• Nie Znaleziono Wyników

Młody Żeglarz : miesięcznik P.O. "Służba Polsce", 1949.11 nr 11

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Młody Żeglarz : miesięcznik P.O. "Służba Polsce", 1949.11 nr 11"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

»

(2)

a żd y z nas, zna ju z m n ie j lu b b a rd z ie j d o ­ k ła d n ie p rz e b ie g d o n io ­ s ły c h w y d a rz e ń za n a ­ szą za c h o d n ią g ra n ic ą .

W c ią g u o s ta tn ic h ty g o d n i d o k o n a ł się w N ie m cze ch p rz e ło m d z ie jo w e j w a g i. Po ra z p ie rw s z y w h is t o r ii p o w ­ s ta ła N ie m ie c k a R e p u b lik a D e m o k ra ty c z n a .

N ie k a ż d y je d n a k p o t r a f i w y c ią g n ą ć z tego w y d a rz e n ia w ła ś c iw e w n io s k i. N ie k a ż d y ro z u m ie , że m a ono n a jż y w o t­

n ie js z e znaczenie w ła ś n ie d la P o ls k i, że o tw ie r a n o w ą k a r tę h is to r ii N ie m ie c i w ogóle E u ­ ro p y .

Są w ś ró d nas ta c y , k tó r z y m y ln ie sądzą, ja k o b y n a ró d n ie m ie c k i p o s ia d a ł w ro d z o n e m u, z b ro d n ic z e s k ło n n o ś c i.

N ie k tó rz y , po c ię ż k ic h p rz e ż y ­ c ia c h h itle r o w s k ie j o k u p a c ji, n ie w ie rz ą w m o ż liw o ś ć c a ł­

k o w ite g o o d ro d z e n ia n a ro d u n ie m ie c k ie g o .

P o s z u k a jm y rz e c z o w e j, u c z ­ c iw e j o d p o w ie d z i na te d w ie s p ra w y .

M y n ie w y b a c z a m y , a n i n ie pu szczam y w n ie p a m ię ć z b ro ­ d n i h itle r o w s k ic h , ja k i z b ro ­ d n i in n y c h w te j lic z b ie i n a ­ szych „ w ła s n y c h “ fa s z y s tó w . M y u w a ż a m y , że n a ró d n ie ­ m ie c k i po nosi w in ę za z b ro ­ d n ie p o p e łn io n e p rze z h it le ­ ro w c ó w . N ie m a to je d n a k n ic w sp ó ln e g o z tw ie rd z e n ie m ja ­ k o b y n a ró d n ie m ie c k i p o sia ­ d a ł „w ro d z o n e “ z b ro d n ic z e s k ło n n o ś c i. C e chy i w ła ś c iw o ­ ści po szczególnych n a ro d ó w , k s z ta łtu ją się w w y n ik u h i ­ s to ry c z n e g o ic h ro z w o ju , w w y n ik u i w zależności od w a ­ r u n k ó w , w ja k ic h się z n a la z ły . T w ie rd z e n ie o rz e k o m y c h n ie ­ z m ie n n y c h , „w ro d z o n y c h “ ce­

cha ch to fa łs z n ie z g o d n y z ż ycie m , to w ła ś n ie b ro ń s tw o ­ rz o n a w celu p o d b o iu n a ro ­ d ó w p rze z n a z is to w s k ic h „ id e ­ o lo g ó w “ , p rze z fa s z y s tó w .

S ię g n ijm y do h is to r ii. K to rz ą d z ił w N iem czech , k to w y ­ c h o w y w a ł n a ró d i je g o m ło ­ dzież? N a jp ie r w zaborcza, n a j­

b a rd z ie j w ste czn a w a rs tw a ju n k r ó w p ru s k ic h , p ó ź n ie j s p rz y m ie rz e n i z ju n k r a m i im ­ p e ria liś c i. N ie m c y ju n k ie r s k ie , b is m a rk o w s k ie , d o p ro w a d z iły do p ie rw s z e j w o jn y ś w ia to ­ w e j. N ie m c y w ie lk ie g o k a p i­

ta łu , N ie m c y fa s z y s to w s k ie ro z p ę ta ły d ru g ą w o jn ę ś w ia ­ to w ą . I one to, w steczn e s iły N ie m ie c , są n o s ic ie la m i z b ro ­ d n i. N ie m ie c k i im p e r ia liz m i je g o d y k ta tu r a fa s z y z m h it le ­ r o w s k i z a tr u ły n a ró d n ie m ie c ­ k i i p c h a ły go na dro g ę p rz e ­ s tę p s tw i ro z b o ju . N ie m ie c k i im p e r ia liz m i ju n k ie r s tw o , są p o w o d e m d w u ś w ia to w y c h tra g e d ii. D ra pie żczość i b r u ­ ta ln o ś ć im p e r ia liz m u n ie m ie c ­ k ie g o — o to p rz y c z y n a „ w r o ­ d z o n e j“ zab orczo ści n a ro d u n ie m ie c k ie g o .

*

H is to ry c z n e z w y c ię s tw o A r ­ m ii R a d z ie c k ie j n a d fa s z y z ­ m e m w d r u g ie j w o jn ie ś w ia ­ to w e j, s tw o rz y ło p o d s ta w ę do o d ro d z e n ia d e m o k ra ty c z n y c h i p o s tę p o w y c h s ił n ie m ie c k ic h o ra z w a r u n k i d la no w e go w y ­ c h o w a n ia n a ro d u . W ła d z e r a ­ d z ie c k ie w s w e j s tr e fie o k u -

NOWE

p a c y jn e j u s u n ę ły od w ła d z y ju n k r ó w , o b s z a rn ik ó w i k a p i­

ta lis tó w — o p ie k u n ó w i m o­

c o d a w c ó w H itle r a . W ła d z e r a ­ d z ie c k ie p rz e p ro w a d z iły rz e ­ c z y w is tą d e m ilita ry z a c ję , de - n a z y fik a c ję i d e m o k ra ty z a c ję , a z b ro d n ia rz y w o je n n y c h o d ­ d a ły pod sąd. A n ty fa s z y s to w ­ s k im s iło m n a ro d u n ie m ie c ­ k ie g o u m o ż liw io n o n ie s k rę p o ­ w a n y , p o k o jo w y ro z w ó j.

P rz e p ro w a d z o n o re fo rm ę ro ln ą i n a c jo n a liz a c ję p o d ­ s ta w o w y c h g a łę z i p rz e m y s łu , lik w id u ją c w te n sposób gos­

podarcze p o d s ta w y is tn ie n ia r e a k c ji n ie m ie c k ie j. S zczegól­

n y n a c is k po łożono na r e f o r ­ m ę s z k o ln ic tw a i d e m o k ra ­ ty c z n e w y c h o w a n ie m ło d z ie ­ ży. Z e z w o lo n o na sw o bo dną d z ia ła ln o ś ć a n ty fa s z y s to w s ­ k ic h u g ru p o w a ń o ra z o rg a n i­

z a c ji p o lity c z n y c h , a ta k ż e w o ln y c h z w ią z k ó w za w o d o ­ w y c h . J e d n y m s ło w e m z r e a li­

zow an o u c h w a ły po czda m skie

NIEMCY

s łu szn ie w y ty c z a ją c e dro gę pe łn ego o d ro d z e n ia n a ro d u n ie m ie c k ie g o . W y n ik i n ie d a ­ ły na sie b ie czekać. A n t y f a ­ s z y s to w s k i, p o k o jo w y obóz n ie m ie c k i w z ró s ł ta k p o w a ż ­ n ie, o s ią g n ą ł t a k i a u to r y te t w ś ró d m as p ra c u ją c y c h N ie ­ m iec, że m o ż liw e s ta ło się p rz e k a z a n ie m u w ła d z y .

P re z y d e n t P ie c k , z asłużo ny d z ia ła c z ro b o tn ic z y i a n ty fa - szysta p o w ie d z ia ł w p ie r w ­ szym s w o im o fic ja ln y m p rz e ­ m ó w ie n iu : „Przyjaźń nasza ze

Związkiem Radzieckim, bę­

dzie uzupełniona przyjaźnią z krajam i demokracji ludowej, a zwłaszcza z naszymi sąsia­

dami Polską i Czechosłowacją.

Nie ścierpimy, aby granica na Odrze i Nysie m iała być w y ­ korzystana przez agentów im ­ perializmu do podżegania na­

rodu niemieckiego przeciwko naszym polskim sąsiadom. O - dra—Nysa jest granicą pokoju i sprawa tej granicy nie n aru­

szy naszych przyjaznych sto­

sunków z narodem polskim“.

W a rto za p a m ię ta ć to o - ś w iadcze nie. W a rto p rz y p o ­ m in a ć je ty m , k tó r z y jeszcze n ie w ie rz ą w m o ż liw o ś ć is tn ie ­ n ia N ie m ie c d e m o k ra ty c z n y c h i p o k o jo w y c h .

*

Z u p e łn ie in a c z e j p rz e d s ta ­ w ia ją się te s p ra w y w s tre ­ fa c h zach o d n ich . A n g lo s a s i u - w a ln ia ją z b ro d n ia rz y w o je n ­ n y c h i h itle r o w c ó w , d a ją im w ła d z ę i w y k o r z y s tu ją do n o ­ w y c h a w a n tu rn ic z y c h p la n ó w .

O g ro m n e z a k ła d y z b r o je n io ­ we i f a b r y k i Z a g łę b ia R u h r y p o z o s ta w io n o w rę k a c h r e a k ­ c y jn y c h p o te n ta tó w p rz e m y ­ s ło w y c h , on g iś w s p ó łp ra c u ją ­ c y c h rę k a w rę k ę z H itle r e m . Z e z w o lo n o na u tw o rz e n ie n a ­ c jo n a lis ty c z n y c h i fa s z y s to w ­ s k ic h o rg a n iz a c ji p o lity c z n y c h głoszą cych h a s ła o d w e to w e i p o d ż e g a ją c y c h do n o w e j w o j­

n y . W obec n ie m ie c k ic h , a n ty - fa s z y s tó w w a lc z ą c y c h o z je d ­ noczone, po stępo w e N ie m c y , zastosow ano n a to m ia s t m e to ­ d y zapożyczone z a rs e n a łu h i­

tle ro w s k ie g o , szczególnie b r u ­ ta ln ie odnosząc się do c z ło n ­ k ó w K o m u n is ty c z n e j P a r t ii N ie m ie c .

R e z u lta te m m ą d re j i p rz e ­ w id u ją c e j p o lit y k i r a d z ie c k ie j je s t p o k o jo w a N ie m ie c k a R e­

p u b lik a D e m o k ra ty c z n a , n a czele k t ó r e j s to ją w y b it n i de­

m o k ra c i i a n ty fa s z y ś c i — P ie c k i G ro te w o h l, re z u lta te m zaś z b ro d n ic z e j d z ia ła ln o ś c i A n g lo s a s ó w , je s t sztuczn y, za­

g ra ż a ją c y p o k o jo w i t w ó r re ­ a k c y jn y — n ie m ie c k ie „ p a ń ­ s tw o “ z w ią z k o w e , k ie ro w a n e prze z b y ły c h h itle r o w c ó w i.

z a c ie k ły c h re w iz jo n is tó w .

*

D la nas P o la k ó w , n ie je s t rzeczą o b o ję tn ą , k to rz ą d z i 8 0 -m ilio n o w y m , s ą s ia d u ją c y m z n a m i n a ro d e m n ie m ie c k im . T y m b a rd z ie j, że w c ią g u ca­

ły c h w ie k ó w , b y liś m y w ie lo ­ k r o t n ie o fia r ą a g re s ji g e r­

m a ń s k ic h z a b o rcó w . T dla+r^ro z uznaniem i sympatią w ita ­ my utworzenie za naszą gra­

nicą zachodnią prawdziwie demokratycznego miłującego pokój państwa, kierowanego przez wypróbowanych bojow­

ników z faszyzmem i zryw a­

jącego raz na zawsze z ha­

niebną przeszłością Niemiec cesarskich i hitlerowskich.

N ie z a p o m in a m y i n ig d y n ie z a p o m n im y a n i je d n e j z b ro d ­ n i h itle r o w s k ie j. A le w ła ś n ie d la te g o , c h c e m y w s p ó łp ra c o ­ w a ć i w s p ó łż y ć po sąsiedzku z t y m i ż y w io ła m i n ie m ie c k i­

m i, k tó r e p o d o b n ie ja k i m y są w ro g a m i h itle r y z m u i ne o- fasz y z m u , k tó r e u z n a ją w in ę n a ro d u n ie m ie c k ie g o za h it le ­ r o w s k ie z b ro d n ie i zde cydo­

w a n ie w a lc z ą o n o w e w y c h o ­ w a n ie n a ro d u , o w p ro w a d z e ­ n ie go do obozu po s tę p u i p o ­ k o ju .

A p o k o jo w a N ie m ie c k a R e­

p u b lik a D e m o k ra ty c z n a , — ja k p o w ie d z ia ł w s w y m h is to ry c z ­ n y m p iś m ie do p re z y d e n ta P ie c k a i p re m ie ra G ro te w o h la G e n e ra lis s im u s S ta lin — to, o b o k is tn ie n ia potężnego' Z w ią z k u R a dzie ckie go , w a r u ­ n e k trw a łe g o p o k o ju w E u ro ­

pie. Wojn.

n u d z ie n o w y c h N ie m ie c : W ilh e lm P ie c k i O tto G r o te w o h l.

2

(3)

A A A R S Z Y A ł- F t i, ¿8

N A CZELE WOJSKA POLSKIEGO

R

ankiem 7 listopada radio i codzienna prasa przyniosły radosną wieść: Marszalek Rokossowski, bohater spod Moskwy, Stalingradu, Kurska i Mińska został mianowa­

ny przez Prezydenta Rzeczypospolitej Ministrem Obrony N a ­ rodowej.

Wiadomość o tym doniosłym fakcie poruszyła wszystkich.

Któż bowiem w naszym k ra ­ ju nie był dumny, że Polak, warszawski robociarz, wyrósł w Zw iązku Radzieckim na wspaniałego dowódcę, który w latach w a lk i z faszyzmem kierował operacjami strategi­

cznymi o rozstrzygającym aia przebiegu wojny znaczeniu.

Dum ni byliśmy, że syn na­

szego narodu stał na czele od­

działów A rm ii Radzieckiej, które ocaliły w 1941 roku Mos­

kwę. Ze Polak dowodził ofen­

sywnym uderzeniem na pół­

noc od Stalingradu, uderze­

niem, które stało się przeło­

mowym, zwrotnym momentem w dziejach wojny.

Dum ni byliśmy, że Jemu

Konstantemu Rokossow­

skiemu — powierzono do­

wództwo oddziałów, które w lipcu 1943 roku złamały ostat­

nią, szaleńczą ofensywę nie­

miecką pod Kurskiem i prze­

chodząc następnie do ko n tr­

ofensywy rozpoczęły niepo­

wstrzymany marsz całej A r ­ m ii Radzieckiej na Zachód.

Jakże nieopisanie byliśmy dumni, gdy stało się wiado­

mym, że dywizjam i, które pierwsze wkraczają na polską ziemię dowodzi Konstanty Rokossowski, że pod Jego rozkazami kroczą zwycięskim krokiem spod Lenino nasi bracia i ojcowie — żołnierze I A rm ii Polskiej.

Dziś ten dzielny Polak, dwukrotny bohater Związku Radzieckiego, sławny na cały świat żołnierz — wychowanek

stalinowskiej szkoły dowódców wrócił do swej Ojczyzny, by stanąć na czele Odrodzonego Wojska Polskiego.

Długa była droga tego warszawskiego kamieniarza, który przed I W ojną Światową obkuwał fila ry mostu Poniatowskie­

go, do swej Ojczyzny.

Tak, jak wielu największych synów naszego narodu, Rokos­

sowski cale życie walczył o Polskę i Jej wolność poza granica­

mi kraju. Jak Kościuszko w Ameryce, Dąbrowski we Włoszech, Bem na Węgrzech i w A ustrii czy Jarosław Dąbrowski i W a­

lerian W róblewski w Paryżu, tak Feliks Dzierżyński, Julian Marchlewski, K arol Świerczewski i Konstanty Rokossowski walczyli o wyzwolenie swej Ojczyzny w szeregach żołnierzy i dowódców W ielkiej Rewolucji Październikowej. Ci Synowie proletariatu polskiego przejęli największą tradycję naszej h i­

storii tradycję, którą poeta zamknął w piękne hasło: „Polska jest wszędzie tam, gdzie toczy się w alka o wolność“, tradycję, którą ojcowie nasi wypisali na swych sztandarach w a lk i sło­

w am i „Za Waszą wolność i Naszą“.

Marszałek Rokossowski — kontynuator tej w ielkiej tradycji

— walczył o wolność i szczęście swej Ojczyzny, dowodząc p u ł­

kiem żołnierzy w owej potężnej walce ludu rosyjskiego, w w y ­

niku której Polska odzyskała w 1918 roku niepodległy byt. Ale władza w Polsce przeszła wówczas w ręce obszarników i kap i­

talistów, toteż nie było w niej miejsca dla bohaterskiego żoł­

nierza rewolucji. Marszałek Rokossowski służy więc nadal w ielkiej idei wolnej, ludowej Polski, pracując przez wiele lat nad wzmacnianiem siły A rm ii Radzieckiej, tej A rm ii, która

miała dać Polsce po raz drugi wolność. Jest jednym z je j wyższych dowódców.

I oto jako dowódca oddzia­

łów A rm ii Radzieckiej, które gromią faszystów pod Moskwą i Stalingradem, Kurskiem i Mińskiem, na polach lubel- szczyzny i wzdłuż piaszczy­

stych brzegów polskiego mo­

rza, od Elbląga po Szczecin, znów walczy Konstanty Ro­

kossowski o wolną, ludową Polskę.

T ak oto ten wspaniały syn naszego narodu poświęcił walce o wolność i szczęście Ojczyzny — całe swe życie.

Powrót Marszałka Konstan­

tego Rokossowskiego do k ra ­ ju to jeszcze jeden przykład głębokiej przyjaźni, jaka łą ­ czy oba narody: polski i ra ­ dziecki. W imię tej przyjaźni właśnie, na prośbę Prezyden­

ta R.P., zgodził się Rząd ZSRR, aby ten wybitny fa ­ chowiec wojskowy i bohater, otoczony czcią całego narodu radzieckiego wrócił do Polski i objął dowództwo Wojska Polskiego. Dzięki ',ej decyzji Rządu ZSRR na straży na­

szych granic na Odrze i N y ­ sie, na straży naszej twórczej, pokojowej pracy stanął do­

wódca światowej sławy. M a r­

szałek Rokossowski oddaje dziś swej ojczyźnie całą w ie­

dzę, wyniesioną ze stalinow­

skiej szkoły dowódców, całe swe olbrzymie doświadczenie wojskowe i cały talent wspa­

niałego stratega.

Fakt ten jest olbrzymim wzmocnieniem bezpieczeństwa na­

szego kraju a tym samym wzmocnieniem całego obozu pokoju.

Toteż powrót Marszałka Rokossowkiego w ita dziś entuzjastycz­

nie cały naród. Z uczuciem głębokiej dumy w ita ją swego no­

wego dowódcę przede wszystkim nasi oficerowie i żołnierze.

Pełnić służbę pod rozkazami zwycięskiego dowódcy bojów pod Moskwą i Stalingradem, Kurskiem, Mińskiem i na Lubel- szczyźnie, nad polskim morzem od Elbląga po Szczecin, bojów, które dały Polsce wolność, to przecież zaszczyt dla każdego żołnierza Wojska Polskiego.

W raz z wojskiem i wszystkimi ludźmi pracy i my, młodzież polska z radością w itam y Marszałka Rokossowskiego na w y ­ sokim i odpowiedzialnym stanowisku M inistra Obrony N aro­

dowej. Zycie i walka Marszałka Rokossowskiego, tak ja k życie wszystkich najlepszych synów naszego narodu, będzie dla nas wzorem i zachętą do jeszcze lepszej pracy i nauki. Będziemy jeszcze lepiej przygotowywać się do zaszczytnego obowiązku służby w Wojsku Polskim, by w pełni stać się godnymi pięknej tradycji Odrodzonego Wojska Polskiego i jego Dowódcy.

3

(4)

SZCZECIŃSKIE MIGAWKI

W m a jo w y m n u m e rz e naszego p is m a z a m ie ś c iliś m y o b s z e rn y a r t y k u ł o S zczeci­

nie, o je go h is to r ii, ro z w o ju w c ią g u w ie k ó w , o w ie lk ic h ra n a c h za d a n y c h w o jn ą , o p ie rw s z y c h k ro k a c h u b o k u M a c ie rz y . P is a liś m y o r o li Szczecina w naszej L u d o w e j O jc z y ź n ie , o w ie lk ie j w o li o d b u d o w y i ro z b u d o w y u je go m ie s z k a ń c ó w , ,o s ły n n y m

„s z c z e c iń s k im te m p ie “ , o p la n a c h na przyszłość.

Nasz s p e c ja ln y w y s ła n n ik o d w ie d z ił o s ta tn io Szczecin po ra z w tó r y . O t y m co w id z ia ł i s ły s z a ł now ego, o ż y c iu i sukcesach „s z c z e c in ia k ó w “ pisze on w po niższych m ig a w k a c h .

P

rzyw itała nas szczecińska jesień.

Oczywiście mgłą i deszczem. Niezra- żeni jednak ruszyliśmy natychmiast do serca miasta — do portu. Zamglony i zadymiony, nie w ydał się piękny, było jednak w jego rytm ie coś zastanawiają­

cego i nowego. Ulegliśmy natychmiast urokowi i już po kilkunastu minutach płynęliśmy holownikiem w kierunku Por­

tu Centralnego i nowopowstałego Basenu Kaszubskiego. Tak! Nowopowstałego, gdyż jeszcze wiosną tego roku huczały tam ka­

tary, dzwoniły trybam i betoniarki, ze zgrzytem wydobywały muł i ziemię po- głębiarki, a pneumatyczne młoty klekota­

ły zawzięcie w rękach montujących dźw i­

gi robotników- Nie dalej ja k rok temu zakładano tu jeszcze ścianki Larsena a dziś?...

*

Port przeładunków masowych t tni ży­

ciem, choć pracy nad jego budową nie za­

kończono. W chwili obecnej stawia się tu potężne mosty wywrotnic wagonowych, montuje na pirsie taśmowiec. Widok na­

prawdę piękny. Z jednej strony masa w ę­

gla i rudy, pomruk czynnych dźwigów, z drugiej — czerwień miniowanych kon­

strukcji wywrotnic a w środku lśniąca tafla wodna basenu, pomarszczona i chy­

botliwa, odbijająca nierówno sylwetki ła ­ dujących statków. Czy wiecie, że za rok cały port przeładunków masowych, ze wszystkimi nabrzeżami, składami, dźw i­

gami wraz z taśmowcem i urządzeniami wywrotniczym i będzie kipiał życiem?

Czternaście milionów ton rocznego przeła­

dunku — to zdolność, jaką osiągnie w 1950 roku!

*

„Szczecińskie tempo“ widać wszędzie.

Port przeładunków drobnicy również się rozbudowuje. Z prowizorki drobnicowej

— bo tak trzeba nazwać pierwsze kroki,

stawiane wśród zniszczonych dźwigów, magazynów i rozbitych nabrzeży — prze­

chodzi się obecnie do pracy regularnej.

Na Ostrowiu i Duńczycy powstają no­

we magazyny drobnicowe, uruchamia się dźwigi. Jako jedną z części składowych przyszłej strefy wolnocłowej, buduje się tzw. strefę czechosłowacką. N im ją jednak obejrzymy, k ilka słów o tranzycie. Języ­

kiem szczecińskim mówiąc — tranzyt, to ruda dla Czechosłowacji, to czeskie w y ­ roby przemysłowe, maszyny, obuwie i in ­ ne towary, wysyłane stąd do różnych państw europejskich i amerykańskich. To drobnica węgierska — papierówka, ma­

szyny, nawozy — to towary importowane przez Węgry.

*

Do przeładunku tak dużych ilości to­

warów potrzeba dźwigów. D la dźwigów zaś trzeba przygotować kadry odpowie­

dnio wyszkolonych dźwigowych tak zw a­

nych „jeźdźców“. Nie dziwcie się — moż­

na jeździć nie tylko autem czy konno.

Dźwig portowy ma również wózek, któ­

rym się jeździ po moście lub portalu, O przygotowywaniu odpowiedniej eki­

py dźwigowych opowiedział nam ob.

Ochociński, instruktor dźwigowy Szcze­

cińskiego Urzędu Morskiego. On to jest tym niestrudzonym nauczycielem, przez którego ręce przeszło dotychczas około 120 nowych dźwigowych. Niektórzy z nich odnoszą sukcesy przy przeładunkach ru ­ dy i węgla, inni wydobywają w ra k i przy pomocy dźwigów pływających, inni wreszcie montują w brygadach nowe dźwigi.

Ob. Ochociński jest doświadczonym dźwigowym. Pracował 9 lat przed wojną, a po powrocie z niewoli — jest obrońcą Wybrzeża — wrócił natychmiast do pracy.

— Mnie mistrz uczył przed wojną in a ­ czej niż ja to robię — powiada ob. Ocho­

ciński. — Zabierał na 3 miesiące na górę i nic tylko kazał przyglądać się pracy.

Rzadko kiedy coś objaśnił, pokazał. Mimo, że ukończyłem uprzednio szkołę rzemieśl­

niczą, było m i bardzo ciężko nauczyć się jeździć. Dziś natomiast kandydat na dźwigowego uczy się przez cztery miesią­

ce teorii, później przez miesiąc jeździ, a dopiero potem ma egzamin.

Na pytanie, czy dobrze jeżdżą jego uczniowie, odpowiada krótko:

— Ho! Ho! — a uśmiech zadowolenia w ykw ita na ogorzałej od wiatrów, pomar­

szczonej tw arzy doświadczonego dźwigo­

wego, odznaczonego za swą pracę Orderem Sztandaru Pracy I I klasy.

’i1 N a s z s p e c ja ln y w y s ła n n ik w r o z m o w ie z p r z o d o w n ic ą p r a c y p o r t u s z c z e c iń s k ie g o — s p a w a c z k a

J a d w ig ą R z e s z o t. f o t . W A F — U k le j e w s k i

4.

(5)

2 Duńczycy udajemy się na- budowę nabrzeża Czechosłowackiego. Już z dale­

ka słychać sapanie potężnego kafara i miarowe postękiwanie wbijanego żelbeto­

wego pała. Opodal grupa robotników prze­

prowadza montaż zbrojenia do betonowa­

nia kolejnej sekcji nabrzeża.

Wśród zatrudnionych tu robotników SPB, W ydział Robót Morskich, nie brak i kobiet. Jedną z nich, spawacza, pracu­

jącą przy spawaniu ścianki Larsena, za­

stajemy z palnikiem w ręku. To Jadwiga Rzeszot, należąca do najwydajniejszych wśród spawaczy, wyrabiająca około 300%

normy.

Jadwiga Rzeszot, córka robotnika z Podlesia k/Radomia, zaczęła swą karierę, ja k i większość pracowników SPB, z ło­

patą w ręku. B ył to styczeń 1948 roku. W maju br. postanowiła, przy wydatnej po­

mocy Rady Zakładowej, spróbować spa­

wania, co się całkowicie powiodło. Dziś Jadwiga Rzeszot nie tylko nie ustępuje w pracy spawaczom — mężczyznom, ale w y ­ niki przez nią osiągane są dla ogółu p ra­

cowników bodźcem do dalszego zw ięk­

szania wydajności. Toteż nabrzeże Cze­

chosłowackie rośnie, ja k na drożdżach.

*

Po raz trzeci spotykamy Czechów w Szczecinie zupełnie inaczej. Pierwsze — to był tranzyt, drugie — nabrzeże. Po raz trzeci spotykamy ich na wodzie, na holo­

wniku, otoczonym ładownymi rudą bar­

kami.

Przypomniał m i się rok ubiegły i owa­

cyjne powitanie w Szczecinie holownika

„Prezydent Benesz“. Dziś... Dziś jest już czeskich holowników niemal 10 i kilkadzie­

siąt barek. Poza rudą wożą one węgiel, czeskie wyroby kaolinowe itp. Czechosło­

wacka Żegluga na Odrze, rozwija się po­

myślnie, współpracując ściśle z Państwo­

wą Żeglugą na Odrze, z którą jest organi­

zacyjnie złączona. Współpraca ta objawia się i w tym, że bardzo często słyszy się na czeskich barkach najczystszą polszczyznę.

To polskie załogi szkolą swych czeskich braci w pracy odrzańskich wodniaków.

*

Kiedy w r. 1945 Państwowa Żegluga na Odrze rozpoczynała pracę, oddano je j do dyspozycji ponad 1000 zatopionych je ­ dnostek, oraz zdewastowane stocznie i warsztaty remontowe. Do natychmiasto­

wej eksploatacji nadawało się zaledwie 6 holowników, 2 barki motorowe i 24 bar­

ki bez napędu. A dziś? C yfry mówią za siebie. Uruchomiono wiele holowników i barek, które coraz lepiej pracują w prze­

wozach. Gdy w roku 1945 przewieziono o- koło 15 tys. ton, a w roku 1946 ponad 50 tys. ton, to już w roku następnym, mimo niskiego stanu wody — około 100 tys. ton.

f o t . W A F — U k le j e w s k i J e d e n z lic z n y c h n o w o z m o n t o w a n y c h w p o r c ie s z c z e c iń s k im d ź w ig ó w b r a m o w y c h . D ź w ig i te są p ię k n y m s y m b o le m p rz y ja ź n ij] t r z e c h b r a t n ic h n a r o d ó w — P o ls k i, C z e c h o s ło w a c ji i W ę g ie r : w e d łu g p o ls k ic h p la n ó w k o n s t r u k c je s ta lo w e w y k o n a ł y c z e s k ie h u t y zaś m o t o r ó w e le k t r y c z ­

n y c h d o s t a r c z y ły w ę g ie r s k ie f a b r y k i .

Cyfra to wzrosła w roku bieżącym niemal siedmiokrotnie, stanowiąc 13% obrotów Szczecina!

Plan 6-letni przewiduje poważny wzrost żeglugi odrzańskiej, aż do zdolno­

ści przewozowej 1600 tys. ton w roku 1955. W ielką uwagę poświęcono też reno­

wacji i rozbudowie taboru, co przepro­

wadzone zostanie na stoczniach krajo­

wych.

Wysokie przewozy osiągnięto dzięki szeroko stosowanemu współzawodnictwu pracy, w którym przoduje holownik

„Kmicic“ ze 140% wykonanego planu, przed holownikiem „O dia“ 127% planu.

Wśród barek pierwsze miejsce zajmuje barka 624 — 127% i barką 600 — 115%.

*

Podczas przejazdu przez port spostrze­

gliśmy stojący przy jednym z pomostów statek z ledwie widocznym napisem „A le­

ksandra“. To własność spółdzielni m ary­

narskiej „Żegluga Morska“. Statek ten, załadowany częściowo cementem, ma być wkrótce przeholowany na dok do remon­

tu. Otrzym ał on nazwę „Bosman K aleta“.

Druga jednostka częściowo już wyremon­

towana, to „Kapitan Kosko“ (ex „Rosę“).

Statek ten o mało jiie stal się powodem zniszczenia mostu pod Podejuchami. Oto wycofujący się ze Szczecina hitlerowcy zdjęli z niego nadbudówki i wraz ze stat­

kiem „Ruhr“ oraz dużą barką wyciągnęli pod most, gdzie zatopili między brzegiem a pierwszymi filaram i. Zmieniło to bieg Odry, która zamuliła statki, żłobiąc za to głębokie, niemal 14-mctrowe koryto pod filaram i, którym zagroziła podmyciem a następnie zawaleniem się mostu. Szybka akcja ze strony Polaków uratowała nie tylko most ale i statek, który po remoncie będzie obsługiwał komunikację między małymi portami naszego wybrzeża.

*

Gdy mowa o wydobywaniu wraków, niesposób pominąć Państw. Przedsiębior­

stwa Robót Podwodnych i Czerpalnych.

Zrobiło ono bardzo wiele dla Szczecina.

Wybagrowanie nowego basenu do przeła­

dunków masowych, usunięcie tysięcy m3 ziemi i wielu mniejszych wraków w ca­

łym porcie oraz na zalewie Szczecińskim, pogłębienie basenów i toru wodnego do głębokości odpowiedniej dla jednostek pełnomorskich — to dzieło PPR C i P w Szczecinie.

*

Zbliża się zima, czwarta od chwili u ru ­ chomienia portu. T rzy poprzednie port przeszedł rozmaicie. Najcięższa była p ier­

wsza, tym przykrzejsza, że nie było lodo- łamaczy, które pozwoliłyby na utrzym a­

nie komunikacji wewnątrz portu. Później przyszły lodołamacze „Posejdon“ i „Swa- rożyc“, pomagał też słynny radziecki ło- dołamacz „Jerm ak“.

Trzeba W am bowiem wiedzieć, Czy­

telnicy, że Szczecin w czasie zimy może być całkowicie zablokowany przez lody, zwłaszcza jeśli wieją w iatry północne lub południowe. U ujścia Odry i przy wejściu do kanału morskiego w Świnoujściu po­

wstają wówczas zwały lodu. Aby temu przeciwdziałać, ustalono, że oba posiadane przez port szczeciński lodołamacze —

„Swarożyc“ i „Posejdon“ pracować będą osobno, łamiąc lód jeden od strony Świnoujścia w kierunku Szczecina, drugi zaś ze Szczecina w kierunku Świnoujścia.

Ponieważ oba wymienione wyżej lodo- iamacze nie mogłyby spełniać swych za­

dań podczas ostrych zim, myśli się już o uzupełnieniu taboru portowego jednostką, która zdolna byłaby kruszyć lód do gru­

bości 1 m 40 cm.

*

Tak oto żyje dziś i rozw ija się, potęż­

nieje nasz trzeci w ielki port morski, w ra ­ cający dzięki władzy ludowej do należne­

go mu przodującego miejsca wśród portów bałtyckich.

S T A N I S Ł A W W O L I Ń S K I

P a ro w y k a fa r z a b ija w z ie m ię e le m e n ty ś c ia n k i szcze ln e j La rse n a . Z d ję c ie z pra iw e j p rz e d s ta w ia nasz lo d ó la m a c z „S w a ro ż y c “ , k t ó r y w o kre sie

to..--. le tn iiim p r a c o w a ł ja k o i is ta te ik in a ito w n icizy. f o t . K . K o m o r o w s k i

5

(6)

ŻYCIORYS BOHATERA

K

o n s ta n ty R o k o s s o w s k i u - r o d z ił się w r o k u 1896 w W a rs z a w ie , w r o d z i­

n ie m a s z y n is ty k o le jo w e g o K s a w e re g o K o n s ta n te g o R o ­ kossow skiego. N ie le k k o żyro się r o b o tn ik o w i p o ls k ie m u w ty c h czasach c a rs k o - k a p ita ­ lis ty c z n y c h . S ta ry R o ko sso w ­ s k i, k t ó r y p ró cz syna m ia ł je ­ szcze do w y k a r m ie n ia d w ie c ó r k i — M a rię i H elenę, w s z y s tk ie s w o je m a rz e n ia o le p s z y m ju tr z e s k u p ił na d ą ­ żen iu , b y s w o je m u je d y n a k o ­ w i, K o s tk o w i, po m óc „ w y jś ć na lu d z i“ . P o s y ła ł w ię c c h ło ­ p a k a do S z k o ły T e c h n ic z n e j L a g u n y , k tó r a m ie ś c iła się p rz y u lic y Ś w ię to k rz y s k ie j 25, i a b y d z ie c k u b y ło do s z k o ły b liż e j, p rz e n ió s ł się z o d le g łe j P ra g i na u l. M a rs z a łk o w s k ą 117.

S z y b k o je d n a k - sko ń c z y ło się pogodne d z ie c iń s tw o K o s t­

k a R okossow skiego. O jcie c, cię żko k o n tu z jo w a n y w k a ta ­ s tr o fie k o le jo w e j i p o z b a w io ­ n y ja k ie jk o lw ie k o p ie k i so­

c ja ln e j, z m a r ł w r o k u 1904 i p o c h o w a n y z o s ta ł na c m e n ta ­ rz u P o w ą z k o w s k im . Do m ie ­ s z k a n ia R o k o s s o w s k ic h z a j­

rz a ła nędza. W k ró tc e z m a rła i s io s tra M a ria . R o d z in a p rz e ­ nosi się do tańszego m ie s z k a ­ n ia na M a rie n s z ta t. M a tk a , n a u c z y c ie lk a spod P iń s k a , p o ­ z b a w io n a m o ż liw o ś c i n a ucza­

nia, c h w y ta się p ra c y ręczn ej i p r z y jm u je do d o m u r o b o ty t r y k o ta r s k ie z f a b r y k i p o ń ­ czoch. S io s tra H e le n a — ż y ­ ją c a po dziś d z ie ń w W a rs z a ­ w ie —- zaczyna p ra c o w a ć w tó w .

M

ło d o c ia n y K o s te k R o kos­

s o w s k i zaczyn a'-pra cow a ć

• w fa b ry c e t r y k o t a r s k ie j p rz y

•ul-.- S z e ro k ie j, • w te j sam ej, 'g d z ie p ra c o w a ła -m a tk a . W p o ­

s z u k iw a n iu s o lid n e j k w a lif i- - k a c ji p rz e rz u c a się je d n a k w k ró tc e na in n ą ro b o tę . P ra ­ c u je w W a rs z ta ta c h K a m ie - .' m a rs k ic h m a js tr a W ysockie go na P radze. S iln y , z rę c z n y , i , z d o ln y c h ło p a k szyb ko n a b y -

W a rs z a w y je s t ju ż do w ó dcą 30 k a w a le ry js k ie g o p u łk u A r ­ m ii C z e rw o n e j. Jego p u łk b i­

je się z w ro g a m i R e w o lu c ji, rosn ąc w s iłę d z ię k i m ie js c o ­ w y m p a rty z a n to m .

R e w o lu c ja z w y c ię ż y ła . A le syn ro b o tn ic z e j W a rs z a w y , ż o łn ie rz R e w o lu c ji S o c ja lis ty ­ cznej K o n s ta n ty R o k o sso w ski d o b rz e ro z u m ie , że p ie rw s z e w d z ie ja c h p a ń s tw o s o c ja lis ty ­ czne — d ro g o w s k a z d la m as lu d o w y c h całego ś w ia ta — nie je s t w o ln e od n ieb ezpiecze ń­

stw a , d o p ó k i is tn ie je otoczenie k a p ita lis ty c z n e . P ozostaje w ię c w A r m ii C z e rw o n e j i p ra c u je n a d u m o c n ie n ie m i ro z b u d o w ą s ił z b ro jn y c h , s to ją c y c h na s tra ż y p a ń s tw a r o b o tn ik ó w i c h ło p ó w — d u m y i n a d z ie i m as lu d o w y c h całego ś w ia ta .

J a k b y p rz e c z u ł, że a rm ia re ­ w o lu c ji, k tó r e j o d d a ł sw e s iły i z do ln ości, p rz y n ie s ie k ie d y ś w y z w o le n ie Polsce i r o z b ija ­ ją c s iły fa s z y s to w s k ie u m o ż li­

w i je j w k ro c z e n ie n a dro gę s o c ja liz m u ! — J a k b y p r z e w i­

d z ia ł, że to w s z y s tk o , co za­

w d zię cza ra d z ie c k im s zko ło m w o js k o w y m i n ie p rz e ś c ig n io - n e j ra d z ie c k ie j m y ś li w o js k o ­ w e j — s w o ją o g ro m n ą le n i­

n o w s k o - s ta lin o w s k ą w iedzę w o js k o w ą , s w ó j w y s o k i k u n s z t b o jo w y , s w o je z n a k o m ite u - m ie ję tn o ś c i b ic ia i p o k o n y ­ w a n ia w ro g a — będzie m ó g ł oddać n a u s łu g i w a lc z ą c e j o w o ln o ś ć i p o w s ta ją c e j do n o ­ wego, s o c ja lis ty c z n e g o życia o jc z y z n y !

P ra c u je w ie le i u c z y się c h c iw ie . W r. 1925 k o ń c z y ze z n a k o m ity m i w y n ik a m i W y ż ­ szą S zkołę W o js k o w ą , a w r o ­ k u 1929 — W yższe A k a d e m ic ­ k ie K u r s y S ztab u G e n e ra ln e ­ go. W c h w ili w y b u c h u w o jn y ra d z ie c k o - n ie m ie c k ie j K o n ­ s ta n ty R o k o s s o w s k i d o w o d z i k o rp u s e m p a n c e rn y m w sto p ­ n iu g e n e ra ł-m a jo ra .

T A T y k o rz y s tu j ąc c z y n n ik T * z d ra d z ie c k ie g o zaskocze­

n ia ora z p o c z ą tk o w e j p rz e w a ­ g i s p rz ę tu te c h n ic z n e g o p o tę ż ­ ne zag on y h itle r o w s k ie z m ie ­ r z a ły k u sercu p a ń s tw a s o c ja ­ lis ty c z n e g o — M o s k w ie . w a u m ie ję tn o ś c i rz e ź b ia rz a w

g ra n ic ie i m a rm u rz e . K ie d y w a rs z ta t W yso ckie g o u z y s k u je ro b o tę p r z y b u d o w ie m ostu P o n ia to w s k ie g o na W iś le , K o ­ s te k R o k o s s o w s k i je s t je d n y m z n a jz rę c z n ie js z y c h k a m ie n ia ­ rz y , o b c io s y w u ją c y c h g r a n ito ­ w e części m ostu.

Jest r o k 1912. Po k r w a w e j m a s a k rz e r o b o tn ik ó w r o s y j­

s k ic h n a d Le n ą , w d a le k ie j S y b e rii, o g a rn ia całe im p e ­ r iu m c a rs k ie p o tężna fa la s tr a jk ó w i m a n ife s ta c ji.

P ło m ie ń w a lk i o g a rn ia r ó w ­ nież ro b o tn ik ó w W a rsza w y.

M ło d o c ia n y R o k o s s o w s k i w ra z z to w a rz y s z a m i p ra c y b ie rz e u d z ia ł w p o tę ż n e j d e m o n s tra ­ c ji r o b o tn ik ó w w a rs z a w s k ic h . N a s tę p u je szarża c a rs k ic h ż a n d a rm ó w . P od ic h cio s a m i pada c h o rą ż y d e m o n s tra c ji.

S z ta n d a r, c z e rw o n y s z ta n d a r ro b o tn ic z y , s y m b o l n ie u g ię te j w a lk i o w o ln o ś ć je s t zagrożo­

n y ! J e d n y m s k o k ie m dopada K o s te k s z ta n d a ru . C h w y ta za drzew ce, e n erg iczne p o c ią g ­ n ię cie — i o d e rw a n y od d rz e w c a s z ta n d a r ju ż je s t w rę k u K o s tk a , ju ż z n ik a pod b lu z ą na p ie rs ia c h chłop ca. W te j c h w ili c ię ż k a ła p a ż a n d a r­

m a spada na je go ra m ię . N a s tę p u ją p o n u re m iesiące w c e li w ię z ie n n e j n a P a w la k u

— ro z ja ś n io n e je d y n ie ro z m o ­ w a m i ze s ta rs z y m i to w a r z y ­ szam i d o li, k tó r z y m ło d e m u r o b o tn ik o w i z a czyn a ją o b ja ­ w ia ć p ra w d ę w a lk i k la s o w e j o lepszą przy s z ło ś ć lu d u i o j­

czyzny.

P

o w y jś c iu z w ię z ie n ia K o ­ s te k w ra z z c a ły m w a r ­ szta te m k a m ie n ia r s k im W y r sockiego p rz e n o s i się do G r ó j­

ca po d W arszaw ę. T u ta j w 1914 r o k u zosta je p o w o ła n y , ja k w s z y s c y je go ró w ie ś n ic y w w ie k u p o b o ro w y m , do w o j- - ska carskieg o. Jest ż o łn ie ­

rzem , p ó ź n ie j p o d o fic e re m K a rg o p o ls k ie g o P u łk u D ra g o ­ nó w . T u ta j d o c ie ra do ś w ia d o ­ m ości K o n s ta n te g o R o kosso w ­ skiego głos s o c ja liz m u , głos L e n in a i S ta lin a .

P

-

Cóż d ziw n e g o , że na p ie r w ­ szy z e w r e w o lu c ji R o kosso w ­ s k i s ta je w je j szeregach? R o ­ z u m ie przecież, że tu na p o ­ la c h w a lk re w o lu c y jn y c h o w ła d z ę ra d z ie c k ą ro z s trz y g a ją się ró w n ie ż lo s y P o ls k i. To prze cie ż R e w o lu c ja R a dzie cka p ro k la m o w a ła głośn o i bez zastrzeżeń n ie p o d le g ło ś ć P o l­

s k i. R o z u m ie w ię c e j — że s p ra w a R e w o lu c ji P a ź d z ie rn i­

k o w e j je s t s p ra w ą lu d z i p ra c y na c a ły m św iecie , że w y z w o ­ le n ie lu d u ro s y js k ie g o z ja r z ­

m a k a p ita lis ty c z n e g o z a p o w ia ­ da ró w n ie ż — w c z e ś n ie j lu b p ó ź n ie j — w y z w o le n ie lu d u p o lskie g o . R o k o s s o w s k i je s t je ­ d n y m z w ie lu ty s ię c y P o la ­ k ó w , k tó r z y .c z y n n ie s ta n ę li w szeregach r e w o lu c ji, głosząc, że „s p ra w a w a lk r e w o lu c y j­

n y c h w R o s ji je s t naszą s p ra ­ w ą “ , i ś lu b u ją c „w a lc z y ć w im ię R e p u b lik i R ad za s p ra w ę s o c ja liz m u i b ra te rs tw a l u ­ d ó w “ .

W

d n ia c h W ie lk ie j R e w o lu ­ c ji P a ź d z ie rn ik o w e j K o n ­ s ta n ty R o k o s s o w s k i w ra z z in ­ n y m i r e w o lu c y jn y m i ż o łn ie ­ rz a m i p rz e k s z ta łc a s w ó j p u łk w je d n o s tk ę C z e rw o n e j G w a r ­ d ii. P od k o n ie c 1919 r o k u d a ­ w n y r o b o tn ik k a m ie n ia r s k i z

(7)

sow skiego B ry g a d a P a n c e rn a im . B o h a te ró w W e s te rp la tte .

W s p a n ia ły s z la k b o jo w y b o ­ h a te rs k ie g o M a rs z a łk a z a k o ń ­ c z y ł się na Ł a b ie . Po z a k o ń ­ cze n iu w o jn y M a rs z a łe k R o­

k o s s o w s k i o b ją ł d o w ó d z tw o p ó łn o c n e j g ru p y w o js k ra d z ie ­ c k ic h .

M a rs z a łe k K o n s ta n ty R o kos­

s o w s k i zo sta ł przez rz ą d r a ­ d z ie c k i d w u k r o tn ie odznaczo­

n y z a s z c z y tn y m ty tu łe m B o ­ h a te ra Z w ią z k u R a dzie ckie go , p ię c io k ro tn ie O rd e re m L e n i­

na, s z e ś c io k ro tn ie O rd e re m C zerw onego S z ta n d a ru . Rząd p o ls k i n a d a ł M a rs z a łk o w i K o n s ta n te m u R o ko s s o w s k ie m u n a jw y ż s z e odznaczenia p a ń s t­

w o w e : o rd e r G ru n w a ld u I k la s y , V ir t u t i M il it a r i I k la s y z g w ia z d ą ora z m ed ale Z a W arszaw ę, Z a O d rę i Nysę, Z a Z w y c ię s tw o . O dznaczony je s t ró w n ie ż m o n g o ls k im o r ­ d e re m C zerw on eg o S z ta n d a ru , fra n c u s k ą L e g ią H o n o ro w ą I k la s y oraz g w ia z d ą „ G ra n d O ff ic ie r “ , a n g ie ls k im k rz y ż e m k o m a n d o rs k im Ł a ź n i z G w ia z ­ dą, a m e ry k a ń s k im o rd e re m

„ L e g io n o f M e r it “ ora z d u ń ­ s k im K rz y ż e m C h ry s tia n a X . Z u c z u c ie m g łę b o k ie j ra d o ­ ści i d u m y w ita dziś n a ró d p o ls k i na c z o ło w y m s ta n o w i­

s k u je dn ego ze s w o ic h n a j­

le p szych sy n ó w , ż o łn ie rz a R e ­ w o lu c ji R a d z ie c k ie j, sła w ne go do w ódcę s ta lin o w s k ie j sz k o ły , po gro m cę fa s z y z m u h itle r o w ­ skiego, w y z w o lic ie la o g ro m ­ n y c h p o ła c i z ie m i p o ls k ie j.

N a ró d nasz w id z i w M a r ­ s z a łk u R o k o s s o w s k im u o s o b ie ­ n ie n a jle p s z y c h cnó t ż o łn ie r ­ s k ic h i n a jś w ie tn ie js z y c h t r a ­ d y c ji p o ls k ic h w a lk w o ln o ś c io ­ w y c h „z a naszą i waszą w o l­

ność“ , w id z i w n im ży w e u - c ie le ś n ie n ie w ie lo le tn ie g o id e ­ ow ego sojuszu p o ls k ie j i r o ­ s y js k ie j k la s y ro b o tn ic z e j oraz p o ls k o - ra d z ie c k ie g o b r a te r ­ s tw a b ro n i.

C a ły m s w o im ż y c ie m re w o ­ lu c jo n is ty i ż o łn ie rz a M a rs z a ­ łe k K o n s ta n ty R o k o s s o w s k i d o brze z a s łu ż y ł się s p ra w ie w o ln o ś c i lu d ó w , d o brze z a s łu ­ ż y ł się n a ro d o w i p o ls k ie m u . Jednocześnie le w e s k rz y d ło

w o js k M a rs z a łk a R o kosso w ­ skie go ru s z y ło w z d łu ż B a łty ­ k u , w y z w a la ją c E lb lą g , G r u ­ dziądz, w re s z c ie G d y n ię i G d a ń sk ora z K o s z a lin i Szcze­

cin. W w a lk a c h o G d y n ię i G d a ń s k b ra ła u d z ia ł p o d d o ­ w ó d z tw e m M a rs z a łk a R o kos­

A le w M o s k w ie b y ł S ta lin , a w A r m ii po d je go g e n ia ln y m k ie r o w n ic tw e m z n a k o m ic i d o ­ w ó d c y , w y c h o w a n k o w ie s t a li­

n o w s k ie j s tr a te g ii i t a k ty k i.

W ś ró d n ic h ró w n ie ż gen. R o ­ ko sso w ski.

Jeden z n a jb a r d z ie j o d p o ­ w ie d z ia ln y c h o d c in k ó w , o b ro ­ nę szosy p ro w a d z ą c e j z W o - ło k o ła m s k a do M o s k w y , p o ­ w ie r z y ł S ta lin 16 a r m ii, d o w o ­ d z o n e j prze z gen. R o kosso w ­ skiego. O d p o ło w y p a ź d z ie rn i­

k a do k o ń c a lis to p a d a a rm ia R o kosso w skie go b o h a te rs k o o d p ie ra ła w ś c ie k łe a ta k i p o ­ tę żn ie op a n ce rzo n e j, ta k z w a ­ n e j „p ó łn o c n e j g r u p y u d e rz e ­ n io w e j“ n ie p rz y ja c ie la .

W c z e rw c u 1942 r o k u b o h a ­ te r spod M o s k w y , gen. le jte - n a n t R o k o sso w ski zosta je m ia ­ n o w a n y do w ó d cą F ro n tu B ria ń s k ie g o . P o n ie w a ż je d n a k na t y m o d c in k u p a n u je w ó w ­ czas w z g lę d n a cisza, zosta je w d w a m iesiące p ó ź n ie j p rz e n ie ­ s io n y prze z K w a te r ę G łó w n ą n a s ta n o w is k o d o w ó d c y F r o n ­ tu D o ńskie go , p rz e d k tó r y m s ta n ę ło w ła ś n ie z ad an ie w z ię ­ cia u d z ia łu w o p e ra c ji s ta lin - g ra d z k ie j.

19 lis to p a d a w o js k a F r o n tu D o ń skie g o pod d o w ó d z tw e m gen. R o kosso w skie go ru s z y ły z re jo n u na p ó łn o c od S ta lin g r a ­ d u k u p o łu d n io w i, pierw sze go d n ia n a ta rc ia p rz e ła m a ły o b ro ­

nę n ie m ie c k ą , p rz e b y ły w u - s ta w ic z n y c h w a lk a c h o k o ło s tu k ilo m e tr ó w i p o łą c z y ły się z je d n o s tk a m i p a n c e rn y m i, id ą c y m i je dn ocześn ie od p o łu ­

R o k o s s o w s k i je s t do w ó d cą i b o h a te re m w ie lu c ię ż k ic h w a lk o ro z s trz y g a ją c y m znaczeniu.

J a k o d o w ó d c a F r o n tu C en­

tra ln e g o b o h a te rs k o w y t r z y ­ m u je w ra z ze s w y m i ż o łn ie ­ rz a m i w r o k u 1943 pod K u r - s k ie m p o tężną p ró b ę rozp acz­

liw e j o fe n s y w y h itle r o w s k ie j.

M is trz o w s k o w y k o n u je p la n s ta lin o w s k i, R o k o s s o w s k i p rz e ­ cho dzi od o b ro n y do d z ia ła ń zaczepnych, zm usza N ie m c ó w do c o fa n ia się, w y z w a la p ó ł­

d n ia . W te n sposób z g ru p o w a ­ n ie w o js k n ie m ie c k ic h pod S ta lin g ra d e m zosta ło z a m k n ię ­ te s ta lo w ą obręczą.

N a stę pn e zad an ie — r o z b i­

cie i zniszczenie o to czonych w o js k — p o w ie r z y ł G e n e ra lis ­ sim u s S ta lin g e n e ra ło w i R o ­ k o s s o w s k ie m u . Z a d a n ie to zo­

s ta ło w y k o n a n e po m is tr z o w ­ sku. 2 lu te g o 1943 r o k u p rz e d ­ s ta w ic ie l K w a te r y G łó w n e j m a rs z a łe k W o ro n o w i d o w ó d ­ ca o p e ra c ji gen. R okosso w ski m o g li z a m e ld o w a ć S ta lin o w i o c a łk o w ity m r o z b ic iu n ie m ie c ­ k ie g o z g ru p o w a n ia s ta lin - gra d zkie g o .

Tego zim o w e g o p o ra n k a m ó g ł p o gro m ca h itle r o w c ó w spod S ta lin g ra d u p o w ie d z ie ć sobie: dziś z o s ta ły położone p o d w a lin y p o d w y z w o le n ie W a rs z a w y .

nocne te re n y U k r a in y , osiąga ze s w o im i w o js k a m i D n ie p r i tw o r z y p ie rw s z e p rz y c z ó łk i na je go z a c h o d n im brzegu.

Pod k o n ie c 1943 r o k u gen.

R o k o s s o w s k i m ia n o w a n y zo­

s ta je do w ó dcą I F r o n tu B ia ­ ło ru s k ie g o . N a czele w o js k te ­ go f r o n t u b ie rz e u d z ia ł w w y ­ z w o le n iu B ia ło ru s i. O tacza i niszczy b o b r u js k ie z g ru p o w a ­ nie h itle ro w c ó w , w y z w a la S łu c k , S tołp ce i N ieśw ież, w s p ó łd z ia ła w n a ta rc iu na M iń s k , d o c ie ra do P ry p e c i, stąd z a w ra c a na p o łu d n ie , 6 lip c a 1944 r o k u w y z w a la K o ­ w e l i na czele s w o ic h w o js k id z ie n ie p o w s trz y m a n ie na B u g — do P o ls k i.

O

fic e ro w ie i ż o łn ie rz e P ie r ­ w sze j A r m ii W P — w e te ­ r a n i o s ta tn ie j w o jn y — dobrze p a m ię ta ją o kre s s z k o le n ia je ­

d n o s te k na z ie m ia c h w y z w o lo ­ n e j U k r a in y . B y ł to r o k 1944.

I A r m ia p o d p o rz ą d k o w a n a zo­

s ta ła o p e ra c y jn ie d o w ó d z tw u I F r o n tu B ia ło ru s k ie g o i czę­

s ty m gościem w je d n o s tk a c h p o ls k ic h b y ł — R o kosso w ski.

D u m n a b y ła I A r m ia z t a k ie ­ go d o w ó d c y fro n tu . R o d a k — je d n y m z c z o ło w y c h d o w ó d ­ c ó w ra d z ie c k ic h , c z ło w ie k b l i ­ s k i S ta lin o w i! Ł a tw o w y o b r a ­ zić sobie, ja k p r z y ję li ż o łn ie ­ rze p o ls c y w iado m ość, że to pod je go w ła ś n ie d o w ó d z tw e m będą fo rs o w a ć B u g i w y z w a ­ la ć z ie m ię o jczystą .

Rozkaz S ta lin a b r z m ia ł — na p rzó d , na p rzó d , n a ró d p o l­

s k i czeka!

22 lip c a gen. R o k o s s o w s k i na czele w o js k I F ro n tu B ia ło r u ­ skiego w y z w a la C h e łm . Tego sam ego d n ia na ty m p ie r w ­ szym s k r a w k u w y z w o lo n e j z ie m i p o ls k ie j k o n s ty tu u je się p ie rw s z a w ła d z a lu d o w e g o p a ń s tw a — P o ls k i K o m ite t W y z w o le n ia N a rod ow e go . S p e łn iła się w ia r a całego ś w ia ­ dom ego ży c ia K o n s ta n te g o R o ­ kossow skiego. A r m ia k r a ju soc ja lis ty c z n e g o , a rm ia , w k tó ­ rą w ie r z y ł i k tó r e j o d d a ł t r z y ­ dzieści la t swego życia , u m o ż ­ li w ił a je g o o jc z y ź n ie w y z w o ­ le n ie n ie t y lk o z ja rz m a obce­

go n a ja z d u , ale i z u c is k u r o ­ dzim ego k a p ita lis ty .

W

k o ń c u 1944 r o k u M a r ­ szałek K o n s ta n ty R o kos­

s o w s k i o b e jm u je d o w ó d z tw o I I F r o n tu B ia ło ru s k ie g o i o - tr z y m u je z ad an ie w s p ó łd z ia ła ­ n ia w u d e rz e n iu na P ru s y W schodnie.

M a rs z a łe k R o k o s s o w s k i ro z ­ po czął n a ta rc ie 14 s ty c z n ia 1945 ro k u . W pięć d n i p o te m w y z w o lo n a zosta ła M ła w a , D z ia łd o w o i P ło ń s k , po te m O ls z ty n i M a lb o rg , a b a rd z ie j na zachód — T o ru ń .

7

(8)

Z biegiem czasu wynalazek rosyjskiego uczonego rozwinie się wspaniale, jako niezbędny środek łączności nie tylko na lądzie ale i na morzu. Pozwoli on statkowi na utrzymanie stałej łączności że swym por­

tem macierzystym. Więcej — pozwoli statkowi wzywać sku­

tecznie pomocy w razie nie­

bezpieczeństwa, pozwoli dzię­

ki łączności między statkami pośpieszyć z natychmiastową pomocą zagrożonemu. Pozwoli na ostrzeganie statków o spot­

kanych pływających wrakach, górach lodowych, minach itp.

*

Wracamy wreszcie do dzi­

siejszej rzeczywistości. Ojciec Wasz pływa na pięknym mo­

torowcu „Generał W alter“.

Czekacie na list od niego, lub oczekujecie jego powrotu do Gdyni czy Gdańska. Czy w ie­

cie, że mając w domu telefon, możecie rozmawiać z ojcem, który jest o setki m il od pol­

skiego portu tak dobrze, ja k ­ by był w Gdańsku i rozmawiał z W am i telefonicznie z sąsie­

dniej ulicy?

Pomoże Wam w tym Gdynia

— Radio, pocztowy urząd ra ­ diotelegraficzny, utrzymujący stałą łączność radiową ze stat­

kami na morzach. W tym celu posiada on specjalne radiowe stacje nadawczo - odbiorcze, pracujące na falach średnich 1 długich. Jedną z takich stacji usłyszeliście właśnie w W a­

szym odbiorniku w chwili, gdy nawiązywała łączność z „Gen,

W alterem “.

Czy chcecie z tym statkiem rozmawiać? Podnieście więc słuchawkę Waszego aparatu telefonicznego, wywołajcie w Gdyni „Międzymiastową“ i po­

proście o połączenie z m/s

„Gon. W alter“. Po kilkunastu minutach otrzymacie połącze­

nie i będziecie rozmawiać.

N im to nastąpi...

*

...dyżurny radiotelegrafistą, pracujący na średniofilowej stacji radiowej — SPH i—

włącza swój aparat nadawczy i poczyna wołać na fa li 600 m

— m/s „Gen. W alter“. Wstęp­

na rozmowa odbywa się sy­

stemem kreskowo-kropkowym i wygląda w książce telegra­

mów tak:

— SPEL S P E L S P E L d e S P H SPH SPH qtc qsw 8230 kc/s...

Po chwili w kontrolnym głośniku rozlega się pisk kro ­ pek i kresek, a ręka dyżurne­

go radiotelegrafisty zapisuje:

— SPH de SPEL qrv...

Obie te notatki w „ludzkim języku“ znaczą:

— „M/s „Gen. W alter“ m/s

„Gen. W alter“ m/s „Gen. W a l­

ter“ woła Was Gdynia-Radio Gdynia-Radio Gdynia-Radio mam dla was telegram, prze­

77 J e s terai w t e j e h w i l i w z ą to e e K i lo ń s k ie j . W io z ę p o n a d s t o to n Ś le d z ia — m e ld u je s w e m u p r z e d s ię b io r s t w u p r z e z r a d io t e le f o n s z y p a r

trawlera rybackiego, fot, K, Komorowski

Z

darzyło się może nie je ­ dnemu z Was, młodzi Czy­

telnicy, usłyszeć w W a­

szym radioodbiorniku na­

stępujące na przykład słowa:

— Gdynia — Radio woła m/s „Gen. W alter“... Gdynia

—> Radio woła m/s „Gen. W a l­

ter“...

Cóż to za Gdynia — Radio?

I po cóż woła m/s „Geń. W a l­

ter“?

Zacznijmy od początku.

Wyobraźcie sobie, że cofnęliś­

cie się w czasie i żyjecie 200 lat temu, mieszkacie w pra­

starym Gdańsku, macie ojca, który jest marynarzem i p ły ­ wa na jakimś kupieckim b ry ­ gu. Rok temu wyszedł on w morze i od pewnego czasu nie macie o nim żadnej wieści.

Był W Kopenhadze, był w Londynie i ślad po nltn zagi­

nął, Ostatnie wieści, sprzed Pól roku, przywieźli m aryna­

rze, którzy go tam spotkali.

Lecz co dalej? Dokąd wysy­

łać listy, aby się czegoś o jego losie i o losie statku dowie­

dzieć? Trzeba czekać. Może go ktoś w drodze spotka i prze­

każe do Gdańska wiadomość.

Jeśli się tak nie stanie, bę­

dziecie niecierpliwie oczeki­

wać ojcowego powrotu. Jak długo?...

Lecz czas nieubłaganie bie­

gnie naprzód. Dnia 24 marca 1896 roku rosyjski uczony A.

S. Popow zademonstruje w gmachu Rosyjskiego Tow arzy­

stwa Naukowego nowy tajem ­ niczy aparat, przy pomocy którego nada on pierwszy w świecie radiogram.

chodzę na falę 36 m...“ oraz:

— „Gdynia-Radio odpowia­

da m/s „Gen. W alter“ jestem gotów do odbioru...“

*

Zadźwięczał dzwonek W a­

szego aparatu telefonicznego.

To Gdynia — Międzymiastowa łączy Was ze statkiem. Słyszy­

cie głos dyżurnego stacji fo­

nicznej z Gdynia-Radio a w chwilę później mówi ju ż dy­

żurny radiooperator „Gen.

W altera“. Rozmawiacie z kimś, odległym od Was o setki a może tysiące kilometrów, i

Nie myślcie jednak, że G dy­

nia - Radio istnieje tylko po to, aby umożliwiać prywatne rozmowy ze statkami na mo­

rzu. To jest tylko niewielki fragment jego pracy.

Gdynia - Radio ma przede wszystkim za zadanie u trzy­

mywać morską komunikację radiotelegraficzną, a więc być w kontakcie z naszymi i za­

granicznymi statkami, prze­

kazywać im polecenia od a r­

matora czy maklera, przyjm o­

wać wiadomości od kapitanów oraz pośredniczyć w między­

narodowej komunikacji radio­

telegraficznej, o ile odbywa się to w je j zasięgu.

Nie ma dziś statku, który nie posiadałby na pokładzie własnej stacji radiowej na­

dawczo * odbiorczej. Keżdą

taka stacja posiada własny znak wywoławczy czterolite- rowy, składający się z dwóch części. Pierwsza część, d w u li­

terowa — to znak rozpoznaw­

czy państwa, do którego sta­

tek należy, druga to znak stat­

ku. Tak więc wszystkie je d ­ nostki naszej floty handlowej i pomocniczej m ają jako znak państwowy lite ry SP to znaczy Polska — oraz znak własny np. EL — m/s „Gćn.

W alter“ (SPEL), EE — m/s

„Batory“ (SPEE).

Aby nie wprowadzać w ete­

rze chaosu, istnieje międzyna­

rodowa konwencja, która u- stala, na jakich długościach fal mogą poszczególne stacje pracować. Postanawia też ona, że dla porozumienia się w ra ­ zie niebezpieczeństwa służy fala o długości 600 m. Zwie sie ona falą niebezpieczeństwa.

Fali tej używa się także w ce­

lu nawiązywania łączności.

Obowiązuje na niej stały na­

słuch, zaś między 15 I 18 oraz 45 i 48 minutą każdej godziny na fa li 600 m zapada bez­

względna cisza. W tedy wszyst­

kie stacje świata nasłuchują, czy ktoś na morzu nłe woja pomocy,

Jest jeszcze jedna fala nie­

bezpieczeństwa — 181 m, zwa­

na też rybacką, gdyż pracują na niej najczęściej stacje ra ­ diotelefoniczne statków rybaę-

Cytaty

Powiązane dokumenty

K iedy dziesięciotonowa lichtu- ga opróżniała się i druga zaczęła podsuwać się na jej miejsce, schodziliśmy do ładowni trymo- wać sól. Pracowaliśmy

Cztery pozostałe ścigacze niemieckie ostrzeliwały się tymczasem wzajemnie z takim zapałem, że ani się spostrzegły, k ie ­ dy zuchwały sprawca tego

Szczególnie ważne jest planowanie w dziedzinie przeładunków. Dopiero gdy się spojrzy na port i jego pracę, cyfra ta zaczyna nabierać realnych kształtów. Szczecin

na winda wybiera liny, a kiedy włok znajduje się przy burcie statku, ryby uwięzione w sieci wypływają z nią na powierzchnię wody. Załoga musi spieszyć się z

T aka sobie nieduża, biedna wieś... Masz te ra z

Stąd przenosi się do Warszawy i znów jest na posterunku spółdzielczym w Związku Kooperatyw Robotniczych.. Okres ten to okres najgorętszej pracy organizacyjnej

Obserwując gigantyczne osiągnięcia planu trzyletniego nasuwa się pytanie — czemu przypisać tak wspaniały rozwój naszej gospodarki.. Bo przecież z tych

D oskonale rozw ijająca się li n !a in dvisko -pa - kistańska jest obecn e naszym najdłuższym połączeniem regularnym obsługiw anym przez polskie