• Nie Znaleziono Wyników

Wybuch wojny radziecko-niemieckiej i ucieczka do Kujbyszewa - Joseph Tauber - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Wybuch wojny radziecko-niemieckiej i ucieczka do Kujbyszewa - Joseph Tauber - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

JOSEPH TAUBER

ur. 1919; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń ZSRR, II wojna światowa

Słowa kluczowe ZSRR, Symferopol, Kujbyszew II wojna światowa, Niemcy, Rosjanie, wybuch wojny radziecko-niemieckiej, ucieczka do Kujbyszewa, żona, kołchoz, praca

Wybuch wojny radziecko-niemieckiej i ucieczka do Kujbyszewa

Jak zaczęła się wojna, pamiętam to jak dziś, jechałem tramwajem i słyszałem:

„Uwaga! Uwaga! Wojna! Niemcy napadali na ZSRR!”. Później zaczęli z pracy wozić [nas] kopać okopy dookoła w Symferopolu, żeby Niemcy nie mogli przejechać czołgami.

[Kiedy] Niemcy przeszli Dniepr, to postanowiliśmy uciekać. [Razem z] żoną wyjechaliśmy ostatnim pociągiem, po drodze [było] bombardowanie, [za każdym]

razem, trzeba było uciekać na pole.

Jechaliśmy do Kujbyszewa [kiedy] nas zatrzymali i kazali jechać do kołchozu. [W]

kołchozie mieszkaliśmy [u] starszej kobiety. Powiedzieli, że trzeba iść do pracy rano.

Dali [nam] kilogram chleba [i] w polu gotowali jedzenie. Jak się zrobił dwie normy, to [dawali] dwa kilo chleba. Staraliśmy [się z kolegą] robić więcej, żeby mieć chleba, żebym miał dla żony. Żona została w domu.

Po miesiącu trochę zarobiliśmy i zmobilizowali mnie do batalionu roboczego, do pracy. Dali [nam] konia i trzeba było jechać jakieś piętnaście kilometrów. Zaprowadzili nas [do] szkoły, żeby przenocować, bez materaca, bez [koca], bez poduszki. Jeść dali [w] kociołku, sześć osób jadło z [jednego] kociołka. [Miejscowi] mieli takie drewniane łyżki, szybko jedli, bo łyżki drewniane nie nagrzewają się, [a] myśmy mieli łyżki [metalowe]. Byliśmy głodni, dali nam dwieście gram chleba rano, czterysta gram po południu i dwieście gram na kolację.

Pracowaliśmy dzień i noc, trzeba było budować fabrykę i mieszkania dla pracowników. Przyszliśmy wieczorem, zjedliśmy kolację, znowu nam dali dwieście gram chleba i pracowaliśmy do późnej nocy. Od szóstej rano znowu nas budzili do pracy. Tam [było] trzydzieści stopni [mrozu], [do] czterdziestu stopni [czasem] doszło, to już [był] Ural. [Gdy wracaliśmy] do baraków, [buty] mokre były, za noc [nie wyschły i] rano nakładaliśmy mokre buty.

Później zorganizowali [warsztat] żeby robić buty dla pracowników, bo ludzie

(2)

przyjeżdżali i nie mieli co założyć. [Wtedy] poszedłem pracować [jako] kamasznik, było mi lżej. Już nie spałem w barakach, zostawałem spać w warsztacie. Żona chodziła sześć kilometrów, na piechotę żeby mi [przynieść] jedzenie.

W [19]43 roku, urodził nam się syn. Było bardzo ciężko, nie można było dostać dla dziecka nic.

Data i miejsce nagrania 2011-03-30, Paryż

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Transkrypcja Marta Tylus

Redakcja Weronika Prokopczuk

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Słowa kluczowe Lublin, dwudziestolecie międzywojenne, ulica Szeroka 37, synagoga, praca, koledzy, Ogród Saski, kino, rozrywki, zapachy..

[W] dniu kiedy chowaliśmy się z rodzicami na starym cmentarzu, na Siennej, to widziałem, jak więźniowie, którzy uciekli z więzienia, chodzili jak pijani. [Wśród nich]

Dali nam jeść i każdego dnia trzeba było zrobić [normę], [za to] dawali nam kilogram chleba, jak już robiłem [większą normę], to dwa kilogramy chleba.. Żona nie

Przepustkę dawali tylko ludziom, którzy potrzebowali leczyć się na gruźlicę, [w tym celu] trzeba [było mieć informacje] od lekarza.. Poszedłem do lekarza, opowiedziałem jakie

Stamtąd chodziliśmy na obiad na Krawiecką, tam gdzie była fabryka Hessa, wtedy [już] nie działała, tam gotowali jeść dla dzieci. To był stary budynek, tam [już] nikt nie

W naszym domu była piekarnia, zawsze jak przechodziłem późno, to trzeba było płacić za bramę, bo zamknięta była, a ja zawsze przechodziłem przez tą piekarnię, żeby nie

Jak wojna się zaczęła [i] zaczęli bombardować, [to] myśmy się chowali na starym cmentarzu z rodzicami, siedzieliśmy tam w nocy.. Wiedzieliśmy, że cmentarza nie będą

Jak ktoś wychodził do ubikacji, to [wtedy] dawali kartki, można było poprosić kogoś, żeby oddał [tą] kartkę [i wejść za niego do sali]. [Zimą] nie było dokąd iść,