n i po otw a rciu Festivalu. A oto niektóre z tych zapisków :
PIĄTEK. Przed południem nie mamy nic do roboty. Słońce praży niemiłosiernie. Nasz tłu macz wystarał się o autobus i pojechaliśmy na zwiedzanie Bu
dapesztu.
Nigdy nie myślałem, że tak blisko naszej kwatery ( mieszka
my w dzielnicy Buda) znajduje się drugie miasto z czasów rzym
skich. Nazywało się ono Aquin
cum i było od 10 r. przed Chr.
do 406 r. po Chr. stolicą Pan- nonii. Oglądaliśmy stary amfi
teatr i muzeum w którym są pa
miątki z tamtych czasów. N aj
więcej podobały mi się niewiel
kie, drewniane organy z 228 r.
po Chr., bardzo ładnie ozdobio
ne. Ciekawa była fotografia te
renu przed odkryciem szczątków miasta — na ruinach amfiteatru stały takie sobie zwykłe domki, w jednym była kawiarnia z na
pisem: „bor-sor-palinha" (wino, piwo, wódka). Tak, jak w tysią
cach miejsc w Budapeszcie.
R ED AK CJA Nigdy nie wiadomo, po czym się chodzi...
W Peszcie (jest to nowa i o- kazalsza część miasta) ogląda
liśmy pomnik Bema i parlament.
Bem na pomniku wskazuje je
den z mostów i mówi: ,,Węgrzy, jeśli stracimy ten most, stracimy Ojczyznę“ . Bem miał więc dwie Ojczyzny: Polskę i Węgry.
Parlament urządzony z wiel
kim przepychem. Jest wiele królewskich pomników, zna
lazłem tam i znajomych ■ — Ste
fana Batorego oraz Ludwika, którego w naszej historii nazy
wają Węgierskim, a na Wę
grzech —• Wielkim. Ale mnie wzruszała myśl, że w tym zło
conym gmachu ogłoszono pier
wszą ludową konstytucję Węgier i że tu przemawia premier Ra- kosi, którego młodzież nazywa
„pajtas" co znaczy „przyjaciel“ . Obiady jadamy na Varosliget w olbrzymich salach Muzeum Rolniczego. Kogóż tu nie ma!
Można snotkać Francuzów, Viet- Namczyków, Murzynów, Szko
tów. Dziś właśnie jeden taki Szkot w spódniczce zaczął grać na kobzie — co za przeraźliwa melodia! Ale wszyscy bili mu brawo, nawet kelnerzy!
Nie znoszę papryki, a tu wszystko jest nią zaprawione.
SOBOTA. Dziś w czasie obia
du usiadłem naprzeciw jakiegoś Włocha. Nie znam żadnego ob
cego języka, ale jeden z kole
gów dogadał się z nim po nie
miecku. Wioch był robotnikiem i skarżył się na ciężkie warunki we Włoszech. Tam u nich nie ma mowy o wczasach, kartach przejazdowych dla pracowników,
— za wszystko trzeba płacić ty
le, ile płaci burżuj. Opowiadał też o strajkach i manifestacjach.
Ostatnio brał udział w mani
festacji przeciwko paktowi atlan
tyckiemu. Policja rozpędzała ich pałkami.
Kiedy opowiadaliśmy mu, że u nas każdy może iść na wyższą uczelnię, to kręcił głową i pra
wie nie chciał wierzyć.
Wieczorem poszliśmy na wyspę Małgorzaty. Tam jest piękny teatr pod gołym niebem.
Za widownią stoi wieża, z której puszczają światło na scenę. N aj
bardziej podobał mi się jeden taniec, gdzie występuje kilka par z różnych zespołów narodowych i tańczą po kolei wszystkie tań
NA O K ŁA D C E : s s „Sołtiek"
ce. Mogłeś zobaczyć greckiego partyzanta, jak wywijał krako
wiaka i polską dziewczynę, jak tańczyła czardasza.
Gdyby nie papryka, wszystko byłoby w porządku.
N IE D Z IE LA . Dziś jest „Świę
to Nowego Chleba“ — po na
szemu — dożynki. Jednocześnie przypada rocznica uchwalenia ludowej konstytucji Węgier.
Dzień ten obchodzi się bardzo uroczyście.
Byłem po południu na Angy- alfóld; — jest to dzielnica robot
nicza. Na malej scence tańczyły zespoły świetlicowe SZIT’u (or
ganizacja młodzieży robotniczej).
W a rto było popatrzeć, z jaką wesołością i swobodą tańczyły te zespoły!
A potem nasi górale pokazali, co umieją. Trzeba było widzieć, jak ci robotnicy z Angyałfóld bili im brawo i krzyczeli: „Len- gyelek! Lengyelek!" co znaczy
„Polacy! Polacy!“ .
Wieczorem wszyscy bawili się na placach i ulicach. Tańczyłem po raz pierwszy taki taniec, któ
ry przypomina nasze „lata pta
szek po ulicy", a śpiewa się:
„górą i doliną jedzie pociąg wie
zie młodzież do Budapesztu“ — oczywiście, po węgiersku. A po
tem tańczyłem tango z jedną ma
lutką Chinką. Na szczęście m o
głem się z nią dogadać, bo umia
ła po rosyjsku. Powiedziała, że jest z Teatru Frontowego. No patrzcie, taka mała i nie boi się jeździć z występami na front.
Ten sos paprykowy, co go dali na kolację nawet mi smako
wał.
ŚRODA. Ojej, co ja dziś mia
łem w drodze na obiad! Zatrzy
małem się żeby kupić winogron (są bardzo smaczne i bardzo ta
nie) — a tu obiegli mnie wę
gierscy pionierzy i — żeby im autograf dać! Piszę, piszę, aż mnie ręka boli, a tych pionierów coraz więcej i każdy robi taką proszącą minkę, że nie można odmówić! Obok mnie złapali ja
kiegoś Murzyna. Ten M urzyn byl morowy chłopak, mruga na mnie i śmieje się. Wreszcie dał nogę, a ja za nim! Oparliśmy się aż w stołówce.
Znalazł się na szczęście Fra
nek, który umie po angielsku.
Ten Murzyn pochodzi ze Złote
go Wybrzeża. Opowiadał rzeczy ciekawe i smutne jednocześnie:
Murzyni na Złotym Wybrzeżu to przeważnie robotnicy rolni.
Pracują ciężko u białych farme
rów, płatni są źle a rząd o nich nie dba. Bo chociaż w rządzie są i czarni, to nic ich nie obcho
dzi los czarnych robotników:
wysługują się oni angielskiemu
wyrusza w pierwszy rejs (fot
2
gubernatorowi i białym wład
com. A le postępowa młodzież ma swoją organizację — Zwią
zek Młodzieży Złotego Wybrze
ża i walczy dzielnie z uciskiem kolonialnym.
Widziałem dziś występ mon
golski w starym gmachu opery na Andrassy-utca (jest to jedna z głównych ulic Budapesztu).
Trudno sobie wyobrazić czego tam nie było. Jak oni pięknie grali na swoich starożytnych instrumentach, które się nazy
wają morin-chor. A ich balet!
Dziewczęta tańczyły z kubkami pełnymi wody na głowie i nie wylały ani jednej kropli! A ta
niec myśliwski
Papryki nie lubię już tylko na surow o.
SOBOTA. Dziś był wiec na górze Oelerta. N a tej górze stoi piękny pomnik Wolności. Jeden Amerykanin smutno powiedział:
„to jest posąg prawdziwej wol
ności, a nie taki jak u nas w N o wym Jorku".
A le do rzeczy. Wiec odbył się wieczorem przy płonącym og
nisku. Połowę zbocza zajęły de
legacje z całego świata, drugą potową miejscowa ludność. Mię
dzy innymi, przemawiali też przedstawiciele krajów kolo
nialnych i zależnych. M ów ili o swojej niedoli i walce a myś
my ściskali pięści. Jak można kogoś uważać za niewolnika dlatego, że ma inny kolor skóry!
Mnie się to w głowie nie mieści.
Najwięcej braw dostała dele
gacja Komsomolu. Przez parę minut wszyscy zebrani skando
wali: „Kom-so-mołl Kom-so- m ol!“ i „Sta-lin! Sta-lin!“ Ja krzyczałem chyba najgłośniej. A potem zaczęła grać radziecka or
kiestra harmonistów. M ój ku
zyn Edek bardzo dobrze gra na akordeonie, ale przy każdym z członków tej komsomolskiej or
kiestry może się schować!
Dziś nie było papryki. Coś dziwnego!
CZWARTEK. Nie, tego jak żyję nie widziałem! Nie mogłem spać przez to. Pierwszy raz zo
baczyłem żeby tancerki płynęły po scenie. I kto? — Oczywiście Komsomoł! Byłem na stadionie tramwajarzy budapeszteńskich.
Różne tam widziałem występy
— ale tego tańca — nazywał się
„ Bierioika “ (Brzózka) — nigdy nie zapomnę. Dziewczęta w dłu
gich czerwonych spódnicach su
nęły długim korowodem po sce
nie. Nie sunęły — właśnie pły
nęły, albo jeśli kto woli — je
chały 1 Toż się trzeba napraco
wać, żeby tak umieć! Przez ten
komsomolski występ nie zjadłem ze wzruszenia kolacji. A szkoda
— był sos paprykowy!
N iE D d .ltLA. Mam ci los — teraz, kiedy już wiem, że „vila- mos" — to znaczy tramwaj „vi- lagitiusag " ■ — młodzież caiego świata „ Kószónóm " — dzięku,ę, a
„ óza bad Nep“ (W olny
L u d )to tyle, co nasza „Trybuna Lu
du", teraz właśnie gdy się roz
smakowałem w winogronach, a nawet w sosie paprykowym — trzeba wyjeżdżaćl 1 w ogóle...
Czy prędko znów spotkam mo
ich kolegów z całego świata, z którymi tak się zżyłem, którzy przez wspólne dążenia i zapatry
wania stali się tacy bliscy. Takiej jedności i takiego braterstwa jak w Budapeszcie jeszcze nie w i
działem.
Dziś odbyła się uroczystość zakończenia Eestivalu. Szliśmy przez ulice Budapesztu, ze śpie
wem i okrzykami. Skandowaliś
my: „Stalin, Bierut, Rakosi" — i „Megredjiik a bćket!" — Oca
limy pokój! A cały Budapeszt
— wydawało się skandował ra
zem z nami.
Tak doszliśmy na Plac Boha
terów (stoją tam piękne kolum
ny). Caiy plac był zatłoczony.
Wtedy przemówił do nas Kakosi.
Nie zrozumiałem wiele, z objaś
nień kolegów wnioskuję, że mó
w ił o tym, iż my, młodzież po
trafimy ocalić pokój. To prawda!
Jeśli jest nas tyle a wszyscy —•
jak się przekonałem — chcą po
koju — to czy nie potrafimy swoją wspólną wolą narzucić tego pokoju?!
Więc kiedy Guy de Boisson, przewodniczący S tM D wygłosił tekst naszej przysięgi, która mó
wi, że będziemy walczyć o wol
ność i pokój — kiedy cały tłum, zebrany na placu we wszystkich językach świata wykrzyknął trzykrotnie: ,,przysięgamy “ — wtedy poczułem, że stało się coś bardzo ważnego. Jak się to mó
wi... Aha, dziejowy moment.
PO N IED ZIAŁEK . Pakujemy się. No, i już po Eestivalu. Nie, Festival nie minął! M y przenie
siemy jego atmosferę do nas — do kół ZMP, do miast i wsi.
Niech wszyscy odetchną tym wielkim oddechem jedności i bra
terstwa.
Idę zaraz na obiad. Myślę, że na pożegnanie dadzą nam ten sos z papryką. Z góry się na to cieszę.
J E R Z Y Z I E L I Ń S K I Zdjęcia: Z. Czajkowski
MANIFEST ŚFMD
C h ło p c y i d zie w czę ta w s z y s tk ic h k r a jó w ś w ia ta !
I I K o n g re s Ś F M D z w ra c a , się do W as w im ie n iu RO m i
lio n ó w m ło d z ie ż y . K o n g re s nasz s tw ie rd z ił, że d z ie s ią tk i m i
lio n ó w m ło d z ie ż y , z o rg a n iz o w a n e j w p o tę ż n y m r u c h u m ię d z y n a ro d o w y m , są zde cydo w an e o fia r n ie w a lc z y ć w ra z ze w s z y s tk im i s iła m i d e m o k ra ty c z n y m i, żeby w y g ra ć b itw ę 0 p o k ó j.
N a Ś w ia to w y m F e s tiw a lu M ło d z ie ż y D e m o k ra ty c z n e j 1 S tu d e n tó w d z ie s ią tk i ty s ię c y d e le g a tó w w im ie n iu n ie z li
czonej rzeszy m ło d z ie ż y w s z y s tk ic h ra s i r e lig ii, z o b o w ią z a ło się u ro c z y ś c ie p ro w a d z ić aż do z w y c ię s tw a ś w ię ty bó j o p o k ó j i szczęście.
D la o b ro n y s w o ic h n is k ic h in te re s ó w i u tr z y m a n ia p a n o w a n ia na d lu d a m i, w ie lc y k a p ita liś c i z im p e r ia lis ta m i a m e ry k a ń s k im i n a czele g o to w i są u n ic e s tw ić m ilio n y m ło d y c h lu d z i ora z gro żą p o k o jo w e j lu d n o ś c i m a s o w y m i z n i
szczen ia m i i b o m bą a to m o w ą .
P la n M a rs h a lla , „ p a k t a tla n ty c k i" , tw o rz e n ie baz s tr a te g ic z n y c h , w z ro s t w y d a tk ó w na z b ro je n ia i n a m ilit a r y z a c ję m ło d z ie ż y — oto część s k ła d o w a ró ż n y c h a g re s y w n y c h p la n ó w , s k ie ro w a n y c h p rz e c iw k o Z w ią z k o w i R a d z ie c k ie m u , k r a jo m d e m o k r a c ji lu d o w e j i w s z y s tk im n a ro d o m m iłu ją c y m p o k ó j. C z y n i się w s z y s tk o , b y u to p ić w e k r w i n ie z m o - ż o n y r u c h lu d ó w k o lo n ia ln y c h , w a lc z ą c y c h o sw e w y z w o le n ie n a ro d o w e . K a c i fa s z y s to w s c y w G r e c ji i H is z p a n ii o tr z y m u ją od r e a k c ji an g lo r a m e ry k a ń s k ie j cora z w ię k s z ą pom oc, b y do ko n a ć o h y d n e j z b ro d n i p rz e c iw k o lu d z k o ś c i.
W e w s z y s tk ic h k r a ja c h u c is k a n y c h p rz e z im p e ria liz m , w te j lic z b ie w U S A , s w o b o d y d e m o k ra ty c z n e są b r u ta ln ie deptane, re p re s je d o ty k a ją p rze de w s z y s tk im m a s y p ra c u jące, k tó r y c h s y tu a c ja s ta je się co ra z b a rd z ie j ro z p a c z liw a . P rz e c iw k o t y m z b ro d n ic z y m z a k u s o m p o w s ta ły z w a rc ie s e tk i m ilio n ó w m ężczyzn i k o b ie t, p ro w a d z ą c y c h s kute czną w a lk ę o t r w a ły p o k ó j p rz e c iw k o podżegaczom do n o w e j w o jn y i ich_ agentom .
S iły p o k o ju i d e m o k ra c ji ro sn ą i w z m a c n ia ją się z k a ż d y m d n ie m . Ś w ia d c z y o t y m w szczególności Ś w ia to w y K o n g re s O b ro ń c ó w P o k o ju i w s p a n ia łe z w y c ię s tw o lu d u c h iń s k ie g o . M ie js c e m ło de go p o k o le n ia je s t w p o tę ż n e j, n ie z w y c ię ż o n e ] a r m ii z w o le n n ik ó w p o k o ju ze Z w ią z k ie m R a d z ie c k im na czele, k t ó r y w n ió s ł d e c y d u ją c y w k ła d w s p ra w ę z w y c ię s tw a na d faszyzm em . D a re m n ie podżegacze w o je n n i u s iłu ją ro z b ić je dn ość m ło d z ie ż y , a b y u rz e c z y w is tn ić sw e z b ro d n ic z e z a m ia ry . Z a c ie ś n ie n ie naszego z w ią z k u u c z y n i nasze s iły jeszcze p o tę ż n ie js z y m i. S iły te, zjednoczone z s iła m i w s z y s tk ic h lu d ó w , od niosą z w y c ię s tw o n a d w r o g ie m naszej prz y s z ło ś c i.
Łączmy się, młodzi zwolennicy pokoju!
Łączmy się, młodzi robotnicy i chłopi, młodzi żołnierze, młodzi pracownicy umysłowi i studenci!
Łącz się, młodzieży wszystkich krajów bez różnicy ras i religii!
Łączmy się, by Zwycięsko bronić pokoju!
Zapewnijm y sukces dnia 2 października, w którym m i
łujące pokój narody, zespolone jedną wolą, pragną oświad
czyć podżegaczom wojennym — „N IE ".
Łączmy się, aby uzyskać zadośćuczynienie słusznym żą
daniom młodych robotników w ich walce przeciwko w yzy
skiwaczom.
W tej bitw ie o pokój, która jest b itw ą o życie, młodzież musi odważnie stać na swym posterunku. Pod sztandarem ŚFM D wraz z naszymi braćmi i siostrami ze wszystkich k ra jó w wzywamy was do w a lk i o sprawiedliwość i wolność, o naszą przyszłość, o pokój!
Młodzieży wszystkich krajów — łącz się!
Naprzód o trw a ły pokój, demokrację, niezawisłość naro
dową i lepszą przyszłość!
3
O. R. P. » G R Y F «
i • ^ l,a lat od tragicznego września, kiedy zdradzony przez sanacyjną klikę poli- ty kier o w i karierowiczów — naród polski, wydany został na łup hitlerowskiego na
jeźdźcy, Bohaterska walka żołnierza i marynarza polskiego, heroiczny czyn polskich mas pracujących z robotniczymi batalionami na czele, obroniły honor narodu polskiego.
Nie przyszedł wówczas z pomocą, — oczekiwany przez naiwnych — angielski sojusz
nik, w interesie którego leżał zabór Polski przez hitlerowskie Niemcy. Wyciągnięta do przyjaźni i współpracy i gwarantująca pomoc w razie agresji — bratnia dłoń naszego
— eona przy’ acieta — Związku Radzieckiego — została przez klikę sanacyjną
Kiedy więc 1 września nad Zatoką Gdańską zagrzmiały pierwsze strzały — żoł
nierz /polski stanął do wałki zdradzony i osamotniony.
Masy pracujące Polski, które po ucieczce Mościckich, Beków i Rydzów ujęły pod przewodnictwem klasy robotniczej losy ojczyzny w swoje ręce potrafiły wyciągnąć z wrześniowej tragedii słuszne wnioski. Polsko-Radzieckie braterstwo broni i sojusz obu narodów umożliwiły odrodzenie Polski Ludowej silnej, przemysłowej i morskiej i zagwarantowały jej świetną przyszłość.
Wrzesień, ,,ten“ wrzesień nie powtórzy się już w naszej ojczyźnie. Ale nauk r>f>D '> % r<2» nie ^ ° ^ no nam zapomnieć. Dlatego też przeczytajmy wrześniową historię URI „G ry f — jedno z licznych świadectw podłej zdrady „wodzów“ i bohaterstwa prostego człowieka.
N ajwiększym, ale nieudanym okrę
tem naszej przedwrześniowej M a ryn arki Wojennej byl stawiacz min
„G ryf", wybudowany na stoczni francuskiej w Le Havre.
mgle porannej zawdzięczał, że go ono nie odnalazło już w pierwszej zaraz godzinie.
Dopiero około 10, kiedy nad Zatokę zaczęły nalatywać na zmianę liczne eska
dry z lotnisk wschodniopruskich i Pomorza Zachodniego, lotnictwo niemieckie w ytro piło okręt. Dowódca „G ry fa " skierował więc swoją dużą i trudną w manewrowa
niu jednostkę ku Kępie Oksywskiej, spo
dziewając się znaleźć tam silniejszą obro
nę przeciwlotniczą.
W prawdzie port gdyński, wraz z okoli
cą najbliższą, znajdował się pod ostrzałem arty le rii głównej pancernika „Schleswlg- Holstein", ale ogień ten był rozrzucony i raczej nieskuteczny, wobec zaś bomb lot
niczych, nawet przez obrońców lekcewa
żony.
Jak wiadomo — lotnictwo polskie nie wzięło udziału w obronie wybrzeża. D y wizjon naszych wodnosamolotów został za
skoczony i rozgromiony o szarym jeszcze brzasku dnia pierwszego września we w ła snym swoim gnieździe — Pucku. Zresztą maszyny te były zbyt przestarzałe i w spot
kaniu z o wiele liczniejszym, .wybitnie no woczesnym lotnictwem niemieckim, nie m iały widoków powodzenia.
Dowództwo Obrony Wybrzeża nie mo
gło nawet marzyć o ściągnięciu samolo
tów z głębi kraju, choćby z tego względu, że było ich tam bardzo mało; a do tego wiele maszyn zostało zniszczonych ną lo t
niskach.
Naczelne Dowództwo z góry uważało Wybrzeże za placówkę straconą, pozosta
wiając jego obronę ja k się oficjalnie w y rażało — „na własne siły j koncepcje stra
tegiczne”.
Nic też dziwnego, że takie stanowisko spowodowało to, że na całym Wybrzeżu, nie wyłączając nawet tzw. „rejonu umoc
nionego Hel", nie było betonowych umoc
nień bojowych, a jedynym i bunkram i na Helu były schrony na torpedy, miny i ma
teriały pędne!
B rak też było a rtylerii ciężkiej. Jedyna na Wybrzeżu bateria 4 dział o kalibrze 152 mm była niewystarczająca i nie mogła dać osłony ogniowej naszym okrętom.
Jak błędne było założenie „Naczelnego Dowództwa”, dowiódł przebieg kampanii Charakterystyka tego okrętu była na
stępująca; wyporność 2 250 ton; 2 silniki spalinowe typu Sulzer po 6 000 K M każdy, szybkość do 20 węzłów; uzbrojenie: 6 dział 120 mm, 2 dwulufowe działka (40 mm) przeciwlotnicze i 4 dwulufowe N K M . Poza tym ORP „G ryf" mógł zabrać 300 min.
M ałą szybkość, pewną ociężałość okrę
tu i bardzo słabą obronę przeciwlotniczą
— miało rzekomo zrównoważyć urządze
nie do wytwarzania zasłony dymnej (tzw.
fumatory).
Również z powodu małej szybkości
„G ryfa” nie wyposażono go ani w torpe
dy, ani w bomby głębinowe. Za to zasięg miał on bardzo duży, mógł bowiem okrą
żyć całą kulę ziemską bez potrzeby zacho
dzenia do portów dla odnowienia zapasów paliwa.
Ponieważ ORP „G ryf" nie był okrętem, zdolnym do zadowalającego spełnienia za
dań bojowych, stawianym jednostkom te
go typu, „wynaleziono” mu także inne przeznaczenie: m iał służyć szkoleniu pod
chorążych M arynarki Wojennej i zabierać ich co roku w dalekie podróże oceaniczne.
W chwili, kiedy na Westerplatte i Puck padały pierwsze pociski i bomby niemiec
kie, ORP „G ryf" stał w tzw. Jamie K uź- nićkiej w pobliżu Jastarni ładując miny, których dotychczas nie stawiał wcale; było zaś więcej niż wątpliwe, czy zdoła posta
wić je po rozpoczęciu działań wojennych.
(I tak się stało: pierwszej zaraz nocy uda
ło się „Gryfowi" postawić planowo zale
dwie około 100 min. Reszta została w yrzu
cona do wody w czasie późniejszych nalo
tów. w obawie wybuchu).
Ocl samego świtu pierwszego dnia w o l
ny stał się „G ryf" przedmiotem gorliwych poszukiwań niemieckiego lotnictwa i tylko
4
5
prowadzili nalot bombardujący o godzinie 18, ale — wyłącznie z dużej wysokości, tak, iż zrzucone bomby nie wyrządziły żad
nych szkód.
Natomiast noc na trzeci września była pasmem licznych, następujących jeden po drugim nalotów, które rozpoczęły się po godzinie 20-ej i trw a ły do pól do 5-ej rano.
„G ryf" swoimi „Boforsami", wraz z
„Wichrem" i obroną lądową, zwalczał na
der skutecznie powietrzne ataki Niemców, którzy nocy tej stracili — wg własnych pó
źniejszych stwierdzeń — dwanaście samo
lotów. (W czasie całego „Września" stracili nad Wybrzeżem 52 maszyny).
Trzeci dzień wojny zaczął się dla obro
ny polskiej pomyślnie od b itw y stoczonej o godz. 7-ej z dwoma dużymi niszczyciela
mi niemieckimi klasy „Leberecht Maas", które z rozkazu dowódcy flotylli, vice-ad- m irała Luetjensa**), zbliżyły się lekko
myślnie i rozpoczęły ogień, zapewne w przypuszczeniu, że po nocnych bombardo
waniach n ikt z ocalałych Polaków nie po
myśli o oporze.
A le od celnych pocisków baterii hel
skiej jeden niszczyciel napastniczy zato
nął, drugi zaś, ja k się zdaje także trafiony, uszedł w pośpiechu.
O godz. 10-ej inny niszczyciel niemiec
ki, który pokazał się w zasięgu dział pol
skich, został uszkodzony przez 152 m ili
metrowy pocisk z baterii helskiej.
A le po godz. 14-ej tegoż dnia nastąpiło natarcie lotnicze na helski port wojenny.
Nad półwyspem ukazały się na dużej w y sokości eskadry niemieckie. Kiedy zaś wszystkie działa polskiej obrony przeciw
lotniczej (nie było ich za dużo) zwróciły ku nim swoje lufy, wypadły nagle zza la su, lecące nisko wzdłuż mierzei inne m a
szyny niemieckie. Zaskoczenie się udało...
W prawdzie zabrały głos nasze karabiny maszynowe, ale 4 bomby tra fiły niszczy
ciel „Wicher", który też wkrótce potem zatonął, przewracając się na burtę.
„G ry f” zaś doznał dalszych dotkliwych uszkodzeń, w efekcie których osiadł na dnie portu. Naloty na nieszczęsny mino- wiec powtórzono jeszcze o godz. 16-ej i 19-ej. W czasie ostatniego — jedna z bomb wszczęła na nim pożar. Ogień dosięgną!
zbiorników ropy i nie dał się juz ugasić.
Pi zez dwie doby palił się „G ryf" budząc wśród obrońców piekący żal i pragnienie zemsty.
Część a rtylerii minowca: dwa działa 120 mm i jeden „Bofors” zostały przez za
łogę z narażeniem życia przen* .'.sione na ląd. Ustawione na betonowych podstawach, uczestniczyły później w obronie Helu.
M I E C Z Y S Ł A W Z Y D L E R
R y s u n k i: S ła w o m ir S ie r e c k i
* * ) P ó ź n ie js z e g o d o w ó d c y „ K r ie g s m r r in e " , k t ó r y z g in ą ł w r a z z „ B is m a r c k ie m “ n a M « r z u
P ó łn o c n y m . ,
wrześniowej: zaciekłość w alk o Gdynię, 19-dniowa obrona Oksywia, wreszcie trw a jący aż do 2 października zbrojny opór Helu, atakowanego od lądu, z wody i po
wietrza — mają swoją wymowę, zadziwia
jąc tylko bezprzykładnym bohaterstwem robotników i chłopów w mundurach i bez mundurów.
*
Koło Kępy Oksywskiej spotkał się
„G ry f” z tym i naszymi okrętami, które ró
wnież pozostawiono w kraju, a więc z n i
szczycielem „Wichrem", z 6 trałowcami i 2 kanonierkami. Okręty te, wobec trwającej możliwości nalotu, nie zakotwiczały, trzy mając się w bliskim rozproszeniu.
Po godzinie 16-ej nastąpił nowy nalot silniejszy od poprzednich. Spoza Kępy w y padły samoloty typu „Ju-87" i lotem n ur
kowym natarły przede wszystkim na „G ry
fa”. Zadanie pozostałych okrętów było jas
ne: należało za wszelką cenę obronić „G ry fa", aby mógł wykonać przewidziane na godziny nocne minowanie. Trałowce i ka- nonierki okrążyły go więc, „Wicher" sta
nął na czele i cały zespół, „plując" ku gó
rze ze wszystkich luf, ruszył zygzakując największą szybkością w kierunku Helu.
Była to pierwsza w tej wojnie bitwa po- wietrzno-morska.
Nalot, dokonany w trzech falach, trw ał przez kwadrans. Zrzucono około 60 bomb, przy czym samoloty strzelały obficie z broni pokładowej. D la zespołu polskiego niebezpieczeństwo było ogromne. Na „G ry
fie" bowiem było 300 min galwaniczno- uderzeniowych, które w każdej sekundzie groziły rozerwaniem w drzazgi nie tylko samego minowca, ale również broniących go okrętów. (Że słowa te nie wyrażają przesadnych obaw, dowodzi wypadek, ja kiemu uległ dwa tygodnie później, 13. IX . 39 r. w Casablance francuski krążownik minowy „La Tour d'Auvergne", który zo
stał rozerwany od wybuchu znajdujących się na nim min).
Z niebezpieczeństwa tego zdawał) sobie sprawę nie tylko dowódcy, ale i załoga.
M im o to, każdy marynarz, trwając w n a j
większym napięciu i gotowości na swym stanowisku, dawał z siebie wszystko aby wypełnić zadanie. Liczne ofiary nalotu nie złam ały ich ducha.
Od jednej z pierwszych bomb zginął dowódca „Gryfa", a kiedy okręt wchodził
w zasięg obrony przeciwlotniczej Helu, miał już 20 zabitych i tyluż ciężko ran
nych; jednak jeszcze ocalał tym razem.
W stosunku do liczby swojej załogi i zrzuconych bomb nie były to nawet straty duże. Cięższe — poniósł trałowiec „Mewa", którego pokład dosłownie spływający k rw ią oraz 75% zabitych i ciężko ran nych — mówiły same za siebie.
Ale dla „Gryfa" dotkliwsze od strat w ludziach okazały się wyniesione z bitwy uszkodzenia. Okręt należało poddać napra
wie, w tym stanie bowiem, w jakim się znajdował, nie mógł on wykonać poruczo- nego sobie na noc zadania — położenia min przed bazą niemiecką w Piławie.
Z akcji tej ostatecznie zrezygnowano a
„G ryf" postawiwszy około 100 min w ob
rębie Zatoki, znalazł się w pływającym doku w porcie wojennym Helu. Dok pod
niesiono, ale nazajutrz musiano go znowu zatopić, był on bowiem zbyt wyraźnym celem dla a rtylerii głównej pancernika
„Schleswig-Holstein”-) stojącego w Gdań
sku.
Drugi września minął na Helu stosun
kowo spokojnie. Wprawdzie Niemcy prze-
* ) D r u g i p a n e e r n ik „ S c h le s ie n “ w s ze d ł d o p ie r o w n o c y n a 10 w rz e ś n ia .
Minęło lato. Zaczął się nowy rok szkolny. Młodzież es- powska zasiadła na ławkach szkolnych lub też stanęła przy war- sztatach — aby pracą budować lepsze Jutro...
Minęło lato... Wszędzie — jak Polska długa i szeroka — widać było junaków SP przy pracy. Nie będziemy mówili o ol
brzymiej pracy brygad SP. O tym opowiedziało Wam już — i opowie jeszcze — nasze „Razem“. „M łody Żeglarz“ chce Was poprowadzić między błękitnych junaków SP, którzy w licznych Ośrodkach Przysposobienia Marynarskiego z zapałem pracowali
— dla Polski Morskiej.
Oddajemy głos naszym korespondentom. Opowiedzą Wam on‘ ~~ i ak wyglądało życie junaków z Przysposobienia M ary
narskiego „SP“ .
O T O C O P I S Z Ą N A S I K O R E S P O N D E N C I :
G I Ż Y C K O
L ekki w ietrzyk marsz
czy gładką taflę jezio
ra. Załogi szykują ło
dzie do ćwiczeń. Na barkasach staw iają żagle i chociaż pełno jest ruchu i krzątaniny wszystko odbywa się w należytym porządku.
Każdy wie co ma robić. Pod
ciągnięte fałam i żagle zawisły na masztach. K rótka komenda i barkasy w ypływ ają szykiem torowym z portu. Spokojnie wykonuje załoga rozkazy ster
ników. Jednak nie od razu tak było.
— Jak przyjechałem — mó
w i jeden z junaków — to me wiedziałem za co złapać. Za fał, czy za szkot, czy jeszcze za coś innego. M iałem w p raw dzie teoretyczne wiadomości zaczerpnięte z „Młodego Że
glarza", ale teoria to przecież nie praktyka. Pomogły m i one jednak bardzo, gdyż mogłem wcześniej opanować ćwiczenia na wodzie.
A ćwiczenia te już się za
częły. Właśnie łodzie wiosło
we opuszczają basen. Płynie
my za nim i i wkrótce znajdu
jem y się na środku jeziora.
Dokoła nas łodzie i barkasy.
Co chwila słychać głosy ko
mendy:
— Wiosła!
— Lew a naprzód! Prawa wstecz!
— Do zwrotu przez sztag!
— Zwrot!
Komendy krzyżują się, pa
dają coraz to z innej łodzi.
Płyną one w różnych kierun
kach a potem na komendę za
taczają w ielki luk i kierują się W stronę portu. Wracamy. Je
szcze jeden zwrot w porcie 1 dobijamy do brzegu. Ćwiczenia są skończone.
Po roztaklowaniu łodzi wszyscy zbierają się w świet
licy. Tu pod kierownictwem z-cy k -d ta do spraw pol.- wych. chłopcy przygotowują się do pracy społecznej. Wszy
scy są zetempowcami, ale nie wszyscy potrafią sami popro
wadzić szkolenie ideologiczne.
A przecież oni w przyszłości — Starsi Kół Przysposobienia Marynarskiego, muszą mieć o- prócz wiadomości fachowych, których dostarcza im szkolenie na wodzie, także umiejętność
d. cią g na s tr. 7
N A Z D J Ę C IA C H :
P r z e ś lic z n e z d ję c ia , k tó r e tu W a m C z y te ln ic y p r e z e n tu je m y
— w y k o n a n e z o s ta ły w o ś ro d k u ś ró d lą d o w y m P rz y s p o s o b ie n ia M a r y n a rs k ie g o „ S P “ w G iż y c k u . O ś ro d e k te n — je d e n z n a jle p s z y c h — p o ło ż o n y je s t po śró d m a lo w n ic z y c h je z io r m a z u rs k ic h . C hoć to t y lk o je z io r a — czasem b y w a n a n ic h ta k a n ie lic h a f a lk a , że n ie p o w s ty d z iła b y się j e j i Z a t o k a G d a ń s k a . A j a k się w s p a n ia le ż e g lu je p rz y s iln y m w ie tr z e i t a k i e j f a l i - to m o ż n a s tw ie r d z ić c h o ć b y n a z d ję c iu 1.
i w i a t r o s ła b n ie — b a r k a s y n ic z y m o g ro m n e m o ty le suną
“ J * ? 1 f o1" 0 po je z io rz e (z d j. 2) o d c in a ją c się b ie lą ż a g li od z ie le n i n a d b rz e ż n y c h la s ó w . A le o to s p o k ó j i ciszę z a k łó c a m ia r o w y c h lu p o t w io s e ł. T o „ d z ie s ią tk i“ w y s z ły n a ć w ic z e n ia (z d j. 3 i 4). C h ło p c y w io s łu ją j a k „ z ło to “ k u c a łk o w ite m u z a d o w o le n iu in s tr u k to r ó w
6
zorganizowania i poprowadze
nia pracy społecznej w swoich kołach. Tego właśnie m ają się nauczyć na zajęciach pol.- wych. Wiedzą o tym, że im więcej skorzystają z w y k ła dów, tym łatwiejszą będą mie
li pracę w terenie. Stara
ją się też wciągnąć w „robotę ligową", bo będą ściśle współ
pracować z Ligą Morską, któ
ra im ju ż teraz pomaga odda
jąc do dyspozycji Ośrodka pa
rę swoich jachtów.
Dziś w świetlicy wyjątkowy ruch. Jedni przygotowują re cytację, inni pieśni, a jeszcze inna grupa opracowuje gazet
kę ścienną. Chłopcy organizu
ją oenisko poświecone Kongre
sowi Światowej. Federacji M ło dzieży Demokratycznej. Od
było się ono nazajutrz. P rzy
było na nie wielu mieszkań
ców miasta. Szybko zajęto miejsca. Na środek placu w y szedł lektor kursu i po
krótkim powitaniu gości na
wiązał do odbywającego się Kongresu w Budapeszcie i w a lk i jaką toczy młodzież o trw ały pokój i szczęście mło
dego pokolenia. Popłynęły dźwięki Hymnu Młodzieżowe
go i Międzynarodówki. Po części poważnej nastąpił popis humoru. Goście b aw ili się do
skonale.
Dziś już junacy mają wolne, ale jutro znów zacznie się szkolenie. K ierow nik Wyszko
lenia, jeden z seniorów żeglar
stwa polskiego, jest zadowolo
ny z junaków. Chłopcy są po
jętni, szybko opanowali trudne ćwiczenia wykonując je z za
pałem. W ogóle zapał do pracy cechuje ośrodek w Giżycku.
Dlatego też jesteśmy pewni, że Starsi Kół, którzy z niego w y j
dą, dadzą sobie radę na no
wych placówkach i poprowa
dzą należycie pracę w swoich
kolach. W u be
N A W A C H C I E
D eszcz g ra po s z to rm o w y m u b ra n iu ja k po blasze p a ra petu. D w a d z ie ś c ia k r o k ó w w je d n ą s tronę , dw a d z ie ś c ia
Wd ru g ą . T a k czas u p ły w a s z y b c ie j. A je s t go dużo — aż c z te ry g o d z in y . O w ie lu , w ie lu s p ra w a c h m ożn a p o m yśleć. N a d a le k ie j w ie ż y k o ś c ie ln e j zegar w y b ija „ p ó ł s z k la n k i ” . W z d łu ż na brze ża s to ją p r z y p o m o sta ch nasze je d n o s tk i.
O d c z a rn e j w o d y o d b ija ją się b ie lą w n ę tr z sza lu p y. N ow e, p ię k n e , d z ie s ię c io w io s ło w e , zb u d o w a n e n a s to c z n i w G iż y c k u s p e c ja ln ie d la nas. M a m y ta k ż e ja c h ty , m a m y po d w a m u n d u r y , m a m y p r z y tu ln e k w a te r y , m iłą ś w ie tlic ę , r a d io i w ie le , w ie le in n y c h rzeczy. S z k o lim y się, p ły w a m y i w s z y s tk o to za d a rm o . Z u p e łn ie d a rm o . A przecież je d n a t y lk o szalup a kosz
t u je p o n a d m ilio n z ło ty c h . S k ą d w ię c są n a to pien iąd ze?
Z n ie b a n ie sp a d ły, to pe w n e. T e pien iąd ze... ju ż w ie m ! T o c o d zie n n y, s za ry t r u d na szych o jc ó w , ic h p o t, ic h d ło n ie i m óz
g i. T ą d ro g ą w ra c a do nas ic h w y s iłe k . T ę dro gę u to ro w a ła P o ls k a L u d o w a . N o w a P olska. D z ię k i N ie j m o że m y u p ra w ia ć te n s p o rt n ie g d y ś t y lk o b o g a ty m d o stępn y, uczyć sie b ie i in n y c h na p rz y s z ły c h k a p ita n ó w , n a z d o b y w c ó w z ło ty c h m e d a li o lim p ijs k ic h . P rzecież b ie żą cy k u rs , o k t ó r y m m yślę , to nie k o n ie c , le cz d o p ie ro p o czą te k naszego s zko le n ia . T o d o p ie ro S ta rs z y K o ła i „m ło d s z y ż e g la rz ". A w p rz y s z ły m ro k u ? M o rz e czeka. „ Z a r u s k i" k o ły s z e się h a f a li; a d a le j, d a le j... to ju ż S te rn ik , in s tr u k to r , m oże k a p ita n ...
A le o to d n ie je . U c ią ż liw a ta d ru g a w a ch ta . —• Lecz p rz y ro z m y ś la n ia c h czas s z y b k o le c i; ju ż s ły c h a ć k r o k i z b liż a ją c e j się z m ia n y i m ożna będzie udać się n a za s łu ż o n y od po czyne k.
k u rs a n t J A N U S Z Z IÓ Ł K O
P o ć w ic z e n ia c h tr z e b a się z a b ra ć za „ to a le tę “ je d n o s te k — s z a lu p y m u s zą b y ć c zys te , s ta ra n n ie w y s z o ro w a n e (z d j. 5) i p ię k n ie w y m a lo w a n e . O d w d z ię c z ą się za to d łu g o le tn ią s łu żb ą i n iejed en * je s zc ze r o c z n ik w io s łu ją c n a n ic h — d o s ta n ie o d c is k ó w n a d ło n ia c h .
Z b ió r k a tu r n u s u ! D łu g i, g r a n a to w y szere g w y p r ę ż y ł się w b e z ru c h u (z d j. 6). W i a t r p o d w ie w a m a r y n a r s k ie k o łn ie rz e . Z a c h w ilę c h ło p c y o d m a s z e ru ją n a p o p o łu d n . w y k ła d p o lity c z n o -w y c h o w a w c z y .
J u n a c y w G iż y c k u n ie t y lk o p ł y w a j ą i s łu c h a ją w y k ła d ó w . P a m ię ta ją ta k ż e o p r a c y s p o łe c z n e j. P o m a g a ją c o k o lic z n y m r o ln ik o m (z d j. 7) — d a ją d o w ó d d u że g o w y r o b ie n ia społecznego co p o z w a la by ć p e w n y m , że w y ro s n ą z n ic h n ie t y lk o d z ie ln i lu d z ie m o rz a , ale i d o b rz y O b y w a te le P o ls k i L u d o w e j.
_____________W s z y s tk ie z d ję c ia — S. D ą b r o w ie c k i
AKCJA LE TN IA
PRZYSPOSOBIENIA MARYNARSKIEGO
„SŁUŻBY POLSCE“ W CYFRACH
Ośrodków w r. 1948 — 1 (U stka). Ośrodków w r . 1949 — 7 (Gdynia, Gdańsk, Mrzeżyno, Giżycko, Olecko, Kruszwica, K o byli Gródek).
F lo ty lla w r. 1948 — 2 szalupy. Flotylla w r. 1949 — 40 szalup, 26 jachtów, 23 bączki, 20 kajaków, 6 motorówek, 8 innych; razem —
123 jednostki pływające.
S k ie r o w a n o n a k u r s y e li m i n a c y j n e i e g z a m in y d o s z k o l
n ic t w a m o r s k ie g o (P C W M ) — 1953 ju n a k ó w . Z te g o z o s ta ło p r z y j ę t y c h — 668 ju n a k ó w .
P r z e s z k o lo n o i s k ie r o w a n o d o M a r y n a r k i W o je n n e j —
440
ju n a k ó w .
W y s z k o lo n o 497 ju n a k ó w — k a n d y d a t ó w n a S ta r s z y c h K ó ł P r z y s p o s o b ie n ia M a r y n a r s k ie g o
N a K u r s ie K a d r y P r z y s p o s o b ie n ia M a r y n a r s k ie g o SP w J a s ta r n i s z k o li s ię 70 osób.
Razem Akcja Letnia Przysposobienia M a ry
narskiego „Służby Polsce“ objęła w r. 1949 — 2.960 osób.
7
i
W MRZEŻYNIE
W szędzie p a n u je cisza. J u n a c y po c a ło d z ie n n y c h t r u da ch ro z k o s z u ją się snem , k t ó r y p rz e ry w a głos:
— P ob ud ka... po b u d k a ... w s ta ć !
Po c h w ili c a ły b u d y n e k n a p e łn ia się szum em , ja k im iś b liż e j n ie o k re ś lo n y m i głosa m i... R z e k łb y ś : r ó j pszczół p r a c u ją cych. n a d z b ie ra n ie m m io d u w y la t u je na s w ó j c o d z ie n n y tru d . W te n sposób zaczyna się ży c ie w M o r s k im O ś ro d k u P r z y spo sob ien ia M a ry n a rs k ie g o P. O. „S łu ż b a P olsce'' w M rz e ż y n ie . C h ło p c y za c z y n a ją s w o ją cod zie nną pracę. K r ó t k a g im n ą - s ty k a i m y c ie w m o rz u lu b rzece Redze, s p rz ą ta n ie sal, ś n ia d a n ie — i w re szcie u ro c z y s ta c h w ila : p o d n ie s ie n ie b a n d e ry . A p o te m w y k ła d y , ćw iczenia...
N a jb a rd z ie j je d n a k a tr a k c y jn ą rzeczą w czasie całego d n ia je s t w io s ło w a n ie . I to nie b y le ja k ie , bo na... m o rz u . N a n a szy m p o ls k im B a łty k u ! B a jk a , g d y na m o rz u p a n u je cisza.
W ów czas p o w ie rz c h n ia je g o je s t sp o k o jn a , ale g d y w ia t r ro z h u ś ta m a sy w o d y , w ów czas szalup a ko ły s z e się ja k łu p in a orzecha. F a la rz u c a n ią to w górę, to w dół... N a n a s tę p s tw a teg o n ie trz e b a d łu g o czekać. W szyscy u d a ją zu ch ó w , czasem je d n a k k tó r y ś w y c h y la się za b u r tę i m ó w ią c p o p u la rn ie „ k a r m i d o rsze". A le w s z yscy p r z y jm u ją to na wesoło. Po trz e c h g o d z in a c h w io s ło w a n ia k a ż d y je s t g ło d n y ja k w ilk . B o p ły w a n ie n a ś w ie ż y m p o w ie trz u i k o ły s a n ie w s z a lu p ie - r o b i swoje...
W reszcie obecność na m aszcie s y g n a ło w y m n ie b ie s k ie j fla g i z b ia ły m k w a d ra te m w ś ro d k u o tw ie ra dro gę do p o rtu ., i do sm acznego o b ia d u .
A po ob ie d zie k a ż d y z p rz y je m n o ś c ią spędza w o ln y czas czy to na p ró b ie c h ó ru , czy też na g ra c h s p o rto w y c h . W reszcie g w iz d e k k o ń c z y zabaw ę i u d a je m y się na w y k ła d y , n a jp ie r w z w y s z k o le n ia m a ry n a rs k ie g o , a p o te m p o ł.-w y c h . Z -c a k - d a n ta m ó w i n a m o b o h a te rs k ie j A r m ii R a d z ie c k ie j, k tó r a o s w o b o d z iła nasz k r a j od h itle r o w s k ic h o k u p a n tó w , o naszych k o le g a c h z b r a tn ie j o rg a n iz a c ji „K o m s o m o łu ", o czyna ch p o i- s k ic h o d d z ia łó w k o ś c iu s z k o w s k ic h na s ta ry c h , p ia s to w s k ic h s z la k a c h s ła w y . W szyscy s łu c h a ją z w ie lk ą u w ag ą.
K o la c ja m ija szybko. N a s tę p u je apel. D a le k o w ia t r n ie sie s ło w a „ R o ty " , k tó r ą ś p ie w a ją ju n a p y -m a ry n a rz e , m ło d z i b u d o w n ic z o w ie P o ls k i L u d o w e j,
Kursant Stanisław Naprawa phufc,
H g g g g | > ą g a i < r e i- ,-’s t y ... :
N A Z D J Ę C I A C H :
s ta w Z<ti ^ Cia;, l, m ieszezonp na t e j s tro n ie , w y k o n a n e zo - T i t w j O ś ro d k u P rz y s p o s o b ie n ia M a ry n a r s k ie g o „ S P ‘‘.
p .rz e z całe la to ® /y „ t le n . Z a r u s k i“ (z d j. 1), ir la r s k a ł i , , „ L k t6 r e ,g0 <zdj - V p rz e c h o d z ili p e łn o m o rs k ą z a p r a w ę że- r v n a r 4 i i ^ t o ~ k a n d Yd a c ! n a S ta rs z y c h K ó ł P r z y s p o s o b ie n ia M a - ie n ,? ia r h fn ,„ ’l S P ' C o d z ie n n ie w c z e s n y m r a n k ie m n a d b rz e g ie m b a - senu ja c h to w e g o w G d y m s ta w a ł n a z b ió r k ę do z a ję ć — g r a n a to w y d w u s z e re g k u r s a n tó w (z d j.3 ). S z y b k o i s p r a w n ie n a s tę p o w a ł p o d z ia ł w m<5?7P/ ' n , S f L o k r «td w a ' a " a „ Z a r u s k im “ , część w y c h o d z iła ja c h ta c ,h w y p o ż y c z o n y c h O ś ro d k o w i p r z e * b 4) — re s z ta zaś n a n o w iu tk ic h s za lu p a c h — d z ie s ią tk a c h , w y p o ż y c z o n y c h p rze z IP C W M , o tr z y m y w a ła z a p r a w ę w w lo - S " <zd f 5). S ta le się z m ie n ia ją c - w s zy s cy u c z ^ t n i l y m ie li w o i? a° Śio i^ iCi^gu. ‘ r w a n ia k u r s u — o p a n o w a ć z a ró w n o s z tu k ę w io s ło - S n O ir /r ^ i o ż a g lo w a n ia n a w ię k s z y c h i m n ie js z y c h je d n o s tk a c h . z e 1 m a n i“ J( 4 yi 4 ci.3 f łu -p a r u i yBodt’ i P o r o b ili się z n ic h b o jo w i
ćfe na k l! rs w p r z y s z ły m r o k u , a b ę d z ie -
cie ta n sam o d z ie ln ie i p ię k n ie w y g lą d a ć !
Z d ję c ia : W A F — U k le j e w s k i (5), K . K o m o r o w s k i (1).