• Nie Znaleziono Wyników

Młody Żeglarz : miesięcznik P.O. "Służba Polsce", 1949.07-08 nr 7-8

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Młody Żeglarz : miesięcznik P.O. "Służba Polsce", 1949.07-08 nr 7-8"

Copied!
32
0
0

Pełen tekst

(1)

« t i s i u i i i i r.t. „ s t i i B ł m $ c (

N R 7-8

L I PI EC SIERPIEŃ

1 9 A 9

(2)

„N a d e s z ła w ie ś ć g łę b o k o b o le sna d la nas w s z y s tk ic h i d la całego m ię d z y n a ro d o w e g o ru c h u ro b o tn ic z e g o : u m a r ł G e o rg i D y m itr o w , z n a n y i czczony p rze z k la s ę ro b o tn ic z ą całego ś w ia ta b o jo w n ik i p rz y w ó d c a w r e w o lu c y jn y c h w a lk a c h o s o c ja liz m , b o h a te r b ra tn ie g o n a ro d u b u łg a rs k ie g o , k ie r o w n ik z a p rz y ja ź n io n e j z P o ls k ą B u łg a r s k ie j R e p u b lik i D e m o k ra - ty c z n o -L u d o w e j, w ó d z B u łg a r s k ie j P a r t ii K o m u n is ty c z n e j, s e k re ta rz g e n e ra ln y je j K o m ite tu C e n tra ln e g o , w ie lk i i n ie ­ o d ż a ło w a n y d la nas w s z y s tk ic h c z ło w ie k — w z ó r m y ś li, w a l­

k i, n ie z ło m n o ś c i, n a jw y ż s z e g o o d d a n ia s p ra w ie ro b o tn ic z e j i w ie lk ie j id e i socjajlizm u.

T o w a rz y s z a G e o rg i D y m itr o w a p o zn a ła P o ls k a i m ię d z y ­ n a ro d o w a kla s a ro b o tn ic z a w p a m ię tn y c h c h w ila c h , g d y ja k o w ię z ie ń oszołom ionego z w y c ię s tw e m h itle r y z m u , posadzony na ła w ie o s k a rż o n y c h o p o d p a le n ie R e ic h s ta g u p rz e z rz e c z y ­ w is ty c h p o d p a la c z y i p r o w o k a to r ó w — z d e m a s k o w a ł ic h po­

tw o r n y fa łs z i sam r z u c ił im p rze d c a ły m ś w ia te m o s k a rż e n ie 0 z b ro d n ię w obec lu d z k o ś c i. U ja w n iła się w ó w czas c a ła p o ­ tężn a w ie lk o ś ć d u szy i c h a ra k te ru n ie u g ię te g o s ze rm ie rza w a lk i z fa szyzm e m , ja k im b y ł zawsze G e o rg i D y m itr o w .

G d y s ta n ą ł na czele m ię d z y n a ro d o w e g o ru c h u r o b o tn i­

czego, k ie r u ją c o d tą d w ie lk ą w a lk ą całego re w o lu c y jn e g o p r o le ta r ia tu m ię d z y n a ro d o w e g o , p o z n a liś m y w ie lk o ś ć je go m y ś li i ta le n t o rg a n iz a to ra , p rz y w ó d c y i b o jo w n ik a .

W reszcie p o z n a liś m y go osobiście, ta k jeszcze n ie d a w n o , g d y w r o k u u b ie g ły m p r z y b y ł do P o ls k i, p rz y w o ż ą c n a m so­

ju s z b r a te r s k i n a ro d u b u łg a rs k ie g o , ja k o k ie r o w n ik rz ą d u d e - m o k ra ty c ż n o -lu d o w e g o .

N ie z a p o m n ia n a p o zostan ie d la nas na zawsze je go ś m ia ła 1 n ie z ło m n a p o s ta w a re w o lu c y jn a , je g o zawsze g łę b o k i i szla­

c h e tn y ro z u m , je g o o d d a n ie s p ra w ie swego n a ro d u i s p ra w ie m ię d z y n a ro d o w e j.

W im ie n iu P o ls k ie j Z je d n o c z o n e j P a r t ii R o b o tn ic z e j s k ła d a m n a jg łę b s z y h o łd p a m ię c i G e o rg i D y m itr o w a i p rz e ­ s y ła m n a jg łę b s z e w y r a z y w s p ó łc z u c ia B u łg a rs k ie j P a r t ii K o ­ m u n is ty c z n e j i n a ro d o w i b u łg a rs k ie m u .

Cześć je go ś w ie tla n e j p a m ię c i".

(Bolesław B ieru t)

„ D N I M O R Z A

T

e g o ro c z n e „ D n i M o r z a “ z o r g a n iz o w a n e t r a d y c y jn i e p rz e z L ig ę M o r s k ą w c za sie o d 23 d o 29 c z e r w c a — o d z n a c z a ły s ię w y j ą t k o ­ w y m r o z m a c h e m i b o g a c tw e m im p r e z . G łó w n e u r o c z y s t o ś c i o d ­ b y ł y s ię w G d a ń s k u i G d y n i. R o z p o c z ę ły je j a k z w y k le — „ w i a n ­ k i “ . P u n k t e m k u lm i n a c y j n y m „ D n i “ , b y ło w o d o w a n ie r u d o w ę g lo w c a

„ P s t r o w s k i “ . W w o d o w a n iu w z ię ł y u d z ia ł w ie lo t y s ię c z n e rz e s z e , p r z y ­ b y łe z c a łe g o k r a j u l ic z n y m i p o c ią g a m i p o p u l a r n y m i . D u ż y m p o w o d z e ­ n ie m c ie s z y ła s ię te ż M o r s k a W y s t a w a P r o b le m o w a w G d y n i. N a re d ę p o r t ó w w y p ł y n ę ły o k r ę t y n a s z e j M a r y n a r k i W o je n n e j ( z d ję c ie 1).

P r z e lic z n e s t a t k i i m o t o r ó w k i ż e g lu g i p r z y b r z e ż n e j p r a c o w ic ie w o z iły ty s ią c e u c z e s t n ik ó w „ D n i “ n a H e l, d o J a s t a r n i o ra z w y c ie c z k i p o m o r z u i p o r t a c h ( z d j. 2). R ó w n ie ż k u t r y r y b a c k ie w y c h o d z i ły w m o rz e z c h ę t­

n y m i — d o s ta r c z a ją c i m s z e re g u n ie z n a n y c h d o tą d w r a ż e ń (z d j. 3). J a c h ­ t y w s z y s t k ic h k l u b ó w ż e g la r s k ic h p r z e p r o w a d z a ły e w o lu c je n a Z a to c e

( z d j. 4). W h a la c h s to c z n i, w m a g a z y n a c h p o r t o w y c h , w O p e rz e L e ś n e j w S o p o c ie — o d b y ły s ię w y s t ę p y — Z e s p o łu P ie ś n i i T a ń c a W o js k M a rs z . R o k o s s o w s k ie g o ( z d j. 5) o ra z Z e s p o łu D o m u W o js k a P o ls k ie g o .

T e g o ro c z n e „ D n i M o r z a “ s k o ń c z y ły s ię ; a le w s z y s tk o to co w i ­ d z ie li n a W y b r z e ż u ic h u c z e s t n ic y — je s t d o s tę p n e w d a ls z y m c ią g u : o t w a r t a je s t je s z c z e M o r s k a W y s t a w a P r o b le m o w a , j e d n o s t k i ż e g lu g i p r z y b r z e ż n e j k u r s u j ą p o Z a to c e , s to c z n ie i p o r t y d o s tę p n e są d la z w ie ­ d z a ją c y c h . P la ż e k u s z ą z ło c is t y m p ia s k ie m , m o rz e n ę c i s p o k o jn ą , r o z - s ło n e c z n io n ą fa lą . ¡P r z y je ż d ż a jc ie !

2

(3)

PO PIĘCIU LATACH

M ó j p r z y ja c ie l F e le k p ra c u je w S tra ­ ży P o rto w e j w G d a ńsku. Z n a się na w s z y s tk im , co t y lk o p a c h n ie m orze m , bo n ie d a rm o od 45 ro k u d z ie ń w d z ie ń p iln u je p o rz ą d k u w p o rc ie . L u b ię w ę d ro w a ć z n im po nabrzeżach, bo zawsze d o w ie m się czegoś now ego. W Ś w ię ­ to M o rz a m ia ł czas w o ln y , w ię c w y b r a liś ­ m y się na S toczn ię G dańską, żeb y zoba­

czyć w o d o w a n ie „P s tro w s k ie g o ".

S P O T K A N IE

L e d w o F e le k zaczął coś o p o w ia d a ć , g d y n a g le u jr z a ł w tłu m ie ja k ie g o ś chu de go d rą g a la i r z u c ił się k u n ie m u z o k rz y k ie m :

M a ria n , o fe rm o , skądeś tu się w z ią ł?

D ry b la s z w o ln a o b r ó c ił p o n u rą tw a rz , k t ó r a na g le ro z ja ś n iła się.

— F elu ś, k o p ę la t...

U ś c is k a li się serdecznie. F e le k ' zap o zn a ł m n ie z M a ria n e m , k t ó r y ja k się oka zało p r z y je c h a ł z w y c ie c z k ą n a Ś w ię to M o rz a z ro d z in n e g o m ia s ta ic h o b u t j. z L u b lin a .

N a d B a łty k ie m je s t p o ra z p ie rw s z y . F e le k z a s y p y w a ł p r z y ja c ie la p y ta n ia m i.

K ie d y się ju ż d o w ie d z ia ł w s z y s tk ie g o , r z u ­ c ił k ilk a zda ń o sobie, z a m y k a ją c w p r o ­ s ty c h s ło w a c h d z ie je o s ta tn ic h m ie s ię c y w o jn y , bę dą cych p ie rw s z y m e ta p e m O d ro ­ d z o n e j P o ls k i — p a ń s tw a , k tó r e k u naszej d u m ie i ra d o ś c i w naszych oczach s ta je się p a ń s tw e m m o rs k im . Z aczął k r ó tk o —

W A L C Z Y L IŚ M Y ...

...pam iętasz M a ria n ie , że o s ta tn i ra z w i ­ d z ie liś m y się n a P la c u L ite w s k im , a k u r a t 22 lip c a , k ie d y ogłoszono M A N IF E S T . R a ­ zem c z y ta liś m y te s ło w a , k tó r e u t k w i ły m i n a zawsze w p a m ię c i:

...DO W A L K I O S Z E R O K I D O S T Ę P D O M O R Z A , O P O L S K IE S Ł U P Y G R A N IC Z ­ N E N A D O D R Ą ...

N a d r u g i d z ie ń z g ło s iłe m się na o c h o t­

n ik a d o w o js k a i zaraz te ż z o s ta łe m w c ie ­ lo n y . W a lk i o Pragę... z d o b y c ie W a rsza w y...

p o ś c ig za N ie m c a m i... W a ł P o m o rs k i. W a l­

c z y liś m y u b o k u b o h a te rs k ie j A r m ii R a­

d z ie c k ie j . W reszcie... K o ło b rz e g . D u żo n a ­ szych zg in ę ło . A le serce m i ro sło , że je ­ ste ś m y n a d B a łty k ie m , a b ra tn ie w o js k a z d o b y w a ją G dańsk, G d y n ię , Szczecin.

S p e łn iły się s ło w a M A N IF E S T U . P o te m m o ją je d n o s tk ę p rz e rz u c o n o do G da ńska i z o s ta łe m z d e m o b iliz o w a n y . Z o s ta łe m tu . Ż ebyś t y w id z ia ł, ja k t u w te d y w y g lą ­ dało...

B R A T N IA P O M O C

W tłu m ie z r o b ił się ru c h . R o b io n o d r o ­ gę d la g ro m a d y ż o łn ie rz y ra d z ie c k ic h — p rz y b y ły c h na u ro c z y s to ś c i ś w ię to m o rs k ie do G dańska.

— W y n ie w ie c ie , ile m y im w ła ś n ie z a w d z ię c z a m y — p o d ją ł F e le k w s k a z u ją c g ło w ą n a ra d z ie c k ic h ż o łn ie rz y . — O n i b y li t u p ie rw s i, u s u n ę li m in y , o d b lo k o w a li w e j­

ścia d o p o rtó w , za ta ra s o w a n e p rze z u c ie ­ k a ją c y c h N ie m c ó w z a to p io n y m i s ta tk a m i.

R a d z ie c k ie o d d z ia ły te c h n ic z n e s ta n ę ły do p ie rw s z y c h p ra c p r z y u ru c h o m ie n iu p o r ­ tó w . Bez t e j p o m o cy, k to w ie ja k d łu g o jeszcze m u s ie lib y ś m y się m o zo lić. A p o te m m ie s ią c a m i tra ło w c e ra d z ie c k ie oczyszcza­

ł y p rz y le g łe w o d y B a łty k u od m in różnego ro d z a ju ...

L u d z i zaczęło p rz y b y w a ć . F e le k p rz e r­

w a ł i p o c ią g n ą ł nas za sobą. W d ra p a liś m y się na ja k ie ś ru s z to w a n ie , a w śla d za n a ­ m i p o s z li in n i.

T Y S IĄ C W A G O N Ó W S T A L I S ie d z ie liś m y w y s o k o , a na w p ro s t p rze d n a m i p ię tr z y ło się cz e rw o n e c ie ls k o s ta tk u .

M a r ia n o s z o ło m io n y podróżą, tłu m a m i, s p o tk a n ie m , d o p ie ro te ra z d o jr z a ł g łó w n y p rz e d m io t d z is ie js z e j uro c z y s to ś c i. Z d u ­ m ia ł się n ie na ż a rty .

— L u d z ie , to te o k r ę ty są ta k ie w ie lk ie ? S k ą d on się tu w z ią ł?

— T o ty , b a ra n io głow o , n ie w iesz, że m y t u b u d u je m y od r o k u ta k ie s ta tk i?

C z te ry s to ją ta m d a le j n a w o d z ie , a na je d n y m ju ż są m a s z y n y w s ta w io n e . O b e j­

r z y j się — ta m w y ro ś n ie d w a ra z y w ię k ­ szy s ta te k n iż te n p rz e d n a m i.

— A le k to to b u d u je , p rze cie ż to t y lk o za g ra n ic ą r o b ią ta k ie s ta tk i.

— K t o b u d u je ? P rz e c z y ta j n a p is —

„P S T R O W S K I" — to w ła ś n ie ta c y b u d u ją

— ro b o c ia rz e ! I c i z w a lc o w n i, k tó r z y d o ­

s ta rc z a ją s ta li i c i s to c z n io w c y , k tó r y c h

(4)

w id z is z n a o k o ło : p rz o d o w n ic y , r a c jo n a liz a ­ to rz y , in ż y n ie ro w ie — k tó r z y tę s ta l p rz e ­ r a b ia ją na k a d łu b s ta tk u . I m też m ó w io ­ no, że s ta tk i tó t y lk o za g ra n ic ą się ro b i.

A le n ie u w ie r z y li i c h c ie li sp ró b o w a ć. No i masz — u d a ło się to, o c z y m n a w e t nie m a rz o n o w Polsce w c ią g u u b ie g ły c h se­

te k la t. N ie d ziw ... D ziś je s t P o ls k a L u d o ­ w a . C z ło w ie k p ra c y w ie , że p ra c u je d la sie bie i d la s w e j p rz y s z ło ś c i.

A w iesz, że na sam ą b u d o w ę s ta tk ó w , n ie lic z ą c re m o n tó w —• z u ż y to ju ż o k o ło 1000 w a g o n ó w s ta li... P a m ię ta m tę stocz­

n ię prze d czte re m a la ty . G ru z y i z g lis z ­ cza...

— P a trz , ju ż ru szył...

W ie lk i k a d łu b d rg n ą ł i s u n ą ł n a jp ie r w z w o ln a , po t y m coraz p rę d z e j, g ła d k o s p ły ­ w a ją c na wodę.

M a r ia n z e m o c ji o m a ło n ie sp a d ł z r u ­ s ztow a nia.

8 O B IA D O W N A R O K

Z e s z liś m y n a d ó ł i F e le k z a p ro w a d z ił nas do p o c h y ln i, n a k tó r e j w id a ć b y ło za­

ry s no w e go s ta tk u .

— T o będzie tr a u le r — s ta te k do ło w ie ­ n ia r y b . B ęd zie w y p ły w a ć d a le ko , aż na M o rz e P ó łno cne i po d Is la n d ię po n a jle p ­ sze śledzie i dorsze.

— A czy t y w iesz, M a ria n , chociaż, ja k n a s i r y b a c y te ra z p ra c u ją ? P rz e d w o jn ą ło w il i t y le r y b , że n a każdego o b y w a te la w y p a d a ło nieco w ię c e j n iż p ó ł k ilo ro c z ­ n ie — ot, na 2 m a rn e o b ia d k i. W o jn a z n i­

szczyła w s z y s tk o . R u s z y ła je d n a k b u d o w a n o w y c h k u t r ó w i re m o n t s ta ry c h , s p ro w a ­ d z iliś m y tr a u le r y . Zaczęto ro b ić w k r a ju d o b r e sieci. R y b a c y s ta n ę li do w s p ó łz a w o ­

d n ic tw a , a z a m ia s t s p e k u lu ją c y c h k u p c ó w , h a n d e l r y b ą w z ię ła w s w o je ręce C e n tra la R y b n a ; ło w i się te ra z ty le , że k a ż d y może zjeść w r o k u 8 o b ia d ó w z m o rs k ie j r y b y z w ła s n y c h p o ls k ic h p o ło w ó w , a r y b y to nas n ie k o s z tu ją , h o d u ją się prze cie ż same w m o rz u i t y lk o trz e b a je z ło w ić . Znasz się n a g o s p o d a rs tw ie — to c i p o w ie m , iż je d e n r y b a k ło w i ro c z n ie ty le r y b , że w a r ­ tość ic h m ięsa ró w n a się w a rto ś c i 60 w ie ­ p rz ó w , k tó r e d u ż y m n a k ła d e m w y h o d o w a ć m u s i szereg gospodarzy.

M a r ia n m im o zm ęczenia ro z g lą d a ł się ba cznie w o k o ło . P rz e s z liś m y p rze z w ie lk ą h a lę k a d łu b o w n i i w r ó c iliś m y jeszcze w p o rę na nabrzeże, a b y zdążyć w s k o c z y ć n a h o lo w n ik , k t ó r y w ła ś n ie ru s z a ł n a o b ­ ja z d p o rtu .

F e le k i tu r e j w o d z ił s ypiąc o b ja ś n ie ­ n ia m i ja k z rę k a w a .

C Z Ł O W IE K I 3 000 T O N

Z b liż a liś m y się do basenu w ę glo w e go .

— Z g a d n ij, ile w ę g la p rz e w in ę ło się prze z nasze p o r ty po w o jn ie . N ie wiesz?

30 m ilio n ó w to n . Z a w ę g ie l k u p iliś m y m a ­

s zyny, surow ce, ru d ę i w s z y s tk o to , co po­

trz e b n e do o d b u d o w y i d o b ro b y tu k r a ju . A p rze cie ż op rócz w ę g la w y w o z im y m n ó ­ s tw o in n y c h to w a ró w .

P a m ię ta m , ja k c z te ry la ta te m u nasze p o r ty p rz e ła d o w y w a ły 15 ty s . to n m ie s ię ­ cznie; w r o k u 46 — 800 tys. ton , w 47 — 1200 ty s . ton , a w o s ta tn ic h 2 la ta c h stale p rz e k ra c z a m y m ie się czn ie 1500 tys. ton .

*

TW A R D E RĘCE

M ied ź i żelazo, n a fta i w ęgiel z czarnych czeluści krzyczą o czyny:

— Niech nas zam ieni w lu d zką potęgę ram ię stalow e lu d z k ie j maszyny!

Niech nas zam ieni w tłu m parowozów g órnik i giser, ślusarz i m onter, drogi żelazne niech nas zawiozą ziem iom d alekim za horyzontem !

N iechaj tam szybko rosną kom iny fa b ry k , mnożących lu d zką potęgę!

T w a rd e są ręce, tw ardsze maszyny! — w oła żelazo, n a fta i węgiel.

— M y p ra c u je m y w tr u d z ie i zn o ju , — m ó w ią g ó rn ic y , tkacze, m u ra rz e — co dzień do pracy, tak ja k do boju, ziem ia surow a stanąć nam każe.

M y z n ią w alczym y m łotem , oskardem, aby je j w ydrzeć skrzydła do lotu, — m ądre są ręce nasze i tw arde, kiedy u jm u ją ster samolotu.

Z ie m ia jest tw ard a, tw ardsza niż ręce, g w ałtem bogactw a trzeba je j wydrzeć, w tru d zie i znoju, w tru d zie i w męce, rę kę na m iocie w s p a rtą i świdrze.

Do u ii i należy ziem ia ogromna, naszą ją ręce ujm ą, ażeby

na n ie j zbudować dom dla bezdomnych, w domu ty m radość dzielić, ja k chleby.

W Ł A D Y S Ł A W B R O N I E W S K I

*

P o łą czo n y p o r t G d y n i i G dańska, s ta ł się trz e c im co do w ie lk o ś c i na k o n ty n e n ­ cie e u ro p e js k im .

O d b u d o w u ją Się i ro z b u d o w u ją u rz ą ­ d ze nia p o rto w e , ale przede w s z y s tk im u - lepsza się o rg a n iz a c ja p ra c y . Jest te ra z tu je d n o t y lk o p a ń s tw o w e p rz e d s ię b io rs tw o p rz e ła d u n k o w e „ P o r to r o b ” , w k t ó r y m go­

spodarzą ro b o tn ic y ; ro b o tn ic y , k tó r y c h o- ż y w ia d u c h w s p ó łz a w o d n ic tw a p ra c y , osz­

czędności oraz n ie u s ta n n e dążenie do u le p ­ szeń.

P rzez spra cow ane , godne na jw yższe g o sza cu n ku ręce każdego z r o b o tn ik ó w p o r­

to w y c h , p rz e p ły w a p rz e c ię tn ie w cią g u r o ­ k u n ie m n ie j ja k 3000 to n ła d u n k u , t j. w ię ­ ce j n iż może zab rać na siebie te n o g ro m n y

„ P S T R O W S K I".

E U R O P A , A M E R Y K A , A Z J A , A F R Y K A F e le k je s t w s w o im ż y w io le . D la nieg o s p ra w y p o r tu są c o d z ie n n y m życie m , bo je s t 'je d n y m z k ó łe c z e k w o lb r z y m ie j jego m a s z y n e rii i czu je się ściśle z w ią z a n y z całością.

P rz e p ły w a m y w ła ś n ie w z d łu ż na brze ży, p r z y k tó r y c h s to i k ilk a s ta tk ó w , a m ię d z y n im i „P o z n a ń ” . M a r ia n na je g o w id o k w p a d a w e n tu z ja z m . T o je s t p ie rw s z y sta ­ te k p o ls k i, k t ó r y og lą da z ta k b lis k a . F e ­ le k je d n a k s tu d z i je g o zapał.

— C z ło w ie k u , to n ic n ie je s t. D ziś a k u ­ r a t żadnego w iększeg o s ta tk u n ie m a w p o rc ie . P ły w a ją po w s z y s tk ic h m o rza ch m ię d z y G d y n ią a A m e ry k ą , A fr y k ą , A z ją i w s z y s tk im i w a ż n ie js z y m i p o r ta m i E u ro ­

p y. N a 14 s ta ły c h s z la k a c h k rą ż ą 24 s ta tk i, a pozostałe p ły w a ją ta m , gd zie z a jd z ie p o ­ trz e b a . M a m y ra z e m 46, choć z w o jn y oca­

la ło t y lk o 27. K ilk a n a ś c ie o d s tą p ił n a m Z w ią z e k R a d z ie c k i ze zd o b y c z y n a N ie m ­ cach, a k ilk a d o k u p iliś m y , w z g lę d n ie w y ­ re m o n to w a liś m y z w ra k ó w .

M a r ia n c h ło n ą ł te w ia d o m o ś c i i w o d z ił w z ro k ie m po d ź w ig a c h , m ag azyn ach, s ta t­

ka ch . W ido czne b y ło , że p r z e tr a w ia to w s z y s tk o . W k o ń c u p rz y z n a ł się:

— N ie m y ś la łe m w te d y w L u b lin ie , k ie d y c z y ta liś m y M A N IF E S T , że za p ię ć la t d o jd z ie m y do tego. W ie lk ic h rzeczy d o ­ k o n a n o t u n a d m orze m . D o p ie ro te ra z oczy m i się o tw o r z y ły n a to nasze w ie lk ie go­

s p o d a rs tw o m o rs k ie . N a p ra w d ę , m o rze to nasza przyszłość.

F e le k p r o m ie n ia ł rad ością, iż to on w ła ­ śnie b y ł s p ra w c ą teg o u ś w ia d o m ie n ia .

H o lo w n ik d o b ił do na brze ża i ro z s ta łe m się z n im i. Z d a le k a jeszcze w id z ia łe m , ja k F e le k z n o w u coś o b ja ś n ia ł M a ria n o w i, ż y ­ w o g e s ty k u lu ją c .

4

(5)

PIERWSZA R O C Z N I C A

Z wiązku M łodzieży P olskiej

rzed r o k ie m w e W ro c ła w iu , s to lic y Z ie m Z a c h o d n ic h , n a s tą p iło z je d n o ­ czenie postępow ego ru c h u m ło d z ie ­ żow ego w Polsce. R e a liz u ją c na jle psze tr a d y c je s w o ic h o rg a n iz a c ji z okre su w a lk i z d y k ta tu r ą s a n a c y jn ą , W y p e łn ia ją c p o s ta w io n e p rz e d d e m o k ra ty c z n y m ru c h e m m ło d z ie ż o w y m p o ls k im w r o k u 1936 w D e ­ k la r a c ji P r a w M ło d e g o P o k o le n ia P o ls k i h a sła w a lk i o je d n o ść m ło d z ie ż y p o ls k ie j, 0 przy s z ło ś ć m ło d e g o p o k o le n ia , o b u d o w ę P o ls k i s p ra w ie d liw o ś c i spo łe cznej, o s o li­

da rno ść m ię d z y n a ro d o w ą m ło d z ie ż y w o- b ro n ie p o k o ju — o rg a n iz a c je Z .W .M ., „ W i­

c i" , O .M . T U R i Z .M .D . z je d n o c z y ły się w je d e n p o tę ż n y Z w i ą z e k M ł o d z i e ż y P o l s k i e j .

Z je d n o c z e n ie się naszych o rg a n iz a c ji, b y ­ ło n ie t y lk o w ie lk im a k te m p o lity c z n y m ; z je ­ dnoczenie u w ie ło k r o tn iło b o w ie m d o ty c h ­ czasowe w y s iłk i i osią g n ię cia o rg a n iz a c ji m ło d z ie ż o w y c h n a w s z y s tk ic h ic h p o la c h p ra c y . Rzecz ja sna , że 23 lip c a 1948 r., n ie p o zo sta ł bez echa n a o d c in k u p ra c y m ło ­ d z ie ż o w e j na m o rz u i na W y b rz e ż u . I t u t a j od ra z u ja s n o m u s im y p o s ta w ić z a g a d n ie ­ nie, że p o d p ra c ą m ło d z ie ż o w ą n a m o rz u n ie ro z u m ie m y t y lk o p ię k n e g o s p o rtu ja c h ­ tow ego, czy m ło d z ie ż o w e j z a p ra w y m o r ­ s k ie j. P rzez p ra c ę n a o d c in k u m o rs k im r o ­ z u m ie m y prze de w s z y s tk im osiąg nię cia m ło d z ie ż y p ra c u ją c e j n a s to czn ia ch i m ło ­ d zie ży p ły w a ją c e j n a s ta tk a c h h a n d lo w y c h 1 ry b a c k ic h . I t u t a j w ła ś n ie m a Z M P do z a n o to w a n ia szereg p o w a ż n y c h sukce sów i osiągnięć. Ilo ś ć c z ło n k ó w o rg a n iz a c ji na s to czn ia ch W y b rz e ż a z w ię k s z y ła się w c ią ­ gu r o k u o ś m io k ro tn ie . K o ła Z M P b io rą ż y ­ w y u d z ia ł w e w s p ó łz a w o d n ic tw ie p ra c y , tw o rz ą c M ło d z ie ż o w e B ry g a d y P r o d u k c y j­

ne. Z n a n e są n a c a ły m W y b rz e ż u n a z w is k a k o l. K lim o n a W a ld e m a ra , p rz o d o w n ik a p ra c y ze S to c z n i G d y ń s k ie j i Z a n d e ra B e ­ n e d y k ta ze S to c z n i G d a ń s k ie j.

S zczególnej tr o s k i i o p ie k i w y m a g a ją k o ła Z M P na s ta tk a c h M a r y n a r k i H a n d lo ­ w e j, tz w . p o p u la rn ie „ k o la p ły w a ją c e ".

O p o s ta w ie o g ro m n e j w ię k s z o ś c i tego m ło d e g o n a r y b k u m a ry n a rs k ie g o n ie c h ś w ia d c z y w y p o w ie d ź je d n e g o z ty c h k o le ­ g ó w n a Z je ź d z ie Z M P w G d a ńsku. „ O n i" , m ó w ił ó w kolega, o p r a k ty k a c h w ła d z p o -

„...M a m y oto przed sobą piękną, wspaniałą, w o lną i ukochaną ziemię polską. Jest na te j ziem i naród dzielny, p ra co w ity, zdolny, bezgranicznie m iłu ­ ją c y swą O jczyznę. Jest na te j ziem i m łodzież tchnąca radosnym zapałem i pragnieniem czynu, zahartowana w ogniu tragicznych zmagań i w a lk z najeźdźcą, przodująca w pragnieniu dźw igania w z w y ż wspanialej budow li, k tó re j na im ię: Polska Ludow a.

Cóż więc jeszcze potrzeba, aby na­

ró d nasz w ysu ną ł się na czoło wśród in nych k u ltu ra ln y c h i tw órczych na ro­

dó w ?

N ic więcej, prócz codziennej tw a r­

dej p ra cy i niezłom nej w o li urzeczy­

w istnienia naszych dążeń.

Taka będzie przyszłość Polski, jaką W y M ło d z i, po tra ficie stw orzyć...”

(B olesław B ie ru t)

lic y jn y c h w n ie k tó r y c h p o rta c h a m e ry k a ń ­ s k ic h , "s z y k a n u ją nas często i n ie c h ę tn ie w id z ą nasze k o n ta k to w a n ie się z lu d n o ś c ią ic h k r a jó w , m y zaś, tw ó r z m y w ła ś n ie

ś w ie tlic e w naszych p o rta c h , d la m ło d y c h m a ry n a rz y ze w s z y s tk ic h k r a jó w " .

Rzecz ja sna , że w n io s e k tego k o le g i p r z y ję ty b y ł h u ra g a n o w y m i o k la s k a m i.

N a n ie m n ie j w a ż n y m te re n ie , ja k im je s t s z k o ln ic tw o m o rs k ie , u w ie lo k r o tn il się r ó ­ w n ie ż w cią g u o s ta tn ie g o r o k u w p ły w Z M P . D ziś z e te m p o w c y w P a ń s tw o w e j Szkole M o r s k ie j w G d y n i, w P a ń s tw o w y m L ic e u m B u d o w n ic tw a O k rę to w e g o , w W yższej S zkole H a n d lu M o rs k ie g o , s ta n o w ią w ię c e j n iż 60»/0 u c z n ió w , a w P a ń s tw o w y m C e n­

t r u m W y c h o w a n ia M o rs k ie g o w s zyscy u c z ­ n io w ie na le żą do Z M P ! I d o p ie ro w o p a rc iu o te im p o n u ją c e osiąg nię cia , m o ­ żem y m ó w ić o ro z w o ju s p o rtu m o rs k ie g o We w s z y s tk ic h je g o od m ia n a ch . W ła ś n ie ta rzesza p ra c u ją c e j na o d c in k u m o rs k im m ło d z ie ż y , w in n a stać się bazą dalszego r o z k w itu ż e g la rs tw a . N a ty m o d c in k u s tw ie rd z ić m u s im y szereg is tn ie ją c y c h j e ­ szcze n ie d o c ią g n ię ć i b ra k ó w . W p ra w d z ie k lu b y ż e g la rs k ie p rz e s ta ły ju ż być dom eną d y s ty n g o w a n y c h p a n ó w w n ie s k a z ite ln ie b ia ły c h s tro ja c h . W P a ń s tw o w y m C e n tru m W y c h o w a n ia M o rs k ie g o i w M o rs k ic h H u f ­ cach „S P ", w O ś ro d k u Ż e g la rs k im Z M P w G d y n i p rz e s z k a la ją się ju ż s e tk i m ło d z ie ż y ro b o tn ic z e j na s to ją c y c h do ic h d y s p o z y c ji ja c h ta c h , s zalup ach i in n y c h je d n o s tk a c h p ły w a ją c y c h , ale to w s z y s tk o n ie oznacza jeszcze m asow ego w c ią g n ię c ia m ło d z ie ż y ro b o tn ic z e j i w ie js k ie j W y b rz e ż a do u p r a ­ w ia n ia s p o rtu m o rs k ie g o . N ic też d ziw ne go , że o s ta tn ie Z ja z d y Z M P w c a ły m w o je w ó d z ­ tw ie p o d k r e ś liły kon ie czność ja k n a jb a r ­ d z ie j m o rs k ie g o n a s ta w ie n ia Z M P - o w s k ie j o rg a n iz a c ji na W y b rz e ż u .

P ią ta R o cznica O d ro d z e n ia P o ls k i, ro c z ­ n ic a M a n ife s tu P .K .W .N ., k t ó r y w s k a z a ł dro gę n a ro d o w i p o ls k ie m u do b u d o w y P o l­

s k i S iln e j, P o ls k i S p ra w ie d liw o ś c i S połecz­

n e j, zasta je m ilio n o w ą o rg a n iz a c ję Z M P i je j m o rs k ie c z o łó w k i w w o je w ó d z tw ie g d a ń s k im i s zczecińskim p rz y g o to w a n e do s p e łn ie n ia je d n e g o z w ie lk ic h z ad ań : w c ią ­ g n ię c ia c a łe j m ło d z ie ż y p o ls k ie j w o rb itę za­

g a d n ie ń m o rs k ic h , w y c h o w a n ia now ego m o rs k ie g o p o k o le n ia n a ro d u p o lskie go .

K ie r o w n ik P ro p a g a n d '”

Z a rz ą d u W o je w ó d z k ie g o Z M P w G d a ń sku

Zieleziński Tadeusz

Z M P z o r g a n iz o w a n e [p rz y p o s z c z e g ó ln y c h tu r n u s a c h S z k o ły J u n g ó w P C W M — w y k a z y w a ły w y ją t k o w o o ż y w io n ą d z ia ła ln o ś ć w c ią ­ g u c a łe g o r o k u s z k o ln e g o . L ic z n e z e b r a n ia (n a z d ję c iu ) im p r e z y o ra z p o d e jm o w a n e p ra c e — m i a ł y n a c e lu p o d n ie s ie n ie p o z io m u id e o w e g o ju n g ó w — z e te m p o w c ó w , c z y li w s z y s t k ic h u c z n ió w , g d y ż n ie m a w S z k o ­ ła c h P C W M a n i je d n e g o u c z n ia n ie b ę d ą c e g o c z ło n k ie m Z M P

. . ż e g la r s k i Z M P — „ Z r y w “ — c h o ć je s t n a jm ło d s z y m p o ls k im ja c n t - k l u b e m — o d z n a c z a s ię w ie l k ą p rę ż n o ś c ią o r g a n iz a c y jn ą i p r z e ­ j a w i a w s z e c h s tr o n n ą d z ia ła ln o ś ć . K l u b p o s ia d a d u ż ą , d o s k o n a le u t r z y ­ m a n ą i z a o p a tr z o n ą f l o t y l i ę j a c h t ó w p e łn o m o r s k ic h i p r z y b r z e ż n y c h , Je st o r g a n iz a t o r e m l ic z n y c h r e g a t , o ra z p r o w a d z i in t e n s y w n e s z k o le n ie m ło d y c h z e te m p o w c ó w — a d e p tó w s z t u k i ż e g la r s k ie j.

(6)

Z w ią zek Socjalistycznych R e p u b lik Radzieckich — to n ajw iększe m ocarstwo św iata. Z a jm u je on przestrzeń 1/6 k u li ziem skiej, jes t 3 ra zy w iększy od Stanów Z je ­ dnoczonych A . P., a 4 ra zy ta k duży ja k wszystkie państw a zachodnio-europejskie razem w zięte. Z a le ­ dw ie kilka d zies ią t kilo m e tró w dzieli ten ogrom ny k r a j od A m e ry k i, graniczy on z In d ia m i, a przecież zachodnie g ra ­ nice Z w ią z k u Radzieckiego leżą nad brzegam i Bugu. Z ogólnej długości granic, wynoszącej 65 tysięcy km , ponad 46 tysięcy stanow ią granice m orskie. G dybyśm y zatem chcieli odbyć w ęd ró w kę w zdłuż m orskich granic Z S R R — m usielibyśm y przebyć przestrzeń Większą, niż długość ró w n ika .

Z w ią z e k R adziecki — to potężne mocarstwo morskie. W o ­ d y 14 m órz i 3 oceanów o b le w a ją w yb rze ża tego ogromnego k ra ju , a liczne rze ki, należące pod w zględem obfitości wód i długości do najw iększych na świecie — łączą obszary n ad ­ brzeżne i p o rty m orskie z setkam i dużych p o rtó w śródlądo­

w ych, rozmieszczonych w głębi te ry to riu m ZS R R .

N a straży morskich granic Z w ią z k u Radzieckiego, na straży w ielkich , rew o lucyjn ych zdobyczy O jczyzny S o cjaliz­

m u, stoi silna, zah arto w a n a w bojach i niezwyciężona M a r y ­ n a rk a W ojen n a Z S R R .

Pow ołana w olą ludu radzieckiego, opierając sw ą silę na najpiękniejszych, rew o lucyjn ych tradycjach Czerw onej F lo ty

— Radziecka M a ry n a rk a W o jen n a jest rę k o jm ią n ienaruszal­

ności morskich granic Z w ią z k u Radzieckiego.

W m iarę re alizo w an ia stalinow skich pięciolatek, k r a j r a ­ dziecki o trz y m y w a ł coraz to szersze możliwości przystąpienia do budow y potężnej flo ty naw od n ej i podw odnej. N iezależnie od unowocześnienia najstarszych z flo t — B a łty c k ie j i C z a r­

nom orskiej — stworzono nowe flo ty — Północną i Oceanu W ielkiego — zakładając nowe bazy i nowoczesne stocznie, oraz przystępując do p ro du kcji o krę tó w o n ajw yższej Jakości.

Już ty lk o w ciągu d w u pierw szych p ięciolatek przem ysł r a ­ dziecki zbudow ał około 500 okrętów różnych kategorii, a za­

tem 4 razy w ięcej niż to, co W ciągu ostatnich dziesięciu la t swego p anow ania w Rosji zbudow ały carskie rządy. S iln y n a ­ cisk położono rów nież na rozbudowę nowoczesnej a rty le rii nadbrzeżnej, w ojsk desantowych, a przede w szystkim lo tn ic­

tw a morskiego.

Zdrad ziecka napaść N iem iec h itlerow skich na Z w iązek R adziecki w czerwcu 1941 r. — zastała M a ry n a rk ę W ojenną i je j flo tę całkow icie przygotow ane do w a ru n k ó w w o jn y współczesnej. Już od pierw szych dni w o jn y M a ry n a rk a W o ­ jen n a Z S R R znalazła się w ogniu zaciekłych w a lk na fro n ­ tach m orskich, ja k o w ie rn y tow arzysz a rm ii lądow ej. Ogniem a r ty le r ii o krętow ej i nadbrzeżnej, uderzen iam i lo tn ictw a morskiego, lub też p rzy pomocy operacji desantowych na t y ­ łach w roga, M a r y n a rk a W o jen n a Z S R R w spom agała arm ię lądow ą w je j w alkach obronnych, a następnie podczas ofen­

sywy. O k rę ty radzieckie z powodzeniem osłaniały w ybrzeża Z S R R od strony m orza, nie dopuszczając do w ysadzania de­

santów p rzec iw n ik a na tyłach walczących arm ii, a silny p ie r­

ścień o krętów podwodnych n ie p rzerw a n ie czuw ał nad bez­

pieczeństwem m orskich szlaków kom unikacyjnych.

W ciężkich i d łu g o trw ałych bojach na wszystkich^ m o r­

skich fro n tach W ie lk ie j W o jn y N aro do w ej okręty radzieckie od k u tró w torpedow ych i ścigaczy począwszy, a na k rą ż o w n i­

kach i pancernikach skończywszy, doskonale w y trz y m a ły n a j­

cięższe próby, a załogi o krętó w w y k a z a ły n ajw yższy poziom W yszkolenia bojowego i n ie b y w a łe męstwo, czego najlepszym dowodem jest liczba 3 000 okrętów p rzeciw n ika, zniszczonych w ciągu m in io n ej w o jn y przez radzieckie o krę ty podwodne i

nawodne, p rzy w spółdziałaniu a r ty le r ii nadbrzeżnej i lo tn ic­

tw a morskiego.

M ó w iąc o sukcesach M a r y n a r k i W o jen n ej — niesposób pom inąć m ilczeniem b ohaterskiej działalności radzieckiej piechoty m orskiej, w alczącej w pierw szych szeregach obroń­

ców L en ingradu, Sewastopola, Odessy, S taling radu , a naw et M oskw y. D ziełem m a ry n a rz y radzieckich, a w szczególności piechoty m orskiej, jest przeprow adzenie ponad stu operacji desantowych, wśród któ rych desant na Teodozję, na półwysep Kercz, oraz słynny desant noworosyjski, odbiły się głośnym echem na całym świecie, budząc wszędzie n ie b y w a ły podziw d la bóhaterstw a m a ry n a rzy radzieckich i uznanie dla sp ra w ­ n ej organizacji M a ry n a rk i.

Bohaterstw o w A r m ii i w e Flocie było zja w is k ie m co­

dziennym . Jest to zasługą ustroju radzieckiego, k tó ry w ycho­

w a ł ju ż niejedno pokolenie lu d zi odważnych i w każdej c h w ili gotowych do najw yższych poświęceń d la dobra i obro­

ny sw e j Socjalistycznej O jczyzny. 352 855 m a ry n a rzy radziec­

kich nagrodzonych zostało ord eram i i m edalam i, 513 m a ry ­ narzy otrzym ało w ysoki ty tu ł B ohatera Z w ią z k u Radzieckie­

go, a 7 oficerów M a r y n a r k i W o jen n ej może się poszczycić otrzym an iem ty tu łu D w u krotnego B ohatera Z S R R .

Dziś, w okresie b u d o w n ictw a pokojowego, rosną nadal i potężnieją m orskie siły zbrojne Z w ią z k u Radzieckiego. M a ­ ry n a rk a W ojen n a nadal pracuje nieustannie nad wzbogace­

niem i pogłębieniem sw ej w iedzy. W re rów nież praca w p rze­

myśle okrętow ym , gdzie w w alce o przed term ino w e w y k o n a ­ nie now ej p ię cio la tk i stalin ow skiej, w y k u w a ją radzieccy ro ­ botnicy siłę i potęgę sw ej w sp an iałej flo ty .

.„..M a ryn a rka W ojenna Z w ią z k u Radzieckiego pisze w jed n y m z a rty k u łó w Głównodow odzący M o rs k im i S iłam i Z S R R ad m ira ł Jum aszew otoczona jest głęboką miłością w szystkich na ro d ó w Z S R R i dlatego ka żd y m arynarz du m ny jest z tego, że p e łn i służbę w je j szeregach. N a ró d radziecki, partia i rząd do kładają w szelkich starań, ab y stw orzyć w a ru n k i dla ja k najlepszego ro z w o ju m orskich sił zbrojnych... W y s o k i poziom w yszkolenia m aryn arzy radzieckich i do skon ały sprzęt techniczny, k tó ry m rozporządzają o n i w c h w ili obecnej — daje pełną gwarancję, że F lota W ojenna ZSRR będzie i w przyszłości czujnie ochraniać granice Z w ią z k u Radzieckiego i otoczy na j­

lepszą opieką, twórczą i p o k o jo w ą pracę jego o b y w a te li“ ...

Z w ycięska A rm ia Radziecka i w sław ion a w bojach na m orzu M a ry n a rk a W ojen n a — stanow ią dziś potężną i niepo­

konaną siłę, stojącą na straży światowego pokoju.

P am iętajcie o ty m dobrze — im p erialiści całego św iata!

J A C E K G R A N

6

(7)

l ô - g o Ê . . .

Osiemnastego lipca 1936 faszyści hiszpańscy pod w odzą gen. Franco w znieśli b un t przeciw ko p raw o w item u rządow i repu b likańskiem u. B u n t b y l inspiro w an y i ja w n ie w spom a­

gany przez państw a faszystowskie, N iem cy h itlero w sk ie i W iochy Mussoliniego. „D em o kracje zachodnie" prowadząc obłudną p o lity k ę „nie m ieszania się", gdzie to b yło m ożliw e pom agały je d n a k faszystom. R ów nież sanacyjny rząd polski posyłał gen. Franco am un icję i p ozbaw iał obyw atelstw a śpie­

szących na pomoc republice hiszpańskiej polskich d em o kra­

tó w ożyw ionych hasłem, „za waszą i naszą wolność'.

Od pierw szych d ni w a lk i, lud hiszpański stanął m urem w obronie wolności. M a ry n a rk a w ojenna, h an dlo w a i robot­

nicy p o rto w i odegrali w te j w o jn ie niepoślednią rolę — oni to bow iem podczas in w a z ji band faszystowskich p ierw si s ta w ili czoło wrogom.

W a lk a lud u hiszpańskiego o wolność trw a po dziś dzień i trw a ć będzie, aż do c h w ili ostatecznego zw ycięstw a.

M ig u e l p o d n ió s ł g ło w ę z n a d s ie c i i n a s łu c h i­

w a ł... O d oceanu w ia ła o s tra m o rk a , niosą c b e łk o t s p ie n io n y c h f a l i p o k r z y k i m ew . L ą d p o g rą ż o n y w p u c h u p o ra n n y c h m g ie ł — z d a w a ł się jeszcze spać.

— M u s ia łe m się przesłyszeć

— m r u k n ą ł s ta ry M ig u e l i z a ­ b r a ł się d a le j do p ra c y .

— Co ta k ie g o , ojcze? —• s p y ­ ta ł, n ie podnosząc g ło w y syn E steban.

— A t nic... — w z ru s z y ł r a ­ m io n a m i r y b a k —■ z d a w a ło m i się, że...

W t y m m o m e n c ie z a m ilk ł i w y p ro s to w a ł się. Od s tro n y to r u k o le jo w e g o do V illa g a r - c ia d o b ie g ło w y ra ź n e echo d z i­

w n y c h od głosów , p rz y p o m in a ­ ją c y c h d a rc ie p łó tn a . Z a ję ty n a p ra w ą s ie c i E ste b a n u n ió s ł głow ę .

— N ie o m y liłe m się je d n a k

— p o w ie d z ia ł M ig u e l. — T o rz e c z y w iś c ie gdzieś strz e la ją ...

S p o jrz a ł n a ro z c ią g n ię te na z ie m i sieci, p o w ió d ł w z ro k ie m po o s n u te j m g łą zatoce i s k i­

n ą ł n a syna.

— Z o s ta w to i chodź — w y ­ r z e k ł tw a rd o .

S trz e la n in a u m ilk ła , ja k g d y ­ b y z d ła w io n a o s tr y m i p o r y ­ w a m i w ia tr u . M o r k a sza rp a ła n a s trz ę p y m g łę p o ra n n ą , u - k a z u ją c ja s n y b łę k it n ie b a i s p o k o jn ą to ń z a to k i V ig o , w ra z z p o tężną s y lw e tą zacu­

m o w an ego na re d z ie lin io w e g o o k rę tu .

R y b a k w r a z z syne m z d ą ż a li szybko w s tro n ę do m u , n a d k t ó r y m k o ło w a ła g ro m a d a spłoszonych g o łę b i. W d rz w ia c h p o w ita ła ic h b la d a k o b ie ta .

— D obrze, że p rz y s z liś c ie — p o w ie d z ia ła . —• C h c ia ła m ju ż biec po was.

— Co się stało, Isab el?

— A n to n io je s t tu ta j.

— A n to n io ? ...

Z a p le c a m i Is a b e l u k a z a ł się m ężczyzna w k u r tc e r o b o tn i­

czej. Jed ną rę k ę o w ią z a n ą m ia ł s p la m io n y m i k r w ią b a n ­ dażam i, a prze z ra m ię z w is a ­ ły m u pa sy z n a b o ja m i. N im jeszcze o d e z w a ł się, M ig u e l o d g a d ł co się stało .

— Faszjrści?...

R o b o tn ik s k in ą ł g ło w ą .

— O p a n o w a li s ta c ję i g a r n i­

zon. S ły s z e liś m y s a lw y — w i­

docznie kogoś ta m r o z s tr z e li­

w a li... Z d ą ż y liś m y na da ć depe­

szę do M a d r y tu , a le to s p ra w a pow ażna...

— A m a ryn a rze ? ...

A n to n io o p a rł się o fra m u g ę d r z w i i w s k a z a ł na zatokę. O d ­ w r ó c ili się... N a s a m y m je j ś ro d k u w id n ia ł w c ią ż jeszcze n ie ru c h o m y , p o tę ż n y k o n t u r p a n c e rn ik a „J a im e I ” .

*

F a s z y s to w s k i n a ja z d b u n to ­ w n ik ó w — p o d w o d zą gen.

F ra n c o — ro z p o c z ą ł się. N a n ie b ie z a w a rc z a ły b o m b o w e s a m o lo ty ty p u C a p ro n i, H e m - k e l i J u n k e rs — niosą c za g ła ­ dę m ia s to m i w s io m P ó łw y s p u Ib e ry js k ie g o . W ty m sam ym czasie d o w ó d c y e s k a d r i f lo ­ t y l l i w W ilh e lm s h a v e n i T a ­ r a n to — o t w ie r a li z a la k o w a n e k o p e r ty z ro z k a z a m i n a k a z u ­ ją c y m i o k rę to m M u s s o lin ie g o i

H itle r a — p ły n ą ć k u w y b rz e ­ żom H is z p a n ii. W t y m s am ym ró w n ie ż czasie g in ę li, b ro n ią c każdego m e tra s w y c h fa b r y k i sto c z n i — ro b o tn ic y i m a r y ­ n a rze F e rro lu .

W V ig o s p ły n ę ła u lic a m i k r e w ro b o tn ic z a , a ta c y ja k M ig u e l, A n to n io i E steb an — ła d o w a li s w o je p le c a k i i u jm o ­ w a li w s p ra c o w a n e d ło n ie k o l­

b y k a ra b in ó w .

W p o d o b n e j do f io r d u g a r­

d z ie li V ig o — s ta ł w te d y je ­ szcze z a c u m o w a n y n a re d z ie p a n c e rn ik „J a im e I " .

Z ało dze o k r ę tu n ic n ie b y ło w ia d o m o o fa s z y s to w s k ie j re ­ b e lii. N a p o k ła d p r z y b y ł t y l ­ k o ja k iś o fic e r z lą d u , k t ó r y d łu g o r o z p r a w ia ł o czym ś z do w ó dcą o k rę tu . Po d y s k u s ji Sam d o w ó d c a w y p r o w a d z ił go do tra p u , a ś c is k a ją c d ło ń ta m ­ teg o p o w ie d z ia ł jeszcze:

— „S i, si s e n h o r — będę p a ­ m ię ta ł... Połączę się jeszcze z bazą w M e l ill i i za ra z w y r u ­ szam y... B ą d ź c ie s p o k o jn i...1'

N ie z n a jo m y o fic e r o d je c h a ł, d o w ó d c a z n ik n ą ł w s w o je j k a ­ b in ie , a o b e c n y p r z y tra p ie m a ry n a rz s łu ż b o w y — m im o ­ w o ln y ś w ia d e k ro z m o w y — d łu g o z a s ta n a w ia ł się n a d sło ­ w a m i w y p o w ie d z ia n y m i przez o b y d w ó c h o fic e ró w p r z y ro z ­ s ta n iu . M e lilla le ża ła w M a ­ ro k u , a w M a r o k u szalała re b e lia fa la n g is tó w * ). Po co

m ia ł w ię c „J a im e I " p ły n ą ć do M e lilli?

Po p o w ro c ie z w a c h ty m a ­ r y n a r z z w ie r z y ł się ze s w o ic h p rz y p u s z c z e ń k o le g o m . W ty m czasie z ja w ił się w ś ró d n ic h ra d io te le g ra fis ta , b o s m a n -m a t G ild o —- donosząc o faszystow ;- s k im n a je ź d z ie n a k r a j. N a ­ ty c h m ia s t z a w ią z a n y zo sta ł m a r y n a r s k i „ K o m ite t O b ro n y R e p u b lik i” , n a z e b ra n iu k t ó ­ rego, ju ż po opuszczeniu re d y V ig o — p o s ta n o w io n o za ża­

d n ą cenę n ie oddać o k r ę tu w ręce fa la n g is tó w z M a ro k a .

N a pom oście n a w ig a c y jn y m z g ro m a d z iło się k o ło swego d o w ó d c y k il k u o fic e r ó w -fa s z y - s tó w , z m a n ie ro w a n y c h p a n i­

cz ó w m a d ry c k ic h . G d y n a por m ost w e szła d e le g a c ja m a r y ­ n a rz y , o fic e ro w ie c i w y d o b y li r e w o lw e r y k ła d ą c tr u p e m je d ­ nego z m a ry n a rz y , a in n e g o ra n ią c . Tego b y ło ju ż załodze za w ie le . W y w ią z a ła się w a lk a , w w y n ik u k tó r e j p o m o st zosta ł z d o b y ty , a o fic e ro w ie ro z b ro ­ je n i i u w ię z ie n i. D o w ó d z tw o o k rę tu o b ją ł je d e n z zasłużo­

n y c h b o sm an ów , p r z y jm u ją c t y t u ł „s o y c o m m a n d a n te " — i

„ J a im e I ” p o p ły n ę ła k u p o r ­ to m w a lc z ą c e j z n a ja z d e m R e­

p u b lik i.

N a po m oc lu d o w i h is z p a ń ­ s k ie m u p o ś p ie s z y li ze w s z y s t­

k ic h s tro n ś w ia ta o c h o tn ic y , w ś ró d k tó r y c h n ie b ra k ło , rzecz ja sna , P o la k ó w . K ie d y o ­

c h o tn ik z fa b r y k łó d z k ic h r a ­ m ię p r z y r a m ie n iu z r o b o tn i- k ie i S aragossy i c h ło p e m Z T e - r u e iu b r o n ili n a z ie m i h is z p a ń ­ s k ie j P a ry ż a i W a rs z a w y , k ie ­ d y b o h a te rs k i, o w ia n y n im b e m le g e n d y — g e n e ra ł W a lte r — Ś w ie rc z e w s k i w ió d ł s w o ją 35 d y w iz ję do n o w y c h b o jó w — n a m o rz u g r z m ia ły d z ia ła w a l­

czących z w ra ż ą prze m ocą — o k r ę tó w R e p u b lik i. W b o ju t o ­ n ę ły o k r ę ty w o je n n e H itle r a , M u s s o lin ie g o i F ra n c o . — P od P alos z a d a w a ły fa s z y s to m c io ­ sy k r ą ż o w n ik i „ L ib e r t a d ” i

„M e n d e z N u n e z ” ora z d y o n y n is z c z y c ie li; ta m ż e z a to n ą ł n a j­

w ię k s z y i n a jn o w o c z e ś n ie js z y k r ą ż o w n ik F ra n c o — „B a le a - re s ". P od G ib r a lta r e m w a lc z y ł z n a n y n a m ju ż p a n c e rn ik „ J a i­

m e I ” to p ią c fa s z y s to w s k ą k o r ­ w e tę „ D a to ” ... A je ś li b o jo w ­ n ic y o w o ln o ś ć lu d u h is z p a ń ­ skie g o u le g a li p rz e m o c y , to dro g o o k u p o w a li sw ą ś m ie rć

U b rz e g ó w H is z p a n ii z ja w i­

ły się n a w e t o k r ę ty w o je n n e b r y t y js k ie i fra n c u s k ie , p ł y ­ w a ją c w je d n y c h zespołach z fa s z y s ta m i i b lo k u ją c w y b rz e ­ ża. A le lu d h is z p a ń s k i n ie u - g ią ł się. Jego w a lk a n ie m o g ła zako ńczyć się p o d M a d ry te m Iru n e m , c z y w P ire n e ja c h ...

*

S ta r y M ig u e l — po p o w ro c ie ze s z p ita la — p o s ta rz a ł się je ­ szcze b a rd z ie j i ju ż t y lk o przez o k n o s p o g lą d a ł n a p u s tą za to ­ kę. O d n ie sio n e p o d San S eba- s tia h r a n y n ie z a g o iły się je ­ szcze... R o p ia ły i k r w a w iły . K ilk a k r o t n ie o d w ie d z ili M ig u - ela fa la n g iś c i, s k r u p u la tn ie r e ­ w id u ją c je g o c h a tk ę . N a m y ś la li się_ co z ro b ić ze s ta ru s z k ie m , o k t ó r y m w ie d z ie li, że w a lc z y ł w szeregach lu d o w e j m i l i c j i — ale w k o ń c u z d e c y d o w a li, że n a p e w n o n ie d łu g o p o ż y je i odeszli...

A le M ig u e l a n i m y ś li o śm ie rc i...

K ie d y zapada m ro k , starzec k ła d z ie się do łó ż k a p iln ie n a ­ s łu c h u ją c . C za sam i w c ie m n e i b u r z liw e noce p rz y c h o d z i z gó r s y n je g o — p a r ty z a n t E steban.

W ita w ó w czas s w o ją m a tk ę i o jc a i o p o w ia d a o n ie z ło m n e j w a lc e lu d u hiszpa ńskie go .

A p rz e d ś w ite m odchodzi...

Z n ó w je s t noc... M g ła s p o w i­

ła p u s tą z a to k ę i w ic h e r g w iż ­ dże w szczelina ch do m u . M i­

g u e l b u d z i się... D a le k o , b a r ­ dzo d a le k o b r z m i g łu c h a d e to ­ na cja ... R y b a c k a c h a ta d rż y , aż ze s to łu spada i tłu c z e się p o z o s ta w io n a ta m s z k la n k a . M ig u e l m y ś li o E s teb anie, zda­

ją c sobie sp ra w ę , że to w y le ­ c ia ł w p o w ie trz e w ia d u k t k o ­ le jo w y do S an tiag o. W r o b o t­

n ic z y c h do m ach , w s u te ry n a c h i na poddaszach p ły n ą cich e szep ty k o m e n tu ją c e detona cję . N ie p ie rw s z y to ra z i h ie o s ta t- n i — W y d a je się, że echo d e to ­ n a c ji sięga d a le j, n iż do ry b a c ­ k ie j c h a tk i n a d z a to k ę V igo, że ob ie ga c a ły ś w ia t, b ije w y ­ z w a n ie m w s k a rb c e b a n k ó w n a W a ll S tre e t i w C ity , a b y o - paść i p o łą c z y ć się w je d e n to n z h u k ie m o s k a rd a w ś lą s k ie j czy u r a ls k ie j k o p a ln i.

S Ł A W O M IR S I E R E C K I

*) F a la n g a — b o j ó w k i g e n . F r a n c o .

(8)

SYMBOL NASZYCH OSIĄGNIĘĆ

uroczyste zakończenie

„ D n i M o rza" p rzy b y ły na W ybrzeże dziesiątki

^ tysięcy lu d zi z ca łej P o l­

ski. Pociągi popularne p rz y ­ w io zły nie ty lk o mieszkańców m iast, ale i g ru py chłopów w p rzepięknych strojach lud o ­ w ych. P rz y b y ła też na W y ­ brzeże liczna grupa g órników śląskich w swych c h a ra k te ry ­

stycznych ubiorach. Wszyscy oni uczestniczyli w uroczysto­

ści w odow ania piątego z kolei rudow ęgiow ca, k tó ry na cześć w ielkieg o in icjato ra współza­

w od n ictw a i pierwszego p rzo ­ d o w n ika pracy of rzy m a ł n a ­ zw ę „ P S T R O W S K I" .

Od wczesnego ra n a tłu m y lu d zi zalegały pochylnie i cały teren w około lśniącego czer­

w ie n ią ka d łu b a ru d ow ęg low -

Jak wodował s/s „Pstrowski“

ca, na dziobie którego bieleje napis „ P S T R O W S K I" . N a d po­

kład em statku trzepoce b a rw ­ na gala flagow a, na ru fie po­

w ie w a białoczerw ona bandera.

Załoga stoczniowa k rz ą ta się po pochylni, czyniąc ostatnie przygotow ania przed w od o w a­

niem . Spraw dza się k lin y i podpory oraz w yłożony spec­

ja ln y m sm arem tor, po któ ry m kadłu b zsunie się do wody.

A tłu m fa lu je . Większość zebranych to ludzie, k tó rzy są nad m orzem po raz pierw szy w sw ym życiu. Po raz p ie rw ­ szy w życiu w id zą też stocznię, w yb ud o w any kadłu b statku i te wszystkie dziw ne, a ta k tu konieczne urządzenia. Toteż z n ie z w y k ły m zaciekaw ieniem rozglądają się wokoło, ra d u ­

jąc oczy nieznanym i w id o kam i.

P a trz ą na stojące w poblis­

k im basenie cztery czerwone k a d łu b y rudow ęglow ców . O d ­ czy tu ją nazw y „S ołdek”,

„Jedność Robotnicza”, „B ryg a­

da M akow skiego", „1-szy M a ­ ja ”. N a „Sołdku", po w s ta w ie ­ n iu maszyn i ko tłów , p rzep ro ­ w adza się obecnie m ontaż u - rządzeń pokładow ych, a ju ż w n ie d a le kiej zapew ne przyszło­

ści opuści on stocznię, b y ro z­

począć sw ój p rac o w ity żyw ot.

In n e rudow ęglow ce rów nież w ykańcza się pośpiesznie, aby je ja k n ajw cześniej oddać do eksploatacji.

W ycieczkow icze p y ta ją sto­

jących obok m ieszkańców W y ­ brzeża o szczegóły, dotyczące b udow y statków , o ro zw ó j sto­

czni, o p la n y na przyszłość.

M a ją pew ne wiadomości z p ra ­ sy, lecz to im nie wystarcza.

Szczególnie w ieśniacy ch cieli­

b y zdobyć ja k n a jw ięc ej w ia ­ domości, b y je móc przekazać sąsiadom po powrocie do do­

mu.

Spoglądają przybysze na le ­ żące obok pochylnie, na k tó ­ rych rozpoczęto ju ż budowę dw u dużych statkó w typ u „L e- w an t". P a trz ą na biegnącą ku górze dziobnicę, p a trz ą później na gotow y ka d łu b i cieszą się, że to w szystko w yko n aliśm y w ła sn ym i siłam i. W iedzą, że te w szystkie gotowe ju ż k a d łu ­ by, czerw ieniejące z p obliskie­

go basenu ochronną fa rb ą b urt, ten oczekujący w od o w a­

n ia ka d łu b „Pstrowskiego” , budujące się obok „ L e w a n ty ” , to dowód żywotności naszych stoczni, to równocześnie n a j­

lepszy symbol życia i pracy całego W ybrzeża, tętniącego ty m sam ym zapałem i tw órczą energią, co i cała Polska L u ­ dowa.

Rozpoczyna się uroczystość.

P rz e m a w ia ją kolejno: d yr. Sto­

czni G dańskiej Czarnowski, przedstaw iciel załogi stocznio­

w e j C hm iel, w icem in ister gór­

n ic tw a Salcewicz, g órnik S zy­

m ik z ko p aln i „R y m e r” , p ie rw ­ szy sekretarz K o m . W ojew ó d z­

kiego P Z P R K onopka i jako ostatni — m in is ter Żeglugi A - dam Rapacki.

W przem ów ien iu sw ym m i­

nister R apacki stw ierd ził, że

ż y c i e W y b r z e ż a c h a ­

r a k t e r y z u j e n a d z w y ­

c z a j n e t e m p o r o z w o j u ,

n i e n o t o w a n e • n i g d y

p r z e d t y m . N a z w y r u ­

d o w ę g l o w c ó w , w o d o ­

w a n y c h d o t y c h c z a s ,

o d p o w i a d a j ą n a p y t a ­

n i e , s k ą d b i e r z e s i ę s i ­

ł a , p o z w a l a j ą c a n a t a k

i n t e n s y w n e t e m p o p r a ­

cy . I m i ę P s t r o w s k i e g o

b ę d z i e n a m o r z u ś w i a ­

d e c t w e m t y c h s i ł , k t ó ­

r e u n a s b u d u j ą i k t ó r e

z d o l n e s ą d a l e j b u d o ­

w a ć l e p s z e ż y c i e . B ę ­

d z i e o n o p o z d r o w i e ­

n i e m d l a w a l c z ą c y c h o

p o k ó j i s p r a w i e d l i ­

w o ś ć s p o ł e c z n ą r o b o t ­

n i k ó w p a ń s t w k a p i t a ­

l i s t y c z n y c h .

Cytaty

Powiązane dokumenty

na winda wybiera liny, a kiedy włok znajduje się przy burcie statku, ryby uwięzione w sieci wypływają z nią na powierzchnię wody. Załoga musi spieszyć się z

T aka sobie nieduża, biedna wieś... Masz te ra z

Stąd przenosi się do Warszawy i znów jest na posterunku spółdzielczym w Związku Kooperatyw Robotniczych.. Okres ten to okres najgorętszej pracy organizacyjnej

Obserwując gigantyczne osiągnięcia planu trzyletniego nasuwa się pytanie — czemu przypisać tak wspaniały rozwój naszej gospodarki.. Bo przecież z tych

D oskonale rozw ijająca się li n !a in dvisko -pa - kistańska jest obecn e naszym najdłuższym połączeniem regularnym obsługiw anym przez polskie

Do każdego sadza wpuszcza się 1— 2 komplety tarlaków i sadze umieszcza się w zacisz­. nym miejscu na głębokości

Na najniższym pokładzie znajduje się część pomieszczeń załogi.. W miejscu połączenia, zwanym salingiem umieszczona jest dość obszerna

ku _ to tylko drobniutki wycinek tego, co się dzieje we wszystkich zakładach pracy.. Co to