• Nie Znaleziono Wyników

Panorama Ziemi Gogolińskiej 1997, nr 12 (37).

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Panorama Ziemi Gogolińskiej 1997, nr 12 (37)."

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

Nr 12 (37) 97 GRUDZIEŃ Cena 0,70 zł

(2)

Polskie tradycje bożonarodzeniowe

MAŁOPOLSKA

„Żebyu> tyc

“Betlejemską żaden

człowiek

nie

byt

sam.

'

“Bylęążtty

z każdym

dziettfsię

sercem,

jakwiydynym

opłatkiem..."

NaKujawach Wigilie i Święta Bożego Naro­ dzenia zawsze były dostatnie. Na stołytrafiałynie tylko produkty, którychurodzajnaziemiatutaj lu­ dziom nieszczędziła, alei tekupowane w skle­

pach kolonialnych.

Na wigilijną wieczerzę przygotowywanoprze­

ważnie potrawy z jagieł, grochu, kapusty, szablo- ku (fasoli),betek (grzybów), śledzia, jabłek,orze­

chówi maku. Przyrządzanozupę grzybową oraz słodką,z gruszek iśliwek,z kluseczkami z żyt­ niejmąki. Były też kluskiz makiem, ryby smażo­ ne, ciasto drożdżowe. Jagły z czasemzastępowa­

no ryżem zroztopionymmasłem i cukrem, ugoto­

wanymiśliwkami,a nawet rodzynkami. Podawa­

ny na zakończenie wieczerzy był ulubionym przy­

smakiem dzieci.Prócz tradycyjnegociasta droż- dżowego zaczętopiec struclezmakiem,ciastecz­ kaimiodowe pierniczki.

W wigilijny wieczór nigdy nie pito alkoholu a do wieczerzyzasiadano wyłącznie wgronie ro­ dziny. Dzieciniejadłyrazemzdorosłymi,dlanich nakrywano osobną „ryczkę". Potrawypodawał gospodarz, gospodyni nie wstawałaodstołu (by kury chętniej siedziały na jajkach).

W wielu kujawskich wsiach zwyczaj ten za­

chował siędo dziś.

W Rzeszowskiem cały dzień wigilijny upływałna przygotowaniu „pośnika", czyli wieczerzy wigilijnej,i dekorowaniu izby.

Najstarszym tradycyjnym przybraniem była„jutka", zwana też podłaźniczką, sa­ dem lubbożym drzewkiem -wierzchołek sosenki lub jodełki zawieszonyu„traga­ rza" - nośnej belki pułapu. Przybierano ją

„światami" - kulamizrobionymi zkoloro­ wych opłatków,jabłkami,orzechami i maleńkimi zwierzątkami z ciasta.Miała chronić przed chorobami,złym urokiem, sprowadzać urodzaj, zapewniać większy dobrobyt, zgodę i miłość w rodzinie. Im piękniejsza była podłaźniczka, tym więk­

szysplendor spływa na gospodynięi jej córki.Panny ponadto mogły się spodzie­

wać większego powodzenia wmiłości i rychłegozamążpójścia.

W izbie stawiano snopzboża nazywa­

ny, zależnie od okolicy,wilkiem,dziadem lubkolędą. Częstow taki snop wkładano jabłka i orzechy dla dzieci.Jeśli do wie­ czerzywigilijnej miała zasiąść nieparzy-

Na radosne

r

Święta Bożego Narodzenia

dużozdrowiai pokoju, a wnadchodzącym

Nowym Roku 1998

beztroskich i lepszych dni, zgody, miłości idostatku

życzy Norbert Urbaniec burmistrz Miastai Gminy,

Gogolin

sta liczba osób, przy stole sadzano

„dziada"ubranego w męski przyodzie­ wek.

Potraw wigilijnychmogło być sie­

dem, dziewięć lub dwanaście. Przeważ­ nie robiono je z produktów,które w danym rokunajlepiejobrodziły.Potra­

wy podawano w dużychmisach, pod które kładziono opłatki. W powiecie jasielskim jeszczew okresie międzywo­

jennym zanoszono na grobybliskich po kilka łyżekpotrawwigilijnych.

W okolicach Rzeszowa,Jasłai Prze­

myśla przyrządzano na Wigiliędużo dań zryb, grzybów isuszonych owo­

ców,gołąbkinadziewane kaszągrycza­

ną ztartymiziemniakami, struclezróż­ nychgatunków mąki i z rozmaitym nadzieniem ikoniecznie kutię.

Kutia z rzeszowskiego

Po szklance maku i ziaren pszenicy, po pół szklanki miodu, wyłuskanych orzechów laskowych i rodzynków.

Pszenicę namoczyć, ugotować i odcedzić. Mak zalać wrzątkiem i zostawić, aby napęcznial. Po odlaniu wody dwukrotnie zemleć mak w maszyn­

ce, dodać rozpuszczony miód, umyte i osuszone rodzynki, posiekane orzechy oraz pszenicę. Wszy­

stkie składniki dokładnie wymieszać. Przełożyć kutię do salaterki.

(3)

Ziemi Gogolińskiej

NR 12/37/97 ISSN 1233-6823

Święta Bożego Narodzenia, jak żadne inne, najchętniej spędzamy w

domu, w gronie najbliższych. Długo się do nich przygotowujemy, próbu­

jemy wyczarować zapamiętany z dzieciństwa nastrój, gromadzimy pre­

zenty, stawiamy choinkę, na wigilijny stół, zastawiony świątecznymi po­

trawami, kładziemy opłatek - symbol wspólnoty, miłości i zgody.

Coraz częściej jednak urządzamy Święta nie tyle z wewnętrznej potrze­

by, co z przyzwyczajenia albo ze względu na dzieci. Rezygnujemy z wie­

lu obrzędów, upraszczamy świąteczny ceremoniał. Nic więc dziwnego, że z każdym rokiem coraz bardziej ubożeją nam najpiękniejsze w pol­

skiej tradycji święta.

Nie pozwólmy, aby tradycje te zupełnie zaginęły. Choć powrót do wielu z nich nie jest już możliwy, zachowajmy przynajmniej te, które wzboga­

cają nasze przeżycia, spajają rodziny, zbliżają do innych ludzi. Prze­

trwały przecież niejedną już zawieruchę dziejową, niektóre wywodzą się z bardzo zamierzchłych czasów. Jaką muszą mieć moc, jeśli pielę­

gnowane przez naszych przodków zachowały się przez tyle wieków?!.

Dlatego też o tradycjach bożonarodzeniowych piszemy obok.

Pamiętajmy też, że Święta Bożego Narodzenia są świętami duszy. Zrób coś dla niej, dla swojego wnętrza.

Przygarnij zziębniętego psa, ociepl budę tego, którego już masz, wyślij kartkę z życzeniami do dziewczyny, z którą kiedyś wmało delikatny spo­

sób skończyłeś. Niech twoje Święta przebiegają w myśl zasady „Jeśli nie możesz komuś podać całej dłoni, to chociaż z daleka nią pomachaj".

Spełnij więc marzenia swoje i swoich bliskich też. Upiększ coś we wła­

snym domu i Wnętrzu.

I jeszcze jedno...

Nie łudźmy się, że świąteczna atmosfera zamieni wszystkich ludzi w cho­

dzące anioły. Są ludzie, w których towarzystwie zawsze będziesz czuł się źle. Zawiśni sąsiedzi. Wścibskie ciotki. Obłudni pseudoprzyjaciele.

Pamiętaj! Zamiast wdawać sięw kłótnie, niszczyć dobiy nastrój - zi­

gnorujmy ich, uzbrójmy się w pancerz niewidzialnej cierpliwości lub po prostu... unikajmy ich towarzystwa.

A teraz zapalamy lampki na naszej choince, myślimy że i Wy robicie to samo wswoich domach i tak oto jesteśmy razem.

Zdrowych, radosnych, rodzinnych, ciepłych Świąt, Kochani!

Redakcja „Panoramy Ziemi Gogolińskiej"

❖ Świąteczne porządki - nie tylko w naszych domach. W filii biblioteki w Malni odświeżono ściany, odkurzono regały z książkami. Z Nowym Rokiem na pewno na półki trafią nowe książki.

❖ Wspólnota interesów - gminy sąsiadujące z sobą wokół Góry Św. Anny oraz zainteresowane rozwojem usług turystycznych utworzyły Stowa­

rzyszenie „Region Śląsk Centrum". Turystyka będzie jedną z gałęzi współ­

pracy i wymianą doświadczeń w tym zakresie. Na tworzonej mapie tury­

stycznej na pewno nie zabraknie Kamienia Śląskiego i Gogolina.

❖ Gogolińska policja - dysponuje alkomatem „nowej generacji". Usprawni to pracę patrolową oraz pozwoli zaoszczędzić pieniądze, wydawane z gminy na zakup paliwa. Zamiast wozić podejrzanego o kierowanie po­

jazdem w stanie „wskazującym" do Komendy Rejonowej, stwierdzać to będzie się na miejscu zdarzenia. Czy na naszych drogach poprawi się bezpieczeństwo? - pożyjemy, zobaczymy...

❖ Na wysypisku śmieci ustawiono pawilon socjalny a w nim wydzielone biuro obsługi klientów, pomieszczenie dla pracowników... oraz WC. O poprawę istniejącego stanu od dawna zabiegał pan burmistrz.

❖ Zainteresowanych zgłębieniem wiedzy w temacie uzależnień od al­

koholu i innych używek a także możliwościami wyjścia z sytuacji kryzy­

sowych odsyłamy do biblioteki. Ze środków Gminnej Komisji Rozwią­

zywania Problemów Alkoholowych zakupiono encyklopedyczne wyda­

nie „Psychologii i życia”.

❖ Sami dla siebie - strażacy ochotnicy z Odrowąża posprzątali swoją wieś ze złomu. Aby majowe świętowanie miało godną oprawę postano­

wili zasilić konto Komitetu Organizacyjnego - wszak to 50-lecie ich dzia­

łalności.

❖ Próby młodzieżowej miejskiej orkiestry odbywają się w każdą so­

botę w godzinach 15.00-17.00 w Skat-Klubie przy ul. Wyzwolenia. Orkie­

stra wzbogaciła się o piękny nowiutki zestaw instrumentów perkusyj­

nych i dętych drewnianych. Do dyspozycji młodych adeptów muzyko­

wania są również instrumenty dęte blaszane. Zapraszamy chętnych!

Idą Święta - na sam przód przypominają je odświętne dekoracje w witrynach sklepowych oraz elementy wystrojów ulicznych, zamonto­

wane wzdłuż ulicy Strzeleckiej. Na zlecenie Urzędu wykonał je rzemie­

ślnik z Rybnika.

❖ Czas wspólnego kolędowania - piękne polskie kolędy i pastorałki śpiewać będą w okresie bożonarodzeniowym zespoły i chóry działają­

ce na naszym terenie. Szopki noworoczne zaprezentują najmłodsi już podczas tradycyjnych spotkań opłatkowych.

❖ Udanie zaprezentowali się gogolinianie w konkursie „Ze Śląskiem na Ty", jaki odbył się w Łubnianach. W kategorii najmłodszych drugie miej­

sca zajęli Andrzej Glinka i Renata Lipka z Górażdży oraz Ewa Wacław- czyk z Zakrzowa. W kategorii dorosłych trzecie miejsce zajął Czesław Kałuża z Kamienia Śląskiego. Gratulujemy.

JW

W numerze:

str. 5 - Święta pod bombami str. 6 - Bard z Krakowa

str. 7 - „Po naszymu" - czyli po Śląsku str. 8 - Kapliczka w Kamionku str. 9 - Spieszmy się kochać ludzi str. 10-11 - Polska wigilia

str. 12 - Co z gogolińskim szpitalem?

str. 13 - „KARLIK”

str. 14 - Mamy tylko jedno zdrowie str. 15 - Przemoc w rodzinie

str. 16 - Pawilon sportowy w Obrowcu str. 17-18 - Horoskop, krzyżówka świąteczna

MAGAZYN REGIONALNY

URZĘDU

MIASTA

I GMINY

GOGOLIN

_______________ REDAGUJE ZESPÓŁ________

Redaktor naczelny: Krystian Szafarczyk Redaktor techniczny: Henryk Kobiela

Adres redakcji: UMiG 47-320 Gogolin, ul. Krapkowicka 6, tel. 666-240, 666-319, 666-247

Skład komputerowy: Pracownia Komputerowa "Virtual" s.c.

45-075 Opole, ul. Krakowska 24, tel. 542-171 w. 50 Druk: Zakład Poligraficzny w Malni, tel. 671-705

Zdjęcie na okładce - Tadeusz Parcej

(4)

Przyjmę zlecenia na kafelkowanie

oraz inne prace remontowo-budowlane:

* płyt kowanie

* docieplanie budynku

‘montaż paneli Tel. 666-628, 665-936, 666-779

„A&W sc

Rygol J. i Cebula B.

Sklep RTV - AGD

Wszystkim klientom tyczą zdrowych i wesołych Świąt Bożego Narodzenia

Ponadto polecamy:

sprzęt AGD i RTV

takich firm jak:

WHIRPOOL, AMIGA, POLAR, SONY, PHILIPS, ARDO, GRUNDING

Dogodne warunki sprzedaży ratalnej i duże upusty!

PAWILON HANDLOWY

„MARTINEX”

w Krapkowicach-Otmęcie oferuje naprawdę tanio olbrzymi wybór sprzętu:

❖ AGD (pralki, lodówki, kuchnie)

❖ RTV, SAT

❖ Faxy, telefony, kamery a także:

❖ lampy, golarki, maszyny do pisania i szycia, ogrzewacze...

Uwaga!

Pełna oferta luksusowego sprzętu AGD niemieckiej firmy _________ „BAUKNECHT”

Krapkowice-Otmęt, tel. 661-387 Autoryzowany dystrybutor Canal+

SPRAWDŹ A KUPISZ!

ZAPRASZAMY!

WESOŁYCH ŚWIĄT!!!

Państwu

Teresie i Józefowi Kiwic

serdeczne wyrazy współczucia w związku ze śmiercią

matki i teściowej składają

dyrektor i współpracownicy Przedszkola nr 3 w Gogolinie

PODZIĘKOWANIE

Serdeczne Bóg zapłać księdzu pro­

boszczowi, krewnym, sąsiadom, kolegom, znajomym, delegacjom OZHGP, Zakładowi ZREMB, OSP Odrowąż oraz wszystkim uczestni­

czącym w ostatniej drodze naszego drogiego męża, ojca i dziadka

ś.p.

Pawła Adamaszek

składa żona oraz dzieci z rodzinami

GABINET WETERYNARYJNY

Tadeusz Fijałkowski

lekarz weterynarii

Osiedle XXX-lecia - Pawilon Handlowy Krapkowice-Otmęt czynny codziennie 10.00-12.00 i 15.00-18.00

sobota 9.00-11.00 wizyty domowe: tel. 661-247 Poleca usługi w zakresie:

szczepienia psów wściekliźnie, nosówce, parwowirozie

□ czyszczenia uszu

□ obcinania pazurów

□ odrobaczania psów i kotów

□ leczenia małych zwierząt

r -l

GABINET LEKARSKI

NEUROLOG

lek. med.

JOANNA ŚWIERCZYNA

Przyjmuje:

poniedziałki, środy, godz. 16.00 Krapkowice, ul. Damrota 2, Ip.

Rejestracja: tel. 662-665 (lub w aptece „SELENIUM")

Wizyty domowe: tel. 665-162

Podziękowanie

Serdeczne podziękowanie

Panu Prezesowi

Spółdzielni Handlowej w Gogolinie za bezpłatne wynajęcie sali w barze „Ślązak" w Choruli

składają

Rada Rodziców i Dyrekcja Przedszkola w Choruli

GABINET WETERYNARYJNY

lek. wet. Jolanta KONARSKA Krapkowice, ul. Kozielska 8

gabinet przeniesiony na Osiedle XXX-lecla 1/c

tel. 663-458 p on I e dz p I tek*

10.00-16.00 wtorek, środę, czwartek.

10.00-14.00

Otni t I Pi st ic

tel. 665-556 poniedziałek p

16.30- 18.00 wtorek, środa, czwarte

14.30- 16.00 Terminy wizyt domowych

do uzgodnienia

^-^^^^SKŁADY MATERIAŁÓW

ZO

f

2

mAR budowlanych

M

arian biernat

OPOLE - WÓJTOWA WIEŚ, uL Mebla 30, tal, (077) 743 917, tel. kom. 0601 460 884

°°aOł-w< M.KonopnlcKlei 19, tel. (077) 666 384, (była baza GS)

KOLOROWE I ZAPRAWY KLINKIERU

SYSTEM SUCHEJ

ZABUDOWY WNĘTRZ

TYNKI

GIPSOWE

Goldband Rotband

TRANSPORT

NA ŻYCZENIE KLIENTA

(5)

Święta Bożego Narodzenia we wspomnieniach

Święta pod bombami

W czasie II wojny światowej ŚląskOpolski był bo­

dajżenajbezpieczniejszymzakątkiem TrzeciejRze­

szy. Samolotyalianckie,które do43 roku startowa­ ływyłącznie z odległych lotnisk zAnglii, tutajnie docierały. Kiedyw latach 1941-43 miasta niemiec­

kie,położonenazachód ipółnoc od Wrocławia, były nieustannie nękane przez lotnictwoalianckie, tona Śląsku był spokój. Nic więc dziwnego, że nie­ mieccy prominenci właśnie naŚląskuumieszczali u krewnych,znajomych atakżeu obcych ludziswoje rodzinyi co cenniejsze rzeczy.Tunocebyły spo­ kojne.

Krótkoprzed wojną Niemcywybudowali na Gór­ nym Śląsku kilka wielkich i strategicznie ważnych zakładów przemysłowych. Do tych największych należały Koksownia„Schaffgotsch" w Zdzieszowi­

cach i Zakłady Chemiczne w Blachowni, któredo­

starczały miesięcznie 50 tysięcytonwytwarzanego z węgla paliwa syntetycznego, które w całości prze­

znaczone byłonapotrzebywojskowe.

Sytuacjaradykalnie się zmieniła z chwilą zdobycia przez wojska alianckie północnychWłoch. Dla lot­

nictwa amerykańskiego drogana Śląsk stała się otwartai zdecydowanie krótsza. Pierwsze naloty naŚląsk rozpoczęły się w lipcu w 1944 roku.

Zakładyw Zdzieszowicach i Blachowni znalazły siępod szczególnąochroną wojska. Wszystkie wysokie kominy rozebrano do pewnego poziomu, w całej okolicyustawiono kilkanaście bateriiprze­

ciwlotniczych i wielkie reflektory z prądnicami, które obwałowano.Jeden z takich wojskowych re­ flektorówznajdował się tuż za Obrowcem. Obsłu­ gującygo żołnierze byli zakwaterowani wprywat­

nych domach. Wokół Zdzieszowic rozmieszczono kilkadziesiąt balonówzaporowych a w całej okoli­

cy od Odry po Górę św.Anny i od Januszkowie do Krępnejustawiono specjalnepojemniki zmaskują­ cym dymem. W razie alarmu przeciwlotniczego wyznaczone doichobsługiosoby odkręcały spe­

cjalne zawory; w kilkanaście minut tereny między Górą św. Anny a Odrąspowite były gęstąmgłą.

Celem„zmylenia" lotnikówalianckich wybudowa­

no między „Podolszyniem" aZakrzowem, przy to­

rach kolejowych od strony tzw. „Czerwonych Górek", atrapę zakładów chemicznych w Zdzieszo­

wicach. Bezpiecznych dotąd mieszkańców Zakrzo- wa, Obrowca i Wygody ogarnęła trwoga.

Pierwszynalot naZdzieszowice miałmiejsce 7 lip- ca 1944 roku o godzinie 7.30. Naloty naZdzieszo­

wice, Blachownię, Kędzierzyn,Bierawę iKoźle, nasiliły się wsierpniu.

7 sierpnia około 500amerykańskich bombowców wzięło udział w bombardowaniu zakładów prze­

mysłowych w okolicy Kędzierzyna. Bomby spadły też na okoliczne wsie, pola i łąki, tory kolejowe.

Było sporo ofiarwśród ludności cywilnej.

Najcięższe naloty na Zdzieszowicemiały miejsce w dniach 22 i 27 sierpnia 1944 roku. Wtedyw cią­ gu półgodziny na baterię nr 213 spadło220 bomb.

Zabitych zostało 9 żołnierzy Wehrmachtu a rannych zostało 30.

Naloty amerykańskie trwały dokońca grudnia.W październikunad Zdzieszowicami samoloty poja­ wiły się trzykrotnie (13,14 i17), w listopadzie raz (23), wgrudniu również trzykrotnie (2,17i 26).

Podczas jednego z grudniowychnalotów omyłko­

wozbombardowano wieśRozwadzę,gdzie przed bombami schroniło się wielu mieszkańcówZdzie­

szowic. Zginęłowtedy ponad 50 osób, co wstrzą­ snęło całą okolicąi spowodowałowielkątrwogę takżewśród mieszkańców Obrowca.

Ja najbardziej zapamiętałem ostatnie bombardowa­

nie, jako żemiało miejsce w drugidzieńBożego Narodzenia. Już przed świętami wyczuwało się spo­ re napięcie wśród mieszkańców Obrowca.Każde­

go bowiem dnia nadnaszą okolicąkrążył samolot.

Leciał takwysoko,że z ziemi byłniewidoczny; sły­ chać było jedyniecharakterystyczny warkot silni­

ków.Wszyscy też pamiętali niedawne skutki tra­ gicznego bombardowania Rozwadzy, choć każdy miał nadzieję, żew świętaAmerykanie nie zdecy­

dują sięnakolejny nalot.

Wigiliaprzebiegła spokojnie, choć nie było tego radosnego nastroju,który zwykle jej towarzyszył.

Niepokój wzniecał tenpojedynczy samolotnadna­ szymidomami.

Dragi dzień świąt Bożego Narodzeniazapowiadał się spokojny i uroczysty. Pogoda była wspaniała, na niebie nie było ani jednej chmurki. Byłlekki mróz. Dzwonz kościelnej wieży wzywał wszyst­

kichmieszkańcówObrowcana uroczystąsumę.

O godzinie11.10, w czasie gdy obrowczanie wra­

cali z kościołado domów, waparatach radiowych rozległ się głos kukułki. Byłto znak dla ludności Górnego Śląska,że nadgranicąwłosko-austriacką przelatująsamoloty amerykańskie i że można się ich spodziewać nad naszymi terenami.

Niedługo późniejochrypniętymgłosem spiker od­ czytał złowieszczy komunikat: „Achtung,Achtung!

5-te Luftlagemeldung! Spitzen desgemeldeten Kampfverbandes befindensich tiber Kemten und Steiermarkt mit kurs auf Norden. Es ist Alarmbere- itschaft in Oberschlesien zugeben!".

Ato oznaczało, żeogłoszony zostajealarm prze­

ciwlotniczy dlacałego Górnego Śląska. Zawyły syreny, w niebowzniosły się balony zaporowe.

Niedługo później, wwielkimpopłochuiwidocznej panice, zaczęły do Obrowca przybywać setkiprze­

łkniętych mieszkańców Zdzieszowic,Rozwadzy, Krępnej.Przyjeżdżają samochodami ciężarowymi, któreponaglane okrzykami„Schnell, sznell" szyb­ ko wracają po następne grupyewakuowanych mie­

szkańców i pracowników Zakładów w Zdzieszo­ wicach.Inni przyjeżdżają furmankami, narowerach.

Piesipchają przed sobąwózki dziecięce. Panikę i niepewność potęgujepłacz dzieci ikobiet.Więk­

szość uciekinierów znalazłatymczasoweschronie­

nie w domach obrowczan, którzy, choć to byli dla

nich obcy ludzie, chętnie udostępniali im swoje mieszkania. Wnaszym domu było 38 osób i tylko dla najstarszych kobiet starczyło krzeseł.Niektórzy schronili się w lesie...

Jeszcze nie było widaćnadlatujących samolotów i jeszczenie docierał do naswarkot ich silników,a już słyszeliśmyz dala huk działprzeciwlotniczych, ustawionych po lewejstronie Odry w okolicy Gło­ gówka. Wysokoi daleko na czystym niebiewidać było coraz więcej małychbiałychchmurek poroz­

rywającychsię pociskach przeciwlotniczych. Nie­ długo potem na niebieukazały siępierwsze czte- romotorowe stalowe ptaki,któreleciałyprostona nas. Potem,lecące wzwartym szyku samoloty, roz­ dzieliłysię na dwiegrupy: jedne poleciały na pół­

nocny wschód, drugie nad Zdzieszowice, skąd sły­

chać było kanonadędział przeciwlotniczych. Tra­

fionyzostałjeden z samolotów, z któregozdołało wyskoczyć 6 lub 7 członków załogi. Na spado­ chronach powoli opadali gdzieś w okolicy Kali­

nowa pod Strzelcami.

Kobiety przebywającew naszym mieszkaniu szep­ tem modliły się po niemieckuipolsku„Ojcze nasz, któryś jest wniebie, święć się imię Twoje, bądźwola Twoja..."

A potem usłyszeliśmyhuk pierwszych bomb. Wśród huku i grzmotówrozrywanychbomb, kiedyszyby w oknach pękały i od podmuchówotwierały się drzwi,słychać było lament ipłacz kobiet i dzieci.

Starsze kobietyżegnały się znakiemkrzyża na pier­ siach a pod wiszącym w naszymdomuobrazem Najświętszej MariiPannyzaczęły śpiewać po pol­ sku „Pod Twąobronę...". Wszystkim nam wyda­

wało się,żezbliżasię koniecświata, że wybiła na­ sza ostatnia godzina.

Nalot trwał krótko, około 10 minut,ale wszystkim wydawało się, żetrwał wieczność.

Kiedyalarmprzeciwlotniczy został odwołany „ucie­ kinierzy" zaczęliszykowaćsię do powrotu do swo­

ich domów. Bardzo się martwili, cotam zastaną, czyzobaczą swoje domy czytylko kupę gruzów...

Kiedy wsiadalina wozy i dziękowali nam za przy­

jęciedo chaty, niektórzy nie taili swego oburzenia, przeklinali i reżim i przeciągającąsięwojnę.Wszy­

scy wiedzieli, żewojnajest już przegrana,lecz nikt nie odważył się tego głośno powiedzieć.

A potem poszedłem zobaczyćskutki nalotu. Na szczęście w samym Obrowcu nie było większych strat,a przedewszystkimnie było ofiar śmiertel­ nych.Naruszone zostałydachyniektórych gospo­ darstw: Józefa Koniecznego, Józefa Lepicha,Fran­

ciszka iPiusaGaborów, PawłaDonatha,Józefa Szulca. O wielkim szczęściu mogli mówić JózefKo­ nieczny i Józef Lepich,bo bomby spadły tylkoo kilkanaście metrów od ich budynków. Ogółemod Odry doJana Lipki ażdo Szczakiela (Młyn)spadło około 100bomb. Czterybomby spadłyna szosę pro­

wadzącądo Krepnej, tużza przydrożnym krzyżem stojącym na zakręcieza budynkiem pani Błasczyk.

Krzyż sięprzewrócił, na drodze zostały cztery głę­ bokie leje i droga stałasię nieprzejezdna.Ludzie wracającydo Zdzieszowiczrobilisobie drogę za­ stępczą przezzamarznięte pola.

To byłostatni nalot samolotówamerykańskich. Za parętygodninanasze ziemie wkroczyli żołnierze Armii Czerwonej.

Rafał Zając

(6)

Z życia Biblioteki Miejskiej

Bard z Krakowa

„Środy literackie" w Biblio­

tece Miejskiej mająjuż stałe grono uczestników, które szczelnie wypełnia niewielką, kameralną czytelnię.Mają te

„Środy" także swoistą atmosfe­

rę,którasprawia,że między słu­

chaczami agoszczącymitu pi­

sarzami nawiązujesię specy­ ficzna nićporozumienia. Tak też było w dniu 10 grudnia, kiedy to zmiłośnikami poetyckiego słowa spotkał się poetaz Kra­ kowa JacekLubart-Krzysica. Postać tozgołaniezwykła i w Krakowie szczególnie popu­

larna. Bardz „Piwnicy pod Ba­

ranami", jedenz jej, obok nie­ zapomnianego PiotraSkrzynec­

kiego, założycieli. Poeta, autor tekstów piosenek i ichwykonawca, a także reportażysta, edytor, twórca Konfraterii Poetów.

Swoje życiowe credo, że „najbar­

Jacek Lubart-Krzysica

kolęda z krakowskiego rynku

dziej liczysię poezja" Jacek Lubart- Krzysica zawsze rozszerza: „W Krakowie najbardziej liczy się poe­ zja", jako że tylko w Krakowie na poetyckiespotkania takie jak„Wi­

gilia słowa", „Zaduszki Poetyckie"

„Chleb nadziei"przychodzą tysięcz­ ne wręcz rzeszesłuchaczy.

„Jestem poetą sokratycznym - wy­ znałna spotkaniu w Bibliotece Ja­

cek Lubart-Krzysica - mało wydałem książekpoetyckich. Janatakich wła­ śnie imprezach, a także podczas bie­ siad poetyckich w zabytkowych wnętrzachkrakowskich, po prostu mówię swoje wiersze. I co najważ­ niejsze, ludziemnie słuchają".

A takwyznał swój ą

wiarę poetyc

­

ką:

-

„Nieważni

sąTrzej Królowie.

Co tam mira,

kadzidło

czy złoto, które ludzi

tylko dzielą.

Najważniej

­ szyjest

ten czwarty król.

Mag,nio­

sący

Słowo.

Spóźniony, bo

podąża­

jący do

Pana

Boga

na

piechotę".

Słuchając wierszy p. Jacka

czuli­

śmy, że mamy przed sobą prawdzi

­ wego

poetę. Przez

chwilę

obcowali

­

śmy z poezjąw jej najczystszym, nie ulegającym

modzie,

brzmieniu.

Na Rynku pod Adamem obok wieżyc lotnych Kościoła Mariackiego wystawiono szopki ze złotego staniolu z wielkimi gwiazdami krakowskie betlejemki stro/ne kolędami

Jak ten roczek leci... Niedołwno boł Sylwester a już momy dzieciontko.

Pory roku se drab zmieniajom, ale obrzendy jeszcze prandzi.

Chciałabym se podzielić przeżycio- ma mojego dzieciństwa a dotyczące czasu „przed dzieciontkiem". Włam, że osoby starsze, do wtorych i joł se już zaliczom, dobrze to wszystko jeszcze pamlentajom i swoim wnukom to opo­

wiadałom. Som jednak i tacy, wtórzy , swoich starek albo swoich starzikównie majom a radzi by se dowiedzieli, jak to dołwni bywało.

Toż posłuchejcie! Czas Bożego Na- rodzynioł rozpoczynoł se w każdej ro­

dzinie od pierwszej Niedzieli Adwentu.

Ludzie starali se już w tym czasie żyć spokojniej i godnie unikali zwady, kłót­

ni i inkszych nieporozumień. Starali se tyż czynić dobre uczynki, aby dzieciont- kowi se przypodobać. Dobrze wiemy, że czas jesieni był czasem, wtorym to łu­

skano fandzolle, jak tyż „klupano" mak.

Dzisiej my by pedzieli: młócono fasolę oraz mak.

W moim domu tyż tak było, bo lu­

dzie wykorzystali wtedy każdy kącik na polu i w miejsce brakującego kartofla lub ćwikły sadzili fandzolle albo mak.

Ten mak i fandzolle dzielyla nasza mat­

ka miendzy ludzi, wtórzy mieli jeszcze mani od nols. W tym czasie zabijano!

co jedna to piękniejsza aż oczy się jarzą gdyby z taką kolędować wszyscy cię obdarzą

Kiedy z szopką wychodzę ulice Krakowa

obwarzanek jak Rynek darem w sercu chowam Gdyby Maria brzemienna schronienia szukała Danka od obwarzanków dom by swój oddala pomogła dziecię przyjąć oklęła los wrogi sercem się podzieliła okryła na drogę

He/ kolęda Mariacka z krakowskiego Rynku przybyli do niej Króle co jedli w Wlerzynku I strażak w niej z hejnałem gołębie w furkocie kwiaciarki I poeci bankierzy na zlocie a każdy kolęduje a każdy się cieszy bo zawitał do nas Jezus spod Mariackiej wieży

PRZYJACIEL Z ZAOLZIA

Z wielkimżalem i smutkiem przyjęliśmy wiadomość o śmierci Włady­ sława Młynka, poety, wybitnego działaczaPolskiego ZwiązkuKulturalno- Oświatowego wRepubliceCzeskiej, piewcy Zaolzia i całego Śląska. Był WładysławMłynek naszym przyjacielem iczęstym gościemnaZiemi Go- golińskiej. Razem ze swoimi „gorolsko-zaolziańskimi"zespołamiśpiewał i opowiadał gawędynanaszych gogolińskichimprezach. Bywał na "świętach piwa" i Dniach Gogolina, Świętach

Pieśni Ludowej. Władysław Młynek przez całe życie pisał wiersze. Po polsku,także śląskągwarą. Niektóre z nich publikowaliśmyw „Panora­

mie Ziemi Gogolińskiej".

Niezwykła to była

postać

regionu jabłonkowskiego,

z

którym

w naj

­

bliższym

czasie

podpiszemy

oficjal­

ne porozumienie

o partnerstwie i do

­ brosąsiedzkiej współpracy.

WładysławMłynek żył

67

lat.

A oto

fragment jednego

z

ostat­

nich

Jego wierszy:

tyż świnie a ludzie tyż se bardzo tym dzielili.

W cały czas Adwentu ludziska cho- dziyli rano na Roraty do kościoła a my dzieciska to już obowionzkowo, aby dzieciontko tyż o nols nie zapomniało.

W ostatnie dwa tydnie ludzie robiyli za­

kupy na Wilijol. Pieniendzy było bardzo mało a jeszcze czanściei ich nie było wcale. Ludzie stołwali dniami w kolej­

kach po ryby a słodkości mogli kupić ino najbogatsi i o szerokich plecach.

Wieczorami robiono zaś ozdobne cac­

ka na choinka. Robili my gwiozdki ze

„złotej" słomy a i takie lencuszki ze sło­

my i kolorowych papiyrków po bombo- nach, wtóre my zbiyrali u znajomych, bo my bombonów nie mieli, bo mamie nie stykało na niy!

Starsze moje siostry wtym czasie sztrykowaly dlol nols zoki i rankawicz- ki, wtóre to potem przyniosło nam pod choinka dzieciontko.

Chcam tu jeszcze pedzieć, że wełna była ino staro), ze sprutych starych swe­

trów i innych części odzieży.

0 obrzędach Bożego Narodzynioł już ech pisała, toż nie byda ich już tu opi­

sywała. Po Postyrce, jak ludzie śli z ko­

ścioła, to jeden dzienkował drugiemu za wszystko, co otrzymał od niego. Piyk- ny to boł zwyczaj obdarowanioł i dzień- kowanioł. Wiarn, że w miejscowościach naszej gminy częściowo to istnieje, choć już w inkszej formie, bo fandzolli już mało wto na polu sadzi, a mak za- broniyli nom uprawiać ci wielcy z War­

szawy. Świnie i świniobicia umarły śmiercią naturalną, kiedy mięso poja­

wiło se wsklepach a hodowla stała se nieopłacalna. Myślą, że latoś wiela lu­

dzi czyni już dobre uczynki od lipca i tym jol dzienkujam za wszystko, co uczynili dobrego dloł powodzian, do wtorych nalelżom i moje siostry z Obrowca.

Wasza Ciotka Marika

SYNKU

Stóń se czasym nad Olzą, kaj zómczyska ostatek, pługiem myśli przeora/

zarośnięte ściernisko, weź złymi między palce /ak świąteczny opłatek, bo tu twoich prao/ców stare było siedlisko

(7)

BARBÓRKOWE ŚWIĘTO

TARNOWSKICH SKALNIKÓW

24 listopadabr. tradycyjnymspotkaniemz emerytami i rencistami w Tar­ nowie Opolskim rozpoczęto obchody barbórkowe „białych" górników. Na uroczystą akademię 2 grudnia przybyło wielu znakomitych gości: senator Bogdan Tomaszek,wicewojewodaApolonia Klepacz, burmistrzowie i wój­ towiegmin,na których znajdująsię kopalnie wapienia Opolwapu, a także księża parafii,zktórychwywodzisięwiększość pracowników.

Obecny rok dlaOpolwapu byłbardzopomyślny. Nie zabrakłowięcodzna­ czeń państwowych,resortowychi zakładowych.

W częściartystycznej wystąpiłZespół Pieśni i Tańca „Opole". Poakade­

miizaś wszystkich uczestników zaproszono natradycyjny śląski obiad.

Swoje spotkanie mieli też gwarkowiew Karczmie Piwnej; panie zaś spo­ tkałysię na„Babskim Combrze".

4 grudnia, w dniu patronki górników, w kościele parafialnym wTarnowie Opolskimodprawiona została uroczysta msza święta w intencji wszystkich skalnikówi ichrodzin. Głównym celebrantembył ksiądzinfułat prof. Hel­ mut Sobeczko, dziekanWydziału Teologicznego

Uniwersytetu Opolskiego,który wygłosił również homilię.

Po uroczystej mszy jej uczestnicy wraz z orkie­

strą zakładowąprzeszli w procesjina teren zakła­

du do kapliczki św. Barbary, gdziezłożonowią­

zanki kwiatów.

Uroczyste mszeświętedo świętejBarbary w intencji gómików-skalników zostałyodprawione we wszystkich okolicznych parafiach.

W imieniu mieszkańców wsiKamień Śląski załodze iZarządowiOpolwapSA Tarnów Opol­ ski, jak również załodze i Zarządowi Zakładów Cementowo-Wapienniczych„Górażdże" SA w Choruli dalszego pomyślnego rozwoju, zdrowia i rodzinnego szczęściażyczy

Bronisława Kałuża sołtys wsi Kamień Śląski

KONKURS

Urząd Miejski Gminy Gogolin ogłasza kon­

kurs otwarty na wykonanie znaku graficz­

nego - logo - promującego nasz Region pod względem krajobrazowym, turystycznym i kulturowym.

Barwne plansze wykonane w formacie A-4 prosimy przesyłać na adres: Wydział Kul­

tury i Sportu Urzędu Miejskiego w Gogoli­

nie, ui. Krapkowicka 6 w terminie do 28 lu­

tego 1998 r. z dopiskiem „KONKURS".

Najlepsze prace konkursowe będą repre­

zentować naszą gminę podczas marcowe­

go finału, organizowanego przez Stowarzy­

szenie „Region Śląsk Centrum" w Leśnicy.

Po naszymu

~ czyli po Śląsku"

W Katowicach w dniach 15 i 16listopada br. odbyły się półfinałyi finał V konkursu „Ponaszymu - czylipo Śląsku",zorganizowanego przez Radio Katowice. Do tegorocznych eliminacjizgłosiłosię 150 uczestników ze Ślą­

ska opolskiego, cieszyńskiego itak zwanego „czarnego".

Uczestnicy zobowiązani byli do wygłoszenia5-minutowego monologuw gwarze śląskiej i przetłumaczeniatekstu literackiego na gwarowy.

Jury w składzie:prof.Dorota Simonides, prof. Jan Miodek,prof. Daniel Kadłubiec i pisarz BolesławLubosz oraz pomysłodawcy tej imprezyredak­ torzyMariaTańczyk i Maciej Bakes,po przesłuchaniuuczestnikówpółfi­

nału,do finałuzakwalifikowało4 osoby.

Na koncerciefinałowym wybrano Ślązaka Roku 1997, którymzostała mieszkanka DąbrówkiLublańskiej (woj. opolskie) pani Gabriela Dwora­

kowska. Honorowym ŚlązakiemRoku 1997został ksiądzbiskupordyna­ riuszprof.Alfons Nossol.

Pragnącym wziąć udział wnastępnym konkursie prezentuję tekstliterac­

ki z tegorocznego konkursu. Wramach„treningu" proponujędokonaćjego tłumaczenia na język śląski.

Czesław Kałuża z Kamienia Śląskiego Półfinalista konkursu „Po naszymu czyli po Śląsku"

■■■

„Pewnego razu nasze elegantki urządziły babski comber.

Tęga Gertruda przygotowała wielką miskę sałatki ziemnia­

czanej z rzodkiewkami, natomiast łakoma Otylia przynio­

sła rabarbar z cynamonem, niezręczna Augustyna kompot z agrestu a łakoma (chciwa) Elżbieta swoją teściową, wo­

łałaby teścia, co potrafi przy walczyku wywijać aż miło, ale od razu powstał harmider, że ten cwaniak wypije im całą wódkę. Kobiety rozrabiały tak bardzo, że słychać je było ażewdrugiej wsi. Zatoczył się do nich pod drzwi ladaco i przychlybek, piękny Jerzy, ale wzięły miotły i mu przyłoży­

ły, aze się wywrócił. Tańcom nie było końca, aż tu ci nagle wielka Truda porodziła."

Szczęść Boże naszym górnikom

Z okazji niedawnego górniczego święta wszystkim naszym „białym górnikom " składamy najserdecz­

niejsze życzenia wszelkiej pomyślności iv życiu osobistym i dalszej satysfakcji z wykonywania trudnego i szlachetnego zawodu.

Barbórkowe święto w życiu każdego, kto zawodo­

wo związany jest górnictwem - „czarnym " lub

„białym"-ma wymowę nie tylko symboliczną. Sta­

nowi także uroczystą i w pełni zasłużoną formę podsumowania całorocznego wysiłku. Za ten wy­

siłek - dziękujemy!

„Szczęść Boże" Dyrekcji i wszystkim Pracowni­

kom Zakładów Cementowo-Wapienniczych

„Górażdże” SA składają

Rada, Zarząd i Burmistrz Miasta i Gminy Gogolin

(8)

KAPLICZKA W KAMIONKU

W latach 1928 - 1945 funkcję sołtysa w Kamionku sprawował pan Antoni Woźnica. By) to wspaniały czło­

wiek o szerokiej wiedzy i szlachetnym sercu.

Za jego to „panowania" Kamionek przeżył wielki roz­

kwit, można powiedzieć, że był to „złoty czas" dla jego mieszkańców.

W roku 1934-1938 władze niemieckie wyasygnowały spore pieniądze na budowę wodociągu w Kamieniu Śląskim i Kamionku. Dodatkowe też środki przydzie­

lono na tzw. upiększenie wsi.

Sołtys Woźnica wszedł w kontakt z zaprzyjaźnionym architektem z Opola i za te pieniądze postanowił upięk­

szyć „centrum" Kamionka. Umyślił mianowicie wybu­

dować nową kapliczkę, a na jej zewnętrznej ścianie zamierzał umieścić tablicę z nazwiskami wszystkich mieszkańców Kamionka, poległych w czasie I wojny światowej.

Jego plany zakładały również obmurowanie dwóch boków pobliskiego stawu oraz dojścia do studzienki, najstarszego zabytku Kamionka. Studzienka znajduje

się na półwyspie pośrodku stawu. Wokół stawu po­

stanowiono posadzić wierzby płaczące i inne drzewa ozdobne.

Plan zagospodarowania „centrum" wykona) architekt z Opola.

Prace rozpoczęto w roku 1936 od budowy kapliczki.

Przeciwny tej budowie był proboszcz z Kamienia Ślą­

skiego, ks. Franciszek Bilzer. Po prostu o budowie tak dużej kaplicy w ogóle nie chciał słyszeć, tym bar­

dziej że w tym czasie prowadzone były w kościele w Kamieniu prace remontowe.

W tym czasie w Kamionku była sta­

ra kapliczka; stała między dzisiej­

szą gospodą a parcelą pana Su­

chanka. Miała zaledwie wymiary 2 x 2 m, była to raczej dzwonnica niż kapliczka. Miała blaszaną wieżycz­

kę o kształcie cebulowatym, ze sta­

rości przechyloną już w jedną stro­

nę. Na wieży był mały dzwonek, uruchamiany przy pomocy po­

wrózka. Nad wejściem do kaplicz­

ki wisiał obrazek Matki Boskiej z dzieciątkiem. Kapliczka była stara i zniszczona, odpadał tynk - nie sta­

nowiła więc ozdoby wsi.

Miejscowy dzwonnik sumiennie wykonywał swoje obowiązki: rano o 6.00 budził mie­

szkańców i witał poranek, o godzinie 12.00 oznajmiał południe a wieczorem wzywał na „Anioł Pański".

Kiedy zaś dzwonił o innej porze, był to znak, że umarł któryś z mieszkańców. Gdy zaś zmarłego odprowa­

dzano na cmentarz dzwonek towarzyszył mu w jego ostatniej drodze.

Nowa kapliczka, o wymiarach 2m x 8m, miała być według zamierzeń projektantów, taką małą „świąty­

nią zadumy", w której był już ołtarz i kilka ławek. Pa­

nujący tam półmrok sprzyjać miał rozmowom z Bo­

giem lub jego Matką o każdej porze dnia, by każdy mieszkaniec Kamionka mógł wyjawić swoje troski, żale i smutki a także i radości zaufanej osobie. Taki by) zamysł pana Woźnicy. Szybko przystąpio­

no do jej budowy.

Fundamenty i cokół kaplicy zbudowano z cio­

sanego kamienia wapiennego. Ściany zbudo­

wano z cegły. Ciosane kamienie wykorzysta­

no jako element dekoracyjny na rogach, wo­

kół drzwi wejściowych a także jako parapety okienne. Wyłożono nimi również miejsce pod przyszłą tablicę ku czci ofiar wojny świato­

wej.

Kapliczkę wieńczy dwuspadowy dach, pokry­

ty czerwoną dachówką. Na jego środku umie­

szczona jest czworoboczna wieżyczka, w której zawieszono dwa dzwonki. Większy jest nowy, natomiast mały pochodzi ze starej ka­

pliczki. Po obu stronach kapliczki znajduje się pięć wąskich okien, aby do jej wnętrza nie wpadało zbyt dużo światła. W ten sposób za­

pewniono we wnętrzu odpowiedni nastrój I specyficzny urok. Sufit podtrzymywały belki

w stanie surowym. Budowę kapliczki ukończono w 1937 roku. Od strony pana Gebauera na cokole zo­

stała zamurowana butelka z dokumentacją i będący­

mi wówczas w obrocie monetami. W kapliczce umie­

szczony jest ołtarz poświęcony Matce Boskiej Nieu­

stającej Pomocy. W kapliczce ustawiono 12 ławek, na których zmieścić się mogą po trzy osoby.

Nie wykonano natomiast zaplanowanej tablicy z na­

zwiskami ofiar I wojny światowej, bo polegli zostali umieszczeni jako grupa bez nazwisk na pomniku w Kamieniu Śląskim.

Kiedy kapliczka była już gotowa zwrócono się do księ­

dza proboszcza Franciszka Bilzera, aby ją poświęcił.

Ksiądz Bilzer jednak odmówił poświęcenia, twierdząc, że tego aktu nie może dokonać, gdyż „przy budowie kaplicy... wypito za dużo wódki".

Poświęcenia kapliczki dokonał dopiero po wojnie ksiądz Alfred Bittner

Kiedy w Kamionku budowano kapliczkę nie zdawano sobie sprawy, jaką wielką rolę będzie ona odgrywała w przyszłości. Kiedy za czasów PRL-u rozdzielono kościół od państwa i ze szkół usunięto religię stała się ta kaplica miejscem nauki religii dla miejscowych dzie­

ci. Tym samym nie musiały one chodzić na lekcje re­

ligii do kościoła w Kamieniu Śląskim. Aby dzieci je- sienią lub zimą nie marzły w kaplicy, postawiono od strony wejścia wewnątrz komin i przenośny piec ka­

flowy. Kominowi powyżej dachu nadano kształt nie­

dużej wieżyczki. Dla estetyki i utrzymania równowagi optycznej z drugiej stronie wejścia postawiono „ko- min-atrapę".

Obecnie odprawiane są w kapliczce w Kamionku dwie (a niekiedy i więcej) msze święte. W latach osiem­

dziesiątych dobudowano wiatę o wymiarach 3,6 x 4,7 m. Dzisiaj więc ta kapliczka spełnia rolę kościoła a dzwonek z wieży kaplicy, prócz funkcji, jaką spełniał przed wojną, również wzywa mieszkańców na odpra­

wiane tu nabożeństwa.

Rafał Zając

str. 8 ..Panorama Ziemi Gogolińskiei"

(9)

„Spieszmy się kochać ludzi 99

Spieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą zostaną po nich buty i telefon głuchy tylko to co nieważne jak krowa się wlecze najważniejsze tak prędkie że nagle się staje potem cisza normalna więc całkiem nieznośna jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy kiedy myślimy o kimś zostając bez niego

Jan Twardowski

Wierszem księdza Jana Twardowskiego, w wykonaniu jednej z uczennic,zakończyła się im­ preza artystyczna pn. „Spieszmy się kochać lu­

dzi", jaka odbyła się w dniu 2 grudnia br. w Szko­ le Podstawowej w Zakrzowie. Zorganizowano ją na rzeczchorego dziecka, Patryka K.,który we wrześniu uległ nieszczęśliwemuwypadkowi i te­

raz,podwóchoperacjach,przebywaw Centrum Zdrowia Dzieckaw Warszawie. Stan 6-letniego Patryka wdalszymciągujest krytyczny i wymaga stałej przy nim obecności jego matki, co pociąga zasobąspore koszty, przekraczającemożliwości niezamożnej rodziny. To właśnie z inicjatywy uczniów (a to jest rzeczgodna najwyższego uzna­ nia) postanowiono zorganizować program arty­ styczny, połączonyz loteriąfantową i skarbonką na rzecz ich młodszego kolegi,uczęszczającego do „zerówki".

W szczelnie wypełnionej sali gimnastycznej uczniowiei przedszkolaki z miejscowego Przed­ szkolawystąpiły z ciekawym programem,na który złożyły sięinscenizacje, recytacje i piosenki, występy muzyczne. Interesująco zaprezentowałsię szkolny zespół wokalny,który ma już na swoim koncieudane występy w dużej imprezie„Śląskie śpiewanie"która odbyła się w Rudzie Śląskiej,a także dynamiczna grupa taneczna. „Godkę"ślą­

ską ze swadąprzedstawiła Ewa Wacławczyk, lau­ reatkaregionalnych iwojewódzkichkonkursów

„śląskiego berania".

Nie o ocenę jednak programu tu idzie.Pokrze­

piającymbowiemjestfakt, że można zmobilizo­ wać lokalną społeczność do czynnego udziału w akcji,którejprzeświecaszczytny cel „okazania

w Zakrzowie

serca innym". Bardzo aktywnie do niej włączy­

ły się obie Rady Rodziców: Przedszkola i Szko­ ły. Mamy upiekły smakowite ciasteczka, które wszystkim bardzosmakowały: widzom i mło­

dymwykonawcom.

(szaf)

ANDRZEJKI W PRZEDSZKOLU

Coroczną tradycją Przedszkola w Obrowcu jest ob­

chodzenie Andrzejek. W tym roku odbył się one w dniu 29 listopada.

Na imprezę zaproszone zostały dzieci przedszkolne wraz ze swoim rodzicami. Wszystkim obecnym towa­

rzyszyła radosna atmosfera a to za sprawą rodziców dzieci i personelu Przedszkola, którzy z tej okazji przy­

gotowali smakowite wy­

pieki dla naszych pociech.

Nie zabrakło też muzyki.

Dzieciom i ich rodzicom towarzyszyło w tańcu dwoje młodych ludzi, którzy grali i śpiewali tak, że nugi same tańczyły.

Dziękuję - tą drogą - Ra­

dzie Rodziców Przedszko­

la w Obrowcu za przygo­

towanie imprezy, Rafałowi Saluchowi i Agnieszce Mielnickiej za piękne muzy­

kowanie i prowadzenie za­

bawy a wszystkim uczest­

nikom dziękuję za miły na­

strój i wesołą atmosferę.

Małgorzata Mielnicka Dyrektor Przedszkola

ANDRZEJKOWY GABINET WRÓŻB

W dzień świętego Andrzeja, jak nakazuje tradycja, panny i kawalerowie wróżą sobie, chcąc poznać swoją przyszłość. W naszej szkole z inicjatywy pani bibliotekarki, Małgorzaty Dąbrowskiej, klasa VIII a przygotowała w bibliotece Andrzejkowy Gabinet Wróżb. W gabinecie tym tajemnicze wróżki prze­

powiadały przyszłość. Pierwsza wróżka ujawniała imię przyszłego męża lub żony. Druga, przy po­

mocy trzech filiżanek, odkrywała nasz przyszły los, tzn. czy będziemy bogaci, czy założymy rodzinę, czy będziemy mieli dzieci. Trzecia wróżka przepo­

wiadała przyszłość wpatrując się w szklaną kulę.

Na koniec każdy „klient" mógł lać wosk I z kształtu odlewu wyczytać, co go jeszcze w życiu spotka.

W gabinecie panowała ciemność, rozjaśniana tyl­

ko płomykiem świecy, co stwarzało tajemniczy i niesamowity nastrój. Grozy dodawał przemykają­

cy od czasu do czasu duch, jednak nie odstraszał on chętnych, pragnących poznać swoją przyszłość.

Gabinet cieszył się wielką popularnością zarówno wśród uczniów, jak i pań nauczycielek, które otrzy­

mały specjalne, pisemne zaproszenia do udziału w zabawie. Na każdej przerwie biblioteka była oble­

gana, co dowodzi, że tradycja andrzejkowych wróżb fest ciągle żywa.

Klasa VIII a SP nr 2 w Gogolinie

„Dziel z Innymi Chleb a lepiej będzie Ci smakował.

Dziel swe szczęście a stanie się większe"

PODZIĘKOWANIE ZA

MIKOŁAJKOWE NIESPODZIANKI

Święta tuż, tuż... Jak wszyscy wiemy jest to czas spełniania dobrych uczynków oraz okazywania sobie miłości. My także, korzystając z tej okazji, chcielibyśmy podzięko­

wać i życzyć wszystkim zdrowych i wesołych świąt. Szczególne słowa wdzięczności kierujemy do:

■ Pani Hergezel za przekazanie mikołajkowego prezentu dla naszego Przedszkola w postaci kiełbasek i innych wędlin

■ Państwu Kubiczkom za zawsze chętnie okazywaną pomoc oraz za sprezentowa­

nie pięknej i pachnącej choinki

■ Pani Karpińskiej i Pani Wenerskiej za podarowanie prześlicznych ozdób choinko­

wych

■ Panu Piotrowi Kiałce za podarowanie na rzecz Przedszkola środków czystości.

Dzięki takim ludziom świat jest lepszy, weselszy i żyje się lepiej.

Dyrekcja oraz dzieci z Przedszkola nr 3 w Gogolinie

(10)

Polska wigilia

NAJPIĘKNIEJSZA W Ś

„Jak kwiaty są ozdobą roślin i ziemi, tak zwyczaje doroczne są krasą domowego tycia ludów”.

Zygmunt Gloger

Nie ma chybadrugiegotakiegokrajuna świe­ cie, gdzie by Wigilię BożegoNarodzenia obcho­ dzono tak uroczyście jaku nas. Nigdzie też z dniemtym, azwłaszczaz wigilijną nocą,nie wią- zano tyluwierzeń i proroctw, nigdzienie było tak ogromnego bogactwa świątecznychtradycji.Choć rodowód tych tradycjijest chrześcijański, w wie­

luzachowałysię śladywcześniejszych obrzędów.

Wpolskiej Wigilii oba wątki, pogańskii chrze­ ścijański, splotły się w barwnącałość.

Stąd wobchodach wigilijnych tyle elementów dawnych obrzędów rolniczychi zadusznych. W kątach izby przygotowanej do wspólnej wiecze­ rzy ustawiano np. snopy nie młóconego zboża, aby w polu siędarzyło, napodłodze zaśrozkładano słomę dladusz zmarłych,które w wigilijną noc miały chodzić poizbie. Siano podobrusem kła­ dziono na pamiątkę stajenki, w której narodził się Chrystusa ziarno (zbóż, lnu, konopi, maku,gro­ chu i fasoli)rozsypane na obrusie to, być może, pozostałość ofiar składanych przez naszych przod­

kówopiekuńczymbóstwom.

Na wigilijnymstole nie mogło teżzabraknąć orzechów - symbolu urodzaju i... miłości. Wie­

rzono, że za och sprawą młodzi szybciej połączą się w pary.

W niektórych okolicach zamawianoobfite plo­

ny i dostatek w nadchodzącym roku, wiążąc nogi stołu sznurami lub łańcuchami, „żeby się chleb domutrzymał", a pod stół kładziono lemieszod pługa, kosęlub inne ostreżelazo,aby krety i inne szkodniki„nie psuły roli".

W Polscepołudniowej i zachodniej ścianyizby strojono gałęziami drzewiglastych, nadstołem wieszano podłaźniki, czylidruciane koło lub tar­ cze zesłomyz przypiętymi świerkowymi gałąz­

kami. Ozdabianojejabłkami, krążkami opłatków, łańcuchami ze słomy albo kulistym „światem", sklejonym z elementów wyciętych z opłatka. Na­

tomiast pierwszechoinki przyszły do Polski z Niemiec dopiero w połowie XIX wieku, ana wsi pojawiłysię wokresiemiędzywojennym.

Gdy już izba byłaprzystrojona a stółzastawio­ ny misami zjadłem, wypatrywano pierwszej gwia­ zdy(napamiątkę tej, która przed wiekami, w noc narodzin Chrystusa, pojawiła się nad Betlejem).

Gdy ta zajaśniała, zbierali się goście idzieci..., rodzicewychodziliz opłatkiem na talerzu - wspo­ mina Niemcewicz - a każdy z obecnych biorąc

opłatekobchodziłwszystkichzebranychiłamiąc gopowtarzał: bodajbyśmy na przyszły rok łamali go z sobą.

Opłatkom przypisywano wiele niezwykłych właściwości:miały przynosić domowi szczęście i spokój atemu, ktosię opłatkiemprzełamie, taką obfitość chlebaprzez cały rok, że będziesię mógł nim podzielićz innymi.

Wieczerze wigilijne, mniej lub bardziej wy­ stawne, zależnie od stanu, stopniazamożności lub regionu, zawszeskładały się z potrawpostnych, których bywało 7, 9,11,albo też 12 (12 to liczba apostołów a także miesięcy wroku).Potrawyprzy­ rządzano z tego, co rosłow polu, sadzie, lesie i żyło w wodzie. Na stół podawano takżepotrawy uznawane kiedyś za żałobne, w przeszłości zano­ szone w ofierzena groby zmarłych, a więczmaku, fasoli, grochu, bobu. Zawsze były też jabłkai miód.

Wigilie w chatach chłopskichbyły raczej skromne, np. na wsiach podkarpackich podawa­ no śledzie solone z kartoflami, Siemieniec (rzad­ ka zupa z siemienia lnianego) z pęczakiem, groch, gotowaną rzepę suszoną, kapustę z grzybami, fa­ solęmaszczonąolejem i kluskiz makiem. W Wiel- kopolsce jadano polewkęz maku z jagłami, faso­

lę,smażone suszonegrzyby, zupę z konopi,za- więdkę zakruszoną mąką. W szlacheckich dwor­

kachWigiliebyływystawniejsze. Dziewiętnasto­

wieczny poeta, Alojzy Żółkowski, tak przedsta­

wiaje w żartobliwym wierszu:

A zasiadłszy do stołuwgodzinę zmierzchową Jadł polewkę migdałową.

Na drugie zaś danie Szedł szczupak w szafranie, Dalej okoń, pączki tłusto,

Węgorz i liny z kapustą, Karp sadzony z rodzynkami, Na koniec do chrzanu grzyby I różne smażone ryby

Jadłospis wigilijnyciągle się zmiania. Niektóre potrawy, charakterystyczne dla określonychregio­

nów, pojawiały sięw innych stronach, przenoszo­

ne przez ludzi zmieniających miejsce zamieszka­ nia. Te mniej smaczne,np. kisielowsiany,Siemie­

niec i olejkonopny,używany jako omasta, z cza­

sem wogóle zniknęły, zastąpiły je inne, np.zgrzy­ bów, kapusty,ryb.

Czas powieczerzy upływał naśpiewaniu ko­

lęd. Z ponad 220 polskich kolęd najczęściej śpie­ wano popularne dodziś: „W żłobieleży" autor­

stwaPiotra Skargi, „Bóg się rodzi" pióra Franci­ szka Karpińskiego i nastrojową kołysankę „Lu­ lajże Jezuniu", której motywy wplótł Fryderyk Chopinw jedno ze swoich najpiękniejszych dzieł

(11)

Kto wymyślił choinki

Moje kochane dzieci, był taki czas na świecie, że wcale nie było choinek...

Ciężkie to były czasy niepospolicie, bo cóż to, proszę was, za życie na święta bez choinki, czyste kpinki...

Konstanty Ildefons Gałczyński

Kolędnicy

^„Scherzoh-moll". Począwszyod XVII wiekuw kolędach pojawiły się wątki ludowe. Ich charak­

terystyczną cechą jest serdecznapoufałość wobec Jezusa, który chociaż jestsynembożym, to - jak śpiewajągórale- narodził się„maluśki,maluśki jako rękawicka". Można mu ofiarować kąt we własnym domu,ciepłe okrycie, słodkie mlekoi inne przysmaki,a przede wszystkim- można mu grać i śpiewać.

Wniektórych regionach Polski przedPasterką od domudodomuchodzili kolędnicy. Na Pomo­ rzubyli to przebierańcy zwani gwiozdkami i gwiż- dżami, wWielkopolsce gwiazdorzy, na Śląsku- pastuszkowie.

Przychodzili teżuczniowie z szopkami, niosąc oświetloną gwiazdę z papieru. Do dziśjeszcze gdzieniegdzie ten zwyczajprzetrwał.

W dzisiejszychWigiliach nie ma tylu cow prze­

szłości obrzędówmagicznychna zapewnienie uro­ dzaju, pomyślności idostatku,zdrowia iurody, a te, które się zachowały, traktujemy przede wszy­

stkim jako pamiątkępoprzodkach. Pod jednym względemsąjednakte Święta wciąż takiesame uroczyste,wzruszające,pełneludzkiej życzliwo­

ści, wspomnień i nadziei, słowem - najpiękniej­

sze na świecie.

Zkozą, piszczałką i turoniem gdy wieje wicher świętokrzyski i ponad strugą i nad błoniem latają w mrozie białe listki z kozą, piszczałką i turoniem (...) Ejże przywabią ich brzękadła kiedyw opłotki przybędziemy i skoki, igry i szkaradła, i pieśni wdzięczne odprawiemy

z kozą, piszczałką i turoniem.

Czesław Miłosz

Przed zapaleniem choinki

...A już ojciec mruga na matkę, że wzeszła gwiazdka na niebie i czas się dzielić opłatkiem.

Więc podchodzą wszyscy do siebie i serca drżą uroczyście

jak na drzewie przy liściach liście.

Jest cicho, choinka płonie, na szczycie cherubin fruwa...

Konstanty Ildefons Gałczyński

Kolęda

Byli i odeszli do siebie Mądre trzy króle obce, Po aniołach opuszczona grzęda, Ojciec i Matka już w niebie, Przy Dziecku w szopce Została polska kolęda...

Iprędzej Bóg słońce odwoła, 1 prędzej świat się odstanie Niż ona odbiec zdoła To zawiniątko na sianie...

Maryla Wolska

Cytaty

Powiązane dokumenty

Właśnie ojciec kiwa na matkę, że już wzeszła Gwiazda na niebie, że czas się dzielić opłatkiem, więc wszyscy podchodzą do siebie i serca drżą uroczyście.. jak na

Nadchodzący czas nie będzie dla Ciebie tak łatwy, spiętrzyło się trochę spraw i będziesz musiał się bardzo gimnastykować żeby do końca roku zapiąć wszystko na

Język, którym teraz posługuje się młodzież, nie jest już tym językiem, którym posługiwano się..

W dniu 29 października 1999 roku w Publicznej Szkole Podstawowej Nr 3 w Gogolinie odbyła się uroczystość ślubowania i pasowania na uczniów dzieci z klas la i Ib.. Zła

Z gminy Gogolin wywodzi się bowiem bardzo wielu twórców ludowych, nie mających sobie równych w misternej sztuce wyczarowy­.. wania z kruchego materiału, jakim są skorupki

Unia Tułowice - MKS Gogolin Włókniarz li Kietrz - Sparta Paczków Metal Kluczbork - Skalnik Tarnów Opolski TOR Dobrzeń Wielki - Skalnik Gracze Willich Fortuna Głogówek -

Dzieci pytały go przede wszystkim o Afrykę oraz o to, jak mu się podoba w Polsce.. Ojciec Elias opowiadał o zwierzętach żyjących

ściach, głównie przy przesyceniu żółci cholesterolem, cholesterol może być wytrącony z żółci i może stać się przyczyną powstawania